Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 288 ]

66

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

cześć Adam!
moje serce rozrywa się na kawałki jak Cię czytam. jesteś super człowiekiem, wspaniałym mężczyzną i mam nadzieję że poznam kiedyś kogoś tak dobrego jak Ty.
ale do rzeczy.

ja jestem trochę z innego obozu niż większość komentujących tutaj. nie ze wszystkim się zgadzam i reprezentuje tą część społeczeńśtwa która uważa że takie związki jak najbaedziej można ratować, a tu widzę spore szanse przez to że się otworzyliście na siebie. tylko walka nie będzie polegać na tym że zmieniasz się dla niej i robisz co ona chce i kiedy chce. u was Ty dawałeś za dużo.. faktycznie rozważ terapię bo tak jak ja, wydaje się żę masz problem z pilnowaniem swoich granic.

1. przede wszystkim w tym momencie NIE PODEJMUJ DECYZJI. nie musisz!! ona nie znika dzisiaj z planety! to takie niby oczywiste, ale dla mnie to było odkrycie roku że ja nie muszę dzisiaj decydować czy jak mój ex kiedyś w przyszłości do mnie przyjdzie że chce wrócić to ja mam mieć gotową odpowiedź. nie muszę mu ani móić spierdalaj ani kocham Cię. mogę po prostu zacząć żyć swoim życiem i zobaczyć gdzie mnie zaniesie. nie wiem co będzie kiedyś.

2. druga kwestia - ona nie jest Twoją jedyną opcją. jest opcja jedną z wielu i możesz brać pod uwagę również to że wrócisz i nie daj sobie wmówić że jeśli wrócisz to znaczy że jesteś słaby. trzeba mieć w sobie siłę ogromną by takie coś wybaczyć. tylko wiesz co? siłą jest to wtedy kiedy to będzie TWÓJ ŚWIADOMY, PRZEMYŚLANY wybór. na razie nie jesteś w stanie takiej decyzji podjąć bo jesteś cały czas w szoku i desperacji i widzisz ją jako jedyną opcję. więc traktuj ją jako ALTERNATYWĘ. możesz żyć z nią, możesz żyć bez niej. dopóki tego nie poczujesz, NIE WRACAJ DO NIEJ.

3. desperacja jest mało atrakcyjna. jeśli ona miałaby chcieć wrócić to nie dlatego że będziesz jej jescze bardziej nieba przychylał tylko dlatego że zaczniesz dbać o swoje życie i pokażesz jej że możesz żyć bez niej. na ten moment ona wie że tego nie potrafisz więc nie musi podejmować żadnego wyboru. czerpie co najlepsze z dwóch światów. i tu jest ten haczyk - musisz dojść do momentu że NAPRAWDĘ będziesz to wszystko robił dla SIEBIE i żeby mieć lepsze życie w przyszłości. czy z nią czy z kimś innym.

4. nie rób nic wbrew sobie. czytaj to forum, nabierzesz perspektywy, ale decyzje są Twoje i Ty będziesz żył z jego konsekwencjami.

podeślę Ci parę linków, może coś Ci pomoże. przynajmniej rozjaśni w jakiej sytuacji jesteś
https://www.youtube.com/watch?v=D9i1bIFdjAU&t=102s <- to się większości tu nei spodoba, Ci ludzie ratują małżeńśtwa i są bardzo nastawieni na to, ale to sytucja w której dokładnie jesteś.  gość ma doktorat w temacie i 25 lat doświadczenia więc ja go bardzo cenię i cały kanał polecam.
https://www.youtube.com/watch?v=QI1Lu6j2VLo&t=6s <- to prawdpodobnie czuje Twoja żona. niełatwe do przesłuchania (usłyszysz np. że seks który ma TAM uważa aktualnie za najlepszy w życiu, ale warto znać prawdę i umysł zdradzającego)
https://www.youtube.com/watch?v=VJnp0SX … p;index=18 <- tu trochę inne podejście, ja lubię te filmiki za to że mnie po pysku walą jak mam "gorszą chwilę". ten gość wie co mówi bo sam zdradził i teraz pomaga innym, wszystkie jego filmiki polecam. możesz zacząc od tego.


i za dobrą radę uważam żebyś się na chwilę odciął, np. wyjechał gdzieś i sobie trochę odpoczął i ułożył w głowie wszystko.
jak masz ochotę to napisz do mnie.

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Herne (2022-09-25 22:05:26)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:

cześć Adam!

ja jestem trochę z innego obozu niż większość komentujących tutaj. nie ze wszystkim się zgadzam i reprezentuje tą część społeczeńśtwa która uważa że takie związki jak najbaedziej można ratować, a tu widzę spore szanse przez to że się otworzyliście na siebie. tylko walka nie będzie polegać na tym że zmieniasz się dla niej i robisz co ona chce i kiedy chce. u was Ty dawałeś za dużo.. faktycznie rozważ terapię bo tak jak ja, wydaje się żę masz problem z pilnowaniem swoich granic.

.

Można by było ratować ten związek, gdyby ta kobiet się opamiętała. Wtedy tak, jest to możliwe. Chociaż nie byłoby łatwe i wymagałoby dużo pracy.
A Ona idzie do kochanka, a potem wraca do męża i mówi, jak jej dobrze jest z kochankiem. Ona już mu powiedziała, że jest dla niej jak przyjaciel. Ona już nim manipuluje. Nie, Ona nie otworzyła się na niego.

To inna perspektywa.

68

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Herne napisał/a:
anna.zakochana napisał/a:

cześć Adam!

ja jestem trochę z innego obozu niż większość komentujących tutaj. nie ze wszystkim się zgadzam i reprezentuje tą część społeczeńśtwa która uważa że takie związki jak najbaedziej można ratować, a tu widzę spore szanse przez to że się otworzyliście na siebie. tylko walka nie będzie polegać na tym że zmieniasz się dla niej i robisz co ona chce i kiedy chce. u was Ty dawałeś za dużo.. faktycznie rozważ terapię bo tak jak ja, wydaje się żę masz problem z pilnowaniem swoich granic.

.

Można by było ratować ten związek, gdyby ta kobiet się opamiętała. Wtedy tak, jest to możliwe.
A Ona idzie do kochanka, a potem wraca do męża i mówi, jak jej dobrze jest z kochankiem. Ona już mu powiedziała, że jest dla niej jak przyjaciel. Ona już nim manipuluje. Nie, Ona nie otworzyła się na niego.

To inna perspektywa.

a jaką manipulację tu widzisz? dla mnie mówi szczerze co czuje i jej zachowanie pokazuje że faktycznie postrzega go jako przyjaciela skoro jest w stanie o kochanku mu opowiadać.
a że wykazuje zero empatii i nie bierze pod uwagę jak to co mówi wpływa na Autora to już inna para kaloszy.
opamiętywać się nie musi bo aktualnie nie czuje że wybór musi podejmować. jest jej dobrze i milusio, nie czuje że może go stracić.

