Ulalalala trochę mnie nie było a tu tyle wpisów Jutro a może w niedzielę trochę Wam popiszę. Będzie tego sporo
Popcorn szykujcie
5,071 2014-09-27 00:34:21
5,072 2014-09-27 02:20:17
A co Wy tu, książkę piszecie?
Co z tego, że sobie pogadasz jak po uszy leżysz pan w g...nie i nie przyjmujesz żadnej innej perspektywy.
No tak, nie musiałem nawet zaglądać na nick, taki twardy klawisz mogła mieć tylko Elle btw, cześć, kopę lat
Skoro już cytuję to się odniosę, bo wypadałoby. phaya79 chyba zbyt mocno chcesz rozwiązać zagadkę wszechświata, umysł to tylko narzędzie. Jak każde narzędzie, dobrze opanowane pozwala podejmować konkretne ruchy w sferze praktycznej. Tak sobie przeglądam Twoje posty i mam wrażenie że zatrzymałeś się na jakiejś metafizycznej stworzonej przez siebie chmurze, starając się za wszelką cenę rozgryźć sprawy, których nie jest w stanie wyjaśnić żaden człowiek, słabo koncentrując się na tym co zrozumieć dużo łatwiej.
Naturalną koleją rzeczy jest przyznawać się do błędów, nie szukać przyczyn w dziurze ozonowej, tylko wyciągać wnioski i zastanawiać się jak realnie działać. Skoro przewidziałeś 12 lat temu że Twój związek się rozpadnie to działasz wbrew logice. To taka dywagacja tylko, bo kompletną bzdurą jest stawianie teorii że cokolwiek przewidziałeś.
Elle podrzucę Ci cytat z tego wątku, chyba z poprzedniej strony. Pisałaś o chaotycznym stylu wypowiedzi, według mnie to taka szarada, trzeba tylko skupić się na kawałkach tekstu
Chciałbym byście zrozumieli, że jakąkolwiek przyjmiecie strategie na życie: bycie dobrym, złym, neutralnym nie ma znaczenia, jesteśmy tylko ziarnkiem piasku lub jeszcze mniej we wszechświecie.
i można się dowiedzieć bardzo wiele o stanie emocjonalnym kolegi phaya79
I w sroc, 2:20 na osi, a miałem napisać tylko "A co Wy tu, książkę piszecie?"
5,073 2014-09-27 12:29:25
Iceman... wierz lub nie! ale jakby ktoś to zredagował to powstałby bardzo fajny poradnik:)
Jacyś chętni ?
Czy Wy też na początku swojej drogi, ku walce o siebie czuliście strach ?
5,074 2014-09-27 12:34:01 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-09-27 12:35:24)
Ożesz, Gospodarz we własnej !!
Wczoraj sobie o Tobie wspomniałam (fo`real!) a dziś z rańca- proszę
Widać moje zaklęcia mają się dobrze
Mówże co u Ciebie !!!!!!!1 Bo tu podejrzenia różne padały, włącznie z wystawnym ślubem i wyjazdem do L.A.
no a przede wszystkim.. to JA jestę ciekawa
A phaya to gość, którego lubię, ale za cholerę nie potrafię zrozumieć o co mu biega. I tak to zostawię. W końcu nie wszystko trzeba rozumieć -tak mawia on sam i tego się trzymam (..by nie stoczyć się wraz z nim w otchłań szaleństwaaa
5,075 2014-09-27 12:48:20
Czesc wszystkim
Czytam Was sobie od kilku ładnych dni. Nie ze wszystkim udało mi się zapoznać, ale mimo tego i tak muszę przyznać, że same Wasze wpisy są ogromnym wsparciem dla wszystkich porzuconych.
Dzisiaj mijają dwa miesiące, od kiedy facet, z którym wiązałam plany powiedział mi koniec. Mam ogromne wahania nastrojów. Raz ogarnia mnie wielkie poczucie niesprawiedliwości, innym razem ciesze się, że nasza historia dobiegła końca i mogę odnaleźć drogę dla siebie. Strasznie się boję. Nawet nie mogę sprecyzować czego konkretnie. Moje ego zostało sponiewierane okropnie i chyba z tym jest największy problem.
5,076 2014-09-27 13:46:48 Ostatnio edytowany przez miedzianaa (2014-09-27 13:48:01)
Elle88, kieruję swoje pytanie bezpośrednio do Ciebie, bo wydajesz mi się osobą najbardziej świadomą. Niech wybaczy mi reszta osób
Czy możliwe jest otarcie się o świadomość? Wiesz, raz wydaje mi się, że swietnie sobie radzę, że nie daję nikomu przyzwolenia na sterowanie moim pojmowaniem szczęścia. Panuję wtedy nad swoimi uczuciami, emocjami, zwyczajnie pozwalam im na przeplyniecie przeze mnie, bacznie je wtedy obserwuję, ale nie pozwalam im wziąć góry nad moją osobą. Wówczas wszystko wydaje mi się takie proste i piękne? Za piękne i za proste właśnie. Wkrótce wszystko znowu nabiera szarych barw, zwykła sprawa, wiadomość może mnie znowu wyprowadzić z rownowagi. Wpadam wtedy w dół, rozpamietuję związek i osobę, ktora postanowiła zrezygnować ze mnie. Mam poczucie, że znowu jestem na początku drogi, a przecież tak wiele już zrobiłam i wydawało mi się, że jestem bliżej końca niz poczatku, ze jestem zwyczajnie bliżej siebie. To możliwe żeby tak się przybliżać żeby zaraz znowu wpaść w doł psychiczny? Czy zwyczajnie nigdy nie bylam blizej swiadomosci, a tylko markowałam to? Mam nadzieję, że nakreslilam o co mi chodzi I podzielisz się swoją opinią. Bardzo Cię proszę
5,077 2014-09-27 14:40:43 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-09-27 14:53:28)
Witaj miedziana Fajnie, że zastanawiasz się co możesz zrobić ze SWOJEJ strony, zamiast bycia biernym (i wiecznie ponurym w swej wyuczonej bezradności) obserwatorem - toż to żadna sztuka
Panuję wtedy nad swoimi uczuciami, emocjami, zwyczajnie pozwalam im na przepłyniecie przeze mnie, bacznie je wtedy obserwuję, ale nie pozwalam im wziąć góry nad moją osobą. Wówczas wszystko wydaje mi się takie proste i piękne? Za piękne i za proste właśnie.
Bo to jest banalnie proste (i piękne ), tylko z racji że od najmłodszych lat nasz mózg szkolony jest do tego by wiecznie analizować uczucia (same w sobie) i utożsamiać się z aktualnym stanem emocjonalnym, trudno jest 'ot tak' z dnia na dzień przestawić się na najbardziej naturalny zresztą dla nas stan, gdzie emocje (jak i myśli) są czymś 'z zewnątrz', co przychodzi i odchodzi, przypływa i odpływa, coś jak chmury, czy pogoda po prostu
A jednak za chmurą nie gonimy pół świata i nie popadamy w depresję kiedy się w końcu rozpłynie/rozpadnie, ale myśli i emocji potrafimy się tak opętańczo uczepić, że czasem żeby złapać do nich na chwilę dystans i stworzyć między nimi a Świadomością (sobą) przestrzeń potrzeba czegoś w rodzaju IMADŁA, jakim bywają leki psychotropowe - taka droga na skróty.
Wkrótce wszystko znowu nabiera szarych barw, zwykła sprawa, wiadomość może mnie znowu wyprowadzić z rownowagi. Wpadam wtedy w dół, rozpamietuję związek i osobę, ktora postanowiła zrezygnować ze mnie. Mam poczucie, że znowu jestem na początku drogi
To jest pułapka myślenia 0:1, które polega na tym, że albo radzisz sobie świetnie przez 100% czasu, albo nie radzisz sobie wcale.
Z emocjami i z myślami jest tak, że one przepływają niezależnie od naszego "ogarnięcia" przez całą dobę, ale to jest naturalne. Nie o to w tym wszystkim chodzi by je wyeliminować czy udawać, że nie istnieją. Chodzi o to, że niczego nie trzeba udawać, bo na wszystko jest miejsce, kiedy jest do tego w głowie przestrzeń. A przestrzeń oznacza to co napisałaś: skoro coś może się na naszym Ekranie Świadomości pojawić to powinno mieć możliwość z niego swobodnie odpłynąć, a nie zawsze na to pozwalamy, bo przyjęło się, że dzielimy emocje na te "złe" i "dobre", a te złe próbujemy nieudolnie 'naprawiać' poprzez zatrzymywanie ich w głowie jak najdłużej się da i mielenie ich, tak jakby od ilości czasu jaki je w głowie więzimy one się miały rozpłynąć
A wystarczy je puścić.. taki paradoks, który dla osób co wsiąkły w swoją historię bardzo głęboko jest czysta abstrakcją. No bo jak to? Przecież włożyły całe miesiące , czasem lata (!) pracy
w to żeby się ukrzyżować i zadręczyć za życia i teraz co? Tak po prostu mają z tego zrezygnować? A gdzie order i brawa za cały trud i pracę?
Pracę, o którą nikt ich nie prosił tak btw
Stąd bunt i niezrozumienie, kiedy mówi się im, że cierpienie to zawsze ich wybór i skutek podtrzymywania i zasilania jakiejś myśli, emocji.
A teraz do tego o co pytałaś.. Skoro myśli i emocje mają sobie swobodnie przez nasze pole przepływać, to oznacza m.in., że przez pewien czas maja pełne prawo na to pole oddziaływać - czyli w przypadku tych 'trudniejszych emocji' pogorszenie nastroju czy drażliwość, czy jakieś ostrzejsze stany wkur... są tez czymś naturalnym i to jest moment kiedy jest dla nich miejsce
To w ogóle nie jest problem, że one się pojawiają i nie świadczy to tym bardziej o tym, że "wracamy do punktu wyjścia" czy z nami coś nie tak.
WRACAMY tylko wtedy, kiedy tracimy dystans- w znaczeniu ograniczamy do niebezpiecznego minimum przeznaczoną dla nich 'przestrzeń' przez co zamiast obserwować i w swobodny sposób je przeżywać przez stosunkowo krótki okres (bo emocje z natury są ulotne przecież) zaczynamy się w nich zatracać, bo bez przestrzeni/dystansu zacierają się granice między naszym 'polem', a polem każdej emocji, myślokształtu, itd.
Wtedy taki phaya jest cały swoimi emocjami tak jakby opętany - niewiele do niego w tym stanie dotrze, utożsamia się z nimi totalnie, bez swojego cierpienia i wiecznej pożogi nie wie kim jest, dlatego tak kurczowo się ich kiedyś złapał i nie chce puścić.
To możliwe żeby tak się przybliżać żeby zaraz znowu wpaść w doł psychiczny?
Jeśli postarasz się być uważna w ciągu dnia to zaczniesz zauważać i wyłapywać te krótkie sekundy, a czasem dłużej kiedy jesteś w 100% świadoma - tzn. jesteś tylko w tu i teraz, gdzie nie da się odczuwać niczego poza błogością, spokojem i poczuciem totalnego bezpieczeństwa i akceptacji dla tego co się aktualnie dzieje Na początku bardzo trudno, prawie niemożliwe jest 'sterować' i kontrolować ten stan na poziomie codzienności, kiedy 3/4 dnia spędzamy wśród ludzi, w stresogennym środowisku czy mając do okoła pełno rozpraszających bodźców typu tiwi i radio chociażby.
dlatego zupełnie bezsensu i nie fair jest mieć do siebie pretensje o to, że nie potrafimy utrzymać tego poziomu uważności przez 1005 czasu. ale ogromnym postępem jest, kiedy potrafimy "budzić się" choćby w newralgicznych dla nas momentach, jak np. rozstanie czy jakiś inny rodzaj zdarzenia, kiedy przetacza się przez nas tornado emocji i jeśli właśnie wtedy potrafimy choćby przez kilka sekund raz za razem wyjść z 'oka cyklonu' i stanąć z boku, obserwować to z lotu ptaka, to jesteśmy na dobrej drodze i nie grozi nam zatracenie, czyli nie można mówić o "cofaniu się".
