30lat i cały czas sam - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 3 422 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 27,410 ]

1 Ostatnio edytowany przez dupa_wołowa (2021-04-10 18:58:11)

Temat: 30lat i cały czas sam

Cześć smile Problem taki jak masa problemów wcześniej tutaj - powoli dobiegam 30stki, a nigdy nie miałem dziewczyny. Nie pocałowałem, nie trzymałem za rękę, itp. Mój największy sukces to jak będąc w wieku 14 lat koleżanka mnie w policzek pocałowała... Mam wyższe wykształcenie i dość dobrze płatną robotę. Uprawiam sport w miarę często. Standardowe warunki - 175cm, 75kg. Mam też jeden defekt - trochę odstające łopatki i ciężko cokolwiek z tym zrobić, a wygląd to jednak ważny jest. Dodatkowo nigdy nie byłem za bardzo towarzyski - gdyby nie sport/praca to nie miałbym wcale znajomych. Nigdy na żadnych imprezach nie byłem, z ludźmi nigdy nigdzie nie wychodziłem, nigdy nigdzie nie wyjeżdżałem (bo po co samemu, brak motywacji). Jak mam kontakt z ludźmi, to i tak zawsze jest tak, że o podtrzymanie tego kontaktu tylko mi zależy - więc zwykle wygląda to tak, że wszystkie kontakty się urywają po jakimś czasie (np. po skończeniu studiów, czy zmianie pracy). Kilka lat temu to jeszcze praktycznie z ludźmi nie gadałem wcale, chyba że musiałem. Teraz jest już znacznie lepiej. Nawet lepiej mi się z dziewczynami gada niż z facetami, jakoś czuję większe zaufanie do nich. Ale nadal trochę to szwankuje. A kto by tam chciał kogoś, kto ma problemy z rozmową, dodatkowo mam dość dziwne poczucie humoru. Nie zauważyłem, żeby kiedykolwiek jakaś dziewczyna dawała jakikolwiek znak, że mógłbym jej się podobać. Po prostu zawsze jestem jakimś tam kolegą ze szkoły/studiów/współlokatorem. Jeśli już jakaś się odezwała, to chodziło o pomoc z czymś/jakieś zadanie w pracy/na studiach. W sumie się już z tym pogodziłem, że do końca życia tak zostanie. Co nie zmienia faktu, że jednak jakaś tam jeszcze nadzieja się tli na zmianę tego stanu. Tylko że jak zwykle bywa nadzieja matką głupich. Zawsze miałem nadzieję, że np. jak pojawi się nowa współlokatorka, czy zmienię pracę, itp, to może coś ruszy. Tylko że nie. Zawsze jestem ten jedyny, który jest sam, wszyscy już kogoś mają, a ja nie. Nawet nie jestem pewny, czy potrafiłbym poznać, czy mi się jakaś dziewczyna podoba. Ofc były jakieś, ale nie wiem, czy mi się któraś podobała, czy po prostu to desperacja, żeby po prostu ktoś był... Dodatkowo nigdy nie zrobiłem prawka - a która dziewczyna by kogoś takiego chciała? Niby prosto zrobić, ale zawsze miałem mega opory przed tym, że nie dam rady. No i jak ofc można po poście wywnioskować - moja pewność i wiara w siebie jest na poziomie dna i metra mułu. Zresztą, może to i lepiej, że nigdy nikogo nie znalazłem, przynajmniej wstydu nikomu nie robię. Chyba trzeba się całkowicie z tym pogodzić i jakoś żyć^^ Nie każdemu widocznie jest przeznaczone życie z inną osobą. Nawet rodzina od dawna pogodziła się z tym, że jestem przegrany i nie męczą mnie pytaniami, kiedy kogoś znajdę. Wiem, że to moja wina, bo jestem jaki jestem, coś da się pewnie zmienić, ale wszystkiego niestety się nie da... Nie musicie odpisywać, w sumie chciałem to z siebie wyrzucić^^

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: 30lat i cały czas sam

Łopatki? Nie ma znaczenia.
Brak prawa jazdy? Nie ma znaczenia.

Spoko że masz jeszcze nadzieję, kobiet w takim wieku bez doświadczeń też jest mnóstwo - z biegiem lat coraz więcej, bo społeczeństwo (mam wrażenie) dziczeje i ludzie tracą umiejęności społeczene i chęć do starania się.

Zastnawiam się jak wyobrażasz sobie znalezienie kogoś, jeśli (sam piszesz) nie wychodzisz do ludzi, imprezy, wyjazdy nie, zabieganie o znajomych nie, a tak naprawdę to się już pogodziłeś, że nikogo nie będziesz miał.

To nie brzmi jak osoba, która szuka rozwiązania problemu, czy Ty chcesz zmienić stan czy pozostać w nim?

3

Odp: 30lat i cały czas sam

Autorze, zaprezentuj, mnie przynajmniej, to "dziwne  poczcie humoru".
Od czegoś przecież trzeba zacząć, by pójść dalej.

4 Ostatnio edytowany przez dupa_wołowa (2021-04-10 00:59:57)

Odp: 30lat i cały czas sam
Monoceros napisał/a:

Zastnawiam się jak wyobrażasz sobie znalezienie kogoś, jeśli (sam piszesz) nie wychodzisz do ludzi, imprezy, wyjazdy nie, zabieganie o znajomych nie, a tak naprawdę to się już pogodziłeś, że nikogo nie będziesz miał.

Dzięki za odpowiedź.

No akurat ja zabiegam o znajomych. Przez jakiś czas brak znajomych to nie był problem, ale jednak im starszy człowiek, to tym bardziej to doskwiera. Problemem jest raczej to, że to zabieganie nic nigdy nie dawało za bardzo i po jakimś czasie kontakt się urywał. Chociaż z tym jest coraz lepiej - może to źle zabrzmi, ale po prostu dochodzę do wniosku, że do któregoś tam momentu nie spotkałem widocznie żadnych ludzi, którzy by byli warci bycia moimi znajomym.

Z imprezami problem taki, że jak nie ma znajomych, to nie ma też imprez tongue Zwłaszcza, że ja nie jestem zbytnio rozrywkowy, zawsze wolałem siedzieć i patrzeć, do tego nie piję prawie wcale. No i zamiast imprez zawsze preferowałem spędzać czas bardziej aktywnie (sport) albo jakieś planszówki.

Wyjazdy - samemu po prostu nie mam motywacji.

Ogólnie wydaje mi się, że u mnie to takie błędne koło: brak dziewczyny => zerowe poczucie własnej wartości => brak dziewczyny ^^

Co do pogodzenia się z tym - wyszedłem z założenia, że lepiej się pogodzić z tym, niż o tym myśleć cały czas i se w łeb strzelić (chociaż są dni, gdy mam wszystkiego serdecznie dość)^^ Zresztą - pogodzenie się z tym wcale nie znaczy, że już nie chcę mieć kogoś i nie staram się.

No i teraz pandemia dość mocno utrudnia życie (praca zdalna, wszystko pozamykane, itp.).

Excop napisał/a:

Autorze, zaprezentuj, mnie przynajmniej, to "dziwne  poczcie humoru".

Powiedzmy, że np. często żartuję z siebie w taki sposób, że ociera się to o obrażanie samego siebie. Dodatkowo zwykle jak coś myślę, to walę prosto z mostu.

5

Odp: 30lat i cały czas sam

Ogólnie wydaje mi się, że u mnie to takie błędne koło: brak dziewczyny => zerowe poczucie własnej wartości => brak dziewczyny ^^

Jeśli lekiem na poczucie, że nie masz wartości, ma być jakaś dziewczyna... to współczuję dziewczynie. Uzależnianie swojego poczucia, że jestem człowiekiem wartym miłości, czasu, rozmowy, od tego, czy jest ze mną jakaś osoba skazuje Cię z góry na porażkę, bo ludzie odchodzą, zmieniają się, rozstają, kłócą, ba, nawet zdradzają i robią sobie różne świństwa. Ale to nie świadczy o Tobie tylko o nich, nie?
Zresztą, sam twierdzisz, że nie umiesz ocenić, czy się komuś podobasz... to tym bardziej strzał w stopę i sabotaż?

A ja i tak uważam, że to mydlenie oczu, i nie chodzi o jakiś wstyd, że nie miałeś dziewczyny, tylko poczucie samotności, alienacji, niedopasowania... ale dopóki jako rozwiązanie widzisz takie, że zakochanie się w tobie jakiejś dziewczyny cię uzdrowi, to będziesz wciąż tym samym człowiekiem z takim samym poczuciem własnej wartości, ale w związku.

6 Ostatnio edytowany przez dupa_wołowa (2021-04-10 02:14:59)

Odp: 30lat i cały czas sam
Monoceros napisał/a:

Jeśli lekiem na poczucie, że nie masz wartości, ma być jakaś dziewczyna... to współczuję dziewczynie.

Dzięki xD Raczej nie do końca o to chodzi. To że ludzie się zmieniają, odchodzą, przychodzą, to chyba normalne. Jakbym miał, a potem bym stracił - to normalne, zdarza się. Chodzi o to, że nigdy nie miałem dziewczyny, a wszyscy wokół jednak kiedyś już kogoś mieli. To serio mocno daje po poczuciu własnej wartości. Spotkania w rodzinie - wszyscy z kimś, ja zawsze sam. Ludzie w pracy - wszyscy kogoś mają. Mi już jest zwyczajnie głupio się w rodzinie u kogoś pokazać^^ Żeby nie było - nigdy nie miałem poczucia, że brak dziewczyny jest zły, że czyni mnie kimś gorszym. Tylko po prostu czuję się pusty w środku i zwyczajnie czuję, że nie pasuję nigdzie. A jak ludzie zaczynają rozmawiać na tematy związane z rodziną itp, to mam ochotę uciec.

Co do poczucia samotności - tu masz rację. Tylko że akurat bycie z kimś (a raczej brak tego) jest mocno właśnie powiązane z tym.

7 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-04-10 08:11:03)

Odp: 30lat i cały czas sam

Hej dupa_wołowa podpowiem ci pierwszy krok do zmiany: przestań obrażać samego siebie. Nawet nick wybrałeś obraźliwy, więc to co napisałeś dalej jest tylko potwierdzeniem. Domyślam się, że w przeszłości musiało Cię spotkać jakieś poniżanie. Może miałeś taką atmosferę w domu. Sam wiesz pewnie najlepiej skąd to się wzięło. Myślę, że to dziwne poczucie humoru z tego wynika. Sądzę, że to głos krytyka. Obrażasz sam siebie by nie zostać bardziej poniżonym przez kogoś. Źle traktujesz siebie i pokazujesz tym innym jak mogą Cię traktować. Zacznij od traktowania samego siebie z szacunkiem. To bez wątpienia może bardzo poprawić odbiór twojej osoby i wszelkie relacje.

I jeszcze jedno: jeśli czegoś odmawiamy sobie, to trudno nam dać to drugiej osobie.

8

Odp: 30lat i cały czas sam

Pierwsza droga do poprawy swojej sytuacji, to zaprzestanie samobiczowania..

9

Odp: 30lat i cały czas sam

No coś w tym jest, problem jest taki, że charakter ciężko zmienić i zajmie to lata...

