Dzieci mojej partnerki - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Dzieci mojej partnerki

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 101 z 101 ]

66

Odp: Dzieci mojej partnerki

Ten syn wydaje się za dobrze ogarnięty. Domaganie się od partnera matki pieniędzy zdradza jego ogólne nastawienie. Dlatego niech się domaga od ojca pieniędzy. Alimenty są dla syna, ale nie na same przyjemności, przecież on o tym musi wiedzieć.

Kombinacja z telefonem została odkryta przez nas przez przypadek, młodszy się wygadał, jak rozmawiał z nim o tym.
Domaga się od ojca, wczoraj wspomniał, że pisze do ojca, a ten go olewa. Dodam, że nie zapłacił alimentów w tym miesiącu.
Poza tym stale podkreśla w rozmowie jak to on się sam przez trzy lata utrzymuje, bo ma praktyki i czasem coś tam zarobi. Jednocześnie zarzuca matce i ojcu (ale temu mniej) że nic od nich nie dostał. Wspomnę tylko, że odkąd jestem z nimi to ode mnie tylko dostał parę rzeczy do ubrania, trochę sprzętu komputerowego i zakupy które robię też mogę do tego dorzucić. Niewdzięczny jest i roszczeniowy.
Kilka rozmów już przeprowadziłem z moją partnerką, że jej syn wolałby pewnie, aby było "po staremu". Mógłby dalej wymagać i nic nie robić (nawet śmieci nie wynosi).

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Dzieci mojej partnerki

Nie wiem ile masz lat, ale jaj to nie masz na pewno... Skoro mamusia nie widzi problemu, a zdecydowanie nie widzi problemu i broni synusia niczym wściekła samica, to ja nie wiem, co Ty tam jeszcze robisz. Ona sama podkopuje Twoją pozycję i pokazuje synalkowi, że może wszystko i nic mu nikt nie zrobi, bo mamusia go obroni.
Wiej, człowieku, z tej patologii jak najdalej. W innym wątku tutaj już syn dał matce w pysk, a scenariusz taki sam, jak jej partner chciał ustawić młodego do pionu, to rzucała się z pazurami na partnera i broniła syneczka, a teraz wielkie zdziwienie, że w twarz dostała... Te baby to głupsze są niż ustawa przewiduje...

Szanuj się! Bądź mężczyzną i zacznij się zachowywać jak jeden z nich!

68

Odp: Dzieci mojej partnerki

Przepraszam, ale wg swojej partnerki Ty masz znosić rzucającego się na Ciebie małolata i to jeszcze ona ma czelność krzyczeć na Ciebie (!) i strzelać fochy? Przecież to jest czysta patologia, bez żadnej przesady, co Ty tam jeszcze robisz? Zostaw ich i niech się sami tłuką i awanturują. A jak nie zdążysz się wyprowadzić przed kolejnym atakiem, to bezwzględnie wezwij policję. Nie dlatego, że sam sobie nie poradzisz, tylko dlatego, żeby wreszcie dzieciak zaczął ponosić konsekwencje swoich czynów. Paradoksalnie możesz pomóc tym swojej partnerce, bo jak kiedyś synalek z niej zrobi worek treningowy, to zawsze będzie jakiś ślad po wcześniejszych interwencjach.

Tylko nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że i tak jeszcze długo u Was zostanie po staremu.

69

Odp: Dzieci mojej partnerki
pawcio789 napisał/a:

Ten syn wydaje się za dobrze ogarnięty. Domaganie się od partnera matki pieniędzy zdradza jego ogólne nastawienie. Dlatego niech się domaga od ojca pieniędzy. Alimenty są dla syna, ale nie na same przyjemności, przecież on o tym musi wiedzieć.

Kombinacja z telefonem została odkryta przez nas przez przypadek, młodszy się wygadał, jak rozmawiał z nim o tym.
Domaga się od ojca, wczoraj wspomniał, że pisze do ojca, a ten go olewa. Dodam, że nie zapłacił alimentów w tym miesiącu.
Poza tym stale podkreśla w rozmowie jak to on się sam przez trzy lata utrzymuje, bo ma praktyki i czasem coś tam zarobi. Jednocześnie zarzuca matce i ojcu (ale temu mniej) że nic od nich nie dostał. Wspomnę tylko, że odkąd jestem z nimi to ode mnie tylko dostał parę rzeczy do ubrania, trochę sprzętu komputerowego i zakupy które robię też mogę do tego dorzucić. Niewdzięczny jest i roszczeniowy.
Kilka rozmów już przeprowadziłem z moją partnerką, że jej syn wolałby pewnie, aby było "po staremu". Mógłby dalej wymagać i nic nie robić (nawet śmieci nie wynosi).

Wyjątkowo w pełnej rozciągłości Zgadzam sie z pozostałymi: zwijaj się stamtąd, nic tam nie zwojujesz. Matka szczeniaka sama sobie kopie metaforyczny "grób", zwiewaj żeby i Ciebie za sobą nie pociągnęła.

70

Odp: Dzieci mojej partnerki
Tylwyth Teg napisał/a:

.
Wiej, człowieku, z tej patologii jak najdalej. W innym wątku tutaj już syn dał matce w pysk, a scenariusz taki sam, jak jej partner chciał ustawić młodego do pionu, to rzucała się z pazurami na partnera i broniła syneczka, a teraz wielkie zdziwienie, że w twarz dostała... Te baby to głupsze są niż ustawa przewiduje...

Szanuj się! Bądź mężczyzną i zacznij się zachowywać jak jeden z nich!


Przepraszam autora, ale widzę, że pijesz do mojego wątku. Rozumiem, że powinnam dać partnerowi pozwolenie na oklepanie synowi twarzy? Chciałbys, żeby Ciebie ktos tak do pionu ustawiał?
Bycie mężczyzną to dla ciebie co dokładnie oznacza? Ustawianie za pomocą obicia pyska?

71

Odp: Dzieci mojej partnerki
karolina1977 napisał/a:
Tylwyth Teg napisał/a:

.
Wiej, człowieku, z tej patologii jak najdalej. W innym wątku tutaj już syn dał matce w pysk, a scenariusz taki sam, jak jej partner chciał ustawić młodego do pionu, to rzucała się z pazurami na partnera i broniła syneczka, a teraz wielkie zdziwienie, że w twarz dostała... Te baby to głupsze są niż ustawa przewiduje...

Szanuj się! Bądź mężczyzną i zacznij się zachowywać jak jeden z nich!


Przepraszam autora, ale widzę, że pijesz do mojego wątku. Rozumiem, że powinnam dać partnerowi pozwolenie na oklepanie synowi twarzy? Chciałbys, żeby Ciebie ktos tak do pionu ustawiał?
Bycie mężczyzną to dla ciebie co dokładnie oznacza? Ustawianie za pomocą obicia pyska?

A zasłużył na oklepanie po twarzy od starszego faceta? Mężczyźni i chłopcy wychowują się inaczej niż dziewczynki. Ich mózgi sa inaczej skonstruowane i być może był czas, gdzie chłopak powinien dostać porządnie, aby zacząć myśleć. Jak widać na Twoim przykładzie, syn problemów nie miał, żeby Tobie przyłożyć. Tylko Ty miałas problem z tym, żeby dorosły chłop przyłożył jemu. I co teraz z tego masz?
Bycie mężczyzną to kompetencja, opanowanie i autorytet oraz zdolność i możliwość, kiedy sytuacja tego naprawdę wymaga, aby spacyfikować agresora przy pomocy siły. Bo niektórzy rozumieją tylko takie, ostateczne argumenty.

