Dobry wieczór. Mam problem. Jestem matką, żoną, mam poukładane życie i ... zauroczyłam się w koledze z pracy. Pracujemy razem od 2 lat ale zauroczyłam się w nim jakieś niecałe 2 miesiące temu. Wcześniej nie zwracałam uwagi na niego, miałam problemy w życiu osobistym i jakoś tak się nie złożyło, nie miałam siły na kontakty w pracy. Teraz zauroczyłam się w Marcinie choć nie wiem czy to zauroczenie czy już nie zakochanie. Mam problem ze spaniem, nie chce mi się jeść, a na niego patrzę przez różowe okulary. Totalnie mnie to zaskoczyło bo wydawało mi się, że moje małżeństwo ma się dobrze. Nie chcę krzywdzić męża, bo uważam że nawet to, że mam maślane oczy na innego jest krzywdą. Marcin tak niby na mnie zwraca uwagę a niby nie, sama nie wiem. Między nami nic nie będzie tylko trochę się martwię co będzie dalej, taka nieszczęśliwa miłostka nie jest przyjemna na dłuższą metę. Z jednej strony chciałabym, żeby mi to przeszło a z drugiej daje mi się takie endorfiny, chwilowe poczucie szczęścia kiedy go widzę i z tego powodu nie chcę by mi to przeszło.
Co mam robić? Jaka jest Wasza opinia? Tylko bez wyzwisk, już i tak nie jest mi łatwo.
2 2022-10-16 21:06:34 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-16 21:37:48)
Dobry wieczór. Mam problem. Jestem matką, żoną, mam poukładane życie i ... zauroczyłam się w koledze z pracy. Pracujemy razem od 2 lat ale zauroczyłam się w nim jakieś niecałe 2 miesiące temu. Wcześniej nie zwracałam uwagi na niego, miałam problemy w życiu osobistym i jakoś tak się nie złożyło, nie miałam siły na kontakty w pracy. Teraz zauroczyłam się w Marcinie choć nie wiem czy to zauroczenie czy już nie zakochanie. Mam problem ze spaniem, nie chce mi się jeść, a na niego patrzę przez różowe okulary. Totalnie mnie to zaskoczyło bo wydawało mi się, że moje małżeństwo ma się dobrze. Nie chcę krzywdzić męża, bo uważam że nawet to, że mam maślane oczy na innego jest krzywdą. Marcin tak niby na mnie zwraca uwagę a niby nie, sama nie wiem. Między nami nic nie będzie tylko trochę się martwię co będzie dalej, taka nieszczęśliwa miłostka nie jest przyjemna na dłuższą metę. Z jednej strony chciałabym, żeby mi to przeszło a z drugiej daje mi się takie endorfiny, chwilowe poczucie szczęścia kiedy go widzę i z tego powodu nie chcę by mi to przeszło.
Co mam robić? Jaka jest Wasza opinia? Tylko bez wyzwisk, już i tak nie jest mi łatwo.
No zdarza się ludziom a związki doskonałe też nie są bo i ludzie idealni nie są zawsze tam coś nawet w tych najlepszych, najszczęśliwszych udanych wspaniałych etc się może zadziać oczywiście nic samo się nie dzieje i nie spada z nieba nagle jak grom to bajki wygodne wymówki i jest się o co przyczepić np do wad męża czy zony i tym uzasadniać potencjalne nieszczęście romans niewierność,nieszczęśliwe dotychczasowe życie pustkę braki rutynę i zdradę obwiniać i tak dalej Ty masz nie najgorzej nie jesteś na takim etapie szukania w mężu przyczyny powodów tego zauroczenia, przerzucania odpowiedzialności obwiniania i wybielania się jeszcze nie jest za późno tyle że takie natrętne myślenie o kimś męczy człowiek się uszarpie parę miesięcy łazi przymulony ew odlocie Samo zauroczenie zmienia percepcję nieco jedno widzi się idealistycznie a inne np swój związek źle w przerozkoszny nazbyt krytyczny sposób to bywa z różnym natężeniem,coś tam zawsze jednak jest pod spodem,ale nawet jak to znajdziesz to samo nie zniknie myślenie i emocje w pewnym sensie muszą przereagować ,możesz temu pomóc decydując o działaniach wobec kolegii wobec męża i tu pierwsza pułapka zdarza się na przykład desperacka próba naprawy związku i człowiek jak Filip z konopi wyrywa się szmaocze i miota bywają takie próby nieudane specjalnie z ukrytą intencją, po to żeby mieć pole dla romansu ciężko to zauważyć jak się w tym jest taki autosabotaż żeby mieć pretekst .
Tematy dla Ciebie tak myślę
https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=127119
https://www.netkobiety.pl/t124325.html
Delikatna sprawa żeby nie spieprzyć relacji z mężem wymaga mnóstwa działań ze sobą samym
i nie nerwowo daruj sobie próby zapominania na siłę czy jakiegoś wymazywania to będzie mieć odwrotny skutek
zajmij się czymś nowym zdecyduj czego chcesz .
Po pierwsze, zachowuj się jak dorosła kobieta, którą jesteś, bo na razie to przeżywasz jakieś licealne zauroczenie i z radością się mu poddajesz.
Pierwsze pytanie brzmi: CO takiego się wydarzyło, CO zrobił Marcin, że nagle, a nieoczekiwanie się zauroczyłaś mimo, że pracujecie razem długo i nie zwracałaś na niego uwagi?
No właśnie pierwsze co sobie pomyślałam to to, że muszę o nim jakoś zapomnieć, nie myśleć, obrzydzić sobie ale nie wiem jak bo jakoś właśnie jak nastolatka się zakochałam więc jak klasyczna nastolatka patrzę na niego i wad nie widzę a nawet jak widzę to mam wrażenie, że to jakieś głupoty.
Odnośnie tego pytania. Niestety nie wiem co się wydarzyło, jak pisałam wcześniej miałam pewne problemy i nie zwracałam na nikogo uwagi, po prostu życie osobiste pochłonęło mnie i do pracy przychodziłam tylko zrobić co trzeba było i szybko do domu. To się zmieniło pod koniec sierpnia kiedy trochę mi się ustabilizowało. A Marcin co zrobił? Nic właśnie. To jest w tym wszystkim najlepsze. On wydaje mi się też taki niedostępny i być może to mnie tak zakręciło, nie wiem, szukam już na siłę powodu tego co się ze mną dzieje.
No właśnie pierwsze co sobie pomyślałam to to, że muszę o nim jakoś zapomnieć, nie myśleć, obrzydzić sobie ale nie wiem jak bo jakoś właśnie jak nastolatka się zakochałam więc jak klasyczna nastolatka patrzę na niego i wad nie widzę a nawet jak widzę to mam wrażenie, że to jakieś głupoty.
Odnośnie tego pytania. Niestety nie wiem co się wydarzyło, jak pisałam wcześniej miałam pewne problemy i nie zwracałam na nikogo uwagi, po prostu życie osobiste pochłonęło mnie i do pracy przychodziłam tylko zrobić co trzeba było i szybko do domu. To się zmieniło pod koniec sierpnia kiedy trochę mi się ustabilizowało. A Marcin co zrobił? Nic właśnie. To jest w tym wszystkim najlepsze. On wydaje mi się też taki niedostępny i być może to mnie tak zakręciło, nie wiem, szukam już na siłę powodu tego co się ze mną dzieje.
No to kopiemy głębiej
Jakie dokładnie problemy Cię pochłaniały? Czy pochłaniały Cię przez całe 2 lata jak tam pracowałaś, czy krótszy czas?
Coś zrobić musiał, nie weszłaś do pracy pewnego dnia i nagle nagle a nieoczekiwanie wybuchły nad nim serduszka, a kupidyn trafił Cię strzałą w zadek
Zastanów się dobrze. W domu się ułożyło, trochę wyluzowałaś, weszłaś do pracy i...?? Podszedł, coś się zapytał? Coś Ci dał? Zwrócił na Ciebie jakoś uwagę? Odezwał się bezpośrednio do Ciebie? Rzucił komplementem? Myśl!
6 2022-10-16 22:14:43 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-10-16 22:15:23)
Nie ma co wyzywać, bo każdemu może się zdarzyć. To takie poszukiwanie motoru życiowego.
Ważne by ten motor był pozytywny. Tutaj to tak bardziej jak picie alkoholu, czy narkotyki. Fajnie jest na początku, na a potem? Wiadomo. Problemy.
Co można poradzić? Od nowa odkryć swój związek. Przecież coś was połączyło. Co się zapomniało.
Myśl!
Właśnie nie.
Trajektorialosu musisz przestać o nim myśleć. Nie rozkminiaj, nie zastanawiaj się, nie fantazjuj. Poświęcając mu energię swoich szarych komórek zakochujesz się w nim. Jak wyrzucisz go z głowy to i z "serca" Ci wywietrzeje. Nie jest to łatwe, ale wykonalne. Wymaga tylko trochę samodyscypliny. Zajmij głowę czymś innym.
