E tam. Co z tego, ze trwał jak w ogóle nie wyglądał jak zdrowy związek?
Tylko uzależnienie narkomana od narkotyku.
On był sprite, Ty byłaś pragnienie. I tak zostało..
1,496 2014-05-11 13:30:56
1,497 2014-05-11 13:36:26
Po raz kolejny spotkałem się z osobą niedojrzała emocjonalnie, która nie potrafiła utrzymać kogoś, kto dawał jej wszystko to, czego chciała, nawet w momencie gdy była dla mnie zimna, oschła i traktowała mnie jak gówno, to ja zakochany wszystko dla niej robiłem. Nie mam sobie nic do zarzucenia w związku, kłótnie które powstawały, były w dużej mierze spowodowane jej obojętnością a moim mega mocnym dążeniem do stworzenia jak najlepszego związku.
Kurde życzliwy teraz zauważam ze Twój a mój przypadek to ten sam! Tak samo u mnie kłótnie były o to że Ona była obojętna a ja dawałem maksimum żeby tylko stworzyć coś silnego. Czyli był dawca i biorca i nic poza tym....
1,498 2014-05-11 13:37:29 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-05-11 13:37:39)
Powtorze sie. Bo ma byc 50/50 w korelacji dawac/brac, a jak nie to sie rozejść. Inaczej jedna strona kocha za bardzo, a druga sie oddala.
1,499 2014-05-11 13:39:06 Ostatnio edytowany przez redapples (2014-05-11 13:39:23)
Siemanko, nie jestem adminem, ale please by nie pisać posta pod postem, bo trudniej się czyta . Proszę nie rzucać pustymi puszkami we mnie.
1,500 2014-05-11 13:39:54
Nie jest moim celem dowalanie Ci.
Chce tylko wybić Cię z "jedynie słusznej perspektywy" umartwiania się i poczucia nieszczęścia.
Czy nie widzisz, że to rozstanie to WIELKA SZANSA dla Ciebie żeby stać się bardziej świadomą kobietą, masz w cholerę czasu dla siebie, na realizowanie swoich pasji, na poznawanie nowych ludzi - w tym tryliarda innych facetów?
Zrozum, że poświęcając się myśleniu o nim, to tak jakbyś inwestowała dalej w ten związek i w jego osobę, która staje się w Twojej podświadomości jeszcze bardziej wartościowa i wyjątkowa, PRZEZ TO właśnie, że poświęcasz mu swój czas i energię na myślenie o tym.
Czas, którego on nigdy nie doceni. Ba, on dzięki temu czuje się jeszcze wspanialszy i tym bardziej utrwala się jego wrażenie, że jest kimś fajniejszym i lepszym, skoro nawet po rozstaniu wciąż tym żyjesz.
Wiem, że nie uda Ci się zmienić tego wszystkiego w jeden dzień, ale potrzebujesz małych kopniaczków żeby się sukcesywnie z tej iluzji wybudzać;)
1,501 2014-05-11 13:42:41
Powtorze sie. Bo ma byc 50/50 w korelacji dawac/brac, a jak nie to sie rozejść. Inaczej jedna strona kocha za bardzo, a druga sie oddala.
Dokładnie !
1,502 2014-05-11 13:43:34
To nastepnym razem bedziesz wiedział by sie nie upokarzać w imie proszenia o uczucia...
1,503 2014-05-11 13:50:36 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-05-11 13:51:16)
I po grzyba nam piszesz co ON lubił..
zostaw ten pasztet.
Niby czytasz, a jakoś bez zrozumienia..
1,504 2014-05-11 13:52:30
Trzeba to traktować jako lekcję życia, nie ma innego wyjścia, teraz wiem że muszę oczekiwać uczuć drugiej osoby ale muszą te uczucia płynąć od Niej dobrowolnie, bez zmuszania. Człowiek całe życie się uczy
1,505 2014-05-11 13:54:44 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-05-11 14:06:04)
Poza tym wiecie jaki jest jeszcze schemat uzależnień i toksycznych związków?
To jest kwestia nagradzania i karania. Ten kto ma wiecej do zaoferowania (nawet ułudą) kontroluje związek i uczucia drugiej osoby (uzaleznionej).
Dlatego kobiety często piszą tak - na początku był inny, starał się, a teraz wyszło z niego samo zło. Prawda jest taka, że on był taki od początku, ale kobieta na początku nie pozwoliłaby sobie na takie traktowanie, bo bez przywiązania emocjonalnego spuściłaby go szybko na drzewo. On to wie, dlatego gra. Dlatego pokazuje swoje dobre cechy, a złe chowa ze strachu przed odrzuceniem. Pozniej tego strachu nie ma, bo kobieta juz nie wymaga - akceptuje. Ba, nawet nagradza go za złe uczynki! Głupota.
I tak on na początku był miły, adorował, organizował fajne randki, był prawdopodobnie też dobry seks.
Co ona daje od siebie? Niewiele. On oferuje, a ona dostaje pozytywną pożywkę. On sprawia wrażenie, że z nim jest szczęśliwa.
I teraz gdy on zauważa, że ona go pragnie, to on kontroluje sytuacje.
Na samym przykładzie seksu:
powiedzmy, że jest dobry w te klocki. Ona czuje sie taka pożądana i kochana. On nawet nie zasypia minute po seksie! Ideał. Wtulona zasypia i jest taka bezpieczna.
On to widzi i nagle ucina seks. Kto jest nagrodą w związku? On. Zaczyna dominować. Kobieta zaczyna sie płaszczyć, nie szanować - po to by dostać chocby chwile tego co dostawała wczesniej. On zaczyna też ją nie szanowac i widzi, że ma pełną kontrolę. Że ona go chce i może nawet ją prać, wyzywać, a ona i tak będzie skamlała o chwile dobrych emocji. Czemu? Bo w przeszłości przecież był taki dobry. Tylko kobieta nie wie, ze on był dobry, bo ona sobie nie pozwalała na złe traktowanie...
Zaczyna kochać bardziej, a on się oddalać. On ma wszystko czego chce od niej, bo ona tak naprawde godzi sie na wszystko co powie. Bo ma nadzieje, że znowu będzie "różowo", a bo wystarczy juz jej chocby skrawek uczucia. Przeciez kiedys dawał z siebie 100% i było jej mało? Potem zaczęła sie obwiniać za wszystko, więc mysli sobie - niech bedzie chociaz chwile tego wszystkiego. Chce znowu poczuc sie jak dawniej, misiu moj. Zrobie wszystko! I facet sobie korzysta jednoczesnie jej nie szanując. Bo ona nie szanuje siebie.
Dlatego tak kobiety cierpią, że na początku było dobrze, a pozniej sie wszystko zmieniło. Prawda jest taka, że wina tu jest kobiety, która sobie na to pozwalała i nie zareagowała w porę. A jego dlatego, że poczuł się panem i władcą, więc ego urosło. Tak czy siak to ego urosło przez zachowanie kobiety.
Ale jak widzimy faceci mają podobnie, ci oczywiscie bardziej emocjonalni i mniej niezależni życiowo. Ci ktorych szczescie zalezy od tej małej, słabej kobietki, która potrafi nimi dyrygować
1,506 2014-05-11 14:02:16
hejka
oj dzieje sie na forum, troche mnie tu nie bylo a czytam od wczoraj wieczora i dopiero skonczylam
ja ostatnio mialam gorszy czas a jak jest mi gorzej to czesto uciekam, taka introwertyczka troche...
no ale zbieram sie do kupy, dzis pranie (ide zaraz rozwiesić ) posprzątałam chate, maseczka na twarzy i zaraz rower
tez wam zrobie zdjecie skytowera - tylko o innej porze kto to robił wczesniej? Kubasinski chyba.
a i co u siebie zauwazylam - coś jest z moja podswiadomoscia nie tak. nie moge zaczac zys swoim zyciem. jakby cos podswiadomie uczepilo sie przeszlosci i nie pozwalalo mi na zmiany i poscie do przodu. i cholera mam wrazenie, ze stoje w miejscu!!!
a jak widze Wasze postepy to nie chce byc w tyle
1,507 2014-05-11 14:02:34 Ostatnio edytowany przez Zyczliwy (2014-05-11 14:06:17)
Ludzie pozostawieni, kkzb, itd. Zawsze tak samo się zachowują zwróciłem uwagę, pisze się im, tłumaczy, a oni i tak swoje. W końcu Elle88 zaczyna im dopieprzać, oni płaczą, że nie chcą w dupe dostać, ALE JAK TO KOGOŚ W DUPE NIE KOPAĆ, JEŻELI KTOŚ NIE SŁUCHA NAS, DOBRZE RADZĄCYCH TYLKO SWOICH PIEPRZONYCH EMOCJI, WYWOŁYWANYCH PODŚWIADOMOŚCIĄ.
joanna84 zacznij od tego, poczytaj te tematy, wpisy, posty, zacznij przy nich myśleć, wyciągaj wnioski, tak będzie dla Ciebie lepiej na razie, bo inaczej nie wytłumaczymy Ci w czym problem
http://www.netkobiety.pl/t68364.html
http://www.netkobiety.pl/t69457.html
http://www.netkobiety.pl/t69079.html
http://www.netkobiety.pl/t66959.html
taka_ja1 też tak miałem, że wydawało mi się nawet, że się cofnąłem, a teraz jak przeskoczyłem to o dwa pola do przodu, więc spokojnie
marcin10_19 taka sama historia, bo to ten sam schemat, to się powtarza cały czas, spoko, wszystko bedzie dobrze
Dzisiaj mam dziwny humor, jakbym się strzaskał, jak czytam Wasze posty to w głowie myśl "kurde ludzie, co Wy się tak przejmujecie, dajcie na luz sobie, po kiego uja się tak denerwować, rozstrząsać i myśleć o kims, kto nie potrafił nas docenić, JEBŁO TO JEBŁO, PO KIJ DRĄŻYĆ TEMAT".
