Salomonka, ja nie piszę tasiemcowych postów, styl też mam zwięzły, trzymam się faktów i wystarczy przeczytać uważnie to co napisałam, na podstawie wypowiedzi autorki, a nie sobie a muzom.
Miłej lektury.
Salomonka, ja nie piszę tasiemcowych postów, styl też mam zwięzły, trzymam się faktów i wystarczy przeczytać uważnie to co napisałam, na podstawie wypowiedzi autorki, a nie sobie a muzom.
Miłej lektury.
Elu przeczytałam wszystko, nie myślisz chyba że umieściłam swój post kompletnie bez zapoznania się z tym co napisałaś. Tylko z tego co napisałaś wynika, że właśnie chcesz aby autorka nie powiadamiała swojego męża i zataiła przed resztą rodziny do czego doszło. To ja też ci zwięźle napiszę; To kompletnie poroniony pomysł i też wyżej napisałam dlaczego tak myślę.
133 2022-10-08 21:00:21 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-10-08 21:04:24)
A doczytalaś Dlaczego? Po co?
Nie, bo przeczytałaś tezę z którą się nie zgadzasz i nic już Ciebie nie interesuje.
Jak wiele osób tu na forum.
Żenujący jest poziom dyskusji, ale to efekt wycinania banami wielu osób zdolnych do jakiejś refleksji.
I po co piszecie te posty do mnie, widzę że nikogo nie interesuje jak się sprawa zakończyła. I tyle waszej refleksji
Przecież to masakra..
Cała wasza analiza, to że powinna być kara. Nic więcej o skutkach, przyczynach sposobie wyjścia z sytuacji, ogarnięcia całości sytuacji rodzinnej. Zero.zero pytań do autorki.
Zero wniosków. Pudelek normalnie:)
Ja tyle w tym wątku.
Uwazam, ze dobrze zrobilas, ze Twoj partner dowiedzial sie o tamtej sytuacji. Mysle, ze podswiadomie zawsze bronilas starszego syna, by nie czul sie odrzucony przez to, ze nie ma prawdziwego ojca. Tylko ze Ty nie dalas szansy partnerowi, by tym ojcem mogl być dla Twojego syna. A ojciec czasami musi być surowy i wcale nie chodzi mi o bicie. Po prostu Twoj syn wie, ze moze sobie na wiele pozwolic, bo Ty i partner nie gracie do jednej bramki. Przynajmniej w kwestii wychowania. Przede wszystkim to musisz znienic. Smarkaczowi nic sie nie stanie, jesli czasem dostanie od ojczyma ostra reprymende. W Waszym "stadzie" jest dwoch samcow i ten mlodszy probuje swoich sil. To samiec alfa (Twoj partner) musi pokazac, ze nie oddaje paleczki. A Ty powinnas go w tym wesprzec. Oboje musicie sie wspierac, jesli chodzi o starszego syna i jego zachowanie wzgledem Was. Nie ukrywaj przed partnerem, ze sobie nie radzisz. Jesli trzeba, idz do psychologa. I zawsze mozesz gowniarzowi spakowac walizke I powiedziec, ze od dzisiaj moze sobie być doroslym. Nie chodzi o to, by go wygonic z domu I urwac kontakt, ale pokazac, ze miarka sie przebrala i nie bedziesz dluzej tolerowac takiego zachowania. Sorry, ale nie wyobrazam sobie sytuacji, gdzie moj niepelnoletni syn wprost przyznaje mi sie, ze pali trawe, czy pije piwo, a ja nie jestem w stanie nic zrobic. Dzisiaj trawa, a jutro moze siegnac po dopalacze. I tez nic nie zrobisz? Uwazam, ze tylko postawienie sprawy na ostrzu moze pomoc. Bo na wychowanie chyba juz za pozno. Skoro syn uwaza, ze jest dorosly - traktuj go jak doroslego. Naloz na niego konsekwencje. Pewnie bedzie ciezko, skoro przez caly czas mu poblazalas, ale innego wyjscia nie widze. Przede wszystkim zacznij od siebie I partnera. Zacznijcie rozmawiac I stworzcie wspolny front. Konsekwentnie. Niech mlody wie, ze przegina.
