Szczerze? Ja bym chciała mieć tyle pieniędzy do dyspozycji.
A zajmowanie się domem mi nie uwłacza.
Drogie panie ale kombinujecie
(...)
Drogi Panie, nie kombinuję.
Nie. Nie chciałabym mieć tak jak autorka wątku, bo jak napisałam w poprzednim poście, to nie o pieniądze chodzi, tylko o relacje panujące między osobami tworzącymi związek, o sposób wzajemnego traktowania. Mnie, opisany przez autorkę sposób jej traktowania przez męża, nie odpowiada. Podobnie jak Pana stwierdzenie o zabieraniu autorki na wakacje. W moim otoczeniu zabiera się buty do szewca, ludzi się zaprasza, proponuje im, ustala z nimi, it.p.. Drobiazg? Diabeł tkwi właśnie w szczegółach.
Zajmowanie się domem mnie też, Cyngli, nie uwłacza, ale nie chciałbym żyć z osobą z poglądami męża autorki. Powtórzę, to nie o pieniądze chodzi. I żadna kwota nie spowodowałaby u mnie zgody na życie z człowiekiem o podobnych do męża autorki poglądach i zachowaniu wobec drugiej osoby.
Zajmowanie się domem mnie też, Cyngli, nie uwłacza, ale nie chciałbym żyć z osobą z poglądami męża autorki.
Ja też nie, dlatego wybrałam sobie mężczyznę o poglądach, które mnie odpowiadają i z nim żyję :-)
Wuwu, a Ty byś oddał swoją godność i wolność za 3 tys?
Bo brudne talerze w tym związku są symbolem podporządkowania. Mąż autorki daje kasę, ale w zamian:
1. wprowadza podział ról wg swojej wizji związku
2. odbiera autorce prawo decydowania o tym co ona chciałaby robić, a czego nie
3. ustawia ją w podrzędnej roli wykonawcy jego wizji
4. wprowadza chierarchię "ważności" w związku na podstawie wysokości zarobków.
Tu chodzi o relację, wizję związku. Autorka chciałaby być partnerką, a stawia się ją w roli służącej. Nieźle wynagradzanej, ale służącej. Jeśli dla kogoś priorytetem jest związek partnerski, który uwzględnia potrzeby obu stron - nie będzie szczęśliwy w takim układzie. Nawet, gdyby szanowny małżonek dopisał jeszcze zero do comiesięcznych przelewów.
70 2016-11-11 12:25:13 Ostatnio edytowany przez Tredowaty (2016-11-11 12:25:50)
eh...wariactwo
U nas temat wygląda tak:
Dzielimy koszty życiowe na procent. Każdy dokłada wg procentu. Np pralka kosztuje 1000 zł.
Zarabiam 10 razy więcej od mojej Partnerki, wiec Ona daje 100 zł. Na tym polega partnerstwo.
Chociaż ostatnio zrobiliśmy mała rewolucje, i Jej wypłata idzie na "książeczkę wycieczkową". Zobaczymy jak to nam wyjdzie;)
Vinngo, ale przecież ten facet nie jest taki od wczoraj. Dlaczego Autorka za niego wyszła wiedząc, że mają zupełnie różne poglądy i wartości? Myślę, że tutaj dużą rolę zagrał portfel małżonka, a raczej jego zawartość.
U nas po prostu mamy wspólne pieniądze i nie ma znaczenia kto ile zarabia. Jesteśmy partnerami. A u Autorki nie o kwoty chodzi, tylko o to że jej mąż stawia się w pozycji tego lepszego, bo zarabia więcej i łaskawie ODDAJE (tak tak on oddaje w swoim mniemaniu) 3 tysiące. Chodzi o relację. Autorka chciałaby partnerstwa, a mężowi albo się w głowie poprzewracało od nadmiaru , bo czuje się Panem, albo tym Panem zawsze był, a Autorce dopiero spadły klapki z oczu. Jak to było przed ślubem?
