Wiecie co, trochę się podłamałem, chyba w głębi serca żyje jakąś przeszłością, podświadomie, bo w świadomości tego nie widzę. Poznałem tam pewną dziewczynę, wszystko cudownie, jej zależy jak cholera, widzę to bardzo, aż do momentu, gdzie zaczyna być zazdrosna. W tym momencie, że tak to ujmę brzydko, pała opada. Zniechęcam się do tej dziewczyny, ona napiera, a mnie to odrzuca, strasznie przyzwyczaiłem się, do tego, że robię co chce, kiedy chcę i tyle, ta robi akcje, że jej czasu nie poświęcam, ale delikatnie to podkreśla, a nie w sposób bezpośredni, później jakieś akcje, że odpisuje po kilku godzinach, więc pewnie dupeczki wyrywam, no masakra.
Nie wiem czy ze mną coś nie tak, czy o co chodzi, czy nadal jestem niewyleczony, czy ten niepokój (ten o którym pisałem wcześniej, bo wczoraj zdażył się kolejny raz od cholera wie kiedy, że wstaje rano czy nawet złapie mnie w ciągu dnia, że coś kur.. jest nie tak, coś na zasadzie, że wyczuwam jak dzieje się coś złego, a ona cierpi strasznie, zresztą tak też mam z rodzicami, taką więź emocjonalną i wiem, kiedy coś jest nie tak, przeraża mnie tylko, że 5 miesięcy nie jesteśmy ze sobą, ostatnia rozmowa jakoś początek kwietnia, a ja czuję dalej, grubo i to bardzo) to efekt może jednak, tego, że nie wyleczyłem się z tamtej, a może tu już wszystko zamknięte, ale trafiam na dziewczyny, które mnie odpychają swoim zachowaniem, nie ukrywam, że jestem przewrażliwiony na takie akcje zazdrości, próby zamykania mnie w klatce, czy też robienie mi na złość, a z tym się spotykam z dziewczynami, uwaga, z którymi nawet w związku nie jestem!!! To co w związku być musi..? Poza tym, dystans mam, bo ta dziewczyna też niedawno zakończyła swój związek a wiadomo, ostrożność i obawa przed byciem plasterkiem.
Co więcej, patrząc na to co u Was, to widzę swoje odbicie, to samo przeżywam, też w każdej nowej dziewczynie poznanej, lub znanej wcześniej, coś nie trybi. I tak jest w kółko, zajaram się mega, jest cudownie i nagle opadają emocje w mojej głowie, jest kreska prosta jak na monitorze EKG. W gruncie rzeczy nie skupiam się non stop na związku, na nowych dziewczynach, czy innych takich, żyje studiami, pracą, dniem codziennym, a te miłostki, czy inne same przychodzą, biorą się nie wiem nawet skąd. Grr, męczy mnie to w gruncie rzeczy.