ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 45 ]

Temat: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Witajcie,
Potrzebuję się komuś wyżalić i wygadać...
Jesteśmy małżeństwem 4,5 roku a razem od 9 lat...Od samego początku staraliśmy się rozwiązywać pojawiające się problemy na bieżąco, bez głupich fochów i niedomówień...Niestety z biegiem czasu (jeszcze przed ślubem) mąż zaczął stosować wobec mnie taktykę cichych dni po ostrych kłótniach. Tłumaczył to tym, że musi ostygnąć i zajmuje mu to więcej czasu niż mnie. np. tydzień....
Skutkiem tego bywają tygodnie gdzie mieszkając pod jednym dachem udajemy, że jesteśmy dla siebie powietrzem. Ja po kłótni raczej szybko stygnę, chcę wrócić do danego tematu, rozwiązać go i iść dalej więc często pierwsza przychodziłam do niego z ręką na zgodę albo żeby porozmawiać. Niestety efekt był jeszcze gorszy- dostawałam odpowiedz: "idź stąd, daj mi spokój, zostaw mnie samego, nie chcę z Tobą gadać..." Często dochodzi do tego, że ja do niego przychodzę i się produkuję przez pół godziny a on słowa nie powie...doprowadza mnie to do takiej nerwicy i płaczu, że nie potrafię potem usnąć do 3 lub 4 nad ranem...

Kłócimy się o różne rzeczy, najczęściej są to pierdoły ale niestety urastają do rangi wielkich tragedii....Po tygodniu mąż zaczyna się normalnie odzywać ale do danego problemu nie chce wracać...No a jak problem jest nierozwiązany tylko zakopywany pod dywan to i tak później wychodzi tylko z jeszcze większą siłą rażenia....

Proszę niech mi ktoś powie dlaczego dla faceta tak wielkim problemem jest prasowanie sobie samemu koszul? Kłócimy się o to od 9 lat...
Ja nienawidzę tego robić i powiedziałam mu, że tego robić nie będę już na samym początku.

Generalnie od zawsze miałam potrzebę partnerstwa w związku.
Oboje pracujemy tak samo ciężko więc wychodzę z założenia, że oboje zajmujemy się tez domem, gotowaniem, sprzątaniem, praniem...Mój mąż na szczęście przyjął to do wiadomości i odkąd zamieszkaliśmy razem udawało nam się dzielić pracami domowymi...niestety w momentach jego złości albo gdy on tym domem chwilowo zajmuje się bardziej wychodzi szydło z worka i okazuje się, że jestem "żoną poniżej jego standardów" !!!!

Podczas jednej z kłótni dowiedziałam się też, co bardzo mnie zabolało, że on sobie nie wyobraża mieć ze mną dzieci bo nie będą umiała się nimi zająć i wszystko spadnie na niego...i że "nie nadaję się na matkę"....
Bardzo mnie to zabolało, szczególnie że od jakiegoś czasu napomykałam mu że jestem już gotowa na potomka...On chciał dziecko od razu po ślubie (i wiem że nadal chce je mieć) ale ja chciałam jeszcze chwilę pożyć, ułożyć sobie sprawy w pracy (szykował mi się wtedy awans), znaleźć i kupić mieszkanie bo do tej pory wynajmowaliśmy. Po prostu chciałam wszystko ułożyć a dopiero potem dziecko...

Jest mi strasznie przykro i ostatnio przestałam sobie radzić ze swoimi emocjami. Strasznie mnie boli co on do mnie mówi w kłótniach a wie co powiedzieć żeby zabolało jeszcze bardziej. Zastanawiam się nad rozwodem bo po takich kłótniach nie widzę z jego strony żadnych sygnałów zaangażowania a jedynie obojętność.
Nie byłoby mi żal tego związku gdybym nie zaznała w nim również cudownych chwil...
Mamy po 32 lata. Jak pomyślę ile czasu już zmarnowaliśmy na takich cichych dniach to mam ochotę od razu wziąć walizkę, spakować się i wyprowadzić...

Mimo wszystko bardzo kocham mojego męża i nie wiem co robić dalej.....

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Po kłotni zostaw go samego - nie nagabuj, zajmij się sobą.
Czy przy palących problemach - np prace domowe, starałaś się zacząć rozmowę od "widzę, że przeszkadza Ci układ prac domowych, chciałabym to przedyskutować, czy możesz poświęcić mi 5 minut? "

3

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
allama napisał/a:

Po kłotni zostaw go samego - nie nagabuj, zajmij się sobą.

Staram się zajmować sobą bo w domu z taką atmosferą nie umiem wysiedzieć, od razu mam ochotę iść do niego i porozmawiać, wyrzucić z siebie wszystko...
W zeszłym tygodniu który był właśnie taki cichy wracałam codziennie do domu o 21-22 żeby tylko nie siedzieć w domu - i właśnie wtedy  zajmowałam się sobą: spotykałam się ze znajomymi, byłam na siłowni, na kursie językowym, u kosmetyczki itp.
Obiad który zrobiłam we wtorek musiałam jeść też w środę i czwartek bo on tego nie tknął....

W sobotę jak już przechodził mu foch, po obiedzie (który on zrobił) zaczęliśmy w miarę normalnie rozmawiać, po czym o coś znów poszło i wybuchnęła znów awantura.... usłyszałam, że nic w domu nie robię, że pranie się wylewa z kosza, że sama na nic nie wpadnę żeby zrobić na obiad, że sobie poszłam na siłownie zamiast pomyśleć o zakupach i o obiedzie....a i że mój obiad z wtorku to nie był obiad.....

allama napisał/a:

Czy przy palących problemach - np prace domowe, starałaś się zacząć rozmowę od "widzę, że przeszkadza Ci układ prac domowych, chciałabym to przedyskutować, czy możesz poświęcić mi 5 minut? "

Tak, starałam się na wszelkie możliwe sposoby i rozmów na ten temat było mnóstwo.
Wyjście zostało ustalone jedno: będzie przychodzić Pani do prasowania (przez jakieś dwa miesiące w zeszłym roku rzeczywiście przychodziła studentka ale później wróciła na studia i już nie miała czasu dla nas), tylko że ja mam ją załatwić i ja mam jej pilnować....
Niestety przy moim wyjazdowym trybie pracy nie jest możliwe ustalenie jednego stałego dnia kiedy ta Pani miałaby przychodzić...

4

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

silence, za bardzo skupiasz się na tym co "on Ci" zamiast skupić się na sobie. Nie zjadł obiadu, no i co z tego? Kłótnia wybuchnęła, czemu w niej uczestniczyłaś?

Wiele rozmów - nieskutecznych. Dlaczego?

5

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Po co naciskasz na szybką zgodę? Lubi ciche dni? Niech ma ciche dni. Nawet dłużej niż lubi. Zrobiłabym tak jak on robi. Przetrzymałabym go a kiedy on pierwszy by się odezwał potraktowałabym go tak jak on Ciebie.
Twój mąż jest lekko fochowaty wink

6

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Po kłótni każdy ma swój czas na dojście do siebie. Też mam długi, a próby udobruchania działają wręcz odwrotnie, wzmagaja agresję. Najlepsze rozwiązanie, to dac mu czas aż sam dojdzie do siebie. To z rzeczy technicznych, bo merytorycznie widać, że jest problem światopoglądowy :-)

7

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Podczas jednej z kłótni dowiedziałam się też, co bardzo mnie zabolało, że on sobie nie wyobraża mieć ze mną dzieci bo nie będą umiała się nimi zająć i wszystko spadnie na niego...i że "nie nadaję się na matkę"....


jakieś argumenty? Czy tak po prostu?

8

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

hej silence84, trafilam na Twojego posta, poniewaz chcialam napisac podobnego i prosic kogokolwiek o porade. Mam podobny problem z moim mezem. Jestesmy 3 lata po slubie i on takze karze mnie cichymi dniami, mam podobnie jak Ty, zaraz chce sie godzic i wszystko mu wybaczam a on tkwi w zlosci i nie moge sie nawet do niego odezwac bo reaguje agresja albo zatyka uszy i mnie nie slucha lub wychodzi z domu. A ja wariuje, moje serce bije dwa razy szybciej niz normalnie przez te wszystkie dni, nie moge sie skupic, nie moge spac, placze caly czas, mysle tylko o tym czy dzisiaj juz bedzie ok jak wroce do domu (dokladnie tak jak Ty, uciekam na silownie, gdziekolwiek zeby mniej godzin sie stresowac w razie jakby jeszcze nie byl gotowy ze mna porozmawiac). Juz nie daje rady psychicznie ale bardzo go kocham, bo wlasnie..te cudowne chwile kiedy sie nie klocimy ;( czekam na nie jak na zbawienie, pozwalajac sie traktowac zimno i bezwglednie. Zawsze to ja robie pierwszy krok. ZAWSZE. Nie moge Ci pomoc, ale chcialam rowniez sie wygadac i dac Ci znac, ze nie jestes jedyna tkwiaca w takim zwiazku.

Przepraszam za brak polskich znakow, ale mieszkam za granica.

