Przełom w terapii na dobre czy na złe? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 81 z 81 ]

66

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Olinka napisał/a:

Pytanie było nie do mnie, ale wypowiem się, bo naprawdę aż uderza, że o zwykłych, codziennych czynnościach piszesz w taki sposób, jakby to było zdobycie zimą Nanga Parbat. Serio ugotowanie sobie zupy, zrobienie zakupów spożywczych albo ogarnięcie rachunków wymaga nadzwyczajnych zdolności? Bo naprawdę brzmisz, jakbyś był kaleką.

Wiesz, ja w Twoim wieku byłam już mężatką, matką, prowadziłam własny punkt usługowy, równocześnie kończąc studia, i nawet przez moment nie pomyślałam, że jest trudno czy że sobie nie poradzę, a że mieszkanie mieliśmy na kredyt, na utrzymaniu małe dziecko i samochód, to finansowo w tamtym czasie było nam naprawdę ciężko.

Z kolei mój syn obecnie jest Twoim równolatkiem, od półtora roku mieszka na swoim, sam zrobił generalny remont mieszkania, tylko okna zostały, bo były nowe. Chwilę wcześniej zahaczył się w dobrej firmie, ale żeby tam pracować, musiał przejść trzymiesięczne szkolenie wyjazdowe i podszlifować język. Kiedy stwierdził, że chciałby podwyżkę, to długo nie czekając poszukał nowej pracy (ostatecznie nie musiał nic zmieniać, bo o niego zawalczyli). Wszystko z dziewczyną świetnie ogarniają i nawet regularnie przysyła fotki z własnymi kulinarnymi eksperymentami, bo nauka gotowania wyraźnie sprawia mu frajdę.

To naprawdę nie jest nic nadzwyczajnego, ot, życie, Ty zaś zachowujesz się, jakbyś bał się własnego cienia i w ten sposób, a może dzięki temu, to prawdziwe, dorosłe Cię omija. Jeśli tego nie chcesz, to niestety musisz być jak inni.

Dajcie już spokój tym codziennym czynnościom. Ugotować zupę, zrobić zakupy czy nawet ogarnąć te rachunki dałbym radę, może nie od razu za pierwszy razem ale jakoś by się udało. Zdobyć pieniądze na zapłacenie tych rachunków to już zupełnie inna historia. Ja też mam samochód na utrzymaniu ale nie wiem czy dałbym radę go utrzymać gdyby nie był na gaz, który jest ponad połowę tańszy niż ropa czy benzyna.

Nie chcę się porównywać do twojego syna bo to wywołałoby tylko niepotrzebną kłótnie. Wierz mi, że ja wiele bym dał za możliwość szkolenia wyjazdowego i jeszcze podszlifowania języka. Pracy z wyjazdami zagranicznymi chciałbym najbardziej. Mieć możliwość zwiedzania różnych krajów, szlifowania języka i jeszcze w tym czasie zarabiając pieniądze. Taka praca byłaby dla mnie idealna tym bardziej, że nie mam żadnych zobowiązań i mógłbym wyjeżdżać kiedy chcę i na ile chcę. Tyle tylko, że nie mam żadnego pomysłu na tego typu pracę nie mówiąc już o tym jakie są szanse na jej uzyskanie dla kogoś bez żadnego zaplecza. Ja jestem sam i nie wiem czy to się kiedykolwiek zmieni więc musiałbym wszystko ogarnąć samemu i pewnie dałbym radę tylko z pieniędzmi jest problem, a co za tym idzie z pracą. Co dokładnie rozumiesz poprzez "być jak inni? Jeśli masz na myśli "normalny" to co według ciebie oznacza to słowo?

Wielokropek napisał/a:

Shinigami,
kiedy poprzednio zadałeś mi sporo pytań dotyczących mego życia, zastanowiłam się, czemu me odpowiedzi mają służyć. Napisałam 'jak to ze lnem było', czekałam na odzew i nie pomyliłam się.

