Jestem na kursie prawa jazdy, zaczęłam właśnie jazdy i nie potrafię się odnaleźć za kierownicą, w ogóle nie czuję jazdy i bycia kierowcą.
Na skrzyżowaniach auto mi gaśnie, w panice musze zapalać silnik. Trąbią na mnie z tyłu, to jeszcze pogarsza sytuację, bo jeszcze bardziej się denerwuję.Możecie mi coś poradzić jako początkującemu adeptowi sztuki prowadzenia samochodu?
Naprawdę nie masz sie co stresowac tym,że trąbią na Ciebie, sami sobie robią krzywdę w ten sposób, bo Cię zdenerwują i Ty zamiast spokojnie ruszyć stoisz.
Niektórzy kursanci łąpią bakcyla jak już trochę pojeżdżą, ja miałam to szczęście,że złapałam od razu i z pasją i ochotą podchodziłam do zajęć z kursu. Myślę,że potrzbujesz jeszcze kilku jazd by nabrać pewności a potem zaczniesz wreszcie odczuwac przyjemność z jazdy samochodem:)I nie stresuj się innymi kierowcami, bo tak naprawdę jesteś tzw. pojazdem uprzywilejowanym, bo zauważ,że jak kierowcy widzą eLkę to często ustępują, no nie zawsze,ale dla świetego spokoju, by pozbyć się przeszkody:) Fajnie jest pomyśl o jazdach w tej kategorii!!!
Pewnie jestes po 8 godzinie dlatego tak mowisz;p Ja zanim rozpoczelam kurs wszystcy mi mowili nie przejmuj sie jak po 7, 8 godzinie zaczniesz beczec krzyczedc i zebedziesz chciala jedynie rzucic ten kurs! Ale myslalam ze to glupei stereotypy. Az doszlo do dnia kidy po powrocie do domu z jazdy poryczalam sie powiedzialam rodzicom ze rezygnuje ze nie jestem do tego stworzona ze mam dosc i ze to koniec! Wtedy tez okazalo sie ze byl to moja 8 godzina:P POzniej bylo juz tylko lepiej;) Ok 15 zaczelam juz marudzic ze zostalao mi tylko 15 i ja nie chce konczyc jezdzic na kursie!! Naprawde, wierze ze masz chwilowe zalamanie formy i ze pozniej bedzie juz wszystko cudownie! naprawde nie przejmuj sie! Trzymamy kciuki, ja czekam na zdradzenie przez ciebie terminu egzaminu to mysle ze wszystkie forumowiczki beda trzymaly kciuki
celine będzie dobrze, to że za kierownicą jest kobieta czy mężczyzna nie ma znaczenia, za kierownica jest człowiek. To, że trąbia to ich problem, sami kiedyś byli w twojej sytuacji, no cóż zapomnieli: amnezja szybka postępująca. Ja myślę, że będzie Ok, a nawet bardzo OK. Powodzenia
Zupełnie zgadzam sie z wypowiedzią Magdy Ja jestem typowym dowodem na to że nie ma znaczenia czy kierowcą jest kobieta czy mężczyzna Wiem że to nie skromne ale nauka jazdy szła mi świetnie chociaż pamietam początki które były trudne Teraz sobie radzę doskonale Nie przejmuj się i staraj się nie stresować tak za kierownicą potraktuj to jak zabawę. Ja jak się uczyłam jeździć wszystkie moje błedy komentowałam śmiechem i już Na kurs zabierałam swojego chłopaka który siedział z tyłu ale wbrew pozorom to mi pomogło Bo dzieki temu nauczyłam się podzielnej uwagi Dasz sobie radę nie martw się najważniejsze to mieć dobre nastawienie
6 2008-03-30 23:17:55 Ostatnio edytowany przez Ewa (2009-02-21 13:27:27)
.
Gdy byłam małą dziewczynka zawsze chciałam nauczyć się jeździć samochodem, pozwalano mi siadać na kolanach gdy jechaliśmy przez boczne dróżki i czułam się w tedy tak bosko. Jednak potem gdy czas mijał chciałam czegoś więcej zazdrościłam rówieśnikom których rodzice brali ich na stare lotniska czy gdzieś na ubocza żeby mogli się nauczyć jeździć. Mnie jednak rodzice zawsze powtarzali, że na naukę będe miała czas na kursie i, że przez takie ich doradzanie co i jak mogę nabrać złych nawyków lub też odwrotnie będę czuła się zbyt pewnie. No i przyszedł ten upragniony dzień gdy wsiadłam po raz pierwszy za kierownicę aby móc samodzielnie poprowadzić samochód. Od razu wiedziałam, że to jest to strach strachem trzeba go przełamać owszem ale jazda powinna sprawiać Ci przyjemność a nie stawać się przykrym incydentem w życiu. Zlewaj innych którzy na Ciebie trąbią sami kiedyś uczyli się jeździć i myślę, że też mięli nie jedna taka sytuacje gdzie na początku nie wiedzieli za co się złapać a teraz zgrywają wielkich kierowców, którzy jak przyjdzie co do czego nie potrafią się zachować na drodze, jednym słowem nie pamięta wół jak cielęciem był.