9

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Moze dodam jeszcze kilka faktow, moze jest tutaj ktos kto pomoze mi rozszyfrowac zamiary mojego meza.
On nigdy nie jest ze mnie dosc zadowolony, musialam zmienic duzo w sobie i moim zachowaniu zeby go zadowolic az w koncu stalam sie "jego idealem" w ktorym on jest bardzo zakochany, chce dzieci i wpolne zycie (mamy te same marzenia i potrzeby jesli o to chodzi). Na poczatku naszej znajomosci popelnilam pare bledow, ktore przepracowalismy razem i wszystko zostalo wybaczone i bylo ok. Ale on w kazdej klotni wraca caly czas do tego co bylo i jakby od nowa "walkuje" stare bledy i widzi tylko moje wady jesli cokolwiek zrobie (w wiekszosci nieswiadomie) co tylko moze mu nawet w malym stopniu przypomniec o tym co bylo, wtedy zaczyna sie kierat dla mnie: zrywanie, obrazanie mnie, pokazywanie ze nie ma zadnego szacunku, i tylko zal do mnie ze ja go doprowadzam do furii i ze jestem nienormalna. I zawsze ciche dni, podczas ktorych ja blagam o uwage albo o to, zeby bylo ok. Potem zawsze to mijalo i bylo cudownie miedzy nami znowu.
Ale ostatnio poszlismy na pare imprez podczas ktorych ja sie dosc upilam i nie wiedzialam co robie i wyszlo, ze kiedy siebie nie kontroluje zaczynam wyrzucac z siebie zale do niego za wszystko co mi robi kiedy jest zle i ze mnie nie docenia. On reaguje na to alergicznie, bo nienawidzi kiedy sie "czepiam", bo po trzezwemu sie nie czepiam, bo chce zeby wszystko bylo ok miedzy nami. Ostatnia impreza byla w ten weekend i ja znowu sie upilam, i znowu byla awantura podczas ktorej on pierwszy raz mnie uderzyl. Bylam w szoku i strasznie zraniona, ale w obliczu jego ogromnej zlosci na mnie, ze przeze mnie stracil panowanie do tego stopnia, ze az go to przeraza, zapomnialam o swoich uczuciach i przezywam teraz straszne ciche dni i tylko modle sie zeby to nie byl koniec, bo te ciche dni sa gorsze od tamtych poprzednich. Takiej zlosci po 3 dniach nie widzialam u niego nigdy, zupelnie czas nie dziala na korzysc, on jest coraz bardziej i bardziej wsciekly, a ja przezywam w rozpaczy kazdy dzien i nie mam nijakiego dostepu do niego. Po prostu sie zamknal i na pytania czy jest gotowy ze mna porozmawiac tylko macha glowa na "nie" nawet nie patrzac na mnie.
Co mam robic? jak sprawic zeby  zaczal ze mna rozmawiac? co robic bo on jest calym moim zyciem, nie mam rodziny tutaj za granica, tylko jego i jego rodzine, zostalam tu bo sie zakochalismy i chce byc z nim.

Wiem, ze go rozczarowalam, bo obiecalam, ze sie nie upije tym ostatnim razem i wyszlo jak wyszlo (nie mam problemu z alkoholem, tylko zawsze pije ciut za duzo zeby sie rozluznic w towarzystwie jego znajomych, upija mnie juz niewielka ilosc alkoholu) i on czuje sie zraniony bo go rozczarowalam i wg niego zrobilam mu wstyd przed znajomymi (on ma straszne poczucie wstydu, dla niego zawsze jest wstyd jak sie klocimy publicznie, albo jak ja sie upije, albo jak cos tam, on zawsze uwaza za wstyd rzeczy ktore dla innych ludzi sa normalne albo na ktore nikt nie zwraca uwagi a on mysli ze wszyscy patrza i plotkuja a tak naprawde kazdy jest podpity i ma gdzies czyjes problemy).
Powiedzcie mi, on chce zerwac tym razem? Jeszczs nigdy nie bylo tak zle, panikuje i nie wiem co robic, tesknie za bliskoscia i rozmowa co zawsze robimy kazdego dnia kiedy jest ok ;(

10

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Ogi - załóż swój własny wątek proszę. Więcej osób się wypowie.

11

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Dla mnie ciche dni przez tydzien to paranoja. W zyciu bym nie byla z chlopem ktory tak by postepowal. Ja rozumiem, ze nie kazdy ma ochote od razu siadac i dyskutowac bo potrzebuje ochlonac ale bez przesady mozna tak pare godzin czy dzien a nie 7 dni. To wyglada jak zwyczajna tresura i kara bo kobieta wiedzac czym pachnie sprzeciw  wobec "pana meza"  drugi raz 5 razy sie zastanowi  nim wejdzie z nim w spor po to zeby nie dostac bana na rozmowy przez tydzien. Jak ktos twierdzi  ze tak po prostu ma to dla mnie powinien spadac do pustelni a nie brac sie za malzenstwo. Jak wtedy ma wygladac opieka nad dziecmi i czego je to uczy? Ze problemy rozwiazuje sie dlugotrwalym fochem? Tragedia zyc z takim facetem.

12

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Witaj. Widzę u Was podobieństwo do mojej sytuacji. Podrzucam mój wątek, myślę że może Ci coś pomóc.

http://www.netkobiety.pl/t49229.html

W sumie pisałam w 3 wątkach. Poczytaj.

Współczuję Ci bo wiem co przeżywasz. Nie jest łatwo coś zmienić. A wiem jak boli bezsilność i żal że drugiej stronie nie zależy tak bardzo na pogodzeniu. U nas wiele jest problemów z komunikacją, nie potrafimy tego przeskoczyć. Może u Was będzie łatwiej? Może nie jesteście tak zapętleni?

13 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-08 11:52:15)

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:

niestety w momentach jego złości albo gdy on tym domem chwilowo zajmuje się bardziej wychodzi szydło z worka i okazuje się, że jestem "żoną poniżej jego standardów" !!!!

Podczas jednej z kłótni dowiedziałam się też, co bardzo mnie zabolało, że on sobie nie wyobraża mieć ze mną dzieci bo nie będą umiała się nimi zająć i wszystko spadnie na niego...i że "nie nadaję się na matkę"....
Bardzo mnie to zabolało, szczególnie że od jakiegoś czasu napomykałam mu że jestem już gotowa na potomka...

Albo chciał Ci w stylu poniżej pasa dowalić w najczulszy punkt (bo wie, że macierzyństwo jest dla Ciebie ważne) albo w złości nie kontrolując emocji przemycił ziarnko tego, co naprawdę myśli sad

14

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
allama napisał/a:

Ogi - załóż swój własny wątek proszę. Więcej osób się wypowie.

allama, dziekuje za rade, oczywiscie zrobie to.
silence84, nie chcialam zdominowac Twojego watku swoich dlugim wpisem, przepraszam, napisalam wszystko w jakiejs stresowej agonii

15

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Silence  to nie jest banalna sprawa.
Milczenie przez tydzień to jest manipulacja i tresowanie sobie ciebie.
Poczytaj o zachowaniach pasywno agresywnych.

16

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:

Generalnie od zawsze miałam potrzebę partnerstwa w związku.
okazuje się, że jestem "żoną poniżej jego standardów" !!!!

Podczas jednej z kłótni dowiedziałam się też, co bardzo mnie zabolało, że on sobie nie wyobraża mieć ze mną dzieci bo nie będą umiała się nimi zająć i wszystko spadnie na niego...i że "nie nadaję się na matkę"....
Bardzo mnie to zabolało, szczególnie że od jakiegoś czasu napomykałam mu że jestem już gotowa na potomka...
..

Uffff... ciężka sprawa... a jednocześnie chyba prosta. Skoro on uważa, że jesteś żoną poniżej jego standardów (ja bym się ciężko o to obraziła) i nie chce mieć z Tobą dzieci, bo będziesz kiepską matką, to nie ma o czym mówić wg mnie.

Pytanie do Ciebie: czy taki mąż jest zgodny z Twoimi standardami?

Druga sprawa to taka, że takie bezpodstawne krytykanctwo będzie narastać. Nie wiem, czy jest sens to ciągnąć - podejmij decyzję, póki młoda jesteś - zwłaszcza jeśli chcesz zdążyć, by mieć dzieci. Z nim czarno to widzę. Nawet jeśli mielibyście razem dziecko, to on będzie patrzył Ci na ręce i krytykował.

17

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi i rady!!!

ogi90 - nie masz za co przepraszać. Przyznam, że robi się człowiekowi trochę lżej jeśli wie, że inni maja podobne problemy i odczucia w swoich związkach.
Violet 30 - na pewno przeczytam cały Twój watek, dzięki za linka! Przeczytałam na razie tylko Twój pierwszy wpis i już widzę, że mogłybyśmy podać sobie ręce...komunikacja zerowa, szczególnie w te ciche dni...a w te dobre unikanie nierozwiązanych tematów...

Naciskam na szybka zgodę bo po prostu szkoda mi czasu i życia! Jak mu o tym mówię, że marnujemy mnóstwo czasu to słyszę, że on wcale nie marnuje czasu...normalnie wszystkie witki opadaja;/ I nie chodzi tutaj o to, że ja nie umiem sobie sama czasu zorganizować tylko o to, że chciałabym ten czas spędzić z nim albo coś mieliśmy w planach, które muszą teraz ulec zmianie.... Ile było odwołanych wyjazdów, spotkań rodzinnych czy ze znajomymi bo on miał focha i mówił, że nigdzie nie jedzie, to tylko ja wiem;/

Jego argumenty odnośnie "bycia matką" są takie, że on uważa, że ja sobie już teraz nie radzę z praniem, sprzątaniem i gotowaniem więc jak ja sobie to wyobrażam jak się pojawi dziecko, pieluchy, kaszki itd....Czyli generalnie nie zdałam testu na kurę domową więc na matkę też na pewno nie zdam;/
"że się nadaję tylko na bankiet żeby ładnie wyglądać a nie do dzieci..."
Napomknę jeszcze może, że jego wzorzec z domu wygląda tak: matka niepracująca zawodowo jest w domu na każde zawołanie ojca; jest od gotowania, sprzątania, prasowania, zakupów, ścielenia łóżka...ojciec ciężko pracujący, zawsze mający racje i zawsze wiedzący najlepiej...w związku z czym komunikacja jednostronna.
Żeby być sprawiedliwą dodam też, że mój mąż twierdził od zawsze, że nie chce powielać modelu swojej rodziny i wie, że tak nie powinien wyglądać zdrowy związek małżeński.

feniks35 napisał/a:

Jak wtedy ma wyglądać opieka nad dziećmi i czego je to uczy? Ze problemy rozwiązuje się długotrwałym fochem? Tragedia żyć z takim facetem.

Wiesz, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam? Dałeś mi teraz do myślenia feniks 35.....Jakoś zawsze wyobrażałam sobie, że jak będziemy mieć dziecko/dzieci to nie będzie już takich cichych dni...

pannapanna napisał/a:

Silence  to nie jest banalna sprawa.
Milczenie przez tydzień to jest manipulacja i tresowanie sobie ciebie.
Poczytaj o zachowaniach pasywno agresywnych.

