Podobnie, szczególnie, ostatnio jak odbiłem się od dna, poznałem setki innych dziewczyn, co kolejna to gorsza, jakieś bez wartościowe sztuki w większości albo spotykam na swojej drodze, albo takie teraz rządzą światem. W końcu poznaje kogoś wartościowego, prezentuje mi się z lepszej strony i automatycznie bije się w pierś i głowę na wspominki o eks, ale wiadomo jak to jest, na początku wszyscy są cudowni, jakby złapali Boga za pięte, później z człowieka wychodzi prawdziwe oblicze, tak jak z naszych cudownych eks, którzy starali się na początku związku, a zostawili nas z takim syfem, że to szkoda gadać.
Teraz tak patrząc na wstecz, choć cholera wie, co w życiu mnie jeszcze spotka, to moją eks postrzegam jako jedną z wielu, które sie przewinęło, z tą różnicą, że eks trochę na dłużej się zatrzymała. Wspomnienia? No jakieś tam są, ale nie mam czasu żyć przeszłością, bo teraźniejszość jest tak intensywna, że brak mi rąk do przerzucania piachu teraźniejszości.
Uczucia? Chyba wygasły, w końcu serce zamknęło mordę, rozum i racjonalne myślenie przejęło pałeczkę i to jest straszne. Coraz bardziej przyglądam się swoim emocjom w róznych sytuacjach, jakaś kontrola jest nad nimi i widzę teraz, że nie tęsknie za eks, tylko za jej rodziną, za tym ciepłem jej domu, spędzonym czasem u niej w domu, z jej rodzicami, bratem, itp. To jest efekt chyba DDD, bo z reguły zapominam o ludziach ot tak, na pstryknięcie palcami, tak miałem z poprzednimi pseudo związkami, koleżankami, z którymi spędzałem czas dzien w dzień przez 6-9 lat, kumplami itd. O eks zapomniałem dosyć szybko, cisnęły mnie tylko te rzeczy z nią związane. Dodam od siebie, że po pierwszym rozstaniu z nią, tak mi inni ludzie - kumple, moja rodzina i nowa miłość zamotali w głowie, że eks wygasła w mgnieniu oka.
Straszne to jest. Teraz czując, widząc, obserwując swoje emocje, które poprzez uczucia, które gdzieś tam same się inwestują w inną, nową osobę totalnie nie widzę mojej eks, jej rodzinę - tak. Nie ukrywam, że czuję taką potrzebę pojechać, posiedzieć sobie z jej rodziną przy obiedzie, obejrzeć film, z jej bratem zagrać w piłę na ogródku, czy wyjść w pole pobiegać i porzucać kija psom. Śmieszy mnie to, jak brak jednego z rodziców przy wychowaniu za dzieciaka potrafi spier.. światopogląd, podejście do życia, przez co później człowiek dostaje po dupie. Mam żal trochę do rodziców, egoistyczne podejście ich spowodowało, że w gruncie rzeczy jestem nieszczęśliwy. Fakt, faktem, ciesze się, że rozstanie tak przeżyłem, że poznałem całą prawdę, doszedłem do jakiś wniosków, wiem w czym problem, wiem, jak mam funkcjonować teraz, ale nie ukrywam, że to jest ciężkie, w takich chwilach potrzeba kogoś kto nakieruje Ciebie, którędy masz iść, jak postępować, brak wzorców, brak ufności przypadkowo napotkanym wzorcom, męczę się trochę z tym. Najbardziej to odczuwam właśnie na relacjach z kumplami, z pełnych rodzin, czy nawet w rozmowach z dziewczynami, ok są plusy, jakoś łatwiej mi wyczuć, czy zrozumieć kobiete, bo te 21 lat obserwowałem, miałem za wzorzec mamę, wiedziałem kiedy jakie ma oczekiwania wobec mnie, jak się zachowuje, jak jej relacje wyglądają. Co z tego, jeżeli przedstawiony obraz "facet biega za kobietą, róże, romantyczność i inne gwiazdki" niszczy mnie samego? Nie potrafię postawić na swoim w związku, źle się z tym czuje, ale świadomość, że albo wyciągnę te jaja na wierzch, albo całe życie będe ruchany, rzucany, trakowany jak śmieć w związku, bo nie oszukujmy się, ale musiałbym na jakiegoś anioła trafić, który by to docenił.
Po co ta kolejna refleksja? Może odnajdzie ktoś w tym jakąś część prawdy, jakiś znak, któredy iść, na co zwracać uwagę, pigeon ?
Teraz jestem na etapie, że w ogóle nie potrafię chyba rozmawiać z kobietą jeżeli chodzi o związek, nie jest to efekt myślenia dalej o eks, tylko czuje się jakiś upośledzony na tej płaszczyźnie, nie wiem co mam robić i tak z razu na raz jest do dupy. Poderwać dziewczynę w klubie, ogarnąć elegancko, nie ma sprawy, nawet jednego wieczoru kilka razy się to udaje, ale jak już chcę z jakąś coś budować powazniejszego, to jest jedno wielkie gówno. Nie użalam się nad sobą (szarykotek zestaw tamponów już zaaplikowałem sobie w dupcie swoją) i nie poddaje się, ale po prostu wkur.. mnie że nie potrafię znaleźć rozwiązania jak komuś pomóc w takiej samej sytuacji jaką ma i ja ją mam, no i tym samym sobie nie potrafię pomóc. W przyszłości będę cholernie dążyć do tego, żeby moje potomstwo, nie miało tak samo spier.. życia.
Przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz, mama mnie wysyłała za dzieciaka (13 lat) na obozy, takie gdzie jest wielu kolegów, sami koledzy, a przede wszystkim opiekunowie to faceci, cholernie nieśmiały byłem wobec facetów, unikałem ich, rozmów z nimi itd, wolałem babskie grono, spokojnie na szczęście gejem nie zostałem, pedofilem czy innym zwyrolem też nie. W głowie za to mam jakieś dziwnie zakodowane rzeczy, o których pisałem w swoim temacie, że jak widzę gościa który wyrywa laskę i zabiera ją na chate, wiadomo po co, to jest we mnie tyle agresji, że to masakra, mam w głowie obraz braku szacunku tego gościa do tej laski, choć nie zapominajmy, że ja to samo robiłem jakiś czas temu, z tą różnicą, że uważałem, że ja nie skrzywdzę żadnej kobiety, tak tez było. To niestety znalazło swoje apogeum w mojej eks, gdy rozstała się ze mną na rzecz jakiegoś lamusa, świadomość, że ona z nim to robi, nie dawała mi spać przez cholernych kilka miesięcy, w gruncie rzeczy, mam to dalej w głowie, choć udało mi się odizolować emocje od tej "sprawy", przez co zlewam to w głowie. Pewnie też mogła by mi korba odwalić w przypadku takich rozmyślań i spotkania mojej eks z tym typem. Teraz wiem, że jest luz, ale mimo wszystko nie chciałbym jej spotkać, różnie w życiu bywa, a psychika to psychika. Tak wiem, poleci seria porad, żebym udał się do psychologa, że z takich rodzin, sytuacji jak moja rodzą się gwałciciele. Zgodzę się z Wami w 100%, jednak chyba ta siła pomocy innym ludziom, chęć rozdawania szczęścia i dobra jest silniejsza. Dlatego moja rada dla Was, dbajcie o swoje dzieci i nie popełniajcie takich błędów jak moi rodzice. Sam w pierś się bije, jak widze zwiazek mojego kumpla, rok starszego, dziecko zrobił nieodpowiedniej kobiecie, zresztą laska ma papiery że jest coś nie bardzo i dekiel odwala, ale co się dziwić, jak patola na chacie taka była, że to strach. Już widzę, że to dziecko lepiej nie skończy i też jakieś dysfunkcyjne będzie. Osobiście uważam, że takim ludziom, rodzinom powinno się bardzo pomagać, bo ten nietakt u rodziców przekłada się na dzieci, stąd tyle nienawiści, patologów, marginesu społecznego. Weźcie pierwszego lepszego gościa z patologicznych rejonów od siebie z miast, zajrzyjcie im do sfery rodzinnej, biję o zakład, że ojciec alkoholik, leje matke, albo coś w tym stylu. Później tak to jest, że chłopak nieświadomie zabija kogoś, kradnie, a później w więzieniu zaczyna widzieć w czym problem, że to nie w nim, a w rodzicach, bo tak go wychowali, tylko, że to nie starzy mają przepieprzone w życiu, tylko to dziecko, niczemu niewinne i to tego dzieciaka później cisną, w więzieniu staje się jeszcze większym gównem i całe życie psu w dupe, płakać się chce, ale co zrobić, wszystko wina Ewki, że dała Adamowi zjeść ten owoc, gdyby nie ona, to żylibyśmy w raju.
Może to pisdowate, zachowam się jak cipek, ale w takich chwilach zastanawiam się, czy powinienem zakładać rodzinę? Obraz mojego teścia, na tle całej rodzinny, gościu tak traktowany, że to się płakać chce, ale rozbita rodzinna, ten sam schemat. Czy ja chcę być taką osobą, tak samo jak on skończyć? Chyba nie dane mu było zrozumieć wielu rzeczy, a szkoda, bo wporzo facet, racjonalnie podchodził do mnie, niestety, to nie on w domu rządził i jego zdanie się gówno liczyło, ba, nawet został zmuszony zmienić to zdanie na negatywne, żeby łatwiej mnie było wykopać z tej rodziny, jeszcze żębym był jakimś skur.. zdradzaczem, czy kimkolwiek to rozumiem, ale nic nie zrobiłem, byłem okłamywany, walony po kątach i wyraziłem swoje zdanie na ten temat "ty śmiesz mówić, że tobie zależało kiedyś na tym związku?!". To zostałem opluty przez całą rodzinę za te słowa i za to co eks przechodziła po tym. Szkoda, że każdy mnie miał w dupie, jak ona mnie okłamała, zdradziła i poszła z innym, to było wporządku? Skur..ństwo rządzi światem. Dobra, koniec pieprzenia, ale po prostu jak czytam te wątki o ludziach DDD na tym forum i widzę po swoich znajomych jak się zachowują, jak ich rodziny wyglądają, to ciśnienie mi się podnosi. Spokojnie, moja historia się zakończyła, nie wracam do tego co było w tamtym związku, dla jasności, żeby ktoś nie wyjeżdżał mi, że skoro wylatuje z bólem dupy jak mnie potraktowała eks rodzinka, to znak, że dalej coś czuję, wręcz przeciwnie, im mniej takich fałszywych ludzi w życiu tym lepiej.
Trzymajcie się w życiu i nie dajcie się zagryźć, bo upaść każdy potrafi, ale wstać to już nie. 