Ale syf się zrobił w temacie
Co zrobisz. Wystarczy lekkie szturchnięcie i zobacz co się dzieje. Ale uważają się za te normalne, stabilne emocjonalnie.....a wystarczy kilka słów anona z netu i nerwy im puszczają na całego. LOL.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy powinienem odpuścić sobię szukania dziewczyny?
Strony Poprzednia 1 2
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Ale syf się zrobił w temacie
Co zrobisz. Wystarczy lekkie szturchnięcie i zobacz co się dzieje. Ale uważają się za te normalne, stabilne emocjonalnie.....a wystarczy kilka słów anona z netu i nerwy im puszczają na całego. LOL.
Nikt się nie będzie pieścił z popierdoleńcem
wypad debilu
Widzę że trochę postów przybyło od mojej ostatniej obecności, lecz nie wszystkie związane z tematem
TennesseeWhiskey30, nie lubisz być organizatorem? Załatwiać rzeczy od strony organizacyjnej i logistycznej, czy boisz się po prostu, że coś gdzieś nie pyknie i nie będziesz umiał tego naprawić?
Tak właściwie to zawsze jak gdzieś jechałem z ex to ja organizowałem wszystko i to mi najbardziej odpowiadało. Wybierałem nocleg w miejscu gdzie mi wygodnie dojechać, gdzie nie będzie problemu z parkingiem i dojazdem, planowałem wcześniej trasę (nawigacja pokazywała przez ścisłe centrum, więc zmodyfikowałem trasę i może zrobiłem 2km więcej, ale w spokoju). Ale tak czy inaczej zawsze jest stres, bo w czasie drogi coś może się wydarzyć, na miejscu może być problem z rezerwacją, może parkingu nie będzie i trzeba będzie krążyć, łatwo pomylić drogę w mieście bo nawigacja czasem się przestawi, albo sam pominę zjazd/skręt gdzieś (takie sytuacje bywały, np. dwa skręty w prawo obok siebie i skręciłem w pierwszy zamiast w drugi, na ulicy nie było parkingu, musiałem jechać dalej bo duży ruch żeby się wlec i później po oddaleniu się od miejsca docelowego zawracałem tam gdzie nie mogłem bo nie wiedziałem jak wrócić inaczej). Wszystkie takie sytuacje po prostu stresują mnie. Zawsze może coś nie pójść i rzadko kiedy idzie wszystko gładko. Pomimo że takie sytuacje przytrafiały się i w całym życiu trochę wypraw odbyłem (czy to wyjazdy w podstawówce na drugi koniec polski nad morze na 2 tyg, czy to gdzieś z rodzicami, czy samemu z dziewczyną), to nie "oswoiłem" się z tym.
Z pasji na pewno nie zamierzam rezygnować, nie wiem skąd pomysł że nie mam po nich energii na coś innego. Powiedziałbym ze jest odwrotnie. Sezon motocyklowy zacząłem już w lutym, bo pogoda była spoko i po trudnym okresie jesienno/zimowym, gdzie dni są krótkie, prawdziwych zim już nie ma i tylko szaro, mokro i błotniście jest, to w końcu jak wsiadłem na motocykl to kolejne dni stały się znośne. Później jeszcze rower, tenis, spacery w cieplejsze dni i coraz dłuższe dni. W okresie jesienno/zimowym część z tych aktywnośći odpada i nie sprawia to że mam więcej energii na inne rzeczy.
Nie miałbym problemu iść z dzieckiem do lekarza (wybiegamy bardzo mocno w przyszłość, no ale ok), czy to jakiś problem umówić wizytę i przyjechać we wskazane miejsce? (jeśli w moich okolicach to samochodem dojadę, jeśli większe miasto to też jakoś się dotrze). Dla samego siebie wiele razy umawiałem wizyty i jechałem (w tym dwa razy w szpitalu na zabieg w ogólnym znieczuleniu). Najgorsze w wizytach u lekarzy jak dotąd to nie ból, formalności, ale szczuplejszy portfel po takich wizytach.
Problem demograficzny w moich okolicach istnieje, młodzi ludzie (obu płci) wyjeżdżają stąd to większych miast (Oba najbliższe większe miasta to jakieś 80km, później to już 120km i więcej). Wyjeżdżają albo za pracą (bo w okolicy to praktycznie dominuje sama fizyczna praca), albo na studia i zostają już tam. Tutaj trochę więcej osób pojawia się w okresie wakacyjnym, a później znowu pustki.
No ale spędziłem rok w większym mieście i bywam od czasu do czasu i też ciężko poznać kogoś.
Próbowałem się przemóc i pod koniec tamtego roku odbyłem kilka dalszych wypadów na terenie kraju samochodem, ale zawsze jest tak samo. Nie ma tak że stres się zmniejsza z kolejnym wyjazdem. Stres przed wyjazdem żeby wszystko poszło dobrze, strzes podczas pobytu (mniejszy, nie że cały czas, ale momentami), później stres przed powrotem i podczas powrotu. Aż szkoda organizm męczyć takimi doświadczeniami
Ja już przestałem wierzyć w to że znajdę kogoś z takim podejściem do życia jak ja i dlatego odpuszczam. Może i tego kwiatu jest pół światu, ale skupiam się na Polsce, nie dalekiej odległości, podobnych zainteresowaniach, podobnym podejściu i zrozumieniu, no i jeszcze się trzeba sobie spodobać bo co jak co ale nie tylko charakter, ale i wygląd ma znaczenie. Tak że okazuje się, że tego kwiatu już nic nie zostało. Usunąłem tindera, nie szukam nikogo, robię co robiłem czyli skupiam się na pracy (może uda sie podywżkę wywalczyć), skupiam się na pasjach i sobie. Tyle w temacie
Widzę że trochę postów przybyło od mojej ostatniej obecności, lecz nie wszystkie związane z tematem
Samba napisał/a:TennesseeWhiskey30, nie lubisz być organizatorem? Załatwiać rzeczy od strony organizacyjnej i logistycznej, czy boisz się po prostu, że coś gdzieś nie pyknie i nie będziesz umiał tego naprawić?
Tak właściwie to zawsze jak gdzieś jechałem z ex to ja organizowałem wszystko i to mi najbardziej odpowiadało. Wybierałem nocleg w miejscu gdzie mi wygodnie dojechać, gdzie nie będzie problemu z parkingiem i dojazdem, planowałem wcześniej trasę (nawigacja pokazywała przez ścisłe centrum, więc zmodyfikowałem trasę i może zrobiłem 2km więcej, ale w spokoju). Ale tak czy inaczej zawsze jest stres, bo w czasie drogi coś może się wydarzyć, na miejscu może być problem z rezerwacją, może parkingu nie będzie i trzeba będzie krążyć, łatwo pomylić drogę w mieście bo nawigacja czasem się przestawi, albo sam pominę zjazd/skręt gdzieś (takie sytuacje bywały, np. dwa skręty w prawo obok siebie i skręciłem w pierwszy zamiast w drugi, na ulicy nie było parkingu, musiałem jechać dalej bo duży ruch żeby się wlec i później po oddaleniu się od miejsca docelowego zawracałem tam gdzie nie mogłem bo nie wiedziałem jak wrócić inaczej). Wszystkie takie sytuacje po prostu stresują mnie. Zawsze może coś nie pójść i rzadko kiedy idzie wszystko gładko. Pomimo że takie sytuacje przytrafiały się i w całym życiu trochę wypraw odbyłem (czy to wyjazdy w podstawówce na drugi koniec polski nad morze na 2 tyg, czy to gdzieś z rodzicami, czy samemu z dziewczyną), to nie "oswoiłem" się z tym.
