Przełom w terapii na dobre czy na złe? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 60 z 83 ]

Temat: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Witajcie zakładam nowy wątek ponieważ pojawił się jeden przełom w mojej terapii, a także mam jeszcze jedną kwestię, o którą chciałbym zapytać. Jeśli to nie właściwy dział to wybaczcie ale wydaje mi się, że ten najlepiej będzie pasował.

1. Po pół roku terapii, wspólnie z terapeutką odkryliśmy jakie jest źródło większości moich problemów. Byłem nieźle zaskoczony kiedy okazało się, że jest nim dom rodzinny. Dokładniej moi rodzice przez całe życie robili wszystko żeby zatrzymać mnie przy sobie i nie pozwolić mi się usamodzielnić i uniezależnić. Gdyby nie terapia pewnie nigdy nie zdał bym sobie z tego sprawy, a rodzice też robili to nie mając świadomości jak bardzo jest to dla mnie destrukcyjne. I faktycznie dopiero teraz zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że ciągłe zniechęcanie i zabranianie mi wszystkiego miało niemal tragiczne skutki. Miałem tak bardzo wyprany mózg, że nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to co rodzice robili przez całe moje życie było niewłaściwe. Niestety ale teraz jest już bardzo późno jeśli nie za późno by z tego wyjść i prawdę mówiąc mam poważne wątpliwości czy jest to jeszcze możliwe. Terapeutka powiedziała, że moja niemożność zmiany pracy i wyprowadzenia się z domu jest spowodowana właśnie tym byciem uzależnionym od rodziców, a dokładniej tym, że nawet nie znam innego sposobu życia niż dotychczasowy. Okazuje się, że bycie zależnym, bycie pod ciągłą kontrolą, pytanie o zdanie we wszystkim co robię i spowiadanie się ze wszystkiego to jedyne co kiedykolwiek znałem. Dlatego też nie mogę znaleźć żadnego celu w moim życiu bo nigdy go nie potrzebowałem, zawsze żyłem tylko dla tego co mówili i chcieli ode mnie inni, rodzice i nauczyciele w szkole. Dopiero teraz dzięki terapii zaczynam rozumieć, że jednak da się żyć inaczej ale i tak ciągle mam wrażenie, że fizyczna zmiana tego stanu czyli na przykład zmiana pracy czy miejsca zamieszkania jest całkowicie poza moim zasięgiem. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem z tym sam i mam wrażenie, że nie potrafię stworzyć żadnej relacji nie mówiąc już o zakochaniu się. Choć przed próbą stworzenia jakiejkolwiek relacji musiałbym najpierw w ogóle kogoś poznać. Nie będę pytał co sądzicie o mojej sytuacji bo raczej nie ma tu zbyt wielu psychiatrów i psychologów więc zapytam tylko o jedną kwestię. Czy byliście kiedyś w podobnej sytuacji lub czy znacie kogoś kto był i czy temu komuś udało się z tego wyjść? Jeśli tak to jak to się udało osiągnąć i co jeszcze ważniejsze w jakim wieku?   

2. Druga kwestia w zasadzie wynika z pierwszej. Chodzi mi o samo poznawanie ludzi, a dokładniej kobiet i dla tego też pytam na tym forum. Z mężczyznami nie mam większego problemu w rozmowie czy z samym nawiązaniem kontaktu jednak z kobietami sytuacja jest o wiele gorsza. Na innych forach czy też na popularnej stronie z memami "Jbzd" naczytałem się, że wystarczy wyjść na ulicę, do klubu, zapisać się na zajęcia sportowe, zapisać się na bardziej kobiecy kierunek studiów i wiele innych niby oczywistych lokalizacji. O ile pójście na studia tylko po to by szukać tam dziewczyn brzmi wręcz absurdalnie głupio to już pomysły takie jak klub sportowy czy kurs tańca już brzmią dość logicznie to to też nie działa. Wiele lat trenowałem różne sztuki walki i jak się trafiły 2-3 dziewczyny na grupę 30 osób to już było nieźle. Chodziłem na basen i też w ogóle spotkać jakąś dziewczynę to był niezły wyczyn. Na kursie tańca nie byłem ale mam kilku znajomych, którzy próbowali i sytuacja podobna z tym, że kobiet tam było sporo tylko prawie wszystkie po 40. Chciałbym was zapytać całkowicie poważnie gdzie szukać dziewczyn, z którymi mógłbym chociaż próbować tworzyć jakieś relację? W jakich miejscach i kiedy? Nie mówię tu o szukaniu dziewczyny do związku bo dobrze wiecie po punkcie 1 i po innych moich wątkach, że do tego mam jeszcze daleką drogę ale chciałbym chociaż spróbować się uczyć jak tworzyć te relacje. Żeby zdobyć chociaż jakąś znajomą czy może nawet koleżankę. I czy sądzicie, że jest to w ogóle możliwe bym mi się to udało? Jak się okazało zawsze byłem uwięziony we własnym domu i uznawałem to za normalne przez co dosłownie nie wiem gdzie pójść żeby poznawać nowych ludzi, w tym przypadku kobiety. Przyznam szczerze, że przed terapią nawet bym nie pomyślał żeby w ogóle o to zapytać bo byłem przekonany, że samotność to moje przeznaczenie i, że po prostu tak musi być. Odkąd zacząłem terapię mam coraz więcej wątpliwości co do przeznaczenia i całego mojego dotychczasowego życia i nie wiem czy to zmiana na dobre czy na złe.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

Byłem nieźle zaskoczony kiedy okazało się, że jest nim dom rodzinny.

Z tym zaskoczeniem to oczywiście żart/

Shinigami napisał/a:

Chodzi mi o samo poznawanie ludzi, a dokładniej kobiet i dla tego też pytam na tym forum.

Tinder

Życie ...

3

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Farmer napisał/a:

Z tym zaskoczeniem to oczywiście żart

Otóż nie, nie ma tu ani krzty żartu. Miałem tak wyprany mózg i tak głęboko zakorzenione przekonanie, że wszystko co do tej pory znałem było "normalne", że gdyby terapeutka mi nie uświadomiła, że właśnie to jest prawdziwym źródłem moich problemów to nawet bym o tym nie pomyślał. Wiem, brzmi to nieprawdopodobnie i nic dziwnego, że uznałeś to za żart ale taka jest prawda. 

A czy Tinder nie służy w domyśle do szukania ludzi do związku? Patrząc po niezbyt pochlebnych opiniach na jego temat to nawet do związków się nie nadaje, a co dopiero do prób uczenia się zawierać znajomości.

4

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Ile masz lat Shinigami?

Odkąd zacząłem terapię mam coraz więcej wątpliwości co do przeznaczenia i całego mojego dotychczasowego życia i nie wiem czy to zmiana na dobre czy na złe.p

Na pewno na dobre, choć może to być przytłaczające na początku bo będziesz miał wrażenie że przespałeś pół życia. Ale teraz tak naprawdę masz szansę narodzić się na nowo.

I zupełnie rozumiem że mogłeś sobie nie zdawać sprawy z dysfunkcyjnego wychowania którego doświadczyłeś. Jak dziecko jest trzymane pod kloszem całe życie to skąd ma wiedzieć jak jest w innych domach i co jest "normalne"?

Facet na damskim forum.

5

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Foxterier napisał/a:

Ile masz lat Shinigami?

Odkąd zacząłem terapię mam coraz więcej wątpliwości co do przeznaczenia i całego mojego dotychczasowego życia i nie wiem czy to zmiana na dobre czy na złe.p

Na pewno na dobre, choć może to być przytłaczające na początku bo będziesz miał wrażenie że przespałeś pół życia. Ale teraz tak naprawdę masz szansę narodzić się na nowo.

I zupełnie rozumiem że mogłeś sobie nie zdawać sprawy z dysfunkcyjnego wychowania którego doświadczyłeś. Jak dziecko jest trzymane pod kloszem całe życie to skąd ma wiedzieć jak jest w innych domach i co jest "normalne"?

Mam 26 lat. Mam wrażenie, że straciłem znacznie więcej niż pół życia i nawet jeśli sporo rzeczy dałoby się jeszcze nadrobić to nawet nie wiem jak się za to zabrać bo to wymagałoby celu, którego przez ten "klosz" nigdy nie miałem.

6

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Na tu i teraz masz 26 lat i właśnie sobie uświadomiłeś, że te 26 lat żyłeś w złotej klatce. Więc z dzisiejszej perspektywy 100% Twojego życia można uznać za niepełne/nieprawdziwe/zmarnowane.

Ale jutro jest nowy dzień, za nim będzie kolejny. W każdym możesz robić coś małego żeby zacząć budować to wszystko tak jak Ty naprawdę chcesz, a nie rodzice nakazują.

Od siebie powiem tylko, że kiedy miałem 25 lat przeżyłem bardzo duży przełom w życiu, cały świat mi się zwalił na głowę. Dziś mam lat 32 i jestem innym człowiekiem niż lata temu. Niczego nie żałuję.

Facet na damskim forum.

7

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Co do 1 to nie myślałeś, żeby pójść metodą małych kroczków? Jedź gdzieś sam na weekend. Nie wiem co masz blisko smile jakieś większe miasto. Pozwiedzaj, spaceruj, oddychaj, myśl, odpocznij. Idź na kawę sam ze sobą. Powoli.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

8

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

  Czy byliście kiedyś w podobnej sytuacji lub czy znacie kogoś kto był i czy temu komuś udało się z tego wyjść? Jeśli tak to jak to się udało osiągnąć i co jeszcze ważniejsze w jakim wieku?

Nie byłam w podobnej do Twojej sytuacji, ale mam taką osobę w rodzinie od strony męża. Facet ma dziś 38 lat i nadal jest sam, tkwiąc w emocjonalnym uzależnieniu od toksycznej matki.
Między Wami jest jednak zasadnicza różnica - on nie jest świadomy źródła, a być może nawet istnienia problemu, a Ty tak, co daje Ci nad nim ogromną przewagę w postaci możliwości pracy nad sobą i dokonania radykalnej zmiany.

Shinigami napisał/a:

Chciałbym was zapytać całkowicie poważnie gdzie szukać dziewczyn, z którymi mógłbym chociaż próbować tworzyć jakieś relację? W jakich miejscach i kiedy?

Bazując na własnych obserwacjach, bardzo polecam szkoły tańca, pomimo doświadczeń Twoich kolegów. Sama do takiej uczęszczam od kilku ładnych lat, ale też obserwuję inne i to nie jest prawdą, że większość kobiet to 40+. Wręcz przeciwnie, u nas najwięcej jest tych w okolicy 30-tki, trochę młodszych, a starsze stanowią wyraźną mniejszość. Szkoły tańca są naprawdę świetne do zawierania niezobowiązujących znajomości, a te z kolei mają szansę przerodzić się w coś głębszego. To się oczywiście nie dzieje z dnia na dzień, ale im dłużej trzyma się grupa, tym większa panuje w niej swoboda i integracja.

"Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)
[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych, właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu wink]

9

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Niektórzy uważają, że terapia pomogła im w pokonaniu problemów. Inni uważają, że nie zrobiła dla nich nic i mogą się bez niej obejść. Jestem wielkim zwolennikiem stosowania terapii takich jak akupunktura, aby pomóc ludziom w ich bólu i problemach.

Aby uzyskać uprawnienia budowlane w Polsce, należy spełnić określone wymagania, takie jak posiadanie odpowiedniego wykształcenia lub doświadczenia zawodowego, a także zdać egzamin państwowy - program do nauki uprawnień https://uprawnienia-budowlane.pl/progra … enia1.html

10

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Lady Loka napisał/a:

Co do 1 to nie myślałeś, żeby pójść metodą małych kroczków? Jedź gdzieś sam na weekend. Nie wiem co masz blisko smile jakieś większe miasto. Pozwiedzaj, spaceruj, oddychaj, myśl, odpocznij. Idź na kawę sam ze sobą. Powoli.

Mam blisko Warszawę, ok.30 km do centrum. Małe kroczki są oczywiste ale mam tu rozumieć, że właśnie taki spacer czy pójście na kawę już się liczą jako ten mały kroczek? Jeśli tak to mam za sobą już wiele takich kroczków i jak dotąd nie pomogły. Zastanawia mnie to, że napisałaś "powoli", moja terapeutka też ciągle powtarza żebym się nie spieszył i robił wszystko w swoim tempie. Nie mogę tego zrozumieć, zawsze myślałem, że im jestem starszy to tym szybciej muszę nadrabiać to co mnie ominęło ale teraz mam kolejne wątpliwości co do własnych przekonań.

Olinka napisał/a:

Nie byłam w podobnej do Twojej sytuacji, ale mam taką osobę w rodzinie od strony męża. Facet ma dziś 38 lat i nadal jest sam, tkwiąc w emocjonalnym uzależnieniu od toksycznej matki.
Między Wami jest jednak zasadnicza różnica - on nie jest świadomy źródła, a być może nawet istnienia problemu, a Ty tak, co daje Ci nad nim ogromną przewagę w postaci możliwości pracy nad sobą i dokonania radykalnej zmiany.

