Hej Kochani!
Jakaś cisza tu nastała
Jak sie macie dziś?
Ja sie wyspalam porządnie dzis
Samopoczucie bardzo dobre,małżeństwo mi służy fajnie jest sie oderwać i porozmawiać z kimś tak pozytywnym. Trochę jest jak lekarstwo. Uczciwie mu powiedziałam jak u mnie jest.
7,151 2016-10-12 12:34:04
7,152 2016-10-12 13:00:31
Hej wszystkim :-)
U mnie w porządku, dzięki za troskę. Uciekam w pracę, zapelniam czas i może dlatego mnie tak mało wirtualnie. Ale powiem wam, że to działa. W porównaniu do tego, co było, jest nieporównywalnie lepiej :-) Wiem, że pogoda nie pomaga, jest szaro i smutno, jednak cieszy mnie myśl o Świętach, to już nie tak daleko :-) Dołki trwają coraz krócej, miewam też chwile absolutnego szczęścia. Jest dobrze :-) Jedyny minus, jaki zauważam to ochlodzenie wewnątrz, gdy pomyślę o kolejnym związku, randkach. Czuję, że to jeszcze nie ten czas. Za bardzo boli w środku.
A jak wy się trzymacie? :-)
7,153 2016-10-12 13:47:01
Autre, a to u mnie na odwrot ze swietami... Przychodzi smutek. No coz, emigracja...
U mnie ok. Tzn wczoraj bylo kiepsko, ale juz jest lepiej. Martwie sie praca i tym, co bedzie. Ale poza tym, to okej.
7,154 2016-10-12 16:23:25 Ostatnio edytowany przez agnieszka855a (2016-10-12 17:24:44)
Hej wszystkim.
Widziałam go dziś na parkingu pod sklepem. Nie wyszedł z auta mimo to oglądałam się za siebie parę razy...męczy mnie to, że moge go spotkać w kazdej chwili. Do tej pory się telepię w środku...wszystko jest taki świeże i boli A co gorsze myslę o nim, tęsknie...za tym katem...dobre wspomnienia wracają...szybko przypominam sobie o tym wszystkim co sie stało ale średnio pomaga
7,155 2016-10-12 19:42:21
Hej,
A u mnie tak źle że gorzej być nie może...
7,156 2016-10-12 21:49:05
Hej,
A u mnie tak źle że gorzej być nie może...
Chicago, myślałeś profesjonalnej pomocy? Psycholog, psychiatra? Przepraszam, że tak wprost, ale jeśli minęło tyle czasu a u Ciebie wcale nie jest gorzej a wręcz przeciwnie, to czy jest sens się męczyć i tracić czas?, tracić życie? Pomyśl tez odrobinkę o sobie i o tym, co dla Ciebie dobre. Wybacz sobie błędy, jakie popełniłeś w tej relacji i nie wracaj do tego. Staraj się patrzeć do przodu, nie na to, co było. Nie jesteś w 100% odpowiedzialny za to, co się stało.
7,157 2016-10-13 11:11:12
Hej,
A u mnie tak źle że gorzej być nie może...
Chicago u mnie też ostatnio słabo. Tęsknie za nia i dodatkowoj denerwuje mnie to, że ja tęsknię a ona ma mnie w d...e. No ale jakoś trzeba funkcjonować, takze nie poddawaj sie i do przodu.
7,158 2016-10-13 11:48:03
Hej,
A u mnie tak źle że gorzej być nie może...
U mnie chyba podobnie, ale po prostu o tym nie myślę. Wypełniłem sobie czas do granic możliwości - ciągle robię coś co sprawia mi przyjemność i mnie pasjonuje. Poznałem w ostatnim czasie też kilka osób, ale nikogo tak interesującego jak ex (choć z wyglądu ładniejsze, ale to mało istotne). Niby wszystko jest w porządku, ale ciągle przebija się w głowie myśl, że moje życie straciło sens i w zasadzie to nie wiem po co żyję. Nigdy też nie bałem się śmierci, ale nie mam myśli samobójczych - głównie dlatego, że wyrządziłbym krzywdę bliskim. Czuję się trochę jak bohater ostatnio obejrzanego filmu "Knight of Cups". Jeśli myślę o chwili obecnej to wszystko jest okej, bo robię fajne rzeczy, rozwijam się, nie mam powodów do narzekań. Wszystko jest jednak też bezsensu, tylko zapchajdziurą, ślepym pędem. Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie, może to normalny etap po rozstaniu, pt. odczuwanie pustki.
7,159 2016-10-13 11:51:25
Dzień dobry!!
Kochani każdy z nas ma gorsze momenty,ale przecież one nie trwają cały czas,ja mam ich coraz mniej,może przez moją przygodę z małżeństwem bo cały czas coś się dzieje.
Wczoraj minął miesiac i tydzień od rozstania i wiecie kiedy sobie o tym przypomniałam wieczorem bo ktoś powiedział,że jest środa. Zapomniałam o tym,czujecie zapomniałam...
Dziś przeglądałam telefon i muszę zrobic porzadki i wywalić nasze zdjecia bo niepotrzebnie mi przypominają dobre momenty.
Wniosek jaki mam na dziś, nie czuje dotkliwie jego braku. Sporadycznie myślę o nim,nie tęsknie. Żyję i mam sie dobrze chwilami jak Autre wyśmienicie,szukam pozytywów i obserwuje siebie.
Co do mojego małżeństwa to daje mi kopa,bardzo pozytywny człowiek,głupoty nas nie opuszczają,tylko tak sie chwilami zastanawiam czy w tych żartach nie przemycamy oboje prawdy? Hmm co o tym myślicie ?
Wszystkich tu przytulam i wysyłam dobra energię!!!
7,160 2016-10-13 13:12:48
Autre,
Psychlog pomaga ludziom, ale ja go nie potrzebuje bo zrodlem tej hustawki emocjonalnej jaka przezywam jestem ja. Pisalem wam kiedys ze walczylem i chcialem wszystko zakonczyc po mojemu, podziekowac pozegnac sie. I tym samym wciaz walczylem i nie odlaczylem sie od niej wogole po rozstaniu.
Stad moje hustawki emocji. A ostatnio jest po prostu bardzo zle. A dlaczego? wytlumacze nizej chlopakom.
Camaro, Kamil,
Jako faceci mamy byc niby mescy stanowczy itd itp. Ale nic nas tak nie rani jak porzucenie przez kobiete. Cierpi nasza duma, nasze serce. I ja tez umiem zajac sobie czas. Mam co robic, tylko jak pisze kamil sprawia to radosc chwilowo uciekam myslami od sedna sprawy, ale w rzeczywistosci wiem tez ze jest to ucieczka od tego czego chce a miec nie moge.
U mnie doszlo do ostatecznego spotkania. I to co tam przezylem bylo dla mnie wspaniałe. A to co przezylem dzien pozniej bylo szokiem. I dzis po 4h snu(wiecej organizm spac nie pozwolil) jestem tu w pracy i czuje jak rece mi drżą serce wali, a ja nie wiem za bardzo co poczac. Moze jestem facetem kochajacym za bardzo, a moze poprostu kochajacym. Juz sam siebie nie rozumiem. Czuje sie bardzo zmeczony fizycznie i psychicznie ale decyzji czy dalej bede w tym stanie trwal jeszcze nie podjalem.
Moze opisze wam cala historie popoludniu...
7,161 2016-10-13 15:14:25
Chicago plus tego jest taki, że definitywnie zakończyles wasza relacje i mozesz zaczac tak naprawde przezywac okres zaloby. A hustawki nastroju jak widzisz ma kazdy, niezaleznie od tego czy kontakt zostal uciety od razu czy nie. Grunt zebys trzymal sie tego co postanowiles i odcial sie na dobre od ex. Kazde inne rozwiazanie bedzie dawalo ci zludne nadzieje i cofalo do punktu wyjscia. Ja jestem juz 2 miesiace po rozstaniu, kontakt calkowicie urwany a mam stan identyczny do tego, ktory wyzej opisal kami. Ex przewija sie przez moje mysli caly czas, codziennie. Mimo, ze nie prowokuje tych mysli. Wiem ze to kiedys przejdzie, ale w tej chwili czuje sie poprostu zle. Mysle gdzie moglbym pojechac odpoczac, ale tak duzo razem jezdzilismy, ze wszystko kojarzy mi sie z nia i naszymi wspolnymi wyjazdami. Dlatego poki co biore ten stan na przeczekanie. Ale obawiam sie ze jeszcze musi uplynac duzo wody zanim wroce do ''normalnego'' stanu.
7,162 2016-10-13 15:26:45
A jeszcze Ci powiem Chicago, ze dokladnie pamietam moj stan w pierwszym tygodniu po rozstaniu. Tez nie moglem spać,usiedziec na miejscu przez minute, ucisk w sercu... Wzialem wtedy kilka dni wolnego i spedzilem ten czas z rodzina. Troche pomoglo. Dlatego moze pomysl nad krotka przerwa od pracy, uspokojeniem mysli, emocji. Ps. Pisalem ostatnio wiadomosc priv do jednego uzytkownika z forum, ktory bardzo przezyl rozstanie: depresjja, leczenie farmakologiczne, itp. Zapytalem jak sie teraz czuje, czy sie wyleczyl. Ku mojemu zdziwieniu odpisal
(A minely 2 lata od jego postow). Odpisal ze juz praktycznie w ogole nie mysli o ex, jest mu obojetna. Spotyka sie z kims innym ale jest ostrozniejszy. Takze jezeli jemu przeszlo, a byl w strasznej rozsypce, to przejdzie i nam. Grunt nie tlumic tego w sobie, pogodzic sie z faktami i miec nadzieje na lepsze jutro.
7,163 2016-10-13 16:18:13
Camaro ma rację, nie wolno tłumić emocji w sobie, trzeba je z siebie wyrzucić poprzez rozmowę, płacz, sport...cokolwiek.
Ja mam ostatnio naprawdę kiepskie dni, mija ponad miesiąc od rozstania a ja nie umiem sobie poradzić z tym, że mogę go spotkać w każdej chwili, że mieszka tak blisko. Jak ostatnio go zobaczyłam pomachałam mu, tak pomachałam facetowi który mnie szarpał. Głupia jestem, nie wiem czemu tak zrobiłam. On milczy już tydzień sama chciałam, żeby przestał pisać mimo to czuję pustkę. Spokojniejsza byłam kiedy pisał czułam się silniejsza. Nie rozumiem swoich sprzeczności w sobie. Chyba faza złości minęła, nastał smutek. Czuję się jak narkoman na odwyku. Toksyczna relacja była bardzo uzależniająca mimo to, mam nadzieję, że ten smutny stan minie, że przestanę szukać jego auta i jego idąc po mieście a z mijającym czasem będę mniej emocjonalnie reagowała na jego widok...