72

Odp: Dzieci mojej partnerki
Tylwyth Teg napisał/a:
karolina1977 napisał/a:
Tylwyth Teg napisał/a:

.
Wiej, człowieku, z tej patologii jak najdalej. W innym wątku tutaj już syn dał matce w pysk, a scenariusz taki sam, jak jej partner chciał ustawić młodego do pionu, to rzucała się z pazurami na partnera i broniła syneczka, a teraz wielkie zdziwienie, że w twarz dostała... Te baby to głupsze są niż ustawa przewiduje...

Szanuj się! Bądź mężczyzną i zacznij się zachowywać jak jeden z nich!


Przepraszam autora, ale widzę, że pijesz do mojego wątku. Rozumiem, że powinnam dać partnerowi pozwolenie na oklepanie synowi twarzy? Chciałbys, żeby Ciebie ktos tak do pionu ustawiał?
Bycie mężczyzną to dla ciebie co dokładnie oznacza? Ustawianie za pomocą obicia pyska?

A zasłużył na oklepanie po twarzy od starszego faceta? Mężczyźni i chłopcy wychowują się inaczej niż dziewczynki. Ich mózgi sa inaczej skonstruowane i być może był czas, gdzie chłopak powinien dostać porządnie, aby zacząć myśleć. Jak widać na Twoim przykładzie, syn problemów nie miał, żeby Tobie przyłożyć. Tylko Ty miałas problem z tym, żeby dorosły chłop przyłożył jemu. I co teraz z tego masz?
Bycie mężczyzną to kompetencja, opanowanie i autorytet oraz zdolność i możliwość, kiedy sytuacja tego naprawdę wymaga, aby spacyfikować agresora przy pomocy siły. Bo niektórzy rozumieją tylko takie, ostateczne argumenty.


W tej chwili mam na mysli obecną sytuację z mojego domu. Mam pewnosc, że partner, gdyby się dowiedział, że syn mnie uderzył, pisząc wprost oklepałby syna po pysku równo. Jaki syn dostałby przekaz? Że jego można bić?
Wiem, że wiele rzeczy zawaliłam, nie wątpię, młody miał za dużo luzu, ale czy argumenty siłowe to rzeczywiscie słuszna metoda wychowawcza?

73

Odp: Dzieci mojej partnerki
karolina1977 napisał/a:
Tylwyth Teg napisał/a:
karolina1977 napisał/a:

Przepraszam autora, ale widzę, że pijesz do mojego wątku. Rozumiem, że powinnam dać partnerowi pozwolenie na oklepanie synowi twarzy? Chciałbys, żeby Ciebie ktos tak do pionu ustawiał?
Bycie mężczyzną to dla ciebie co dokładnie oznacza? Ustawianie za pomocą obicia pyska?

A zasłużył na oklepanie po twarzy od starszego faceta? Mężczyźni i chłopcy wychowują się inaczej niż dziewczynki. Ich mózgi sa inaczej skonstruowane i być może był czas, gdzie chłopak powinien dostać porządnie, aby zacząć myśleć. Jak widać na Twoim przykładzie, syn problemów nie miał, żeby Tobie przyłożyć. Tylko Ty miałas problem z tym, żeby dorosły chłop przyłożył jemu. I co teraz z tego masz?
Bycie mężczyzną to kompetencja, opanowanie i autorytet oraz zdolność i możliwość, kiedy sytuacja tego naprawdę wymaga, aby spacyfikować agresora przy pomocy siły. Bo niektórzy rozumieją tylko takie, ostateczne argumenty.


W tej chwili mam na mysli obecną sytuację z mojego domu. Mam pewnosc, że partner, gdyby się dowiedział, że syn mnie uderzył, pisząc wprost oklepałby syna po pysku równo. Jaki syn dostałby przekaz? Że jego można bić?
Wiem, że wiele rzeczy zawaliłam, nie wątpię, młody miał za dużo luzu, ale czy argumenty siłowe to rzeczywiscie słuszna metoda wychowawcza?

Z agresorem nie ma innych argumentów poza siłowymi.
Zobacz, syn doskonale zdaje sobie sprawę z tego co zrobił i doskonale wiedział, dlaczego prosił Cię, żebyś nie mówiła partnerowi, bo wiedział, że NA PEWNO DOSTANIE i doskonale wiedziałby ZA CO by dostał. Ty spełniłaś jego prośbę, znowu go ochroniłaś. I jaki przykład z takiego postępowania idzie do niego? Że można matke strzelić, potem przeprosić i nic wielkiego się nie stanie. Hulaj dusza, piekła nie ma!

On, powinien mieć teraz w domu PIEKŁO, wymierzone w niego przez dorosłego, dojrzałego mężczyznę, ojca jego brata, partnera jego matki. On powinien się przekonać gdzie jest jego miejsce i jakie konsekwencje płyną z takiego zachowania. Ty, swoją nadopiekuńczością postawiłaś nastoletniego syna na piedestale i zrobiłaś z niego głowę rodziny. Teraz jest bezkarny, uderzył matkę, nic się nie stało, teraz ON tu rządzi. Taki przekaz mu dałaś.
Daj mężczyźnie załatwić sprawy po męsku. Twoje metody nie działają i doprowadziły do tego, do czego doprowadziły. Może pora spróbować czegoś innego?

74

Odp: Dzieci mojej partnerki

karolina1977 ja wiem, że Tobie się wydaje, że przemoc rodzi przemoc. Ale Twoi synowie nie wychowują się w środowisku przemocowym, nie doświadczyli od Ciebie przemocy, a jednak syn użył przemocy fizycznej wobec Ciebie. Jak to wyjaśnisz?
Przemoc rodzi brak granic, reguł, twardych zasad, zbyt duża tolerancja i pobłażanie. Przemoc rodzi brak konsekwencji, a Ty masz tego namacalny przykład.

75

Odp: Dzieci mojej partnerki

Gwarantuje Ci, że miałby piekło, gdyby się partner dowiedział. I wiem, że młody dlatego prosił, żebym nie mówiła, bo wiedział, że partner w tej kwestii już na pewno nie odpuściłby. Już raz w wakacje nie chciał go do domu wpuścić, jak zjarany wrócił.
Nie czytałam dokładnie od a do z całego wątku pawcia, ale czy Twoim zdaniem autor starszego syna swojej partnerki też powinien obić?

76

Odp: Dzieci mojej partnerki
karolina1977 napisał/a:

Gwarantuje Ci, że miałby piekło, gdyby się partner dowiedział.

I słusznie, powinien mieć piekło.

karolina1977 napisał/a:

Już raz w wakacje nie chciał go do domu wpuścić, jak zjarany wrócił.

Słusznie x2.


Ratuj dalej synalka przed konsekwencjami. Na pewno dobrze się to skończy.

77 Ostatnio edytowany przez Tylwyth Teg (2022-10-06 17:12:23)

Odp: Dzieci mojej partnerki
karolina1977 napisał/a:

Gwarantuje Ci, że miałby piekło, gdyby się partner dowiedział. I wiem, że młody dlatego prosił, żebym nie mówiła, bo wiedział, że partner w tej kwestii już na pewno nie odpuściłby. Już raz w wakacje nie chciał go do domu wpuścić, jak zjarany wrócił.
Nie czytałam dokładnie od a do z całego wątku pawcia, ale czy Twoim zdaniem autor starszego syna swojej partnerki też powinien obić?