8 2008-04-29 09:02:57 Ostatnio edytowany przez Bianca (2009-11-16 10:43:07)
Na kursie złapałam bakcyla - jeździło mi się super, - zdałam, kosztowało mnie to kupę nerwów i stresu. Jeżdżę, wożę moje dzieciaki i teraz żałuję, że nie zrobiłam prawa jazdy wcześniej:)
Trąbić będą też wtedy jak już będziesz miała prawko- to oczywiste. Nauka jest trudna. O wiele trudniejsza poza tym jak juz jedziesz sama własnym samochodem i nie masz z boku pana który jakby co wciśnie hamulec (z czym swoja drogą w mojej opinii przesadzają). Dasz rade sobie bez problemu.....wystarczy chłonąć ile sie da z każdej przejażdżki. Zresztą żeby być bardzo dobry kierowcą potrzeba lat jazdy, i zanim będziesz mogła tak o sobie powiedzieć minie jeszcze dużo czasu. Więc niczym się nie przejmuj!!!!!! Bo świetnie się siedzi za kółkiem jak już się człowiek tak wszystkim w koło nie stresuje:)
Ja jestem po 10 godzinie , wlasnie worcilam z jazd:( zgasl mi dzisiaj chyba z 20 razy,walnelam w smietnik i poprostu porazka:( nigdy wczesniej mi sie to nie zdarzylo:( czulam sie za kierownica super,nawet zarobilam na samochod i czeka na mnie,a dzisiaj poprostu TRAGEDIA. załamalam sie . Co mam robic:(?
Ja juz mam za soba 3 nie zdane egzaminy i wcale mnie to nie wkurza, bo wiem, ze załużyłam na to.... Jeśli chodzi o jazdy to ja często miewałam tak, że były dni straszne, że lepiej żeby nikt nie wychodził na ulicę a nieraz tak śmigałam autkiem, że szok....
Ale nauka to pikuś w porównaniu do stresu z pierwszym egazminem
Jazda po całości
O rany ! Kiedy ja robiłam prawko ! Na poczatku tez nie bylo latwo , znaki STOP snily mi sie po nocach Myslalam , ze zrobie prawo jazdy i schowam go gleboko do szuflady.Ale teraz mysle , ze to wina instruktora.Nie potrafil niczego nauczyc.Kiedy oblalam egzamin drugi raz , wykupilam sobie godziny u innego instruktora.Niebo a ziemia! Na prawdę ! Nagle jazda zaczela byc dla mnie przyjemnoscia.Na egzamin poszlam bez stresu , bo poradzil mi , zebym podczas jazdy nie patrzyla w strone egzaminatora , tylko wyobrazila sobie , ze jade na kursie , a obok mnie siedzi on - instruktor.I tak zrobilam.Egzamin zdalam na luzie , sama w to nie wierzylam.Ale na poczatku to i w ogrodzenie wjechalam podczas cofania , bo mi sie pedal gazu z hamulcem pomylil:D Wtedy to byla porazka , a teraz sie z tego smieje
Dziewczyny bez załamki zanim poszłam na kurs jeździłam autem bez prawka przez pół roku i nie tam żeby po wioskach tylko po mieście a zdałam egzamin za 9 razem bo puszczały mi nerwy tak więc głowa do góry.
Dla mnie kurs były zarówno wielka przyjemnościa i stresem. Tak bardzo chciałam zostać kierowcą, ze po prostu musiałam wytrzymac. Na trąbienie nie zwracałam uwagi. Po prostu jeździłam swoim tępem. Egzamin zdałam za czwartym podejściem. Pierwszy był koszmarem. Nie pamiętam kiedy byłam tak zestresowana. Na ostatni szłam z przekonaniem, ze sie nie uda. Mowiłam, ze jesli sie teraz nie uda to rezygnuje, ze juz nie bedzie ze mnie kierowcy. Wyluzowana siadłam za kierownice. Zrobiłam swoje i sie udało. Wg mnie duzo zależy od egzaminatora.
Ja jeszcze nie robiłam prawka,a co powiecie o instruktorach,nauka przyjemna była z nimi?