Właśnie czegoś takiego jak sytuacja faceta, którego opisałaś najbardziej się boję. Że dojdę do takiego wieku i nadal nic się nie zmieni albo będzie jeszcze gorzej. Mimo, że mam te 26 lat już widzę siebie w roli głównej z "Dnia Świra" i jeszcze ten tekst "Nie udało mi się, życie zmarnowałem". Dokładnie tak jak napisał Foxterier mam wrażenie, że nawet nie z własnej winy, a jedynie z niewiedzy zmarnowałem swoją młodość albo i całe życie i im dłużej nad tym myślę to jest coraz bardziej przytłaczające. Gdybym 10 lat temu wiedział to wszystko co wiem teraz, gdybym wtedy już poszedł na terapię to zapewne dziś byłbym kimś zupełnie innym, w zupełnie innym miejscu, w zupełnie innej sytuacji chociażby finansowej i co najważniejsze pewnie ktoś byłby tam ze mną.

Dopiero teraz zaczynam rozumieć znaczenie tego cytatu "W piekle na powitanie pokazują ci wszystkie twoje niewykorzystane szanse, pokazują, jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś we właściwym czasie wybrał właściwe wyjście. A potem pokazują ci wszystkie te chwile szczęścia, które straciłeś (...) pokazuje się w piekle, co mogliby w życiu osiągnąć... Potem zostawiają cię samego z twoimi wyrzutami sumienia."

11

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Wiesz, jak masz problem z podejmowaniem decyzji, to wyjazd na samodzielne wakacje jak najbardziej jest krokiem do przodu. Skoro w Warszawie byłeś, to teraz jedź nad morze smile
Wielkie decyzje są ciężkie. A skoro Ty żadnych nie podejmowałeś, to nic dziwnego że wyprowadzka czy zmiana pracy są paraliżujące. Dlatego musisz się najpierw nauczyć na mniejszych rzeczach, a potem spokojnie powoli je zwiększać.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

12

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

Witajcie zakładam nowy wątek ponieważ pojawił się jeden przełom w mojej terapii, a także mam jeszcze jedną kwestię, o którą chciałbym zapytać. Jeśli to nie właściwy dział to wybaczcie ale wydaje mi się, że ten najlepiej będzie pasował.

1. Po pół roku terapii, wspólnie z terapeutką odkryliśmy jakie jest źródło większości moich problemów. Byłem nieźle zaskoczony kiedy okazało się, że jest nim dom rodzinny. Dokładniej moi rodzice przez całe życie robili wszystko żeby zatrzymać mnie przy sobie i nie pozwolić mi się usamodzielnić i uniezależnić. Gdyby nie terapia pewnie nigdy nie zdał bym sobie z tego sprawy, a rodzice też robili to nie mając świadomości jak bardzo jest to dla mnie destrukcyjne. I faktycznie dopiero teraz zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że ciągłe zniechęcanie i zabranianie mi wszystkiego miało niemal tragiczne skutki. Miałem tak bardzo wyprany mózg, że nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to co rodzice robili przez całe moje życie było niewłaściwe. Niestety ale teraz jest już bardzo późno jeśli nie za późno by z tego wyjść i prawdę mówiąc mam poważne wątpliwości czy jest to jeszcze możliwe. Terapeutka powiedziała, że moja niemożność zmiany pracy i wyprowadzenia się z domu jest spowodowana właśnie tym byciem uzależnionym od rodziców, a dokładniej tym, że nawet nie znam innego sposobu życia niż dotychczasowy. Okazuje się, że bycie zależnym, bycie pod ciągłą kontrolą, pytanie o zdanie we wszystkim co robię i spowiadanie się ze wszystkiego to jedyne co kiedykolwiek znałem. Dlatego też nie mogę znaleźć żadnego celu w moim życiu bo nigdy go nie potrzebowałem, zawsze żyłem tylko dla tego co mówili i chcieli ode mnie inni, rodzice i nauczyciele w szkole. Dopiero teraz dzięki terapii zaczynam rozumieć, że jednak da się żyć inaczej ale i tak ciągle mam wrażenie, że fizyczna zmiana tego stanu czyli na przykład zmiana pracy czy miejsca zamieszkania jest całkowicie poza moim zasięgiem. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem z tym sam i mam wrażenie, że nie potrafię stworzyć żadnej relacji nie mówiąc już o zakochaniu się. Choć przed próbą stworzenia jakiejkolwiek relacji musiałbym najpierw w ogóle kogoś poznać. Nie będę pytał co sądzicie o mojej sytuacji bo raczej nie ma tu zbyt wielu psychiatrów i psychologów więc zapytam tylko o jedną kwestię. Czy byliście kiedyś w podobnej sytuacji lub czy znacie kogoś kto był i czy temu komuś udało się z tego wyjść? Jeśli tak to jak to się udało osiągnąć i co jeszcze ważniejsze w jakim wieku?   

2. Druga kwestia w zasadzie wynika z pierwszej. Chodzi mi o samo poznawanie ludzi, a dokładniej kobiet i dla tego też pytam na tym forum. Z mężczyznami nie mam większego problemu w rozmowie czy z samym nawiązaniem kontaktu jednak z kobietami sytuacja jest o wiele gorsza. Na innych forach czy też na popularnej stronie z memami "Jbzd" naczytałem się, że wystarczy wyjść na ulicę, do klubu, zapisać się na zajęcia sportowe, zapisać się na bardziej kobiecy kierunek studiów i wiele innych niby oczywistych lokalizacji. O ile pójście na studia tylko po to by szukać tam dziewczyn brzmi wręcz absurdalnie głupio to już pomysły takie jak klub sportowy czy kurs tańca już brzmią dość logicznie to to też nie działa. Wiele lat trenowałem różne sztuki walki i jak się trafiły 2-3 dziewczyny na grupę 30 osób to już było nieźle. Chodziłem na basen i też w ogóle spotkać jakąś dziewczynę to był niezły wyczyn. Na kursie tańca nie byłem ale mam kilku znajomych, którzy próbowali i sytuacja podobna z tym, że kobiet tam było sporo tylko prawie wszystkie po 40. Chciałbym was zapytać całkowicie poważnie gdzie szukać dziewczyn, z którymi mógłbym chociaż próbować tworzyć jakieś relację? W jakich miejscach i kiedy? Nie mówię tu o szukaniu dziewczyny do związku bo dobrze wiecie po punkcie 1 i po innych moich wątkach, że do tego mam jeszcze daleką drogę ale chciałbym chociaż spróbować się uczyć jak tworzyć te relacje. Żeby zdobyć chociaż jakąś znajomą czy może nawet koleżankę. I czy sądzicie, że jest to w ogóle możliwe bym mi się to udało? Jak się okazało zawsze byłem uwięziony we własnym domu i uznawałem to za normalne przez co dosłownie nie wiem gdzie pójść żeby poznawać nowych ludzi, w tym przypadku kobiety. Przyznam szczerze, że przed terapią nawet bym nie pomyślał żeby w ogóle o to zapytać bo byłem przekonany, że samotność to moje przeznaczenie i, że po prostu tak musi być. Odkąd zacząłem terapię mam coraz więcej wątpliwości co do przeznaczenia i całego mojego dotychczasowego życia i nie wiem czy to zmiana na dobre czy na złe.

Moim zdaniem  wszystko przed Tobą jeszcze, a terapia pozwoli Ci wyjść z domowego ciepełka.
Rodzice chcieli Cię chronić jak dwuletnie dziecko. Pewnie bali się, że okrutny świat zrobi Ci krzywdę, a Ty, taki niesamodzielny i niedoświadczony nie odróżnisz przyjaciół od wrogów i pozwolisz się wykorzystać. Domowe ciepło stwarzało cieplarniane warunki, nie trzeba było podejmować decyzji i ponosić konsekwencji swoich wyborów, nie trzeba było płacić za błędy bo słuchając rodziców mogłeś ich unikać.

Przed Tobą okres buntu, odcinania pępowiny i stawania się dorosłym. Ten proces zazwyczaj przechodzą nastolatki, jednak 25 lat to wcale nie jest tak późno. Pora brać się z życiem za bary i wyjść ze strefy komfortu.
Rodzicom podziękuj już za wszystko co było dobre i zacznij żyć na własny rachunek.
Dasz radę smile

Jaki pożytek z prędkości, jeśli zmierza się w złym kierunku?

Jeśli wciąż nie spotkałaś mężczyzny u boku którego chciałabyś się zestarzeć, nie przejmuj się, Bez mężczyzny też się zestarzejesz. Może tylko później.
Mężczyzna jest jaki jest i nie ma co przy nim majstrować. Im szybciej kobieta to zrozumie tym lepiej dla niej. I dla niego - Maria Czubaszek

13

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

Właśnie czegoś takiego jak sytuacja faceta, którego opisałaś najbardziej się boję. Że dojdę do takiego wieku i nadal nic się nie zmieni albo będzie jeszcze gorzej. Mimo, że mam te 26 lat już widzę siebie w roli głównej z "Dnia Świra" i jeszcze ten tekst "Nie udało mi się, życie zmarnowałem". Dokładnie tak jak napisał Foxterier mam wrażenie, że nawet nie z własnej winy, a jedynie z niewiedzy zmarnowałem swoją młodość albo i całe życie i im dłużej nad tym myślę to jest coraz bardziej przytłaczające. Gdybym 10 lat temu wiedział to wszystko co wiem teraz, gdybym wtedy już poszedł na terapię to zapewne dziś byłbym kimś zupełnie innym, w zupełnie innym miejscu, w zupełnie innej sytuacji chociażby finansowej i co najważniejsze pewnie ktoś byłby tam ze mną.

Dopiero teraz zaczynam rozumieć znaczenie tego cytatu "W piekle na powitanie pokazują ci wszystkie twoje niewykorzystane szanse, pokazują, jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś we właściwym czasie wybrał właściwe wyjście. A potem pokazują ci wszystkie te chwile szczęścia, które straciłeś (...) pokazuje się w piekle, co mogliby w życiu osiągnąć... Potem zostawiają cię samego z twoimi wyrzutami sumienia."

Oczywiście, że możesz pielęgnować w sobie żal i rozpamiętywać "co by było, gdyby..." , ile szans przeszło Ci koło nosa oraz jak bardzo inaczej mogłoby dziś wyglądać Twoje życie, ale to NICZEGO nie zmieni. Jest, jak jest i najlepszym wyjściem z tej sytuacji jest jej zrozumienie, potem zaakceptowanie, by ostatecznie pozbyć się ograniczeń i iść własną drogą.

Trudno mi wyrokować, jakie intencje przyświecały Twoim rodzicom, którzy za wszelką cenę usiłowali Cię chronić, a jednocześnie przywiązać do siebie, jak również na ile działali świadomie i z premedytacją, ale być może chcieli dobrze i naprawdę nie warto ich teraz o to obwiniać, bo tracisz cenną energię.

Owszem, gdybyś to wszystko, co wiesz teraz, wiedział 10 lat temu, pewnie byłoby lepiej, ale pomyśl, że równie dobrze tę dzisiejszą świadomość problemu mógłbyś osiągnąć za kolejnych 10 lat, a być może nigdy, zatem co najmniej o dekadę już jesteś do przodu. Dziś masz lat 26, jesteś jeszcze bardzo młody, masz przed sobą kawał życia, naprawdę szkoda tracić je na rozpamiętywanie przeszłości, a jeśli, to tylko w takim zakresie, który pomoże Ci w drodze do siebie i do tego, co chciałbyś osiągnąć w przyszłości.

Metoda małych kroków zwykle okazuje się najlepsza, bo stopniowo oswajasz się z tym, co nowe, uczysz się siebie, nowego schematu postępowania. Skok na głęboką wodę mógłby wywołać szok, a tak masz czas, by płynnie i w swoim tempie opanowywać nowe umiejętności.

"Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)
[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych, właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu wink]

14 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-01-26 23:44:52)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Witajcie ponownie, aktualizacja tematu.

Podejrzenia niektórych osób z kilku innych tematów prawdopodobnie się potwierdziły. Na 90% mam Zespół Aspergera, a przynajmniej tak twierdzi moja terapeutka i tak też wynika z mojego krótkiego zgłębienia tematu. Większość objawów się zgadza. W związku z tym mam do was kilka pytań. Oczywiście wiem, że nie jesteście ekspertami ale teraz każda wiedza na ten temat mi się przyda. Moja terapia ostatnio utknęła, na jednym spotkaniu robię krok do przodu, a na drugim do tyłu. Terapeutka mówi, że coś bardzo mocno mnie blokuje przed podjęciem działania i dokonaniem zmiany ale ani ona ani ja nie potrafimy określić czym jest to "coś". Zauważyła też, że mam spore problemy z koncentracją i zdarza mi się zapominać albo nawet w ogóle nie zarejestrować czegoś o czym rozmawialiśmy jeszcze 5 min wcześniej.

1. Czy ktoś z was lub z waszego otoczenia zmaga się z tą przypadłością? Jeśli tak to jak wy sobie z tym radzicie lub ten ktoś?
2. Gdzie powinienem pójść żeby dokładniej to zbadać i mieć 100% pewności? Moja terapeutka nie zajmuje się ściśle tym tematem i mogłaby jedynie dostawać terapię do tego ale potwierdzenia muszę szukać gdzie indziej.
3. Czy bazując na moich wcześniejszych wpisach w tym i innych tematach macie jakiś pomysł czym może być to "coś"? Piszcie wszystko co tylko przyjdzie wam na myśl, tu każdy nawet najbardziej oczywisty, głupi czy absurdalny pomysł może okazać się bardzo pomocny.

15

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

2. Gdzie powinienem pójść żeby dokładniej to zbadać i mieć 100% pewności? Moja terapeutka nie zajmuje się ściśle tym tematem i mogłaby jedynie dostawać terapię do tego ale potwierdzenia muszę szukać gdzie indziej.