10

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:
Monoceros napisał/a:

Jeśli lekiem na poczucie, że nie masz wartości, ma być jakaś dziewczyna... to współczuję dziewczynie.

Dzięki xD Raczej nie do końca o to chodzi. To że ludzie się zmieniają, odchodzą, przychodzą, to chyba normalne. Jakbym miał, a potem bym stracił - to normalne, zdarza się. Chodzi o to, że nigdy nie miałem dziewczyny, a wszyscy wokół jednak kiedyś już kogoś mieli. To serio mocno daje po poczuciu własnej wartości. Spotkania w rodzinie - wszyscy z kimś, ja zawsze sam. Ludzie w pracy - wszyscy kogoś mają. Mi już jest zwyczajnie głupio się w rodzinie u kogoś pokazać^^ Żeby nie było - nigdy nie miałem poczucia, że brak dziewczyny jest zły, że czyni mnie kimś gorszym. Tylko po prostu czuję się pusty w środku i zwyczajnie czuję, że nie pasuję nigdzie. A jak ludzie zaczynają rozmawiać na tematy związane z rodziną itp, to mam ochotę uciec.

Co do poczucia samotności - tu masz rację. Tylko że akurat bycie z kimś (a raczej brak tego) jest mocno właśnie powiązane z tym.

Twoje zrezygnowane podejście jest większym problemem niż to, czy pocałowałeś kiedyś kogoś czy nie. "Wszyscy wokół jednak kogoś mieli" - raz, że nie prawda, dwa, co to zmienia? Czy ktoś, kto raz zaliczył ma się czuć lepszy, bo "ktoś na niego spojrzał?" Albo czy człowiek, który nieświadomie wszedł w toksyczny związek, to ma się czuć lepiej, bo "już kogoś miał"? Albo ktoś, kto ma za sobą listę dziewczyn i żadnej prawdziwej głębokiej relacji, też ma czuć się lepszy, bo jednak miał się z kim pokazać na imprezie?

Mam poczucie, ale może się mylę, że tu chodzi o coś innego w środku niż fakt "mieć kogoś". Tylko o co - nie wiem, wiesz to Ty. I czy znalezienie dziewczyny (niezależnie jaka by była i na jak długo), coś by w Tobie zmieniło.

Co by zmieniło?


Tylko po prostu czuję się pusty w środku i zwyczajnie czuję, że nie pasuję nigdzie.

O, i tu zbliżasz się do sedna i gdzieś w tym jest człowiek, który coś przeżywa. To wymaga odwagi, napisać coś takiego. Czy na poczucie pustki w środku pomoże wejście w związek? Śmiem wątpić, bo można być w związku nadal czując pustkę wewnętrzną. Tą pustką można się zająć, pewnie nawet trzeba i warto.

11

Odp: 30lat i cały czas sam

dupa_wolowa - a ja Ciebie doskonale rozumiem, ale powiem Ci jedno - jako kobieta, która jeszcze kilka lat temu marzyła o wysokim, umięśnionym modelu z okładki...uwierz mi, wygląd nie jest najważniejszy. Na mojego eksnarzeczonego, gdy pierwszy raz go zobaczyłam (jakieś 2 lata temu) - nawet nie zawiesiłam oka dłużej niż na 2 sekundy. Gdy w ubiegłym roku zostaliśmy parą, ludzie nie dowierzali, że z nim jestem - wiem, wiem - brzmi to jakbym miała się za nie wiadomo kogo, ale tak było co tylko pokazuje, że naprawdę można kogos tak przyciągnąć innymi cechami niż tylko tymi zewnętrznymi, ale czasem sam czlowiek nie dopuszcza tego do siebie.

Zresztą, może to i lepiej, że nigdy nikogo nie znalazłem, przynajmniej wstydu nikomu nie robię. - nie obraź się, ale to chyba najgłupsze zdanie z Twojego posta. Wstydu nie robisz - ale czym? Zachowaniem? Mnie takie gadanie bardzo drażniło u mojego eks - "dobrze, ze ja tam z Tobą nie idę, bo jak ja bym przy Tobie wyglądał"...matko kieruj.

Druga sprawa - przede wszystkim nie zadreczaj się tym, że ktoś może coś powiedzieć na temat Twojego stanu matrymonialnego. Miałam kiedyś coś podobnego, teraz lata mi to koło...nosa.

Chociaż sama zaczynam tracić nadzieję, że jeszcze kiedys znajdę kogoś, kogo pokocham z wzajemnością, to innym zawsze doradzam nie tracić nadziei. Dziwne nie?

Wszyscy wokół mówią: idzie wiosna, idzie lato - na pewno kogoś poznasz. Jedyne co u mnie bedzie "na pewno", to powrot wspomnien i zal, ze pewne chwile minęły bezpowrotnie. Plusem nie bycia nigdy w związku jest to, że nie zasmakowało się tego i takie wspomnienia po głowie nie latają.

Mieszkasz w duzym miescie? Może jakies zajęcia sportowe? (oczywiscie o ile znajdziesz coś, co "funkcjonuje"...)

12

Odp: 30lat i cały czas sam
CCCatch napisał/a:

Druga sprawa - przede wszystkim nie zadreczaj się tym, że ktoś może coś powiedzieć na temat Twojego stanu matrymonialnego. Miałam kiedyś coś podobnego, teraz lata mi to koło...nosa.

No dlatego ja się pogodziłem z tym faktem, mam to gdzieś co ludzie mówią. Co nie znaczy, że zawsze się dobrze z tym czuję.

CCCatch napisał/a:

Mieszkasz w duzym miescie? Może jakies zajęcia sportowe? (oczywiscie o ile znajdziesz coś, co "funkcjonuje"...)

No jak pisałem wcześniej, sport to akurat uprawiam całe życie prawie tongue

Monoceros napisał/a:

Czy ktoś, kto raz zaliczył ma się czuć lepszy, bo "ktoś na niego spojrzał?" Albo czy człowiek, który nieświadomie wszedł w toksyczny związek, to ma się czuć lepiej, bo "już kogoś miał"? Albo ktoś, kto ma za sobą listę dziewczyn i żadnej prawdziwej głębokiej relacji, też ma czuć się lepszy, bo jednak miał się z kim pokazać na imprezie?

Ale wyżej napisałem, że wcale nie czuję się gorszy od innych z tego powodu, czy że inni są ode mnie lepsi. Równie dobrze mógłbym się uważać za lepszego od innych bo zarabiam więcej niż większość. Tylko że to by było trochę dziecinne nie? xD
I nie wiem jak odczytać tu słowo "zaliczył"^^ Bo jeśli myślisz, że chodzi mi o seks, to pudło.

Monoceros napisał/a:

O, i tu zbliżasz się do sedna i gdzieś w tym jest człowiek, który coś przeżywa. To wymaga odwagi, napisać coś takiego. Czy na poczucie pustki w środku pomoże wejście w związek? Śmiem wątpić, bo można być w związku nadal czując pustkę wewnętrzną. Tą pustką można się zająć, pewnie nawet trzeba i warto.

Może i nie pomoże. A może pomoże? Kto to wie. W każdym razie szybko się nie dowiem. Chyba trochę uważasz mnie za jakiegoś materialistę, który widzi, że inni mają coś czego on nie ma i też to chce. Ja wiem co czuję albo jak się z tym czuję (albo przynajmniej tak mi się wydaje). Całe życie jestem sam i chyba to wystarczająca ilość czasu, by mieć podejrzenie, że taki stan mi niezbyt pasuje. Czy może się okazać, że jednak się mylę i wcale nie chodzi mi o to, żeby znaleźć drugą połówkę? Jasne, jest taka możliwość. W każdym razie po x latach separacji od innych nagle się odkrywa, że jednak fajnie jest pogadać z kimś, pośmiać się, pomóc komuś, itp. Tylko że znajomi z pracy to nie to samo. A potem wracasz z pracy i znowu szara rzeczywistość wraca.

13

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:

No coś w tym jest, problem jest taki, że charakter ciężko zmienić i zajmie to lata...

Tak to zajmuje lata. Najlepiej zacząć jak najszybciej.

Możesz iść z tym do psychologa albo zacząć sam zmieniać.
Rozdziel ten krytyczny głos od twojego ja. To jest głos kogoś, kto Cię krytykował. Możesz zwizualozować sobie osobę i wymyślić ksywkę. Jak się zacznie odzywać, to powiedz, żeby wypierd****a ;-)

14

Odp: 30lat i cały czas sam
aniuu1 napisał/a:

Tak to zajmuje lata. Najlepiej zacząć jak najszybciej.

No wiem, np. rozmawianie z ludźmi mi mega kulało od samego początku (czyli od początku podstawówki), dopiero udało mi się to poprawić gdzieś od początku studiów, a potem z roku na rok było już lepiej, chociaż nadal jest sporo do poprawy. Teraz trza się wziąć za inne rzeczy. Najgorsze jest to, że wcześniej nie było problemu z tym samobiczowaniem, bo się nie odzywałem^^ A jak nauczyłem się częściej z ludźmi gadać, to pojawiły się te nowe problemy^^ Z pracą nad swoim charakterem/sposobem wypowiadania się jest też jeden problem - wymaga to jednak obecności innych osób, dzięki którym mogę pracować nad aspektami mojego charakteru xD A jak już znajdą się takie osoby, które mnie nie mają totalnie w d, to potem pojawia się dodatkowy stres, żeby jednak tych relacji nie zepsuć - i trza wybierać, czy gadać mało i minimalizować szansę, że coś palnę, czy być sobą, ale wtedy szansa, że coś palnę jest spora.

A do psychologa nie mam zamiaru nigdy iść, jakoś nie wierzę w to, że mi pomoże. Dla mnie to strata czasu (i kasy) by była. Chyba by mnie to już całkowicie mogło zdołować takie poczucie, że sam sobie nie mogę pomóc, a muszę korzystać z czyjejś pomocy.

15 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-04-10 21:03:54)

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:

A do psychologa nie mam zamiaru nigdy iść, jakoś nie wierzę w to, że mi pomoże. Dla mnie to strata czasu (i kasy) by była. Chyba by mnie to już całkowicie mogło zdołować takie poczucie, że sam sobie nie mogę pomóc, a muszę korzystać z czyjejś pomocy.

Byłem podobny do Ciebie w niektórych aspektach.
Psycholog mi bardzo pomógł i dziewczyna z tematu który założyłem.
Co do psychologa to tak jak ze wszystkim, są tacy którzy zdzierają hajs, a są tacy którzy realnie pomagają.
Ale trzeba mieć też dobre nastawienie. Ja dla dwóch poprzednich po prostu nie mówiłem całej prawdy o sobie, a dopiero szczerość z terapeutą (do której przekonała mnie wspomniana wyżej dziewczyna) pomogła w trafnej diagnozie i wyjściu z bagna.

