Kochaniutkie, nerwy to cos okropnego, sama wiem. Ale jesli chodzi o prawo jazdy to zdalam za pierwszym razem, i przy tym tydzien przed moimi 17 urodzinkami. I mysle, ze to dlatego, ze podeszlam do tego z wyluzowaniem. Co bedzie to bedzie. Nie zdasz, zdasz nastepnym razem. Wiem, ze latwo jest mowic, ale mi zawsze mowiono "Nerwy gubia czlowieka" i okazuje sie, ze to swiete slowa. Tak wiec luzik kobietki!
to moja 26 godzina jazdy..Ja się chyba do tego nie nadaję...Nic mi nie gaśnie ale ciągle jest nie tak.Do tego wszystkiego moja Pani instruktor ma kiepskie zdanie na temat kobiet za kierownicą a najgorsze są te po 40..Po 15-16 godzinach jazdy nastąpił jakiś przełom,było lepiej-a teraz jest znowu gorzej.Lubię jeżdzić samochodem,sprawia mi to przyjemność-nie mogłam wcześniej zrobić prawka,może jest już za póżno.Ratujcie nie wiem co robić
Mam prawko od 9 lat, zdałam za pierwszym razem. Co z tego, kiedy dopiero w te wakacje na serio zaczęłam jeździć. Wcześniej jakoś nie miałam motywacji ani po prostu nie musiałam. Generalnie sam samochód mnie denerwował, jako maszyna, za dużo trzeba było wykonywać manualnych czynności żeby nim jeździć. Chodzi mi o skrzynie zmiany biegów. Miałam i mam do dzisiaj tzw. ciężką nogę i za szybko puszczam sprzęgło także dla mnie i pasażerów taka jazda jest telepawką, ale teraz co raz płynniej zmieniam biegi. Myślałam o kupnie samochodu z automatem, ale na razie nie mam kaski. Co śmieszne od 5 lat jeżdżę skuterem(automatyczna sk biegów) i uwielbiam to. Ludzie nie boją się ze mną jeździć. Na skuterze mogę wjechać w największy ruch i nic się nie boję. Oczywiście czasami jest niebezpiecznie, bo kierowcy aut zajeżdżają mi drogę i traktują jak tych na plastikach. Ale ja jeżdżę spokojnie i nikomu się nie wcinam przed maskę i nie lawiruje między samochodami. Także ludzie, nawet mój obecny instruktor (teraz się doszkalałam), są w szoku, że skuterem jeżdżę a autem nie mogę się przemóc. Jestem po 5h jazdy z instruktorem i wystarczy. Powiedział, że jest ok. Od jakichś 2 tyg. wieczorami sama jeżdżę po osiedlowy uliczkach, parę razy sama pojechałam do sklepu, a dzisiaj nawet pojechałam 30 km za miasto i szczęśliwie wróciłam. Jeżdżę wolno, ale nabieram pewności i wiary w siebie. Mam jeszcze kłopoty ze sprawnym parkowaniem, ale to chyba minie. Chciałabym tak dobrze jeździć samochodem jak mój tata, to jest moje marzenie w tej kwestii, czasem się śmieję, że on by mógł prowadzić samochód z zamkniętymi oczami. Jedno Wam powiem, nie ma się, co oszukiwać, jednak sama to widzę, że faceci mają lepsze predyspozycje do jazdy samochodem. Widzę jak prowadzą moje znajome i koledzy, różnice są znaczne. Nie ma co się obrażać, ale wg mnie tak po prostu jest.
Będąc przy temacie nauki jazdy i egzaminu. Mam pytanie...
czy są jakieś sposoby aby mniej denerwować się podczas samego egzaminu..., w jaki sposób do tego podejść aby zmniejszyć stres związany z jazdą z egzaminatorem?
za kilka dni mam pierwszy egzamin... więc będę wdzięczna za szybkie odpowiedzi
Pozdrawiam;*
63 2009-07-29 15:24:06 Ostatnio edytowany przez filifionka (2009-07-29 15:25:20)
Mam półtora miesiąca prawko. Total masakra. Nienawidzę jeździć, ale mieszkając w mojej dziurze nie bardzo da się inaczej. Ciągle się boję, nie cierpię tego, jeżdżę jak kretynka i wiecznie jestem zestresowana. A co do samego kursu to nigdy nie zdałabym egzaminu, gdybym wcześniej nie jeździła bez prawka sama. Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek jeżdżenie przestanie być dla mnie przykre. Jak będę miała okazję i stać mnie będzie, żeby wyprowadzić się gdzieś do cywilizacji to z pewnością wrócę do jakże paskudnej, ukochanej komunikacji miejskiej.
Pinacolada mój kumpel poszedł na 2 termin po 2 setkach wódki i podobno noga mu nie latała na sprzęgle jak za pierwszym razem. I zdał:) Ale chyba nie polecam
Pokochał wiatr A jednak o morzu
Nie wiem czy miłość to też czy zew.
Pinacolada mój kumpel poszedł na 2 termin po 2 setkach wódki i podobno noga mu nie latała na sprzęgle jak za pierwszym razem. I zdał:) Ale chyba nie polecam
Nie no dzięki, ale raczej nie alkohol ;p
Będąc przy temacie nauki jazdy i egzaminu. Mam pytanie...
czy są jakieś sposoby aby mniej denerwować się podczas samego egzaminu..., w jaki sposób do tego podejść aby zmniejszyć stres związany z jazdą z egzaminatorem?
za kilka dni mam pierwszy egzamin... więc będę wdzięczna za szybkie odpowiedzi
Pozdrawiam;*
Wstyd się przyznać ...zdałąm dopiero za trzecim razem.Pech? Nerwy ? Stres? Na pewno wszystko po trochę się do tego przyczyniło.I co najśmieszniejsze , oblano mnie na tym , czego najmniej się obawiałam: na mieście.Kiedy podchodziłam trzeci raz , totalnie sprawę olałam.