Jeśli masz problemy z koncentracją i zapamiętywaniem, warto to skonsultować z neurologiem, a przy okazji poprosić o skierowanie na testy koncentracji i pamięci do poradni psychologicznej. Przyczyn tego stanu rzeczy może być naprawdę wiele - od relatywnie błahych, jak niedotlenienie lub niedożywienie mózgu, po naprawdę poważne.
Swego czasu miałam podobny problem, choć nie zdarzało mi się czegoś nie rejestrować, u mnie ostatecznie okazało się, że to efekt długotrwałego stresu i przemęczenia.

"Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)
[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych, właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu wink]

16

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

(...) Zauważyła też, że mam spore problemy z koncentracją i zdarza mi się zapominać albo nawet w ogóle nie zarejestrować czegoś o czym rozmawialiśmy jeszcze 5 min wcześniej. (...)

Problemy z koncentracją i zapamiętaniem pojawiły się podczas terapii, w codzienności ich nie było? Jeśli tak, to może być to jeden z objawów Twego oporu przed zmianami, które Ci "grożą". Niemniej wizyta u neurologa, tak jak napisała Olinka, wskazana.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

17

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Wielokropek napisał/a:

Problemy z koncentracją i zapamiętaniem pojawiły się podczas terapii, w codzienności ich nie było? Jeśli tak, to może być to jeden z objawów Twego oporu przed zmianami, które Ci "grożą". Niemniej wizyta u neurologa, tak jak napisała Olinka, wskazana.

Były od zawsze i z tego powodu nigdy nie zauważyłem, że to jest coś nie tak. Zawsze myślałem, że to całkowicie normalne, że mam słabe geny, że nie mam żadnego talentu i dlatego rzadko kiedy mogłem się na czymś skupić i tak ciężko zawsze mi szła nauka. Teraz po 26 latach, terapeutka to zauważyła i uświadomiła mi prawdę.

18

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

1. Czy ktoś z was lub z waszego otoczenia zmaga się z tą przypadłością? Jeśli tak to jak wy sobie z tym radzicie lub ten ktoś?

Tak znam dość dobrze rodzeństwo 26 i 24 lata. Dziewczyna pomaga mamie prowadzić działalność, chłopak pracuje normalnie na etat. Na pierwszy rzut oka nie nikt nie powie, że mają ZA tylko raczej ciekawe spojrzenie na rzeczywistość smile Jak się zna ich dłużej, no to już widać po rozmowie, często wszystko rozumieją dosłownie i lubią odpowiadać na pytania retoryczne. Oni są już dawno dobrze prowadzeni, po jakiejś terapii, dziewczyna też miała problemy z koncentracją, dostała jakieś leki na to na psychiatry i jeszcze takie na poprawę nastroju. Teraz już nic nie bierze i problemów z koncentracją też nie ma, niedawno obroniła mgr z całkiem trudnego kierunku. Ma chłopaka, wiem że myślą o sobie poważnie. Jej brat jest raczej samotnikiem, żyjącym we własnym świecie.
Można żyć normalnie.

Ostatnio mam dziwne wrażenie, że teraz wielu ludziom idącym na terapię diagnozują adhd albo za. Jakoś dużo czytam o tym. Jakieś modne się to stało. A może się mylę.

19

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

(...) Zauważyła też, że mam spore problemy z koncentracją i zdarza mi się zapominać albo nawet w ogóle nie zarejestrować czegoś o czym rozmawialiśmy jeszcze 5 min wcześniej. (...)

Ja przy swojej chorobie miałam spore problemy z funkcjami poznawczymi (coś naturalnego) i miałam robione testy gdzie wyszło, że miałam zaburzoną pamięć wzrokową, przełączenie uwagowe, pamięć mechaniczną słuchową i pamieć operacyjną i umiejętność wnioskowania. Przy zmianie leków objawy mocno "odpuściły". Ale lekarz mi kazał ciągle stymulować się intelektualnie, edukować się, czytać książki, grać w wymagające gry planszowe, być aktywnym społecznie tzn. Dużo rozmawiać z innymi, wymieniać myśli i spostrzeżenia, negocjować, nie bać się dyskutować bo to wszystko stymuluje umysł. Ale i tak jestem mniej lotna niż kiedyś.

Z tego co wiem od mojego psychiatry to nie ma żadnych sensownych badań na temat leków na pamięć i koncentracje. Wciąż błądzimy, szukamy, ale dowodów nie ma... efekt placebo mocno. Co innego to kwestia leków na poprawę nastroju.

Nie jest miarą zdrowia być dobrze przystosowanym do głęboko chorego społeczeństwa- Jiddu Krishnamurti

20

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
AnnieF napisał/a:

Tak znam dość dobrze rodzeństwo 26 i 24 lata. Dziewczyna pomaga mamie prowadzić działalność, chłopak pracuje normalnie na etat. Na pierwszy rzut oka nie nikt nie powie, że mają ZA tylko raczej ciekawe spojrzenie na rzeczywistość smile Jak się zna ich dłużej, no to już widać po rozmowie, często wszystko rozumieją dosłownie i lubią odpowiadać na pytania retoryczne. Oni są już dawno dobrze prowadzeni, po jakiejś terapii, dziewczyna też miała problemy z koncentracją, dostała jakieś leki na to na psychiatry i jeszcze takie na poprawę nastroju. Teraz już nic nie bierze i problemów z koncentracją też nie ma, niedawno obroniła mgr z całkiem trudnego kierunku. Ma chłopaka, wiem że myślą o sobie poważnie. Jej brat jest raczej samotnikiem, żyjącym we własnym świecie.
Można żyć normalnie.

Ostatnio mam dziwne wrażenie, że teraz wielu ludziom idącym na terapię diagnozują adhd albo za. Jakoś dużo czytam o tym. Jakieś modne się to stało. A może się mylę.

Po mnie też nie widać na pierwszy rzut oka praktycznie żadnych problemów. Ja nie mam nawet tego, że rozumiem dosłownie czy odpowiadam na pytania retoryczne, a nawet zwykle potrafię się dopasować do rozmowy. Jednak właśnie owe problemy z koncentracją są dość uciążliwe i jeszcze mam spore problemy z nadmierną sennością w ciągu dnia niezależnie od tego ile godzin wcześniej spałem. Choć ja też obroniłem mgr i to z dobrym wynikiem co prawda na gównianym humanistycznym kierunku ale jednak, to wciąż mam lekką traumę jak siedząc na zajęciach wykładowcy ciągle mnie upominali bo zasypiałem. Można powiedzieć, że teraz jestem jak ten "brat", a chciałbym być bardziej jak "siostra".

R_ita2 napisał/a:

Ja przy swojej chorobie miałam spore problemy z funkcjami poznawczymi (coś naturalnego) i miałam robione testy gdzie wyszło, że miałam zaburzoną pamięć wzrokową, przełączenie uwagowe, pamięć mechaniczną słuchową i pamieć operacyjną i umiejętność wnioskowania. Przy zmianie leków objawy mocno "odpuściły". Ale lekarz mi kazał ciągle stymulować się intelektualnie, edukować się, czytać książki, grać w wymagające gry planszowe, być aktywnym społecznie tzn. Dużo rozmawiać z innymi, wymieniać myśli i spostrzeżenia, negocjować, nie bać się dyskutować bo to wszystko stymuluje umysł. Ale i tak jestem mniej lotna niż kiedyś.

Z tego co wiem od mojego psychiatry to nie ma żadnych sensownych badań na temat leków na pamięć i koncentracje. Wciąż błądzimy, szukamy, ale dowodów nie ma... efekt placebo mocno. Co innego to kwestia leków na poprawę nastroju.

U mnie z pamięcią wzrokową i umiejętnością wnioskowania całkiem dobrze, chyba nawet jestem w tym lepszy niż większość ludzi, przełączenie uwagowe też jest chyba w miarę, pamięci słuchowej nie mam prawie wcale, a co do pamięci operacyjnej to nie do końca wiem czym jest. Jak tylko będę u psychiatry to koniecznie muszę z nim pogadać o innych lekach. Ze stymulowaniem intelektualnym będzie ciężko bo głównie właśnie przed tym mam wcześniej opisaną blokadę. Na prawdę chciałbym rozmawiać z innymi, wymieniać myśli itd ale obawiam się, że na chwilę obecną to jest nieosiągalne z powodu blokady i po prostu braku ludzi, z którymi mógłbym rozmawiać. Jest jeszcze trudniej mieszkając na wsi, na której nic nie ma, gdzie wszędzie trzeba jechać samochodem co najmniej kilkanaście kilometrów i jeszcze znaleźć czas mając pracę, która dość mocno wyczerpuje fizycznie. Rita gdzie robiłaś testy, o których napisałaś na początku twojego posta? W sensie co to było za miejsce? Jakaś poradnia zdrowia psychicznego, szpital czy coś innego? 

Niedługo mam wizytę u psychiatry i z pewnością pogadam z nim przede wszystkim o nowych lekach.

21 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2023-01-29 00:19:13)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Chodziłem kiedyś dwa miechy na terapię...gość zwalał wszystko co mnie w życiu spotkało na matkę. Że nie ochroniła mnie przed alkoholizmem ojca i rozpadem rodziny, a potem problemami w szkole. Uważał też, że za dużo wziąłem na siebie w tym wszystkim. Żałuję że nie spytałem go jak on by się zachował w mojej sytuacji, sądzę że za dużo by nie powiedział. Czasami wojna wymaga trudnych działań i decyzji...
'
Dobrze że mam dobre proszki. Anafranil 75mg, citalopram 10mg, pernazyna 25mg. Dobry zestaw, szczególnie z OCD pomaga.

22

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

Rita gdzie robiłaś testy, o których napisałaś na początku twojego posta? W sensie co to było za miejsce? Jakaś poradnia zdrowia psychicznego, szpital czy coś innego? 

Niedługo mam wizytę u psychiatry i z pewnością pogadam z nim przede wszystkim o nowych lekach.

Ja miałam robione testy nawet nie na oddziale dobowym, na którym byłam krótko (choruje na zaburzenia schizoafektywne) a na oddziale dziennym psychiatrycznym, gdzie chodziłam przez 3 miesiące. I w wypisie od lekarza z pobytu w szpitalu mam cały opis dlatego umiałam tak ładnie napisać z czym miałam problem smile możesz zawsze zapytać psychiatry/psychoterapeuty o takie testy. Mi je robiła pani psycholog, nie lekarz. Pokazywała mi różne figury i obrazki i musiałam je z pamięci po jakimś czasie odtworzyć, powtarzała mi najpierw 10 słów i musiałam je po chwili z pamieci spisać, potem słów było coraz więcej a czas ten sam. Czułam się trochę jak przygłup wink No ale to byłam krótko po epizodzie choroby. Teraz  z pamięcią i koncentracją jest w miarę ok.

Nie jest miarą zdrowia być dobrze przystosowanym do głęboko chorego społeczeństwa- Jiddu Krishnamurti

23

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
R_ita2 napisał/a:

(...) możesz zawsze zapytać psychiatry/psychoterapeuty o takie testy. Mi je robiła pani psycholog, nie lekarz.

Jak wyżej wspomniałam, skierowanie na takie testy można otrzymać również od neurologa.

"Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)
[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych, właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu wink]

24

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Kolejna aktualizacja. Niestety temat stał się nieaktualny ponieważ moja terapia się zakończyła. Terapeutka powiedziała, że nie jest w stanie bardziej mi pomóc. Po pół roku stanęliśmy w miejscu i powiedziała, że mimo iż wykorzystała wszystkie swoje możliwości już więcej nie może dla mnie zrobić. Według niej tym co mnie blokuje jest lęk przed zmianą powodowany traumami i dopóki tkwię w tym co jest ich źródłem to żadna terapia nie pomoże. Powiedziała też, że ona już nie ma pomysłu co moglibyśmy zrobić i może ktoś inny dałby radę. Co o tym sądzicie? Słyszeliście kiedyś o sytuacji gdzie to terapeuta w tym przypadku terapeutka pierwsza rezygnuje z terapii?

25

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

Kolejna aktualizacja. Niestety temat stał się nieaktualny ponieważ moja terapia się zakończyła. Terapeutka powiedziała, że nie jest w stanie bardziej mi pomóc. Po pół roku stanęliśmy w miejscu i powiedziała, że mimo iż wykorzystała wszystkie swoje możliwości już więcej nie może dla mnie zrobić. Według niej tym co mnie blokuje jest lęk przed zmianą powodowany traumami i dopóki tkwię w tym co jest ich źródłem to żadna terapia nie pomoże. Powiedziała też, że ona już nie ma pomysłu co moglibyśmy zrobić i może ktoś inny dałby radę. Co o tym sądzicie? Słyszeliście kiedyś o sytuacji gdzie to terapeuta w tym przypadku terapeutka pierwsza rezygnuje z terapii?

Sygnalizowała Ci to już wcześniej. Więc jak dla mnie nie możesz mieć do niej pretensji. Dalsze spotkania są marnowaniem czasu i jej i Twojego, bo Ty nic nie zmieniasz.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

26

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Bardzo uczciwa, etyczna terapeutka, znająca swe możliwości i ograniczenia.
Czy słyszałam o podobnej sytuacji? Tak, wielokrotnie.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

27

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Lady Loka napisał/a:

Sygnalizowała Ci to już wcześniej. Więc jak dla mnie nie możesz mieć do niej pretensji. Dalsze spotkania są marnowaniem czasu i jej i Twojego, bo Ty nic nie zmieniasz.

