No odcięcie i zupełny brak informacji to jest najlepsza droga do wyjścia z bagna, ja mam ten komfort, że został jedynie facebook, ale eks nic nie wstawia.
5,396 2014-11-24 01:31:05
5,397 2014-11-24 01:37:48
Co do fejsa... Ostatnio się zastanawiam czy nie usunąć tego w pierun na co mi to gówno...
Wkurzam się ino patrząc jak puste lale i fagasy wstawiają słodkie selfi z dziubkami.
Albo jak niektórzy dodają wpisy typu: piąteczek z %%%%%%%
Liczą tylko ilość komentarzy i lajki.
Chyba zaczął mnie drażnić globalny debilizm.
5,398 2014-11-24 18:55:39
Odcieńcie było by najlepszym wyjściem! Ja muszę się nauczyć żyć z tym, że on będzie obok, bo to człowiek z mojego bliskiego otoczenia. Pokusiło mnie coś. Jak było miło było ok, ale nie pomyślałam co będzie jak coś nam nie wyjdzie. Jak widać trzeba takie rzeczy kalkulować - nauka na przyszłość.
Ja facebook-a używam głównie do kontaktu za znajomymi którzy nie mieszkają w Polsce, ale też miałam taki okres, że niesamowicie mnie wkurzał ten globalny debilizm, teraz znieczuliłam się. ;D
5,399 2014-11-25 01:40:24
No to teraz ja
Trochę się u mnie ostatnio wydarzyło. Przekroczyłem wiekowo liczbę 30 już nie -eścia ale -eści
Mam nową pracę. Aplikowałem na specjalistę a dostałem stanowisko managera. Okazuje się, że w ten sposób też można odbudowywać swoje poczucie wartości. Ktoś mnie w końcu docenił. Fakt, faktem, pracuję w korporacji. Nie boję się. Mieszkam naprzeciwko pracy, także mam dwie minuty. Nowi ludzie, młodzi, dużo dziewczyn , możliwości rozwoju a zwłaszcza budowania siebie. Wiele osób do mnie przychodzi z prośbą o rozwiązanie problemu. Rosnę.
Blog teatralny hula. Na razie na facebooku ale powoli zacznie tętnić życiem na swojej stronie. Mam mnóstwo osób, które stoją za mną i mnie wspierają. Mówiłem już, że dużo poznałem też nowych osób, wartościowych, które pomagają mi podnieść się z tego parszywego marazmu. Udaje się.
Siłownia. Ona mnie buduje fizycznie i samopoczuciowo. Endorfiny. Nic bardziej nakręcającego nie potrzeba. Żaden alkohol, żadne imprezy. Siłka.
Boli serducho dalej. Nie chce mi się rozkminiać pewnych rzeczy i przeszłości. Wobec tego nie wracam tam gdzie już byłem. Tego nie zmienię. Mogę za to zmienić, to co teraz i wpłynąć na przyszłość.
Zawodowo, jakoś się układa. Ba! Jest lepiej niż sobie mogłem wyobrazić. Teraz życiowo ale chyba trzeba wyznawać zasadę: stań w kącie, znajdą Cię
Trzymajcie się i pamiętajcie - trzeba o siebie walczyć, nikt za nas tego nie zrobi. HAWK
5,400 2014-11-26 12:19:18 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-11-26 12:28:13)
No tak, to teraz ja.
Długo się broniłem, nie pisałem, nie rozmawiałem, starałem się żyć swoim życiem, bez cienia nadziei na dalszy wspólny czas.
Zacząłem chodzić na siłownię, na basen. Zakwasy pojawiły mi się na początku, ale walczę dalej i kolejny trening mam w czwartek.
Niestety żona zaczęła się odzywać w sobotę. Napisała smsy, coś w domu wypiła i jej się włączyły jakieś sentymenty, wspomnienia, to co nas łączyło. Do tego zaczęła mi sugerować, że kogoś mam z pewnością, że już mi nie przeszkadza, że mam wracać do nowej dziewczyny.
Wczoraj doszedł list z sądu. Oczywiście, zaczęła znowu pisać. Staram się być wobec tego obojętny, komentując, że wszystko jedno. Nie wiem czy to dobra postawa, ale wewnątrz masakra emocjonalna, na zewnątrz skała. A ta zamiast odpuścić, to się jeszcze dziwi, co mnie tak zdenerwowało, zadaje pytania, potem nie kończy, miota się, ja nie piszę, staram się zbywać wszelkie dialogi. Odpowiadam zdawkowo i chłodno.
Kiepski ten czas, marzę aby było już po, aby o wszystkim zapomnieć i już nie wracać do niej więcej.
Jak to mówią, nie da się być trochę w ciąży, a trochę nie być...
Jak nie chce ratować małżeństwa, to nie. Nie ma co rozkminiać, albo w prawo, albo w lewo. Ona podjęła decyzję, pozew doszedł, więc odwrót generalny. Żadnego proszenia, błagania.
Jeszcze chwila i będzie po.
Gdzieś przewijają się wspomnienia, gdzieś jeszcze myślę, co poszło nie tak, jak mogliśmy inaczej. Ale pozostają już te myśli głuche, na działanie, głuche na pomysły i chęci co mogę jeszcze zrobić. Wyłączam to myślenie, aby nic nie robić, aby zamknąć to wreszcie i zapomnieć. To było mimo wszystko fajne 5 lat, ale końcówka już była nie do życia z tą kobietą. W sumie nieważne, czy ma już kogoś, czy nie. Nie chodzę tam, nie jeżdżę, staram się nie myśleć. Trudne to jest, bo nocami nie śpię. Ale nie łamię się, nawet łza nie poleci, taka pozorna twardość. Udowadnianie samemu przed sobą, że dam radę i wszystko minie.
Bo w sumie tak będzie, tylko po co męczy mnie ona swoimi smsami wciąż, przypomina o sobie jak zły szeląg, pozornie nieistotne rzeczy, a wciąż co jakiś czas coś pisze, tak abym nie mógł zapomnieć. Przeprasza, że zawraca gitarę, egoistka koszmarna. Źle, że odpowiadam, daję się wciągać w tę spiralę kontaktu. Tylko po co to robi.
Po pozwie, po sprawie ucinam kontakt ostatecznie. Zmieniam numer, wyrzucam jej numery z listy i znikam. To będzie najlepsze rozwiązanie.
Ech, musiałem to z siebie wyrzucić...
5,401 2014-11-26 23:18:15
Jacek84 cholera napisałem wczoraj posta w odpowiedzi na Twój post, ale zapomniałem wysłać, a byłem przekonany, że to zrobiłem.
Widzę, że idziesz moimi śladami, czyli "pompowanie" swojej kariery, skupienie się na tym + oddawania się hobby, pasji, czy jak zwał tak zwał - siłowni. Tak trzymaj.
babieniedogodzisz21 i Jacek84 ja mam taką zasadę i z taką szedłem do pracy, że żadnego związku z kobietą z pracy, może być cudowna, ale nie ma opcji i już, później jak się spieprzy czy coś, to kwas jest nieziemski, a wiem czym by skutkował taki z "musu" kontakt z eks.
Meteor i bardzo dobre podejście, piąteczka ode mnie
Wiadomo, że nadzieja będzie zawsze i wyrzuty sumienia, że nic się nie zrobiło, i ja tak miałem, z czasem uznałem, a raczej los mi pokazał, że lepiej jest tak jak jest, a Twoja żona widać egoistka, skąd ja takie kobiety znam... ma w dupie co czujesz, grunt, żeby jej emocje się "zgadzały". Nie trawie takich ludzi, pamiętam, że eks przez miesiąc po rozstaniu identycznie się zachowywała jak Twoja żona, tu płacze, tu mówi, że tęskni, żeby mnie przytuliła, a jak pytam czemu tego nie zrobi, skoro może to mówiła, że nie i ciągle zmieniała temat. Dzwoniła, pisała do mnie, jednocześnie uwijając sobie nowy związek, czyli skur.. syństwo ogromne. Moment, w którym się dowiedziałem, że jednak jest z tym typem, mną wstrząsnął, bo dałem się wpuścić w maliny, czekałem, tęskniłem, oczekiwałem, liczyłem na coś, a ta tylko utrzymywała kontakt ze mną, by ukoić tą tęsknotę, przy okazji szybko przerzucając uczucia ze mnie na nowy obiekt westchnień, niestety było długie buforowanie i dlatego tyle to trwało. Z dzisiejszym "doświadczeniem", jakbym znalazł się znowu w takiej sytuacji, po prostu bym się odciął i koniec kropka, nawet jakby bolało mnie jak cholera i chciałbym zadzwonić, to nie i ch..
Przy okazji, z racji, że jestem ciekawski nie tyle eks, co swoich emocji, przejrzałem całego fejsa, wzdłuż i wszerz i bam, pomimo tego, że bezpośrednio emocji nic nie wywołuje, to rozkminy związane z jakimiś zdjęciami już sprowadzają mnie do myślenia o eks, a to przyczynia się, że myślami gdzieś wracam. Wniosek prosty, nieważne co, nieważne jak lepiej zęby zacisnąć i nie sprawdzać, odcinać się, itd.
Z perspektywy czasu myślę, że szczęście w nieszczęściu, bo aż takiej męczarni nie było z tym wszystkim, zawsze mogłem mieć z tą dziewczyną dziecko, albo wspólne mieszkanie, kredyt, nawet studiować w jednym mieście, a tak, nie ma nic, jedynie facebook, ewentualnie spotkanie w mieście rodzinnym, co myślę, że graniczy z cudem, bo rzadko tam przebywam to raz, a dwa eks to typ domatora, który z domu wychodzi naprawdę jak musi, dlatego jak pomyślę o wspólnej pracy jeszcze z eks, to brrr, aż mną trzęsie. Mimo wszystko nie poddawajcie się, bo walczycie o własne życie i własne szczęście
5,402 2014-11-27 01:07:58
witam,
jestem dopiero na 24 stronie czytania tego tematu. Sam jestem w trakcie rozstania, szczegółami nie będę zanudzać ....grunt że łatwo nie jest. Są momenty że myślę iż sobie dobrze radzę przez dzień, dwa a potem dołek chwilowy i nurkowanie pod wodę by znów wypłynąć- i takie fale to już normalka...idzie się przyzwyczaić, tylko że boli . Teoria swoją drogą, praktyka swoją...pracowanie nad sobą idzie powoli do przodu, przynajmniej tak mi się wydaje...jak już tak myślę to chyba nie jest źle. Czekam też aby czas załagodził rany
.
Posty niektórych osób fajnie się czyta i dość sporo wyniosłem dla siebie pożytecznych rad od Was i mam nadzieję że dalsze wpisy będą mnie ratować przed samym sobą i prostować to co mam pokrzywione po rozstaniu...ale dam radę.
Przykładowo , idąc dziś z zakupów myślałem : będę ostro pracować, zarobię dużo kasy....i wsłuchałem się głębiej w siebie i co wyszło?... że robić to mam nie dla siebie tylko by moja była to zauważyła, kiedyś tam.... I delikatnie mówiąc krew mnie zalewa, że ten schemat wewnątrz siebie cięzko jest przełamać.
Życzliwy:)-twe posty fajnie się czytało, ale jak ktoś Ci napisał wcześniej cały czas stoisz w miejscu i sam sobie nie chcesz pomagać. Mówisz że sobie radzisz, mimo to temat ex ciągle u Ciebie się przewija....na samym początku polubiłem twe wpisy-ale teraz szczerze mówiąc tylko zerkam i jak piszesz ex to nie czytam. Jestem z Tobą chłopie bo widzę że cierpisz i nie dajesz sobie z tym rady. Usiądź wreszcie na dupie i bez niczego pomyśl nad wszystkim.