7,164 2016-10-13 17:01:27
Ej chłopaki..?? Co się dzieje?
Myślałam że tu cisza bo każdy już odchorowal ex i idziecie do przodu a wygląda że proces u niektórych dopiero się rozpoczął..
Gdzieś w sieci mignął mi taki obrazek - kobieta i mężczyzna po rozstaniu. Kobieta pierwszy miesiąc płacze i rozpacza, potem odżywa, bawi sie i idzie naprzód. Mężczyzna odwrotnie - najpierw czuje że żyje a po miesiącu przychodzi depresja i rozpacz.
Coś w tym jest ze obie płcie radzą sobie z tym zupełnie odwrotnie.
U mnie minął właśnie 2 miesiąc, o ex myślę tylko w ten sposób ze gdzieś tam żyje i istnieje jednak nie mam już wobec niego kompletnie żadnych uczuć. Jest mi całkowicie obojętny.
Nie spotykam się z nikim, przelotna wcześniejsza znajomość sama się urwala tak więc myślę że proces wyzdrowienia po rozstaniu zawdzięczam tylko sobie. I Magii
Bardzo chciałabym wam pomóc, dac receptę na to aby przebiegło to tak sprawnie i szybko jak u mnie ale nie wiem jak to zrobić
U mnie to sie po prostu stało samo. Pewnego dnia poczułam że weszłam na wyższy poziom i nie ma powrotu do stanu poprzedniego.
Przewartosciowalam wszystko w swoim życiu, przedstawilam myslenie na opcję "Ja i tylko ja się teraz liczę " i od jakichś 2 tyg jestem innym człowiekiem.
Tak jak radzi Camaro - trzeba się odciąć od wszystkiego.
Ja usunelam wszystkie maile sms-y, zdjęcia w tel żeby mnie nie kusilo grzebać w nich czasem.
Nie mam sentymentów bo on też ich nie miał.
Na dzień dzisiejszy najbardziej wartościową osobą w moim życiu jestem JA. A potem będzie jeszcze nowy "ktos"
Na tą chwilę jest mi super samej, i aż mi głupio zarzucać was moim optymizmem.
Chciałabym naprawdę żeby i u was tak się zadziało że za 2 dni wstaniecie z łóżka i poczujecie nowy grunt pod nogami.
Póki co proszę, czytajcie książkę i stosujcie się do rad. Jeżeli nic innego nie działa to Magia musi
7,165 2016-10-13 17:22:32
Mel i to jest wspaniała puenta dzisiejszej rozmowy.
7,166 2016-10-13 17:45:00
Little
zależy jakie żarty się was trzymają
Moje żarty mają drugie dno tylko jeśli ktoś na prawdę mi się podoba.
W innym przypadku po prostu zwyczajnie robie sobie jaja
7,167 2016-10-13 20:47:32
Hej... Kochani, piszę, bo chyba potrzebuje pocieszenia... Okazało się, że się spotyka z dziewczyną, która zerwała ze swoim chłopakiem niedawno, bo to duży "dzieciak". Przywozil jej jedzonko do szkoły, siedział ma przerwach z nią jak jeszcze byłam w ciąży. Teraz spotyka się z nią po pół dnia zanim pójdzie do pracy. Idzie z nią na studniówkę. Mnie oszukuje. A dzisiaj siedzę i po tych wszystkich prawdziwych (na pewno) informacjach jestem załamana... Nie mogę się pozbierać. Nie mogę...
7,168 2016-10-13 21:54:31
Zakochana
kochanie przykro mi że dowiadujesz się takich rzeczy o ojcu swojego dziecka...
Wiem że po cichu liczyłaś że on się opamieta i poczuje coś do was chociazby na kształt partnerstwa...?
Że ojcostwo przybliży go do ciebie.
Tak się jednak nie stało bo jak widać on sobie zamknął już ten rozdział dawno temu.
Pamiętaj że jesteś jeszcze pod wpływem emocji związanych z narodzinami malutkiej więc bądź dla siebie bardziej wyrozumiala - masz prawo czuć się tak jak się czujesz.
Widzisz sama że nie masz absolutnie żadnej kontroli nad tym człowiekiem i nie masz wpływu na jego zachowanie.
Co możesz zrobić?
Przytulić córeczkę, zrobić sobie cieplej herbaty i poprzeklinać na wszystkich drani tego świata z twoim ex na czele.
Nie wiem czy to pomoże ale na pewno da ci kontrolę nad samą sobą i własnym życiem.
Przytulam cię
7,169 2016-10-13 21:55:21
Zakochana to tylko pokazuje jak bardzo niedojrzałym jest człowiekiem.
Musisz być bardzo silna dla siebie i dla córeczki, ściskam Cię mocno !
7,170 2016-10-13 22:34:45
Najgorsze jest właśnie to, że nic nie mogę zrobić. No, a szczerze powiedziawszy to nie wiem czy już nie jestem na skraju wytrzymałości... Mam dość, po prostu. Łapię się na tym, że nie mam siły zajmować się dzieckiem. Potrzebuję przytulenia, czułości. Nawet nie mam kiedy odespać, jestem przemeczona, a od niego nie mam żadnego wsparcia... Już nie wiem co robić... Co to da że poprzeklinam czy ja przytule? To nie zmieni mojej sytuacji... Wiem, że powinnam myśleć o małej, ale boli mnie to, że nikt nie pomyśli o mnie, a jest mi naprawdę ciężko... Nie mieście mi że muszę dla niej. Wiem, że choćbym miała się czołgac to muszę sobie poradzić bo nikt tego za mnie nie zrobi... Ale tu chodzi o mnie... Nie mam już siły... Tak bardzo go kocham i taj bardzo za nim tęsknię... Jeszcze muszę go widywać... Ja już mam dość, ja tak nie chce
7,171 2016-10-14 06:44:14
Obiecałem więc pisze. Może dzięki temu lepiej zrozumiecie mnie i moje rozterki.
Mój związek był oparty na notorycznym kontakcie z moją dziewczyną. Zaczęło się od niekończących się rozmów i tak trwało przez całe lata. Nie ważne gdzie byliśmy( praca, wyjazdy) od pobudki do snu cały czas na bieżąco wymienialiśmy wiadomości. Kontakt i zrozumienie były podstawą tej relacji.
Jeżeli chodzi o uczucia. Ona była zapatrzona we mnie jak w obrazek. Widziałem i czułem że jestem na pierwszym miejscu w jej życiu. Ja byłem szczęśliwy mając ją, ale borykałem się z swoimi problemami i nie potrafiłem dostrzec że prawdziwa radość życia jest tuż obok mnie. Podczas związku znajdowałem się w fazie szukania kierunku zawodowego w życiu, przez to podjęcie próby przekwalifikowania - nowe studia, i trwanie w pracy wyniszczającej psychicznie. Wszystko to zajmuje wiele czasu. Przychodząc z pracy mózg chciał odpocząć i myślał tylko o śnie, a weekendy w większości zajęte nauką. Ona poświęcała się i przyjeżdżała przez to więcej razy do mnie niż na odwrót. Często nie mogłem być na imprezach rodzinnych - bo kolokwium, bo egzamin. Urodziło to w niej poczucie że nie jest dla mnie najważniejsza, co było nieprawdą. I tak z każdą podobną sytuacją gdy ja chciałem by byli zadowoleni wszyscy, czyli by mieć pozdawane egzaminy i być obecnym u jej boku frustracja narastała, bo nie zawsze się udawało. Mimo napiętego grafiku widywaliśmy się tak często jak mogliśmy. Do tego dochodzą podróże, wspólne wybieranie celów gdzie chcielibyśmy jechać, co zwiedzić itp. - w pełnej ich realizacji przeszkadzał i brak czasu i pieniędzy.
Charaktery mamy inne, życie prowadziliśmy inne, ale jako para stanowiliśmy super duet przyjaciół-kochanków. Dlaczego się to skończyło?
Pisałem o narastającej frustracji. Pisałem o planach podróżniczych. Nie pisałem o planach na przyszłość. Dwie sprawy: jej poczucie nie bycia na pierwszym miejscu (brak czasu - moje marzenia samorealizacji), oraz brak rozmowy o planach na przyszłość jakie z nią wiąże. Wszystko to zrodziło niepewność co do tego kim ona dla mnie jest? A latka jej lecą...
Frustracja zrodziła wątpliwości a wątpliwości doprowadziły do tzw. przerwy.
Był to dla mnie cios. Fala niepowodzeń osobistych w tym roku przycisneła mnie do muru powodując lekką depresję a na dodatek jeszcze straciłem najbliższą mi osobę - jedną z ścian nośnych mojego życia. Zamiast pogrążyć mnie głębiej w depresji, był to kubeł zimnej wody na otrzeźwienie. Zacząłem eliminować źródła mojego złego samopoczucia. Dwa tygodnie siedziałem w ciszy, w szoku i myślałem co dalej. Emocje się we mnie raz gotowały, raz nie czułem ich w ogóle. Szukałem pomocy i wsparcia u przyjaciół, rodziny i ostatecznie u was. Wiecie już że postanowiłem iść pod prąd i walczyć z świadomością że ta droga jest trudna wyboista i wycieńczająca. Podejmowane przeze mnie działania i informacje zwrotne jakie dostaje hartują mnie jako człowieka, ale też powodują dwudniową radość, ale i trzydniowe ataki totalnej beznadziejności i rozpaczy. Jak wygląda sytuacja obecnie?
Jestem po spotkaniu w którym mieliśmy sobie wszystko wyjaśnić i to zakończyć. Tak myślałem. Wyszło tak że nadzieja którą żyłem i emocje które w sobie przez cały czas dusiłem - wybuchły, rozkleiłem się i mówiłem o swoich uczuciach na ile łzy pozwalały. Nie spodziewałem się tego że ona zareaguje tym samym. Rozmówiliśmy się, usłyszałem że tak naprawdę tęskni za pięknymi chwilami ze mną, ale nie wie czy to ma sens, i nie chce dawać nadziei. Ustaliliśmy że będziemy się spotykać co jakiś czas, póki co w formie koleżeńskiej. Emocje z nas kipiały, przytuleni zakończyliśmy rozmowe.