Doszłam do wniosku , że nerwy w niczym mi nie pomogą.Wsiadłam do samochodu wyobrażając sobie , że obok mnie nie siedzi egzaminator , tylko instruktor , i ze jeździmy sobie na luzie , ot , tak dla przyjemności.Nie myślałam o tym , że muszę zdać , bo to kwestia szczęścia .I zdałam !
Ehhh a mój pierwszy egzamin już niedługo - czyli 6 października. Co prawda jazda mi sie bardzo podoba, ale egzamin chciałabym odwlec. Wiem, że zjedzą mnie nerwy. A świadomość że mogą oblać za byle głupotę jest piorunująca. Pojedziesz dobrze ale za wolno - obleją za dynamikę jazdy.
ja dziewczyny milam podobne myslenie o sobie kiedy robilam prawo jazdy , ze guzki a nie keirowca ze mnie bedzie , a teraz . prawko zdalam za 2 razem i uwielbiam jezdzic naqwet w dlugie trasy , ( w marcu bedzie 3 lata jak mam prawko) jak narazie wszyscy mowia ze super jeżdze , tylko moj tata i moj chłopak mozia ze za szybko i ze jestem za pewna za kierownica.tylko tu nie chodzi o pewnosc ja poprostu uwielbiam adrenaline za kierownica
Słuchajcie , ja mam pytanie, czy któraś z Was zetknęła sie ze szkoła nauki jazdy ,w której wykładaja w jezyku angielskim ?
Moj kolega chce przyjechac do Polski i tutaj zrobić prawo jazdy ,dlatego szukamy w stolicy takiej własnie szkoły...
jaka lokalizacja wchodzi w grę?
jaka lokalizacja wchodzi w grę?
NAjlepiej Praga, moga byc okolice ronda Wiatraczna,Waszyngtona.
71 2010-04-05 04:23:48 Ostatnio edytowany przez zuzia7 (2010-04-05 04:24:46)
a czemu chce robic w Polsce? ja zdaje w uk,jak na razie bez skutku
Jestem na kursie prawa jazdy, zaczęłam właśnie jazdy i nie potrafię się odnaleźć za kierownicą, w ogóle nie czuję jazdy i bycia kierowcą.
Na skrzyżowaniach auto mi gaśnie, w panice musze zapalać silnik. Trąbią na mnie z tyłu, to jeszcze pogarsza sytuację, bo jeszcze bardziej się denerwuję.Możecie mi coś poradzić jako początkującemu adeptowi sztuki prowadzenia samochodu?
Ja tez bardzo się stresowałam całym tym kursem, jazdami, a potem egzaminem...a raczej egzaminami:) Teraz jest już po wszystkim i wspomianm to nadal z ciarkami na plecach i gęsią skórką. Sposób jaki przyjęłam aby to wszystko przetrwać to poprostu przed każdą jazdą, a potem egzaminem mowiłam sobie, że nic nie mogę zrobic i muszę to zwyczajnie przetrwać, nie ma wyjścia - zapisałam się, kasa wydana więc trzeba przezyć i tak z górki, z górki i poszło:) od roku jestem szczęśliwym kierowcą:) Tego życzę wszystkim, nie dajcie się!
Dla mnie temat prawa jazdy to była nie kończąca się opowieść, ale w końcu jak się "nerwłam" i jakoś opanowałam stres to zdałam, i tak od roku jest szczęśliwą posiadaczką plastikowej karty
16 lutego kupilam swoje autko dlugo stalo ze 2 tygodnie zanim wsiadla sama ale przelamałam sie jak zaspalam do pracy musialam byc na 6 a wstalam o 5 autobus 5:07 haha i od tamtej pory niema opcji zebym pojechała autobusem gdzie kolwiek...
Strach jest zawsze ja dlugo stalam na drodze zeby skrecic bałam sie ze zgasnie mi auto i autko ktore bylo w sumie daleko wrabie do mnie
Na wzniesieniach to bylo najgorsze jak mi gaslo bo chcialam z recznego zeby mi nie zjechalo
teraz jak zobacze ze auto stoi kolo pupci mojego auta blisko mam to gdzies dałam sobie znaczek na szybie liść zielony i wiedza ze jestem nowa na drodze i do tego on nie zachowal odpowiedniej odleglosci...
czasami tak przygazuje ze az wstyd kolka mi sie obkrecaja jak wjezdzam na rondo haha
Ale jest wygoda a kazdy potrzebuje czasu zeby opanowac to wszyteko bo na jazdach sie nie da wszystkiego nauczyc...
Teraz jezdze juz prawie 2 miesiace codziennie do pracy 40km i warto sie przelamac i nie bac sie ze cos sie stanie bledy popelnia kazdy wystarczy uwazac zeby nic wiekszego sie nie stalo
A ja w wakacje idę na prawko i nie mogę się już doczekać Czasem jeżdże gdzieś na odludziu, ale jakoś nie mam problemu. Z początku nie mogłam pojąć biegów
ale jak to mówią: praktyka czyni mistrza
Ja jestem w trakcie nauki jazdy. Mam za sobą wyjeżdżone już 4 godziny. Na początku nie odczuwałam potrzeby robienia prawa jazdy, bo po co- zawsze mam możliwość załatwienia sobie transportu z domu i do domu.