Trajektorialosu musisz przestać o nim myśleć. Nie rozkminiaj, nie zastanawiaj się, nie fantazjuj. Poświęcając mu energię swoich szarych komórek zakochujesz się w nim. Jak wyrzucisz go z głowy to i z "serca" Ci wywietrzeje. Nie jest to łatwe, ale wykonalne. Wymaga tylko trochę samodyscypliny. Zajmij głowę czymś innym.
To niestety zamiatanie problemu pod dywan.
M!ri napisał/a:
Trajektorialosu musisz przestać o nim myśleć. Nie rozkminiaj, nie zastanawiaj się, nie fantazjuj. Poświęcając mu energię swoich szarych komórek zakochujesz się w nim. Jak wyrzucisz go z głowy to i z "serca" Ci wywietrzeje. Nie jest to łatwe, ale wykonalne. Wymaga tylko trochę samodyscypliny. Zajmij głowę czymś innym.To niestety zamiatanie problemu pod dywan.
Dlaczego zamiatanie problemu pod dywan? Jej celem jest się odkochać, no tak czy nie? A odkocha się wyłącznie wtedy, gdy przestanie o nim myśleć. Jest to element niezbędny, aby proces się udał.
Legat napisał/a:M!ri napisał/a:
Trajektorialosu musisz przestać o nim myśleć. Nie rozkminiaj, nie zastanawiaj się, nie fantazjuj. Poświęcając mu energię swoich szarych komórek zakochujesz się w nim. Jak wyrzucisz go z głowy to i z "serca" Ci wywietrzeje. Nie jest to łatwe, ale wykonalne. Wymaga tylko trochę samodyscypliny. Zajmij głowę czymś innym.To niestety zamiatanie problemu pod dywan.
Dlaczego zamiatanie problemu pod dywan? Jej celem jest się odkochać, no tak czy nie? A odkocha się wyłącznie wtedy, gdy przestanie o nim myśleć. Jest to element niezbędny, aby proces się udał.
Żeby się odkochać musi najpierw dość do powodu "zakochania", wtedy będzie wiedziała, dlaczego tak się stało, co to wywołało i czym to zastąpić. Wtedy będzie już z górki.
Żeby się odkochać musi najpierw dość do powodu "zakochania", wtedy będzie wiedziała, dlaczego tak się stało, co to wywołało i czym to zastąpić. Wtedy będzie już z górki.
Często powodem zakochania jest to że… obiekt po prostu był. Przypałętał się we właściwym momencie i nic więcej. Plus szczypta niedostępności z jego strony, co pozwaliło autorce dryfować w swoje fantazje bez konieczności weryfikacji ich z rzeczywistością. I przepis na zakochanie gotowy.
Tylwyth Teg napisał/a:Żeby się odkochać musi najpierw dość do powodu "zakochania", wtedy będzie wiedziała, dlaczego tak się stało, co to wywołało i czym to zastąpić. Wtedy będzie już z górki.
Często powodem zakochania jest to że… obiekt po prostu był. Przypałętał się we właściwym momencie i nic więcej. Plus szczypta niedostępności z jego strony, co pozwaliło autorce dryfować w swoje fantazje bez konieczności weryfikacji ich z rzeczywistością. I przepis na zakochanie gotowy.
Tak to się dzieje jak masz 13 lat, albo mózg 13 latki. Dorosła, zamężna kobieta musi mieć swoje powody i/lub braki, żeby się zauroczyć.
M!ri napisał/a:Tylwyth Teg napisał/a:Żeby się odkochać musi najpierw dość do powodu "zakochania", wtedy będzie wiedziała, dlaczego tak się stało, co to wywołało i czym to zastąpić. Wtedy będzie już z górki.
Często powodem zakochania jest to że… obiekt po prostu był. Przypałętał się we właściwym momencie i nic więcej. Plus szczypta niedostępności z jego strony, co pozwaliło autorce dryfować w swoje fantazje bez konieczności weryfikacji ich z rzeczywistością. I przepis na zakochanie gotowy.
Tak to się dzieje jak masz 13 lat, albo mózg 13 latki. Dorosła, zamężna kobieta musi mieć swoje powody i/lub braki, żeby się zauroczyć.
Pytanie czy zawsze są to tak zwane poważne powody i czy każde zauroczenie się jest elementem procesu stopniowego oddalania się,odpływania ,odpadania od partnera/partnerki wewnętrznego migrowania w swój świat,marzeń,iluzji,chciejstw, potrzeb,poczuć, wrażeń pod wpływem jakiejś stałej interpretacji zachowania i jego wpływu skutku od partnera z zewnątrz bez władzy i kontroli nad sobą z lekceważeniem znaków i ich unieważnianiem etapami
znużenia,zmęczenia długotrwałego stresu choroby,zaniedbania, utraty postawy, rozczarowania i klasyfikowania świadomie i podświadomie swojego życia i związku jako "nieszczęśliwy" ,z przyzwyczajenia etc ,zdrada to proces sterowany po części podświadomie takie poszukiwanie w skrytej gotowości
czasem bez wyraźnego kontaktu z tłumionymi uczuciami .
Porzuć męża i dzieci i idź do Marcina.
Przecież raz się żyje i tak jest najłatwiej
Dobry wieczór. Mam problem. Jestem matką, żoną, mam poukładane życie i ... zauroczyłam się w koledze z pracy. Pracujemy razem od 2 lat ale zauroczyłam się w nim jakieś niecałe 2 miesiące temu. Wcześniej nie zwracałam uwagi na niego, miałam problemy w życiu osobistym i jakoś tak się nie złożyło, nie miałam siły na kontakty w pracy. Teraz zauroczyłam się w Marcinie choć nie wiem czy to zauroczenie czy już nie zakochanie. Mam problem ze spaniem, nie chce mi się jeść, a na niego patrzę przez różowe okulary. Totalnie mnie to zaskoczyło bo wydawało mi się, że moje małżeństwo ma się dobrze. Nie chcę krzywdzić męża, bo uważam że nawet to, że mam maślane oczy na innego jest krzywdą. Marcin tak niby na mnie zwraca uwagę a niby nie, sama nie wiem. Między nami nic nie będzie tylko trochę się martwię co będzie dalej, taka nieszczęśliwa miłostka nie jest przyjemna na dłuższą metę. Z jednej strony chciałabym, żeby mi to przeszło a z drugiej daje mi się takie endorfiny, chwilowe poczucie szczęścia kiedy go widzę i z tego powodu nie chcę by mi to przeszło.
Co mam robić? Jaka jest Wasza opinia? Tylko bez wyzwisk, już i tak nie jest mi łatwo.
A tak bez przyczyny tak się nie stało. Moim zdaniem potrzebujesz silnych pozytywnych emocji. I to sobie zapewniłaś.
Co robić? Spróbować spełnić jedno ze swoich zapomnianych marzeń, coś, co sprawi, ze poczujesz się lepiej, serce mocniej zacznie bić. O mężu nie wspomnę, bo niewiele o nim wiadomo.
Tak sobie tłumacz.
Mam szczęśliwe małżeństwo którego nie chce psuć.
Ale.. blablabla.
Poziom racjonalizacji swoich złych zachowań level hard.
M!ri napisał/a:Tylwyth Teg napisał/a:Żeby się odkochać musi najpierw dość do powodu "zakochania", wtedy będzie wiedziała, dlaczego tak się stało, co to wywołało i czym to zastąpić. Wtedy będzie już z górki.
Często powodem zakochania jest to że… obiekt po prostu był. Przypałętał się we właściwym momencie i nic więcej. Plus szczypta niedostępności z jego strony, co pozwaliło autorce dryfować w swoje fantazje bez konieczności weryfikacji ich z rzeczywistością. I przepis na zakochanie gotowy.
Tak to się dzieje jak masz 13 lat, albo mózg 13 latki. Dorosła, zamężna kobieta musi mieć swoje powody i/lub braki, żeby się zauroczyć.
Powody żeby się zauroczyć? Wystarczy ze kolega jest atrakcyjny (jakkolwiek autorka atrakcyjność pojmuje).
Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło / nie miała świadomości to też nie wykształciła mechanizmów obronnych / nie wykryła zagrożenia w porę i uczucie wybuchło.
Rozkładanie jego zachowania na czynniki pierwsze nie ma sensu i jest kontrproduktywne.
Rozważania o jakości swojego małżeństwa też powinna przełożyć na późniejszy czas, gdy ochłonie i zacznie myśleć trzeźwo.
Tylwyth Teg napisał/a:M!ri napisał/a:Często powodem zakochania jest to że… obiekt po prostu był. Przypałętał się we właściwym momencie i nic więcej. Plus szczypta niedostępności z jego strony, co pozwaliło autorce dryfować w swoje fantazje bez konieczności weryfikacji ich z rzeczywistością. I przepis na zakochanie gotowy.
