Ela210 napisał/a:Kobieto, Twój partner nie musi się godzić na psa w łóżku.
Jak to jest warunek z którego jie możesz zrezygnować to mu to jasno powiedz i się rozstaniecie.
A kolejnemu mężczyźnie kandydatowi na towarzyszą życia na początku zadaj pytanie czy zgadza się na psa w łóżku.
Bo to jest pierwsze pytanie, które zadaję gdy słyszę że facet ma zwierzę.
By się nie angażować niepotrzebnie.
W ogóle czy Ty podchodzisz poważnie do zajmowania się tym psem?
Bo znam osoby które mają psy ułożone i każda z nich podkreśla że pies to nie zabawka, przytulanka, psu nie robi sie sieczki w głowie, psa się tresuje.
Wtedy on ma w głowie porządek i jest szczęśliwy na swój psi sposób.
Najgorzej traktować zwierzę jako protezę swoich własnych potrzeb emocjonalnych.
Ktoś napisał byś się zwróciła o pomoc.
Bo widać straszną amatorkę i tak naprawdę to co robisz z tym psem i z partnerem jest wredne.
Zapytaj specjalisty od psów, bo tu na forum pewnie zaraz posypią się gromy na moją głowę i tak mi nie uwierzysz
Podchodzę bardzo poważnie do zajmowania się tym psem, nie wiem skąd uszczypliwość. Nie traktuje psa, jako protezy swoich własnych potrzeb emocjonalnych, nie zgadzam się z takim zarzutem. Wiem, że mój partner nie musi godzić się na psa w łóżku... Nie jesteśmy razem długo, pies był pierwszy.
Rita_2 napisał/a:Czekaj, bo ja nie rozumiem. Adoptowałaś psa. Jeśli adoptowałaś go ze schroniska/fundacji pomocowej to na pewno miałaś ankietę przedadopcyjną, na jakieś 80 proc wizytę przedaadopcyjną więc wszyscy członkowie rodziny musieli wyrazić aprobatę ku adopcji, musiałaś przejść "test". Partner jak rozumiem z Tobą mieszka, więc musiał się na psa zgodzić? Czy źle rozumiem?
Ja ci powiem tak. Ja mam dwa psy. Jedną, dobermankę ze związku kynologicznego w Polsce po dobrych rodzicach, po championach i nie ma z nią żadnych problemów. Jest zrównoważona, od szczeniaka dobrze prowadzona, nie było z nią żadnych problemów behawioralnych, psie cudo. Z kolei drugiego psiaka w typie jack russel terriera mamy po przejściach. Jest z przemocowego domu, był rok w schronisku potem w fundacji gdzie go korygowano ale dalej wymaga mnóstwo pracy. Nie oduczono go w domu tymczasowym/my nad tym pracujemy by nie jadł tak łapczywie (był głodzony, dostawał resztki z obiadu od przypadku do przypadku), warczy jak drugi pies podejdzie mu pod miskę, ciągnie na spacerach bo jest tak spragniony przestrzeni (był na łańcuchu najpierw, a w schronisku w boksie) bywa nieco zazdrosny o drugiego psa. Z pierwszym robiliśmy psie przedszkole, z drugim mamy indywidualnie psiego behawiorystę. I to rozwiązanie ci polecam. Jak nam coś jest nie tak w głowie to idziemy do psychologa/psychiatry, jak naszemu dziecku coś dolega szukamy dzieciego psychologa. Z psami podobnie. Widać mimo szczerych chęci i woli i czytania książek nie do końca to wychodzi więc warto zwrocic się o pomoc profesjonalistów.
A co do spania w łóżku. Mój mąż też nie akceptuje psów w łóżku. Moje psy mają legowiska w otwartym na cały dom salonie, nie wchodzą do sypialni jak nas tam nie ma. Co niie znaczy, że nie włażą wcale. Bo jak np nie było nas w domu, wracamy a tam cała kapa skopana xd więc pod nasza nieobecność cwaniaki tam bywają a potem udają, że grzecznie spały w legowisku big_smile też się posprzeczałam z mężem o nowego psa z dwa razy, bo jak był u nas pierwsza noc to dostał sraczki ze stresu, pół salonu zafajdane, biegałam i sprzątałam, mąż uspokajał psa i go niuńkał. Innym razem pogryzł ulubiony pasek męża, narobił na spodnie. Mieliśmy zgrzyty ale dzielnie pracujemy nad nim i teraz jest "przyjazn" między psem a mężem.
Czemu to pisze. Bo zwierzę to duże wyzwanie. Nie powie o co ci chodzi, ma swoją przeszłość, swoje strachy i lęki I trzeba po prostu psa rozumieć, akceptować, kochać i KORYGOWAĆ.
Sięgnij po pomóc... sięgnijcie po pomoc! Twój partner musi zrozumieć, ze ten pies to też jego problem.
Już wszystko tłumaczę bo czuje, że zostałam bardzo źle zrozumiana i na dodatek osądzona. Psa adoptowałam sama. Mam swoje mieszkanie, adopcja była przemyślana. Pies adoptowany ze schroniska, miałam tylko ankietę przedadopcyjną, nie miałam wizyty przedadopcyjnej. Mam umowę adopcyjną. Mój partner wiedział, że biorę psa ale nie udzielał się w tym temacie. Zamieszkał ze mną, a dokładnie wprowadził się do mnie dwa miesiące po adopcji. Od początku wiedział, że piesek jest po przejściach i wymaga szczególnego traktowania. Większych problemów niż lęk separacyjny i to wspólne spanie nie mamy. Wiem teraz, że popełniłam błąd wpuszczając psa do łóżka, ale mój partner także jest winien bo nie wspiera mnie w wychowywaniu psa a wprowadzając się do mnie powinien zaakceptować panujące tam zasady. Piszesz o psim behawioryście. Nie wiem ile kosztują takie usługi ale kojarzy mi się to z czymś drogim. Nie wiem czy będę w stanie wykrzesać dodatkowe pieniądze. Sama spłacam kredyt, połowę czynszu za mieszkanie, kredyt za samochód, jedzenie, chemia, karma dla psa i olejek cbd dla psa, teraz miał ekstrakcję zęba i usuwanie kamienia nazębnego, jestem spłukana. Ale dziękuję za radę pomyślę o tym. Cieszę się, że i ty pomogłaś jakiemuś zwierzęciu.
M!iri napisał/a: Dlaczego partner miałby godzić się na obniżenie standardu życia spowodowane Twoim psem?
Pies miał być w zamyśle nasz, nie mój, mimo, że adoptowałam go sama, ale partner go znał. Partner wprowadził się do mnie więc uważam, że powinien zaakceptować zastany stan rzeczy tym bardziej, że wie, że pies ma problemy psychiczne i jest w ciągu pracy nad tym lękiem separacyjnym. I gdyby partner włączył się w temat to bylibyśmy w tym razem i poszłoby prościej. Pies zapewne wyczuwa jego podejście. I dla mnie to taka red flag na przyszłość, czy ze wszystkimi problemami będę sama.