Jacek ja czekam i chętnie poczytam bo wcale nie uważam, że dobrze się stało, no ale już nie odwrócę tego :]
5,136 2014-10-14 18:43:55
5,137 2014-10-14 19:11:51
Ja również chętnie poczytam Twoje przemyślenia Jacku
Na pewno od początku przeczytam wszystkie posty.. a nie jak dotychczas wyrywkowo.. niech tylko dorwę trochę wolnego czasu!
Pozdrawiam
5,138 2014-10-15 01:32:18
No to jedziemy
Pamiętacie stali bywalcy tego postu z jakim problemem do Was przyszedłem, jak jęczałem, myślałem, tłukłem się ze swoimi myślami, nie chciałem nic robić, tylko praca-dom, praca-dom, bardziej praca-łóżko, praca-łóżko. Ja jęczę w domu a ona bryluje na imprezach. Brrrrr!!!! Gdzie sumienie, gdzie człowiek itp. itd. KONIEC!!!
Kolejnym wątkiem, jaki tutaj podjąłem to kwestia uzmysłowienia sobie, że musimy myśleć o sobie. Jakie to proste. Ale prosto się o tym mówi, gorzej ten mechanizm ( czyli ten nasz mózg, czyli naszą podświadomość ) wprawić w ruch. U mnie trwało to 2 miesiące. Bite, zasrane, dwa miesiące, stracone na nic. KONIEC!!!
Co się wydarzyło?
Po drodze załatwiłem z byłą sprawy finansowe i te dotyczące moich rzeczy. Zaangażowałem w to jej koleżanki, ponieważ sama nie chciała nic zrobić. Załatwiłem z nią sprawy notarialnie i zakończyła się nasza zależność między sobą. Była wymiana telefonów, sms-ów. Z mojej strony dosyć dosadnie ale z kulturą, z jej strony ignorowanie tego co mówiłem i tego co pisałem.
Zacząłem chodzić do naszego wspólnego klubu, który bardzo sobie polubiliśmy. Spotykałem tam ją, ale ignorowałem totalnie. Nie patrzyłem na nią, ona na mnie zerkała ( bo widziałem kątem oka ), stawała w drzwiach i na mnie spoglądała. Ja nic. Nie była mi obojętna, ale przez to co zrobiła wobec mnie, nie mogłem na nią patrzeć. Nawet mijałem ją w toalecie i nie patrzyłem na nią będąc tam face to face. Czy było mi dobrze z tym? W żadnym wypadku, ale wiedziałem, że to był zły człowiek, Życiu nazywa takich toksykami. Fakt. Ja po tym wszystkim byłem lekko zdezorientowany, co o tym myśleć, ale uświadomiłem sobie, że kultura odezwania się do siebie, albo skinienia sobie chociaż głowy na znak przywitania nie wchodzi tu w grę. To samo powiedział mi mój psycholog, którego mam jeszcze do końca października ( sam zakończyłem współpracę, ale o tym później ). Bo jak mam się witać z osobą, która wyrządziła tyle zła? jak mam zagadać do osoby, która zniszczyła mi życie? Co mam zapytać? Co u ciebie, jak w pracy, co u rodziców itp. itd? Sztuczne i żałosne.
I wiecie co? Przez te wyjścia poznałem tak wiele ludzi, że masakra. Wartościowi, wspaniali ludzie, choć też pokiereszowani życiowo.
Jak wpadłem do tego lokalu, to ludzie ( właściciele i znajomi z tego klubu ) zaliczyli ZONKA. Popatrzyli na mnie i nie wierzyli, że to ja. Zmieniłem się dla nich, na pierwszy rzut wizualnie. Przytyrałem na siłce, nowy ciuch, nowy styl, nowy fryz, okulary na pół gęby. Dla nich szok, bo znali mnie zupełnie innego wizualnie. Z gadki między nami wyszło później, że się cieszą, że nie jestem z eks, bo teraz wyglądam i zachowuję się o wiele lepiej niż jak byłem z nią. Wiem, że to wszystko tak nie męsko brzmi, ale cieszę się, że im się spodobałem. Czaicie? Spodobałem. Zwłaszcza kobietom. Później było coraz lepiej i śmieszniej. Wielu ludzi mnie nie rozpoznawało, dopiero jak za 2 razem na mnie zerknęli to dostrzegali mnie czułem się cudownie. A jak szły za tym komplementy to czułem jak rosnę w piórka. Dziewczyny same podchodziły i zagadywały, starać się nie musiałem i dalej nie muszę.
Nadszedł piękny dzień. Połowa września. Rano po imprezie wracam z kumplem. Nie nawaleni ale lekko wcięci bo to 7 już była to się trzeźwiało po drodze, idziemy do Żabki po dwa browarki i hot-dogi, gadka szmatka i nagle pomysł kumpla. Jedziemy do Międzyzdrojów do naszego kumpla, który tam na plaży ma knajpę. Ja oczywiście temat podchwyciłem, bo dwa razy mi nie trzeba powtarzać i o 13:20 byliśmy w samochodzie i jechaliśmy do Międzyzdrojów ( bla bla car, my nie prowadziliśmy Cudowne trzy dni ( bo w środku tygodnia ) z kumplami, nowopoznanymi ludźmi, plaża, słońce, rozmowy do rana i utwierdzanie mnie w przekonaniu, że stało się dobrze. Kumpel, u którego byliśmy powiedział mi jedną ważną rzecz. Zna mnie i moją eks. Jacek, jak się poznaliśmy Ty byłem zawsze z Kaśką. Przychodziliście, siadaliście, coś tam pogadaliście, Ty swoje, ona swoje. Teraz przyjeżdżasz tu do mnie i jesteś zupełnie innym człowiekiem, z pomysłami na siebie, nie jak zbity pies, siedzący i czekający na swoją kur.a kość, bądź kolej. I to co mi zapadło w głowę to jego zdanie: ja Cię wolę takiego, niż jak byłeś z Kaśką. On nastawił mnie tak pozytywnie do moich planów i do mojego układania sobie życia, że sobie tego nie wyobrażacie. Człowiek, który jest kumplem, nie przyjacielem, znajomym ze szkoły, tylko barmanem, którego znam z lokalu. Nigdy nie piliśmy wódki, gdzieś na imprezie, tylko spotykaliśmy się właśnie tam w tym lokalu. Zaimponował mi i utwierdził w mega przekonaniu, że jest good. Power jakiego dostałem w tych Międzyzdrojach nie opuszcza mnie do dzisiaj, wszystko powoli realizuję. Mam namaszczenie właśnie tego kumpla, przyjaciół i wielu znajomych.
Kiedy otrzymałem, w końcu swoje rzeczy prze koleżankę mojej eks, powiedziałem ( tej koleżance ), że ja wiem, że Kaśka mnie zdradzała. A ona do mnie, że teraz jest to bez znaczenia i byłoby tylko dolewaniem oliwy do ognia. C.uj mnie strzelił. Pierdoln.łem bo chciałem sprawdzić jak sprawa się ma a ona do mnie takie rzeczy. Ja oczywiście sobie wydedukowałem, że to prawda, zdradzała mnie. Nie powstrzymałem się przed napisaniem sms-ów do eks i wyzwaniem ją od szmat. Moich podejrzeń nie zdementowała, także szmatą dla mnie jest. Na jednej z imprez prowadzała się za rękę z gościem, o którego byłem mega zazdrosny, całowała go po policzku, ściskała, no i wtedy się na.ebałem, bo nie upiłe tylko właśnie to pierwsze i napisałem jej, że jest kur.ą Po tym jednak w poniedziałek ( a zdarzyło się to w sobotę ) napisałem sms-a, że przepraszam, że ten sms wogóle nie powinien do niej wyjść. Natomiast ja o niej myślę cały czas przepełniony nienawiścią. Któryś z chłopaków napisał ( marek albo Maciek ) o swojej eks jako o kurwisz.nie. PRAWDA!!!
Jak to się ma do szczęścia i do tego, że dobrze się stało? Szczęśliwy nie jestem ale w małżeństwie, które miałoby już dwa miesiące też nie byłbym szczęśliwy. A dobrze się stało, bo lepiej by nie było po ślubie. Przecież mógłbym być, albo już byłem, rogaczem.
Stało się dobrze, bo teraz jestem na etapie realizacji swojego marzenia. Rok temu wpadłem na pewien pomysł ale był on ukryty w mojej głowie. Teraz zamierzyłem pomysł realizować. Jest to projekt teatralno-blogowy, który będę realizował z teatrami wrocławskimi i Operą. Wszyscy są na tak, także ja mam speeda jak nigdy. Siłka dlaej daje speeda, nowi ludzie, których poznałem, którzy są tak mega pomocni i zaangażowani w mój pomysł, że aż któregoś razu nie wytrzymałem i siedząc w domu rozryczałem się jak dziecko. Z radości, bo nie ze szczęścia, tego jeszcze u mnie nie ma.
Pytanie, które się nasuwa pewnie Wam czytającym. Dlaczego się człowieku, chwalisz? Nie ten post i nie to miejsce. A gówno prawda. Chcę Wam pokazać, że musicie na trochę stać się egoistami i zacząć myśleć o sobie. Jak myślimy o partnerze/partnerce, jak zrobić aby go/ją uszczęśliwić, żeby nie było kłótni ani durnych min i fochów, żyjemy w strachu, żeby coś złego się nie wydarzyło. JA! JA! JA! teraz jestem najważniejszy, bo jesteśmy tymi jak nas postrzegają inni. Jeśli jesteś zadowolony, mądry, zaradny i towarzyski to skupiasz wokół siebie mnóstwo ludzi. To Ty masz teraz walczyć o siebie, bo nikt inny tego nie zrobi. Spontan!!! tak jak z tymi moimi Międzyzdrojami. SPONTAN!!! który przyniósł mnóstwo zmian i radości. Życie moje zmieniło kierunek. Zacznijcie robić coś dla siebie, już się nie użalajmy. Szkoda czasu i energii. Użalanie zabrało mi jej ogrom. I znowu przywołam Życzliwego bo on też o tym pisał.
Widzę dużo pokiereszowań i brak zmiany toru życia i u Was starych bywalców i u Was nowych bywalców. Tych nowych jeszcze rozumiem, starych już nie do końca. Ja jestem po 5 miesiącach i jest lepiej. Natomiast pamiętam siebie z tych pierwszych dwóch. MASAKRA! o tym możecie poczytać w moich postach. Ja Was świetnie rozumiem, ale Wy zrozumcie mnie. RÓBCIE COŚ DLA SIEBIE!!! a dlaczego nie wyjechać na spontanie do Zakopanego? Wystarczy tylko jeden kumpel, bądź kumpela, którzy się zgodzą a tam możecie spotkać mnóstwo innych ludzi. Zacząłem sam zaczepiać ludzi na ulicy, żeby o czymś pogadać i w ogóle tak jakoś żeby raźniej było. Wiecie jak jest git?
Co może Wam się jeszcze nasunąć? Nie jestem filozofem i nie czytałem książek psychologicznych. Możliwe, że mój stan obecny da się jakoś naukowo wytłumaczyć i wskazać kolejną z faz po rozstaniu. Tak, jestem w fazie wyparcia. Czyli to co się stało, mnie nie dotyczy. Zająłem się różnymi rzeczami żeby nie myśleć i nie analizować bo to niczego dobrego nie daje. Wracam do domu na sen, bo tak mam zaplanowane dni. Realizuję swój projekt, z którego jestem mega dumny. Dzisiaj dostałem logo, jutro odbieram muchy ( te odzieżowe ), które szyje mi kumpela ( śmieszne muchy ), w next tygodniu ruszam ze stroną bo domena już jest i jestem dumny, że ruszyłem a droga do tego żeby chcieć, nie zrobić, ale chcieć była długa.
Ruszcie więc swoje szanowne żydzie i róbcie coś dla siebie, tylko błagam niech to nie będzie wyjście do kina, bądź na piwo, choć na początek to bardzo dobra akcja. Zróbcie coś co Wam zostanie w głowie na lata.
Na koniec trochę smutniej. Spotykam się z dziewczyną - plasterek, ja do niej nic nie czuję, ona się wkręciła, nie potrafię powiedzieć, że nic nie czuję, chociaż już sygnały dawałem. Wiem, że muszę to zrobić ale tak jak odważny jestem na swoje plany i cele, tak tutaj dupa wołowa ze mnie i facet bez jaj. Pracę tracę 31 października bo za dobry jestem na Kancelarię, w której pracuję. Kobiet kręci się bez liku ale nie potrafię i nie chcę zaciągać je do łóżka, chociaż okazji jest mnóstwo. Trochę się rozpiłem. Mam długi, które trochę ciężko spłacać, ale żyję i mam cel. 5 miesięcy temu tego nie miałem, a życie mogłem stracić.