69

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:

a jaką manipulację tu widzisz? dla mnie mówi szczerze co czuje i jej zachowanie pokazuje że faktycznie postrzega go jako przyjaciela skoro jest w stanie o kochanku mu opowiadać.
a że wykazuje zero empatii i nie bierze pod uwagę jak to co mówi wpływa na Autora to już inna para kaloszy.
opamiętywać się nie musi bo aktualnie nie czuje że wybór musi podejmować. jest jej dobrze i milusio, nie czuje że może go stracić.

Każdy mężczyzna, który został raz tak potraktowany widzi jej manipulację.
Ona go emocjonalnie kastruje i to jej sprawia przyjemność.

Nie ma sensu ratować związku, bo związku już dawno nie ma.
Pozostał tylko upodlony, mały facecik skamlący o resztki ze stołu i łudzący się, że będzie jak dawniej.
Że żonka wróci do swojego Adasia, jak się skończy bawić z bocznym. Teraz pewnie skacze po nim dając bez gumy, a wcześniej w małżeństwie tylko w gumie i po ciemku.

Normalny facet poszedłby się schlać z kumplami i wystawiłby jej walizki za drzwi następnego dnia.

70

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:
Herne napisał/a:
anna.zakochana napisał/a:

cześć Adam!

ja jestem trochę z innego obozu niż większość komentujących tutaj. nie ze wszystkim się zgadzam i reprezentuje tą część społeczeńśtwa która uważa że takie związki jak najbaedziej można ratować, a tu widzę spore szanse przez to że się otworzyliście na siebie. tylko walka nie będzie polegać na tym że zmieniasz się dla niej i robisz co ona chce i kiedy chce. u was Ty dawałeś za dużo.. faktycznie rozważ terapię bo tak jak ja, wydaje się żę masz problem z pilnowaniem swoich granic.

.

Można by było ratować ten związek, gdyby ta kobiet się opamiętała. Wtedy tak, jest to możliwe.
A Ona idzie do kochanka, a potem wraca do męża i mówi, jak jej dobrze jest z kochankiem. Ona już mu powiedziała, że jest dla niej jak przyjaciel. Ona już nim manipuluje. Nie, Ona nie otworzyła się na niego.

To inna perspektywa.

a jaką manipulację tu widzisz? dla mnie mówi szczerze co czuje i jej zachowanie pokazuje że faktycznie postrzega go jako przyjaciela skoro jest w stanie o kochanku mu opowiadać.
a że wykazuje zero empatii i nie bierze pod uwagę jak to co mówi wpływa na Autora to już inna para kaloszy.
opamiętywać się nie musi bo aktualnie nie czuje że wybór musi podejmować. jest jej dobrze i milusio, nie czuje że może go stracić.


Celowo oddziaływuje na jego emocje, aby odnieść własną korzyść – zachować sobie Jego jako bezpieczną przystań. Taką manipulacją uczuciami jest chociaż Jej okresowa obecność w ich domu (pies to dosyć słaba wymówka) i wspólne spacerki/rozmowy, w których potrafi powiedzieć:

Adam19911 napisał/a:

Tak, nawet ostatnio płakała mi jak ją potraktował w pewnej sytuacji gdy chciała mu zrobić niespodziankę. Wyznała ze tak upokorzona jego reakcją nie czuła się nigdy ja byliśmy razem i ze wie za ja bym igdy się tak nie zachował.
Miałem świeczki w oczach kiedy to opowiadała i mocno ją przytuliłem.

(i faktycznie, empatii tam minus zero)


Uściślę - Można by było ratować związek, gdyby kobieta TERAZ się opamiętała.
Ile może minąć jeszcze czasu, zanim między kochankami przestanie się układać? Miesiąc? 5 lat? Autor ma mieć nadzieję na cokolwiek?
Nie.
Przecież po dłuższym czasie pod względem emocjonalnym nie będzie co zbierać z Jego relacji z Żoną.

Ratować można coś, gdy jest wola dwóch stron.

71

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

OK, rozumiem Twój punkt widzenia. faktycznie zachowanie które cytujesz można postrzegać jako manipulację, chociaż rozbija się o jej intencje smile a tych możemy się tylko domyślać. ja bardziej jestem skłonna po prostu myśleć, że nawet jeśli to wychodzi manipulacyjnie to nie jest taka jej intencja a po prostu chce sobie ulżyć i zachowuje się w tym bardzo egoistycznie nie patrząc na Autora.

ja uważam, że związek można uratować nawet w późniejszych etapach właśnie jeśli będzie wola dwóch stron. ale Autor jest jedną z tych stron. ona nie musi się opamiętywać teraz, on nie musi jej przyjmować jak ona się opamięta za 2 lata. ale nie musi też decydować i zapierać się wbrew sobie tu i teraz że "nigdy przenigdy". skupić się na sobie, wyciągać lekcję za lekcją z tego i  uczyc się żyć samemu. poznawać ludzi.

ale jeśli za 2 lata oboje będą chcieli to wcale nie jest powiedziane że nie będzie co zbierać. może być tak że z tego doświadczenia tak dużo się nauczą że stworzą cos nowego i fajnego. a że realnie zdradzony po takim czasie zazwyczaj  nie będzie już chciał nic i ułoży sobie życie z kimś innym to też inna sprawa.

nadzieję na razie będzie miał. ja usłyszałam raz "miej sobie nadzieję, czuj co czujesz ale żyj tak jakbyś już jej nie miała". wg mnie genialna rada.
tutaj na forum mało znalazłam empatii dla mojej nadziei. czułam że NIE WOLNO mi jej mieć bo inaczej jestem jakaś słaba, głupia, nie wiadomo co. i zamiast pozowlić sobie mieć te uczucia które naturalnie kiedyś wygasną i skupić się na innych rzeczach, ja walczyłam z tą nadzieją, odbijałam się między "spierdalaj" a "kocham" - że albo jedno albo drugie. analizowałam wszystko. to tak nie działa.  czas działa i powolna praca nad sobą dzień po dniu. dopiero jak pozwoliłam sobie mieć tą nadzieję to ruszyłam bardziej ze swoim życiem i przeszłam z etapu "jedynej właściwej opcji" na "alternatywę". mogę być sama, jest spoko. kiedyś przyjdzie etap że On przestanie być i alternatywą. ale nie zmuszam się do tego. po prostu budzę się każdego dnia i myślę że przeżyję ten dzień tak dobrze jak umiem.

