Samotność po rozwodzie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Samotność po rozwodzie

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 42 ]

Temat: Samotność po rozwodzie

Witam
Zbliżam się do 40stki. Na początku tego roku rozwiodłam się z mężem, byliśmy razem 12 lat. Nie żałuję, nie byliśmy dobrani - choć przykro mi nieraz, że nie byłam w stanie stworzyć swojemu nastoletniemu dziecku normalnego domu.
Po drodze zdążyłam zaliczyć jeszcze nierozsądny burzliwy związek z kimś kogo pokochałam, aczkolwiek z wiadomych powodów nie będziemy nigdy razem.
Podnoszę się po tych 2 trudnych sytuacjach i coraz częściej dopadają mnie koszmarne myśli, że nigdy już się z nikim nie zwiążę. Koniec. Kaplica. Czeka mnie samotna reszta życia.
Jednego dnia cieszę się z odzyskanego spokoju, ciszy w domu - ale takiej dobrej, bez napięcia spowodowanego konfliktem.
Innego znowu dnia cisza przewala się po mnie jak walec, dzwoni w uszach i rozrywa wnętrze.
Jak sobie radzić z tą samotnością? Ogromnie brakuje mi bliskiej osoby obok. Ex mąż zawsze był daleki, zdystansowany, zimny, kompletnie mną nie zainteresowany. Praktycznie zniknął z dnia na dzień. Ten drugi człowiek dał mi namiastkę, fatamorganę związku, ale zniknął równie szybko z mojego życia. Pozostała mi po nim pustka i żal niespełnienia, bo zaczęłam tworzyc sobie w głowie wizję wspólnej przyszłości.

Jak walczyć z tą pustką, ze smutkiem, aż mnie w środku ściska, jak widzę szczęśliwe pary. Tylko ja jakoś całe życie taka sierota, co to jej nikt nie chce. Chociaż w związkach zawsze się staram, i to bardzo - to jednak ostatecznie zawsze wszystko diabli biorą.

Jak sobie pomóc? Nie mam znajomych zbyt wielu, a ci co są mają swoje życie, rodziny. Próbowałam szczęścia na portalach randkowych ale większość facetów chce tam kobiety tylko do seksu, ciężko tam wyhaczyć kogoś normalnego.
Samotność mi doskwiera, szczególnie wieczorami gdy syn idzie spać a mnie pozostaje samotny wieczór przed TV.
Po rozwodzie życie utyka w martwym punkcie. Cieszę się, że już nie jestem z exem ale jednak nie chcę reszty życia spędzić w samotności...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Samotność po rozwodzie

Jak nie chcesz byc samotna to musisz dalej szukac. Samo nic sie nie zmieni. Odsiewac seks-zalotnikow i szukac.

3

Odp: Samotność po rozwodzie

Tak jak napisał foggy , odsiewaj , spotykaj się z kimś , kto chce czegoś więcej , czasem na fb są fajne grupy muzyczne i inne , zależy co kto lubi , net dziś daje duże możliwości .

Odp: Samotność po rozwodzie
foggy napisał/a:

Jak nie chcesz byc samotna to musisz dalej szukac. Samo nic sie nie zmieni. Odsiewac seks-zalotnikow i szukac.


     

Morfeusz1 napisał/a:

Tak jak napisał foggy , odsiewaj , spotykaj się z kimś , kto chce czegoś więcej , czasem na fb są fajne grupy muzyczne i inne , zależy co kto lubi , net dziś daje duże możliwości .


Czasami tracę nadzieję. Widzicie ten drugi facet o którym piszę powyżej wydawał się być bardzo zainteresowany, połączyły nas rozmowy na wspólne tematy, bliskość... miał zmienić życie, mieliśmy wszystko poukładać, a jednak nic z tego nie wyszło.
Ta historia rozmieniła mnie całkowicie na drobne. Wyssała ze mnie całą energię. Albo jestem za głupia na zabawy damsko-męskie, źle odczytuję intencje, jestem za ufna. Może za dużo daję? A może po prostu się do tego nie nadaję, nie do wszystkiego się człowiek nadaje. Ostatecznie doktoratu z fizyki kwantowej też mieć nie będę - choć ten fakt jakoś nie smuci mnie w takim stopniu jak ten, że przez tyle lat nie trafiłam na nikogo, kto by mnie kochał. Zwykle to jest jednostronne - ja kocham - a z drugiej strony biorca.
Coś ewidentnie robię źle. Ale co?

5 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-18 08:37:44)

Odp: Samotność po rozwodzie

Widzisz jeżeli dobrze zrozumiałam i weszłaś w romans po rozpadzie związku z myślą że On zostawi rodzinę to było mocno błędne założenie.
Co z Twoimi znajomymi, rodziną.? Nie możesz się spotykac solo?
Moje przyjaciółki się nie odsunęły, a mężów koleżanek  co się zanadto przysuwali utemperowalam , nie popsują mi znajomosci że swoimi kobietami.
Wiadomo to nie to samo co wyjścia parami, są też znajomi że strony męża, kontaktu z którymi mi brakuje ale takie są koszty rozstania.
Możesz, tez znaleźć sobie zajęcia gdzie będziesz spotykac więcej łudzi..

No i jak Panowie Ci piszą. Po prostu szukaj dalej.
z tego co pisałaś byłaś samotna w związku, poznałaś że możesz mieć wiecej, czuć się inaczej z mężczyzną . Tylko że to ani mąż ani ten drugi.
To chyba nie chodzi o to, że się za dużo daje, bo na tym to polega by dawać duzo. Ale też dużo oczekiwać. Czego?to już każda decyduje.

6 Ostatnio edytowany przez Liczi (2019-11-18 09:24:52)

Odp: Samotność po rozwodzie
Random Netwoman napisał/a:

Witam
Zbliżam się do 40stki. Na początku tego roku rozwiodłam się z mężem, byliśmy razem 12 lat. Nie żałuję, nie byliśmy dobrani - choć przykro mi nieraz, że nie byłam w stanie stworzyć swojemu nastoletniemu dziecku normalnego domu.
Po drodze zdążyłam zaliczyć jeszcze nierozsądny burzliwy związek z kimś kogo pokochałam, aczkolwiek z wiadomych powodów nie będziemy nigdy razem.

dopadają mnie koszmarne myśli, że nigdy już się z nikim nie zwiążę. Koniec. Kaplica. Czeka mnie samotna reszta życia.

...

Nie uważasz, że w kilka miesięcy tyle wydarzeń to sporo?

Wycisz się, pozwól zadziałać czasowi, bo trąca mi Twój temat desperacją.

7 Ostatnio edytowany przez Random Netwoman (2019-11-18 11:37:57)

Odp: Samotność po rozwodzie
Ela210 napisał/a:

Widzisz jeżeli dobrze zrozumiałam i weszłaś w romans po rozpadzie związku z myślą że On zostawi rodzinę to było mocno błędne założenie.
Co z Twoimi znajomymi, rodziną.? Nie możesz się spotykac solo?
Moje przyjaciółki się nie odsunęły, a mężów koleżanek  co się zanadto przysuwali utemperowalam , nie popsują mi znajomosci że swoimi kobietami.
Wiadomo to nie to samo co wyjścia parami, są też znajomi że strony męża, kontaktu z którymi mi brakuje ale takie są koszty rozstania.
Możesz, tez znaleźć sobie zajęcia gdzie będziesz spotykac więcej łudzi..

No i jak Panowie Ci piszą. Po prostu szukaj dalej.
z tego co pisałaś byłaś samotna w związku, poznałaś że możesz mieć wiecej, czuć się inaczej z mężczyzną . Tylko że to ani mąż ani ten drugi.
To chyba nie chodzi o to, że się za dużo daje, bo na tym to polega by dawać duzo. Ale też dużo oczekiwać. Czego?to już każda decyduje.

Wiesz, z perspektywy czasu (tamtego znałam już wcześniej, byliśmy przyjaciółmi, opowieści o swoim życiu, trwało to kilka lat, znamy się z pracy, nigdy żadnych podtekstów- ot rozmowy o życiu) widzę, że chyba za bardzo ufałam w to, co słyszę. Że nieszczęśliwy, pusty związek o którym mówił być może był całkiem ok.
Czasem myślę czy ja w ogóle potrafię rozpoznawać intencje drugiej osoby. Zwykle w moich relacjach miedzyludzkich także z koleżankami było tak, że dawałam dużo z siebie, ta osoba brała nie dając wiele z powrotem i znikała gdy tylko nie byłam potrzebna.
Tak się stało i tym razem. Wyznania okazały się nie warte funta kłaków.
Boję się, że znowu dostanę w łeb ale boję się też zostać sama. Jak w greckiej tragedii - tak źle i tak źle.