Walczcie o siebie. HAWK moi drodzy.
5,139 2014-10-15 01:58:25 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-10-15 02:04:12)
Walczcie o siebie.
To fajnie, że wypełznąłeś do ludzi i zaczynasz coś robić dla siebie ,choć ten super-hiper-entuzjazm to na zasadzie odreagowania , mechanizm "sprężyny", tak działa efekt wyparcia, jak słusznie zauważyłeś, nieistotne..
Powiedz tylko, co ci zrobiła ta biedna dziewczyna, że traktujesz ją jak pierwszą lepszą idiotkę i zrobiłeś sobie z żywego człowieka z emocjami plasterek? Czego ci brakuje: adoracji, poczucia kontroli, albo że komuś na tobie zależy a ty możesz go potraktować 'z buta'?
Już zapomniałeś jak to boli, kiedy ktoś się tobą bawi czy też chcesz poczuć się jak "Bóg", bo tym razem to ty masz kogoś w nosie i "karty rozdajesz"?
Karma is a bitch, nie zapominaj o tym. To nie tyczy się tylko twojej ex, za którą dalej byś sobie dał odciąć fiutka (gdyby zrobić 'stop klatkę' i zajrzeć za tą maskę i 1 wielką pokazówę pt. "radzę sobie")- jestem pewna.
Własne cierpienie nie usprawiedliwia sk...nstwa jakie z pełną perfidią i wyrachowaniem uskuteczniasz na tej dziewczynie.
Żałosne. Myślałam, że stać cie na coś mniej schematycznego.
5,140 2014-10-15 07:58:21 Ostatnio edytowany przez Tenko (2014-10-15 08:32:21)
Elle88 jak o ex plasterek... bardzo Ci dziękuję z te słowa!
Jacek gratuluję pozytywnego podejścia do życia, gratuluję powera... Życzę Ci dużo szczęścia i powodzenia oraz szczerości i prawdy, każdemu się o to należy każdy sam musi o to zadbać
Życie może Cię i potraktowało jako szmatę do podłogi. Ale mam wrażenie, że nie wystarczająco.... cóż człowiek uczy nie błędach, całe życie! Ty również.
Mam nadzieję, że Twoja euforia nie jest sztuczna a egoizm zdrowy. Mam nadzieję
Dziewczynie ogromie współczuję... i czekam kiedy opadną jej klapki z oczu!
5,141 2014-10-15 08:48:01
Ja dziewczynie wszystko wyjaśniłem, jaki jestem, ze wyzuty uczuć, ze pogubiony w tej sferze, ze nie obdarzę nikogo - na razie - miłością. Ona mimo to wkręciła sie na maxa. Mnie zna. Powiedziałem jej co we mnie drzemie. Muszę definitywnie zakończyć znajomość. Plasterek wyszedł z tego ze sam sobie to uświadomiłem mimo swoich najszczerszych chęci. Nie trybi miedzy mną a nia. Nie umawiam sie na sex, nie obiecuje gwiazdki z nieba. Pamietam o swoim bólu i tego chce uniknąć wobec tej dziewczyny póki jeszcze czas. Zreszta na koniec października wraca do siebie do Lwowa.
5,142 2014-10-15 10:14:46 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-15 10:45:26)
Jacek, zakończ tę znajomość jak najszybciej. Szkoda dziewczyny, skoro nic do niej nie czujesz, nie skazuj jej na cierpienie. Oznacz otwarcie, że to nie ma sensu i nie będziesz z nią.
Fajnie, że Ci się tak udało wyzwolić. Ja chyba do końca nie chcę, wróciliśmy do siebie w sierpniu, po czym pierwszego października zostałem poproszony o opuszczenie jej mieszkania. Po ponad miesiącu spotykania się, może nie mega czułości, ale trochę seksu, dużo moich starań, zabiegania, pomagania i znowu rozstanie... Czuję się wykorzystany
Scenariusz powtarza się, ale następują kolejne zmienne. Tym razem usłyszałem że za rok wracają do Krakowa oraz to, że to zła dla mnie wiadomość. Dodatkowo tydzień po moim wyjściu bez słowa, bez mojego dziękuję, które bardzo chciała usłyszeć, za to że pozwoliła mi u siebie mieszkać... Duma moja nie pozwoliła mi na to, skoro mnie wyrzuca tylko dlatego, że zaproponowałem jej wyjazd wspólny na weekend do znajomych, zasłaniając się sytuacją finansową. Nie podziękowałem jak zażądała tego, wyszedłem bez afery, bez słowa.
Tydzień później poinformowała mnie, że zamknęła nasze wspólne konto i deaktywowała karty. Odpisałem tylko, że ręce opadają.
Chciałbym wrócić do czasu, kiedy wszystko układało się między nami w miarę poprawnie, ale chyba to już niemożliwe.
Napisała do mnie jeszcze jej córka, popisałem z nią jakieś drobiazgi. Nie odzywam się, czuję się wyrzucony i zdeptany...
Nie widzimy się już 15 dni.
Jakoś sobie radzę, myślę o niej, nie ukrywam. Choć nie wiem co będzie. Pierwszy weekend byłem u znajomych w Warszawie, pojechałem jednak, a w drugi weekend z kumplem w Karpaczu, trochę połaziliśmy po górach, trochę popiliśmy. W tygodniu pracuję, wracam późno.
Ale ona nie znika z mojej głowy wciąż. Nie umiem chyba tak łatwo zrezygnować i zapomnieć. Wiem, że dla własnego dobra powinienem. W sumie skoro wyprasza mnie z mieszkania i likwiduje wspólne konto, nie odzywa się, nie pisze, właściwie nie wiem na co mam jeszcze liczyć. Z czasem pewnie minie, przerabiałem już tyle tych naszych końców, rozstań i wyprowadzek, że kolejna już nie powoduje we mnie wielkiej paniki. Chyba przywykłem, co najgorsze kocham tę kobietę, ale nie wyobrażam sobie tak dalej żyć.
5,143 2014-10-15 10:20:56 Ostatnio edytowany przez JoyDivision (2014-10-15 10:31:10)
Meteor witaj po przerwie.Widzisz przecież to standard takie zachowanie,będzie tak za każdym razem.Powiedzieć Ci jak będzie dalej?Chyba sam wiesz.Naprawdę ją kochasz?Chcesz tak do końca życia rozstawać się i wracać?Pomyśl o tym.Wracasz do niej jak wierny piesek,a ona się pobawi i znów Cię kopnie.A Ty ją kochasz?Ty jesteś w jakiś sposób od niej uzależniony,Ty jej nie kochasz.Brachu nie rób z siebie idioty,szanuj się.Powiem tak ona ma Cię głęboko wiesz gdzie,nie szanuje Cię,nie kocha Ciebie (prawdopodobnie nikogo nie kocha i nie pokocha),będzie Tobą pomiatała do momentu kiedy jej będziesz na to pozwalał.
5,144 2014-10-15 10:41:52 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-15 10:44:25)
Dzięki Joy. Jest spoko, tym razem sobie już radzę, mam pracę, środki do życia, nie potrzebuję jej jak powietrza, choć czasem tak się czuję. Od 15 dni, nie latam za nią i nie zabiegam o nią. Wychodzę z założenia, nie to nie. Nie ma dramatu, nie chcę plasterków, tym razem na jej propozycję rozwodu, przystanę. Nie będę jej rozczarowywał, niech się dzieje i już. A jak nie będzie od niej sygnału w ciągu miesiąca, sam złożę pozew.
Nie dojrzałem jeszcze do nowego związku, chcę pobyć samemu, choć nie stać mnie jeszcze na osobne mieszkanie, w najbliższym czasie zadziałam w tym kierunku. Może i dobre byłoby zapomnienie u boku innej kobiety, ale boję się że nie umiem się prawdziwie zaangażować, bo po tak "fascynującej" i uzależniającej kobiecie ciężko zapełnić pustkę.
5,145 2014-10-15 11:28:52
Jacku : To jasne, że nie ma prawa nic między wami "zatrybić", bo ty myślami i emocjami jesteś w kieszeni byłej.
A to, że ta nowa kobieta się wkręciła to tez nie przesądzaj - skoro znacie się krótko, po prostu zauroczyła się i chcę ciebie lepiej poznać, to nie znaczy, że skoczy z mostu jak ją zostawisz czy że z jej strony to coś mega poważnego - trochę pokory.
Po prostu nie robisz z siebie wycieraczki jak przy eksi i wydajesz się dzięki temu bardziej ogarnięty, co jak wiemy tylko my tu i Ty sam - jest fasadą i stwarzaniem pozorów by jakoś się trzymać i OK. Natomiast tak ten mechanizm wstępnej atrakcyjności działa i nie dziw się , że zadziałał - jesteś dla niej nowością, na nic nie naciskasz, jesteś przed nią pewny siebie i chłodny - czyli postawa "wyzwania" Wszystko się zgadza.
Teraz musisz tylko powiedzieć, że to był z twojej strony mechanizm radzenia sobie z tym co było i dasz radę tą sytuację odplątać. Ale nie trać czasu tej dziewczyny, bo robisz tym większy syf niż to potrzebne.
Meteor : ty to jesteś taka jedna wielka pierdoła, co? Żona już dostaje szału, bo nie wie co ma jeszcze z tobą zrobić żebyś wreszcie pokazał jaja, ale widać nie doczeka się..
Jesteś przykładem takiego totalnego współuzależnienia i co to robi z człowiekiem, który nie stawia żadnych granic przez lata.
Nawet nie potrafisz godnie odejść tylko czekasz aż ona to zrobi (w domyśle - liczenie, że jednak tego nie zrobi definitywnie).
I tekst o tym jaka jest "Fascynująca" - jak każdy świr
Potrzebujesz pomocy specjalistycznej, skoro nawet czytanie tego tematu nie otworzyło ci żadnych klapek , chyba że na zasadzie pokiwania głową i zmiany kąta leżenia na tej wycieraczce, na któa ona codziennie wysypuje piach z brudnych butów wprost do twoich ust.
Dramat.
5,146 2014-10-15 11:44:56
To fajnie, że wypełznąłeś do ludzi i zaczynasz coś robić dla siebie ,choć ten super-hiper-entuzjazm to na zasadzie odreagowania , mechanizm "sprężyny", tak działa efekt wyparcia, jak słusznie zauważyłeś
Tego się najbardziej boję, że jeb.ie i będzie dżihad.
Powiedz tylko, co ci zrobiła ta biedna dziewczyna, że traktujesz ją jak pierwszą lepszą idiotkę i zrobiłeś sobie z żywego człowieka z emocjami plasterek? Czego ci brakuje: adoracji, poczucia kontroli, albo że komuś na tobie zależy a ty możesz go potraktować 'z buta'?
Już zapomniałeś jak to boli, kiedy ktoś się tobą bawi czy też chcesz poczuć się jak "Bóg", bo tym razem to ty masz kogoś w nosie i "karty rozdajesz"?
Elee88 ja naprawdę nie chcę jej krzywdzić i nie mam wobec niej żadnych planów. Wszystko jej powiedziałem, tzn. bez szczegółów, ale że byłem w związku, potraktowano mnie jak śmiecia i nie czuję nic. My nie tworzymy w związku. Wogóle jakoś bezpłciowo wobec siebie się zachowujemy. Mam wrażenie, że ona też skrywa jakąś tajemnicę. Nie lubię z nią spędzać czasu i ślepy by to zauważył, ale ona lgnie jak mucha do lepu i sama przychodzi do klubu gdzie siedzę ja. Ja zajmuje się swoimi znajomymi od czasu do czasu zagadując do niej, a ona dalej wpatrzona jak w obrazek. Ja się męczę. Ona chce się codziennie widzieć a ja takiej potrzeby nie mam. Myślę o sobie, ale mam świadomość krzywdy jaką mogę jej wyrządzić.
Karma is a bitch, nie zapominaj o tym. To nie tyczy się tylko twojej ex, za którą dalej byś sobie dał odciąć fiutka (gdyby zrobić 'stop klatkę' i zajrzeć za tą maskę i 1 wielką pokazówę pt. "radzę sobie")- jestem pewna.
Jestem na etapie nienawiści do niej, chociaż ostatnio na psychoterapii wyszło, że bym ją bzyknął jakby nadarzyła się ku temu okazja. Debilizm, ale prawda. Z drugiej strony jak ją ostatnio zobaczyłem, to miała ścięte włosy w sposób, który mi się nigdy nie podobał i wyglądała tak dla mnie nieatrakcyjnie. Najważniejsze, że jej nie kocham.