No przecież Ci to napisałam! Nie wiem, czy tu, czy w Twoim wątku, że Twój syn głupi nie jest i doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego zachowania i możliwych konsekwencji i to SŁUSZNYCH konsekwencji, przed którymi ZNOWU dzielnie go obroniłaś... Czy Ty nie widzisz, że swoim strachem i nadopiekuńczością robisz krzywde swoim dzieciom?! Dzieciom i sobie. Kobieto, obudź się!
Twój syn powinien dostać wszystko na co zasłużył i zapracował. Twoja protekcja doprowadziła do agresji i przemocy wobec Ciebie. Naprawdę uważasz, że to dobrze?
Jeśli nie przetniesz sama pępowiny i nie odsuniesz się, to nie wróżę Ci kolorowej przyszłości.

Tak jak pisałam, powinnaś powiedzieć partnerowi, porozmawiać z nim na spokojnie, odsunąć się na bok i dać działać mężczyźnie. Jeżeli uderzenie Ciebie nie było przekroczeniem ostatecznej granicy abyś zrozumiała, że czas na radykalne zmiany, to znaczy, że Ty nie masz granic i można z Tobą zrobić wszystko, co się komu podoba.

EDIT: Inaczej powiem. Chcesz naprawdę uratować swoje dziecko? Daj działać mężczyźnie, bo Ty sama nic nie zrobisz. Bo teraz to zachowujesz się tak, jakbyś zabierała dziecko ze złamaną ręką z gabinetu lekarskiego, bo nie pozwolisz, aby mu nastawili rękę żeby się zrosła, bo nastawianie przeciez boli.

78

Odp: Dzieci mojej partnerki

Gwarantuje Ci, że miałby piekło, gdyby się partner dowiedział. I wiem, że młody dlatego prosił, żebym nie mówiła, bo wiedział, że partner w tej kwestii już na pewno nie odpuściłby. Już raz w wakacje nie chciał go do domu wpuścić, jak zjarany wrócił.
Nie czytałam dokładnie od a do z całego wątku pawcia, ale czy Twoim zdaniem autor starszego syna swojej partnerki też powinien obić?

W skrócie w moim wątku chodzi o spacyfikowanie nastolatka /18 latka.
Wczoraj na spokojnie porozmawialiśmy z partnerką i ona poprosiła, abym następnym razem wyszedł jak ona z synem rozmawia. Wytłumaczyłem, że nie chciałem aby była sama. Odparła, że ja tam spowodowałem, że on stał się agresywny. Co nie jest prawdą.
Był agresywny bo pewnie coś brał, tak stwierdzam. Rozmawiałem ze znajomym i on powiedział, że gdyby była jeszcze raz taka sytuacja, to mam dzwonić na policję.
Najpierw jednak polecił mi rozmowę z dzielnicowym. Tak, wiem, to są ostre środki, ale powiedział, że ja nie mogę inaczej działać.
Z kolei moja partnerka poprosiła, abym pozwolił jej samej ten problem rozwiązać.
Dla mnie jest też oczywiste, że w przypadku interwencji policji, będę miał przejebane u jej rodziny, bo mają uczulenie na mundurowych.
Z racjonalnego punktu widzenia użycie siły czy wzywanie policji nic nie da pozytywnego, młody będzie zanotowany i po co to wszystko.
Czekam do końca października i zobaczę, czy partnerka będzie konsekwentna.

79

Odp: Dzieci mojej partnerki
pawcio789 napisał/a:

Wczoraj na spokojnie porozmawialiśmy z partnerką i ona poprosiła, abym następnym razem wyszedł jak ona z synem rozmawia.

Cooo? xD Ona traktuje Cię jak kolejne dziecko. Nie jak partnera, nie jak głowę rodziny.

80

Odp: Dzieci mojej partnerki

przede wszystkim Wy nie gracie jak partnerzy.. ona Cię wyprasza, Ty gadasz z kumplami o nasyłaniu policji.. z tej mąki chleba nie będzie. to w ogóle sensu nie ma, podchodzicie oboje od dupy strony

81

Odp: Dzieci mojej partnerki

Dużo waszych komentarzy i opinii było w temacie. Rady i sugestie, czasem mocne (przyznaję, że na wielu etapach tej znajomości dałem dupy).
Temat 18 latka możemy uznać za zamknięty.

Chciałbym Was teraz prosić o komentarze na temat tego młodszego syna mojej partnerki, który ma 10 lat i powoli zaczyna mieć swoje zdanie.
Od razu dodam, że często swoimi fochami planuje nam życie. Dużo jest tego, co robimy pod niego. Wiadomo, trzeba się czasem poświęcić. Tylko w pewnym momencie rośnie to do olbrzymich rozmiarów.
Weźmy pod uwagę taką sytuację :zostaje z 18 latkiem w domu, my idziemy do kina. Telefon gorący, nie jeden to drugi pisze, że ten robi mu to albo tamto. Myślałem, że winien jest starszy, aż wczoraj nie zostałem ja sam z młodym (10 latkiem). I powiem, że przejrzałem na oczy. Jest arogancki i pyskuje, gdy mu się zwróci uwagę robi na złość. Jako karę za pyskowanie odebrałem mu komórkę i miał iść odrabiać lekcje, a potem miał grać na komputerze.
Przyzwyczajony, że mama nie jest za surowa (łagodnie ujęte) nie chciał oddać komórki i się popłakał. Po jakichś 15 minutach oddałem mu telefon. Zadzwonił do mamy i się poskarżył, że pociągnąłem go za ucho. Wtedy zadzwoniłem ja i wyjaśniłem, że poleciłem mu wyłączyć komórkę (grę jakąś miał) i nie chciał słuchać, a potem pyskował. No co jak co, ale 10 latek nie będzie do mnie pyskował i krzyczał.
Kończąc, po powrocie mojej partnerki od razu położył się do łóżka i tylko komenderował, że chce kolację (do pokoju), że boli go brzuch, że chce piżamę... I stale ją poganiał.
Od wejścia do domu, nie miała czasu nawet rąk umyć. Wszystko mu się należy tu i teraz.
Powiedziałem, że tak nie może być. Ale było już późno i nie mieliśmy czasu porozmawiać.
Teraz jestem poza domem i czekam aż wstaną.
Chciałbym poprosić moją partnerkę, aby z nim o tym porozmawiała. Oraz żeby zapowiedziała, że jak wrócę do domu usiądziemy we trójkę i omówimy kilka zasad, które muszą być respektowane. Muszą, w przeciwnym wypadku będę uwolniony od zabiegania o cokolwiek dla tego chłopca przez jakiś czas.
Piszę, że muszą być respektowane, konkretnie:
- jeśli proszę o komórkę, co jest formą kary, to oddaje, nie dyskutuje. Kiedy chce ją z powrotem to należałoby powiedzieć "przepraszam" a potem "dziękuję"
- często mówi, że jak mu czegoś nie kupimy, to on ma własne pieniądze i sobie kupi. Mam zamiar to ukrócić, dostaje dużo słodyczy, naprawdę dużo innych prezentów. Mam propozycję, aby przez miesiąc słodycze były kupowane z jego pieniędzy.
- jak będzie niegrzeczny to zostanie ograniczony w udziale w turniejach i będzie miał obowiązek powiedzieć kolegom, że to dlatego, że był niegrzeny, konkretnie, że pyskował, albo za późno wrócił z podwórka.
-po każdej sytuacji, kiedy będzie nieposłuszny, rozmowa, a przy powtórnym takim zachowaniu konfiskata komórki i czytanie jakiejś czytanki.