To tak jakbyś za kryterium 'dobrego filmu' przyjęła tylko taki filtr, że mają być same wesołe momenty
Wspomnień nie da się zupełnie wymazać, ale wystarczy - naprawdę wystarczy- żeby nie żyć stale przeszłością, a niektórzy są w tym mistrzami i co gorsza uważają te swoja 'specjalizację' za powód do jakiejś dziwnie pojmowanej dumy..
Jest taka karta w tarocie, która dokładnie odzwierciedla ten rodzaj myślenia - 7 Mieczy: postać na niej idzie przed siebie, ale głowę ma zwrócona do tyłu, czyli idzie "tyłem do przodu" , po drodze gubi 2 miecze (gubi teraźniejszość)
5,078 2014-09-27 23:56:25
Całość postu elle mnie fascynuje,
ale skupie się tylko na:
Jest taka karta w tarocie, która dokładnie odzwierciedla ten rodzaj myślenia - 7 Mieczy: postać na niej idzie przed siebie, ale głowę ma zwrócona do tyłu, czyli idzie "tyłem do przodu" , po drodze gubi 2 miecze (gubi teraźniejszość)
dlaczego 7 ? trzy czasy po 2 na co jeszcze 1? nienawidzę tarota i kabały i końca świata majów, bo to tylko liczby , matematyka nie jest odpowiedzią, 7 symbolizuje odpowiedz wszechwiedzy, wg tarota kłamstwo. teraźniejszości nie ma, ona istnieje tylko dzięki obserwatorowi. spróbujcie złapać teraz,nie da się bo albo wam czmychnęło, albo dopiero macie zamiar złapać i. Umysł to narzędzie ,wykształciło się to w drodze ewolucji, ale wpierw był rdzeń emocji, masz rację Elle że to paradoks. Przewidziałem 12 lat temu bo nie chciałem się z nią ożenić, nawet z nią być, zwolniłem ją z tego słowami i czynami, ale ona w to brnęła,a ja uwierzyłem w jej oddanie, a to było oddanie DDA -chore. A teraz po terapii jej słyszę- byłem obcy. i jestem obcy nadal. Oczywiście, że nie chodzi o te 12 czy 25 lat na poświęcenie, choć to też, ale że człowiek się oddał komuś, a ta druga strona jest upośledzona i nie widzi.
5,079 2014-09-28 00:01:38
Kochanie, szkoda mi Ciebie..tak po ludzku.
Jesteś strasznie rozwalony emocjonalnie..
Nie będę odnosić się do szczegółów, powiem tylko, że musicie mieć z żoną kompatybilne wzorce, inaczej:
a) nie wszedłbyś w to (choćby Cię przypalali nad ogniem)
b) Twoja gehenna teraz nie trwałaby tak długo i z taka intensywnością
A tak, nastąpiło "zakleszczenie".
Dużo w Tobie złości, pewnie częściowo na siebie, ale to nie tędy.. Zamiast się obwiniać bierz się na spokojnie za czytania, daj sobie szanse cokolwiek zrozumieć.
5,080 2014-09-28 20:52:02 Ostatnio edytowany przez phaya79 (2014-09-28 20:55:21)
88 lubie twoje chlasty,
poczytam i się dopiero odniosę tak całościowo, a póki co mając nadzieję, że nie odbierzesz poniższego jak mych mechanizmów obronnych;),
powiem tak: w większości masz rację, ale nie do końca, dlatego ciężko mi będzie cię przekonań(tobie na tym nie zależy, mi rzeczywiście tak), musiałbym przekazać wszystkie informacje , a tego nie zrobię z pewnych powodów.
Masz rację, że takie użalanie się nad sobą jest debilne, szkoda życia. Trzeba iść do przodu etc. Miałaś rację że mówimy o czymś innym.
Myślałem, że ty przepuszczasz wszystkie emocje i myśli, nie dotykając ich(bo tak kiedyś próbowałem zrobić, aż doszedłem do wniosku że Rola bycia z boku jest cholernie trudna w perspektywie czasu, bo widzi się dużo, ale własne życie ucieka.) a ty im pozwalasz być, ale tylko tyle ile powinny być, te złe, te dobre zostawiasz(czy może też out żeby nie było podziału?)
Nie spychasz ich , ale też nie klasyfikujesz-tu czuje zaprzeczenie-bo co nas wtedy określa? A może właśnie ty wiesz doskonale, że są dobre i złe i nie odrzucasz podziału ale już wiesz które mogę zostawić w pamięci, a które odrzucam nie spychając do podświadomości? Jak mówiłem, jak doczytam to wrócę do tej kwestii.
Powiem tylko jeśli chodzi o wybory 12 lat wstecz,oczywiście że przypalali, nie chciałem związku z nią, byłem tego świadomy i robiłem wszystko by ona odeszła , ale z wygody żeby nie odczuwać bólu przypalania wszedłem w to. A że podjąłem decyzję to się jej trzymałem, nie zrobiłbym krzywdy moim dzieciom,produkując 3;) Wiele jest rzeczy które źle rozegrałem w związku, z wygody wynikającej ze schematów wyuczonych z dzieciństwa, mimo ich świadomości i tak je powtarzałem. (Proszę z tego zdania nie wyciągać z byt pochopnych wniosków ), ale wiedziałem też, że ona ma problem i zawsze ją tłumaczyłem (nie wiedziałem jak żyć z prowokowaną agresją, że można żyć na kredyt, bo ważne tu i teraz, co z tego.iż w przyszłości zaboli, a tam , damy radę)
Mój problem , to nie Ona tylko dzieci, ona się pojawia bo nie potrafię jej jeszcze wyłączyć z tej zależności żona-matka-dzieci, gdzie żona jest już skreślona,ale pozostał jeszcze jeden człon.Znalazłem sposób by się ratować , niestety 0:1.
I.olewam to wszystko, żyje swoim życiem, II.walczę o dzieci i wygrywam, niszcząc niestety przy okazji matkę mych dzieci, III.próbuje się zbliżyć do niej. Niby wybrałem I, ale nie ma w tym konsekwencji. Byłem bardzo daleko, aż to ona inicjowała kontakt, choć to totalnie nie był mój cel.
Mi znowu włączyła się nadzieja, że dzieci będą mieć rodzinę, a ja obudzę się w niedziele i usłyszę o 6 rano krzyk moich dzieci,nie dzieci sąsiadów:)
Może dlatego doprowadziła do tego sexu, bo bała się, że kontakt się urywa, a ja, mając świadomość błędu i tak podjąłem decyzję o tym żeby to zrobić, z lenistwa, wygody, strachu, naprawdę= ona się dla mnie już nie liczy, to dno moralne człowieka. Rozumiem, że nie mogę jej chronić(nie dlatego, że coś tym chce zakryć, ale dlatego, że jest ważna w mym życiu-dlatego że jest matką(znowu próbuje decydować o czyjeś moralności-acha tu muszę walczyć)) ona sama może do tego dojść.
Pierdu pierdu,a zastanawiam się czy problem rzeczywistym nie jest u mnie zbyt wyeksponowana pamieć emocjonalna? Nie pamiętam imion, nazw ulic itd jeśli nie miały jakiegoś wpływu na jakieś emocje. Pamiętam sytuacje z okresu 5 lat, jeśli były tam jakieś emocje, jeśli ktoś pokaże mi zdjęcie z tego samego okresu, gdzie nie odczuwałem czegoś silnie emocjonalnie, to jest to dla mnie obce. A i jeszcze formalnie , czy zbyt często nie używam spójników?
Poniżej nie musicie czytać, to tylko dla mnie w zakresie. mój kochany pamiętniczku>
Np zapach jesiennych palonych badyli wywołuje stan totalnej błogości. Nie za gorąco, słońce świeci, w plecki wietrzny pocałunek zimy-ucieczka, z przodu ogień-ciepło -bezpieczeństwo- kolory- na granicy dojrzałości i delikatnego dotyku umierania, czuje co za mną ,co przede mną. Tu i teraz błogo, Zapach łączy się ze smakiem, trzask palonych badyli, nie uformowany zmieniający barwy język ognia, energii cieplnej wynikającej ze zniszczenia,pod kontrolą:)
5,081 2014-09-28 22:20:14
Jej, jak dobrze rozumiem tą chęć stworzenia pełnej rodziny dla dzieci.
Mam tak samo..
I do czegoś się przyznam.
We wtorek miałam złożyć pozew rozwodowy. Jednak coś mnie powstrzymuje.
Jak już pisałam wcześniej jest to na pewno tęsknota za bezpieczeństwem, ciepłem, czułością którą okazywał mi mąż.
Ale przede wszystkim córka, jej szczęśliwy uśmiech gdy widzi nas razem.
Jeśli czuję że nie jestem pewna rozwodu na 100%, tylko na 99, to myślę,
że warto dla tego 1% raz jeszcze spróbować.
Może miłość w związku to nie wszystko.. ehhh
Może da się zbudować nasze relacje od nowa, oprzeć je na przyjaźni, partnerstwie i szacunku.
Może to solidniejszy grunt niż ta cała miłość.
Choć przecież on mnie kocha, a ja zastąpię ją właśnie powyższymi wartościami.
Mamy pierwszy weekend próbowań za sobą.
Co prawda czuję do niego dziwny dystans, chłód, nie mam ochoty żeby mnie dotykał,
ale nie spędzaliśmy razem czasu od prawie pół roku, więc dajemy sobie czas.
Boję się, bardzo się boję że mi się nie uda i zranię męża drugi raz.
5,082 2014-09-29 19:50:26
Elle, dzięki za odpowiedź
To w ogóle nie jest problem, że one się pojawiają i nie świadczy to tym bardziej o tym, że "wracamy do punktu wyjścia" czy z nami coś nie tak.
WRACAMY tylko wtedy, kiedy tracimy dystans- w znaczeniu ograniczamy do niebezpiecznego minimum przeznaczoną dla nich 'przestrzeń' przez co zamiast obserwować i w swobodny sposób je przeżywać przez stosunkowo krótki okres (bo emocje z natury są ulotne przecież) zaczynamy się w nich zatracać, bo bez przestrzeni/dystansu zacierają się granice między naszym 'polem', a polem każdej emocji, myślokształtu, itd.
U mnie pojawia się poczucie winy, że mimo tego, iż przetłumaczyłam sobie już kilka razy racjonalność tego rozstania wątpliwości mnie dopadają i to stosunkowo często. Nie miałam większego wpływu na decyzję o rozstaniu, przeciwnie, byłam nastawiona na walkę o ten związek, chociaż nie miałam podstaw aby o niego walczyć. Jeśli wyłączam emocje, albo lepiej mówiąc chłodno do nich podchodzę to w głębi duszy cieszę się, że to się tak skończyło. Zdaję sobie sprawę, że korelacja z tym mężczyzną powinna zakończyć się ze statusem "romans". Pomimo tego nie zawsze argumenty trafiają do mojego mózgu, włącza się wtedy jakaś panika, urażone ego, niskie poczucie wartości oraz inne uczucia, które w tej sytuacji są irracjonalne. Wiem, że nie straciłam miłości swojego życia, bo zwyczajnie był to zarówno niedojrzały związek jak i mężczyzna. Ale no właśnie... czasami emocje, natłaczające się wspomnienia robią swoje i blokują mi jakikolwiek ruch. Nie wiem czy to samo wygaśnie, gdy już "znudzę" się wizją nieudanego związku/romansu jak z filmu czy jednak muszę pracować nad tym, aby stanąć na nogi. Zwyczajnie jestem już zmęczona, chociaż minęły dopiero dwa miesiące.
dlatego zupełnie bezsensu i nie fair jest mieć do siebie pretensje o to, że nie potrafimy utrzymać tego poziomu uważności przez 1005 czasu.