Pretensji nie mam tylko jestem zaskoczony bo nigdy wcześniej nie słyszałem o czymś takim. Jeszcze jedno pytanie. Czy powinienem poszukać innego terapeuty czy lepiej zająć się szukaniem sposobu na dokonanie niemożliwego i odcięcia się od źródeł traum?

28 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-02-02 22:56:59)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Będąc na Twym miejscu poszukałabym innego terapeuty.

***
Od źródeł traum, jeśli dalej przysparzają ran, odcięłabym się najszybciej jak to możliwe, niezależnie od kolejnej psychoterapii.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

29

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Sygnalizowała Ci to już wcześniej. Więc jak dla mnie nie możesz mieć do niej pretensji. Dalsze spotkania są marnowaniem czasu i jej i Twojego, bo Ty nic nie zmieniasz.

Pretensji nie mam tylko jestem zaskoczony bo nigdy wcześniej nie słyszałem o czymś takim. Jeszcze jedno pytanie. Czy powinienem poszukać innego terapeuty czy lepiej zająć się szukaniem sposobu na dokonanie niemożliwego i odcięcia się od źródeł traum?

A masz zamiar ruszyć i coś zmieniać, czy chcesz terapeuty, żeby czuć, że coś robisz?
Skoro przy tej terapeutce miałeś jej zalecenia gdzieś, to teraz nagle zmienisz życie, jak Ci inny terapeuta tak powie?
Bardziej kwestia przemyślenia tego, dlaczego ona uznała, że to dalej nie ma sensu. Bez tego, kolejny terapeuta niczego nie zmieni.

I przecież pisaliśmy Ci w poprzednim temacie, że jesteś na prostej drodze do takiej sytuacji.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

30

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Założyłam, może błędnie, że autor przestał stawiać opór.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

31

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Lady Loka napisał/a:

A masz zamiar ruszyć i coś zmieniać, czy chcesz terapeuty, żeby czuć, że coś robisz?
Skoro przy tej terapeutce miałeś jej zalecenia gdzieś, to teraz nagle zmienisz życie, jak Ci inny terapeuta tak powie?
Bardziej kwestia przemyślenia tego, dlaczego ona uznała, że to dalej nie ma sensu. Bez tego, kolejny terapeuta niczego nie zmieni.

I przecież pisaliśmy Ci w poprzednim temacie, że jesteś na prostej drodze do takiej sytuacji.

Stosowałem się do wszystkich jej zaleceń, a jedyny konkretny pomysł jaki mi podsunęła jest oczywisty i niemożliwy do zrealizowania bo mnie na niego nie stać. W moim przypadku odcięcie się od źródeł traum oznacza wyprowadzenie się od rodziców i zmianę pracy. Oczywistym jest, że powinienem coś wynająć ale przy obecnych cenach nawet gdybym wydał wszystkie moje oszczędności na kawalerkę max 30m to starczyłoby mi na jakieś 4 miesiące i zostałbym bez grosza.

32

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

To jeszcze jedno.
Można mieszkać pod jednym dachem z rodzicami i być osobą niezależną. Można też mieć własne lokum i być zależnym od rodziców. To nie w mieszkaniu rzecz.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

33 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-02-02 23:30:58)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Wielokropek napisał/a:

To jeszcze jedno.
Można mieszkać pod jednym dachem z rodzicami i być osobą niezależną. Można też mieć własne lokum i być zależnym od rodziców. To nie w mieszkaniu rzecz.

Tu masz rację, nie w mieszkaniu rzecz tylko w rodzinie. Nie tylko o rodziców tu chodzi, moja obecna praca też jest ściśle związana z rodziną bo pracuję u szwagra w jego firmie, która mieści się 100m od mojego domu rodzinnego. W moim obecnym życiu nie istnieje coś takiego jak niezależność czy nawet wolność. Nigdy nie istniało.

34

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Nie o rację, moją czy kogokolwiek innego, tu chodzi. Chciałabym jej nie mieć.


To od Ciebie, i tylko od Ciebie, zależy to, jak wyglądać będzie Twe życie.
Jeśli teraz nie jesteś w stanie podjąć decyzji o odcięciu się od toksycznych osób, to tym bardziej znajdź nowego terapeutę. Wiedz jednak, że on (niezależnie od płci) nie pstryknie palcami, nie zmieni Twego myślenia, nie dokona wyborów, które stoją przed Tobą. Wiedz też, że brak decyzji jest decyzją.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

35 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-02-02 23:46:11)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Wielokropek napisał/a:

Nie o rację, moją czy kogokolwiek innego, tu chodzi. Chciałabym jej nie mieć.


To od Ciebie, i tylko od Ciebie, zależy to, jak wyglądać będzie Twe życie.
Jeśli teraz nie jesteś w stanie podjąć decyzji o odcięciu się od toksycznych osób, to tym bardziej znajdź nowego terapeutę. Wiedz jednak, że on (niezależnie od płci) nie pstryknie palcami, nie zmieni Twego myślenia, nie dokona wyborów, które stoją przed Tobą. Wiedz też, że brak decyzji jest decyzją.

No dobra rozumiem o co ci chodzi ale wciąż nie rozumiem jednej rzeczy, o której terapeutka też nieraz mówiła. Co ma samo podjęcie decyzji do możliwości jej realizacji? Przecież nawet jeśli podejmę decyzję o wyprowadzce to to nie sprawi, że nagle pojawi się przede mną góra pieniędzy albo praca, w której będę więcej zarabiać. Tak samo terapeutka ciągle mówiła o wierze, że najpierw muszę uwierzyć, że się uda. Ale przecież sama wiara też nie sprawi, że moje życie się zmieni, nie sprawi nagle, że niemożliwe stanie się możliwe. Gdyby tak było to każdy wierzący mógłby dokonywać rzeczy niemożliwych, o których słyszelibyśmy codziennie w wiadomościach. Wytłumacz mi to jeśli możesz.

36

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

A wiecie co jest najgorsze w całej tej dzisiejszej sytuacji? Terapeutka stała się dla mnie kimś więcej niż tylko terapeutką. Oczywiście nie mówię tu zakochaniu czy coś w tym stylu ale była jedyną osobą, dla której miałem po co wychodzić z domu i jedyną, któa pisała do mnie sms co prawda jedynie w celu potwierdzenia spotkania ale jednak. I teraz czuję pustkę jakbym stracił kogoś ważnego choć wcale nie była nikim ważnym.

37 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-02-02 23:57:49)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Jasnym jest, że sama wiara nie zrobi nic. Jednak jest olbrzymim motywatorem, daje "kopa" do działania, bo zmienia nastawienie. Jeśli, jak to nazywam, będziesz miał nóż na gardle, to będziesz zdeterminowany, by znaleźć lokum, wszystko jedno jakie i staniesz na głowie, by mieć na nie pieniądze. Tymczasem Ty, nie jesteś jedynym grasz w znaną od lat grę "Tak, ale...", nie szukasz rozwiązań swego problemu lecz siadasz na laurach twierdząc "nie uda się".


Nie ma pracy w pobliżu? A jest trochę dalej? Nie ma w dotychczasowym zawodzie? A jest inna, która możesz wykonać? Z czego gotów jesteś zrezygnować, by być niezależnym? Bo niezależność zaczyna się od... myślenia.


A w ogóle chcesz być niezależnym? Wolność i bycie wolnym nie każdemu odpowiada.


***
Proszę, przestań być swym największym wrogiem. Terapeutka była dla Ciebie ważną osobą.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

38

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Wielokropek napisał/a:

Jasnym jest, że sama wiara nie zrobi nic. Jednak jest olbrzymim motywatorem, daje "kopa" do działania, bo zmienia nastawienie. Jeśli, jak to nazywam, będziesz miał nóż na gardle, to będziesz zdeterminowany, by znaleźć lokum, wszystko jedno jakie i staniesz na głowie, by mieć na nie pieniądze. Tymczasem Ty, nie jesteś jedynym grasz w znaną od lat grę "Tak, ale...", nie szukasz rozwiązań swego problemu lecz siadasz na laurach twierdząc "nie uda się".


Nie ma pracy w pobliżu? A jest trochę dalej? Nie ma w dotychczasowym zawodzie? A jest inna, która możesz wykonać? Z czego gotów jesteś zrezygnować, by być niezależnym? Bo niezależność zaczyna się od... myślenia.


A w ogóle chcesz być niezależnym? Wolność i bycie wolnym nie każdemu odpowiada.


***
Proszę, przestań być swym największym wrogiem. Terapeutka była dla Ciebie ważną osobą.

W pobliżu nie ma żadnej pracy. Mieszkam 30km od centrum Warszawy i tylko tam mógłbym szukać. W dotychczasowym zawodzie pewnie coś by się znalazło ale za podobne pieniądze więc nie byłoby żadnej różnicy. Z czego jestem gotów zrezygnować? To jest dobre pytanie, nad którym jeszcze nigdy się nie zastanawiałem. Muszę to przemyśleć i jutro dam odpowiedź. 

Czy chcę być niezależny? Tak na prawdę nie wiem bo jeszcze nigdy nie byłem i nie mam żadnego porównania. Piszesz, że wolność i bycie wolnym nie każdemu odpowiada, a więc czy można jednocześnie nie być wolnym i być szczęśliwym?

Czy mogłabyś wyjaśnić w jaki sposób była dla mnie ważna? Chcesz powiedzieć, że ja się w niej zakochałem, czy może to było przywiązanie, a może właśnie stałem się od niej zależny? Przez wiele lat izolowałem się społecznie i ze wszystkich sił starałem się pozbyć wszelkich uczuć. Od tego czasu już trochę minęło i teraz jest już lepiej w tej kwestii ale i tak czasami nie rozumiem nawet własnych uczuć.

Jestem swoim największym wrogiem. Ciekawe, kolejna rzecz do przemyślenia i odpisania na nią już jutro.

39 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-02-03 07:34:09)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Dlaczego terapeutka jest dla Ciebie ważną osobą? Swoją drogą Twe pytanie jest symptomatyczne. Ja mogę się domyślać powodów, dla których po zakończeniu przez nią terapii czujesz to, co czujesz, Ty zaś, miast samemu znaleźć odpowiedź na to, szukasz jej u osoby, która nie zna Cię w realu. Jeśli jest tak, jak napisałeś, to terapeutka była jedyną osobą, z którą nawiązałeś kontakt, jedyną, która pytała Cię o zdanie i która słyszała to, co do niej mówisz i liczyła się z tym.


Przez wiele lat starałeś się pozbyć wszelkich uczuć. Hm... . To Tobie, chyba, napisałam o ich odmrażaniu. Niestety, mrożąc uczucia, robimy sobie krzywdę, bo nie można uczynić tego wybiórczo, tylko do wybranych uczuć, zamraża się albo wszystkie, albo wszystkie przeżywa. I pewnie wiesz, dlaczego chciałeś pozbyć się uczuć, które z nich były zbyt trudne i bolesne, których było zbyt dużo. No właśnie.


Zastanawiasz się nad tym, czy chcesz być osobą wolną, niezależną psychicznie i usprawiedliwiasz się, że nie wiesz na czym wolność polega. Nie mogłam znaleźć pewnej przypowieści, więc ja tylko opiszę ją po swojemu. Otóż...
Był sobie młody orzeł, który każdego dnia pytał swego ojca, starego orła, o to, czy może wyfrunąć z gniazda. Za każdym razem słyszał tę samą odpowiedź: "Nie. Nie możesz." I młody orzeł posłusznie siedział w gnieździe tęsknie patrząc na fruwające ptaki.
Któregoś dnia młody stanął na krawędzi gniazda, rozpostarł skrzydła i... odfrunął.


By nie wyważać niezamkniętych drzwi.

Irvin D. Yalom napisał/a:

Pierwszym krokiem w każdej zmianie jest przyjęcie odpowiedzialności za swoje życie. Jak bowiem możemy je zmieniać, jeśli w ogóle nie czujemy się za nie odpowiedzialni?

Carl Rogers napisał/a:

Nie można zmusić ziarna do rozwoju i kiełkowania, można jedynie stworzyć warunki zezwalające na to, by ziarno rozwinęło wszystkie tkwiące w nim możliwości.

Andrzej Wiśniewski napisał/a:

Jak długo człowiek szuka akceptacji, miłości, samooceny czy szacunku na zewnątrz, u innych - tak długo jest od nich uzależniony.

Zofia Milska-Wrzesińska napisał/a:

Ludzie szybko uczą się bezradności, czyli poczucia, że ich kontrola i wpływ na sytuację są nieskuteczne. Bezradność chroni nas przed konfrontacją z innymi stanami, których nie chcemy. Ze złością, z frustracją, lękiem.

Jean Paul Sartre napisał/a:

Ważnie jest nie to, co ze mną zrobiono, ale to, co ja sam zrobiłem z tym, co mnie zrobiono.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

40

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Od wiary idzie się do decyzji o działaniu.
Ty nawet nie zacząłeś szukać tej innej pracy. Nie szukałeś pokoju gdzieś w innym mieszkaniu, żeby się wyprowadzić. To czego oczekujesz. Chodzi o to, żebyś wreszcie się ruszył i chociaż zaczął szukać z nastawieniem, że jak znajdziesz coś fajnego, to faktycznie pójdziesz na rozmowę i zmienisz pracę.