72

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Autorze co Ty wyprawiasz ?Jesteś  młodym człowiekiem,możesz poznać jeszcze wartościowa kobietę. Dlaczego dajesz się tak niszczyć?Ona Cię nie szanuje ,zakończ to.Zobaczysz ,że jeszcze przyjdzie na kolanach do Ciebie.Jednak,żeby tak się stało to musisz być twardy.Musisz pokazać,że okres bycia frajerem dobiegł końca.Nie błagaj o miłość!Nie macie dzieci więc sprawa jest prosta.Pamietaj ,tego doświadczenia nikt Ci już nie odbierze.Uwierz mi ,że to zaprocentuje w przyszłości.Dodam jeszcze ,że największą kara dla Twojej żony będzie to ,że będziesz szczęśliwy.

73

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Racja, na samym początku jak się to wydało, usłyszałem " Zrozum ze on da mi gówno w papierku i będę się cieszyć a ty mi gwiazdkę z nieba i nie zrobi to na mnie wrażenia"  Nie powiedziała tego, jako wykrzyczenia tylko z płaczem, jako przykład - tłumacze ją bo znam sytuacje kiedy to wypowiadała. Mówiła to ze strachem, lękiem i bezradnością

I wg Ciebie te jej łzy to oznaka miłości do Ciebie? Niestety okłamujesz się.

Jej jest po prostu emocjonalnie ciężko powiedzieć Ci prosto w oczy i bez owijania w bawełnę, że Ciebie już nie kocha. Każdemu kto nie jest psychopatą takie słowa z trudem przechodzą przez gardło. Musiałaby wewnętrznie zmierzyć z odpowiedzialnością za to co Ci zrobiła.

Dochodzi do tego strach przed nieznanym, niepewność jutra, konieczność uregulowania spraw formalnych.


Adam19911 napisał/a:

By wiedziała że straciła kogoś, kto tak bardzo ją kochał, nie by były to dla niej wyrzuty sumienia czy by ją to męczyło.

Naiwne są Twoje nadzieje. Nie tęskni się do dokończonych spraw. A Wasz związek jest taką dokończona sprawą - naturalnie po tylu latach się wypalił. Za to masz pewność że, gdyby przerwałaby teraz romans z kochankiem, za nim by tęskniła. Zastanawiałaby się jakby to było gdyby… z nim...

74

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Ja dlatego nie jestem fanem tak wcześnie zawieranych związków. Jak sobie przypomnę siebie w wieku 15 lat i pomyślę że miałbym wtedy się z kimś związać z kim byłbym do tej pory to aż mnie ciarki przechodzą.

75 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-09-26 09:29:12)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Foxterier napisał/a:

Ja dlatego nie jestem fanem tak wcześnie zawieranych związków. Jak sobie przypomnę siebie w wieku 15 lat i pomyślę że miałbym wtedy się z kimś związać z kim byłbym do tej pory to aż mnie ciarki przechodzą.

Tylko to jest takie pytanie. Kolejny związek przy kolejnym etapie życiowym? Bo przecież nasze życie nie stoi w miejscu i my z nim zmieniamy się, zmieniają się potrzeby i patrzenie na wszystko.

76

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

fakt że tu leży największe ryzyko w kwestii "powrotu" - nie ma co ukrywać że jednak oboje nie znają jak to jest być singlem a to bardzo w życiu pomaga i daje siłę, człowiek po rozstaniu ma szansę sobie przypomnieć że był kiedyś sam i też było spoko. tutaj Autorowi też przez to jest znacznie ciężej bo nie miał takich chwil w dorosłym życiu, ona zawsze była. więc dlatego wg mnie kluczowe jest zanim podejmie decyzję czy dałby jej szansę - by pobyć samemu i dojść do momentu że stwierdzi że tak też może żyć i też będzie spoko. i że są też inne kobiety na świecie a biorąc pod uwagę że jest super młody, nie ma dzieci to ma jescze duży "wybór" w dziewczynach które są wolne i z czystą kartą.

także z jednej strony ie przekreślałąbym jej, i nie mówiła że kogokolwiek kastruje ale bardzo zalecałabym Autorowi zadbać o siebie, postawić swoją osobę na pierwszym miejscu i nabrać perspektywy. jeśli miałby wejść z żoną w nowy związek - żeby to było dlatego że spośród tych wszystkich scenariuszy WYBIERA ją a nie dlatego że POTRZEBUJE jej i boi się innego życia.

77 Ostatnio edytowany przez Foxterier (2022-09-26 09:42:01)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Legat napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Ja dlatego nie jestem fanem tak wcześnie zawieranych związków. Jak sobie przypomnę siebie w wieku 15 lat i pomyślę że miałbym wtedy się z kimś związać z kim byłbym do tej pory to aż mnie ciarki przechodzą.

Tylko to jest takie pytanie. Kolejny związek przy kolejnym etapie życiowym? Bo przecież nasze życie nie stoi w miejscu i my z nim zmieniamy się, zmieniają się potrzeby i patrzenie na wszystko.

Niekoniecznie przy każdej zmianie (choć i tak tak się dzieje, np. Kryzys wieku średniego koło 40 lat), ale zmiana która w nas zachodzi między 15 a 30 rokiem życia jest najbardziej drastyczna z nich wszystkich. Dodatkowo jeśli jesteśmy od tego czasu związani tylko z jednym partnerem to dodatkowy czynnik wywołujący wątpliwości.

Czy kupujesz mieszkanie na całe życie mając 15 lat?

Absolutnie nie bronię tutaj zdradzaczy czy żony autora wątku; sam doświadczyłem okrutnej zdrady po 6 latach związku od osoby, za którą bym sobie dał rękę uciąć. Dziś już wiem że to wszystko nie jest takie proste.

78

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:

także z jednej strony ie przekreślałąbym jej, i nie mówiła że kogokolwiek kastruje ale bardzo zalecałabym Autorowi zadbać o siebie, postawić swoją osobę na pierwszym miejscu i nabrać perspektywy. jeśli miałby wejść z żoną w nowy związek - żeby to było dlatego że spośród tych wszystkich scenariuszy WYBIERA ją a nie dlatego że POTRZEBUJE jej i boi się innego życia.

Jesteś jak naiwne dziewczę, które życie zna z opowieści innych.

Starasz się zrozumieć/usprawiedliwiać kobietę. I rozumiem to.

Okaż trochę empatii i spójrz na sytuacje z perspektywy mężczyzny.


Jakbyś się czuła, gdyby Twój mąż w wieloletnim małżeństwie, powiedział, że mu się znudziłaś, nie starasz się, seks z Tobą się przejadł, zestarzałaś/spasłaś się.
Znalazłby sobie w międzyczasie kochankę, z którą uprawiałby dziki seks, którego od wielu lat nie zaznałaś.
Do tego ze szczegółami opowiadał Tobie jaka ona jest wspaniała, wykształcona, zaradna, doskonała w łóżku.
Wyprowadziłby się z domu i zaczął ją utrzymywać. Nie wniósłby sprawy o rozwód, bo jakby nie wyszło z kochanką, to może przecież wrócić.