Czytałam o pasywnej agresji i wiele to ma wspólnego z tym co robi mój mąż...tylko on się wiecznie tłumaczy, że nie robi mi na złość, że on już taki jest, że nie umie porozmawiać wcześniej, że musi wystygnąć, ochłonąć i żebym mu wtedy dała spokój. Żadne argumenty o traceniu czasu/zaplanowanych sprawach/zaproszonych gościach nie istnieją wtedy.

CatLady napisał/a:

Uffff... ciężka sprawa... a jednocześnie chyba prosta. Skoro on uważa, że jesteś żoną poniżej jego standardów (ja bym się ciężko o to obraziła) i nie chce mieć z Tobą dzieci, bo będziesz kiepską matką, to nie ma o czym mówić wg mnie.

Pytanie do Ciebie: czy taki mąż jest zgodny z Twoimi standardami?

Druga sprawa to taka, że takie bezpodstawne krytykanctwo będzie narastać. Nie wiem, czy jest sens to ciągnąć - podejmij decyzję, póki młoda jesteś - zwłaszcza jeśli chcesz zdążyć, by mieć dzieci. Z nim czarno to widzę. Nawet jeśli mielibyście razem dziecko, to on będzie patrzył Ci na ręce i krytykował.

Nie obraziłam się ciężko ale powiedziałam mu kilkakrotnie, że bardzo mnie zraniło to co powiedział i będę długo pamiętać te słowa.
Takie zachowanie męża nie jest zgodne z moimi standardami. Jednak decyzje o odejściu podjąć trudno bo jak nie mamy cichych dni to mąż jest kochany, opiekuńczy, odpowiedzialny i wbrew pozorom nie krytykuje mnie za często - to tylko w kłótniach wychodzi. Ma natomiast do mnie pretensje, że ja krytykuję go ciągle, nie wspieram i podcinam skrzydła...np.jak chciał iść na jakiś kurs czy szkolenie nie mówiłam mu "nie idź", tylko pytałam co mu taki kurs da....a on od raz to odbierał jako krytykę...;/

18 Ostatnio edytowany przez Azbi (2017-02-08 23:09:51)

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:

Jego argumenty odnośnie "bycia matką" są takie, że on uważa, że ja sobie już teraz nie radzę z praniem, sprzątaniem i gotowaniem więc jak ja sobie to wyobrażam jak się pojawi dziecko, pieluchy, kaszki itd....Czyli generalnie nie zdałam testu na kurę domową więc na matkę też na pewno nie zdam;/
"że się nadaję tylko na bankiet żeby ładnie wyglądać a nie do dzieci..."
Napomknę jeszcze może, że jego wzorzec z domu wygląda tak: matka niepracująca zawodowo jest w domu na każde zawołanie ojca; jest od gotowania, sprzątania, prasowania, zakupów, ścielenia łóżka...ojciec ciężko pracujący, zawsze mający racje i zawsze wiedzący najlepiej...w związku z czym komunikacja jednostronna.
Żeby być sprawiedliwą dodam też, że mój mąż twierdził od zawsze, że nie chce powielać modelu swojej rodziny i wie, że tak nie powinien wyglądać zdrowy związek małżeński.

On może i wie jak powinien wyglądać zdrowy związek małżeński, jednak jego zachowanie wskazuje do jakiego modelu dąży. Zgodnie z ta wiedzą, tą o nowoczesnym związku, daje ci  prawo pójścia do pracy, bo nawet dla niego jest fajnie jak wzmocnisz domowy budżet, ale w domu zakasuj rękawy i pracuj zgodnie z zasada jaka wyniósł z domu. Nie daj się nabierać na te jego słówka.  Co chodzi o dzieci to wyraźnie ci wskazuje, kto będzie przy nich miał obowiązki. Zastanów się czy dasz rade podporządkować się jemu całkowicie, bo tylko to go zadowoli. Ile razy musiałaś przez niego zrezygnować z umówionych spotkań, to wszystko jest jego wielką manipulacją mająca na celu zniewolenie ciebie. Nie pocieszaj się tym, że gdy  nie ma kłótni to on jest wspaniały, bo tych okresów wspaniałych będzie co raz mniej, popatrz na życie jego rodziców, chcesz żyć tak jak teściowa?

19 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2017-02-09 09:54:49)

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Silence84, jeżeli chcesz rozbicia Waszego małżeństwa to posłuchaj rad typu - rób tak jak on, odplac mu pięknym za nadobne.

Ktoś musi być mądrzejszy, inaczej każdy weźmie swoje zabawki i stworzy się mur którego żadne z Was nie będzie w stanie przeskoczyć.

Zachowanie męża, milczenie przez kilka dni nie jest właściwe.
To jest coś, nad czym powinien popracować dla dobra związku.
Faceci są zadaniowcami:) więc może, odpowiednio zmotywowany, podejmie się wyzwania.

Szczera (ale nie do "bólu ") rozmowa, powiedz jak Ty się czujesz, jakie zagrożenia Ty widzisz dla związku, I o co go prosisz żeby zrobił dla Was.

To normalne, że trzeba dojść do siebie po kłótni, ale dla człowieka o normalnych stanach emocjonalnych zajmuje to góra kilka godzin.

Chyba, że to nie są "normalne" kłótnie, może padają w nich bardzo raniace druga osobę słowa, taka "szczerość do bólu " w której mówi się cała SWOJĄ prawdę która jest zazwyczaj trzecim rodzajem prawdy wg Tischnera. smile

Może jest również coś co Ty mogłabyś zmienić w swoim zachowaniu, tak żeby te jego  stany dochodzenia do normalności były krótsze. Myślę tu o sposobie prowadzenia kłótni, a nie o tym co po kłótni.

20

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
Azbi napisał/a:

On może i wie jak powinien wyglądać zdrowy związek małżeński, jednak jego zachowanie wskazuje do jakiego modelu dąży. Zgodnie z ta wiedzą, tą o nowoczesnym związku, daje ci  prawo pójścia do pracy, bo nawet dla niego jest fajnie jak wzmocnisz domowy budżet, ale w domu zakasuj rękawy i pracuj zgodnie z zasada jaka wyniósł z domu. Nie daj się nabierać na te jego słówka.  Co chodzi o dzieci to wyraźnie ci wskazuje, kto będzie przy nich miał obowiązki. Zastanów się czy dasz rade podporządkować się jemu całkowicie, bo tylko to go zadowoli. Ile razy musiałaś przez niego zrezygnować z umówionych spotkań, to wszystko jest jego wielką manipulacją mająca na celu zniewolenie ciebie. Nie pocieszaj się tym, że gdy  nie ma kłótni to on jest wspaniały, bo tych okresów wspaniałych będzie co raz mniej, popatrz na życie jego rodziców, chcesz żyć tak jak teściowa?

Myślę, że mój mąż podświadomie ma gdzieś w głowie wkodowany ten model swojej rodziny ale jednak stara się z tym walczyć, bo to nie jest tak, że wymaga żebym robiła w domu wszystko a sam siedzi z pilotem w ręce...O nie!!!!! Na taki związek na pewno bym się nie zgodziła.
Zazwyczaj razem sprzątamy, gotujemy, jak jedno puszcza pranie to drugie je wiesza , zakupy robimy wspólnie albo tylko on, śmieci wynosi głównie on albo razem jak gdzieś wychodzimy...(jedynie za prasowanie tych nieszczęsnych koszul nikt nie ma ochoty się zabrać).

Jasne, że byłoby mu na rękę jeśli sama zajmowałabym się wszystkim a on by siedział i sobie czytał czy grał (i chyba każdemu facetowi...)..Tylko ja od początku dawałam mu do zrozumienie, że nie jestem kura domową i nie będę jak jego matka zajmować się wszystkim....że jak mamy żyć razem to obowiązki domowe dzielimy sprawiedliwie.
Problem polega na tym, że on wszystko rozlicza pt. "ja wczoraj robiłem obiad to Ty dziś zrób pranie".
W zeszłym tygodniu mało przebywałam w domu, zajęłam się sobą żeby nie siedzieć i nie myśleć w związku z czym więcej obowiązków robił on...czego oczywiście nie omieszkał mi wypomnieć w kolejnej kłótni....

Nie da się ukryć, że on lubi dzieci, zawsze jak jest jakieś maleństwo wśród znajomych czy rodziny to podchodzi, interesuje się, bierze na ręce...powiedziałabym że czasem nawet wykazuje większe zainteresowanie niż ja, bo ja się stresuje, że wszyscy patrzą na mnie jak dziecko trzymam, albo boję się,  że ono zaraz się rozpłacze.
Małe dzieci rozczulają nas jednak oboje i często są sytuacje w których zapatrzymy się na jakieś dziecko na placu zabaw, w galerii handlowej...
Nie rozmawiamy jednak na ten temat, jest to dla nas tabu.....;/ Tak samo kwestie dzielenia obowiązków przy dziecku...
W kłótni natomiast dowiaduję się " że dziecko siedziałoby obsrane przez pół dnia bo ja najpierw musiałabym zrobić sobie paznokcie albo się wyspać"....

21

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Szczerze to bałabym się że skoro teraz słyszysz takie hasła (nawet jeśli tylko w złości) to jak pojawi się dziecko i będziesz popełniać błędy albo najzwyczajniej w świecie stracisz siłę czy cierpliwość to też zostanie Ci to wypomniane. A to boli.
Mamy dwoje dzieci. Jak jest ok to mąż wspiera, pomaga. Ale jak jest między nami źle to się już nasłuchałam przykrych i krzywdzących słów. Wystarczy że między nami są jakieś żale a jest ich dużo i już wspieranie zamienia się w rywalizację i pouczanie. Przykre.

22

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
Secondo1 napisał/a:

Silence84, jeżeli chcesz rozbicia Waszego małżeństwa to posłuchaj rad typu - rób tak jak on, odplac mu pięknym za nadobne.

Ktoś musi być mądrzejszy, inaczej każdy weźmie swoje zabawki i stworzy się mur którego żadne z Was nie będzie w stanie przeskoczyć.