Edit: może i faktycznie olać to. Daję radę sobie świetnie sama i finansowo i życiowo. Druga osoba byłaby mi potrzebna tylko z powodów emocjonalnych. Do rozmowy, do przytulenia, do wspólnego spędzania czasu... no-do życia.
Jestem zmęczona - tamtemu dałam mnóstwo serca.
Mimo wszystko w tej chwili kluczowe dla mnie jest to - jak się ogarnąć, wyciszyć, polubić samotność? Jakieś sposoby?

Odp: Samotność po rozwodzie

Ostatnie kilkanaście miesięcy tak dużo rozmawialiśmy... teraz nic. Przyzwyczaiłam się do codziennych telefonów po kilka razy
Na dzień dobry, na dobranoc... teraz nawet tego nie mam. Strasznie tego mi brakuje. Jemu chyba nie, skoro nie dzwoni. Po ucięciu tego kontaktu, samotność stała się jeszcze bardziej dojmująca. Aż ściska w środku. Koszmarnie. Nie wiem kompletnie jak sobie z tym radzić.

9

Odp: Samotność po rozwodzie

Nadaj swojemu życiu jakiś inny sens niż tylko szukanie partnera. Poszukaj po prostu nowych znajomych odezwij się do starych przyjaciół, odnów znajomości. Zadzwoń do koleżanki i umów się na wspólne spędzanie czasu. Wyjdź do ludzi bo przez te lata chyba zawaliłaś na całej linii kontakty towarzyskie. Bycie w związku nie warunkuje szczęścia - szukaj go też gdzie indziej smile

10 Ostatnio edytowany przez zielone_slonce (2019-11-19 22:59:42)

Odp: Samotność po rozwodzie

Świetne rady Wuju, pycha. Naprawdę myślisz, ze w wieku 40 lat to takie proste znaleźć nowych znajomych? Wyjsce do ludzi, znaczy co? Isc do klubu, restauracji i czekać? Napisz proszę jakieś propozycje, bo mam 42 lata i tez chętnie skorzystam.

11 Ostatnio edytowany przez OneDay (2019-11-20 08:03:45)

Odp: Samotność po rozwodzie
Random Netwoman napisał/a:

Ostatnie kilkanaście miesięcy tak dużo rozmawialiśmy... teraz nic. Przyzwyczaiłam się do codziennych telefonów po kilka razy
Na dzień dobry, na dobranoc... teraz nawet tego nie mam. Strasznie tego mi brakuje. Jemu chyba nie, skoro nie dzwoni. Po ucięciu tego kontaktu, samotność stała się jeszcze bardziej dojmująca. Aż ściska w środku. Koszmarnie. Nie wiem kompletnie jak sobie z tym radzić.


A ja odnoszę wrażenie, że dla autorki większym problem niż samotności, jest duża tęsknota za tym drugim, z którym z jakiegoś powodu nie wyszło.
To boli z pewnością dużo bardziej, niż fakt samotnego spędzania wieczoru. Próba poszukiwana towarzystwa ma raczej na celu wygłuszyć tęsknotę i myśli za poprzednim facetem (nie byłym mężem). Myślę, że gdy autorka z tym tematem sobie poradzi, gdy czas zrobi swoje, nauczy się czerpać zadowolenie z zapewne przejściowego stanu wolnego. Wtedy zdecydowanie łatwiej będzie jej kogoś poznać, wejść w nową relację - ale nie tak na siłę, jak próbuje teraz.

12 Ostatnio edytowany przez Tonia80 (2019-11-22 14:23:11)

Odp: Samotność po rozwodzie

Witaj Random, jestem na tym samy etapie co Ty i nawet trochę nas łączy. Tez zaraz 40 mnie czeka, małżeństwo 13 lat, w październiku rozwód. Tylko, że ja jeszcze nie miałam żadnego związku po. No i ta samotność męcząca.
Ja teraz trochę wracam do życia towarzyskiego, dodatkowo ma dużo zajęć, gdzie m.in. poznaję właśnie nowych ludzi. Więc jak ktoś naprawdę chce, to można. Trzeba wyjść do ludzi a nie czekać aż sami przyjdą.

13 Ostatnio edytowany przez szeptem (2019-11-22 18:35:04)

Odp: Samotność po rozwodzie

Nie pocieszę Was, dziewczyny... ja już od 5 lat jestem sama i pomimo prób szukania partnera, nic nie wyszło. Mam 45 lat. I nie ma się na lepsze, niestety. Ale z drugiej strony - jestem typem samotnika i lubię być sama - jednakże bycie samej non-stop (tj z dzieckiem, ale mam na myśli relację z kimś dorosłym) może wykończyć nawet najdzielniejszą z nas... Nie wiem, co Tobie, Autorko poradzić prócz tego aby swój stan zaakceptować, mieć pasje itd. Da się tak żyć, ale to nie zastąpi bliskości z mężczyzną. Ja już pogodziłam się z faktem, że jestem i będę sama. Najwyżej, że stanie się cud big_smile

14 Ostatnio edytowany przez Random Netwoman (2019-11-22 19:20:37)

Odp: Samotność po rozwodzie
szeptem napisał/a:

Nie pocieszę Was, dziewczyny... ja już od 5 lat jestem sama i pomimo prób szukania partnera, nic nie wyszło. Mam 45 lat. I nie ma się na lepsze, niestety. Ale z drugiej strony - jestem typem samotnika i lubię być sama - jednakże bycie samej non-stop (tj z dzieckiem, ale mam na myśli relację z kimś dorosłym) może wykończyć nawet najdzielniejszą z nas... Nie wiem, co Tobie, Autorko poradzić prócz tego aby swój stan zaakceptować, mieć pasje itd. Da się tak żyć, ale to nie zastąpi bliskości z mężczyzną. Ja już pogodziłam się z faktem, że jestem i będę sama. Najwyżej, że stanie się cud big_smile

Super... wiesz próbowałm szcześcia na badoo. Ale to koszmar jakiś. 99%facetów tam to ćwierćmózgi... jak mam się z takimi jełopami zadawać, to faktycznie lepiej już szydełkować i rozwiązywać krzyżówki. Zawsze to jakaś pasja.

W tym przedziale wiekowym tj 40 i więcej mamy do wyboru:
1. Zdziwaczałych starych kawalerów
2. Żonatych - been there, done that - osobiście nie polecam takiego syfu
3. Rozwodników (mało tego na "rynku")

Pozostaje zaczekać z 20 - 30 lat na wdowców ... hahaha tongue

15

Odp: Samotność po rozwodzie

Są jeszcze geje, szukający "przykrywki" dla rodziny. smile

16

Odp: Samotność po rozwodzie
szeptem napisał/a:

Są jeszcze geje, szukający "przykrywki" dla rodziny. smile

Faktycznie. To jeszcze gorszy przypadek od zdziwaczałego starego kawalera. Cóż, ostatnio coraz częściej dochodzę do wniosku, że bycie samej jest dużo fajniejsze od byle jakiego związku. Bardzo wszystkim nam zależy, żeby być "w parze". Zupełnie jakby drugi człowiek miał nam uzupełnić jakiś brak...

