Adam19911 napisał/a:Dużo mi daje wasza pomoc, ale najgorsze jest to, że wraz z żoną tracę wiarę w prawdziwą miłość, taka, jaka nas łączyła od młodzieńczych lat.
Po pierwsze dlaczego uważasz że nie możesz pokochać kogoś innego?
Po drugie, tak to przykre doświadczenie kiedy traci się młodzieńcze złudzenia.
Na pociechę nie Ty pierwszy i nie ostatni - pocieszyłem?
Adam19911 napisał/a:W domu jest pusto i chłodno a magnesy na lodówce, wspólne albumy na półce a między nimi film z wesela. Otwieram okładkę a tam na zdjęciu ona wpatrzona we mnie, w oczy uśmiechnięta taka szczerze szczęśliwa.. taka jak zawsze.
Jesteś masochistą czy jak?
Zadanie na dziś - wszystkie zdjęcia, filmy, cokolwiek ją przypomina do kartonu i wynieś na strych czy do garażu - po co ma Ci przypominać że miałeś wierną, kochającą żonę?
Ma to jeszcze jeden plus który może działać na Twoją korzyść - uzmysłowi jej że nie jesteś mięczakiem oraz że się ogarniasz i tu może poczuć się zagrożona. Słowem - emocje. Nie wiemy jak jej dźwignię w mózgu przełożyć ale jak nic nie będziesz robił to po co ona ma coś zrobić? Tamten kupił ją słowami Tobie pozostaje próba emocji.
Adam19911 napisał/a:Zawsze marzyłem, bym umarł przed nią, abym nie musiał widzieć i czuć tego jak ją tracę, abym nie musiał tego przeżyć. A co mi przyszło?
Ale ona nie umarła - ONA CIEBIE ZDRADZIŁA I ODESZŁA DO INNEGO- a Ty zamiast wykorzystać negatywne emocje(złość, gniew, poczucie poniżenia) i uświadomić sobie ten fakt to...nie robisz NIC a nawet gorzej.
Adam19911 napisał/a:Pamiętam, jak jeszcze w zeszły piątek szliśmy na spacer i zatrzymałem ją i zapytałem "Powiedz mi tak szczerze, gdybyś miała mi teraz popatrzeć w oczy, umiałabyś powiedzieć ze mnie nie kochasz" Odpowiedziała.. "No nie" to samo powiedziała na sesji, potem dodawała ze kocha.. ale nie tak jak powinna, nie tak jak żona kocha męża.
I czego tu nie rozumiesz? Jakieś uczucie do Ciebie jej zostały ale nie pobudzasz jej jako facet i po ptokach.
Adam19911 napisał/a:Wiem ze to głupie, ale tak bardzo chciałbym coś w tym związku naprawdę zrobić jakoś mega zle, bym mógł to zrozumieć, bym mógł mieć powód jakoś się zbiczować tym wszystkim ze to moja wina i zasłużyłem na to.
Dlaczego wciąż postrzegasz siebie przez jej pryzmat?
Dlaczego uzależniasz siebie swoje szczęście od innego człowieka?
Dlaczego wciąż trzymasz ją na piedestale i składasz pod nim kwiaty?
Powinieneś być z siebie dumny bo Ty wytrzymałeś, nie złamałeś słowa, nie zdradziłeś - a ona poległa, zniszczyła Was, niszczy Ciebie, to ona za to odpowiada.
Przestań siebie samobiczować masz 31 lat możesz dać szczęście innej kobiecie i sobie samemu - to zależy tylko od Ciebie.
Adam19911 napisał/a:Ale ja naprawdę możecie mi wieżyc lub nie nigdy przenigdy za te 15 lat nie zrobiłem jej żadnej krzywdy. Nawet odmawiałem sobie zakupów ubran, aby ona miała. Jak tylko czuła się zle, pajacowałem rozśmieszałem itp.
I teraz masz odpowiedź dlaczego ona teraz Tobie się wypłakuje - przyzwyczaiła się że Ty ją pocieszysz i zaradzisz jej złemu samopoczuciu.
Jeżeli będziesz robił za psiapsiułkę i ją pocieszał to jak ona ma odczuć że jej jest źle?
Jak ona ma zrozumieć że postępuje źle, jak jej decyzje/życie jakie wybrała jej nie kopie bo Ty robisz za worek?
Adam19911 napisał/a:Ona naprawde na nim sie przejedze mówie wam bo wiem jak bardzo ceniła to ciepło jakie mielismy od zawsze, jej coś nagle się stało z głową, stała sie nerwowa krzykliwa, dziwna. Tak jakby kompletnie zagubiła się w życiu po części jak mówi nienawidząc siebie za to że nie może z sobą sie dogadac.