Moje pomysły chcę omówić z partnerką a potem z młodym, ale to ja będę mówił, a ona mnie poprze.
Co sądzicie o takiej metodzie?
Znam moją partnerkę i pewnie powie, że to za ostre reguły.

Proszę o opinię Wasze grono.

82

Odp: Dzieci mojej partnerki

Moim zdaniem Twoje pomysły są absurdalnie głupie.
To tak na gorąco po przeczytaniu.

83

Odp: Dzieci mojej partnerki

Pawcio, przemyśl wszystko jeszcze raz, bo to co proponujesz chyba nie jest najmądrzejsze smile

84

Odp: Dzieci mojej partnerki

Pawcio789 nic z tego nie będzie, ten mały ci to skutecznie pokazał. Nie masz w tym domu odpowiedniej pozycji i autorytetu, który twoja partnerka skutecznie podminowuje. Co z tego, że chciałeś coś zrobić, gdy ona wróciła z roboty i zaczęła synkowi nadskakiwać. To on tu rządzi i ci to pokazał. Nic nie poradzisz, tak działają kobiety. Ona kocha syna, ty jesteś na ostatnim miejscu.

85

Odp: Dzieci mojej partnerki

Pawcio789 nic z tego nie będzie, ten mały ci to skutecznie pokazał. Nie masz w tym domu odpowiedniej pozycji i autorytetu, który twoja partnerka skutecznie podminowuje. Co z tego, że chciałeś coś zrobić, gdy ona wróciła z roboty i zaczęła synkowi nadskakiwać. To on tu rządzi i ci to pokazał. Nic nie poradzisz, tak działają kobiety. Ona kocha syna, ty jesteś na ostatnim miejscu.

Serio nie wskóram nic a nic?
Ona często powtarza, że wszystko jest na jej głowie, chciałbym aby było trochę lżej i miałaby może trochę czasu dla mnie.

86

Odp: Dzieci mojej partnerki
pawcio789 napisał/a:

Serio nie wskóram nic a nic?
Ona często powtarza, że wszystko jest na jej głowie, chciałbym aby było trochę lżej i miałaby może trochę czasu dla mnie.

Musisz zrozumieć że jej jest tak dobrze. Ponarzeka ale nic nie chce zmienić.

A czas dla Ciebie będziesz miał gdy będziesz tego czasu WYMAGAŁ i wyciągał konsekwencje gdy go nie dostajesz.

87 Ostatnio edytowany przez maku2 (2022-10-08 09:59:18)

Odp: Dzieci mojej partnerki
pawcio789 napisał/a:

Serio nie wskóram nic a nic?
Ona często powtarza, że wszystko jest na jej głowie, chciałbym aby było trochę lżej i miałaby może trochę czasu dla mnie.

To co przedstawiłeś w planie nie uda się. On ma 10 lat a Ty uważasz że on nagle zacznie zachowywać się dojrzale? Matka nauczyła go takiego zachowania, on do tego jest przyzwyczajony. Problemem jest matka która go tego nauczyła. Z nią porozmawiaj bo tylko ona jest w stanie to zmienić - pytanie czy ona na to się zdobędzie.

88

Odp: Dzieci mojej partnerki
pawcio789 napisał/a:

Pawcio789 nic z tego nie będzie, ten mały ci to skutecznie pokazał. Nie masz w tym domu odpowiedniej pozycji i autorytetu, który twoja partnerka skutecznie podminowuje. Co z tego, że chciałeś coś zrobić, gdy ona wróciła z roboty i zaczęła synkowi nadskakiwać. To on tu rządzi i ci to pokazał. Nic nie poradzisz, tak działają kobiety. Ona kocha syna, ty jesteś na ostatnim miejscu.

Serio nie wskóram nic a nic?
Ona często powtarza, że wszystko jest na jej głowie, chciałbym aby było trochę lżej i miałaby może trochę czasu dla mnie.

Oczywiście, że narzeka, że wszystko na jej głowie, bo to Matka Polka Cierpiętnica, co to musi wszystkim pokazać jak to ona się stara  i jaka jest biedna i poszkodowana. Przecież gdybyś zdjął z niej część obowiązków, to ona by sens życia straciła.

Twoje pomysły na "wychowanie" młodego, czy ustalenie zasad w domu są niemożebnie głupie, wybacz tongue Czytanie czytanki za karę?! Chcesz z niego zrobić ćwierćmózga, który w życiu niczego nie przeczyta, bo będzie mu się to z karą kojarzyć?
Żeby wprowadzić jakieś zasady w domu, to ktoś musi w tym domu rządzić, a tym kimś są chłopcy i mają swoją matkę na usługach. To się nie uda, bo sam nie jesteś zbyt pewny siebie i nie masz mocnego kręgosłupa (bo gdybyś miał, to już dawno by w domu panował posłuch i porządek), także na Twoim miejscu ja bym się wypisała z tego towarzystwa, bo nie wiem, po co Ty tam właściwie jesteś i dla kogo.

89

Odp: Dzieci mojej partnerki

Serio nie wskóram nic a nic?
Ona często powtarza, że wszystko jest na jej głowie, chciałbym aby było trochę lżej i miałaby może trochę czasu dla mnie.Musisz zrozumieć że jej jest tak dobrze. Ponarzeka ale nic nie chce zmienić.

A czas dla Ciebie będziesz miał gdy będziesz tego czasu WYMAGAŁ i wyciągał konsekwencje gdy go nie dostajesz

Poproszę tylko, aby porozmawiała o wczorajszej sytuacji. Dlaczego tak się zachował. Może następnym razem, gdy będę poproszony aby z nim zostać, powiem po prostu, że też wychodzę? Dam do zrozumienia chłopakowi, że nie jestem jego zakładnikiem, niech sobie sam siedzi, albo niech partnerka załatwi opiekę (np gdy wychodzi z koleżanką na kawę).
No i ograniczę sam z siebie kupowanie mu słodyczy.
Może gdy się nie będę wtrącał, to wróci trochę sytuacja między nami przynajmniej, bo jest na krawędzi.
Powiedział do mnie wczoraj, że na wakacjach w tym roku nie musieliśmy być i nikt nie kazał mi go zabierać w dwa miejsca. Był też na obozie sportowym. Na ferie w przyszłym roku planujemy mu wyjazd za granicę na 12 dni. Ale nie popieram tego pomysłu i pragnę się wycofać z tego. Jak to zrobić?

90

Odp: Dzieci mojej partnerki
pawcio789 napisał/a:

Serio nie wskóram nic a nic?
Ona często powtarza, że wszystko jest na jej głowie, chciałbym aby było trochę lżej i miałaby może trochę czasu dla mnie.Musisz zrozumieć że jej jest tak dobrze. Ponarzeka ale nic nie chce zmienić.