Myślę że u Ciebie jest jak z tym drzewem w ognisku: deszcz zaczął padać ognisko zagasło(związek znikł, i ty sam sądzisz że już nic nie czujesz). Nadchodza dni, tygodnie, drzewo schnie, strzeli piorun i ognisko na nowo się zapali bo drzewo tam cały czas jest....a może daj się jemu wypalić?.
Poprzeżywaj te swoje emocje, najgorsze...wpadnij w dołek, wyżal się komuś....czy pisz tutaj ale prawdę co czujesz-a nie że dobrze sobie radzisz a potem mówisz o "ex".
Ja sam nie radzę sobie dobrze...a kiedy faktycznie uporam się z tematem dam Wam znać . Jak na razie szukam ludzi do rozmów, zapisuję znajomych na facebooka by rozmawiać i zabijać czas wtedy gdy jest nieciekawie.
Siłownia, zajecia dodatkowe jest to tymczasowe radzenie sobie....dobre bo wypala w nas "jad", który dostalismy od swoich byłych...ale najważniejsze byśmy poukładali sobie w głowie że w tej chwili "jestem tylko ja" i to "ja się liczę i chcę zadbać o siebie".
abczdrowie.pl/jak-podniesc-poczucie-wlasnej-wartosci
przeczytajcie tego linka, jak wprowadzicie to w życie to na 100% jesteście wyleczeni...jednak łatwe i proste to nie jest. Sam go czytam od czasu do czasu.
5,403 2014-11-27 02:32:16
metronom to przeczytaj kolejnych 110+ stron, a dowiesz się jak jest. Widzisz, wracam pamięcią do tego co było, bo nie wywołuje to już emocji, nie tłumię w sobie, luźno gadam, a że przywołuję eks, bo chcę komuś pokazać, jak u mnie było, czym się skończyło, jak to wyglądało. Przywołałem dzisiaj eks i miesiąc po rozstaniu, tego zwodzenia, żeby pokazać na swoim przykładzie Meteorowi jak to wygląda, jak ktoś dzwoni, że mu szkoda, płacze w słuchawkę, a za chwilę robi swoje bo ma lepsze chwile.
Nie czuję potrzeby wyżalenia się, wypłakania, czy jak to tam uważasz. Kolejna sprawa, etap podnoszenia własnej wartości mam za sobą, gdyby było inaczej to myśle, że dalej bym siedział w domu i płakał w poduszkę, zamiast wziąc się w garść, uznać, że jestem coś warty i wysyłać CV, chodzić na rozmowy kwalifikacyjne, itd, zacząć znowu ostre treningi, wychodzić na spotkania ze znajomymi, randki i to bez przymusu, po prostu bo sam tak chcę.
Mam usiąść i o czym pomyśleć? O tym, że mam zamknąć przeszłość i nigdy przenigdy do tego nie wracać, nawet jeżeli to jest jakaś nauczka na przyszłość? Jeżeli ktoś w kuchni się bawi, to mam mu nie mówić, żeby uważał na ostre noże i na gorący garnek, bo sam kiedyś się sparzyłem, przy okazji opisując historię?
Nie potępiam Ciebie czy coś, ale sam dojdziesz kiedyś do etapu, że będzie Ci to wisiało, sam widze po sobie, że poza przywoływaniem eks tutaj w postach, nie ma jej w ogóle w życiu obecnym, nie chodzę przewrażliwiony, nie rozmyślam, nie kojarzę każdej sytuacji z eks, nie szukam jej na ulicach, ani nie wspominam "o tutaj się całowaliśmy jędząc bób". A uwierz mi, że kilka miesięcy tak miewałem, może obowiązki życia codziennego, a może zwyczajnie inny etap, krok dalej poszedłem, sam nie wiem, wiem, że nie mam dołów związanych z eks, nie czuję, że coś jest nie tak, po prostu nic. Pisałem jakiś czas temu jak zobaczyłem zdjęcie eks dodane 1,5 miesiąca temu na fejsbuku, nie wstrząsnęło, nie wzbudziło żadnych emocji, gdzie wcześniej mną telepało, miliard myśli i 100% nienawiści.
Stary, doczytaj te strony, nie raz pisałem, że piszę prawdę, co czuję i myślę, kogo bym okłamywał tak naprawdę jak nie siebie piszac durne posty, jak to jest cudownie, a za chwilę iść płakać w poduszkę. Ten etap mam za sobą i to dawno.
Jasne, że chodzi o to by poukładać sobie pewne rzeczy w głowie, ale potrzeba też czasu, żeby emocje puściły i człowiek ochłonął, stąd siłownia i inne zajęcia pomagają jak tabletki przeciwbólowe.
Jak jesteś na początku swojej drogi zwanej żałobą po rozstaniu, to na pewno zacznij od podnoszenia własnej wartości, to pierwszy krok jaki trzeba wykonać, żeby ruszyć swoje dupsko.
5,404 2014-11-27 07:55:18
Życzliwy ...jak tak piszesz w takim razie się cieszę. A co do mnie...hmmm
. Ja mam taki staż związków co ty masz lat
....czyli jakieś tam doświadczenie jest. Mimo wszystko bez względu na wiek, człowiek musi przeżyć swoje i to na własnych czterech literach odczuć wszystko.
Jak tak to opisałeś mimowolnie się ucieszyłem że u Ciebie all ok. Mi pozostało czekać ...a wiarę w siebie mam, a post związany z wiarą w siebie...był skierowany do osób odwiedzających ten portal.
Oki czas do pracy .
Serdecznie Pozdrawiam
P.S. Cieszę się że odpisałeś na to co napisałem.
5,405 2014-11-27 11:28:33
Rozprawa w przyszłym tygodniu, szybko idzie...
Wczoraj mi jeszcze napisała, że do wczoraj miała nadzieję, co za hipokryzja, wysyła pozew, ale miała nadzieję na cud, złym motywowaniem niczego ta kobieta nie osiągnie... Nie tędy droga. Rany byle to przeżyć i z górki...
5,406 2014-11-27 12:09:26
A ja wam powiem,że u mnie fajnie.Spotykam się z kimś.Nie,nie żeby związek od razu.Ja teraz jestem trochę nieufny,więc obwąchuję ze wszystkich stron i nie angażuje się zbyt mocno.Pomalutku,pomalutku co będzie zobaczymy.Za to łapię się na tym ,że często myślę o tej nowej,czekam aż napisze,zadzwoni itp...Ot tak poprostu fajna babka.A była cały czas obok od paru lat,tylko ja nie zwracałem uwagi.Póki co nic nie myślę,nie planuję,co ma być to będzie.Pozwolicie ,że będę was się radził jakby co,bo sam jeszcze jestem troszkę głupiutki.W każdym razie jestem gotowy że nic nie wyjdzie.Nie mniej jednak tak jak pisałem łapię się że tak odrobinkę jakbym tęsknił za nią,jak nie ma kontaktu,za to jak zadzwoni ,czy napisze od razu mi się mordka cieszy.Dobrze to, czy źle,nie wiem,jednak takie są fakty.Za to o byłej wogóle nie myśle,czuje dalej jakieś tam obrzydzenie,ale powiem wam wali mnie to co ona robi.Wam życzę powodzenia dziołchy i chłopaki.
5,407 2014-11-27 19:50:06
Joy[b/] spoko oko obrzydzenie? Ułaa
Grunt to nie angażować się w nową relację, ja tak robiłem na początku, a jak wszystko się pieprzyło, bo zbyt szybko i zbyt mocno coś nowego chciałem to pojawiał się żal i 2x mocniej ciągnęło do eks.
Ja sobie dałem spokój z szukaniem teraz kogoś, jakoś tak wolę to życie, które mam, choć nie ukrywam, czasem lubię wyjść na piwo, pizze, do kina, a jakby nie ma z kim teraz za bardzo, może to i lepiej, nikt mi mętlika z głowy nie robi, a mam czas by skupić się na dyplomie.
Czuję, że po Nowym Roku, po obronie, jak trochę życie się ustabilizuje, bo teraz jest zawirowanie jak cholera, to zagości ktoś na dłużej w tym moim CUDOWNYM życiu to też daje mi motywacji i pozwala ochłonąć, w chwilach, gdy brakuje powiedzmy po męsku "cycka, do którego można się przytulić".
Zmień nastawienie też [b]Joy zacznij wierzyć w siebie, zacznij wierzyć, że się coś czego pragniesz, o czym myślisz pozytywnie uda. Ja przed wysyłaniem CV przeszukiwałem oferty pracy i nad każdą miałem chwilę zamyślenia, myślałem jak ta praca będzie wyglądać, jak będę zadowolony z tej pracy, wyobrażałem siebie w białym kasku inżyniera, chodziłem to tu tam, nadzorowałem, robiłem notatki, mówiłem co i jak robić, cały czas z zawodoloną buzią, zakochanego w swej pracy i atmosferze. Wiesz jak się skończyło? Wysłałem jedno CV.. odpowiedzili i to był strzał w dziesiątkę, wprawdzie rzadko w kasku chodzę, ale atmosfera w pracy nieziemska, aż nie chce się z niej wychodzić, zadowolony zawsze idę, coś się dzieje, jedno wielkie marzenie spełnione. Nie chodzi tu o chwalenie się, tylko o pozytywne nastwienie do świata, życia. Zawsze trzeba mieć nadzieję, kombinować, dążyć do celu, powtarzam to jak mantre w każdym poście, ale mówię prawdę. Zresztą, w czym zaszkodzi Ci pozytywne myślenie i nastawienie? Że jak się jednak zepsuje to wielkie rozczarowanie? Czym będzie kolejne rozczarowanie w porównaniu do tego co przezyłes - rozstanie, które Cieibe tutaj przysłało na forum?.
5,408 2014-11-28 02:09:31 Ostatnio edytowany przez JoyDivision (2014-11-28 02:14:27)
Racja Życzliwy.Ja to wiem że szybko,że trzeba odczekać.Tylko ja niczego nie zakładam,że coś będzie,nie robię specjalnych podchodów,ot jestem miły i nieraz się spotykamy.Nie padły żadne deklaracje ani nic,nie doszło do żadnych czynów.Ja na dobrą sprawę nie wiem co ona myśli.Tylko stwierdziłem,że łapię się na tym że troszkę tęsknie jak długo się nie odzywa i cieszę się kiedy to robi i to wszystko.Nie wydzwaniam nie naciskam,nic.A że co jakiś czas wyskoczymy gdzieś to inna sprawa,nie codziennie wcale.Nie mam zamiaru się żenić zaraz ,byłbym niepoważny gdybym teraz ruszył z kopyta.Rozmawia się fajnie,miło spędzam czas i na razie tyle.Będzie coś z tego ,nie będzie,a pal to licho.Może przesadziłem z tym "obrzydzeniem"do byłej,to nie do końca tak.Lepiej jak powiem że jeszcze to nie jest obojętność,ale napewno nie tęsknię ,po prostu dobrze mi się ona nie kojarzy i spotkać bym jej nie chciał.Dzięki za wypowiedź Życzliwy ,pozdrawiam.
5,409 2014-11-28 11:08:05
Powiem Ci, że wiem o czym mówisz, też miałem takie obrzydzenie, nie chciałem spotkać, po prostu rzygać na samą myśl o niej mi się chciało, ale z czasem to odczucie chyba wygasło i teraz jest mi obojętną osobą, mimo wszystko jakoś nie chciałbym jej spotkać i wdać się w rozmowę. Nie dlatego, że jednak coś boli, tylko są takie osoby, z którymi nie lubię gadać, bo albo bajki opowiadają, albo jak moja eks próbują grać na emocjach i aktorską chcą coś pokazać - sytuacja z wakacji, kiedy ją spotkałem i zaczęła takie rzeczy wyciągać jak to była sytuacja z błotem czy czymś, a ją na rękach przenosiłem brudząc sobie całe buty, także tutaj też rozumiem.
Co do nowych miłostek, to piąteczka, grunt to się nie spinać, co ma wyjść to wyjdzie ;-)
Lovelka dostałem maila, odpisałem i co i nic ... >.<
5,410 2014-11-28 18:06:51
Witam was ...