Klasyczna Ela, narobi syfu w wątku gwałcąc logikę, A później "Ja tyle w tym wątku.". Obyś tym razem dotrzymał słowa, bo Twojego bełkotu czytać się nie da.
Nie będę więcej pisać po co i dlaczego i jaka była reakcja. Powiedziałam i tyle.
Ja bylbym wdzieczny gdybys jednak napisala chociaz w skrocie.
Takie tematy co chwila tutaj sie pojawiaja wiec osobom, ktore staraja sie pomoc przydalaby sie zawsze anegdotyczne rezultaty roznych wyborow, w oparciu o ktore mozna w przyszlosci prowadzic debate.
Klasyczna Ela, narobi syfu w wątku gwałcąc logikę, A później "Ja tyle w tym wątku.". Obyś tym razem dotrzymał słowa, bo Twojego bełkotu czytać się nie da.
Bo to pewnie troll. Tak głupich ludzi chyba nie ma pp prostu
Intuicja podpowiada, że początek tego, co dzieje się obecnie, miał miejsce na etapie związania się z partnerem, a potem przyjścia na świat drugiego syna. Przypuszczam, że właśnie wtedy całą swoją uwagę poświęciliście młodszemu chłopcu, a nastolatka pozostawionego samemu sobie dotknęło poczucie osamotnienia, choć przecież właśnie wtedy potrzebował najwięcej Waszej uwagi. Ty, zaabsorbowana nowym uczuciem, a potem opieką nad niemowlakiem, mogłaś tego nie zauważyć, uznając, że wszystko działa jak należy, tracąc z oczu uczucia syna. To co dzieje się teraz, to są tego konsekwencje.
Zdaje sobie sprawę, że to dla starszego nie jest partner do rozmowy, ale chwilkę mógłby mu każdego dnia dać, a nie wyganiać go i kazać mu spadać do matki i ojca.
Całkiem możliwe, że z uwagi na powyższe chłopak nie tylko nie odczuwa więzi z chłopcem, ale wręcz niechęć do młodszego brata, który przez lata odbierał mu Waszą uwagę. Można założyć, że nie odbywa się to na poziomie świadomym, ale już podświadomość podpowiada mu "nie lubię tego dziecka (brata), nie chcę poświęcać mu swojego czasu, nie zależy mi, żeby było mu dobrze".
Nie zaszczepiliście w nim miłości do malucha, równocześnie to z jego powodu doświadczył odrzucenia i teraz jest, jak jest.
Nie twierdzę, że na pewno tak było, ale warto temat przynajmniej przemyśleć.
Być może uznasz, że dałaś mu swoją miłość i uwagę, ale mądra miłość NIE polega na tym, by odpuszczać, pobłażać, kryć, udawać, że nic się nie dzieje, kiedy należało stanowczo reagować. Bez wyraźnie postawionych granic chłopak nie czuł się bezpiecznie, bo nie wiedział w jakich ramach może się poruszać. Potem z kolei nie doświadczając z Waszej strony zainteresowania, zaczął go szukać w środowisku rówieśniczym.
Mój syn nigdy nawet nie podniósł na mnie głosu, a już nie wyobrażam sobie, by mógł podnieść rękę i ja doskonale wiem dlaczego. Przemoc, jaką stosuje Twój syn, też nie bierze się z niczego. On Ci nie ufa, nie szanuje Cię, nie czuje się w Waszym domu bezpiecznie. Równocześnie ma problem z emocjami, dlatego wystarczył błahy powód, jakim był Twój sprzeciw, by wywołać w nim tak dużą frustrację, która eskalowała do tego stopnia, że bez zawahania uderzył.
Moim zdaniem od teraz musicie z partnerem stanowić jeden front, grać w jednej drużynie. Relacje z synem powinny Was łączyć, a nie jak dotychczas różnić, wtedy wszyscy na tym skorzystają. Ty musisz mu zaufać, w tym nauczyć się otwarcie wyrażać swoje zdanie i mówić o obawach, mąż z kolei nie powinien mieć poczucia, że w domu, który razem tworzycie, nie ma na nic wpływu. W końcu wchodząc do niego w pewnym sensie wziął odpowiedzialność także za Twojego starszego syna, a jednak nie bardzo mógł uczestniczyć w jego wychowaniu, bo mu na to nie pozwalałaś.