Tak to się dzieje jak masz 13 lat, albo mózg 13 latki. Dorosła, zamężna kobieta musi mieć swoje powody i/lub braki, żeby się zauroczyć.
Powody żeby się zauroczyć?
Wystarczy ze kolega jest atrakcyjny (jakkolwiek autorka atrakcyjność pojmuje).
Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło / nie miała świadomości to też nie wykształciła mechanizmów obronnych / nie wykryła zagrożenia w porę i uczucie wybuchło.Rozkładanie jego zachowania na czynniki pierwsze nie ma sensu i jest kontrproduktywne.
Rozważania o jakości swojego małżeństwa też powinna przełożyć na późniejszy czas, gdy ochłonie i zacznie myśleć trzeźwo.
No tak, powody żeby się zauroczyć. Nadal wszystko, co opisujesz zalicza się do sfery uczuciowej 13 latki, a nie dorosłej, zamężnej kobiety.
Nie jego zachowanie rozkładamy na czynniki pierwsze, tylko jej i jej sytuację, żeby dojść do przyczyn i móc coś z tym zrobić.
M!ri napisał/a:Tylwyth Teg napisał/a:Tak to się dzieje jak masz 13 lat, albo mózg 13 latki. Dorosła, zamężna kobieta musi mieć swoje powody i/lub braki, żeby się zauroczyć.
Powody żeby się zauroczyć?
Wystarczy ze kolega jest atrakcyjny (jakkolwiek autorka atrakcyjność pojmuje).
Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło / nie miała świadomości to też nie wykształciła mechanizmów obronnych / nie wykryła zagrożenia w porę i uczucie wybuchło.Rozkładanie jego zachowania na czynniki pierwsze nie ma sensu i jest kontrproduktywne.
Rozważania o jakości swojego małżeństwa też powinna przełożyć na późniejszy czas, gdy ochłonie i zacznie myśleć trzeźwo.No tak, powody żeby się zauroczyć. Nadal wszystko, co opisujesz zalicza się do sfery uczuciowej 13 latki, a nie dorosłej, zamężnej kobiety.
Nie jego zachowanie rozkładamy na czynniki pierwsze, tylko jej i jej sytuację, żeby dojść do przyczyn i móc coś z tym zrobić.
Może to będzie szokiem, ale zamężne kobiety zakochują się dokładnie tak samo jak te niezamężne.
Coś zrobić musiał, nie weszłaś do pracy pewnego dnia i nagle nagle a nieoczekiwanie wybuchły nad nim serduszka, a kupidyn trafił Cię strzałą w zadek
![]()
Zastanów się dobrze. W domu się ułożyło, trochę wyluzowałaś, weszłaś do pracy i...?? Podszedł, coś się zapytał? Coś Ci dał? Zwrócił na Ciebie jakoś uwagę? Odezwał się bezpośrednio do Ciebie? Rzucił komplementem? Myśl!
Nie, to absolutnie nie jest rozkładanie jego zachowania na czynniki pierwsze
Może to będzie szokiem, ale zamężne kobiety zakochują się dokładnie tak samo jak te niezamężne.
No nie do końca. Niektóre tak, ale większość nie.
Tylwyth Teg napisał/a:Coś zrobić musiał, nie weszłaś do pracy pewnego dnia i nagle nagle a nieoczekiwanie wybuchły nad nim serduszka, a kupidyn trafił Cię strzałą w zadek
![]()
Zastanów się dobrze. W domu się ułożyło, trochę wyluzowałaś, weszłaś do pracy i...?? Podszedł, coś się zapytał? Coś Ci dał? Zwrócił na Ciebie jakoś uwagę? Odezwał się bezpośrednio do Ciebie? Rzucił komplementem? Myśl!Nie, to absolutnie nie jest rozkładanie jego zachowania na czynniki pierwsze
Nie, nie jest. Rozkładanie na czynniki pierwsze byłoby wtedy, gdybyśmy analizowali jego motywy, proces, który doprowadził do tego zachowania. Tutaj tylko pytam o zachowanie, to nie jest rozbieranie na czynniki pierwsze.
W dupie się od dobrobytu poprzewracało. Autorko, urwij to bo to kwestia czasu zanim znajdziesz pretekst. A potem popłyniesz i będzie płacz. Setki takich historii tu było, do bólu schematyczne.
Źle radzisz.
Ona ma za dobrze, znaczy się źle..?
Kobieca "logika".
Małżeństwo udane ale już nudne, przewidywalne..
Czyli jej potencjalny romans, to nie jej wina tylko męża.. dzizes...masakra..
:-)
Achh, zatracić się dla chwili uniesienia i tych cudnych, nowych, pięknych emocji.
Chwileczkę, ja nie mam żadnego romansu. Jak już napisałam nie sądzę, żeby do czegoś między nami doszło. Nie wiem też jaki on ma do mnie stosunek tak do końca. Czasami wydaje mi się, że również nie jestem mu obojętna jednak on jest takim człowiekiem z zasadami i nie sądzę, żeby zwyczajnie był w stanie zdradzić żonę więc już choćby z tego powodu nic się nie wydarzy.
Nie twierdzę, że to co się dzieje to wina mojego męża, ja wiem, że to we mnie coś się zmieniło. Trudno jest mi wyjaśnić co się stało, jakiś kryzys wieku średniego czy coś. No nie wiem. Marcin jest fajnym chłopakiem aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że to jakiś MÓJ TYP, nie mam zresztą czegoś takiego. Z wyglądu czy sylwetki w ogóle nie przypomina mojego męża więc tym bardziej to jest dziwne.
Na pewno to daje mi jakiegoś kopa, emocje, podekscytowanie itd. i tego się nie wypieram. Czy tego chcę? Nie będę ukrywać, że to uczucie jest miłe, albo kiedy sobie rozmawiamy i rozmowa jest ok to dobrze się czuję wtedy ale mam świadomość, że to nieuczciwe wobec męża i mam wyrzuty sumienia.
Na chłodno wiem, że powinnam wyrzucić go z głowy, zapomnieć o tym, jest to trudne o tyle, że mamy ten kontakt, może nie codzienny ale jest i to jest takie podsycanie tego wszystkiego.
Chwileczkę, ja nie mam żadnego romansu. Jak już napisałam nie sądzę, żeby do czegoś między nami doszło. Nie wiem też jaki on ma do mnie stosunek tak do końca. Czasami wydaje mi się, że również nie jestem mu obojętna jednak on jest takim człowiekiem z zasadami i nie sądzę, żeby zwyczajnie był w stanie zdradzić żonę więc już choćby z tego powodu nic się nie wydarzy.
Nie twierdzę, że to co się dzieje to wina mojego męża, ja wiem, że to we mnie coś się zmieniło. Trudno jest mi wyjaśnić co się stało, jakiś kryzys wieku średniego czy coś. No nie wiem. Marcin jest fajnym chłopakiem aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że to jakiś MÓJ TYP, nie mam zresztą czegoś takiego. Z wyglądu czy sylwetki w ogóle nie przypomina mojego męża więc tym bardziej to jest dziwne.
Na pewno to daje mi jakiegoś kopa, emocje, podekscytowanie itd. i tego się nie wypieram. Czy tego chcę? Nie będę ukrywać, że to uczucie jest miłe, albo kiedy sobie rozmawiamy i rozmowa jest ok to dobrze się czuję wtedy ale mam świadomość, że to nieuczciwe wobec męża i mam wyrzuty sumienia.
Na chłodno wiem, że powinnam wyrzucić go z głowy, zapomnieć o tym, jest to trudne o tyle, że mamy ten kontakt, może nie codzienny ale jest i to jest takie podsycanie tego wszystkiego.
Ok, czyli się nudzisz w życiu. Jak dorosła kobieta się nudzi, to szuka emocji. Może musisz coś pozmieniać w swoim prywatnym życiu? Brakuje Ci emocji, ekscytacji, porywów. Chyba czas na inwentaryzację życia i wprowadzenie zmian
trajektorialosu napisał/a:Chwileczkę, ja nie mam żadnego romansu. Jak już napisałam nie sądzę, żeby do czegoś między nami doszło. Nie wiem też jaki on ma do mnie stosunek tak do końca. Czasami wydaje mi się, że również nie jestem mu obojętna jednak on jest takim człowiekiem z zasadami i nie sądzę, żeby zwyczajnie był w stanie zdradzić żonę więc już choćby z tego powodu nic się nie wydarzy.
Nie twierdzę, że to co się dzieje to wina mojego męża, ja wiem, że to we mnie coś się zmieniło. Trudno jest mi wyjaśnić co się stało, jakiś kryzys wieku średniego czy coś. No nie wiem. Marcin jest fajnym chłopakiem aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że to jakiś MÓJ TYP, nie mam zresztą czegoś takiego. Z wyglądu czy sylwetki w ogóle nie przypomina mojego męża więc tym bardziej to jest dziwne.