17

Odp: Samotność po rozwodzie

Niestety jest więcej pań niż panów w Polsce. Gdzieś znalazłam info, że na 100 mężczyzn przypada 107 kobiet. A im starsi tym te proporcje są jeszcze bardziej zaburzone, chociaż chłopców teraz rodzi się coraz więcej. Wg pewnej gazety w grupie 65 latków już na 100 panów przypada prawie 160 kobiet. Panowie niestety żyją krócej.
W tej chwili jest plaga 30 latek "odbijających" mężów bo dla nich nie starczyło towaru z pierwszej ręki smile mówię tak bo mnie to dopadło niestety.
A tak naprawdę za chwilę mnie czeka rozwód i też boję się samotności. Od 15 roku życia "mam kogoś" z jednych chłopaków przechodziłam w drugich, potem mąż. Właściwie bez znaczącej przerwy. Może to właśnie jest mi teraz potrzebne (mam 40 lat)? Choć przyznam szczerze odkąd odszedł mąż, bardzo mi brakuje partnera. Nie umiem chodzić sama do kina, czy spacerować po parku lub zwiedzać czy siedzieć w kawiarni. Brakuje mi też kogoś takiego kto cały czas jest przy mnie, nawet jeśli tylko jest gdzieś z boku i sobie coś tam robi... Zawsze jak coś tam fajnego gdzieś wypatrzyłam od razu wysyłałam linka, dzieliłam się różnymi pierdołami teraz też mi tego bardzo brakuje.
Trzeba dużo wychodzić, dużo ludzi spotykać z różnych środowisk. Ale nie do klubów. Zapisywać się na dodatkowe zajęcia różnego typu nie wiem, języki, jazda konno, często wspólne pasje mogą ludzi połączyć. Wtedy prawdopodobieństwo się zwiększa. Ja na razie nie jestem gotowa na nowy związek, ponieważ nadal jeszcze jestem emocjonalnie przy prawie byłym mężu mimo jego okrucieństwa i tego co mi zrobił.

18 Ostatnio edytowany przez relf (2019-11-24 20:53:33)

Odp: Samotność po rozwodzie
Pikupik2019 napisał/a:

Panowie niestety żyją krócej.

Żyją krócej bo prowadzą niezdrowy tryb życia. Codzienne "piwkowanie", palenie tytoniu, nieprawidłowe odżywianie się, brak ruchu. A później mamy udary, zawały, raka. Niestety mało mężczyzn się tym przejmuje, nadal pokutuje słynne powiedzenie "na coś trzeba umrzeć", co jest niczym innym jak tylko śmieszno-niezdarnym tłumaczeniem za którym kryje się totalne ignoranctwo swego zdrowia a może nawet zbyt złudne przeświadczenie że można żyć nawet i 100 lat pomimo nałogów i złych nawyków.

19 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-25 22:41:22)

Odp: Samotność po rozwodzie

Zdziwaczały stary kawaler smile - chyba dla każdej z Pań oznaczałoby to co innego..Pytanie czy zdziwaczały, bo robi w życiu coś dziwnego czy zdziwaczały, bo..po prostu kawaler..? smile


Co do tego przymusu bycia w parze: niby mamy XXI wiek i co raz więcej osób realizując się chocby zawodowo, jest nieraz tak zabiegana, że albo ledwo co znajdują czas na związek albo ich związek się szybko psuje, choćby poprzez brak czasu, który można spędzić z kimś. Jednak, jak to zostało napisane w dziale "Samotność" ludzie chcący za wszelką cenę mieć partnera ,stawiają to jakby na piedestale całego swojego życia, ma się wrażęnie( możę mylne), że komuś takiemu potrzeba kogokolwiek, mniej lub bardziej spełniającego wymagania, grunt, żeby ktoś był. Właściwie to jest jedynym wymaganiem. Żeby ktoś stale obok  nas był, jak ta kroplówka w szpitalu czy butla z tlenem pod wodą podtrzymująca w nas życie.
Jestem wdzięczny( tylko nie wiem komu), że mimo widocznego pod profilem wieku, ANI RAZU w swoim życiu się tak nie poczułem. Swoboda i niezależność wydają się dla mnie analogicznie cenne, jak właśnie dla reszty społeczeństwa cenny jest związek. Od początku wyrobiłem sobie nawyki, jak można samemu spędzać czas, nie wkręciłem się nawet w takie rozrywki, które powiedzmy wymagają obecności dwóch osób, albo najczęściej są wykonywane we dwójkę(czyt. parę). Co zdecydowana większość osób podkreśla, to tą (prawie)ciągłą obecność drugiej połówki obok siebie, niezależnie co się robi i gdzie się jest, niezbędną dla dobrego samopoczucia i zdrowego funkcjonowania - właśnie tego jakoś nigdy nie odczuwałem, nie było to warunkiem  zaistnienia u mnie uśmiechu na twarzy czy radości z życia. Nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem jakimś nerdem, zamkniętym w swojej skrupie odludkiem.Co ciekawe, ogólny kontakt z ludźmi, rozmowy, wspólne spedzanie czasu z przyjaciółmi sprawia mi ogromną satysfakcję. Wydaje mi sie, że tyle mi właśnei wystarczy.

O gejach "udających" przykładnych mężów i ojców nie słyszałem, choć podziwiam takich ludzi za to, żę mogą tak bardzo ukrywać i powstrzymywać swoją prawdziwą naturę.

20

Odp: Samotność po rozwodzie
bagienni_k napisał/a:

Zdziwaczały stary kawaler smile - chyba dla każdej z Pań oznaczałoby to co innego..Pytanie czy zdziwaczały, bo robi w życiu coś dziwnego czy zdziwaczały, bo..po prostu kawaler..? smile


Co do tego przymusu bycia w parze: niby mamy XXI wiek i co raz więcej osób realizując się chocby zawodowo, jest nieraz tak zabiegana, że albo ledwo co znajdują czas na związek albo ich związek się szybko psuje, choćby poprzez brak czasu, który można spędzić z kimś. Jednak, jak to zostało napisane w dziale "Samotność" ludzie chcący za wszelką cenę mieć partnera ,stawiają to jakby na piedestale całego swojego życia, ma się wrażęnie( możę mylne), że komuś takiemu potrzeba kogokolwiek, mniej lub bardziej spełniającego wymagania, grunt, żeby ktoś był. Właściwie to jest jedynym wymaganiem. Żeby ktoś stale obok  nas był, jak ta kroplówka w szpitalu czy butla z tlenem pod wodą podtrzymująca w nas życie.
Jestem wdzięczny( tylko nie wiem komu), że mimo widocznego pod profilem wieku, ANI RAZU w swoim życiu się tak nie poczułem. Swoboda i niezależność wydają się dla mnie analogicznie cenne, jak właśnie dla reszty społeczeństwa cenny jest związek. Od początku wyrobiłem osbie nawyki, jak można samemu spędzać czas, nie wkręciłem się nawet w takie rozrywki, które powiedzmy wymagają obecności dwóch osób, albo najczęściej są wykonywane we dwójkę(czyt. parę). Co zdecydowana większość osób podkreśla, to tą (prawie)ciągłą obecność drugiej połówki obok siebie, niezależnie co się robi i gdzie się jest, niezbędną dla dobrego samopoczucia i zdrowego funkcjonowania - właśnie tego jakoś nigdy nie odczuwałem, nie było to warunkiem  zaistnienia u mnie uśmiechu na twarzy czy radości z życia. Nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem jakimś nerdem, zamkniętym w swojej skrupie odludkiem.Co ciekawe, ogólny kontakt z ludźmi, rozmowy, wspólne spedzanie czasu z przyjaciółmi sprawia mi ogromną satysfakcję. Wydaje mi sie, że tyle mi właśnei wystarczy.

O gejach "udających" przykładnych mężów i ojców nie słyszałem, choć podziwiam takich ludzi za to, żę mogą tak bardzo ukrywać i powstrzymywać swoją prawdziwą naturę.

Jeśli ta "32" to naprawdę Twój wiek, to wybacz ale "starość" to dla Ciebie tylko taki wyraz na literę "s". Ech... mieć znowu 32 lata... smile ok mam tylko trochę więcej, tragedii z tego robić nie wypada.
Zdziwaczały? To taki zdziwaczały, coś jak typ z "Dnia świra". BTW film uwielbiam, a Kondrat Wielkim Aktorem Jest.
Pewnie wszystko zależy od podejścia. No bo... czy w małżeństwie było mi dobrze? Nie. Nie pił, nie bił, nie zdradzał. Nie kochał również - i to dla mnie problem. Bo fajnie by było kochać i być kochaną, a nie tylko tolerowaną i omijaną w korytarzu między salonem a kuchnią.
Ile razy po nocach ryczałam z tego powodu - nie zliczę.
Romans? Najchętniej spuściłabym na ten niechlubny rozdział z mojego życia zasłonę zapomnienia - ale... co się przeżyło, się nie odprzeżyje. Choć chciałabym poczuć znowu to zainteresowanie, żar choć już ze strony kogoś wolnego. Nigdy nie zapomnę bezdennego poczucia osamotnienia, kiedy trzeźwiejący umysł ogarniał bezsens mojego położenia. Dla ex męża - matka dzieci. Dla ex-kochanka - w zasadzie nikt ważny. Jak się dobrze zastanowić to i tu i tu miałam iluzję związku. Czy warto zatem bezmyślnie czepiać się kogokolwiek na siłę? Trwać, bo każdy kogoś ma? Tak naprawdę, to jedyna osobą, z którą przyjdzie mi na 100% spędzić resztę życia jestem ja sama. Może zatem lepiej skupić się na byciu dobrą dla samej siebie? Nie zgadzać się na nic, co jest wbrew mnie - choćby ryzykując czyjegoś focha?
Być albo nie być (w związku) - o to jest pytanie....