W relacji z synem trzeba będzie postawić sztywne granice i konsekwentnie pilnować ich przestrzegania. On musi w końcu poczuć, że jest dla Ciebie ważny, ale to nie polega na tym, że mu pobłażasz. Musi też zacząć szanować innych. Sposób, w jaki się do Ciebie odnosi, jest niedopuszczalny, ale robi tak, bo... może. Tak, on po prostu posuwa się dokładnie tak daleko, na ile mu pozwalasz.
Na ten moment zresztą wszystko jest mocno zaburzone.
A doczytalaś Dlaczego? Po co?
Nie, bo przeczytałaś tezę z którą się nie zgadzasz i nic już Ciebie nie interesuje.
Jak wiele osób tu na forum.
Żenujący jest poziom dyskusji, ale to efekt wycinania banami wielu osób zdolnych do jakiejś refleksji.
I po co piszecie te posty do mnie, widzę że nikogo nie interesuje jak się sprawa zakończyła. I tyle waszej refleksji
Przecież to masakra..
Cała wasza analiza, to że powinna być kara. Nic więcej o skutkach, przyczynach sposobie wyjścia z sytuacji, ogarnięcia całości sytuacji rodzinnej. Zero.zero pytań do autorki.
Zero wniosków. Pudelek normalnie:)Ja tyle w tym wątku.
Ela, spokojnie.
Ty odbierasz inaczej, ale chodzi nam o to samo. Autorce bardzo zależy na synu, gdzieś po drodze pobłądziła. Podane były sposoby wyjścia z sytuacji, a przyczyny wynikają z opisu autorki. Nie pytałam autorki jak się sprawa zakończyła, bo się nie zakończyła. Jest bardzo trudne, odwrócić wszystko tak, żeby syn zaczął szanować matkę.
Martwie się o młodego. I trochę tych powodów mam, tutaj nie chodzi ,, tylko'' o to, że sprzedał mi liścia.
Nie będę więcej pisać po co i dlaczego i jaka była reakcja. Powiedziałam i tyle.
I tu powinniśmy też skończyć.
Karolina wspólnie z ojczymem zajmą się młodym, a nam wiedzy więcej chyba tu
nie potrzeba.
Nie wszystko nadaje się do publikowania, więc matka ma prawo tu już milczeć.
Ja wierzę, że oboje dołożą wszelkich rozsądnych starań, by chłopakowi i sobie
nawzajem pomóc.
Dostała od nas wystarczająco dużo i z pewnością też wybierze co jej będzie
przydatne.
Karolino, powodzenia.
Nie wszystko nadaje się do publikowania, więc matka ma prawo tu już milczeć.
To jest anonimowe forum.
Nie widze zadnego argumentu uzasadniajacego, ze cokolwiek nie nadaje sie do anonimowego opublikowania.
Swoj argument za tym dlaczego byloby to przydatne juz podalem.
cisza to ja napisał/a:Nie wszystko nadaje się do publikowania, więc matka ma prawo tu już milczeć.
To jest anonimowe forum.
Nie widze zadnego argumentu uzasadniajacego, ze cokolwiek nie nadaje sie do anonimowego opublikowania.
Swoj argument za tym dlaczego byloby to przydatne juz podalem.
Myślę inaczej.
Matka jest już wystarczająco tu zbombardowana i podawanie nowych szczegółów
już jej nie pomoże, a może zdołować.
Nadal wierzę, że poradzi sobie już ze swoim partnerem uporządkować te sprawy.