To co robi żona Adam19911 to jest skurwysyństwo. Jej rodzina nawet to przyznaje.
Przestań więc jej bronić.
Zdrada to zdrada i nie ważne kto zdradził (partner/partnerka).

79

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Farmer napisał/a:
anna.zakochana napisał/a:

także z jednej strony ie przekreślałąbym jej, i nie mówiła że kogokolwiek kastruje ale bardzo zalecałabym Autorowi zadbać o siebie, postawić swoją osobę na pierwszym miejscu i nabrać perspektywy. jeśli miałby wejść z żoną w nowy związek - żeby to było dlatego że spośród tych wszystkich scenariuszy WYBIERA ją a nie dlatego że POTRZEBUJE jej i boi się innego życia.

Jesteś jak naiwne dziewczę, które życie zna z opowieści innych.

Starasz się zrozumieć/usprawiedliwiać kobietę. I rozumiem to.

Okaż trochę empatii i spójrz na sytuacje z perspektywy mężczyzny.


Jakbyś się czuła, gdyby Twój mąż w wieloletnim małżeństwie, powiedział, że mu się znudziłaś, nie starasz się, seks z Tobą się przejadł, zestarzałaś/spasłaś się.
Znalazłby sobie w międzyczasie kochankę, z którą uprawiałby dziki seks, którego od wielu lat nie zaznałaś.
Do tego ze szczegółami opowiadał Tobie jaka ona jest wspaniała, wykształcona, zaradna, doskonała w łóżku.
Wyprowadziłby się z domu i zaczął ją utrzymywać. Nie wniósłby sprawy o rozwód, bo jakby nie wyszło z kochanką, to może przecież wrócić.

To co robi żona Adam19911 to jest skurwysyństwo. Jej rodzina nawet to przyznaje.
Przestań więc jej bronić.
Zdrada to zdrada i nie ważne kto zdradził (partner/partnerka).

Widocznie anna.zakochana żyje złudzeniami, że jej mąż marnotrawny w końcu wróci jak już się wybawi z kochanką

80

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Ciężko się czyta to co robisz Autorze.. Nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie godzą się być czyimś podnóżem kiedy naprawdę, naprawdę na świecie jest mnóstwo innych ludzi. Tak, trudno znaleźć kogoś do pary ale czy nie lepiej już nawet pobyć samemu, nabrać trochę godności i ogłady a potem może się to jakoś ułoży. Jeśli jesteś otwarty na miłość, to prędzej czy później ktoś się pojawi. Generalnie to na terapię powinieneś chodzić że sobą, a nie z partnerką bo tego się nie da uratować. A kobiecie naprawdę trudno będzie na Ciebie patrzeć jak na mężczyznę.

81

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Mam dwa pytanka
- od kiedy żona tam pracuje
- dlaczego Wy nie macie dzieci

82

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Ależ to się ciężko czyta... jasny gwint.

Reasumując, bo chyba Autor zgubił kontakt z rzeczywistością:
Twoja żona chce się wypisać z małżeństwa, po tym jak poszła w bok z innym gościem, czyli złamała przysięgę daną Tobie. Jednocześnie w życiu jak czytam dałeś jej wszystko, co mogłeś. Następnie próbuje to zrobić w taki sposób, żeby nie spotkała jej żadna kara. Urabia też Ciebie jak młodego, abyś przedstawił w Waszym wspólnym oświadczeniu jej wersję. Ty z kolei jesteś zdruzgotany psychicznie, co w sumie ma szeroko w d..ie, jednocześnie robiąc z Ciebie psiapsiółkę pod jej nowy związek.
Zostałeś upodlony, okłamany, poniżony, zniszczono Ci życie, zrobiono największe świństwo jakie można zrobić drugiej osobie bo... jej się zachciało nowych uczuć. Niech do Ciebie to dotrze, im szybciej, tym lepiej.
Bosko, powiem Ci szczerze.

W trybie pilnym powinno do Ciebie dotrzeć, co się wydarzyło i fakt, że osoba która miała być najbliższa Twojemu sercu zrobiła Ciebie niewyobrażalnie w ch..a.
Nie macie dzieci, więc możesz najzwyczajniej w świecie nie mieć skrupułów.
Poczytaj sobie mój wątek jak chcesz, bo argumentów się trochę pokrywa.

83

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Przebrnąłem przez cały ten wątek i ręce opadają czytając autora.

Wszystko co napisał, świadczy o tym, że jest dobrą osobą, partnerem, mężem i podejmuje kroki żeby ratować ten związek - chwalebne to by było...
Ale nie jest.
Sam sobie fundujesz cierpienie a za to nie czeka Cię żadna nagroda.

Jak wiele osób tutaj napisało stałeś się rękawem do żalów swojej "żony". Przecież to nie pojęte, że ona kontynuuje romans, bzyka się z boczniakiem, a TY! o tym słuchasz i jeszcze pocieszasz...

Nawet jeżeli ją wielce kochasz, to tej osoby którą kochasz już nie ma!
Jest ktoś inny, ktoś kto nie dość, że Cię okłamał, oszukał, to jeszcze teraz szuka u Ciebie porad i wysłuchania żalu.

Ja nie wiem czy da się być bardziej upodlonym jako współmałżonek.

Wybacz, ale Ty nie masz czego ratować, nie wkładaj swojej dobroci w coś co już się skończyło.
Gdzieś wcześniej napisałeś "że jaką masz pewność, że ktoś inny Cię nie zdradzi" - wiesz co, pewności, nie masz żadnej, ale Twoja obecna partnerka Cię zdradza nie odczuwając przy tym żadnego żalu -CO TY CHCESZ RATOWAĆ?

Żadna terapia, ani Twoja miłość tego nie uratują.
Zbieraj dowody na boczniaka, składaj pozew o rozwód.
Wyrządzisz sobie przysługę gdy zrobisz to jak najszybciej.

84 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-09-26 11:33:41)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:

także z jednej strony ie przekreślałąbym jej, i nie mówiła że kogokolwiek kastruje ale bardzo zalecałabym Autorowi zadbać o siebie, postawić swoją osobę na pierwszym miejscu i nabrać perspektywy. jeśli miałby wejść z żoną w nowy związek - żeby to było dlatego że spośród tych wszystkich scenariuszy WYBIERA ją a nie dlatego że POTRZEBUJE jej i boi się innego życia.