Gdy pisałem że jest mi tak źle - byłem po próbie umówienia się na kolejne spotkanie. Zostałem źle zrozumiany w efekcie czeg, dowiedziałem się że dla niej dzień w którym zaproponowała przerwe byl dniem gdzie ona już obrała inną drogę i nie sądziła że ja przyjdę widząc wciąż dla nas szanse. O tym ja nie wiedziałem. Nigdy nie usłyszałem z jej ust: już nic z tego nie będzie. Dodatkowo ugruntowała że nie wie czy chce wogóle jeszcze wracać do tego co było. Po dwóch dniach lekkiej nadzieji i spokojnego życia poczułem się jak nikt. Beznadziejność wdziera się do mnie ze wszystkich stron.
Mimo tego próbuje wyciągać konstruktywne wnioski ale nie na wszystko znajduje odpowiedź. Nie uda mi się dostać do jej umysłu. Nad czym się zastanawiałem:
1. Tęsknota - jeżeli człowiek tęskni to chyba powinien szukać kontaktu? czy milczenie też jest tego przejawem? czasami wiem że ona nie ma ochoty ze mną rozmawiać. w obecnych smartfonach da się to zauważyć...
2. Upartość - czy milczy bo podjęła decyzje i za wszelką cenę chce się jej trzymać?
3. Łzy - dla mnie do jednoznaczny i zaskakujący element który niespodziewanie utwierdził mnie w przekonaniu że nadal ma w stosunku do mnie silne uczucia. Łzy moje -może pokazują mnie jako mężczyznę w słabym świetle, dla mnie jednak są oznaką siły, poświęcenia i uczucia jakim ją darze.
4. Zranienie - jesteśmy teraz oboje zranieni, jak przeskoczyć barierę destrukcyjną czyli wyrzucanie sobie nawzajem i ukierunkować emocje na odbudowujące relacje?
5. Fazy życia w jakich jesteśmy. Usłyszałem że mam zbyt wygodne życie. U niej było inaczej. Rodzice zrobili wszystko by ułatwić mi start. Ona myśli że przez to nie chcę się wyrwać z domu rodzinnego bo jest mi wygodnie.
Mieliśmy zamieszkać razem, ale odkładałem decyzje ze względu na sytuację w moim domu oraz destrukcyjną pracę. Po rozstaniu gdy ona poczyniła poważny krok ku usamodzielnieniu się, mówi że poszła już dalej pytanie jak uświadomić jej że wiele się nie zmieniło? Że jestem w stanie wziąć odpowiedzialność za rodzinę i życie codzienne?
6. Moje samopoczucie - przy całej chęci walki, czuję się często wypompowany. Najgorzej gdy ręce się trzęsą w pracy, oczy chciały by jedynie spać, a serce odpocząć od szalonego rytmu. Myśle tutaj często czy to czego się podjąłem ma sens?Nikt chyba nie chciałby starać się pół roku czy więcej i nagle zostać i tak z niczym.
7,172 2016-10-14 11:16:21 Ostatnio edytowany przez kamil-bydgoszcz (2016-10-14 11:28:09)
@Chicago
Mamy całkiem podobne historie. Moja ex też była zakochana i wydawało się jej, że kocha - często powtarzała, że nigdy mnie nie zostawi, że jest ze mną szczęśliwa, że tak wielce zakochana. Było to też widać w jej czynach - troszczyła się, robiła niespodzianki, dawała wsparcie, cieszyła moimi sukcesami. A ile my rozmawialiśmy! Potrafiliśmy wyjechać na 3 tygodnie do obcego kraju, nie mieć internetu, spędzić ten czas wspólnie i ani chwili się nie nudzić czy kłócić. Każdego dnia w "zwykłej codzienności" też gadaliśmy, pisaliśmy SMS, dzwoniliśmy bez końca, codziennie.
Podobnie jak ty, dużo pracowałem, wieczorami czytałem książki lub wykonywałem kolejne zadania. Na koniec zarzuciła mi, że zbyt mało czasu jej poświęcałem. Początkowo w to uwierzyłem, ale to jednak była ściema, wymówka na oczyszczenie sumienia, zrzucenie winy. W końcu spędziłem z nią tysiące godzin na rozmowach, wspólne weekendy, kilkadziesiąt podróży, wiedziała że planuję się oświadczyć, mieliśmy wspólne plany na budowę domu i przyszłość. Dawałem wsparcie, pomagałem we wszystkim, dostawała prezenty, niespodzianki, etc.
I co? To nie miało nic do rozpadu związku. Powodem było, że spotkała kogoś innego, zakochanie jej przeszło, a motylki przeleciały na inną osobę. Niczego bym nie wiedział, gdybym nie sprawdził jej facebooka i telefonu (nawet po tym się wypierała, że to tylko kolega). To była dobra decyzja, inaczej męczyłbym się tak jak ty dzisiaj. Ona odchodząc też płakała, a po odejściu pisała smsy, dalej próbowała się troszczyć, wspierać. Ale to już nie była miłość - może litość, szacunek za te wspólnie spędzone lata, nie wiem. Czyli to nigdy nie była miłość.
Nie chcę pisać czarnych scenariuszy, ale u Ciebie może być podobnie. Płacze, bo boli ją twoje cierpienie. Tęskni, bo to były fajne czasy. Czuje się zraniona, bo myślała, że nigdy się w niej nic nie wypali. To wszystko jednak przeszłość, bo mogła zakochać się w kimś innym (być może nawet bez wzajemności, to bez znaczenia). I to nie była miłość, a co najwyżej zakochanie. Nie miej więc do siebie żalu, odpuść i staraj się iść dalej.
Im dłużej czekasz, tym dłużej cierpisz. Ona cię nie kocha, inaczej byłaby przy tobie.
7,173 2016-10-14 12:48:54
Zakochana, Sloneczko kochane, nie wyobrazam sobie, jak cierpisz, to musi byc nieziemsko trudne, ale wierze w Ciebie, wiem, ze sobie poradzisz. Jedyne, co moge powiedziec, to tyle, ze Mel ma racje, czerp sile z coreczki. Mow sobie kazdego dnia, ze jestes silna, patrz na nia, przytulaj ja. Pod zadnym pozorem nie mow, nie pisz ze nie masz sily, prosze Cie o to!
Chlopaki... co z wami? Trzeba isc do przodu, a nie do tylu, prawda?
7,174 2016-10-14 13:05:38
@kamil-bydgoszcz,
Faktycznie historie mamy bardzo podobne.
I ja spodziewam sie ze tak wlasnie zakonczy sie to u mnie. Dokladnie tak samo.
Jej łzy i słowa bedac przy mnie brzmiały cudownie. Ale co z tego jak właśnie poza bardzo rzadkimi spotkaniami nigdy nie wykazala inicjatywy wlasnej zadzwonic, zaaranzowac spotkanie. Nie raz mialem tak ze dzwonie, a w miedzyczasie naszej rozmowy ona spotyka znajomą, mowi ze oddzwoni zaraz, a okazuje sie ze moj telefon milczal juz do konca dnia.
Tak samo ostatnio w glosie poznac bylo ze wazniejsza jest rozmowa z osoba z ktora wracala z pracy niz ja. I to oburzenie na moje slowa ze tesknie i szkoda ze sie nie zobaczymy w tym tyg. Wtedy sam wybuchlem.. niepotrzebnie, bo wywiazala sie gadka bez ladu i skladu a ona tylko czekala az skoncze by rzucic sluchawka.
Dlatego lepiej tego bym nie ujał. Łzy są bo boli ją moje cierpienie, bo pieknych chwil bylo multum. Bo kochała?
I też dostrzegam niepokojące znaki w jej otoczeniu. Dużo znaków zapytania, nowe znajomosci, czasem i nastoletni chlopcy wokol niej. Odpowiedzi jak ty nie poznam. Nie znam haseł, a kontrola w zwiazku to rzecz mi obca, choc bylby to najlepszy sposob na dowiedzenie sie calej prawdy.
A tak musze sam odpuscic albo dalej starac sie o pseudo uczucie. Bo co znaczy po 3 prawie miesiacach "nie wiem, Poszlam dalej i nie wiem czy chce wracac do tego".
To jest decyzja dla mnie bardzo trudna. Ale powoli uswiadamiam sobie ze najlepsza dla mnie.
I wyobrazam sobie w 100% jak sie czujesz. Jak moglo cos co bylo tak kompletne skonczyc sie w taki sposob? Czujesz sie oszukany, zraniony, czuje bezsensownosc i pustke.I mimo tego ze wiesz ze gdzies tam dasz rade zwiazac sie znow z kims nowym, wiesz tez ze pamiec o ubieglym zwiazku bedzie cie zatruwac od srodka. I to jest najwiekszy strach...
Dlaczego idealne zwiazki w ktorych na pozor nic nie brakuje sie koncza?
7,175 2016-10-14 13:25:56
Dobra, powiem wam, ze po wczorajszej rozmowie z Mel (dziekuje <3) juz calkiem otworzylam oczy co do ex. Akurat u mnie bylo tak, ze on byl manipulantem, jakich malo. Totalnie mnie zaslepil, zreszta chyba o to mu chodzilo. Jesli chcial sobie na mnie pocwiczyc i sie doksztalcic w temacie manipulacji, to sie mu udalo. Inna sprawa, ze ja go po prostu kochalam. Choc dzis juz wiem, ze to nie byl naprawde on. To byla iluzja, ktos, kto nie istnieje. Coz... z pozoru tez bylo idealnie. Chemia, to uczucie, ze znamy sie od zawsze. Chce przez to powiedziec, ze jesli czasem cos jest idealne, lub chociaz takie sie wydaje, wcale nie oznacza, ze tak jest.
Ja bylam mocno zaslepiona, ignorowalam sygnaly, bo emocje mi przyslanialy rzeczywistosc. On byl dobrym aktorem. Wspolczuje kolejnym jego ofiarom. Ale oby wiecej takich nie bylo.
Jedyne co wiem na pewno to tyle, ze jesli cos sie konczy, to mimo ze wydaje nam sie, ze to koniec nas, koniec swiata, to wrecz przeciwnie, to jest nowy poczatek. Poczatek czegos lepszego!
7,176 2016-10-14 13:52:55
Girl
Soczysty buziak dla ciebie :*
Taka była moja misja wczoraj żeby naładować pozytywnie Girl i udało mi się
Od teraz będzie tylko lepiej, gwarantuje Ci kochana.
Dla was chlopaki mogę pomóc i zasugerować przeczytanie jesli nie ksiazki to chociaż recenzji lub opinii nt "Nie zalezy mu na tobie". To pozycja dla bab ale wystarczy zamienic 3 os l.poj i juz mamy naszych meskich adresatów.