A czas dla Ciebie będziesz miał gdy będziesz tego czasu WYMAGAŁ i wyciągał konsekwencje gdy go nie dostajesz

Poproszę tylko, aby porozmawiała o wczorajszej sytuacji. Dlaczego tak się zachował. Może następnym razem, gdy będę poproszony aby z nim zostać, powiem po prostu, że też wychodzę? Dam do zrozumienia chłopakowi, że nie jestem jego zakładnikiem, niech sobie sam siedzi, albo niech partnerka załatwi opiekę (np gdy wychodzi z koleżanką na kawę).
No i ograniczę sam z siebie kupowanie mu słodyczy.
Może gdy się nie będę wtrącał, to wróci trochę sytuacja między nami przynajmniej, bo jest na krawędzi.
Powiedział do mnie wczoraj, że na wakacjach w tym roku nie musieliśmy być i nikt nie kazał mi go zabierać w dwa miejsca. Był też na obozie sportowym. Na ferie w przyszłym roku planujemy mu wyjazd za granicę na 12 dni. Ale nie popieram tego pomysłu i pragnę się wycofać z tego. Jak to zrobić?

Aż się ciśnie pytanie - co Ty osiągnąłeś przez dwa lata?
Ferie za granicą? A kto wpadł na ten pomysł, mamusia?
Jak nie leży Ci ten pomysł to mówisz partnerce że tego nie chcesz i po sprawie. W czym problem?

91

Odp: Dzieci mojej partnerki

Serio nie wskóram nic a nic?
Ona często powtarza, że wszystko jest na jej głowie, chciałbym aby było trochę lżej i miałaby może trochę czasu dla mnie.Musisz zrozumieć że jej jest tak dobrze. Ponarzeka ale nic nie chce zmienić.

A czas dla Ciebie będziesz miał gdy będziesz tego czasu WYMAGAŁ i wyciągał konsekwencje gdy go nie dostajesz

Poproszę tylko, aby porozmawiała o wczorajszej sytuacji. Dlaczego tak się zachował. Może następnym razem, gdy będę poproszony aby z nim zostać, powiem po prostu, że też wychodzę? Dam do zrozumienia chłopakowi, że nie jestem jego zakładnikiem, niech sobie sam siedzi, albo niech partnerka załatwi opiekę (np gdy wychodzi z koleżanką na kawę).
No i ograniczę sam z siebie kupowanie mu słodyczy.
Może gdy się nie będę wtrącał, to wróci trochę sytuacja między nami przynajmniej, bo jest na krawędzi.
Powiedział do mnie wczoraj, że na wakacjach w tym roku nie musieliśmy być i nikt nie kazał mi go zabierać w dwa miejsca. Był też na obozie sportowym. Na ferie w przyszłym roku planujemy mu wyjazd za granicę na 12 dni. Ale nie popieram tego pomysłu i pragnę się wycofać z tego. Jak to zrobić?
Aż się ciśnie pytanie - co Ty osiągnąłeś przez dwa lata?
Ferie za granicą? A kto wpadł na ten pomysł, mamusia?
Jak nie leży Ci ten pomysł to mówisz partnerce że tego nie chcesz i po sprawie. W czym problem

Nie, to nie problem. Po prostu oświadczę, że mnie swoim zachowaniem nie przekonuje do tego pomysłu.
Inne planowane inwestycje też zawieszę.
Przez dwa lata było w miarę dobrze, ostatnio zacząłem się starać, sprawdzać lekcje, librusa. Partnerka poprosiła.
Ale w takim razie powiem, że jak nie mam możliwości wpływania na niego, to wrócę do mojej postawy sprzed kilku miesięcy?

92 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2022-10-08 11:03:27)

Odp: Dzieci mojej partnerki

Chłopie zacznij używać cytowania, bo masakrycznie się Ciebie czyta. Nie wiadomo kto i co i gdzie jest czyjś tekst, a gdzie Twój.

Popatrz - narzekałeś, że jak wychodzicie razem to dzieciaki robią partnerce gorącą linię. Po czym ona wyszła sama i co zrobiliście? Dokładnie to samo.

Ty z nimi nie potrafisz mieć normalnego kontaktu, tylko pyskówki i awantury. Podejście do nich na poziomie ujemnym. Stąd się bierze problem. Tak jakbyś intensywnie chciał ich dyscyplinować korzystając z tego, że partnerka wyszła na chwilę. A to tak nie zadziała. Sam nie potrafisz do nich podejść na spokojnie i dziwisz się, że trafiasz na mur z ich strony.
Może następnym razem, jak się na nich wkurzysz to sam sobie daj szlaban na telefon, idź do czytanki, a w pracy powiedz, że nie pójdziesz na piwo, bo byłeś niegrzeczny?

93 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-10-08 12:10:35)

Odp: Dzieci mojej partnerki
pawcio789 napisał/a:

Poproszę tylko, aby porozmawiała o wczorajszej sytuacji. Dlaczego tak się zachował. Może następnym razem, gdy będę poproszony aby z nim zostać, powiem po prostu, że też wychodzę? Dam do zrozumienia chłopakowi, że nie jestem jego zakładnikiem, niech sobie sam siedzi, albo niech partnerka załatwi opiekę (np gdy wychodzi z koleżanką na kawę).
No i ograniczę sam z siebie kupowanie mu słodyczy.
Może gdy się nie będę wtrącał, to wróci trochę sytuacja między nami przynajmniej, bo jest na krawędzi.
Powiedział do mnie wczoraj, że na wakacjach w tym roku nie musieliśmy być i nikt nie kazał mi go zabierać w dwa miejsca.

Bo najchętniej on by się ciebie pozbył. smile Z resztą jeżeli nadal będziesz robił takie akcje, to przy jego pomocy, matka się ciebie pozbędzie. Przy takich akcjach jesteś strasznie męczący i robisz za kolejne dziecko, które marudzi i domaga się jej uwagi.

94

Odp: Dzieci mojej partnerki
Legat napisał/a:
pawcio789 napisał/a:

Poproszę tylko, aby porozmawiała o wczorajszej sytuacji. Dlaczego tak się zachował. Może następnym razem, gdy będę poproszony aby z nim zostać, powiem po prostu, że też wychodzę? Dam do zrozumienia chłopakowi, że nie jestem jego zakładnikiem, niech sobie sam siedzi, albo niech partnerka załatwi opiekę (np gdy wychodzi z koleżanką na kawę).
No i ograniczę sam z siebie kupowanie mu słodyczy.
Może gdy się nie będę wtrącał, to wróci trochę sytuacja między nami przynajmniej, bo jest na krawędzi.
Powiedział do mnie wczoraj, że na wakacjach w tym roku nie musieliśmy być i nikt nie kazał mi go zabierać w dwa miejsca.

Bo najchętniej on by się ciebie pozbył. smile Z resztą jeżeli nadal będziesz robił takie akcje, to przy jego pomocy, matka się ciebie pozbędzie. Przy takich akcjach jesteś strasznie męczący i robisz za kolejne dziecko, które marudzi i domaga się jej uwagi.

To prawda, moja partnerka mówi, że zawsze musi być na moje

95

Odp: Dzieci mojej partnerki
Lady Loka napisał/a:

Chłopie zacznij używać cytowania, bo masakrycznie się Ciebie czyta. Nie wiadomo kto i co i gdzie jest czyjś tekst, a gdzie Twój.