Moje pretensje do siebie wynikają przez to, że zwyczajnie się na sobie zawiodłam. Okłamywałam siebie myśląc, że traktuje ten związek lekko, łatwo i przyjemnie, który jak się skończy nie będę żałować. Łapałam wtedy te momenty, nie zdając sobie sprawy, że one były, owszem, ale uzależnione od tego jakie miałam stosunki z tym mężczyzną. Życie na huśtawce emocjonalnej nie było fajne, a ja przez ten rok znajomości nauczyłam swój organizm, że szczęście mnie "łapie" dopiero jak zostaję przez ów faceta zauważona. Paranoja co? A teraz, jestem jak na odstawce, pozbawiona swojego narkotyku szczęścia i muszę "łapać" te momenty szczęścia bez względu na to czy mam kogoś obok siebie czy nie. Nie wiem czy nie zabieram się z motyką na słońce. Nie wiem czy to nie za szybko, czy nie mam za dużych wymagań wobec siebie i powinnam tę "żałobę" jednak przeżywać dłużej. Może stąd pretensje do samej siebie, że się zwyczajnie przewracam? Przeżywam jakbym straciła kilkuletni związek a nie roczny romans, z którego nic nie miałam. Stąd moje pretensje do własnej osoby.
Naprawdę nie chcę pielęgnować w sobie urazy, oglądać się za siebie. Wiem, że tak miało być, ale... zwyczajnie boli to co dzieję się z moim mózgiem i zmianami na nim? Tak jakby bolał mnie ząb, jakbym się rodziła na nowo.
5,083 2014-09-29 20:00:26
A ja dalej się źle czuję z tym wszystkim, nie mogę sobie miejsca znaleźć. Nic mi nie przechodzi
5,084 2014-09-29 20:47:35 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-09-29 20:50:17)
miedzianaaa Ale z Tobą jest całkiem dobrze, jak na krótkie 2 m-ce od zakończenia
Widać, że potrafisz już oddzielić siebie od emocji i są coraz dłuższe momenty, gdzie nie identyfikujesz się ze swoim samopoczuciem- nie zlewasz z nim, to jest dokładnie TO o co chodzi. Nie ma tu żadnej dodatkowej "wiedzy tajemnej", która trzeba posiąść by wyjść z tego rodzaju uzależnienia
Ładnie sama nazywasz to co czujesz i wiesz dlaczego, nie śpiewasz hymnów pochwalnych na jego cześć, a to, że masz chwile że łapie Cię smutek? Kto ich nie ma? Ja ich nie mam np.? ZAPOMNIJ
Miewam je jak każdy. Fajnie, że phaya tez w końcu to zajarzył , bo chyba sądził, że ja żyje w jakimś matrixie.
Jasne, że mam, ale to (że zacytuje klasyka - są "chwile ulotne jak ulotka" i dopóki nie dopowiadam sama sobie do tego historii o biednej skrzywdzonej Elle - rozpływa się samo.
Nie amputujesz sobie głowy wraz ze wspomnieniami!
Emocje nas UCZĄ, bez nich nie byłoby możliwości wejść na wyższe wibracje - tyle, że to inny rodzaj emocji (bardziej subtelnych, bez wielkich skrajności), tak samo jak bez nich niektórzy w ogóle nie mieliby kontaktu z 'duszą'. Gdyby nie emocje nie mielibyśmy bodźca by się dalej duchowo rozwijać, wysubtelniać, etc.
Chodzi jedynie o to by z pojedynczej historii nie robić kanwy dla reszty swojego życia.
5,085 2014-09-29 23:11:18
Wszedłem żeby Wam coś napisać, poczytać Was, posłuchać "co tam", ale kurcze jakoś nie potrafię odnaleźć się chyba w tym wszystkim, już drugi tydzień, w sensie, jestem gdzieś dalej (w końcu). Dużo przebywam z ludźmi, którzy nie są z mojego "starego" grona, nie ma tematów wiadomo jakich, toteż ja nie poruszam tematu eks, itp. Co za tym idzie nie ma rozkmin, rozmyślania. Rodzice mi mówią, że bardzo się zmieniłem, że dobrze się stało i widzą po rozmowie ze mną, że wkraczam w dorosłe życie naprawdę z "głową". Sam nie wiem, priorytety się zaczynają zmieniać, śmieszne to, ale tematy o jaraniu, wyrywaniu lasek w klubach, itp zmieniły się na remontowanie i zakup swoich mieszkań, poszukiwania pracy, zaręczyny, śluby i inne, wydaje mi się, że przyciągnąłem trzeźwo myślących ludzi, podobnych do mnie, z tym samym w głowie. Nie mówię, że zamulacze, co to o 19 idą spać i nie bawią się, wręcz przeciwnie - bawią. Skończyły się imprezy i ludzie, gdzie ktoś robi dym, gdzie ktoś rzyga, ktoś swoją partnerkę uderzy czy coś takiego. Bardzo mnie to cieszy, że jestem tu gdzie jestem i dookoła mam takich a nie innych ludzi, to chyba jest to spełnione marzenie, o którym marzyłem, czyli zerwał totalnie z przeszłością, czyli eks, jej znajome, moi znajomi którzy nie mają perspektyw na życie i żyją ciągle starą miłością, która w rzeczywistości nie ma już miejsca. Problem w tym, że cholernie mi się do domu rodzinnego nie chce wracać, własnie ze względu na tych ludzi, mimo wszystko przywiązanie do rodziny powoduje, że zjadę, coś pomóc, porozmawiać, etc.
I w sumie to chyba tyle co mam Wam na chwilę obecną od siebie do powiedzenia, dodam, że bardzo się skupiłem na swoim życiu, niestety ale czas pomyśleć o przyszłości i zastanowić się co dalej, studia na finiszu wymuszają chyba to na mnie.
No i przy okazji zacząłem realizować swoje może nie tyle marzenia, co jakieś pragnienia, aktualnie trochę więcej wolnego, więc dużo podróżuję, to tu to tam, zawsze jest ktoś kto zabiera się ze mną, czasami jest cieżko, bo robimy wypad 300 km w 14 osób i bywa grubo ale to jest życie jakie chciałem, wcześniej nie było na to miejsca, niestety.
5,086 2014-09-30 10:35:25
Cześć,
Ostatnio rzadko tutaj zaglądam, z powodu, że zajmuję się sobą, ale teraz wróciłem, aby Wam opisać zakończenie mojej przygody z Ex. Jako, że świat jest mały to dotarły do mnie pewne informacje, które sprawiły, że cała układanka pięknie ułożyła się w całość. I wyjaśniło się dlaczego spotykała się ze mną na sex, dlaczego nagle zerwała kontakt itp.
Mam nadzieję, że pamiętacie to co pisałem sprzed dwóch miesięcy i mniej więcej ogarniacie moją historię
To poniżej napisałem w momencie jak urwała z dnia na dzień ze mną kontakt i jedna z osób na forum zasugerowała, że kogoś poznała:
Na pewno jeszcze nikogo nie poznała.
Powiedziała ze ciagle mi powtarza ze ona chce zakończyć ten temat ale nie potrafi i jest jej coraz ciężej. Stad taka decyzja.
Otóż właśnie straciłbym rękę nawiązując do filmu Także jestem bez ręki.
Marek jak dla mnie to są dwa wyjscia. Ona coraz mocniej wchodzi Ci na glowe, pokazuje coraz wieksza kontrole. Nie wiem, gdzies zawalasz sprawe wg mnie. Albo rzeczywiscie pogrywa sobie, a Ty dajesz sie w to wplątać - czym niczego dobrego nie zyskujesz, albo po prostu czeka az Ty konkretna decyzje podejmiesz i powiesz "tak, to koniec". Bez seksu juz nic nie ugrasz, bo moglbys ją załatwic jej sposobem.
No więc co się wyjaśniło. W momencie kiedy miała bardzo trudny okres i prosiła mnie o wsparcie to wspierał ją również jej kolega, którego zna kilka lat. Tak ją wspierał, że jak się sytuacja wyjaśniła to razem pojechali do wspólnej koleżanki.
Ex mi mówiła, że bardzo jest mu wdzięczna, że bardzo jej pomógł itp. Tam u tej koleżanki przegadali we dwójkę pół nocy. Dwa dni później zerwała ze mną od razu kontakt twierdząc, że przemyślała sobie sama wszystko i chce poukładać sobie życie.
Teraz już wiem, że to pod wpływem tego kolegi. Wykorzystał sytuację. Wspierał, pocieszał, przegadywał noc i pewnie nie tylko rozmawiali. Tak pocieszył, że teraz się spotykają.
Stąd to nagłe zerwanie kontaktu. Byłem trzymany w obwodzie. Jak tylko nadarzyła się okazja to się odcięła.
Klasyczny schemat, nie odkryłem nowości...
5,087 2014-09-30 12:39:42
marek987 wiesz co Ci mogę powiedzieć, jedna jedyna myśl jaka w głowie mi teraz siedzi. "Było minęło, jebło to jebło, po cholere drążyć temat?".
Olej to co jest, zostaw te dobre wspomnienia jakie tworzyłeś wraz ze swoją partnerkę, a koniec tej bajki i to co jest teraz zamknij gdzieś i nie wracaj do tego, bo teraz tylko rozdrapujesz ranę i tylko ją powiększasz, a po co? Skoro można żyć dalej i być szczęśliwym. Nie ma nic lepszego niż totalne odcięcie się od eks, znajomych eks, itp, uwierz mi. Tak samo ciągłe rozkminy co skąd się wzięło, ta dociekliwość, szukanie dziury w całym, wiadomo każdy chce wiedzieć wszystko, ale czasami warto olać, bez żalu, nienawiści prowadzić dalej swoje życie.
5,088 2014-09-30 12:43:26
marek987 wiesz co Ci mogę powiedzieć, jedna jedyna myśl jaka w głowie mi teraz siedzi. "Było minęło, jebło to jebło, po cholere drążyć temat?".
Olej to co jest, zostaw te dobre wspomnienia jakie tworzyłeś wraz ze swoją partnerkę, a koniec tej bajki i to co jest teraz zamknij gdzieś i nie wracaj do tego, bo teraz tylko rozdrapujesz ranę i tylko ją powiększasz, a po co? Skoro można żyć dalej i być szczęśliwym. Nie ma nic lepszego niż totalne odcięcie się od eks, znajomych eks, itp, uwierz mi. Tak samo ciągłe rozkminy co skąd się wzięło, ta dociekliwość, szukanie dziury w całym, wiadomo każdy chce wiedzieć wszystko, ale czasami warto olać, bez żalu, nienawiści prowadzić dalej swoje życie.
Wiem o tym. Mnie to już nie ruszyło. Po prostu dotarła ta informacja do mnie trochę przypadkiem i sobie poskładałem w całość klocki.
Ale żyję swoim życiem i jestem odcięty od Ex.
5,089 2014-09-30 15:26:41
Chodzi jedynie o to by z pojedynczej historii nie robić kanwy dla reszty swojego życia.
Otóż to Elle88, jak widzisz ja to wszystko wiem, ale bywają momenty każdego dnia, że mimo wszystko człowiek wątpi czy da radę. Bywa tak, ze mój nastrój zmienia się co dwie godziny, wiecznie na rollercosterze.
