Cześć.
Mam pewien problem, który mnie trapi. Kochamy się z moim chłopakiem już od roku. On dochodzi bez problemu, zresztą dochodził jeszcze zanim dokonaliśmy jako-takiego aktu seksualnego. Ja mam z tym problemy. Wcześniej, zanim byliśmy razem masturbowałam się, ale nie jakoś często... kilkanaście razy w życiu. Nie miałam na to czasu i, jeszcze, nie miałam wygórowanych potrzeb. Lubiłam trochę przyjemności, znałam swoje ciało, ale nigdy nie doprowadziłam sama siebie do orgazmu.
Od dwóch lat jesteśmy razem, nie narzekam na nasze życie seksualne. Jest bardzo dobrze. Jest moim pierwszym partnerem seksualnym, ja jestem jego pierwszą partnerką. Raczej rozumiemy się w łóżku, lubię robić to co jemu sprawia szczególną przyjemność. Ale sama też czegoś oczekuję. Mam wiele fantazji, mam jednak wrażenie, że on się ich wstydzi (?). Mówię mu o tym, czego pragnę, jednak kiedy widzę na jego twarzy zniecierpliwienie ("znów tego chce"), albo zaskoczenie odchodzi mi ochota na jakieś "inne igraszki". Po prostu boję się, że on tego nie chce. A ja z kolei nie chcę go zmuszać.
Wiem jednak, że zaspokojenie moich fantazji (nie, nie są jakieś super dziwne, zboczone, wygórowane) pomogłoby mi w całkowitym zaspokojeniu. Teraz kiedy czuję, że zaczynam dochodzić załącza mi się okropny stres. Myślę "Boże, znów nie dojdę, jestem beznadziejna". I... nie dochodzę. Wkurza mnie to, że mój chłopak nie rozumie mojego ciała. Jest czasem "jak słoń w składzie porcelany". Często za mało delikatny, za szybko chce sprawić mi przyjemność, mam wrażenie, że dąży do samozadowolenia. I nie pomaga mi w tym moim "problemie". Mówi "nie martw się, dojdziesz"... A kiedy ja mam mu trochę za złe kolejną akcję, kiedy już prawie byłam spełniona, a on znów zrobił coś źle (za mocno, niedelikatnie, przerwał w nieodpowiednim momencie albo coś) mówi "kochanie, przecież się staram". Ja rozumiem, że się stara, dlatego chcę go jakoś nakierować. Ale on jakoś nie słucha moich rad.
Czuję, że gdybym popróbowała doprowadzę sama siebie do orgazmu, ale chciałam to przeżyć z nim, a nie sama ze swoją ręką...
Pytanie do was:
Skoro delikatne prośby do niego nie docierają jak mam więc dać mu do zrozumienia czego potrzebuję? Jak mam sprawić, żeby w końcu doprowadził mnie na szczyt? A może mam się sama tym jednak zająć? Bo to powoduje (czasami) moje złe samopoczucie. Po prostu chcę to wreszcie poczuć... Z nim.
Czytałam taki artykul na dzienniku.pl.
Faceci: czy uważacie, że kobiety w dzisiejszych czasach w sprawach łóżkowych są zbyt wymagające?
Pozdrawiam, mam nadzieję, że nie będzie się wam nudził zbyt długi tekst taki napisałam, przeczytacie go i mi pomożecie.
Kropka