To jest takie kombinowanie jak siebie oszukać. Nie można jednocześnie być tu i tam. Jeżeli idę w kierunku stawiania na siebie, no to nie mogę mieć tyłu głowy związku z kimś, kto mnie zdradził i przez swoje zachowanie (żale nad sobą i sytuacji z kochankiem), sprowadził do pozycji wycieraczki.
Podobnie wygląda sprawa, gdy np. facet mówi zarobię hajs, wybuduję dom i będę atrakcyjny dla kobiet. Sam siebie oszukuje. Stanie się potencjalną ofiarą.
Zatem nie można stawiać na siebie, a jednocześnie dopuszczać ogromne ryzyko stania się ofiarą.

85

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
M!ri napisał/a:
Farmer napisał/a:
anna.zakochana napisał/a:

także z jednej strony ie przekreślałąbym jej, i nie mówiła że kogokolwiek kastruje ale bardzo zalecałabym Autorowi zadbać o siebie, postawić swoją osobę na pierwszym miejscu i nabrać perspektywy. jeśli miałby wejść z żoną w nowy związek - żeby to było dlatego że spośród tych wszystkich scenariuszy WYBIERA ją a nie dlatego że POTRZEBUJE jej i boi się innego życia.

Jesteś jak naiwne dziewczę, które życie zna z opowieści innych.

Starasz się zrozumieć/usprawiedliwiać kobietę. I rozumiem to.

Okaż trochę empatii i spójrz na sytuacje z perspektywy mężczyzny.


Jakbyś się czuła, gdyby Twój mąż w wieloletnim małżeństwie, powiedział, że mu się znudziłaś, nie starasz się, seks z Tobą się przejadł, zestarzałaś/spasłaś się.
Znalazłby sobie w międzyczasie kochankę, z którą uprawiałby dziki seks, którego od wielu lat nie zaznałaś.
Do tego ze szczegółami opowiadał Tobie jaka ona jest wspaniała, wykształcona, zaradna, doskonała w łóżku.
Wyprowadziłby się z domu i zaczął ją utrzymywać. Nie wniósłby sprawy o rozwód, bo jakby nie wyszło z kochanką, to może przecież wrócić.

To co robi żona Adam19911 to jest skurwysyństwo. Jej rodzina nawet to przyznaje.
Przestań więc jej bronić.
Zdrada to zdrada i nie ważne kto zdradził (partner/partnerka).

Widocznie anna.zakochana żyje złudzeniami, że jej mąż marnotrawny w końcu wróci jak już się wybawi z kochanką

absolutnie jej nie usprawidliwiam. robi rzecz PODŁĄ. ale czego się nauczyłam przez ostatni czas to że życie nie jest czarno-białe. tu na forum wiele opinii jest właśnie czarno-białych.
jak nie zauważyliście zalecam autorowi dystans i nie decydowanie. nie namawiam do powrotu, tylko nie jadę po nim i dopuszczam że może tego powrotu chcieć. to są emocje, uczucia..  to co Wy mu narzucacie, przyjdzie samo jak odpocznie i tego dystansu nabierze. czas też zrobi swoje.

odkąd ja odpuściłam mojemu "mężowi martotrawnemu" i jestem dla niego miła (acz asertywna) tak jak dla każdej innej osoby, mimo że na to nie zasługuje to żyje mi się lepiej. w ogóle zyje mi się lepiej odkąd w ten sposób podchodzę do wszystkich ludzi. dopóki go wyzywałam, robiłam mu na złość, byłam dla niego niefajna czasem (mimo że właściwie zasłużył) i słuchałam co ja POWINNAM zrobić bo inaczej jestem jeleniem to się źle czułam z samą sobą. komfort był chwilowy. kiedyś myślałam, że ludzie którzy są dobrzy dla innych nawet jak inni na to nie zasługują to oznaka słabości. dzisiaj uważam wprost przeciwnie.

i atak na mnie to słaby argument. z chęcią będę dyskutować merotyrocznie - mam prawo do swojego zdania niezależnie na czym jest oparte. może kiedyś zdanie zmienię, a może nie. nie mam z tym problemu jeśli się mylę. smile
po to też jest forum.

86

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:
M!ri napisał/a:
Farmer napisał/a:

Jesteś jak naiwne dziewczę, które życie zna z opowieści innych.

Starasz się zrozumieć/usprawiedliwiać kobietę. I rozumiem to.

Okaż trochę empatii i spójrz na sytuacje z perspektywy mężczyzny.


Jakbyś się czuła, gdyby Twój mąż w wieloletnim małżeństwie, powiedział, że mu się znudziłaś, nie starasz się, seks z Tobą się przejadł, zestarzałaś/spasłaś się.
Znalazłby sobie w międzyczasie kochankę, z którą uprawiałby dziki seks, którego od wielu lat nie zaznałaś.
Do tego ze szczegółami opowiadał Tobie jaka ona jest wspaniała, wykształcona, zaradna, doskonała w łóżku.
Wyprowadziłby się z domu i zaczął ją utrzymywać. Nie wniósłby sprawy o rozwód, bo jakby nie wyszło z kochanką, to może przecież wrócić.

To co robi żona Adam19911 to jest skurwysyństwo. Jej rodzina nawet to przyznaje.
Przestań więc jej bronić.
Zdrada to zdrada i nie ważne kto zdradził (partner/partnerka).

Widocznie anna.zakochana żyje złudzeniami, że jej mąż marnotrawny w końcu wróci jak już się wybawi z kochanką

absolutnie jej nie usprawidliwiam. robi rzecz PODŁĄ. ale czego się nauczyłam przez ostatni czas to że życie nie jest czarno-białe. tu na forum wiele opinii jest właśnie czarno-białych.
jak nie zauważyliście zalecam autorowi dystans i nie decydowanie. nie namawiam do powrotu, tylko nie jadę po nim i dopuszczam że może tego powrotu chcieć. to są emocje, uczucia..  to co Wy mu narzucacie, przyjdzie samo jak odpocznie i tego dystansu nabierze. czas też zrobi swoje.

odkąd ja odpuściłam mojemu "mężowi martotrawnemu" i jestem dla niego miła (acz asertywna) tak jak dla każdej innej osoby, mimo że na to nie zasługuje to żyje mi się lepiej. w ogóle zyje mi się lepiej odkąd w ten sposób podchodzę do wszystkich ludzi. dopóki go wyzywałam, robiłam mu na złość, byłam dla niego niefajna czasem (mimo że właściwie zasłużył) i słuchałam co ja POWINNAM zrobić bo inaczej jestem jeleniem to się źle czułam z samą sobą. komfort był chwilowy. kiedyś myślałam, że ludzie którzy są dobrzy dla innych nawet jak inni na to nie zasługują to oznaka słabości. dzisiaj uważam wprost przeciwnie.

i atak na mnie to słaby argument. z chęcią będę dyskutować merotyrocznie - mam prawo do swojego zdania niezależnie na czym jest oparte. może kiedyś zdanie zmienię, a może nie. nie mam z tym problemu jeśli się mylę. smile
po to też jest forum.