Wtedy mam dwie opcje, które mnie ratują. Pierwsza to właśnie myśl, że "hola, to tylko rok z mojego życia. Nie mogę przyporządkować mu całej reszty!". Nie zawsze działa, bo jednak ten rok był tak intensywny w skrajne uczucia, przygody rodem z filmu, COŚ niespotykanego jednak przeżyłam.
Wtedy mam drugą opcje, czyli zrzucenie różowych okularów. Mój eks nie był mężczyzna, którego widziałbym przy swoim boku w normalnym, codziennym życiu. Co jednak sprawiło, że szłam w to chociaż byłam traktowana z tygodnia na tydzień coraz gorzej? Właśnie te różowe okulary, myśli ze mogę go zmienić jak tylko bardziej się postaram, myśli, ze taki przystojny facet zainteresował się mną, skromną dziewczyną. Więc brnelam w to, byłam gotowa przeprowadzic się do innego kraju, pożegnać z rodziną, zaczynać wszystko od nowa w całkowicie innej kulturze. Nie pozwolił mi na to Ale myślę, że nie dla mojego dobra, tak jak on uważa. Dla mnie zwyczajnie się przestraszył, zobaczył, że chcę to wnieść na wyzszy poziom. Nie wierzę w jego empatię i dobrą wolę, myślę że zwyczajnie jest tchórzem.
Dlatego właśnie są momenty, w ktorych dziekuje, że skończyło się na przygodzie. Że nie musiałam zmieniać swojego życia dla faceta, z którym pewnie nie byłabym nawet szczęśliwa- oceniając szanse realnie.
Wiem już czym było to spowodowane. Wiem dlaczego wybieram takich partnerów a nie innych. Zwyczajnie mój głód partnera pozwala mi przymykac oko na zle traktowanie dając z siebie niewspolmiernie wiecej od tego co oferuje mi facet.
Napisalam to żeby pokazać, ze wazne jest aby uświadomić sobie skąd wychodzą nasze emocje i uczucia. Jakie są ukryte powody, przez które codzinnie tęsknimy i marzymy za partnerami, którzy tak naprawdę nie odpowiadali nam z różnych przyczyn. Ale jednak cierpimy tak? Dlatego trzeba skończyć z projekcją wyidealizowanych wspomnien i wizji partnera, bo osobiście uwazam, że jest to jedna z największych krzywd jakie sobie człowiek robi po rozstaniu.
5,090 2014-09-30 15:40:03
Zyczliwy Zapoznałam się z tym wątkiem dosyć dogłębnie zanim wtracilam swoje trzy grosze i muszę przyznać, że wykonałeś ogrom pracy. We wcześniejszych Twoich wypowiedziach było pełno pretensji, buntu, żal aż kipiał. Dzisiaj widzę, że nie dajesz się ponieść gwałtownym emocjom i przede wszystkim porzadkujesz swoje mysli, dużo spokojniej nam je przedstawiasz.
5,091 2014-09-30 16:37:38
Głód partnera? A skad ten głód sie bierze? Niska wartosc + brak milosci u rodzicow(?)/szczescia(ogolnie - czyli włącza sie mechanizm zależności od 2 osoby). Im bardziej tym pozwala sie na wiecej. Im wiecej wad/kompleksow w sobie, tym wieksza tolerancja na wady u innych. Szczegolnie jak niska swiadomosc. Powinno sie wiedziec, ze jesli cos mozemy zmienic, to tylko w sobie, siebie. Jesli zmienimy to nagle swiat widzimy inaczej i przyciagamy inne osoby. Dzis czytalem ladna historyjke opisującą przebieg tego wszystkiego. Najpierw dwoje ludzi sie wiaze, jest piekna milosc, ale oni sa na etapie nieszczescia i niedowartosciowania. Pozniej dorabiają się forsy, układają życie i juz przestaja sie kochać, bo mozliwosci sa juz duzo wieksze, chce sie coraz wiecej, potrzeby są juz inne. Milosci brak, bo to tylko spełnienie jakis tam potrzeb mylnie nazwane takim uczuciem. Czasem emocjonalnych, a czasem jak widac tylko materialnych.
marek, no i jak tu tęsknić za taką osobą która traktuje przedmiotowo, oszukuje, manipuluje, udaje? Atrakcyjnosc i bogactwo ludziom psuje w głowach, przez co tracą kompletnie na wartosciach. Takie egoistyczne wyrachowanie. Brzydze sie. Dobrze, ze Cie to nie ruszylo, a nawet mogloby odepchnac, bo to zdzirowate zachowanie. Im sorry.
5,092 2014-09-30 17:57:27
Dobrze, że niektórzy już mają trudne chwile za sobą, cieszę się, że się Wam udaje.
Ale ja już czuje się tak fizycznie wyczerpany, że powoli czuje, że przestaje mieć siły do normalnego życia, mam wrażenie że jest coraz gorzej
5,093 2014-09-30 18:33:38
Thepass dokładnie tak jak napisałam, głód miłości. I jest tak jak mówisz po czesci. O swoich brakach dowiadywałam się w trakcie trwania tego niby "związku". W momentach, których nie dostawalam zainteresowania ze strony partnera uruchamialo się coś w rodzaju braku tlenu, paniki, jeszcze większego pożądania. To nie jest tak, że chciałam tego. Naprawdę zależało mi na normalnym związku i wiele razy chciałam przywrócić nas na właściwy tor. Byłam jednak marionetką w jego rękach, on to doskonale wykorzystywał. Myślę, że moja podatnoscią na takie manipulacje ściągnęłam go w ogole do siebie, taki typ człowieka. Jego ego rosło moim kosztem, a ja na to przyzwalalam łatwą ręką, w imię "miłości":).
W momencie, w którym się ocknęłam, powiedziałam stop i chciałam budować, ale na zdrowych zasadach on się przestraszył i na tym koniec.
To jest drugi związek, w którym rezygnuję z siebie i zgadzam sie na coś co jawnie mi nie odpowiada. Zauważyłam ten problem dopiero niedawno. Chcę zmieniać się żeby już nigdy nie uzależniać swoich humorow, szczęścia i wyborów całkowicie od drugiego człowieka. Mam nadzieję, że mi wyjdzie, ze swoją pracą uda mi się zwiekszyc poczucie wartosci i co za tym idzie, tak jak mówisz, nie będę przyciągać ludzi, którzy swoje braki chcą wypełniać innymi osobami.
5,094 2014-09-30 20:15:05
Miedziana, jakbym czytała o sobie samej.....Chyba nie umiałabym tego tak w słowa ułożyć jak Ty, ale powiem Ci, że rozumiem Cię w 100% i przez coś podobnego przechodziłam.... Życzę Ci ( i sobie również) równowagi wewnętrznej. Wątek śledzę od jakiegoś czasu i jestem pełna podziwu dla Elle - Kobieto, skąd Ty masz taką wiedzę? Dziękuję za Twoje posty, bo dały mi wiele do myślenia i naprawdę zainspirowały do zmiany. Myślę, że pomagasz nie tylko tym, którym odpowiadasz na pytania, ale też "przy okazji" wielu innym osobom.
5,095 2014-09-30 20:28:23
Zawsze jak tu wchodzę i czytam wpisy, z których aż bije 'zwiększona świadomość' i zamiast bierności i zawodzenia widzę chęć poukładania sobie wszystkiego w głowie i wzięcia odpowiedzialności to aż mam dreszcze z radości
Jak mówię, jeśli chociaż garstka osób dzięki temu wątkowi zrozumienie pewne mechanizmy i je wyeliminuje u siebie, to warto jest się produkować Zawsze ta 1 osoba dokłada się do 'zwiększenia ogólnej świadomości', bo tak naprawdę istnieje tylko to, ale wiara w dualistyczna wizję świata powoduje, że ludzie wierzą, że jesteśmy od siebie poodzielani zupełnie, stąd przekonanie, że należy dbać tylko o siebie i "wyrwać" ile się da, nie 'oddając' nic w to puste miejsce. Temat rzeka
Figazmakiem Dzięki, to miłe Fajnie, jeśli też trochę osób nas podczytuje 'z partyzanta'
A ta wiedza to jest jakby 'nie moja' tylko dostępna dla wszystkich właśnie przez otwarcie się na intuicję i to co jest prawdziwe po prostu. Stąd tyle osób często widzi to co pisze podobnie, tylko po drodze zapomniało i potem mają takie "achaaa..no jasne, że to jest właśnie tak!"
5,096 2014-09-30 20:55:40
Jej, jak dobrze rozumiem tą chęć stworzenia pełnej rodziny dla dzieci.
Mam tak samo..
I do czegoś się przyznam.
We wtorek miałam złożyć pozew rozwodowy. Jednak coś mnie powstrzymuje.
Jak już pisałam wcześniej jest to na pewno tęsknota za bezpieczeństwem, ciepłem, czułością którą okazywał mi mąż.
Ale przede wszystkim córka, jej szczęśliwy uśmiech gdy widzi nas razem.
Jeśli czuję że nie jestem pewna rozwodu na 100%, tylko na 99, to myślę,
że warto dla tego 1% raz jeszcze spróbować.
Może miłość w związku to nie wszystko.. ehhh
Może da się zbudować nasze relacje od nowa, oprzeć je na przyjaźni, partnerstwie i szacunku.
Może to solidniejszy grunt niż ta cała miłość.
Choć przecież on mnie kocha, a ja zastąpię ją właśnie powyższymi wartościami.
Mamy pierwszy weekend próbowań za sobą.
Co prawda czuję do niego dziwny dystans, chłód, nie mam ochoty żeby mnie dotykał,
ale nie spędzaliśmy razem czasu od prawie pół roku, więc dajemy sobie czas.
Boję się, bardzo się boję że mi się nie uda i zranię męża drugi raz.
Nie bój się, dałaś mu szansę, (Jesteś wielka), musisz jeszcze go uświadomić poprzez terapię na którą musi iść i słuchać, co może stracić oraz co musi zrobić żeby rozbudzić twoją miłość, bo to możliwe. Dałaś szansę, jego kolej , jego ruch od niego zależy czy będziecie razem. Nawet jeśli stwierdzisz po czasie to nie to, to i tak on nie przeżyje tego tak mocno jak wcześniej, jeśli naprawdę zrozumiał, że może stracić cudowną żonę a ty dałaś mu szansę. Mi najbardziej brakowało tego, że nikt nie dał mi wyboru, po prostu mam się dostosować-do czegoś co totalnie mi nie odpowiada,nie mam szans na zmianę, jestem bezradny, tego chyba słabi mężczyźni się boją. Dlatego jesteś wielka. Cieszę się, że coś dobrego do niego czujesz. Ale on musi się też wiele nauczyć o Tobie, opowiadaj o sobie i niech on słucha i wyciąga wnioski, bo jak nie .... uświadom mu, że następna wyprowadzka nie będzie na pół roku tylko na zawsze. Madowa powodzenia. W razie uświadom mu moją historię, jakby co mogę z nim pogadać , bez dotykania twojej historii.
5,097 2014-09-30 22:10:49
Hm... Czy zbyt sobie schlebiam, myśląc, że moje wynurzenia o miłości miały na to wpływ, Madowa? Dlaczego sama odkryłam to za późno?
Madowa, jak myślisz, jaka byłaby Twoja decyzja, gdyby nie córka?