Jak czytałam Wasze wpisy to stwierdziłam, że jednak prawko jest potrzebne w życiu, człowiek jest wtedy niezależny:D
Jutro mam kolejną jazdę i mam nadzieję, że będzie dużo lepiej
Dziewczyny spokojnie.
Ja swoje prawko zrobiłam w tamtym roku;) rodzina namawiała mnie abym zrobiła zaraz po 18-stce, ale mi jakoś się nie spieszyło, bo bałam się. Miałam 2 wypadki samochodowe i jakoś nie uważałam, żebym mogła w ogóle usiąść za kierownicą. Uważałam, że w życiu nie będę umiała tak sprawnie prowadzić autko jak mój chrzestny...
Jednakże po zdaniu licencjatu usłyszałam od dziadka, że mam sobie wybrać prezent (za dobry wynik). Poprosiłam o kasę i zaraz potem przyniosłam świstek, że robię prawo jazdy. Wyszło czysto spontanicznie;)
Prawo jazdy robiłam w Radzyniu Podlaskim u Tomy;) Instruktorem i całym guru był 1 koleś - właśnie Tomek. Na początku wydawało się, że będzie spoko, ale z czasem okazało się, że tak nie jest. Bywały dnie, kiedy coś mi nie wychodziło, a on się z deczka wkurzał... No ale na szczęście nie byłam taka jak jedna panna, która włączała kierunkowskaz lewy a skręcała w prawo:D
Z czasem opanowałam naukę jazdy za kółkiem, wiedziałam co mam robić i udało mi się uratować auto od wypadku;) Razem z innymi ludźmi, z którymi jeździłam do Siedlec zdawać i poznawać miasto okazało się, że jazda to fajna sprawa, zwłaszcza że Tomek się wyluzował i powoli ukazywał zaufanie do Nas;)
Zdałam za 2 razem. Jak to mówił Tomek:
Ci co zdali za 1 razem - to szczęśliwcy
Ci co zdali za 2 razem - to najlepsi kierowcy (dalszych teorii nie znam ;/ )
Tak więc głowa do góry;) Ja choć prawko mam nie jeżdżę bo jedynie mój facet (ex) dawał mi autko, gdyż w domu jeszcze nie przemyśleli sprawy samochodu dla mnie... Nie wiem kiedy to nastąpi, ale mam nadzieje, a Wy miejcie ją razem ze mną
Pozdrawiam
78 2010-06-06 21:53:54 Ostatnio edytowany przez Nola (2010-06-06 21:54:27)
Mam prawo jazdy od pół roku i powiem Wam, że czuję się za kierownicą jak ryba w wodzie. Zdałam za drugim razem
Początkowo bałam się tego samego:
bałam sie ze zgasnie mi auto
i tak było. Któregoś razu wraz z rodzinką wyjechaliśmy w odwiedziny do Cioci. W obie strony powadziłam ja. Nie mogłam wyczuć auta i na każdym skrzyżowaniu gasło mi auto i tworzyły się za mną korki Nie jeździłam szybko, to mnie wszyscy wyprzedzali. Mój brat, który siedział za mną odmawiał modlitwy i mówił jak to boi się ze mną jeździć
Pod koniec trasy powiedział, że się mylił i że jednak może jeździć jako pasażer
Tak było na początku. Dużo nie jeżdżę, ponieważ auto nie jest moje, jednak teraz kiedy wsiadam za kierownicę auta to czuję, że to moje miejsce i jedyne właściwe
Po prostu trzeba jeździć, żeby nabrać wprawy
Natomiast kiedy byłam na kursie to byłam strasznie przerażona. Co, gdzie, dlaczego i po co? Dobrze, że miałam miłą Panią instruktor. Krok po kroku, etapami. Tłumaczyła wszystko i nigdy nie krzyczała. Noo może raz chciała mi w tyłek dać, ale to rzeczywiście mi się należało
Życzę powodzenia tym z Was, które są w trakcie kursu prawa jazdy !:) I oczywiście życzę powodzenia tym, które w najbliższym czasie mają egzamin. Tylko się nie zestresujcie Wszystko będzie dobrze, jeśli będziecie uważać i jeździć zgodnie z przepisami.
Szerokiej drogi Dziewczyny !
GG: 63978997
Jestem bardzo na bieżąco w tej materii ponieważ sama jestem w trakcie zajęć!
Na początku też bardzo przeżywałam każde zgaśnięcie, łuk itp. Z biegiem czasu jednak widzę, że trzeba wszytko wyćwiczyć. Na prawdę nie ma się czym martwić! Odnajdziesz się za kółkiem po kilku kolejnych godzinach! Poza tym, zawsze można wykupić dodatkowe, dla własnej pewności. Mi zostało 9h i jestem dobrej myśli Trzeba wierzyć w siebie i w to, że się (kiedyś) zda. Ja nadal mam problemy z parkowaniem, ale liczę, że dam radę:)
Głowa do góry!
''Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutny, ponieważ nigdy nie wiesz, kto może się zakochać w twoim uśmiechu.'' Gabriel Garcia Marques
Ahhh, jazda samochodem!
Na początku - po 18stce rodzice mnie namawiali ale ja wtedy zaczęłam studia, zamieszkałam sama w centrum i kupiłam sobie oldschoolowy, miejski rower, który w pełni mi wystarczał
Po jakimś czasie postanowiłam jednak, że czemu nie - i zapisałam się na kurs. W marcu minęły 2 lata od kiedy jestem kierowcą.