Po pierwsze. Wyjdź z roli ofiary. Niepotrzebnie się biczujesz.
30 lat i nigdy nie miałeś dziewczyny? Łał no i co z tego? Jesteś zdrowy, masz wszystkie kończyny, nie jesteś psychiczny. Liczy się tu i teraz. Pracuj nad sobą i głowa do góry.
Zresztą to ma też plusy. Nie nabawiłeś się złych wzorców które Ci bardziej obyci ludzie w relacjach zazwyczaj mają. Znacznie łatwiej nabrać doświadczenia z kobietami (czyli nalać do pustego naczynia) niż leczyć się z toksycznych (naprawić popękane naczynie) relacji. To słowa mojego psychologa smile Tylko trzeba mieć dobre źródło wiedzy, a tego nie brakuje. Masz tutaj to forum i masę wartościowych kanałów na tubie (omijaj te z PUA).

16

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:

Najgorsze jest to, że wcześniej nie było problemu z tym samobiczowaniem, bo się nie odzywałem^^ .

Jakoś nie wierzę.. Tu chodzi o to co jest w Tobie, to co mówisz jest tego wyrazem.
Nie przykładasz za bardzo uwagi do tego jak się czujesz prawda?

Ja bym właśnie polecała terapię bo samemu może być trudno zmotywować się do robienia pewnych ćwiczeń oraz głos terapeuty przyswajasz jako wspierający głos wewnętrzny, do którego możesz się odwołać kiedy potrzebujesz zamiast pozwalać dojść do głosu krytykowi.
Na terapię można spojrzeć tak, że jest to inwestycja w siebie, w swoją przyszłość.

Widzę dziwne przekonanie, że wszyscy mają Cię w dupie. A może ludzie zaczynają tak Cię traktować jak sam im podpowiadasz swoim zachowaniem.
Gdyby ktoś mi mówił, że mam go w dupie, to pewnie zaczęłabym mieć i nie chciałoby mi się przebijać przez te przekonania. Może spróbowałabym raz i dała spokój

17

Odp: 30lat i cały czas sam

Przede wszystkim nie patrz na siebie i swoją wartość pod tym kątem, że nie miałeś partnerki..Bo to nie jest i nigdy nie będzie wyznacznik wartości człowieka smile

18 Ostatnio edytowany przez dupa_wołowa (2021-04-10 21:44:52)

Odp: 30lat i cały czas sam
aniuu1 napisał/a:

Widzę dziwne przekonanie, że wszyscy mają Cię w dupie. A może ludzie zaczynają tak Cię traktować jak sam im podpowiadasz swoim zachowaniem.

Heh może źle tamto zdanie napisałem^^ Fakt, miałem kiedyś takie przekonanie, zanim jeszcze zacząłem studiować. Po prostu miałem pecha do ludzi w szkole, którzy raczej widzieli we mnie nie kolegę, a osobę, której można dokopać. Zmiana środowiska pozwoliła mi to zostawić za sobą. Chodziło mi raczej, że teraz skoro mam normalnych ludzi w moim otoczeniu teraz (albo mówiąc brutalnie: brak w nim debili, którymi się okazało sporo ludzi, których miałem kiedyś pecha znać), to boję się to po prostu spieprzyć xD Ale to chyba normalne.

aniuu1 napisał/a:

Nie przykładasz za bardzo uwagi do tego jak się czujesz prawda?

Szczerze? Nie. Nie wiem, czy dobrze Cię rozumiem, ale często dla mnie ważniejsze było moje otoczenie niż ja sam. Jak inni się dobrze czuli, to na mnie to też to wpływ miało, nawet jeśli moim własnym kosztem.

A to, że nauczyłem się po sobie jechać i żartować z tego, to jak już tu było wspomniane - początkowo to była postawa obronna typu "zrobię z siebie debila, to dadzą mi spokój". No i tak mi zostało.

bagienni_k napisał/a:

Przede wszystkim nie patrz na siebie i swoją wartość pod tym kątem, że nie miałeś partnerki..Bo to nie jest i nigdy nie będzie wyznacznik wartości człowieka smile

Przecież N razy pisałem, że nie uważam się gorszy od innych z tego powodu. Co nie zmienia faktu, że jednak dobrze się z tym nie czuję.

19

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:

Teraz jest już znacznie lepiej. Nawet lepiej mi się z dziewczynami gada niż z facetami, jakoś czuję większe zaufanie do nich. Ale nadal trochę to szwankuje. A kto by tam chciał kogoś, kto ma problemy z rozmową, dodatkowo mam dość dziwne poczucie humoru. Nie zauważyłem, żeby kiedykolwiek jakaś dziewczyna dawała jakikolwiek znak, że mógłbym jej się podobać. Po prostu zawsze jestem jakimś tam kolegą ze szkoły/studiów/współlokatorem. Jeśli już jakaś się odezwała, to chodziło o pomoc z czymś/jakieś zadanie w pracy/na studiach. W sumie się już z tym pogodziłem, że do końca życia tak zostanie. Co nie zmienia faktu, że jednak jakaś tam jeszcze nadzieja się tli na zmianę tego stanu. Tylko że jak zwykle bywa nadzieja matką głupich. Zawsze miałem nadzieję, że np. jak pojawi się nowa współlokatorka, czy zmienię pracę, itp, to może coś ruszy. Tylko że nie. Zawsze jestem ten jedyny, który jest sam, wszyscy już kogoś mają, a ja nie. Nawet nie jestem pewny, czy potrafiłbym poznać, czy mi się jakaś dziewczyna podoba. Ofc były jakieś, ale nie wiem, czy mi się któraś podobała, czy po prostu to desperacja, żeby po prostu ktoś był... Dodatkowo nigdy nie zrobiłem prawka - a która dziewczyna by kogoś takiego chciała? Niby prosto zrobić, ale zawsze miałem mega opory przed tym, że nie dam rady. No i jak ofc można po poście wywnioskować - moja pewność i wiara w siebie jest na poziomie dna i metra mułu.

vs

dupa_wołowa napisał/a:

Ale wyżej napisałem, że wcale nie czuję się gorszy od innych z tego powodu, czy że inni są ode mnie lepsi.

dupa_wołowa napisał/a:

Przecież N razy pisałem, że nie uważam się gorszy od innych z tego powodu. Co nie zmienia faktu, że jednak dobrze się z tym nie czuję.

Albo to ja czegoś nie rozumiem, albo Ty sam sobie zaprzeczasz. W pierwszym poście wątku wyraźnie napisałeś, że to z powodu braku doświadczeń z kobietami plus braku prawa jazdy (intuicja mówi mi, że ta lista jest jednak znacznie dłuższa) Twoja pewność siebie jest na poziomie dna i metra mułu, potem jednak twierdzisz, że ten pierwszy deficyt nie stanowi dla Ciebie problemu, oczywiście w tym kontekście, a nie w ogóle. Nie wiem też jak inaczej ocenić stwierdzenie "nie czuję się gorszy od innych", jeśli równocześnie Twoja samoocena stoi na tak niskim poziomie, że to jakby wynika jedno z drugiego - przecież zwykła logika wskazuje, że skoro nie czujesz się wartościowy, to inni, nawet jeśli nie wszyscy, mają w Twoich oczach większą wartość.

Moim zdaniem coś Cię mocno blokuje, ale nie do końca potrafisz ocenić co. To co jest pewne, to że brakuje Ci bliskiej osoby, niemniej tutaj tkwi pewnego rodzaju pułapka, bo ŻADEN inny człowiek nie jest w stanie sprawić, że jak za dotknięciem magicznej różdżki Twój świat i Twoja pewność siebie wzrośnie do normalnego poziomu. Wiesz dlaczego? Bo wysoka samoocena i wiara we własne możliwości, to jest coś, co jest niezależne od innych ludzi. Mam nawet takie nieśmiałe przypuszczenie, że tę drugą osobę możesz obciążyć swoimi problemami do tego stopnia, że choć zupełnie niecelowo, to jednak stworzysz toksyczny związek.
Zauważymy przy tym, że gdzieś po drodze pojawiło się stwierdzenie "desperacja", która sama w sobie jest czynnikiem bardzo obciążającym relację.

Moja podszyta naprawdę dobrymi intencjami sugestia jest taka, że najpierw powinieneś zrobić porządek w swojej głowie, dopiero potem próbować wchodzić w jakiekolwiek związki.

20

Odp: 30lat i cały czas sam
Olinka napisał/a:

Albo to ja czegoś nie rozumiem, albo Ty sam sobie zaprzeczasz.

Heh, bo ciężko jest w sumie opisać słowami wszystko xD Więc może krótko: dla mnie to, że nie czuję się gorszy od innych wcale nie wyklucza tego, że w pewnych kwestiach nie mam wiary w siebie i pewności^^ Raczej nie chodzi mi o porównanie z innymi, tylko po prostu o ocenę siebie samego w konkretnej sytuacji. W ogóle słowo lepszy/gorszy jest złe tutaj, bo sugeruje od razu jakiś podział, a mi daleko do tego tongue Ja bardziej do tego podchodzę w taki sposób, że widzę że są inne bardziej pasujące opcje dla dziewczyn niż ja. Pewnie znowu masło maślane z tego wyszło, ale ciężko wszystko wytłumaczyć, co mi w głowie siedzi, więc czasem mogą wychodzić takie z pozoru zaprzeczenia^^

A co do mojej głowy - ja od dawna wiem, że tam jest bajzel straszny. Dlatego też mam jednak świadomość, że to, że nie mam nikogo, to może i lepiej, przynajmniej nikogo nie zranię.

A co do blokad - myślę, że wiem z czego to wynika, ale jak dobrze zauważyłaś, też nie piszę o wszystkim, bo nie widzę takiej potrzeby.

21

Odp: 30lat i cały czas sam

Mam podobnie, choć jednak jestem młodszy. Z tą różnicą, że mam prawo jazdy i lubię podróżować samemu (choć oczywiście wolałbym z kimś).

22

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:
Olinka napisał/a:

Albo to ja czegoś nie rozumiem, albo Ty sam sobie zaprzeczasz.

Heh, bo ciężko jest w sumie opisać słowami wszystko xD Więc może krótko: dla mnie to, że nie czuję się gorszy od innych wcale nie wyklucza tego, że w pewnych kwestiach nie mam wiary w siebie i pewności^^ Raczej nie chodzi mi o porównanie z innymi, tylko po prostu o ocenę siebie samego w konkretnej sytuacji. W ogóle słowo lepszy/gorszy jest złe tutaj, bo sugeruje od razu jakiś podział, a mi daleko do tego tongue Ja bardziej do tego podchodzę w taki sposób, że widzę że są inne bardziej pasujące opcje dla dziewczyn niż ja. Pewnie znowu masło maślane z tego wyszło, ale ciężko wszystko wytłumaczyć, co mi w głowie siedzi, więc czasem mogą wychodzić takie z pozoru zaprzeczenia^^

A co do mojej głowy - ja od dawna wiem, że tam jest bajzel straszny. Dlatego też mam jednak świadomość, że to, że nie mam nikogo, to może i lepiej, przynajmniej nikogo nie zranię.

A co do blokad - myślę, że wiem z czego to wynika, ale jak dobrze zauważyłaś, też nie piszę o wszystkim, bo nie widzę takiej potrzeby.