Popatrz - narzekałeś, że jak wychodzicie razem to dzieciaki robią partnerce gorącą linię. Po czym ona wyszła sama i co zrobiliście? Dokładnie to samo.

Ty z nimi nie potrafisz mieć normalnego kontaktu, tylko pyskówki i awantury. Podejście do nich na poziomie ujemnym. Stąd się bierze problem. Tak jakbyś intensywnie chciał ich dyscyplinować korzystając z tego, że partnerka wyszła na chwilę. A to tak nie zadziała. Sam nie potrafisz do nich podejść na spokojnie i dziwisz się, że trafiasz na mur z ich strony.
Może następnym razem, jak się na nich wkurzysz to sam sobie daj szlaban na telefon, idź do czytanki, a w pracy powiedz, że nie pójdziesz na piwo, bo byłeś niegrzeczny?

Sorry za ten brak cytowania. Na spokojnie podchodzę tylko za pierwszym razem. Potem już się nakręcam. Dzięki za Twój komentarz

96

Odp: Dzieci mojej partnerki
M!ri napisał/a:
pawcio789 napisał/a:

Wczoraj na spokojnie porozmawialiśmy z partnerką i ona poprosiła, abym następnym razem wyszedł jak ona z synem rozmawia.

Cooo? xD Ona traktuje Cię jak kolejne dziecko. Nie jak partnera, nie jak głowę rodziny.

Legat napisał/a:

Bo najchętniej on by się ciebie pozbył. smile Z resztą jeżeli nadal będziesz robił takie akcje, to przy jego pomocy, matka się ciebie pozbędzie. Przy takich akcjach jesteś strasznie męczący i robisz za kolejne dziecko, które marudzi i domaga się jej uwagi.

Ja do dziś pamiętam jak moja była opowiadała o chyba pierwszym partnerze swojej matki, którego matka miała po rozwodzie. Moja ex go nie znosiła, chciała żeby matka go pogoniła i w końcu dopięła swego. Stąd m.in. wiem że jak dzieciak się uweźmie na partnera matki i jak postawi wszystko na jedną kartę na zasiedzie "albo ja albo on", to facet po prostu nie tylko nie ma szans wygrać takiej wojny, ale i nie ma szans ocalić związku.

Autor jest w związku ze swoją partnerką 2 lata, młody faktycznie chyba chce się go pozbyć. Matka za wszelką cenę stara się po prostu wyciszyć zamieszki na pokładzie, ale na tym etapie to już raczej nie pomoże.  Autor prawdopodobnie jeszcze przed końcem roku poinformuje nas że jego związek jest już przeszłością, ale tak naprawdę chyba wszystkim wyjdzie to na dobre. Niestety, związek z podwójnie dzieciatą to rzadko kiedy jest coś w co powinien się pakować bezdzietny, który nie ma żadnego doświadczenia w wychowywaniu dzieci. To że dzieci są nieco podrośnięte, to tylko złudzenie braku problemów (facet sobie w takiej sytuacji tłumaczy że już duże, będą więcej czasu spędzać ze swoimi kolegami/koleżankami, łatwiej się dogadać a ich matka będzie mieć więcej czasu dla faceta); często te problemy są jeszcze większe.

A dlaczego wszystkim wyjdzie na dobre jak to się skończy? A dlatego:

- autor może poszuka niedzieciatej albo takiej z małym dzieckiem, które może będzie wymagać więcej opieki, ale nie będzie wrogo nastawione do "wujka";

- młodemu ciśnienie zejdzie o ile konflikt jest między nim i "ojczymem in spe"; jeśli to jednak kwestia tego że młody jest już tak spi...ony jak to wyglądało przy sytuacjach konfliktowych, to ten okręt zatonie jak już autora nie będzie na pokładzie, a matka pewnie dopiero wtedy zda sobie sprawę kogo wychowała (no nic, bywały matki które trzeźwiały dopiero jak synalek trafił do pierdla)

97

Odp: Dzieci mojej partnerki
Nowe_otwarcie napisał/a:
M!ri napisał/a:
pawcio789 napisał/a:

Wczoraj na spokojnie porozmawialiśmy z partnerką i ona poprosiła, abym następnym razem wyszedł jak ona z synem rozmawia.

Cooo? xD Ona traktuje Cię jak kolejne dziecko. Nie jak partnera, nie jak głowę rodziny.

Legat napisał/a:

Bo najchętniej on by się ciebie pozbył. smile Z resztą jeżeli nadal będziesz robił takie akcje, to przy jego pomocy, matka się ciebie pozbędzie. Przy takich akcjach jesteś strasznie męczący i robisz za kolejne dziecko, które marudzi i domaga się jej uwagi.

Ja do dziś pamiętam jak moja była opowiadała o chyba pierwszym partnerze swojej matki, którego matka miała po rozwodzie. Moja ex go nie znosiła, chciała żeby matka go pogoniła i w końcu dopięła swego. Stąd m.in. wiem że jak dzieciak się uweźmie na partnera matki i jak postawi wszystko na jedną kartę na zasiedzie "albo ja albo on", to facet po prostu nie tylko nie ma szans wygrać takiej wojny, ale i nie ma szans ocalić związku.

Autor jest w związku ze swoją partnerką 2 lata, młody faktycznie chyba chce się go pozbyć. Matka za wszelką cenę stara się po prostu wyciszyć zamieszki na pokładzie, ale na tym etapie to już raczej nie pomoże.  Autor prawdopodobnie jeszcze przed końcem roku poinformuje nas że jego związek jest już przeszłością, ale tak naprawdę chyba wszystkim wyjdzie to na dobre. Niestety, związek z podwójnie dzieciatą to rzadko kiedy jest coś w co powinien się pakować bezdzietny, który nie ma żadnego doświadczenia w wychowywaniu dzieci. To że dzieci są nieco podrośnięte, to tylko złudzenie braku problemów (facet sobie w takiej sytuacji tłumaczy że już duże, będą więcej czasu spędzać ze swoimi kolegami/koleżankami, łatwiej się dogadać a ich matka będzie mieć więcej czasu dla faceta); często te problemy są jeszcze większe.

A dlaczego wszystkim wyjdzie na dobre jak to się skończy? A dlatego:

- autor może poszuka niedzieciatej albo takiej z małym dzieckiem, które może będzie wymagać więcej opieki, ale nie będzie wrogo nastawione do "wujka";

- młodemu ciśnienie zejdzie o ile konflikt jest między nim i "ojczymem in spe"; jeśli to jednak kwestia tego że młody jest już tak spi...ony jak to wyglądało przy sytuacjach konfliktowych, to ten okręt zatonie jak już autora nie będzie na pokładzie, a matka pewnie dopiero wtedy zda sobie sprawę kogo wychowała (no nic, bywały matki które trzeźwiały dopiero jak synalek trafił do pierdla)