Jak byk jest tam napisane co robi osoba której NIE ZALEZY na związku i która NIE KOCHA.
Jeżeli nie dotarło to jeszcze do was w sposób naturalnej kolei rzeczy musicie być niestety brutalni i zmusić się do przeczytania tego.
Prościej się tego nie da zrobić i nie ma co dywagować czy ona może się waha, a może potrzebuje czasu, a może to czy tamto.
Gó....no prawda. Niczego już nie potrzebuje od was. Najwyżej świętego spokoju i im szybciej to ogarniecie w głowach tym lepiej dla was i waszego otoczenia.
To się da zrobić i nie jest to wielki wyczyn tylko trzeba chcieć się pożegnać że smętnym kochankiem rodem z ponurego romansu a zacząć być silnym konkretnym facetem.
Wstać jeśli padłeś i ruszyć naprzód. Świat czeka a z nim nowe możliwości.
Tylko trzeba chcieć.
7,177 2016-10-14 14:08:31
Melpomena, Girl_full_of_dreams
Mnie już nie męczy porzucenie, pogodziłem się z "porażką" (choć szczerze mówiąc nie traktuję tego jako swojej porażki - to nie ja straciłem ją, to ona straciła mnie). Chciałem tylko przybliżyć Chicago moją historię, bo widzę wiele podobieństw i spodziewam się podobnego zakończenia. Niestety z obserwacji, 90% tego typu przypadków kończy się według tego samego schematu.
Mnie męczy poczucie pustki, mimo wielu ludzi i zajęć dookoła.
Na półce stoi od kilkunastu dni "Magia", muszę w końcu za to się zabrać Zobaczymy czy w czymkolwiek pomoże.
Dlaczego idealne zwiazki w ktorych na pozor nic nie brakuje sie koncza?
Z braku dojrzałości emocjonalnej, przez szukanie nowych wrażeń i emocji, podążaniem za lepszym. Nie doszukuj się w tym swojej winy.
7,178 2016-10-14 14:11:58
Chicago wiesz dlaczego idealne zwiazki sie koncza? Bo najzwyczajniej nimi nie byly - przynajmniej dla jednej ze stron. A jesli tak, to i o zadnej milosci nie moze byc mowy. Na łzy i słowa się nie naberaj. Tylko czyny i fakty!!! A te są takie, że Twojej ex juz NIE MA i na 90% przerzuciła swoje zainteresowania na kogoś innego. Moja też do końca zrzucała winę na mnie, ale ja tego nie kupiłem. Mimo że nie miałem ciężkich dowodów jak Kamil zakończyłem to, bez większych protestów z jej strony Także najzwyczajniej w świecie Panowie i Panie, nasi ex nie byli przeznaczeni dla nas. Najważniejsze i najcieższe zadanie dla nas , to sobie to uswiadomic i zaakceptowac.
7,179 2016-10-14 14:25:16
Witajcie !
Ja dziś tak zarobiona,że nie mam siły na myśli o ex u mnie raczej tendencja zwyżkowa
idę dziś na koncert i kolacje bedzie fajnie
Postaram się wieczorem coś skrobnąć!
Miłego weekendu kochani !!
7,180 2016-10-14 14:30:25
Oj nie, nie byli nam przeznaczeni.
Cale kurde szczescie, bo moj ex jest nawiedzony! Mel zna cala historie, moze potwierdzic. Hah, teraz mam z tego ubaw. Nawet moze mi go szkoda, bo wdepnal w niezle bagno, choc jemu sie wydaje, ze jest lepszy od innych, tzw szarakow. Masakra jakas. Ale jego problem!
Juz mi moj ex zycia nie zatruwa!
7,181 2016-10-14 15:34:33
@Mel
To ja mam ten problem dlatego wszystko tutaj opisalem. Duzo dala mi historia Kamila. Za co bardzo dziekuje
Wyrzucilem to z siebie i czuje sie lzej.
Teraz mam zamiar wziac sobie wiecej chwil dla siebie, nie uciekac od emocji, pogodzic sie z tym co sie stalo tak zeby byc w stanie opanowac swoje uczucia. Jestem nimi za bardzo naladowany. Wybucham w niespodziewanych momentach. Cierpia na tym i bliscy i ja.
Jeszcze raz dzieki!
7,182 2016-10-14 15:54:41
Mel, dzięki za polecenie tej książki. Jest świetnie i przystępnie napisana, z lekką dozą humoru, ale znakomicie trafia do głowy. Jak chcecie, mam ją w pdf-ie, to wyślę, tylko się zgłaszać
Lecę od końca, bo ostatnio nie ogarniam
Little, super zabawy Ci życzę. baw się dobrze, tańcz i śpiewaj i daj się ponieść chwili Świetnie sobie radzisz. Grunt to nie myśleć.
Camaro, dzielimy, ten sam punkt widzenia. Gdyby związek był idealny, nie skończyłby się. Z prostego powodu: w takim związku obu osobom na sobie zalezy w niemal jednakowym stopniu. Obie chcą dawac (od) siebie drugiej stronie. Jeśli ta proporcja się chwieje, to nie jest idealny związek. Wyobraźcie sobie, że ktoś o was dba i pozwala dbac o siebie. Kontaktuje się z wami i wiecie, że wy też możecie się z nim kontaktować. Mozecie porozmawiac o wszystkim, macie wspólnotę myśli, uczuc, wspólne wspomnienia, przeżycia za sobą, historię. To jest idealny związek i do tego dążcie. Nie ma co zadowalać się podróbkami tylko po to, żeby kogoś kochać i miec w swoim zyciu. Ludzie, którym dziś zazdrościcie kradzionych pocałunków czy spacerów za rączki, jutro mogą się rozstać. Nie zyczę nikomu, ale takie są realia. Niejedna, wydawałoby się, dobrana para zakończyła taką relację. Tym bardziej (choć może nie brzmię teraz optymistycznie), trzeba zabrać się za siebie, za pracę nad sobą, walke ze schematami w głowie, żeby być odpowiedzialnym za siebie i swoja dojrzałością wewnętrzną nie dopuścić do kolejnego rozstania. I znaleźć kogoś, kto mysli tak samo i tak samo nad sobą pracuje. Dlatego pesymistycznie, że stworzyć trwaly związek nie jest wcale łatwo. Namiastki tak, owszem. Masz je na ulicy, w klubie, w parku. Gros relacji jest na chwilę, na kilka lat. I wiem, że nikt nie planuje zakończenia i wchodzimy związek z myslą, że może to będzie to. Till the end i tak dalej, ale nie zawsze ma się to szczęście. I Camaro dobrze mówi: tylko czyny i fakty. Nie słowa. W słowa łatwo uwierzyć, gdy pojawiają sie emocje, zaangażowanie. Ale przychodzi taki moment, że po kłótni najczęściej z ukochaną osoba przychodzi chwila zdrowego rozsądku i myślisz: co było mówione a co zostało zrobione. Niedorosly partner powie wtedy: nie rozliczaj mnie, a Ty co robisz, za dużo ode mnie wymagasz, ciagle tylko Ty i TY. Nie wierzcie w to. Powtarzam: NIE WIERZCIE. Jesli kierujecie się rozumem i naprawdę wiecie co ustalaliście a co nie ma pokrycia w czynach, to proste zrzucanie odpowiedzialności i winy na was. Czy ktoś, kto tak robi, kocha? Czy jest to cudowny i idealny związek? Nie
Mel, uwielbiam Cię za te słowa: "To się da zrobić i nie jest to wielki wyczyn tylko trzeba chcieć się pożegnać że smętnym kochankiem rodem z ponurego romansu a zacząć być silnym konkretnym facetem.
Wstać jeśli padłeś i ruszyć naprzód. Świat czeka a z nim nowe możliwości.
Tylko trzeba chcieć."
Zdobyłas nimi moje serce dzisiaj :*
Girl, czytałas tą stronę polecana przez Agę : moje dwie głowy? Jak tak opowiadasz o swoim eks, to mi się przypomina moja pierwsza kobieta Dopiero, gdy dopuszczasz do siebie rozum i oddzielasz emocje, oczy Ci się szeroko otwierają jak bardzo można manipulowac człowiekiem, nie?
Chicago, człowieku, szkoda Cię dla niej. Naprawdę. Jesteś człowiekiem pełnym pasji, zaangażowania. Swoją kobietę potrafisz na rękach nosić. Powiedz czemu godzisz się na to, żeby ktoś tak z Tobą postępował? Czemu zabiegasz o nią a panna ma muchy w nosie i fochy. Jak będzie chciała, zadzwoni, jeśli nie, to nie. A Ty cierpisz i przeżywasz. O ile Twoją reakcję rozumiem, jest zupełnie ludzka, to pomyśl czy jej świadczy o miłości czy choćby szacunku lub przynajmniej o dobrym wychowaniu. No nie, chyba się co do tego zgodzimy. Ty jeszcze poznasz co to prawdziwa miłość i idealny związek. Wiem o tym. Tylko nie możesz trzymac się kurczowo tego, co się rozpada, bo waszej relacji już nie ma. Podam Ci kilka przykładów ze zdrowego związku, jesli masz jakieś wątpliwości.
Pisze sama do Ciebie, jeśli Ty nie napiszesz?
Pyta jak minął Ci dzień, tak sama z siebie?
Proponuje spotkania, bo chce Cię zobaczyć?
Określa Cię słodkimi słówkami albo jakimiś waszymi przydomkami, o których tylko wy wiecie?
Wie o Twoich problemach i pyta o nie?
Powiedzmy, że to taka podstawowa piątka, bo pewnie jeszcze wiele można dopisać. Jeśli na każde z tych pytań odpowiadasz 'nie', to nie ma sie nad czym zastanawiać. Jeśli mówisz "nie, ale...", tak samo.
Jak pisałam wyżej, dobrze, że otwierasz oczy i zaczynasz przypominac sobie, że panna nie była tak idealna, jak sądzisz. Z czasem będzie tego więcej, o ile będziesz konsekwentny. Przygotuj się.
Radziłam Ci pomoc psychologiczną nie dlatego, żebyś uczestniczył w mega długiej terapii. Nie, chodzi o to, żebyś opowiedział komuś profesjonalnemu o tym, co Cię trapi, o swoich przeżyciach i odbył dosłownie kilka spotkań. Ja tak zrobiłam kiedyś w okolicach pierwszego rozstania. Wystarczyło kilka spotkań i psycholog naświetliła mi jak to jest. Zwróciła uwagę na problem wzajemności i równorzędności relacji. To pozwoliło mi przemyśleć sobie pewne sprawy, więc moze i Tobie pomoże.