5,098 2014-10-01 13:44:43 Ostatnio edytowany przez Zyczliwy (2014-10-01 13:51:41)
miedzianaaa tu już nie chodzi o ponoszenie się gwałtom, zwyczajnie te gwałty uleciały, choć czasami, potrafię wstać wkur.., bo strasznie nie lubię jak ktoś ma mnie za kogoś kim nie jestem, a w głowie mi coś mówi, żeby się tłumaczyć, pokazać swoje prawdziwe "JA", stąd bywały (bywają?) takie hejty na koleżanki eks. Chociaż tu bardziej dostrzegam ich niedojrzałość, przyjaciółka która po rozstaniu dalej jest w gównie, żadnych wniosków, robi dalej na złość swojemu chłopakowi byłemu i usilnie szuka sobie nowej miłości, mając dalej swojego eks w głowie, wygląda to tak jak dziewczyna z twarzą wymazaną kupą krowy, jak to na wsiach kiedyś bywało, ktoś poleciał twarzą w placek i gania wszystkich a wszyscy się śmieją i uciekają, tak samo ona biegająca za chłopakami teraz. Przy tym jak widzę jej zachowania i wpisy to jest aż żałosne, ale nie moje życie, nie moja sprawa, w momencie kiedy zobaczyłem kim jest, to zrozumiałem jak bardzo zdanie innych ludzi jest gówno warte, szczególnie ludzi, którzy sami nie potrafią poradzić sobie ze sobą/ze swoim problemem, a oceniają innych. Dlatego lepiej od takich "toksycznych" życiowych słabców lepiej trzymać się z dala, a przebywać w środowisku ludzi silnych psychicznie, którzy motywują do działania. Dlatego też odciąłem się od tych, z którymi długo trzymałem, którzy ściągali mnie w dół, a zacząłem trzymać chociażby z ludźmi z roku, ludźmi którzy mają plany na przyszłość, którzy chcą to życie przeżyć "mocno", a nie "jakoś" i reszte swojego życia oprzeć o rutynę. Taką też osobą jest moja eks, rutyna, rutyna i nic więcej, zero polotu, coś na zasadzie "nie wejdę na kolejkę górską, bo się boje", a ja mam inne zdanie, życie jest krótkie, chcę mieć co wspominać, chcę coś przeżyć, chcę poczuć ten dreszczyk emocji, ten wyrzut hormonów szczęścia, adrenalinę. Może w wieku 80 lat jak dożyję, to będę się bał i siedział tylko w domu, ale to tylko wtedy gdy zdrowie już nie pozwoli.
Stąd wniosek prosty, odcinajmy te więzy, które nas ograniczają, nie pozwalają nam realizować swoich marzeń, przecinajmy te więzy, przez które cierpimy. Widząc ostatnie dwa lata, ostatnie pół roku, widząc co mam teraz i podpierając swoją wypowiedz zdaniem innych ludzi, mi bliskich, to chyba byłem z wampirem energetycznym, który trzymał mnie na sznurkach jak latawiec, a ja pomimo możliwości "odlotu", nie odleciałem, bo były te cholerne sznurki i ta osoba tam na dole na ziemi, która mnie ograniczała. Pytanie to dlaczego byłem z tą dziewczyną, czemu dałem się trzymać na sznurkach? Śmiało powiem, że to była ślepa wizja prawdziwej miłości.
No i Elle88 miałaś rację, że dopiero za jakiś czas zrozumiem wszystko. Ciekawe co w głowie będę miał za kolejne pół roku, rok, dwa lata. Mam nadzieję, że nie będę już wracał do tego co było, a będę cieszył się wtedy teraźniejszością i nowym związkiem :-)
Ciesze się, że na swoim przykładzie pokazałem proces żałoby i wyjścia na bardziej prostą niż krzywą. Przy okazji w pełni bez tłumienia emocji uciekłem w to co daje mi teraz los, to co mi daje cholerną radość z życia i temu się oddaje w całości. Co ma być to będzie, nic nie dzieje się bez przyczyny, życie to seria lekcji, z których albo wyciągamy wnioski i nie powtarzamy błędów, albo dostajemy po dupie tak długo, aż coś zrozumiemy.
A to tak na rozluźnienie atmosfery :-)
http://www.youtube.com/watch?v=WNIKZJjrtBo
5,099 2014-10-01 13:58:53 Ostatnio edytowany przez marek987 (2014-10-01 14:01:01)
marek, no i jak tu tęsknić za taką osobą która traktuje przedmiotowo, oszukuje, manipuluje, udaje? Atrakcyjnosc i bogactwo ludziom psuje w głowach, przez co tracą kompletnie na wartosciach. Takie egoistyczne wyrachowanie. Brzydze sie. Dobrze, ze Cie to nie ruszylo, a nawet mogloby odepchnac, bo to zdzirowate zachowanie. Im sorry.
W pewnym sensie odepchnęło, bo wczoraj jak koledze opowiadałem to nawet stwierdziłem, że teraz nie mógłbym jej nawet dotknąć.
Wiesz jakby mi powiedziała wprost, że zrywa kontakt bo ktoś się pojawił to jeszcze byłoby ok, bo przecież umawialiśmy się tylko na sex. Ale ona się zarzekała, że sama sobie przemyślała w co oczywiście nie wierzyłem. ten sex to był dla niej czas, aby trzymać mnie w jednej ręce a drugą szukać kogoś nowego. Jakby przez jakiś czas nie znalazła to pewnie by chciała do mnie wrócić. Dobrze, że się stało inaczej.
Jej zachowanie było bardzo wyrachowane, udawała - mówiła do mnie kochanie, że ciągle mnie kocha itp a dwa dni później odcięcie, bo niby chce ułożyć życie Klasyczny przykład
Ja za nią nie tęsknię. Tęsknię czasami za tym, aby być w związku - ale to jest to co opisałeś o głodzie partnera. Także z tym też walczę. Generalnie u mnie sporo się zmieniło. Sporo zrozumiałem. Wyciągnąłem wnioski itp itd.
5,100 2014-10-01 14:16:21
marek987 za dużo o niej gadasz, bardzo za dużo, znam ten stan, doszukiwanie się, układanie całej historyjki sobie, ale po co? Co Ci to da? Ja Ci powiem co Ci to da, większą nienawiść do niej, dojdzie do tego żal, będziesz rozkminiał, więcej myślał, dużo więcej, pomimo tego, że się teraz będziesz zarzekać, że tak nie będzie, to uwierz mi, że będzie. Powiem Ci, że wytępiłem nienawiść, przestałem się interesować jej życiem, choć mógłbym dalej, ale co to by przyniosło? Mógłbym teraz wypytywać wszystkie przyjaciółki jej jak układa się mojej eks nowy związek, czy ten gość ma większego ode mnie, a może ma delikatniejsze ręce, czy ona już z nim mieszka, a czy uprawia z nim seks, a czy jest lepszy ode mnie w łóżku? Jasne, pytać mogę, ale jedyne co to mi da, to powrót do gówna w jakim byłem i do ciągłej rozkminy, a dlaczego tak a nie inaczej. Czasami trzeba zachować się po męsku i odejść z honorem, spuścić głowę, wywiesić białą flagę. Mnie już nie interesuje jej życie, nawet jak jej przyjaciółki wypisują do mnie z pierdołami, to nie odpisuję, na piwo też nie daje się wyciągnąć, zwyczajnie nie mam ochoty, a wiem, że rozmowa prędzej czy później zejdzie na plan mojej eks i jej życia. Szczerze, nawet informacja, że chce wrócić, że ten nowy zwiazek to nie jest to czego szuka, że to ja byłem czy tam jestem jej prawdziwą miłością myślę, że nie spowodowałby, że nagle zmieniłbym podejście do całej sytuacji. "Tę książkę już znam, znam też i zakończenie, po co więc wracać do tej samej książki, skoro jest wiele innych, nieprzeczytanych przeze mnie książek, a nóż następna będzie dużo ciekawsza".
5,101 2014-10-01 14:29:48
marek987 za dużo o niej gadasz, bardzo za dużo, znam ten stan, doszukiwanie się, układanie całej historyjki sobie, ale po co? Co Ci to da? Ja Ci powiem co Ci to da, większą nienawiść do niej, dojdzie do tego żal, będziesz rozkminiał, więcej myślał, dużo więcej, pomimo tego, że się teraz będziesz zarzekać, że tak nie będzie, to uwierz mi, że będzie. Powiem Ci, że wytępiłem nienawiść, przestałem się interesować jej życiem, choć mógłbym dalej, ale co to by przyniosło? Mógłbym teraz wypytywać wszystkie przyjaciółki jej jak układa się mojej eks nowy związek, czy ten gość ma większego ode mnie, a może ma delikatniejsze ręce, czy ona już z nim mieszka, a czy uprawia z nim seks, a czy jest lepszy ode mnie w łóżku? Jasne, pytać mogę, ale jedyne co to mi da, to powrót do gówna w jakim byłem i do ciągłej rozkminy, a dlaczego tak a nie inaczej. Czasami trzeba zachować się po męsku i odejść z honorem, spuścić głowę, wywiesić białą flagę. Mnie już nie interesuje jej życie, nawet jak jej przyjaciółki wypisują do mnie z pierdołami, to nie odpisuję, na piwo też nie daje się wyciągnąć, zwyczajnie nie mam ochoty, a wiem, że rozmowa prędzej czy później zejdzie na plan mojej eks i jej życia. Szczerze, nawet informacja, że chce wrócić, że ten nowy zwiazek to nie jest to czego szuka, że to ja byłem czy tam jestem jej prawdziwą miłością myślę, że nie spowodowałby, że nagle zmieniłbym podejście do całej sytuacji. "Tę książkę już znam, znam też i zakończenie, po co więc wracać do tej samej książki, skoro jest wiele innych, nieprzeczytanych przeze mnie książek, a nóż następna będzie dużo ciekawsza".
Zyczliwy Masz w 100% rację, wiem o tym.
5,102 2014-10-01 22:42:51
Oj Marek, wyszło szydło z worka jak to mówią. Czasem warto posłuchać drugiego ja lub innych ludzi. Nasze przeczucia czasem zagłuszają rzeczywistość, która wydaje się nam inna niż de facto jest. Działa tak zwany efekt wyparcia, nazywany głupią nadzieją.
Mam nadzieję, że teraz będzie Ci już po tym wszystkim łatwiej.
5,103 2014-10-01 23:57:04
Meteor a co u Ciebie?
5,104 2014-10-02 02:02:08
Niektóre przeczucia lepiej zagłuszyć..
Ja do dzisiaj potrafię odczuwać dyskomfort związany z eks, w sensie te niepokoje, nie daje im się zwyczajnie "zgnieść". Nie szukam informacji co jest nie tak, liczę, że w końcu przestanie mnie to dręczyć. Dlatego też polecam w chwilach większych czy mniejszych słabości, jednak walczyć z tym, nie dać się pokusie sprawdzania, dzwonienia, rozkminiania, bo to działa jak narkotyk, sekunda przyejmności, a za chwilę zjazd i kolejna ciągota.
Dzisiejszy tekst koleżanki na domówce "Ale chłopaku się ogarnij, jakąś dziewczynę czy coś, bo już czas na rodzinę, itd" - rozbawiło mnie to, śmieszne bądź nie, ale ostatni semestr studiów i ludzią się tak priorytety zmieniły, że każdy znajomy z roku nagle rodzine chce zakładać, mieszkanie kupować, za pracą się rozglądają, no i te teksty w moją stronę tego typu, a mówiliście, że to ja jestem dziwny
5,105 2014-10-02 08:46:31
Zyczliwy Nie rozumiem zupelnie ten spiny na zakladanie rodziny w tak wczesnym wieku. I wydawało mi się, że właśnie wzrosła tendencja na sparowanie się i pierwsze dziecko raczej przed 30, a nie po 20stce
5,106 2014-10-02 15:00:44
Tu raczej chodzi im chyba, że skoro zaczyna pracować, studia skończyła taka osoba, to trzeba iść dalej i zakładać rodzinę.
Osobiście sam teraz widzę, że ciężko by było mieć dziewczynę, a co dopiero rodzinę. Od miesiąca mam taki zapieprz, że nawet nie mam chwili w autobusie żeby wejść na netki
5,107 2014-10-02 15:44:39 Ostatnio edytowany przez Meteor (2014-10-02 16:06:30)
Meteor a co u Ciebie?