Czytam was od nie dawna ale doczytal do jakies 100 strony i postanowiłam napisać co prawda wielu ludzi z początku tego wątku z którymi sie zrzylam choćby tylko czytając nie udzielając sie wyzdrowialo widząc ostatnia stronę życzliwy obecny
bardzo Ci kibicuje i szczerze współczuje ze trafiłeś na tak niedojrzała osobę. Moj temat jest tak zawiły ze nie chce tego tu opisywać moze jest jeszcze za wcześnie... Życzliwy jesli chcesz pogadać dalej na meila
5,411 2014-11-28 20:50:34 Ostatnio edytowany przez Jakotako (2014-11-28 20:51:27)
Cześć!
Na wstępie chciałam wyrazić ogrooooomny szacunek za to, jak sobie poradziliście z rozstaniem, czytam ten wątek dopiero od +/- 3 dni, czyli od momentu mojego rozstania z eksiem, jestem mniej więcej w połowie i serio, nie wiem czy zdarza Wam się cofać i czytać stare posty, ale różnice są ogromne, gratki
Ponieważ panuje tu taka rodzinna atmosfera, postanowiłam się podpiąć, i sama skorzystać z Waszego wsparcia, chociaż samo czytanie starszych postów w których zmagaliście się z bólem, smutkiem i wątpliwościami, a i tak dawaliście radę mi bardzo pomogło, na potwierdzenie moich słów dodam, że normalnie na tym etapie rozstania (a z moim ex-lubym miałam ich dziesiątki, taki tam szablonowy toksyk ), miotałabym się i już układała w głowie scenariusz rzewnego elaboratu do niego, by przemyślał jeszcze sprawę i łaskawie się "ogarnął", a takto siedzę spokojna i poprostu czekam aż zaleje mnie pierwsza fala szoku,smutku i złości, i dzięki Wam wiem, że muszę to poprostu PRZEŻYĆ, nie udawać, że jest ok, nie zaprzeczać samej sobie i nie wkładać uśmiechniętej maski, gdy czuję, że jest mi smutno (chociaż czasem trzeba;).
Ja postanowiłam przyjąć taktykę swobodnemu poddaniu się emocjom, nie mam zamiaru na siłę starać się zapomnieć o byłym, udawać,że nie tęsknię czy wmawiać sama sobie,że w zasadzie to już się wyleczyłam, pozwolę by czas, i mój spokój (który tym razem zachowam !) zrobił to za mnie Czas pomyśleć o sobie i dogadzaniu W KOŃCU przede wszystkim sobie, a nie wygórowanym żądaniom swojego Pańcia
Narazie nie zamykam furtki, chociaż pewnie dostanę na wstępie po tyłku za to, ale poprostu nie jestem na tym etapie gotowa na całkowite odcięcie się, myślę, że z czasem sama zacznę zauważać, że ta furtka jest mi coraz mniej potrzebna
Jak wieczorek mija?
5,412 2014-11-28 22:20:56
Hej!
Myślę, że ta furtka to zły pomysł. Masz tą nadzieje, masz tą furtkę, więc nie przeżyjesz straty całkowicie, bo gdzieś tam to się będzie tlić.
U mnie od rozstania minęło 1.5 tygodnia mam już za sobą fazę złości. Teraz zaczęła się ta huśtawka gdzie myślę, że już jest lepiej i tak będzie, a za chwilę znowu jest gorzej, bo przychodzi dół, ale jak to mówią czas jest najlepszym lekarstwem.
A wieczorek na spokojnie w domu odpoczywam, bo weekend cały w pracy spędzę.
5,413 2014-11-28 23:50:59
Hej!
Myślę, że ta furtka to zły pomysł. Masz tą nadzieje, masz tą furtkę, więc nie przeżyjesz straty całkowicie, bo gdzieś tam to się będzie tlić.
U mnie od rozstania minęło 1.5 tygodnia mam już za sobą fazę złości. Teraz zaczęła się ta huśtawka gdzie myślę, że już jest lepiej i tak będzie, a za chwilę znowu jest gorzej, bo przychodzi dół, ale jak to mówią czas jest najlepszym lekarstwem.A wieczorek na spokojnie w domu odpoczywam, bo weekend cały w pracy spędzę.
Rozumiem o co chodzi z tą furtką, wiem, że rozstanie jest nieuniknione, jednak te małe,uporczywe diabełki w głowie każą mi myśleć co innego "zatęskni", "odezwie się", "tym razem się wam ułoży, w końcu już było lepiej niż kilka miesięcy wstecz", WKURZA mnie to niemiłosiernie, i to mi chyba nie pozwala trzasnąć tymi drzwiczkami raz a porządnie, tylko powoli je domykać Może to też dlatego, że nie weszła jeszcze we mnie faza szoku i niedowierzania, nawet mi nie jest jakoś specjalnie smutno
Ja powinnam już się kłaść, jutro szkoła na 8, ale sen, jak na złość, w ogóle nie chce przyjść,skurczybyk ;p
5,414 2014-11-29 00:01:17
Znam to bo mam dokładnie tak samo, serce podpowiada jedno, ale rozum doskonale wie( i na razie wygrywa), że nie ma możliwości powrotu do EX. Trzeba sobie to tylko w głowie poukładać. Jak widać w tym wątku innym się udało, więc i nam się uda.
5,415 2014-11-29 00:33:32 Ostatnio edytowany przez Jakotako (2014-11-29 00:54:01)
A pewnie,że się uda jak nas tu wezmą w obroty
Na noc mam jedną małą rozkminkę, jakie czynniki wpływają na to,że jedna osoba z "rozpadniętego" związku jest tą, która prędzej czy później szuka kontaktu i mniej lub bardziej namawia do powrotu, a ta druga, mimo iż cierpi, to ma w sobie tyle siły by trwać w milczeniu i tego kontaktu nie szukać (przynajmniej świadomie ). Czy to zależy od tego, kto był tym który na koniec bardziej zranił czy nie doceniał swojej drugiej połówki? Na jakiej zasadzie to działa? Psychika? Słynne prawo przyciągania? Tak prościej, co jest przyczyną tego że po x czasu od rozstania to Tomek się pierwszy odzywa do Asi, a nie Asia do Tomka? (za wszelką zbieżność imion- SO SORRY )
Aha, i co w momencie, gdy dwie osoby naraz zastosują prawo przyciągania? Zakrzywienie czasoprzestrzeni ? Załóżmy że Ci sami Asia i Tomek się rozstali, chcieliby być dalej ze sobą, jednak i jemu i jej nie pozwala na to zraniona duma,żadne z nich nie chce okazać słabości i odezwać się jako pierwsze, więc obydwoje wyczytują na forum netkobiety o prawie przyciągania, jak wtedy to prawo zadziała? Ze zdwojoną siłą? Czy jeśli się "przyciągną" to jest szansa na to,że po ewentualnym zejściu się ich związek będzie lepszy niż ten, sprzed rozstania?
Z góry proszę - nie wmawiać mi, że kombinuję, i myślę jakby tu się zejść z eks, NIE! On i tak nawet nie słyszał o czymś takim jak PP Poprostu mnie to nurtuje, takie tam nocne rozkminki znudzonej kobietki
5,416 2014-11-29 10:07:56
Jakotako
Co do pierwszej części Twojego posta. Moim zdaniem to każdy przypadek jest inny, więc i czynniki będą inne: tęsknota, zwykła ciekawość, nuda, strach przed samotnością.
Są pewnie też przypadki, że ex pary nigdy się do siebie nie odezwą poza zwykłym "Cześć" na ulicy.
Co do prawa przyciągania. Uważam, że jak dwie osoby to stosują to niekoniecznie muszą przyciągnąć konkretnie siebie. Mogą przyciągnąć inną osobę, lepszą.
5,417 2014-11-29 11:43:29
Mam podobne zdanie jak Witcher. Czesto jest tez tak, ze ktos chce wrocic, bo to juz zna. Wydaje sie latwiejsze i pewniejsze. A w nowym zwiazku wiadomo trzeba sie postarac, popracowac. Partner ma inne oczekiwania, wiec troche tez trzeba sie dopasowac. A stare jest znane.
A co do prawa przyciagania. Daj sobie z tym spokoj. Wiem dobrze co Ci po glowie chodzi, bo ja jak kilka lat temu rzucil mnie facet to tez tak kombinowalam chociaz nigdy bym sie wtedy do tego nie przyznala.
Teraz mam latwiej, bo mimo, ze strasznie boli to wiem, ze do Exa wrocic nie moge, zeby jeszcze serce przyjelo to do wiadomosci bylo by super.
5,418 2014-11-29 12:48:46 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-11-29 12:50:26)
odebrałem wczoraj pozew i to co w nim przeczytałem wstrząsnęło mną tak bardzo, że w tym tygodniu idę już na wojnę z żoną, za chwilę ex-żoną. Jedna półprawda goni drugą półprawdę, a właściwie jedno kłamstwo goni drugie kłamstwo. Ja się nie starałem dojść z nią do porozumienia??? Przecież to ja latałem za nią od kwietnia do końca września, przepraszałem za wszystko... Masakra.
Nie będzie żadnej separacji, wystąpię na rozprawie o rozwód. Mam dość latania i upokarzania się.
I co z tego, że jeszcze dwa dni temu mi pisze, że straciła nadzieję na cud.
Koniec, to koniec. Nie ma półkońca, ćwierćkońca, czy 1/3 końca.
Dość!!!
Po tym co przeczytałem w tym pozwie, nie mam ochoty jej więcej widzieć i mieć z nią cokolwiek wspólnego...
5,419 2014-11-30 12:38:30
Meteor prowokacja ze strony żony? Oj stary, teraz popatrz z kim byłeś.. trzymam mocno kciuki, żeby ta sprawa cała z eks u Ciebie jak najszybciej się skończyła i żebyś zaczął normalne, spokojne życie.
Jakotako ta druga osoba często unosi się honorem i może płakać przez kolejny rok codziennie w poduszkę to i tak się nie odezwie, po prostu są tacy ludzie, którzy stawiają honor ponad wszystko, mimo tego, że cierpią. Jak czytałaś, to moja eks taka była, po pierwszym rozstaniu, ja żyłem swoim życiem, tęskniłem itd, ale nie odzywałem się. Ona też nie, a po powrocie do siebie, kiedy to ja pierwszy rękę wyciągnąłem, powiedziała mi, że codziennie ryczała, że jak psy szczekały bo ktoś podjeżdżał pod jej dom, to leciała do okna licząc, że to ja przyjechałem. Przy okazji twarda była, bo w liście mi odpisała, że coś się skończyło i się do tego nie wraca, szkoda, że chwilę później już się rzucała na szyję. Tak samo, że to jej przyjaciółka mi wtedy mówiła, żebym pogadał z eks, bo ona płacze non-stop po mnie. Jakbym to ja z nią zerwał, albo ją wtedy skrzywdził (lol).
Po drugim rozstaniu robiła podobne podchody, co tu opisywałem nie raz, poprzez pośrednika - przyjaciółkę. Nie wiem dlaczego tak ludzie się zakuci, urazi to ich dumę, czy coś, nie mam pojęcia. Wiem tylko jedno, jeżeli ktoś nasra i nie chce przeprosić, ani posprzątać po sobie, to znaczy, że nie jest nic wart.
Dlaczego ludzie się odzywają po x czasu? Do niektórych ludzi dociera to co mieli, dopiero po jakimś czasie. "Docenisz po stracie", tak właśnie jest. Chwila zawirowania, kogoś genitalia na kogoś nowego zaswędziały, poleciał jak pies za suką, która ma cieczkę, a jak przychodzi co do czego, pozna się na tej nowej osobie, to chce wrócił, bo miał/miała "lepiej". Tylko im większa świadomość, im więcej czasu, tym ta druga osoba nazwijmy "poszkodowana" zdaje sobie sprawę z tego co było, otwierają się oczy, emocje, uczucia ulatują i wychodzi obiektywne spojrzenie na tą eks osobę, stąd często osoby, które stosują prawo przyciągania, nie dochodzą na końca, bo gdzieś zdają sobie sprawę, że to nie była ta osoba, którą chcemy przyciągnąć.