ja miałam instruktora super
uczył mnie dosłownie wszystkiego, prawko robiłam z zimę, bo uważałam ze lepiej naucze się jeździc w trudnych warunkach { akurat ta zima była śnieżna jak diabli}
mój instruktor uczył mnie hamować na lodzie, oczywiście na pocztku pokazywał mi jak on to robi a ja prawie gorączki dostawałam ze strachu
pozwalał mi czasami jeździć szybciej niż zazwyczaj jeżdzą kursanci
zaspy, jazda w śnieżycę { nie odwołał jazdy}
nauczył mnie jeździć dobrze, no i udało się zdać prawko za pierwszym razem
bardzo dużo zależy od instruktora, ja miałam jednego przez cały okres kursu i wiem, że warto było choć niektórzy są zdania, że dwóch instruktorów lepiej nauczy jazdy
Ja prawko zdałem za 4 razem i to niedawno
Nie jeździłem wcześniej samochodem, i nawet bałem się jechać, bo nie mogłem ogarnąć gazu, sprzęgła, lusterka, kierownicy i kierunkowskazu naraz Jednak z czasem sie przyzwyczaiłem, i szło dobrze. Dziś, gdyby samochód był na wodę to bym z niego nie wychodził Ale wszędzie gdzie mogę to pcham się za kierownicę Tak więc będzie dobrze! Trzeba się zapoznać z samochodem, wyczuć pedały a potem to z górki
Co do trąbienia to i na mnie trąbili Nawet na egzaminie na mnie trąbili, pomimo że stałem na CZERWONYM świetle bez strzałek Zawsze sobie mówię coś niecenzuralnego na takich idiotów i zapominam o sprawie Zamiast się stresować to wyzwij takiego "szybkiego i narwanego" czy to na głos, czy to po cichu i zapomnij
Ja też miałem chwile zwątpienia, zwłaszcza po 3 oblanym egzaminie, ale powiedziałem sobie, że za dużo czasu, nerwów i pieniędzy w to włożyłem, żeby zakończyć. Nie poddawaj się, pamiętaj że się uczysz, a nie jesteś kierowcą z 20-letnim stażem Każdy przez to przechodził i czasem pojawiały się wątpliwości, ale po czasie zobaczysz (jadąc swoim samochodem ), że to nie było takie straszne, jak się wydawało na kursie/egzaminie
Ja prawo jazdy zdawałam rok temu, zdałam za pierwszym razem, a instruktorzy uczyli w zasadzie nie ucząc - tzn nie było to na zasadzie ,,a teraz zrób to i to" tylko mówili np. ,,nie rób tego tak, bo ja chcę dojechać na obiad" i w ogóle cuda wianki wyprawiali. Na egzaminie 2 razy powtarzałam łuk, bo wg egzaminatora zrobiłam go... za szybko! Potem się z nim pokłóciłam w czasie jazdy, myślałam, że mnie obleje, ale powiedział: ,,ma pani charakterek" i zdałam bez żadnego punktu karnego
Ja nie jestam kierowcą i nigdy nie będę.:(
ale właśnie wczoraj mój synuś oblał trzeci egzamin z jazdy.:(
jak zobaczyłam co się tam dzieje ,ile ludzi oblewa to jest istny horror.:O
rekordzista w czwartek oblał 35 raz,napiszcie jak to się wygląda w waszych miastach?
Mnie od zawsze ciagnelo do samochodow a szczegolnie do kierowania nimi Jak bylam mala i jeszcze nie bylam w stanie dosiagac do pedalow, jezdzilam na kolanach u rodzicow, dziadkow itd Gdy mialam jakies 10-11 lat ( bo bylam duzym dzieckiem ;P) rodzice pozwolili mi samej prowadzic czulam sie wtedy taaaakaaa dorosla Teraz oczekuje na moj pierwszy egzamin, ktory mam za niecale 2 tyg i mysle ze uda mi sie zdac za 1-wszym razem:D. Co do kursu- nie stresowalam sie, ludzie na mnie nie trabili, instruktor byl bardzo mily No ale wiadomo inaczej zachowuja sie ludzie ktorzy pierwszy raz prowadza samochow, a inaczej tacy ktorzy sa juz obeznani w 'tej sztuce'
Ja jestem w trakcie robienia kursu a dokładnie po 15 godzinie.
Musze powiedziec że ostatnio mam chwile zwątpienia co do tego czy sie nadaje
pomimo tego że jazda sprawia mi przyjemnosc...
Mam nadzieje ze wszystko dobrze sie potoczy
witam, ja jestem obecnie po 16 godz jazdy. Moge powiedzieć, że raczej się uwsteczniam niż rozwijam. Myślałam już o zrezygnowaniu, bo naprawdę dochodzę do wniosku, że jestem całkowitym antytalentem w prowadzeniu samochodu. Jeżdżenie jeszcze jakoś, ale nie potrafię praktycznie żadnego manewru zrobić. Parkowałam już chyba ze 20 razy i ani razu prawidłowo. Jazda nie sprawia mi już przyjemności i tak naprawdę nie wiem co zrobić dalej.
a ja juz jestem po egzaminie na szczescie zdany za 1 razem, przed chwila odebralam prawko
Poczytałam sobie...że ludzie się załamują po 8 godzinie...no ja dzisiaj po pierwszej wróciłam z płaczem.Może to był zły pomysł.Ale mam też wrazenie,że z instruktorką sobie nie podasowałyśmy.
Kurcze a ja planuje się wybrać na prawko i cały czas przezywam ten fakt :( Nigdy w życiu nie siedziałam za kierownicą !!! Natala - co to oznacza ,że nie dopasowałaś się z instruktorkom?