Z pasji na pewno nie zamierzam rezygnować, nie wiem skąd pomysł że nie mam po nich energii na coś innego. Powiedziałbym ze jest odwrotnie. Sezon motocyklowy zacząłem już w lutym, bo pogoda była spoko i po trudnym okresie jesienno/zimowym, gdzie dni są krótkie, prawdziwych zim już nie ma i tylko szaro, mokro i błotniście jest, to w końcu jak wsiadłem na motocykl to kolejne dni stały się znośne. Później jeszcze rower, tenis, spacery w cieplejsze dni i coraz dłuższe dni. W okresie jesienno/zimowym część z tych aktywnośći odpada i nie sprawia to że mam więcej energii na inne rzeczy.
Nie miałbym problemu iść z dzieckiem do lekarza (wybiegamy bardzo mocno w przyszłość, no ale ok), czy to jakiś problem umówić wizytę i przyjechać we wskazane miejsce? (jeśli w moich okolicach to samochodem dojadę, jeśli większe miasto to też jakoś się dotrze). Dla samego siebie wiele razy umawiałem wizyty i jechałem (w tym dwa razy w szpitalu na zabieg w ogólnym znieczuleniu). Najgorsze w wizytach u lekarzy jak dotąd to nie ból, formalności, ale szczuplejszy portfel po takich wizytach.
Problem demograficzny w moich okolicach istnieje, młodzi ludzie (obu płci) wyjeżdżają stąd to większych miast (Oba najbliższe większe miasta to jakieś 80km, później to już 120km i więcej). Wyjeżdżają albo za pracą (bo w okolicy to praktycznie dominuje sama fizyczna praca), albo na studia i zostają już tam. Tutaj trochę więcej osób pojawia się w okresie wakacyjnym, a później znowu pustki.
No ale spędziłem rok w większym mieście i bywam od czasu do czasu i też ciężko poznać kogoś.Próbowałem się przemóc i pod koniec tamtego roku odbyłem kilka dalszych wypadów na terenie kraju samochodem, ale zawsze jest tak samo. Nie ma tak że stres się zmniejsza z kolejnym wyjazdem. Stres przed wyjazdem żeby wszystko poszło dobrze, strzes podczas pobytu (mniejszy, nie że cały czas, ale momentami), później stres przed powrotem i podczas powrotu. Aż szkoda organizm męczyć takimi doświadczeniami
Ja już przestałem wierzyć w to że znajdę kogoś z takim podejściem do życia jak ja i dlatego odpuszczam. Może i tego kwiatu jest pół światu, ale skupiam się na Polsce, nie dalekiej odległości, podobnych zainteresowaniach, podobnym podejściu i zrozumieniu, no i jeszcze się trzeba sobie spodobać bo co jak co ale nie tylko charakter, ale i wygląd ma znaczenie. Tak że okazuje się, że tego kwiatu już nic nie zostało. Usunąłem tindera, nie szukam nikogo, robię co robiłem czyli skupiam się na pracy (może uda sie podywżkę wywalczyć), skupiam się na pasjach i sobie. Tyle w temacie
W jakim więc celu napisałeś ten wątek, jak Ty masz wszystko poukładane w głowie
ponieważ chciałem zasięgnąć opinii innych żeby spojrzeć na to z innej strony. Może czegoś nie dostrzegam i w moich twierdzeniach jest jakiś błąd, którego nie widzę. Wychodzi na to że nie myliłem się. Nie każdy musi być w związku, tym bardziej jeśli nie jest do tego właściwym kandydatem
ponieważ chciałem zasięgnąć opinii innych żeby spojrzeć na to z innej strony. Może czegoś nie dostrzegam i w moich twierdzeniach jest jakiś błąd, którego nie widzę. Wychodzi na to że nie myliłem się. Nie każdy musi być w związku, tym bardziej jeśli nie jest do tego właściwym kandydatem
Właściwa i mądra decyzja. Szkoda że tak niewielu potrafi ją podjąć w sytuacji gdy powinni.
ponieważ chciałem zasięgnąć opinii innych żeby spojrzeć na to z innej strony. Może czegoś nie dostrzegam i w moich twierdzeniach jest jakiś błąd, którego nie widzę. Wychodzi na to że nie myliłem się. Nie każdy musi być w związku, tym bardziej jeśli nie jest do tego właściwym kandydatem
Z tym, że Twoje "ograniczenia" nie wykluczają związku, bo nie każda dziewczyna to urodzona podróżniczka.
tennesseeWhiskey30 napisał/a:ponieważ chciałem zasięgnąć opinii innych żeby spojrzeć na to z innej strony. Może czegoś nie dostrzegam i w moich twierdzeniach jest jakiś błąd, którego nie widzę. Wychodzi na to że nie myliłem się. Nie każdy musi być w związku, tym bardziej jeśli nie jest do tego właściwym kandydatem
Z tym, że Twoje "ograniczenia" nie wykluczają związku, bo nie każda dziewczyna to urodzona podróżniczka.
Tylko w teorii, bo w praktyce takich osób się nie spotyka. Mam wrażenie, że wśród kobiet jest większa niż u mężczyzn ciekawość świata i potrzeba podróżowania/zwiedzania itp.
wieka napisał/a:tennesseeWhiskey30 napisał/a:ponieważ chciałem zasięgnąć opinii innych żeby spojrzeć na to z innej strony. Może czegoś nie dostrzegam i w moich twierdzeniach jest jakiś błąd, którego nie widzę. Wychodzi na to że nie myliłem się. Nie każdy musi być w związku, tym bardziej jeśli nie jest do tego właściwym kandydatem
Z tym, że Twoje "ograniczenia" nie wykluczają związku, bo nie każda dziewczyna to urodzona podróżniczka.
Tylko w teorii, bo w praktyce takich osób się nie spotyka. Mam wrażenie, że wśród kobiet jest większa niż u mężczyzn ciekawość świata i potrzeba podróżowania/zwiedzania itp.
Ja mam ciekawosc swiata, ale nie taka,ze musze zaraz wszedzie podrozowac
Ja już przestałem wierzyć w to że znajdę kogoś z takim podejściem do życia jak ja i dlatego odpuszczam. Może i tego kwiatu jest pół światu, ale skupiam się na Polsce, nie dalekiej odległości, podobnych zainteresowaniach, podobnym podejściu i zrozumieniu, no i jeszcze się trzeba sobie spodobać bo co jak co ale nie tylko charakter, ale i wygląd ma znaczenie. Tak że okazuje się, że tego kwiatu już nic nie zostało. Usunąłem tindera, nie szukam nikogo, robię co robiłem czyli skupiam się na pracy (może uda sie podywżkę wywalczyć), skupiam się na pasjach i sobie. Tyle w temacie
A szkoda. Zawsze można pojechać na wycieczkę od A do Z zorganizowaną.
Z tym hobby jako podróżami Halina ma rację. Też uważam, że po pierwsze ludzie mylą "wycieczkę" z "podróżą", po drugie często sprowadza się do jakiejś wycieczki zorganizowanej raz na rok czy pół roku. Szkoda by było, abyś zrezygnował z miłości przez taką drobnostkę. W związku i tak pójdzie się na jakieś ustępstwa, jak nie takie, to inne. Natomiast nie rezygnowałabym ze swoich pasji w imię miłości. Zwłaszcza na początku, gdy jeszcze nie będziecie mieć dzieci (niebezpieczeństwo jazdy motocyklem).
No ale wracając do meritum, gdyby jednak tobie zawidziało się ponownie poznawanie kobiet, to możesz informować je o tym, że nie przepadasz "podróżować". Możesz to wpisać w profilu. Możesz w końcu spytać co ona ma namyśli pisząc "podróże", bo może też lubi przede wszystkim Mazury.
Btw., też chodziłam na ścianę, i o ile mieszkałam w mniejszym dużym mieście poznając tam w końcu kogoś, o tyle teraz mieszkając w jeszcze większym nie poznałam już nikogo.
Mam wrażenie, że wśród kobiet jest większa niż u mężczyzn ciekawość świata i potrzeba podróżowania/zwiedzania itp.