21 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-25 14:02:41)

Odp: Samotność po rozwodzie

Random, zajrzyj do nas. Wątek wprawdzie nie mój, więc może nie powinnam się szarogęsić, ale w końcu na publicznym forum, a jego autorka na pewno nie ma nic przeciwko:

https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php … 7&p=57

22

Odp: Samotność po rozwodzie
Pikupik2019 napisał/a:

Niestety jest więcej pań niż panów w Polsce. Gdzieś znalazłam info, że na 100 mężczyzn przypada 107 kobiet. A im starsi tym te proporcje są jeszcze bardziej zaburzone, chociaż chłopców teraz rodzi się coraz więcej. Wg pewnej gazety w grupie 65 latków już na 100 panów przypada prawie 160 kobiet. Panowie niestety żyją krócej.
W tej chwili jest plaga 30 latek "odbijających" mężów bo dla nich nie starczyło towaru z pierwszej ręki smile mówię tak bo mnie to dopadło niestety.
A tak naprawdę za chwilę mnie czeka rozwód i też boję się samotności. Od 15 roku życia "mam kogoś" z jednych chłopaków przechodziłam w drugich, potem mąż. Właściwie bez znaczącej przerwy. Może to właśnie jest mi teraz potrzebne (mam 40 lat)? Choć przyznam szczerze odkąd odszedł mąż, bardzo mi brakuje partnera. Nie umiem chodzić sama do kina, czy spacerować po parku lub zwiedzać czy siedzieć w kawiarni. Brakuje mi też kogoś takiego kto cały czas jest przy mnie, nawet jeśli tylko jest gdzieś z boku i sobie coś tam robi... Zawsze jak coś tam fajnego gdzieś wypatrzyłam od razu wysyłałam linka, dzieliłam się różnymi pierdołami teraz też mi tego bardzo brakuje.
Trzeba dużo wychodzić, dużo ludzi spotykać z różnych środowisk. Ale nie do klubów. Zapisywać się na dodatkowe zajęcia różnego typu nie wiem, języki, jazda konno, często wspólne pasje mogą ludzi połączyć. Wtedy prawdopodobieństwo się zwiększa. Ja na razie nie jestem gotowa na nowy związek, ponieważ nadal jeszcze jestem emocjonalnie przy prawie byłym mężu mimo jego okrucieństwa i tego co mi zrobił.

Hej, przykro mi z powodu tego co się u Ciebie stało. Przykro i trochę wstyd, bo jednak brałam udział w takim oszustwie.
Z drugiej strony - czy warto żałować tego faceta?
Mnie czasem brakuje drugiego dorosłego człowieka obok, ale jak sobie przypomnę, jakie było to moje pożal się Boże małżeństwo... kontrakt na dziecko. Przykre. Samotność w towarzystwie drugiego człowieka, który się ode mnie opędzał, aż zupełnie dałam sobie spokój...tylko nocami chlipałam w poduszkę. Co to za życie pytam się? To już lepiej być samej niż w takim udawanym związku.

Trzymaj się, mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży.

23

Odp: Samotność po rozwodzie

Random Uwierz, że od tych "32" wolałbym "23" smile Jakoś poczułęm, że ta nastęna dziesiątka po 30-stce to już wyższy level. Wiadomo, do 20 lat, to człowiek jest jeszcze szczeniakiem a ten przedział między 20-tym a 30-tym rokiem życia jest szczególny. No nic..A Adaś Miałczyński miał przecież syna..? smile

Podejście jest tutaj kluczowe. Zresztą pojęcie "kochać" jest mocno zróżnicowane. Jeśli partner okazuje nam jawne lekceważenie czy wręcz jawną niechęć, to zrozumiałe jest, zę czuje się pustkę. Czasami jednak może się komus wydawać, że partner kocha, bo po prostu jest, zarabia na nas i dzieci a np nie lubi okazywać uczuć, przytulić, pocieszyć itp. Staje się przez to obojętny. Faceci często nie rozuymieją chyba, że Wam potrzebne są takie dowody wdzieczności czy przywiązania, połączone z czułością i bliskością. Sam nie uważam to za konieczne i niezbędne do szczęśliwego życia, jednak wiem, żę kobietom ciężko się bez tego obejść. To poczucie bycia kochaną i potrzebną staje się dla Was tak istotne. Warto o tym mówić otwarcie, jawnie, nie oczekujac tego automatycznie, bo naprawdę nie wszyscy potrzebują  tego dostawać tak często.

24

Odp: Samotność po rozwodzie
bagienni_k napisał/a:

Random Uwierz, że od tych "32" wolałbym "23" smile Jakoś poczułęm, że ta nastęna dziesiątka po 30-stce to już wyższy level. Wiadomo, do 20 lat, to człowiek jest jeszcze szczeniakiem a ten przedział między 20-tym a 30-tym rokiem życia jest szczególny. No nic..A Adaś Miałczyński miał przecież syna..? smile

Podejście jest tutaj kluczowe. Zresztą pojęcie "kochać" jest mocno zróżnicowane. Jeśli partner okazuje nam jawne lekceważenie czy wręcz jawną niechęć, to zrozumiałe jest, zę czuje się pustkę. Czasami jednak może się komus wydawać, że partner kocha, bo po prostu jest, zarabia na nas i dzieci a np nie lubi okazywać uczuć, przytulić, pocieszyć itp. Staje się przez to obojętny. Faceci często nie rozuymieją chyba, że Wam potrzebne są takie dowody wdzieczności czy przywiązania, połączone z czułością i bliskością. Sam nie uważam to za konieczne i niezbędne do szczęśliwego życia, jednak wiem, żę kobietom ciężko się bez tego obejść. To poczucie bycia kochaną i potrzebną staje się dla Was tak istotne. Warto o tym mówić otwarcie, jawnie, nie oczekujac tego automatycznie, bo naprawdę nie wszyscy potrzebują  tego dostawać tak często.

Oj mówiłam, oj i to ileeeeeeee. Nie chciał. Żyliśmy nawet nie jak brat z siostrą ale jak niezbyt lubiący się sąsiedzi. Jeśli wiesz o czym mówię. CZYMŚ jednak relacje małżeńskie muszą się różnić od relacji sąsiedzkich? Efekt - postępujące oddalenie i sru. Oto jestem. Kilkanaście lat czekałam i prosiłam o zmiany. Prawie 18. Się nie doczekałam.
Bywa. Mają ludzie gorzej ode mnie, staram się mało narzekać. Z różnym skutkiem.
Samotność w związku jest gorsza niż bycie samej. Mówię bo wiem. Ja bym chciała mieć 25. Studia z głowy, i bolid ustawiony na linii startowej. Wszystko "przed". WSZYSTKO zrobiłabym inaczej...

25

Odp: Samotność po rozwodzie
Random Netwoman napisał/a:

Hej, przykro mi z powodu tego co się u Ciebie stało. Przykro i trochę wstyd, bo jednak brałam udział w takim oszustwie.
Z drugiej strony - czy warto żałować tego faceta?
Mnie czasem brakuje drugiego dorosłego człowieka obok, ale jak sobie przypomnę, jakie było to moje pożal się Boże małżeństwo... kontrakt na dziecko. Przykre. Samotność w towarzystwie drugiego człowieka, który się ode mnie opędzał, aż zupełnie dałam sobie spokój...tylko nocami chlipałam w poduszkę. Co to za życie pytam się? To już lepiej być samej niż w takim udawanym związku.

Trzymaj się, mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży.