Instruktorem był znajomy moich rodziców - super facet. Mało gadaliśmy o jeżdżeniu - dużo o polityce, religii, sytuacji społecznej, moim związku, jego małżeństwie itd.
Zdałam za pierwszym razem - ale nie w mojej Warszawie tylko w Łomży. I nie, nie dlatego, że łatwiej się zdaje - bo to bzdura. Dlatego, że w Warszawie czekało się wtedy na termin ponad 2 miesiące! Najpierw 3 tygodnie na teorię a potem następne 2 czy 3 na praktykę! W Łomży natomiast termin dostałam 2 tygodnie po rejestracji - jednego dnia teoria a potem praktyka.
Pojechałam do Łomży dzień wcześniej, mój instruktor dał mi namiar na jego znajomego, który mnie lekko podszkolił (kurs robiłam na oplu corsie a w Łomży zdawało się wtedy na fiacie punto) i pokazał miasto. Następnego dnia dałam czadu Włącznie ze zrobieniem łuku do tyłu na ręcznym
Byłam przekonana, że nie zdam - bo nie wyszło mi do końca parkowanie równoległe tyłem - ale egzaminator powiedział "świetnie pani jeździ, proszę tylko poćwiczyć parkowanie. gratuluję" ))))
Teraz uwielbiam jeździć! Mam już swój trzeci samochód i śmigam nim jak najczęściej się da.
Dla wszystkim jednak, którzy uczą się jeździć już po zdaniu egzaminu (tak, tak - dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa nauka jazdy!) polecam samochody z automatyczną skrzynią biegów. Mi fartem trafił się na początek 10 letni opelek corsa (więc taki sam na jakim jeździłam na kursie) w automacie właśnie. Dzięki niemu nauczyłam się poruszać po niełatwiej Warszawie - skupiałam się bowiem na odnalezieniu drogi, odpowiedniego zjazdu czy skrętu a nie na zmienianiu biegów
Potem, po jakimś roku jazdy przesiadłam się do samochodu z manualną skrzynią biegów. Pierwsze 2 tygodnie nie były łatwe ale potem było już z górki
zazdroszczę wszystkim którzy już maja to za sobą ja już 4 razy podchodziłam i chyba zrezygnuje instruktorzy mówią ze źle nie jeżdżę ale na egzaminach zawsze coś głupiego zrobię, mam dość nigdy tak się nie stresowałam jak przed tymi egzaminami, zaczynam wieżyc ze źle jeżdżę i się do tego porostu nie nadaje:(
mam dość nigdy tak się nie stresowałam jak przed tymi egzaminami, zaczynam wieżyc ze źle jeżdżę i się do tego porostu nie nadaje:(
Nie przejmuj się, ogólnie egzamin to nic strasznego, trzeba tylko przełamać swój strach w swojej głowie. Podczas ustnej matury z moją klasą stwierdziliśmy, że nie ma nic gorszego niż stres przed maturą.
A ja wczoraj zawaliłam moje drugie podejście...Masakra. Chociaż był tez pozytyw-moja kumpelka ze studiów zdała na Bemowie. To było jej siódme podejście;p
Ja zawsze bardzo chciałam mieć prawo jazdy ale ze względów finansowych, robie je dopiero teraz (21lat) W aucie czuje się bardzo dobrze, nie moge się doczekać, aż będę mogła znów jechać, uczyć się czegoś nowego. Jak tylko zdam prawko szukam pracy jako przedstawiciel handlowy (spełnienie moich marzeń - praca z ludźmi i duuużo jazdy autkiem) Jestem bardzo podekscytowana i na dzień dzisiejszy nie boje się wcale. Martwie się tylko czekaniem na egzamin i płaczem ludzi dookoła - o Jezu nie zdam, nie umiem jeździć, to takie deprymujące dla mnie. W każdym razie jestem dobrej myśli i nie moge się doczekać kolejnej jazdy
ja jeszcze nie mam prawka, ale umiem jezdzic i jezdze po malych miejscowosciach. w aucie czuje sie jak ryba w wodzie, kocham jezdzic na prawko zapisuje sie na poczatku lipca wiec mam nadzieje ze uda mi sie szbko zrobic kurs i jezdzic juz normalnie autem
ja bardzo mile wspominam pierwszą jazdę
uwielbiam jeździć samochodem, na początku zawsze jest ciężko,ale człowiek z każdym dniem się wprawia,tak było ze mną
w końcu człowiek uczy się na błędach,a L przecież się uczysz,czuwa bad tobą druga głowa,a w zasadzie to noga hehe,wię bez obaw
może znacie jakieś rajdy w Polsce samochodowe żebym mogła zapisać się na jakiś kurs jazdy pod okiem wodza? i żeby śmiganie po dużych miastach stało się pestką? znaki,mapa itd i jazda w trudnych warunkach? czy coś takiego istnieje????