Strasznie kręcisz. Jesteś anonimowy, nikt Cię tu nie zna, nie ma powodu, żeby nie napisać o co tak naprawdę chodzi. Bo na razie to brzmi tak: jest strasznie źle, czuję się okropnie, ale nieee, nie powiem dlaczego, nie pogadam z psychologiem, tak naprawdę nie jest tak źle. Są inne lepsze opcje dla dziewczyn ale to nie znaczy, że ja siebie uważam za gorszą opcje, o nieeee, skądże.
What.

Człowieku. Czego tak właściwie byś chciał? Przepisu "jak w 10 kroków zdobyć dziewczynę"? Masz trzydzieści lat, wiesz już tyle o życiu, żeby mieć świadomość, że to tak nie działa. Nawet jeśli nie chcesz tego tu nazwać, to też musisz wiedzieć, że to, co masz w głowie to jest właśnie powód, dla którego czujesz pustkę, a tym bardziej dlaczego nie złapałeś konaktu z kimś na tyle, żeby stworzyć związek.  Coś Cię blokuje, z czymś sobie nie radzisz, coś robisz, co innych ludzi do Ciebie nie zbliża - nie wiem. No to co z tym zrobisz? Schowasz, czy z kimś pogadasz? Na razie trzymasz pokręcone zdania i postawę "wiem ale nie powiem" wokół siebie jak jakąś zbroję, żeby trzymać ludzi z daleka. Spoko, Twój wybór, tylko tak jakby... nie zbliży Cię do nikogo.

23

Odp: 30lat i cały czas sam

Anonimowość w necie jest względna^^ Dlatego nie warto pisać wszystkiego.

A co do reszty - pewnie macie rację... Chyba bez kontaktu z psychologiem się u mnie nie obędzie. Dzięki za pomoc smile

24

Odp: 30lat i cały czas sam

No masz w sumie dwie opcje: jęczeć po forach, albo ruszyć dupę i działać w kierunku realnej zmiany.
Wybrałeś opcję łatwiejszą.
I parafrazując Kutza: to nie problem, że jesteś w czarnej dupie; problem, że się w niej zaczynasz urządzać.

Psycholog to też iście na łatwiznę, bo zmiany samego siebie możesz dokonać tylko Ty sam. A łażeniem po 'specjalistach' dasz sobie iluzję, że coś robisz, nie robiąc nic.
Kup sobie jakąś książkę w stylu ''siła nawyku'' albo coś i ćwicz codziennie.
Na początek pozbądź się tej przegrywerskiej tonacji, bo się zrzygać można, czytając, słuchając na żywo tym bardziej.

Jak będziesz miał konkretny problem do rozwiązania i nie poradzisz - wtedy ew. idź do tego psychologa, ale nie wcześniej.
To Ty masz ogarnąć swoje zycie nie ktoś.

25

Odp: 30lat i cały czas sam

Za bardzo się skupiasz na tym co jest wg Ciebie nie tak zamiast na rozwiązaniu, przykład nie mam prawa jazdy to kolego idź i je zrób, to 2 miesiące roboty, nie masz expa z kobietami to idz na kurs tanca i na początku przełam barierę lekkiego kontaktu fizycznego, fizycznej obecności kobiety, naucz się ja prowadzić w tańcu to można przełożyć potem na życie, co do wyglądu, natura nam rozdaje geny losowo ale łopatki akurat można odpowiednimi ćwiczeniami poprawić, ważniejsze jest to żebyś siebie lubil i szanował bo zasada jest banalna, nie lubisz i nie szanujesz siebie to nie licz że kobieta czy ktokolwiek inny będzie.

26 Ostatnio edytowany przez dupa_wołowa (2021-04-11 16:21:16)

Odp: 30lat i cały czas sam
kamiloo86 napisał/a:

przełam barierę lekkiego kontaktu fizycznego, fizycznej obecności kobiety

Z kontaktem fizycznym może gorzej, prócz witania się^^ Ale nie mam trudności z przebywaniem wśród dziewczyn. Nawet często wolę dziewczyny, bo jakoś bardziej im ufam.

noben napisał/a:

Psycholog to też iście na łatwiznę, bo zmiany samego siebie możesz dokonać tylko Ty sam.

To, że głównie to ode mnie zależy, to wiem. Tylko że problem jest dość rozbudowany^^ Musiałbym całkowicie odciąć się od przeszłości i zmienić mój charakter, tak że z aktualnego mnie nic by nie zostało pewnie xD I serio sam od siebie próbuję różnych rzeczy, efekty są, część problemów zminimalizowałem przez x lat. Ale część nadal jest.

Tu raczej psycholog będzie potrzebny i tyle. Po prostu teraz się upewniłem tylko, że w głowie mam mega burdel. Nie chciałem na początku pisać o mojej psychice, bo wiedziałem, co z tego wyjdzie, a chciałem zobaczyć, co napiszecie jeśli pewne kwestie (oczywiste dla mnie) pominę. Ale i tak szybko przeszliśmy do psychy^^

Dzięki za pomoc. Chyba nie ma sensu już tego dalej ciągnąć.

27 Ostatnio edytowany przez blueangel (2021-04-13 15:57:28)

Odp: 30lat i cały czas sam

ostajace lopatki to zaden problem.
na imprezach nikogo wartosciowego chyba i tak nie poznasz.
brak prawka? to sie zapisz. jesli sie boisz, ze nie dasz rady to poprostu nikomu nie mow, poki nie zdasz wink najgorsza jest stagnacja i nierobienie nic.
co do dziewczyn: a zaprosiles choc jakas na randke? powiedziales jakis komplement? jak nie podrywasz to jak nie traktowac cie jako kolege

28 Ostatnio edytowany przez dupa_wołowa (2021-04-13 18:21:54)

Odp: 30lat i cały czas sam
blueangel napisał/a:

co do dziewczyn: a zaprosiles choc jakas na randke? powiedziales jakis komplement? jak nie podrywasz to jak nie traktowac cie jako kolege

Na randkę? Nigdy tongue Tu niestety mój charakter przejmuje kontrolę: bo pewnie i tak kogoś ma, bo zrobię z siebie tylko idiotę, bo jak nikogo nie ma to i tak nie mam nic do zaoferowania, itp. Ciężko się przestawić na inne myślenie. Zresztą, po co mam próbować, jak i tak byłoby to jednostronne zainteresowanie - po postach w tym temacie można łatwo wywnioskować, że raczej odrzucam ludzi od siebie niż przyciągam. I póki tego nie naprawię tego bajzlu w głowie, to za dużo się nie zmieni. Ogólnie mam dobre relacje z ludźmi (chociaż to może zaleta pandemii, że mnie na żywo za dużo nie widzą xD), bez znaczenia czy z kolegami, czy koleżankami. Ale żeby popchnąć jakąś relację dalej, to niezbyt widzę szanse. Jakbym widział jakiekolwiek oznaki zainteresowania od jakiejś dziewczyny, to też byłoby łatwiej. Alle z tym też ciężko^^

29 Ostatnio edytowany przez blueangel (2021-04-13 18:32:25)

Odp: 30lat i cały czas sam

przestan marudzic i sie uzalac tylko nastepnym razem poprostu sie z jakas umow. jasne, ze moze sie trafic zajeta czy cos  i ci przez to odmowi, ale w bycie facetem tego typu "kosze" sa juz zaprogramowane. moze na 10 jedna sie umowi. takie zycie. nie wiem, czego sie boisz? przeciez ani cie nie wysmieje, ani nie obgada, wrecz przeciwnie. nawet jesli da ci tego "kosza" to i tak bd to jej pochlebialo i sie pochwali kolezankom, ze jakis fajny facet chcial sie z nia umowic. jeszcze nigdy sie nie spotkalam, zeby to jakiejs kobiecie nie zaimponowalo i zeby jakos negatywnie mowila o jakiejkolwiek probie podrywu przez jakiekolwiek faceta, jaki by nie byl. to tak samo jak z tym prawkiem, jedyny blad to nie robic nic.

choc co do prawka mialam nawet takie samo nastawienie, co ty xD poprostu nic nikomu nie mowilam, poszlam sie zapisac i tyle, potem samo pojdzie

30

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:

A co do mojej głowy - ja od dawna wiem, że tam jest bajzel straszny. Dlatego też mam jednak świadomość, że to, że nie mam nikogo, to może i lepiej, przynajmniej nikogo nie zranię.

A co do blokad - myślę, że wiem z czego to wynika, ale jak dobrze zauważyłaś, też nie piszę o wszystkim, bo nie widzę takiej potrzeby.

Obawiam się, że nie ma innej opcji jak terapia, w trakcie której dogłębnie dokopiesz się do tego, co Cię blokuje, przepracujesz to, nauczysz radzić z ograniczeniami i ostatecznie pójdziesz do przodu. Oczywiście pod warunkiem, że jesteś gotowy się z tym wszystkim zmierzyć, bo może być trudno, a potem wykonać pracę nad sobą. Trzeba też uzbroić się w cierpliwość, bo jak każdy proces, tak i ten wymaga czasu.
Jasne, że można próbować samemu, ale ze specjalistą na pewno pójdzie sprawniej - on ma odpowiednią wiedzę, doświadczenie i narzędzia. Warto też poszukać kogoś, kto będzie budził Twoje zaufanie i będzie między Wami działać ta słynna chemia, dzięki której będziesz potrafił w pełni się otworzyć, a mówiąc nawet o bardzo trudnych sprawach czuł się komfortowo.

31

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:
blueangel napisał/a:

co do dziewczyn: a zaprosiles choc jakas na randke? powiedziales jakis komplement? jak nie podrywasz to jak nie traktowac cie jako kolege

Na randkę? Nigdy tongue Tu niestety mój charakter przejmuje kontrolę: bo pewnie i tak kogoś ma, bo zrobię z siebie tylko idiotę, bo jak nikogo nie ma to i tak nie mam nic do zaoferowania, itp. Ciężko się przestawić na inne myślenie. Zresztą, po co mam próbować, jak i tak byłoby to jednostronne zainteresowanie - po postach w tym temacie można łatwo wywnioskować, że raczej odrzucam ludzi od siebie niż przyciągam. I póki tego nie naprawię tego bajzlu w głowie, to za dużo się nie zmieni. Ogólnie mam dobre relacje z ludźmi (chociaż to może zaleta pandemii, że mnie na żywo za dużo nie widzą xD), bez znaczenia czy z kolegami, czy koleżankami. Ale żeby popchnąć jakąś relację dalej, to niezbyt widzę szanse. Jakbym widział jakiekolwiek oznaki zainteresowania od jakiejś dziewczyny, to też byłoby łatwiej. Alle z tym też ciężko^^

zaakceptuj fakt że w życiu nie ma kontroli, masz plany i się realizujesz a za 2 miesiące rak i Ciebie nie ma, masz poukładane życie finansowe a nagle jedna zła decyzja i masz długi, masz świetną robotę i szanujące Ciebie środowisko a od jutra nowego szefa który sprawia że Twoje życie zawodowe to piekło, plus nie zmieni się w Twoim życiu nic dopóki nie zmienisz dialogu wewnętrznego, ludzie emanują taką energią jaki dialog ze sobą prowadzą, zacznij działać bo bawienie się emotkami typu ^^ nie zmieni nic wink

32

Odp: 30lat i cały czas sam
kamiloo86 napisał/a:

(...) nie zmieni się w Twoim życiu nic dopóki nie zmienisz dialogu wewnętrznego, ludzie emanują taką energią jaki dialog ze sobą prowadzą

Bardzo trafnie napisane i bardzo się z tym zgadzam. Każdy człowiek roztacza wokół siebie pewnego rodzaju aurę, a ta zależna jest od tego, w jaki sposób sam o sobie myśli i jak sam ze sobą się czuje. Owszem, można tzw. wesołkowatością czy nadmierną krzykliwością usiłować zamaskować to, co naprawdę siedzi w nas w środku (widoczne relatywnie często u osób z zaniżonym poczuciem własnej wartości), ale - wbrew pozorom - to również szybko nas demaskuje. Jednym słowem trzeba zmienić sposób patrzenia na siebie, aby mieć realne podstawy, by liczyć, że ktoś inny zechce nas polubić, a potem pokochać. Trudno bowiem oczekiwać, że druga osoba obdarzy nas pozytywnymi uczuciami, jeśli sami siebie nimi nie darzymy, wyraźnie nie uznając się wystarczająco wartościowymi, by na nie zasługiwać.