Zachowanie męża, milczenie przez kilka dni nie jest właściwe.
To jest coś, nad czym powinien popracować dla dobra związku.
Faceci są zadaniowcami:) więc może, odpowiednio zmotywowany, podejmie się wyzwania.

Szczera (ale nie do "bólu ") rozmowa, powiedz jak Ty się czujesz, jakie zagrożenia Ty widzisz dla związku, I o co go prosisz żeby zrobił dla Was.

To normalne, że trzeba dojść do siebie po kłótni, ale dla człowieka o normalnych stanach emocjonalnych zajmuje to góra kilka godzin.

Chyba, że to nie są "normalne" kłótnie, może padają w nich bardzo raniace druga osobę słowa, taka "szczerość do bólu " w której mówi się cała SWOJĄ prawdę która jest zazwyczaj trzecim rodzajem prawdy wg Tischnera. smile

Może jest również coś co Ty mogłabyś zmienić w swoim zachowaniu, tak żeby te jego  stany dochodzenia do normalności były krótsze. Myślę tu o sposobie prowadzenia kłótni, a nie o tym co po kłótni.

Ja nie wiem czy my już nie mamy muru między nami nie do przeskoczenia...:(
Ostatnio w rozmowach/kłótniach staram się częściej uważać na słowa i zamiast mówić "bo Ty zawsze, bo Ty ciągle" mówię: " bardzo mnie zabolało kiedy.."
Po takiej rozmowie mam wrażenie, że otwieram się z moimi emocjami ale ciosy które on mi potem zadaje bolą jeszcze bardziej...

A kłótnie bywają różne...najczęściej jednak kończą się obustronnymi krzykami, zaczynam go wtedy prosić żeby nie krzyczał  bo nie mogę tego znieść a on na to że jak tu się nie denerwować...wtedy ja wychodzę do drugiego pokoju żeby się uspokoić, jak wracam często już tylko głucha cisza mi odpowiada albo jeszcze większa złość i wtedy jest kontynuacja krzyków i obrażania się wzajemnie....
Tak, padają niestety raniące słowa.....
Na początku jestem zazwyczaj bardziej spokojna, biorę często głębokie wdechy żeby się uspokoić zanim coś powiem. Jeśli jednak rozmowa toczy się ponad 2 godziny, on krzyczy i wymyśla coraz to boleśniejsze argumenty typu " żona poniżej standardu, nie nadajesz się na matkę, idź na bankiet bo gospodynią jesteś żadną..." to mi tez puszczają nerwy;/ też wtedy krzyczę i wrzeszczę, też wymachuje rękami...a już w ostatecznym stadium wkur....chwytam pierwszy lepszy przedmiot i ciskam nim o ziemie:(:(:(:( strasznie mi potem wstyd takiego zachowania, myślę sobie " a taka byłaś spokojna na początku, tak Ci dobrze szło...":(:(:(:(

23 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2017-02-09 15:12:00)

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:

Proszę niech mi ktoś powie dlaczego dla faceta tak wielkim problemem jest prasowanie sobie samemu koszul? Kłócimy się o to od 9 lat...
Ja nienawidzę tego robić i powiedziałam mu, że tego robić nie będę już na samym początku.

Generalnie od zawsze miałam potrzebę partnerstwa w związku.
Oboje pracujemy tak samo ciężko więc wychodzę z założenia, że oboje zajmujemy się tez domem, gotowaniem, sprzątaniem, praniem...Mój mąż na szczęście przyjął to do wiadomości i odkąd zamieszkaliśmy razem udawało nam się dzielić pracami domowymi...niestety w momentach jego złości albo gdy on tym domem chwilowo zajmuje się bardziej wychodzi szydło z worka i okazuje się, że jestem "żoną poniżej jego standardów" !!!!

Może on tego prasowania też nienawidzi tak jak Ty?  Może należałoby znaleźć tu jednak  jakieś rozwiązanie,  np.oddawać do pralni, jeśli mieszkacie w lub obok miasta? W większości znanych mi małżeństw raczej robi to kobieta, bo robi to po prostu lepiej. Mało który znany mi facet prasuje. Mój szczęśliwie rzadko nosi koszule, ale znając życie posunąłby się do pójścia w pogniecionej albo tylko przeciągnąłby przód smile też nie cierpi żelazka.
A jak jest z takimi obowiązkami uznawanymi za typowo męskie, jak np.  naprawy w domu, awarie czy przeglądy auta?
Często jest tak, że robimy coś dla drugiej osoby z miłości,  mimo, że tego nie lubimy. Nie na zasadzie stereotypu, tylko predyspozycji. Nie znam się na elektryce czy budowlance,  więc robi to on, a w zamian go opiorę czy oprasuję. Dla mnie to żadna ujma, nie da się podzielić równiutko wszystkich prac,  zawsze ktoś jest w czymś lepszy i robi to chętniej, częściej, tylko ważne, by bez przymusu.  Albo  do tych niepodzielnych wynajmować fachowców smile

Podczas jednej z kłótni dowiedziałam się też, co bardzo mnie zabolało, że on sobie nie wyobraża mieć ze mną dzieci bo nie będą umiała się nimi zająć i wszystko spadnie na niego...i że "nie nadaję się na matkę"....
.

Napisałaś potem, że w obyciu z dziećmi jesteś niepewna i wystraszona. Może stąd te jego obawy? Nieuzasadnione, bo nawet bez częstego kontaktu z różnymi  dziećmi  oswajanie się z własnymi to naturalny proces i mało jest niepowodzeń. Przyjdzie samo i będzie dobrze.
Choć stwierdzenie, że "spanie do poludnia czy malowanie paznokci " bywa dla kogoś ważniejsze niż dziecko,  nie jest do końca fałszem. Znałam i takie "okazy". Może te słowa  to zemsta za  koszule, a może jednak strach i niepewność,  czy jesteś wystarczająco dojrzała i odpowiedzialna. Może trzeba go przekonać,  że tak. Słownie,  ale i czynami. O ile zdołacie ogarnąć związek, bo po co komplikować życie dziecku.

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Może warto się wybrać do mediatora?  Skoro już się nie dogadujecie do tego stopnia. . Ja nie lubię prasować, mąż też nie... wobec tego...prasujemy oboje.  Mamy 2 deski, 2 żelazka i włączamy sobie film i prasujemy.  Mąż swoje,Ja swoje i dziecka.

25

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Jeżeli Ty potrafisz ograniczać swoje uwagi odnośnie zachowania męża do tego jak Ty się czujesz, jak odbierasz, bez oceniania jego osoby, jego zachowań natomiast on jedzie "po bandzie" w ocenie Twojej osoby to nie osiągnięcie porozumienia.
Tym bardziej dziwne jest to że to on potrzebuje tyle czasu na dojście do normalności a nie Ty.

Facet stoi przed wyzwaniem nauczenia się komunikacji w małżeństwie.
Ktoś musi mu to uświadomić, chyba potrzebna jest porada "fachowca" sad

26

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:

Ostatnio w rozmowach/kłótniach staram się częściej uważać na słowa i zamiast mówić "bo Ty zawsze, bo Ty ciągle"

No tak, to bardzo głupie teksty i od razu nastawiają agresywnie.

silence84 napisał/a:

najczęściej jednak kończą się obustronnymi krzykami, zaczynam go wtedy prosić żeby nie krzyczał  bo nie mogę tego znieść a on na to że jak tu się nie denerwować...

Ja dla przykładu rzadko podnoszę głos, a jeśli to robię, to znaczy, że jest bardzo źle. Podniesienie głosu oznacza w tym momencie, że dalsza kłótnia nie ma sensu o ile kłótnie mają jakiś sens smile Nie ma sensu, bo moje wkurzenie jest tak duże, że nie przyjmę żadnego argumentu i nie chcę kontynuować rozmowy. Komunikuję to jasno i uprzejmie "idź stąd" smile Dopiero kiedy to nie przynosi skutku komunikuję się bardziej dosadnie smile No ale to rzadko, bo większość kłótni mogę odbywać szeptem i to co mnie zawsze w kłótniach irytowało, to krzycząca kobieta. To co krzyczała w zasadzie mnie nie ruszało smile natomiast ten kobiecy wrzask strasznie irytuje...

silence84 napisał/a:

Tak, padają niestety raniące słowa.....

Ale wiesz, że to właśnie po to pewnie żeby zakończyć spór. Poza tym musisz wziąć pod uwagę, że czasem człowiek nie do końca wie co bliską osobę urazi. Mnie na przykład nie urażały rzeczy, które wykrzykiwała mi połowica, a nawet nie będę przytaczał smile Natomiast kiedyś uraziłem ją w kłótni śmiertelnie tak, że nie odzywała się do mnie 2 tygodnie. Bo powiedziałem "zabierz stąd swój tłusty tyłek".

silence84 napisał/a:

...a już w ostatecznym stadium wkur....chwytam pierwszy lepszy przedmiot i ciskam nim o ziemie

Zepsułem sobie ostatnio słuchawki lol

27 Ostatnio edytowany przez netkobietka83 (2017-02-09 16:31:44)

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Ciche dni to najgorsze co może być dla związku. Stoi na równi z obojętnością. Partnerzy się od siebie oddalają. Uczucie przygasa. Nie ma się co dziwić, że masz ochotę to wszystko zakończyć. Prędzej czy później samo by się skończyło. Szlag człowieka trafia na samą myśl. Ileż można udawać i traktować się jak powietrze. Albo się jest razem albo nie. A jak dobrze Mu samemu to po co się wiązał? Najlepiej uciec od problemów. Związek, miłość to nie zawsze życie usłane różami. On najwidoczniej uważa, że większość obowiązków powinna przejąć kobieta. Nie rozumie, że w życiu bywa różnie. Sprawia Ci przykrość mówiąc, że będziesz kiepską matką. Niech lepiej zada sobie pytanie, czy On faktycznie będzie lepszym ojcem?