Podziwiam zdających wiele razy, tych co podchodzą do tego i do jazdy po naszych drogach z humorem i pasją. Ja prawko mam. Auto też. Zrobiłam je 25 lat temu w małym mieście, teraz mieszkam w wielkim i nie mogę się przełamać mimo wielu prób. Ciągle ledwo pomyślę o tym, że mam jechać robię się zielona i ręce mi sie trzęsą. Za kierownicą jestem sparaliżowana prawie nieprzytomna ze strachu. Powiedzcie mi, czy istnieją ludzie, którzy się po prostu do tego nie nadają, czy też mam walczyć do skutku i jak długo to może trwać? Myślę już o sprzedaży samochodu...
Jestem dopiero po 2 godzinach jazdy, więc tak naprawdę nic nie mogę powiedzieć na temat tego jak mi się będzie jeździło.Jak do tej pory jest super - zresztą ja bardzo chciałam od wielu lat iść na prawko, ale jakoś tak schodziło.Zapisał mnie w końcu narzeczony i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Zresztą staram się dla niego również, ponieważ jest on kierowcą rajdowym i myślę, że nie wypada nie mieć prawa jazdy będąc jego żoną(za chwilę). Oczywiście to żart, ale przydałoby mu się, żebym miała to prawko.Nie chwaląc się, instruktor po 2 godzinie powiedział, że jeżdżę najlepiej z osób na tym kursie :-)ale ja mam problemy z ruszaniem, nie zawsze ale jednak.
Uważam, że ogromne znaczenie ma dobranie odpowiedniego instruktora.Mój to po prostu IDEAŁ - spokojny, opanowany, z poczuciem humoru, którym rozładowuje nerwy.
LIDIA47 niestety, ale moim zdaniem albo ktoś jest stworzony do jazdy, albo lepiej niech da sobie spokój.Myślę, że jeśli 25 lat jeździsz i nie czujesz się pewnie to nic z tego nie będzie :-(
A ja.......... zostaję przy jeździe rowerem........ chociaż czasem trafia mnie najjaśniejsza- jak stoję na przystanku autobusowym....... wtedy myślę....... kurcze....... wystarczyło by mieć prawo jazdy..... i ogarnia mnie jakiś nieracjonalny strach przed usiądzeniem za kierownicą.Zresztą babki po 50-tce...... lepiej się czują u boku kierowcy....... no nie??????
sory, napisałam nieprecyzyjnie, prawko było 25 lat temu, potem 24 letnia przerwa i ponowne próby ( w tym jedna stłuczka).
Twój narzeczony może być dumny!!!
Danusiu, moim marzenie jest własny kierowca, zżktórym by mozna jeszcze pogadać na wszystkie tematy...
Ee tam, lepiej być samowystarczalnym:) Taka jest przynajmniej moja opinia. Ja miałam to szczęście zdać za pierwszym razem, ale najważniejsze jest to, żeby jak najszybciej po zdaniu egzaminu zacząć jeździć. A wiek tutaj nie ma znaczenia, ja zdawałam egzamin w wieku 18 lat, a zaraz po mnie zdawała moja mama, która wcześniej nie miała żadnego kontaktu z samochodem. I to teraz ona wozi mojego tatę:) Tak więc, grunt żeby mieć motywację no i nie bać się, bo nie ma czego. W końcu prowadzenie samochodu powinno być też frajdą a nie tylko powodem stresów!
32 2008-12-19 23:14:17 Ostatnio edytowany przez Silke (2008-12-19 23:14:43)
lida47: moja kolezanka, po 10-letniej przerwie dostala samochód, wykupila sobie kilka lekcji z instruktorem, zeby sobie poprzypominac, poczuc sie pewnie, moze tego warto sprobowac?
Ja razem z mezem teraz sie na prawko zapisalam, jestem po drugiej godzinie jazdy i jest ok., co prawda przeraza mnie widok ciezarowki, ale co tam Co do ruszania... Ponoc kwestia wprawy (mam nadzieje).
Jesli chodzi o streotyp, to dzis instruktor stwierdziL "Chłopie, nie tak!" ;]
cóż, motywacja jest, a z tym własnym kierowcą trochę żartowałam.
Kiedy podejmowałam próby jazd po przerwie to najpierw problemem było wszystko związane z samym prowadzeniem, ale zawsze największy problem stanowił ruch na drogach. Miałam już nawet taki moment, że nie musiałam zastanawiać się nad co zrobić w samochodzie i mogłam skupić się wyłącznie na ruchu. Jeździłam z mężem, koleżanką i instruktorem, ale zawsze towarzyszył mi ogromny stres, radości nie czułam. No może wtedy, gdy już wysiadałam z samochodu.
Z tego co piszecie wynika, że jazda większości sprawia przyjemność i że po kilku jazdach jest już ok. Chyba ze mną jest coś nie tak, może mój brak pewności siebie, nieśmiałość stanowi barierę, której nie umiem przeskoczyć. No i czy warto...tylko wkurzam się na siebie,gdy marznę na przystanku, a samochód stoi w garażu.