Kontrola to nigdy nie jest dobry sposób, wybij to sobie z głowy. Jak powiedziała moja koleżanka: jak sprawdzisz raz, nie powstrzymasz sie kolejny i kolejny. Po prostu trzeba więcej czasu poświęcić na poznanie drugiego człowieka, żeby mu zaufac na tyle, iż wiesz, że jesteś dla niego priorytetem.
Chicago, jako kobieta snuję wizję tego, co ona czuje. Być moze nie zakochała się w nikim. Nie wiem trudno mi powiedzieć. Moze próbuje sobie umilić czas flirtami, podnieść swoja wartość we własnych oczach (kiepsko, ale zawsze). Moze po prostu, jakkolwiek to będzie brutalne, nie chce być z Tobą. Być moze znudziła się, moze uznała, że to długo trwa a ona nie jest w pełni szczęśliwa i nie chce tego ciagnąć. Nie wiem. Mogę tylko dywagowac.
Natomiast a propos tego, nad czym się zastanawiasz:
- tęsknota - tak, jeśli ktoś tęskni, to się kontaktuje. Wszystkimi możliwymi sposobami. Gdy ma wątpliwosci czy nie wychodzi na desperatkę/desperata, mówi o tym wprost. Jesli piszesz jej wiadomość na messengerze, ona odczytuje i milczy i nie zadaje sobie trudu, by potem chociaż napisac "przepraszam, byłam zajęta', to panna Cię nie chce.
- upartość - jesteś da niej osoba, która przeszkadza jej w nowo odzyskanym życiu. Zrozum to. Ograniczasz jej wolność w ten sposób, dlatego im Ty będziesz bardziej naciskał na spotkania i kontakt, tym bardziej będzie się do Ciebie zwracała negatywnie i źle o Tobie myslała. Odpuść tak zupełnie i zajmij sie sobą - każdy Ci tu już to chyba powtarzał. Co jeszcze jest niejasnego?
- łzy - proszę Cię... Nie powiem, że kazda kobieta umie płakac na zawołanie, ale są takie, które to potrafią. To tyle w temacie szczerości. Choć fakt, mogło ją ruszyć sumienie na widok Twojego bólu i szczęsliwych wspomnień. To też możliwe, ale nie obiecuj sobie po tym zbyt wiele. Po prostu sie rozkleiła chwilowo.
- zranienie - czas jest zawsze najlepszym rozwiązaniem. Nie dam Ci nadziei co będzie za kilka-kilkanaście lat, ale może kiedyś uda wam się spotkac na kawie bez żalu. Ale jeśli zamierzasz na nią czekac, to Ci dam w pewną częśc ciała. Chcesz przeczekac życie i je zmarnowac? Zwariowałeś?! Dla laski, która nawet do Ciebie nie oddzwoni?
- fazy życia - masz prawo z nią zamieszkać wtedy, gdy nie tylko ona będzie na to gotowa, ale i Ty. A ona nie ma prawa wywierac na Ciebie nacisku ani Cię do tego zmuszać. Jeśli komuś się powodzi lepiej a komuś mniej, to zawsze da się to pogodzić ze sobą tworząc związek, natomiast niegrzecznie jest komus to wypominać.
- samopoczucie - tym powinienes się zająć. Nie nią. Tylko i wyłacznie sobą. Stracisz bliskich, stracisz zdrowie, pracę i co, nadal będziesz czekał? Stań się człowiekiem z pasjami, wszechobytym, związanym z rodziną i przyjaciółmi, optymistą. Tacy ludzie przyciagają innych podobnych sobie. A nikt w stylu twojej eks nie jest Ci potrzebny.
Do dzieła! Na co Ty czekasz, chłopie? Jest póxniej niż Ci się wydaje. Nie masz czasu do stracenia
Zakochana, wiesz co ja sądze o tak szybkim pakowaniu się w związki po związkach? To, że facet jest bezrefleksyjny i egoistyczny. Zamiast skupić się na Tobie a przede wszystkim na małej, on już szuka nowych wrażeń. Za kim tęsknisz? za facetem, który poleciałby za spódniczką, gdybyś mu odmówiła albo miała gorszy okres? za kimś, kto nawet małej nie potrafi wziać na ręce? A co, moze jest dobrym ojcem? Moze zaproponował, że chociaz weźmie ją na jeden dzien, żeby Cię odciążyć? Ja nie mam słów, tylko dziwię się po kim wciąz płaczesz. Ten pan nie jest Ciebie godzien. Znajdziesz kogoś odpowiedzialnego, kto nie zostawi ani Ciebie, ani Bianki.
7,183 2016-10-14 16:53:52
Autre, wiec poprosze ta ksiazke na Maila. Chetnie poczytam.. czasami warto poczytac o czyms o czym sie bardzo dobrze wie zeby zwiekszyc swiadomosc.
I nie patrze na to przez pryzmat czy mnie szkoda czy nie szkoda dla niej. Ja jestem tylko czlowiekiem z wadami. I nie kazdemu przypasuje.
Pozatym ostatnio wlasnie wytykana byla moja innosc. Inne zycie, inne charaktery. I tego nie zaakceptuje, bo inne nie znaczy złe. Pozatym wspolnie przezyte lata pokazuja ze kiedys jakos nie mialo to zadnego znaczenia...
7,184 2016-10-14 17:35:06
Chicago, książkę już wysyłam.
Tak, jesteś człowiekiem z wadami. Jak każdy
A tak do zapamiętania: jeśli ktoś Cię krytykuje, obojętnie za co, zastanów się czy doszedł tak daleko, że ma do tego prawo. Zastanów się czy w ogóle dasz mu prawo do krytykowania Ciebie, to po pierwsze. A po drugie, pomyśl czy sam reprezentuje sobą tyle, że jego uwagi dotyczące krytyki Twojej osoby są cenne. Niestety, na ogół jest tak, że ludzie krytykują, żeby kogoś obwinić a samemu mieć czyste ręce, pozbyć sie odpowiedzialności. Bo widzisz, jeśli ktoś krytykuje Cię konstruktywnie a masz świadomość, że jego uwagi są cenne i celne, bo jest osobą dojrzałą, kto niejedno przeszedł i wiele wie i wykazał się mądrością, to wówczas to przemyśl. Ale jeśli, jak mówisz, kiedyś wszystko pasowało a teraz nic nie odpowiada i wszystko jest źle, to nie bierz tego do siebie. Wyobraź sobie, że ktoś jak mały wredny ptaszek skacze i ćwierka uporczywie : to Twoja wina, twoja wina, żeby Cię zdenerwować, pogorszyć nastrój i samoocenę. O, albo jak kukułka w zegarku, coś takiego mam na myśli Nie bierz tego do siebie. W każdym rozstaniu wina leży po obu stronach, ale Ty bierzesz na siebie 100% a tak nie można. Musiałbyś byc tyranem, despotą, damskim bokserem i notorycznie ją poniżać, sprawdzać, być pod każdym względem łajdakiem, aby tak było. Spokojnie, na pewno tak nie jest. Nie wierzę w Twoje 100%, nawet w 50% nie wierzę
Z jednego się bardzo, ale to bardzo cieszę. Z tego, że otwierasz oczy Oby tak dalej, dasz radę
7,185 2016-10-14 18:32:15 Ostatnio edytowany przez Melpomena (2016-10-14 18:42:42)
Podpisuje się rękami i nogami pod tym co napisała Autre.
Chicago
wiesz że mnie mój ex też próbował obciążyć winą za rozstanie - że byłam za wysoka, że mi zimą było zimno, że lubię słodkie i słone , że interesuje mnie astrologia....
A teraz wstaw sobie swoje wady i pomyśl jakie to niedorzeczne czuć się winnym tego że ktoś cię nie chce.
Obojętnie za co spada krytyka nie możesz brać jej do siebie w taki sposób żeby przejmować odpowiedzialność za czyjeś odejście.
Jeżeli kochasz siebie i znasz swoją wartość to zrozumiesz że dla tej właściwej kobiety obojętnie czego byś nie zrobił zawsze będziesz naj. I będziesz to czuł.
Uwierz w swoją jakość i niepowtarzalność, stań się panem samego siebie ( w pozytywnym tego słowa znaczeniu) a zobaczysz jakie cuda zaczną się dziać dookoła ciebie.
Wyjdziesz z tego i poczujesz jakbyś się wygrzebal z głębokiej studni i zaczniesz chłonąć życie każdą komórką.
Wiem co mówię bo ja już wypełzłam na powierzchnię, z uprzejmą pomocą kilku dobrych dusz z tego forum
Czytaj dużo, rozmawiaj z ludzmi i zamykaj ten rozdział jak najprędzej.
Autre
A jak tam twoja magiczna książka?
Little
widzę że dolaczylaś już do grona "wybudzonych", cieszę się bardzo że tak ci się dobrze żyje teraz ze sobą o to chodziło.
Reanimacja trwa jeszcze na niektórych ale pierwsze oznaki życia już są. Będzie dobrze
7,186 2016-10-14 19:26:15
Autre
A jak tam twoja magiczna książka?
A dziękuję, dobrze Póki co, nie przyciągnęłam jeszcze niczego spektakularnego, ale wszystko przede mną
Na razie skupiam się na pozytywnych uczuciach, nawet sporo we mnie wdzięczności do eks, bo tak naprawdę wiele mi dala. dzięki niej wiem na ile jestem gotowa dla drugiej osoby, jak wiele mogę dac z siebie. Że potrafię prawdziwie kochać i dzięki temu związkowi dowiedziałam się wiele o sobie. Serio, dziękuję jej w myślach, bo nadal pilnuję zasady: zero kontaktu. Eliminuję żal, gorycz i smutek. Wiadomo, nie zawsze się da, ale coraz mniej tego we mnie
Jest pięknie
Aczkolwiek mało to skromne, dziś podziękowałabym między innymi sobie, że doświadczenia w moim życiu sprawiły to, że umiem czytać między wierszami a przez to zapobiegać przedostaniu się do mojego życia osób, które mogą mi zaszkodzić lub przez które będę cierpieć. Taki pozytywny aspekt
7,187 2016-10-14 19:38:12
Autre
To nie brak skromności ale właśnie odzyskiwane poczucie wlasnej wartości przemawia teraz przez ciebie i tak ma właśnie być żeby umieć się docenić, pochwalić i nagrodzić za coś co nam się udało nauczyć czy zrozumieć.