Może się przejedzie może nie. Człowiek to taka istota że do wszystkiego może się dostosować. Wszystko zależy czy tamten będzie ją karmił emocjami - a teraz karmi i jest jej z tym dobrze na tyle że z tamtym jest.
A Ty jej i tamtemu to ułatwiasz - ona musi płakać w samotności, ona sama musi zrozumieć że daje doopę i to dosłownie za możliwe że puste obietnice.
Kiedy ona stała się krzykliwa, nerwowa? Jak jeszcze razem mieszkaliście? Czy teraz?
Adam19911 napisał/a:A co u mnie... żyje jakoś. Zbieram się z podłogi i wierze, że jakoś ułożę sobie życie, choć strasznie smutno będzie mi wszystko sprzedawać. Nadal mam w jej głowie słowa z czasu kiedy już wszystko się wydało i byliśmy w pubie, na takim ala ostatnim spotkaniu powiedziała wtedy z łzami w oczach "Wiem ze on nigdy nie pokocha mnie tak jak ty"
Bo widzisz ona Was porównuje i to we wszystkim - wyrko też - wie że tamten nie daje sobą dyrygować, nie reaguje na to że ona zrobi smutną minkę, zmarszczy brewkę, nie pociesza jej. On ją "wziął" w innym celu, jak mu się coś nie podoba to wychodzi i idzie do siebie a ona...leci do Ciebie i się wypłakuje. I Ty ją pocieszasz, ona wraca do siebie, on do niej przyjeżdża i znowu mają pięknie.
Adam19911 napisał/a:Narazie nie mam odwagi chyba wnieść sprawe o rozwód, choć mysle że powinienem.
Boisz się że jak to zrobisz to ona do Ciebie nie wróci? A jaką masz gwarancje że jak tego nie zrobisz to wróci?
Proponuję żebyś wniósł o separację - bo przy rozwodzie nie będziesz walczył o jej winę, prawda? A w takim układzie będziesz tej separacji potrzebował.
Adam19911 napisał/a:Tak strasznie w nią wieże, ze sie ocknie że wróci inna, mocniejsza pewniejsza tego ze przekonała się co to prawdziwa miłosc i ze nie sa to motylki w brzuchu a to ze u boku ma się osobe która cie naprawde kocha i skoczy i zawsze skakała w ogien.
To że inna to na pewno i raczej ta zmiana nie przypadnie Ci do gustu bo to będzie/będą zmiany stworzone przez tamtego i dla niego.
I czegoś nie bierzesz pod uwagę, tamtemu taki układ pasuje, ma całodobowo dostępną kobietę - mam na myśli wyrko - jest z nią jak długo potrzebuje i idzie do domu. Dla niego układ idealny - ba rewelacyjny bo ona go nic nie kosztuje, po co to kończyć.
Te motylki o których piszesz to tak naprawdę emocje i to ja kreci, tak długo jak są będzie dla tamtego otwarta - Ty takich emocji nie dajesz motylki/emocje zdechły i dlatego Ciebie zostawiła/zdradziła.
Adam19911 napisał/a:Jeszcze żywie nadzieje, ze może będziemy tymi którzy się wyszaleją, choć ja nie czuje takiej potrzeby, ale że przezyje swoją młodoś i wróci spokorniała i pewna tego koco kocha.
A Ty kiedyś żałowałeś dobrego seksu? Jak to delikatnie ująłeś -" przezyje swoją młodoś" - a na myśli masz że się wydupcy i chcica jej przejdzie? I to że ją inny/inni poobracają nie przeszkadza? Zdajesz sobie sprawę że taką postawą mogłeś ją stracić? Byłe/jesteś za delikatny.
Napisałeś
Adam19911 napisał/a:Mówi ze ja mam zalety, których nie ma on a on których nie mam ja.
Tak dajesz jej poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji a tamten EMOCJE - żuci na wyro, przyciśnie, potraktuje ją jak lalkę - słowem ZASPOKOI. I ona chciałaby to mieć, problem w tym że to ma u dwóch mężczyzn. I dlatego ona do Ciebie przychodzi.
Zgaduję że o gościu dowiedziałeś się znaczne wcześniej niż ona się w nim zabujała, pewnie przychodziła z pracy i opowiadała jak jej fajnie się gada z kolegą pracy, prawda?
Coraz więcej i więcej a Ty zamiast pizgnąć pięścią w stół nie zrobiłeś nic a może wraz z nią cieszyłeś się że ma "kolegę".
Nie zareagowałeś jak trzeba i teraz nadal tak nie reagujesz - obudź się.