R_ita2 napisał/a:JohnyBravo777 napisał/a:Dlatego chcialem w oparciu o ta historie (mozecie linkowac inne) bardziej abstrakcyjnie porozmawiac o tym w jaki sposob osoba dorosla buduje autorytet u dzieci.
Jakie sa wasze przemyslenia?
Nie mam niestety czasu wnikać w historię pawcia, ale mogę tak ogólnikowo...
W pierwszy momencie przyszło mi do głowy, że rodzic powinien stawiać jasne i konkretne wymagania oraz konsekwentnie ich przestrzegać dzięki czemu dzieci wzrastają w poczuciu bezpieczeństwa ponieważ wiedzą, co im wolno, a czego nie a to jest istotne w procesie wzrastania. ALE, ALE, ALE jak tak sobie dłużej pomyślę, to mam taką myśl, że szacunek nie równa się posłuszeństwo. Myślę, że wciąż błędnie rozumiemy autorytet i mechanizm jego budowania. Za autorytetem ludzie chcą podążać z własnej woli, nie z obawy przed konsekwencjami... a więc co?
Autorytet to szacunek i RELACJA. A tą budujemy przez codzienne aktywności, codzienność samą w sobie, wspólne spędzanie czasu, dostrzeganie emocji, wspieranie i towarzyszenie w tym co ważne i trudne [szczególnie istotne przy nastolatkach]
W byciu autorytetem przede wszystkim chodzi o poznanie samego siebie, odkrycie tego co dla nas ważne, tego co rzeczywiście jest naszym przekonaniem, a nie presją społeczeństwa czy bezrefleksyjnym wypełnianiem woli matki czy ojca według znanych schematów.
Odpuszczanie nie odbiera sprawczości to tak w opozycji do konieczności bycia konsekwentnym. Obawiamy się, że jeśli raz zmienimy zdanie, dziecko już zawsze będzie tego oczekiwać. Z drugiej strony sami mamy nadzieję, że nasza pociecha będzie zmieniać swoje oczekiwania, że będzie elastyczna, otwarta na nasze argumenty. W tym wszystkim jednak zapominamy, że maluchy uczą się przez naśladowanie, obserwacje i doświadczanie. Dzieci konsekwentnych rodziców bywają pozornie grzeczne. Jednak czy ta grzeczność jest warta tego, by dziecko miało poczucie, że jego potrzeby nie są ważne? Że konsekwencja jest ważniejsza od RELACJI? Odpuszczanie zakłada, że stwarzam przestrzeń do rozmowy, słuchania, że pozwalam sobie nie na ignorowanie tego, co dla mnie jako rodzica jest ważne, a na zmianę strategii, za pomocą której dbam o siebie.
I ja się z tym zgadzam. Tak w opozycji do konsekwencji.
Bycie konsekwentnym nie wyklucza budowania relacji.
Nie wyklucza bycia uważnym na potrzeby dziecka i reagowania na bieżące problemy.
Nie ma niczego złego w zawieszeniu zasad gdy wymaga tego sytuacja, dzieci się wychowuje, nie programuje.
Ale notoryczne odpuszczanie,jak najbardziej zabiera sprawczosc, i owszem, tworzy przestrzeń,ale przestrzeń w której dziecko sie gubi, i zaczyna brać za zachowanie rówieśników, również te patologiczne za wzorce do naśladowania.
I tak jest jeżeli raz pozwolimy dziecku zjeść chipsy przed snem, bo bardzo chce, potem znów pozwolimy, bo dostało dobra ocenę, a potem znów bo czuje sie zle, i niech zje na poprawę humoru to owszem potem dziecko będzie oczekiwać paczki chipsów przed snem.
Ustala sie jakieś zasady, również których dziecko nie rozumie, bo oczekiwanie od dziecka ze np w wieku 6 lat zrozumie ze jedzenie chipsów przez snem jest dla niego szkodliwe jest nieodrzeczne,przecież chipsy sa takie dobre.
dodatkowo rzeczywistość jest okrutna, i świat również jest okrutny, wymusza na nas bycie konsekwentnym.
Gdy nie przyjdziemy do pracy,gdy spóźnimy sie na autobus,gdy sie zadłużymy czy wydamy pieniądze przeznaczone na czynsz to spotkają nas z tego tytułu konsekwencje.
Zawsze.
Nikogo nie będzie obchodziło ze zostawiła nas dziewczyna,zmarła babcia czy mielimy zły dzień.
nikogo poza rodzina i przyjaciółmi nie obchodzą nasze uczucia czy jak sie czujemy.
I uświadomienie dziecka jak wygląda świat, żeby nie weszło w dorosłość z głupim naiwnym myśleniem ze świat jest dobry, a ludzie troszczą sie o siebie wzajemnie, sprawi ze poradzi sobie w życiu, ze nie zostanie wykorzystany.
Że nikt nie pójdzie mu na rękę, ze nikt nie wył nagle zasad,bo on tak chce,czy bo tak wypada, albo bo ktos rani jego uczucia.
Jak widzę pokolenie dzisiejszych młodych , tak naiwnych , myślących ze sa ważni, ze ich uczucia sie liczą, i jak obserwuje to ich zderzenie z ścianą rzeczywistości, zwłaszcza jak ida do pierwszej pracy, to zawsze zadaje pytanie.
Gdzie byli rodzice, ze ich nie uświadomili jak funkcjonuje świat.
Że świat wymaga konsekwencji działań,pryncypialności, trzymania sie ustaleń,które sam na siebie zarzuciwszy respektujesz.
I że karze okrutnie tych którym sie wydaje ze jakies swoje naiwne zasady mogą uskuteczniać.