Piszesz z autopsji? Czy jesteś wróżbitą?
Sorry, ale gdybym miał uciekać z tego okrętu (uwielbiam tę metaforę, gdyż w wojsku byłem w marynarce wojennej RP) to nie zajmowałbym się tematem i nie poszukiwał wyjścia.
To forum pomaga całościowo stanąć z boku, przyjrzeć się problemom i wyciągnąć wnioski. Niestety wielu tutaj nie rozumie kilku ważnych spraw i potem czytamy jakieś dziwne posty. Ty mi od początku zajeżdżasz takim typem człowieka, który niby opiekuje się swoim dzieckiem, łoży alimenty i zabiera nad morze. Z drugiej strony wypowiedzi świadczą, że niewygodnie Ci z tym.
Ja jestem w tym związku dwa lata, znam kobietę lat 3.Gdy się poznaliśmy, już na drugiej rozmowie (tak rozmowie, bo był Covid i randek nie było) wiedziałem wszystko, ile ma dzieci, co robią, jakie mają przeżycia z dzieciństwa.
Tutaj nie pomoże psycholog (byłem na wizycie i żałuję). Do każdego dziecka trzeba podejść indywidualnie. Ja to zrobiłem. Ze starszym, który tak wyklina i się buntuje sprawa jest prosta, dorosły, nic nie zmienisz. Ale nie o zmiany chodzi. Doszedłem do wniosku, że muszę wczuć się w ich położenie i działać stosownie do zdobytej wiedzy i doświadczenia z nimi, konkretnie z nimi.
Piszesz o przypadkach, że syn kogoś tam znajomego czy szwagra postawił wszystko na jedną kartę i się go pozbył.
To nie ta bajka. Poza tym dlaczego mały chłopiec mógł doprowadzić do tego? Może ten nowy partner mamusi zdezerterował? Nie chciał się wysilić, wczuć w sytuację? Nie opisałeś szczegółów niestety.
Kobieta z którą jestem ma uczucia, obdarzyła mnie, obcego faceta zaufaniem na tyle, że już bardziej nie można. I to nie wcale w akcie desperacji. Zaprosiła mnie do swojego skromnego życia, poświęciła swój autorytet i godność dzieci (mogłoby się okazać, że jestem alkoholikiem albo złodziejem, albo jedno i drugie). Mam już 45 lat, ona nie mogłaby być moją córką, a poświęca mi już 3 lata. W naszym wieku to jak dla 18 latka 10 lat.
I Ty mi piszesz, że prawdopodobnie do końca roku autor napisze, że już nie jest w związku. Tak, jest taka możliwość, ale na pewno nie będą powodem dzieci.

98

Odp: Dzieci mojej partnerki

pawcio

Wpakowałeś się w związek z dzieciatą, co jest bardzo problematyczne, bo nigdy nie będziesz ojcem dzieci i nie będziesz miał takiego autorytetu
Matka zawsze będzie stała za dzieckiem, a nie za Tobą.

Na 18-latka raczej już nie będziesz miał żadnego wpływu. Tu zawiniła matka.
To samo dzieje się z młodszym dzieckiem.

Nie masz doświadczenia w wychowywaniu dzieci, a tym bardziej chłopców.

Pomyśl o terapii rodzinnej i nie zdziw się, co usłyszysz, bo może być to dla ciebie nie do końca przyjemne.

99 Ostatnio edytowany przez noben (2022-10-09 16:58:38)

Odp: Dzieci mojej partnerki

Autorze, Autorze....
Jesteś totalnie zaślepiony.

Nie tylko wziąłeś sobie na głowę kobietę z 2 dzieci, ale jeszcze dałeś sobie wmówić, ze to ona uczyniła Ci zaszczyt, ze się na to zgodziła.

Uczucie uczuciem, ale zejdź trochę na ziemie. W tym układzie, to pani pierwsza powinna zabiegać, żeby było dobrze. A tego nie widać za bardzo.

pawcio789 napisał/a:

Ona często powtarza, że wszystko jest na jej głowie, chciałbym aby było trochę lżej i miałaby może trochę czasu dla mnie.

Ona to powtarza, żeby Cię trzymać w poczuciu winy, a nie żeby cokolwiek zmienić. Po prostu w takiej wersji jesteś dla niej najwygodniejszy. Banalna manipulacja. jedna z wielu, na które się łapiesz jak ostatni naiwniak.
Gdyby chciała spędzać z Toba więcej czasu, to by go znalazła bez Twoich genialnych pomysłów:)

100

Odp: Dzieci mojej partnerki
pawcio789 napisał/a:

Witajcie
Jest mi bardzo miło tutaj napisać nowego posta.Miło, gdyż cenię sobie Wasze opinie.
Dzisiaj chciałbym poruszyć temat dzieci z poprzedniego związku.
Chłopcy mają 10 i 18 lat. Wychowywani bez ojca, cały ciężar spoczywał na matce.
Nie będę pisał całej historii, tylko skupię się na teraźniejszości.
Mieszkam z moją partnerką około 2 lata. Na początku sądziłem, że jest między mną a dziećmi jakaś nić porozumienia.
Znając ich dotychczasowe życie, starałem się być wrażliwy i czuły na ich potrzeby. Ogólnie mam na myśli szkołę, czas wolny, odwiedziny u rodziny mojej i mojej partnerki. Uroczystości, prezenty itp. Wspomnę tylko krótko, że ich ojciec nie zabiera ich nigdzie na wakacje, nie wspiera i nie płaci regularnie alimentów. Za to nastawia chłopców przeciwko matce i mąci im w głowie.
Ostatnio dochodzi często do awantur, starszy syn dopomina się o jego 500+,sam chce decydować na co wyda alimenty. Wręcz szantażuje moją partnerkę, że rzuci szkołę i się wyprowadzi. Nie mówi dokąd wychodzi, z kim i o której wróci do domu. Pokłócił się ze swoim pracodawcą od praktyki zawodowych, trenuje piłkę nożną, ale trenera też nie szanuje.
Do swojej mamy zwraca się często "co ty kobieto pierd..." krzyczy, gdy nie jest coś wyprane, a sam nie rozpakował z treningu...
Nie miałem z tą sytuacją problemu, ale zaczął również do mnie odzywać się opryskliwie i często się zwraca do mnie "z Tobą nie rozmawiam". Po czym na drugi dzień pyta, czy nie mam dyszki na picie lub śniadanie. Taki rodzaj dwubiegunowości...
Młodszy syn mojej partnerki też go naśladuje. Często krzyczy na mamę, robi fochy i płacze przy odrabianiu lekcji, Jego częsty zwrot to "o co ci chodzi?" - uważa, że może tak się odzywać do matki.
Ja nie mam własnych dzieci, więc tutaj jest też pewnie jakiś powód, że ciężko nad nimi zapanować.
Jak myślicie, co zrobić w takiej sytuacji?
Ja mogę się trochę zdystansować i mniej angażować w ich życie.
Ale czy w przypadku tego najmłodszego mogą wchodzić w grę jakieś metody wychowawcze?
Przez te lata zżyłem się z nimi i nie mogę powiedzieć, żeby dzieci były problemem.
Jednak moim zdaniem jakieś granice są, nie chcę ich wyznaczać, interesuje mnie jak byście podeszli do tego tematu?

Jesteś Baran. Samotne matki to trudny temat. Wielu powie ze dno.
Cześć czeka na Zbawiciela inne na ryzeA na białym koniu. Po tym jak piersolily się z byle kim bylegdzie.