Jeżeli faktycznie zacząłeś tak traktować terapeutkę, to też dobrze się stało, że się z tego wycofała.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

41

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Przemyślałem kilka kwestii, a przynajmniej tak mi się wydaje.
1. Z czego jestem gotów zrezygnować? Dla większości ludzi, moje obecne życie mogłoby się wydawać proste i przyjemne. Przychodząc z pracy obiad już czeka na stole, pranie tylko wrzucam do kosza w łazience, a potem wyjmuje z szafy już czyste, zakupów nigdy nie muszę robić bo w lodówce zawsze coś jest. Z tego wszystkiego musiałbym zrezygnować i całkowicie przeorganizować mój czas dodając do swojej codzienności najzwyklejsze czynności takie jak sprzątanie, pranie, gotowanie, zakupy, płacenie rachunków i pewnie jeszcze parę innych rzeczy. Chcę się tego wszystkiego nauczyć nawet kosztem utraty "wątpliwego luksusu". Kolejna rzecz, z której musiałbym zrezygnować to spędzanie takiej ilości czasu jak teraz, przed komputerem. Wiem, że nie byłoby to łatwe ale wiem też, że byłoby to dla mnie dobre, nie tylko dla mojego umysłu ale też dla ciała. Czasami na prawdę ostro bolą mnie plecy i oczy od siedzenia przed komputerem. O ile teraz krople do oczu i trening na siłowni pomagają na te dolegliwości to wiem, że tak nie będzie wiecznie i prędzej czy później zacznie to doskwierać coraz bardziej. I chyba ostatnia rzecz, z której musiałbym zrezygnować czyli spokój. W moim przypadku spokój jest ściśle powiązany z samotnością i z musiałbym się z nią pożegnać. Brzmi to dziwnie bo przecież nikt nie chce być samotny ale ja nie znam innego stylu życia niż samotność więc byłby to krok w nieznane. Musiałbym więcej wychodzić z domu, próbować rozmawiać z ludźmi, budować relację itd. Szczerze mówiąc boję się tego bo tego nie znam ale ciekawość czy wtedy nie byłoby jeszcze lepiej sprawia, że byłabym gotów zrezygnować z mojej "spokojnej samotności".

2. Co do bycia swoim największym wrogiem nie wiem czy dobrze to rozumiem ale według mnie oznacza to, że świadomie chcę coś zrobić, coś zmienić ale podświadomie robię wszystko żeby tego uniknąć. Pytanie tylko dlaczego moja świadomość i podświadomość tak bardzo się różnią?

Wielokropek napisał/a:

Dlaczego terapeutka jest dla Ciebie ważną osobą? Swoją drogą Twe pytanie jest symptomatyczne. Ja mogę się domyślać powodów, dla których po zakończeniu przez nią terapii czujesz to, co czujesz, Ty zaś, miast samemu znaleźć odpowiedź na to, szukasz jej u osoby, która nie zna Cię w realu. Jeśli jest tak, jak napisałeś, to terapeutka była jedyną osobą, z którą nawiązałeś kontakt, jedyną, która pytała Cię o zdanie i która słyszała to, co do niej mówisz i liczyła się z tym.

Przez wiele lat starałeś się pozbyć wszelkich uczuć. Hm... . To Tobie, chyba, napisałam o ich odmrażaniu. Niestety, mrożąc uczucia, robimy sobie krzywdę, bo nie można uczynić tego wybiórczo, tylko do wybranych uczuć, zamraża się albo wszystkie, albo wszystkie przeżywa. I pewnie wiesz, dlaczego chciałeś pozbyć się uczuć, które z nich były zbyt trudne i bolesne, których było zbyt dużo. No właśnie.

Zastanawiasz się nad tym, czy chcesz być osobą wolną, niezależną psychicznie i usprawiedliwiasz się, że nie wiesz na czym wolność polega. Nie mogłam znaleźć pewnej przypowieści, więc ja tylko opiszę ją po swojemu. Otóż...
Był sobie młody orzeł, który każdego dnia pytał swego ojca, starego orła, o to, czy może wyfrunąć z gniazda. Za każdym razem słyszał tę samą odpowiedź: "Nie. Nie możesz." I młody orzeł posłusznie siedział w gnieździe tęsknie patrząc na fruwające ptaki.
Któregoś dnia młody stanął na krawędzi gniazda, rozpostarł skrzydła i... odfrunął.

Chyba nawet nie zauważyłem kiedy, terapeutka stała się dla mnie jedną z najbliższych osób właśnie dzięki temu co tu napisałaś. Była jedyną osobą, jaką kiedykolwiek miałem, która chciała mnie wysłuchać, którą obchodziło to co mówię i która mi odpowiadała nawet jeśli cała ta relacja była za pieniądze.

Zacząłem "zamrażać" uczucia jeszcze w szkole, a staram się je odmrozić od około roku. To daje prawie 10 lat zamrażania tyle, że ja nigdy nie chciałem wybiorczo tylko od samego początku całkowicie, wszystkie uczucia. Gdybym wtedy wiedział, że tego się nie da zrobić to bym tego nie robił ale cały czas miałem nadzieję, że jednak mi się uda. Nawet nie zauważyłem, że sama nadzieja była przeciwieństwem tego co chciałem osiągnąć.

I teraz ta część posta z ptakiem. Piszesz, że się usprawiedliwiam moją niewiedzą. Twoja przypowieść oznacza, że brak wiedzy nie jest tu problemem bo jej nie potrzeba, bo tu wystarczy instynkt? Tak jak ten ptak, który mimo iż nie umie latać kiedy już znajdzie się w powietrzu to nagle się zorientuje, że jednak umie. O to chodzi?

Lady Loka napisał/a:

Od wiary idzie się do decyzji o działaniu.
Ty nawet nie zacząłeś szukać tej innej pracy. Nie szukałeś pokoju gdzieś w innym mieszkaniu, żeby się wyprowadzić. To czego oczekujesz. Chodzi o to, żebyś wreszcie się ruszył i chociaż zaczął szukać z nastawieniem, że jak znajdziesz coś fajnego, to faktycznie pójdziesz na rozmowę i zmienisz pracę.

Jeżeli faktycznie zacząłeś tak traktować terapeutkę, to też dobrze się stało, że się z tego wycofała.

A tu znów wyciągasz pochopne wnioski. Skąd pomysł, że nawet nie zacząłem szukać? Próbowałem szukać pracy głównie na Pracuj.pl, OLX, nawet na stronach rządowych ale jeszcze nic nie znalazłem. Przyczyna jest bardzo prosta, bo nie wiem czego powinienem szukać. Nie wiem co chciałbym robić ani gdzie pracować przez co żadne ogłoszenie nie jest dla mnie interesujące, nic nie wydaję mi się fajne. Moja obecna praca też nie jest interesująca, idę robię robotę, po miesiącu biorę kasę. Jestem do niej neutralnie nastawiony, pracuję tylko po to by mieć jakieś pieniądze i żeby nie siedzieć bez przerwy w domu. To wegetacja, a nie życie ale mimo iż to wiem to nadal nie potrafię znaleźć innej pracy. Pokoju faktycznie nigdy nie szukałem, szukałem kawalerki ale ceny w Warszawie są wręcz nieakceptowalne nawet spory kawałek od centrum. Sam pokój w mieszkaniu z totalnie obcymi ludźmi absolutnie nie wchodzi w grę no chyba, że mimo wynajęcia tylko pokoju w mieszkaniu nie byłoby nikogo innego. Wcześniej pisałem o kawalerce 30m ale nawet tyle nie musiałoby być, wystarczyłoby i 15m bylebym był tam sam.

42

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Shinigami, terapeutka postąpiła uczciwie - widziała że wyczerpała swoje możliwości w pracy z Tobą, nie chciała Cię doić w nieskończoność z forsy. Certyfikowany psychoterapeuta poddaje się również superwizji tzn. omawia problemy swoich pacjentów (z zachowaniem poufności oczywiście) z drugim, bardziej doświadczonym psychoterapeutą. Jedyne do czego mógłbym mieć zastrzeżenie to to że zazwyczaj daje się klientowi 2-3 sesje na domknięcie a nie ucina ze spotkania na spotkanie, ale to też pewnie zależy od nurtu.

W każdym razie - psychoterapeuta musi bazować na ziarenku nadziei które tkli się w kliencie i na podsycaniu jego chęci ku zmianie. Jeżeli klient tkwi w wyparciu/uporze i z jego obecności na terapii nic nie wynika (a psychoterapeuta ma mierniki żeby to ocenić) rozstanie się jest jedynym rozsądnym wyborem. Często samo w sobie może być dla klienta impulsem do działania, bo widzi że omawianie w nieskończoność jego problemów bez najmniejszego działania nie prowadzi ku niczemu i też nikt tego nie będzie wysłuchiwał w nieskończoność.

Czy coś się w Tobie zatliło po tej ostatniej sesji? Chcesz bardziej uciec do norki czy wyciągnąć ręce ku światu?

Facet na damskim forum.

43

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Sorry, ale dalej podtrzymuję to co napisałam, że tej pracy nie zacząłeś szukać.
Przeglądanie stron dla samego przeglądania i stwierdzenia, że nic Cię nie zainteresowało, to nie jest aktywne szukanie pracy.
Jak szukałam pierwszej pracy, wysyłałam 30-50CV dziennie.

Co do mieszkania, jak ceny kawalerek są dla Ciebie zbyt wysokie, to mieszkanie w pokoju jest do rozważenia. Ty powinieneś zwiać od rodziców. A jak będziesz miał w mieszkaniu ludzi, to będziesz musiał z nimi rozmawiać raz na czas. Więc 2 korzyści w 1.

Co do tej wygody, o której piszesz, to sorry, ale to nie jest wygoda tylko upośledzenie społeczne.
Jak miałam 15 lat, to byłam w stanie sobie zrobić zakupy. To, że Tobie matka układa ubrania w szafie nie jest normalne.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

44 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-02-03 20:02:27)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Foxterier napisał/a:

Czy coś się w Tobie zatliło po tej ostatniej sesji? Chcesz bardziej uciec do norki czy wyciągnąć ręce ku światu?

Oczywiście, że bardziej bym chciał wyciągnąć ręce ku światu. Mimo, że terapia się skończyła to nie poszła na marne bo dzięki niej dowiedziałem się o sobie mnóstwa rzeczy. Wiem co zawsze było nie tak, wiem jakie są źródła moich problemów i co powinienem zrobić w pierwszej kolejności tylko mnie blokuje ten lęk przed nieznanym, przed tym co będzie jeśli zostanę bez pieniędzy i jeszcze paroma rzeczami.

Lady Loka napisał/a:

Sorry, ale dalej podtrzymuję to co napisałam, że tej pracy nie zacząłeś szukać.
Przeglądanie stron dla samego przeglądania i stwierdzenia, że nic Cię nie zainteresowało, to nie jest aktywne szukanie pracy.
Jak szukałam pierwszej pracy, wysyłałam 30-50CV dziennie.

Co do mieszkania, jak ceny kawalerek są dla Ciebie zbyt wysokie, to mieszkanie w pokoju jest do rozważenia. Ty powinieneś zwiać od rodziców. A jak będziesz miał w mieszkaniu ludzi, to będziesz musiał z nimi rozmawiać raz na czas. Więc 2 korzyści w 1.

Co do tej wygody, o której piszesz, to sorry, ale to nie jest wygoda tylko upośledzenie społeczne.
Jak miałam 15 lat, to byłam w stanie sobie zrobić zakupy. To, że Tobie matka układa ubrania w szafie nie jest normalne.

Wiem, że dla ciebie to dziwne ale ja po prostu nie rozumiem jak można wysłać 30-50CV dziennie. Dla mnie jest zbyt wiele czynników decydujących o tym czy praca mnie interesuje czy nie. Jak w ciągu godziny czy dwóch znajdę może z 5 interesujących mnie ofert to już jest niezły wynik. Skoro ty osiągasz taką liczbę jak napisałaś to znaczy, że wysyłasz CV na co drugie ogłoszenie czy nawet na każde? Nie ma dla ciebie znaczenia jakie są wymagania, jaka płaca, w jakiej lokalizacji, ile by ci zajął dojazd itd?

Z mieszkaniem z obcymi ludźmi chodzi o to, że nawet na chwilę nie będę mógł się rozluźnić, wyluzować, być sobą. Przez cały czas będę udawał twardego, opanowanego, ciągle będę czujny, ciągle spięty, a mieszkanie chyba powinno służyć do tego by odpocząć i wyluzować. Ja niestety nie mogę tego zrobić jak ktoś na mnie patrzy więc MUSZĘ być sam. Może jak już trochę pomieszkam sam w mieście, otoczony ludźmi ale tylko wtedy kiedy ja o tym zadecyduje to wzrok innych ludzi nie będzie mi przeszkadzał.

Wiem, że to nie wygoda dlatego użyłem słowa "wątpliwe". Te zakupy powinienem bardziej doprecyzować bo chodzi tu jedynie o takie typowo spożywcze czyli jakieś mięso, mleko, chleb itd. Tylko takich zakupów nigdy nie robię, każde inne np. ubrania to nie problem. 