Na pewno mają większą potrzebę pochwalenia się podróżą przed koleżankami.
tennesseeWhiskey30 napisał/a:Mam wrażenie, że wśród kobiet jest większa niż u mężczyzn ciekawość świata i potrzeba podróżowania/zwiedzania itp.
Na pewno mają większą potrzebę pochwalenia się podróżą przed koleżankami.
Aż chce się powiedzieć, ze Kolumb też była kobietą
Nie ma zbyt wielu odkryć dokonanych przez kobiety. I to nawet jak się pamięta o tym, że jedną osobą w historii ludzkości posiadającą Nobla z dwóch różnych dziedzin była Polką.
Agnes76 napisał/a:A ja uważam, że z niego nie jest dobry kandydat na męża.
Jak się wczytać w jego wyznania, to wyłania się obraz młodego człowieka, który nie lubi się mierzyć z wyzwaniami życia.
Odbieram autora dokładnie tak samo.
Moim zdaniem bezsensownie marnuje energię na jazdę na motorze i ekstremalną jazdę rowerem i potem nie ma już paliwa na podejmowanie ryzyk dnia codziennego.
Ciekawe spostrzeżenia. Jest cos takiego ze ludzie skupiają się na glupotach a podstawy kuleja. Ty uwazasz ze to ma podłoże biologiczne - za dużo stresu dla organizmu ja natomiast myślę ze to zwykły problem organizacyjny-za malo czasu ba życie towarzyskie bo hobby są na #1 miejscu. facet 30 lat mieszka z rodzicami, na około same dziadki i żadnych perspektyw na związek, a on przy pierwszej przeszkodzie ( dostaje sraki na wakacjach) juz się poddaje. czas mu upływa na kręceniu ósemek na parkingu i innych glupotkach a szanse na poznanie fajnej, normalnej dziewczyny topnieją. idealna trajektoria żeby zostać starym kawalerem albo dziadkiem na placu zabaw.
Autorze jakie są twoje priorytety? idealnie dobrany kolor kasku do felg czy założenie rodziny, albo poznanie miłości życia?
Tak jak pisały dziewczyny sprawiasz wrażenie gościa który będzie uciekał w świat swoich hobby z domu gdy pojawia się problemy. taki klasyczny pasywny ojciec i maz wiecznie na rybach. zmarnowales szanse na fajna relacje bo się bales dyskomfortu na wakacjach. jeszcze by w hotelu nie dali danonka na śniadanie i co wtedy?
Ha ha ha. Jacus wypomina innym traumy.
gość sam pisał ze cale dzieciństwo był gnojony, miał problem ze znalezieniem pracy wiec musiał z jeździć cały kraj, do tego wielokrotnie wyśmiewaly go jego „partnerki „ od gejów i innych degeneratow,ale to inni maja problemy. no i ta zona z morda konia ala Jessica Parker XD pewnie rzucil się na pierwsza lepsza która nie widziała w nim kurdupla geja i sobie wmówił że to ósmy cud świata bo innych opcji nie było. i te skłonności zboczenca który fantazjuje o reprodukcji z nieletnimi dziewczynkami. on nawet nie wie czym się różni trauma od normalnego życia bo tego drugiego nigdy nie doświadczył.
pewnie drażni ci Salomona bo przypomina ci te laski które się z ciebie smaialy i nazwały rzeczy po imieniu.
A szkoda. Zawsze można pojechać na wycieczkę od A do Z zorganizowaną.
Z tym hobby jako podróżami Halina ma rację. Też uważam, że po pierwsze ludzie mylą "wycieczkę" z "podróżą", po drugie często sprowadza się do jakiejś wycieczki zorganizowanej raz na rok czy pół roku. Szkoda by było, abyś zrezygnował z miłości przez taką drobnostkę. W związku i tak pójdzie się na jakieś ustępstwa, jak nie takie, to inne. Natomiast nie rezygnowałabym ze swoich pasji w imię miłości. Zwłaszcza na początku, gdy jeszcze nie będziecie mieć dzieci (niebezpieczeństwo jazdy motocyklem).No ale wracając do meritum, gdyby jednak tobie zawidziało się ponownie poznawanie kobiet, to możesz informować je o tym, że nie przepadasz "podróżować". Możesz to wpisać w profilu. Możesz w końcu spytać co ona ma namyśli pisząc "podróże", bo może też lubi przede wszystkim Mazury.
Btw., też chodziłam na ścianę, i o ile mieszkałam w mniejszym dużym mieście poznając tam w końcu kogoś, o tyle teraz mieszkając w jeszcze większym nie poznałam już nikogo.
Ja akurat zawsze trafiam na podróżniczki, które nie tylko jeżdżą na wycieczki, ale faktyczne podróże kilka razy w roku. Nawet wśród rodziny moje kuzynki jeżdżą często i widze relacje. Wsród najblizszego otoczenia to kiedyś ludzi na miejscu trzymały pieniądze, podróż to jednak wydatek i pieniądze przydawały się w innych pootrzebach. Jednak obecnie ludzie zarabiają lepiej (czy to w lepszej pracy, czy to za granicą) i podróż to już nie jest taka wielka część wydatków i nie jest to już ograniczenie. Ja po prostu czuję, że nie ważne jak świetnie bym się z kimś dogadywał i jak super byłoby na co dzień, to jak przyjdzie temat podróży/wyjazdu to wszystko to przekreśli.
W apkach miałem w profilu wpisane że nie przepadam za podróżami, nie ma sensu zatajać tego.
Ciekawe spostrzeżenia. Jest cos takiego ze ludzie skupiają się na glupotach a podstawy kuleja. Ty uwazasz ze to ma podłoże biologiczne - za dużo stresu dla organizmu ja natomiast myślę ze to zwykły problem organizacyjny-za malo czasu ba życie towarzyskie bo hobby są na #1 miejscu. facet 30 lat mieszka z rodzicami, na około same dziadki i żadnych perspektyw na związek, a on przy pierwszej przeszkodzie ( dostaje sraki na wakacjach) juz się poddaje. czas mu upływa na kręceniu ósemek na parkingu i innych glupotkach a szanse na poznanie fajnej, normalnej dziewczyny topnieją. idealna trajektoria żeby zostać starym kawalerem albo dziadkiem na placu zabaw.
Nigdy nie byłem mocno towarzyską osobą, ale jakieś tam skromne zycie towarzyskie mam i to nie tak że hobby zabierają cały czas i nie ma czasu na nic innego. Przecież nie jest tak że codziennie muszę odhaczyć wszystkie zainteresowania, że codziennie musze pojeździć, muszę porobić zdjęcia, pograć na gitarze itd. Gitary nie ruszyłem od 4 dni, a w aparacie padła mi karta pamięci i też prawie tydzień nie używałem, bo nie kupiłem jeszcze nowej. A kiedy sobie wyjeżdżam na parę dni do miasta, to nie mam prawie nic z tych rzeczy. No mieszkam obecnie obecnie z rodzicami i nie uważam tego za powód do wstydu, dom jest spory i każdy się mieści, a dla mnie to spora oszczędność, która pozwala odłożyć trochę grosza miesięcznie. Kiedy mieszkałem samemu, było to spore obciążenie finansowe, a do tego czułem się samotny i nie widziałem sensu w dalszym wyrzucaniu pieniędzy w błoto. Jak pisałem nie mam problemu żeby w przyszłości zamieszkać z dziewczyną. Co do tego że poddaję się przy pierwszej przeszkodzie, to chyba nie jest to jednak mała przeszkoda, tym bardziej że przez wiele lat nie udało się pozbyć jej. To trochę jak z pomidorami - całe życię ich nie lubię w podstawowej postaci (czyli owoc z krzaka, przetworzony w postaci np. ketchupu, sosu itp. uwielbiam) i próbując jeść z własnej woli, albo zmuszony przez sytuację, to nigdy nie jest to przyjemne doświadczenie i nic nie sprawi że nagle je polubię.