Własne cierpienie nie usprawiedliwia sk...nstwa jakie z pełną perfidią i wyrachowaniem uskuteczniasz na tej dziewczynie.
Żałosne. Myślałam, że stać cie na coś mniej schematycznego.
Nie wydaje mi się, że ją skrzywdziłem, skoro sama wiedziała w co wchodzi. Tak jestem złym, ale uwierzcie bądź nie, cel był inny. Bardzo mi się podobała, ale w rozmowie wyszła kaszana. Skończę tą naszą znajomość, obiecuję.
5,147 2014-10-15 11:57:19 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-15 13:34:01)
Masz w 100% rację Elle88, dlatego tu trafiłem na to forum i do tego tematu, bo nawet w tym amoku widzę, że coś jednak ze mną i z tym moim małżeństwem jest nie tak.
Czeka na to, aż pokażę jaja... To znaczy, że mam po prostu odejść. Inaczej nie można ich pokazać. Rozumiem, walczę w głowie z tym, aby znaleźć siłę i dać sobie wreszcie spokój. Po co ona więc wciąż wraca? Dlatego, że na to pozwalam? Ale jak nie pozwolę to znaczy, że rozleci się ten układ wreszcie. Może to faktycznie pokaże jak być powinno, skoro dotychczasowe rozwiązania nie działają.
Pierdoła ze mnie, masakra jakaś, co ze mną zrobił ten związek...wrrrr Jestem sam na siebie wściekły za to co się dzieje.
Normalnie już dawno powinienem to zakończyć, a nie wracać kiedy żona ma na to ochotę, pogrozić palcem i dać znowu się upokorzyć po miesiącu, bo przecież i tak wrócę, jak znowu będzie tęsknić i mnie potrzebować. I tak podświadomie chciałbym, aby było dobrze, aby to uzdrowić. Tylko, że o ile w to jeszcze wierzyłem ostatnio, ten rok przekreśla to zupełnie. Zazdroszczę Wam tej siły...
Do psychoterapeutki chodziłem, usłyszałem że mam tyle na ile sobie pozwalam. A musical wariatki trwa już 5 rok...niestety bo sam tego podświadomie chcę/chciałem i to akceptuję, mimo wewnętrznego buntu.
5,148 2014-10-15 14:29:31 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-10-15 14:44:05)
Jacku : OK. To teraz wygląda trochę inaczej.. Czyli ta dziewczyna podobała Ci się fizycznie, ale nie macie o czym pogadać?
A z byłą od początku miałeś? To nie złośliwość, próbuję dociec czy faktycznie chodzi o niespasowanie, czy podświadomie skreśliłeś tę dziewczynę od początku.
Meteor : Po prostu tak jak narkoman - masz "przećpany" mózg w tej chwili już i to powoduje, że nie reagujesz jak człowiek, który kocha siebie, ba!, który chociaż siebie LUBI w minimalnym procencie.
Wyczuwam, że to wszystko u Ciebie jest podszyte skrywana pogarda i nienawiścią do siebie samego za 'wyuczoną bezradność', za brak stanowczości i konsekwencji, za działanie wbrew sobie (temu logicznemu i szanującemu siebie), za bycie zabawką "Pani".
Musisz CHCIEĆ wyjść z tego błędnego koła. Ciągle czekasz aż coś/ktoś Cię z tego wyrwie..a to się nigdy nie wydarzy, uwierz mi.
Nigdy i nikt, tylko TY i Twoja decyzja.
Bo to nic więcej jak dokonanie wyboru jak chcesz żyć i trzymanie się go.
Wcale nie jesteś od nas 'słabszy z natury' - to brednie i wyuczona bezradność ci taką postawę przyjąć podpowiada. Jesteś osłabiony przez lata "ćpania", ale szansę cały czas masz, tylko z każdym kolejnym miesiącem trwania w tym gównie, będzie ci ciężej- nie łatwiej, jak pozornie ci się wydaje.
5,149 2014-10-15 14:56:16 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-15 14:57:33)
Elle88 trafiasz tak celnie, że aż czuję się przerażony, że tak celnie. Dziękuję Ci za te słowa, bardzo dużo one dla mnie znaczą. Z pozoru czuje się pewny siebie i radzę sobie w życiu (może radziłem), a wewnątrz targa mną istny tajfun...
5,150 2014-10-15 14:58:54
Jacku : OK. To teraz wygląda trochę inaczej.. Czyli ta dziewczyna podobała Ci się fizycznie, ale nie macie o czym pogadać?
A z byłą od początku miałeś?To nie złośliwość, próbuję dociec czy faktycznie chodzi o niespasowanie, czy podświadomie skreśliłeś tę dziewczynę od początku.
Od początku nie miałem o czym rozmawiać z tą co poznałem. Bardzo sztywno i tajemniczo było. Pociągała mnie fizycznie, a potem do mnie doszło, że nie mogę jej skrzywdzić a teraz spotykam się z nią czysto grzecznościowo. Lepiej nam się pisze, choć i to nie zawsze. Ja potrzebuję dziewczyny harpagana, zabawnej, szalonej i jednocześnie zostawiającej taką niszę dla nas obydwojga, która będzie zagospodarowana tylko dla nas osobiście. Wiem, wiem kobieta wyimaginowana, nierealna. Takiej szukać nie będę ale bardzo bym chciał taką spotkać. Na razie spotykam takich kumpli, z którymi mogę góry przenosić.
A z byłą znaliśmy się dwa lata wcześniej zanim ze sobą byliśmy. To była szalona dziewczyna, ale jak się później okazało nie było to jej plusem. Wiem. wiem, obym z tym harpagaństwem doszukiwanym u kolejnej znowu w gówno nie wdepnął.
Ta obecna dziewczyna jest po prostu za nudna. Podkreślam, nie jesteśmy parą, a ona wie jakim człowiekiem jestem, nawet ostatnio obydwoje stwierdziliśmy, że jesteśmy pogubieni. Jak widać lekko pierdolnię.i
5,151 2014-10-15 15:12:29 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-10-15 15:16:18)
Meteor Niezamaco Po prostu weź je sobie do serca i podejmij jakąś decyzję.
Jacek Tajemnicy nie odkryję, jeśli Ci powiem, że do dziewczyny- harpagona, pasuje tylko facet, który dotrzyma jej kroku i zarazem facet, dla którego bycie z jedną kobietą przez długi czas nie jest priorytetem.
Ty nie wydajesz mi się facetem, który ma kuku na muniu w tym sensie i kimś, kto poszukuje wrażeń dla wrażeń, ale BARDZO spodobało Ci się to, że spotkałeś kobietę, którą była niejako 'animatorką' waszego związku i przy której dużo mniej musiałeś się starać by spędzić ciekawie czas niż standardowo (przykład tej obecnej dziewczyny).
Zastanów się też w czym to szaleństwo ex się przejawiało najbardziej, czy aby nie w tym, że po prostu mocno cię kręciła jej fizyczność i otwartość w kwestiach alkowy? Czy czasami nie tym cię "omamiła" i uzależniła najbardziej - udanym seksem?
Chodzi mi o to, że przemawiają przez Ciebie wzajemnie wykluczające się pragnienia: chęć posiadania stabilnego, dającego poczucie bezpieczeństwa i bliskości emocjonalnej związku a po drugiej stronie - chęć bycia z wyzwoloną i "szaloną" kobietą, która za nic ma tradycyjne wartości i ma taki 'urok łobuza'.
To tak jak niektóre kobiety chcą silnego, stanowczego, szalonego faceta (w domyśle: bo seks jest wtedy ciekawy) i w tym samym momencie chcą żeby zajmował się domem, skupiał na ich potrzebach i był bardziej niż przeciętnie wrażliwy - sorry, to tak nie idzie
Przychodzi moment, że trzeba w życiu coś wybrać. Najgorzej jeśli się oczekuje powtórki, tylko cicho liczy na inne zakończenie.
wiesz kiedy się naprawdę zmieniają priorytety?
Nie od bleblania i pobożnych życzeń, gdy głowa (ta mała ) lata za "suczami". Tylko wtedy, kiedy jesteś pogodzony wewnętrznie z tym, co chcesz i w podświadomości nie ma już konfliktu interesów.
To jest bardzo ważne, bo wtedy nie ma poczucia, że się coś traci - przeciwnie. Tak samo jak nie ma potrzeby porównywania jakości seksu, itp. Człowiek dostrzega te nowe wartości, na które się skalibrował, a stare już go nie wyprowadzają na manowce, bo przestały być atrakcyjne.
Ale to się samo nie zrobi, wiadomo.
5,152 2014-10-15 15:37:14 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-15 15:42:11)
Elle88, nie wiem jak u Jacka, ale ja przyznaję się otwarcie, że u mnie tak jest. Fascynacja objawiła się od samego początku, od strony spędzania razem czasu - w weekendy - fajnego seksu, niezależności, takiego ciągłego gonienia króliczka, tego że wciąż musiałem się starać i wciąż goniłem, pociągające to było. I w sumie jest nadal, skoro nie umiem się uwolnić. I czy podświadomie nie będę szukał podobnej osoby, która pozwoli odkryć w sobie to, o czym skrycie marzymy, taką adrenalinę, chęć działania, motywację.
Byłoby nadal, tylko że po wspólnym zamieszkaniu, zaczęły się schody, bo rosły wymagania, którym nie byłem w stanie sprostać, a podnoszona wciąż poprzeczka, powodowała coraz słabsze sobie z nią radzenie. Rosła frustracja, zaczynały się kłótnie, rozstania, wyprowadzki, powroty. Dopóty, dopóki się broniłem, mieliśmy łączność, ale któregoś dnia odpuściłem i stałem się nieatrakcyjny, częstotliwość seksu spadła, kiedy jej się chce, zacząłem odczuwać wrażenie, że jej przeszkadzała moja obecność codziennie - im bardziej chciałem, tym mniej otrzymywałem... Tak mam od jakiegoś ponad roku.
Czasem nawet myślę, że może miała nie raz rację, czasem zachowywałem się źle, ale w sumie niepotrzebnie odpuściłem i zacząłem się z nią zgadzać. Choć ona twierdzi, że jestem tak samo niereformowalny jak byłem.
5,153 2014-10-15 15:56:32
Meteor: Wasz problem z "gonieniem króliczka" dłużej niż na tym początkowym etapie, by zdobyć numer/kontakt do kobiety, polega na tym, że wchodząc w te związki czujecie się gorsi już na starcie - stawiacie te kobiety na piedestał tylko z tego tytułu, że działają wam na wyobraźnie i są nieprzewidywalne. Co z kolei powoduje, że podświadomie prowokujecie je (Tak - WY!) do tego żeby trzymały dystans, żeby was testowały i wymagały wciąż czegoś, w czym nie do końca jesteście w swoim mniemaniu dobrzy i podświadomości się to bardzo podoba, bo czuje się "w domu".
Jakby się czuła, gdyby Kobieta traktowała was jak kogoś ważnego, kochanego, docenianego i akceptowanego takimi jakimi jesteście?
Ano czulibyście się obco, dziwnie, a co ważniejsze - taką kobietę zakwalifikowalibyście z marszu jako "nudziarę" właśnie i kogoś z innej ligi (w domyśle- gorszej).
To mechanizm stary jak świat. Tylko paradoks polega na tym, że takie oczekiwania dają złudzenie bycia wybrednym kolesiem i wybierania "trudnych do zdobycia" samic, a prawda jest znów prozaiczna i dużo mniej ciekawa: One są trudne i 'nie do zdobycia' ale TYLKO DLA WAS. Dla faceta, którego one z kolei będą postrzegać tak jak wy je, będą najpotulniejszymi suczkami i dlatego w podświadomości stale was z nimi porównują. Stąd testowanie, wredne zagrywki i "obóz przetrwania", bo w ich oczach jesteście takimi nudnymi przewidywalnymi kobitkami, dokładnie jak te, którymi pogardzacie.
Tyle, że one kochają adorację, więc tak szybko nie zrezygnują z takiego związku z wami -prędzej was zniszczą i odejdą dopiero jak wyssają z was wszystkie soki i pozostawia pustkę (typowy wampir energetyczny), albo "przesiądą się" na kogoś innego - dopiero wtedy kop w tyłek.