1,508 2014-05-11 14:02:49
Świetny post thepass.
Dokładnie tak jest.
Popełniłam każdy z tych błędów.
1,509 2014-05-11 14:02:56
50/50, pobożne życzenia, rzadko zdarzają się takie związki
joannap84 spinaj tylną część ciała, poprzestawiaj zwrotnice i wsiadaj do wagonika jadąc na poszukiwania siebie.
Siemanko, nie jestem adminem, ale please by nie pisać posta pod postem, bo trudniej się czyta
. Proszę nie rzucać pustymi puszkami we mnie.
racja, tak się składa że już piłem piwo z jedną z adminek tego forum i mogę się jej poskarżyć jakby "co" porządek musi być! Matka wyjmij grzebień z masła!
potrafisz dowalić , tylko ja narzie nie potrzebuje kolejnego kopa
przyzwyczaisz się, ja czasami jestem gdzieś za domem i zastanawiam się co tam u ekipy. O ile moje myśli krążące wokół wszystkich użytkowników tutaj są jakoś unormowane to zastanawiając się 'a co tam u Elle' zawsze przechodzi mi przez głowę myśl czy kogoś pobiła na mieście. Wybaczcie że się wcinam i to w taki sposób, ale czuję tu osobnika alfa
1,510 2014-05-11 14:05:35
poprostu czesc rzeczy jeszcze do mnie nie dociera, każdy tu opisuje wszystko, ale chyba lepiej pogadam z psychologiem. dzieki za pomoc
joanna ludzie tutaj maja racje i mowia prawde... sami tez przechodzili przez to samo - i ja rownież...
teraz tego nie widzisz bo siedzisz w tym wszystkim w srodku. sprobuj jakby wyjsc i spojrzec z boku na ta cala sytuacje. Z innej perspektywy. Zobaczysz, ze wszystko wyglada zupelnie inaczej. Nikt tu nie chce Ci dokopać - tylko z perspektywy swoich doswiadczeń radzi ... wpadaj do nas i czytaj wypowiedzi - to pomaga.
1,511 2014-05-11 14:06:13 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-05-11 14:13:58)
Aha i oczywiscie nadal problem chemii od pierwszego spotkania. Kobieta często chemii nie odroznia od zakochania, więc tak naprawde motylki zaślepiają racjonalne myślenie i tak naprawde od początku oddaje mu sie po całości. Często dzięki temu facet od pierwszego spotkania ma kontrolę. Czemu? Bo kobieta chce związku z chemii od pierwszego wejrzenia i TYLKO TAKIEGO. Tak sobie ustaliła i tym rani siebie. Taki schemat powoduje to, że zakochujemy sie w idealizacji, a nie w prawdziwej osobie. W pożądaniu. W instynkcie napełnienia pewnych potrzeb, których nam brak na codzień. I to myslenie gubi większość dziewczyn, choc zdarzaja sie wyjatki ktorym wyjdzie. Fakt. Ale to wciaz wyjątek i kobieta nie jest swiadoma czemu jej to wyszło. Widocznie tak miała naturalnie, a facet takim do konca skurczybykiem nie był. Kwestia przypadku.
Osoba której zalezy bardziej przegrywa. Faceci nie maja zazwyczaj motylków, tylko po prostu chcą seksu. Dostają go szybko, wiec maja kontrole. Rozmowa i inne pierdoły idą na dalszy plan.
Swiadomosc jest najwazniejsza przy budowaniu relacji. Czemu kocham? Kim jestem? Czego chce? Kim on jest? Jak budowac prawdziwe szczęście, a nie koloryzować?
Zwiazki 50/50 rzadko sie zdarzają, bo mało jest zdrowych osób, ktore chcą i potrafią budować prawdziwe uczucie... złe wzorce, brak swiadomosci, powielanie złych schematów BO TAK JEST ŁATWIEJ. Niektorym sie to udaje, np po 40stce i 5 tragicznych związkach Najgorzej jest ne byc swiadomym czemu związek wychodzi, czemu milosc przychodzi. Tak samo pozniej nie wie sie czemu cos sie psuje i przez brak swiadomosci nie ma mozliwosci naprawy. Nie ma schematu rozwiązania. Bo jak rozwiazac problem o którym nie mamy pojęcia? Przyjmuje sie do wiadomosci, ze zepsulo sie bo widocznie nie pasujemy do siebie. Ne jest to zazwyczaj prawda, bo te uczucia sie pojawiły.
1,512 2014-05-11 14:07:35 Ostatnio edytowany przez redapples (2014-05-11 14:08:49)
Świetny post thepass.
Dokładnie tak jest.
Popełniłam każdy z tych błędów.
Podpisuję się, thepass zrobił skrótowca. Bardzo mądre to podsumowanie, trochę godzin Thepass tutaj spędziłeś.
1,513 2014-05-11 14:09:51
acha i jeszcze jedno moi Drodzy
jakbym sie tu żaliła to prosze mnie kopnąć mocno - ktos tu podobno dobrze z półobrotu kopie
bo potrzebuje kubła zimnej wody żeby się otrząsnąć a nie zapadać sama w swoich emocjach jak to było ostatnio.
szanownym forumowiczom z góry dziekuję
ale jestem złą na siebie za ten stracony czas ostatnio
1,514 2014-05-11 14:17:47
przyzwyczaisz się, ja czasami jestem gdzieś za domem i zastanawiam się co tam u ekipy. O ile moje myśli krążące wokół wszystkich użytkowników tutaj są jakoś unormowane to zastanawiając się 'a co tam u Elle' zawsze przechodzi mi przez głowę myśl czy kogoś pobiła na mieście. Wybaczcie że się wcinam i to w taki sposób, ale czuję tu osobnika alfa lol
Haha, dobre
Nie, ja fizycznie mam małe szanse by komuś krzywdę zrobić (takie chucherko), za to werbalnie już jak najbardziej , ale nie wykorzystuję ten cudnej zdolności w złych celach już
Zresztą, niebawem będzie mnie tu mniej to trochę odpoczniecie.
Czas skoncentrować się mocniej na sprawach zawodowych, a wieczory wykorzystać na przyjemności dla ciała.
Zwłaszcza, że nosiłam się już długo z zamiarem powrotu do aktywności fizycznej, która przekroczy moją strefę komfortu.
Choć uważam się za osobę dość wysportowaną, pragnę dać sobie i w tej sferze konkretnego kopa.
Dlatego od wczoraj chodzę jakaś mocno pobudzona ..to chyba te nowe plany
1,515 2014-05-11 14:18:44 Ostatnio edytowany przez redapples (2014-05-11 14:20:26)
acha i jeszcze jedno moi Drodzy
jakbym sie tu żaliła to prosze mnie kopnąć mocno - ktos tu podobno dobrze z półobrotu kopie
bo potrzebuje kubła zimnej wody żeby się otrząsnąć a nie zapadać sama w swoich emocjach jak to było ostatnio.
szanownym forumowiczom z góry dziekuję
ale jestem złą na siebie za ten stracony czas ostatnio
Mogę rzucić puszką, bo trochę w moim kierunku poszło. Miałaś siły na sprzątanie, ja w ten weekend nie robię praktycznie nic w mieszkaniu, normalnie sama potrzebuję kopa. Jak byłam pedantką to mi razem z tą miłością przeszło ;P.
To może faktycznie gra online "gra o tron", zna ktoś?
Elle88 poświeciłaś Nam sporo czasu i energii, my już mamy swoje plany czas na Twój.