Vinngo, ale przecież ten facet nie jest taki od wczoraj. Dlaczego Autorka za niego wyszła wiedząc, że mają zupełnie różne poglądy i wartości? Myślę, że tutaj dużą rolę zagrał portfel małżonka, a raczej jego zawartość.
Jesteś przekonana, że wiedziała? Bo ja wątpię, że oni kiedykolwiek o tym rozmawiali. Była sielanka, to była. Autorka czułą się jak rozpieszczana księżniczka, więc nie wnikała w jego poglądy. On o jej poglądy raczej nie pytał. Może nawet wtedy zdażyło mu sie umyć jakiś talerz?
A po jakimś czasie okazało się, że księżniczka ma grzecznie wejść w rolę Kopciuszka. Oczywiście - mogła go wcześniej wypytać o rolę, jaką dla niej widzi. Ale czy otrzymałaby szczerą odpowiedź? Wątpię.
74 2016-11-11 12:51:24 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-11-11 12:52:02)
Cyngli napisał/a:Vinngo, ale przecież ten facet nie jest taki od wczoraj. Dlaczego Autorka za niego wyszła wiedząc, że mają zupełnie różne poglądy i wartości? Myślę, że tutaj dużą rolę zagrał portfel małżonka, a raczej jego zawartość.
Jesteś przekonana, że wiedziała? Bo ja wątpię, że oni kiedykolwiek o tym rozmawiali. Była sielanka, to była. Autorka czułą się jak rozpieszczana księżniczka, więc nie wnikała w jego poglądy. On o jej poglądy raczej nie pytał. Może nawet wtedy zdażyło mu sie umyć jakiś talerz?
A po jakimś czasie okazało się, że księżniczka ma grzecznie wejść w rolę Kopciuszka. Oczywiście - mogła go wcześniej wypytać o rolę, jaką dla niej widzi. Ale czy otrzymałaby szczerą odpowiedź? Wątpię.
Nie trzeba pytać, by zobaczyć pewne rzeczy.
Problem tkwi w tym, że ludzie najczęściej nie chcą pewnych rzeczy widzieć.
75 2016-11-11 13:12:33 Ostatnio edytowany przez CatLady (2016-11-11 13:30:20)
A ja uważam, że autorce to się jednak trochę przewraca w ...
Facet przelewa ci miesięcznie więcej aniżeli sama zarabiasz, do tego zabiera cię na wakacje za które to on płaci a ty narzekasz, że garki do zmywarki musisz włożyć za niego?
Trochę racji masz. Żeby zacząć się stawiać i coś z nim ugrać, musiałaby przestać brać od niego pieniądze. Bo facet zwyczajnie płaci, więc wymaga. Gdyby nie brała od niego kasy, to mogłaby powiedzieć: słuchaj gościu, ja też pracuję, też mam swoje obowiązki i nie mam czasu ani ochoty sprzątać po Tobie i niczego Ci nie jestem winna. I on nie mógłby jej wtedy odpowiedzieć, że przecież nie musi pracować, bo on jej daje pieniążki.
Albo dalej brać pieniądze od męża, ale za część zatrudnić sprzątaczkę raz w tygodniu, czy dwa. Aż tak drogo chyba nie wyjdzie - w końcu 2 tyś swoich + 3 tyś kieszonkowego od meża...
Sądzę też - jak niektórzy wyżej - że aż tak uciemiężona to autorka nie jest. Bo co, kilka talerzy do zmywarki włożyć to problem jest? Nawet paznokci nie zniszczy. A że mąż traktuje ją z góry - to jest efekt tego, że płaci, więc wymaga. Trzeba się wiązać z człowiekiem, z którym mamy wspólne poglądy, a nie z kimś, w kim widzimy pieniądze - a tak chyba po troszę było z autorką. Zaimponowały jej pieniądze, to już nie wnikała, czy to facet z klasą, czy burak. JEgo zachowanie nie pojawiło sie z dnia na dzień, sygnały musiały być wcześniej, ale autorka ich nie widziała, bądź nie chciała widzieć.