Na pewno to daje mi jakiegoś kopa, emocje, podekscytowanie itd. i tego się nie wypieram. Czy tego chcę? Nie będę ukrywać, że to uczucie jest miłe, albo kiedy sobie rozmawiamy i rozmowa jest ok to dobrze się czuję wtedy ale mam świadomość, że to nieuczciwe wobec męża i mam wyrzuty sumienia.
Na chłodno wiem, że powinnam wyrzucić go z głowy, zapomnieć o tym, jest to trudne o tyle, że mamy ten kontakt, może nie codzienny ale jest i to jest takie podsycanie tego wszystkiego.Ok, czyli się nudzisz w życiu. Jak dorosła kobieta się nudzi, to szuka emocji. Może musisz coś pozmieniać w swoim prywatnym życiu? Brakuje Ci emocji, ekscytacji, porywów. Chyba czas na inwentaryzację życia i wprowadzenie zmian
Zapewne jest w tym sporo racji. Niestety nie bardzo wiem jak się za to zabrać, tym bardziej, że to jest trochę uzależniające, że czuję się fajnie przy Marcinie a fizycznie nie robię nic złego, niestety emocjonalnie już tak i to mnie gryzie.
Tylwyth Teg napisał/a:trajektorialosu napisał/a:Chwileczkę, ja nie mam żadnego romansu. Jak już napisałam nie sądzę, żeby do czegoś między nami doszło. Nie wiem też jaki on ma do mnie stosunek tak do końca. Czasami wydaje mi się, że również nie jestem mu obojętna jednak on jest takim człowiekiem z zasadami i nie sądzę, żeby zwyczajnie był w stanie zdradzić żonę więc już choćby z tego powodu nic się nie wydarzy.
Nie twierdzę, że to co się dzieje to wina mojego męża, ja wiem, że to we mnie coś się zmieniło. Trudno jest mi wyjaśnić co się stało, jakiś kryzys wieku średniego czy coś. No nie wiem. Marcin jest fajnym chłopakiem aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że to jakiś MÓJ TYP, nie mam zresztą czegoś takiego. Z wyglądu czy sylwetki w ogóle nie przypomina mojego męża więc tym bardziej to jest dziwne.
Na pewno to daje mi jakiegoś kopa, emocje, podekscytowanie itd. i tego się nie wypieram. Czy tego chcę? Nie będę ukrywać, że to uczucie jest miłe, albo kiedy sobie rozmawiamy i rozmowa jest ok to dobrze się czuję wtedy ale mam świadomość, że to nieuczciwe wobec męża i mam wyrzuty sumienia.
Na chłodno wiem, że powinnam wyrzucić go z głowy, zapomnieć o tym, jest to trudne o tyle, że mamy ten kontakt, może nie codzienny ale jest i to jest takie podsycanie tego wszystkiego.Ok, czyli się nudzisz w życiu. Jak dorosła kobieta się nudzi, to szuka emocji. Może musisz coś pozmieniać w swoim prywatnym życiu? Brakuje Ci emocji, ekscytacji, porywów. Chyba czas na inwentaryzację życia i wprowadzenie zmian
Zapewne jest w tym sporo racji. Niestety nie bardzo wiem jak się za to zabrać, tym bardziej, że to jest trochę uzależniające, że czuję się fajnie przy Marcinie a fizycznie nie robię nic złego, niestety emocjonalnie już tak i to mnie gryzie.
Musisz znaleźc bardziej ekscytujący cel w życiu Może powinnaś przebudować trochę głowę, mentalność? Jest wiele skutecznych sposobów na to, jak chcesz, to napisz na priv, podeślę Ci strony
Zapewne jest w tym sporo racji. Niestety nie bardzo wiem jak się za to zabrać, tym bardziej, że to jest trochę uzależniające, że czuję się fajnie przy Marcinie a fizycznie nie robię nic złego, niestety emocjonalnie już tak i to mnie gryzie.
A gdyby to twój mąż zauroczył się jakąś panią ze swojego biura, wzdychał do niej i moczył w nocy majtki? To co byś powiedziała?
Jak łatwo niektórym stawiać na szali dobry związek, oddanego partnera, spokojne i poukładane życie, bo w jakiejś chwili brak "prądu", nic się nie dzieje, a potrzeba podniet, jak u zwierząt.
Kobieto, masz swoje lata i ciesz się spokojem w swoim małżeństwie, a jak brakuje ci adrenaliny to możesz się zapisać na kurs skakania ze spadochronem albo na na banji.
No i zrób coś aby przeprosić męża za świństwo które mu robisz. Możesz oczywiście nie powiedzieć o co chodzi o ile z tym skończysz, ale kolacja przy świecach i dobrym winie połączona ze świetnym seksem dla twojego męża należy mu się jak psu buda. I spójrz w lustro Lata już nie te, a marzenia licealistki
Ochłoń.
Zapewne jest w tym sporo racji. Niestety nie bardzo wiem jak się za to zabrać, tym bardziej, że to jest trochę uzależniające, że czuję się fajnie przy Marcinie a fizycznie nie robię nic złego, niestety emocjonalnie już tak i to mnie gryzie.
Najbardziej krzywdzisz samą siebie. Ciągnąc to będziesz coraz bardziej idealizować Marcina, deprecjonując przy tym swój związek. Będziesz patrzeć na swojego męża i uświadamiać sobie jego wady. Różnice między Wami urosną jak góry. Aż zaczniesz podważać swoje szczęście w małżeństwie. Będziesz zastanawiać się czy nie byłabyś szczęśliwa z kimś innym. Nawet jak Marcin zniknąłby z horyzontu to szkody w Twoim małżeństwie będą trudne od naprawienia.
To wszystko wydarzy się nawet jeżeli uda Ci się utrzymać tę relację na etapie fantazji. Jak pójdziesz krok dalej będzie jeszcze gorzej. Czeka Cię ocean cierpienia z nikłą szansą na dopłynięcie do szczęśliwego zakończenia.
trajektorialosu napisał/a:Zapewne jest w tym sporo racji. Niestety nie bardzo wiem jak się za to zabrać, tym bardziej, że to jest trochę uzależniające, że czuję się fajnie przy Marcinie a fizycznie nie robię nic złego, niestety emocjonalnie już tak i to mnie gryzie.
A gdyby to twój mąż zauroczył się jakąś panią ze swojego biura, wzdychał do niej i moczył w nocy majtki? To co byś powiedziała?
Jak łatwo niektórym stawiać na szali dobry związek, oddanego partnera, spokojne i poukładane życie, bo w jakiejś chwili brak "prądu", nic się nie dzieje, a potrzeba podniet, jak u zwierząt.
Kobieto, masz swoje lata i ciesz się spokojem w swoim małżeństwie, a jak brakuje ci adrenaliny to możesz się zapisać na kurs skakania ze spadochronem albo na na banji.
No i zrób coś aby przeprosić męża za świństwo które mu robisz. Możesz oczywiście nie powiedzieć o co chodzi o ile z tym skończysz, ale kolacja przy świecach i dobrym winie połączona ze świetnym seksem dla twojego męża należy mu się jak psu buda. I spójrz w lustro
Lata już nie te, a marzenia licealistki
Ochłoń.
Ale ja nie stawiam nic na szali, nigdy w życiu nie chciałabym "zamienić" męża na innego faceta. Jeśli chodzi o to przeproszenie męża to akurat to się u nas dzieje teraz, od kiedy to zauroczenie mi "weszło" seks z mężem mam jak nigdy i nie jest to dla przepraszania tylko zwyczajnie mam znacznie większą ochotę na urozmaicenia w łóżku, nie robię tego na siłę ani nic w tym stylu.
Próba podkopania mojej samooceny była niepotrzebna.
trajektorialosu napisał/a:Zapewne jest w tym sporo racji. Niestety nie bardzo wiem jak się za to zabrać, tym bardziej, że to jest trochę uzależniające, że czuję się fajnie przy Marcinie a fizycznie nie robię nic złego, niestety emocjonalnie już tak i to mnie gryzie.
Najbardziej krzywdzisz samą siebie. Ciągnąc to będziesz coraz bardziej idealizować Marcina, deprecjonując przy tym swój związek. Będziesz patrzeć na swojego męża i uświadamiać sobie jego wady. Różnice między Wami urosną jak góry. Aż zaczniesz podważać swoje szczęście w małżeństwie. Będziesz zastanawiać się czy nie byłabyś szczęśliwa z kimś innym. Nawet jak Marcin zniknąłby z horyzontu to szkody w Twoim małżeństwie będą trudne od naprawienia.
To wszystko wydarzy się nawet jeżeli uda Ci się utrzymać tę relację na etapie fantazji. Jak pójdziesz krok dalej będzie jeszcze gorzej. Czeka Cię ocean cierpienia z nikłą szansą na dopłynięcie do szczęśliwego zakończenia.