28 Ostatnio edytowany przez renatta (2017-02-09 16:50:01)

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Silence84, rozumiem, ze wybralas swoj nick z powodu problemu, ktory opisujesz jako milczenie meza po klotniach. To tylko objaw. Taka silence czasem wskazuje na  osobe zaburzona, przemocowa, a czasem to reakcja na silny stres i nieumiejetnosc poradzenia sobie z nim. Z tego co napisalas, co prawda niewiele, wynika, ze jest to raczej ta druga sytuacja. Jesli tak to Ty mozesz wiele zrobic, by zachowanie meza zmieninlo sie. Po pierwsze wprowadz zasade "Zero klotni". Klotnie w malzenstwie sa faktem, ale u Was przekraczaja zdecydowanie "normalne klotnie". Pamietaj, ze zawsze minimum dwie osoy biora udzial w klotni. Jesli nie wejdziesz w nia, maz nie bedzie klocil sam ze soba, zapewniam Cie. Zadanie dla Ciebie to "silence" - naucz sie panowac nad emocjami, przekazywac swoje uwagi i prosby w spokojny sposob, akceptowac fakt, ze maz nie zawsze je spelni, szukac innych sposobow na zalatwienie swoich potrzeb.

Co do raniacych slow, w klotni padaja z obydwu stron i mozesz na razie nimi sie tak bardzo nie przejmowac. Doprowadz do spokoju w domu, do dluzszego okresu - pol roku, rok, bez klotni i wtedy zobaczysz, co naprawde mysllicie o sobie wzajemnie. Czy te ranice slowa, to "obrona" przez atak, czy wyraz trwalych przekonan.

29

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
gagatka0075 napisał/a:

Może on tego prasowania też nienawidzi tak jak Ty?  Może należałoby znaleźć tu jednak  jakieś rozwiązanie,  np.oddawać do pralni, jeśli mieszkacie w lub obok miasta? W większości znanych mi małżeństw raczej robi to kobieta, bo robi to po prostu lepiej. Mało który znany mi facet prasuje. Mój szczęśliwie rzadko nosi koszule, ale znając życie posunąłby się do pójścia w pogniecionej albo tylko przeciągnąłby przód smile też nie cierpi żelazka.
A jak jest z takimi obowiązkami uznawanymi za typowo męskie, jak np.  naprawy w domu, awarie czy przeglądy auta?
Często jest tak, że robimy coś dla drugiej osoby z miłości,  mimo, że tego nie lubimy. Nie na zasadzie stereotypu, tylko predyspozycji. Nie znam się na elektryce czy budowlance,  więc robi to on, a w zamian go opiorę czy oprasuję. Dla mnie to żadna ujma, nie da się podzielić równiutko wszystkich prac,  zawsze ktoś jest w czymś lepszy i robi to chętniej, częściej, tylko ważne, by bez przymusu.  Albo  do tych niepodzielnych wynajmować fachowców smile

Tak, on nienawidzi prasowania koszul tak jak i ja...Nie wiem czy robię to lepiej, na pewno dokładniej i dłużej. Kiedyś się zabrałam za prasowanie wszystkich koszul po kolei żeby mu sprawić przyjemność i przez godzinę uprasowałam ich pięć. Usłyszałam w komentarzu, że za długo to robię, że jestem za dokładna....po czym wziął żelazko i uprasował kolejną koszule w dwie minuty - tak, włączył stoper żeby mi udowodnić, że można szybciej....

Remonty/naprawy w mieszkaniu robi raczej on i sprawia mu to wielka frajdę. Ale mi też jeśli tylko pokaże mi co i jak robić. I tak dla przykładu położyliśmy razem panele w mieszkaniu, wspólnie malowaliśmy, wieszaliśmy lampy, skręcaliśmy wspólnie meble ogrodowe....jak dla mnie były to super czynności i dużo radości.
Na przegląd auta/wymianę opon jeżdżę sama (auto służbowe). Rachunkami/płatnościami/rozliczeniami zajmuję się tylko ja - z aprobatą i korzyścią dla obu stron.
Jasne, nie da się wszystkiego podzielić po równo ale denerwuje mnie strasznie podział na to co męskie i na to co kobiece....;/ Skoro ja nie mam problemu z np. pakowaniem gruzu do worków to niech mi nikt nie mówi, że to kobieta powinna prasować mężowi koszule bo ma do tego lepsze predyspozycje...
W zeszłym tygodniu jak mąż prasował sobie wieczorem kilka koszul na raz a zazwyczaj prasuje tylko jedną więc zapytałam co go tak wzięło na prasowanie to usłyszałam "wyręczam żonę....". Zagotowało się we mnie ale spokojnym tonem powiedziałam, że nie uważam żeby to był obowiązek żony i że nie chcę się denerwować na wieczór który zapowiadał się miło....Oczywiście wieczór nie był miły bo znów był foch bez wyjaśnienia i spanie w dwóch osobnych pokojach...;/

gagatka0075 napisał/a:

Napisałaś potem, że w obyciu z dziećmi jesteś niepewna i wystraszona. Może stąd te jego obawy? Nieuzasadnione, bo nawet bez częstego kontaktu z różnymi  dziećmi  oswajanie się z własnymi to naturalny proces i mało jest niepowodzeń. Przyjdzie samo i będzie dobrze.
Choć stwierdzenie, że "spanie do poludnia czy malowanie paznokci " bywa dla kogoś ważniejsze niż dziecko,  nie jest do końca fałszem. Znałam i takie "okazy". Może te słowa  to zemsta za  koszule, a może jednak strach i niepewność,  czy jesteś wystarczająco dojrzała i odpowiedzialna. Może trzeba go przekonać,  że tak. Słownie,  ale i czynami. O ile zdołacie ogarnąć związek, bo po co komplikować życie dziecku.

Tak, w obyciu z dziećmi jestem raczej niepewna. Bardzo długo nie miałam z nimi kontaktu bo nie było ich wcale wśród mojej najbliższej rodziny ani znajomych.  Nikt mnie nigdy nie uczył ani nie pokazywał jak się zajmować dziećmi ale mimo to od pewnego czasu czuje, że ze swoim własnym dzieckiem byłoby prościej. Tak jak piszesz- przyszłoby to naturalnie.
Czy żeby mu pokazać, że będę dobrą matką mam teraz skakać do każdego napotkanego dziecka i wołać: "a ti ti ti, jaki cudowny dzieciaczek...."? przepraszam za sarkazm ale nie wiem jak miałoby to wyglądać w praktyce...

30

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
Snake napisał/a:
silence84 napisał/a:

...a już w ostatecznym stadium wkur....chwytam pierwszy lepszy przedmiot i ciskam nim o ziemie

Zepsułem sobie ostatnio słuchawki lol

uffff...od razu m i lepiej:P
a tak na poważnie to ja się bardzo nie lubię za takie moje zachowanie, jest to dla mnie oznaka że już totalnie nie panuje nad swoimi emocjami i pewnie wyglądam też w takim momencie jak obłąkana wariatka....
a jak na takie zachowanie reaguje twoja połowica?

31 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2017-02-09 18:15:20)

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:

Jasne, nie da się wszystkiego podzielić po równo ale denerwuje mnie strasznie podział na to co męskie i na to co kobiece....;/ Skoro ja nie mam problemu z np. pakowaniem gruzu do worków to niech mi nikt nie mówi, że to kobieta powinna prasować mężowi koszule bo ma do tego lepsze predyspozycje...
W zeszłym tygodniu jak mąż prasował sobie wieczorem kilka koszul na raz a zazwyczaj prasuje tylko jedną więc zapytałam co go tak wzięło na prasowanie to usłyszałam "wyręczam żonę....". Zagotowało się we mnie ale spokojnym tonem powiedziałam, że nie uważam żeby to był obowiązek żony i że nie chcę się denerwować na wieczór który zapowiadał się miło....Oczywiście wieczór nie był miły bo znów był foch bez wyjaśnienia i spanie w dwóch osobnych pokojach.

Dlaczego od razu Cię to "denerwuje strasznie"? Masz inne zdanie i tego się trzymasz. Jego problem, skoro uważa inaczej. Po akcji ze stoperem pewnie też bym już jego koszul nie prasowala,  tylko słodko przypominalabym mu, ze robi to lepiej i szybciej. Ale, moim zdaniem:
on jednak tradycjonalista i dyktator, Ty wojujaca feministka. Oboje skupieni głównie na utrzymaniu pozycji i pokazanie drugiemu miejsca w szeregu. Gdzie tu najważniejsze cechy związku: miłość, czułość, wzajemna dbałość i zrozumienie? Ring raczej. Miłe chwile przy wspólnych pracach dają nadzieję na porozumienie,  ale czy nie jest ich za mało?

Czy żeby mu pokazać, że będę dobrą matką mam teraz skakać do każdego napotkanego dziecka i wołać: "a ti ti ti, jaki cudowny dzieciaczek...."? przepraszam za sarkazm ale nie wiem jak miałoby to wyglądać w praktyce...

Takie infantylizmy pewnie by go jeszcze bardziej zniechęcily.
Przez dojrzałość i odpowiedzialność miałam na myśli raczej spokojne i stanowcze stwierdzenie, że będziesz starała się być świetną matką. To dobry plan na to macierzyństwo,  na opiekę nad maluszkiem,  bo przy Waszym "partnerstwie" tradycyjny podział ról pewnie też byłby nierealny i powodujący konflikty.  To w końcu,  przy obecnej sytuacji, zrobienie wszystkiego co możesz by poprawić atmosferę i osiągnąć zadowalający stopień porozumienia. Że swej strony,  bo za jego odpowiada tylko on i jego dobre chęci. O ile jeszcze je ma.
Dlatego rodzicielstwo może jednak odłożcie na lepszy czas?  Mediator to niezły pomysł, bo może dzięki niemu usłyszycie i zrozumiecie się nawzajem, swoje żale i potrzeby. Wtedy łatwiej zdecydujecie,  czy jest Wam po drodze, czy jednak nie dopasowaliscie się.

32

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Pomijajac kompletnie fakt kto lubi prasowac a kto nie lubi bo jest to naprawde tylko czubek gory lodowej...