Prawo przyciągania i inne prawa nie działają jak prawa fizyczne, że ciało rzucone z wysokości 2m, zawsze będzie spadać na ziemię. Przyciągniesz kogoś, ale niekoniecznie będzie to eks. Przeczytaj kilka stron wstecz tutaj, jak pisałem, że wyobrażałem siebie latającego po zakładzie w kasku, z uśmiechniętą mordą, tak wyglądała praca marzenie moja. A wiesz co dostałem? Prace marzenie, o której marzyłem w gimnazjum, praca bardziej biurowa przed kompem i teraz taką mam, daje mi tyle samo radości. Tak to działa stety, bądź niestety. Z czasem człowiek dochodzi do czegoś takiego "o ja piernicze, jednak dobrze, że eksa znowu do swojego życia nie przyciągnąłem". U mnie tak właśnie jest, życie teraźniejsze, to co mnie otacza, na pewno by mi nie towarzyszyło będąc dalej w związku z eks osobą. Stąd też mam porównanie, czego bardziej bym chciał, biorąc pod uwagę, brak uczuć do eks, trzeźwe, racjonalne podejście do sprawy.
PP z perspektywy czasu uważam, że jest źle stosowane, złe podejście mają ludzie do tego. Najpierw trzeba się odkochać od tej osoby, którą się kochało, później pokochać siebie i wtedy myśleć o czymś innym. Robienie wszystkiego tylko po to, zeby eks wrócił, czyli poprawa fryzury, której celem jest odzyskanie eks, podkreślam odzyskanie eks, zrobienie na nim wrażenia, zamiast polepszenie swojej wartości, samooceny, mija się z celem. Tak też, można sobie wyrządzić tylko krzywdę z takim podejściem, a eks będziemy przyciągać, ale w myslach, które będą nas nawiedzać w głowie codziennie, razem z emocjami i tak bez końca póki ktoś nie załapie o co w tym wszystkim chodzi.
Czemu ludzie odchodzą do innych partnerów? Wniosek prosty, często w dupie się przewraca, ktoś jest niedojrzały emocjonalnie i podchodzi egoistycznie, nie wiem, ale jakby można to wchodzenie w związku powinno być od 21+ lat, ale to często i tak nic by nie zmieniło, bo są i ludzie w wieku 40 lat niedojrzali. Zobacz ile jest tematów na tym forum "miałam kochającego męża, cudowny dom, dzieci, wszystko straciłam bo poszłam za kochankiem". Tak niedojrzałe osoby, zawsze będą szukały czegoś innego, nawet jak mają dobrze, to i tak szukać będą, często kończą z gównem w ręku, bo "lepsze jest wrogiem dobrego". Podam Ci taki przykład z życia wzięty. Moja eks kręciła z innym jak jeszcze ze mną była i zrywając ze mną, powiedziała, że była rutyna, nic się nie działo, nigdzie nie wychodziliśmy, nuda i monotonia, że to moja wina bo nigdzie jej nie zabierałem. Co oczywiście było nieprawdą, jestem raczej typem człowieka, który w domu wysiedzieć nie potrafi, ciągle ją wyciągałem z domu, bo to taki ciepłolub, co by tylko w domu pod kocem siedział. Dzwoniłem zapraszałem, próbowałem wyciągać z domu, ale wiecznie, że jej się nie chce, że może to ja bym do niej przyjechał i w domu siedział, non stop. Koniec końców, związała się z chłopakiem, który jest typem kujona i nigdzie nie wychodzi, przesiaduje w domu, zero życia towarzyskiego, bo jest aspołeczny. Przy okazji wyszło szydło z wora, jak ją spotkałem w wakacje i zaczeła mi wypominać jak to na rowerach jeździliśmy razem i że to jej ostatni raz był wtedy, a to i tamto, jak są emocje i tęsknota za czymś, to zawsze z człowieka to wyjdzie.
Zazwyczaj z doświadczenia wiem, że związek nie bedzie lepszy. Zawsze jedna osoba, która wróci, będzie z tęsknoty, cierpienia chciała powrotu, bedzie się starała, ta druga osoba będzie walczyła z uczuciami, zdecyduje się na powrót to za jakiś czas znowu się będzie oddalać. Sa przypadki, że ludzie wracają i trwają ze sobą, ale nie powiedziałbym, żeby to były udane powroty, na pewno nie są lepsze. Choć, po kilku latach, niektórzy potafią dojrzeć, no ale trzeba wtedy też chcieć do siebie wrócić.
Kolejny aspekt, czemu ludzie po jakimś czasie dopiero dojrzewają? Znowu przywołam swój przypadek, dziewczyna z kompleksami za dzieciaka, w końcu z brzydkiego kaczątka wyrasta niezła szprycha, jeden, drugi, kolejny chłopak, w końcu nabiera pewności i bawi się chłopakami, skacze z kwiatka na kwiatek, rzucając coraz to kolejnego, śmiejąc się, a oni cierpią, w końcu "trafia kosa na kamień" i trafia na gościa, w którym się zakochuje, a on ją wali po kątach, bije ją, terroryzuje czy coś, wtedy zaczyna taka osoba tęsknić, za tym co miała wcześniej, cudownych chłopaków, którzy w ogień by za nią poszli, a teraz ona ma chłopa co leje, którego się boi, a tym bardziej nie może od niego odejść z jakiś powodów. Nie ma też jak wrócić do tamtych, bo oni już są szczęśliwi z kimś innym. Taka smutna, ale autentyczna sytuacja. Niektóre osoby, za mało od życia wpier.. dostali żeby coś pojąć i zrozumieć. Tak często jest z rozpieszczonymi bachorami, którym rodzice w dupe wchodzą, a później wyrastają takie wyrafinowane suki i gnoje co kobiety jak szmaty traktują. Dlatego dla swoich dzieci będę taki jak moi rodzice byli dla mnie, nie byłem pod kloszem chowany, ale też byłem tulony, dużo rozmów z rodzicami itd.
Świadomie czy podświadomie, PP Ciebie interesuje, bo jednak nadzieja na powrót eks jest, sam się dziwiłem, jak Elle88 i inni mnie rozpracowywali, jeżeli nie mówiłem jak jest, teraz widzę, że pomimo zarzekania się, że czegoś się nie chce to jest się tylko "ciekawym", gdzieś podświadomie chce się powrotu eks, tak jak w Twoim przypadku.
Powiem Ci tak, na świecie jest 6 miliardów ludzi, miłości prawdziwej nie ma na tym świecie, są iluzje, albo podróby. Powiem też, że jak coś się raz spieprzyło, to nie ma sensu do tego wracać. Jak wazon zbijesz, to nawet jeżeli go skleisz, to nie będzie lepszy od tego jakim był wcześniej. Po prostu szkoda nerwów i czasu, żeby naprawiać coś, co się rozje..ało. Co do tej liczby ludności, to czasem lepiej zacząć coś nowego, bez stresu, niż na siłę, upracie wracać i naprawiać ten rozwalony, rozpieprzony telewizor, który z czasem i tak się spieprzy. Przy okazji człowieka, którego się kochało poznaje się jakim jest naprawdę człowiekiem, dopiero po rozstaniu. Ja nigdy się nie spodziewałem po swojej wtedy ukochanej, że się okaże tym kim jest. Jej rodzina nawet podchodziła do tego, że to ja ją zostawie, bo studiuje w większym mieście, ona siedzi na wsi, poza tym jestem bardziej społeczny, towarzyski niż ona. Wiele kobiet wokół, itd. A tu taki psikus, że to ona zakończyła. Także sama widzisz.
Jak coś to służe pomocą tutaj, przy okazji sobie refleksje powyrzucam tutaj. Dobrze, żę jest takie miejsce, gdzie można przeprowadzać dyskusję na poziomie.
5,420 2014-11-30 14:09:20
Powiem Ci tak, na świecie jest 6 miliardów ludzi, miłości prawdziwej nie ma na tym świecie, są iluzje, albo podróby. Powiem też, że jak coś się raz spieprzyło, to nie ma sensu do tego wracać. Jak wazon zbijesz, to nawet jeżeli go skleisz, to nie będzie lepszy od tego jakim był wcześniej. Po prostu szkoda nerwów i czasu, żeby naprawiać coś, co się rozje..ało
Ja do tego dodam, iż uważam, że w naszym życiu nic nie dzieje się bez przyczyny, powodu na każą sytuację, trzeba popatrzeć trochę jak na lekcję...i zwyczajnie wyciągnąć wnioski.
Zresztą rozbity i posklejany wazon już nigdy nie będzie taki sam. Od nas zależy czy zaakceptujemy go takiego posklejanego pogodzimy się z pęknięciami... czy poszukamy sobie innego
Meteor.. wychodzi szydło z worka... zresztą już wcześniej wyszło. Chyba właśnie dopiero ta sytuacja podziałała na Ciebie jak kubeł zimnej wody? wcześniej jeszcze miałeś złudne nadzieje.. Trzymaj się ciepło i pamiętaj, że w tym wszystkim to TY jesteś najważniejszy, nikt inny. Szanuj siebie to i inni będa Cię szanować.
5,421 2014-11-30 14:15:30
Wiem ze nie minęło duzo czasu od rozstania ... Ból troche mniejszy a jednak codziennie budze sie rano i zastanawiam sie czy to nie sen ? Niby juz pogodzilam sie z tym jako cis co sie juz stało ale nie umiem wytłumaczyć sobie jak wierzyłam ze kogoś znam doskonale a potem bęc nie wlasnie ze nie znasz i jeszcze nie raz zawiodę sie na ludziach pomimo tego co przeszłam w życiu ze pewnie nie jeden nie ma takich doświadczeń w wieku 40 lat a wciąż nie nauczyłam sie ze zycie wcale nie jest sprawiedliwe a ludzie nie tacy dobrzy jak byśmy chcieli ich widzieć Dzis jestes wszystkim dla kogoś i kocha Cie jutro juz nie ... Cóż zamknąć drzwi i poszukać gdzie jest okno ..... życzliwy dojrzałość emocjonalna większa niz u niejednego faceta po 30stce
5,422 2014-11-30 14:25:10
Kama26 z tym, ze sie kogoś doskonale zna.. to chyba nasz taki trochę błąd myślowy. Wydaje mi się, ze nigdy nie da sie kogoś poznać w 100% po za tym ludzie ciągle sie zmieniają, nie koniecznie na lepsze często o tym zapominamy... a potem taki zonk! ja to się stało ? aa no stało się.
5,423 2014-11-30 14:45:46
Bo chcemy pamietać tylko dobre chwile a potem wlasnie ktoś sie zmienia i jego priorytety a nam ciezko to zaakceptować patrzę na osobę która była mi najbliższa na świecie i trach nie nie znam go juz jest tak daleko ode mnie a moze zawsze taki był a jedynie udawał kogoś lepszego by zadowolić przez chwile swoją próżność a pni nie maja sily dłużej udawać kogoś kim nie są i wychodzi prawdziwa nutura człowieka. Przykre ale prawdziwe oczywiscie czasem zdarza sie ze po dłuższym czasie dociera do nich co mieli a czego nie maja teraz w związku bo los taknaprawde jest sprawiedliwy tylko nie potrafimy dostrzec tych małych wygranych każdego dnia. Bo chyba lepiej byc w porzadku wobec siebie i miec poczucie ze nikogo nie skrzywdziłem no chyba ze chciałam by mnie kochał a dla niego to było juz zbyt wiele ...