Kto będzie dla nas dobry i nas doceni jeśli my sami tego sobie nie okazemy?
Ty masz być dla siebie najważniejsza teraz.
Ja co dzień rano od pewnego czasu uczę się uśmiechać do swego odbicia w lustrze i dziękować Bogu za to jaka jestem.
Na początku był śmiech i glupawka ale teraz robię to śmiertelnie poważnie. I chyba działa
7,188 2016-10-14 19:43:59
Ja co dzień rano od pewnego czasu uczę się uśmiechać do swego odbicia w lustrze i dziękować Bogu za to jaka jestem.
Na początku był śmiech i glupawka ale teraz robię to śmiertelnie poważnie. I chyba działa
To jest to coś, co robisz codziennie a czym miałaś się podzielić, jeśli będzie działać?
7,189 2016-10-14 20:46:36
Tęsknię za kimś kogo nie ma. Tęsknię za bliskością, za jego miłością. Tęsknię za jego ramionami i zapachem. Tęsknię za wszystkimi czułymi słowami, które mnie dażył. Wybrał inną. Mimo tego, że oddałam mu cała siebie i dałam dziecko. Wybrał inną. Boli, tak bardzo. Gdy do zmęczenia fizycznego dochodzi psychiczne to naprawdę człowiek czuje, że nie ma sił i nie da rady. Ja już nie mam siły. Nie dość, że zostawił mnie biologiczny ojciec i się mnie wstydził, to teraz zostawił mnie facet w ciąży i zabrał się za inną, za to, żeby o nią dbać. A ja muszę radzić sobie sama, ze wszystkim. Jeszcze wymaga ode mnie żebym miała z nim dobre kontakty, a ja sie mieszam między obrzydzeniem do niego, a moim ogromnym uczuciem. Wam starcza dwa miesiące. U mnie kręci piąty i punkt wyjścia. Cierpię niemiłosiernie... Nie rozumiem co ma ta dziewczyna czego ja nie mam (oprócz sztucznej dupy). Dzisiaj już jest ze mną lepiej, ale czuję, że jestem na skraju... Dziękuję za wszystkie słowa, myślałam, że mnie podbudują, a to nie działa...
7,190 2016-10-14 22:20:59
Zakochana, rozumiem, że hormony, zmienność nastrojów, może akurat taki dzień, ale popatrz co masz zamiast skupiać sie na tym, czego Ci brakuje. Pomóc Ci?
Masz kochających rodziców. Masz wspaniałą, zdrową córeczkę, która może i spać nie daje, ale jest cząstką Ciebie na tym świecie. Przekazałaś swoje geny dalej, cząstka Ciebie przetrwa w niej Małej niczego nie brakuje, zarówno pod względem fizycznym, zdrowo się rozwija, jak i psychicznym. Wasze podstawowe potrzeby sa zaspokojone. Masz dostęp do edukacji, możesz więc się rozwijać. Zakończył sie związek z Piotrusiem Panem, który nie dorósł do roli ojca. Nie musisz martwić sie o przyszłość z nim w związku. O to czy pójdzie do innej, czy nie przepije wypłaty albo nie podniesie na Ciebie ręki. Każdego dnia budzisz się pod ciepłą kołdrą, zjadasz pyszne śniadanie i niczego Ci nie brakuje.
Nie rozumiesz, że skupiając się na brakach będziesz miała ich więcej? Że niezadowolenie generuje jeszcze więcej niezadowolenia?
Jestem pewna, że gdy pomyślisz, zobaczysz, że masz o wiele więcej niż tu wypisałam. Skup się na tym, co dobre. Przebacz mu to, że nie dorósł do roli ojca. Że znalazł sobie inna. Dzięki temu Ty i Bianka nie musicie go znosić. Jesli teraz nie umie sie zająć córką, sądzisz, że gdybyście byli razem, byłoby inaczej? Za kim tęsknisz? Za kims, kogo nie ma i kto już nie wróci. Przebacz mu i podziękuj, że uwolnił Cię od siebie, bo zasługujesz na kogoś innego, ko będzie umiał docenić ten skarb. Naprawdę, ulży Ci
A jesli potrzebujecie sobie poukładać w głowie, to polecam do słuchania na dobranoc:
http://www.pokochajcalasiebie.pl/podcas … aj-siebie/
7,191 2016-10-14 23:04:22
Dziękuję...
7,192 2016-10-14 23:10:39
Bianka... fajne imię
7,193 2016-10-14 23:51:04
Dziękujemy Harvey
7,194 2016-10-15 00:02:51
Zakochana
niektorym starcza 2 m-ce inni po 2 latach nadal tkwią w tym samym punkcie. Wiesz skąd się bierze ta umiejętność szybkiej analizy swojej sytuacji? Z doświadczenia.
Mądrość życiowa i odporność psychiczna jest wprost proporcjonalna do ilości przeżytych lat i otrzymanych od losu kopniaków.
Niektórzy z nas tu to już starzy weterani
Ty jesteś dopiero na poczatku tej drogi i nie dziwi wcale to ze ogromnie cierpisz przez bylego. Oddalas mu całą siebie, pokochalas szczerą niewinną miłością a teraz masz wrażenie że świat ci się skończył. Nic bardziej mylnego.
Życie się tak naprawdę dopiero dla ciebie otwiera i zobaczysz to za jakiś czas.
Dowiedz sie co czuła twoja mama kiedy twój ojciec was zostawił? Zapytaj ją jak sobie z tym radziła, pomyśl że skoro ona przez to przeszła i dała radę to ty również dasz. Faceci przychodzą i odchodzą ,dziś możesz mieć trzech jutro żadnego ale rodzinę i córkę będziesz miała zawsze i to w ich kierunku teraz się zwróć.
Rodzice to opoka i jedyna stałość w moim życiu i nie wiem co bym zrobiła bez ich wsparcia. Rozmawiaj ze swoimi jak najwięcej, jeżeli możesz się przed nimi całkowicie otworzyć to zrób to. Wyjdziesz z tego kobieto tylko daj sobie jeszcze trochę czasu.
7,195 2016-10-15 07:25:04
qrde, a ja nie będę tak miła
@zakochana, weź sie, dziewczyno, zapisz na dobrą terapię, jak Ci radziły inne kobiety parę miesiecy temu. Bo będzie tylko gorzej. Takie zmęczenie będziesz przeżywać jeszcze przynajmniej przez kilka lat - a to prosta droga do depresji. Nie mówiąc już o tym, że możesz zmarnować dziecku życie, bo przelejesz na nią całą swoją miłość i z jej strony będziesz oczekiwała tego samego. I voila - nadopiekuncza matka, która wychowa kaleke życiową, gotowa.
Zamów sobie terapię i chodź regularnie.
7,196 2016-10-15 15:15:30
Ileeee do czytania!!!
Ja wczoraj na koncercie sie tak super bawiłam!!! Byłam wdzięczna czułam wdzięczność,że mogę tam być to dzieki Wam kochani dobrze reaguje :*
Dziś ide na kawę z mężem cholera sama nie wiem czy to nie jest randka
Mam nadzieje się dobrze bawić i na tym się skupiam zdam relacje jak wroce
Wszystkim życze miłego dnia i weekendu !!! Buziaki
7,197 2016-10-15 15:58:39
Hej jak się trzymacie ?
Ja spędzam samotny weekend w domu pierwszy raz od rozstania...zawsze zajmowałam czas sobie z koleżanką.
Mimo różnych myśli jakoś powoli mam nadzieję, uciekam do przodu
7,198 2016-10-15 16:01:26 Ostatnio edytowany przez Aj7 (2016-10-15 17:03:15)
Witam was wszystkich , jest to mój pierwszy post na tym forum, czytam od kilku dni i czytam z powodu mojej sytuacjii w życiu , nie chce robić nowego tematu skoro ten tętni życiem.
A więc zacznijmy 5 lat związku, ja 23 ona 20 lat, poczatki jak początki , motylki w brzuszku i sielanka, ostatnie 2 lata - było o wiele więcej kłótni, zrobiła bardzo głupią rzecz, praktycznie zdradziła mnie emocjonalnie, o czym dowiedziałem sie nie od niej, zagryzłem zęby wybaczyłem, jednak podczas częstych kłotni i scen mojej zazdrości (niestety ta sytuacja którą jej wybaczyłem mocno na mnie wpłyneła) często wypominałem jej to co zrobiła - niestety, ogólnie ona ułożona dziewczyna, imprezy sporadycznie, 0 nałogów, dryg do dzieci niesamowity u mnie w rodzinie nazywali ją "matka polka" od kiedy ją poznałem czyli jak miała 15 lat poprostu jej największą pasją były dzieci, czy to małe bobasy z rodziny którymi sie opiekowała, nawet przyjeżdżała z nimi do mojego domu na całe dnie , ja raczej nerwus ale nosiłem na rączkach, przez ostatnie 2 lata widzieliśmy sie praktycznie CODZIENNIE, ostatnie pół roku, kiedy ona kończyła szkołe, zaczeła szukać pracy zaczeliśmy planować wynajęcie jakiegoś mieszkania, ba ona marzyła o wspólnym naszym dziecku, i wiecie co ? możecie sie śmiać ze mnie, że 23 lata i chce mieć dziecko (tutaj marzenie stworzenia prawdziwej rodziny której nigdy niestety nie miałem, przemoc alkohol itd) , ustaliliśmy że po nowym roku zaczniemy sie starać kiedy będziemy już na swoim, jakiś miesiąc temu po kłótni słysze od niej przez telefon "to koniec, nie jestem gotowa na związek" normalnie strzał w ryj, DZIEŃ przed tym! oznajmiła mi że odłożyła pieniądze na kaucje do wynajęcia mieszkania bo napewno będzie potrzebna, wspomniała że chce mieć już brzuszek sic! powiedziała mi że mnie kocha ale nie chce ze mną być, dodam że przy kłótniach jest z niej straszny nerwus i potrafi powiedzieć rzeczy których potem żałuje, tak też myślałem teraz, jednak nic z tego, oczywiscie po rozstaniu sfrajerzyłem sie totalnie, błagałem, prosiłem , płakałem , kwiatki (czyt. klasyk), oznajmiła mi że była ze mną nieszczęśliwa i sie sama oszukiwała że będzie dobrze, poblokowała mnie centralnie wszędzie, fb, telefon , i inne takie duperele , o_O , dziewczyny/kobiety , czy to jest normalne że dziewczyna mówi o mieszkaniu dziecku żeby następnego dnia powiedzieć ahoj? spadaj?
