Hej, jakiś czas temu, po sylwestrze rozstałem się z moją dziewczyną (w sumie ona ze mną). Mieliśmy już sporo planów na przyszłość itd. planowałem oświadczyny, mieliśmy kupić mieszkanie, dobrze się dogadywaliśmy w codziennych rzeczach itd.
Ogólnie powodów o których mówiła było kilka, ale niezbyt skomplikowanych, kompletne błahostki o których nigdy wcześniej nie wspominała. Ale takie rzeczy które spokojnie można zmienić w życiu codziennym. Pojawił się również ktoś w jej życiu, na kogo miałem wiecznego nerwa (na nikogo innego wcześniej nie miałem, a kolegów i znajomych miała od groma). Jednak jakiekolwiek próby z mojej strony, rozmowy o nim - niezbyt pomagały. W odpowiedzi otrzymywałem informację że to tylko kolega, mimo wszystko kontakt z nim się coraz bardziej nasilał. A jej zachowanie nie było w obec mnie uczciwe. Zaczeli razem wychodzić na imprezy, bawili się do samego rana (ale zawsze wracała do domu), zaczął ją z pracy odbierać itd. Moje rozmowy o tym że to niszczy nasze relacje nie przynosiły efektu. Wręcz przeciwnie. Jak się rozstaliśmy zabrała część swoich rzeczy, jak przyszła do domu po kolejną partię (w poniedziałek) zapytałem czy jest tego pewna to płakała, przytuliłem ją, pocałowaliśmy się. Później gadaliśmy chwilę śmialiśmy się ale ona i tak że nie może u mnie zostać. Obecnie mieszka u znajomej. Tłumaczyła się że musi sobie przemyśleć wszystko i że sama nie wie czego chce. Po samym rozstaniu czekałem na nią pod pracą i też, w odpowiedzi tylko że potrzebuje czasu. Ostatnio rozmowa przez telefon, zapytałem czy tęskni, odpowiedziała że tak - tłumaczyła to tak, że jak z kimś się mieszkało ponad 2 lata to tak jest. Na pytanie czy mnie nie kocha nic nie odpowiedziała. Naszych wspólnych zdjęć do dzisiaj nie pokasowała z jakiś profili na facebooku. Napisała mi później tylko smsa, że i tak nic z tego nie wyjdzie. Więc sobie odpuszczam, nie wiem czy niezbyt łatwo bo mi zależy na niej dalej. Jednak widzę, że co bym nie zrobił to nie ma efektu. Mam wrażenie cały czas jakby była jakaś nadzieja, bo czemu się tak zachowuje. Nie chcę jej naciskać a z drugiej strony wygląda to tak jakbym sobie odpuścił. Dodatkowo ostatnio kogoś poznałem, fajnie nam się rozmawia ale cały czas o niej myśle i nie chce zrobić nic głupiego. Z drugiej strony czekać i czekać i robić sobie jakieś złudne nadzieje też bez sensu. Jednak boję się zaangażować w cokolwiek nowego jeśli o niej myślę, nie minęło dużo czasu. Nie chce nikogo skrzywdzić i boje się, że ona się odezwie pewnego dnia i powie że chce wrócić.
Jak myślicie co tutaj jest najrozsądniejsze?