5,424 2014-11-30 16:14:09 Ostatnio edytowany przez JoyDivision (2014-11-30 16:20:54)
Powroty do byłych...Jak się cofnę pamięcią,to na początku bardzo pragnęłem,chciałem by przyszła przeprosiła,a ja bym był najszczęśliwszy na świecie.W miarę upływu czasu dochodził rozum,powoli,powolutku.Nie inicjowałem ze swojej strony żadnego kontaktu.To forum mi bardzo pomogło.A jednak,wróciliśmy do siebie po paru miesiącach...na 3 tygodnie.Nie dało się na dłużej.Mi przez ten czas poprostu klapki z oczu spadły,pewne rzeczy były nie do przejścia.Już nie byłem na każde skinienie,nie zwracałem uwagi na fochy.Nie mogło się udać.Próbowaliśmy gadać normalnie,jak znajomi,lecz po wyjściu na jaw pewnych faktów i to jest obecnie nie możliwe.I bardzo dobrze się stało.Z mojej perspektywy powroty są bez sensu.Warto przemęczyć się pierwszy,pieruńsko trudny okres,a potem być wolny.Jeszcze jak się uda zachować swoją godność to super.Jestem zwolennikiem metody "Zero kontaktu",każdemu ją polecam.Nie ma tak,że jak ktoś kocha to odchodzi.Jak odchodzi to nie kocha,przykre,ale prawdziwe i cóż tu odbudowywać?Jak porównam swój stan psychiczny z marca,do tego co jest teraz,to nie ma co do czego porównywać.Wszyscy z was też prawdopodobnie tak będą mieli,także głowa do góry.
5,425 2014-11-30 16:22:36
Dokladnie " odchodzi bo nie kocha"
5,426 2014-11-30 20:39:39
Bez dwóch zdań, lepiej przecierpieć, 0 kontaktu, a bedzie lepiej. Mając kontakt i próbując latać, tylko wydłużamy okres bólu..
Nie potrafię przywołać tego co wtedy czułem i nie mam zamiaru, ból nieziemski po stracie. Żałuję jak cholera, że się odezwałem wtedy do eks, trzeba było olać, przecierpieć i byłby luz, a tak badum tss. Pytanie czy wtedy bym miał to w głowie, co mam teraz?
Kiedyś jak ktoś odchodził, to pragnąłem zatrzymać, dzisiaj jakby ode mnie dziewczyna odeszła tak jak eks, to bym zapytał czy wszystko zabrała ze sobą, bo nie mam zamiaru później jej czegoś oddawać, a tym bardziej z nią się kontaktować. No way.
Każdy chyba musi to przeżyć, zeby dojrzeć do czegoś w życiu. Na pytanie co dzieje się z takimi ludźmi co zostawiają dla innej osoby. Powiem krótko, w końcu dostają w dupe, bo trafiają na kogoś kto ich zostawia, a później szmaci i jest wielke "ała". Tylko co nas już to obchodzi co z tymi ludźmi się dzieje?
5,427 2014-11-30 23:13:34
obchodzić , obchodzi(co się dzieje z byłymi)....i to jest w naszej świadomości głęboko zakodowane. Gdyby było inaczej, pewnie już dawno by tu nikt nie pisał, zapomniał...i poczuł ulgę .
Najważniejsze by z tym walczyć, i się rozwijać przez samo uświadamianie sobie iż to ja zostałem skrzywdzony i ta druga osoba nie zasługuje na mój powrót, współczucie.
Mam pamiętać dobre chwile?, być kolegą?, przyjacielem?...a w trakcie tego nasi ex żyją szczęśliwi w innych związkach i myślą!!!: "w razie czego mam go w odwodzie, przecież on mnie bardzo kocha".
I wychodzi egoizm i egocentryzm naszych byłych. Budujcie swoje zamki emocjonalne by nikt Was więcej nie krzywdził za mocno, ale starajcie się dawać innym szansę na nowe uczucia i związki...
powoli do przodu....
Jutro zabieram all rzeczy od ex, nawet guzika nie zostawie
5,428 2014-11-30 23:38:13
Najważniejsze by z tym walczyć, i się rozwijać przez samo uświadamianie sobie iż to ja zostałem skrzywdzony i ta druga osoba nie zasługuje na mój powrót, współczucie.
Mam pamiętać dobre chwile?, być kolegą?, przyjacielem?...a w trakcie tego nasi ex żyją szczęśliwi w innych związkach i myślą!!!: "w razie czego mam go w odwodzie, przecież on mnie bardzo kocha".
I wychodzi egoizm i egocentryzm naszych byłych. Budujcie swoje zamki emocjonalne by nikt Was więcej nie krzywdził za mocno, ale starajcie się dawać innym szansę na nowe uczucia i związki...
powoli do przodu.
Amen.
Z czasem przestanie Cię obchodzić co u eks.
5,429 2014-12-01 00:27:22
Tenko
"Jak wazon zbijesz, to nawet jeżeli go skleisz, to nie będzie lepszy od tego jakim był wcześniej."
Tak będzie inny, będzięsz musiał na niego jeszcze bardziej uważać, skupiać więcej uwagi, ale jeśli jesteś z nim emocjonalnie związany...
to co łatwiej się go pozbyć i kupić nowy wazon bo kwiaty będą lepiej wyglądać? a może zmienić kwiaty?
5,430 2014-12-01 17:06:49 Ostatnio edytowany przez Tenko (2014-12-01 17:10:27)
Spanowany.....
Bardzo uprościłam. Wiem. Ale czy sklejanie samego wazonu nie jest już długotrwałym procesem? cząstka do cząstki, wtedy jest chyba czas na pogodzenie się z sytuacją i jej ewentualne zaakceptowanie. Ale jeżeli widok wychodzących pęknięć, pomimo ciągłego odkurzania, dbania etc... jest dla nas mimo wszystko nie do zaakceptowania przeskoczenia to co? Mam go trzymać w zanadrzu bo nie mogę sobie emocjonalnie poradzić z jego stratą? Bo sentymenty? Życie i los daje nam tyle możliwości, a my boimy się, bo lepsze to co znane i wracamy do tego zamiast otworzyć się na coś nowego.
Nie można żyć samymi emocjami... ograniczać się. W tym wszystkim to ja jestem najważniejsza, życie w zgodzie z sobą samą i swoimi zasadami i o tym zawsze będę pamiętać.
5,431 2014-12-01 18:20:55 Ostatnio edytowany przez Jakotako (2014-12-01 18:22:23)
Cześć
Weekend obfitujący w wydarzenia z których niekoniecznie jestem dumna, ponieważ doszło do rozmowy(na szczęście tylko smsowej) z eksem, za co się kajam i biczuję, skurczybyk prawie mnie namówił do spotkania, ale się nie dałam, i teraz już trzymam nerwy na wodzy
Pierwsza fala smutku i złości, wręcz gniewu za mną, nie jestem w najlepszej kondycji ale nie rozczulam się nad sobą Fajnie, że trafiłam na ten wątek, im bardziej się w niego wczytuję, tym jest mi lepiej
Zyczliwy chyba trochę mnie przejrzałeś z tym moim pytaniem o PP, nie to,że kłamałam, ale w głębi duszy chyba chciałam by się odezwał, ale po tym co od niego usłyszałam, gdy odmówiłam spotkania -NO WAY, toksyk podły
Bardzo mądrze piszesz o swoim rozstaniu z byłą, ja podejść do rozstania miałam tyle,że nie zliczę, i nigdy mi się to nie udawało, zawsze to ja pękałam(zwykle było to spowodowane tym,że próbował celowo wzbudzić we mnie zazdrość), a gdy zdarzało mi się być twardą dłuższy czas, wtedy on przyjeżdżał i prosił o drugą szansę, a ja głupia, uczuciowa dziewczynka się zgadzałam
Myślę, że większość ludzi porzuconych najbardziej boi się tego, że ich była druga połówka jako pierwsza ułoży sobie życie na nowo, mimo, iż to ona zraniła. Wiem, że nie powinno się interesować życiem eksa(chociaż wielu rzeczy można dowiedzieć się przypadkiem), życzyć mu źle bo karma itd, ale mimo wszystko to boli i strasznie wkurza
Dzis jestes wszystkim dla kogoś i kocha Cie jutro juz nie
, ło to samo u mnie, jakie to typowe
Miłego wieczorku
5,432 2014-12-01 18:45:09
kama26 napisał/a:Dzis jestes wszystkim dla kogoś i kocha Cie jutro juz nie
Z dedykacją https://www.youtube.com/watch?v=7XBExQqgyuU
5,433 2014-12-01 18:49:33
Dla mnie najtrudniej pogodzić sie z tym ze zatraciliście cała siebie wierzyłam ze to juz ten na całe zycie tak walczył o mnie na początku bałam sie o młodszy i nie bedzie chciał takiej stabilizacji jak ja po przejściach po długim związku w którym zostałam skrzywdzoną zdradzona itp. Długo byłam sama nie dopuszczając nikogo do siebie a on tak pięknie mówił obprzyszlosci ze kocha ze bede jego żona i matka jego dzieci i zaufalam uwierzyłam choć ostrzegaliśmy go ze boje sie ze nie jest dojrzały na to co ja ale zarzekali sie udowadnil i było cudownie na początku tylko jak widać nie jego słowa nie przełożyło sie to na czyny. Kiedy ja poświęciłam sie w pełni oddałam cała siebie wierzyłam ze jak sie kogoś kocha to na dobre i na zle ..., cóż zycie pokazało ze kiedy nie poradziłem sobie z problemami i czułam ze go tracę chciałam pewności co do mnie i jego uczuć stwierdził ze nie jest pewien ze nie jestem ta sama osoba co na porzadku uśmiechnięta i bez problemów odechcialo mu sie zabawy w dom ... Długo czekałam az moze przemyśli ze to ja ta sama tylko troche sie pogubiłam nie bez przyczyny wiedział dokładnie dlaczego tylko juz bagaż emocjonalny i pomoc drugiej osobie stały sie niewygode i przytloczyly niedojzalego chłopczyka ... Usłyszawszy porażka enty nie wiem odeszlam.. Jakże byłam głupia myśląc ze mówiąc słowa kocham oraz w mojej sytuacji tak skomplikowanej ze poświęciłam dosłownie wszystko dla niego i zycia razem wyjazd za granice itp to takie czyny i słowa niosą ze soba swego rodzaju obietnice ale nie usłyszałam to " spierdal???j do Polski jak tak Ci zle ..." Wiec spierdoli&&&lam jak najdalej od niego .... czy wciaz kocham i tesknie tak ale za tym kimś kim był kiedyś teraz to juz inna osoba ktorej nie znam ... Wiec tylko czas pozwoli nam powoli zacząć zyc bez eksow wspomnienia bedą zawsze ale juz nie bedą tak bolec a emocje bedą coraz mniejsze az znikną .... Mam tak nadzieje ze niebedzie to trwało zbyt długo oczywiscie sama mam na to duży wpływ i moje myślenie na razie daje sobie czas i nie uciekam od bólu i żalu w końcu bedą one mniej intensywne az znikną ... codziennie was czytam i widzę sych wartościowych ludzi i dzięki temu mam poczucie ze nie mi jednej sie nie udało i nie ja jedna trafiłam na nieodpowiednie osobę ...
5,434 2014-12-01 18:54:47
Tak piosenka trafia w samo sedno
Przepraszam za błędy pisze z tel mam nadzieje ze da sie cos zrozumieć mimo chaosu i kilku błędów
5,435 2014-12-01 22:44:51
oczywiście że się da, miło to słyszeć
5,436 2014-12-01 22:48:31
"Na pewno gdzieś za rogiem
Jest ktoś,dla kogo Bogiem
Się staniesz i kto ciebie
Śnił wciąż tylko dla siebie"
To fragment piosenki jakos strasznie zapadl mi w pamiec ....