Dzięki za dobre słowo. Ja to dopiero teraz widzę jaka to była pomyłka. Mój mąż był wobec mnie mało uczuciowy, myślałam, że po prostu taki jest. Nigdy nie lubił okazywania czułości publicznie. Śmiał się z rocznic, nie dbał o urodziny/imieniny, śmiał się  romantycznych spraw typu walentynki, kolacja we dwoje, nastrojowa muzyka, trzymanie się za ręce, patrzenie sobie w oczy i takie tam. Rozmawialiśmy o tym na początku naszego związku, że on tego nie lubi więc się tego nie domagałam no bo przecież nie każdy musi to lubić i z czasem przywykłam do tego. Teraz jak widzę jak się obściskuje z tą babą, pisze jej romantyczne wiersze i robi laurki w kwiaty i serca (!) to sobie myślę, że to jakieś wielkie oszustwo było. Że on po prostu tylko w stosunku do mnie był taką uczuciową pustynią. Wcześniej byłam bardzo zadowolona, że nie jest zaborczy, zazdrosny, że nie "wisi na mnie", że jesteśmy takimi bardziej przyjaciółmi, wiele rzeczy robimy razem, myślałam że to solidna podstawa. Ale jednak jak nie ma czułości to nie ma uczucia chyba, no bo gdyby było to by mi nie zrobił takiego świństwa. Nie wiem czy warto żałować faceta. Ale na pewno żal mi tego co razem robiliśmy, poza tym dochodzi jeszcze aspekt sensu tych wspólnych 15 lat. Zmarnowany czas? Przykre.

bagienni_k napisał/a:

Od początku wyrobiłem osbie nawyki, jak można samemu spędzać czas, nie wkręciłem się nawet w takie rozrywki, które powiedzmy wymagają obecności dwóch osób, albo najczęściej są wykonywane we dwójkę(czyt. parę). Co zdecydowana większość osób podkreśla, to tą (prawie)ciągłą obecność drugiej połówki obok siebie, niezależnie co się robi i gdzie się jest, niezbędną dla dobrego samopoczucia i zdrowego funkcjonowania - właśnie tego jakoś nigdy nie odczuwałem, nie było to warunkiem  zaistnienia u mnie uśmiechu na twarzy czy radości z życia. Nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem jakimś nerdem, zamkniętym w swojej skrupie odludkiem.Co ciekawe, ogólny kontakt z ludźmi, rozmowy, wspólne spedzanie czasu z przyjaciółmi sprawia mi ogromną satysfakcję. Wydaje mi sie, że tyle mi właśnei wystarczy.

Zazdroszczę. Ja nie wyrobiłam sobie tego nawyku (partnerzy właściwie bez przerw od 15 roku życia, potem mąż) i teraz nie potrafię żyć sama. Prawdopodobnie dlatego tak cierpię po odejściu męża. Nie wiem z resztą czy to też trochę aspołeczny mąż nie spowodował, że odcięłam się od znajomych. Zanim go poznałam byłam bardzo towarzyską osobą oprócz tego miałam też kilku bliższych przyjaciół. Ale on nikogo nie lubił, w towarzystwie czuł się źle i nigdzie nie chciał ze mną chodzić więc ja z czasem rezygnowałam z utrzymywania kontaktów, bo znajomi zaczęli łączyć się w pary i te spotkania były coraz bardziej pod pary dostosowane a potem pod dzieci a u nas długo się nie udawało. Wszystkie moje obecne znajomości są powierzchowne, głównie zawodowe ponieważ wolny czas spędzaliśmy tylko we dwójkę bo mąż nie był chętny do działań w większych grupach. Poza tym mieliśmy wspólne pasje i tak jakoś wyszło, że żyliśmy głownie we dwoje. Zupełnie nie przyszło mi do głowy, że możemy się kiedykolwiek rozstać. Teraz widzę jak błędne było to myślenie. Pracuję nad tym z psychologiem, ale po tylu latach życia dla kogoś ciężko nagle zacząć żyć dla siebie.

26

Odp: Samotność po rozwodzie

Tego typu alienowanie się, izolacja od ludzi, wręcz lęk przed kontaktem z innymi osobami traktuje zupełnie inaczej. Nie wyobrażam sobie tego typu podejścia. Osoby wchodzące z takimi w związek mogą mieć potem poważne kłopoty. Tylko czasami naiwnie wierzymy, że coś się mozę zmienić, albo nie dostrzegamy powagi problemu lub też  twierdzimy, ze jakoś się da przyzwyczaić do zaistniałęj sytuacji. Ograniczałaś się tylko do domu, do zamkniętej klatki właściwie i nic poza tym a to potrafi dobić. Właśnie to życie dla siebie jest takie ważne, bo powinno przede wszystkim dodawać siły - jesteś osbą i sama wiesz najlepiej czego Ci potrzeba, więc łatwiej jest CI to spełnić samej, niż jeśli ktoś miałby to Tobie zapewnić lub jeśli miałabyś zapewniać szczeście komuś innemu. Ten ktoś też najlepiej zna swoje potrzeby i będzie je realizował. Dlatego tak często się w owych potrzebach rozmijamy albo o nich nie mówimy. Ja właśnie należę do takich ludzi, którzy nie potrzebują tylu przejawów czy tak częstego okazywania czułości, uczuć, jak wielu innych dookoła. Nie przywiązuje zbytnio uwagi do rocznic i do świąt, poza tym do samych słówczy gestów. Uważam, że czynami więcej można zdziałać  niż słowami i to nie kolacjami, patrzeniem w oczy czy przytulaniem, ale aktywnym działaniem i wsparciem w trudnych chwilach. Ale to moje podejście tylko..

27 Ostatnio edytowany przez Pikupik2019 (2019-11-26 00:47:06)

Odp: Samotność po rozwodzie
bagienni_k napisał/a:

Tego typu alienowanie się, izolacja od ludzi, wręcz lęk przed kontaktem z innymi osobami traktuje zupełnie inaczej. Nie wyobrażam sobie tego typu podejścia. Osoby wchodzące z takimi w związek mogą mieć potem poważne kłopoty. Tylko czasami naiwnie wierzymy, że coś się mozę zmienić, albo nie dostrzegamy powagi problemu lub też  twierdzimy, ze jakoś się da przyzwyczaić do zaistniałęj sytuacji. Ograniczałaś się tylko do domu, do zamkniętej klatki właściwie i nic poza tym a to potrafi dobić. Właśnie to życie dla siebie jest takie ważne, bo powinno przede wszystkim dodawać siły - jesteś osbą i sama wiesz najlepiej czego Ci potrzeba, więc łatwiej jest CI to spełnić samej, niż jeśli ktoś miałby to Tobie zapewnić lub jeśli miałabyś zapewniać szczeście komuś innemu. Ten ktoś też najlepiej zna swoje potrzeby i będzie je realizował. Dlatego tak często się w owych potrzebach rozmijamy albo o nich nie mówimy. Ja właśnie należę do takich ludzi, którzy nie potrzebują tylu przejawów czy tak częstego okazywania czułości, uczuć, jak wielu innych dookoła. Nie przywiązuje zbytnio uwagi do rocznic i do świąt, poza tym do samych słówczy gestów. Uważam, że czynami więcej można zdziałać  niż słowami i to nie kolacjami, patrzeniem w oczy czy przytulaniem, ale aktywnym działaniem i wsparciem w trudnych chwilach. Ale to moje podejście tylko..

No nie bez przesady trochę źle to ujęłam. Chodziło mi o bliskie przyjaźnie i grupę stałych przyjaciół do spędzania wolnego czasu. Nie siedziałam w domu sama z mężem w czterech ścianach. Mam zawód, który mi na to nie pozwala i wymaga wielu zróżnicowanych kontaktów, ale o charakterze powierzchownym. Może stąd ta ucieczka w aspołecznego partnera jako synonimu spokoju i kogoś kto lubi spędzać czas tak jak ja. Zwłaszcza, że teraz wszyscy lubią imprezować, grilować, chodzić po galeriach a mnie to po prostu męczy. Tylko, że u niego było przegięcie w drugą stronę. On nie ma nawet powierzchownych znajomych tylko znowu zawiesił się tylko na jednej osobie (na tej babie). No ale może właśnie ona go odmieni. Co do tego przytulania to też chodziło mi bardziej o to, że mąż twierdził, że tego nie lubił a z nową partnerką okazuje się, że to uwielbia, a nie o to że mi tego brakowało. Liczyć na niego też do końca nie mogłam, bo jak pojawiały się trudności to był bezradny. Z resztą pozostawiając mnie z niemowlakiem niejako tylko to potwierdził...
Tak czy siak teraz już to wiem, że trzeba żyć przede wszystkim dla siebie....