76 2016-11-11 13:18:10 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-11-11 13:20:48)
do czego świat zmierza i małżeństwa, jeśli osoba, która więcej zarabia może nie szanować tej zarabiającej mniej, czyli swojej żony. Ba! do tego ma przyzwolenie wszystkich wokół a pieniądze , które przeznacza na WŁASNY dom , mają być wielkim darem i jego dobrą wolą.. ludzie po co Wy zakładacie rodziny.. nie na moje myślenie to. Dla mnie w rodzinie nie ma miejsca na przepychanki " ja tyle ty tyle, a jesli ja tylko tyle to ty możesz a ja nie ".. rodzina i małżeństwo dla mnie to wspólnota, odpowiedzialność, równość, miłość, wzajemna troska i dbanie o to żebyśmy we dwójkę ze sobą i ew. dziećmi byli szczęśliwi, więc zupełnie nie rozumiem niektórych wpisów.. ale oczywiście każdy ma do nich prawo swoją drogą jakbyśmy my z mężem mieli tyle pieniędzy to na pewno moglibyśmy realizować wspólnie swoje marzenia i dbać o wszelkie potrzeby.. jak ludzie nie doceniają tego co mają.
chomiku9911, tak było, jest i będzie: nie ma jednej hierarchii wartości. To, co dla jednych jest ważne, dla innych jest nieistotne. A że mamona niejednej osobie oczy przysłoniła i przysłania... . Trzymam się od takich ludzi z daleka, nie po drodze mi z nimi.
Tak wielokropku masz rację. Dobrze, że każdy może żyć jak chce.
"to oczywiście gadka, że nie muszę pracować i starczy mi wtedy sił i czasu na sprzątanie za nim bo to rola kobiety. A rola mężczyzny to dużo zarabianie.
Czasami mam wrażenie, że zachowuje się jak mały chłopiec któremu potrzebna jest mamusia."
Myślę, że tu po prostu autorka sama zdiagnozowała sytuację.
Jakby mi facet powiedział, że moją rolą jest sprzątanie (a nie rozwijanie siebie, dążenie do własnych celów, realizowanie swoich marzeń i bycie szczęśliwą) to bym już dawno się spakowała
80 2016-11-11 17:20:47 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2016-11-11 17:22:56)
Wuwu, a Ty byś oddał swoją godność i wolność za 3 tys?
Nie raz czytałem na forum o tym, że szukacie takich zaradnych facetów którzy zapewnią poczucie bezpieczeństwa kobiecie i takie tam.
Tutaj mamy przykład, takiego kolesia który dał kobiecie dach nad głową a do tego jeszcze to "kieszonkowe" na waciki (Cslady ) które wynosi więcej aniżeli ona zarabia i które jest do jej dyspozycji. Dodatkowo o czym już wiemy ma ona dodatkowe atrakcje w postaci wakacji itp które on opłaca.
Tu nie chodzi o godność tylko o brak wdzięczności autorki w stosunku do swojego męża. Czy jakby go nie miała to mogła by sobie pozwolić na życie na tym poziomie?
Jeżeli miałbym taką sytuację, że żona (w moim przypadku to brzmi nieprawdopodobnie ) zarabia tyle co ten facet a ja tyle co autorka to na pewno nie siał bym fochami na lewo i prawo. Korona mi z głowy nie spadnie jak "nastawię" tą zmywarkę - akurat wiem jak się to robi
albo za pieniądze które mi dała na dom ( raczej bym nie brał bo bym się dziwnie czuł) wynajął panią która posprząta aby nie czuć się jak niewolnik partnera
vinnga napisał/a:Wuwu, a Ty byś oddał swoją godność i wolność za 3 tys?
Nie raz czytałem na forum o tym, że szukacie takich zaradnych facetów którzy zapewnią poczucie bezpieczeństwa kobiecie i takie tam.