5,437 2014-12-02 14:15:02
Bry moje owieczki zagubione
Mam coś dla Was, może drastycznie, ale ciekawie.
http://www.polandpolska.org/dokumenty/w … a-1945.htm
poczytać, wyciągnąć wnioski. Polecam też książkę Allen Carr 'łatwy sposób na rzucenie palenia', bardzo fajnie jest tam wytłumaczone na czym polega zależność między palącym a jego nałogiem. Czytając po prostu ustalcie nową obsadę, podpowiem Wy jesteście uzależnieni, druga strona to papierosek
Trzymam za Wszystkich kciuki, mam nadzieję że odcumujecie w końcu te swoje łódeczki i wypłyniecie z portu rozpaczy i biadoleń. Wystarczy wziąć wiosło i trochę pomachać, zdradzę Wam że można nawet samemu ustalać gdzie chce się płynąć.
Jupi !! Tak każdy może zostać kapitanem swojego statku.
Kontynuując wątek. Dawno mnie tu nie było, przyznam nieśmiało że zapomniałem już kiedy założyłem ten wątek, strzelam że marzec, albo kwiecień.
Nie jestem pewien czy to powód do dumy, czy wstydu, ale nie pamiętam ani jednej z dat moich rozstań. Kiedyś myślałem że to problemy z lecytyną, ale jednak nie.
Poza tym życie toczy się dalej, w wakacje - koszystając z przywileju autobdarowania urlopowego odbyłem dzięki uprzejmości mojego znajomego weterana 'ropnych' walk w Iraku szkolenie wojskowe, fajna sprawa, wierzcie mi można się sponiewierać i nabrać lepszego skilla kondycyjnego.
Jak już gdzieś wspominałem - ciężko powiedzieć na której stronie, bo z tego tematu zrobiła się niemal encyklopedia - poznałem bardzo sympatyczną dziewczynę. W zasadzie 'zagrało' od pierwszej chwili, więc od momentu, kiedy przestałem pisać tu swoją historię można powiedzieć że wskoczyłem na inne tory.
Moja ex, hmm... wiem że znalazła pracę w moim mieście, cieszy mnie to że jej się układa, jakiś czas temu pisała że tęskni i chce wrócić, brakuje jej kontaktu.
No cóż, wnioskuję że z nowym gachem to nie była miłość, przypomniała mi się sytuacja kiedy mojej emerytowanej cioci domokrążcy chcieli wcisnąć korDŁe z sierści wielbłąda, pewnie gdybym nie siedział wtedy u niej popijając herbatkę z dzikiej róży i jedząc lewiatanowy sernik to udałaby się ta sztuka i kochana cioteczka do dziś leżałaby pod cudowną korDŁoM wielbładzką płacąc raty w alior banku czy innym gównie.
Cudownym zrządzeniem losu nie udało im się sprzedać owej korDŁy, ba nie udało się nawet w akcie rozpaczy opchnąć cudownego garnka herbacianego wytwarzanego z wojskowego kevlaru. To już nawet nie chodzi o asertywność, ale trefnej oferty lepiej unikać.
Tak też stało się w przypadku propozycji mojej ex, pięknie brzmiało, ale jakoś mnie odrzuciło, na tą haniebną decyzje złożył się zapewne też fakt iż założyłem jakiś czas temu pierdzionek na palec osoby z którą mam dużo lepszy kontakt niż z ex, łączy nas dużo więcej wspólnych pasji i mówiąc ściślej, nie ma nudy.
Na komputerze pozostały jedynie zdjęcia z przeszłości, do których czasami wracam. Widocznie tak miało być, swoja drogą mogę powiedzieć że paradoksalnie cieszę się z tego jak wyszło, wiem już że pozostając w starym związku stąpałbym po kruchym lodzie, nasze relacje zostały mocno zachwiane bo może za bardzo chciałem żeby było dobrze, może zbyt poważnie podchodziłem do wspólnej przyszłości a moja ex nie była jeszcze dojrzała, choć po 5 latach to mogła się trochę wcześniej zdecydować na te swoje przelotne miłości.
Konkludując, nie żałuję niczego, pozostały same dobre wspomnienia a w końcu to na nich chciałem budować każdy związek.
Reszta odeszła gdzieś daleko i już nie wraca.
Mam nadzieję że każdy z Was to kiedyś zrozumie i oderwie się w końcu od tej stagnacji, mocno kibicuje i trzymam kciuki.
Wybaczcie ten przydługi elaborat, ale każda książka jest pełna dopiero po dopisaniu epilogu, mam jednak nadzieję że to nie koniec i zbiora sie wszystkie mapety chłodnej grupy wsparcia kiedyś i mówiąc brzydko urżniemy się w jakiejś spelunie
Pozdrawiam
5,438 2014-12-02 20:02:40
Nie ma tak,że jak ktoś kocha to odchodzi.Jak odchodzi to nie kocha,przykre,ale prawdziwe i cóż tu odbudowywać?Wszyscy z was też prawdopodobnie tak będą mieli,także głowa do góry.
ŚWIĘTE słowa !
Nie wartościując decyzji osoby, która zostawia (czy dobra czy zła, czy słusznie to robi czy nie słusznie)- tak zazwyczaj jest
Jeżeli ktoś zostawiając kogoś mówi, że mimo wszystko kocha - albo świadomie klamie, albo nieświadomie chce dać oddech wyrzutom sumienia
Ja przeżylem jeden powrót -by to krok wstecz. Ot taka lekcja
5,439 2014-12-03 00:06:19
Ice GRATULUJĘ! widzisz... tam za rogiem czekała przeznaczona Tobie partnerka
super, ze o tym napisałeś... to kurczę, no! mówicie co chcecie ale kolejny dowód na to, że nic nie dzieje się od parady
Historię P. Pileckiego znam... z opowiadań dziadka, nie niedoszłego więźnia. Jednym słowem PODZIW! i brać przykład
A ja? co ja tutaj robię? Zwyczajnie, czytam ten temat od początku, dokładnie:) w końcu mam trochę czasu.
A tego co mi się przytrafiło to nie żałuję. Wiem, że nauczyłam się wiele, a o sobie samej dowiedziałam się jeszcze więcej.
W sumie... śmieszne ile może dać człowiekowi 4 m-c luźna znajomość
Dlatego Wy po dłuższym stażu... możecie wynieść jeszcze więcej.
5,440 2014-12-03 18:49:23
Przyszedł w końcu ten dzień, w którym czuję się poprostu tragicznie.
Wczoraj widziałam się z byłym, gdyż byłam po swoje rzeczy, samo spotkanie trwało dosłownie minutę, bez zbędnych słów, na koniec krótkie "narazie" i każde poszło w swoją stronę, chociaż sama atmosfera dogadania się co do spotkania była bardzo nerwowa i padło wiele niepotrzebnych słów z mojej i jego strony. Gdy odebrałam swoje rzeczy poczułam ogromną ulgę i spokój, poczułam się silna, poczułam chęć odcięcia się od przeszłości i w zasadzie nie czułam już nawet żalu do niego o rozstanie. Wieczór spędziłam bardzo miło ze znajomym, ogólnie na plus, pozytywnie.
A dziś? Masakra. Nie wiem co ze sobą zrobić, nie mam chęci ani siły na nic. Z tego wszystkiego nic nie jem, a ze stresu boli mnie serce i czuję, jak żołądek wędruje mi pod gardło.
Chore myśli, "może on nie wymagał odemnie zbyt wiele", "przecież powoli wychodziliśmy na prostą". Staram się je odgonić, wyprzeć je i przetłumaczyć sobie, że to wszystko wmawia mi podświadomość, która jest "na głodzie".
Mam również dziwne myślo, że on przecież nie zna pojęć toksyczny związek, kobieta kochająca za bardzo(po analizie całego związku oraz pewnych wydarzeń z dzieciństwa i okresu dojrzewania wiem, że niestety jestem kkzb), oraz tego, że problem jest w nas samych. Dla niego wszystko jest czarne i białe, skoro się nie dogadujemy i się ranimy, poprostu do siebie nie pasujemy lub zasłużyliśmy sobie na to. Dochodzą do mnie takie myśli, że gdybym go uświadomiła, że to jak się zachowujemy w związku to swoista choroba, syndrom, że sednem naszych zachowań są urazy z okresu dzieciństwa i wyniesione z domu lub od znajomych wzorce zachowań, wtedy może by otworzył oczy i zechciał sam się zmienić, a takto on żyje w przekonaniu, że "taki ma charakter" a ja "nie mam swojego zdania i sama sobie dałam wejść na głowę".
Sama z pojęciem kkzb spotkałam się dość niedawno, a o toksycznych związkach również nie miałam dużej wiedzy(chociaż miałam taki na codzien przez prawie 3 lata). Zacytuję fragment e-booka autorstwa Eugenii Herzyk "Uzależnienie od miłości" :
"Czy jest jakiś sposób, w jaki kobieta, która związała się z mężczyzną unikającym bliskości, może go zmienić? Tą nadzieją żyje wiele partnerek, wierząc, że ich miłość zdolna jest do dokonania cudów. Odpowiedź jest brutalna, ale im szybciej kobieta skonfrontuje się z prawdą, tym szybciej wyjdzie z toksycznego związku.
Nikt nie ma takiej mocy, by zmienić drugiego człowieka. Mężczyzna unikający bliskości może się zmienić tylko wtedy, gdy sam zechce zdjęć swoją maskę, zdecyduje się na dotarcie do swojego wewnętrznego, wywodzącego się z dzieciństwa bólu. Do swoich zablokowanych uczuć. Wtedy dopiero, poprzez własne cierpienia, uświadomienie sobie krzywd, jakich zaznał od matki i ojca i wyrzucenie z siebie tego, co przez lata trawiło go od środka, jest w stanie emocjonalnie dojrzeć."
Czy jakby wyjaśnić, że problemy leżą w przeżyciach z dzieciństwa, i to JEST do zwalczenia, jeśli się samemu chce, da się zmienić takiego człowieka?
Ja się staram, i mimo, że moje poczucie własnej wartości było niejednokrotnie podkopywane, staram się myśleć o sobie jak o człowieku który zasługuje na miłość i szacunek bezinteresownie, bez robienia czegoś w zamian (chociaż dziś mam taki dzień, że czuję się jak rozjechany walcem śmieć, który nie potrafi nawet znaleźć pracy).
Sama z pewnością się nie odezwę, fakt, nie wyślę mu smsa o treści "Hej, sluchaj, nasz zwiazek byl toksyczny, ja jestem kkzb a Ty mezczyzna unikajacym bliskosci, poczytaj sobie o tym i sie odezwij", to głupie, i czułby jedynie satysfakcję z tego, że zmiękłam, odezwałam się.
Lecz czy gdyby sam się odezwał (oczywiście nie ma sensu czekać na to jak na zbawienie, trzeba starać się iść do przodu i nie oglądać wstecz), a ja nadal miałabym jakieś uczucie do niego, oraz chęć i wolę do naprawy tego, to czy rozmowa o tym syndromie, merytorycznie przedstawić mu problem tej choroby(ja to traktuję jako chorobę), i przede wszystkim UŚWIADOMIĆ go,że coś takiego w ogóle istnieje, że obydwoje jesteśmy dotknięci tym problemem, czy byłaby wtedy szansa na jakąkolwiek zmianę? Moim zdaniem samoświadomość w takich przypadkach to klucz do sukcesu, ja już wiem co to kkzb, wiem jakie mogą być przyczyny tego, że zachowuję się tak a nie inaczej, i wiem, co robić by się powoli "leczyć", ale on tego nie wie, nie słyszał nigdy o czymś takim, nigdy nie bawił się w psychologiczne gadki i podejście do związku od tej strony, tak jak pisałam, dla niego zawsze wszystko było proste jak konstrukcja cepa.
A znam jego przeszłość, wiem, jak wyglądały jego sprawy rodzinne, wiem jaki ma stosunek do rodziców, i jestem pewna, że to jest odpowiedź na pytanie "dlaczego on taki jest".