Póki co zupełnie nie wyobrażam sobie życia z kimkolwiek innym niż mąż. Zdaję sobie sprawę, że bardzo mnie kocha, jak ważna dla niego jestem. Mąż nie podejrzewa niczego i wiem, że to jest bardzo niefajne wobec niego natomiast ja sama się zmieniłam bardzo od tego czasu, od tego zauroczenia. Na pozytyw i z mężem bawię się znacznie lepiej niż wcześniej. Ale oczywiście to prawda, że nie mogę tego bagatelizować bo może się skończyć jak piszesz a tego bym nie chciała. Ja na 100% nie chcę iść w nic więcej poza tym fantazjami jak to nazwałaś.
trajektorialosu napisał/a:Tylwyth Teg napisał/a:Ok, czyli się nudzisz w życiu. Jak dorosła kobieta się nudzi, to szuka emocji. Może musisz coś pozmieniać w swoim prywatnym życiu? Brakuje Ci emocji, ekscytacji, porywów. Chyba czas na inwentaryzację życia i wprowadzenie zmian
Zapewne jest w tym sporo racji. Niestety nie bardzo wiem jak się za to zabrać, tym bardziej, że to jest trochę uzależniające, że czuję się fajnie przy Marcinie a fizycznie nie robię nic złego, niestety emocjonalnie już tak i to mnie gryzie.
Musisz znaleźc bardziej ekscytujący cel w życiu
Może powinnaś przebudować trochę głowę, mentalność? Jest wiele skutecznych sposobów na to, jak chcesz, to napisz na priv, podeślę Ci strony
Chętnie bym się dowiedziała jakie to sposoby ale nie chcę za bardzo pisać prywatnie.
Wyrachowana zimna małpa
To moje określenie dla takich jak ty.
Tylko twojego męża żal.. Specjalnie wybrałaś na męża takiego idiotę?
Tylwyth Teg napisał/a:trajektorialosu napisał/a:Zapewne jest w tym sporo racji. Niestety nie bardzo wiem jak się za to zabrać, tym bardziej, że to jest trochę uzależniające, że czuję się fajnie przy Marcinie a fizycznie nie robię nic złego, niestety emocjonalnie już tak i to mnie gryzie.
Musisz znaleźc bardziej ekscytujący cel w życiu
Może powinnaś przebudować trochę głowę, mentalność? Jest wiele skutecznych sposobów na to, jak chcesz, to napisz na priv, podeślę Ci strony
Chętnie bym się dowiedziała jakie to sposoby ale nie chcę za bardzo pisać prywatnie.
No cóż, Twój wybór Nie będę promować tutaj innych stron i źródeł, także musisz się męczyć ze swoją "miłością" sama
Wyrachowana zimna małpa
![]()
To moje określenie dla takich jak ty.
Tylko twojego męża żal.. Specjalnie wybrałaś na męża takiego idiotę?
Oj no bez przesady... Dziewczyna sobie znalazła małe źródło podniety i ma seks jak nigdy z mężem. Co w tym złego?
No trochę się tego obawiałam, że skończy się na tym, że wyleje się na mnie kubeł pomyj. Trudno. Będę musiała sobie jakoś z tym poradzić.
Przesadzasz.
Wiele/wielu trudno jest zaakceptować, szczeniackie jednak zamiary torpedowania czegoś co wielu nazwałoby szczęściem.
Określ czego chcesz od dalszego życia i idź w to jak w ogień.
Nie krzywdź jednak przy tym innych, za których szczęście wzięłaś po części, wcześniej zobowiązanie.
Osobiście wiem jak boli zdrada czy zimne wyrachowanie w związku, i nie życzę tego nikomu. Nikomu bym tego nie zrobił.
Miłość to trudna rzecz. Jak się kocha, to się bezgranicznie ufa.
37 2022-10-18 17:37:56 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-18 17:38:17)
Wyrachowana zimna małpa
![]()
To moje określenie dla takich jak ty.
Tylko twojego męża żal.. Specjalnie wybrałaś na męża takiego idiotę?
Chłopinie się dostało, który pewnikiem z grubsza niczego nie świadomy, możliwe, że niewiele zauważył w żonie odmiany,nie podejrzewa jej za bardzo o oddalenie,nie spodziewa się i się może nawet cieszy z tego seksu no i za cichy chód po ulicy dostał
Przesadzasz.
Wiele/wielu trudno jest zaakceptować, szczeniackie jednak zamiary torpedowania czegoś co wielu nazwałoby szczęściem.
Określ czego chcesz od dalszego życia i idź w to jak w ogień.
Nie krzywdź jednak przy tym innych, za których szczęście wzięłaś po części, wcześniej zobowiązanie.
Osobiście wiem jak boli zdrada czy zimne wyrachowanie w związku, i nie życzę tego nikomu. Nikomu bym tego nie zrobił.Miłość to trudna rzecz. Jak się kocha, to się bezgranicznie ufa.
A przekładając z polskiego na nasze: chcesz sobie pochodzić z głową w chmurach, to chodź, tylko nikomu nie mów i uważaj żeby się nie wydało Skoro poniekąd Twoje zauroczenie bardzo korzystnie wpływa na Twój związek z mężem, to czemu nie skorzystać? Dopóki nie zrobisz czegoś głupiego (powiesz o tym komuś) lub nie wykonasz głupiego ruchu (dasz jakkolwiek do zrozumienia, że on Ci się podoba), to jesteś całkowicie bezpieczna. Tylko nie zasypiaj w pracy, żeby zminimalizować ryzyko gadania przez sen
39 2022-10-18 17:49:31 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-10-18 17:50:26)
No trochę się tego obawiałam, że skończy się na tym, że wyleje się na mnie kubeł pomyj. Trudno. Będę musiała sobie jakoś z tym poradzić.
Delikatnie,delikatnie Ci się dostało też, wierz mi bywa tu znacznie ostrzej
ale weź pod uwagę że dużo tu jest zdradzonych osób i sporo jest wątków kobiet i mężczyzn zaraz po zakończeniu romansu albo w trakcie rozstania,mniej jest wątków osób które stoją przed wyborem ale już maja emocje tj zauroczyły się,fascynują się kimś marzą i fantazjują, czują przyjemność z tego, widząc jeszcze jakieś zagrożenie dla siebie i związku.
Nie ma nic za darmo. Ten “pozytywny” wpływ na związek jest powierzchowny i przejściowy.
Nie ma nic za darmo. Ten “pozytywny” wpływ na związek jest powierzchowny i przejściowy.
Potem jej przejdzie i będzie tak jak dawniej Czym to się różni, tak naprawdę, od przeczytania romansu? Jest fantazja i jest fajnie. Jeśli nie opuści to głowy, to nie wydarzy się nic złego
M!ri napisał/a:Nie ma nic za darmo. Ten “pozytywny” wpływ na związek jest powierzchowny i przejściowy.
Potem jej przejdzie i będzie tak jak dawniej
Nie będzie.
Jeśli nie opuści to głowy, to nie wydarzy się nic złego
Jej uczucia do męża też są tylko w głowie. No chyba, że akceptuje życie u boku kogoś do kogo nic nie czuje.
Tylwyth Teg napisał/a:M!ri napisał/a:Nie ma nic za darmo. Ten “pozytywny” wpływ na związek jest powierzchowny i przejściowy.
Potem jej przejdzie i będzie tak jak dawniej
Nie będzie.
A jak będzie?
Tylwyth Teg napisał/a:Jeśli nie opuści to głowy, to nie wydarzy się nic złego
Jej uczucia do męża też są tylko w głowie. No chyba, że akceptuje życie u boku kogoś do kogo nic nie czuje.
No i po co wpędzać kobietę w jeszcze większe kompleksy? Bo sobie coś tam myśli? Głowa to wolna przestrzeń bez jurysdykcji osób trzecich, można sobie myśleć i wyobrażać, co się komu żywnie podoba. Dopóki tych myśli nie wprowadzimy w czyn, wszystko jest ok
M!ri napisał/a:Tylwyth Teg napisał/a:Potem jej przejdzie i będzie tak jak dawniej
Nie będzie.
A jak będzie?
Już to opisałam. Powtarzać się nie zamierzam.
M!ri napisał/a:Tylwyth Teg napisał/a:Jeśli nie opuści to głowy, to nie wydarzy się nic złego
Jej uczucia do męża też są tylko w głowie. No chyba, że akceptuje życie u boku kogoś do kogo nic nie czuje.
No i po co wpędzać kobietę w jeszcze większe kompleksy? Bo sobie coś tam myśli? Głowa to wolna przestrzeń bez jurysdykcji osób trzecich, można sobie myśleć i wyobrażać, co się komu żywnie podoba. Dopóki tych myśli nie wprowadzimy w czyn, wszystko jest ok
W kompleksy? Ja tylko ostrzegam przed konsekwencjami. Robi źle i sama wie, że robi źle.