Masz rację - to wszystko co zrobiłaś dla siebie i wychodzi to na zdrowie.
Tylko autor zupełnie nie jest na tym etapie, on się upodla z nadzieją, że "małżonka" wróci i będzie z nim szczęśliwa...

87

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Legat napisał/a:
anna.zakochana napisał/a:

także z jednej strony ie przekreślałąbym jej, i nie mówiła że kogokolwiek kastruje ale bardzo zalecałabym Autorowi zadbać o siebie, postawić swoją osobę na pierwszym miejscu i nabrać perspektywy. jeśli miałby wejść z żoną w nowy związek - żeby to było dlatego że spośród tych wszystkich scenariuszy WYBIERA ją a nie dlatego że POTRZEBUJE jej i boi się innego życia.

To jest takie kombinowanie jak siebie oszukać. Nie można jednocześnie być tu i tam. Jeżeli idę w kierunku stawiania na siebie, no to nie mogę mieć tyłu głowy związku z kimś, kto mnie zdradził i przez swoje zachowanie (żale nad sobą i sytuacji z kochankiem), sprowadził do pozycji wycieraczki.
Podobnie wygląda sprawa, gdy np. facet mówi zarobię hajs, wybuduję dom i będę atrakcyjny dla kobiet. Sam siebie oszukuje. Stanie się potencjalną ofiarą.
Zatem nie można stawiać na siebie, a jednocześnie dopuszczać ogromne ryzyko stania się ofiarą.

nie rozumiem trochę tej analogii z domem, jakbyś przybliżył będę wdzięczna.

początkoo to jest oszukiwanie siebie. ja się do wielu rzeczy zmuszałam, np. do pójścia na randkę. ale jak już poszłam to było super nawet jak z tego nic nie wyszło i nabierałam coraz większego dystansu.
to jest proces. w pewnym momencie oszukujemy się coraz mniej i wpadamy w nowy flow i to z tyłu głowy coraz mniej wita się z przodem głowy.
pewne decyzje trzeba podjąć, swoje granice ustawić ale SWOJE. a nie brać czyjeś. nie widzę sprzeczności w tym że po prostu się niczego nie wyklucza i nie decyduje co będzie za x lat.

i jeśli to nasza świadoma decyzja że coś robimy to nie jesteśmy ofiarą. jeśli Autor dojdzie do momentu że stwierdzi że może i potrafi być sam i później nawet by podjął  decyzję że jej wybacza to będzie jego świadoma decyzja.
ale żeby nie było - ja myślę że oni do siebie nie wrócą jednak. tylko dajcie Autorowi czas.

88

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
maku2 napisał/a:

Mam dwa pytanka
- od kiedy żona tam pracuje
- dlaczego Wy nie macie dzieci

Jak pracowali razem w 1 firmie, to byli kumplami. Nie spotykali się po pracy czy coś po prostu gadali w czasie pracy jak ludzie.
Jak on odszedł z pracy jakoś na początku robi tego, to podobno poczuła ze "to nie jest tylko przyjaciel" ze jej go brakuje itp.

Nie mamy dzieci, bo oboje uznaliśmy, że nie mamy cierpliwości do dzieci. Tak było od zawsze jakoś nie przepadaliśmy za dziećmi ich płaczem itp
Obecnie w sumie dziękuje Bogu ze jednak ich nie mieliśmy, zakładając ze to się ma skończyć tak jak niestety przewidujecie.

89

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

zakładając ze to się ma skończyć tak jak niestety przewidujecie.

Skończy się tak jak będziesz chciał ty, bo masz wybór. Jeżeli będzie jak jest, czyli będziesz podchodził do tego z miłością, poświęceniem, sentymentem - to będziesz wisiał w takim zatrzymaniu. Ona będzie do ciebie przyjeżdżać, będziecie płakać, jak to jej źle u niego. może też przywiezie ci do pobawienia ich dzieci. Będziesz takim wujkiem, spokojną przystanią.
Albo uwolnisz się z więzienia nieszczęsnej miłości i zaczniesz żyć swoim życiem, czego bardzo się obecnie boisz.

90

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Ostatnio jak zapytałem jej, co sądzi o moim zachowaniu, czy w jej oczach wychodzę na piz*e czy na kogoś, kto stara się dać jej czas i nie chce tego rozwalić więc bierze na klate wszystko, to powiedziała, że jako męskie zachowanie to odbiera bo najłatwiej jest odpuścić w takiej sytuacji  Ale to było tydzien temu, teraz jest teraz i ja nie mam ochoty tak jak, mówicie całkiem stracić szacunek do samego siebie. Musze maksymalnie ograniczyć kontakt i stawać na nogi. Jakims cudem

91

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Ostatnio jak zapytałem jej, co sądzi o moim zachowaniu, czy w jej oczach wychodzę na piz*e czy na kogoś, kto stara się dać jej czas i nie chce tego rozwalić więc bierze na klate wszystko, to powiedziała, że jako męskie zachowanie to odbiera bo najłatwiej jest odpuścić w takiej sytuacji  Ale to było tydzien temu, teraz jest teraz i ja nie mam ochoty tak jak, mówicie całkiem stracić szacunek do samego siebie. Musze maksymalnie ograniczyć kontakt i stawać na nogi. Jakims cudem

92

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Ostatnio jak zapytałem jej, co sądzi o moim zachowaniu, czy w jej oczach wychodzę na piz*e czy na kogoś, kto stara się dać jej czas i nie chce tego rozwalić więc bierze na klate wszystko, to powiedziała, że jako męskie zachowanie to odbiera bo najłatwiej jest odpuścić w takiej sytuacji  Ale to było tydzien temu, teraz jest teraz i ja nie mam ochoty tak jak, mówicie całkiem stracić szacunek do samego siebie. Musze maksymalnie ograniczyć kontakt i stawać na nogi. Jakims cudem

Ona będzie Ci mówić to co jest jej na rękę. Chce mieć pod ręką tampon emocjonalny, więc co miała Ci powiedzieć? Zresztą może nawet nie być świadoma swoich emocji.

Chociaż trzeba być półmózgiem, aby nie wiedzieć jak bardzo niestosowne jest zwierzanie się z życia z kochankiem byłemu partnerowi. To tak jakby mąż żalił się żonie, że ma problemy z kochanką. No chore to jest.

93

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Ostatnio jak zapytałem jej, co sądzi o moim zachowaniu, czy w jej oczach wychodzę na piz*e czy na kogoś, kto stara się dać jej czas i nie chce tego rozwalić więc bierze na klate wszystko, to powiedziała, że jako męskie zachowanie to odbiera bo najłatwiej jest odpuścić w takiej sytuacji  Ale to było tydzien temu, teraz jest teraz i ja nie mam ochoty tak jak, mówicie całkiem stracić szacunek do samego siebie. Musze maksymalnie ograniczyć kontakt i stawać na nogi. Jakims cudem

A co Ci miała powiedzieć - tak jesteś p.zdą? - to strzeliłaby siebie w kolano.
Naprawdę uważasz ze osoba która oszukiwała, okłamywała, zdradziła powie Ci prawdę?