Tutaj mamy przykład, takiego kolesia który dał kobiecie dach nad głową a do tego jeszcze to "kieszonkowe" na waciki (Cslady) które wynosi więcej aniżeli ona zarabia i które jest do jej dyspozycji. Dodatkowo o czym już wiemy ma ona dodatkowe atrakcje w postaci wakacji itp które on opłaca.
Tu nie chodzi o godność tylko o brak wdzięczności autorki w stosunku do swojego męża. Czy jakby go nie miała to mogła by sobie pozwolić na życie na tym poziomie?
Jeżeli miałbym taką sytuację, że żona (w moim przypadku to brzmi nieprawdopodobnie
) zarabia tyle co ten facet a ja tyle co autorka to na pewno nie siał bym fochami na lewo i prawo. Korona mi z głowy nie spadnie jak "nastawię" tą zmywarkę - akurat wiem jak się to robi
![]()
albo za pieniądze które mi dała na dom ( raczej bym nie brał bo bym się dziwnie czuł) wynajął panią która posprząta aby nie czuć się jak niewolnik partnera
![]()
Nikt tu nie mówi o tym, że "korona" komuś z głowy spadnie, tylko że autorkę wątku w końcu przestał bawić taki podział obowiązków, gdzie oprócz swojej pracy ma jeszcze sprzątać i gotować, a mąż ma tylko pracę. Wielkość pensji naprawdę nie ma nic do rzeczy. Chodzi o postawę wobec partnera. Czy ten facet ma prawo od niej wymagać, żeby zawsze tylko ona sprzątała, gotowała, prasowała, zajmowała się domem? Za to, że on daje jej pieniądze? No to co to ma być, pomoc domową wykupił za te "kieszonkowe"?
Powiedziałam mężowi, że przez lata powinien mi być wdzięczny za to, że zarabiałam tyle, ile zarabiałam, a pracami domowymi powinien wówczas zajmować się sam. Z troską zapytał, czy nie potrzebuję pomocy psychiatry.
może rozwinę swój pierwszy post;
Ja mam swoje pieniądze, które zarobie i mój mąż tak samo. Podział ról w domu był taki, że za wszystkie media,opłaty, ogrzewanie itp. płaci on. Ja się zajmuję domem i zaopatruję naszą lodówkę, po prostu dbam o zakupy, gotuje sprzątam itp. Z racji, że zarabiam sporo mniej niżeli mój mąż, to żeby mi niczego nie brakowało przelewa mi na konto te 3 tys. ALE - ja wcale nie wydaję tych pieniędzy, to nie jest tak, że ja lekką ręką idę na zakupy i szastam kasą... te pieniądze na koncie sobie leżą. Owszem jeżeli w miesiącu zdarzają się okazje typu chrzest, wesele to tak kupię sobie z tych pieniędzy sukienkę czy prezent dla chrześniaka. Ale za wszystko inne staram się płacić swoimi zarobionymi pieniędzmi.
Wywodzę się z domu gdzie rodzice nauczyli mnie, że w życiu nie ma nic za darmo i na wszytsko muszę sobie sama zapracować. Ale nauczyli mnie również, że rodzina jest najważniejsza...
Dziewczyny ja nigdy się nie zastanawiałam na tym wszystkim, po prostu z automatu sprzątałam, po posiłku czy cokolwiek by zostawił to zawsze zaraz to ogarniałam. To jest normalne mi się wydaje i ja tego nie neguję absolutnie, i nie poprzewracało mi się w głowie uważam z tym wątkiem...
Zauważyłam to w momencie gdy zachorowałam - wyobraź sobie, że nie masz siły nic zjeść, a wiesz, że jutro znów czeka cię chemioterapia i musisz mieć siły. To usłyszysz od swojego męża, że muszę się jakoś ogarnąć bo on by potrzebował wyprasowaną koszulę na jutro do roboty. Albo, że naczynia same się nie umyją gdy ja sobie leżakuję cały dzień. A jak mu powiedziałam, że mógłby to on zrobić to mi powiedział, że już dużo dla mnie zrobił( opłacił mi prywatną klinikę, operację i leczenie). To jak ja mam się czuć?
