Witam.
Przeglądam tematy postów i zadziwiający jest dla mnie fakt, jak wiele osób ma ze sobą problemy na płaszczyźnie niskiej samooceny. Właściwie jeszcze do niedawna nie zdawałm sobie sprawy jak łatwo jest się poddać podobnemu kierunkowi myślenia, ale pewne doświadczenie pół roku temu pozwoliło spojrzeć mi na ten temat z innej prespektywy.
Mojej rodzinie zawsze towarzyszyła miłość, zaufanie, przyjaźń i wzajemny szacunek. W takim środowisku dorastałam, takie wartości przekazywali nam rodzice i z takim też nastawieniem do świata wyfrunęłam z rodzinnego gniazda.
Poznałam Kogoś kto , jak mi się wydawało, oddychał tym samym powietrzem, Kto spostrzegał świat w podobnych barwach, Kogo serce biło tym samym rytmem, z Kim dzieliłam sny i chwile w realnym świecie. Były nasze. Do czasu.
Teraz wiem, że przeszłość ma znaczenie, że środowisko z którego pochodzimy może w pewnym momencie stać się przeszkodą w patrzeniu w tym samym kierunku, że wartości jakimi się kierujemy nie zawsze przemawiają do tych, którzy przeszli piekło i latami kreowali swój świat w obronie przed tym co niszczy człowieka.. Brak poszanowania. Zarówno w formie fizycznej-przemoc jak i psychicznej. W chwilach słabości, gorszych dni usłyszałam słowa, które kompletnie zaprzeczały temu co nas łączyło. Co tworzyło wspólną piękną i rozczulającą przeszłość. Co znaczyłam dla Osoby mi najbliższej. Słowa, które do tej pory tkwią we mnie jak drzazgi. Słowa, które sprawiły, że im uwierzyłam, mimo, że zawsze byłam osobą pogodną, marzycielką, pewną siebie i własnych teorii o miłości, marzeniach, dobrych ludziach.. Dopiero teraz powoli wracam do siebie, do optymizmu i wiary w ludzi i poczucie własnej wartości. Dlaczego pół roku ekstremalnie innego świata, niedobrego świata, zaważyło na tym, że całe życie w środowisku w jakim się wychowywałam a potem przebywałam straciło znaczenie. Dlaczego słowa, które bolą potrafią tak bardzo namieszać w sercu, że tracimy pewność tego co dobre, mimo, że doświadczyliśmy tego dobra.
Współczuję ludziom, którzy wychowywali się właśnie w tak toksycznym środowisku, którzy nie mieli wpływu na to gdzie są i kim się stają, poprzez bezmyślność starszych, tych, którzy powinni wskazywać drogę, kroki bezbronnym, wchodzącym w świat dzieciom.
Chcąc poznać przyczynę takich zachowań,a przede wszystkim chcąc wybaczyć i zrozumieć podobne zachowanie, przeczytałam kilka książek psychologicznych. Otrzymałam odpowiedź. Jednak gdzieś w środku, podświadomie, czuję, że tak naprawdę wiele zależy od nas samych. To w jaki sposób będziemy żyć, będąc już świadomymi ludźmi, to w jaki sposób będziemy odbierać innych i jak okazywać im miłość. Wcale nie jest powiedziane, że błedy rodziców będą przez nas powielane. Bóg dał nam wolną wolę, rozum, serce.. to co najważniejsze w dążeniu do tego co mądre i dobre, to co sprawia, że możemy dać siłę i uśmiech innym bądź.. niszczyć to co drugim człowieku najpiękniejsze. Serce.
Chciałabym aby każdy dorosły człowiek, myślący, dojrzały wiedział jak wiele zła można wyrządzić słowem, jak wiele można dzięki słowu zbudować. Żeby słowa nie były tylko formą komunikacji, bezmyślnej często. Żeby każda myśląca osoba zdawała sobie sprawę z konsekwencji wypowiadanych słów.. Aby nie były narzędziem manipulacji tylko piękną formą wrażania myśli, uczuć i pomostem między ludźmi..
Nie usprawiedliwiam chmskiego zachowania, przemocy, ale wiem też, że nie należy potępiać takich osób. Nie można też ani popadać w skrajność wobec własnej samooceny wierząc trującym słowom ani w imię miłości trwać przy osobie, która z poczucia bliskości i przywiązania, pozwala sobie na zbyt wiele..
"Liść nie żółknie bez cichego przyzwolenia drzewa,
nie może też popełnić zła, kto nie ma milczącej zgody was wszystkich.."
"i gdy jeden upada, upada za tych co idą za nim,
jest jak znak co ostrzega o chwiejnym kamieniu
i upada też za tych co przed nim kroczą
bo choć szybciej i pewniej stąpali, nie usuneli przeszkody"
"Winowajca jest wielokroć ofiarą skrzywdzonego
a potępiony dzwiga ciężar pozbawionych winy,
sprawiedliwego i łotra nie spsób oddzielić
dobry oraz zły, jedno stanowią
bo na obu pada promień słońca.."
" Gdy ktoś chce osądzić niewiastę niewierną,
niech zważy serce małżonka,zbada jego duszę
Kto chciałby smagać krzywdziciela,
niech wejży wgłąb skrzywdzonego
a gdy ktoś chce wymierzyć sprawiedliwość
i przyłożyć topór do złego drzewa
niech najpierw spojrzy na korzenie
a doprawdy, odkryje , że korzenie niepłodnego drzewa i tego co owoc wydaje
są splątane w milczącym sercu ziemi.
I wy co chcecie sądzić sprawiedliwie
jaki wyrok wydacie na tego, kto chcoć na zewnątrz uczciwy
złodziejem jest w sercu
jaką karę wymierzycie temu, kto zabija ciało a sam duszę pod mieczem utracił
jak osądzicie tego, kto gnębi i uciska a sam znieważony został i skrzywdzony
jak ukażecie tego, kto większą skruchę czuje, niż jego przewina.."
Trudne, ale piękne i mądre..
Życzę każdej z Was siły i jasnych myśli. Wiary w człowieka i siebie samej.Bo nikt nie jest ani gorszy ani lepszy. A przede wszystkim prawdziwego przebaczenia, które daje poczucie absolutnej wolności wobec oprawców i wobec samych siebie. Czego i sobie życzę
tak mnie na refleksje naszło cóż, pora wracać do pracy.