143 2022-10-09 17:35:29 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-09 18:01:35)
(...) Moim zdaniem od teraz musicie z partnerem stanowić jeden front, grać w jednej drużynie. Relacje z synem powinny Was łączyć, a nie jak dotychczas różnić, wtedy wszyscy na tym skorzystają. Ty musisz mu zaufać, w tym nauczyć się otwarcie wyrażać swoje zdanie i mówić o obawach, mąż z kolei nie powinien mieć poczucia, że w domu, który razem tworzycie, nie ma na nic wpływu. W końcu wchodząc do niego w pewnym sensie wziął odpowiedzialność także za Twojego starszego syna, a jednak nie bardzo mógł uczestniczyć w jego wychowaniu, bo mu na to nie pozwalałaś. (...)
BINGO!
(...) On musi w końcu poczuć, że jest dla Ciebie ważny, ale to nie polega na tym, że mu pobłażasz. Musi też zacząć szanować innych. Sposób, w jaki się do Ciebie odnosi, jest niedopuszczalny, ale robi tak, bo... może. Tak, on po prostu posuwa się dokładnie tak daleko, na ile mu pozwalasz. (...)
By dziecko, niezależnie od wieku, wiedziało, że dla swych rodziców (nieważnie czy rodzonych, czy przyszywanych) jest ważną osobą, to oni swym zachowaniem wobec dziecka mają tę "wiedzę" mu zaszczepić.
Jak dziecko (tu: nastolatek) ma nauczyć się szacunku od osób nieszanujących innych? [pytanie retoryczne]
144 2022-10-09 17:45:18 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-10-09 17:46:58)
... podawanie nowych szczegółów już jej nie pomoże, a może zdołować.
Zakladasz, ze forum jest tylko i wylacznie od udzielania rad i braku informacji zwrotnej jakie te rady mialy konsekwencje w rzeczywistosci.
Co za tym idzie tworzymy sytuacje, w ktorej osoby udzielajace rad zamkniete sa w swojej subiektywnosci i powielaja te same opinie bez mozliwosci refleksji / zmiany przekonan na bazie informacji zwrotnej z konkretnej, rzeczywistej sytuacji autora.
Takie postawienie sprawy nie pomaga forum polepszac jakosci oferowanych rad i spowalnia nauke samych osob, ktore sie tutaj udzielaja.
Z drugiej strony deklarujesz, ze podzielenie sie anonimowa informacja zwrotna moze zdolowac autorke.
Nie zgadzam sie, ale pomoz mi zrozumiec ten wniosek jesli masz za ta opinia jakiekolwiek argumenty.
/./
Zakladasz,
/./
Niczego nie zakładam.
Ja mam swoje zdanie - Ty swoje.
I pozostańmy przy tym.
146 2022-10-09 18:00:51 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-09 18:01:14)
.
147 2022-10-09 18:57:53 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-10-09 18:58:18)
JohnyBravo777 napisał/a:
/./
Zakladasz,
/./Niczego nie zakładam.
Ja mam swoje zdanie - Ty swoje.
I pozostańmy przy tym.
Kazda opinia ma swoje zalozenia.
Opinia bez zadnych zalozen to absurd.
Czyli czekamy na autorke aby opisala jaki byl rezultat
Nigdy w życiu nie pozwoliła bym podnieść na siebie rękę ! taki syn który uderzył swoją matkę, u mnie był by już nie istniał, most spalony .Amen.
Aha,tylko kogo to obchodzi?
Przeczytaj może post,na który odpowiadasz.
149 2022-10-10 14:51:23 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2022-10-10 15:11:39)
Post będzie dość długi, ale proszę o opinie i rady. Nie wiem, co robić, jak rozmawiać z synem, zwłaszcza po ostatniej sprawie, która opiszę niżej. Ma 17 lat, więc tylko o krok od pełnoletniości (18 na początku 2023). Syna długo wychowywałam sama, bo jego tata zginął w wypadku. Obecnie mieszka z nami mój partner, z którym mam 5 letnie dziecko, więc między synami jest spora różnica wieku.
