Witam, pewnie mój temat nie jest oryginalny ale musiałem go założyć bo mam już dosyć. Ciężko mi się z tym pogodzić ale jestem chyba jednym z najbrzydszych ludzi na świecie bo żadna z dziewczyn nigdy nie okazała mi elementarnego zainteresowania. Gdy idę do klubu dostaję do zrozumienia że nie jestem mile widziany w towarzystwie pięknych pań. Na uczelni próbując rozmawiać też jestem traktowany jak powietrze.
Pisze to bo muszę się wyżalić a mam już dość tej sytuacji. Marzę o prawdziwej miłości ale wiem że nie mam na nią szans.
2 2016-10-12 06:27:31 Ostatnio edytowany przez grenade (2016-10-12 06:30:03)
Gdy idę do klubu dostaję do zrozumienia że nie jestem mile widziany w towarzystwie pięknych pań
Na uczelni próbując rozmawiać też jestem traktowany jak powietrze..
Nie rozumiem..idziesz do klubu i co robisz? Podchodzisz do obcych ludzi?, sam idziesz? A na uczelni z kim próbujesz rozmawiać? Kto Cię traktuje jak powietrze?
To nie musi być wygląd. Więcej nawet, niemal na pewno to nie jest wyłącznie wygląd. Jakby było lato, to bym ci poradziła wyjść na ulicę, czy do parku, ale o tej porze roku najlepiej wybrać się do galerii handlowej - w weekend, między 11 a 18. I poobserwować pary. Jasne, jest sporo osób ładnych, może przeciętnych, ale są też osoby zwyczajnie brzydkie - i są w związkach. Wygląd nie jest bez znaczenia, farmazonów ci nie będę wciskać, ale nie jest wyrokiem ostatecznym.
Napisz, jak się zachowujesz w stosunku do dziewczyn. Jak zagadujesz, gdzie, kiedy? Jakie masz ogólnie relacje z rówieśnikami?
Po kolei. Relacje z rówieśnikami - zacznę od tego że mam 20 lat i studiuję. Także mam znajomych w moim rodzinnym mieście i w studenckim. W rodzinnym liczba znajomych płci przeciwnej równa zero, może na własne życzenie bo całą szkołę byłem niestety raczej pośmiewiskiem niż duszą towarzystwa. Przede wszystkim nie stać mnie było na brylowanie(biedna rodzina, a ciuchy kosztują, imprezy też) a może bardziej nie przywiązywałem wagi do ubioru.
W studenckim jakieś koleżanki są ale te które ze mną rozmawiają są pozajmowane. W ogóle występuje takie coś - jak dziewczyna zajęta to przyjazniej nastawiona, bo nie boi się że zacznę sobie coś wyobrażać. Ale to są w zasadzie dwie dobre znajome duża grupa cześć cześć. Gdzie w większości jest to monolog zamiast dialogu, próba zabicia rozmowy przed odcięcie tlenu. Po prostu co zauważyłem już czas temu dla większości dziewczyn(zwłaszcza gdy są wolne) nieważne co się mówi tylko kto. I jak nie jest to ciacho to szkoda strzępić język.
Co robię w klubie? Robię za sztuczny tłum. Na początku studiów tańczyłem bez kompleksów ale dziewczyna ze studiów z którą prawie byłem jakiś czas(dzięki temu nie jestem prawiczkiem bo wtedy chyba naprawdę bym szukał żyletki) uświadomiła mi że zachowuję się na parkiecie jak upośledzony. Trochę pomogła mi poprawić technikę ale cierpię na jakąś taką niezborność ruchów. Czuję się jakbym miał ciało poskładane z kilku niepasujących części i przez to ruchy które innym przychodzą bez zastanowienia nawet u mnie są koślawe. Teraz tańczę dużo bardziej sztywno i robię z siebie głupka jeszcze bardziej więc koniec z klubami.
Wracając jeszcze do poznawania. Jestem gadatliwy i na początku studiów bylem wręcz nastawiony na poznawanie ale się zawiodłem i chyba mi przeszło. Zeby zagadać potrzebuje haczyka, czegoś od czego mógłbym zacząć nawijkę. Inaczej wychodzi sztucznie choć wiem że to nie zawsze moja wina. W klubie mogę zagadać do znajomej znajomych ale nie podejdę do kompletnie obcej osoby. Za dużo niepowodzeń ale lepsze to niż frajer od darmowych drinków.
Przepraszam że tak długo
Pozdrawiam
Problem z takimi jak ty jest taki, że po pierwsze szukacie nie tam, gdzie trzeba, a po drugie na kilometr czuc desperację.
Ludzie unikają "towarzyskich desperatow" bo jak sie takiej osobie okaże odrobinę zainteresowania to potem się trudno jej pozbyć.
Dlaczego w ogole probujesz poznawac dziewczyny w klubach? To jest ostatnie miejsce do poznawania ludzi dla osoby, ktora ma trudnosci z nawiazywaniem kontaktow. No chyba, że podchodzisz do dziewczyn, ktore tak jak ty zostawiane sa na uboczu. W kazdym klubie zawsze sie znajdzie kilka dziewczyn mniej atrakcyjnych, mniej gadatliwycj, siedzacych gdzies w kacie i zastanawiajacych sie, co z nimi jest nie tak, ze faceci ich nie zauwazaja...
Znajomych szuka sie we wlasnym srodowisku, a nie sztucznym-klubowym (dla ciebie, dla bywalcow to jest naturalne srodowisko) Dlaczego nie znajdziesz sobie jakiegos interesujacego hobby? Wiele osob poznaje sie na zajeciach hobbystycznych, amatorskich zawodach sportowych, kolkach fotograficznych etc. I sa to zazwyczaj osoby o o wiele bogatszym wnetrzu niz dziewczyny z klubow.
Ale nie, ty sie uparles, ze jak twoi kumple maja dziewczyny z klubu to ty tez musisz, bo inaczej bedziesz sie czul zawsze gorszy, ze nie jestes w stanie wyrwac "klubowiczki"...