1,516 2014-05-11 14:28:33
Elka Ty jako jedna z nielicznych jestes przygotowana na zdrowy zwiazek, tylko musisz trafic na mezczyne, ktory:
- tez jest co najmniej tak samo swiadomy jak Ty, a najlepiej jeszcze bardziej
- z ktorym jednoczesnie bys sie nie pozabijała
- do ktorego czułabys coś
Punkt 3 ofc najtrudniejszy do realizacji.
1,517 2014-05-11 14:29:01
lecę zmyć maseczkę z twarzy i rower
miłego popołudnia i pamiętajcie (zreszta juz to pewnie wiecie):
nasza podświadomość płata nam niezłe figle, nie można jej ślepo ufać i trzeba się bacznie przyglądać (choć to podświadomość i ma swoje sposoby..)
swoje emocje na dystans bo - wiem to z autopsji - mogą nas niszczyć od środka...
redapples - ja juz musialam się ruszyć i posprzatac bo niestety po tygodniu został "mały" bałagan.
A widzę, że muszę mieć porządek wokół siebie aby działać dobrze w innych sferach... dziwne ale coś takiego mam.
1,518 2014-05-11 14:30:45 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-05-11 14:31:08)
To teraz mnie zaślepienie przekabacilo i co przeczytałem na początku?
"lece umyc myszeczkę"
Zło.
1,519 2014-05-11 14:31:46
redapples: :* thx
Wiesz, że i tak zawsze będę z Wami <macha z papamobile> ;P;)
Thepass:
Ja jestem bardzo krytyczna w stosunku do siebie, przez co stałam się też mocno wybredna w kwestii partnera na starość
Wierzę, że gdzieś tam jest ktoś 'just fo`me' i tylko muszę wejść na określony poziom, co byśmy się jak te magnesy przyciągnęli.
fingers crossed!
1,520 2014-05-11 15:25:07
Fajnie się Was czyta gratuluję tak zdrowego i fajnego podejścia.
Ja dorzucę skromnie swoje trzy grosze - warto też zrozumieć, że nikt nikomu nie jest niczego winien. Ani ja partnerowi, ani on mi. Winni możemy być bankowi kredyt albo pani kasjerce trzy grosze, których akurat nam zabrakło.
A poczucie, że ktoś jest nam coś winien, bo my to zrobiliśmy, tamto itp. to również składnik klęski.
1,521 2014-05-11 15:30:46
.....jednak upokorzenia też dużo uczą....cóż rowerek biorę
1,522 2014-05-11 15:33:05
.....jednak upokorzenia też dużo uczą....cóż rowerek biorę
Uczą tego, że nie ma powodu żeby się przed nikim upokarzać i że tak naprawdę nikt od nas tego nie oczekuje -robimy to ZAWSZE z własnej woli (choć w danym momencie możemy nie być świadomi powodu, dla którego decydujemy się upokarzać).
1,523 2014-05-11 15:44:51 Ostatnio edytowany przez alcybiades (2014-05-11 15:49:01)
...jeszcze jestem, zrobię 25 kilometrów.
Elle jednak upokorzenie mnie oczyściło, było potrzebne......on mnie nie chce (dużo wcześniej nie chciał) i już, to on to ja,
są tacy co chcą i mam tak dużo. Tym jednak nie wolno się przejmować, bo to odbiera energię potrzebną do pracy. Każda krytyczna uwaga powiedziana rzeczowo i życzliwie jest natomiast bezcenna. I takich uwag słucham.
1,524 2014-05-11 15:55:48
Co to znaczy, że "musisz" wyjść i "szukać" szczęścia. Kolejna iluzja.
Szczęścia ani miłości się NIE SZUKA na zewnątrz. Związki oparte na tym przekonaniu nie różnią się niczym od tych opartych na pożądaniu.
Ich cel jest jeden: To druga osoba jest od tego, żeby dać mi wszystkie te rzeczy, których czuję, że nie posiadam, dlatego bez niej czuję totalna pustkę.
Nikt nie żyje po to żeby zapełniać czyjąś pustkę!
Najpierw sam stań się osobą, którą chcesz do swojego życia zaprosić/przyciągnąć, dopiero wtedy jest realna szansa na zbudowanie związku opartego na czymś więcej niż wzajemne 'uzupełnianie' swoich braków (tzw. zasada "uzupełniania się" - źle rozumiana i wypaczona przez romansidła).Czarna myśl, że nikogo nie znajdziemy jest kolejnym następstwem myślenia o sobie w kategoriach wybrakowania i niezasługiwania.
Jeśli będziesz czuł się 'kompletny' i szczęśliwy sam ze sobą, zniknie ta cholerna desperacja i presja na histeryczne poszukiwania.
Zresztą, już samo określenie "szukać" i "znajdować" ustawia Miłość w jakimś dziwacznym kontekście, tak jakby to był jakiś jednorożec, którego się wypatruje i na niego poluje, a w odpowiednim momencie dopada i przyciska całym ciałem do ziemi, żeby czasami nie uciekła.
A miłość jest wszystkim tylko nie tym, co wiąże się z pogonią, ciągłym poszukiwaniem i walką.
Elle, doskonale ubrane w słowa. Od rozstania i ja się zmagam z tymi myślami, poniekąd sama doszłam do podobnych wniosków, ale jak to napisałaś, to jakoś tak mi się rozjaśniło. Dziękuję:) Dziś złote berło Życzliwego za najlepszy post dnia wędruje do Ciebie:))
Kurczę, dużo pracy przede mną. Zastanawiam się jak nad tym pracować, co można robić? Po prostu powtarzać sobie i codziennie na nowo uzmysławiać, że siła i źródło wszystkiego jest w nas nas samych? czy to wystarczy?
Najgorzej jest ne byc swiadomym czemu związek wychodzi, czemu milosc przychodzi. Tak samo pozniej nie wie sie czemu cos sie psuje i przez brak swiadomosci nie ma mozliwosci naprawy. Nie ma schematu rozwiązania. Bo jak rozwiazac problem o którym nie mamy pojęcia? Przyjmuje sie do wiadomosci, ze zepsulo sie bo widocznie nie pasujemy do siebie. Ne jest to zazwyczaj prawda, bo te uczucia sie pojawiły.
Jestem klasycznym przypadkiem powyższego. Miłość "trafiła" mnie i eksa tak mocno i tak chemicznie, że brakuje mi słów żeby to wyrazić i nie mam na myśli pożądania, tylko takiego porozumienia i ciał i dusz, od początku było idealnie, zakochałam się dnia pierwszego, on też i mimo, że nasza wspólna historia zaczęła się dopiero 3 lata później (w tym czasie byliśmy w innych związkach i żeby nie było - nasze "uczucie" zostało niewypowiedziane i w żaden sposób nieskonsumowane w tym czasie). Kiedy już okoliczności pozwoliły nam być razem, tak mocno uwierzyłam, że po prostu wspólny los jest nam pisany, że jest to miłość taka, że zwaliła z nóg, że PRZEZ LATA kompletnie nie interesowałam się jakąkolwiek świadomością bycia w związku, rozwiązywania problemów (fakt faktem akurat ich nie było przez baardzo długo).
Miałam w sobie przekonanie, bardzo silne i zakodowane bardzo głęboko mnie o tym, że my się dla siebie urodziliśmy, i że tej miłości starczy na zawsze. Do tego dochodziły głosy otoczenia, że "taka miłość się nie zdarza" . Nie było w sumie żadnych czerwonych lampek (albo byłam na tyle zakochana, że nie dojrzałam) i bardzo żałuję, że wtedy byłam (byliśmy oboje) taka naiwna i wierząca, że samo uczucie wystarczy aby przeżyć szczęśliwe życie u boku kogoś. A więc kochani NIE WYSTARCZY, teraz to wiem, szkoda, że tak późno, mam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia, wiem, że on też, zmarnowaliśmy skarb będąc lekkomyślnymi ludźmi i to boli najbardziej.
1,525 2014-05-11 16:11:32 Ostatnio edytowany przez szarykotek (2014-05-11 16:14:32)
Ja też ostatnio coraz rzadziej tu zaglądam, wciągnęłam się kompletnie w naukę...