Ty widocznie z tych którzy muszą przekonać się na własnej skórze.
Niestety wielu ludzi dalej wierzy że życie to gra o sumie zerowej i jak jest plus to zaraz musi przyjść minus. Tak samo za myślozbrodnię autorkę powinna spotkać sroga kara, najlepiej ukamieniowanie (publiczne).
Najbardziej mi się podobał fragment że za swoje niecne myśli (czyli byciem człowiekiem, istotą ułomną, ale jednocześnie podejmującą świadomą decyzję o wierności mężowi i nie rozpoczynaniu romansu) powinna przeprosić męża, najlepiej ostrym seksem No hit.
Przeczytajcie sobie może "Kup kochance męża kwiaty" Kasi Miller.
To jest tak: zauroczyłam się w innym mężczyźnie. Mąż widzi we mnie zmianę ale nie łączy tego z kimś trzecim, ufa mi. To wszystko sprawia oczywiście, że jest mi głupio, wstyd przed mężem, nie chcę krzywdzić go bo wiem, że ja czułabym się skrzywdzona. Tylko to nie jest tak, że ja sobie to kiedyś z nudów wymyśliłam i zrobiłam specjalnie. To się stało jakby poza mną, po prostu w jakimś momencie mnie siekło i tyle. Nie wiem dlaczego dopiero teraz skoro znałam go już wcześniej. On nic nie zrobił, żebym się zafiksowała na jego punkcie. To się stało.
Teraz mam problem, jak narkotyk trochę mnie to uzależnia od tego miłego uczucia kiedy mogę z nim porozmawiać i jest fajnie (zaznaczam, że nie dzieje się pomiędzy nami absolutnie nic poza zwykłą znajomość, nawet stoimy od siebie co najmniej 2 metry), z drugiej strony jest mi smutno kiedy nie mam możliwość go zobaczyć albo kiedy on jest jakiś oschły do mnie. Wiem ile mam lat, wiem, że to jest porąbane ale ciężko jest mi pstryknąć palcami i to odwrócić. Z drugiej strony dzięki temu wszystkiemu ja też bardziej się staram o siebie, dbam itd. i tego nie chcę zaprzepaścić.
Czego chcę od tej znajomości? Chciałabym zwyczajnie mieć z nim bardzo fajny kontakt, taki niby przyjacielski. Żeby było miło. Tylko nie patrzeć wtedy na niego przez różowe okulary.
trajektorialosu napisał/a:
Czego chcę od tej znajomości? Chciałabym zwyczajnie mieć z nim bardzo fajny kontakt, taki niby przyjacielski. Żeby było miło. Tylko nie patrzeć wtedy na niego przez różowe okulary.Dobrze, że dodałaś to "niby". Czyli chcesz pchać temat do przodu. To ja zostawiam jednak bez komentarza. Faktycznie stąpasz po cienkim lodzie już. Gdybyś faktycznie chciała być w porządku wobec męża, nie marzyłabyś o "niby" przyjaźni z obiektem twoich fantazji.
Ale dlaczego uważasz, że chcę pchać do przodu? Co wg ciebie oznacza to "niby"?
Ojej bo Ty to odebrałaś w tą stronę. A mnie nie chodziło o to, że to ma być "niby"przyjaźć - czyli znajomość na bazie seksualnym. Napisałam "niby" bo jestem bardzo ostrożna do określania ludzi przyjaciółmi ale wiem, że inni dość mocno nadużywają tego terminu. Ja nie jestem skłonna nikogo w moim życiu nazwać przyjacielem. Mąż zawsze był jedynym bo przyjaciel to ktoś komu mogę powiedzieć wszystko i się tego nie obawiać. Nikomu innemu na świecie nie ufam i jestem na 100% pewna, że Marcinowi też nie mogłabym. Dlatego napisałam "niby".
Nie wiem czy napisałam to jasno.
Męża zdradzić nie zamierzam.
Zobacz, przeczytałaś "niby" i uznałaś, że chcę seksu z Marcinem a nie doczytałaś, że nie chcę na niego patrzeć przez różowe okulary. A to w jednym zdaniu było. Nie chcę patrzeć na niego przez różowe okulary bo nie chcę go idealizować bo sądzę, że teraz to robię nieświadomie nawet.
Ależ ja tego tak nie odebrałam, ani trochę, nie wciskaj mi w palce czegoś czego nie napisałam. Po prostu uważam, że żeby była przyjaźń, nawet taka "niby" przyjaźń, relacja koleżeńska, zwał jak zwał między kobietą a mężczyzną to musi być czystość myśli, nie tylko czystość czynu i słowa, a Twoje myśli już nie są czyste. Emocje, które wywołuje nie są czyste. Dlatego uważam, że stąpasz po bardzo kruchym lodzie i już emocjonalnie odpłynęłaś jednak. Pal licho, czy ty byś chciała z nim seks czy nie chciała. Nie ma mowy o przyjaźni/relacji/stosunkach koleżeńskich jeśli już nie ma czystości myśli. Ale to tylko moje zdanie. Baw się jak lubisz, tylko potem nie wracaj z wątkiem, że zdradziłaś emocjonalnie (choć według mnie już to się powoli dzieje) albo w ogóle z większą dramą. Ode mnie tyle.
No fajnie się zaczęła rozmowa ale jednak takie pisanie sprawia, że ludzie nie potrafią zrozumieć nawzajem własnych intencji.
Nie ma czystości myśli piszesz więc nie może być przyjaźni/koleżeństwa. Ok. Ale nie bierzesz pod uwagę, że ja chciałabym takiej relacji, z tą twoją czystością myśli niech będzie. Nie zależy mi na zdradzie męża i z pocałowaniem w rękę wzięłabym znajomość przyjacielską z Marcinem gdyby ktoś potrafił to tak ustawić. Nie mam na chwilę obecną większej władzy nad własnymi emocjami i uczuciami. Powtarzam: NIE CHCĘ krzywdzić męża i NIE CHCĘ być zauroczona innym facetem. Jest to kuszące bo daje endorfiny ale myśląc przytomnie tu jak tu siedzę to chętnie bym to oddała.
Nie wiem, może ktoś, ktokolwiek zrozumie to co piszę. Aczkolwiek wiem, że cudownie łatwo się ocenia innych jeśli się nie jest w danej sytuacji. Czego ja zawsze staram się unikać.
Jeszcze jedno. Nie chcę nikomu wciskać w palce rzeczy, których nie napisali. Jeśli źle coś zrozumiałam to przepraszam.
Nie chcę natomiast, żeby inni wciskali mi to czego ja chcę. Wiem, że obecnie jestem na jakimś rozdrożu z tym wszystkim ale na pewno nikt lepiej ode mnie nie wie jakie mam zamiary wobec męża. I tego bym chciała, żeby nikt mi nie wmawiał czego ja chcę a czego ja nie chcę. Bo rozumiem jeszcze zasugerować, żebym zastanowiła się nad czymś ale nie tak, żeby ktoś inny był teoretycznie bardziej zorientowany w moim związku, w moich uczuciach i moich pragnieniach.
Każdy romans zaczyna się od niechcenia. Nawet nie zauważysz gdy przerodzi się to w pełnowymiarowe chcenie.
Tylwyth Teg napisał/a:M!ri napisał/a:Nie będzie.
A jak będzie?
Już to opisałam. Powtarzać się nie zamierzam.
Tylwyth Teg napisał/a:M!ri napisał/a:Jej uczucia do męża też są tylko w głowie. No chyba, że akceptuje życie u boku kogoś do kogo nic nie czuje.
No i po co wpędzać kobietę w jeszcze większe kompleksy? Bo sobie coś tam myśli? Głowa to wolna przestrzeń bez jurysdykcji osób trzecich, można sobie myśleć i wyobrażać, co się komu żywnie podoba. Dopóki tych myśli nie wprowadzimy w czyn, wszystko jest ok
W kompleksy? Ja tylko ostrzegam przed konsekwencjami. Robi źle i sama wie, że robi źle.
Ty widocznie z tych którzy muszą przekonać się na własnej skórze.
Nie, ja z tych, które potrafią okiełznać emocje i użyć rozumu. Wiem, co mam w głowie i wiem, że fantazjowanie na jakikolwiek temat nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nie trzeba każdej myśli wprowadzać w czyn, serio Może pozostać w głowie na wieki i nic się nie dzieje z tego powodu.
Tylwyth Teg napisał/a:Nie, ja z tych, które potrafią okiełznać emocje i użyć rozumu. Wiem, co mam w głowie i wiem, że fantazjowanie na jakikolwiek temat nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nie trzeba każdej myśli wprowadzać w czyn, serio
Może pozostać w głowie na wieki i nic się nie dzieje z tego powodu.