Autorze jakie są twoje priorytety? idealnie dobrany kolor kasku do felg czy założenie rodziny, albo poznanie miłości życia?
Tak jak pisały dziewczyny sprawiasz wrażenie gościa który będzie uciekał w świat swoich hobby z domu gdy pojawia się problemy. taki klasyczny pasywny ojciec i maz wiecznie na rybach. zmarnowales szanse na fajna relacje bo się bales dyskomfortu na wakacjach. jeszcze by w hotelu nie dali danonka na śniadanie i co wtedy?
Czy wybór jednego więże się z odrzuceniem drugiego? jeśli tak, to nie wybieram wcale.
Może coś źle rozumiem, ale związek to chyba nie ma być rezygnacja z siebie, a dopełnienie. Oczywiście potrzebny jest czas dla drugiej osoby, ale chyba nie 24/7? Co do dzieci to nie jest to dla mnie obowiązek, bo ani nie jestem na tak, ani na nie. Jeśli partnerka powiedziałaby, że nie chce, to nie miałbym z tym problemu. Na pewno ciężej byłoby zostać pasywnym ojcem, niż uczestniczyć w tym. Ale co do określenia "mąż wiecznie na rybach", to nie wiecznie, ale ten czas na ryby tez jest potrzebny i nawet biorąc to dosłownie, to znajomy jest w szczęśliwym związku i nie rezygnował przy tym z łowienia ryb (w tym kilkudniowe wypady nad jezioro)
Sorry ale to jest trochę watek w stylu problemy ale dupy. Nie umniejszajac twoim problemom, bo faktycznie dostawanie sraczki z powodu skręcenia w złą ulicę i potrzeby szukania parkingu w zatłoczonym miejscu może być uciążliwe. O tyle dramatyzowanie, że twoje podejście do podróży przekreśla szanse na związek jest już problemem z dupy imo.
Żyj swoim życiem, po swojemu, tak jak żyjesz. Masz fajne hobby, stabilną sytuację, wygląda na to, że jesteś ogarniętym, normalnym facetem.
Nic z tego co tutaj opisałeś nie przekreśla cię ani nie sprawia, że coś jest z tobą nie tak. Naprawdę nie każdy musi być mistrzem kierownicy, nie każdy musi być podróżnikiem. Skoro mieszkanie z rodzicami w twojej sytuacji jest lepsze niż mieszkanie samemu, to naprawdę nie ma się z czego tłumaczyć. Rob swoje. Przecież jak kogoś poznasz, to możesz wytłumaczyć dlaczego akurat tak wybrałeś. A jak laska zapyta o przyszłość, to przecież możecie się po jakimś czasie wyprowadzić „na swoje”. Chyba żaden człowiek zdrowy na umyśle nie będzie pakował się w gorszą sytuację po to tylko żeby odhaczyć samodzielne mieszkanie szukając sobie partnerki.
Jestes świadom tego jak podejście do wyjazdów utrudnia ci życie. Więc jeśli to jest dla ciebie coś co chcesz zmienić dla własnego komfortu, to zacznij to zmieniać sam lub z pomocą specjalisty. Nie potrzebujesz do tego aprobaty randomow z forum, bo ludzie znajdą ci masę dodatkowych problemów całkowicie z dupy.
. tyle dramatyzowanie, że twoje podejście do podróży przekreśla szanse na związek jest już problemem z dupy imo.
Nie do końca bo przecież on pisał że był z dziewczyną 10 mscy(?) i sprawa się rypła bo ona chciała wakacje a on bał się sraczki. Więc gość już zdążył zrobić sobie z fobii lifestyle i usprawiedliwienie do wszystkiego.
To jak ta laska ma go poznać bliżej? Do domu nie bo mieszka z mamą. Na wakacje nie bo sraka. Ty byś w ciemno brnęła w znajomosc typem z którym ani razu nie miałaś okazji być sam na sam przez kilka dni w jakimś otoczeniu gdzie możesz zobaczyć czy gość ma jakiekolwiek życiowe skille?
Przecież laska nie ma szans go poznać.
Zerwać z kimś fajnym kto ci odpowiada bo boisz się samotu? WTF. Co będzie w kolejnym wątku. Zerwałem bo boje się wysokości i pająków?
Halina3.1 napisał/a:. tyle dramatyzowanie, że twoje podejście do podróży przekreśla szanse na związek jest już problemem z dupy imo.
Nie do końca bo przecież on pisał że był z dziewczyną 10 mscy(?) i sprawa się rypła bo ona chciała wakacje a on bał się sraczki. Więc gość już zdążył zrobić sobie z fobii lifestyle i usprawiedliwienie do wszystkiego.
To jak ta laska ma go poznać bliżej? Do domu nie bo mieszka z mamą. Na wakacje nie bo sraka. Ty byś w ciemno brnęła w znajomosc typem z którym ani razu nie miałaś okazji być sam na sam przez kilka dni w jakimś otoczeniu gdzie możesz zobaczyć czy gość ma jakiekolwiek życiowe skille?
Przecież laska nie ma szans go poznać.
Zerwać z kimś fajnym kto ci odpowiada bo boisz się samotu? WTF. Co będzie w kolejnym wątku. Zerwałem bo boje się wysokości i pająków?
Nie, nie brnelabym. Ale sa rozni ludzie na tym swiecie, nie kazdy ma taie oczekiwania jak ja. W jego sytuacji znalazlabym sobie kogos kto:
a) nie ma problemu z tym, ze mieszkam z matka
b) nie ma problemu z tym, ze nie lubie podrozowac.
Nie tracilabym czasu na kogos kto ma z problem z ktorym z powyzszych. Poznac sie mozna przy setkach innych sytuacji. On pisal, ze gdzies blisko wyjezdzal, zeby spedzic weekend razem nie trzeba przeciez od razu gdzies leciec czy daleko jechac. A tak w ogole, to tylko faceci potrafia prowadzic czy co? Rownie dobrze on moze byc pasazerem. Od tego sie chyba nie dostaje sraczki. No chyba, ze on dostaje sraczki od wszystkiego ale to nie wiem jak on zyje.
A i czy on tam gdzies pisal, ze do domu nie, bo matka? Nie chce mi sie czytac od nowa. Pisal chyba, ze wszyscy sie mieszcza i wygodniej mu tam mieszkac niz samemu, wiec zakladam, ze ma np swoje pietro. Jak mieszka z matka ale nie moze nawet nikogo zaproscic, bo nie ma miejsca albo jest mamisynkiem, to wiadomo, ze sytuacja fatalna. Ale to chyba nie ten przypadek.
Owszem. może poznać kogoś komu wszystko to odpowiada.
nadal jednak uważam ze zerwanie bo laska chce jechać na wakacje a jesteście juz kilka mscy razem wiec w jakimś stopniu di siebie pasujecie to pielęgnowanie swojego dziwactwa. wychodzenia z zalozenia ze wady lepiej leczyć niż pielęgnować. j3szvze szef go wyśle w delegacje albo tate trzeba będzie zawieźć na operacje jaskry do Pragi ( bardzo popularne w PL) i gość leży.
Moze poznać domatorke, ale równolegle zrobić sobie jakiś trening anty sraczkowy żeby jak raz na 10 lat zajdzie potrzeba sie ruszyc nie wymiekac.
Autorze, ja mam bardzo podobnie do Ciebie. Nie lubię podróżować, bo podobnie, bardziej to wywołuje we mnie stres. Poza tym, wolę środki przeznaczyć sobie na coś materialnego, co mi zostanie, niż wydać na wyjazd. Też mam naturę introwertyczną i bardziej jestem domatorem. Mam swoje zainteresowania, lubię gotowanie, jazdę na rowerze (ale nie po górach). Uważam, że nie ma sensu się naginać i zmuszać, co mnie to obchodzi że większość lubi podróże czy wyjazdy? Też myślę tak jak ty, że może ciężko być znaleźć kogoś o podobnym charakterze. Ale zmieniać się na siłę nie mam zamiaru. Mam wrażenie, że teraz jest moda na bycie takim "światowym", a jak ktoś jest bardziej domownikiem to już przypisuje się mu łatkę "nudny". A wcale tak nie musi być.