Trafisz na swoją połówkę. Nie przejmuj się tak bardzo. Nic na siłe.
Napisałeś, że marzysz o prawdziwej miłości ale wiesz że nie masz na nią szans.. Bardzo złe podejście Moim zdaniem chcesz znaleźć dziewczynę na siłę, a to raczej zawsze będzie się kończyło niepowodzeniem ;p Wyluzuj trochę, daj sobie więcej czasu a jestem pewna, że znajdziesz swoją jedyną
8 2016-10-12 11:23:47 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2016-10-12 11:27:18)
Po pierwsze, przestań przepraszać, że żyjesz - to Ci daje jakieś -500 do atrakcyjności. Jak sam nie wierzysz, że jesteś człowiekiem, któremu warto poświęcić uwagę, to niby czemu ktoś inny ma w to wierzyć?
Po drugie, Iceni ma rację - ładujesz się tam, gdzie twoje szanse są najmniejsze i potem dziwisz się serii porażek.
Nie mam pojęcia skąd to przekonanie, że klub jest najlepszym miejscem do wyrywania kobiet. Dla niektórych tak, ale dla wielu absolutnie nie. Jeśli idziesz w zawody z odstawionymi facetami, którzy ociekają pewnością siebie i mają genialną bajerę, to musisz być graczem na ich poziomie. Jak nie jesteś, to szanse pikują w dół. To jak stawanie do zawodów sprinterskich i zdziwienie, że na mecie wszyscy skaczą wokół zwycięzcy, a nie tego, kto przybiegł ostatni. Może w takim razie należy znaleźć sobie inną dyscyplinę, a nie upierać się na sprint (czy rwanie lasek w klubach). Poza tym, wiele dziewczyn do klubów nie chodzi szukać miłości - chodzi szukać zabawy. Pamiętam moje dni imprezowania i z tego co widziałam po sobie i po koleżankach, to żadna nie szła tam z nastawieniem, że spotka miłość życia. Niektóre liczyły, że się pokręcą po parkiecie i poflirtują niezobowiązująco, inne, że wyrwą gościa na jedną lub kilka nocy, ale żadna nie snuła poważniejszych planów matrymonialnych. Ja sama raz dałam swój numer facetowi z klubu z nadzieją na normalną randkę - a randka okazała się klapą, bo w klubie trudno stwierdzić, czy ma się jakiekolwiek wspólne tematy poza "ej, fajna muza" i "wiesz, chciałabym na chwilę usiąść". Osobiście nie znam ani jednej pary, która poznała się w klubie i zbudowała z tej znajomości normalny związek. Zapewne są takie, ale chyba raczej w mniejszości niż w większości.
Wniosek - zmień miejsce poszukiwań. Niemal każde jest lepsze. Słusznie mówi Iceni, że hobby jest dobrą opcją - zawsze tak łatwiej znaleźć kogoś, z kim ma się przynajmniej kilka wspólnych tematów i porozumienie na jakiejś płaszczyźnie. Sport jest ok. Taniec - jeśli lubisz, to czemu nie - w szkołach tańca towarzyskiego zawsze jest niedobór facetów.
Po trzecie wreszcie, panuj desperację. Podchodź do tych znajomości na luzie, nie zaczynaj z dziewczyną rozmowy skupiony wyłącznie na tym, czy uda się ją poderwać, czy nie. To desperacja, a desperacja przeraża. Dlatego wszystkie Twoje koleżanki są zajęte, a wolne wieją. Zajęte nie czują presji, mogą Ci bez wyrzutu odmówić. A wolne od samego początku czują, że jak ci odmówią, choćby dlatego, że nie pasuje im godzina a nie ty, to będzie ci przykro - albo wręcz będziesz domagał się jakichś tłumaczeń. Wyluzuj i przestań patrzeć na każdą wolną laskę jak na potencjalną partnerkę do związku. Naucz się nawiązywać relacje bez oczekiwań, poznawać dziewczyny. WYBIERAĆ. Bo to nie jest żadna frajda zostać zauważoną przez faceta, który podbije do każdej laski w nadziei, że któraś wreszcie się "ulituje". Fajnie jest poczuć się wybraną, zauważoną ze względu na jakąś indywidualną cechę, a nie dlatego, że ma się właściwy chromosom.
Ciekaw jestem skąd to przeświadczenie że na pewno każdy kogoś znajdzie. Jest to zapisane w Biblii czy w jakiejś ustawie? Powiedzmy, że o mojej atrakcyjności świadczy moja popularność na tinderze i Badoo. Na tym pierwszym matchów na palcach jednej ręki i to chociaż w pewnym momencie zacząłem przesuwać w prawo wszystko jak leci. Na Badoo 90 procent zignorowała, kilka czatów bez historii. Mam tam jedno zdjęcie, myślałem żeby wstawić więcej ale nie mam ładnych zdjęć poza tym po co dołować się skrajnie niską oceną popularności.
I tam raczej przez ekran nikt nie dostrzega mojej desperacji.
Co do desperacji jeszcze to do października miałem temat gdzieś, choć moje kontakty z kobietami przez wakacje to np. rozmowa z kasjerką w sklepie. Jakoś szło, od maja chodziłem na siłownię, w sierpniu musiałem zrobić przerwę, ale planuję wrócić. Choćby dlatego że mam masę czasu wolnego. Zainwestowałem też w strój do biegania i to będzie komplet. I wtedy robiłem to faktycznie dla siebie. Z tym, że jakoś czuję brak motywacji. A najbardziej zabolał mnie powrót na uczelnię. Tyle pięknych dziewczyn i świadomość że nigdy żadna z nich się do mnie nawet nie uśmiechnie. Bo to ma miejsce gdy chłopak się podoba.
Dlatego gdy czasem czytam coś w stylu "może ktoś gdzieś wzdycha do ciebie a ty tego nie widzisz" to ogarnia mnie pusty śmiech
No i tu się z Tobą zgadzam. Teksty, że "na każdego czeka druga połówka" uważam za takie pierdzenie w stołek.