Adam19911 napisał/a:

Ale jak Twierdzi od 2 lat jej uczucie zaczęło, słabnąc.

Adam19911 napisał/a:

Jak pracowali razem w 1 firmie, to byli kumplami. Nie spotykali się po pracy czy coś po prostu gadali w czasie pracy jak ludzie.

I tu masz odpowiedź dlaczego uczuciami od Ciebie odpłynęła, oni nie gadali jak ludzie tylko ich relacja tam zaczęła się pogłębiać i nie zaczęła się w czerwcu.

94

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

nie pytaj się o takie rzeczy, odbierasz sobie moc i siłę.  to czy będziesz odbierany jak pizda zależy od tego czy sam się w takiej sytuacji uważasz za pizde.
to samo zachowanie może być różnie interpretowane ale Ty nadajesz interpretację. pytając ją o to dopusczasz opcję że się zachowujesz jak pizda. prawda jest taka że Twoja empatia wobec niej może być odbierana właśnie tak, ale może być odbierana jako siła - zależy jak Ty się w tym czujesz i z jakich pobudek tak robisz.
jeśli czujesz że jakieś zachowanie czyni Cię ofiarą czy pipką to się absolutnie tak nie zachowuj.

95

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Ostatnio jak zapytałem jej, co sądzi o moim zachowaniu, czy w jej oczach wychodzę na piz*e czy na kogoś, kto stara się dać jej czas i nie chce tego rozwalić więc bierze na klate wszystko, to powiedziała, że jako męskie zachowanie to odbiera bo najłatwiej jest odpuścić w takiej sytuacji  Ale to było tydzien temu, teraz jest teraz i ja nie mam ochoty tak jak, mówicie całkiem stracić szacunek do samego siebie. Musze maksymalnie ograniczyć kontakt i stawać na nogi. Jakims cudem

Ty tak na prawdę na poważnie?

Pytasz jej o to czy słuchając o tym jak ona dupcy się z kimś innym i dając jej czas/możliwość powrotu wychodzisz na męskiego?

Chłopaku wiem, że ją kochasz, ale napiszę jeszcze raz - TWOJA MIŁOŚĆ NIE NAPRAWI TEGO!
Ona nie popełniła błędu i teraz żałuje etc. bo wtedy rozumiem, że chcesz ratować związek, małżeństwo, bycie dalej razem mimo jej potknięcia - ale w tej sytuacji jak opisałeś to nie ma tego zachowania...

96

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Ale to było tydzien temu, teraz jest teraz i ja nie mam ochoty tak jak, mówicie całkiem stracić szacunek do samego siebie. Musze maksymalnie ograniczyć kontakt i stawać na nogi. Jakims cudem

Przepraszam, ale spytam wprost - Ty masz jeszcze jakiś szacunek do samego siebie?
Bo ja go tutaj nie widzę.

97

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Ostatnio jak zapytałem jej, co sądzi o moim zachowaniu, czy w jej oczach wychodzę na piz*e czy na kogoś, kto stara się dać jej czas i nie chce tego rozwalić więc bierze na klate wszystko, to powiedziała, że jako męskie zachowanie to odbiera bo najłatwiej jest odpuścić w takiej sytuacji  Ale to było tydzien temu, teraz jest teraz i ja nie mam ochoty tak jak, mówicie całkiem stracić szacunek do samego siebie. Musze maksymalnie ograniczyć kontakt i stawać na nogi. Jakims cudem

Chłopie co Ty wyprawiasz ? Wiesz jaka jest różnica pomiędzy Tobą a Twoją jeszcze żoną ? Ona ma gdzie wrócić bo Ty zawsze ja przygarniesz. Dajesz jej komfort zdrady.Zdajesz sobie sprawę,że jeśli nowy kochać się sprawdzi to ona nie będzie się Tobą przejmowała i urwie kontakt?Czy Ty wiesz jak się będziesz wtedy czuł?Chłopie ratuj się.Badz twardy ,pokaz jaja.Znajdz kobietę i załóż rodzinę.Tylko wtedy ona ogarnie co straciła.Wtedy jednak to już nie będzie Cię obchodziło.

98

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Anders11 napisał/a:

Chłopie ratuj się.Badz twardy ,pokaz jaja.Znajdz kobietę i załóż rodzinę.

Bo rodzina to siła.
I coś mi się widzi że to ona nie chciała dzieci a Ty...Ty się z tym zgodziłeś tak jak teraz godzisz się z wyznaczoną przez nią swoja rola.

99

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

No tak, żeby zrobić na złość żonie to powinieneś w tydzień znaleźć inną kobietę i spłodzić jej syna, grubo pomyślane

100 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-09-26 14:46:18)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Ostatnio jak zapytałem jej, co sądzi o moim zachowaniu, czy w jej oczach wychodzę na piz*e czy na kogoś, kto stara się dać jej czas i nie chce tego rozwalić więc bierze na klate wszystko, to powiedziała, że jako męskie zachowanie to odbiera bo najłatwiej jest odpuścić w takiej sytuacji  Ale to było tydzien temu, teraz jest teraz i ja nie mam ochoty tak jak, mówicie całkiem stracić szacunek do samego siebie. Musze maksymalnie ograniczyć kontakt i stawać na nogi. Jakims cudem