To co napisałaś to prawda, sama tak mam, ale po ostatnich postach autorki trudno uwierzyć, że i ona potrafi okiełznać emocje i użyć rozumu. Ale może jestem zbyt surowa wobec niej.
Też mi się wydaje, że ona akurat może tego nie opanować. Byłam pełna nadziei dopóki nie wspomniała, że chce się z nim zaprzyjaźnić... Ewidentnie brakuje jej emocji w życiu i uniesień, przez przypadek znalazła swój haj, ale to raczej nie będzie tylko weekendowa impreza...
I ciiiiicho, nie przyznawaj się, bo wiesz ilu ludzi mamy do przepraszania?!
M!ri napisał/a:Ty widocznie z tych którzy muszą przekonać się na własnej skórze.
Nie, ja z tych, które potrafią okiełznać emocje i użyć rozumu. Wiem, co mam w głowie i wiem, że fantazjowanie na jakikolwiek temat nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nie trzeba każdej myśli wprowadzać w czyn, serio
Może pozostać w głowie na wieki i nic się nie dzieje z tego powodu.
Autorka jest ZAKOCHANA. To nie są jakieś niewinne fantazje o byciu przelecianą przez przystojnego nieznajomego czy nawet kilku.
To jest tak: zauroczyłam się w innym mężczyźnie. Mąż widzi we mnie zmianę ale nie łączy tego z kimś trzecim, ufa mi. To wszystko sprawia oczywiście, że jest mi głupio, wstyd przed mężem, nie chcę krzywdzić go bo wiem, że ja czułabym się skrzywdzona. Tylko to nie jest tak, że ja sobie to kiedyś z nudów wymyśliłam i zrobiłam specjalnie. .
Tego się trzymaj to pomocne myslenie ,coś tam daje niewiele wobec czasem intensywnego przypływu emocji i natrętnego rozmyslania bujania w obłokach, ale daje coś jak ostoję resztki rozumu
To się stało jakby poza mną, po prostu w jakimś momencie mnie siekło i tyle. Nie wiem dlaczego dopiero teraz skoro znałam go już wcześniej. On nic nie zrobił, żebym się zafiksowała na jego punkcie. To się stało.
W takim stanie w jakim jesteś tak się o tym zjawisku myśli że samo się stało,za jakiś czas zmienisz zdanie jeżeli potrafisz być uważna i wnikliwa pomalutku dostrzeżesz łańcuszek przyczynowo skutkowy i siebie swoje cechy stany to jak sterujesz uczuciami i myśleniem na razie to chaos i czarna magia
Teraz mam problem, jak narkotyk trochę mnie to uzależnia od tego miłego uczucia kiedy mogę z nim porozmawiać i jest fajnie (zaznaczam, że nie dzieje się pomiędzy nami absolutnie nic poza zwykłą znajomość, nawet stoimy od siebie co najmniej 2 metry), z drugiej strony jest mi smutno kiedy nie mam możliwość go zobaczyć albo kiedy on jest jakiś oschły do mnie. Wiem ile mam lat, wiem, że to jest porąbane ale ciężko jest mi pstryknąć palcami i to odwrócić. Z drugiej strony dzięki temu wszystkiemu ja też bardziej się staram o siebie, dbam itd. i tego nie chcę zaprzepaścić.
Czego chcę od tej znajomości? Chciałabym zwyczajnie mieć z nim bardzo fajny kontakt, taki niby przyjacielski. Żeby było miło. Tylko nie patrzeć wtedy na niego przez różowe okulary.
Porównanie do narkotyków jest dobre sam go używam często w kontekście zauroczenia,potem też romansu etc
Jest wiele adekwatnych analogi" chemicznych" występuje,wiem bo brałem nałogowo narkotyki i miewałem zauroczenia .Siłą woli i pod przymusem pod rozkazem się nie wytrzeźwieje jak się już zażyło drag i codziennie się to robi potrzeba to odstawić ale obsesyjne myślenie mija z opóźnieniem i nie samo z siebie.
Po uniesieniach masz zejścia tak będzie za jakiś czas bardziej wyraźnie i będziesz bardziej głodna wtedy może między Tobą a mężem na takim zejść się pogorszyć rośnie tolerancja i apetyt na dragi to nie tylko sama ciekawość i z nudów taka natura i właściwość uczuć typu zauroczenie.
Poczytaj wątki które Ci podlinkowałem działasz dość wzorcowo - wychodzi się z tego a te uczucia które masz to się zgadzam są powierzchowne nietrwałe ale jak na razie na tym etapie wydają się intensywne takie właśnie są nałogowe.
Tylwyth Teg napisał/a:M!ri napisał/a:Ty widocznie z tych którzy muszą przekonać się na własnej skórze.
Nie, ja z tych, które potrafią okiełznać emocje i użyć rozumu. Wiem, co mam w głowie i wiem, że fantazjowanie na jakikolwiek temat nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nie trzeba każdej myśli wprowadzać w czyn, serio
Może pozostać w głowie na wieki i nic się nie dzieje z tego powodu.
Autorka jest ZAKOCHANA. To nie są jakieś niewinne fantazje o byciu przelecianą przez przystojnego nieznajomego czy nawet kilku.
No tak, wiem, "zakochana", za dużo komedii romantycznych, zbyt bujna wyobraźnia i jest "zakochana" XD Mocno zauroczona bym powiedziała.
A Tobie się wydaje, że bezpieczne w głowie myśli to tylko niewinne, nic nie znaczące myśli? Nadal podtrzymuje moje stanowisko, że w głowie można sobie uroić wszystko i nic złego z tego nie musi wyniknąć jeśli w głowie pozostanie. Nawet "zakochanie".
No tak, wiem, "zakochana", za dużo komedii romantycznych, zbyt bujna wyobraźnia i jest "zakochana" XD Mocno zauroczona bym powiedziała.
A Tobie się wydaje, że bezpieczne w głowie myśli to tylko niewinne, nic nie znaczące myśli?Nadal podtrzymuje moje stanowisko, że w głowie można sobie uroić wszystko i nic złego z tego nie musi wyniknąć jeśli w głowie pozostanie. Nawet "zakochanie".
Możesz tak uważać.
Ja podtrzymuje swoje, że myśli nie wydarzają się bez wpływu na świat realny, chociażby powodując zmiany w biochemii mózgu. Teraz autorka dostaje takie wyrzuty dopaminy, że ją roznosi.
A że nie można być zakochanym w dwóch osobach jednocześnie jej mąż zostaje spuszczony w kiblu.
Tylwyth Teg napisał/a:No tak, wiem, "zakochana", za dużo komedii romantycznych, zbyt bujna wyobraźnia i jest "zakochana" XD Mocno zauroczona bym powiedziała.
A Tobie się wydaje, że bezpieczne w głowie myśli to tylko niewinne, nic nie znaczące myśli?Nadal podtrzymuje moje stanowisko, że w głowie można sobie uroić wszystko i nic złego z tego nie musi wyniknąć jeśli w głowie pozostanie. Nawet "zakochanie".
Możesz tak uważać.
Ja podtrzymuje swoje, że myśli nie wydarzają się bez wpływu na świat realny, chociażby powodując zmiany w biochemii mózgu. Teraz autorka dostaje takie wyrzuty dopaminy, że ją roznosi.
A że nie można być zakochanym w dwóch osobach jednocześnie jej mąż zostaje spuszczony w kiblu.
Oczywiście, że nie można być zakochanym w dwóch osobach jednocześnie, bo zakochanie to intensywny i krótki stan trwający od miesiąca do maksymalnie roku. W mężu ona już lata nie jest zakochana i jest to zupełnie normalne Zakochanie, a miłość, to dwa różne stany.
Drzazgę w czyimś oku dobrze widać, bełki w swoim nie widać wcale
To jest bardzo ciekawe dla mnie co piszecie. Nie znamy się. Napisaliśmy tutaj wszyscy kilka postów i nagle bam! wszyscy mnie znają lepiej niż rodzona matka, wszyscy lepiej ode mnie wiedzą czego ja chcę, o czym myślę, ba! nawet co się wydarzy w przyszłości Śmieszne to jest trochę.
No i te teksty "ja potrafię używać mózgu", "ja jestem rozsądna ale autorka nie". Strasznie łatwo dzisiaj przychodzi ludziom krytykowanie drugiego człowieka. W internecie to już w ogóle jest proste. Szkoda, że już na siebie nie jest tak łatwo spojrzeć i bez znieczulenia walnąć samemu sobie jacy jesteśmy.
Ja przynajmniej uczciwie postawiłam sprawę. Nie migam się od tego co się u mnie dzieje, nie zakłamuję rzeczywistości ale się też nie usprawiedliwiam.
Polecam jednak zamiast być tak totalnie bezkrytycznym wobec siebie a krytycznym wobec drugiego człowieka, żeby nieco odwrócić proporcje. Tylko się wam wydaje, że jesteście tacy krystalicznie czyści.