Jak bylam mala i jeszcze nie bylam w stanie dosiagac do pedalow, jezdzilam na kolanach u rodzicow, dziadkow itd
Mialam tak samo, pierwsze jazdy to na kolanach taty Jak poszlam na kurs to ciagle instruktor mowil ze musze wykupic dodatkowe lekcje bo slabo jezdze
W koncu zgadalam sie z kolezankami z kursu i okazalo sie ze mi skubany kazal jezdzic przez centrum Poznania, na Jezyce i obwodnice a reszta dziewczyn robila plac i spokojne ulice dookola placu
Potem nie moglam zdac egzaminu wewnetrznego
I tak zostawilam caly kurs. Jak wyjechalam do Stanow - 2 dni z polska pania instruktor ktora sie zdziwila po 15 minutach jazdy ze chce sie uczyc jezdzis skoro ja potrafie jezdzic i ograniczyla sie do wytlumaczenia przepisow i tak zwiedzalysmy sobie fajne miejsca i plotkowalysmy - egzamin teoretyczny zdalam za 1 razem, praktyczny tez (dzien pozniej). Jak wrocilam to w PL musialam zamienic prawo jazdy i zdac egzamin teoretyczny - tragedia !!! Ale udalo sie
Teraz jezdze po Londynie i musialam sie przestawic na jazde po drugiej stronie. Tutaj jezdzis sie zdecydowanie lepiej niz w PL
Najwazniejsze to cwiczyc, cwiczyc, cwiczyc i nie bac sie
-tak wszyscy jestesmy jednostkami!
-kazdy z was jest inny!
-tak, kazdy z nas jest inny!
Są takie kursy bezpiecznej jazdy, wystarczy poszukać w internecie. Wiem też, że np. w moim mieście instruktor od prawa jazdy organizuje raz w roku dla nowicjuszy wyjazd na tor do poznania, żeby sobie pośmigać. Myślę, że jeśli byś sama1214 zapytała swojego dawnego instruktora to może coś by Wam zorganizował
ang3laa napisał/a:Jak bylam mala i jeszcze nie bylam w stanie dosiagac do pedalow, jezdzilam na kolanach u rodzicow, dziadkow itd
Mialam tak samo, pierwsze jazdy to na kolanach taty
Smutno to czytać - bo to jest tak nieodpowiedzialne, ze strony rodziców, że aż ręce mi opadają...
a ja jutro zaczynam jazdy. Boje sie jak cholera. Mam poleconego instruktora, podobno jeden z najlepszych w Krakowie - kolezanka twierdzi - a potwierdzily Panie z sekretariatu, ze pan ow jest cierpliwy, mily (i przystojny). Zobaczymy, napisze jutro jak bylo. Trzymajcie kciuki!
Ja robiłam kurs w Mili. Ogólnie jedna wielka lipa. Firma jedzie już tylko na nazwie. Nie polecam.Idą na ilość a nie na jakość.Olewają kursanta,jeżdżą tymi samymi trasami czyli osk -plac.
Nie polecam MILI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Witajcie, i kolejna baba za kierownicą:) bardzo początkująca, zaledwie po 2 godzinach jazdy.. ale z odczuciami ambiwalentnymi.
jestem przed 30-tką, dopiero teraz zapisałam się na kurs - ze względu na stres i nastawienie, że dla mnie drzewa musiałyby być gumowe..
nie mam specjalnie nastawienia, iż bardzo chcę jeździć (niestety) - ale to też niejaki wstyd nie posiadać prawy jazdy..
Ja dopiero zaczęłam naukę jazdy samochodem, jestem po 6 godzinach jazd i załamałam się:(
Żeby się w ogóle na to zapisać to potrzebowałam na to 5 lat, bo zawsze było mi nie po drodze, zresztą tez bałam się to zrobić. Teraz tylko mnie zmobilizowały zmiany w egzaminie teoretycznym oraz wieczne naciski rodziny:/ Ja nie mówię, że jeździć bym nie chciała, bo jest właśnie na odwórt, bardzo bym chciała umieć prowadzić samochód, ale na razie strach no jest jak dla mnie za dużo i nie umiem sobie z tym w ogóle poradzić:/
Mój instruktor to bardzo sympatyczny młody chłopak, który czasami przynajmniej według mnie za często się irytuje co jeszcze bardziej mój stan psychiczny pogarsza:/ Oczywiście, jeszcze o mnóstwie rzeczy zapominam, nie umiem zsynchronizować biegów z tymi wszystkimi pedałami, określić odległość samochodu od krawężniaka, opanować czasem samochodu i wielu tego typu spraw...Ale ja nigdy wcześniej nie siedziałam za kółkiem...
Kolejna jazda w czwartek, mam nadzieje że mi chociaż odrobinę ten paraliż minie, bo nogi dzisiaj były z waty albo nawet gorzej.