Ale nie no wstaję i idę wyprasować koszulę i posprzatać bo go kocham, bo dał mi pieniądze abym nie musiała długo czekać, tylko żeby mnie szybko i bezinwazyjnie zoperowali.
Teraz jest już ze mną znacznie lepiej, wróciłam do pracy i chcę pracować, spędzać z ludzmi czas i spełniać się. Po prostu chcę żyć...
Nie wiem może problemem u nas jest zupełnie co innego niżeli brak zainteresowania się domem przez niego, ale nie chcę płakać i czuć,że nie nadaję się do niczego innego niż tylko do czyszczenia domu.
Twój ostatni post sporo rozjaśnił. Dlaczego tkwisz w tym małżeństwie?
85 2016-11-11 23:15:49 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-11-11 23:17:17)
Nie wspiera cię tak po ludzku w chorobie, przykre bo fakt pieniądze to duzo, ale nie najważniejsze. Czy on potrafi byc czuly wobec ciebie? Okazuje ci miłość, przytula, rozmawiacie ze sobą?
86 2016-11-11 23:15:55 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-11-11 23:24:07)
może rozwinę swój pierwszy post;
Ja mam swoje pieniądze, które zarobie i mój mąż tak samo. Podział ról w domu był taki, że za wszystkie media,opłaty, ogrzewanie itp. płaci on. Ja się zajmuję domem i zaopatruję naszą lodówkę, po prostu dbam o zakupy, gotuje sprzątam itp. Z racji, że zarabiam sporo mniej niżeli mój mąż, to żeby mi niczego nie brakowało przelewa mi na konto te 3 tys. ALE - ja wcale nie wydaję tych pieniędzy, to nie jest tak, że ja lekką ręką idę na zakupy i szastam kasą... te pieniądze na koncie sobie leżą. Owszem jeżeli w miesiącu zdarzają się okazje typu chrzest, wesele to tak kupię sobie z tych pieniędzy sukienkę czy prezent dla chrześniaka. Ale za wszystko inne staram się płacić swoimi zarobionymi pieniędzmi.
Wywodzę się z domu gdzie rodzice nauczyli mnie, że w życiu nie ma nic za darmo i na wszytsko muszę sobie sama zapracować. Ale nauczyli mnie również, że rodzina jest najważniejsza...
Dziewczyny ja nigdy się nie zastanawiałam na tym wszystkim, po prostu z automatu sprzątałam, po posiłku czy cokolwiek by zostawił to zawsze zaraz to ogarniałam. To jest normalne mi się wydaje i ja tego nie neguję absolutnie, i nie poprzewracało mi się w głowie uważam z tym wątkiem...
Zauważyłam to w momencie gdy zachorowałam - wyobraź sobie, że nie masz siły nic zjeść, a wiesz, że jutro znów czeka cię chemioterapia i musisz mieć siły. To usłyszysz od swojego męża, że muszę się jakoś ogarnąć bo on by potrzebował wyprasowaną koszulę na jutro do roboty. Albo, że naczynia same się nie umyją gdy ja sobie leżakuję cały dzień. A jak mu powiedziałam, że mógłby to on zrobić to mi powiedział, że już dużo dla mnie zrobił( opłacił mi prywatną klinikę, operację i leczenie). To jak ja mam się czuć?
Ale nie no wstaję i idę wyprasować koszulę i posprzatać bo go kocham, bo dał mi pieniądze abym nie musiała długo czekać, tylko żeby mnie szybko i bezinwazyjnie zoperowali.
Teraz jest już ze mną znacznie lepiej, wróciłam do pracy i chcę pracować, spędzać z ludzmi czas i spełniać się. Po prostu chcę żyć...
Nie wiem może problemem u nas jest zupełnie co innego niżeli brak zainteresowania się domem przez niego, ale nie chcę płakać i czuć,że nie nadaję się do niczego innego niż tylko do czyszczenia domu.