Nie przeżyjesz życia biorąc sobie na wzór czyjś scenariusz i usiłując dopasować go swoich wyobrażeń/marzeń. Przyjrzyj się sobie, znajdź swoją drogę, zobacz, co dla Ciebie jest ważne i pomyśl, co naprawdę jest Ci do życia potrzebne, bo bez tego fizycznie zginiesz, a co jest lub może być uprzyjemniającym życie dodatkiem.

Nie zrobisz tego? Są ludzie, którzy stojąc przed cukiernią, oblizują się na widok słodyczy, które można w niej kupić, zazdrośnie spoglądają na klientów cukierni, ale nie przekraczają jej progu, bo... w środku lata kilka pszczół. Stój więc przed cukiernią i oblizuj się. To Twoje życie, Twoje decyzje, Twoje konsekwencje.

Masz rację, nie pomyliłaś się. Właśnie o to mi chodzi kiedy zadawałem te wszystkie pytania. Teraz pewnie zabrzmię jak jakis_czlowiek ale powiedz mi co ja mogę innego zrobić? Nie mam żadnego pomysłu co mógłbym robić w życiu, na czym mógłbym zarabiać. Jak to zrobić? Jak znaleźć swoją drogę? Wiem co w tej chwili jest mi potrzebne do życia ale co to zmienia, że wiem jak nie mogę tego zdobyć. Mowa oczywiście o pieniądzach umożlwiających całkowite usamodzielnienie się.

Twój przykład z cukiernią też nie jest najlepszy bo czym innym jest widzieć i dokładnie wiedzieć czego chcesz ale nie móc czy nawet nie chcieć po to sięgnąć, a czym innym jest kompletnie tego nie wiedzieć. Mi nie przeszkadzają żadne pszczoły w cukierni bo nie znam nawet adresu tej cukierni. Gdybym wiedział jaka praca byłaby dla mnie odpowiednia to już dawno bym spróbował ją zdobyć. Dlatego szukam scenariuszy innych w nadziei, że dzięki temu odnajdę swój.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Shinigami, przecież Ty nic nie musisz zmieniać. Krzywdza Ci się nie dzieje. Masz ciepło, bezpieczeństwo, wikt i opierunek w domu. Nie jesteś jedynym człowiekiem w takiej sytuacji, mnóstwo osób żyje w takim "teoretycznie bezpiecznym ciepełku" całe swoje życie. 50-letni synowie którzy mieszkają z 70-letnią mamusią która robi im obiady to nie taka rzadkość przecież.

Możesz sobie spokojnie tak żyć do starości.

68

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Foxterier napisał/a:

Shinigami, przecież Ty nic nie musisz zmieniać. Krzywdza Ci się nie dzieje. Masz ciepło, bezpieczeństwo, wikt i opierunek w domu. Nie jesteś jedynym człowiekiem w takiej sytuacji, mnóstwo osób żyje w takim "teoretycznie bezpiecznym ciepełku" całe swoje życie. 50-letni synowie którzy mieszkają z 70-letnią mamusią która robi im obiady to nie taka rzadkość przecież.

Możesz sobie spokojnie tak żyć do starości.

Musisz się o wiele bardziej postarać żeby sprawić bym się poddał. Może i są aż tak skrajne przypadki jak ten 50-latek ale ja nie zamierzam się poddawać i nadal będę szukał sposobu by do tego nie doszło.

69

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Oo widzisz, jest nadzieja, coś wkurzył Cię mój wpis! Bardzo dobra reakcja organizmu. Czyli nie chcesz tak żyć jak żyjesz teraz. To dobry znak.

70

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

Nie chcę się porównywać do twojego syna bo to wywołałoby tylko niepotrzebną kłótnie. Wierz mi, że ja wiele bym dał za możliwość szkolenia wyjazdowego i jeszcze podszlifowania języka. Pracy z wyjazdami zagranicznymi chciałbym najbardziej. Mieć możliwość zwiedzania różnych krajów, szlifowania języka i jeszcze w tym czasie zarabiając pieniądze. Taka praca byłaby dla mnie idealna tym bardziej, że nie mam żadnych zobowiązań i mógłbym wyjeżdżać kiedy chcę i na ile chcę.