33

Odp: 30lat i cały czas sam
Olinka napisał/a:
kamiloo86 napisał/a:

(...) nie zmieni się w Twoim życiu nic dopóki nie zmienisz dialogu wewnętrznego, ludzie emanują taką energią jaki dialog ze sobą prowadzą

Bardzo trafnie napisane i bardzo się z tym zgadzam. Każdy człowiek roztacza wokół siebie pewnego rodzaju aurę, a ta zależna jest od tego, w jaki sposób sam o sobie myśli i jak sam ze sobą się czuje. Owszem, można tzw. wesołkowatością czy nadmierną krzykliwością usiłować zamaskować to, co naprawdę siedzi w nas w środku (widoczne relatywnie często u osób z zaniżonym poczuciem własnej wartości), ale - wbrew pozorom - to również szybko nas demaskuje. Jednym słowem trzeba zmienić sposób patrzenia na siebie, aby mieć realne podstawy, by liczyć, że ktoś inny zechce nas polubić, a potem pokochać. Trudno bowiem oczekiwać, że druga osoba obdarzy nas pozytywnymi uczuciami, jeśli sami siebie nimi nie darzymy, wyraźnie nie uznając się wystarczająco wartościowymi, by na nie zasługiwać.

Dokładnie tak, choć czasem trudno to zaakceptować to jest całkiem logiczne. Jak możemy być kochani jak sami siebie nie kochamy. Życie rozdaje nam różne karty, nie zawsze możemy wygrać każdą partię, ale z absolutnie każdego rozdania można wyciągnąć cenną wiedzę a najważniejszy w tym wszystkim jest to żeby doceniać ten czas spędzony przy stole. Życie to nie tylko zwycięstwa, sukcesy i udane związki czy rywalizacja, to przede wszystkim piękna i niezwykła podróż, której radość sami sobie odbieramy. Jeżeli nawet przyjdzie komuś spędzić życie w samotności to wciąż może prowadzić piękne i udane życie. A już na pewno warto znaleźć czas żeby siebie polubić i praktykować w życiu wdzięczność.

34

Odp: 30lat i cały czas sam

Jeżeli nie wierzysz w siebie do takiego stopnia, że nawet zaprosić na randkę nie potrafisz, to jest naprawde źle. No, bo w kńcu co najgorszego może sie stać? Że kobieta powie "nie"? Jedna powie "nie", a inna może się zgodzić. Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Wiesz ile razy w życiu ja kosza dostałam? Trudno by bylo zliczyć. Zawsze dla kogos bedziesz za wysoki/ za niski/ zbyt wygadany/ za cichy/ atrakcyjny/ nieatrakcyjny. Takie jest zycie.

Ja zgadzam się z osobami, które sugeruja Ci terapię, bo dzięki niej możesz dużo dowiedziec sie o źródlach swoich problemów.

35

Odp: 30lat i cały czas sam
Beyondblackie napisał/a:

Jeżeli nie wierzysz w siebie do takiego stopnia, że nawet zaprosić na randkę nie potrafisz, to jest naprawde źle. No, bo w kńcu co najgorszego może sie stać? Że kobieta powie "nie"? Jedna powie "nie", a inna może się zgodzić. Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Wiesz ile razy w życiu ja kosza dostałam? Trudno by bylo zliczyć. Zawsze dla kogos bedziesz za wysoki/ za niski/ zbyt wygadany/ za cichy/ atrakcyjny/ nieatrakcyjny. Takie jest zycie.

.

Prawda. Ja w życiu  też bardzo dużo koszy zebrałam, właściwie od wszystkich mężczyzn, z którymi chciałabym poznać się bliżej.
Byłam tylko w jednym związku, ale tam musiałam się bardzo starać, kupowac prezenty, znosić poniżanie i inne humory. Gdyby nie to, w życiu nie byłabym w związku.

Autorze, terapia byłaby dobra, ale znajdz sobie naprawde terapeutę z polecenia, nie przypadkowego, przepracuj przeszłość, ale uważaj, by nie zamieniło sie to w ciągłe grzebanie w przeszłości i użalanie się nad sobą- jak mi było źle, jaki byłem biedny, bo to strata czasu.
Tu dobrze Ci piszą, jak nie będziesz wierzyć w siebie, to nic ci się nie uda. Wiem po sobie , na przykład uważam, ze jestem niewarta miłości i będę sama - efekt taki, że jestem niewarta miłości i jestem sama.
Jesteś bardzo młody, głowa do góry.

36 Ostatnio edytowany przez kamiloo86 (2021-04-17 23:11:40)

Odp: 30lat i cały czas sam

fajnie że Panie też się dzielą swoim doświadczeniem, panuje fałszywe przekonanie że kobietom się nie odmawia, jak widać spotyka to każdego , ale żyje się dalej

37

Odp: 30lat i cały czas sam
kamiloo86 napisał/a:

fajnie że Panie też się dzielą swoim doświadczeniem, panuje fałszywe przekonanie że kobietom się nie odmawia, jak widać spotyka to każdego , ale żyje się dalej

Mit, że kobiety maja latwiej i nikt ich nie odrzuca, bierze się pewnie z tego, że są raczej mniej bezpośrednie i raczej nie zapraszaja same z siebie na randkę. Ale mimo wszystko, jak taka dziewczyna stoi gdzieś na imprezie i żaden facet się nią nie interesuje, to też jest w końcu kosz, tylko mniej oczywisty.

38 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-04-18 14:38:07)

Odp: 30lat i cały czas sam

Oj tak, akurat Panie zdają się mieć ogromny problem z tym, że ktoś może je odrzucić. Nawet, kiedy nie dochodzi do żadnego kontaktu nie mówiąc już o trwaniu znajomości, to jeśli kobiecie się odmówi, to staje się to największą tragedią albo obelgą dla jej dumy. Potem się biorą takie krzwye akcje z odgrywaniem się za odrzucone uczucia..Nie mówię tego z czystej złośliwośći, ale po prostu takie są fakty: kobieta nie jest w stanie często znieść odrzucenia.

39

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Oj tak, akurat Panie zdają się mieć ogromny problem z tym, że ktoś może je odrzucić. Nawet, kiedy nie dochodzi do żadnego kontaktu nie mówiąc już o trwaniu znajomości, to jeśli kobiecie się odmówi, to staje się to największą tragedią albo obelgą dla jej dumy Potem się biorą takie krzwye akcje z odgrywaniem się za odrzucone uczucia..Nie mówię tego z czystej złośliwośći, ale po prostu takie są fakty: kobieta nie jest w stanie często znieść odrzucenia.

Aż się uśmiechnęłam wink.
Dla każdego człowieka odrzucenie jest trudnym doświadczeniem, choć oczywiście po pierwsze zależy z czyjej strony go doświadczamy - im bliższa i ważniejsza dla nas osoba, tym trudniejsze, a po drugie od siły własnego charakteru i wcześniejszych doświadczeń, bo każde kolejne może nas w pewien sposób osłabiać. Mimo wszystko stwierdzenie, że dla pań staje się to największą tragedią albo obelgą dla jej dumy jest mocno przesadzone i to nie tylko dlatego, że zabrzmiało jak generalizacja.

40

Odp: 30lat i cały czas sam

Tak, a facet jest w stanie - czego dowodem są te niezliczone wątki z chłoptasiowatymi żalami przepełniające internet... Dla każdego odrzucenie jest bolesne i dzielenie tego na płcie jest bez sensu.

41 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-04-18 15:54:25)

Odp: 30lat i cały czas sam

Odrzucenie powinno niejako się traktować jako zwyczajne ryzyko wpisane w życie. Co innego, jak nie wychodzi po iluś tam próbach i dobre kilkadziesiąt albo i więcej osób daje komuś kosza. Natomiast rozpaczanie, że ktoś się nami nie zainteresował, bo akurat nie ma na to ochoty albo wybrał kogoś innego, jest zastanawiające. Zresztą mówimy tu o zawieraniu znajomości, gdzie tak naprawdę jeszcze człowieka się nie zna a już czuje się foch, że on się nami nie zainteresował. Tak, jakby zawsze i wszędzie należało zwracać uwage na możliwość zawarcia znajomości.
Poza tym, ludzie którzy mają pretensję, żę nikt ich nie chce poznać czy się związać zazwyczaj nie potrafią dostrzec, że może jednak nie postępują tak doskonale, jak im się wydaje..

42

Odp: 30lat i cały czas sam

to wszystko pewnie kwestia perspektywy, jak ktoś zagadywał, okazywał zainteresowania, pytał o samopoczucie a potem nagle znika, to może być pewnie potraktowane jako odrzucenie, skomplikowane to wszystko, dodatkowo teraz więcej facetów pokazuje cechy dawniej stereotypowo przypisywane kobietom i odwrotnie, świat się zmienia, kobiety bardziej w siebie wierzą i walczą o swoje a cześć facetów odwrotnie, uznało że już nie musi twardo walczyć o siebie, plus często brak ojca w domu,

43

Odp: 30lat i cały czas sam

To zależy.

Jako osoba bezpośrednia, zawsze sama zapraszałam, więc jak ktoś sie wykręcil, to bylo oczywiste, że mu się nie podobam. Pogodzilam się z takim kursem rzeczywistości, bo  zawsze uwazalam, że kto nie próbuje, nie osiąga. I mialam rację. Na 10 facetów, którzy mnie kręcili, 3 mi odmawialo, z resztą szlam na randki, a 2 zostawalo jako konkretne opcje.

Ale wiele kobiet nie ma takiej osobowości. Głupio im zagadywac, wstydzą sie i sam fakt, ze nikt ich nigdzie nie zaprasza odczuwaja jako odrzucenie.

44

Odp: 30lat i cały czas sam

Właśnie, czym w ogóle jest odrzucenie? Jeśli ma tym być jedynie odmowa towarzystwa czy zaproszenia na spotkanie lub nawet nawiązanie bliższej znajomości, to co druga osoba musiałaby dalej odgrywać się za takie traktowanie. A tymczasem wystarczy pogodzić się z czyjąś decyzją i iść dalej.