Od początku: syn w szkole nie uczy się najgorzej. Kiedyś miał lepsze stopnie, ale i tak teraz nie jest źle. Nigdy za długo nad książkami nie siedział, jednak oceny miał dobre. Ale poza tym zachowanie syna bywa trudne. Potrafi mi urządzić awanturę, jak np poproszę go, żeby wyrzucił śmieci (jak wiem, że gdzieś wychodzi) czy posprzątał swój pokój, którego stan czasami wola o pomstę do nieba. Od razu startuje z podniesionym głosem, żebym się odwalila, sama to zrobiła, to jego pokój i może w nim mieć, jak chce, a mnie jak się nie podoba, to nie muszę tam wchodzić. Wychodzi często z kolegami, nie mówi, gdzie idą, jak pytam, o której wróci, to mówi, że jak będzie to będzie, często wraca bardzo późno, mimo że rano wcześnie wstaje. Kilka razy wrócił upalony trawą, parę razy czuć było od niego alkohol. Zawsze to kwituje tym, że jak zdarzy mu się zapalić czy wypić 2 czy 3 piwa to nic się nie stanie, a ja powinnam się cieszyć, że w szkole sobie radzi (to jest jego stała gadka, podobnym '' argumentem" posługiwał się w wakacje, że powinnam pamiętać, że w szkole sobie zawsze da radę).
Jak starszy syn jest w domu to młodszy bardzo lgnie do niego, jest wpatrzony w brata jak w obrazek. Ale syn nie pozwala mu wchodzic do pokoju, wygania go, jak młody mu coś pokazuje czy o coś go pyta, to syn podnosi głos i mówi mlodszemu, żeby ,, truł dupe matce albo ojcu", widzę , że małemu jest wtedy przykro, ale starszy nie chce z nim posiedzieć choćby przez trochę.Jednak najgorsza sytuacja miała miejsce w poniedziałek i w tej sprawie głównie proszę o rade. Partner w tym tygodniu ma nocna zmianę, już o 20 wychodzi z domu. W poniedziałek syn ni z tego ni z owego o 22 oznajmił, że wychodzi z domu, we wtorek nie pójdzie do szkoły, bo własnie do niego napisał kumpel. Nie wiem, czy to była prawda, ale zabroniłam synowi wyjść, powiedziałam, że nie pozwolę na wychodzenie o tej godzinie nie wiadomo gdzie, że ostatnio przegina z wychodzeniem i późnymi powrotami, że zdarzyło mu się wracać w takim, a nie innym stanie, więc tym razem nie. Syn się wściekł i najpierw zaczął krzyczeć, że jeszcze trochę i będę mogła mu nagwizdac, bo skończy 18 lat, a później uderzył mnie z otwartej ręki w twarz. Nie, nie poszedł nigdzie, tylko zamknął się w swoim pokoju. Ja po raz pierwszy się poryczałam wtedy, ze zwykłej bezsilności. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam jak zareagować. Po jakichś dwóch godzinach syn przyszedł i przeprosił, przysięgal, że to się nie powtórzy, że go poniosło i zaczął prosić, żebym nic nie mówiła partnerowi.
Co do relacji partner - syn: kiedyś na początku było dobrze, syn zaakceptował partnera dość szybko, ale odkąd syn zaczął zachowywać się gorzej, pogorszyło się też między nimi: partner chce ,, ustawiać do pionu" syna, wkurza się, jak starszy jest chamski wobec malego. W dużej mierze syna wybraniam i tłumacze, bo partner już wielokrotnie chcial interweniować. Kiedyś mi powiedział, że się już nie wtrąca, skoro ja ślepo idę za starszym.
Partnerowi nie powiedziałam nic, robię dobra minę do złej gry, ale to taka sytuacja, że po raz pierwszy, mimo, że syn prosił, żebym nic nie mówiła, chciałabym powiedzieć. Z jednej strony chce, bo dostać w twarz od własnego dziecka to zupełnie co innego niż awantura czy pozny powrót, boję się, że mimo zapewnień moze to powtórzyć, z drugiej - boję się, jak zareaguje partner i że zwyczajnie przyłoży synowi. Tu się nie wtrąca, ale przecież mam świadomość, że jest cięty na niego, a ja nie wiem, czego w tej sytuacji się spodziewać. I tutaj pojawiaja się moje pytania: co powinnam zrobić? Mówić partnerowi czy zachowywać się, jakby nigdy nic? JAK rozmawiać z samym synem? Martwie się o niego, mam wrażenie, że tracę z nim kontakt, że jak tak dalej pójdzie, to będzie tylko gorzej. Nie chcę też, żeby młodszy syn wychowywal się w takiej atmosferze. Proszę o rady, bo po raz pierwszy jestem w sytuacji, gdzie sama nie wiem, jak reagować.