Oczywiście, wygląd nie jest bez znaczenia i że należy nad sobą pracować. Jak się jest otyłym, to warto zrzucić parę kilo, jak się wygląda jak kij od szczotni, to można popracować nad masą. Jak się ma dziki trądzik, to się idzie do dermatologa, jak każdy ząb sterczy w inną stronę, to dobrym pomysłem jest ortodonta. Ale nie można gibnąć się w drugą stronę i uwierzyć, że póki nie osiągnie się perfekcji godnej modela reklamującego majtki u Calvina Kleina, to wszystkie laski gościa oleją.
Badoo i Tinder - dyskoteka w telefonie. Tam zasady są dokładnie takie same, jak przy wyrywaniu lasek na parkiecie - waga przywiązywana do wyglądu jest dysproporcjonalnie duża.
Mam wrażenie, że faceci nie czają, że kryteria "urodowe" są płynne i zależą do pewnego stopnia od okoliczności. Jeśli jestem w klubie i NIE SZUKAM FACETA NA WIĘCEJ NIŻ 4 GODZINY FLIRTU + PODBIJA DO MNIE PRZYSTOJNIAK, to tak - wybiorę ciacho, a nie przeciętniaka z bogatym wnętrzem, bo bogate wnętrze blado wypada w świetle stroboskopów. Z przystojniakiem się pobujam na parkiecie i zapomnę o nim najpóźniej dwa dni po imprezie.
Jeśli ten sam przeciętniak zagada do mnie inteligentnie w miejscu sprzyjającym rozmowie, to sytuacja wygląda zupełnie inaczej, choćby dlatego, że na codzień nie kręcą się wokół mnie tabuny przystojniaków, więc nie ma oczywistego porównania. I nie teoretyzuję teraz - tak poznałam swojego faceta. Zagadał do mnie, bo spodobało mu się, że lubię filmy o superbohaterach - biorąc pod uwagę, że wielu facetów to raczej zniechęca, bo uważają to za niekobiece, poczułam się bardzo dowartościowana i od razu byłam do niego bardzo pozytywnie nastawiona. Zauważył mnie, docenił coś, co mało kto docenia (a co w sobie lubię) - pierwsze wrażenie zbudował swoją osobowością, a nie wyglądem. I to był duży plus, bo jak mnie koleżanka zapytała, jak wygląda ten facet, nad którym tak pieję z zachwytu, to powiedziałam: trochę jak ufoludek. Obiektywnie, nie jest adonisem - ale nie jest też brzydki, żeby była jasność. Natomiast ma parę takich cech wyglądu, które urody nie dodają, a mi rzuciły się od razu w oczy (co ciekawe, moja koleżanka, jak już go zobaczyła, to akurat na te cechy uwagi nie zwróciła - co pokazuje jak bardzo subiektywny jest wygląd). Więc na początku był ufoludkiem. Ale później - i to jest kolejna ciekawa sprawa - przestałam na te cechy zauważać i dziś z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że dla mnie mój facet jest przystojny. Nie bez znaczenia jest i to, że pewne jego walory urodowe mogłam ocenić dopiero, jak go zobaczyłam bez swetra a to było dużo później niż na pierwszym spotkaniu.
Jasne, jak się ma poważne defekty, to trudno liczyć, że po jakimś czasie podrywana osoba przestanie je zauważać (choć nie twierdzę, że to się nie zdarza) - chodzi mi raczej o to, że nie trzeba być misterem żeby znaleźć dziewczynę. Po prostu facet przeciętny musi nauczyć się stwarzać takie okoliczności podrywu, by wygląd jak najprędzej zszedł na drugi plan. Biorąc pod uwagę, że większość przeciętnych facetów ma jednak laski, to jest osiągalne.
Ciekaw jestem skąd to przeświadczenie że na pewno każdy kogoś znajdzie. Jest to zapisane w Biblii czy w jakiejś ustawie? Powiedzmy, że o mojej atrakcyjności świadczy moja popularność na tinderze i Badoo. Na tym pierwszym matchów na palcach jednej ręki i to chociaż w pewnym momencie zacząłem przesuwać w prawo wszystko jak leci. Na Badoo 90 procent zignorowała, kilka czatów bez historii. Mam tam jedno zdjęcie, myślałem żeby wstawić więcej ale nie mam ładnych zdjęć poza tym po co dołować się skrajnie niską oceną popularności.
I tam raczej przez ekran nikt nie dostrzega mojej desperacji.Co do desperacji jeszcze to do października miałem temat gdzieś, choć moje kontakty z kobietami przez wakacje to np. rozmowa z kasjerką w sklepie. Jakoś szło, od maja chodziłem na siłownię, w sierpniu musiałem zrobić przerwę, ale planuję wrócić. Choćby dlatego że mam masę czasu wolnego. Zainwestowałem też w strój do biegania i to będzie komplet. I wtedy robiłem to faktycznie dla siebie. Z tym, że jakoś czuję brak motywacji. A najbardziej zabolał mnie powrót na uczelnię. Tyle pięknych dziewczyn i świadomość że nigdy żadna z nich się do mnie nawet nie uśmiechnie.Bo to ma miejsce gdy chłopak się podoba.
Dlatego gdy czasem czytam coś w stylu "może ktoś gdzieś wzdycha do ciebie a ty tego nie widzisz" to ogarnia mnie pusty śmiech
A co z tymi brzydszymi? Jakos nie widzialam jeszcze w swoim zyciu miejsca, gdzie są SAME piękne i atrakcyjne kobiety.
Nawet na pokazach Miss Swiata jest brzydsza obsluga ))
Teksty, że "na każdego czeka druga połówka" uważam za takie pierdzenie w stołek.
Pierdzenie w stołek? A co złego jest w przeświadczeniu, ze trafi swój na swego?, że znajdziemy kogoś, kto będzie do nas pasował?
ruda102 napisał/a:Teksty, że "na każdego czeka druga połówka" uważam za takie pierdzenie w stołek.
Pierdzenie w stołek? A co złego jest w przeświadczeniu, ze trafi swój na swego?, że znajdziemy kogoś, kto będzie do nas pasował?