Reasumując, te kobiety są dokładnie tak samo zaburzone jak wy- cierpią na tę sama przypadłość: niskie poczucie wartości uzależnione od podbojów i podobania się jak największej ilości samców i ciągłe poszukiwanie skrajnych emocji, tyle że z racji że wzorce musza się uzupełniać, to wy gracie tu rolę ofiary, a one oprawcy.
Płeć jak zwykle nie ma tu nic do rzeczy.
5,154 2014-10-15 16:10:02 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-15 16:14:44)
BINGO Elle88 - tylko ona długo dosyć była taką atrakcyjną, ale też potulną, że zacytuję suczką, jak potrafiłem ją kopnąć w tyłek, to przyjeżdżała do mnie po 500 km, nawet wieczorem, żeby to ratować.
Zastanawiam się, gdzie popełniliśmy błąd. Fakt, że ma niskie poczucie własnej wartości i szukała tego potwierdzenia zawsze. Dawałem jej to, zapewniając że jest fantastyczną kobietą. Fakt również, że gdy nie wie co robię, stawała się nerwowa i zaniepokojona, kiedy nie wracałem za długo, kiedy nie odzywałem się za długo czuła, że mam kogoś. Dopowiadała sobie najgorsze scenariusze, że spędzałem czas z byłą. Poznana dziewczyna w parku na spacerze z psem, natychmiast stawała się rywalką. Ba doszło do paradoksu, że zazdrosna stała się nawet o moje hobby. Mechanizm się powtarza, ona odchodzi, kiedy jestem za blisko i za długo, ale kiedy nie odzywam się przez dwa, trzy tygodnie, wraca zaniepokojona i stęskniona, będąc jednak dalej w tej relacji, gdyż upewnia się, że nadal jestem obok i wracam... aż do momentu i znowu cytuję wyssania, który chyba jest blisko, skoro już oznajmiła wolę powrotu do swojego miasta za rok. Liczy pewnie, że znowu się ugnę i pojadę z nią. O to walczyliśmy bardzo długo, przed jej przeprowadzką do mnie. Wtedy postawiłem na swoim.
Czyli im mniej dostępny, tym bardziej atrakcyjny? Czy trzeba jej pokazać zimne oblicze, aby zaczęła doceniać, ale w kółko? To paradoks związków, ciekawe to co pożądane, a pożądane to, co rzadkie i o co trzeba walczyć.
5,155 2014-10-15 16:18:38
Czyli im mniej dostępny, tym bardziej atrakcyjny? Czy trzeba jej pokazać zimne oblicze, aby zaczęła doceniać, ale w kółko? To paradoks związków, ciekawe to co pożądane, a pożądane to, co rzadkie i o co trzeba walczyć.
Dokładnie. Ta relacja "działa" tylko póty obydwoje gracie wyznaczone role, oparta o toksyczny mechanizm "gonienia" za uwagą raz z 1 raz z 2 strony. Wygrywa ten, kto jest w stanie się bardziej i na dłużej zdystansować, wtedy to drugie wpada w panikę i przestaje nad sobą panować, jest w stanie sprzedać dusze za ochłap uwagi od tego drugiego. Upokarzające i głęboko upadlające duszę doświadczenia sobie fundujecie.
Co do pożądania.. Tak samo pożądać można dziecka (pedofilia) albo kogoś z rodziny (kazirodztwo) i tym sobie tłumaczyć swoją bezradność. Problem w tym, że ty wcale nie chcesz tego mechanizmu przerwać, wbrew temu co deklarujesz. Cholernie cie ta gonitwa kręci.
widocznie do czegoś ci to potrzebne. A do czego to wie podświadomość, w której nie chce ci się grzebać, bo ona cię doskonale od tego rozprasza, bo wie, że dużo by się mogło zmienić, a ona zmian nie cierpi.
5,156 2014-10-15 16:50:07
tak, tylko ta relacja została przechylona na jej stronę ostatnio, gdyż to ja biegam i się staram, a jestem punktowany za każdy szczegół. Im bardziej się starałem w tym roku, tym więcej doznawałem upokorzeń i tym częściej czułem się źle.
Ale kiedy stawiałem się w zeszłym roku, wykańczało ją to również, bo doprowadziło do jej wyprowadzki. Chciała odejść i nie wracać, ale wróciliśmy do siebie, istnieje jakaś dziwna nić porozumienia/autodestrukcji. Tylko na jakby bardziej kruchych podstawach, bo w odrębnych mieszkaniach. To nie pomogło, znowu byłem bliżej i znowu cios. Kolejna przerwa, znowu mnie przyciągnęła, dystans już większy, bez seksu, wyszedłem, nie wytrzymałem tego, potem znowu spotkanie w sierpniu, jej chęć separacji, nie wiem czy faktyczna, czy udawana, aby usłyszeć, że jednak nie chcę się rozejść. Powrót, znowu 1,5 miesiąca udane i tąpnięcie na koniec września.
Zamknięcie konta, wyproszenie mnie z mieszkania, podejmuje próby odejścia z tej relacji, nie wiem czy po to bym wreszcie się zgodził. Ja milczę, odchodzę, co rozstanie, tylko że ona za chwilę wraca i pisze. Spotykamy się i wszystko zaczyna się od nowa...
Chyba trzeba to przerwać, choć podświadomie absolutnie nie chcę, masz rację i to jest groźne, bo prowadzi nas na dno. Oboje. Razem się nie da, ale osobno też nie.
5,157 2014-10-15 17:00:54
NO to nie mamy o czym gadać Nic na siłę.
Baw się dobrze zatem, tylko nie wiem po co w takim razie jesteś w tym wątku, bo deklarowałeś coś innego na początku tej strony zdaje się..
powodzenia
5,158 2014-10-15 17:04:57
Dlatego nie wierze w zmiany ludzi, którzy mają słabą osobowość. Będą powtarzać schematy, bo to już wszystko znane. Znane i kręciło, więc kręcić będzie. Pożalić się i robić to samo dalej. Wybierać to samo.
5,159 2014-10-15 17:11:48
Dlatego nie wierze w zmiany ludzi, którzy mają słabą osobowość. Będą powtarzać schematy, bo to już wszystko znane. Znane i kręciło, więc kręcić będzie. Pożalić się i robić to samo dalej. Wybierać to samo.
Osobowość może być uległa, ale nie śmaciarska. A w tym przypadku jest ewidentna skłonność do bycia szmaconym i podniecenie z tego wynikające. Posiadanie własnych granic i ich poszanowanie odróżnia jeden typ osobowości od tego drugiego.
Miałam takiego faceta.. ilekroć zachowywałam się jak żona meteora, był zachwycony. Jak chciałam być sobą i normalnie go kochać i okazywać szacunek- dystansował się i uciekał.
Dlatego widziałam, że mam do wyboru: utrzymać relację na 'jego warunkach' i wylądować u czubków, bo jeszcze nim sama nie byłam żeby uważać tego rodzaju "związek" za naturalny i czuć się w tym dobrze, albo zakończyć.
Mnie pomogło jednak to, że takie huśtawki ani mnie nie podniecały, ani nie dawały szczęścia.
Więc można powiedzieć, że nie leżałam aż w takich gównach
5,160 2014-10-15 17:15:32 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-15 17:24:54)
Ok macie rację, nie wychodzi nam to rozstanie. Nie umiem, niby chcę, ale potem szukamy się. Jak widać, ona też nie umie, zadaje cios, ale wraca i szuka kontaktu. Zakręciliśmy się w tym związku, wiem że to chora relacja. Brakuje mi zdecydowania. Utraciłem tę umiejętność w trakcie tego związku, a może wciąż taki byłem, szukając akceptacji i bliskości za wszelką cenę. Nie wiem.
Różnica Elle88 polega na tym, że kiedy dążę do bliskości i normalności w tym związku, żona się dystansuje i ucieka. Szmaci mnie, co mnie doprowadza do szału, znikam, obrażam się, nie odzywam, chcę to zamknąć, wydaje mi się że zaczynam się układać od nowa, a ona wtedy wraca. Nie umiem jej się znowu oprzeć i "zabawa" zaczyna się od nowa.
I niestety teraz wiem, że niedługo znowu się odezwie. Chciałbym znaleźć tyle siły, żeby się z tego wyrwać, ale nie wiem, czy potrafię odmówić, kiedy o coś poprosi, z pozoru obojętnie. Ciąg dalszy do przewidzenia. Dlatego szukam w sobie siły..."jak obudzić w sobie siłę". To trudne.
5,161 2014-10-15 17:22:49 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-10-15 17:23:18)
Meteor : Nie ulega wątpliwości, że ty na akceptację i miłość musisz zasłużyć, mieć poczucie że je "zarobiłeś" - tak jak dziecko toksycznych rodziców musi na każdy ochłap ich uwagi zapracować i nigdy nie jest wystarczająco dobre i grzeczne by móc w tej gonitwie o miłość odpocząć i po prostu się nią cieszyć.
Rób co chcesz, ale muszę cię zmartwić: to "tango", które sobie fundujecie z żonką to nie jest Miłość. To współuzależnienie i zaklejanie sobą nawzajem różnych braków. Gdyby przez moment w jakiś sposób ten taniec mógł na chwilę stanąć w miejscu, wytworzyła by się wreszcie przestrzeń na spojrzenie z dystansu na to wszystko i mogłoby się okazać, że tak naprawdę -oprócz powielania wzorców - nic was szczególnego nie łączy na poziomie mentalnym.
Tego się najbardziej boisz, dlatego stale musisz być w ruchu, musisz stale tańczyć
5,162 2014-10-15 17:26:36
Uwielbiam Cię za te trafne posty. Muszę przyznać Ci rację, że miałem tego typu przemyślenia.
5,163 2014-10-15 17:37:21
Panie ile lat jeszcze będziesz żył w takim schemacie? Lat masz trochę. Taplanie się w błotku z dziecinstwa juz powinno dawno byc wyparte.
5,164 2014-10-15 21:26:28 Ostatnio edytowany przez JoyDivision (2014-10-15 21:30:54)
Meteor pisalisÂmy juz na ten temat jakis czas temu,pamieÂtasz?Twoja partnerka ma zdiagnozowane BPD.Doszlismy do wspolnych wnioskow.Teraz jezeli nic z tym nie zrobisz,to moge w 90 % powiedziec co beÂdzie dalej,chociaz was nie znam i wrozbita nie jestem.Koniec bedzie taki,ze wyla dujesz w psychiatryku.A wiec co zaklÂadamy sie,za ile czasu sie odezwie?Ona nie bedzie dlugo z nikim innym jezeli ten ktos jest "normalny",zawsze wroci do Ciebie,bo wie ze usmiechnie sie,Ty sie troche poboczysz,a i tak jej wszystko wybaczysz.Potem znowu Cie kopnie i tak w kolko.Nie widzisz,ze tu cos jest nie halo?Da Ci spokoj wtedy,gdy nic juz z Ciebie nie wycia gnie,jak zwariujesz,albo skonczysz na linie.
5,165 2014-10-16 00:20:56
Czytam, czytam Was i powiem tak:
Jacek od rozstania z eks, złamałem serce 8 dziewczynom, nie czuję się z tym dobrze, każdej narobiłem mętliku w głowie i teraz mi głupio trochę, niektóre odpuściły inne dalej na coś tam liczą, no szkoda, ale też mam potrzebe porozmawiać, pobawić się z kimś, a one od razu widzą w tym coś więcej, damn..
Nie, nie chwalisz się, pokazujesz, że da się osiągnąć wiele myśląc i skupiając się na sobie, cieszy mnie to i kibicuję Tobie jeszcze bardziej w Twoich kolejnych krokach i celach.
Nie ma co się poddawać, trzeba się na czymś skupić, ja od jakiegoś czasu nie mam chwili na nic, tak pisząc co u mnie, bo może też to kogoś zainteresuje, to mam się dobrze, treningi, praca i studia. Znalazłem i dostałem mega pracę, w sumie praca o jakiej marzyłem od dzieciaka, atmosfera w pracy cudowna, każdy nastawiony przyjaźnie, nawet dyrektor, który co chwila podchodzi do mnie i moich znajomych, z którymi udało mi się podjąć tą pracę, wspiera nas, rozmawia z nami, żartuje no po prostu mega klimat. Trochę wyjazdów za granicę się szykuje z tego co mi powiedział, że kolejny plus. Masa szkoleń, dużo pomocy przy pracy dyplomowej, nieziemskie biuro, stanowisko, wszystko. Chyba to teraz jest dla mnie najwazniejsze, daje mi taką motywację do życia, że nie myślę o głupotach, ale niestety nie mam głowy i czasu by nawet posprzątać w domu (:D).