Chciałabym by się dowiedział o toksycznych związkach, kkzb, chciałabym, by był świadomy tego, że ma taki a nie inny problem, by mógł to zacząć zwalczać i pracować nad sobą, bo bez samoświadomości i ciężkiej pracy nigdy nie zazna prawdziwego związku i w gruncie rzeczy będzie nieszczęśliwy on, i każda jego kolejna partnerka, jaka by nie była. Choć nie ukrywam, że może ja sama dla siebie nadal widzę szansę na ten związek, jeśli zacząłby nad tym pracować.
Teraz możecie mnie zjechać od góry do dołu.
5,441 2014-12-03 20:25:54
Jakolwiek zle by zycie nie wyglądało dopóki trwa .... Zawsze jest nadzieje !!!!!
5,442 2014-12-03 20:33:09
Chciałabym by się dowiedział o toksycznych związkach, kkzb, chciałabym, by był świadomy tego, że ma taki a nie inny problem, by mógł to zacząć zwalczać i pracować nad sobą, bo bez samoświadomości i ciężkiej pracy nigdy nie zazna prawdziwego związku i w gruncie rzeczy będzie nieszczęśliwy on, i każda jego kolejna partnerka, jaka by nie była. Choć nie ukrywam, że może ja sama dla siebie nadal widzę szansę na ten związek, jeśli zacząłby nad tym pracować.
To nie działa, bo to kwestia ego, czyli wpojonych przekonań na swój temat - takze w podswiadomosci. Co ja mowie - moze i głownie.
Jeśli on nie chce sobie tego uswiadomic, zmienic - to wyprze to od razu. Nie bedzie ani chciał o tym słuchać, ani o tym rozmawiać, ani w to wniknać, by podreperować samoświadomość.
Cos jakbys insynuowała komus ze jest taki i owaki (krytyka, wiedzenie lepiej od kogoś), więc wzbudzisz tym niechęć i przypieranie do muru. Taki człowiek się oddali. Efekt odwrotny do zamierzonego.
Ego nie pozwala na refleksje czlowiekowi ktory jest zatwardziały w swoich poglądach, takze na swoj temat, a juz szczegolnie uczuc. Taka bolączka kobiet, które wiążą się z chłodnymi facetami widząc w nich oparcie na początku/imponując (przeciwienstwa?). Takie to ma drugie dno.
Tak czy siak tym samym potwierdzasz, ze masz nadzieje na to ze sie zreflektuje. Ze mu pomozesz, ze bedzie kims z Twoich wyobrazen.
No niestety, tutaj tego nie znajdziesz. Na pewno nie dziś, na tym etapie. Raczej nigdy, bo lepiej isc do przodu zostawiając to co nie spełnia oczekiwan w tyle. Jak zasługujesz na milosc to czujesz, ze chcesz by ktos jednak sie starał i rozumiał. Tego mozesz oczekiwac i przeciez są tacy faceci.
5,443 2014-12-03 22:54:14
Chciałabym by się dowiedział o toksycznych związkach, kkzb, chciałabym, by był świadomy tego, że ma taki a nie inny problem, by mógł to zacząć zwalczać i pracować nad sobą, bo bez samoświadomości i ciężkiej pracy nigdy nie zazna prawdziwego związku i w gruncie rzeczy będzie nieszczęśliwy on, i każda jego kolejna partnerka, jaka by nie była. Choć nie ukrywam, że może ja sama dla siebie nadal widzę szansę na ten związek, jeśli zacząłby nad tym pracować.
Chciałabym.. ale po co? Co to zmieni? Niektórzy ludzie nie chcą swego życia zmieniać, zamiast "chcę by jemu.." zacznij myśleć o sobie, zacznij od "TO JA CHCĘ BYĆ SZCZĘŚLIWA W ZWIĄZKU.." "TO JA JESTEM NAJWAŻNIEJSZA" "TO MOJE ŻYCIE I JA NIM POKIERUJĘ TAK, ŻEBY KAŻDEGO DNIA BUDZIĆ SIĘ SZCZĘŚLIWĄ". Zacznij być troche egoistką, skup się na sobie, Twoje życie powinno być dla Ciebie najważniejsze. Cholera, tego zazdroszczę eks, że jest taką egoistką, że po rozstaniu miała w dupie wszystko, myślała tylko o sobie i o swoich uczuciach, a jak już wszystko w główce się uspokoiło, to wypięła się dupą i nie potrzebowała kontaktu ze mną. Dlatego postąp i Ty tak samo
5,444 2014-12-04 11:36:04 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-12-04 11:43:44)
Dokładnie eks- nie pomyśli nawet w połowie tak często i tak bardzo, jak Ty o nim/niej. Po co się pchać na siłę do kogoś, kto nas nie chce?
Bo jakże inaczej zachowywał/a się, kiedy mu/niej na nas zależało? Przypomnijcie sobie, jak zabiegał/a, jak pisał/a, dzwonił/a, jak bardzo opowiadał/a o wspólnej przyszłości? A dziś co? Nic, cisza, żadnej reakcji, po prostu cisza, lub lekceważenie. O czym to świadczy? Zapomnij, odejdź, daj mu/niej żyć tym co sobie wybrał/a, niczego się nie osiągnie wymuszając uczucia i będąc na każde skinienie. Oczywiście i być może czasem zatęsknią, czasem sobie coś przypomną, ale bądźmy szczerzy sami ze sobą, gdyby im zależało tak, jak zależy nam, czy nadal żylibyśmy osobno? Otóż nie, czas zerwać zasłony z naszych przesłoniętych oczu, przestać się łudzić, że coś z tego jeszcze będzie. Jak miałoby być to już by było, to oni nas nie chcieli i to oni wyrzucili nas ze swego życia, nie wchodźmy tam na siłę.
Moja sprawa się nie odbyła, sędzia chory, nowy termin wyznaczą. Oczywiście coś tam popisaliśmy. Potem znowu cisza, czekamy. Mija dzień po dniu. Jest już normalnie, nie myślę, choć zastanawiam się co mogłoby być, jak łatwo byłoby to wszystko odbudować. Ale skoro się nie chce, nie ma nic. Najlepiej już się uwolnić z tego i zapomnieć, nie pamiętać tych informacji że do dziś wierzyłam w cud, myślałam że jesteś inny, że kogoś już pewnie masz... Co za głodne kawałki, zamiast przyjdź pogadamy, poukładajmy to od nowa, spróbujmy razem... Takie trudne? Ale te słowa nie padną, więc cała reszta to kit.
Tak niewiele w sumie, a jednak tak DUŻO trzeba, by było inaczej. Czas zaciera wszystko, każdy miesiąc przeżyty osobno, utwierdza mnie w przekonaniu, że nie ma już nic. Kiedy mnie trzy dni temu zapytała, czy jeszcze pracuję tam, gdzie pracuję, dotarło do mnie, że to już ponad dwa miesiące, jak się nie widzimy...
Dotarło, że istniejemy już tylko na papierze i wirtualnie razem, bez potrzeby zobaczenia się, tęsknoty, chęci spędzania razem czasu, spania razem itd. Zauważyłem, że jeśli ja nie zabiegam, z jej strony nie ma woli walki, żadnej chęci do spotkania, spaceru. Więc, o co chcemy walczyć, o przedłużanie własnej męki? Kultywowania tęsknoty i bólu, który sami sobie będziemy zadawać?
Bez sensu. Czas wyjść na prostą i zacząć myśleć, że świat nadal się kręci, że słońce nadal wstaje co ranek, że jak co ranek kupujemy rano pieczywo, a wieczorem kładziemy się spać. Nie ma tylko jej/jego, cała reszta istnieje i my też istniejemy, a może lepiej MY ISTNIEJEMY i cała reszta wokoło.
Uśmiechu
5,445 2014-12-06 11:52:25
Witam wszystkich
Czytam Was staram się "korzystać" z Waszego doświadczenia, ale jakoś kiepsko mi chyba idzie.
Najlepszym wyjściem jest totalnie odcięcie się od EX-a zgadzam się z tym, ale co zrobić i jak sobie poradzić z tym jeżeli jest to NIEMOŻLIWE?
Wpakowałam się tak, a nie inaczej, że niestety nie jestem w stanie odseparować się od niego totalnie. Spotykam go i niestety wszystko to co wypracowałam gdzieś tam znika jak kamfora. Pojawiają się głupie myśli.
Ostatnio jak go spotkałam powiedział, że idzie do psychologa żeby przepracować swoje problemy.. Chyba nie muszę mówić jak to na mnie podziałało. Racjonalnie wiem, że absolutnie nie ma mowy o powrocie do niego, a z drugiej.. powiedział co powiedział i o bach serducho pika.
5,446 2014-12-06 13:25:41
Babo pracujecie razem?
5,447 2014-12-06 13:31:35
Wolałabym nie wdawać się w szczegóły, wole pozostać anonimowa.
Żeby zerwać totalnie z nim kontakt musiałabym : zerwać kontakt z najbliższą rodziną i znajomymi, zmienić pracę, przeprowadzić się.
Jedyne co by mogło zostać to studia tam nie mamy żadnych łączników.
5,448 2014-12-06 13:44:49
Ok, rozumiem.
Masz bardzo utrudnioną drogę ku wyzdrowieniu. Ale wiesz? Ja jestem w podobnej sytuacji. Ze względu na dziecko muszę utrzymywać kontakt z jeszcze mężem. Mimo, że nie kocham go to jego widok wywołuje u mnie tęsknotę za czułością itp. Dlatego podjęłam decyzję, że ograniczam kontakt tylko do zbędnego minimum, czyli do kwestii dziecka. I jakoś idzie. Jest lepiej Myślisz może o znalezieniu pracy w mieście gdzie studiujesz? Tam już na pewno masz jakiś znajomych, nie byłabyś całkiem sama. A uważam, że cięcie kontaktu to najlepszy sposób na wymazanie exa z głowy i warto podejmować radykalne kroki.
5,449 2014-12-06 13:58:24
Studiuje i mieszkam w tym samym mieście. Chodziło mi raczej o to, że uczelnia to jedyne miejsce w którym nie muszę się obawiać, że go spotkam czy o nim usłyszę. Wyżej napisałam co bym musiała zrobić żeby ten kontakt się uciął.
W Tobie nie ma już uczucia we mnie nadal niestety są i zwłaszcza po ostatnim spotkaniu w głowie huczy mi słowo powrót.
5,450 2014-12-06 14:03:03
...eks- nie pomyśli nawet w połowie tak często i tak bardzo, jak Ty o nim/niej. Po co się pchać na siłę do kogoś, kto nas nie chce?
Bo jakże inaczej zachowywał/a się, kiedy mu/niej na nas zależało? Przypomnijcie sobie, jak zabiegał/a, jak pisał/a, dzwonił/a, jak bardzo opowiadał/a o wspólnej przyszłości? A dziś co? Nic, cisza, żadnej reakcji, po prostu cisza, lub lekceważenie. O czym to świadczy? Zapomnij, odejdź, daj mu/niej żyć tym co sobie wybrał/a, niczego się nie osiągnie wymuszając uczucia i będąc na każde skinienie. ...gdyby im zależało tak, jak zależy nam, czy nadal żylibyśmy osobno? Otóż nie, czas zerwać zasłony z naszych przesłoniętych oczu, przestać się łudzić. ...Czas zaciera wszystko, każdy miesiąc przeżyty osobno, utwierdza mnie w przekonaniu, że nie ma już nic...
Dotarło, że istniejemy już tylko na papierze i wirtualnie razem, bez potrzeby zobaczenia się, tęsknoty, chęci spędzania razem czasu, spania razem itd. ...z jej strony nie ma woli walki, żadnej chęci do spotkania, spaceru. Więc, o co chcemy walczyć, o przedłużanie własnej męki? Kultywowania tęsknoty i bólu, który sami sobie będziemy zadawać?