Cóż u mnie stara bieda. Pracuję wreszcie, ale wczoraj znowu zostałem wyproszony z mieszkania mojej żony. Powodem była błaha różnica zdań, dotycząca naszego wyjazdu na weekend. Ja chciałem, a ona twierdziła że nie możemy jechać. Rano powiedziała mi, że już czas abym opuścił jej mieszkanie. Wyszedłem bez słowa, a na odchodne usłyszałem jeszcze, że może bym jej podziękował za to, że mnie przyjęła na miesiąc wrzesień do swojego mieszkania... Nawet nie odpowiedziałem.
Już mi nie żal, myślę że lepiej być poza tym, niż być służącym w jej mieszkaniu, wyprowadź psa, pozmywaj, ugotuj, przynieś, wynieś rowery, pobaw się z psem, słysząc wciąż naigrywania się jej dziecka, typu "nie lubię Cię". Bez sensu, rola wycieraczki mi nie odpowiada.
Na luzie już to przyjąłem, bo i czym się przejmować. Seks był, kiedy jej się chciało, tzn. raz na tydzień. Zero miejsca dla siebie, zero moich rzeczy, po prostu gościnne mieszkanie razem, a jak coś było nie tak, to pa, idź już i wszystko, a ja mam być wdzięczny za to, że mnie przyjęła.
Nie patrzę wstecz, taka moja rola mi nie odpowiadała i mi nie odpowiada. Obyło się tym razem bez afery, wyszedłem bez słowa, choć szukała zaczepki, ale nie potrzebne mi to już było.
Cisza, ale jakoś nie cierpię, myślę że ten miesiąc pokazał mi, jak daleko jesteśmy od siebie, jak mnie traktowała i jaką miałem rolę w tym małżeństwie. Nie chcę tego i już. Dziś poszukam mieszkania, będę sam, trudno, przeżyję. Zresztą zaznaczyła mi, że za rok chcą wrócić do swojego rodzinnego miasta. Szkoda, ale sam już nie wiem właściwie szkoda czego? Chyba moich marzeń i tęsknoty za czymś czego nie ma. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek było.
Najważniejsze aby nie zmięknąć i nie wrócić, kiedy ona nabierze znowu ochoty i tęsknoty.
A najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie mogę sobie znaleźć miejsca na świecie, przy tak niestabilnej kobiecie, nie mam swojego kąta, spokoju i bezpieczeństwa. To bolało mnie najbardziej i czas bym się sam ze sobą odnalazł wreszcie.
5,108 2014-10-02 16:04:46
Tu raczej chodzi im chyba, że skoro zaczyna pracować, studia skończyła taka osoba, to trzeba iść dalej i zakładać rodzinę.
Osobiście sam teraz widzę, że ciężko by było mieć dziewczynę, a co dopiero rodzinę. Od miesiąca mam taki zapieprz, że nawet nie mam chwili w autobusie żeby wejść na netki
Według mnie to dobre podejście. Ktoś chce mieć rodzinę, to dojrzałe podejście, nie balowanie, zaliczanie, tylko normalne sprawy. Mało młodych facetów myśli w ten sposób, większość ucieka od tego, jak oparzeni.
Ceni się, jednym słowem
5,109 2014-10-02 16:14:30
Zyczliwy napisał/a:Tu raczej chodzi im chyba, że skoro zaczyna pracować, studia skończyła taka osoba, to trzeba iść dalej i zakładać rodzinę.
Osobiście sam teraz widzę, że ciężko by było mieć dziewczynę, a co dopiero rodzinę. Od miesiąca mam taki zapieprz, że nawet nie mam chwili w autobusie żeby wejść na netkiWedług mnie to dobre podejście. Ktoś chce mieć rodzinę, to dojrzałe podejście, nie balowanie, zaliczanie, tylko normalne sprawy. Mało młodych facetów myśli w ten sposób, większość ucieka od tego, jak oparzeni.
Ceni się, jednym słowem
Wszystko spoko pod warunkiem, że ludzie mają warunki do zakladania rodziny. Niestety, ale mamy taką sytuację w kraju, ze ludzi młodych mogących pozwolić sobie na wlasny kąt jest wciąż za mało i mieszkają z rodzicami.
Znam wielu młodych facetów, którym zachcialo się rodziny, dziecka, ale nie do końca byli przygotowani na wszelkie tego konsekwencje i w pewnym momencie zapalił im się grunt pod nogami. Jesli ktos mysli, ze będzie ttylko różowo, łatwo i przyjemnie to jest zwyczajnie mentalnie nieprzygotowany.
5,110 2014-10-02 16:20:14
To nie ma "się zachcieć', tylko wiedzieć, że się chce, to po pierwsze, a po drugie sytuacja w Polsce nie ma nic do PODEJŚCIA CZŁOWIEKA, do jego myślenia i do dążenia do celu. On sam decyduje co jest dla niego najważniejsze, jeśli rodzina, to dąży do takowej. Zgoda, że w Polsce jest ciężko, ale przecież człowiek przez to swoich priorytetów nie zmienia. Czuje, że chce mieć rodzine i założy ją, prędzej, czy później, bo jak mówisz, nie ma kasy, ale założy, bo chce, bo wartości jakieś ma.
5,111 2014-10-02 16:24:08
Człowiek który nie chce rodziny też może mieć wartości, tylko inne.
Po prostu dojrzała osoba powinna wiedzieć, że uczucia to za mało, nie powinno się nimi kierować. Jest jeszcze życie i cała jego otoczka. Najpierw trzeźwe spojrzenie na sytuacje, racjonalnie, twardo stąpać po ziemi, a pozniej dopiero realizacja czegoś za coś pozniej będzie sie brało duuużą odpowiedzialność. Z gory znac konsekwencje czynów, miec plan, a nie lecieć na spontan jak wielu młodych i bujających w marzeniach.
5,112 2014-10-02 16:32:17
A czy ja napisałam, że nie może? Czytaj ze zrozumieniem.
JA podziwiam, że ktoś ma takie, a nie inne, i tyle, bo to MOJA opinia.
Poza tym za wszystko ponosi się odpowiedzialność, a przewidzieć się wszystkiego nie da.
5,113 2014-10-02 22:18:05 Ostatnio edytowany przez JoyDivision (2014-10-02 22:22:27)
Ja trochę mniej filozoficznie.Moi drodzy wyszło szydło z worka.Dowiedziałem się dziś ,że romans mojej byłej trwał od końca starego roku.Czyli wychodzi na to ,że jeszcze przez ponad 3 miechy jechała na dwa fronty.Teraz skłaniam się ku temu twierdzeniu,że każda prawda wyjdzie na jaw,i dziś wyszła przypadkowo od koleżanki,jej koleżanki z pracy.Normalnie mnie szlag trafia,jak sobie pomyślę ,że do niej wracałem,gotowy byłem przepraszać i Bóg wie co jeszcze.Zabijać się chciałem,po psychiatrach latałem,wszystko przez takiego kurwiszona.Trzymajcie mnie bo nie wyrobię.Ale jestem wściekły na siebie.Byłem taki ślepy i głupi.Wszystko teraz się składa do kupy.Ja poprostu nie rozumiem jak ona mogła w tym czasie chodzić do gościa i potem spółkować ze mną,we łbie mi się nie mieści.Ktosz to był do jasnej cholery,w kim ja się zakochałem.Najlepsze jest to że koleś jest żonaty i po paru miesiącach ją kopnął w dupę i wtedy też zaczęła skamleć do mnie,jaki to błąd popełniła,jak to głupio zrobiła,o Matko Boska.Niech mnie ręka boska broni przed takimi kobietami.Już nic nie czuję do niej oprócz obrzydzenia,opluć bym jej nie chciał.Dzięki Ci Panie Boże ,że nie wyszło ponownie,bo bym wyszedł na takiego idiotę jakiego świat nie widział.K...wa niech no tylko zadzwoni (robi to co tydzień,2 tyg) to ja jej dam.Nie ma mowy o nawet najmniejszej znajomości.Czy ona się nie bała że to się wyda?Dobra nie ma o się co przejmować.A koleżanka wiedziała od początku,tylko nic mi nie chciała mówić,żebym się nie załamał.Nie ma to jak solidarność jajników.Fakt faktem ,że kontakt z jej koleżanką miałem i mam słaby.Ecchhh wziąć kija i lać po dupie,bo po dobroci to nic nie wyjdzie.
5,114 2014-10-02 22:29:12
Joy: U mnie (i pewnie wielu innych osób) było identycznie. Ten sam "light motive" dla powrotu, te same bajeczki. Gra na dwa fronty i jak to określiłeś - 'spółkowanie' tez podzielone równo na 2 osoby Również wszystkiego dowiedziałam się po dłuższym czasie - w taki sposób, że trudno nie wierzyć w Opatrzność, inaczej nigdy by się nie wydało
Naprawdę, nic nie straciłeś i nie miej sobie za złe, że próbowałeś, dałeś szanse..przez to po prostu trzeba było przejść żeby dziś wiedzieć, że intuicji nigdy nie należy zakrzykiwać "rozumem"
5,115 2014-10-02 22:36:05
Joy: U mnie (i pewnie wielu innych osób) było identycznie. Ten sam "light motive" dla powrotu, te same bajeczki. Gra na dwa fronty i jak to określiłeś - 'spółkowanie' tez podzielone równo na 2 osoby
Również wszystkiego dowiedziałam się po dłuższym czasie - w taki sposób, że trudno nie wierzyć w Opatrzność, inaczej nigdy by się nie wydało
Naprawdę, nic nie straciłeś i nie miej sobie za złe, że próbowałeś, dałeś szanse..przez to po prostu trzeba było przejść żeby dziś wiedzieć, że intuicji nigdy nie należy zakrzykiwać "rozumem"
A ja bym się dał za nią pokroić na plastry.Nikt nigdy mnie tak w ch...a nie zrobi.
5,116 2014-10-02 22:41:20
takie momenty w życiu są granicą, za która kończy się źle pojmowany 'idealizm'
5,117 2014-10-02 22:44:33
takie momenty w życiu są granicą, za która kończy się źle pojmowany 'idealizm'
A ja i tak dziękuje sile wyższej,że mnie to spotkało.Wyznaje taką teorię,że wszystko się dzieje po coś i w tym wypadku czuję,że też tak jest.
5,118 2014-10-02 22:45:16
Oczywiście - tylko wdzięczność
Jak mówię - żadna strata.
5,119 2014-10-02 23:05:46 Ostatnio edytowany przez JoyDivision (2014-10-02 23:06:31)
Trochę sobie ulżyłem.Kupiłem setkę wódki na sen trzepnąłem i lepiej mi się będzie spało.Nie będę już myślał o tym,w dupie to mam.Ona nie jest warta sekundy myśli i poświęcania jakiegokolwiek czasu na jej osobę.Wygadałem się,wlnąłem kielicha (angiekę raczej) ulżyło mi i koniec,kropka.Dobrej nocy wszystkim.
5,120 2014-10-02 23:08:43
Oj to mocno cię ruszyło skoro aż musiałeś się napić - nie oszukuj się
Tak samo jak z powtarzaniem w kółko sobie , że "ktoś nie jest wart naszej miłości" czy łez - już sama konieczność utwierdzania się w tym pokazuje, że nie do końca w to jeszcze wierzymy.
5,121 2014-10-03 05:29:49
Joy - pomimo tego, że twierdzisz iż Cię to nie rusza, moje serdeczne wyrazy współczucia. Być z taką za przeproszeniem szmatą to żadna przyjemność, chyba że przyjemność traktujemy sensu stricte jako przyjemność tylko cielesną...