To opisałaś na końcu nie jest normalne dla ciebie i ludzi z twojego otoczenia. Dla mnie jest i zawsze było normalne, dla całej mojej rodziny zawsze było. Mój ojciec jest taki sam, jego umiejętności gotowania kończą się na wodzie w czajniku, prania chyba nigdy nie robił. Jedyne obowiązki domowe jakie wykonuje to wszelkie prace "koło domu" typu koszenie trawy itp, a w domu jedynie odkurza. Mój dziadek był dokładnie taki sam. W całej rodzinnie, nawet tej najdalszej zawsze był taki schemat i u większości ludzi z moich okolic też. Ja też wykonuje w większości prace poza domem, zwykle te najcięższe typu rąbanie drewna do kominka czy odśnieżanie, a w domu praktycznie tylko jak jest coś do naprawienia czy przenieść coś ciężkiego. Większość tych domowych czynności dałbym radę zrobić nawet teraz mimo, że nie robię ich na co dzień, jedynie gotowanie sprawiłoby mi poważniejszy problem bo tego w ogóle nie potrafię i musiałbym się uczyć od zera.

45

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Czy coś się w Tobie zatliło po tej ostatniej sesji? Chcesz bardziej uciec do norki czy wyciągnąć ręce ku światu?

Oczywiście, że bardziej bym chciał wyciągnąć ręce ku światu. Mimo, że terapia się skończyła to nie poszła na marne bo dzięki niej dowiedziałem się o sobie mnóstwa rzeczy. Wiem co zawsze było nie tak, wiem jakie są źródła moich problemów i co powinienem zrobić w pierwszej kolejności tylko mnie blokuje ten lęk przed nieznanym, przed tym co będzie jeśli zostanę bez pieniędzy i jeszcze paroma rzeczami.

Lady Loka napisał/a:

Sorry, ale dalej podtrzymuję to co napisałam, że tej pracy nie zacząłeś szukać.
Przeglądanie stron dla samego przeglądania i stwierdzenia, że nic Cię nie zainteresowało, to nie jest aktywne szukanie pracy.
Jak szukałam pierwszej pracy, wysyłałam 30-50CV dziennie.

Co do mieszkania, jak ceny kawalerek są dla Ciebie zbyt wysokie, to mieszkanie w pokoju jest do rozważenia. Ty powinieneś zwiać od rodziców. A jak będziesz miał w mieszkaniu ludzi, to będziesz musiał z nimi rozmawiać raz na czas. Więc 2 korzyści w 1.

Co do tej wygody, o której piszesz, to sorry, ale to nie jest wygoda tylko upośledzenie społeczne.
Jak miałam 15 lat, to byłam w stanie sobie zrobić zakupy. To, że Tobie matka układa ubrania w szafie nie jest normalne.

Wiem, że dla ciebie to dziwne ale ja po prostu nie rozumiem jak można wysłać 30-50CV dziennie. Dla mnie jest zbyt wiele czynników decydujących o tym czy praca mnie interesuje czy nie. Jak w ciągu godziny czy dwóch znajdę może z 5 interesujących mnie ofert to już jest niezły wynik. Skoro ty osiągasz taką liczbę jak napisałaś to znaczy, że wysyłasz CV na co drugie ogłoszenie czy nawet na każde? Nie ma dla ciebie znaczenia jakie są wymagania, jaka płaca, w jakiej lokalizacji, ile by ci zajął dojazd itd?

Z mieszkaniem z obcymi ludźmi chodzi o to, że nawet na chwilę nie będę mógł się rozluźnić, wyluzować, być sobą. Przez cały czas będę udawał twardego, opanowanego, ciągle będę czujny, ciągle spięty, a mieszkanie chyba powinno służyć do tego by odpocząć i wyluzować. Ja niestety nie mogę tego zrobić jak ktoś na mnie patrzy więc MUSZĘ być sam. Może jak już trochę pomieszkam sam w mieście, otoczony ludźmi ale tylko wtedy kiedy ja o tym zadecyduje to wzrok innych ludzi nie będzie mi przeszkadzał.

Wiem, że to nie wygoda dlatego użyłem słowa "wątpliwe". Te zakupy powinienem bardziej doprecyzować bo chodzi tu jedynie o takie typowo spożywcze czyli jakieś mięso, mleko, chleb itd. Tylko takich zakupów nigdy nie robię, każde inne np. ubrania to nie problem. 

To opisałaś na końcu nie jest normalne dla ciebie i ludzi z twojego otoczenia. Dla mnie jest i zawsze było normalne, dla całej mojej rodziny zawsze było. Mój ojciec jest taki sam, jego umiejętności gotowania kończą się na wodzie w czajniku, prania chyba nigdy nie robił. Jedyne obowiązki domowe jakie wykonuje to wszelkie prace "koło domu" typu koszenie trawy itp, a w domu jedynie odkurza. Mój dziadek był dokładnie taki sam. W całej rodzinnie, nawet tej najdalszej zawsze był taki schemat i u większości ludzi z moich okolic też. Ja też wykonuje w większości prace poza domem, zwykle te najcięższe typu rąbanie drewna do kominka czy odśnieżanie, a w domu praktycznie tylko jak jest coś do naprawienia czy przenieść coś ciężkiego. Większość tych domowych czynności dałbym radę zrobić nawet teraz mimo, że nie robię ich na co dzień, jedynie gotowanie sprawiłoby mi poważniejszy problem bo tego w ogóle nie potrafię i musiałbym się uczyć od zera.

Napisałam, że jak szukałam pierwszej pracy.
Na drugą wysłałam jedno CV. Trzecia znalazła mnie sama.
Ty kokosów nie masz, bo byś miał na kawalerkę, więc spokojnie możesz celować w inne oferty na juniorskie stanowiska. Ty bojkotujesz sam siebie póki co.

Przecież jak mieszkasz z kimś, to masz własny pokój. I tam się zamykasz i nikt Cię nie widzi. Ustalasz grafik sprzątania, która półka Twoja i nie musisz z nimi więcej rozmawiać.

Jest dla Ciebie normalne to, że matka Ci grzebie w szafie? Tym bardziej powinieneś się wynieść. Mój mąż dostaje wysuszone pranie do ręki i sobie chowa sam, ja mu szafy tykać nie będę. Ma dwie ręce, to ich używa.

Przed napisaniem odpowiedzi skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Zbieram Przegrywów jak Pokemony.

46

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Shinigami napisał/a:

(...) I teraz ta część posta z ptakiem. Piszesz, że się usprawiedliwiam moją niewiedzą. Twoja przypowieść oznacza, że brak wiedzy nie jest tu problemem bo jej nie potrzeba, bo tu wystarczy instynkt? Tak jak ten ptak, który mimo iż nie umie latać kiedy już znajdzie się w powietrzu to nagle się zorientuje, że jednak umie. O to chodzi? (...)

Skąd orzeł wiedział, że nie umie latać, skoro nigdy latać nie próbował?

O orle napisałam, gdy przypomniałam sobie te Twoje zdania:

(...) Okazuje się, że bycie zależnym, bycie pod ciągłą kontrolą, pytanie o zdanie we wszystkim co robię i spowiadanie się ze wszystkiego to jedyne co kiedykolwiek znałem. Dlatego też nie mogę znaleźć żadnego celu w moim życiu bo nigdy go nie potrzebowałem, zawsze żyłem tylko dla tego co mówili i chcieli ode mnie inni, rodzice i nauczyciele w szkole. (...)

To od Ciebie, i tylko od Ciebie zależy to, czy (a jeśli tak, to kiedy) przetniesz pępowinę łączącą Cię z ludźmi, którzy lata temu Ciebie spłodzili i urodzili. Kiedyś, gdy byłeś małym dzieckiem zależność od rodziców była konieczna do tego, byś przeżył. Teraz jesteś osobą dorosłą, do przeżycia nie potrzebujesz nikogo, możesz podejmować samodzielne decyzje Ciebie dotyczące. Możesz, ale - jak wynika z Twych postów - tego nie czynisz. Z własnego wyboru dalej siedzisz w gnieździe pod czujnym okiem także dorosłych ludzi, tylko w odróżnieniu od Ciebie mających więcej lat. Siedzisz i nie odfruwasz. 

Napisałeś, że boisz się wprowadzania zmian. A ktoś napisał, byś się nie lękał? Są dwa sposoby życia: jeden - podejmowania działań mimo lęku, idąc z lękiem pod rękę, i drugi - życie zgodnie z tym, co lęk narzuca.

Dzięki terapii wiesz sporo na swój (i nie tylko) temat, znasz źródło swych problemów, znasz sposoby wyjścia z tego - wybacz - toksycznego kręgu. Wiesz to, lecz podjąłeś decyzję, by niczego w swym życiu nie zmieniać (pozorne ruchy nie są żadną zmianą). Cóż... . Chcesz żyć tak, jak żyjesz? Żyj. To Twoje życie, Twoje decyzje, Twoje konsekwencje.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

47

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Wielokropek napisał/a:

To od Ciebie, i tylko od Ciebie zależy to, czy (a jeśli tak, to kiedy) przetniesz pępowinę łączącą Cię z ludźmi, którzy lata temu Ciebie spłodzili i urodzili. Kiedyś, gdy byłeś małym dzieckiem zależność od rodziców była konieczna do tego, byś przeżył. Teraz jesteś osobą dorosłą, do przeżycia nie potrzebujesz nikogo, możesz podejmować samodzielne decyzje Ciebie dotyczące. Możesz, ale - jak wynika z Twych postów - tego nie czynisz. Z własnego wyboru dalej siedzisz w gnieździe pod czujnym okiem także dorosłych ludzi, tylko w odróżnieniu od Ciebie mających więcej lat. Siedzisz i nie odfruwasz. 

Napisałeś, że boisz się wprowadzania zmian. A ktoś napisał, byś się nie lękał? Są dwa sposoby życia: jeden - podejmowania działań mimo lęku, idąc z lękiem pod rękę, i drugi - życie zgodnie z tym, co lęk narzuca.

Dzięki terapii wiesz sporo na swój (i nie tylko) temat, znasz źródło swych problemów, znasz sposoby wyjścia z tego - wybacz - toksycznego kręgu. Wiesz to, lecz podjąłeś decyzję, by niczego w swym życiu nie zmieniać (pozorne ruchy nie są żadną zmianą). Cóż... . Chcesz żyć tak, jak żyjesz? Żyj. To Twoje życie, Twoje decyzje, Twoje konsekwencje.


Podejmowanie działań mimo lęku to jest bardzo ciekawe. Jedyną osobą nie licząc teraz ciebie, która kiedykolwiek powiedziała mi coś takiego była terapeutka. Co ciekawe wtedy na terapii nie rozumiałem co miała na myśli mówiąc, że nie chodzi o to by pozbyć lęku tylko by go zaakceptować i żyć z nim. Zaczynam to rozumieć teraz czytając na forum od nieznajomej osoby.

Ale jednej rzeczy wciąż nie rozumiem. Piszesz jakby cała ta sytuacja była z mojego świadomego wyboru. Albo to nie ma sensu albo ja na prawdę tego nie rozumiem. Nikt nie chcę być w sytuacji niekorzystnej, nieprzyjemnej czy wręcz niebezpiecznej dla życia lub jego funkcjonowania na własne życzenie. No chyba, że chodzi tylko o niebezpieczną i fana sportów ekstremalnych to co innego. Brak decyzji też jest decyzją i tego też póki co nie rozumiem. Jedno i drugie wyklucza się nawzajem. To oczywiste i logiczne, że nie chcę żyć tak jak teraz żyje i pewnie każdy z tego forum będący w podobnej sytuacji by się zgodził. Mimo to ciągle mam wrażenie czy też przeczucie, że to właśnie ty masz tu rację i mimo iż to wiem to wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego. Jak to możliwe, że bardziej prawdziwe jest to co się wydaje, do czego mam jedynie przeczucie, a nie to co logiczne?

48

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Przypominam, że masz 27 lat!

Tak, obecna sytuacja polegająca na życiu pod dyktando toksycznych rodziców, którzy w dalszym ciągu traktują Cie jak niepełnosprytne nieumiejące zadbać o siebie dziecko, jest Twoją decyzją. Napisałeś, że do niedawna nie wiedziałeś o tym, że można żyć inaczej. Nie chce mi się w to wierzyć, nie muszę zresztą w to wierzyć, ale zdumiewa mnie to, że teraz wiedząc, że można żyć inaczej niczego nie zmieniłeś. Na tym polega to stwierdzenie, którego nie rozumiesz, że brak decyzji (w Twym przypadku: o zmianie) jest decyzja (o życiu tak, jak dotychczas).


Nie chcesz żyć tak, jak teraz żyjesz? Hm... .
A jak chcesz żyć? Wyobraź sobie swe życie za 5, 10, 15 lat (i nie musisz dzielić się tym na forum).


Jeśli życie na własną rękę, czyli wyjście spod matczynej spódnicy i przestanie trzymania się spodni ojca, jest wedle Ciebie sytuacją niekorzystną, nieprzyjemną, czy wręcz niebezpieczną, to wszystko jest tej opinii podporządkowane, dlatego też podczas terapii stawiałeś opór, dlatego bojkotowałeś rady użytkowników, dlatego grasz w "Tak, ale...", dlatego wykonujesz ruchy pozorowane. Musisz sobie udowodnić, że życie człowieka niezależnego psychicznie jest katastrofą.