Tez uwazam ze ciche dni/tygodnie sa strata czasu i ja czegos takiego dlugo bym nie tolerowala. Przestanie sie odzywac? Prosze bardzo ja tez mowic nie bede. Bedzie mnie to wpienialo ale jak ktos gra nisko to ja sie tez chetnie w blocie potaplam... Po tygodniu nie odzywania to juz jak dla mnie caly wiek. Tyle rzeczy sie moze zdazyc ktore moglabym przedyskutowac ze jesli druga strona sie owinie fochem i nie bedzie rozmawiac ze mna to jak dla mnie nasze sciezki zyciowe sie rozmijaja. Nie chce rozmawiac? To nie. Ja sobie znajde takiego co bedzie chcial.

Nie umiem, fizycznie czy slownie, swiadomie ranic osobe ktora kocham. I nie oczekuje tego od drugiej polowki. Jesli moj partner nie ma skrupolow przed zranieniem mnie to dla mnie jest jasne. Nie kocha mnie. Bolesna prawda ale prawda...W dupie mam taki zwiazek. Szukalabym rozwodu. Lepiej zmarnowac lat 5 niz 15...

Zeby nie bylo....ja tez potrzebuje czasu zeby ochlonac. Nie chce sie klocic bo slow nie da sie cofnac...Stluczone lustro juz nigdy nie bedzie takie jak kiedys. Ale ja komunikuje to jasno: "Sluchaj jestem okropnie wkurzona i teraz o tym rozmawiac nie zamierzam. Ide do pokoju, zrobie sobie herbate, ochlone i jestem do twojej dyspozycji za dwie godziny." Problemow z takim postawieniem sprawy nigdy nie  mialam...
A jakby mi ktos stwierdzil ze do jego standardow nie doroslam....buhahahahaha.....tam sa drzwi, guciu jeden...buhahahaha...:D

33 Ostatnio edytowany przez Snake (2017-02-09 19:44:40)

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:

a jak na takie zachowanie reaguje twoja połowica?

Chyba się nie przejmuje. Wbrew pozorom, to nie jest efekt braku kontroli ale kontrolowanego ujścia. Niektórzy mogą woleć wyjść do drugiego pokoju i liczyć do 10. Pewnie niektórym pomaga. Ja nie lubię kłótni i takie słuchawki, to efekt dłuższego podrażniania. To jak z psem, rzadko gryzie bez ostrzeżenia..., a ja daję wystarczająco jasne komunikaty. Poza tym przeważnie "schodzę z drogi". Zdarza się, że połowica oberwie jakiś opeer kiedy mam zły humor ale raczej musi się o to prosić. Jak mam zły humor, to raczej unikam kontaktu aż samo mi przejdzie. I nie przejdzie mi "jak się wygadam". Dlatego nieraz jej mówiłem, że chyba nie ma instynktu samozachowawczego, bo po jaką cholerę zaczepia, szczególnie wtedy kiedy chyba widać, że nie mam nastroju?
Jak byłem młodszy to chętniej się brałem za łby. Z wiekiem rośnie potrzeba świętego spokoju, przynajmniej u mnie. Dlatego jak widzę ewidentną zaczepkę, to mówię: do widzenia, chcesz to beze mnie, i tak nic nie słyszę, bo mam słuchawki na uszach (naprawiłem smile)
O prasowanie koszul to się na pewno nigdy nie kłóciłem smile Ustaliliśmy, że ona nie lubi prasować, a mnie zwisa czy koszula jest uprasowana. W tych rzadkich chwilach kiedy jakaś uroczystość ponoć wymaga aby koszulę mieć wyprasowaną, to jednak ona prasuje. Wie, że poszedłbym w pomiętej smile

34

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:

Kiedyś się zabrałam za prasowanie wszystkich koszul po kolei żeby mu sprawić przyjemność i przez godzinę uprasowałam ich pięć. Usłyszałam w komentarzu, że za długo to robię, że jestem za dokładna....po czym wziął żelazko i uprasował kolejną koszule w dwie minuty - tak, włączył stoper żeby mi udowodnić, że można szybciej....

W zeszłym tygodniu jak mąż prasował sobie wieczorem kilka koszul na raz a zazwyczaj prasuje tylko jedną więc zapytałam co go tak wzięło na prasowanie to usłyszałam "wyręczam żonę....". Zagotowało się we mnie ale spokojnym tonem powiedziałam, że nie uważam żeby to był obowiązek żony i że nie chcę się denerwować na wieczór który zapowiadał się miło....Oczywiście wieczór nie był miły bo znów był foch bez wyjaśnienia i spanie w dwóch osobnych pokojach...;/

Najpierw narzeka, że musi wyręczać żonę. A jak już cokolwiek robisz to słyszysz krytykę. W takiej sytuacji odechciewa się wszelkich starań, skoro nie są doceniane. Porozmawiaj o tym z mężem. Powiedz jak się czujesz i jak byś chciała się czuć. A jak nic to nie zmieni, to najwidoczniej mąż czuje się lepszy, podnosi swoje poczucie własnej wartości gdy krytykuje Ciebie. A to nie jest zdrowe.

35

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:
gagatka0075 napisał/a:

Może on tego prasowania też nienawidzi tak jak Ty?  Może należałoby znaleźć tu jednak  jakieś rozwiązanie,  np.oddawać do pralni, jeśli mieszkacie w lub obok miasta? W większości znanych mi małżeństw raczej robi to kobieta, bo robi to po prostu lepiej. Mało który znany mi facet prasuje. Mój szczęśliwie rzadko nosi koszule, ale znając życie posunąłby się do pójścia w pogniecionej albo tylko przeciągnąłby przód smile też nie cierpi żelazka.
A jak jest z takimi obowiązkami uznawanymi za typowo męskie, jak np.  naprawy w domu, awarie czy przeglądy auta?
Często jest tak, że robimy coś dla drugiej osoby z miłości,  mimo, że tego nie lubimy. Nie na zasadzie stereotypu, tylko predyspozycji. Nie znam się na elektryce czy budowlance,  więc robi to on, a w zamian go opiorę czy oprasuję. Dla mnie to żadna ujma, nie da się podzielić równiutko wszystkich prac,  zawsze ktoś jest w czymś lepszy i robi to chętniej, częściej, tylko ważne, by bez przymusu.  Albo  do tych niepodzielnych wynajmować fachowców smile

Tak, on nienawidzi prasowania koszul tak jak i ja...Nie wiem czy robię to lepiej, na pewno dokładniej i dłużej. Kiedyś się zabrałam za prasowanie wszystkich koszul po kolei żeby mu sprawić przyjemność i przez godzinę uprasowałam ich pięć. Usłyszałam w komentarzu, że za długo to robię, że jestem za dokładna....po czym wziął żelazko i uprasował kolejną koszule w dwie minuty - tak, włączył stoper żeby mi udowodnić, że można szybciej....

Remonty/naprawy w mieszkaniu robi raczej on i sprawia mu to wielka frajdę. Ale mi też jeśli tylko pokaże mi co i jak robić. I tak dla przykładu położyliśmy razem panele w mieszkaniu, wspólnie malowaliśmy, wieszaliśmy lampy, skręcaliśmy wspólnie meble ogrodowe....jak dla mnie były to super czynności i dużo radości.
Na przegląd auta/wymianę opon jeżdżę sama (auto służbowe). Rachunkami/płatnościami/rozliczeniami zajmuję się tylko ja - z aprobatą i korzyścią dla obu stron.
Jasne, nie da się wszystkiego podzielić po równo ale denerwuje mnie strasznie podział na to co męskie i na to co kobiece....;/ Skoro ja nie mam problemu z np. pakowaniem gruzu do worków to niech mi nikt nie mówi, że to kobieta powinna prasować mężowi koszule bo ma do tego lepsze predyspozycje...
W zeszłym tygodniu jak mąż prasował sobie wieczorem kilka koszul na raz a zazwyczaj prasuje tylko jedną więc zapytałam co go tak wzięło na prasowanie to usłyszałam "wyręczam żonę....". Zagotowało się we mnie ale spokojnym tonem powiedziałam, że nie uważam żeby to był obowiązek żony i że nie chcę się denerwować na wieczór który zapowiadał się miło....Oczywiście wieczór nie był miły bo znów był foch bez wyjaśnienia i spanie w dwóch osobnych pokojach...;/

gagatka0075 napisał/a:

Napisałaś potem, że w obyciu z dziećmi jesteś niepewna i wystraszona. Może stąd te jego obawy? Nieuzasadnione, bo nawet bez częstego kontaktu z różnymi  dziećmi  oswajanie się z własnymi to naturalny proces i mało jest niepowodzeń. Przyjdzie samo i będzie dobrze.
Choć stwierdzenie, że "spanie do poludnia czy malowanie paznokci " bywa dla kogoś ważniejsze niż dziecko,  nie jest do końca fałszem. Znałam i takie "okazy". Może te słowa  to zemsta za  koszule, a może jednak strach i niepewność,  czy jesteś wystarczająco dojrzała i odpowiedzialna. Może trzeba go przekonać,  że tak. Słownie,  ale i czynami. O ile zdołacie ogarnąć związek, bo po co komplikować życie dziecku.

Tak, w obyciu z dziećmi jestem raczej niepewna. Bardzo długo nie miałam z nimi kontaktu bo nie było ich wcale wśród mojej najbliższej rodziny ani znajomych.  Nikt mnie nigdy nie uczył ani nie pokazywał jak się zajmować dziećmi ale mimo to od pewnego czasu czuje, że ze swoim własnym dzieckiem byłoby prościej. Tak jak piszesz- przyszłoby to naturalnie.
Czy żeby mu pokazać, że będę dobrą matką mam teraz skakać do każdego napotkanego dziecka i wołać: "a ti ti ti, jaki cudowny dzieciaczek...."? przepraszam za sarkazm ale nie wiem jak miałoby to wyglądać w praktyce...


Silence, tak serio - dlaczego ty jeszcze z nim jesteś?