101 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2022-10-11 09:15:58)

Odp: Dzieci mojej partnerki
pawcio789 napisał/a:

Piszesz z autopsji? Czy jesteś wróżbitą?
Sorry, ale gdybym miał uciekać z tego okrętu (uwielbiam tę metaforę, gdyż w wojsku byłem w marynarce wojennej RP) to nie zajmowałbym się tematem i nie poszukiwał wyjścia.
To forum pomaga całościowo stanąć z boku, przyjrzeć się problemom i wyciągnąć wnioski. Niestety wielu tutaj nie rozumie kilku ważnych spraw i potem czytamy jakieś dziwne posty. Ty mi od początku zajeżdżasz takim typem człowieka, który niby opiekuje się swoim dzieckiem, łoży alimenty i zabiera nad morze. Z drugiej strony wypowiedzi świadczą, że niewygodnie Ci z tym.
Ja jestem w tym związku dwa lata, znam kobietę lat 3.Gdy się poznaliśmy, już na drugiej rozmowie (tak rozmowie, bo był Covid i randek nie było) wiedziałem wszystko, ile ma dzieci, co robią, jakie mają przeżycia z dzieciństwa.
Tutaj nie pomoże psycholog (byłem na wizycie i żałuję). Do każdego dziecka trzeba podejść indywidualnie. Ja to zrobiłem. Ze starszym, który tak wyklina i się buntuje sprawa jest prosta, dorosły, nic nie zmienisz. Ale nie o zmiany chodzi. Doszedłem do wniosku, że muszę wczuć się w ich położenie i działać stosownie do zdobytej wiedzy i doświadczenia z nimi, konkretnie z nimi.
Piszesz o przypadkach, że syn kogoś tam znajomego czy szwagra postawił wszystko na jedną kartę i się go pozbył.
To nie ta bajka. Poza tym dlaczego mały chłopiec mógł doprowadzić do tego? Może ten nowy partner mamusi zdezerterował? Nie chciał się wysilić, wczuć w sytuację? Nie opisałeś szczegółów niestety.
Kobieta z którą jestem ma uczucia, obdarzyła mnie, obcego faceta zaufaniem na tyle, że już bardziej nie można. I to nie wcale w akcie desperacji. Zaprosiła mnie do swojego skromnego życia, poświęciła swój autorytet i godność dzieci (mogłoby się okazać, że jestem alkoholikiem albo złodziejem, albo jedno i drugie). Mam już 45 lat, ona nie mogłaby być moją córką, a poświęca mi już 3 lata. W naszym wieku to jak dla 18 latka 10 lat.
I Ty mi piszesz, że prawdopodobnie do końca roku autor napisze, że już nie jest w związku. Tak, jest taka możliwość, ale na pewno nie będą powodem dzieci.

Na wstępie: współczuję służby wojskowej w tym złomostanie zwanym chwalebnie Marynarką Wojenną RP; co prawda dzięki studiom całkowicie uniknąłem służby wojskowej (jak pamiętasz już za naszego rocznika zlikwidowali nawet ten kilkutygodniowy kurs dla absolwentów studiów dziennych, to znaczy zlikwidowali go w trakcie moich studiów), ale miałem służbowo do czynienia ze sporym procentem tego szrotu. Ale nie spytam na którym służyłeś, nie chcę Cię dekonspirować. wink

Co do mojej córki, to niestety pie...isz jak mały Kazio po dużym piwie. Wysokość alimentów zatwierdził sąd, dodam wręcz że gdy była usiłowała przepchnąć dwukrotnie większą stawkę, to zdziwiona sędzia (po lekturze wyliczeń ex) aż ją spytała czy córka jest na specjalnej diecie? big_smile A oprócz alimentów córka otrzymuje to czego potrzebuje, także posiłki (wpada kiedy chce, bo mieszka z matką blisko), pomoc w szkole (jeśli na poziomie przedmaturalnym jeszcze jestem w stanie pomóc, bo sam edukację na tym poziomie miałem ponad ćwierć wieku temu), ciuchy (jak akurat wpadamy razem do galerii czy ją stamtąd odbieram)... teraz dofinansuję jej kurs przygotowujący do matury, to wszystko oczywiście oprócz alimentów. Natomiast to OPRÓCZ daję bo chcę, nie dlatego że uważam że alimenty powinny byc wyższe, bo absolutnie nie powinny. Więcej: większa część alimentów powinna mieć charakter "celowy" i nie przechodzić przez matkę dziecka. I w niczym mi to spędzanie z nią czasu nie przeszkadza, wręcz przeciwnie: na wakacjach nie szczędziłem czasu i kasy - fakt, stan konta latem nieco się zmniejszył big_smile  - żeby jej się wyjazdy podobały. I wbrew temu co niektórzy tu pie...olą najlepszą laurką dla mnie było jej zadowolenie z wyjazdów i ich programu. Więcej: ona twierdzi że ta formuła wyjazdów (czyli wakacyjne wpakowanie się do auta na mój wyjazd służbowy) świetnie się sprawdziła i zdecydowanie należy to powtórzyć w przyszłym roku (ba, zaczęła wylewać szczere łzy że nie ma aktualnie nauki zdalnej, którego to nauczania zdalnego w czasie covidu serdecznie nie znosiła).

Wreszcie przypadek pozbycia się faceta matki: to relacja mojej byłej (czyli kobiety, która była najbliższą mi osobą przez niemal połowę mojego życia, licząc okres do rozwodu) z tego jak nie znosiła i jak udało jej się pozbyć pierwszego faceta matki, którego ta miała (4 lata) zaraz po rozwodzie. Owszem, moja ex była osobą ponadprzeciętnie pamiętliwą i mściwą, ale na pewno nie była jedynym dzieckiem starającym się ryć pod partnerem matki, który jej nie pasuje... Owszem, facet całkiem gładko dał się wstawić na minę, ale jednak... dziecko zawsze przeważy, chyba że mamy do czynienia z wyrodną matką.

Wracajmy do Ciebie: masz obecnie 3 warianty, które mogą się spełnić:

1. Młody postawi na swoim i Twoja partnerka jednak Cię kopnie;
2. Spacyfikujesz młodego z jej pomocą (ale bardzo często dzieciak pamięta matce coś takiego, nawet do grobowej deski i nieraz w późniejszych latach się "odwdzięcza");
3. Dojdziecie z młodym do porozumienia.

IMHO wariant drugi w Twoim przypadku odpada; wbrew Twoim ślepo wierzącym zapewnieniom pelikana Twoje poprzednie posty jasno pokazały jak Twoja partnerka szanuje Twoje zdanie i nawet jak Cię okręca (ostatnie 3 głosy w tym wątku wiele mówią, zresztą nie tylko one). Zostaje Ci wariant trzeci, ale musisz poczekać aż młodemu opadnie bunt nastolatka (o ile opadnie; moja córka była dla mnie w czasie rozwodu potworem, bo była mocno ją zmanipulowała żeby rozegrać rozwód po swojej myśli; po rozwodzie ex nagle sobie "przypomniała" że trzeba dbać o relacje ojca z dzieckiem, a dziś córa już się całkiem dobrze na niej poznała; ale nie, ja pod nią nie ryję, nawet ją tłumaczę przed córką jak córa się na nią wkurza). Na razie zostaje Ci się odsunąć i czekać aż młody poprosi o pomoc (ale nie o "dyszkę"). Jeśli pomożesz i pomoc okaże się strzałem w dychę, to zapunktujesz i utorujesz sobie drogę do kolejnych okazji do łagodzenia stosunków (to akurat wiem z autopsji).

Chcesz, to próbuj po swojemu; zobaczymy co z tego wyjdzie i jak za 2-3 lata będziesz oceniał obecną partnerkę...

Posty [ 66 do 101 z 101 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Dzieci mojej partnerki

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024