Bo to po prostu nie jest prawda - tylko lukrowany obrazek.
Są ludzie, którzy całe życie spędzają samotnie - co z drugą połówką, która miała czekać na nich? Zagubiła się gdzieś na poczcie po wysłaniu na właściwy adres?
Poza tym, ten tekst sugeruje, że wystarczy taką "czekającą połówkę" znaleźć i od tej pory będzie cudnie jak w bajce. Albo nawet, że można siąść na tyłku i w taką "czekającą połówkę" się zamienić do czasu, aż nas ktoś odnajdzie.
Moim zdaniem związek to wypadkowa łutu szczęścia i aktywnych starań, by poznać odpowiednią osobę, zainteresować ją i pracować nad rozwijaniem znajomości.
grenade napisał/a:ruda102 napisał/a:Teksty, że "na każdego czeka druga połówka" uważam za takie pierdzenie w stołek.
Pierdzenie w stołek? A co złego jest w przeświadczeniu, ze trafi swój na swego?, że znajdziemy kogoś, kto będzie do nas pasował?
Bo to po prostu nie jest prawda - tylko lukrowany obrazek.
Są ludzie, którzy całe życie spędzają samotnie - co z drugą połówką, która miała czekać na nich? Zagubiła się gdzieś na poczcie po wysłaniu na właściwy adres?
Poza tym, ten tekst sugeruje, że wystarczy taką "czekającą połówkę" znaleźć i od tej pory będzie cudnie jak w bajce. Albo nawet, że można siąść na tyłku i w taką "czekającą połówkę" się zamienić do czasu, aż nas ktoś odnajdzie.
Moim zdaniem związek to wypadkowa łutu szczęścia i aktywnych starań, by poznać odpowiednią osobę, zainteresować ją i pracować nad rozwijaniem znajomości.
Pisząc druga połówka mam na myśli osobę, która do nas będzie pasowała, która będzie miała podobne zainteresowania itd. Nie ma mowy o siedzeniu na tyłku i czekaniu na cud. Trzeba dać coś od siebie. Ja tak rozumiem ten tekst. Jeśli chodzi o autora to tu się zgadzam, że raczej swojej ,,drugiej połówki'' nie znajdzie w klubie
Ja z kolei nie uważam, że wszyscy jesteśmy skazani na samotność do grobowej deski
Znalazłam swoją "drugą połówkę", więc mam żywy dowód, że się da - a skoro mi się udało, to inni mają takie same szanse. Natomiast nie uważam, żeby taka "druga połówka" gdzieś czekała, aż jej się ktoś odpowiedni objawi. Wychodzę raczej z założenia, że najpierw trzeba kogoś takiego przekonać (i siebie też), że się właśnie połówki spotkały, a potem cały czas pracować wspólnie nad tym, by któreś nie zmieniło zdania.
Ja ze swojego doswiadczenia powiem, że wiekszy problem jest nie w tym, że "nikt nas nie chce", tylko w tym, że "my nikogo nie chcemy".
A w zasadzie to nie nikogo, tylko podobają nam się nieodpowiednie osoby. Takie małe, ale utrudniające życie niedopasowanie.
To, co się ma wokół to za malo, a to co by się chcialo jest nieosiągalne.... I zazwyczaj ma to swoje zrodlo w kompleksie nizszosci - wiele fajnych osob mawet by nas chcialo, ale ten kompleks nakazuje nam z gory odpuszczac, bo nic z tego nie bedzie...
No i sie kolko zamyka, bo to, co sie moze, to sie nie chce, a tego co sie chce miec nie mozna.
Dopiero trzeba sobie we wlasnej glowie ustawic odpowiednio szufladki i zrozumiec, ze atrakcyjny partner nie jest wyznacznikiem naszej atrakcyjnosci ani jej nie podniesie.
Nieudacznik z super laska bedzie NADAL nieudazznikiem, a fajny facet z brzydka dziewczyna bedzie fajny POMIMO nie posiadania "extra laski".
Zgadzam się, Iceni.
Coraz bardziej dostrzegam, że faceci przeciętnej atrakcyjności mają parcie na zdobycie superlaski, jakby to im miało coś zrekompensować. Albo jakby najbezpieczniej czuli się, przeżywając niespełnioną miłość.
Nie wiem, czy Autor tak ma, pisanie o "pięknych dziewczynach" to dla mnie jeszcze nie dowód. Mój facet też mówi, że jestem piękna, ja się za piękną nie uważam - ładna, ok., ale napewno nie w górnych 5% populacji. Trudno stwierdzić, czy Autor za piękne uważa wyłącznie aniołki Victoria's Secret, czy normalne, zadbane dziewczyny.
Chcesz mieć dziewczynę, która wygląda jak modelka Victoria's Secret? To najpierw sam zacznij wyglądać jak model Calvina Kleina.
Kolego tutaj na forum są osoby ktòre nigdy nie uprawiały seksu a są grubo powyżej twojego wieku. Więc tak bardzo źle jeszcze z tobą nie jest. Jak ktoś już tutaj napisał kluby nie są dobrym miejscem dla takich osòb jak ty, i nie chodzi tu tylko o wygląd. Przedewszystkim zajmij się swoją higieną i ubiorem. Mężczyzna może być brzydki jak sam diabeł ale kobietu zwracają uwage na detale. Ładny zapach, zadbane paznokcie, czyste zęby i buty. A jeżeli chodzi o ubiòr to nie chodzi żeby mieć nie wiadomo jak markowy. Ale dopasowany do sylwetki.
20 2016-10-12 16:01:49 Ostatnio edytowany przez takiiijeden (2016-10-12 16:07:05)
No tak, bo skoro nie może znaleźć to znaczy wybredny. Ktoś tutaj nie czytał ze zrozumieniem. W moim wypadku dziewczyna nie może być brzydka. Tylko tyle gdzie moja definicja brzydkiej dziewczyny to już naprawdę laska bardzo zaniedbana bądź otyła. Bo dzięki makijażowi, fajnemu ubiorowi prawie każda kobieta może wyglądać seksownie. No i gruba tapeta mnie odstrasza, wiele dziewczyn krzykliwym makijażem się imo szpeci.