A ja na 5-6 godzinie sie lekko zalamalam.. Jak tym cholerswem ruszyć na pierwszym biegu zeby przez szybe nie wypasc i zeby nie zgasl? :]
mi napoczatku tez nie szlo, nawet ciezko bylo mi zdac, ale jakos za 3 razem mi sie udalo i teraz idzie coraz lepiej
Ja zdałam za 4 razem, ale w ogóle t uwielbiam jeździć samochodem i idzie mi to nieźle:) Najważniejsze jest nie schować po kursie prawka do szuflady tylko jeździć! Ja robię to dośc starym polonezem mojego Lubego, bez wspomagania, półtoratonowa kobyła:D Ale jeżdżę:)
Tyle, że to chyba trzeba lubić po prostu.
A na kursie urwałam kołpak, aczkolwiek nie przejęłam się tym za bardzo
a ja nadal nie jeżdże , choć czytając Was żal mi się robi -zwłaszcza, ze jak wspominałam autko mam. Ale chyba jestem jakaś ograniczona. Ciekawe czy ktoś pomimo takiego strachu jak mam ja jeździ i jak długo trwało przełamywanie się?
ja natomiast też na początku nie mogłam się przestawić po pierwszej nieudanej próbie na egzaminie dałam sobie spokój, aż na 6 miesięcy ale opłaciło się, mój instruktor nie wierzył że można się aż tak zmienić odpoczęłam i nabrałam sił, mimo iż zdałam prawko za 4 razem to jeżdżę ciągle, może Kubicą to nie jestem ale daję sobie radę i próbuję. rodzice kupili mi moją ukochaną złotą strzałę- deawoo matiz'a i nie narzekam, mały zwinny, wszędzie się zmieszczę prawo jazdy jest potrzebne np mi bo dojeżdżam do miasta z wioski na uczelnię także bez 4 kółek ani rusz..
a ja nadal nie jeżdże , choć czytając Was żal mi się robi -zwłaszcza, ze jak wspominałam autko mam. Ale chyba jestem jakaś ograniczona. Ciekawe czy ktoś pomimo takiego strachu jak mam ja jeździ i jak długo trwało przełamywanie się?
Prawo jazdy mam od bardzo dawna. Na początku też nie jeździłam. Lecz jak się przełamałam i zaczęłam jeździć, i jeżdzę bardzo dużo. Jednak lęk mi często dokucza. Zwłaszcz wtedy, gdy jest gdy wjeżdżam do dużego miasta no i wtedy przeraża mnie ten pośpiech.
nie ma czego się bać! ja mój kurs wspominam bardzo miło!
przed kursem nie siedziałam za kółkiem ani razu ale miałam dryg!!!
zdałam za pierwszym razem ))
... i może wykarzę się nieskromnością, ale jestem znakomitym kierowcą!
uwielbiam szybką jazdę co świadczy o moich 2 mandatach za predkość pół roku otrzymaniu prawka :] może to nie jest dowód mojej znakomitości ale jeżdżę bardzo bezpiecznie i pewnie, czego wielu osobom brak ...
w samochodzie czuję się jak ryba w wodzie i tylko szukam okazji by sobie pośmigać....
i nie tylko kobiety nie potrafią jeździć!!! ile ja już napotkałam ofiar losu za kierownicą??? (mężczyzn)
najważniejsza jest pewność siebie i oczywiście umiejętności...
...cóż, a mnie raczej pewności siebie brakuje...i nie mam drygów...Beznadziejny przypadek. Podziwiam i pozdrawiam "Baby" za kierownicą.
ja już się doczekać nie mogę kiedy ja zacznę
...cóż, a mnie raczej pewności siebie brakuje...i nie mam drygów...Beznadziejny przypadek. Podziwiam i pozdrawiam "Baby" za kierownicą.
Przełam się nie ma beznadziejnych przypadków, ja też Cię pozdrawiam i trzymam kciuki.
LANDO
Dzięki za dobre słowo, Ci którzy ze mną jechali myślą inaczej, ale jak siądę za kierownica następny raz zaraz się pochwalę. Jakkolwiek by było... A masz jakieś doświadczenia z beznadziejnymi przypadkami?
LANDO
Dzięki za dobre słowo, Ci którzy ze mną jechali myślą inaczej, ale jak siądę za kierownica następny raz zaraz się pochwalę. Jakkolwiek by było... A masz jakieś doświadczenia z beznadziejnymi przypadkami?