No cóż , rozpieściłaś syna , bo stracił ojca, ale to nie usprawiedliwia tego , dlaczego w zasadzie tak mocno podkreślasz to, że uczy się dobrze i w zasadzie na tym jego obowiązki się kończą? Skąd jeszcze w niektórych to przekonanie, że szkoła i oceny są najważniejsze? Nic tu po szkole, bo smarkacz nie szanuje ludzi. W tym momencie trzeba z nim postąpić jak z małym dzieckiem. Siadacie we trójkę z partnerem, mówisz o całej sytuacji jaka zaszła i przedstawiacie synowi , napisane na tablicy, zasady jakie w tym domu panują. Nie wywiązanie się z nich ma swoje konsekwencje - 18 latek idzie do pracy i zaczyna utrzymywać się sam skoro nie umie współżyć z rodziną. Dotąd będzie się tak zachowywał dokąd mu pozwolisz. Jeśli Ty go nie biłaś a on uderzył Ciebie, to magiczna granica została przekroczona i czas pokazać kto jest rodzicem. Ty tymczasem trzesiesz się ze strachu przed 17 latkiem i go bronisz, wykluczając i podburzając tym samym autorytet Twojego partnera , który mógłby być od początku tym konsekwentnym potrzebnym ogniwem.
Nigdy w życiu nie pozwoliła bym podnieść na siebie rękę ! taki syn który uderzył swoją matkę, u mnie był by już nie istniał, most spalony .Amen.
To ci się tylko tak wydaje.
Myślę, że po głębszym zastanowieniu zmieniłabyś zdanie.
Zresztą jako matka nieletniego musiałabyś go jeszcze do czasu pełnoletności utrzymywać i ogarniać.
Kamoa napisał/a:Nigdy w życiu nie pozwoliła bym podnieść na siebie rękę ! taki syn który uderzył swoją matkę, u mnie był by już nie istniał, most spalony .Amen.
To ci się tylko tak wydaje.
Myślę, że po głębszym zastanowieniu zmieniłabyś zdanie.
Zresztą jako matka nieletniego musiałabyś go jeszcze do czasu pełnoletności utrzymywać i ogarniać.
Dokładnie. Ja uważam , że jeśli chodzi o relacje międzyludzkie zwłaszcza rodzinne to nie można tak określić tego zero jedynkowo. Ludzie popełniają błędy , nie panują nad emocjami - zwłaszcza młodzi ludzie. To co zrobił jest naganne i jest takim sygnałem dla całej rodziny , że czas na zmiany i konsekwencje.
152 2022-10-10 23:40:23 Ostatnio edytowany przez apropo_defacto (2022-10-10 23:49:12)
Jeden: Ela pieprzy jak zwykle. Opowiada bajki rodem z noweli kręconej w Ciechocinku. Ma chujowego męża i uważa że wszyscy mezczyznu tacy są. Pewnie Chujowa w wybieraniu.
Dwa: 17 latek to mężczyzna. Dlaczego partner autorki ma nie wiedzieć że jego kobietę biję jakis facet? Spójrzcie na to z tej strony. "Jego matka, ale moja kobieta". Pieprzenie Eli o agresji w ogole nie ma sensu.
Fakt autorka zjebała wychowanie, ale nie można mieć za złe NORMALNEMU MĘŻCZYŹNIE, że broni swojej kobiety. No chyba że w Ciechocinku...
Co do gnoja: powinien dostać od partnera w pysk z uwagi na powyższe ( dla eli: mojej kobiety bić nie wolno) z tym że kara ma sens tylko bezpośrednio po przewinie. I to potwierdzi każdy klinicysta. Teraz autorka musi pilnować zeby żadnej jazdy nie było bo maly smarkacz i tak nie powiąże jednego z drugim.
Wpierdziel odbierze jako agresję a nie konsekwencje SWOICH czynów.