Autorze, ja nie lubię podróży i gdy miałam profil na tinderze, to miałam to w opisie (a miałam to w opisie, bo wszyscy faceci srają się z podrózami, mają zdjęcia z wycieczek itd., i nie mogłam znaleźć kogoś kto tego nie potrzebuje do szczęścia). Według mnie można być szczęśliwym zapuszczając korzenie w jednym miejscu, a na wakacje pojechać ewentualnie nad polskie morze czy góry. Czasami lubię wyjechać na weekend do jakiegoś domku nad jeziorem w okolicach, gdzie nie ma ludzi. W ogóle mnie nie pociąga zwiedzanie innych krajów.
Słowem: są takie dziewczyny.
Nie do końca bo przecież on pisał że był z dziewczyną 10 mscy(?) i sprawa się rypła bo ona chciała wakacje a on bał się sraczki. Więc gość już zdążył zrobić sobie z fobii lifestyle i usprawiedliwienie do wszystkiego.
To jak ta laska ma go poznać bliżej? Do domu nie bo mieszka z mamą. Na wakacje nie bo sraka. Ty byś w ciemno brnęła w znajomosc typem z którym ani razu nie miałaś okazji być sam na sam przez kilka dni w jakimś otoczeniu gdzie możesz zobaczyć czy gość ma jakiekolwiek życiowe skille?
Przecież laska nie ma szans go poznać.
Zerwać z kimś fajnym kto ci odpowiada bo boisz się samotu? WTF. Co będzie w kolejnym wątku. Zerwałem bo boje się wysokości i pająków?
Tak, byłem w związku 10miesięcy i przez ten czas byliśmy wiele razy sam na sam. Ona miała swoje mieszkanie i mieszkała sama, a ja przyjeżdżałem na weekendy, oraz na tygodniu jak tylko mogłem. Praca mnie ograniczała, ale kombinowałem tak żeby ostatecznie się do niej wprowadzić. Więc najdłużej byłem u niej chyba 2 tygodnie tak jednym ciągiem.
Zdarzały się jakieś wyjazdy na kilka dni, więc też wtedy byliśmy ze soba sam na sam. Myślę że dosyć dobrze się poznaliśmy przez cały ten czas. Dużym problemem były wyjazdy i podróże, bo ona chciała zobaczyć coś świata, albo nie chciała spędzać weekendów w domu. Ja od siebie niczego nie proponowałem żeby gdzieś jechać, a jak ona mówiła o jakimś miejscu to nie widziała u mnie entuzjazmu, chociaz znała powód. No i co z tego że na codzień wszystko ok, skoro właśnie ta jedna rzecz przekreśliła wszystko. Ja osobiście nie potrzebuję wyjazdów, ani wakacji. Urlop zużywam po to żeby sobie weekend przedłużyc jak jakieś święta wypadają, w święta zawsze obowiązkowo w grudniu, tak po prostu nagle jak mi się zachce odpoczynku, albo coś do załatwiania mam, no i pare dni na nieprzewidziane sytuacje zostawiam.
Dla sprostowania jeszcze, wróciłem do domu dlatego że mam z rodziną dobre relacje i mamy duży dom. Mam swój garaż i no prawie całe piętro z łazienką. Gdyby sytuacja była inna i byłoby ciasno, brak prywatnosci itp. to mimo kosztów nie wracałbym, trudno. W ten sposób sobie mogę znowu trochę grosza zaoszczędzić i może znowu gdzieś wynająć za jakiś czas, na pewno mam więcej możliwości niż zostając na siłę samemu i wynajmować. Mogę gości przyjmować, nie ma z tym także problemu.
Owszem. może poznać kogoś komu wszystko to odpowiada.
nadal jednak uważam ze zerwanie bo laska chce jechać na wakacje a jesteście juz kilka mscy razem wiec w jakimś stopniu di siebie pasujecie to pielęgnowanie swojego dziwactwa. wychodzenia z zalozenia ze wady lepiej leczyć niż pielęgnować. j3szvze szef go wyśle w delegacje albo tate trzeba będzie zawieźć na operacje jaskry do Pragi ( bardzo popularne w PL) i gość leży.Moze poznać domatorke, ale równolegle zrobić sobie jakiś trening anty sraczkowy żeby jak raz na 10 lat zajdzie potrzeba sie ruszyc nie wymiekac.
Szef nie wyśle mnie w delegacje, bo to nie jest praca, gdzie mamy jakies wyjazdy. A gdybym miał jechać do Pragi, to w pierwszej kolejności bym szukał połączenia samolotem, a jeśli nie, to wynajmuję kierowcę.
Autorze, ja mam bardzo podobnie do Ciebie. Nie lubię podróżować, bo podobnie, bardziej to wywołuje we mnie stres. Poza tym, wolę środki przeznaczyć sobie na coś materialnego, co mi zostanie, niż wydać na wyjazd. Też mam naturę introwertyczną i bardziej jestem domatorem. Mam swoje zainteresowania, lubię gotowanie, jazdę na rowerze (ale nie po górach). Uważam, że nie ma sensu się naginać i zmuszać, co mnie to obchodzi że większość lubi podróże czy wyjazdy? Też myślę tak jak ty, że może ciężko być znaleźć kogoś o podobnym charakterze. Ale zmieniać się na siłę nie mam zamiaru. Mam wrażenie, że teraz jest moda na bycie takim "światowym", a jak ktoś jest bardziej domownikiem to już przypisuje się mu łatkę "nudny". A wcale tak nie musi być.
Również wolę przeznaczyć środki na coś materialnego, coś co mam, coś co używam, co widzę codziennie i czuję satysfakcję że zarobiłem, uzbierałem i zdobyłem. Z podróży zostają mi zdjęcia, które cieszą oko krótko po powrocie i może po paru latach i tyle. Wspomnień jakoś dużo nie mam z wyjazdów np. do włoch. Jakoś nie myślę o tym na codzień i sporo z tego zapomniałem już nawet. W pamięci najbardziej został mi lot samolotem, bo fajnie, bo fajny widok z okna, ciekawe doświadczenie, do tego turbulencje (lubię je bardzo ).
Autorze, ja nie lubię podróży i gdy miałam profil na tinderze, to miałam to w opisie (a miałam to w opisie, bo wszyscy faceci srają się z podrózami, mają zdjęcia z wycieczek itd., i nie mogłam znaleźć kogoś kto tego nie potrzebuje do szczęścia). Według mnie można być szczęśliwym zapuszczając korzenie w jednym miejscu, a na wakacje pojechać ewentualnie nad polskie morze czy góry. Czasami lubię wyjechać na weekend do jakiegoś domku nad jeziorem w okolicach, gdzie nie ma ludzi. W ogóle mnie nie pociąga zwiedzanie innych krajów.
Słowem: są takie dziewczyny.
Nie wątpię w to że są takie dziewczyny, tak samo jak są tacy faceci. Jednak jest to zdecydowana mniejszość. Statystyka nie działa na korzyść tej grupy, a do tego jeśli mieszka się w miejscu z problemami demograficznymi to już w ogóle. Nie mam pojęcia jak wygląda męska część tindera i co faceci umieszczają na swoich profilach. Ja miałem w opisie, że nie przepadam za podróżami, to cięzko zdobyć pare wtedy. Nie mam też żadnego zdjęcia z wyjazdów, żeby nie wprowadzać skojarzeń, że lubię. Zdjęcia mam raczej nawiązujące do hobby i takie wykonane w studiu foto.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Nie do końca bo przecież on pisał że był z dziewczyną 10 mscy(?) i sprawa się rypła bo ona chciała wakacje a on bał się sraczki. Więc gość już zdążył zrobić sobie z fobii lifestyle i usprawiedliwienie do wszystkiego.