Witaj. Znam sporo osób, które zaliczano do beznadziejnych przypadków nawet za kierownicą. Sporo pracy włożyły w to, żeby się zmieniło. Wszystko to rodzi się w głowie. Najpierw tę blokadę trzeba zwolnić. Mam ciocię, która mając 55 lat nie miała prawa jazdy. Gdy zmarł jej mąż a dzieci się usamodzielniły musiała sobie jakoś poradzić. Zrobiła prawo jazdy, ma 70 lat i jeździ dalej. Do Warszawy pewnie by się nie wybrała bo to ok. 350 km ale świetnie sobie radzi w najbliższej okolicy, no i tej dalszej. Dasz radę!
nie ma czego się bać! ja mój kurs wspominam bardzo miło!
przed kursem nie siedziałam za kółkiem ani razu ale miałam dryg!!!
zdałam za pierwszym razem ))
... i może wykarzę się nieskromnością, ale jestem znakomitym kierowcą!
uwielbiam szybką jazdę co świadczy o moich 2 mandatach za predkość pół roku otrzymaniu prawka :] może to nie jest dowód mojej znakomitości ale jeżdżę bardzo bezpiecznie i pewnie, czego wielu osobom brak ...
w samochodzie czuję się jak ryba w wodzie i tylko szukam okazji by sobie pośmigać....i nie tylko kobiety nie potrafią jeździć!!! ile ja już napotkałam ofiar losu za kierownicą??? (mężczyzn)
najważniejsza jest pewność siebie i oczywiście umiejętności...
A nie chciałabyś czasem spróbować swoich sił w rajdach ?:) Ostatnio byłam na rajdzie (no może nie do końca rajdzie - na Odcinku Specjalnym) w Wieliczce, gdzie po raz pierwszy wystartowała KOBIECA załoga - kobieta kierowcą wraz z koleżanką "pilotem"
Powiem Ci, że bardzo dobrze poszło dziewczynom jak na pierwszy raz
Lando, Twoje "dasz radzę" dźwięczy mi w sercu (choć powinno w uszach) spróbuję z nim podejść jeszcze do tematu, zobaczę czy dam radę, choć wątpliwości nie ustąpiły. Dzięki!
lidia47 nie poddawaj się ! Poczytaj moje posty w wątku o Amaksofobii, może one Cie podbudują.Chociaż w moich oczach sposób prowadzenia samochodu przeze mnie pozostawia wiele do życzenia (jestem ogromnie samokrytyczna ) , to myślę , że obecnie radzę sobie całkiem niezle.
Jak to się mówi : praktyka czyni mistrza.
A swoja droga , dlaczego uważasz się za beznadziejny przypadek? Chyba nie na tym , że zamykasz oczy jak widzisz nadjeżdzające auto z naprzeciwka?
ja pierwszy raz za kierownicą usiadłam w wieku 16 lat, ktos mi wtedy powiedział, że jestem stworzona do jazdy autem, gdy z utęsknieniem nadeszło 18 latek szybko poleciałam na kurs prawka (na pierwszej lekcji próbowałam okłamać instruktora że nigdy wcześniej nie prowadziłam auta- mimo że tak naprawde robiłam to od 2 latek, ten jednak szybko zauważył moje złe nawyki typu skret na "mydełko Fa" itp) zarówno kurs jak i sam egzamin to była formalnośc (wiem wiem troszke nieskromnie to brzmi, ale naprawde czułam sie bdb za kierownica)
mamy równouprawnienie drogie Panie i nie rozumiem stwierdzenia "no tak baba za kierownica" szczególnie jak widze jak jeżdzą nasi PANOWIE ktorzy sobie kupili najnowszy model super samochodu i jada 20km/h w obawie ze im się lakier zmyje jak przyspieszą....
nie dopuśćmy aby tytuł niedzielnego kierowcy przypisywano nam kobietką które wyłacznie w niedziele zasiadaja na miejscu kierowcy bo dzien wcześniej ich mąż popił i jeszcze nie wyparował z %...!!!
Jeanne,
oczywiście, że poczytam i mam nadzieję, że podbuduje.
A mój przypadek uważam za beznadziejny, bo nigdy jeżdżąc nie czułam przyjemności. Nocy przed jazdą nie przesypiam. Ręce mi się trzęsą, choć oczu nie zamykam. Kluczyka prawie nie umiem włożyć do stacyjki. Jestem sparaliżowana strachem i naprawdę chora ze zdenerwowania.
Może wynika to z mojego charakteru, braku pewności siebie i trudności w podejmowaniu decyzji. Dodam, że prawko zrobiłam prawie 30 lat temu i nie jeździłam od razu, a późniejsze próby kończyły się źle.
W kazdym razie dzięki!
Jeanne,
oczywiście, że poczytam i mam nadzieję, że podbuduje.
A mój przypadek uważam za beznadziejny, bo nigdy jeżdżąc nie czułam przyjemności. Nocy przed jazdą nie przesypiam. Ręce mi się trzęsą, choć oczu nie zamykam. Kluczyka prawie nie umiem włożyć do stacyjki. Jestem sparaliżowana strachem i naprawdę chora ze zdenerwowania.