Więc ja tam nie mam wielkich wymagań co do aparycji. Co innego kobiety - piszecie o względności wyglądu i o ile jestem w stanie wyobrazić sobie faceta dla którego obiektywnie przeciętna dziewczyna wydaje się very hot, o tyle przeciętny facet nigdy nie zostanie nazwany ciachem.
W wygląd zainwestowałem sporo i o tyle to zaprocentowało, że nie jestem prawiczkiem. Co nie zmienia faktu że chciałbym być dostrzegany przez płeć przeciwna. Nie chodzi o bycie największym casanovą takim nigdy nie będę. Ale jeśli kobiety reagują na ciebie alergią okazując to wówczas człowiekowi jest po prostu przykro.
Ja ze swojego doswiadczenia powiem, że wiekszy problem jest nie w tym, że "nikt nas nie chce", tylko w tym, że "my nikogo nie chcemy".
A w zasadzie to nie nikogo, tylko podobają nam się nieodpowiednie osoby. Takie małe, ale utrudniające życie niedopasowanie.
To, co się ma wokół to za malo, a to co by się chcialo jest nieosiągalne.... I zazwczaj ma to swoje zrodlo w kompleksie nizszosci - wiele fajnych osob mawet by nas chcialo, ale ten kompleks nakazuje nam z gory odpuszczac, bo nic z tego nie bedzie...
No i sie kolko zamyka, bo to, co sie moze, to sie nie chce, a tego co sie chce miec nie mozna.Dopiero trzeba sobie we wlasnej glowie ustawic odpowiednio szufladki i zrozumiec, ze atrakcyjny partner nie jest wyznacznikiem naszej atrakcyjnosci ani jej nie podniesie.
Nieudacznik z super laska bedzie NADAL nieudaxznikiem, a fajny facet z brzydka dziewczyna bedzie fajny POMIMO nie posiadania "extra laski".
Zgadzam sie, trzeba zmienic nastawienie, bo tutaj leży twój problem. Szukasz nie tam gdzie trzeba!
22 2016-10-12 16:31:29 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2016-10-12 16:34:16)
Mój facet jest ekstra ciachem - dla mnie. Dla moich koleżanek - "dupy nie urywa". Ale jak ty się zapierasz, że wiesz lepiej, że trzeba być ciachem obiektywnym, dla wszystkich, bo inaczej żadna nie spojrzy, to ja nie widzę sensu dalszej rozmowy.
Choć jednocześnie sam przyznajesz, że w wygląd zainwestowałeś, a efekty nie są powalające. Ktoś zdolny do rzeczowej oceny faktów, a nie upierający się przy swojej interpretacji, zauważyłby, że skoro zmiana wyglądu problemu nie rozwiązała, to muszą być inne jego źródła.
Czy to jest kwestia wygladu czy charakteru to bardzo latwo sprawdzic. Wystarczy wejsc na jakis czat lub forum i troche pogadac. Jest mnostwo miejsc gdzie sie mozna "wykazac" i szybko widac czy z taka osoba kobiety/dziewczyny lubia rozmawiac czy nie.
Nawet przeciez tutaj sa faceci mniej lub bardziej lubiani, a nikt ich w zyciu na oczy nie widzial...
Chyba wszystko zostało już napisane.
Nikt nie chce czuć, że jest coś komuś winien. Dużo ludzi nie czuje się dobrze kiedy musi odmawiać. Bo to dość niezręczna sytuacja.
Jeśli ktoś stara się na siłę, to to zwyczajnie czuć i każdy normalny osobnik będzie czuł potrzebę ucieczki z takiej znajomości.
Wiem, że nie czujesz abyś robił coś na siłę. Ale sam fakt, że założyłeś ten temat sugeruje, że starasz się za bardzo.
Odpuść. Skup się na hobby. Naturalniej podchodź do znajomości.
Kup sobie od czasu do czasu jakiś fajniejszy ciuch, w którym będziesz czuć się dobrze.
Jeśli zaakceptujesz siebie i będziesz się ze sobą lepiej czuć, inni też to poczują. Co przełoży się na Twoje relacje.
Osobiście nie znam ani jednej pary, która poznała się w klubie i zbudowała z tej znajomości normalny związek. Zapewne są takie, ale chyba raczej w mniejszości niż w większości.
Ja tworzę taką parę . Przypadek przypadków, ale też ani ja, ani mój obecny mąż nie byliśmy desperatami ani nie przyszliśmy do klubu, aby koniecznie kogoś poznać. Ot, miejsce jak każde inne, w końcu każdy gdzieś się poznaje - jedni na uczelni, inni w pociągu, ktoś w sieci, a my w klubie.
Zgadzam się chyba ze wszystkim, co zostało tutaj napisane, a od siebie dodam, że od desperatów nawet po dziś dzień uciekam na kilometr, bo nawet jeśli z góry jest wiadome, że związku nikt ze mną nie stworzy, to niezwykle często czuję, że nawet zwykły uśmiech, miły gest czy przejaw zainteresowania - odbierany jak zachęta do uwieszenia się, bo a nuż mam jakichś fajnych znajomych, a wśród nich jest ktoś, kto jest sam. Zawsze też mogę być przecież poduszką do wiecznego wypłakiwania się. O nie, nie, wyleczyłam się!
Nawiązując jednak do Twojego, Takiiijeden, problemu - twierdzisz, że brzydka dla Ciebie jest tylko ta dziewczyna, która jest wyjątkowo zaniedbana albo otyła, oburzasz się na sugestię, że skoro nie możesz znaleźć partnerki, to być może jesteś wybredny, a jednocześnie zauważasz, że w klubach są piękności, które są poza Twoim zasięgiem. Rozumiem, że wszystkie poza zaniedbanymi i otyłymi kobietami zaliczyłeś do tej grupy? Te szare myszki także? Nie uwierzę, że żadna z nich nie jest na tyle uprzejma, by choć nie odpowiedzieć na uśmiech. Zatem czy Ty aby na pewno nie sięgasz zbyt wysoko, a szarych myszek po prostu nie zauważasz, bo coś mi się tu zwyczajnie nie zgadza? Nie musisz mi odpowiadać, sam przed sobą odpowiedz na to pytanie.