Bez sensu. Czas wyjść na prostą i zacząć myśleć, że świat nadal się kręci, że słońce nadal wstaje co ranek, że jak co ranek kupujemy rano pieczywo, a wieczorem kładziemy się spać. Nie ma tylko jej/jego, cała reszta istnieje i my też istniejemy, a może lepiej MY ISTNIEJEMY i cała reszta wokoło.
Uśmiechu
Wspaniale to ująłeś. Aż chciałoby sie to zacytować tym, co wciąż sie miotają i łudzą pomimo ewidentnych oznak już nie agonii a rozkładu związku.
Cichy - przeczytaj te słowa Meteora kiedyś parę razy...
5,451 2014-12-06 14:08:57
Babo to były TYLKO słowa. Póki nie ma czynów słowa się nie liczą.
5,452 2014-12-06 14:17:21 Ostatnio edytowany przez babieniedogodzisz21 (2014-12-06 14:19:37)
Chyba powinnam to czytać 100 razy dziennie aż nauczę się tego na pamięć. Najśmieszniejsze jest to, że prawdopodobnie gdybym doradzała komuś, a nie byłabym w takiej sytuacji to pisałabym/ mówiła to samo. Tylko niestety siebie ciężej do tych racji przekonać, co nie oznacza, że nie próbuje. Zapisałam się nawet do psychologa, przesada? Nie wiem, na pewno nie zaszkodzi. Teraz myślę nad czym chce pracować jaki mam problem, kilka rzeczy już wyłapałam.
Madowa - wiem, że to tylko słowa, tłukę to sobie do głowy codziennie.
5,453 2014-12-06 15:01:03
Wierz mi wszyscy to przeżywamy, mniej, bardziej, zależy od nastroju, czasu, humoru. Nigdy nie jest to proste, ale wierz mi dajemy radę i patrzymy już do przodu
Na lepszy humorek, fajny kawałek
https://www.youtube.com/watch?v=5i92gT4UnU0
5,454 2014-12-07 11:03:25
damn, ja juz powoli wychodziłam na prostą, pogodziłam się z losem, aż tu nagle dopadła mnie podświadomość. a raczej sny. dacie wiare, że już tydzien, regularnie noc w noc śni mi się ex? (i niestety są to bardzo romantyczne sny, głowienie o powrocie). pierwsze dwa sny nie wiedziałam skąd bo jakos specjalnie o nim nie myślałam, ale po tych dwóch zaczęłam myśleć i pojawiło się 5 kolejnych no i rozbujało mi się w głowie, zaczęłam myśleć, wchodzić na jego profil, zastanawiać się, poczułam zazdrość, tęsknote. do tego stopnia, że wczoraj jako osoba niewierząca zaczęłam ryczeć (nie płakałam przez niego juz od dobrych tygodni) i się modlić (do całego asortymentu bóstw) żeby to się skonczyło bo ja już NIE CHCĘ.
5,455 2014-12-07 11:22:46
Sosenku mój kochany. Z tego co pamiętam rozstanie przechodziłaś mniej więcej wtedy co ja ? Easy. Chwila słabości - stało się. Nie daj się ponieść fali, bo za moment cała się rozsypiesz. Wcale za nim nie tęsknisz, bo już na dobrą sprawę nie pamiętasz jakim jest człowiekiem (ja swojego ex z trudem sobie przypominam). To tylko wyobraźnia podsuwa Ci te obrazy, brak bliskości i ciepła powoduje, że emocje podpowiadają "z exem byś to miała!!!". A to gówienko prawda, bo ex nie jest nikim wyjątkowym, po tym świecie drepcze mnóstwo ludzi, z którymi mogłabyś stworzyć piękną relację. Na pewno brak Ci czułości i wszystkiego co związane z drugą 'połówką', stąd te obrazy, które kreuje bezkrytyczny mózg. Tak, nasz mózg nie nadaje żadnego ładunku wspomnieniom czy emocjom - one po prostu w nim są. To my sami z czymś tam je utożsamiamy, niby z uczuciami, czego w przypadku leczenia z ex nie powinniśmy robić. Wspomnienia powinny być neutralne, to wtedy nawet taki sen nie rozbije, o ile w ogóle się pojawi.
5,456 2014-12-07 17:21:00 Ostatnio edytowany przez Zyczliwy (2014-12-07 17:25:55)
sosenek tak czasami bywa, miewam to też raz na jakiś czas i cholera wie czemu, bo zazwyczaj jestem "out of it" i nagle bum, sny i pełne rozmyślanie. Można się tylko domyślać, że eksowi żal dupke ściska i intensywnie o nas myśli, co przekłada się i na nasz stan psychiczny w danej chwili.
Do tych, co dalej rozkminiają, tęsknią, polecam sobie usiąść właśnie w takich chwilach jak ten powyżej co opisałem, czy nawet to o czym pisze sosenek i się zastanowić, jakby to naprawdę było, gdyby eks wrócił i związek dalej trwał? Biję o zakład, że każdy z Was, źle by się czuł, na tyle wielką blizne macie na sercu, że nie wyobrazacie sobie dalszego związku. Rozwijając dalej temat, jest jakiś niesmak jednak, po tym co było, nie byłoby dalej zaufania w tym związku, prawdopodobnie nie otworzylibyście swojej miłości na tyle szeroko, jak to było przed rozstaniem. Ja bynajmniej tak w swoim przypadku widzę, przekłada się to też na coś takiego, że ani nie potrzebuję, ani nie chcę kontaktu z eks, po prostu jest dobrze jak jest, więc po co to zmieniać? Bo wspomnienia? Bo kiedyś były dobre chwile? Z tym jest tak samo jak w przypadku ludzi niedojrzałych, że ciągle zmieniają związek, z jednego w drugi przeskakują, bo ciągle szukają tej chemii, która jest na początku związku, tego zauroczenia. Jak przychodzi rutyna, zauroczenie i miłość przeradza się w przyzwyczajenie, to "next partner poproszę". Skoro Wasz partner raz tak zrobił, to zrobi i jeszcze nie jeden raz.
5,457 2014-12-07 23:36:09
No i odwróciły się role, teraz ona do mnie wypisuje, zagaduje, zaprasza do siebie, chce mnie mieć blisko siebie...
Odmówiłem, choć nie było łatwo. Dziś milczę, to jakaś nie kończąca się historia.
5,458 2014-12-08 00:41:29
kupiłam dziś na narodowym na jarmarku świątecznym łapacz snów oby zadziałał! dziękuje szarykotku za ciepłe słowo
na poziomie świadomości wszystko u mnie w większości (choc jeszcze nie 100%) ok. zrozumiałam nawet, że warto pobyć samą chwilę dłużej, poznac siebie, swoje nawyki i potrzeby. do tej pory od kilku (6)lat byłam z kimś co mnie na pewno ukształtowało w pewien sposób ale i tak fajnie jest teraz obserwować swoje zachowania jako singiel. nie szukam kompletnie nikogo mimo namów ze strony rodziny i znajomych. boję się trochę to fakt, ale też chcę sobie jeszcze dać czas żeby to do konca na 100% przerobić poprzednią miłość. myślę, że naprawdę go kochałam, a takiego uczucia nie da się tak łatwo wymazać i zastąpić czymś innym. czuję to. może jak minie rok (lubię sobie wyznaczać "terminy") od tamtego wydarzenia to się wezmę w garść ale na razie nie chcę, wolę po mału i bez spiny, nie przyspieszać.
A jak tobie się kotku układa?
Życzliwy, czuję się lepiej na myśl, że nie tylko mnie się to zdarza:)
5,459 2014-12-10 23:33:23 Ostatnio edytowany przez metronom (2014-12-11 00:47:11)
elo ,
post ice'a jak zwykle zrobił na mnie pozytywne wrażenie- pewnie że z chęcią się spotkam i wypiję zdrowie wszystkich pokrzywdzonych!!!.
Hmm...ogólnie rzecz biorąc jest tu swoista nagonka na tzw " całkowite zerwanie" bez możliwości powrotu a jak ktoś myśli inaczej to chyba ma źle poukładane w głowie ?...ja tak nie uważam .
Są różne możliwości w naszym życiu, choćby np przez: wzbogacanie swego życia o nowe pasje-stań się sam dla siebie wartościowym, poznaj kogoś ....myślę że to samo się stanie jak zaczniesz być we własnych oczach wielkim/ą .
Ale....ale istnieje inna możliwość, można się zejść na powrót z byłym...jeśli miłość nadal trwa to "piłka w grze". Tylko trzeba być ostrożnym w tym schodzeniu się i nie zapominać o sobie.
Chcesz spróbować, proszę bardzo ....ale warunki ustala jedna i druga strona. Bo jak wrócisz do osoby, która zawiniła lub częściowo chciała byś odszedł/odeszła a potem ty znów się starasz naprawiać a tamta strona zlewa....to nie ma to żadnego sensu.
Chcę Wam uświadomić że mimo to ....są różne drogi do celu:
1. Całkowite zerwanie bez kontaktu(trochę drastyczne, ale na samym początku większość z nas tak myśli...dopiero później mądrzejemy i można z naszym niedojrzałym ex kiedyś pogadać i może nawet wybaczyć:). Ja sam pewnie wybaczę, jak kogoś sobie znajdę . Wtedy wszystko nabierze innych barw dla mnie.
2. Zerwanie i bycie po jakimś czasie przyjaciółmi(nie od razu...dopiero jak czas zagoi rany)(tu chodzi też o szacunek do samych siebie)
3. Możliwość powrotu na takich warunkach by żadne z partnerów nie czuło się skrzywdzone powrotem na samym początku. Czyli to wymaga pracy, dojrzałości, wytrwałości i miłości....co nie zawsze to idzie w parze u naszych byłych .
4. Poznanie kogoś nowego?, ale nie na siłę-nic na siłę....! Jak ktoś wam chce sprzedać coś na siłę...weźmiecie?....pewnie że nie !!!. Możliwe że jeszcze naklniecie pod nosem(delikatnie to ujmując). Także na spokojnie, budujcie swojego "ego": to Wy jesteście najważniejsi!!!, to Wasze uczucia się liczą i są tak samo ważne jak drugiej strony!!!, i jak ktoś z Wami chce być niech się liczy też i z nimi!!!.
Ja sam się zastanawiałem nad tym , i czasami myślę - że dwie strony mogą być skrzywdzone, mogą chcieć powrotu, jedna będzie zbyt dumna....druga uniesie się honorem czy czym tam jeszcze. I podsumowując, żadna ze stron nie dopuści do głosu uczuć...bo to oznacza słabość w oczach drugiej osoby...
Czyli co? paradoks ?
KTO PIERWSZY PĘKNIE TEN SŁABSZY .
Podsumowując...księgę macie otwartą(życie), przewróćcie kartkę i zacznijcie pisać dalszą część książki swego życia z lepszymi Wami...zbudowanymi o doświadczenia. Kartka czysta...więc ...
Marchewkowe pole rośnie wokół mnie
W marchewkowym polu jak warzywo tkwię
Głową na dół zakopany niczym struś
Chcesz mnie spotkać - głowę obok w ziemię wpuść
Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć
)
ja sam wybrałem całkowite zerwanie bez możliwości kontaktu, i w przyszłości poznanie wartościowej kobiety..., która doceni to że ją kocham.
5,460 2014-12-11 09:16:07
Hm co do powrotów to istnieje taka możliwość, że naszym ex coś nie wyszło i dlatego wracają. Czyli jesteśmy tylko opcją zapasową z braku laku.
Nie mamy pewności, że jest inaczej..
Co więcej ciężko na nowo odbudować zaufanie. Bo jaką mamy pewność, że historia się nie powtórzy?
Osobiście nie jestem zwolennikiem powrotów. Przeważnie wraca się do siebie z braku lepszego obiektu zainteresowań na horyzoncie i goni się za tym co jest w pewnym sensie już nam znane.