Hej.
Jakieś 7 tygodni temu zaczęłam pisac na tinderze z pewnym chłopakiem. On ma 26 lat, ja 22. Od początku byliśmy wobec siebie szczerzy, nic nie ukrywaliśmy, wprost mówiliśmy o oczekiwaniach. Pisaliśmy na tinderze trochę ponad tydzień, potem przeszliśmy na instagram i pisaliśmy całymi dniami kolejne ponad tydzień. On zawsze pisał. Zawsze, codziennie. Opowiadał o mnie mamie, przyjaciołom, planowaliśmy wspólny wyjazd z jego przyjacielem i jego dziewczyna w góry na sylwestra, w końcu die spotkaliśmy. Poszliśmy na kawe, gdzie spędziliśmy ponad 3 godziny, potem poszliśmy na dwugodzinny spacer. Rozmawialiśmy o tym, co myślimy po pierwszym spotkaniu. Byliśmy zachwyceni, zadowoleni. Szczęśliwi przede wszystkim.zgodnie stwierdziliśmy, ze sobie odpowiadamy. Następnego dnia w ciągu rozmowy napisał mi, ze jeszcze nigdy tak szybko się nie wkręcał, dlatego atmosfera zaczęła robić się trochę nerwowa. Po dwóch dniach poszliśmy na kolejna kawe i było znowu cudownie. W dalszym ciągu rozmawialiśmy całymi dniami. Jakieś wybieganie w przyszłość itd. Po kilku dniach kino, ale gdy mnie odwiózł, nie wpuściłam go do mieszkania, bo nie chciałam iść z nim do lozka, wiec zaczął łapać lekki dystans, ale wyjaśniliśmy to. Kolejne dwa tygodnie obije mieliśmy bardzo napięte przez moja prace i uczelnie, a jego uczelnie, plus obecnie mieszkamy 35 km od siebie (musiał na jakiś czas wrócić do rodziców), wiec się nie widzielismy. Podczas drugiego tygodnia bez siebie zaczynaliśmy rozmawiac coraz mniej, ja nie chciałam się narzucać, a on zaczynał być mniej „uroczy”- rozumiecie. Po tych dwóch tygodniach przyjechał do mnie, bo miał mi pomoc w naprawie pralki. No i doszło do seksu. Ale oprócz tego był bardzo kochany i czuły zupełnie jak wcześniej. Dalej mówiliśmy O przyszlosci. Przez kolejne dwa dni prawie nie pisał, trzeciego nie odzywał się wcale przez trzy dni. Wiec wczoraj napisałam mu długa szczera wiadomość, w której napisałam, ze zaczęliśmy szczerze i chce równie szczerze skończyć. Napisałam co mnie boli, co mi nie odpowiada. Ze tęsknie za tym jak było... ale ze wiedział, co mnie zaboli i Zrobił to ze świadomością. odpisał ze miał bardzo zajęte kilka dni, ale ze rozumie ze potrzebuje częstego kontaktu, ze to jest poniżej oczekiwan, ale ze wprowadzam dużo szczescia w czyjeś zycie, ze życzy mi wszystkiego dobrego, ze jestem super, ze zawsze mogę na niego liczyc i ze wszystko co mu mówiłam, zostaje między nami. Ze ten zarzut, ze chciał mnie skrzywdzic to bzdura.
Napisałam ze to nie był zarzut, ze nie chciałam żadnej spiny ani klotni. Odpisał coś odnośnie tego i napisał, ze ma nadzieje ze weekend spędziłam dobrze.
Proszę napiszcie co robić, jak to uratować, jak naprawic? Tak bardzo za nim tesknie, płacze ciagle... non stop. Co byście zrobiły na moim miejscu, co o tym myślicie? Pomocy