Ciągle o Was myślę i czuję wtedy niesłychane ciepełko na sercu. Moja wirtualna ekipka.:D
Cieszę się, że kopiecie po pupce rozstaniowych świeżaków. Jestem z Was dumna. Sama ostatnio wspieram koleżankę,
która rozstała się z facetem po 6 latach - 90% moich wypowiedzi jest oparta na tym co sama przeszłam, a także wiedzy oraz doświadczeniach zaczerpniętych stąd. Dziewczyna robi wielkie oczyska skąd ja takie wnioski wysnuwam, ale co zadziwiające pomagam jej się pozbierać. Mogę śmiało powiedzieć - dzięki temu rozstaniu oraz dzięki Wam jestem już inną osobą. I jestem pewna, że wszystkie osoby, które walczą także docenią moc wydarzeń, które je spotkały. O ile głupsza bym była gdyby nie to rozstanie? Nadal żyłabym w świecie złudzeń i nieszczęścia...
Dlatego mogę powiedzieć wszystkim wątpiącym w sens tutejszych porad, myślących -
"dobra, dobra i tak ja mam rację", albo "ale ja tak kocham że nie potrafię inaczej" - jeszcze chwila i przekonacie się, że błądziliście we mgle.
Hm, a thepass z kazdym postem coraz bardziej mi kogoś przypomina. Mam nadzieję, że nie umawiam się z thepassem i to tylko zbieg okoliczności, że mówicie podobne rzeczy- nawet z tym sławetnym już '50/50'.:D
1,526 2014-05-11 16:15:55
Dla mnie to forum to kopalnia wiedzy i jedna wielka, grupowa psychoterapia:) To prawie tak jak na takiej "prawdziwej" terapii, gdzie wszyscy siedzą w kółeczku i każdy coś mówi, komentuje i wspólnie wyciąga się wnioski.
1,527 2014-05-11 16:23:36
Melduję się po dłuższej przerwie Trochę mi się zeszło z nadrobieniem braków i przeczytaniem co tu się działo jak mnie nie było.
Cóż u mnie?! Uczę się tańczyć. A z kim? Ze swoją świadomością Nie mniej jednak patrząc na mnie sprzed miesiąca czy też dwóch widzę progres ale wiem jeszcze że długa droga przede mną. Szukam się, trochę czasami jak zabawa w ciuciubabkę bo widzę że jeszcze niektóre emocje sprawiają że mam ochotę się schować. Ale wtedy orientuję się że nie mogę przecież przed sobą i swoimi emocjami uciekać tylko one muszą się wypalić, muszę dać im się poczuć (dziwnie to zabrzmiało
). Przyznam się że też mam czasami istne de ja vu czytając Was - zadajecie pytania które sama bym chętnie zadała.
Jestem klasycznym przypadkiem powyższego. Miłość "trafiła" mnie i eksa tak mocno i tak chemicznie, że brakuje mi słów żeby to wyrazić i nie mam na myśli pożądania, tylko takiego porozumienia i ciał i dusz, od początku było idealnie, zakochałam się dnia pierwszego, on też i mimo, że nasza wspólna historia zaczęła się dopiero 3 lata później (w tym czasie byliśmy w innych związkach i żeby nie było - nasze "uczucie" zostało niewypowiedziane i w żaden sposób nieskonsumowane w tym czasie). Kiedy już okoliczności pozwoliły nam być razem, tak mocno uwierzyłam, że po prostu wspólny los jest nam pisany, że jest to miłość taka, że zwaliła z nóg, że PRZEZ LATA kompletnie nie interesowałam się jakąkolwiek świadomością bycia w związku, rozwiązywania problemów (fakt faktem akurat ich nie było przez baardzo długo).
Miałam w sobie przekonanie, bardzo silne i zakodowane bardzo głęboko mnie o tym, że my się dla siebie urodziliśmy, i że tej miłości starczy na zawsze. Do tego dochodziły głosy otoczenia, że "taka miłość się nie zdarza" . Nie było w sumie żadnych czerwonych lampek (albo byłam na tyle zakochana, że nie dojrzałam) i bardzo żałuję, że wtedy byłam (byliśmy oboje) taka naiwna i wierząca, że samo uczucie wystarczy aby przeżyć szczęśliwe życie u boku kogoś. A więc kochani NIE WYSTARCZY, teraz to wiem, szkoda, że tak późno, mam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia, wiem, że on też, zmarnowaliśmy skarb będąc lekkomyślnymi ludźmi i to boli najbardziej.
Widzę że dosyć podobne masz odczucia. Do swojej historii też dopisałam magiczną wizję że po tylu latach w końcu mam happy end z osobą która mnie przecież dobrze zna, ja znam jego... No jak by miało nie wyjść?! I też obwiniam się o swoją naiwność, o nie widzenie znaków bo przesłonione były różowymi okularami. Ale wina zawsze leży gdzieś po środku. Trochę się też motam z tym by wybaczyć sobie i bardziej świadomie podchodzić do kolejnych związków, mniej idealizować (pewne pozostałości z dzieciństwa dają o sobie znać), nie dać się zbyć półsłówkami i obietnicami, bardziej zwracać uwagę na czyny.
Nie ma niestety złotego remedium na wszystkie niepowidzenia i nawet jeśli wypiszemy pełną listę cech których należałoby unikać to i tak może nam się trafić sprytny okaz.
Tak jak mówi Elle88, musimy wejść na pewien poziom by przyciągnąć podobne osoby. Cały czas staram się nad tym pracować, z różnym skutkiem. Ale cieszę się że jesteście tu i że mogę się z Wami podzielić przemyśleniami.
1,528 2014-05-11 18:03:11
Widzicie, PP zastosowane w praktyce tule tutaj podobnych osób
przyciągnęliśmy się wzajemnie, to mało?;)
Ja dzisiaj dzień również w książkach, i jutro w książkach. Daje mi kopa pozytywnej adrenalinki. Z resztą, nie ma to, tamto, pierwszy egzamin 14 czerwca a po nim biegiem do fryzjera i na ślub przyjaciół. Dobrze, że paczka zgrana, bo idę sama, a raczej z nimi więc nie będę się czuła samotna.
Oby
1,529 2014-05-11 18:22:41 Ostatnio edytowany przez redapples (2014-05-11 18:55:14)
Elle, doskonale ubrane w słowa. Od rozstania i ja się zmagam z tymi myślami, poniekąd sama doszłam do podobnych wniosków, ale jak to napisałaś, to jakoś tak mi się rozjaśniło. Dziękuję:) Dziś złote berło Życzliwego za najlepszy post dnia wędruje do Ciebie:))
Kurczę, dużo pracy przede mną. Zastanawiam się jak nad tym pracować, co można robić? Po prostu powtarzać sobie i codziennie na nowo uzmysławiać, że siła i źródło wszystkiego jest w nas nas samych? czy to wystarczy?
Jestem klasycznym przypadkiem powyższego. Miłość "trafiła" mnie i eksa tak mocno i tak chemicznie, że brakuje mi słów żeby to wyrazić i nie mam na myśli pożądania, tylko takiego porozumienia i ciał i dusz, od początku było idealnie, zakochałam się dnia pierwszego, on też i mimo, że nasza wspólna historia zaczęła się dopiero 3 lata później (w tym czasie byliśmy w innych związkach i żeby nie było - nasze "uczucie" zostało niewypowiedziane i w żaden sposób nieskonsumowane w tym czasie). Kiedy już okoliczności pozwoliły nam być razem, tak mocno uwierzyłam, że po prostu wspólny los jest nam pisany, że jest to miłość taka, że zwaliła z nóg, że PRZEZ LATA kompletnie nie interesowałam się jakąkolwiek świadomością bycia w związku, rozwiązywania problemów (fakt faktem akurat ich nie było przez baardzo długo).
Miałam w sobie przekonanie, bardzo silne i zakodowane bardzo głęboko mnie o tym, że my się dla siebie urodziliśmy, i że tej miłości starczy na zawsze. Do tego dochodziły głosy otoczenia, że "taka miłość się nie zdarza" . Nie było w sumie żadnych czerwonych lampek (albo byłam na tyle zakochana, że nie dojrzałam) i bardzo żałuję, że wtedy byłam (byliśmy oboje) taka naiwna i wierząca, że samo uczucie wystarczy aby przeżyć szczęśliwe życie u boku kogoś. A więc kochani NIE WYSTARCZY, teraz to wiem, szkoda, że tak późno, mam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia, wiem, że on też, zmarnowaliśmy skarb będąc lekkomyślnymi ludźmi i to boli najbardziej.