Co innego kobiety - piszecie o względności wyglądu i o ile jestem w stanie wyobrazić sobie faceta dla którego obiektywnie przeciętna dziewczyna wydaje się very hot, o tyle przeciętny facet nigdy nie zostanie nazwany ciachem.
Możesz się i tym razem oburzać, ale zgadzam się z tym, co napisała Ruda102 - pojęcie atrakcyjności, a nawet owego "ciacha", jest pojęciem bardzo względnym, subiektywnym, a Ty z góry wyrzuciłeś się na margines klasyfikacji. Z drugiej strony ciekawym jest, że sporo kobiet, które nie mogą znaleźć pary dla siebie, narzeka, że aby zostać nazwaną very hot trzeba być pięknością, bo przeciętność nie zostaje zauważana. Więc jak to w końcu jest?
Co do uśmiechów to pewnie że jakieś się zdarzyły. Tylko że raczej właśnie ze strony znajomych dziewczyn, a mnie chodzi o delikatny porozumiewawczy uśmiech będący zachętą do rozmowy/flirtu. Zresztą przerabiałem to już w liceum gdy kolesie gadający kompletnie od rzeczy wywoływali salwy śmiechu a rozmawiając ze mną te same dziewczyny w głębi duszy myślały Panie Boże zabierz mnie stąd.
Poza tym jest jeszcze coś takiego, mówi się że człowiek stroi się przede wszystkim dla siebie. Tylko że chciałoby się usłyszeć kiedyś np. fajne perfumy. Pomarzyć...
Czy za wysoko mierzę? Chciałbym mieć drugą połowę osobę która myśli podobnie, śmieszy to samo itp... I wiem, że tego nie da się przyspieszyć a szanse że nigdy nie znajdę kogoś takiego też spore. Tylko skoro tego nie ma to chciałoby się poczuć cień zainteresowania nawet w takim klubie. Niekoniecznie żeby zaliczyć bodaj poflirtować. Na razie nie spotyka mnie to, za to upokorzenia i owszem.
Ciekaw jestem skąd to przeświadczenie że na pewno każdy kogoś znajdzie. Jest to zapisane w Biblii czy w jakiejś ustawie? Powiedzmy, że o mojej atrakcyjności świadczy moja popularność na tinderze i Badoo.
Miałam coś powiedzieć ale zacięłam sie po tym stwierdzeniu
Co innego kobiety - piszecie o względności wyglądu i o ile jestem w stanie wyobrazić sobie faceta dla którego obiektywnie przeciętna dziewczyna wydaje się very hot, o tyle przeciętny facet nigdy nie zostanie nazwany ciachem.
Jakieś dowody na poparcie tej tezy? Bo ja mam zupełnie odwrotne obserwacje. Znam bardzo wielu inteligentnych, charyzmatycznych, zabawnych i pod wieloma innymi względami fajnych facetów, o wyglądzie przeciętnym, którzy uchodzą za mega atrakcyjnych. Ale nie że ich inteligencja czy poczucie humoru za takie uchodzi, ale ONI, w całości, jako faceci. Dziewczyny za nimi szaleją. Z moich obserwacji wynika, że to facetom dużo łatwiej niż kobietom osobowością nadrobić te braki w urodzie.
Ciężko mi się z tym pogodzić ale jestem chyba jednym z najbrzydszych ludzi na świecie bo żadna z dziewczyn nigdy nie okazała mi elementarnego zainteresowania. Gdy idę do klubu dostaję do zrozumienia że nie jestem mile widziany w towarzystwie pięknych pań.
Jeśli wyglądasz jak przez okno, a nie masz przy tym umiejętności niczym Neil Strauss to nie licz, że poznasz w klubie piękne panie. Żadna nie poleci na bogate wnętrze- takie historie tylko w filmach czy romansidłach. Zresztą Tobie zależy raczej na głębszej relacji, a nie na wyrywaniu lachonów, więc w klubie możesz mieć trudniej Zawsze jeszcze możesz zdobyć jakąś za pieniądze- sporo tego towaru się przewija, gdzie kryterium jest Twoje zarobkowanie przekładające się na możliwość założenia rodziny, a wygląd jest sprawą mniejszej wagi.
A tak pół żartem, pół serio powiem Ci, olej to. I tak najprawdopodobniej nikogo nie znajdziesz, po co sobie robić nadzieje? W całej UE według Eurostatu są dziesiątki milionów singli, jak z kolei podaje GUS w samej Polsce jest już około 5 mln osób w wieku 25-40 lat pozostających samotnych. W kolejnych dekadach te liczby wzrosną. Prawdopodobnie spora część tych osób nigdy z nikim się już nie zwiąże i wymrze bezdzietna. Zresztą wystarczy poczytać wypowiedzi zaradnych, wykształconych kobiet sukcesu przewijające się w mediach, poznać ich światopogląd, wymagania etc. Mało kto chce mieć w domu faceta w spódnicy, który w ramach równouprawnienia przejmuje męskie role, co odbija się na prokreacji. Nie jest to bynajmniej próba przekierowywania kobiet do garów, ale taki jest koszt emancypacji- demograficzne wymieranie, które łatane jest imigrantami z krajów trzeciego świata. Już powoli wymieniają nas muzułmanie, "szanujący" swoje kobiety
Zamiast szukać na siłę, to poświęć się jakiejś pasji. Ja np. chłopaka poznałam dzięki temu, że lubiliśmy ten sam zespół. Wiele moich znajomych poznało drugą połówkę dzięki swojej pasji. Wygląd oczywiście też jest ważny, warto o siebie dbać, jednak jest wiele ważniejszych kwestii. Brzmi jak banał, ale to prawda I właśnie, jak już ktoś zauważył, piękno to sprawa dyskusyjna. Mnie się podobają szczupli bruneci, a komuś napakowani blondyni.
tez bym Cie nie chciala. Sorry za brak pocieszenia.