Masz szczęście w tym wszystkim, bo związać się z kimś takim to byś dopiero popłynął, a tak przynajmniej wiesz, że nie warta uwagi taka kobieta, gdyż z tyłu głowy masz od razu sygnał, że byłeś tylko alternatywą...
Masz naprawdę szczęście, choć brzmi to może głupio, ale życie przed Tobą i nie patrz do tyłu na złą kobietę, bo mimo wszystko chyba dużo jest tych fajnych i wartościowych jeszcze na świecie
5,122 2014-10-03 08:29:03
Dzięki wszystkim.Pewnie że mnie ruszyło.A kogo by nie ruszyło,jakby się dowiedział że był robiony w ch...a.Chciałem przynajmniej zachować szacunek do tej osoby,ot nie wyszło trudno.Ale jak mówię czuję obrzydzenie,napewno nie tęsknię,ani nic takiego.Ale przejdzie mi,spoko.Tak wogóle to dzieńdoberek wszystkim.
5,123 2014-10-03 12:16:28
Szukam psychoterapeuty. Mąż chce korzystać z każdej możliwości pomocy.
Mówi żebyśmy zaczęli już od następnej soboty, tylko nie wiem czy uda mi się znaleźć psychologa z wolnym terminem.
Odkąd dopuściłam do siebie myśl, że spróbuję raz jeszcze jakoś śpię spokojnie, wysypiam się.
To dla mnie nowość, przez ostatnie kilka m-cy nie miałam porządnie przespanej nocy.
Ale wciąż targają mną myśli. Nadzieja bije się z rozsądkiem.
Wiem, że go nie kocham, ale może uda się coś we mnie wskrzesić.
Na chwilę przestały mnie męczyć wyrzuty sumienia, że rozwalam rodzinę,
bo widzę uśmiech córki i radosną, pełną nadziei twarz męża.
Madowa powodzenia. W razie uświadom mu moją historię, jakby co mogę z nim pogadać , bez dotykania twojej historii.
Stary dzięki, za powodzenia i chęć pomocy, póki co spróbuję swoimi siłami. Jednak nie mówię, że w przyszłości nie skorzystam.
Hm... Czy zbyt sobie schlebiam, myśląc, że moje wynurzenia o miłości miały na to wpływ, Madowa? Dlaczego sama odkryłam to za późno?
Madowa, jak myślisz, jaka byłaby Twoja decyzja, gdyby nie córka?
Enona ja mimo wszystko zostanę przy swoim wyobrażeniu miłości i związku.
Mam nadzieję, że tego który ciągnęłam z mężem przez 9 lat nie będzie. Chce go zostawić daleko za sobą,
a zbudować coś nowego. Nie wiem czy to możliwe, ale jeśli nie spróbuje nie dowiem się.
Gdyby nie było córki zapewne zerwałabym z nim wszelki kontakt. A tak, muszę co dwa tygodnie patrzeć na jego cierpienie
i serce mnie boli. Po prostu nie mam możliwości odciąć się od niego co byłoby najlepsze tak jak w większości przypadków.
5,124 2014-10-03 17:41:34
Odpisuję trochę z opóźnieniem, ale Lovelka i miedzianaaa ja doskonale to rozumiem o co Wam chodzi, dziecko to nie kotek, który jak się znudzi, albo właściciel mieszkania, które się wynajmuje nie zgodzi się na zwierzaka w domu, to się wywali za okno i nara. Nad dzieckiem wisi naprawdę mega odpowiedzialność, warunki to jedno, ale trzeba mieć wszystko poukładane w życiu, dobrze a wręcz cudownie, jak związek jest naprawdę zbudowany na dobrych relacjach i stabilnym fundamencie, a nie jak ten, gdzie ktoś poleciał sobie w kulki, chciał zaoszczędzić i na dwa worki cementu po 25 kg dał dziesięć taczek piachu, co by taniej wyszło, a później wszyscy zdziwieni, że beton się nie wiąże.
Współczuję ludziom, którymi zawładnęła główka, nie głowa, albo nogi się same rozłożyły, jak nóżki rozregulowanego cyrkla niedość, że z marzeń (kariery chociażby) się rezygnuje to jeszcze nie jest się w stanie zapewnić bytu, jacha, czaje co jest cięte.
Mimo wszystko chodzi tutaj bardziej o dojrzałość emocjonalną, psychiczną (nie dodawać fizycznej, bo opiórkowane jajka nie świadczą o męskości). Podziwiam i szanuję mężczyzn (brzmię jak kobieta w tym momencie), którzy potrafią z każdej sytuacji wyjść z twarzą, nawet jak to ujęłaś przedmiotowo "zrobić każdy dzieciaka umie", to poza "zrobieniem" potrafić zadbać, żeby to dziecko nie było pokrzywdzone, jakaś niepełna rodzina, albo życie w nędzy, biedzie bez możliwości rozwoju dalszego w życiu, dlatego cholernie cenię moją mamę, że pomimo decyzji o samotnym wychowywaniu, wzięła pod uwagę, to, że to dziecko, czyli tutaj ja, bedę chciał iść na studia, będę chciał kimś tam zostać, to samo chciałbym zapewnić i swojemu dziecku, dobry start. Niestety do tanga trzeba dwojga, a z tym gorzej, o czym sam się przekonałem, a sam prawie ojcem zostałem, teraz bym pluł się w brodę albo bił w pierś, choć raczej szybciej byłoby to tyranie jak wół.
Sam śmiało powiem, że chciałbym dziecko i nie jest to moje niedojrzałe podejście z stylu "chcę kotka idę kupić kotka", to jest decyzja ujmę krótko "długoterminowa", nie musi się to stać teraz, nawet i lepiej, bo chcę być pewien, że mam zaplaczę, czy też odpowiednie do tego warunki, trochę się powtarzam, ale mniej więcej chcę trafić w sedno sprawy. Z tym dzieckiem jak w tej bajce ze Spidermanem i jego wujem (wujem Petera Parkera), że wielka moc niesie wielką odpowiedzialność. Też tak patrzę, że okej, związek nie ten, coś jest nie tak, sypie się, to zrywacie, miesiąc, rok, dwa ewentualnie pięć lat pocierpisz po rozpadzie, ale będzie ok, a dziecku co powiesz, jak coś nie pyknie? Stąd moja mądrość, jaką wyciągnąłem z mojego eks związku, że nie będzie żadnych planów dotyczących dzieci, rodziny, póki nie będę chociaż w 90% pewien, że to odpowiednia kobieta (napisałem 90%, bo po ludziach się można spodziewać wszystkiego).
Dobra, za dużo napisałem i trochę tak o na freestylu, ale jestem którąś z kolei nocą bez snu, na kilku kawach. Trzymajcie się ciepluchno i wybawcie się albo odpocznijcie w ten weekend :-)
5,125 2014-10-03 17:41:37
Hej nie wiem czy ktoś kojarzy moją historię.
Pisałam kiedyś o problemach z koleżanką ex chłopaka z którą potem miałam konflikt i pare nie wyjaśnionych spraw.
Problm polega na tym ,ze pare misięcy temu doszłysmy do porozumienia ,ze oddam sobie z tą dziewczyną rzeczy i wyślemy przez poczte. Ja to zrobiłam już pare miesięcy temu, ale na swoje rzeczy czekam do tej pory ( w tym prezent sukienka od mojej mamy na której mi zależy).
Pisałam do niej z miesiąc temu czym mi wysłała tą paczke bo jej nie mam stwerdziła ,ze zgubiła mój adres i nie miała jak wysłać wysałam jej sms-em i na portalu społ , w razie czego chyba poraz setny raz. Ale póki co nie doczkełam się tej paczki pisałam do niej ostatnio ale zero odezwu, a z tego co wiem alaska niedługo chyba daleko wyjeżdża to już wtedy napewno nie odzyskam swoich rzeczy.
Myślicie,żeby odezwać sie do kogoś ze znajomych byłego chłopaka (bo jego na pewno nie poproszę o pomoc) którzy mają z nią kontakt ,zeby jej się zapytali czy wysłała te rzeczy ,a jak tak to jaką firmą itp. Czy po prostu strawić to ,ze już nigdy nie odzyskam swoich rzeczy, a na ukienc zwlaszcza mi zależy.
5,126 2014-10-03 22:43:58
Nie mogę przestać kontrolować tego co u mojego ex w życiu. Znowu zobaczyłam coś, co mnie załamało. Jak przestać? Sama sobie kopa strzelam. Nawet nie spodziewałam się, że mnie coś takiego ruszy.
5,127 2014-10-03 22:57:30
Życzliwy, bo się wykończysz chłopaku
Poza tym dokładnie Cię rozumiem, o to mi tez chodziło.
To wszystko co planujesz nie musi być na cito, to po prostu jest Twój cel, Twoje marzenie, dla mnie to świadczy o jakimś tam poukładaniu w Twojej głowie, wiesz czego od życia chcesz, a warunki czy sytuacja w Polsce nie mają tu akurat znaczenia.
5,128 2014-10-05 10:15:24
Wszyscy mają łatwe i przyjemne rady, a i tak o dupę to rozbić wszystko można!
5,129 2014-10-05 16:10:34
miedzianaaa no niestety też mam ten problem i raz na kilka dni wejdę sobie na profil eks
To niesie za sobą masę rozkmin, bo jak coś zobaczysz to zaraz w głowie miliard myśli. Z czasem coraz rzadziej się jednak zagląda, w końcu chyba się przestaje w ogóle sprawdzać, bo nasze własne życie jest an tyle "bogate" w nowe doświadczenia itd i przestajemy sprawdzać.
Jednakże najlepszą rzeczą jaką można zrobić to wg mnie przestać myśleć co robi, z kim jest, itp. To w dużej mierze przyczyniło się do tego, że przestałem rozkminiać, a zacząłem skupiać się na własnym życiu.
Tak z racji, że niedziela itp, to mam coś dla Was fajnego..
5,130 2014-10-05 16:22:23
Zyczliwy bardzo trafny wykres. Mysle, ze ogarnięcie się z tym problemem to tylko kwestia czasu. Ale właśnie... to jest zazegnanie problemu tylko w przypadku tej konkretnej osoby. A ja jednak chciałabym zmienić się na stałe, odzyskac równowagę bez względu na to czy jestem z kims i z kim jestem. Mysle, ze to wyzszy level, ale dazę do niego
5,131 2014-10-05 17:13:56 Ostatnio edytowany przez Zyczliwy (2014-10-05 17:21:53)
Czas jest tylko sprzymierzeńcem, ale to Ty sama musisz sobie postawić sprawę jasno, to jest rzeczą najważniejszą. Twierdzenie, że to kwestia czasu, czy też że czas leczy rany jest nieprawdziwy, wg mnie osoby, które tak twierdzą, są słabe i chcą by to czas sam za nich wykonał całą robotę, a tak być nie powinno. Czas daje nam możliwość wykonania tej ciężkiej pracy nad sobą.