Może wynika to z mojego charakteru, braku pewności siebie i trudności w podejmowaniu decyzji. Dodam, że prawko zrobiłam prawie 30 lat temu i nie jeździłam od razu, a późniejsze próby kończyły się źle.W kazdym razie dzięki!
lidia47,
ja też nie czułam przyjemności.Wsiadałam do samochodu , jakby to dla mnie była najgorsza kara i modliłam się , żeby jak najszybciej i najbezpieczniej dotrzeć do celu.Ulga dla mnie było , jak z tego samochodu wysiadałam.Mój mąż miał ze mną siedem światów.W końcu przypiliło mnie.Miałam do wyboru codziennie zasuwać na nogach z dziećmi po 4 km, albo przekręcić kluczyk i mieć wszystko gdzieś.Teraz wsiadam i jadę .Nie myślę o tym , co może się stać złego.Przynajmniej się staram.Wprawę nabierałam powoli , tzn.przełamywałam ten strach .Powolutku , powolutku , i złapiesz bakcyla , a nawet jeśli nie , to w końcu oswoisz się z samochodem.:)
Jeszcze raz dzięki, a ja mogę tylko tyle obiecać, że spróbuję, choć nie wiem co z tego wyniknie.
ja właśnie wróciłam z pierwszych jazd a ze była/ jest cholerna mgła to było krócej ... nie mam doświadczenia jeszcze wcale za kierownica ale uważam że najwięcej robią nerwy i strach ze coś się właśnie źle zrobi... Myślę też ze każde nerwy da sie opanować zwiększona ilościa ćwiczeń i ja zamierzam to robic az wyjdzie choćbym miała nocować na placu manewrowym albo ćwiczyć na wiejskich drogach az mnie stamtąd przegonią;D Nabiorę pewności i będzie o wiele łatwiej na pewno
Mam już prawo jazdy mniej więcej od tygodnia. Myślałam, że jak dostanę wymarzony plasticzek to będę jeździła wszędzie... Okazało się jednak, że jazdy na kursie, a życie to 2 różne rzeczy. Boję się, że będę stwarzała zagrożenie na drodze, że zgaśnie mi auto na skrzyżowaniu i wymyślam 100 przykładów, które na jazdach nie miały miejsce, ale wydaje mi się, że teraz są prawdopodobne...;) Jednak wiosną obiecałam sobie, że pełną parą ćwiczę, a nie jeżdżę "okazyjnie":P
najgorsze jest takie "wymyslanie" roznych powodów dla których nie moge jechac, ja tez tak robiłam , bałam sie panicznie usiąsc za kierownicą od czasu gdy wpadłam w poslizg. w koncu sytuacja zmusiła mnie do tego zeby znowu zacząc jeździć. dzis wsiadam do auta z pełna satysfakcją, jestem opanowana za kierownicą chociaz w zyciu jestem strasznym narwańcem. mysle , ze przełamiesz w sobie ten strach i poczujesz jaka to frajda.
Dzięki!Dzięki!Dzięki!
już czuję, że jazda to frajda (niekoniecznie dla mnie).
Jednak obiecuje, że z wiosną spróbuję!
A dziś usłyszałam w Rozmowach w toku, że większość fobii jest uleczalna.
Większość - to nie wszystkie...
Czyżbym była pesymistką?
ja tam dziś pierwszy termin oblałam Ehh, te pie%&^**ne nerwy!
Tak Celine, jedz automatem wtedy nie bedzie gasl...a tak na powaznie, to jesli jezdzisz samochodem z duzym napisem "L"( chyba L...juz zapomnialam) to dlaczego ktos na Ciebie trabi? Ja bym sie tym w ogole nie przejmowala. Jazda samochodem nie jest trudna, jesli opanujesz jej podstawy A stres nie przynosi nic dobrego...Tak wiec glowa do gory i powodzenia!
Kochaniutkie, nerwy to cos okropnego, sama wiem. Ale jesli chodzi o prawo jazdy to zdalam za pierwszym razem, i przy tym tydzien przed moimi 17 urodzinkami. I mysle, ze to dlatego, ze podeszlam do tego z wyluzowaniem. Co bedzie to bedzie. Nie zdasz, zdasz nastepnym razem. Wiem, ze latwo jest mowic, ale mi zawsze mowiono "Nerwy gubia czlowieka" i okazuje sie, ze to swiete slowa. Tak wiec luzik kobietki!
