Cześć dziewczyny.
Z moją obecną dziewczyną jestem od ponad roku. Naprawdę super i kochająca kobieta, normalna, rodzinna, ciepła, wrażliwa i mogę tak pisać bez końca. Kobiety z mojej przeszłości takie nie były, raczej imprezowiczki, laski nie nadające się za bardzo do tego by założyć z nimi rodzinę. Związki z nimi trwały po kilka miesięcy i się sypało.
Jak poznałem E. to poczułem się jakbym pana Boga za nogi złapał. Mówię sobie w końcu normalna kobieta, która ma swoje priorytety, która potrafi docenić to co ma. Była wtedy przez 2 lata sama, bo nie mogła się pozbierać po rozstaniu z byłym. Potrzebowała czasu i nie bawiła się w żadne związki na zasadzie znajdę sobie jakiś plasterek na ranę.
Kochamy się bardzo, szanujemy ale... podświadomie czuję, że czegoś brakuje. Adrenaliny, emocji...sam nie wiem chyba czego.
Ostatnio poznałem pewną babkę kilka lat starszą ode mnie. Ona pracuje w miejscu gdzie często jeżdżę i tak od słowa do słowa i złapaliśmy dosyć dobry kontakt. Zwykłe pogaduchy, bo fajnie się gada. Ostatnio nie byłem tam 2 tygodnie i sms 'cześć. Dlaczego już się nie pojawiasz? Zapomniałeś chyba o mnie, nieładnie'' Pierwsze co zrobiłem to olałem to ale w końcu zdecydowałem, że pojadę ją odwiedzić. Zapytała czy byśmy się nie spotkali po jej pracy. Odpowiedziałem, że nie bo mam kobietę i z nią spędzam wieczory. Uśmiech od razu zszedł jej z twarzy, no i jakoś rozmowa przestała się kleić. Po dwóch dniach sms, że ona nie chce włazić mi w życie, ale przecież możemy się jak koleżanka-kolega od czasu do czasu spotkać, wypić kawę i pogadać.
Na razie nic nie odpisuję ale jakoś podświadomie mnie ciągnie do niej. Przypomina mi chyba ten czas zanim poznałem obecną dziewczynę. Nawet mi przez myśl nie przeszło by robić coś za plecami dziewczyny i ją oszukiwać ale myśli o tamtej mi kołaczą w głowie coraz bardziej...
Sam chyba nie rozumiem siebie w tym momencie.