Oj Leni wracasz do idealizowania związku w jakim byłaś, już opisywałam gdzieś tu swoją historię z ex, ex . Związek 8 letni w którym byłam przed tym gościem z chińskiej promocji. Tak samo nawet teraz bym to opisała jak Ty, byliśmy jak najlepsi przyjaciele, wiedzieliśmy o sobie wszystko i tak jak Ty dostałam niespodziewanie po gębie, zdradził mnie z koleżanką z pracy. Ja zachowałam się po tym 100 razy gorzej niż Ty, nie dochodziło do mnie, że On ma inną i utrzymywałam z nim kontakt <mlotek>. Po tym wszystkim wspólni znajomi, odwrócili się od niego, ślub brał potajemnie, nikt nic nie wiedział, na weselu była jego rodzina a on smutny dzwonił do mnie, po jakimś czasie stał się wrakiem człowieka, nawet pisał do mnie po pół roku, że nie daje rady w życiu, że wszystko i wszyscy są przeciwko niemu, że to co zrobił wróciło z podwojoną siłą, nie piszę tego by Ciebie pocieszyć, tylko dlatego by podkreślić jak kruchą psychicznie osobą był, nie radził sobie z tym kompletnie, płakał mi do słuchawki, znajomi stwierdzili że to już nie jest ta sama osoba. Teraz życzę mu dużo szczęścia i już nie żywię urazy, nie chciałabym z nim być, bo dopiero teraz wiem że ten związek nie był idealny a on osobą dorosłą i odpowiedzialną, nie to miejsce nie ten czas.
1,530 2014-05-11 18:28:20
Jak tu zapomnieć, wziąć się w garść? Kiedy dowiedziałem się że obrabia mi dupę do wspólnych znajomych za plecami...jak ja mam im spojrzeć w oczy teraz?
1,531 2014-05-11 18:42:00 Ostatnio edytowany przez redapples (2014-05-11 18:56:09)
Jak tu zapomnieć, wziąć się w garść? Kiedy dowiedziałem się że obrabia mi dupę do wspólnych znajomych za plecami...jak ja mam im spojrzeć w oczy teraz?
Bardzo typowe zachowanie dla osoby, która chce siebie oczyścić ze poczucia winy. Nie ma to jak kopać leżącego, perfidna kobita nawet nie ma na tyle odwagi by cześć winy wziąć na siebie i rozstać się z szacunkiem. Jeszcze chce Ciebie wpędzić w większego doła, jedyna rada nie dać się wpędzić w poczucie winy, bo to jest zagrywka poniżej pasa.
Nie rozumiem tego obrabiania tyłka, czasem pewne rzeczy powinno przyjąć się na klatę, spieprzyłam, nie kocham, trzeba się do tego przyznać.
Szczenięce zachowanie co tu dużo mówić, teraz wiesz jak z jej perspektywy to wszystko wyglądało. Jak już Elle tu dużo razy pisała, czasem trzeba bardziej dostać kopa od losu by zrozumieć, co jest dla Nas dobre.
1,532 2014-05-11 18:44:10 Ostatnio edytowany przez szarykotek (2014-05-11 18:48:56)
Nikt nie każe zapominać, nie jesteśmy komputerami żeby jednym przyciskiem odciąć się od wszystkiego. Wiesz sam jak między Wami było, jeśli wspólni znajomi wierzą w rzeczy, które ona mówi ,nic na to nie poradzisz. Musisz nauczyć się zlewać wszystko co jej dotyczy, także gadki innych. Chyba nie zamierzasz tego prostować czy się tłumaczyć? Ona nie ma klasy - Ty ją zachowaj. Co robisz kiedy ktoś nieistotny Cię obgaduje? Nie obchodzi Cię to. No właśnie, a Twoja ex nie jest już kimś ważnym w Twoim życiu i musisz to przyjąć do wiadomości. Nie skupiaj się na tym co ona robi, z kim, komu co mówi, bo to nakręca myślenie o niej.
Teraz myśl o sobie, ale bądź fair. Hm, wiem, to brzmi głupkowato - ktoś na mnie pluje, a ja mam udawać, że pada deszcz? Niestety, po rozstaniu tak to wygląda.
Jak spojrzeć im w oczy? Normalnie, przecież nic nie zrobiłeś.
1,533 2014-05-11 18:57:45 Ostatnio edytowany przez Kubasiewicz (2014-05-11 18:59:07)
Dokładnie, nic nie zrobiłeś, a jeżeli znajomi będą Cie wypytywać czy coś sugerować z tym związanego to odpowiedz że warto wysłuchać obydwóch stron i tyle. Moja też mi obrobiła dupe, u swoich znajomych, u moich, wszędzie gdzie sie tylko dało, zwyzywała mnie od najgorszych itd. itd. takie pierdolamento z jej strony, i co z tym zrobiłem? U swoich i u jej(również moi) znajomych opowiedziałem swoją wersję i dalej nie tłumaczyłem się, moi znajomi wiedzieli że to co ona gadała to zaje... bajki takie ala latające smoki i smerfy razem wzięte, no ale! nie poddawaj się i nie przejmuj, nie wyzywaj i nie obrabiaj jej dupy bo nie warto, daj na siebie napluć jak to Szarykotek przytoczył i na początku może Ci być źle ale potem będziesz szczęśliwy że pokazałeś klasę i nie zachowałeś się jak szczeniak, nawet ją to bardziej ugryzie niż byś się z nią użerał i jakieś wojny poprzez osoby 3cie prowadził. Ja tak zrobiłem, i na prawde czuje się lepiej niż miałbym z nią się wyzywać. Chociaż myślałem że rozstanie inaczej wyglądać będzie, nie że damy sobie po całusku i do widzenia, a przynajmniej że będzie zgoda i bez kłótni, jak widać druga strona obrała ścieżkę wojenną i zrobiła z siebie tylko pośmiewisko swoimi czynami i słowami jakie wypowiedziała.
1,534 2014-05-11 19:00:27
Ja Was rozumiem! Ale to jest cios poniżej pasa, i teraz wszystko się wróciło do mnie ze zdwojaną siłą...
1,535 2014-05-11 19:02:45
leni_83 moja historia byla podobna...
spedzilam z facetem 9 lat swojego zycia, moj pierwszy chlopak, milosc bezgraniczna, przekonanie, że bedziemy ze sobą już zawsze....
i mam wrażenie, że przez zaślepienie tą miłością nie dojrzałam do życia, do odpowiedzialności za swoje życie, do budowania związku...
teraz z perspektywy czasu to było jakieś dziwne..mam wrażenie, że do samego końca zachowywaliśmy się jak takie dzieciaki, które mimo, ze kochają to nie wiedzą co z tym wszystkim zrobić.... Dopiero teraz mam czas na dojrzewanie głupio to brzmi ale to prawda.
1,536 2014-05-11 19:04:43 Ostatnio edytowany przez redapples (2014-05-11 19:13:51)
Poprzeklinaj sobie na nią w duchu i nie daj się sterować jak zabawka, bo ona to właśnie chce osiągnąć. Jak ktoś zapyta sprostujesz, Ty jesteś Panem swoich emocji na razie ona nimi steruje, bo na to pozwalasz.
Kopnij ja w oczach wyobraźni, bo nie ma sensu na nią tracić czasu, ona musi dojrzeć.
1,537 2014-05-11 19:08:53 Ostatnio edytowany przez szarykotek (2014-05-11 19:10:02)
marcin10_19 - cieszymy się, że nas rozumiesz, ale wiesz, że nie o to chodzi. Sęk w tym żeby Ciebie nie wybijały tego typu akcje, żeby wszystko nie wracało ze zdwojoną czy inną siłą.
Jest jeszcze mnóstwo innych zachowań, które można nazwać ciosami poniżej pasa ze strony ex. Po rozstaniu jesteśmy WSZYSCY wystawiani na takie próby - a to jakieś obgadywanie, a to głupie zaczepki, przepraszania albo upokarzania, próby powrotów, wychodzące na jaw zdrady, spotkania byłych na ulicy z nowymi partnerami itp. Od Ciebie zależy czy je zniesiesz czy się im poddasz. Opcja numer 1 wydaje się być atrakcyjniejsza - po przetrzymaniu takich chwil z podniesioną głową poczujesz się dużo lepiej.
1,538 2014-05-11 19:11:47
marcin10_19
nic nie zrobiłeś wiec normalnie spotykaj się ze znajomymi jak do tej pory, jak Cie o coś zapytają - wyjaśnij.
Ludzie też mają swój rozum i jak ktoś ma trochę oleju w głowie to takie nagadywanie na ex traktuje też z przymrużeniem oka.
Bo jak ktoś ma trochę szacunku do drugiej osoby i klasy to tego nie robi. Nie obrabia tyłka do wspólnych znajomych.
1,539 2014-05-11 19:12:58
leni_83 moja historia byla podobna...
spedzilam z facetem 9 lat swojego zycia, moj pierwszy chlopak, milosc bezgraniczna, przekonanie, że bedziemy ze sobą już zawsze....
i mam wrażenie, że przez zaślepienie tą miłością nie dojrzałam do życia, do odpowiedzialności za swoje życie, do budowania związku...
teraz z perspektywy czasu to było jakieś dziwne..mam wrażenie, że do samego końca zachowywaliśmy się jak takie dzieciaki, które mimo, ze kochają to nie wiedzą co z tym wszystkim zrobić.... Dopiero teraz mam czas na dojrzewaniegłupio to brzmi ale to prawda.
taka gra w dorosłe życie.