To jak ta laska ma go poznać bliżej? Do domu nie bo mieszka z mamą. Na wakacje nie bo sraka. Ty byś w ciemno brnęła w znajomosc typem z którym ani razu nie miałaś okazji być sam na sam przez kilka dni w jakimś otoczeniu gdzie możesz zobaczyć czy gość ma jakiekolwiek życiowe skille?
Przecież laska nie ma szans go poznać.
Zerwać z kimś fajnym kto ci odpowiada bo boisz się samotu? WTF. Co będzie w kolejnym wątku. Zerwałem bo boje się wysokości i pająków?Tak, byłem w związku 10miesięcy i przez ten czas byliśmy wiele razy sam na sam. Ona miała swoje mieszkanie i mieszkała sama, a ja przyjeżdżałem na weekendy, oraz na tygodniu jak tylko mogłem. Praca mnie ograniczała, ale kombinowałem tak żeby ostatecznie się do niej wprowadzić. Więc najdłużej byłem u niej chyba 2 tygodnie tak jednym ciągiem.
Zdarzały się jakieś wyjazdy na kilka dni, więc też wtedy byliśmy ze soba sam na sam. Myślę że dosyć dobrze się poznaliśmy przez cały ten czas. Dużym problemem były wyjazdy i podróże, bo ona chciała zobaczyć coś świata, albo nie chciała spędzać weekendów w domu. Ja od siebie niczego nie proponowałem żeby gdzieś jechać, a jak ona mówiła o jakimś miejscu to nie widziała u mnie entuzjazmu, chociaz znała powód. No i co z tego że na codzień wszystko ok, skoro właśnie ta jedna rzecz przekreśliła wszystko. Ja osobiście nie potrzebuję wyjazdów, ani wakacji. Urlop zużywam po to żeby sobie weekend przedłużyc jak jakieś święta wypadają, w święta zawsze obowiązkowo w grudniu, tak po prostu nagle jak mi się zachce odpoczynku, albo coś do załatwiania mam, no i pare dni na nieprzewidziane sytuacje zostawiam.Dla sprostowania jeszcze, wróciłem do domu dlatego że mam z rodziną dobre relacje i mamy duży dom. Mam swój garaż i no prawie całe piętro z łazienką. Gdyby sytuacja była inna i byłoby ciasno, brak prywatnosci itp. to mimo kosztów nie wracałbym, trudno. W ten sposób sobie mogę znowu trochę grosza zaoszczędzić i może znowu gdzieś wynająć za jakiś czas, na pewno mam więcej możliwości niż zostając na siłę samemu i wynajmować. Mogę gości przyjmować, nie ma z tym także problemu.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Owszem. może poznać kogoś komu wszystko to odpowiada.
nadal jednak uważam ze zerwanie bo laska chce jechać na wakacje a jesteście juz kilka mscy razem wiec w jakimś stopniu di siebie pasujecie to pielęgnowanie swojego dziwactwa. wychodzenia z zalozenia ze wady lepiej leczyć niż pielęgnować. j3szvze szef go wyśle w delegacje albo tate trzeba będzie zawieźć na operacje jaskry do Pragi ( bardzo popularne w PL) i gość leży.Moze poznać domatorke, ale równolegle zrobić sobie jakiś trening anty sraczkowy żeby jak raz na 10 lat zajdzie potrzeba sie ruszyc nie wymiekac.
Szef nie wyśle mnie w delegacje, bo to nie jest praca, gdzie mamy jakies wyjazdy. A gdybym miał jechać do Pragi, to w pierwszej kolejności bym szukał połączenia samolotem, a jeśli nie, to wynajmuję kierowcę.
Diamanda napisał/a:Autorze, ja mam bardzo podobnie do Ciebie. Nie lubię podróżować, bo podobnie, bardziej to wywołuje we mnie stres. Poza tym, wolę środki przeznaczyć sobie na coś materialnego, co mi zostanie, niż wydać na wyjazd. Też mam naturę introwertyczną i bardziej jestem domatorem. Mam swoje zainteresowania, lubię gotowanie, jazdę na rowerze (ale nie po górach). Uważam, że nie ma sensu się naginać i zmuszać, co mnie to obchodzi że większość lubi podróże czy wyjazdy? Też myślę tak jak ty, że może ciężko być znaleźć kogoś o podobnym charakterze. Ale zmieniać się na siłę nie mam zamiaru. Mam wrażenie, że teraz jest moda na bycie takim "światowym", a jak ktoś jest bardziej domownikiem to już przypisuje się mu łatkę "nudny". A wcale tak nie musi być.
Również wolę przeznaczyć środki na coś materialnego, coś co mam, coś co używam, co widzę codziennie i czuję satysfakcję że zarobiłem, uzbierałem i zdobyłem. Z podróży zostają mi zdjęcia, które cieszą oko krótko po powrocie i może po paru latach i tyle. Wspomnień jakoś dużo nie mam z wyjazdów np. do włoch. Jakoś nie myślę o tym na codzień i sporo z tego zapomniałem już nawet. W pamięci najbardziej został mi lot samolotem, bo fajnie, bo fajny widok z okna, ciekawe doświadczenie, do tego turbulencje (lubię je bardzo ).
madoja napisał/a:Autorze, ja nie lubię podróży i gdy miałam profil na tinderze, to miałam to w opisie (a miałam to w opisie, bo wszyscy faceci srają się z podrózami, mają zdjęcia z wycieczek itd., i nie mogłam znaleźć kogoś kto tego nie potrzebuje do szczęścia). Według mnie można być szczęśliwym zapuszczając korzenie w jednym miejscu, a na wakacje pojechać ewentualnie nad polskie morze czy góry. Czasami lubię wyjechać na weekend do jakiegoś domku nad jeziorem w okolicach, gdzie nie ma ludzi. W ogóle mnie nie pociąga zwiedzanie innych krajów.
Słowem: są takie dziewczyny.Nie wątpię w to że są takie dziewczyny, tak samo jak są tacy faceci. Jednak jest to zdecydowana mniejszość. Statystyka nie działa na korzyść tej grupy, a do tego jeśli mieszka się w miejscu z problemami demograficznymi to już w ogóle. Nie mam pojęcia jak wygląda męska część tindera i co faceci umieszczają na swoich profilach. Ja miałem w opisie, że nie przepadam za podróżami, to cięzko zdobyć pare wtedy. Nie mam też żadnego zdjęcia z wyjazdów, żeby nie wprowadzać skojarzeń, że lubię. Zdjęcia mam raczej nawiązujące do hobby i takie wykonane w studiu foto.
Po co ten tinder do szczescia? Nie ma normalniejszych portali randkowych? albo w realu kogos poznasz
Nie mam już tindera, ani żadnego innego portalu. Jednak Tinder posiada największą bazę użytkowników, są jakies inne portale, ale posiadają mało użytkowników i dużo martwych kont (czyli ktoś przestał korzystać, ale konta nie usunął). Najłatwiej poznać kogoś na tinderze, moją ex tez tam poznałem. W realu ciężko poznać kogoś, najczęściej trafiałem na zajęte, albo niezainteresowane. Zdarzyło mi się kiedyś co prawda dostać numer (ale to lata temu), no ale to wyjątkowe szczęście. Ogólnie nie mam problemu zagadać, jestem bezpośredni dosyć, jednak obecnie nie widzę nawet sensu robienia tego - tracę przy bliższym poznaniu.
Żebyście mieli udaną relację, kobieta musi wejść w Twój świat na zasadzie takiej, że Ty go organizujesz i to polubić, wiele Twoich zainteresowań powinna podzielać
I jednocześnie mieć spory kawałek swojego świata i akceptację tego, że nie zawsze będziesz chciał tam wejść.
A już na pewno nie ma siłę.
Introwertyk może być z kobietą, nawet i ekstrawertyczną, tylko czas spędzany wspólnie musi im to wynagradzać.