Co do kobiety "życia", dochodzę do wniosku, że jeżeli ma być, to będzie, może nie teraz i w sumie lepiej, bo mam głowę i wszystkie siły skupione właśnie na tym powyżej co opisałem.
Również zmieniłem się z zewnątrz, może to praca na mnie to wymusiła, może sam chciałem, o dziwo w momencie kiedy nie myślałem o zmianach, a dodam, że jak bardzo się chciałem zmienić dla eks to gówno z tego wyszło. Teraz też widzę, że jestem totalnie inną osobą.
Często mam okazję pogadać z jakąś dziewczyną poznaną chociażby w klubie, często się spotykam ze słowami, że nie wiedzą co przeżyłem, ale dużo z tego wyciągnąłem i widać, że mam "ogarniętą głowę", cieszy to i motywuje do dalszej pracy nad samym sobą.
Postawiłem na znajomych, ale tych co chcą w życiu coś osiągnąć, odciąłem się od ludzi toksycznych, choć też nie do końca, jednakże zdecydowanie powiem, że odciąłem się od ludzi, którzy są pesymistami, nie chcą nic ze swoim życiem zrobić, strasznie mnie ciągneli na dno z tego co widzę.
Jacek powiem wprost, było minęło najlepiej zamknąć ten temat, nie wracać i nie drążyć, mnie nie interesuje nawet czy zdradziła czy nie mnie moja eks, powiedzmy, że została wspomnieniem w mojej głowie, ale do momentu gdy zerwaliśmy, to co było dalej wyrzuciłem z głowy, straszny mętlik to wprowadzało i dawało nienawiść, itp. Nie czuję potrzeby utrzymywania kontaktu z eks, ani chęci dowiadywania się co u niej, po prostu jakby już tej osoby w ogóle nie było. Tak jest łatwiej, szczególnie, że bez informacji co u tej osoby, nie rozkminiam, nie układam sobie już niczego. Nawet nie wyciągam informacji od jej koleżanek czy jest z tym gościem czy nie, nie utrzymuję nawet kontaktu z tymi dziewczynami, toteż one odpuściły i przestały się kontaktować ze mną (może to przez to, że dla nich jestem zawsze offline na fejsbuku).
Życie jest piękne i pełne smacznych potraw, tylko niestety większość z nas była/jest tak uparta, że ciągle wpieprza tego kurczaka z ryżem, którym rzyga i nie chce zjeść kurczaka z brokułami, makaronem, serem i sosem "beszamel".
A teraz dobranoc wszystkim, bo jutro kolejny maraton się zaczyna (:D)
5,166 2014-10-21 21:45:24 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-21 21:47:57)
Odtrutka działa, 21 dni cisza. Na szczęście już nie budzę się nad ranem, nie rozmyślam. Żyję, powoli muszę to sobie poukładać. Nie szukam plasterków, to nie fair, szukam spokoju, udaje się w sferze prywatnej, zawodowej. Zmąciła mi tylko spokój konieczność kolejnej przeprowadzki, ale to skutek tego związku, na walizkach, non stop... Mam nadzieję, że już przedostatniej.
Przyjdzie i czas na ułożenie sobie życia w dalszej kolejności, choć na ten moment jeszcze tego nie mogę sprecyzować. Ważne, że do samego końca tego związku podchodzę rzeczowo i spokojnie, jak do czegoś co nastąpić w końcu musiało i ciężko było walczyć o z góry przegraną sprawę. Choć długo wierzyłem w sukces, mimo jawnych objawów utopii. Obym nie dał się już wciągnąć z powrotem w tę spiralę. Dodatkowych kilka dni daje mi coraz większą pewność siebie, to ułamek mnie, ale powoli jest lepiej.
5,167 2014-10-22 01:14:33
Cześć Meteor!
Mógłbyś mi streścić jak wygląda sytuacja u Ciebie? Ciężko mi sklejać informacje z kilku wątków naraz
5,168 2014-10-22 08:19:58 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-22 09:55:30)
Cześć Maciek,
U mnie powiedziałbym po staremu, czyli znowu poza związkiem. W sierpniu kiedy się spotkaliśmy żona chciała jednocześnie terapii i separacji. Kiedy ponownie wyraziłem chęć ratowania nas, zaczęliśmy się spotykać, najpierw ukradkiem w tajemnicy przed jej córką, bo już jej naplotła bzdur pewnie. Ale znowu przez moje zaangażowanie wróciliśmy do siebie. Ja jej pomagałem jak umiałem, zacząłem pracować, wydawało się, że zmierza to ku lepszemu. Zacząłem u żony nocować, brzmi to karykaturalnie. Jedna mała afera jednodniowa o byle powód. Tak dotrwaliśmy do końca września. Finansowo było ciężko, ale wynajmowanie dwóch mieszkań kosztuje. Dostaliśmy zaproszenie od moich dobrych znajomych na weekend. Żona nie chciała jechać zasłaniając się finansami, ale koszt był niewielki, zwłaszcza że chciałem ja go pokryć. Prawda pewnie była inna, że nie chciała jechać, bo się obawiała co o niej myślą, po tych wszystkich przejściach. Kiedy potwierdziłem, że ja pojadę, wyrzuciła mnie rano z mieszkania, abym już mieszkał u siebie. Wyszedłem bez słowa. Tydzień później zlikwidowała nasze wspólne konto. Wszystko teraz kiedy mam znowu pracę i mogłoby nam być razem łatwiej. A tak każde ma trudniej, bo drożej i więcej na głowie. Gorzej bo muszę się znowu przeprowadzić, mieszkanie oddać do końca miesiąca. To już siódmy raz od dwóch lat.
Teraz ona milczy już 21 dni, ja milczę. Układam się powoli, nawet już nie myślę. Nic na siłę, chciałbym dobrze, ale się nie daje. Co się zbliżę, dostaję po głowie i się rozstajemy. Tak jak bym ją drażnił swoją obecnością. Przykre, ale już powoli przestaję się zastanawiać czy wszystko zrobiłem aby to ratować. Ile w sobie szukałem win i starałem się je naprawić. Nie daję rady sprostać jej oczekiwaniom a na końcu i tak są drzwi, pod byle pretekstem. Sensu brak.
Coś mi się tam tli jeszcze, ale zagłuszyć trzeba te naiwne nadzieje.
Na koniec właściwie czułem się już zbędny, jako taka pomoc we wszystkim, a jak coś szło nie tak zostawałem natychmiast wszystkiemu winny. Nie odkryję Ameryki, jak stwierdzę że czułem się kompletnie niedoceniony i co tu wiele mówić niekochany.
Dziś jest mi łatwiej, określam się, własną tożsamość, to jak będę dalej żył. Nie myślę o niej, staram się być daleko. Wiadomo, że to nie jest łatwe, ale zaciskam zęby i do przodu
5,169 2014-10-22 18:43:44
Tak właśnie myślałem, że do niej wróciłeś ech.
(zaraz wpadnie Elle i złośliwie zapyta: "a Ty, Maciusiu byś nie wrócił do swojej ex, hm?" )
5,170 2014-10-22 20:13:36 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-22 20:16:22)
Ehhh, wiesz jak to jest. Wydaje Ci się, że tym razem się uda. Naiwnie wierzysz, że jesteś w stanie to odmienić.
Obecnie czuję w sobie już tylko złość na tę sytuację, taki zdrowy wk..rw. Nie mam tęsknoty, czuję gniew, za to że razem mogliśmy coś zbudować i najzwyczajniej byłoby łatwiej życiowo. A tak zaczynam właściwie od zera po 4 miesięcznym bezrobociu, mieszkając kątem to u niej, to u mamy, to u znajomych. Powoli się podniosę, klocek po klocku budując wszystko od nowa. Nie ma co narzekać, choć niektóre chwile są trudne. To najgorszy rok w moim życiu, co by wiele nie mówić, strata rodziny, mieszkania, pracy, wszystko naraz. Tak dobrze, że się jakoś podniosłem.
5,171 2014-10-22 20:30:15
Spoko, MaćkuM - mnie szkoda energii na tłumaczenie w kółko tego samego, biorąc pod uwagę ile stron wspólne z resztą ludzi zapisaliśmy i z których mało komu chce się korzystać.
Lepsza jest postawa:
Naiwnie wierzysz, że jesteś w stanie to odmienić.
Wyuczonej przez lata bezradności i użalania się nad swoim losem, liczenie na cud itd.
Niektórzy to po prostu lubią i trzeba im na to pozwolić.
to tak jakby karalucha, który nienawidzi światła, chcieć nauczyć żyć w czystości i wychodzić ze swojej nory w dzień - też by nie skorzystał, a jeszcze przy okazji pogryzł
Miłego duszenia we własnym sosie.
5,172 2014-10-22 20:56:06
Spoko, MaćkuM - mnie szkoda energii na tłumaczenie w kółko tego samego, biorąc pod uwagę ile stron wspólne z resztą ludzi zapisaliśmy i z których mało komu chce się korzystać.
To pora się zastanowić co jest w Waszym przekazie nie tak, skoro jest dobry a ludzie i tak robią po swojemu. Nauczyciel który daje dobre rady z których nikt nie korzysta, jest do dupy.
5,173 2014-10-22 21:09:10 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-10-22 21:10:56)
Elle88 napisał/a:Spoko, MaćkuM - mnie szkoda energii na tłumaczenie w kółko tego samego, biorąc pod uwagę ile stron wspólne z resztą ludzi zapisaliśmy i z których mało komu chce się korzystać.
To pora się zastanowić co jest w Waszym przekazie nie tak, skoro jest dobry a ludzie i tak robią po swojemu. Nauczyciel który daje dobre rady z których nikt nie korzysta, jest do dupy.
Nie zgadzam się. Ludzie myślą, że są najmądrzejsi dla samych siebie i chcą się sami parzyć - nawet lubią to, to im daje jakieś korzyści - różne, czasem wystarczą emocje. Ciężko ludziom przełknąć różne gorzkie prawdy. Wierzą w to co chcą wierzyć, co jest dla nich na ten moment łatwiejsze, bezpieczniejsze. Boją się, interpretują po swojemu, by zanegować. Po co? Zeby chocby winy sobie nie przypisać, niczego nie zmienić.
Nawet najlepszy nauczyciel nie wyuczy bardzo opornych przypadków, które jeszcze udają że rozumieją. Po prostu to działa w dwie strony. Jedna strona musi umieć dotrzeć, a druga się na to otworzyć i stosować. A że nie stosuje? Każdy jest kowalem swojego losu.
Nie ma nauczycieli, którzy by wyuczyli wszystkich, a szczególnie tych zaślepionych i swoim ego i emocjami, które są silniejsze niż każdy logiczny przekaz. Powiesz alkoholikowi by skonczył z alkoholem [uzależnieniem] i mozesz mu prawić morałami, ze tak nie mozna, ze jak sie odetnie to poczuje sie lepiej. Nie, po prostu woli ten alkohol niż coś zmienić. Jest za słaby i za mądry - dla samego siebie. Też on musi chcieć zawalczyć o samego siebie, a nie nauczyciel za niego. To nie leży w gestii doradzającego, by drugi człowiek wyszedł z obłędu.
5,174 2014-10-22 21:14:20 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-22 21:18:52)
Tylko złość. Widzisz Elle88, w tym roku straciłem mieszkanie, wyprowadziła się ode mnie żona i jednocześnie w tym samym czasie straciłem pracę, dokładnie w ciągu trzech dni. Pracy szukałem przez 4 miesiące, na mieszkanie nie było mnie stać,dotychczasowe musiałem wymówić. Próbowałem więc znaleźć oparcie u żony, jaka by nie była. Błąd, nie wychodziło.
Dziś mam pracę, może nie zarabiam tyle co wcześniej, ale nie stresuję się w niej też tak jak poprzednio. Do żony nie wrócę, nie ma do czego, na chwilę nie mam już ochoty. Rola wycieraczki mi nie odpowiada. Mieszkanie zaraz wynajmę, a po rozwodzie kupię własne. Powoli składam w sobie plan działania. Myślę, że tym razem się uda i cieszę się, że nie odzywamy się do siebie. Jest łatwiej. Za chwilę, nie będzie do czego wracać, jak do obcej osoby.
Więc czuję w sobie złość. Na wykresie Życzliwego przesuwam się w prawo, powoli, ale w prawo.
Z thepassem się tu zgodzę, był to rodzaj uzależnienia i efektu wypierania, naiwnej wiary w utopię i własną umiejętność dopasowania. Nie odkryję Ameryki - błąd.