45

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Odrzucenie powinno niejako się traktować jako zwyczajne ryzyko wpisane w życie.

Oczywiście, zastanawiam się jedynie skąd u Ciebie przekonanie, że dla kobiet to "największa tragedia i obelga na honorze".

Jeśli miałabym wypowiedzieć się za siebie, to zawsze wychodziłam z założenia, że nie mogę podobać się wszystkim, a tym bardziej nie każdy będzie na tyle mną zainteresowany, aby chcieć stworzyć ze mną związek i to z bardzo różnych powodów. To z kolei samo z siebie determinuje podejście, że czyjś brak podjęcia inicjatywy czy odpowiedzi na moje zainteresowanie w żaden sposób nie może przekładać się na moje poczucie własnej wartości.
Być może miałam szczęście, a być może właśnie z uwagi na podejście do tematu nigdy nie doświadczyłam bolesnego odrzucenia, zaś jedyne, które dziś mogłoby mnie dotknąć, to cios zadany ze strony najbliższych osób, czyli tych, które są w moim życiu mocno obecne - męża, syna, mojej mamy, najbliższych przyjaciół.

46 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-04-18 16:35:59)

Odp: 30lat i cały czas sam

Może część osób wbija sobie do głów, że skoro to kobieta wybiera a facet się stara, to przeważnie faceci dostają kosza, bo kobieta wybiera najlepszy "towar" dla siebie, podczas gdy facet powinien zadowolić się każdą napotkaną osobą. Tymaczasem chodzi o to, że nie zawsze każy musi być nastawiony na zawieranie znajomości czy akurat dana sytuacja wyklucza chęć do podrywania czy zagadywania innych osób w wiadomych celach.
Dla mnie było oczywiste, żę nie każdemu mogę się podobać smile Odrzucenie, rozumiane jako rzeczywista krzywda, kojarzy mi się raczej z bolesnym rozstaniem lub skrzywdzeniem a nie ze zwyczajną odmowa towarzystwa czy okazji do spotkania smile Ponadto, przejmowanie sie każdym słowem czy wypowiedzią na temat szansy zawarcia znajomości, jest zwyczajnym brakiem dystansu do siebie.

47

Odp: 30lat i cały czas sam

bagienni_k - kobiety jakie opisujesz to ja znałam dziesięć lat temu lub więcej. Jak kolega nie zaprosił do tańca na szkolnej imprezei - to była potwarz! Obelga! Dyshonor dla świerszcza...! smile
Każde "odgrywanie się" czy mszczenie uważam za przejaw zwyczajnej niedojrzałości. Lub poczucia, że jest się tak wspaniałym pępkiem świata, że odrzucenie czy brak zainteresowania to jakiś wyjątek. Przecież to oczywiste, że nie każdy człowiek chce z nami rozmawiać, poznać, iść na kawę, tym bardziej tworzyć związek. Zwyczajnie - życie. Też i my nie mamy ochoty z każdym się poznawać.

48

Odp: 30lat i cały czas sam

Dyshonor dla świerszcza big_smile dobre smile

Może i większość zachowuje się rozsądnie, tylko źle się czasami odczytuje czyjeś intencje. Natomiast takie rzadkie przypadki "obrazy majestatu" wzbudzać mogą jedynie politowanie smile

49

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:
blueangel napisał/a:

co do dziewczyn: a zaprosiles choc jakas na randke? powiedziales jakis komplement? jak nie podrywasz to jak nie traktowac cie jako kolege

Na randkę? Nigdy tongue Tu niestety mój charakter przejmuje kontrolę: bo pewnie i tak kogoś ma, bo zrobię z siebie tylko idiotę, bo jak nikogo nie ma to i tak nie mam nic do zaoferowania, itp. Ciężko się przestawić na inne myślenie. Zresztą, po co mam próbować, jak i tak byłoby to jednostronne zainteresowanie - po postach w tym temacie można łatwo wywnioskować, że raczej odrzucam ludzi od siebie niż przyciągam. I póki tego nie naprawię tego bajzlu w głowie, to za dużo się nie zmieni. Ogólnie mam dobre relacje z ludźmi (chociaż to może zaleta pandemii, że mnie na żywo za dużo nie widzą xD), bez znaczenia czy z kolegami, czy koleżankami. Ale żeby popchnąć jakąś relację dalej, to niezbyt widzę szanse. Jakbym widział jakiekolwiek oznaki zainteresowania od jakiejś dziewczyny, to też byłoby łatwiej. Alle z tym też ciężko^^

I chyba o to chodzi, że po prostu coś w Tobie odpycha. Masz kogokolwiek zaufanego, kto by Ci szczerze powiedział co? Zgadywanie tutaj to byłoby jak wróżenie z fusów. Nie znamy Twojego tonu głosu, nie wiemy jakie masz poglądy, jak zwykle zaczynasz rozmowę.

50

Odp: 30lat i cały czas sam

'' Nawet lepiej mi się z dziewczynami gada niż z facetami, jakoś czuję większe zaufanie do nic'' nurtuje mnie jeszcze ten fragment, może on wskazywać na lepszy kontakt z matką lub ojcem, którego mogło w Twoim życiu nie być fizycznie lub emocjonalnie

51

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:

Cześć smile Problem taki jak masa problemów wcześniej tutaj - powoli dobiegam 30stki, a nigdy nie miałem dziewczyny. Nie pocałowałem, nie trzymałem za rękę, itp. Mój największy sukces to jak będąc w wieku 14 lat koleżanka mnie w policzek pocałowała... Mam wyższe wykształcenie i dość dobrze płatną robotę. Uprawiam sport w miarę często. Standardowe warunki - 175cm, 75kg. Mam też jeden defekt - trochę odstające łopatki i ciężko cokolwiek z tym zrobić, a wygląd to jednak ważny jest. Dodatkowo nigdy nie byłem za bardzo towarzyski - gdyby nie sport/praca to nie miałbym wcale znajomych. Nigdy na żadnych imprezach nie byłem, z ludźmi nigdy nigdzie nie wychodziłem, nigdy nigdzie nie wyjeżdżałem (bo po co samemu, brak motywacji). Jak mam kontakt z ludźmi, to i tak zawsze jest tak, że o podtrzymanie tego kontaktu tylko mi zależy - więc zwykle wygląda to tak, że wszystkie kontakty się urywają po jakimś czasie (np. po skończeniu studiów, czy zmianie pracy). Kilka lat temu to jeszcze praktycznie z ludźmi nie gadałem wcale, chyba że musiałem. Teraz jest już znacznie lepiej. Nawet lepiej mi się z dziewczynami gada niż z facetami, jakoś czuję większe zaufanie do nich. Ale nadal trochę to szwankuje. A kto by tam chciał kogoś, kto ma problemy z rozmową, dodatkowo mam dość dziwne poczucie humoru. Nie zauważyłem, żeby kiedykolwiek jakaś dziewczyna dawała jakikolwiek znak, że mógłbym jej się podobać. Po prostu zawsze jestem jakimś tam kolegą ze szkoły/studiów/współlokatorem. Jeśli już jakaś się odezwała, to chodziło o pomoc z czymś/jakieś zadanie w pracy/na studiach. W sumie się już z tym pogodziłem, że do końca życia tak zostanie. Co nie zmienia faktu, że jednak jakaś tam jeszcze nadzieja się tli na zmianę tego stanu. Tylko że jak zwykle bywa nadzieja matką głupich. Zawsze miałem nadzieję, że np. jak pojawi się nowa współlokatorka, czy zmienię pracę, itp, to może coś ruszy. Tylko że nie. Zawsze jestem ten jedyny, który jest sam, wszyscy już kogoś mają, a ja nie. Nawet nie jestem pewny, czy potrafiłbym poznać, czy mi się jakaś dziewczyna podoba. Ofc były jakieś, ale nie wiem, czy mi się któraś podobała, czy po prostu to desperacja, żeby po prostu ktoś był... Dodatkowo nigdy nie zrobiłem prawka - a która dziewczyna by kogoś takiego chciała? Niby prosto zrobić, ale zawsze miałem mega opory przed tym, że nie dam rady. No i jak ofc można po poście wywnioskować - moja pewność i wiara w siebie jest na poziomie dna i metra mułu. Zresztą, może to i lepiej, że nigdy nikogo nie znalazłem, przynajmniej wstydu nikomu nie robię. Chyba trzeba się całkowicie z tym pogodzić i jakoś żyć^^ Nie każdemu widocznie jest przeznaczone życie z inną osobą. Nawet rodzina od dawna pogodziła się z tym, że jestem przegrany i nie męczą mnie pytaniami, kiedy kogoś znajdę. Wiem, że to moja wina, bo jestem jaki jestem, coś da się pewnie zmienić, ale wszystkiego niestety się nie da... Nie musicie odpisywać, w sumie chciałem to z siebie wyrzucić^^

Weź się nie martw. Zawsze mówię, że na wszystko przychodzi odpowiedni czas. Ja nigdy nie byłam "klasycznie ładna". Tzn. wyglądem nie straszę - jeszcze nikt zawalu nie dostał na mój widok - ale jednak przy "klasycznie" ładnej lasce to zawsze lekki kompleks miałam. Jako dziecko i nastolatka zawsze byłam lekko  "puszysta". Nie czułam się atrakcyjna. Więc się uczyłam, nie chadzałam nigdzie z rówieśnikami.

A swoją "2. połówkę" znalazłam jak skończyłam 31 lat - przez Internet.

52

Odp: 30lat i cały czas sam

Nie martw się mam 31 lat i raczej nie zanosi się bym kogoś znalazła albo ktoś znalazł mnie i się zainteresował. Raczej wychodzę z założenia ze lepiej być samemu niż z kimś kto ci się nie podoba. W sumie nie szuka bo mam depresje, fobie społeczną i może coś jeszcze. Życzę ci szczęścia w poszukiwaniach dziewczyny.

53

Odp: 30lat i cały czas sam
Tifia napisał/a:

Nie martw się mam 31 lat i raczej nie zanosi się bym kogoś znalazła albo ktoś znalazł mnie i się zainteresował. Raczej wychodzę z założenia ze lepiej być samemu niż z kimś kto ci się nie podoba. W sumie nie szuka bo mam depresje, fobie społeczną i może coś jeszcze. Życzę ci szczęścia w poszukiwaniach dziewczyny.

I dla tego stosujesz filozofię "kwaśnych winogron"? Czekasz na księcia z bajki? Ja prawdopodobnie też mam depresję (na pewno miałem, prawdopodobnie tylko podleczyłem; na pełne wyleczenie nie mam ani wolnej kasy ani czasu ani warunków w pracy, muszę z tym poradzić sobie sam), ale mimo świadomości mojej kiepskiej sytuacji nie odpuściłem gdy pojawiło się światełko w tunelu. Właśnie chyba w necie najłatwiej komuś takiemu poznać drugą osobę, tylko nie na portalu randkowym. Udało mi się zainteresować sobą fajną kobietę; do brzydali nigdy nie należałem, ale zainteresowałem ją ZANIM jeszcze zobaczyła moje pierwsze zdjęcie. Ty też jak widać masz więcej odwagi tu niż w realu; wykorzystaj to więc i zacznij szukać w miejscach podobnych naturą do tego. Czasem różne rzeczy potrafią połączyć, nawet wspólny problem wink

54

Odp: 30lat i cały czas sam
Nowe_otwarcie napisał/a:

Udało mi się zainteresować sobą fajną kobietę; do brzydali nigdy nie należałem, ale zainteresowałem ją ZANIM jeszcze zobaczyła moje pierwsze zdjęcie.