1,540 2014-05-11 19:13:37
acha i pochwalę Wam się - dziś 25km zrobiłam, jutro taki sam plan.
I teraz pytanie do specjalistów - ile trzeba ćwiczyć (czy spalić kalorii/deficyt..), żeby zrzucić 1kg tłuszczyku?
1,541 2014-05-11 19:14:55
taka_ja1 napisał/a:leni_83 moja historia byla podobna...
spedzilam z facetem 9 lat swojego zycia, moj pierwszy chlopak, milosc bezgraniczna, przekonanie, że bedziemy ze sobą już zawsze....
i mam wrażenie, że przez zaślepienie tą miłością nie dojrzałam do życia, do odpowiedzialności za swoje życie, do budowania związku...
teraz z perspektywy czasu to było jakieś dziwne..mam wrażenie, że do samego końca zachowywaliśmy się jak takie dzieciaki, które mimo, ze kochają to nie wiedzą co z tym wszystkim zrobić.... Dopiero teraz mam czas na dojrzewaniegłupio to brzmi ale to prawda.
taka gra w dorosłe życie.
ojjj redapples dobrze to podsumowałaś...
tak to byłą gra w dorosłe życie... ale do dorosłości daleko było... ojjj daleko...
1,542 2014-05-11 19:40:48
taka_ja1:
1kg to 7 tysięcy kcal, ile spaliłaś to Ci nie powiem, gratuluje przejechanych 25km ale to nie wiele zdziała przy spalaniu, jeżeli jeździsz na rowerze to fajnie bo możesz zastosować się do metody HIT jak opisałem wcześniej, a to ile spaliłaś dzisiaj to zalezy ile jechałaś czasu i z jaką intensywnością, pamiętaj że dopiero po ok. 30 minutach zaczyna się spalać tłuszcz, aczkolwiek to zależy jaki masz plan ćwiczeniowy. Przyjęte jest że najlepiej spalać 1kg na tydzień, tak więc tego się trzymaj.
1,543 2014-05-11 19:42:01 Ostatnio edytowany przez iceman (2014-05-11 19:42:36)
P.S W czołgi mogę poudzielac się jutro wieczorem, a może gra o tron online założymy grę Chłodna jadka 2014, tylko ktoś musi mieć konto zweryfikowane.
Dobra to ja jestem chętny bo pada i już siedzę w domu, mogę grać o tron i rozpętać chłodne jatki
1,544 2014-05-11 19:50:48
leni_83 moja historia byla podobna... spedzilam z facetem 9 lat swojego zycia, moj pierwszy chlopak, milosc bezgraniczna, przekonanie, że bedziemy ze sobą już zawsze.... i mam wrażenie, że przez zaślepienie tą miłością nie dojrzałam do życia, do odpowiedzialności za swoje życie, do budowania związku... teraz z perspektywy czasu to było jakieś dziwne..mam wrażenie, że do samego końca zachowywaliśmy się jak takie dzieciaki, które mimo, ze kochają to nie wiedzą co z tym wszystkim zrobić.... Dopiero teraz mam czas na dojrzewanie
głupio to brzmi ale to prawda.
Życia trzeba posmakować zanim się człowiek ustatkuje, nie będziesz wiedziała, które potrawy lubisz mniej czy bardziej, dopóki ich nie spróbujesz, także ciesz się i podbijaj świat, serca facetów i tak dalej
1,545 2014-05-11 19:57:28
redapples napisał/a:P.S W czołgi mogę poudzielac się jutro wieczorem, a może gra o tron online założymy grę Chłodna jadka 2014, tylko ktoś musi mieć konto zweryfikowane.
Dobra to ja jestem chętny bo pada i już siedzę w domu, mogę grać o tron i rozpętać chłodne jatki
Ma konto .thronemaster.net i grał kiedyś w gry planszowe strategiczne, potrzeba Nam do 5 osób i jedna uprawniona do założenia gry. Mam taka uprawniona, ale najwcześniej jutro , zostaje 1000 na kurniku, albo czołgi (na czołgach się nie znam, tam trzeba do siebie strzelać?). *dzięki za poprawienia orta
1,546 2014-05-11 20:23:42
Poza tym wiecie jaki jest jeszcze schemat uzależnień i toksycznych związków?
To jest kwestia nagradzania i karania. Ten kto ma wiecej do zaoferowania (nawet ułudą) kontroluje związek i uczucia drugiej osoby (uzaleznionej).
Dlatego kobiety często piszą tak - na początku był inny, starał się, a teraz wyszło z niego samo zło. Prawda jest taka, że on był taki od początku, ale kobieta na początku nie pozwoliłaby sobie na takie traktowanie, bo bez przywiązania emocjonalnego spuściłaby go szybko na drzewo. On to wie, dlatego gra. Dlatego pokazuje swoje dobre cechy, a złe chowa ze strachu przed odrzuceniem. Pozniej tego strachu nie ma, bo kobieta juz nie wymaga - akceptuje. Ba, nawet nagradza go za złe uczynki! Głupota.I tak on na początku był miły, adorował, organizował fajne randki, był prawdopodobnie też dobry seks.
Co ona daje od siebie? Niewiele. On oferuje, a ona dostaje pozytywną pożywkę. On sprawia wrażenie, że z nim jest szczęśliwa.
I teraz gdy on zauważa, że ona go pragnie, to on kontroluje sytuacje.
Na samym przykładzie seksu:
powiedzmy, że jest dobry w te klocki. Ona czuje sie taka pożądana i kochana. On nawet nie zasypia minute po seksie! Ideał. Wtulona zasypia i jest taka bezpieczna.
On to widzi i nagle ucina seks. Kto jest nagrodą w związku? On. Zaczyna dominować. Kobieta zaczyna sie płaszczyć, nie szanować - po to by dostać chocby chwile tego co dostawała wczesniej. On zaczyna też ją nie szanowac i widzi, że ma pełną kontrolę. Że ona go chce i może nawet ją prać, wyzywać, a ona i tak będzie skamlała o chwile dobrych emocji. Czemu? Bo w przeszłości przecież był taki dobry. Tylko kobieta nie wie, ze on był dobry, bo ona sobie nie pozwalała na złe traktowanie...
Zaczyna kochać bardziej, a on się oddalać. On ma wszystko czego chce od niej, bo ona tak naprawde godzi sie na wszystko co powie. Bo ma nadzieje, że znowu będzie "różowo", a bo wystarczy juz jej chocby skrawek uczucia. Przeciez kiedys dawał z siebie 100% i było jej mało? Potem zaczęła sie obwiniać za wszystko, więc mysli sobie - niech bedzie chociaz chwile tego wszystkiego. Chce znowu poczuc sie jak dawniej, misiu moj. Zrobie wszystko! I facet sobie korzysta jednoczesnie jej nie szanując. Bo ona nie szanuje siebie.Dlatego tak kobiety cierpią, że na początku było dobrze, a pozniej sie wszystko zmieniło. Prawda jest taka, że wina tu jest kobiety, która sobie na to pozwalała i nie zareagowała w porę. A jego dlatego, że poczuł się panem i władcą, więc ego urosło. Tak czy siak to ego urosło przez zachowanie kobiety.
Ale jak widzimy faceci mają podobnie, ci oczywiscie bardziej emocjonalni i mniej niezależni życiowo. Ci ktorych szczescie zalezy od tej małej, słabej kobietki, która potrafi nimi dyrygować
w 100% opis mojej sytuacji.
manipulacja seksem- od tego się właśnie zaczęła nasza kilkumiesięczna jazda bez trzymanki.
dlaczego seksem? bo nie umiał zmanipulować mnie inaczej, to był mój słaby punkt.
wiedział, że na emocjach mi nie zagra, wtedy byłam jeszcze pod względem uczuciowym stabilna i nie do ruszenia.
reszta potoczyła się wg schematu jak wyżej.
Za seksem poszło kolejno:
-zazdrość (o boże on nie chce seksu bo kogoś ma!)->zaborczość->utrata zaufania do niego
-spadek poczucia własnej atrakcyjnosci (o boże on nie chce seksu bo jestem brzydka!-nawet się przefarbowałam- taka byłam "brzydka"),
-brak szacunku do samej siebie (proszenie się o seks)
-marudzenie i narzekanie - FRUSTRACJA a co idzie za frustracją, każdy wie, prośby i groźby. płacz, fochy. Czego to ja nie wymyślilam.
i tak cała reszta....
