iceman ostatnio dziwne myśli chodzą po głowie, metoda 34 z tego co widzę opiera się na tych samych zasadach co prawa przyciągania do siebie ponownie eksa, gdzie ukryte jest odzyskanie siebie.
Nie będe owijał w bawełnę, te ostatnie spytki tej przyjaciółki, dziwne zachowania, zdjęcia dodawane przez eks, gdzie nie ma ani jednego z nowym chłoptasiem, tylko z przyjaciółkami, wprowadzają mi do głowy jakąś lampkę, że moja była chce wrócić, szczególnie w momencie, gdzie jestem silniejszy dużo, tworzy mi to obraz w głowie, chyba podbudowania swojego ego, pokazania samemu sobie, że jestem twardy, taka duma męska. Próba kontaktu z nią, w której ona by próbowała wrócić, jeżeli jest miękka, to świadomość, że teraz ja bym ją zdominował, ba jestem w stanie wejść z nią w związek ponownie, by to ego urosło, pokazać jej, że miała dobrego chłopaka, który wszystko dla niej zrobiłby, a teraz NIE, że musiałaby się postarać. Wiem, że to bardzo zgubne jest, a los ze względu na moją postawę do świata i życia, czyli dobry chłopak, zwyczajnie nie pozwoli mi na taką relację. W sumie w głębi serca nie zależy mi na tym, stąd widzę to pożywienie dla ego.
Teraz z tym się zmagam, bo wiem, że to może mieć takie konsekwencje w skutkach, że znowu dno i psycholog. Stąd cały czas się kieruję tym, że najpierw chce się wydostać, uwolnić od niej, by kiedykolwiek jeżeli bedę chciał mieć z nią kontakt czysto koleżeński. Od tego się bierze ostatnio motyw idealizacji byłej i te chęci sprawdzania jej, interesowania się nią i jej życiem. Fakt, jest mi dużo lepiej i łatwiej, bo emocje w dużym stopniu zniknęły, uczucia też gdzieś wygasły, a ja czuje się lepszy, mocniejszy, teraz to ja chcę dosiąść konia, a nie koń mnie.
Bez bicia i bez krzyków poproszę, jestem świadom zachodzących zmian w mojej głowie, panuje nad nią. Powiem tak, bo jest trochę rozgarbiasz, nie wiem czy tym, czy czymś innym spowodowane, jeżeli już kiedyś ta dziewczyna ma mi być pisania, to dopóki nie uwolnie się od tego syfu, to nie chcę ani jej, ani żadnej innej miłości. Nie chcę nikogo krzywdzić, nawet jeżeli ten ktoś nie był wobec mnie niewporządku. Podobna sprawa do tej z tą koleżanką, jakoś mnie skrzywdziła olewając, odrzucając, wyśmiewając. Teraz gdy ona chce wrócić, sprobować czegoś ze mną, ja się wycofuję, bo wejście w związek z taką odbiłby się tylko jakąś zemstą za wszystko, a cała relacja opierała by się tylko o to, zamiast dawać szczęście, miłość, to co we mnie najlepsze, to wbijałbym w tę drugą osobę igły niczym w lalkę voodoo.
Trochę mnie przeraża to, że potrafię rozgryzać samego siebie, swoje myśli i nie tłumić tego, jak to kiedyś było, wręcz przeciwnie, rozkopuję ziemię i wyciągam całego chwasta trzymając za końce korzeni.
Wiem, że ewentualny kontakt z eks teraz, zburzyłby to co budowałem, albo bym się poddał i dał sobą pomiatać nawet na płaszczyźnie koleżeńskiej (co jest mniej prawdopodobne) albo bym był tym dominatorem, który odgrywa się za przeszłość, tylko dlatego, że teraz jest silniejszy.
Kiedyś porównywałeś swój przykład iceman do mojego, więc może też takie myśli miałeś w głowie.
Jeszcze raz zaznaczę, mam nadzieję, że nie zostanę zlinczowany za swoją głęboką i prawdziwą psychoanalizę, którą bałem się chyba tutaj wyjawić (forma oszukiwania się, jaki to w pełni zdrowy już jestem). Spoczywanie na laurach mi nie grozi, więc chillout bro.