5,175 2014-10-22 21:21:22 Ostatnio edytowany przez Zyczliwy (2014-10-22 21:23:42)
To nie problem w nauczycielu, że jest do dupy, tylko w tym, że uczeń ma w dupie to, że ktoś wypruwa sobie flaki, żeby temu uczniowi pomóc. Pomoc jest bezpłatna, bezinteresowną pomocą. Jak zacząłbyś chodzić do psychologa i płacić za to, to byś to docenił, choć psycholog by Ci mówił dokładnie to samo, co ludzie tutaj, a nawet i mniej, bo im więcej ludzi, tym więcej przemyśleń i spostrzeżeń.
Poza tym, póki sam nie dojdziesz do tego, że robisz sobie krzywdę, bo na pewno nie nam, póty będziesz cierpiał, nie jest to klątwa, czy to, że źle Ci życzę, ale wiem po sobie jak to jest . Tak więc pamiętaj, to sobie wyrządzasz krzywdę i to siebie okłamujesz, nie nas.
Tak w ogóle, to ten temat działa jak swego rodzaju odwzorowanie mojego stanu psychicznego. Jak jest u mnie dobrze i nie ma "mojego" problemu, to nikt tu nic nie pisze, jak usilnie szukam pomocy, początkowo w swojej psychice, to bam ten temat odżywa.
Tak więc korzystając z okazji, miewam ostatnio lekkie chwile słabości, może to efekt tego, że dużo problemów mnie zaczęło przytłaczać i wracam do chwil, gdzie nie było tylu obowiązków, wtedy też wraca coś innego, chociaż cholera wie, nie szukam źródła, ani informacji o nazwijmy to, "demonach przeszłości".
5,176 2014-10-22 21:29:10 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-22 21:41:52)
Także Maćku, to nie wina nauczycieli, a nas i tym podobnych ciemnych owieczek, wierzących w "cudowną" moc, zaślepionych we własnym świecie odbijania logiki i topieniu się w marzeniach i ułudzie.
Ja jestem Wam wdzięczny, wiele mi to pomaga w poszukiwaniu siebie Tak - siebie, bo to my tu jesteśmy najważniejsi
To taki zdrowy egoizm
5,177 2014-10-22 21:57:06
Elle88 napisał/a:Spoko, MaćkuM - mnie szkoda energii na tłumaczenie w kółko tego samego, biorąc pod uwagę ile stron wspólne z resztą ludzi zapisaliśmy i z których mało komu chce się korzystać.
To pora się zastanowić co jest w Waszym przekazie nie tak, skoro jest dobry a ludzie i tak robią po swojemu. Nauczyciel który daje dobre rady z których nikt nie korzysta, jest do dupy.
To nie nauczyciel jest do dupy, tylko uczeń leniwy.
Życzliwy i wiele innych osób z Forum, m.in. kev87- są doskonałym przykładem na zaprzeczenie twojej kolejnej teorii wyssanej z palca, by przykryć słabość charakteru.
Wystarczy otwartość i odrobina autorefleksji, zdrowego samokrytycyzmu i silna motywacja by coś zmienić i nad sobą pracować.
Ty jesteś z tych, którym "się wszystko należy", a jak nie to się sfoszę i "popadnę w depresję" na złość niedobremu światu!
Typowa mentalność rozwydrzonego bachora, który chciałby żeby świat dostosował się do jego oczekiwań, zamiast zmienić myślenie n/t działania świata i wyjść ze swojej wygodnej inercji i biadolenia.
Zawiść i jad, który kierujesz do mnie od pierwszego ze mną kontaktu na Forum bije od ciebie nieprzerwanie od kilku m-cy.
Czytając twoje wpisy, za każdym razem robię to, mając cichą nadzieję, że coś się zmieniło i wziąłeś na siebie w końcu odpowiedzialność, ale zawsze srogo się zawodzę.
Jesteś przykładem zgorzkniałego do cna, pasożyta o rozdętym ego.
Niczego nie wnosisz ani na Forum, ani zapewne w życiu -oprócz narzekania i szukania dla siebie kolejnych usprawiedliwień - depresja jest kolejnym "argumentem", za którym możesz się schować ze swoja wyuczona bezradnością, jak zresztą chowałeś się przez lata.
I żeby było jasne- nie neguje ani nie wyśmiewam istoty choroby, ale zwracam uwagę na niewygodny fakt: Przyjęcie postawy cierpiętnika jest dla chorych na depresję jedynym znanym sobie (i skutecznym !) sposobem zwracania na siebie uwagi i wymuszania objawów miłości w swoją stronę, po prostu na pewnym etapie dochodzą do wniosku, ze im się to opłaca, a potem takie zachowanie wchodzi w nawyk - efektem jest chroniczna depresja.
Natomiast dla MNIE najwiarygodniejszym wskaźnikiem tego, co naprawdę sądzą na mój temat ludzie, są ich własne słowa i opinie wypowiadane spontanicznie to na Forum, to na maila. Oprócz twojej i może 2 użytkowników z małym stażem, przeczytałam dużo bardzo ciepłych słów i to jest moją motywacją i wskazówką.
twoje zdanie - umotywowane zawiścią i brakiem akceptacji i umiejętności przyjęcia uczciwej opinii na swój własny temat, a co gorsze- zerowa motywacja do pracy nad sobą - nie jest warte nawet komentarza.
Zniżyłam się do tego poziomu ostatni raz.
Meteor Miło, że masz dystansu na tyle, by pomimo braku motywacji do wprowadzania zmian u siebie, potrafisz powiedziec jak sytuacja NAPRAWDĘ wygląda. Za to szacunek.
5,178 2014-10-22 22:05:57 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-10-22 22:14:46)
O Elka. Czyżbyś przeglądała się w oczach innych ?
Mimo wszystko czy się tam lubimy czy nie, nadal uważam że masz dużo z takiej psychopatki(hehe) o niskiej wrażliwości na bycie kimś innym niż w Twoim "normalnym" schemacie. Masz jakis komplet rozwiązań, pewnej wiedzy, ale empatia średnio Ci wychodzi - do pewnych zachowan (powtarzająych się) nie masz dystansu i reagujesz emocjonalnie, choćby złośliwie i z pogardą. Ni to wolność, ni to trzeźwe spojrzenie na uczucia.
On napisał jedno zdanie, Ty cały poemat. Widzisz w tym inny sens niz pokazanie że jesteś "fajniejsza"? Bo ja nie. Przecież i tak widzicie po swojemu, nigdy tego samego. Za to oceniać siebie negatywnie to pierwsi. Jakoś nie tędy droga.
Więcej neutralności przy dochodzeniu do perfekcji.
BTW jesli realnie jestes taka sama to mysle, ze powinnas miec aspiracje do bycia kierownikiem i zarządzać ludźmi Przy takich cechach jest to łatwiejsze.
5,179 2014-10-22 22:11:28 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-10-22 22:16:18)
O Elka. Czyżbyś przeglądała się w oczach innych
?
To nie kwestia "przeglądania się" celem zyskania aprobaty. Przykładem jest mój dialog z maćkiemM.
Nie wypowiadam opinii żeby się komuś przypodobać. Mówię co myślę, bywa, że przy okazji ktoś skorzysta i uzyska pomoc.
Jak każdy, cenię sobie informację zwrotną na swój temat- ale podchodzę do tego w sposób konstruktywny, co oznacza, że biorę pod rozwagę tylko te opinie, które pochodzą od osób, które w jakiś sposób cenię, są dla mnie autorytetem (w zdrowym znaczeniu ) lub mających zwyczajnie odmienne zdanie, ale DOBRĄ wolę przy jego wygłaszaniu - wówczas zawsze się nad taką opinią pochylam.
Ale potrzeba czegoś znacznie więcej niż odmiennego zdania, wynikającego z frustracji własnym życiem, by wpłynąć na moje zdanie.
thepass : Mylisz się. Mam empatię, ale wyznaję pewna zasadę w pomaganiu innym, której trzymam się od jakiegoś czasu i dobrze na tym wychodzę. Mianowicie: Nie dać się wkręcić w perspektywę patrzenia osoby o obniżonym nastroju i defetystycznych poglądach, inaczej - jak w tym przysłowiu- sprowadzi cię do swojego poziomu i utoniecie oboje.
5,180 2014-10-22 22:12:53 Ostatnio edytowany przez Tenko (2014-10-22 22:16:40)
Tak w ogóle, to ten temat działa jak swego rodzaju odwzorowanie mojego stanu psychicznego. Jak jest u mnie dobrze i nie ma "mojego" problemu, to nikt tu nic nie pisze, jak usilnie szukam pomocy, początkowo w swojej psychice, to bam ten temat odżywa.
Chciałam podobnie napisać:) Życzliwy ubiegłeś mnie!
Meteor Powoli się 'przestawiasz' i bardzo dobrze byleby konsekwentnie nie zrażaj się porażkami!
Klapki pooowoli opadają, trzymam kciuki za Ciebie.
Walcz! bo walczysz o siebie! Dopóki sam siebie nie zaczniesz szanować i doceniać... to nikt inny tego nie zrobi za Ciebie.
Maciek Odpowiem Ci jako zawodowy nauczyciel... mogę sobie przez 8h godzin flaki wypruwać, mogę stosować różne formy, metody kształcenia, motywowania uczniów. Mogę stosować przeróżne pomoce dydaktyczne, karty pracy. Mogę rzucać zaklęcia, jedną rzecz tłumaczyć i obracać na różne sposoby..Mogę do każdego ucznia podchodzić indywidualnie, podmiotowo, wspierając, mogę materiał przekazywać zgodnie z jego zainteresowaniami. Ale nawet choćby skały za przeproszeniem'srały' a uczeń w żaden sposób nie okaże choć grama chęci.. prób..jednym słowem NIE BĘDZIE SIĘ CHCIAŁ TEGO NAUCZYĆ, to się nie nauczy...
W naszym przypadku to MY musimy dać z siebie 90% pozostałe 10% dają nam udzielający się użytkownicy. Nikt nie wejdzie nam do głowy i nie przemieli tak jak trzeba.... Dostaje się tutaj wspaniałe 'narzędzia' tylko brać i wykorzystywać aby osiągać swój cel.
5,181 2014-10-22 22:19:42
Tenko : Dokładnie. My dajemy "wędkę", ale za rybkę i wędkarza już się nie przerobimy dodatkowo
thepass : Od kilku lat zarządzam, ale teraz w nieco inny sposób. Jak widzisz, psychopatyzm można wykorzystać też i w dobrym kierunku
5,182 2014-10-22 22:26:08
Elle, taka z Ciebie królowa życia, a jak zwykle dałaś się sprowokować do elaboratu buraczanych obelg byle cienką prowokacją
MaciekM napisał/a:Elle88 napisał/a:Spoko, MaćkuM - mnie szkoda energii na tłumaczenie w kółko tego samego, biorąc pod uwagę ile stron wspólne z resztą ludzi zapisaliśmy i z których mało komu chce się korzystać.
To pora się zastanowić co jest w Waszym przekazie nie tak, skoro jest dobry a ludzie i tak robią po swojemu. Nauczyciel który daje dobre rady z których nikt nie korzysta, jest do dupy.
To nie nauczyciel jest do dupy, tylko uczeń leniwy.
Tłumacz sobie. Coś w Twoim podejściu jest nie tak skoro ludzie się zamykają na Twoje rady.
Podpowiem: może arogancja? Bufonowatość? Zarozumiałość?
Życzliwy i wiele innych osób z Forum, m.in. kev87- są doskonałym przykładem na zaprzeczenie twojej kolejnej teorii wyssanej z palca, by przykryć słabość charakteru.
Życzliwy przeszedł długą drogę z tego co widziałem i raczej nie dzięki Tobie tylko pracowało nad nim pół forum, przez dobrych kilka miesięcy zresztą mało skutecznie - co się zmieniło gdy poznał swoją ex z innej strony. kev87 od początku był prawidłowo "ustawiony" więc racz się nie ośmieszać pisząc, że to efekt Twojej pracy.
Nie chcę mówić skąd jest wyssane większość Twoich pseudonaukowych (niepopartych żadnymi źródłami) teorii...
Wystarczy otwartość i odrobina autorefleksji, zdrowego samokrytycyzmu i silna motywacja by coś zmienić i nad sobą pracować.
Ty jesteś z tych, którym "się wszystko należy", a jak nie to się sfoszę i "popadnę w depresję" na złość niedobremu światu!
Robi się niezwykle zabawnie widać jak OGROMNĄ wiedzę na tematy psychologiczne masz, skoro uważasz, że choruje się na depresję celowo aby komuś coś pokazać...