Pozdrawiam wszystkich i dzięki za ten temat, bo odrobinę się podbudowałam;)
/Paulo Coelho/
Nie od razu Madryt (czy jakoś tak) zbudowano Masz dopiero za sobą 6 godzin, a to naprawdę niewiele. Narazie zapoznajesz się z pojazdem (pedały, biegi itp) A potem te rzeczy, których aktualnie się uczysz, przejdą Ci w nawyk i będziesz poznawała coraz to nowsze rzeczy. Nie stresuj się, bo jak sama wiesz, to Cię tylko paraliżuje. Idź do apteki, kup jakieś środki ziołowe na uspokojenie (tylko przeczytaj receptę, aby nie opóźniały Ci reakcji psycho-ruchowej) Powoli, małymi kroczkami sobie poradzisz
Ja jestem po 22godzinach i nadal czuję, że nie wszystko potrafię, czasem nie potrafię wyjechać z zakrętu na swój pas, czasem mi gaśnie- każdy z nas popełnia błędy. Ja byłam w dobrej sytuacji, bo wcześniej umiałam jeździć, ale z drugiej strony to mi wcale nie pomagało, wszystko odbywa się podobnie, ale jednak zdeczkę inaczej. Wszystko przed Tobą ,poradzisz sobie )
Mam nadzieje, że będzie tak jak mówisz. Dzisiaj mi wróciła wiara w siebie, zobaczymy czy tak samo będzie jutro na jazdach;)
Dzięki:)
/Paulo Coelho/
na kursie miałam swietnego instruktora....szkoda ze zamiast nauczyc mnie jezdzic- bajerował. zdalam za 4. razem po przepisaniu sie do innej szkoły
Mój instruktor jest fajny i nie bajeruje w ogóle:D nauczył mnie dobrze jeździć, dodam do tego trochę więcej pewności siebie i myślę, że zdam;)
Miałam juz jedno podejście, co prawda oblane (nikt się z tym nie zgadza bo powód był idiotyczny) ale wiem, że na mieście jeżdzę bardzo dobrze (egzaminator nawet tak sądzi;)) co daje mi jakąś wiekszą wiarę na kolejny egzamin w marcu:D
Oczywiście, nauka nie była taka zła jak się tego obawiałam;)
/Paulo Coelho/
98 2012-02-15 20:44:03 Ostatnio edytowany przez ekoola89 (2012-02-15 20:45:23)
Witam ja o moje prawko staralam się dosyć długo a mianowicie czasowo 3lata tak tak troche mi zeszło po pierwsze długie oczekiwanie na egzaminy a po drugie niechęc do zdawania po kolejnych porażkach.Uważam ,że dobrze jeżdze a zdalam za 8 razem fakt 6razy pod rząd oblałam na placyku i to raczej nie uwalanie egzaminatora a tylko i wyłącznie moja wina ,chodz musze przyznac ,że na jazdach placyk wychodził mi wręcz perfekcyjnie...no ale cóż wkoncu nastąpił ten dzien ,czyli 23.08.2010r:)od tego czasu ciesze się prawkiem i jeżdze jak często moge bo swojego autka nie posiadam:)
JEdyne co mogę życzyc to wytrwałości i nie poddawjcie się po kilku porażkach:)
Pozdrawiam.
...Danielek i Rafałek....<02.07.2012> Kocham Was!!! od 22.09.2012 szcześliwa mężatka

Trzymajcie sie. Mi tez sie udalo-za 5 razem, 11 stycznia 2012. Wy tez dacie rade Uwazam, ze mialam 2 prawdziwe egzaminy a reszta to bylo szukanie caly czas powodu by oblac. Jeden zawalilam faktycznie ze swojej winy, wiec nie mam zalu.
Nie dajcie sie zlamac a kiedys sie wreszcie uda. Nerwy dobijaja ale warto sie przemeczyc, aby poczuc wolnosc
witajcie, widzę, że temat dla mnie
kurs zaczęłam we wrześniu 2011 i do tej pory nie zdałam mam za sobą 3 oblane egzaminy, ostatni w marcu... od tamtej pory nie siedziałam za kierownicą i trochę się boję, jak to będzie, ale w tym tygodniu chcę się zapisać w końcu na kolejne podejście
przerwa była spowodowana maturą i tym, że zbyt dużo lekcji angielskiego opuściłam przez jazdy i do tego niestety trochę się załamałam po kolejnej porażce... na łuku, chociaż na jazdach wychodził mi super.
jeśli chodzi o jazdy, mój instruktor był dość nerwowy i na pierwszych godzinach czepiał się, że nie wchodzą mi biegi od razu itp, w dodatku przez niego nadal nie umiem dobrze ruszać ale przed drugim egzaminem zapisałam się do innego instruktora i to już co innego. to już była przyjemność z jazdy,nie denerwował się. ponoć jeździłam dobrze, tylko brakowało mi trochę pewności - miałam tendencję do czekania, aż wszystkie auta przejadą, bo bałam się, że nie zdążę skręcić np
ogólnie na jazdy nie chodziłam z przyjemnością, głównie przez instruktora, który mnie irytował, ale sama jazda sprawiała mi przyjemność. choć miałam dni, że lepiej nie wychodzić na ulicę :DD to były momenty, gdy myślałam, że nic ze mnie nie będzie, ale jak przeczytałam ten temat, stwierdziłam, że dam radę i nabrałam ochoty na jazdę
kiedy zdam, to zdam - ale wiem, że mi się uda
Baba za kierownicą :
http://www.youtube.com/watch?v=WaRoyP4DEi8
Najlepszy dowód na to, że jak się chce to można
Witajcie.
Ja zaczynam kurs od jutra. Juz sie nie mogę doczekać
A teraz wstań i walcz o następny dzień...
Ja prawo jazdy zaczęłam robić 29 maja 2012. Dziś jeżdżę już 28 godzin, w poniedziałek czeka mnie egzamin wewnętrzny. Jeździłam już wcześniej, bardzo pewnie się czuję, uwielbiam to!
Moja przyjaciółka natomiast bardzo szybko się zniechęca, jest już przy 10 godzinie i ma to samo co Ty, ze strachu gaśnie jej auto, nie potrafi ogarnąć skrzyżowań..
Co mogę poradzić?
Nie stresuj się, słuchaj uważnie rad instruktora, jeśli trafiłaś na dobrą osobę, zdecydowanie dobrze nauczysz się panować nad samochodem!
Trzymam kciuki
Ja prawo jazdy zaczęłam robić 29 maja 2012. Dziś jeżdżę już 28 godzin, w poniedziałek czeka mnie egzamin wewnętrzny. Jeździłam już wcześniej, bardzo pewnie się czuję, uwielbiam to!