Co do uśmiechów to pewnie że jakieś się zdarzyły. Tylko że raczej właśnie ze strony znajomych dziewczyn, a mnie chodzi o delikatny porozumiewawczy uśmiech będący zachętą do rozmowy/flirtu. Zresztą przerabiałem to już w liceum gdy kolesie gadający kompletnie od rzeczy wywoływali salwy śmiechu a rozmawiając ze mną te same dziewczyny w głębi duszy myślały Panie Boże zabierz mnie stąd.
Wiesz co, nawet największy przystojniak jeśli gada kompletnie od rzeczy budzi raczej politowanie niż podziw, tym bardziej, że można odnieść wrażenie, że wydaje mu się, że jak jest piękny, to już mądry być nie musi. To tak NIE działa.
Jeśli ktoś rozmawiając z Tobą rzeczywiście myśli "Panie Boże zabierz mnie stąd" to tu NIE chodzi o Twój wygląd. Znam brzydali, którzy są interesujący i czarujący, ale oni nie są skupieni na sobie, nie analizują każdego gestu, słowa, nie prześwietlają rozmówcy z góry na dół i z prawa na lewo, zastanawiając się nad każdym usłyszanym zdaniem czy brakiem czegoś, na co liczyli (na przykład zachęty w postaci uśmiechu), za to mają coś ciekawego do powiedzenia, są na swój sposób intrygujący, a przy tym naturalni.
Akurat tutaj kulą w płot czasem owszem zdarza się mi nawet myśleć że jestem nudziarzem tylko jak na nudziarza mam trochę znajomych i zaskakująco często np. potrafię ich rozbawić. Tylko wybacz jeśli z drugiej strony nie ma żadnej inicjatywy, odpowiedzi są zdawkowe to powiesz mi, że czego wina - złych fluidów, odpychających feromonów czy może jednak przeklętego wyglądu. Bo w 5 minut nie da się prześwietlić charakteru. Wychodzę w ogóle z założenia że jak dwie osoby chcą porozmawiać to mimo początkowych trudności uda się przełamać lody, temat się znajdzie. No ale jak panna takiego który się odważył zagadać grilluje, niech się męczy bo to facet i ma mnie zabawiać to ile można. Niestety takich paniuś wiecznie znudzonych i błyskawicznie się nudzących jest masa. A ich humory na takiego niezbyt śmiałego faceta działają jakby do dziewczyny ktoś powiedział że jest gruba. Tylko jakoś odbiór społeczny zupełnie inny.
34 2016-10-14 17:24:08 Ostatnio edytowany przez grenade (2016-10-14 17:30:25)
Tylko wybacz jeśli z drugiej strony nie ma żadnej inicjatywy, odpowiedzi są zdawkowe to powiesz mi, że czego wina - złych fluidów, odpychających feromonów czy może jednak przeklętego wyglądu.
Uczepiłeś się tego wyglądu jak...,, Nie to ładne co ładne ,ale to co się komu podoba'' Wyluzuj trochę. To, ze kumple mają dziewczyny nie znaczy, ze Ty masz teraz mieć. Może jak będziesz miał mniejsze parcie na znalezienie kogoś to w końcu znajdziesz.
Wiesz co... A moze one to nie paniusie tylko ty jakis księciunio?
Bo im dluzej czytam twoje wypowiedzi tym bardziej jestem przekonana, ze to NIE w wygladzie tkwi problem, tylko wlasnie w twoim zachowaniu...
Moja wina - napisałem per paniusie i z łatwością można zrobić ze mnie mizogina. A tak nie jest, może was zaskoczy fakt, że w swoim życiu spotkałem kilka świetnych dziewczyn tylko zawsze zajętych i to na poważnie, bo dla każdego faceta taka dziewczyna to skarb. Z tym, że ich niewiele za to cała masa paniuś właśnie, bo jak nazwać dziewczyny, które np. na czacie odpowiadają jedynie zdawkowymi heh, nom, aha, nwm.
Jeśli chodzi o pasje - ciężko, bo nie mam rzeczy do której bym się nadawał i by mnie kręciła, wynika to z tego, że jestem noga w czynnościach manualnych. Ze sportu mam plan wrócić na siłke i zacząć biegać z czym nie jest to nic o czym można szczególnie porozmawiać. Ale zawsze coś.
A przestań smęcić tylko wrzuć tu swoją fotę i dziewczyny powiedzą jak to jest z twoim wyglądem i na co możesz liczyć
takijeden, najłatwiej jest zwalić na wygląd, idziesz na łatwiznę. Twoje posty jakoś specjalnie nie przyciągają uwagi w Twoim kierunku, przeciwnie. Może masz taki styl jakby mało zachęcajacy
Ależ z Ciebie maruda, Autorze.
"Nie mam zdolności manualnych, więc nie mogę mieć pasji" - co to w ogóle jest za wytłumaczenie? Czyżby każda pasja wymagała zdolności manualnych? Nie ma absolutnie niczego, co LUBISZ robić? Bo to właśnie jest pasja.
No ale oczywiście łatwiej jest powiedzieć "to wygląd" i obwiniać paniusie naokoło o intelektualną płyciznę, bo się na tobie nie chcą poznać.
Wiesz co... A moze one to nie paniusie tylko ty jakis księciunio?
Bo im dluzej czytam twoje wypowiedzi tym bardziej jestem przekonana, ze to NIE w wygladzie tkwi problem, tylko wlasnie w twoim zachowaniu...
Autor ma problem na każde rozwiązanie.
Nie ważne, co kto mu sugeruje, jak stara się pomóc, on zbija wszystkie argumenty. On wie, że jemu nic nie pomoże.
I chyba tu jest problem - on po prostu założył, że nie znajdzie dziewczyny, że żadna, ale to żadna go nie zechce i to właśnie się dzieje. Samospełniająca się przepowiednia. Żeby zrobić cokolwiek, co mu radzono, musiałby najpierw uwierzyć, że może się udać. A skoro on WIE, że się nie uda, to po co robić cokolwiek, gdziekolwiek szukać?