))) zaraz się popłaczę ze śmiechu.
Czytając twoje wpisy, za każdym razem robię to, mając cichą nadzieję, że coś się zmieniło i wziąłeś na siebie w końcu odpowiedzialność, ale zawsze srogo się zawodzę.
A skąd wiesz jaka u mnie jest sytuacja skoro ostatni raz się wypowiadałem na tym forum bodajże 2 miesiące temu?
A no tak, przecież Ty WIESZ. W 100% wiesz doskonale co u mnie a w Twoim małym móżdżku nie mieści się fakt, że mogłem swoją ex olać bo, na przykład, dowiedziałem się jakiegoś nowego faktu który wywraca moje podejście do niej do góry nogami i tłumaczy wiele rzeczy.
Jesteś przykładem zgorzkniałego do cna, pasożyta o rozdętym ego.
Niczego nie wnosisz ani na Forum, ani zapewne w życiu -oprócz narzekania i szukania dla siebie kolejnych usprawiedliwień - depresja jest kolejnym "argumentem", za którym możesz się schować ze swoja wyuczona bezradnością, jak zresztą chowałeś się przez lata.
Czy ja Ci nie mówiłem żebyś zmieniła kryształową kulę? Z powyższego może zgadza się zgorzkniałość, ale tutaj w zasadzie możemy sobie przybić piątkę.
I żeby było jasne- nie neguje ani nie wyśmiewam istoty choroby, ale zwracam uwagę na niewygodny fakt: Przyjęcie postawy cierpiętnika jest dla chorych na depresję jedynym znanym sobie (i skutecznym !) sposobem zwracania na siebie uwagi i wymuszania objawów miłości w swoją stronę, po prostu na pewnym etapie dochodzą do wniosku, ze im się to opłaca, a potem takie zachowanie wchodzi w nawyk - efektem jest chroniczna depresja.
Stek bzdur. Możesz sobie gadać co chcesz ale to po prostu nieprawda, przynajmniej w moim przypadku, tak btw. gdzie ja w jednym z dwóch postów powyżej niby napisałem cokolwiek "cierpiętnickiego" o sobie? Czy już Twoje walnięcie doszło do tego momentu, że masz zwidy i widzisz moje wypowiedzi których nie było?
Tak btw. bardzo nieładnie wykorzystywać przeciwko komuś fakt, że Ci zaufał i powiedział coś osobistego. Wywlekanie tego w roli brudów jest poniżej poziomu. Ale co poradzić. W sumie jesteś znakomitym przykładem "nowej polskiej elity" z Miasteczka Wilanów - "coś gdzieś wyczytałem, niezbyt dokładnie wprawdzie ale się znam, obycia i kultury mam zero, wszyscy inni to śmiecie a ja jestem bogiem".
Natomiast dla MNIE najwiarygodniejszym wskaźnikiem tego, co naprawdę sądzą na mój temat ludzie, są ich własne słowa i opinie wypowiadane spontanicznie to na Forum, to na maila. Oprócz twojej i może 2 użytkowników z małym stażem, przeczytałam dużo bardzo ciepłych słów i to jest moją motywacją i wskazówką.
twoje zdanie - umotywowane zawiścią i brakiem akceptacji i umiejętności przyjęcia uczciwej opinii na swój własny temat, a co gorsze- zerowa motywacja do pracy nad sobą - nie jest warte nawet komentarza.
Zniżyłam się do tego poziomu ostatni raz.
Ja widziałem same negatywne od Twojego powrotu, co było wcześniej - uczciwie przyznam, nie wiem.
Natomiast fakt faktem, jesteś niezmiernie irytująca jako dyletantka, pozbawiona fachowej wiedzy, wstawiająca gdzieś-wyczytane-teorie w roli schematu i wręcz archetypu, którymi nie są.
Za to zabawny jest Twój potworny ból dupy przy jakimkolwiek negatywnym komentarzu na Twój temat.
Doucz się też moja droga, co znaczy słowo "zawiść" bo jak widzę tego nie wiesz.
5,183 2014-10-22 22:29:38
Elle, taka z Ciebie królowa życia, a jak zwykle dałaś się sprowokować do elaboratu buraczanych obelg byle cienką prowokacją smile
Na tym zakończyłam czytanie.
5,184 2014-10-22 22:31:28
Oczywiście, że można. Nie każda cecha jest też czarno-biała, zła lub dobra. Dlatego sie zastanawiam czy można gdzieś w użalanie się i bezradność wcisnąć pozytywną stronę
Mowie Ci tylko, że jest to niepotrzebne, bo czytam to jak przerzucanie gnoju. Jedna strona na drugą, a nic z tego nie wynika.
Myslisz, ze ciepła osoba dałaby radę w zarządzaniu? I nie mowie o cieple, wtedy kiedy masz/masz zamiar mieć w tym korzysci, lub tylko wybiórczo dla kogoś w kim widzisz autorytet i którego chciałabyś zdobyć albo ktoś przeżył tą samą historie co Ty i wtedy mowisz "tak, mialam to samo, współczuje Ci". No tak to czasem wygląda.
Bo ktoś często wcale nie jest winny, nie chce zaniżać poziomu, tylko ma problem i obrywa mu się za darmo. Balans można w tym wypracować, ale sama wiesz najlepiej czy Ci sie to w życiu realnym nie przyda. Taka nieadekwatna alergia na pewne zachowania, które wcale nikomu nie szkodzą/krzywdzą.
5,185 2014-10-22 22:31:47
Także Maćku, to nie wina nauczycieli, a nas i tym podobnych ciemnych owieczek, wierzących w "cudowną" moc, zaślepionych we własnym świecie odbijania logiki i topieniu się w marzeniach i ułudzie.
Ja jestem Wam wdzięczny, wiele mi to pomaga w poszukiwaniu siebieTak - siebie, bo to my tu jesteśmy najważniejsi
To taki zdrowy egoizm
Nie no ja się w niczym nie topię. Cudownej mocy nie ma, teraz jak znam całą prawdę to wszystko się bardzo logicznie poukładało, tej logiki wcześniej brakowało i szukałem nadziei - bo jak to, tak nagle się odkochała? Gdy było nam tak dobrze? Nie odkochała. Zwyczajnie kochała innego. Ja dla niej, kobiety którą uważałem za Tą Jedyną, byłem zwykłą zapchajdziurą między nim a nim. Mojej ex nie ma i nie będzie, to było nie do uratowania czego bym nie zrobił bo chodziło o wspomnianą osobę trzecią.
Szczerze mówiąc w sumie napisałem w temacie tylko po to żeby się dowiedzieć co u Ciebie, z ciekawości, bo mój "case" jest zamknięty.
5,186 2014-10-22 22:32:09
Fajnie widzieć Was w komplecie hehehe
5,187 2014-10-22 22:33:11
Elle, taka z Ciebie królowa życia, a jak zwykle dałaś się sprowokować do elaboratu buraczanych obelg byle cienką prowokacją smile
Na tym zakończyłam czytanie.
Spodziewałem się dokładnie takiego komentarza - jestem lepszym jasnowidzem od Ciebie!
Wiem też, że prędzej czy później przeczytasz, chyba, że uniesiesz się dumą. Miłego dzionka!
5,188 2014-10-22 22:38:34
thepass : Nie zapominaj, że tez jestem człowiekiem, do perfekcjonizmu nie aspiruję, więc zdarza mi się zareagować ostrzej, ale rzadko kiedy bywam w osądach niesprawiedliwa.
mackowiM też źle nie życzę,inaczej w ogóle nie angażowałabym się pisząc w jego sprawie, ale on ma swoje zdanie n/t i tak to zostawmy.
5,189 2014-10-22 22:39:55 Ostatnio edytowany przez Tenko (2014-10-22 22:42:47)
Życzliwy przeszedł długą drogę z tego co widziałem i raczej nie dzięki Tobie tylko pracowało nad nim pół forum, przez dobrych kilka miesięcy zresztą mało skutecznie - co się zmieniło gdy poznał swoją ex z innej strony. kev87 od początku był prawidłowo "ustawiony" więc racz się nie ośmieszać pisząc, że to efekt Twojej pracy.
Nie chcę mówić skąd jest wyssane większość Twoich pseudonaukowych (niepopartych żadnymi źródłami) teorii...
Nad Życzliwym nie pracowało pół forum:) Wydaje mi się, że Życzliwemu pół forum dawało wskazówki, rady- z którym mógł ale nie musiał skorzystać. Wydaje mi się, że jednak skorzystał.
Gdy chcę, naprawdę chcę rozwiązać swój problem, to nie ograniczam się do jednej, kilku opcji. Przeglądania kilkanaście an nawet kilkadziesiąt. Po prostu gdy mi zależy, to sama szukam, rozwiązuję starając się nie zrażać porażkami.
Powtarzam, żadne cenne rady nie będą skuteczne o ile my sami nie będziemy gotowi działać. Nikt na tym forum nie jest cudotwórcą.
Ja tak naprawdę, szczerze, do bólu...swoją postawę zaczęłam zmieniać po 3 m-c. Wcześniej byłam owszem może i rozumiałam pewne zależności.. ale nie wprowadzałam ich w ruch. Podobnie jak i u Życzliwgo, klepka w odpowiednim momencie zaskoczyła. Nikt tego za mnie nie zrobił, sama tego dokonałam... to takie hmm no naprawdę mnie 'oświeciło'
MaciekM U Ciebie już 'ołkej'? to fajnie, tak trzymaj...sztampowo Never Give up!
5,190 2014-10-22 22:40:18
Nie rozumiem. Jak zamknąłem temat swojej ex to też źle?
To co byłoby "dobrze"?
5,191 2014-10-22 22:43:54
Życzliwy przeszedł długą drogę z tego co widziałem i raczej nie dzięki Tobie tylko pracowało nad nim pół forum, przez dobrych kilka miesięcy zresztą mało skutecznie - co się zmieniło gdy poznał swoją ex z innej strony. kev87 od początku był prawidłowo "ustawiony" więc racz się nie ośmieszać pisząc, że to efekt Twojej pracy.
Nie chcę mówić skąd jest wyssane większość Twoich pseudonaukowych (niepopartych żadnymi źródłami) teorii...
Nad Życzliwym nie pracowało pół forum:) Wydaje mi się, że Życzliwemu pół forum dawało wskazówki, rady- z którym mógł ale nie musiał skorzystać. Wydaje mi się, że jednak skorzystał.
Gdy chcę, naprawdę chcę rozwiązać swój problem, to nie ograniczam się do jednej, kilku opcji. Przeglądania kilkanaście an nawet kilkadziesiąt. Po prostu gdy mi zależy, to sama szukam rozwiązania rozwiązuję starając się nie zrażać porażkami.
Powtarzam, żadne cenne rady nie będą skuteczne o ile my sami nie będziemy gotowi działać. Nikt na tym forum nie jest cudotwórcą.
Ja tak naprawdę, szczerze, do bólu...swoją postawę zaczęłam zmieniać po 3 m-c. Wcześniej byłam owszem może i rozumiałam pewne zależności.. ale nie wprowadzałam ich w ruch. Podobnie jak i u Życzliwgo, klepka w odpowiednim momencie zaskoczyła. Nikt tego za mnie nie zrobił, sama tego dokonałam... to takie hmm no naprawdę mnie 'oświeciło'
U mnie przez 3 miesiące głównie obwiniałem siebie, że to ja jestem do dupy skoro odeszła. Wróciła niewidziana od 5 lat depresja (wcześniej chorowałem od czasów gimnazjum), samoocena przebiła podłogę. Ona odchodząc dała mi miażdżący feedback, faceta który nie nadaje się do bycia w związku.
Tymczasem... odeszła do gościa do którego wzdychała jako nastolatka, ale który ma wszystkie wytknięte mi wady + kilka swoich "w gratisie". Dodatkowo jest psychopatą-manipulatorem który doskonale wie, jak grać na strunach jej uczuć.
W każdym razie, chyba jednak nie jest ze mną aż tak źle.
5,192 2014-10-22 22:47:00 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-22 22:55:44)
Meteor napisał/a:Także Maćku, to nie wina nauczycieli, a nas i tym podobnych ciemnych owieczek, wierzących w "cudowną" moc, zaślepionych we własnym świecie odbijania logiki i topieniu się w marzeniach i ułudzie.