Od maja zaczelas kurs, a to dopiero Twoja 28godzina jazdy? Chyba sie nie spieszylas ? Ile wlasciwie trwala u Ciebie teoria?
Egzamin wewnetrzny? Ten na kursie? U mnie i z tego co wiem we wszystkich osrodkach w okolicy jest tak,ze zanim przystapisz do jazdy, czyli kursu praktycznego, MUSISZ zdac wewnetrzny. Azeby instruktor mial swiadomosc,ze znasz przepisy, znaki itp.
Ja w pon. zdalam egzamin wewnetrzny ( zero bledow ;D kulam caly weekend ) doslownie moze po 10-12 godzinach teorii ( zalezy mi na czasie, dokuwalam w domu ),a dzis zapisuje sie dopiero na jazdy.
Hi Hi Hi...nie moge sie doczekac jak wsiade za kierownice.... Ciekawa jestem czy dam rade, jak pojdzie... 30 godz. Mam gratisowe 3, napewno jakies dokupie przed egzamine i mam nadzieje zdac szybko ; )
A teraz wstań i walcz o następny dzień...
Oj kurs prawa jazdy pamiętam to dokładnie Zaczełam go w lipcu rok temu i do dziś pamiętam tego stresa gdy miałam pierwszy raz zasiąść za kółkiem i wyjechać na drogę, wszystko dlatego, że nigdy przed kursem nie próbowałam tak więc poszłam totalnie zielona
W październiku miałam egzamin i nie wiem jakim cudem ale zdałam za pierwszym podejściem
Dla przyszłych kursantów powiem tak najważniejsze to się nie nastawiać, że "muszę zdać bo jak nie to...". Natomiast ja nawet dzień wcześniej zapowiedziałam instruktorowi, że jadę tylko i wyłącznie testy zaliczyć bo na jazdę to nawet nie liczę a tu taka niespodzianka :)Tak więc najlepiej potraktować to na luzie, dobra zabawa i co będzie to będzie
Wiele osób ma chyba problemy z instruktorami ale największy problem wg mnie to jednak nieprzyjemni egzaminatorzy. Co do nieudanych podejśc do egzaminów to nie warto się przejmować tylko próbowac do skutku ale z głową. Porządni instruktorzy są zazwyczaj w dobrych szkołach a te mają wysokie miejsca w rankingach. Warto więc zajrzeć na autoq.pl i zorientować się w szkołach o najwyższej zdawalnosci a potem to wszytstko skonsultować ze znajomymi co prawko już mają.
Wielu ludzi ma z tym problem !! Nie każdy może zostać Kubicą ! Ale są sposoby na pozbycie się lęku . Spróbuj pokonać przeciwności własnego umysłu i przejedź się na symulatorze bezpieczeństwa jazdy w nie mal realnych warunkach i różnych sytuacjach drogowych nię będąc jednak zagrożona jak w realnym świecie . zajrzyj na strone . faros-sim
odwiedź faros-sim.pl Symulator jazdy ;-) na Postepu 11
witajcie, widzę, że temat dla mnie
kurs zaczęłam we wrześniu 2011 i do tej pory nie zdałammam za sobą 3 oblane egzaminy, ostatni w marcu... od tamtej pory nie siedziałam za kierownicą i trochę się boję, jak to będzie, ale w tym tygodniu chcę się zapisać w końcu na kolejne podejście
![]()
przerwa była spowodowana maturą i tym, że zbyt dużo lekcji angielskiego opuściłam przez jazdyi do tego niestety trochę się załamałam po kolejnej porażce... na łuku, chociaż na jazdach wychodził mi super.
jeśli chodzi o jazdy, mój instruktor był dość nerwowy i na pierwszych godzinach czepiał się, że nie wchodzą mi biegi od razu itp, w dodatku przez niego nadal nie umiem dobrze ruszać
ale przed drugim egzaminem zapisałam się do innego instruktora i to już co innego. to już była przyjemność z jazdy,nie denerwował się. ponoć jeździłam dobrze, tylko brakowało mi trochę pewności - miałam tendencję do czekania, aż wszystkie auta przejadą, bo bałam się, że nie zdążę skręcić np
ogólnie na jazdy nie chodziłam z przyjemnością, głównie przez instruktora, który mnie irytował, ale sama jazda sprawiała mi przyjemność. choć miałam dni, że lepiej nie wychodzić na ulicę :DD to były momenty, gdy myślałam, że nic ze mnie nie będzie, ale jak przeczytałam ten temat, stwierdziłam, że dam radę
i nabrałam ochoty na jazdę
kiedy zdam, to zdam - ale wiem, że mi się uda
witam.
Ja mam egzamin 25, wczoraj wyjezdzilam dwie godziny ostatnie, i nadal nie umiem jezdzic, zapisalam sie do innego instruktorana 2 godz i jeszcze bardziej sie boje, ten instruktor z poczatku byl mily ale ostatnie 10 h mowil mi ze nie zdam ze musze wykupic godz na placu bylam2 razy i to na chwileczke bo jak mi sie nie udawalo to mowil zeby dac sobie spokoj (tak naprawde chodzilo mu o sprzeglo zebym czasem mu nie spalila) podczas jazdy to bylo tak albo mi sie udalo ze podczas ruszania mi nie zgasl albo nie udawalo ze gazu 3500 i od razu noga z gazu bo "wyje ' dodam ze zdaje na suzuki swift.
masakra.