I dlatego warto pisać najważniejsze kwestie w pierwszym poście, ponieważ całkowicie zmienia to postać rzeczy.
Napiszę krótko, masz męża bydlaka i tyle w tym temacie.
Nieważne, że zapłacił za operacje.
I przepraszam za brutalność, On zapłacił za tą operację nie tylko, że jesteś Jego żoną.
On zapłacił, ponieważ chce mieć dalej służącą w postaci swojej żony.
(...) Zauważyłam to w momencie gdy zachorowałam - wyobraź sobie, że nie masz siły nic zjeść, a wiesz, że jutro znów czeka cię chemioterapia i musisz mieć siły. To usłyszysz od swojego męża, że muszę się jakoś ogarnąć bo on by potrzebował wyprasowaną koszulę na jutro do roboty. Albo, że naczynia same się nie umyją gdy ja sobie leżakuję cały dzień. A jak mu powiedziałam, że mógłby to on zrobić to mi powiedział, że już dużo dla mnie zrobił( opłacił mi prywatną klinikę, operację i leczenie). To jak ja mam się czuć? (...)
Łaskawy pan, szczodry pan. Po stopach go całować.
Szkoda, że tego nie napisałaś od razu.
Dokonaliście podziału ról, Ty zajmujesz się domem, on pracuje i zarabia.
Ale kwestia braku współczucia i troski to już zupełnie inna sprawa... co to za związek bez wspierania się, troszczenia?
89 2016-11-12 09:53:25 Ostatnio edytowany przez anicorek87 (2016-11-12 09:54:31)
Śledzę wątek i muszę stwierdzić że bardzo współczuję.
Też mam różne problemy w związku ale jak ja poważnie zachorowałam i byłam w szpitalu wtedy zobaczyłam że na swojego partnera mogę liczyć bo był dla mnie wsparciem.
Wozil obiad ki, prał ubrania i jeździł codziennie oprócz tego załatwiał różne sprawy które były na mojej głowie. Wcześniej też myślałam że jestem tylko jego słuzącą jednak po powrocie do domu nie kazał mi nic długo robić i mogłam na niego liczyć.
Czytam i nie dowierzam jak ktoś może być takim kasiastym egoistą.
Dbaj o siebie i swoje zdrowie to jest najważniejsze. Niech dziad sobie sam zostanie w tym wypasionym domu z swoimi koszulami.
Prawdziwego człowieka poznaje się w biedzie tak mówi przysłowie i to jest święta racja. Co za burak
90 2016-11-12 12:42:52 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2016-11-12 12:43:18)
Zauważyłam to w momencie gdy zachorowałam - wyobraź sobie, że nie masz siły nic zjeść, a wiesz, że jutro znów czeka cię chemioterapia i musisz mieć siły. To usłyszysz od swojego męża, że muszę się jakoś ogarnąć bo on by potrzebował wyprasowaną koszulę na jutro do roboty. Albo, że naczynia same się nie umyją gdy ja sobie leżakuję cały dzień. A jak mu powiedziałam, że mógłby to on zrobić to mi powiedział, że już dużo dla mnie zrobił( opłacił mi prywatną klinikę, operację i leczenie). To jak ja mam się czuć?
Dokładnie tak jak się teraz czujesz - zraniona, oburzona, dotknięta, niekochana? Jak sprzątaczka a nie żona? Jakiekolwiek się w tobie teraz uczucia burzą, to właśnie do nich masz prawo i dobrze, że się burzą. Dobrze, że jesteś świadoma, że takie zachowanie jest po prostu nie w porządku, nie pasuje do związku partnerskiego, do związku małżeńskiego, w ogóle niewiele ma wspólnego z obustronną miłością. Serio, to nawet moja współlokatorka za mną ogarnie różne rzeczy i mi zakupy zrobi albo nawet i do biblioteki pójdzie jak mam problem z kolanem znów.
Bo jest przyzwoitym człowiekiem.
Już te pieniądze to naprawdę NAJMNIEJSZY problem.