Ja jestem Wam wdzięczny, wiele mi to pomaga w poszukiwaniu siebieTak - siebie, bo to my tu jesteśmy najważniejsi
To taki zdrowy egoizm
Nie no ja się w niczym nie topię. Cudownej mocy nie ma, teraz jak znam całą prawdę to wszystko się bardzo logicznie poukładało, tej logiki wcześniej brakowało i szukałem nadziei - bo jak to, tak nagle się odkochała? Gdy było nam tak dobrze? Nie odkochała. Zwyczajnie kochała innego. Ja dla niej, kobiety którą uważałem za Tą Jedyną, byłem zwykłą zapchajdziurą między nim a nim. Mojej ex nie ma i nie będzie, to było nie do uratowania czego bym nie zrobił bo chodziło o wspomnianą osobę trzecią.
Szczerze mówiąc w sumie napisałem w temacie tylko po to żeby się dowiedzieć co u Ciebie, z ciekawości, bo mój "case" jest zamknięty.
Też mi to przychodziło do głowy. Nawet mogę wytypować osobę, która pojawiać się zaczęła ostatnio częściej niż jeszcze rok temu. Z pozoru jej obojętna, ba krytycznie do niego nastawiona, ale to niespełniona miłość, która ją porzuciła dwa razy.
Ale szczerze, nie zamierzam się o tym przekonywać. Nie, to nie i już. Ceńmy się, bo nie jesteśmy tacy źli
Piep..yć to i tyle.
5,193 2014-10-22 22:53:23 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-10-22 22:57:28)
thepass : Nie zapominaj, że tez jestem człowiekiem, do perfekcjonizmu nie aspiruję, więc zdarza mi się zareagować ostrzej, ale rzadko kiedy bywam w osądach niesprawiedliwa.
mackowiM też źle nie życzę,inaczej w ogóle nie angażowałabym się pisząc w jego sprawie, ale on ma swoje zdanie n/t i tak to zostawmy.
Rozumiem, tylko tu nie chodzi o sprawiedliwość czy trafność ocen/osądów - a o to, że są one wydane w niedogodny sposób.
Bo to że gdzieś komuś trafisz w punkt, ok, powiesz jesteś zły brzydki i niedobry, facepalm i zniknij z tego świata. Fajnie. Tylko co z tego wynika? Nie żebym z Maćkiem się zgadzał, bo wygląda na to że chce przerzucać znowu odpowiedzialność za swoje życie na innych - tu, nauczycieli i jeszcze mieć pretensje, że to nie działa, ze to nie pomaga i tacy ludzie do niczego sie nie nadają. I nawet jak ktos postawi diagnoze typu : osobowość zależna. Co to da tej osobie? Niech idzie się leczyć, niech uzyska to od lekarza. A tu mysli, ze tekstem w internecie zbawi się świat i ma prawo oceniać czy coś działa czy nie. A próbowałeś coś zmienić? Próbował ktoś się zastosować? Czy żyje w swojej imaginacji - nie masz racji, to jest złe, głupoty opowiadasz, wiem lepiej. Milion wymówek właśnie, byle nie podjąć działania i mieć argumenty do dyskusji na faktach. Faktach, a nie swoim błędnym wyobrażeniu o czymś, tak jak i tych ludzi, ktorzy skorzystali bądź nie. Słabi szukają wymówek, silni rozwiązań. Lepiej sobie zadać pytania. Jesteś silny? Chcesz być silny?
Jakby tak przesunąć ocenę w strone mniejszej agresywności - mysle, ze do tej osoby by częściej dotarło. Chodzi o sposób, a nie sam fakt sądzenia.
Osoba z depresją reaguje kompletnie na odwrót niż osoba zdrowa emocjonalnie. Dlatego trzeba innymi sposobami do niej rozmawiać i nie poprzez motywacje negatywną, a pozytywną
Chyba że wcale nie chcesz pomóc tylko właśnie osądzić? Ano w tym rzecz.
Tymczasem... odeszła do gościa do którego wzdychała jako nastolatka, ale który ma wszystkie wytknięte mi wady + kilka swoich "w gratisie". Dodatkowo jest psychopatą-manipulatorem który doskonale wie, jak grać na strunach jej uczuć.
W każdym razie, chyba jednak nie jest ze mną aż tak źle.
A skąd wiesz jaki on jest? Podrywałeś go ? Grał Tobie na emocjach? Może po prostu ma do zaoferowania coś co Ty nazywasz manipulacją, a ona jest po prostu atrakcyjną cechą, której Ty nie masz.
Wystarczy się tego nauczyć... Albo celować w kobiety, które nie lubią takich cech. Nie wiem jakich, ale takich o których piszesz. Ona i tak się ocknie z tego, jesli to tylko manipulacja, a nie realnie pociągające cechy.
5,194 2014-10-22 22:59:57
Nie żebym z Maćkiem się zgadzał, bo wygląda na to że chce przerzucać znowu odpowiedzialność za swoje życie na innych - tu, nauczycieli i jeszcze mieć pretensje, że to nie działa, ze to nie pomaga i tacy ludzie do niczego sie nie nadają.
Nie, w żadnym wypadku, zresztą mój case rozwiązał się sam bez mojego w tym udziału - "aktualizacja danych" zamknęła sprawę.
Mnie raczej posty Elle zwyczajnie irytowały i pisałem dlaczego. Zaznaczam, że nie chodziło mi o posty skierowane do mnie bo wtedy byłbym sędzią we własnej sprawie a nikt nim być nie powinien.
Generalnie też chodziło mi z grubsza o to co Tobie - nie każdego da się motywować siarczystymi kopami w dupę, do tego trzeba mieć dość silną osobowość, natomiast osoba w silnym kryzysie - a taką, jak widać na tym forum, jest większość porzuconych facetów - się przewróci. Obelgi i inne zachowania nie na poziomie też mnie drażnią.
Może kiedyś Elle załapie zamiast pluć na mnie jadem.
5,195 2014-10-22 23:02:05
MaciekM napisał/a:Tymczasem... odeszła do gościa do którego wzdychała jako nastolatka, ale który ma wszystkie wytknięte mi wady + kilka swoich "w gratisie". Dodatkowo jest psychopatą-manipulatorem który doskonale wie, jak grać na strunach jej uczuć.
W każdym razie, chyba jednak nie jest ze mną aż tak źle.
A skąd wiesz jaki on jest? Podrywałeś go
? Grał Tobie na emocjach? Może po prostu ma do zaoferowania coś co Ty nazywasz manipulacją, a ona jest po prostu atrakcyjną cechą, której Ty nie masz.
Wystarczy się tego nauczyć...Albo celować w kobiety, które nie lubią takich cech. Nie wiem jakich, ale takich o których piszesz. Ona i tak się ocknie z tego, jesli to tylko manipulacja, a nie realnie pociągające cechy.
Nasłuchałem się o nim baaardzo dużo, bo go nienawidziła wiele lat za to jak ją traktował, gdy byli razem. Rasowy psychopata, w dodatku straszny prymityw (miałem okazję z nim parę razy pogadać).
Co jej daje? Pewnie jak większość psychopatów, potrafi u kobiety wywołać złudzenie, że spełnia wszystkie jej potrzeby. Ot co.
5,196 2014-10-22 23:04:05
thepass Ja czasem nie mam siły ubierać to co myślę w "ciepłe słówka".. Przyznaję, po prostu brak mi sił. Chcę szybko pomóc i idę "na skróty" z formą wypowiedzi.
Tylko kiedy po raz 100-ny czytam w kółko to samo: "Nie, bo mój przypadek jest arcy-zajebiście wyjątkowo ciężki", a ja wiem, ze to banał, tylko nie chce mi się kopiować linków czy podawać przykładów z życia, a znam rozwiązanie i nie polega ono bynajmniej na tym, żeby MNIE słuchać i robić to co JA sobie ubzdurałam, tylko wziąć za siebie odpowiedzialność i robić po swojemu. Ale 'po swojemu' - nie powtarzając te same błędy, tylko popracować nad sobą, znaleźć przyczyny i dowiedzieć się o co MI chodzi i wtedy już robić zgodnie z tym.
To cała "moja" nauka i "teorie".
Jedyne do czego nie mam litości to lenistwo umysłowe i próba pokazania swoich możliwości w gorszym stanie niż to realnie jest, tylko po to by wymusić współczucie i dalej kręcić kulki z nosa.
Może stąd wrażenie braku empatii. Ale uwierz mi, że jest to wrażenie powierzchowne.
5,197 2014-10-22 23:07:18 Ostatnio edytowany przez MaciekM (2014-10-22 23:07:57)
Prosiłbym o stosowanie mniej obrzydliwych przenośni, nie jesteśmy w oborze...
EDIT: właśnie o czymś takim mówiłem potem nie da się czytać niektórych tematów przez takie "smaczki".
5,198 2014-10-22 23:07:29
Ale z drugiej strony klepanie po pleckach tym bardziej nie skłoniłoby do zmian i też można by było powiedzieć do samego terapeuty - słaby jest, bo jedynie potrafił być łagodnym. Tylko to są skrajności - mozna znalezc złoty srodek. Dlatego o tym balansie pisałem.
Człowiek dalej tkwi we własnej strefie komfortu i jesli ktoś go wspiera - nie jest tak zle, bedzie lepiej to wychodzi z tego pustostan.
Dlatego dobrzy psycholodzy najpierw budują zaufanie i ten komfort, by pozniej zmusić do zmian (ale nie nagle, tylko kroczkami). Bo bez zmian dalej jestes na tym samym poziomie, a nawet się cofasz. Często jednak te zmiany nie wychodzą od nas, tylko coś sie w zyciu samo dzieje, kogos spotkamy, ale sami w sobie jestesmy dalej w tym samym punkcie. Np często radą po rozstaniach jest wywalić wszysciutenko co kojarzy się z ex. Wiesz jak wielu ludziom ciężko jest to zrobić i ukrywają że trzymają na biurku pluszowego misia, który dostali od obiektu miłości? I mowia wszystkim, ze jest inaczej i nie działa to co mowią.
5,199 2014-10-22 23:10:46
MaćkuM , nie chodzi mi o to byś się pod naporem moich słów przewracał weź to za pewnik.
Mam tylko pewne granice wytrzymałości na bezradność, której nie znoszę w podejściu u ludzi. Pewnie dlatego nie znoszę, że ja musiałam sobie zawsze radzić i nikt nade mną nie zapłakał, a zresztą..co by to dało?
Może przez to mam twardszą skórę, nie mówię że to zaleta, ale wiem, że każdy czas stracony na zbyt długie pozostawanie w poczuciu niemocy, to dawanie sobie przyzwolenia na to by inne osoby- z reguły tego nie warte- sterowały naszym samopoczuciem.
Nie można na to za wszelką cene pozwolić, na początku trzeba się "zmusić" - bo nie odrazu przyjdzie to naturalnie, ale trzeba.
5,200 2014-10-22 23:20:15
MaćkuM , nie chodzi mi o to byś się pod naporem moich słów przewracał
weź to za pewnik.
Mam tylko pewne granice wytrzymałości na bezradność, której nie znoszę w podejściu u ludzi. Pewnie dlatego nie znoszę, że ja musiałam sobie zawsze radzić i nikt nade mną nie zapłakał, a zresztą..co by to dało?Może przez to mam twardszą skórę, nie mówię że to zaleta, ale wiem, że każdy czas stracony na zbyt długie pozostawanie w poczuciu niemocy, to dawanie sobie przyzwolenia na to by inne osoby- z reguły tego nie warte- sterowały naszym samopoczuciem.
Nie można na to za wszelką cene pozwolić, na początku trzeba się "zmusić" - bo nie odrazu przyjdzie to naturalnie, ale trzeba.
Ale akurat Twoje posty w moim temacie (poza jednym w którym mnie wyśmiałaś za coś co było miesiąc wcześniej, nie wiem czemu miało to służyć) nie były złe ani za ostre, mi chodziło ogólnie o Twój pewien sposób bycia.
Ujmę to tak: wcześniej wchodziłem na to forum z przyjemnością, przestałem gdy Ty wróciłaś i we wszystkich tematach pojawiły się pseudomotywujące "kopy w tyłek" zwykle rozpłaszczające autorów tematu jeszcze bardziej na ziemi. Jakby Ci to rzec... trochę nie masz wyczucia
Co do bezradności - ja akurat miałem 3 etapy: ok. 1,5 miesiąca silny drive pt "odzyskam ją!", potem ok. miesiąc "nie odzyskam jej, jestem do niczego", potem "nie odzyskam jej, trudno, trzeba żyć dalej" i na końcu, po tym gdy się dowiedziałem wiadomego, akceptacja powyższego stanu rzeczy. "Kopniak" może by mi pomógł w pierwszym i trzecim, w drugim - tym depresyjnym - tylko by mnie dobił jeszcze bardziej.