Kiedyś  na forum napisałam tekst, która, jak ulał, pasuje do Ciebie
Zawsze zachęcam do jednego. 
Do zaprzestania oszukiwania się.
Przecież nie ma jednego modelu na życie. 
Przecież bycie uzależnioną nie jest karane przez prawo. 
Można tak żyć. 
Nie trzeba się przed nikim wykazywać, że "staram się, ale on /ona nie pozwala". 
Można podjąć decyzję "chcę być uzależnioną, takie życie mi pasuje". 
I zaprzestać szamotaniny, szarpania się, wyrzutów sumienia.
Paradoksalnie, czasem podjęcie decyzji o dalszym życiu jako osoby uzależnionej, motywuje do wprowadzenia zmian w swoim sposobie myślenia.
Wśród osób uzależnionych są też takie, które szarpią się, szamoczą,  g a d a j ą  o działaniach, ale nigdy, niczego w swoim myśleniu nie zmieniają i nie zmienią. Widzą i wiedzą, jakie skutki przynosi ich uzależnienie i wiedzą też, że w określonym środowisku (bo nie w każdym) ceniona jest samodzielność, więc  gadają o próbach pokonania własnego uzależnienia. 
I gadają. 
I gadają. 
I gadają.  
I  n i e  c h c ą  w p r o w a d z a n i a  z m i a n. (

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

49

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Wielokropek napisał/a:

Nie chcesz żyć tak, jak teraz żyjesz? Hm... .
A jak chcesz żyć? Wyobraź sobie swe życie za 5, 10, 15 lat (i nie musisz dzielić się tym na forum).

Jeśli życie na własną rękę, czyli wyjście spod matczynej spódnicy i przestanie trzymania się spodni ojca, jest wedle Ciebie sytuacją niekorzystną, nieprzyjemną, czy wręcz niebezpieczną, to wszystko jest tej opinii podporządkowane, dlatego też podczas terapii stawiałeś opór, dlatego bojkotowałeś rady użytkowników, dlatego grasz w "Tak, ale...", dlatego wykonujesz ruchy pozorowane. Musisz sobie udowodnić, że życie człowieka niezależnego psychicznie jest katastrofą.

Mam aż zbyt wiele wyobrażeń o życiu za 5, 10, 15 lat.

Tu zaszło spore nieporozumienie. Pisząc niekorzystna, nieprzyjemna, czy wręcz niebezpieczna miałem na myśli moją obecną sytuację, a nie jej przeciwieństwo. Miałem na myśli, że właśnie "trzymanie się matczynej spódnicy i spodni ojca" jest niekorzystne, nieprzyjemne, niebezpieczne, że to właśnie jest tą katastrofą, a nie bycie niezależnym. Niekorzystna dlatego, że nie mogę pójść na przód, rozwinąć się, zarobić więcej, zrobić czy kupić tego co bym chciał. Nieprzyjemna dlatego, że brakuje mi wielu rzeczy, które maja zwykli ludzie typu znajomości, przyjaźnie, miłość czy fizyczne kontakty. Niebezpieczna dlatego, że im dłużej tkwię w tym stanie tym gorzej się czuję zarówno psychicznie jak i fizycznie. Najgorszy jest strach przed scenariuszem w stylu Dnia Świra. "Nie udało mi się, życie zmarnowałem" tego się najbardziej boję, że jeśli dożyje wieku głównego bohatera to jedynie takie słowa będę mógł powiedzieć o moim życiu.

50

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Boisz się, że zmarnujesz życie? To działaj, nie zaś zasłaniając się lękiem przed zmianami, siedź w tym samym miejscu.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

51

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Shinigami, jesteś jak duże dziecko, które chciałoby, ale bardzo boi się wyzwolić spod opiekuńczych skrzydeł rodziców. Oczywiście mnóstwo w tym winy domu, który nie przygotował Cię do dorosłego, samodzielnego życia, ale na tym etapie nikt inny, jak Ty sam, jesteś odpowiedzialny za to, co dalej stanie się z Twoim życiem. Moim zdaniem najlepsze, co możesz dla siebie zrobić, to przełamać lęk i zacząć żyć w zgodzie z wewnętrznym przekonaniem. Zrób to właśnie po to, aby za kilka lat nie obudzić się w poczuciu, że tkwisz w tym samym miejscu i z perspektywą świadomości zmarnowanego życia.

Nikt nie mówi, że będzie łatwo, ale warto, byś zdał sobie sprawę, że im dłużej będziesz opóźniał ten moment, tym Twój lęk będzie jeszcze bardziej narastał. Ba, kiedyś możesz dojść do takiego punktu, że będziesz przez niego zupełnie sparaliżowany, a tego chyba nie chcesz?

"Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)
[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych, właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu wink]

52

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Co do 'chcenia'. smile
'Chcenie' przez Shinigami'ego życia samodzielnego i strach przed zmarnowaniem (cokolwiek przez to słowo rozumie) życia nie są na tyle  silne, by wyjść z, według niego, bezpiecznego miejsca, by porzucić - co sam podkreśla - wygodę życia dotychczasowego. Póki co, a może trwać to do końca świata, kalkuluje, sporządza bilanse, znajduje argumenty na udowodnienie sobie, że dobrze jest tak, jak jest, bo za progiem czai się "zło".

Twierdzisz, Olinko, że jego strach przed opuszczeniem gniazda będzie narastał. Jasne. Pocieszającym jest to, że za tych kilka lat przybędzie mu jeszcze jeden argument do stania w miejscu: starzejący się i podupadający na zdrowiu rodzice. Wówczas będzie mógł z przekonaniem powiedzieć: "Cóż, chciałem inaczej, ale nie udało mi się.", dalej nie przyjmując do wiadomości, że jako dorosły był i jest odpowiedzialny za swe wybory. "To nie ja, to oni." będzie mu towarzyszyło przez całe życie

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

53 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-02-06 19:23:58)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Olinka napisał/a:

Shinigami, jesteś jak duże dziecko, które chciałoby, ale bardzo boi się wyzwolić spod opiekuńczych skrzydeł rodziców. Oczywiście mnóstwo w tym winy domu, który nie przygotował Cię do dorosłego, samodzielnego życia, ale na tym etapie nikt inny, jak Ty sam, jesteś odpowiedzialny za to, co dalej stanie się z Twoim życiem. Moim zdaniem najlepsze, co możesz dla siebie zrobić, to przełamać lęk i zacząć żyć w zgodzie z wewnętrznym przekonaniem. Zrób to właśnie po to, aby za kilka lat nie obudzić się w poczuciu, że tkwisz w tym samym miejscu i z perspektywą świadomości zmarnowanego życia.

Nikt nie mówi, że będzie łatwo, ale warto, byś zdał sobie sprawę, że im dłużej będziesz opóźniał ten moment, tym Twój lęk będzie jeszcze bardziej narastał. Ba, kiedyś możesz dojść do takiego punktu, że będziesz przez niego zupełnie sparaliżowany, a tego chyba nie chcesz?

Wiem i mimo tego, że mam 26 lat myśląc o niektórych sferach życia mam wrażenie jakbym miał z 15 lat. Na przykład sfera związkowa, mam kilku znajomych w moim wieku, którzy są już po ślubie i mają dzieci. Ja myślę o chodzeniu na randki, trzymaniu się za ręce, pierwszym wspólnym wyjeździe itp. Moje wewnętrzne przekonanie mówi mi, że powinienem być gdzie indziej i robić coś innego tylko jeszcze nie wiem gdzie i co. Jest wiele rzeczy, które chciałbym zrobić, wielu rzeczy chciałbym spróbować. Jeszcze do niedawna myślałem, że tym co stoi na przeszkodzie jest za mało pieniędzy. Prawda jest taka, że na przeszkodzie stoi i zawsze stał lęk, który jak piszesz muszę jakoś przełamać. Co prawda pieniędzy też mam o wiele za mało na realizację niektórych rzeczy jednak na sporą część już by mi starczyło z moich oszczędności bo o obecnej wypłacie nawet nie ma co wspominać.

Wielokropek napisał/a:

Co do 'chcenia'. smile
'Chcenie' przez Shinigami'ego życia samodzielnego i strach przed zmarnowaniem (cokolwiek przez to słowo rozumie) życia nie są na tyle  silne, by wyjść z, według niego, bezpiecznego miejsca, by porzucić - co sam podkreśla - wygodę życia dotychczasowego. Póki co, a może trwać to do końca świata, kalkuluje, sporządza bilanse, znajduje argumenty na udowodnienie sobie, że dobrze jest tak, jak jest, bo za progiem czai się "zło".

Twierdzisz, Olinko, że jego strach przed opuszczeniem gniazda będzie narastał. Jasne. Pocieszającym jest to, że za tych kilka lat przybędzie mu jeszcze jeden argument do stania w miejscu: starzejący się i podupadający na zdrowiu rodzice. Wówczas będzie mógł z przekonaniem powiedzieć: "Cóż, chciałem inaczej, ale nie udało mi się.", dalej nie przyjmując do wiadomości, że jako dorosły był i jest odpowiedzialny za swe wybory. "To nie ja, to oni." będzie mu towarzyszyło przez całe życie

To prawda, jestem mistrzem kalkulowania i często zachodzi ono za daleko. Nieraz już myśląc o wyprowadzce z domu miałem w głowie scenariusze, że nie będzie mnie stać na utrzymanie się i wyląduje na ulicy. Albo, że zacznę robić coś złego np. kraść żeby się utrzymać. Tkwienie w aktualnej sytuacji jest lepsze niż bycie bezdomnym albo wylądowanie w więzieniu ale czy jest mniej destrukcyjne dla mnie? Chyba jest nawet bardziej destrukcyjne. Wielu ludzi po wyjściu z więzienia czy z bezdomności wychodzi na prostą i żyją jeszcze lepiej niż wcześniej. 

Piszesz, że "starzejący się i podupadający na zdrowiu rodzice" to coś pocieszającego i tego akurat nie ogarniam. Dla mnie to brzmi wręcz przerażająco, nie chcę nawet myśleć co będzie jak rodzice pójdą na emeryturę i będą wymagali pomocy możliwe, że również finansowej ale tu przynajmniej nie jestem całkowicie sam bo mam siostrę. Mam wrażenie, że piszesz już o mocno skrajnym przypadku, coś w stylu japońskiego hikikomori mającego 40 lat, mieszkającego z rodzicami i wychodzącego z domu raz na tydzień. Czasami jak czytam twoje posty to się zastanawiam czy chcesz pomóc czy jeszcze bardziej dowalić.

Muszę was o coś zapytać. Co według was jest lepsze? Spróbować mając szansę na sukces ale jednak ponieść porażkę i upaść na dno czy nie spróbować i balansować na granicy dna? W obu przypadkach można powiedzieć "Cóż, chciałem inaczej, ale nie udało mi się." Odpowiedź wydaje się prosta ale chciałbym wiedzieć jak to uzasadnicie.

54 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-02-06 19:48:41)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Dlaczego Twój świat jest biało-czarny a wyjście poza próg domu rodzinnego jest niebezpieczne? Tylko nie pisz tu o rodzicach, teraz Ty decydujesz o tym, co z legend przez nich opowiadanych zostawiasz jako własne, co odrzucasz. Dlaczego inni 26 latkowie (i młodsi) mogą opuścić dom rodzinny, zmienić pracę i być samodzielnymi a na Ciebie czyhają niepowodzenia? <pytanie retoryczne>


Przy Twej postawie polegającej na wynajdowaniu wszelkich przeciwności, na znajdowaniu argumentów potwierdzających, że świat jest zły, fakt starzejących się i faktycznie wymagających opieki rodziców jest wybawieniem: nie będziesz musiał dokonywać wyborów. Skrajny przypadek? Do owej czterdziestki brak Ci ledwie czternastu lat. Ty, widząc świat w czarnych barwach siebie nie dołujesz, za to ja, która dostosowała się do Twej kolorystyki, chcę Ci dowalić. Gdzie tu logika?

Pytasz o to, co lepsze? Lepsze dla kogo? Wiem, co dla mnie było lepsze, co dla mnie jest lepsze, co lepszym było i jest dla mych bliskich. Co lepszym jest dla Ciebie? A skąd mam wiedzieć, skoro Ty nie masz pojęcia? Zaraz, zaraz. Jakie "nie masz pojęcia'? Masz. Wiesz, że tuż za progiem stoczysz się, że nic dobrego Ciebie nie spotka.



Balansowanie na granicy dna. big_smile Świetna perspektywa, bezpieczna.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

55 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-02-06 19:48:27)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

56

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Wielokropek napisał/a:

Dlaczego Twój świat jest biało-czarny a wyjście poza próg domu rodzinnego jest niebezpieczne? Tylko nie pisz tu o rodzicach, teraz Ty decydujesz o tym, co z legend przez nich opowiadanych zostawiasz jako własne, co odrzucasz. Dlaczego inni 26 latkowie (i młodsi) mogą opuścić dom rodzinny, zmienić pracę i być samodzielnymi a na Ciebie czyhają niepowodzenia? <pytanie retoryczne>

Przy Twej postawie polegającej na wynajdowaniu wszelkich przeciwności, na znajdowaniu argumentów potwierdzających, że świat jest zły, fakt starzejących się i faktycznie wymagających opieki rodziców jest wybawieniem: nie będziesz musiał dokonywać wyborów. Skrajny przypadek? Do owej czterdziestki brak Ci ledwie czternastu lat. Ty, widząc świat w czarnych barwach siebie nie dołujesz, za to ja, która dostosowała się do Twej kolorystyki, chcę Ci dowalić. Gdzie tu logika?