Nie chce być złośliwy, naprawde. Ale 95% facetów twierdzi, że nie należy do brzydali smile Popatrz na ogłoszenia matrymonialne, co drugi ma w ogłoszeniu napisane, że jest przystojny i dobrze zarabiający. Czy taki facet musiałby szukać kobiety na portalach randkowych w necie? Naprawde, to nie jest złośliwość, bo ja tak samo kiedyś myślałem, że sie podobam, ale rzeczywistość jest brutalna. Gdybyś naprawde był atrakcyjny, to dziewczyny same ustawiałyby sie w kolejce. One same zagadywałyby, zaczepiały na fejsie, plotkowały z koleżankami na twój temat. Prawdopodobnie jestes jak wiekszość, zwykłym przeciętniakiem, którzy sa przez laski ignorowani. Am I right?

55

Odp: 30lat i cały czas sam

Ja tylko powiem, że depresji nie da się wyleczyć. Da się zaleczyć.
Trzeba nauczyć się z tym po prostu żyć.

56 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2021-09-08 13:07:50)

Odp: 30lat i cały czas sam
Britan napisał/a:

Ja tylko powiem, że depresji nie da się wyleczyć. Da się zaleczyć.
Trzeba nauczyć się z tym po prostu żyć.

Święte słowa. Dlatego podleczam i żyję smile

kurierGlovo napisał/a:

Nie chce być złośliwy, naprawde. Ale 95% facetów twierdzi, że nie należy do brzydali smile Popatrz na ogłoszenia matrymonialne, co drugi ma w ogłoszeniu napisane, że jest przystojny i dobrze zarabiający. Czy taki facet musiałby szukać kobiety na portalach randkowych w necie? Naprawde, to nie jest złośliwość, bo ja tak samo kiedyś myślałem, że sie podobam, ale rzeczywistość jest brutalna. Gdybyś naprawde był atrakcyjny, to dziewczyny same ustawiałyby sie w kolejce. One same zagadywałyby, zaczepiały na fejsie, plotkowały z koleżankami na twój temat. Prawdopodobnie jestes jak wiekszość, zwykłym przeciętniakiem, którzy sa przez laski ignorowani. Am I right?

Tak, jeśli w pracy nie ma żadnej kobiety, z którą by go ciągnęło do umówienia się, a (także w dużej mierze przez pracę) jego życie towarzyskie nie istnieje. Oczywiście nie wyglądam jak Mister Universum, ale z drugiej strony (zważywszy na kobiety, które ze mną były, które były mną w przeszłości zainteresowane, kobietę która została moją  - byłą już - zoną oraz kobietę, do której ostatnio zdołałem się zbliżyć) chyba jednak nie jest ze mną tak źle. Tym bardziej, że nikt nie daje mi na oko tylu lat ile mam (zazwyczaj minus 6 do minus 8 lat w stosunku do mojego rzeczywistego wieku; najbliżej był jeden gostek który zbliżył się w zgadywaniu na 5 lat; babki szacują mnie na właśnie na minus 6 do minus 8, jedna nawet popłynęła i dała mi 10 lat mniej niż mam). Ale cóż... trzeba dbać o siebie, bo zarobki (choć mam na pewno więcej niż kurier) istotnie nie są moją najmocniejszą stroną.

57 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-09-08 13:28:36)

Odp: 30lat i cały czas sam
Britan napisał/a:

Ja tylko powiem, że depresji nie da się wyleczyć. Da się zaleczyć.
Trzeba nauczyć się z tym po prostu żyć.

Nie znam się ale ciekawi mnie czemu tak twierdzisz? W internecie raczej widziałam informację, że depresję można wyleczyć. Słuchałam też pewnych materiałów na temat nerwicy gdzie była mowa, że są różne rodzaje depresji i np depresja związana z zaburzeniami lękowymi to nie to samo co depresja endogenna (ta jest cięższa jak zrozumiałam).

58

Odp: 30lat i cały czas sam

Może dam radę jako facet, na pewno nie jest wizualnie super, tys. na koncie niema, prawka brak.... też z kompleksami swojego czasu.

Dać na luz, być bezpośrednim, dobra prezencja (nie trzeba mieć dużo kasy, outlet, secondhand), stylistyka włosów lub body (u mnie broda smile dużo daje... wychodzić do ludzi (miejsca, które ci odpowiadają nic na siłę, tak żebyś sam się dobrze bawił) dla mnie to był zawsze mały pub/bar z klimatem, koncerty. Mam 170 cm waga od 50 kg do 75 kg (był krótki okres ćwiczeń) finansowo też różnie stałem, bez prawka to już leki teoretycznie mógłbym jedźcie, ale wiem, że prędzej czy później mogłoby się to źle skończy. Nie licząc że nie znalazłem miłości to była porażka, to jakoś na uwagę kobiet strasznie nie mogłem narzekać zawsze znalazła się chociaż jedna z którą był kontakt.

59

Odp: 30lat i cały czas sam

No i zniknął.
Ostatni post: 2021-04-13 17:17:57
Może jest w szczęśliwym związku?

60

Odp: 30lat i cały czas sam
cisza to ja napisał/a:

No i zniknął.
Ostatni post: 2021-04-13 17:17:57
Może jest w szczęśliwym związku?

To do mnie? Po prostu nie mam nic do dodania^^ A dyskusja poszła już jakiś czas temu w zupełnie inne rejony.

61

Odp: 30lat i cały czas sam

Przyczyną problemu z jakim zmaga się OP jest kilka.

Po 1 brakuje kobiet. W przedziale wiekowym 20-35 jest nadmiar mężczyzn. Gdyby ktoś starał się dopasować jedną dziewczynę do jednego faceta to zabrakłoby około 100 tysięcy dziewczyn. Kłopot tym większy, że 90% emigrantów stanowią faceci, którzy pogłębiają zły stosunek mężczyzn do kobiet. Do tego panie częściej od naszych rodaków wybierają za małżonka obcokrajowca. Nie oszukujmy się, w Europie Polacy nie są rozchwytywani. Polki za to najbardziej.

Po 2 doszło do konfliktu z naturą. Przyjęło się, że to facet wykonuje pierwszy ruch w stronę kobiety. Kiedyś faceci mogli poderwać pannę w gronie znajomych, na imprezie, uczelni, w pracy, czy w miejscu publicznym. Z uwagi na hermetyczne środowiska panowie musieli liczyć się z tym, że zbytnia śmiałość w postaci dużej ilości zaczepianych kobiet zamieni się w doklejenie im łatki podrywacza. W związku z tym faceci wybierali do 5 kobiet w jednym środowisku, a dziewczyny miały w ciągu roku najwyżej 20 zainteresowanych mężczyzn.

Nowe technologie stworzyły prawdziwy zamęt. Odtąd każdy może zaczepić dziewczynę w taki sposób, że nikt poza adresatem i nadawcą wiadomości nie będzie o tym wiedział. W związku z tym faceci zaczęli masowo wysyłać wiadomości do kobiet. W efekcie każda jedna panna ma przepełnioną skrzynkę.
Kobiece wymagania strzeliły w górę i zaczęły wybrzydzać.

Po 3 dziewczynom jest łatwiej stać się atrakcyjną. Makijaż sporo dodaje do wyglądu. Dostęp do dobrych kosmetyków i filmów instruktażowych spowodował, że na ulicach widzimy kobiety znacznie ładniejsze niż jeszcze 10 lat temu. Niestety ma to też swoją cenę. Boost w postaci makijażu daje złudne poczucie kobietom bycia atrakcyjniejszymi niż są naprawdę przez co zwiększają wymagania. Średnia z wyglądu panna się umaluje, wyładnieje i już na faceta równego sobie pod względem atrakcyjności w wersji bez makijażu, nie spojrzy.

Po 4 popularyzacja siłowni. Odkąd zapanował trend na bycie fit dziewczyny zaczęły wymagać od facetów dobrej sylwetki. Wiele pań tłumaczy, że skoro same ćwiczą, to chcą by ich partner też dobrze wyglądał. Niby jest to normalne podejście ALE ... przeciętna kobieta w pół roku może zrobić atrakcyjną sylwetkę, a facet nie. Dłużej zajmie facetowi zrobienie porządnej masy mięśniowej niż kobiecie zrzucenie kilku kg. Poza tym dziewczyny wystarczy, że ograniczą słodycze, fastfoody i bez specjalnej diety będą miały wyniki. A faceci? Mam w pracy kolegę, który trenuje na siłowni od 3 lat. Nie ma specjalnej diety. Na śniadanie je kanapki, na obiad zwykle schabowego, albo coś w tym stylu, na kolację chleb z twarogiem, albo jajecznicę. Jak widać typowy zwykły jadłospis. Jest szczupły widać, że ręce i ramiona ma wyrobione, ale ewidentnie brakuje mu masy mięśniowej. Wiecie co usłyszał od jednej dziewczyny? Że powinien zapisać się na siłownię, bo skoro ona ćwiczy to chce by jej facet też dobrze wyglądał. A facet 4 razy w tygodniu ćwiczy na siłowni.

Po 5 trudniej facetom się jest wybić. Teraz mnóstwo facetów ćwiczy na siłowni, regularnie odwiedza barbera, dba o zarost, fryzurę. Kupują ubrania i robią stylówki. Czy 10 lat temu faceci tak bardzo się starali? Nie. A mieli dziewczyny? Tak. Sami widzicie, wysokie wymagania kobiet spowodowały u mężczyzn wręcz przesadną formę dbania o siebie. Spotkałem się z opinią, że facet bez zarostu, ogolony na zero, jest niezadbany smile Czy to jest normalne? No nie.

Po 6 nagle wielu facetów zaczęło szukać ciekawych pasji. Nurkowanie, skakanie na bungee stało się obiektem zainteresowań wielu mężczyzn. Podobnie z tzw samorozwojem, nad którym nagle zaczęło się pochylać tysiące mężczyzn. I ja mam w to uwierzyć, że chociaż przez lata nie żywili specjalnych pasji, teraz nagle obudził się w nich duch hobby? Nie, to jest pozerstwo, by zainteresować kobiety.

Dodajmy, że najczęściej same panie nie mają specjalnych pasji. Obejrzą serial, poczytają harlekina, pójdą na siłownie, na rower lub pobiegać.


Podsumowując, dziewczyny mają dostęp do wielu adoratorów, przez co zwiększyły wymagania. Do tego power up w postaci makijażu dodatkowo podniósł mężczyznom poprzeczkę. Masowe poprawianie atrakcyjności przez facetów odniosły odwrotny efekt. Nawet regularne treningi, dobra dieta, przyjaźń z barberem i modne ciuchy nie dają żadnej gwarancji powodzenia. Skoro wielu dba o fryzurę, ćwiczy, zapuszcza zarost, to trudno się wybić i być kimś wyjątkowym.
Co z tego, że ktoś się modnie ubierze, jak takich facetów są tysiące?