36

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:
gagatka0075 napisał/a:

Może on tego prasowania też nienawidzi tak jak Ty?  Może należałoby znaleźć tu jednak  jakieś rozwiązanie,  np.oddawać do pralni, jeśli mieszkacie w lub obok miasta? W większości znanych mi małżeństw raczej robi to kobieta, bo robi to po prostu lepiej. Mało który znany mi facet prasuje. Mój szczęśliwie rzadko nosi koszule, ale znając życie posunąłby się do pójścia w pogniecionej albo tylko przeciągnąłby przód smile też nie cierpi żelazka.
A jak jest z takimi obowiązkami uznawanymi za typowo męskie, jak np.  naprawy w domu, awarie czy przeglądy auta?
Często jest tak, że robimy coś dla drugiej osoby z miłości,  mimo, że tego nie lubimy. Nie na zasadzie stereotypu, tylko predyspozycji. Nie znam się na elektryce czy budowlance,  więc robi to on, a w zamian go opiorę czy oprasuję. Dla mnie to żadna ujma, nie da się podzielić równiutko wszystkich prac,  zawsze ktoś jest w czymś lepszy i robi to chętniej, częściej, tylko ważne, by bez przymusu.  Albo  do tych niepodzielnych wynajmować fachowców smile

Tak, on nienawidzi prasowania koszul tak jak i ja...Nie wiem czy robię to lepiej, na pewno dokładniej i dłużej. Kiedyś się zabrałam za prasowanie wszystkich koszul po kolei żeby mu sprawić przyjemność i przez godzinę uprasowałam ich pięć. Usłyszałam w komentarzu, że za długo to robię, że jestem za dokładna....po czym wziął żelazko i uprasował kolejną koszule w dwie minuty - tak, włączył stoper żeby mi udowodnić, że można szybciej.....

Przepraszam, ale to jest totalnie idiotyczne zachowanie. Czemu to mialo służyć? Co to jest? Jakaś tresura? Zamiast "dziękuję" za uprasowane koszule wydumany z czterech liter problem o to ile czasu na to poświęciłaś yikes

Co jeszcze w Waszym małżeństwie musisz robić na czas?

37

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Znam takich facetów podobnych do Twojego męża. Chce Ci udowodnić, że on wszystko robi lepiej a Ty jesteś do niczego. Przykład ze stoperem rewelacyjny! A Ty jak na to zareagowałaś? Bo ja bym chyba go pochwaliła, że skoro tak dobrze i tak szybko mu to idzie, to niech on to robi zawsze. Skoro Ty i tak robisz źle. A Ty co zrobiłaś? Pomijając wszystko, uważam że chcesz postawić na swoim z tym prasowaniem. Z tego co piszesz, mąż też gotuje i też sprząta wiec jestem w stanie zrozumieć, że prasowanie chce oddać Tobie. Ty natomiast uważasz, że tego nie lubisz i nie będziesz tego robić, bo nie chcesz. Nie wiem, czy tak było między Wami zawsze? Związek to kompromisy. Z tym że wychodziłaś z domu, żeby go nie widzieć i on przez to musiał robić wszystko w domu sam, to miał przecież rację. Robiłaś czy on robił? Inna sprawa, że nikt mu nie kazał, tylko sam chciał, żeby Ci potem wypomnieć. I znów moje pytanie: jak na to zareagowałaś? Czy on ma powód żeby uważać, że nie będziesz umiała zająć się dzieckiem? To że on robi coś inaczej, nie oznacza że Ty robisz to źle. I nie potrafię sobie wyobrazić kłótni o ten obiad... Co on mówił i co Ty mówiłaś, że doszło do kłótni? Tak jak ktoś pisał: w kłótni uczestniczą 2 osoby. Nie potraficie rozmawiać ze sobą. Pytanie czy jeszcze chcecie rozmawiać.

38

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Z tym prasowaniem na czas to wyszło dlatego, że powiedziałam mu że przez godzinę uprasowałam 5 koszul, więc wyszło, że na jedną schodzi się około 12 minut. Było to też w kontekście dziewczyny która przychodziła prasować i jej zajmowało to podobną ilość czasu...Więc on pokazał mi że można to zrobić szybciej...
Nic innego nie muszę w naszym związku robić na czas:)

gagatka0075 napisał/a:

Dlaczego od razu Cię to "denerwuje strasznie"? Masz inne zdanie i tego się trzymasz.

Denerwują mnie podziały na obowiązki damskie i obowiązki męskie, po prostu jestem na to wyczulona. Jak ktoś mówi,że to powinna robić kobieta a to facet to od razu pojawia mi się sprzeciw w głowie....

gagatka0075 napisał/a:

Przez dojrzałość i odpowiedzialność miałam na myśli raczej spokojne i stanowcze stwierdzenie, że będziesz starała się być świetną matką. To dobry plan na to macierzyństwo,  na opiekę nad maluszkiem,  bo przy Waszym "partnerstwie" tradycyjny podział ról pewnie też byłby nierealny i powodujący konflikty.

Zgadzam się, dobry plan:)

gagatka0075 napisał/a:

Dlatego rodzicielstwo może jednak odłożcie na lepszy czas?  Mediator to niezły pomysł, bo może dzięki niemu usłyszycie i zrozumiecie się nawzajem, swoje żale i potrzeby. Wtedy łatwiej zdecydujecie,  czy jest Wam po drodze, czy jednak nie dopasowaliscie się.

Zdecydowanie nie jest to dla nas dobry czas na planowanie dziecka...:( Czasem tylko zapala mi się lampka w głowie z zapytaniem, co będzie jeśli on mi za kilka lat powie, że w ogóle stanowczo i bezwzględnie nie widzi mnie na matkę swoich dzieci? Będę wtedy przed czterdziestką więc szanse na znalezienie kogoś i posiadanie dzieci drastycznie spadną...Wiem może głupie gadanie ale zegara nie cofnę....

Jaguar napisał/a:

Szukalabym rozwodu. Lepiej zmarnowac lat 5 niz 15...

Racja, ale skąd mam wiedzieć, że tego związku nie da się jeszcze uratować? Jak go pytam czy mu zależy to chyba jeszcze nie usłyszałam jednoznacznej odpowiedzi....;/

pannapanna napisał/a:

Silence, tak serio - dlaczego ty jeszcze z nim jesteś?

Bo go kocham. Jak jest dobrze miedzy nami to jest zupełnie inny facet!!! Jest ciepły, opiekuńczy, robi mi niespodzianki, jest spontaniczny ale też odpowiedzialny, opiekował się mną świetnie przez długi czas jak byłam po zabiegu operacyjnym i w słabym stanie psychicznym....był też moja podporą w naprawdę trudnych chwilach związanych z moją rodziną...mogłam na niego liczyć i wiem, że teraz zrobiłby to samo....On jest po prostu dobrym człowiekiem...tylko te ciche dni zamieniają go w jakiegoś potwora....;/ czuję się jak na huśtawce, żadnego spokoju, ciągle jakieś zawirowania...;/;/;/

39

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
koni napisał/a:

Znam takich facetów podobnych do Twojego męża. Chce Ci udowodnić, że on wszystko robi lepiej a Ty jesteś do niczego. Przykład ze stoperem rewelacyjny! A Ty jak na to zareagowałaś? Bo ja bym chyba go pochwaliła, że skoro tak dobrze i tak szybko mu to idzie, to niech on to robi zawsze. Skoro Ty i tak robisz źle. A Ty co zrobiłaś? Pomijając wszystko, uważam że chcesz postawić na swoim z tym prasowaniem. Z tego co piszesz, mąż też gotuje i też sprząta wiec jestem w stanie zrozumieć, że prasowanie chce oddać Tobie. Ty natomiast uważasz, że tego nie lubisz i nie będziesz tego robić, bo nie chcesz. Nie wiem, czy tak było między Wami zawsze? Związek to kompromisy. Z tym że wychodziłaś z domu, żeby go nie widzieć i on przez to musiał robić wszystko w domu sam, to miał przecież rację. Robiłaś czy on robił? Inna sprawa, że nikt mu nie kazał, tylko sam chciał, żeby Ci potem wypomnieć. I znów moje pytanie: jak na to zareagowałaś? Czy on ma powód żeby uważać, że nie będziesz umiała zająć się dzieckiem? To że on robi coś inaczej, nie oznacza że Ty robisz to źle. I nie potrafię sobie wyobrazić kłótni o ten obiad... Co on mówił i co Ty mówiłaś, że doszło do kłótni? Tak jak ktoś pisał: w kłótni uczestniczą 2 osoby. Nie potraficie rozmawiać ze sobą. Pytanie czy jeszcze chcecie rozmawiać.

Powiedziałam, że jest mi przykro, że nie docenia tego, że chciałam coś zrobić dla niego żeby mu było przyjemnie, w dodatku coś czego nienawidzę robić....Nie robiłam awantury, miałam akurat bardzo dobry humor tego dnia i nie chciałam go sobie psuć:)
Tak chce postawić na swoim bo nienawidzę tego robić i nie uważam żeby to był obowiązek żony...czy znasz jakąś żonę która wymaga od swojego faceta prasowania swoich rzeczy??? Ja nie. Niestety działa to tylko w jedną stronę...
Wychodziłam z domu bo bym zwariowała w takiej atmosferze gdzie siekiera tylko wisiała w powietrzu. Zajęłam się sobą żeby za nim nie chodzić, dałam mu spokój i czekałam aż się sam odezwie. Jedliśmy posiłki oboje w pracy, jak raz zrobiłam obiad w domu to jadłam go przez trzy dni bo on go nie chciał jeść. Moje aktywności w domu ograniczały się do ogólnego ogarniania i włączenia/rozładowania zmywarki.
Jego do puszczenia/rozwieszenia prania, wynoszenia śmieci i zrobienia zakupów - więc jak widzisz niewiele więcej w tym czasie jak mnie nie było w domu a bynajmniej nie jest to wszystko co można zrobić w domu....
Kłótnia była już potem o wszystko....
Racja, uczestniczą dwie osoby, to co mam robić jak się zaczyna wymiana zdań? Wychodzić? I tak za każdym razem?

40 Ostatnio edytowany przez authority (2017-02-09 23:59:48)

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Jako jedyne wyjście widzę tu grę va banque czyli albo zrozumie ciebie albo rozwód. Z tematu wywnioskowałem iż już podjęłaś decyzję tylko się wahasz moim zdaniem nie ma co się wahać. Jak mu teraz odpuścisz to wyjdzie iż ty będziesz wszystko robiła a on będzie się tylko wylegiwał. .Ponieważ prawdopodobnie jak w jednym dopnie swego pójdzie o krok dalej. Plus jeszcze kłótnie które totalnie cię wykończą Ciche dni to w ogóle dziecinada  U mnie przechodzi to po kilku godzinach choć ja sprawa ważna to myślę o tym ale nie pokazuję po sobie iż myślę o tym jednak zawsze po czasie myślę i wypracowuję jakiś konsensus. Mam tu na myśli poważne sprawy bo o głupoty raczej się nie kłócimy a jak już to przepraszam bądź żona przeprasza.