No i komunikacja. Trzeba o tym mówić, by się zrozumieć.
Co do podróży, to myślę że dałbyś radę jechać i daleko, tylko musiałbyś sobie tę ścieżkę wytrzeć parę razy
Np. 3 razy jakas grecka wyspa, tam pożyczyć motor i za 3 razem można już dziewczynę zabrać? Mylę się?
czyli mas, dobre relacje z rodzina wiec zwaliles się lasce na głowę i zaczales u niej pomieszkiwac. ty odkladasz kasę, rodzice ogarniaja dom, laska spłaca kredyt a ty żyjesz pełnią życia.
cwaniaczek. coraz bardziej brzmi jak troll / odklejony gość który wczoraj odkrył jak działa świat.
„
Żebyście mieli udaną relację, kobieta musi wejść w Twój świat na zasadzie takiej, że Ty go organizujesz i to polubić, „
n8c dodać nic ująć. mieszksnie u niej i rodzicow oraz niechęc do podróży to wyklucza. on wszedł w jej świat( fajne lokum to sobie pomieszkiwal)
IMO kolejny który nie jest intro tylko jest zwyczajnie leniwy i bierny. jedna relacja 10 msc na cale życie o tym świadczy
czyli mas, dobre relacje z rodzina wiec zwaliles się lasce na głowę i zaczales u niej pomieszkiwac. ty odkladasz kasę, rodzice ogarniaja dom, laska spłaca kredyt a ty żyjesz pełnią życia.
cwaniaczek. coraz bardziej brzmi jak troll / odklejony gość który wczoraj odkrył jak działa świat.
No wlasnie niezle to sobie przemyslal. Skoro mieszka u dziewczyny to niech sie doklada do rachunkow. Ja pierdziele ale jaja dziewczyna oplaca kredyty, a facet sobie pieniadze odklada mieszkajac za darmo ha ha
IMO problemem nie są podróże ale to ze jestws już zdzuadzialy trochę. cwaniakujesz z kasą, pewnie na niej tez oszczedzales, jakąś standardowa akcja typu tydzień w Grecji i juz cały portret psychologiczny i szereg usprawiedliwien. jakieś przemyślenia z zupy ze wyjazd na wycieczkę na tydzien to rezygnacja z siebie. typowy cwaniaczek.
Widzę, że kilka osób trochę źle zrozumiało, ale może zostawiłem trochę niedopowiedzeń.
czyli mas, dobre relacje z rodzina wiec zwaliles się lasce na głowę i zaczales u niej pomieszkiwac. ty odkladasz kasę, rodzice ogarniaja dom, laska spłaca kredyt a ty żyjesz pełnią życia.
cwaniaczek. coraz bardziej brzmi jak troll / odklejony gość który wczoraj odkrył jak działa świat.
„
Żebyście mieli udaną relację, kobieta musi wejść w Twój świat na zasadzie takiej, że Ty go organizujesz i to polubić, „
n8c dodać nic ująć. mieszksnie u niej i rodzicow oraz niechęc do podróży to wyklucza. on wszedł w jej świat( fajne lokum to sobie pomieszkiwal)IMO kolejny który nie jest intro tylko jest zwyczajnie leniwy i bierny. jedna relacja 10 msc na cale życie o tym świadczy
Nie zwaliłem się lasce na głowę, tylko sama chciała żebym jak najczęściej był z nią. Sama zapraszała chciała żebym przebywał tam jak najwięcej. Bywały spory o to że nie mogłem przyjechać np. przez tydzień, a najgorzej jak mi coś wypadło i musiałem przełożyć przyjazd. Nikomu się nie zwalałem na głowę, widzicie sytuację tylko z boku, z jednej relacji. Oczywiście że dokładałem się do jej rachunków, bo też zużywałem tam prąd, wodę, śmieci i tez jadłem. W sumie to ja ogarniałem zakupy, tutaj nie protestowała, ale za rachunki misiałem jej siłą pieniądze wciskać. Koszta nie były duże, więc nie miałem problemu z tym. Kredytu nie spłacała, bo kupione za gotówkę. Rodzice ogarniają dom? no ogarniają tak samo jak i ja, przejeżdżam obok sklepu to zrobię zakupy, coś jest do zrobienia to zrobię, widzę bałagan to posprzątam, a szczególnie w kuchni bo nienawidzę brudnej kuchni, ktoś o coś poprosi to tez zrobię i działa to w dwie strony. Nie wiem, wydaje mi się normalne to na tyle, że nie rozmawiamy o tym nawet. Część domowych rachunków wziąłem na siebie i tylko ja je opłacam.
IMO problemem nie są podróże ale to ze jestws już zdzuadzialy trochę. cwaniakujesz z kasą, pewnie na niej tez oszczedzales, jakąś standardowa akcja typu tydzień w Grecji i juz cały portret psychologiczny i szereg usprawiedliwien. jakieś przemyślenia z zupy ze wyjazd na wycieczkę na tydzien to rezygnacja z siebie. typowy cwaniaczek.
Może i jestem zdziadziały, trudno. Na niej nie oszczędzałem też, tzn. nie wiem jak mam to rozumieć. Nie kupowałem co tydzień złotych kolczyków i łańcuszków, ale z okazji urodzin/imienin/walentynek/urodzin rodziców albo dziadków itp. to normalne prezenty kupowałem. Kwiaty od czasu do czasu, do restauracji (nie regularnie, jak sie nam zachciało), do galerii, na fastfoody. Nie widzę tu żadnego oszczędzania na kimś, ot normalne rzeczy.
Widzę, że kilka osób trochę źle zrozumiało, ale może zostawiłem trochę niedopowiedzeń.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:czyli mas, dobre relacje z rodzina wiec zwaliles się lasce na głowę i zaczales u niej pomieszkiwac. ty odkladasz kasę, rodzice ogarniaja dom, laska spłaca kredyt a ty żyjesz pełnią życia.
cwaniaczek. coraz bardziej brzmi jak troll / odklejony gość który wczoraj odkrył jak działa świat.
„
Żebyście mieli udaną relację, kobieta musi wejść w Twój świat na zasadzie takiej, że Ty go organizujesz i to polubić, „
n8c dodać nic ująć. mieszksnie u niej i rodzicow oraz niechęc do podróży to wyklucza. on wszedł w jej świat( fajne lokum to sobie pomieszkiwal)IMO kolejny który nie jest intro tylko jest zwyczajnie leniwy i bierny. jedna relacja 10 msc na cale życie o tym świadczy
Nie zwaliłem się lasce na głowę, tylko sama chciała żebym jak najczęściej był z nią. Sama zapraszała chciała żebym przebywał tam jak najwięcej. Bywały spory o to że nie mogłem przyjechać np. przez tydzień, a najgorzej jak mi coś wypadło i musiałem przełożyć przyjazd. Nikomu się nie zwalałem na głowę, widzicie sytuację tylko z boku, z jednej relacji. Oczywiście że dokładałem się do jej rachunków, bo też zużywałem tam prąd, wodę, śmieci i tez jadłem. W sumie to ja ogarniałem zakupy, tutaj nie protestowała, ale za rachunki misiałem jej siłą pieniądze wciskać. Koszta nie były duże, więc nie miałem problemu z tym. Kredytu nie spłacała, bo kupione za gotówkę. Rodzice ogarniają dom? no ogarniają tak samo jak i ja, przejeżdżam obok sklepu to zrobię zakupy, coś jest do zrobienia to zrobię, widzę bałagan to posprzątam, a szczególnie w kuchni bo nienawidzę brudnej kuchni, ktoś o coś poprosi to tez zrobię i działa to w dwie strony. Nie wiem, wydaje mi się normalne to na tyle, że nie rozmawiamy o tym nawet. Część domowych rachunków wziąłem na siebie i tylko ja je opłacam.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:IMO problemem nie są podróże ale to ze jestws już zdzuadzialy trochę. cwaniakujesz z kasą, pewnie na niej tez oszczedzales, jakąś standardowa akcja typu tydzień w Grecji i juz cały portret psychologiczny i szereg usprawiedliwien. jakieś przemyślenia z zupy ze wyjazd na wycieczkę na tydzien to rezygnacja z siebie. typowy cwaniaczek.