Też bardzo chciałem się zmienić, być innym człowiekiem, twardszym, jeszcze bardziej ogarniętym życiowo, im bardziej chciałem tym mniej to mi wychodziło, ale się nie poddawałem. Wpadłem trochę w problemy, bo duża ilość imprez skończyła się nawet z tym, że zacząłem sobie jarać, chlać kilka dni z rzędu itd. W końcu gdy przestałem się skupiać nad zmianami, a zwyczajnie prowadzić swoje życie, wtedy zacząłem się zmieniać, teraz jestem zupełnie inną osobą, chyba taką jaką chciałem (mówię chyba, bo to dopiero 2-3 miesiące innego mnie). Nauczyłem się też wielu rzeczy, przede wszystkim "pompować" moje zalety, tłumiąc wady. Dla przykładu, moją ogromną zaletą jest to, że szybko, łatwo łapię kontakt z ludźmi, potrafię się dogadać, itd. Zacząłem jak najwięcej tej zalety ukazywać, dawać jej poszaleć. Co dzięki temu mam? Wielu przyjaciół i znajomych, którzy bez względu an wszystko zawsze wyciągają rękę gdy mam problem. Stąd zaliczyłem sesję dzięki ich pomocy, bo niektórych rzeczy nie dałbym rady sam wykonać. Poprzez dobre rozmowy z ludźmi załatwiłem sobie mega pracę. Kolejna rzecz, dostałem materiały potrzebne mi do pracy dyplomowej. Super ofertę jeżeli chodzi o miejsce i treningi, tak by przygotować się do Mistrzostw Polski 2015. Ostatnio nawet dużo podrózuuje, rejsy jachtami, wycieczki do większych miast w Polsce, itd. Nie mam czasu by wracać do tego co było, to co mam teraz jest tym o czym marzyłem będąc w moim nudnym związku, mimo, że nie chciałem rutyny, starałem się wyjść z tego, to miałem świadomość, że trzeba by zrezygnować ze związku, nie chciałem tego i tłumiłem w sobie te marzenia o wyjazdach, itp. W końcu los mi to dał, początkowo się wzbraniałem, chciałem wrócić do byłej, teraz już tego bym nie zrobił. Niestety zdałem sobie sprawę, że chcę być w życiu prawdziwie szczęśliwy, robić to co kocham, to co sprawia mi radość. Ta dziewczyna nie była mi tego w stanie zaoferować. Nie jestem wściekły i nie mam w sobie nienawiści do niej, po prostu to nie było to.
Kolejna sprawa, miewam od czasu do czasu sny z eks, ale po wstaniu, nie rozkminiam i nie przypominam sobie co mi się śniło, zaczynam robić swoje i ulatuje wszystko to, co mi się śniło, nie potrafię sobie nic przypomnieć i to baaardzo mi pomaga, to taki mój sposób na te rozmowy, spotkania czy inne z eks. Taką walkę przyjąłem wobec tej nici emocjonalnej, o której kilka stron temu pisałem.
Nazwę to w inny sposób, jeżeli trenujesz, ćwiczysz sport zawodowo, jesteś dietetykiem, koniec końców uczysz się słuchać swojego organizmu, wiesz czego chce, czego potrzebuje, jak go kontrolować by osiągać swój cel. W taki sam sposób ja zacząłem słuchać losu, który nie mówi mi wprost co jest grane, tylko pokazuje na zasadzie "domyśl się", tak też robię i śmiało powiem, że cel osiągam.
Przy okazji nauczyłem się jednej bardzo ważnej rzeczy, to jest empatia. Bardzo często wiem kto jaki ma zamiar, czego chce, czego oczekuje, dzieki temu jeszcze bardziej ta moja zaleta jest wyciągana na wyżyny. To samo się tyczy ludzi, jako samych ludzi, wiem i widzę kto jest toksykiem, a od takich ludzi uciekam, bo strasznie ciągną na dół.
Kolejna sprawa, nauczyłem się kontrolować swój nastrój. Nie słucham smętów, wole energiczną muzykę, te słowa, które nadają życiu kopa, motywacji, radości z życia. Nie oglądam debilnych programów, robiących sieczkę z mózgu, idiotów z mtv, przez których w klubach sami super-ruchacze i najcudowniejsze piękności. Tak nawiązując do tego, nie polecam imprez w Sopocie, drogo jak cholera, a ludzie którzy się tam bawią to w większości snoby, uważają co to nie oni, jak bardzo hajsem rzucają, jacy są cudowni i wspaniali, dlatego tez takich miejsc unikam. Co dzięki temu mam, że robię takie rzeczy, które przed chwilą wymieniłem? Chociażby to, że otaczam się normalnymi ludźmi, życzliwymi, czerpię radość z życia garściami. Jasne, pada pytanie, ale rezygnuję z innych rzeczy, które dawały mi uciechę. No jasne, eks tez mi dawała motywacji do życia i radości, tak myslałem, póki nie spróbowałem nowego życia, zamiast wzbraniać się od tego co daje los, zgodziłem się i pogodziłem z tym co mi daję, ale to raczej w formie wyzwania a nie kary za coś.
Często się boję niektórych rzeczy, bo mnie przerażają, są tym przed czym zawsze się wzbraniałem, pomimo świadomości jakie to korzyści wprowadza. Zauważyłem, że będąc z eks nauczyłem się podejścia do życia "chcę żyć spokojnie, normalnie bez żadnych sinusoid życiowych", ale czy to naprawdę jest to czego od życia chciałem/chcę? Mam aktualnie pracę z wyjazdami za granicę, podpisując umowę powtarzali mi, że mam się liczyć z wyjazdami to tu to tam. Przeraża mnie to nieziemsko, ale cholera jasna żyje się raz, dlaczego nie korzystać z tych możliwości. Zostałem nazwijmy to "obdarowany" jakąś tam wiedza, możliwościami, predyspozycjami to dlaczego tego nie wykorzystywać? Ilu jest takich ludzi, którzy mieli talent, ale bali się go wykorzystywać, ćwiczyć ten talent? Jak bardzo ich życie mogoby się zmienić, mogliby być bogaci, przeżyć swoje życie na highlifie, ale nie, wybrali nudne życie, aż do śmierci, tylko dlatego, że się bali. Nie chcę tak skończyć, jeżeli jestem dobry w sporcie, chcą mnie do sekcji, kadry, gdziekolwiek to idę, nie mówię "nie, bo po co, bo ja hobbystycznie, bo trzeba jeździć, bo to bo tamto".
Cholera, życie to skrzynia ze skarbami, to od Was zależy czy bierzecie wszystko i ładujecie po kieszeniach zawartość tego pudła, czy się boicie, że ktoś Was zobaczy i później będą problemy przez to. Ile to złoto/skarby dałoby Wam? Wiele. Trzeba w życiu ryzykować, podejmować decyzję, nie bać się życia. Pomimo młodego wieku i tego, że mało przeżyłem, to śmiało powiem, że wiele w życiu zrozumiałem, wielu rzeczy się nauczyłem, zacząłem żyć tak jak żyć powinienem, uważam słusznie. Nie bójcie się życia i tego co daje Wam los, nie ma nic gorszego niż stawianie sobie granic, stawiajmy poprzeczki w życiu zamiast granic. To nie życie jest do dupy, tylko granice jakie sobie stawiamy.
Taka rzecz mnie jeszcze naszła, spostrzeżenia z klubów, wiadomo weekend, młody chłopak, to imprezuje. Ilu facetów poznaje kobiety, korzysta z życia mówiąc przedmiotowo "wyrywając na chatę", ilu dobrze się bawi, ilu poznaje nowe osoby, które przeradzają się w przyjaźnie, miłości, albo są zwyczajnymi podporami w znalezieniu pracy, mieszkania, współlokatorów. Przez głupię choć nie do końca tak głupie podejście, czy też wyzbycie się tej obawy, nieśmiałości w życiu otrzymuje? Przykładowo podoba mi się dziewczyna w klubie, ale boję się, nie podejdę, nie zagadam, wracam do domu i tyle. Jak się zmienia życie gdy do niej podchodzę? Być może to kobieta mojego życia, bawimy się, wymieniamy numerami telefonu, umawiamy się raz, drugi, ósmy. Zakładamy wspólny związek, rodzinę, miłość ponad wszystko i teraz pytanie, co straciłem w ten sposób w klubie? Dziewictwo ewentualnie pieniądze, żeby zapłacić za taksówkę, która z nią pojadę do domu. A co tracę wracając do domu BO SIĘ BAŁEM? No właśnie, odpowiedź jest chyba prosta.
5,132 2014-10-07 20:51:41
Hej. Dołączam do tematu... Rozstanie po 3,5 roku "idealnego" związku, wspólnego mieszkania, planów, ślub za rok...Tylko, że z niedojrzałym człowiekiem, którego jak widać do końca nie znałam. Przeczytałam już pół tego tematu i czuję się lepiej. Chociaż cały czas czuję się jakbym była w związku. Byłam pewna, że z nim chce spędzić życie, a tu szok. "Wysyłam sygnały" bo zauważam spojrzenia facetów na ulicy ale do kolejnego związku chyba dłuuuga droga..Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek zaufam. Dzięki za te mądre słowa, naprawde dodają nadziei i pozytywnego kopa Pozdrawiam
5,133 2014-10-07 22:43:10
Zaufasz, kwestia zrozumienia, nowego nastawienia do życia. Co do długości Twojej drogi do nowego życia, to już w dużej mierze od Ciebie zależy
Trzymam kciuki, będzie dobrze, tylko się nie poddawaj. Jak masz chwile słabości to pisz, zawsze chętnie ktoś tu Tobie pomoże/wytłumaczy coś
No niestety, ludzie często uciekają od związków gdy robi się "poważnie", bo boją się, czują, ze nie do konca się wybawili, czasami lepiej, że porzucają niż robią na złość w związku, jest taka atmosfera dusząca, albo jeszcze gorsza jak partner zaczyna zdradzać ...
5,134 2014-10-07 23:00:04
Ja byłam jego pierwszą dziewczyną, on 3 lata młodszy ode mnie...ja mam teraz 27 lat. Teraz jak już mi trochę chemia zeszła to czuję się jakbym była naiwna, że wierzyłam, że z takim gówniarzem będę całe życie, ale wydawał się odpowiedzialny jak na swój wiek...wogóle nie pomyślałam, że może być emocjonalnie tak opóźniony w stosunku do mnie, dopiero teraz sobie składam do kupy różne "dziecięce" zachowania...poza tym jeśli chodzi o wspólne mieszkanie to byliśmy nierozłączni, mieszkało się super, żadnych kłótni o skarpetki. ja jestem wyluzowana więc imprezy były i pełen luz. tylko jak widać wartości zupełnie inne, zwłaszcza jeśli chodzi o wierność, lojalność i szczerość. on nie ma jeszcze żadnego kręgosłupa moralnego. jak ja to "ujrzałam" po tym rozstaniu to zdałam sobie sprawę jak miłość może być ślepa. teraz mi szkoda tylko tych wspólnych planów, tego ślubu, naszego fajnego życia (wszyscy kumple mu zazdrościli, że ma starsza dziewczynę, że nam sie tak fajnie układa-wspólna firma, mieszkanie, oboje praca w zawodzie). Odbudowałam już poczucie własnej wartości, chociaż miałam doły nie powiem. Ale wróciłam do mieszkania rodziców. Jedyna perspektywa to, że idę dalej na studia w Krakowie. Takto wszystkie plany ch... strzelił. Nikt sie tego po nim nie spodziewał. Cicha woda,dzieciak,farmazoniarz - mówił, że kocha do samego końca i o tym ślubie i weselu publicznie do moich znajomych. Teraz wstyd-z kim ja byłam...A jak pomyślę, że teraz w naszym łóżku już z inną urzęduje to brzuch mnie boli...Czasem bo czasem już nawet nie Ale rycie bani jest-pierwszy raz przeżywam takie coś.
5,135 2014-10-14 12:27:11
No i w końcu przeczytałem wszystkie posty odkąd przestałem tutaj zaglądać. Obiecałem parę słów i brakło czasu, ale obiecuję, że dzisiaj wieczorem skrobnę elaborat. Cieszę się, że są nowe osoby, ale nie cieszę się z problemów i rozterek jakie przeżywacie. Mam nadzieję, że to co dzisiaj skrobnę utwierdzi Was w przekonaniu, że stało się dobrze BA!!!!!!!!!!!!!!!!!! bardzo dobrze. Ehhhh, stęskniłem się