Jestem rozbity jak 1500 puzli, zapewne połowe ominąłem bo drygu do pisania to ja nie mam, dodam że teraz po rozstaniu zaczeły sie u niej imprezki itd, czego jej nigdy nie zabraniałem, ba chodziła tam razem z przyjaciółkami które znam od praktycznie dziecka, bo sam niestety ale nie lubie łazić po klubach itd.
Jak myślicie? Czy może rutyna, monotonia, pogubiła sie? czy naprawde jest w ogóle jakieś światełko w tunelu?
edit : jednak założe swój temat, a co mi tam.
7,199 2016-10-15 20:11:15
Chicago, książkę już wysyłam.
Tak, jesteś człowiekiem z wadami. Jak każdy
![]()
A tak do zapamiętania: jeśli ktoś Cię krytykuje, obojętnie za co, zastanów się czy doszedł tak daleko, że ma do tego prawo. Zastanów się czy w ogóle dasz mu prawo do krytykowania Ciebie, to po pierwsze. A po drugie, pomyśl czy sam reprezentuje sobą tyle, że jego uwagi dotyczące krytyki Twojej osoby są cenne. Niestety, na ogół jest tak, że ludzie krytykują, żeby kogoś obwinić a samemu mieć czyste ręce, pozbyć sie odpowiedzialności. Bo widzisz, jeśli ktoś krytykuje Cię konstruktywnie a masz świadomość, że jego uwagi są cenne i celne, bo jest osobą dojrzałą, kto niejedno przeszedł i wiele wie i wykazał się mądrością, to wówczas to przemyśl. Ale jeśli, jak mówisz, kiedyś wszystko pasowało a teraz nic nie odpowiada i wszystko jest źle, to nie bierz tego do siebie. Wyobraź sobie, że ktoś jak mały wredny ptaszek skacze i ćwierka uporczywie : to Twoja wina, twoja wina, żeby Cię zdenerwować, pogorszyć nastrój i samoocenę. O, albo jak kukułka w zegarku, coś takiego mam na myśliNie bierz tego do siebie. W każdym rozstaniu wina leży po obu stronach, ale Ty bierzesz na siebie 100% a tak nie można. Musiałbyś byc tyranem, despotą, damskim bokserem i notorycznie ją poniżać, sprawdzać, być pod każdym względem łajdakiem, aby tak było. Spokojnie, na pewno tak nie jest. Nie wierzę w Twoje 100%, nawet w 50% nie wierzę
![]()
Z jednego się bardzo, ale to bardzo cieszę. Z tego, że otwierasz oczy
Oby tak dalej, dasz radę
Autre,
1000krotne dzieki za te słowa!
Powoli oczy mi się otwierają, ale to tylko dlatego że zaczęło brakować sił. Wybaczcie że ostatnio bardziej potrzebuje wsparcia niż wspieram was ale jakby nie patrzeć - ja dopiero zacząłem się rostawać, ona zrobiła to 3 miesiace temu. Nadal śmiesznym jest dla mnie jest że to, że mając lepszy start, chcąc umożliwić mojej żonie, dzieciom jak najlepsze życie zostało to potraktowane jako przeszkoda w stworzeniu rodziny. Jakby moją winą było to że jej dzieciństwo nie było najcudowniejsze. Jakbym ja był winien tego że teraz w swoich latach młodej kobiety ona musi już dokładać się do utrzymania mieszkania. Że nie ma tej swobody by sobie wiecej kupić dla siebie. Mimo że przenigdy nie była materialistką, widać biły ją pewne sprawy w oczy. Mogłem sobie kupić markowy ciuch. Mam oszczędności. Ale też chciałem by moja wybranka - narzeczona, żona też mogła sobie na to pozwolić. I czy to że nie chciałem już teraz mieszkać razem (co nie oznacze że nie chciałem nigdy, czy że wogóle nie chciałem) musiało przekreślić naszą przyszłość. Czy cieżko poczekać na partnera aż będzie gotowy? aż rozwiąże trapiące go sprawy? - wspierała mnie bardzo, dawała otuchy i za to jej dziekuje. Swój błąd o braku uczuciowości biore na siebie. Wnioski wyciągnałem. Mimo to nigdy nie mówiłem że nie kocham, czy że chce ją zostawić kiedyś. Nigdy. Mogła czuć się niepewnie, pytanie czy miała do tego aż tak duże powody? Zbyt dużo się podziało ostatnio. Może i bylibyśmy jako para w stanie to odbudować, ale myśle że nie tutaj i nie teraz mimo tego czasu który już minał. Zbyt dużo emocji było w tym związku podczas jego trwania, zbyt dużo poczucia krzywdy jest teraz. Tak to jest jak wiążą się dwie emocjonalne osoby - na zewnątrz staramy się być twardzi a wewnątrz sami wiemy jak to wygląda...
7,200 2016-10-15 20:34:54
Chicago, spokojnie, my tu sobie radzimy. Lepiej lub gorzej, ale zawsze do przodu. Nie miej wyrzutów sumienia, pomóż przede wszystkim sobie
To zrozumiałe, dopiero teraz do Ciebie dotarło, że to koniec i musisz się z tym pogodzić. To taka największa i najtrudniejsza droga pod górkę, ale będzie warto. Popatrz w niebo i wyobraź sobie, że widzisz szczyt. Pomyśl jak będziesz tam wyglądał: ogarnięty, poukładany, śmiało patrzący w przyszłość, kochający siebie. Warto do tego dążyć? Pewnie, że tak
Trudne chwile wszystkim się zdarzają. Sama wypłakiwałam się dziś w wirtualny rękaw Mel i Zakochanej, więc jeśli potrzebujesz wsparcia, pisz jak najwięcej. O tym, co czujesz, co Ci w głowie siedzi. Zawsze ktoś tu wpadnie
Problem finansów dzieli pary i jako optymistka powiem Ci: dobrze, że teraz to wyszło niż później. To raz a dwa: Twoja eks musi sobie sama poradzić z tym, że to jest na tyle poważna przeszkoda, na ile ona uważa to za przeszkodę. Tak długo, jak jej to przeszkadza, nie upora się z tym. Ty jej pomagałeś, wspierałeś, mówiłeś, że to nie jest żaden problem. Nie odpowiadało jej, to niech radzi sobie z tym sama.
Ej, mieszkanie razem to czasem zupełne przeprogramowanie sobie życia. Tu nie ma kompromisów. Musicie tego chcieć oboje. Jeśli ktoś na Tobie to wymusza, nie daj się. Przecież to Ty musisz wziąć graty i się przenieść, czasem zmienić pracę, pożegnać sie ze znajomymi, z którymi już nie tak łatwo będzie sie zobaczyć. Wbrew pozorom, to ogromny krok.
Chicago, jeśli ktoś, kobieta czy mężczyzna, czuje się niepewnie, to o tym mówi. Po to mamy języki, po to mamy umiejętność wypowiadania słów i łączenia ich w logiczne zdania. Po to jest związek, żeby w nim nawiązać dialog. Jeśli się boi cokolwiek powiedzieć albo nie chce, to związkiem nie jest. Nie powiedziała nic, jej strata. A Ty nie możesz brać całej winy na siebie, nawet za to, czego nie zrobiłeś albo czego nie zrobiła ona
7,201 2016-10-16 17:02:06
Hej jak się trzymacie ?
Dziś chodziłam sama po centrum handlowym. Zawsze towarzyszył mi ex albo koleżanka. Patrzyłam na te pary i widziałam jak facet pogania swoją kobietę, wywracając oczy bo cierpliwość jego była już na granicy wytrzymałości. W tym momencie nawet ucieszyłam się ze swojej samotności bo nikt mnie nie poganiał mimo, że nawet będąc w związku nie miałam takiej sytuacji
Jakoś powoli przyzwyczajam się do milczącego telefonu przecież tego chciałam, żeby przestał pisać. Czuję pustkę ale wiem, że to było toksyczne i muszę wyjść z tej uzależniającej relacji. Mam nadzieję, że wam humory dopisują
7,202 2016-10-16 20:02:20 Ostatnio edytowany przez camaro81 (2016-10-16 20:06:22)
Hej Aga. U mnie stabilnie. Oswajam sie coraz bardziej z samotnoscia. Dzisiaj pierwszy raz zorganizowalem sobie calodniowy samotny wyjazd. Brakowalo jej obok, ale dalem rade i bylo calkiem przyjemnie. Co do tego co napisalas, to troche sie nie zgodze. Odnosze wrazenie, ze na sile chcesz sobie wmowic ze samotnosc jest super,a wiekszosc zwiazkow mimo pozorow nie jest szczesliwa (dziewczyna poganiana przez chlopaka w galerii). Ty, ja i inni z forum jestesmy teraz sami. Nauczmy sie tej samotnosci, zaakceptujmy ja, odbudujmy swoja samoocene jesli ucierpiala po rozstaniu. I najwazniejsze pokochajmy siebie i to jakimi ludzmi jestesmy. A wtedy gdy bedziemy juz wolni otworzmy serducha na nasza prawdziwa polowke/milosc. I uwierz , ten odpowiedni tez czasem zdenerwuje sie, ze za dlugo chodzisz po galerii (zart) Milego wieczoru
7,203 2016-10-16 20:14:56
Czy na siłę chcę sobie wmówić, że samotność jest super ?
Nie. Po prostu oswajam się z nową sytuacją. Nie chcę rozpaczać, że jestem samotna ale też nie będę skakała z radości. Trzeba zaakceptować to to w jakim położeniu się znaleźliśmy i żyć w zgodzie z samym sobą I tu się z Tobą zgadzam z akceptacją i odbudową zniszczonej samooceny.
A to, że większość związków mimo pozorów nie jest szczęśliwa hmm...i tak i nie. To że facet pogania dziewczynę w galerii nie jest wyznacznikiem szczęścia w związku. Różne są sytuacje.
Cieszę się, że u Ciebie stabilnie i że wyjazd się udał
7,204 2016-10-16 21:33:26
Ja się chyba nawet nie muszę zbytnio oswajać z samotnością bo jak spojrze wstecz to ostatnie kilka lat w związku emocjonalnie czułam się bardzo samotna.
Tak więc niewiele się w tej kwestii zmieniło oprócz fizycznego braku drugiej osoby.