Może i jestem zdziadziały, trudno. Na niej nie oszczędzałem też, tzn. nie wiem jak mam to rozumieć. Nie kupowałem co tydzień złotych kolczyków i łańcuszków, ale z okazji urodzin/imienin/walentynek/urodzin rodziców albo dziadków itp. to normalne prezenty kupowałem. Kwiaty od czasu do czasu, do restauracji (nie regularnie, jak sie nam zachciało), do galerii, na fastfoody. Nie widzę tu żadnego oszczędzania na kimś, ot normalne rzeczy.
No wlasnie, ze to jest oszczedzanie. Na fast food przecie to jest najtansze smieciowe jedzenie. Dokladasz jej sie do rachunkow?
Widzę, że kilka osób trochę źle zrozumiało, ale może zostawiłem trochę niedopowiedzeń.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:czyli mas, dobre relacje z rodzina wiec zwaliles się lasce na głowę i zaczales u niej pomieszkiwac. ty odkladasz kasę, rodzice ogarniaja dom, laska spłaca kredyt a ty żyjesz pełnią życia.
cwaniaczek. coraz bardziej brzmi jak troll / odklejony gość który wczoraj odkrył jak działa świat.
„
Żebyście mieli udaną relację, kobieta musi wejść w Twój świat na zasadzie takiej, że Ty go organizujesz i to polubić, „
n8c dodać nic ująć. mieszksnie u niej i rodzicow oraz niechęc do podróży to wyklucza. on wszedł w jej świat( fajne lokum to sobie pomieszkiwal)IMO kolejny który nie jest intro tylko jest zwyczajnie leniwy i bierny. jedna relacja 10 msc na cale życie o tym świadczy
Nie zwaliłem się lasce na głowę, tylko sama chciała żebym jak najczęściej był z nią. Sama zapraszała chciała żebym przebywał tam jak najwięcej. Bywały spory o to że nie mogłem przyjechać np. przez tydzień, a najgorzej jak mi coś wypadło i musiałem przełożyć przyjazd. Nikomu się nie zwalałem na głowę, widzicie sytuację tylko z boku, z jednej relacji. Oczywiście że dokładałem się do jej rachunków, bo też zużywałem tam prąd, wodę, śmieci i tez jadłem. W sumie to ja ogarniałem zakupy, tutaj nie protestowała, ale za rachunki misiałem jej siłą pieniądze wciskać. Koszta nie były duże, więc nie miałem problemu z tym. Kredytu nie spłacała, bo kupione za gotówkę. Rodzice ogarniają dom? no ogarniają tak samo jak i ja, przejeżdżam obok sklepu to zrobię zakupy, coś jest do zrobienia to zrobię, widzę bałagan to posprzątam, a szczególnie w kuchni bo nienawidzę brudnej kuchni, ktoś o coś poprosi to tez zrobię i działa to w dwie strony. Nie wiem, wydaje mi się normalne to na tyle, że nie rozmawiamy o tym nawet. Część domowych rachunków wziąłem na siebie i tylko ja je opłacam.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:IMO problemem nie są podróże ale to ze jestws już zdzuadzialy trochę. cwaniakujesz z kasą, pewnie na niej tez oszczedzales, jakąś standardowa akcja typu tydzień w Grecji i juz cały portret psychologiczny i szereg usprawiedliwien. jakieś przemyślenia z zupy ze wyjazd na wycieczkę na tydzien to rezygnacja z siebie. typowy cwaniaczek.
Może i jestem zdziadziały, trudno. Na niej nie oszczędzałem też, tzn. nie wiem jak mam to rozumieć. Nie kupowałem co tydzień złotych kolczyków i łańcuszków, ale z okazji urodzin/imienin/walentynek/urodzin rodziców albo dziadków itp. to normalne prezenty kupowałem. Kwiaty od czasu do czasu, do restauracji (nie regularnie, jak sie nam zachciało), do galerii, na fastfoody. Nie widzę tu żadnego oszczędzania na kimś, ot normalne rzeczy.
Nie bierz wszystkiego do siebie i się nie tłumacz, że nie jesteś wielbłądem
No wlasnie, ze to jest oszczedzanie. Na fast food przecie to jest najtansze smieciowe jedzenie. Dokladasz jej sie do rachunkow?
heh serio? aż się uśmiechnąłem przed ekranem. Nie, to nie jest absolutnie oszczędzanie. Jednorazowe zamówienie jedzenia z maka to koszt podobny jakby zjeść kolację w knajpie niedaleko (zwykłą, normalną, nie wykwintną). Może kiedyś tanio było, ale obecnie to wychodziło jakoś 100-110 zł średnio dla dwóch osób. A że jest to śmieciowe żarcie to całkowita zgoda, ale czy nigdy nie miałaś smaka na maka? zamówić sobie coś niezdrowego, ale jakże smacznego na wieczorny film? Nam się zdarzało, tak samo mieliśmy smaka na kebaba, kfc, czy inne. Oczywiście z pełną świadomością że nie jest to zbyt zdrowe i staraliśmy się unikać. Teraz nie dokładam się jej do rachunków, mimo że mamy nadal dobry kontakt. Ale kiedy byliśmy razem, to tak, dokładałem się do rachunków, robiłem zakupy i gotowałem na jakieś 2-3 dni.
Nie bierz wszystkiego do siebie i się nie tłumacz, że nie jesteś wielbłądem
nie biorę, nie będę się też tłumaczył cały czas. Jednak chciałem wyjaśnić kilka kwestii w których padły wysnute dziwne opinie
JuliaUK33 napisał/a:No wlasnie, ze to jest oszczedzanie. Na fast food przecie to jest najtansze smieciowe jedzenie. Dokladasz jej sie do rachunkow?
heh serio? aż się uśmiechnąłem przed ekranem. Nie, to nie jest absolutnie oszczędzanie. Jednorazowe zamówienie jedzenia z maka to koszt podobny jakby zjeść kolację w knajpie niedaleko (zwykłą, normalną, nie wykwintną). Może kiedyś tanio było, ale obecnie to wychodziło jakoś 100-110 zł średnio dla dwóch osób. A że jest to śmieciowe żarcie to całkowita zgoda, ale czy nigdy nie miałaś smaka na maka? zamówić sobie coś niezdrowego, ale jakże smacznego na wieczorny film? Nam się zdażało, tak samo mieliśmy smaka na kebaba, kfc, czy inne. Oczywiście z pełną świadomością że nie jest to zbyt zdrowe i staraliśmy się unikać. Teraz nie dokładam się jej do rachunków, mimo że mamy nadal dobry kontakt. Ale kiedy byliśmy razem, to tak, dokładałem się do rachunków, robiłem zakupy i gotowałem na jakieś 2-3 dni.
Moze faktycznie w Polsce mac jest drogi w Anglii jest tanio, a ja nie kupuje od dawna, bo raz, ze malo dan wege to jeszcze robie bojkot dla Palestyny i nie wspieram maca. To dobrze, ze sie dokladasz
ok czyli jesteś jednak normalnym gościem.
sory, na forum mamy takich delikwentow którzy bez mamy nie potrafią zrobić kanapek wiec założyłam ze to ten przypadek.
skoro tak to wracam do początku.
jeśli uwazasz ze wyjazdy na zagranuczne wakacje to teraz norma i każda kobieta tego oczekuje to zacznj to robić. jeśli uwazasz ze nie warto to szukaj sobie domatorki. ale pamiętaj ze im masz bardziej nietypowe wymagania tym trudniej kogoś znaleźć. twoje życie twoje konsekwencje.
Strony Poprzednia 1 2
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy powinienem odpuścić sobię szukania dziewczyny?
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024