Czesc, potrzebuje spojrzenia na te sytuacje z boku bo już nie wiem kto ma racje a zaczynaja mnie dopaść wyrzuty sumienia jak zwykle po kłótni...
Jestem z moim partnerem prawie 3 lata. Miesiąc temu mieliśmy bardzo poważna rozmowe (mieszkamy razem od 2.5 roku) w ktorej postanowiliśmy spróbować dalej być razem.
Przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania które znalazłam, odpuszczałam jego Złe humory, staram się bardzo, zrobiłam mu 3 kolacje w tym jedna romantyczna, świeczki itd. Robię mu śniadanka, proponuje wspólne spędzanie czasu na co dostaje odpowiedz ‚yyyy ok” albo ,no zobaczymy’. Z jego strony raczej te wspólne plany nie wychodzą. Wczoraj został w pracy dłużej (ma swój biznes). Jak wrócił stwierdziłam ze już nie mogę i muszę z nim pogadać.
Może wybrałam zły moment ale zauważyłam ze frustracja we mnie tak urosła ze nie dam rady, a on dzisiaj wyjeżdża na 2 dni i już bym nie mogła dłużej czekać. Powiedziałam mu ze wydaje mi się ze on z siebie zbyt dużo nie daje, ze nie widzę zaangażowania z jego strony i ze ja się staram i chce zobaczyć to tez z jego strony.
On się wściekł, zaczął mówić ze się czepiam i mam okres i koleżanki mi nagadały głupot. Powiedziałam ze to nieprawda, ze chodzę struta, ze już mnie to gryzie i jestem zła i muszę to z siebie wyrzucić. Na co on zacząć mnie zlewać, usłyszałam najpierw tekst „odwal się ode mnie”, później machnął ręka i takim okropnym tonem powiedział „dobra Boże to cię gdzieś zaproszę, przestań się nakręcać”. Później powiedział ze chodzę zimna i mu się nie chce ze mną rozmawiać, nawet się nie zapytał jak się czuje (miałam wczoraj fatalna migrenę o czym wiedział) - bo cytuje „masz skwaszoną minę”. Doszło do tego ze zaczął mnie przedrzeźniać i powiedział ze gdybym się wyprowadziła to w tym momencie nie robi mu różnicy bo chce mieć spokój.
Spał na kanapie. Rano przyszłam do niego, powiedziałam ze nie chce się kłócić i ze chce to załatwić, ze musiałam mu o tym wszystkim powiedzieć. Na co on powiedział ze mu się nie chce ze mną rozmawiać, ze go wulgaryzm i ze tylko cały czas się czepiam i jestem wstrętna i on nie jest gotowy się pogodzić. Zawsze po kłótni (nie ważne kto zrobił coś zle) on się obraza. Wyszedł do pracy, umówił się ze znajomymi a wieczorem wyjeżdża.
Czy ja przesadzam? Koleś mówi do mnie takie rzeczy, obraza się, najeżdża mi na cechy charakteru (ty to jesteś taka, zawsze to, zawsze tamto, odwal się itp).... nie wiem już sama co mam robić, jest mi potwornie złe i przykro, jadę na lekach uspokajających, cała noc nieprzespana... poradzicie proszę?