41

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:
Jaguar napisał/a:

Szukalabym rozwodu. Lepiej zmarnowac lat 5 niz 15...

Racja, ale skąd mam wiedzieć, że tego związku nie da się jeszcze uratować? Jak go pytam czy mu zależy to chyba jeszcze nie usłyszałam jednoznacznej odpowiedzi....;/

Tego ci nikt nie powie. Konsekwencje swoich decyzji kazdy ponosi sam.
Ale sama napisalas ze masz dosyc tego malzenstwa i myslisz o rozwodzie. Sama najlepiej wiesz jak sie czujesz i czy masz jeszcze sily cos komus udowadniac. Mnie by sie nie chcialo gdybym miala tak jak ty. Ale ja to nie ty. To twoja decyzja...

42

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
authority napisał/a:

Jako jedyne wyjście widzę tu grę va banque czyli albo zrozumie ciebie albo rozwód. Z tematu wywnioskowałem iż już podjęłaś decyzję tylko się wahasz moim zdaniem nie ma co się wahać. Jak mu teraz odpuścisz to wyjdzie iż ty będziesz wszystko robiła a on będzie się tylko wylegiwał. .Ponieważ prawdopodobnie jak w jednym dopnie swego pójdzie o krok dalej. Plus jeszcze kłótnie które totalnie cię wykończą Ciche dni to w ogóle dziecinada  U mnie przechodzi to po kilku godzinach choć ja sprawa ważna to myślę o tym ale nie pokazuję po sobie iż myślę o tym jednak zawsze po czasie myślę i wypracowuję jakiś konsensus. Mam tu na myśli poważne sprawy bo o głupoty raczej się nie kłócimy a jak już to przepraszam bądź żona przeprasza.

Nie ,nie podjełam jeszcze decyzji. Myślę o rozwodzie od jakiegoś czasu ale teraz sobie uświadomiłam, że właściwie tylko wtedy kiedy są takie ciche dni i kiedy on nie chce ze mna rozmawiąć i mam wrażenie, że mu wszystko obojętne...;/
Tak, dla mnie też ciche dni to dziecinada, mówiłam mu to nie raz....
Problemy się nawarstwiają a nie rozwiązują....
Nie pamiętam kiedy on ostatnio  mnie za coś przeprosił. Mnie zdarzyło się nie raz przychodzić nawet jak nie czułam, że to moja wina po to tylko, żeby skończyć już to głupie marnowanie czasu na fochy...efekt tak jak pisałam wcześniej- jeszcze gorszy.
Więc ostatnio specjalizuję się w szukaniu sobie nowych zajęć na zajęcie swojego umysłu i ciała. I wiecie co? Świetnie mi to wychodzi i bardzo mi to pomaga! Szczególnie spodobały mi się medytacje w grupie. Nie myślę wtedy, że marnuje czas bo jesteśmy pokłóceni. Myślę o sobie. O tym, że poznałam fajnych ludzi na jakimś spotkaniu, że poćwiczyłam sobie na siłowni, że byłam sama na spacerze i tak pieknie oszronione były drzewa:)
Może ten sposób pokazania, że mam swoje życie i nie użalam się nad sobą i nami jakoś na niego zadziała i da mu do myślenia....Moze choć raz przyjdzie sam i zapyta czy możemy pogadać...?

Jaguar napisał/a:

Tego ci nikt nie powie. Konsekwencje swoich decyzji kazdy ponosi sam.
Ale sama napisalas ze masz dosyc tego malzenstwa i myslisz o rozwodzie. Sama najlepiej wiesz jak sie czujesz i czy masz jeszcze sily cos komus udowadniac. Mnie by sie nie chcialo gdybym miala tak jak ty. Ale ja to nie ty. To twoja decyzja...

Tak mam dość ale póki nie wykorzystam wszystkich opcji na ratowanie tego związku nie będę miała spokoju sumienia przy odejściu.
Chciałam umówić nas do terapeuty. Jak kiedyś o to pytałam męża powiedział, że możemy iść. Niestety dzwoniłam do trzech i każdy ma pełny grafik na cały luty...;/

43

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
silence84 napisał/a:
authority napisał/a:

Jako jedyne wyjście widzę tu grę va banque czyli albo zrozumie ciebie albo rozwód. Z tematu wywnioskowałem iż już podjęłaś decyzję tylko się wahasz moim zdaniem nie ma co się wahać. Jak mu teraz odpuścisz to wyjdzie iż ty będziesz wszystko robiła a on będzie się tylko wylegiwał. .Ponieważ prawdopodobnie jak w jednym dopnie swego pójdzie o krok dalej. Plus jeszcze kłótnie które totalnie cię wykończą Ciche dni to w ogóle dziecinada  U mnie przechodzi to po kilku godzinach choć ja sprawa ważna to myślę o tym ale nie pokazuję po sobie iż myślę o tym jednak zawsze po czasie myślę i wypracowuję jakiś konsensus. Mam tu na myśli poważne sprawy bo o głupoty raczej się nie kłócimy a jak już to przepraszam bądź żona przeprasza.

Nie ,nie podjełam jeszcze decyzji. Myślę o rozwodzie od jakiegoś czasu ale teraz sobie uświadomiłam, że właściwie tylko wtedy kiedy są takie ciche dni i kiedy on nie chce ze mna rozmawiąć i mam wrażenie, że mu wszystko obojętne...;/
Tak, dla mnie też ciche dni to dziecinada, mówiłam mu to nie raz....
Problemy się nawarstwiają a nie rozwiązują....
Nie pamiętam kiedy on ostatnio  mnie za coś przeprosił. Mnie zdarzyło się nie raz przychodzić nawet jak nie czułam, że to moja wina po to tylko, żeby skończyć już to głupie marnowanie czasu na fochy...efekt tak jak pisałam wcześniej- jeszcze gorszy.
Więc ostatnio specjalizuję się w szukaniu sobie nowych zajęć na zajęcie swojego umysłu i ciała. I wiecie co? Świetnie mi to wychodzi i bardzo mi to pomaga! Szczególnie spodobały mi się medytacje w grupie. Nie myślę wtedy, że marnuje czas bo jesteśmy pokłóceni. Myślę o sobie. O tym, że poznałam fajnych ludzi na jakimś spotkaniu, że poćwiczyłam sobie na siłowni, że byłam sama na spacerze i tak pieknie oszronione były drzewa:)
Może ten sposób pokazania, że mam swoje życie i nie użalam się nad sobą i nami jakoś na niego zadziała i da mu do myślenia....Moze choć raz przyjdzie sam i zapyta czy możemy pogadać...?

Nie zmienisz charakteru człowieka.

44

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Jak on ma swoje ciche dni i marnuje Twój czas to Ty wykorzystuj go na poznawanie nowych ludzi, kto wie kogo spotkasz wink

45

Odp: ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...
renatta napisał/a:

Silence84, rozumiem, ze wybralas swoj nick z powodu problemu, ktory opisujesz jako milczenie meza po klotniach. To tylko objaw. Taka silence czasem wskazuje na  osobe zaburzona, przemocowa, a czasem to reakcja na silny stres i nieumiejetnosc poradzenia sobie z nim. Z tego co napisalas, co prawda niewiele, wynika, ze jest to raczej ta druga sytuacja. Jesli tak to Ty mozesz wiele zrobic, by zachowanie meza zmieninlo sie. Po pierwsze wprowadz zasade "Zero klotni". Klotnie w malzenstwie sa faktem, ale u Was przekraczaja zdecydowanie "normalne klotnie". Pamietaj, ze zawsze minimum dwie osoy biora udzial w klotni. Jesli nie wejdziesz w nia, maz nie bedzie klocil sam ze soba, zapewniam Cie. Zadanie dla Ciebie to "silence" - naucz sie panowac nad emocjami, przekazywac swoje uwagi i prosby w spokojny sposob, akceptowac fakt, ze maz nie zawsze je spelni, szukac innych sposobow na zalatwienie swoich potrzeb.

Co do raniacych slow, w klotni padaja z obydwu stron i mozesz na razie nimi sie tak bardzo nie przejmowac. Doprowadz do spokoju w domu, do dluzszego okresu - pol roku, rok, bez klotni i wtedy zobaczysz, co naprawde mysllicie o sobie wzajemnie. Czy te ranice slowa, to "obrona" przez atak, czy wyraz trwalych przekonan.

Z moimi emocjami nie jest dobrze - wiem. Wskazuje na to choćby rzucanie przedmiotami w punkcie kulminacyjnym kłótni...
Tak samo nie umiem nie przejmować się tymi raniącymi słowami z jego strony:( Boli jak cholera więc do tej pory chodziłam za nim i prosiłam o rozmowę, wyjaśnienie, cień uwagi...
Teraz zmieniłam nieco taktykę, może zadziała skoro tamta nie działała: nie chodzę za nim , zajęłam się sobą. Od wczoraj popołudnia (czyli po 4 dniach od ostatniej awantury) mąż zaczął odzywać się sporadycznie, jakby chcąc nawiązać kontakt, dziś tak samo: pytał o rady w sprawie jakiś tam ubrań które sobie kupił, coś tam o pracy, coś tam o weekendzie...
Rozmowa na tematy od których zaczęły się ostatnie kłótnie są nieuniknione, nie zostawię kolejnych nierozwiązanych kwestii, żeby sobie rosły pod dywanem...
Nie było chyba między nami okresu dłuższego niż miesiąc, żeby się nie kłócić....:(:(:(
Dzięki za powyższe rady:) Często w myślach powtarzam sobie "Tylko spokój może Cie uratować" smile

Posty [ 45 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » ciche dni u męża, mam dość tego małżeństwa, myślę o rozwodzie...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024