No widzisz, chciałbyś, ale co w tym kierunku zrobiłeś? NIC. A on zrobił, samo nie przyszło.

Shinigami napisał/a:

Ja jestem sam i nie wiem czy to się kiedykolwiek zmieni więc musiałbym wszystko ogarnąć samemu i pewnie dałbym radę tylko z pieniędzmi jest problem, a co za tym idzie z pracą.

A nie wydaje Ci się, że właśnie po to szuka się dobrej pracy, żeby mieć pieniądze, a nie odwrotnie? Twoje myślenie jest zadziwiające i niestety jednoznacznie pokazuje, że zawsze znajdziesz jakiś powód.

Shinigami napisał/a:

Co dokładnie rozumiesz poprzez "być jak inni? Jeśli masz na myśli "normalny" to co według ciebie oznacza to słowo?

Nie, nie normalni, bo normalność to pojęcie względne i nawet w tym aspekcie nie umiałabym go chyba zdefiniować. Być jak inni, czyli ci, którzy w sposób zupełnie naturalny biorą sprawy w swoje ręce - pomimo przeszkód i potencjalnego ryzyka.

Jeśli nie wiesz, co zawodowo chciałbyś w życiu robić, a tak wywnioskowałam z poprzedniego posta, to są tacy ludzie, którzy w tym pomagają. Są to doradcy zawodowi. Na spotkaniu porozmawiacie o oczekiwaniach i możliwościach, a potem a nuż coś sensownego się z tego urodzi wink.

71 Ostatnio edytowany przez Uzytkowniczka (2023-02-09 22:59:21)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

Nie chcę się porównywać do twojego syna bo to wywołałoby tylko niepotrzebną kłótnie. Wierz mi, że ja wiele bym dał za możliwość szkolenia wyjazdowego i jeszcze podszlifowania języka. Pracy z wyjazdami zagranicznymi chciałbym najbardziej. Mieć możliwość zwiedzania różnych krajów, szlifowania języka i jeszcze w tym czasie zarabiając pieniądze. Taka praca byłaby dla mnie idealna tym bardziej, że nie mam żadnych zobowiązań i mógłbym wyjeżdżać kiedy chcę i na ile chcę. Tyle tylko, że nie mam żadnego pomysłu na tego typu pracę nie mówiąc już o tym jakie są szanse na jej uzyskanie dla kogoś bez żadnego zaplecza. Ja jestem sam i nie wiem czy to się kiedykolwiek zmieni więc musiałbym wszystko ogarnąć samemu i pewnie dałbym radę tylko z pieniędzmi jest problem, a co za tym idzie z pracą. Co dokładnie rozumiesz poprzez "być jak inni? Jeśli masz na myśli "normalny" to co według ciebie oznacza to słowo?

Wiesz Shini, nie wiem jakie masz wykształcenie, ale jak chcesz na jakiś czas sie urwać od rodziców, ale w taki delikatny sposób to polecam zostać kierowcą tira. Wystarczy zrobić kurs na prawo jazdy, o ile nie jestes zupełną fajtłapą to zajmie ci to 2-3 miesiące, nie trzeba mieć własnego samochodu, zgłaszasz się do jakiejś firmy logistycznej i jeździsz po świecie. Często jest się w trasie kilka dni. Dobra kasa i wyprowadzisz się od rodziców, tak naprawdę się nie wyprowadzając. Będziesz bywał w domu bardzo rzadko, aż sobie na coś własnego nie odłożysz. Potem mozesz wrócić do wyuczonego zawodu/kierunku studiów.

Gdybym drugi raz była młoda to sama bym została takim kierowcą, bo to fajne żyćko w drodze smile  Mam znajomych kierowców, jak chcesz mogę się dowiedzieć jak jest teraz z pracą, jakie firmy nie robią januszerki i czy łatwo jest się załapać na takie dłuższe trasy?