POSYPAŁO SIĘ AŻ MIŁO.
Thepass, dlaczego oni to robią?
Czy oni to robią z pełną świadomością i premedytacją?
planują to?
czy to po prostu jest jeden z elementów ich skrzywienia emocjonalnego, nie panują nad tym.
Po prostu jestem ciekawa na ile mój ex robił to celowo, a na ile kryją się pod tym odruchy bezwarunkowe?
1,547 2014-05-11 20:43:09
Jak tu zapomnieć, wziąć się w garść? Kiedy dowiedziałem się że obrabia mi dupę do wspólnych znajomych za plecami...jak ja mam im spojrzeć w oczy teraz?
Marcin, dobrze Ci tu ludzie piszą. Dla mnie obgadywanie ex to dziecinna próba usprawiedliwienia swoich czynów i zmniejszenia poczucia winy. Bo jak powtorzę 100 razy to może uwierzą. Ale to świadczy tylko o niej. A Twoi znajomi, ci myślący, powinni mieć dystans do takich historii, albo przynajmniej powiedzieć Ci, co się dzieje, żebyś miał okazję do przedsawienia swojej wersji. I umiejętność powstrzymania się od oczerniania drugiej strony bezpodstawinie świadczy też o klasie człowieka. A jeśli jacyś wspólni znajomi dadzą się omamić jej historiom, to cóż... może warto jednak poszukać mniej naiwnych znajomych.
Najważniejsze jest Twoje poczucie, że jesteś w porządku wobec siebie i że nie zniżasz się do poziomu gimbazy. Inna sprawa jest taka, że sensacja nie podsycana szybciej umiera, więc jak nie będziesz reagował na głupoty byłej to sprawa szybciej się wyciszy. Z doświadczenia mówię.
Więc głowa do góry i spoglądaj ludziom prosto w oczy. A najlepiej mieć jakąś ogólną, konkretną wersję wydarzeń, jakby się ktoś pytał, wtedy się nie będziesz zastanawiał co powiedzieć.
No i z tym zapomnieniem czy wzięceim w garsć to spokojnie. Daj sobie czas. Można trochę porozpaczać, ale nie nurzać się w tych negatnych emocjach jak świnka w błotku. Posty "z półobrotu" mają Ci właśnie w tym pomóc
1,548 2014-05-11 20:51:53
robingirl ćwicze głównie boks ale tak poza tym to mma, may thai, krav magę żeby umieć coś z nogami zrobić i róznymi chwytami w klinczu
W zdrowym ciele zdrowy duch
Szalej sportowo póki możesz fizycznie i masz czas i ochotę (ja generalnie pro-sportowa jestem
), zwłaszcza że potem to często człowiek by chciał dużo, ale nie zawsze może
1,549 2014-05-11 20:52:50
Poprzeplatam trochę posty polskim śpiewnym powiewem
https://www.youtube.com/watch?v=TDiwYvyiK10
1,550 2014-05-11 21:03:47 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-05-11 21:05:19)
Czy oni to robią z pełną świadomością i premedytacją?
planują to?
czy to po prostu jest jeden z elementów ich skrzywienia emocjonalnego, nie panują nad tym.Po prostu jestem ciekawa na ile mój ex robił to celowo, a na ile kryją się pod tym odruchy bezwarunkowe?
Pozwolę sobie dorzucić coś zanim uzyskasz odpowiedź od jej adresata
Trzeba rozróżnić motywacje:
1. Działanie z premedytacją - typ psychofaga, kogoś kto czerpie przyjemność z ranienia, pozwala mu się to w pewien sposób dowartościować: "Inni cierpią przeze mnie, a mimo to nie mogą beze mnie żyć- muszę być jakiś wyjątkowy!" Jak już raz zasmakuje tego uczucia - przy zaniżonym poczuciu własnej wartości- to jest to jak szybki "zastrzyk" dla ego, ciężko z tego zrezygnować, bo to zachowanie daje szybką nagrodę przy stosunkowo niewielkim wkładzie. Oczywiście to 'podrasowane' sztucznie poczucie wartości jest nic niewarte, bo wciąż jest z zewnątrz i zależne od stopnia manipulacji/ew. zastraszenia partnera, ale na tym poziomie świadomości inne sposoby podnoszenia wartości są im nieznane.
Idą więc po najmniejszej linii oporu.
2. Drugi rodzaj to "Zbrodnia w afekcie" Czyli też mało świadomy partner - ale nie mający z założenia z złych intencji, który po prostu reaguje w sposób bardzo doraźny i bezrefleksyjny na zachowanie kobiety. Im więcej ona inwestuje, nie oczekując niczego w zamian- tym on szybciej przestaje mieć skrupuły i ją szanować, bo jak napisał thepass - on podprogowo wyczuwa,na ile może sobie z daną kobietą pozwolić.
Nie musi ranić i testować jej celowo (jak psychopata), po prostu dostosowuje swoje działania do reguł gry, jakie ustala (chciał nie chciał) kobieta.
Bo 'reguły gry' to również - a nawet głównie- nasze wewnętrzne i zewnętrzne granice. Gdy tych granic brakuje lub mają jakieś poważne luki, wtedy każde kolejne ich przekroczenie powoduje wynaturzanie się relacji, co kkzb odbiera często jako "prześladującego ją pecha w doborze partnera" i/lub obniża standardy relacji (granice) jeszcze niżej w nadziei, że partner to doceni.
Z dwojga złego, wiadomo, że lepszy jest wariant drugi, bo można wyciągnąć wnioski i nie pozostaje aż taka trauma jak w przyp. długoterminowego kontaktu z psychofagiem, ale źródło problemu to samo.
1,551 2014-05-11 21:12:35
Czy oni to robią z pełną świadomością i premedytacją?
planują to?
czy to po prostu jest jeden z elementów ich skrzywienia emocjonalnego, nie panują nad tym.Po prostu jestem ciekawa na ile mój ex robił to celowo, a na ile kryją się pod tym odruchy bezwarunkowe?
Pozwolę sobie dorzucić coś zanim uzyskasz odpowiedź od jej adresata
Trzeba rozróżnić motywacje:
1. Działanie z premedytacją - typ psychofaga, kogoś kto czerpie przyjemność z ranienia, pozwala mu się to w pewien sposób dowartościować: "Inni cierpią przeze mnie, a mimo to nie mogą beze mnie żyć- muszę być jakiś wyjątkowy!" Jak już raz zasmakuje tego uczucia - przy zaniżonym poczuciu własnej wartości- to jest to jak szybki "zastrzyk" dla ego, ciężko z tego zrezygnować, bo to zachowanie daje szybką nagrodę przy stosunkowo niewielkim wkładzie. Oczywiście to 'podrasowane' sztucznie poczucie wartości jest nic niewarte, bo wciąż jest z zewnątrz i zależne od stopnia manipulacji/ew. zastraszenia partnera, ale na tym poziomie świadomości inne sposoby podnoszenia wartości są im nieznane.
Idą więc po najmniejszej linii oporu.2. Drugi rodzaj to "Zbrodnia w afekcie"
Czyli też mało świadomy partner - ale nie mający z założenia z złych intencji, który po prostu reaguje w sposób bardzo doraźny i bezrefleksyjny na zachowanie kobiety. Im więcej ona inwestuje, nie oczekując niczego w zamian- tym on szybciej przestaje mieć skrupuły i ją szanować, bo jak napisał thepass - on podprogowo wyczuwa,na ile może sobie z daną kobietą pozwolić.
Nie musi ranić i testować jej celowo (jak psychopata), po prostu dostosowuje swoje działania do reguł gry, jakie ustala (chciał nie chciał) kobieta.
Bo 'reguły gry' to również - a nawet głównie- nasze wewnętrzne i zewnętrzne granice. Gdy tych granic brakuje lub mają jakieś poważne luki, wtedy każde kolejne ich przekroczenie powoduje wynaturzanie się relacji, co kkzb odbiera często jako "prześladującego ją pecha w doborze partnera" i/lub obniża standardy relacji (granice) jeszcze niżej w nadziei, że partner to doceni.Z dwojga złego, wiadomo, że lepszy jest wariant drugi, bo można wyciągnąć wnioski i nie pozostaje aż taka trauma jak w przyp. długoterminowego kontaktu z psychofagiem, ale źródło problemu to samo.