Może warto spróbować , przejść szkolenie na SYMULATORZE !!! Jest w Warszawie takie miejsce !!
Jestem na kursie prawa jazdy, zaczęłam właśnie jazdy i nie potrafię się odnaleźć za kierownicą, w ogóle nie czuję jazdy i bycia kierowcą.
Na skrzyżowaniach auto mi gaśnie, w panice musze zapalać silnik. Trąbią na mnie z tyłu, to jeszcze pogarsza sytuację, bo jeszcze bardziej się denerwuję.Możecie mi coś poradzić jako początkującemu adeptowi sztuki prowadzenia samochodu?
jutro mamm egzamin:) 3majcie kciuki
113 2012-09-20 23:10:25 Ostatnio edytowany przez Gladys (2012-09-20 23:11:04)
Oj kurs prawa jazdy pamiętam to dokładnie
Zaczełam go w lipcu rok temu i do dziś pamiętam tego stresa gdy miałam pierwszy raz zasiąść za kółkiem i wyjechać na drogę, wszystko dlatego, że nigdy przed kursem nie próbowałam tak więc poszłam totalnie zielona
![]()
W październiku miałam egzamin i nie wiem jakim cudem ale zdałam za pierwszym podejściem![]()
Dla przyszłych kursantów powiem tak najważniejsze to się nie nastawiać, że "muszę zdać bo jak nie to...". Natomiast ja nawet dzień wcześniej zapowiedziałam instruktorowi, że jadę tylko i wyłącznie testy zaliczyć bo na jazdę to nawet nie liczę a tu taka niespodzianka :)Tak więc najlepiej potraktować to na luzie, dobra zabawa i co będzie to będzie
dokładnie ja miałam to samo ,z tym że zdałam za drugim razem ,za pierwszym nastawiłam się zbyt ambicjonalnie że muszę zdać i nie ma innej opcji ,a za drugim już z myślą że nie zdam i proszę coś w tym jest ,powodzenia wszystkim kursantkom
Oj ja też swój kurs pamiętam bardzo dobrze, egzamin zdawałam na Odlewniczej, koszmar. Nigdy więcej, nawet nie chce obok tego miejsca przejeżdżać. A o kursie? Kurs zaczęłam mając 18 lat przerwałam, z podobnych względów co Ty, droga Meilisy ? kiepski instruktor. Temat zostawiłam na lata, zraziłam się i dopiero mając grubo po 30 na karku, spróbowałam ponownie. Drugim razem uczyłam się w Smile i gdyby nie konkretny instruktor, nie wiem czy poradziłabym sobie. Poprawił mi wiele błędów jakich wyuczyłam się na pierwszym kursie. Prawo jazdy od nowego rozpoczęcia robiłam przeraźliwie długo i to nie była kwestia braku umiejętności, ale terminów i stresu. Zdałam za drugim razem. Gdybym nie wierzyła w siebie i w swoje umiejętności, nie wiem czy bym dała radę. Z instruktorem jeździłam dobrze, pewnie, ale na egzaminie byłam zestresowana, dodatkowo egzaminator był prawdziwym pretensjonalnym gburem. Potraktował mnie straszliwie, zestresowałam się i popełniłam kilka błędów, które sklasyfikowały mnie. Drugim razem trafiłam na tego samego, nieprzyjemnego typa, wyobrażacie sobie ten pech i moje emocje? Byłam wręcz sparaliżowana, ale przypomniałam sobie swoje jazdy na kursie, pozytywne słowa instruktora. Poszłam na żywioł zlewając egzaminatora, a jego prychania, czy westchnięcia kompletnie na mnie nie działały. Nie dałam się wyprowadzić z równowagi, skupiłam się na jeździe i zdałam. W końcu. Ty też musisz uwierzyć w siebie i nie przejmować się komentarzami. Oni to robią celowo, skup się na sobie, zmień instruktora, jeżeli tak czujesz a z pewnością dasz rade. Wspieram!
o masaktra,jak czytam te wypowiedzi to jakby siebie czytała sprzed pół roku. Załamanie,dramat,płacz. Choc u mnie to chyba bardziej wynikało z tego, że nie wierzyłam że się do tego nadaję i że porafię. Na 16 godz kopinak w przednią oponę i tekst do indtruktora:mam dość,nie wracam do ośrodka,jedź Ty!" Dobrze, ze mialam fantastycznego instruktora ktory mial gdzies moje placze, uspakajal lub nie reagowal i kazal jechac dalej;D Ale rak naprawde gdzies po 30 h nagle się odblokowałam i na dodatkowych 6ciu już smigalam. Zdane za 2 razem,bo za pierwszym jak poprzedniczka,podeszłam zbyt ambicjonalnie:) Narazie sie boję jeździć,wsiadam na krotsze trasy zeby sie nie odzwyczaic. Przyzwyczailam sie do toyoty i instruktora obok. Ale mam nadzieje ze powoli,powoli coraz dalej,bo prawko zdalam kilka miesiecy temu.
Zdawałam w Krakowie na Koszykarskiej.
116 2014-01-09 09:59:32 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2014-01-09 10:02:35)
Dziewczyny, nie ma tego złego co by....
Mnie egzamin na prawo jazdy (w sumie 5 podejść) nauczyło cierpliwości i pokory. Rzeczywiście jeździłam jak ostatnia du.. i powiem Wam że dobrze się stało że nikt mnie wtedy nie puścił z papierami na ulicę. Pozdrawiam mojego instruktora z szkoły jazdy w spam.