PS. nie orientuje się w twojej sytuacji aż tak dobrze, więc może pomyliłam jakieś szczegóły i nie chciało mi się czytać całego wątku, ale to co piszesz to mi się tak skojarzyło akurat z takimi moimi znajomymi tirowcami wink

72 Ostatnio edytowany przez Uzytkowniczka (2023-02-09 23:48:20)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Olinka napisał/a:

No widzisz, chciałbyś, ale co w tym kierunku zrobiłeś? NIC. A on zrobił, samo nie przyszło.

Wiesz Olinka, to jak opisujesz swojego syna, to brzmi jakby skonczył jakiś fajny, dobrze rokujący kierunek studiów, albo zaczynał prace zaraz po liceum i teraz już jest na jakimś menadżerskim stanowisku. Wyglądasz na zaradną babke, więc wychowałaś syna na zaradnego człowieka. Shini ma troche dziwnych rodziców, więc sam jest troche dziwny, ale już to dostrzega i chce to zmieniać. Jasne ma jakies zaległości życiowe, ale teraz chce je nadrabiać, mentalnie to on jest tam gdzie twój syn był kiedy miał 15 lat, więc takie porównywanie i najeżdżanie na Shini nie ma sensu.
Kazdy ma inny potencjał. Niech Shini skupi sie na swojej sytuacji i tym czego on chce i co może realnie osiągnąć, a nie na wpędzaniu się w dalsze kompleksy bo inni lepiej zarządzali swoim życiem. Jesli tak jak twój syn nie skończył jakiegoś rozchwytywanego kierunku, albo nie pracował tak dużo, to Shini tego nagle w jeden miesiąc nie przeskoczy. Próbuje, stara się, jeszcze wszystko przed nim. Niech każdy rozwija się w swoim tempie.

73

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Rozumiem, Uzytkowniczko, co chcesz przekazać i ogólnie jak najbardziej się z tą myślą zgadzam, ale w moim odczuciu główny problem Shinigami nie polega na tym, że jego potencjał jest niski, ale że chciałby, żeby jego życie uległo diametralnej zmianie bez dokonywania jakiejkolwiek zmiany, a to tak nie działa i nie ma prawa zadziałać.
Wszystko budzi w nim opór, na wszystko ma gotowe czarne scenariusze, właściwie ze wszystkim jest na wielkie "nie", bo trzeba przełamać się i wykonać pracę. Nasze przykłady mają na celu pokazać, że inni mają, co mają, bo kiedyś ją wykonali, inaczej się po prostu nie da.

Oczywiście, że dom i wychowanie to też potencjał lub jego brak, ale Shinigami jest już dorosły i zdając sobie z tego sprawę nie uważam, że koniecznym jest, by obchodzić się z nim jak z kruchą porcelaną, utwierdzając w postawie ofiary, którą przyjął. Prawdę mówiąc na tym etapie nie widzę innej metody, jak trochę nim potrząsnąć, bo jeśli nawet terapeutka nie dała sobie z tym rady, ostatecznie się poddając, to wyraźnie coś jest mocno nie tak i trzeba poszukać innego sposobu.

Zresztą sam Autor między wierszami przyznał, że dla niego największą wartością terapii było to, że po raz pierwszy ktoś go wysłuchał, zaś wielkim odkryciem znalezienie winnego obecnej sytuacji, co owszem, jest cenną wiedzą, ale za tą wiedzą powinny pójść wnioski i praca - dopiero wtedy jakakolwiek terapia ma sens. Tutaj co prawda jakieś wnioski powolutku kiełkują, ale to by było na tyle, bo z takim nastawieniem, jak widzimy na załączonym obrazku, na więcej się nie zanosi.

74

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Fajnie to ujęłaś Olinka. Masz racje, nie można zmienić diametralnie swojego życia, bez wykonania dużej pracy w tym kierunku. Na pewnym etapie trzeba się po prostu wziąć z życiem za bary smile
Nie czytam tak całego wątku dokładnie, więc(może niesłusznie) mam troche lepsze zdanie o Shini niż ty. Poszedł na terapie, zastanawia się jaka praca by była dla niego odpowiednia, to są jakieś niewielkie kroki które jednak podejmuje. Ale chyba słusznie zauważylaś, że on potrzebuje małego kopniaka, żeby z tymi zmianami przyśpieszyć.