Elle88 piękne podsumowanie. Psychofaga podkradam
1,552 2014-05-11 21:55:11 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-05-11 22:04:59)
Kazdy ma czuły punkt, a najgorsze gdy jest to poczucie braku czegoś co daje nam partner - np seksu czy też "bycia kochaną/ym" (używając zamiennie, bo seks to jeden z elementów wyrażania uczuć - dla niektórych jedyny i najwazniejszy). Gdy czujesz, ze milosc sie osłabia to zaczyna sie wewnętrzne szaleństwo i zaczynasz sie obwiniać, panikować. A wcale tez nie musi byc to wyraz "gorszej milosci" tylko... czasem nawet... humoru. Dzis doszedłem do ciekawego wniosku. Kobieta podczas okresu nie ma ochoty i możliwości na seks? Tak czy nie? I w tym momencie jest bardziej logiczna do samej miłości! Bo nie ma w niej pożądania... I mimo, że ogólnie moze byc rozemocjonowana, to sama miłość nie zmieni się w tym dniu i nadal będzie doceniać partnera. Sama fizyczność nie może wpływać na poczucie bycia kochaną/ym. A czemu tak sądze? Bo dosłownie w czasie okresu kobiety czułem sie jakbym sam go miał! I gdzieś tam podświadomie wyczuwam zagrożenie i ją obwiniam za to, za te jej humorki. Nie ma wytłumaczenia "mam okres, dlatego tak jest, trzeba przeczekać" tylko cholera - coś sie psuje! I niestety jak koledzy wyżej - pobieram stan emocjonalny od drugiej osoby. A okres jednak jest często na tyle silną emocją, że jestem od tego słabszy - nawet gdy mam totalnie dobry dzień, to albo przychodzi wycofanie/depresja albo rozdrażnienie i nerwy/czepialstwo. I czesto od humorków zaczyna sie "zjad uczuc". Niekoniecznie od samego okresu, tylko wahan nastrojow i nieumiejetnosci radzenia sobie z nimi (obu stron).
Wydaje mi się, że najczesciej osoba z kompleksem ego zaczyna grać na tych najpoważniejszych działach (czyli czułych punktach). A czułe punkty to przede wszystkim "bycie potrzebującą/ym" i nieumięjętność wypełnienia sobie potrzeb samemu/samej (nie za leż ność). Ale też może być wspominanie/wypominanie zdarzeń z przeszłości, które bolą i napędzają spirale zaniżenia poczucia wartości. A tak naprawde tą gorszą jest osoba wypominająca, obwiniająca - to nie miłość.
Hm, a thepass z kazdym postem coraz bardziej mi kogoś przypomina. Mam nadzieję, że nie umawiam się z thepassem i to tylko zbieg okoliczności, że mówicie podobne rzeczy- nawet z tym sławetnym już '50/50'.:D
Kto wie. Byc moze on akurat manipuluje teraz Tobą "bys bardziej sie starała". A raczej ciężko by było umawiać sie ze mną, gdy w tym samym momencie odpisuje na forum Chyba, że często siedzi na telefonie i akurat wtedy odpisuje. To moze byc ON!
I właściwie najgorszym błędem jest ten brak szacunku do siebie. Druga (silniejsza) strona powoduje cierpienie, ale nie przerywamy tego. Dzięki temu ta osoba staje sie jeszcze silniejsza i częściej korzysta ze swoich złych działań. Z czasem wydaje się, że całe życie danej osoby jest bardzo złe i znowu - najczesciej jest to kobieta. I ten facet nie daje jej 10% do jej zycia tylko wszystko co dobre jest w nim. Bo wszystko co dobre w kobiecie - zabił on, ale przy jej pomocy. Nie wiem czy ktos zrozumie ten ostatni akapit, bo nie moge zebrać myśli. To jest schemat 'draniowych zachowan' akurat, bo on zaniza poczucie wartosci kobiety do zera i poniżej. A ona zamiast przerwac to - godzi się i błaga, by przestał. Jest coraz bardziej miła, kochająca, usługuje mu. Wszystko, by choc na chwile był dobry. Tak bardzo jest prosząca, a on tak bardzo staje sie temu bardziej męski (i niestety w jej oczach także... a sama sobie to wykreowała).
1,553 2014-05-11 22:01:49
Czy oni to robią z pełną świadomością i premedytacją?
planują to?
czy to po prostu jest jeden z elementów ich skrzywienia emocjonalnego, nie panują nad tym.Po prostu jestem ciekawa na ile mój ex robił to celowo, a na ile kryją się pod tym odruchy bezwarunkowe?
Pomijając psychofagów. Robią to bo zatracony jest balans wymiany uczuć, bywa że tak mocno iż następuje zatarcie pewnych granic. Widać to jak na dłoni kiedy weźmiemy pod lupę przypadek klasycznej aleksytymicznej osobowości, która spotyka coś co możemy nazwać drugim biegunem, osobowość zaangażowaną emocjonalnie. Zresztą całkiem normalną, wtedy zaczyna się całe ZUO. Wysrywanie z siebie tej całej masy dobrych uczuć powoduje coraz większe bariery u tych czubków pozbawionych empatii, bo empatia to bardzo ważny czynnik budulcowy relacji międzyludzkich. Tam gdzie jej brak zaczynają się dziać dziwne rzeczy i kolejny raz wyjdę dużo dalej niż tylko nasze byłe związki.
Nie każdy robi to z premedytacją, tu cofamy się do wpisów elle, o ile pamiętam ona mocno propaguje pogląd nabywania pewnych cech w młodości. I to racja, taki dzieciak wynosi z domu cała gamę pojepanych zachowań i co lepsze, uznaje to za normę. Możemy go nazwać jak chcemy, psychol, psychofag, moja ulubiona ksywka - zwykły zjeb, etc, ale oni nad tym nie panują, uważają to za normę.
Takich ludzi trzeba trzymać krótko, za mordę. Nie będę się rozpisywał o błędach, każdy ma prawo je popełniać, ale życzę zachowania odpowiedniego zbalansowania w relacjach międzyludzkich, nigdy nie wiadomo na kogo trafiamy. Wiem że ciężko jest w związku realizować takie postanowienia, ale Ci ludzie nie odpłacą się równie dobrą energią odbieraną od Was.
Dlatego zawsze w życiu kierowałem się bardzo prostymi drogami do celu i nadal to robię, jeśli ktoś próbuje czerpać moją siłę to opcje są dwie, albo zrywam kontakt, albo staram się zbalansować przepływ emocji, nigdy nie spotkałem takiego człowieka w związku więc trudno mi zrozumieć jak można być takim bucem w stosunku do osoby którą obdarowuje się najwyższą formą uczuć, zaufaniem i szacunkiem.
Ale mogę sobie wyobrazić takie sytuacje bo w swoim życiu spotykałem takie osoby i zawsze starałem się trzymać z daleka, w skrajnych przypadkach ostrzegałem że implantologia stomatologiczna to droga zabawa.
Czy ktokolwiek piszący tutaj swoją historię i przemyślenia był wart takiego traktowania? Nigdy, wiecie o tym bo sam fakt podjętych decyzji sprawia że jesteście silniejsi niż przedtem.
Balans moi drodzy to wszystko co jest potrzebne do tworzenia dobrego związku, tylko pytanie kto by chciał nad tym panować?
Egocentryzm, ignorancja, idealizacja, szantaż emocjonalny patologiczna zazdrość, kto ma ochotę wiecznie trzymać rękę na pulsie? Czy tak ma wyglądać idealny związek? Zrozumienie tych wynaturzeń i panowanie nad nimi? Ja się wypisuję. Btw, moja ex czasami jeszcze do mnie pisze, ale nie mam ochoty na te wszystkie zabawy. Fajnie byłoby kiedyś siąść z kimś i zrozumieć się bez słów a nie wiecznie tracić energię na utrzymywanie prawidłowej równowagi w związku.
Szczerze mówiąc wolę być sam niż wiecznie miotać się jak gówno w przeręblu.
Pozdrawiam
1,554 2014-05-11 22:03:03
Kobieta podczas okresu nie ma ochoty i możliwości na seks? Tak czy nie? I w tym momencie jest bardziej logiczna do samej miłości! Bo nie ma w niej pożądania...
Nie ma takiej statystycznej zależności. Zresztą, jest tyle sposobów, żeby tę kwestię obejść..kwestia chęci i pomysłowości.
Ja przyznam, że stosowałam tę wymówkę, gdy nie czułam już nie tyle nawet pożądania (bo to jedno z drugim się u mnie wiąże), co żadnych uczuć do partnera. Nie było to wynikiem mojego dyskomfortu co kondycji związku ogólnie i mojego zniechęcenia.
Zdaję sobie sprawę, że to poczucie odrzucenia musiało być czymś niemiłym, ale nie potrafiłabym się zmuszać.
A są też kobiety, które "odbębnią", żeby im partner nie uciekł Akurat w tej kwestii nigdy nie byłam "needy" i nie dałam się zmanipulować, ani sama nie manipulowałam.