Pytasz o to, co lepsze? Lepsze dla kogo? Wiem, co dla mnie było lepsze, co dla mnie jest lepsze, co lepszym było i jest dla mych bliskich. Co lepszym jest dla Ciebie? A skąd mam wiedzieć, skoro Ty nie masz pojęcia? Zaraz, zaraz. Jakie "nie masz pojęcia'? Masz. Wiesz, że tuż za progiem stoczysz się, że nic dobrego Ciebie nie spotka.

Balansowanie na granicy dna. big_smile Świetna perspektywa, bezpieczna.

Wciąż nie ogarniam jak możesz pisać, że fakt starzejących się rodziców miałby być wybawieniem. Opieka nad kimkolwiek brzmi dla mnie strasznie, a już zwłaszcza jeśli ten ktoś byłby chory. Nawet zajmowanie się dziećmi mojej siostry na początku było niezłym wyzwaniem bo po prostu nie wiedziałem co robić. Teraz dobrze się z nimi dogaduje i fajnie spędza się z nimi czas. Dla ciebie może i brzmi to jak idealna wymówka ale dla mnie brzmi to strasznie i chciałbym tego uniknąć. Ja lubię dokonywać wyborów, a potem obserwować ich efekty po prostu nigdy jeszcze nie dokonywałem tak wielkich wyborów jakie mnie czekają w najbliższej przyszłości. Ja się nie dołuje widząc świat w czarnych barwach bo zawsze takim go widziałem, to nie jest dla mnie nic nowego. I tak teraz można powiedzieć, że jestem optymistą w porównaniu z tym jaki byłem kilka lat temu. Byłem skrajnym pesymistą i jeszcze uważałem to za dobre, byłem z tego wręcz dumny. Nie mam do ciebie żadnych pretensji ani cię o nic nie oskarżam jedynie tylko napisałem, że z twoich postów nie jest łatwo wywnioskować jakie masz intencję. Bardzo proszę pisz dalej tak jak uważasz za stosowne, a ja bardzo chętnie poczytam kolejne posty. Czasem nawet najbrutalniejsza prawda może być pomocna, a nawet może się stać impulsem do działania.

Zapytałem bo byłem ciekaw odpowiedzi. To oczywiste, że spróbowanie nawet mając niewielkie szanse powodzenia jest lepsze niż balansowanie na granicy dna. To jest fatalna perspektywa. Przecież wcale nie pisałem, że za progiem czekają tylko złe rzeczy i na pewno się stoczę. Napisałem, że takie wizje przychodziły mi do głowy jak pomyślałem o wyprowadzeniu się z domu ale nie były to jedyne wizje. To możliwe, a nie pewne. Niestety przyznam szczerze, że mój pesymizm bierze górę i negatywnych wizji jest więcej niż pozytywnych. Z drugiej strony, spróbuj choć na chwilę postawić się na moim miejscu. Nie mam żadnego zaplecza ani finansowego ani zawodowego. Ani pieniędzy by na przykład otworzyć swój biznes, ani wykształcenia cokolwiek wartego na rynku pracy, ani doświadczenia umożliwiającego zarabianie chociażby tej średniej krajowej. Nie pochodzę z bogatej rodziny ani nie mam talentu, na którym mógłbym zarobić chyba, że mam ale o tym nie wiem. W szkole byłem dobry jedynie z przedmiotów humanistycznych i takie też mam wykształcenie wyższe. Niestety jest ono bezwartościowe na rynku pracy. W takiej sytuacji chyba każdy by się bał i miał wątpliwości. Uwierz mi, że niczego nie chciałbym bardziej niż dowiedzieć się co powinienem robić w życiu, co byłoby dla mnie odpowiednie.

57

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Jakie mam intencje? Od lat te same, ale nie każdemu się one podobają.


W mej sygnaturze są zdania, które niejednej osobie otworzyły oczy. Zamiast zadać sobie pytanie "Co mam zrobić, by osiągnąć cel?" i skoncentrować się na znalezieniu odpowiedzi, poświęcasz czas na wynajdowaniu wszelkich możliwych, choć mało prawdopodobnych, przeciwności i snuciu katastroficznych wizji. W ten sposób tylko utwierdzasz się w przekonaniu, że marzysz o czymś nieosiągalnym.


Moja (kolejna) rada?
Zlikwiduj ze swego słownika wszelkie 'powinienem', 'muszę', 'trzeba', 'nie dam rady', one osłabiają motywację, która u Ciebie i tak jest w powijakach; zmień je na 'chcę', 'wybieram', 'decyduję', 'zależy mi'.


Agnieszka Stein napisał/a:

Nie trzeba być pewnym, aby coś robić. Pewność bierze się z działania.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

58

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Wróciłam przed chwilą do Twojego, Shinigami, pierwszego w tym wątku posta:

Shinigami napisał/a:

Po pół roku terapii, wspólnie z terapeutką odkryliśmy jakie jest źródło większości moich problemów. Byłem nieźle zaskoczony kiedy okazało się, że jest nim dom rodzinny. Dokładniej moi rodzice przez całe życie robili wszystko żeby zatrzymać mnie przy sobie i nie pozwolić mi się usamodzielnić i uniezależnić. Gdyby nie terapia pewnie nigdy nie zdał bym sobie z tego sprawy, a rodzice też robili to nie mając świadomości jak bardzo jest to dla mnie destrukcyjne.

Uważam jak Wielokropek, że podobno zdałeś sobie sprawę z destrukcyjnego wpływu rodziców na Twoje życie i Twoje postawy, a jednak pomimo zdobytej świadomości, dotyczącej źródła problemów, uparcie trzymasz się rąbka matczynej spódnicy, snując czarne wizje tego, co czeka Cię bez niej. W ten sposób nie dajesz sobie szansy na zmianę, ale za to czujesz się bezpiecznie. I nawet gotów jesteś ponieść ryzyko, że nie spróbujesz tego, czego pragniesz, bo to stoi daleko za progiem rodzinnego domu, byleby nie musieć zrobić żadngo radykalnego ruchu.

Shinigami napisał/a:

I faktycznie dopiero teraz zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że ciągłe zniechęcanie i zabranianie mi wszystkiego miało niemal tragiczne skutki. Miałem tak bardzo wyprany mózg, że nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to co rodzice robili przez całe moje życie było niewłaściwe.

Nie rozumiem dlaczego użyłeś tutaj czasu przeszłego, jeśli do tej pory NIC się nie zmieniło i, co więcej, nie zanosi się na zmianę. Twój wyprany mózg nie stał się mniej wyprany i dopóki nie znajdziesz w sobie siły, by to przełamać, będziesz tkwił w tym samym miejscu, a równocześnie doświadczysz samospełniającego się proroctwa o poczuciu zmarnowania swojego życia. Drugiego niestety nikt Ci nie da.

Shinigami napisał/a:

Niestety ale teraz jest już bardzo późno jeśli nie za późno by z tego wyjść i prawdę mówiąc mam poważne wątpliwości czy jest to jeszcze możliwe.

No właśnie, nie tylko masz poważne wątpliwości, czy zmiana jest jeszcze możliwa, ale przede wszystkim kurczowo się ich trzymasz, bo dają Ci poczucie bycia usprawiedliwionym w braku konkretnego działania.

Shinigami napisał/a:

Z drugiej strony, spróbuj choć na chwilę postawić się na moim miejscu. Nie mam żadnego zaplecza ani finansowego ani zawodowego. Ani pieniędzy by na przykład otworzyć swój biznes, ani wykształcenia cokolwiek wartego na rynku pracy, ani doświadczenia umożliwiającego zarabianie chociażby tej średniej krajowej. Nie pochodzę z bogatej rodziny ani nie mam talentu, na którym mógłbym zarobić chyba, że mam ale o tym nie wiem. W szkole byłem dobry jedynie z przedmiotów humanistycznych i takie też mam wykształcenie wyższe. Niestety jest ono bezwartościowe na rynku pracy. W takiej sytuacji chyba każdy by się bał i miał wątpliwości.

Co prawda to nie ja miałam postawić się na Twoim miejscu, ale pozwolę sobie zauważyć, że Twoja sytuacja jest podobna do sytuacji ogromnej części młodych ludzi. Naprawdę nie jesteś tu jakimś ewenementem ani bardziej od innych skrzywdzony przez los. Twoim problemem jest brak wiary w siebie i lęk przed podejmowaniem dorosłych decyzji.

"Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)
[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych, właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu wink]

59

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Shinigami,
dopiero teraz zauważyłam (Olinko, dzięki smile), że zostałam wywołana do tablicy i postawienia się na Twoim miejscu.
To stanięcie jest dla mnie łatwe, gdyż lata temu byłam w podobnej sytuacji: moja rodzina nie była bogata, nie miałam zaplecza finansowego ani pieniędzy koniecznych do założenia swego biznesu, skończyłam wybitnie humanistyczny kierunek studiów, moja samoocena krążyła wokół stanów niskich.

To, co nas różni, to nastawienie i chęć życia. Chęć wyjścia spod skrzydeł rodziców i życia samodzielnego była tak silna, że nie miałam żadnych wątpliwości co do swych decyzji. Zastanawiałam się nie nad tym, czy sobie poradzę, tylko nad tym, co zrobić, by sobie poradzić. A zresztą, byłam przekonana, że sobie poradzę, że na pewno nie będzie mnie stać na wszystko, że nie będę miała niczego podsuniętego pod nos, ale - i to mnie motywowało - będę żyła 'po swojemu'.

O lęku już wyżej napisałam: można podporządkować jemu swe życie, można podejmować decyzje mimo jego obecności.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

60 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-02-07 18:21:48)

Odp: Przełom w terapii na dobre czy na złe?
Olinka napisał/a:

Co prawda to nie ja miałam postawić się na Twoim miejscu, ale pozwolę sobie zauważyć, że Twoja sytuacja jest podobna do sytuacji ogromnej części młodych ludzi. Naprawdę nie jesteś tu jakimś ewenementem ani bardziej od innych skrzywdzony przez los. Twoim problemem jest brak wiary w siebie i lęk przed podejmowaniem dorosłych decyzji.

Serio mnie tym zaskoczyłaś, zawsze myślałem, że ludzie tacy jak ja to jest malutki procent. Większość ludzi już w liceum wie co chcę robić w życiu i w tym kierunku idą. Są w czymś dobrzy, na przykład w matematyce więc idą na studia techniczne i robią inżyniera. Ktoś jest dobry w przedmiotach przyrodniczych to idzie na medycynę albo jakiś pokrewny kierunek. Zwykle już w liceum wiadomo z czego jest się dobrym albo i jeszcze wcześniej. Nie wiele znam osób, które podobnie jak ja długo nie wiedziały co chcą robić albo wciąż nie wiedzą, to jest właśnie ten malutki procent. Nawet jeśli faktycznie takich ludzi jest więcej niż myślałem to ilu z nich jest w moim wieku? To chyba raczej tyczy się ludzi w okolicach 19-20 lat, którzy dopiero będą szli na studia czy też nie?

Wielokropek napisał/a:

Shinigami,
dopiero teraz zauważyłam (Olinko, dzięki smile), że zostałam wywołana do tablicy i postawienia się na Twoim miejscu.
To stanięcie jest dla mnie łatwe, gdyż lata temu byłam w podobnej sytuacji: moja rodzina nie była bogata, nie miałam zaplecza finansowego ani pieniędzy koniecznych do założenia swego biznesu, skończyłam wybitnie humanistyczny kierunek studiów, moja samoocena krążyła wokół stanów niskich.

To, co nas różni, to nastawienie i chęć życia. Chęć wyjścia spod skrzydeł rodziców i życia samodzielnego była tak silna, że nie miałam żadnych wątpliwości co do swych decyzji. Zastanawiałam się nie nad tym, czy sobie poradzę, tylko nad tym, co zrobić, by sobie poradzić. A zresztą, byłam przekonana, że sobie poradzę, że na pewno nie będzie mnie stać na wszystko, że nie będę miała niczego podsuniętego pod nos, ale - i to mnie motywowało - będę żyła 'po swojemu'.

O lęku już wyżej napisałam: można podporządkować jemu swe życie, można podejmować decyzje mimo jego obecności.

Na początek muszę cię przeprosić bo byłem niemal pewny, że nie masz kompletnie pojęcia jak to jest być na moim miejscu. Przez większość życia byłem pesymistą więc nie muszę pisać jakie było moje nastawienie do życia. Napiszę tylko tyle, że przez wiele lat nie miało dla mnie znaczenia czy będę żył czy umrę. Nawet nie wiem kiedy to się zmieniło, ani co sprawiło, że ponownie zaczęło mi zależeć na życiu. Dosłownie nie rozumiem jak można nie mieć żadnych wątpliwości. Jak ty sobie poradziłaś? Co zrobiłaś? Jak znalazłaś pracę i jaka to była praca skoro tak jak ja masz humanistyczne wykształcenie? Nie miałaś wtedy żadnych problemów finansowych? Kiedy się dowiedziałaś co chcesz robić? No chyba, że nadal nie wiesz

O samo miejsce zamieszkania nie pytam bo po waszych postach jakoś się zmusiłem do posprawdzania samych pokoi, a nie całych mieszkań i okazuje się, że nawet w Warszawie da się wynająć pokój za 700-800zł. Oczywiście jest jeszcze kilka innych kwestii, które muszę wziąć pod uwagę ale same ceny da się przeżyć.

Posty [ 1 do 60 z 83 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Przełom w terapii na dobre czy na złe?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2021