75

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Dziękuję, choć napisałam po prostu, jak ja to widzę, co nie znaczy, że nie mogę się pomylić. Zresztą chciałabym i nawet życzę tego Shinigami. Jednak - tu powtórzę - jego los jest w jego rękach, dlatego jeśli za kilka lat nadal będzie tkwił w tym samym miejscu, co obecnie, to na własne życzenie. My czy terapeuta możemy starać się mu pewne rzeczy uświadomić, ale wykonanie całej pracy leży już po jego stronie. 

Jest zresztą dokładnie, jak napisałaś, na pewnym etapie trzeba wziąć się z życiem za bary, nie ma innego sposobu, jeśli ma się do pokonania problemy, a chce się coś z tego życia dla siebie wycisnąć.

76

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Odgrzewam ponownie ten temat bo mam do was jedno pytanie. Ostatnio coraz poważniej zastanawiam się nad pracą w wojsku. Wiem już wszystko, jakie kroki musiałbym podjąć, jakby to wyglądało itd. Myślicie, że to byłby dobry pomysł? Szczególnie biorąc pod uwagę kwestie omawiane w poprzednich postach tego tematu. Byłaby to diametralna zmiana obecnego stylu życia i to by wręcz zmusiło do wyprowadzki od rodziców. Oczywiście nadal mam sporo wątpliwości czy podołam chociażby zdrowotnie ale także nie mam zbyt wiele do stracenia. Powiem szczerze, że to jedyny pomysł na pracę jaki uważam za realny, ciągle próbuję i szukam ogłoszeń i ciągle kończy się to na wysłaniu 1-2 ogłoszeń na tydzień, na które i tak nie dostaje żadnej odpowiedzi.

77

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Diametralna zmiana stylu życia? Śmiem wątpić, ale dasz radę, bo chodzenie na smyczy masz przecież opanowane.

78

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Wielokropek napisał/a:

Diametralna zmiana stylu życia? Śmiem wątpić, ale dasz radę, bo chodzenie na smyczy masz przecież opanowane.

Aż muszę zapytać bo na prawdę nie rozumiem czemu śmiesz wątpić? Byłaby to niemal całkowita zmiana mojego obecnego stylu życia. Z tą smyczą też ciekawa kwestia. Patrząc na wielu ludzi, których spotkałem przez całe życie to każdy pracujący na etacie jest na smyczy tyle, że może ona mieć różne postacie. Spotkałem nie jedną osobę, która pracując na etacie w dużym korpo i zarabiając po 10-20k i będąc na stanowisku kierownika czy nawet dyrektora, była na dosłownie każde zawołanie szefa. Widziałem ludzi, którzy mieli zaplanowane wakacje, bilety kupione, wszystko spakowane i dzień przez wyjazdem szef dzwoni i mówi "Coś się popsuło i jutro masz być w robocie". I nikogo nie obchodziło, że urlop wzięty, za wszystko zapłacone i dzieci będą płakać, że wakacji nie będzie, masz być w robocie albo już więcej się nie pokazuj. Znam masę takich przypadków. Co więcej nawet ludzie mający swoje firmy i pracujący "na siebie" też w większości są na pewnego rodzaju smyczy.

79

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

Aż muszę zapytać bo na prawdę nie rozumiem czemu śmiesz wątpić? (...)

