Pytanie było nie do mnie, ale wypowiem się, bo naprawdę aż uderza, że o zwykłych, codziennych czynnościach piszesz w taki sposób, jakby to było zdobycie zimą Nanga Parbat. Serio ugotowanie sobie zupy, zrobienie zakupów spożywczych albo ogarnięcie rachunków wymaga nadzwyczajnych zdolności? Bo naprawdę brzmisz, jakbyś był kaleką.
Wiesz, ja w Twoim wieku byłam już mężatką, matką, prowadziłam własny punkt usługowy, równocześnie kończąc studia, i nawet przez moment nie pomyślałam, że jest trudno czy że sobie nie poradzę, a że mieszkanie mieliśmy na kredyt, na utrzymaniu małe dziecko i samochód, to finansowo w tamtym czasie było nam naprawdę ciężko.
Z kolei mój syn obecnie jest Twoim równolatkiem, od półtora roku mieszka na swoim, sam zrobił generalny remont mieszkania, tylko okna zostały, bo były nowe. Chwilę wcześniej zahaczył się w dobrej firmie, ale żeby tam pracować, musiał przejść trzymiesięczne szkolenie wyjazdowe i podszlifować język. Kiedy stwierdził, że chciałby podwyżkę, to długo nie czekając poszukał nowej pracy (ostatecznie nie musiał nic zmieniać, bo o niego zawalczyli). Wszystko z dziewczyną świetnie ogarniają i nawet regularnie przysyła fotki z własnymi kulinarnymi eksperymentami, bo nauka gotowania wyraźnie sprawia mu frajdę.
To naprawdę nie jest nic nadzwyczajnego, ot, życie, Ty zaś zachowujesz się, jakbyś bał się własnego cienia i w ten sposób, a może dzięki temu, to prawdziwe, dorosłe Cię omija. Jeśli tego nie chcesz, to niestety musisz być jak inni.
Dajcie już spokój tym codziennym czynnościom. Ugotować zupę, zrobić zakupy czy nawet ogarnąć te rachunki dałbym radę, może nie od razu za pierwszy razem ale jakoś by się udało. Zdobyć pieniądze na zapłacenie tych rachunków to już zupełnie inna historia. Ja też mam samochód na utrzymaniu ale nie wiem czy dałbym radę go utrzymać gdyby nie był na gaz, który jest ponad połowę tańszy niż ropa czy benzyna.
Nie chcę się porównywać do twojego syna bo to wywołałoby tylko niepotrzebną kłótnie. Wierz mi, że ja wiele bym dał za możliwość szkolenia wyjazdowego i jeszcze podszlifowania języka. Pracy z wyjazdami zagranicznymi chciałbym najbardziej. Mieć możliwość zwiedzania różnych krajów, szlifowania języka i jeszcze w tym czasie zarabiając pieniądze. Taka praca byłaby dla mnie idealna tym bardziej, że nie mam żadnych zobowiązań i mógłbym wyjeżdżać kiedy chcę i na ile chcę. Tyle tylko, że nie mam żadnego pomysłu na tego typu pracę nie mówiąc już o tym jakie są szanse na jej uzyskanie dla kogoś bez żadnego zaplecza. Ja jestem sam i nie wiem czy to się kiedykolwiek zmieni więc musiałbym wszystko ogarnąć samemu i pewnie dałbym radę tylko z pieniędzmi jest problem, a co za tym idzie z pracą. Co dokładnie rozumiesz poprzez "być jak inni? Jeśli masz na myśli "normalny" to co według ciebie oznacza to słowo?
Shinigami,
kiedy poprzednio zadałeś mi sporo pytań dotyczących mego życia, zastanowiłam się, czemu me odpowiedzi mają służyć. Napisałam 'jak to ze lnem było', czekałam na odzew i nie pomyliłam się.Nie przeżyjesz życia biorąc sobie na wzór czyjś scenariusz i usiłując dopasować go swoich wyobrażeń/marzeń. Przyjrzyj się sobie, znajdź swoją drogę, zobacz, co dla Ciebie jest ważne i pomyśl, co naprawdę jest Ci do życia potrzebne, bo bez tego fizycznie zginiesz, a co jest lub może być uprzyjemniającym życie dodatkiem.
Nie zrobisz tego? Są ludzie, którzy stojąc przed cukiernią, oblizują się na widok słodyczy, które można w niej kupić, zazdrośnie spoglądają na klientów cukierni, ale nie przekraczają jej progu, bo... w środku lata kilka pszczół. Stój więc przed cukiernią i oblizuj się. To Twoje życie, Twoje decyzje, Twoje konsekwencje.
Masz rację, nie pomyliłaś się. Właśnie o to mi chodzi kiedy zadawałem te wszystkie pytania. Teraz pewnie zabrzmię jak jakis_czlowiek ale powiedz mi co ja mogę innego zrobić? Nie mam żadnego pomysłu co mógłbym robić w życiu, na czym mógłbym zarabiać. Jak to zrobić? Jak znaleźć swoją drogę? Wiem co w tej chwili jest mi potrzebne do życia ale co to zmienia, że wiem jak nie mogę tego zdobyć. Mowa oczywiście o pieniądzach umożlwiających całkowite usamodzielnienie się.
Twój przykład z cukiernią też nie jest najlepszy bo czym innym jest widzieć i dokładnie wiedzieć czego chcesz ale nie móc czy nawet nie chcieć po to sięgnąć, a czym innym jest kompletnie tego nie wiedzieć. Mi nie przeszkadzają żadne pszczoły w cukierni bo nie znam nawet adresu tej cukierni. Gdybym wiedział jaka praca byłaby dla mnie odpowiednia to już dawno bym spróbował ją zdobyć. Dlatego szukam scenariuszy innych w nadziei, że dzięki temu odnajdę swój.