28

Odp: Samotność po rozwodzie

Ciekawe spostrzeżenia. Zatem z męskiego punktu widzenia... Ja w tym roku przekroczyłem 40-tkę. Byłem w malzenstwie 12 lat. Dwa lata jestem sam i faktycznie momentami samemu jest ciężko. Zawsze byłem człowiekiem, który lubił dzielić się pewnymi sprawami z kimś innym. A tu nagle trzeba wszystko samemu. Moja ex jednak tak mi zryła beret, że chociaż czuje się w jakimś stopniu „bezpiecznie”. Ot taka strefa komfortu. Piszecie jacy są faceci. Z drugiej strony mogę to samo napisać o kobietach. Nie. Nie randkowalem. Po prostu nie miałem na to ochoty. Natomiast w sytuacji gdy człowiek nie miał kontaktu z innymi kobietami podczas małżeństwa, a nagle zaczął patrzeć na to inaczej, rozmawiać, mieć kontakt itd to niestety ogarnęło mnie przerażenie. Także to działa w obie strony.

29

Odp: Samotność po rozwodzie

Pikupik Takie powierzchowne znajomości wydają się być normą. Praktycznie zawsze stykamy się z wieloma osobami, z których sporą częśc widujemy klka razy w życiu. A tacy sąsiedzi..Niektórych moich sąsiadów  znam z widzenia ponad 20 lat, ale nie znam ich imeinia i nazwiska..
Dziwi mnie natomiast to, jeśli ktoś nie ma grupki bliskich znajomych, choćby niwielkiej, ale zawsze. Choćby takiej, która skupia ludzi o podobnych zainteresowaniach, co pozwala im się częściej widywać. Jak ktoś woli się w domu zakmnąć, to już gorzej..
Co do tych trudności, to zaczynam mieć dziwne podejrzenia, żę chodzi za każdym razem o co innego. WIadomo, ę narodziny dziecka to poważna sprawa. Natmoast w innym wątku, dziewczyna twierdziła, że tarafia na facetów mających problem z wyborem dania w knajpie lub wydostanie sie z miasta, jeśłi się ktoś pogubi lub tez lęk prze dwizytą w urządzie miejskim.. Chcę naprawdę wierzyć, że chodzi tutaj o naprawdę poważąniejsze tematy, niż powyższe, bo przestanę wierzyć w swoją płeć...

30 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-27 21:58:08)

Odp: Samotność po rozwodzie

Tak naprawdę Random Netwoman byłaś już samotna w swoim małżeństwie, tylko mąż był fizycznie obecny więc trudniej to dostrzec było..
Co do nowego związku, to trzeba wyjść ze strefy komfortu, teraz pewnie "lizesz rany" więc wydaje się to trudne..

Patrząc na to forum chociażby  , ludzie mają tak różne podejścia i zapatrywania i trzeba się trochę naszukać, by się odnaleźć..no ale może wystarczy pokazać siebie by ktoś się zachwycił:)

31

Odp: Samotność po rozwodzie
bagienni_k napisał/a:

Pikupik Takie powierzchowne znajomości wydają się być normą. Praktycznie zawsze stykamy się z wieloma osobami, z których sporą częśc widujemy klka razy w życiu. A tacy sąsiedzi..Niektórych moich sąsiadów  znam z widzenia ponad 20 lat, ale nie znam ich imeinia i nazwiska..
Dziwi mnie natomiast to, jeśli ktoś nie ma grupki bliskich znajomych, choćby niwielkiej, ale zawsze. Choćby takiej, która skupia ludzi o podobnych zainteresowaniach, co pozwala im się częściej widywać. Jak ktoś woli się w domu zakmnąć, to już gorzej..
Co do tych trudności, to zaczynam mieć dziwne podejrzenia, żę chodzi za każdym razem o co innego. WIadomo, ę narodziny dziecka to poważna sprawa. Natmoast w innym wątku, dziewczyna twierdziła, że tarafia na facetów mających problem z wyborem dania w knajpie lub wydostanie sie z miasta, jeśłi się ktoś pogubi lub tez lęk prze dwizytą w urządzie miejskim.. Chcę naprawdę wierzyć, że chodzi tutaj o naprawdę poważąniejsze tematy, niż powyższe, bo przestanę wierzyć w swoją płeć...

Oj to byś się zdziwił jaki był mój ex. Pierwsze 5 lat małżeństwa zamawiał w knajpie tylko to co ja. Początki były baaardzo trudne. Pójście do sklepu na zakupy - tragedia. Załatwianie wszelkich spraw najchętniej zostawiał mi. Zadzwonić gdzieś coś spytać? Ponad jego siły. Samochodem nie jeździł bo nie miał prawa jazdy - bał się, że nie zda za pierwszym razem więc w ogóle nie podszedł do egzaminu mimo, że skończył kurs. Nawet mi nigdy nie zatankował auta bo nie wiedział jak a wstydził się nauczyć, bo monitoring, bo obsługa patrzy. Jak dojeżdżaliśmy na miejsce urlopu to mimo, ze przejechałam 1000 km musiałam jeszcze iść do recepcji i załatwić sprawy hotelowe bo on wolał "pilnować auta". Jak już coś go zmusiło do załatwienia sprawy w urzędzie miejskim to dokonywał tygodniowego researchu w internecie, którędy się wchodzi, którędy wychodzi, kiedy jest najmniej ludzi, tak żeby na miejscu zastać jak najmniej niespodzianek. Jak mała się urodziła 3 tygodnie szedł załatwić akt urodzenia.... To było coś na pograniczu aspołeczności, lęku przed ludźmi i nerwicą. Oczywiście w trakcie małżeństwa z roku na rok było coraz lepiej. Starania o dziecko też zmusiły go trochę do otwarcia się na świat ale bardzo to mu topornie szło. On miał ciągle wrażenie, że wszyscy go oceniają, patrzą na niego itp. Jak odchodził, to nawet na początku się tłumaczył, że on by nie podołał z dzieckiem, bo to trzeba do innych rodziców zagadać, zapisać dziecko do lekarza itp. Teraz twierdzi uparcie, że nowa pani go odmieni. Powodzenia mu życzę...

32

Odp: Samotność po rozwodzie

No cóż można powiedzieć, grubo...

Wprawdzie sam prawka nie mam, choć próbowałem robić, podchodziłem parę razy i nie wykluczam, że wkrótce się podejmę znowu. Ale wcale nie jest to jakieś specjalnie trudne życie bez 4 kółek.
Bardziej przerażają mnie takie historie, kiedy kogoś trzeba za rączkę prowadzić, żeby załatwili podstawowe, wręcz przyziemne sprawy. To przecież samo w soboie daje satysfakcję smile, jak się uda oczywiście smile A porażka jedynie uczy.. Ciężko wierzyć w takie rzeczy, ale to już chyba raczej objawy jakiś fobii, na które jedynym lekarstwem jest terapeuta. Ni e przedam za tłumem, ściskiem czy hałasem, no ale zakupy, sprawy urzędowe - to jakoś trzeba ogarnąć, czy choćby lekarz dla siebie czy kogoś bliskiego. Dlatego nie przejmuje się za bardzo kimś, kto nie ma prawka, ale bardziej już dziwi mnie ktoś, kto się boi z domu wyjść czy odezwać pzez telefon..
Inna używkowniczka wspomniała, że ciągle trafia na takich, co to nie potrafią żadnej decyzji podjąć..Co co w nich jest takiego ciekawego, skoro Panie się decydują z nimi związać?