Dlaczego śmiem wątpić?  big_smile big_smile big_smile




Przeczytaj swój pierwszy post, w którym opisałeś, w jaki sposób wychowywali Cię rodzice, o byciu zależnym, podporządkowanym, it.d.
Podejmując pracę w wojsku na pewno będziesz traktowany inaczej? Tak, w wielu korporacjach (i nie tylko) relacje między przełożonymi a podwładnymi także są toksyczne. To dowód na co? <pytanie retoryczne>

80

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Wielokropek napisał/a:

Przeczytaj swój pierwszy post, w którym opisałeś, w jaki sposób wychowywali Cię rodzice, o byciu zależnym, podporządkowanym, it.d.
Podejmując pracę w wojsku na pewno będziesz traktowany inaczej? Tak, w wielu korporacjach (i nie tylko) relacje między przełożonymi a podwładnymi także są toksyczne. To dowód na co? <pytanie retoryczne>

Jeśli chodzi o samo traktowanie faktycznie może być podobnie, powiem nawet więcej mimo iż mniej więcej wiem jak by wyglądała ta praca to i tak solidnie się tego obawiam. Tego czy podołam zdrowotnie, psychicznie ale chyba najbardziej tego, że przez co najmniej miesiąc byłbym całkowicie odcięty od anime, gier, bezpiecznej strefy w domu i ogólnie większości tego co znam. Ale czy nie właśnie o to chodziło w poprzednich postach skierowanych do mnie? Czy to nie byłaby właśnie ta praca w celu diametralnej zmiany swojego życia? Tak jak tu już Olinka pisała, wszystko budzi we mnie opór i czarne scenariusze, najprawdopodobniej właśnie dlatego w żaden sposób nie mogę znaleźć pracy normalnie sprawdzając ogłoszenia. Przejrzałem ich już kilkaset, a wysłałem z 10-15 cv z czego na żadne nie dostałem odpowiedzi. Powiem szczerze, z jakiegoś niezrozumiałego jeszcze dla mnie powodu nawet teoretycznie najlepszy, pożądany scenariusz czyli odpowiedź na, któreś z moich zgłoszeń budzi spory lęk. Kiedyś, kilka lat temu jak dostałem odpowiedź na jedno zgłoszenie to ogarnął mnie taki lęk, że kiedy miałem iść na rozmowę kwalifikacyjną i dosłownie stałem na ulicy przed drzwiami to nawet nie wszedłem tylko zrezygnowałem. A to była zwykła, prosta praca fizyczna bez prawie żadnych wymagań. Mimo iż to było kilka lat temu ten lęk wciąż nie zniknął, a jedynie trochę się zmniejszył, doprawdy nie rozumiem dlaczego obawiam się czegoś do czego przecież dążę. To wojsko to jest dosłownie jedyny pomysł, który wydaje mi się w ogóle realny i jeśli faktycznie nie byłby dobrym pomysłem to co byłoby nim i co według ciebie powinienem zrobić?

81 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-03-19 21:02:07)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Wybacz, nie napiszę, co powinieneś zrobić, bo od lat mam silną alergię na wszelkie odmiany zwrotu "powinno się" i - szczęśliwie - wykreśliłam go ze swego słownika i sposobu myślenia.

Owszem, przez miesiąc byłbyś odcięty od różnych dotychczasowych zamulaczy, od "bezpiecznej" (bo bezpieczna ona nie jest) strefy domowej, ale reszta byłaby identyczna, stąd ma uwaga, że dałbyś radę, wszak od urodzenia tkwisz w takim schemacie.
To, że boisz się wyjść ze swego bagienka jest dla mnie jasne, znasz je na pamięć, wiesz, w jaki sposób się w nim poruszasz, a bycie zniewolonym to tylko jeden, niedawno uświadomiony, koszt. Gdybyś rozejrzał się wokół zobaczyłbyś, że sporo ludzi nie pałą miłością do zmian, że sporo osób zmian się boi, ale też, że mnóstwo osób dokonuje zmian mimo lęku.
Lęk przed nieznanym jest często spotykany, zwłaszcza u osób, którym przez lata wbijano do głowy, że jedyne bezpieczne miejsce to dom rodzinny, a świat i inni ludzie im zagrażają.

Moja rada?
Biorąc swój lęk pod rękę (razem będzie Ci raźniej), rób to, co uważasz za słuszne. I nie aspiruj do nieosiągalnych celów: pozbycia się raz na zawsze wszelkich obaw, bo to prosta droga do frustracji. Nie zmieniaj jednak siekierki na kijek.

Posty [ 66 do 81 z 81 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024