62

Odp: 30lat i cały czas sam
Kremik napisał/a:

Przyczyną problemu z jakim zmaga się OP jest kilka.

Po 1 brakuje kobiet. W przedziale wiekowym 20-35 jest nadmiar mężczyzn. Gdyby ktoś starał się dopasować jedną dziewczynę do jednego faceta to zabrakłoby około 100 tysięcy dziewczyn. Kłopot tym większy, że 90% emigrantów stanowią faceci, którzy pogłębiają zły stosunek mężczyzn do kobiet. Do tego panie częściej od naszych rodaków wybierają za małżonka obcokrajowca. Nie oszukujmy się, w Europie Polacy nie są rozchwytywani. Polki za to najbardziej.

Po 2 doszło do konfliktu z naturą. Przyjęło się, że to facet wykonuje pierwszy ruch w stronę kobiety. Kiedyś faceci mogli poderwać pannę w gronie znajomych, na imprezie, uczelni, w pracy, czy w miejscu publicznym. Z uwagi na hermetyczne środowiska panowie musieli liczyć się z tym, że zbytnia śmiałość w postaci dużej ilości zaczepianych kobiet zamieni się w doklejenie im łatki podrywacza. W związku z tym faceci wybierali do 5 kobiet w jednym środowisku, a dziewczyny miały w ciągu roku najwyżej 20 zainteresowanych mężczyzn.

Nowe technologie stworzyły prawdziwy zamęt. Odtąd każdy może zaczepić dziewczynę w taki sposób, że nikt poza adresatem i nadawcą wiadomości nie będzie o tym wiedział. W związku z tym faceci zaczęli masowo wysyłać wiadomości do kobiet. W efekcie każda jedna panna ma przepełnioną skrzynkę.
Kobiece wymagania strzeliły w górę i zaczęły wybrzydzać.

Po 3 dziewczynom jest łatwiej stać się atrakcyjną. Makijaż sporo dodaje do wyglądu. Dostęp do dobrych kosmetyków i filmów instruktażowych spowodował, że na ulicach widzimy kobiety znacznie ładniejsze niż jeszcze 10 lat temu. Niestety ma to też swoją cenę. Boost w postaci makijażu daje złudne poczucie kobietom bycia atrakcyjniejszymi niż są naprawdę przez co zwiększają wymagania. Średnia z wyglądu panna się umaluje, wyładnieje i już na faceta równego sobie pod względem atrakcyjności w wersji bez makijażu, nie spojrzy.

Po 4 popularyzacja siłowni. Odkąd zapanował trend na bycie fit dziewczyny zaczęły wymagać od facetów dobrej sylwetki. Wiele pań tłumaczy, że skoro same ćwiczą, to chcą by ich partner też dobrze wyglądał. Niby jest to normalne podejście ALE ... przeciętna kobieta w pół roku może zrobić atrakcyjną sylwetkę, a facet nie. Dłużej zajmie facetowi zrobienie porządnej masy mięśniowej niż kobiecie zrzucenie kilku kg. Poza tym dziewczyny wystarczy, że ograniczą słodycze, fastfoody i bez specjalnej diety będą miały wyniki. A faceci? Mam w pracy kolegę, który trenuje na siłowni od 3 lat. Nie ma specjalnej diety. Na śniadanie je kanapki, na obiad zwykle schabowego, albo coś w tym stylu, na kolację chleb z twarogiem, albo jajecznicę. Jak widać typowy zwykły jadłospis. Jest szczupły widać, że ręce i ramiona ma wyrobione, ale ewidentnie brakuje mu masy mięśniowej. Wiecie co usłyszał od jednej dziewczyny? Że powinien zapisać się na siłownię, bo skoro ona ćwiczy to chce by jej facet też dobrze wyglądał. A facet 4 razy w tygodniu ćwiczy na siłowni.

Po 5 trudniej facetom się jest wybić. Teraz mnóstwo facetów ćwiczy na siłowni, regularnie odwiedza barbera, dba o zarost, fryzurę. Kupują ubrania i robią stylówki. Czy 10 lat temu faceci tak bardzo się starali? Nie. A mieli dziewczyny? Tak. Sami widzicie, wysokie wymagania kobiet spowodowały u mężczyzn wręcz przesadną formę dbania o siebie. Spotkałem się z opinią, że facet bez zarostu, ogolony na zero, jest niezadbany smile Czy to jest normalne? No nie.

Po 6 nagle wielu facetów zaczęło szukać ciekawych pasji. Nurkowanie, skakanie na bungee stało się obiektem zainteresowań wielu mężczyzn. Podobnie z tzw samorozwojem, nad którym nagle zaczęło się pochylać tysiące mężczyzn. I ja mam w to uwierzyć, że chociaż przez lata nie żywili specjalnych pasji, teraz nagle obudził się w nich duch hobby? Nie, to jest pozerstwo, by zainteresować kobiety.

Dodajmy, że najczęściej same panie nie mają specjalnych pasji. Obejrzą serial, poczytają harlekina, pójdą na siłownie, na rower lub pobiegać.


Podsumowując, dziewczyny mają dostęp do wielu adoratorów, przez co zwiększyły wymagania. Do tego power up w postaci makijażu dodatkowo podniósł mężczyznom poprzeczkę. Masowe poprawianie atrakcyjności przez facetów odniosły odwrotny efekt. Nawet regularne treningi, dobra dieta, przyjaźń z barberem i modne ciuchy nie dają żadnej gwarancji powodzenia. Skoro wielu dba o fryzurę, ćwiczy, zapuszcza zarost, to trudno się wybić i być kimś wyjątkowym.
Co z tego, że ktoś się modnie ubierze, jak takich facetów są tysiące?

Klap klap! Swietny post ktorym tak naprawde mozna zamknac wiekszosc tematow na tym forum.

Jedyne co autor moze zrobic to poprostu skupic sie na sobie, jesli to mu sie nie uda to nie ma innej drogi. Depresji w tym przypadku nie da sie wyleczyc bo autora nie boli to ze nie ma wlasnego Ferrari czy helikoptera tylko to ze nie ma najbardziej podstawowej osoby w swoim zyciu czyli partnerki. Jak cieszyc sie z innych rzeczy jak ta radoscia nie mozna podzielic sie z inna osoba? Jak czuc sie potrzebnym kiedy nie ma sie kim zaaopiekowac? Jak czuc sie atrakcyjnym jak jest sie na dole lancucha matrymonialnego? Problem jest taki jak pisze Kremik, polacy przegrywaja biologicznie i zalew europy przez ahmedow tylko bedzie to pogarszal. A polki wbrew pozorom nie sa wcale wymagajace, wystarczy nie miec PL w paszporcie i nagle nie musisz byc nikim by lataly za toba. Polscy faceci sa na drugim miejscu w Europie pod wzgledem liczby samobojstw ale spokojnie, powoli idziemy po pierwsze miejsce na swiecie i zadna polka po nas nie zaplacze.

63 Ostatnio edytowany przez Kremik (2021-12-06 14:58:48)

Odp: 30lat i cały czas sam

Drogi Realisto, widzę że nick zobowiązuje i masz racjonalne, realne podejście smile I słusznie. Do tematu dodam fragmenty wczorajszej rozmowy z koleżanką.
Panna liczy 24 lata. Ma za sobą 2 związki i 4 razy tyle przygodnich relacji. Chociaż zaznaczyła, że na tinderze na seks się nie umawia, przyznała (mamy ze sobą dobry kontakt), że już na 3-5 spotkaniu nie ma nic złego by pójść do łóżka z facetem nawet gdy nie widzi z nim szansy na związek. Po spytaniu o powody takiej decyzji, skoro celuje w związki, odparła że ma potrzeby. Najdłużej jej przerwa od seksu trwała podobno kilka miesięcy.

Dla porównania, ja 30 letni facet od 2 ponad lat nie uprawiałem seksu i nie byłem na randce. Koleżanka mi nie wierzy bo jej zdaniem trudno by 30letni mężczyzna tak długo wytrzymał bez seksu. To nie jest kwestia wytrzymania, tylko braku partnerki. Dziewczyny nie rozumieją sytuacji mniej atrakcyjnych z wyglądu facetów. Można być 5 czy 6 na 10 a i tak mieć mniejsze powodzenie od dziewczyny, która jest 4.

Kolejna sprawa. Kiedy zdradziłem koleżance, że jeszcze kilka lat temu nie miałem aż takich problemów z dziewczynami i to wina tindera itp portali, ona stwierdziła, że dobrze, że są takie portale bo dzięki temu kobiety mają wybór i mogą się umówić z kimś kto się podoba. Ręce mi opadły. Ona i pewnie sporo kobiet uważa, że wybrzydzanie im jest należne. Uderzająca jest hipokryzja z ich strony. Gdyby sytuacja była odwrotna i to kobiety wysyłały setki wiadomości do mężczyzn, a ci by jedynie robili selekcję, nie starając się w podtrzymaniu rozmowy to pewnie nie uważałyby, że wybór to rzecz dobra smile

Dla kobiet portale randkowe to łatwa przeprawa. Wejdą np na tindera i zawsze czekają na nie nowe pary i wiadomości od kolejnych facetów. Ich jedyną rolą jest odpisywanie. Nie muszą się starać, imponować, błyszczeć. To zadanie facetów. Też bym tak chciał, wejść na portal randkowy i bez wysiłku umawiać się na kolejne randki. Kiedyś gdy obowiązywały limity, dziewczyny wiedziały, że muszą się dobrze zaprezentować, być miłe, rozmowne, mieć poczucie humoru bo inaczej nawet mimo urody nie znajdą chłopaka. Teraz każda jedna ma setki facetów do wyboru. To zrobiło się chore, coś jak gra w rpg - musisz mieć wygląd, dobrą pracę, ciekawe życie, bo inaczej ... inni czekają.

64

Odp: 30lat i cały czas sam

@Kremik... czy samotny facet, który ma pracę, nie może wydać pieniędzy na swój wygląd?

Czy nie jest prawdą powiedzenie że

"Mężczyźni interesują się kobietą na podstawie tego co widzą... a kobiety interesują się mężczyzną na podstawie tego co słyszą".

Co sądzisz?

65

Odp: 30lat i cały czas sam

W jaki sposób ma przeznaczyć pieniądze? Zapisać się na siłownię? Bez odpowiedniej diety niczego się nie zbuduje. A dieta raz, że droga, dwa kto ma czas przygotować te posiłki. I nie mów dla chcącego nic trudnego. Większość mężczyzn po 50 nie odwiedziło nigdy siłowni, nie budowało masy mięśniowej, a dziewczyny mieli.

Odwiedzenie barbera, kupienie nowych ubrań to nazywasz wydaniem pieniędzy na swój wygląd? Tylko, że tak robią tysiące innych facetów, niby co nas w tym wyróżni?

I nie, nie wydaje się mi by kobiety leciały na to co facet powie. Młodsze pokolenie dziewczyn zostało inaczej wychowane i interesuje je tak samo to jak facet wygląda, jak to co ma do powiedzenia.

Posty [ 1 do 65 z 27,410 ]

Strony 1 2 3 422 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024