Iceni napisał/a:Wiesz co... A moze one to nie paniusie tylko ty jakis księciunio?
Bo im dluzej czytam twoje wypowiedzi tym bardziej jestem przekonana, ze to NIE w wygladzie tkwi problem, tylko wlasnie w twoim zachowaniu...
Autor ma problem na każde rozwiązanie.
Nie ważne, co kto mu sugeruje, jak stara się pomóc, on zbija wszystkie argumenty. On wie, że jemu nic nie pomoże.
I chyba tu jest problem - on po prostu założył, że nie znajdzie dziewczyny, że żadna, ale to żadna go nie zechce i to właśnie się dzieje. Samospełniająca się przepowiednia. Żeby zrobić cokolwiek, co mu radzono, musiałby najpierw uwierzyć, że może się udać. A skoro on WIE, że się nie uda, to po co robić cokolwiek, gdziekolwiek szukać?
Na problemy to Goździkowa znajdzie rozwiązanie
Jeśli chodzi o pasje - ciężko, bo nie mam rzeczy do której bym się nadawał i by mnie kręciła, wynika to z tego, że jestem noga w czynnościach manualnych.
Zawsze można zająć się muzyką, filmem, literaturą, astronomią albo mechaniką, nauczyć jeździć konno, zdobywać szlify na parkiecie, grać w tenisa lub koszykówkę, skakać na deskorolce, wyczynowo jeździć motocyklem, piec fantastyczne ciasteczka i/lub torty, hodować psy, uprawiać roślinki, robić doświadczenia chemiczne, podróżować, skakać ze spadochronem, latać szybowcem - ani jedna z tych potencjalnych pasji, a mogłabym tak wymieniać z godzinę, NIE wymaga zdolności manualnych . I co Ty na to?
takiiijeden napisał/a:Jeśli chodzi o pasje - ciężko, bo nie mam rzeczy do której bym się nadawał i by mnie kręciła, wynika to z tego, że jestem noga w czynnościach manualnych.
Zawsze można zająć się muzyką, filmem, literaturą, astronomią albo mechaniką, nauczyć jeździć konno, zdobywać szlify na parkiecie, grać w tenisa lub koszykówkę, skakać na deskorolce, wyczynowo jeździć motocyklem, piec fantastyczne ciasteczka i/lub torty, hodować psy, uprawiać roślinki, robić doświadczenia chemiczne, podróżować, skakać ze spadochronem, latać szybowcem - ani jedna z tych potencjalnych pasji, a mogłabym tak wymieniać z godzinę, NIE wymaga zdolności manualnych
. I co Ty na to?
Ale że to tak jeden facet miałby to ogarnąć?
Haha .
Tak - jeden facet choć jedną z tych rzeczy, którąkolwiek .
uff
46 2016-10-14 22:16:36 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-10-14 22:17:20)
takiiijeden, Twoje posty to udowadnianie twierdzenia, że Ciebie nie da się lubić. Bycie sztywniakiem, jedną z osób tworzących sztuczny tłok, pogardliwe opisy czy silenie się na dowcipy, nie są cechami/zachowaniami zachęcającymi kogokolwiek do zawarcia z tą osobą znajomości. Ba, takie osoby są omijane z daleka. Nie, nie z powodu urody (bo to tylko opakowanie), ale z powodu zawartości owego opakowania (lub prezentowania owej zawartości).
Zamiast więc zastanawiać się nad tym, jakie życie jest okrutne, zamiast użalania się nad sobą, zamiast deprecjonowania innych osób, zmień swe postępowanie na takie, które będzie przyjemnym i atrakcyjnym dla osób Cię otaczających. Tak. Wiem. Praca nad sobą (swoim sposobem myślenia o sobie, świecie, innych ludziach) do najprzyjemniejszych nie należy.
Zwykle podobnie do Ciebie myślą i zachowują się osoby, które myślą o sobie kiepsko. Zapewniam Cię, że takie myślenie można zmienić. Można. Nie trzeba.
Na pewno masz sporo fajnych cech, z sobie wiadomych względów zdecydowałeś ukryć je przed światem.
Tak bardzo kochamy swoje marzenia, że boimy się je realizować.
Albo bądź jak:
Bierz przykład z Harveya, taki typ charakteru się nie może opędzić od kobiet a zobacz, jak obleśnie wygląda, sądząc po awatarze
Bierz przykład z Harveya, taki typ charakteru się nie może opędzić od kobiet
a zobacz, jak obleśnie wygląda, sądząc po awatarze
no właśnie. Ja też mam do niego słabość
Nie ma co się użalać, nikogo nie poznasz i tyle. Trza się wyciszyć i ufać tylko sobie. Poza tym jest masa tanich zabawek, które można kupić na allegro. Ludzie są bez wartości, a samotność daje spokój i bezpieczeństwo.
Tak, bo Ty wiesz najlepiej że on nikogo nie pozna...
Ludzie nie są bez wartości, ale owszem samotność daje spokój i bezpieczeństwo.
Chłopak jest bardzo młody, i nie ma się co przejmować, poza tym on miał już dziewczynę, więc dziwi mnie jego 'panika'.
To że on pisze, że jest brzydki nic nie znaczy, bo wielu ładnych/pięknych ludzi uważa się za brzydkich.
Czy to jest kwestia wygladu czy charakteru to bardzo latwo sprawdzic. Wystarczy wejsc na jakis czat lub forum i troche pogadac. Jest mnostwo miejsc gdzie sie mozna "wykazac" i szybko widac czy z taka osoba kobiety/dziewczyny lubia rozmawiac czy nie.
Nawet przeciez tutaj sa faceci mniej lub bardziej lubiani, a nikt ich w zyciu na oczy nie widzial...
Tutaj się nie zgadzam, bo przecież może być tak że ktoś przez internet potrafi rozmawiać, a na żywo nie umie nawet wydusić słowa. To nie jest dobry test.