Jeżeli wiec spojrzeć na to z tej strony to jestem teraz sama ale wcale nie samotna. Mam siebie - najukochańszą istotę pod słońcem
7,205 2016-10-16 21:41:00
Mel chciałabym kiedyś móc tak o sobie powiedzieć jak Ty
7,206 2016-10-16 21:57:40
A ja dzis mam wewnątrz walkę między buntowniczką a pacyfistką. Ta druga mówi: napisz, podziękuj za wszystko i obwieść, że chcesz to zakończyć i że wiesz, że nic z tego nie będzie i zamknij kłódkę ze swojej strony. A buntowniczka na to: a dlaczego ja mam się odzywać? Przecież decyzja o rozstaniu nie była moja. Dlaczego mam komuś robić dobrze i jeszcze mu dziękować? I tak cały dzień mam takie myśli. Oczywiście nie przez caly czas Tylko na ogół obu mówię dziś: dobra, cicho tam, idę czytać/na zakupy/zadbac o siebie i co tam chcecie innego
A poza tym spokojnie. Łapię się na tym, że tęsknię za pracą, bo wtedy przynajmniej mam mysli i czas wypełnione. Zbyt wiele wolnego jednak grozi dołkiem, ale już wiem dlaczego. Po prostu za mało robię dla siebie. jakkolwiek to może nieskromnie zabrzmieć. Nie rozpieszczam siebie i oto są efekty. Nie robię nic, żeby było mi dobrze samej ze sobą. Nie stawiam siebie na pierwszym miejscu.
Uciekam czytać najnowszą Beatkę. Wreszcie
A wam życzę spokoju w myślach i samych dobrych chwil
7,207 2016-10-16 22:20:24
Aga
trening czyni mistrza.
Wszystko jest w zasięgu ręki, chcieć to móc.
Jeżeli chcę się czuć samotną bo moja podswiadoma niezaspokojona potrzeba miłości własnej mi tak każe to będę.
Ale jeśli wiem że nikogo i niczego mi nie brakuje bo jestem kompletna i w pełni ze sobą poukladana to uczucie osamotnienia szybko odpływa i blaknie z czasem.
Więc jak ty chcesz się czuć?
Ja na tym forum zaczęłam swoją historię z rozstaniem będąc w dokladnie takim samym dole jak reszta tyle tylko że dzień po dniu solidnie i z uporem wykonywalam ciężką pracę nad sobą i swoim wnętrzem. Nie przeoczylam ani jednego momentu by nie przyjrzeć się sobie i temu czy robię jakis progres.
Więc wiem że można dokonać wszystkiego czego się tylko zapragnie trzeba tylko chcieć i podejść do tego naprawdę poważnie.
Autre
niedobra ty! Dbaj o siebie kochana i rób jak najwięcej dobrego. Kto o ciebie zadba lepiej niż ty sama ? ;)
W sumie czytanie Beaty to już znak że jednak o siebie dbasz :)
7,208 2016-10-16 22:51:32
Witajcie Kochani!!
Ja to chyba się gdzieś zapodziałam w obłokach
Byłam na kawie-randce 10 godzin trochę nam zeszło Hahahaha.
Bawiłam się super,uśmiałam do łez i od dawna tak miło nie spędziłam czasu. Wieczór skończył się namiętnymi pocałunkami jest miło
7,209 2016-10-17 00:31:29 Ostatnio edytowany przez kamil-bydgoszcz (2016-10-17 11:31:23)
A ja tylko tu wrzucę mądrość od Buddy w kontekście samoakceptacji: "Ty, jak nikt we Wszechświecie, zasługujesz na swoją miłość."
7,210 2016-10-17 11:05:53
Kamil bardzo trafne ! Myślę,że każdy z nas powinien zacząć od miłości do siebie
Ja ostatnio o ex praktycznie nie myśle tzn nie pojawiają się myśli z nim związane,wiem że wynikiem tego jest ta niespodziewana znajomość ale naprawdę nie narzekam z tego powodu
Wszystko jest po coś w naszym życiu,te bolesne rozstania mają nam o czymś mowić,pozwolić często odnaleźć siebie żeby kiedyś poznać tych właściwych partnerów.
Ja teraz bardzo się obserwuje,uważnie podchodzę do wielu rzeczy,najważniejsze to uczyć sie na błędach i ich nie powielać. U mnie teraz to taki dobry czas radości etap poznawania kogos fajnego bez względu co bedzie dalej. Nie myśle o tym co bedzie jutro żyje tu i teraz i tak jest fajnie
Miłego dnia kochani .
7,211 2016-10-17 12:21:26
Kamil, Little
o to to
7,212 2016-10-17 15:27:45
Little, dobrze Cię czytać taką szczęśliwą i pozytywnie nastawioną :-)
Kamil, dzięki! Zapisuję i zabieram do moich ulubionych cytatów :-)
Mel, staram się, choć ostatnio czuję, że to wszystko jakoś opornie idzie. Jak gdybym innych umiała pocieszać a sama się zapadała. Nie wiem co robić. Umiem dostrzec pozytywy w otoczeniu, ale gdy stoję przed lustrem, powraca do mnie problem odpowiedzialności za to rozstanie. Myśli, że może gdybym napisała, wyjaśniła dlaczego milczę , to zrozumialabym jej punkt widzenia i powody, dla których postanowiła tak a nie inaczej. Nie umiem spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć: jesteś piękna, dobra, zasługujesz na najlepsze i ono do Ciebie przyjdzie. Nie umiem, bo w to nie wierzę, gdyż idealizuję nadal moją eks. Mimo tego, że widzę coś miłego w myślach i zaraz pojawia się coś niemiłego dla równowagi. Mam w sobie zrozumienie dla niej, wybaczenie. Rozumiem, że zrobiła tak, bo nie mogła inaczej. Bo to wydawało jej się właściwe, dojrzałe. Ale problem tkwi w tym, że po mojemu to nie jest dojrzałe. Natomiast czas i w jej i w moim przypadku pokaże czy właściwe. Trudność mi sprawia wiara, że jeszcze kogoś znajdę. I tak, już słyszę jak mi mówicie, że nic na siłę i że mam pobyć sama ze sobą. Wiem, sama bym to komuś powiedziała. Najtrudniej stosować się do własnych rad ;-) Wy możecie spotkać kogoś wszędzie. Wystarczy zagadać. U mnie to problematyczne: jest czy nie jest? Miejsc stricte do szukania też jak na lekarstwo. Wczoraj siedziałam i zastanawiałam się czy w ogóle związek to moje powołanie. Może nie każdy się do tego nadaje? I tak, wiem, że smęcę, co niepodobne do mnie, ale tak chciałam to z siebie wyrzucić, w razie gdyby ktoś kiedyś stał na tym samym etapie.
W ogóle gdzie jest Girl? A Doris?
7,213 2016-10-17 16:50:33 Ostatnio edytowany przez agnieszka855a (2016-10-17 18:14:40)
Mój nastrój jest dziś okropny, sama nie ogarniam co się dzieje, dół i płacz tyle co mogę powiedzieć żeby określić swój stan. Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Ciężko jest bo nie jestem świadoma do końca tej krzywdy jaką mi wyrządził więc w czwartek idę do psychologa a myślę, że nie zaszkodzi i pomoże mi więcej zrozumieć bo moja podświadomość ciągle tworzy iluzję idealnego faceta którym nie był.
Autre zawsze jesteś dla mnie świetnym przykładem radzenia sobie z trudnościami jednak nikt nie jest robotem Ty też masz prawo do chwili słabości. Ściskam Cię mocno
7,214 2016-10-17 18:16:12
Autre
Łapię się czasem na podobnym myśleniu. Co jeśli nikogo tak fajnego już nie poznam? Co jeśli już nikt tak naprawdę mnie nie pokocha? Co jeśli kolejne będą tylko gorsze i gorsze? Albo znowu odejdą? No więc szybko kontratakuję argumentami. Przede wszystkim zadaję sobie pytanie (skradzione chyba od Ciebie): a co one mogą mi dać, czego sam nie mogę sobie wziąć? Wsparcie? Mam u rodziny i przyjaciół. Towarzystwo? Mam u rodziny i znajomych. Miłe słówka, adorację, zainteresowanie? Mogę wzbudzać w innych ludziach. Bez partnerki dalej możemy realizować swoje pasje, wstawać z uśmiechem na twarzy, zarażać dobrym humorem, spełniać marzenia (swoje i innych). Niczego nie musimy szukać, musimy polubić siebie bo tylko na siebie możemy liczyć tak naprawdę. Czytając biografie wybitnych ludzi, rzadko kiedy jest nawet wspominana żona/mąż - ludzie mogą prowadzić tak fajne życie, że sprawa uczuć jest tu mało istotna. Anyway, prowadząc tak fajne i ciekawe życie, przyciągniemy podobne nam towarzystwo. Więc skup się na sobie i rozwijaj, ucz nowych rzeczy, wychodź do ludzi. Tylko tyle i aż tyle
agnieszka855a
Twój ex ciągle do Ciebie pisał, co dawało Ci pewne poczucie kontroli, panowałaś nad sytuacją. Mogłaś w każdej chwili się rozmyślić, spróbować przebaczyć, naprawiać. Im dalej odchodzisz, tym bardziej tracisz kontrolę nad sytuacją. Więc pewnie dopiero zaczyna się najgorszy okres - moment, w którym sobie uświadomisz, że nawet jeśli byś chciała to już nie ma drogi powrotnej. Że to koniec - już nigdy z nim nie porozmawiasz, nie zobaczysz jego uśmiechu, nie wtulisz w ramiona. Zapewne serce będzie wciskać banialuki, że on się zmieni, że jednak kocha i marnujesz swoją miłość życia. Pisz wtedy na forum, wyrzucaj z siebie te emocje, ale nie wracaj do gościa, który użył przemocy wobec Ciebie. Kiedy emocje opadną, spojrzysz na wszystko z dystansem i będziesz zadowolona z podjętej decyzji.
7,215 2016-10-17 18:30:56 Ostatnio edytowany przez agnieszka855a (2016-10-17 18:33:00)
Kamil wielkie dzięki za te słowa, tak było. Pożegnałam się z nim już, że nigdy nie napiszę choć moja głowa chcę ale numer usunęłam. Czuje jakąś pustkę, żal, smutek złość nie na jego a na siebie, że tak pozwoliłam się skrzywdzić. Martwię się tym, że mogę go spotkać na mieście a kiedy tak się dzieje wtedy mam wrażenie, że znowu zataczam koło i zaczynam od nowa tylko że jest mi trudniej...
Czas lecz rany bardzo w to wierzę. Im więcej czasu mija tym dalej jestem, tym dalej uciekam do przodu