33 Ostatnio edytowany przez Tonia80 (2019-11-28 11:56:44)

Odp: Samotność po rozwodzie

Hej,

a u mnie jest tak obecnie, że w sumie to już bym chciała wrócić "na rynek", co prawda wtórny ale zawsze. Niestety nie mam na to zbyt wiele czasu jako matka pracująca, sama zajmująca się wszystkimi sprawami i małymi dziećmi. Zostaje mi naprawdę niewiele czasu dla siebie, muszę go zyskiwać np. kosztem snu. Chętnych na ranki jest ale nie potrafią się postawić na moim miejscu, że ja nie mogę ot tak iść. oczywiście nagle też dostaję dużo propozycji relacji bez zobowiązań, nie wiem z czego to wynika...Może taka rozwódka z dziećmi jest łatwym łupem?
Ps. Chciałam jeszcze dodać, że mój ex psuje mi opinię w naszym środowisku i odwraca kota ogonem. Ze to niby ja robiłam przed i w trakcie małżeństwa to co on. Może stąd te propozycje

34

Odp: Samotność po rozwodzie
Tonia80 napisał/a:

Hej,

a u mnie jest tak obecnie, że w sumie to już bym chciała wrócić "na rynek", co prawda wtórny ale zawsze. Niestety nie mam na to zbyt wiele czasu jako matka pracująca, sama zajmująca się wszystkimi sprawami i małymi dziećmi. Zostaje mi naprawdę niewiele czasu dla siebie, muszę go zyskiwać np. kosztem snu. Chętnych na ranki jest ale nie potrafią się postawić na moim miejscu, że ja nie mogę ot tak iść. oczywiście nagle też dostaję dużo propozycji relacji bez zobowiązań, nie wiem z czego to wynika...Może taka rozwódka z dziećmi jest łatwym łupem?
Ps. Chciałam jeszcze dodać, że mój ex psuje mi opinię w naszym środowisku i odwraca kota ogonem. Ze to niby ja robiłam przed i w trakcie małżeństwa to co on. Może stąd te propozycje


pewnie to i to, wiele osób łapie ludzi w desperacji, i tu i tu

gdzieś tez chodzą ploty że życie po, strasznie zaczyna uciekać, pewnie echo desperacji

też dzieciaki i wiek, to tez rola która wymaga odpowiedzialności za potomstwo, ktoś kto nie ma lub ma ale z pewnych względów nie myśli i nie żyje takimi kategoriami, nie zrozumie

zagrywki eks, mogą trwać całe życie, opinie o sobie budujesz sama, szambem nie ma się co bawić smile

35

Odp: Samotność po rozwodzie

Amethis tylko że ja nie jestem aż w takiej desperacji, żeby brać co popadnie, pierwszego lepszego z brzegu. Mam nadzieję, że nie wyglądam na desperatkę wink Chyba, ze ogólnie rozwódki mają taką opinię wśród facetów.
Po prostu czuję, że zaczynam się otwierać na nową relację ale nic na siłę. Jak się znajdzie to ok, jak nie to już umiem żyć w pojedynkę choć może nie jest to zbyt miłe.

36

Odp: Samotność po rozwodzie
Tonia80 napisał/a:

Amethis tylko że ja nie jestem aż w takiej desperacji, żeby brać co popadnie, pierwszego lepszego z brzegu. Mam nadzieję, że nie wyglądam na desperatkę wink Chyba, ze ogólnie rozwódki mają taką opinię wśród facetów.
Po prostu czuję, że zaczynam się otwierać na nową relację ale nic na siłę. Jak się znajdzie to ok, jak nie to już umiem żyć w pojedynkę choć może nie jest to zbyt miłe.

nie wiem jak faceci postrzegają, słyszę jak to robią, słyszę również jak kobiety smile ktoś wyżej mądrze to nakreślał

w większości i tak podejmuje się te same decyzje, wzorce mamy w sobie,
trzeba świadomego wysiłku, nie tylko na starannym doborze opartego, aby nie powielić tej samej historii


desperatki, można rozpoznać z daleka, ja osobiście desperacji nie widzę w treści smile

Pozdrawiam

37

Odp: Samotność po rozwodzie
bagienni_k napisał/a:

No cóż można powiedzieć, grubo...

Wprawdzie sam prawka nie mam, choć próbowałem robić, podchodziłem parę razy i nie wykluczam, że wkrótce się podejmę znowu. Ale wcale nie jest to jakieś specjalnie trudne życie bez 4 kółek.
Bardziej przerażają mnie takie historie, kiedy kogoś trzeba za rączkę prowadzić, żeby załatwili podstawowe, wręcz przyziemne sprawy. To przecież samo w soboie daje satysfakcję smile, jak się uda oczywiście smile A porażka jedynie uczy.. Ciężko wierzyć w takie rzeczy, ale to już chyba raczej objawy jakiś fobii, na które jedynym lekarstwem jest terapeuta. Ni e przedam za tłumem, ściskiem czy hałasem, no ale zakupy, sprawy urzędowe - to jakoś trzeba ogarnąć, czy choćby lekarz dla siebie czy kogoś bliskiego. Dlatego nie przejmuje się za bardzo kimś, kto nie ma prawka, ale bardziej już dziwi mnie ktoś, kto się boi z domu wyjść czy odezwać pzez telefon..
Inna używkowniczka wspomniała, że ciągle trafia na takich, co to nie potrafią żadnej decyzji podjąć..Co co w nich jest takiego ciekawego, skoro Panie się decydują z nimi związać?

Może to, że mogą sobie Panie wtedy wszystko po swojemu robić big_smile

38

Odp: Samotność po rozwodzie

Odkopię temat ....

Ja rozwiodłem Się w ubiegłym roku.
Po 16 latach małżeństwa moja była żoną powiedziała że mnie nie kocha I chce rozwodu...

Czas od kiedy mi o tym powiedziała di rozwodu to chyba najgorszy okres mojego życia.

Po rozwodzie wpadłem w depresję i miałem nawet myśli samobójcze.  Dobrze ze pewna grupa i pomoc rodziny była.

Ale kilka miesiecy  Po rozwodzie to był dramat a ja byłem wrakiem człowieka...


A teraz ? Oczywiście lepiej ale została pustka i samotność.  Brakuje mi kontaktu z kimś bliskim.
Poprzednio przez chyba 17lat łącznie nie byłem sam a byłem z rodziną. 

Zawsze budziłem się obok żony,  razem oglądaliśmy filmy i seriale. Razem podróżowaliśmy. Razem z dziećmi podróżowaliśmy. 

Inny problem ze  przez lata moja była żoną spowodowała ze zrobiliśmy się samotnikami. Pustelnikami którzy nikogo nie odwiedzali i spotykali się.  Przed rozwodem dowiedziałem się że wstydziła się mnie w towarzystwie???
Dla mnie szok. Bo każdy kto mnie zna by takiego czegoś nid powiedział.

Samotność dla mnie to tortura. Nic mnie nie cieszy. Mogę pojechać gdzie chce I kiedy chce. Ale po co ? Samemu ? Wyjście gdzieś? Samemu ?

Nawet oglądanie filmu czy serialu nie sprawia przyjemności ślę oczywiście oglądam bo dzieli temu czas mija.

Oglądając zdjęcia moich dzieci jeszcze się dołuje,  bo moje dzieci to nastolatki które już nie potrzebują mojej bliskości i raczej zadko rozmawiamy I widzimy się,  bo zbytnio nie czuja  potrzeby ...

Dziś zadzwoniłem do córki to nie mogła rozmawiać bo oglądali Razem z mamą i jej nowym partnerem wspólnie serial.
O dodatkowo mnie to jeszcze zdołowało. Bi rok temu to my tak oglafalismy rodzinnie seriale.

W tym roku byłem w kilku miesięcznym związku,  tyle że to było szaleństwo i jako że byłem bardzo świeżo po rozwodzie to dałem się wykorzystać ale mimo tego że był to toksyczny związek to byłem... szczęśliwy.
Tyle jsk zauroczenie przeminęło to wiedziałem że to koniec. Bo zrozumiałem że byłem wykorzystywany i byłem kobiecie potrzebny ...

Później Poznałem jakoś czas temu kobietę i zaczęliśmy się spotykać. Ale wiem że w tym wieku raczej nie mam co liczyć na wspólne zamieszanie i wspólne życie i spędzanie wspólnie czasu. Bo ja mam dom niedaleko miasta a ona mieszkanie w mieście...
To bardzo świeża znajomość I nie wiem jak się rozwinie , ale raczej będziemy tylko czasami spędzać wspólnie czas

Ehhh

39 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-12-04 20:07:56)

Odp: Samotność po rozwodzie
Kaszpir007 napisał/a:

Odkopię temat ....

Ja rozwiodłem Się w ubiegłym roku.
Po 16 latach małżeństwa moja była żoną powiedziała że mnie nie kocha I chce rozwodu...