Rito już po "tonie" wypowiedzi naprawdę czuć intencje. Kiedy atakuję? Jakiś przykład poproszę. Obawiam się? Czego mogę się obawiać, bo chyba tutaj nie zrozumiałam o co może Tobie chodzić?
Myślę, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. No jeśli u 10 osób było tak to u 11 też tak będzie. Ja nie jestem tego zdania. Mylisz się kiedy uważasz, że ja to biorę personalnie. Mnie już mniej chodzi o moją sprawę a sposób w jaki traktujemy drugiego człowieka w dzisiejszych czasach. Przykre i smutne.
Dlaczego przyjaźń, czy choćby koleżeństwo nie jest możliwe pomiędzy dwojgiem osób jeśli jedno z nich jest zauroczone w drugim? Ja rozumiem, że to na takim etapie na jakim ja jestem może być trudne ale nie sądzę, żeby to było niemożliwe. Np. z moim byłym jestem w bardzo dobrych relacjach, mało tego, mój mąż mu pomagał w pewnym okresie i jakoś wszyscy żyjemy. Ja akurat biorę i to bardzo poważnie pod uwagę, że mnie ta miłostka przejdzie, przeminie i będę mogła z Marcinem normalnie rozmawiać i nie widzieć w nim nie wiadomo czego.
Rito już po "tonie" wypowiedzi naprawdę czuć intencje. Kiedy atakuję? Jakiś przykład poproszę. Obawiam się? Czego mogę się obawiać, bo chyba tutaj nie zrozumiałam o co może Tobie chodzić?
Proszę:
Drzazgę w czyimś oku dobrze widać, bełki w swoim nie widać wcale
![]()
To jest bardzo ciekawe dla mnie co piszecie. Nie znamy się.
Myślę, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka.
Fajnie, że znasz teorię o "jednym worku", szkoda, że sama do niego wrzucasz :
Napisaliśmy tutaj wszyscy kilka postów i nagle bam! wszyscy mnie znają lepiej niż rodzona matka, wszyscy lepiej ode mnie wiedzą czego ja chcę, o czym myślę, ba! nawet co się wydarzy w przyszłości
Śmieszne to jest trochę.
Jacy wszyscy? Gdzie wszyscy? Ty się czujesz atakowana przez wszystkich, to fakt, bo nie czytasz dokładnie i ze zrozumieniem tych postów.
No jeśli u 10 osób było tak to u 11 też tak będzie. Ja nie jestem tego zdania.
To się nazywa statystyka, taka dziedzina nauki, która bardzo dużo mówi o wielu zjawiskach i jest miarodajna. Jeśli coś wydarzy się 10x to prawdopodobieństwo wyjątku za 11 razem jest bardzo nikłe. Ty chcesz bazować na tym wyjątku własnie, uważając, że będziesz odstępstwem od reguły. Może tak, może nie, ale wszystkie znaki wskazują, że nie będziesz.
Mylisz się kiedy uważasz, że ja to biorę personalnie. Mnie już mniej chodzi o moją sprawę a sposób w jaki traktujemy drugiego człowieka w dzisiejszych czasach. Przykre i smutne.
Gdybyś nie traktowała tego personalnie, to nie byłoby tego postu o belce w oku i tym, że Ciebie przecież nikt nie zna. Nikt też Ciebie tutaj źle nie potraktował, każdy napisał co uważa i jakie przewiduje zakończenie. Jeśli to dla Ciebie jest złe traktowanie drugiego człowieka, to już Twój problem, ale nie oskarżaj o coś, co nie miało miejsca.
Dlaczego przyjaźń, czy choćby koleżeństwo nie jest możliwe pomiędzy dwojgiem osób jeśli jedno z nich jest zauroczone w drugim?
Ty tak na serio?! Bo to nie jest przyjaźń tylko dziwny układ. Kolega z pracy nie będzie się z Tobą przyjaźnił i chodził na niezobowiązujące kawki, bo mężczyźni nie przyjaźnią się z kobietami, chyba że czegoś od nich chcą. Skoro on ma żonę i udany związek, to możesz zapomnieć o "przyjaźni", a jeśli się skusi, to wiedz, że prędzej czy później wylądujecie w łóżku, bo Ty jako osoba zauroczona jesteś na straconej pozycji i Twoje emocje wezmą górę.
Ja rozumiem, że to na takim etapie na jakim ja jestem może być trudne ale nie sądzę, żeby to było niemożliwe. Np. z moim byłym jestem w bardzo dobrych relacjach, mało tego, mój mąż mu pomagał w pewnym okresie i jakoś wszyscy żyjemy. Ja akurat biorę i to bardzo poważnie pod uwagę, że mnie ta miłostka przejdzie, przeminie i będę mogła z Marcinem normalnie rozmawiać i nie widzieć w nim nie wiadomo czego.
No to już jest kuriozum... Bycie w super relacjach z ex i jeszcze pomoc męża...
O kurcze ale ty piszesz o moim ostatnim poście kiedy ja już też nie wytrzymałam po tych wszystkich dziwnych tekstach do mnie, często z jakimiś heheszkami, że niby jestem śmieszna i żałosna, to się da odczuć. Wiem, że nie trzeba nadstawić drugi policzek ale bez przesady, wy tego nie robicie to i ja nie muszę.
"To się nazywa statystyka, taka dziedzina nauki, która bardzo dużo mówi o wielu zjawiskach i jest miarodajna. " - albo ten tekst, takie pisanie jakby do dziecka, pokazywanie mi, że jestem głupia na tyle, że nie znam prostych zasad. To jest przecież celowe działanie. Rozumiem niską samoocenę i próbę wywindowania własnej w górę cudzym kosztem ale teraz trafiło na mnie i mam to gdzieś. Kiedyś wypowie się tutaj jakiś nastolatek z burzą hormonów (sama mam syna w wieku lat 12 więc widzę co się dzieje) i może sobie zrobić krzywdę jak będą jechać tu po nim jak po łysej kobyle. Szkoda, że nie patrzycie na emocje drugiego człowieka, nie zważacie uwagi na to w jaki sposób się do kogoś zwrócić, żeby niepotrzebnie nie robić mu przykrości.
Nie wiem o jakich kawkach ty piszesz bo ja o takowych nie wspominałam, można być też kolegą/koleżanką w pracy i spędzać czas śmiejąc się/żartując i ogólnie miło, w miłej atmosferze i o taki kontakt mi chodzi a nie o kawki po pracy w knajpkach albo nie wiadomo co już tam sobie wyobrażasz.
A dlaczego nie można być w dobrych relacjach z byłym chłopakiem? Ty tak na serio piszesz??? Jak się z kimś rozstajemy to już na noże musi być bo inaczej się nie da? Współczuję, ogromnie mi was żal skoro macie takie doświadczenia i tyle w was nienawiści, że nie widzicie innej możliwości niż rozstanie w złości. Ja z moim ex normalnie ze sobą rozmawiamy, rozstaliśmy się 20 lat temu i nie widzę potrzeby z nim walczyć o cokolwiek. Mój mąż to na szczęście normalny człowiek i rozumie, że zanim się z nim związałam miałam też życie i spotykałam się z innymi i pogodził się z tym Miał możliwość mu pomóc i to zrobił, i zupełnie nie rozumiem co jest w tym takiego kuriozalnego. Przecież my już od wielu lat nie jesteśmy razem
Nie no ubawiłam się teraz tym postem. Dziękuję
O co ty walczysz teraz tak naprawdę? Co chcesz udowodnić? Że panujesz nad sobą i instynktami? Ok. Ja życzę powodzenia. I czekam na powrót w dziale "rozstania/zdrady" bo tam zawsze lądujecie jak już się porzucacie a... życie swoje.
Czekaj, czekaj ale mnie tam nie spotkasz. Nie z moim własnym postem. Nawet nie wiem o jakim porzuceniu piszesz, o Marcinie czy o moim mężu? Marcin mnie nie porzuci bo nic między nami nie będzie a mąż w związku z tym nie będzie miał potrzeby mnie rzucać
R_ita2 napisał/a:O co ty walczysz teraz tak naprawdę? Co chcesz udowodnić? Że panujesz nad sobą i instynktami? Ok. Ja życzę powodzenia. I czekam na powrót w dziale "rozstania/zdrady" bo tam zawsze lądujecie jak już się porzucacie a... życie swoje.
Czekaj, czekaj ale mnie tam nie spotkasz. Nie z moim własnym postem. Nawet nie wiem o jakim porzuceniu piszesz, o Marcinie czy o moim mężu? Marcin mnie nie porzuci bo nic między nami nie będzie a mąż w związku z tym nie będzie miał potrzeby mnie rzucać
Dobra, to wróć na forum tutaj do tego wątku za pół roku i za rok i napisz nam jak bardzo się wszyscy myliliśmy