to moja 26 godzina jazdy..Ja się chyba do tego nie nadaję...Nic mi nie gaśnie ale ciągle jest nie tak.Do tego wszystkiego moja Pani instruktor ma kiepskie zdanie na temat kobiet za kierownicą a najgorsze są te po 40..Po 15-16 godzinach jazdy nastąpił jakiś przełom,było lepiej-a teraz jest znowu gorzej.Lubię jeżdzić samochodem,sprawia mi to przyjemność-nie mogłam wcześniej zrobić prawka,może jest już za póżno.Ratujcie nie wiem co robić
Mam prawko od 9 lat, zdałam za pierwszym razem. Co z tego, kiedy dopiero w te wakacje na serio zaczęłam jeździć. Wcześniej jakoś nie miałam motywacji ani po prostu nie musiałam. Generalnie sam samochód mnie denerwował, jako maszyna, za dużo trzeba było wykonywać manualnych czynności żeby nim jeździć. Chodzi mi o skrzynie zmiany biegów. Miałam i mam do dzisiaj tzw. ciężką nogę i za szybko puszczam sprzęgło także dla mnie i pasażerów taka jazda jest telepawką, ale teraz co raz płynniej zmieniam biegi. Myślałam o kupnie samochodu z automatem, ale na razie nie mam kaski. Co śmieszne od 5 lat jeżdżę skuterem(automatyczna sk biegów) i uwielbiam to. Ludzie nie boją się ze mną jeździć. Na skuterze mogę wjechać w największy ruch i nic się nie boję. Oczywiście czasami jest niebezpiecznie, bo kierowcy aut zajeżdżają mi drogę i traktują jak tych na plastikach. Ale ja jeżdżę spokojnie i nikomu się nie wcinam przed maskę i nie lawiruje między samochodami. Także ludzie, nawet mój obecny instruktor (teraz się doszkalałam), są w szoku, że skuterem jeżdżę a autem nie mogę się przemóc. Jestem po 5h jazdy z instruktorem i wystarczy. Powiedział, że jest ok. Od jakichś 2 tyg. wieczorami sama jeżdżę po osiedlowy uliczkach, parę razy sama pojechałam do sklepu, a dzisiaj nawet pojechałam 30 km za miasto i szczęśliwie wróciłam. Jeżdżę wolno, ale nabieram pewności i wiary w siebie. Mam jeszcze kłopoty ze sprawnym parkowaniem, ale to chyba minie. Chciałabym tak dobrze jeździć samochodem jak mój tata, to jest moje marzenie w tej kwestii, czasem się śmieję, że on by mógł prowadzić samochód z zamkniętymi oczami. Jedno Wam powiem, nie ma się, co oszukiwać, jednak sama to widzę, że faceci mają lepsze predyspozycje do jazdy samochodem. Widzę jak prowadzą moje znajome i koledzy, różnice są znaczne. Nie ma co się obrażać, ale wg mnie tak po prostu jest.
Będąc przy temacie nauki jazdy i egzaminu. Mam pytanie...
czy są jakieś sposoby aby mniej denerwować się podczas samego egzaminu..., w jaki sposób do tego podejść aby zmniejszyć stres związany z jazdą z egzaminatorem?
za kilka dni mam pierwszy egzamin... więc będę wdzięczna za szybkie odpowiedzi
Pozdrawiam;*
63 2009-07-29 16:24:06 Ostatnio edytowany przez filifionka (2009-07-29 16:25:20)
Mam półtora miesiąca prawko. Total masakra. Nienawidzę jeździć, ale mieszkając w mojej dziurze nie bardzo da się inaczej. Ciągle się boję, nie cierpię tego, jeżdżę jak kretynka i wiecznie jestem zestresowana. A co do samego kursu to nigdy nie zdałabym egzaminu, gdybym wcześniej nie jeździła bez prawka sama. Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek jeżdżenie przestanie być dla mnie przykre. Jak będę miała okazję i stać mnie będzie, żeby wyprowadzić się gdzieś do cywilizacji to z pewnością wrócę do jakże paskudnej, ukochanej komunikacji miejskiej.
Pinacolada mój kumpel poszedł na 2 termin po 2 setkach wódki i podobno noga mu nie latała na sprzęgle jak za pierwszym razem. I zdał:) Ale chyba nie polecam
Pinacolada mój kumpel poszedł na 2 termin po 2 setkach wódki i podobno noga mu nie latała na sprzęgle jak za pierwszym razem. I zdał:) Ale chyba nie polecam
Nie no dzięki, ale raczej nie alkohol ;p
Będąc przy temacie nauki jazdy i egzaminu. Mam pytanie...
czy są jakieś sposoby aby mniej denerwować się podczas samego egzaminu..., w jaki sposób do tego podejść aby zmniejszyć stres związany z jazdą z egzaminatorem?
za kilka dni mam pierwszy egzamin... więc będę wdzięczna za szybkie odpowiedzi
Pozdrawiam;*
Wstyd się przyznać ...zdałąm dopiero za trzecim razem.Pech? Nerwy ? Stres? Na pewno wszystko po trochę się do tego przyczyniło.I co najśmieszniejsze , oblano mnie na tym , czego najmniej się obawiałam: na mieście.Kiedy podchodziłam trzeci raz , totalnie sprawę olałam.
Doszłam do wniosku , że nerwy w niczym mi nie pomogą.Wsiadłam do samochodu wyobrażając sobie , że obok mnie nie siedzi egzaminator , tylko instruktor , i ze jeździmy sobie na luzie , ot , tak dla przyjemności.Nie myślałam o tym , że muszę zdać , bo to kwestia szczęścia .I zdałam !