Czas od kiedy mi o tym powiedziała di rozwodu to chyba najgorszy okres mojego życia.

Po rozwodzie wpadłem w depresję i miałem nawet myśli samobójcze.  Dobrze ze pewna grupa i pomoc rodziny była.

Ale kilka miesiecy  Po rozwodzie to był dramat a ja byłem wrakiem człowieka...


A teraz ? Oczywiście lepiej ale została pustka i samotność.  Brakuje mi kontaktu z kimś bliskim.
Poprzednio przez chyba 17lat łącznie nie byłem sam a byłem z rodziną. 

Zawsze budziłem się obok żony,  razem oglądaliśmy filmy i seriale. Razem podróżowaliśmy. Razem z dziećmi podróżowaliśmy. 

Inny problem ze  przez lata moja była żoną spowodowała ze zrobiliśmy się samotnikami. Pustelnikami którzy nikogo nie odwiedzali i spotykali się.  Przed rozwodem dowiedziałem się że wstydziła się mnie w towarzystwie???
Dla mnie szok. Bo każdy kto mnie zna by takiego czegoś nid powiedział.

Samotność dla mnie to tortura. Nic mnie nie cieszy. Mogę pojechać gdzie chce I kiedy chce. Ale po co ? Samemu ? Wyjście gdzieś? Samemu ?

Nawet oglądanie filmu czy serialu nie sprawia przyjemności ślę oczywiście oglądam bo dzieli temu czas mija.

Oglądając zdjęcia moich dzieci jeszcze się dołuje,  bo moje dzieci to nastolatki które już nie potrzebują mojej bliskości i raczej zadko rozmawiamy I widzimy się,  bo zbytnio nie czuja  potrzeby ...

Dziś zadzwoniłem do córki to nie mogła rozmawiać bo oglądali Razem z mamą i jej nowym partnerem wspólnie serial.
O dodatkowo mnie to jeszcze zdołowało. Bi rok temu to my tak oglafalismy rodzinnie seriale.

W tym roku byłem w kilku miesięcznym związku,  tyle że to było szaleństwo i jako że byłem bardzo świeżo po rozwodzie to dałem się wykorzystać ale mimo tego że był to toksyczny związek to byłem... szczęśliwy.
Tyle jsk zauroczenie przeminęło to wiedziałem że to koniec. Bo zrozumiałem że byłem wykorzystywany i byłem kobiecie potrzebny ...

Później Poznałem jakoś czas temu kobietę i zaczęliśmy się spotykać. Ale wiem że w tym wieku raczej nie mam co liczyć na wspólne zamieszanie i wspólne życie i spędzanie wspólnie czasu. Bo ja mam dom niedaleko miasta a ona mieszkanie w mieście...
To bardzo świeża znajomość I nie wiem jak się rozwinie , ale raczej będziemy tylko czasami spędzać wspólnie czas

Ehhh

To tylko moje subiektywne wrażenia Kaszpir i mogę się mylić
Masz w sobie dużo gniewu i złości na które to emocje nie masz pozwolenia,
nie wypada się złościć na byłą żonę bo coś się stanie czy tak albo podobnie,trzeba mieć klasę etc wiele przekonań tłumi złość która nie znika przekształca się w smutek ,przygnębienie którego też nie lubimy
przygnębieniem  zasypujesz "ten bunt" i niezgodę ze złością, trochę zazdrościsz byłej obecnego życia,przebija też żal
nowymi znajomościami trochę wbrew sobie i na siłę coś chcesz komuś udowodnić
nie da rady stłumić złości i gniewu na byłą żonę w taki sposób ,samotność to chyba mniejszy problem większy to skryty gniew
Rok po rozwodzie to niewiele w gruncie rzeczy,nie naciskaj na siebie i nie zabraniaj sobie emocji
Tak myślę ponieważ to co przeżywasz nie jest czymś niestosownym i wyjątkowym a uwolnienie się od gniewu przed Tobą
oczywiście mogę być w błędzie
nie cenzuruj się wywal gniew,żal zazdrość ,wolno Ci to mieć nie osądzaj się tak surowo jeżeli to robisz w ukryciu
nie musisz tego robić bezpośrednio na eks an i z nią tego uzgadniać też nie musisz.

40

Odp: Samotność po rozwodzie

Autorko jak sobie po kilku latach radzisz?
Mnie czeka rozwód,  też jestem samotna - po 26 latach małżeństwa mąż odszedł do młodszej o 20kilka lat pracownicy.
Mam przyjaciół, ale wiadomo wieczory są samotne - dzieci praktycznie dorosłe.
No i jestem starsza od Ciebie - to wogóle chyba wypadam z rynku aby kiedyś kogoś poznać to marne szanse .
Trzeba nauczyć się żyć samemu - chociaż to ciężkie jak przez większość życia była obok kochająca osoba.

41

Odp: Samotność po rozwodzie
porzeczka4 napisał/a:

Autorko jak sobie po kilku latach radzisz?
Mnie czeka rozwód,  też jestem samotna - po 26 latach małżeństwa mąż odszedł do młodszej o 20kilka lat pracownicy.
Mam przyjaciół, ale wiadomo wieczory są samotne - dzieci praktycznie dorosłe.
No i jestem starsza od Ciebie - to wogóle chyba wypadam z rynku aby kiedyś kogoś poznać to marne szanse .
Trzeba nauczyć się żyć samemu - chociaż to ciężkie jak przez większość życia była obok kochająca osoba.

Hm..., A może załóż swój temat - opisz czego potrzebujesz - co jest problemem - pewnie będzie odzew, i... a nuż... pomoże smile

42

Odp: Samotność po rozwodzie

Witaj,

Myślę, że normalni faceci gdzieś tam są, ale czasem potrzeba czasu żeby najpierw lepiej zrozumieć i pokochać siebie, żeby wiedzieć czego się tak naprawdę chce, czego nie jesteśmy w stanie zaakceptować itd. Ja właśnie rozstałem się z kobietą po 9 wspólnych latach. Bardzo ją kochałem, ale ona zdecydowała się odejść. Przez cały nasz związek, co jakiś czas mówiła mi o innych facetach, że jej się spodobali, że o nich myśli itd. A ja jak głupi wspierałem ją jeszcze mówiąc, że to tylko myśli itd. Aż w tym roku znowu zauroczyła się jakimś chłopakiem. Mówiła mi, że do niczego nie doszło i takie tam, ale widziałem jak coraz bardziej się ode mnie odsuwa. Zmagam się z depresją, ona o tym wiedziała, że coś się ze mną dzieje, ale nie dostałem wsparcia. Zaproponowałem przerwę i wróciłem do rodzinnego miasta, na jakiś czas. Zapisałem się na terapię. Ona tydzień po moim wyjeździe oznajmiła mi, że to koniec, że chce być sama, że pewnie będzie żałować i takie tam, ale ja nie do końca wierzę w jej słowa. Myślę, że chodziło o to żeby się ode mnie uwolnić, żeby móc być z tym innym. Nie piję, nie było między nami poważnych kłotni. Dawałem z siebie wszystko w tym związku, ale widać nie wystarczyło. Czuję się jak stary mebel wyrzucony na śmietnik. Ja to przeżywam, ale ona najwyraźniej nie. Wciąż jestem z nią w kontakcie, żeby pozamykać wspólne sprawy, co też jest trudne żeby zapomnieć. Nie rozumiem, czemu ludzie się tak łatwo poddaję. Cierpię, przyznam szczerze, ale myślę, że musimy to po prostu zaakceptować i wsłuchać się w siebie. Trzeba skupić się na sobie. Zadać pytanie, co dobre będzie dla mnie. Bycie w samotności jest cholernie trudne po rozstaniu, ale tylko w byciu samemu przez jakiś czas, można odnaleźć siebie. Lepiej przejść tą drogę, żeby potem świadomie wybierać i nie popełniać tych samych błędów w nowych relacjach. Nic nie jest dane nam wiecznie. Ja myślałem, że będę z tą partnerką już na zawsze, ale to była tylko iluzja. Teraz to wiem. Tak bardzo byłem zaślepiony, że ona stała się całym moim światem. Jeśli drugi człowiek staje się dla nas całym światem, wtedy zatracamy siebie.

Posty [ 42 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Samotność po rozwodzie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024