Czyli obrałeś sobie za cel zapewnianie róznych komfortów psychicznych, jeszcze żonie w wielu aspektach.
Pomagasz jej bardzo tłumić wyrzuty i skrupuły potwierdzasz jej racjonalizacje i usprawiedliwienia zdrady, niewierności przez niby pozorne sankcjonowanie tej dziwnej, ale za to "filmowej"( bo jak na filmach amerykańskich:) ) niby wzorcowej jak u nowoczesnych celebrytów
przyjaźni po rozstaniu,stanu zawieszenia orbitowania przez Ciebie  na wyrost  jako  przeczekujący,gotowy na każde skinienie satelita pełen nadziei i złudzeń,życzeń,wspomnień poczucia winy ,to akurat nic niezwykłego i nienormalnego w takiej sytuacji,fałszywa to jednak i wiara i nadzieja jesteś zbyt zależny od wpływu tamtej relacji żony z tym jej nowym facetem a niedawnym ukrytym kochankiem
Ona prawdopodobnie myśli bo tak chce, że zdradzanie i zdradę odpuściłeś jej i wybaczyłeś bez problemów,zaakceptowałeś i pogodziłeś się,możliwe, że sam bardzo chcesz tak myśleć i w to wierzyć.
Niby nie pamiętasz , już nic nie mówisz i nie wypominasz bo się boisz i obawiasz popaść w niełaskę, niby zapomniałeś o niedalekiej przeszłości wszelkich kłamstwach, wymówkach,przemilczeniach i oszustwach tej kobiety,dostajesz w zamian ochłap niby prawdę  na życzenie - komplement, że jesteś super męskim facetem takim ponad , co przeszedł nad jej zdradą i jej  odejściem do innego, do porządku dziennego, niby bez emocjonalnego żadnego szwanku,nie ucierpiało poczucie wartości i samoocena, co moim zdaniem po takim okresie u Ciebie nie jest za bardzo możliwym,wygląda to wszystko co myślisz i robisz na desperacką próbę przetrwania, wyczekania i doznawania znieczulenia,ulgi, ukojenia, znieczulenia przez słowa żony do której jednak straciłeś zaufanie,wiele mam wrażenie ukrywasz przed sobą samym na poczuciu winy i w nadziei na cud powrót,a winy za rozpad małżeństwa i swoją odpowiedzialność za kryzys potem to rozstanie.Zdrada była na początku pamiętaj o tym z resztą co byś nie robił to i tak to będzie tkwić jeszcze długo nawet jak przysypiesz to niby przyjaźnią.Odpuszczenie to skomplikowany proces a nie udawanie bo żonie jest miło i przyjemnie robi się łaskawsza wtedy, to tak nie działa .
Jak zwykle u Autorów takich wątków po takim czasie wiele wiele złudnych nadziei,nieprzepracowania przeszłości i zdrady,działania pozorujące czyli ta niby terapia , oczekiwanie niby cierpliwe na jej decyzję,gdzie żonie stan obecny pasuje nieco bardziej ,też niczego nie przepracowała ponieważ jest jeszcze na etapie odlotu i euforii i balansowania pomiędzy wami dwoma, to dodatkowe emocje ,przystosowana miesiącami do tego ,jest też w stanie permanentnego porównywania was gdzie z sobie wiadomych powodów wybiera seks z tym drugim, ale ciekawe a raczej do przewidzenia, że nie zamieszkała z nim ostrożna i cwana jednak jest mimo emocji i super seksu z nim zaczyna widzieć jego wady,ma dzięki Tobie też czas ,swobodę i luz do sprawdzenia go ,bo jeszcze go sprawdza sama ewentualnie też jest sprawdzana przed nowego niekoniecznie on taki wyrywny do bardziej stałego związku.
Możesz niestety mieć do czynienia jak jej lub jemu się kiedyś znudzi taki niby związek,albo będą problemy rozczarowania konflikty miedzy nimi po okresie sielanki ,bo to jest możliwe z efektem harlekina czyli po ich rozstaniu nie wiadomo kiedy, będzie chciała wrócić jak gdyby nigdy nic dlatego jesteś trzymany w rezerwie dość na razie  odległej ,pilnujesz majątku też ,jak się wydaje, ale jednak w jakimś celu no i jesteś świetnym poprawiaczem jej samopoczucia nastrojów niwelujesz dylematy jak mało kto jeszcze ta terapia no czad ,żyć nie umierać,tylko Ty czujesz się ztym oraz gorzej jako ten drugi facet ,jeszcze mąż kolego nie do seksu,życia etc.
Przedłużanie takiego stanu u Ciebie najprawdopodobniej wywoła coś jak nerwica i depresja, nie żyjesz swoim życiem wszystko podporządkowujesz jej i jej emocjom bo chciałbyś jeszcze żeby było jak dawniej albo lepiej co jest niemożliwym bez przejścia przez emocjo te tłumione tak zwane bolesne i negatywne,odcięcie absolutne może stopniowe jest wyjściem dla Ciebie ,przywiązałeś się nadmiernie jak większość ludzi co przypomina uzależnienie emocjonalne a takie uzależnienie bywa chorobliwe szkodliwe i niszczące .
One nie chce tego tamtego ,chciałaby tego i owego ,idź do prawnika zamiast na tę durną terapię dla par i poznaj swoje prawa i możliwości w podzieleniu równo i sprawiedliwie z Twoją satysfakcją majątku ,żona podjęła decyzję i o najpierw zdradzie potem rozstaniu i stanie rozdarcia zawieszenia dla Ciebie to wszystko jest dla niej wygodne dla Ciebie mimo bezsensownych prób przystosowania się i spełniania życzeń żonę nie jest pożyteczne i przeszkadza w dojściu do równowagi .
Służysz  Adamie ze szkodą dla siebie żona niczego nie jest obecnie w stanie naprawić i poprawić tylko robi działania pozorne na pokaz z zyskiem dla niej i jej samopoczucia Twoja uległość podtrzymuje tylko stan obecny tak jak przez jakiś cas Twoja niewiedza o romansie i zdradach zony dostarczała paliwa żonie tak teraz też się dzieje.

101

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Foxterier napisał/a:

No tak, żeby zrobić na złość żonie to powinieneś w tydzień znaleźć inną kobietę i spłodzić jej syna, grubo pomyślane

A...da się?

102

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
maku2 napisał/a:
Anders11 napisał/a:

Chłopie ratuj się.Badz twardy ,pokaz jaja.Znajdz kobietę i załóż rodzinę.

Bo rodzina to siła.
I coś mi się widzi że to ona nie chciała dzieci a Ty...Ty się z tym zgodziłeś tak jak teraz godzisz się z wyznaczoną przez nią swoja rola.

Jak pewnie ze wszystkim... Wszedłeś w rolę ojca, a ona córeczki tatusia, a to jest miłość bezwarunkowa, toksyczna, tym bardziej w sytuacji partnerów.

103 Ostatnio edytowany przez Goldi01 (2022-09-26 14:34:42)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Dodam jeszcze, że psychoterapeutka zaznacza, że nie gięliśmy sie kiedy wyszaleć, że bardzo wcześnie się poznaliśmy i od razu weszliśmy w poważny związek, wyprowadzka z kraju i takie poważne życie.

Zmień psychoterapeutę. Ten jest do bani. Serio.
Nie wierzę, że sensowny, po studiach psychoterapeuta coś takiego powiedział.

To absolutnie nie ma nic do rzeczy, a jedynie mit który rozprzestrzeniają sfrustrowani ludzie którzy chcą usprawiedliwić podłość którą robią drugiej osobie.

104

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
M!ri napisał/a:

Widocznie anna.zakochana żyje złudzeniami, że jej mąż marnotrawny w końcu wróci jak już się wybawi z kochanką

Bardzo smutne

105 Ostatnio edytowany przez Adam19911 (2022-09-26 15:45:04)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
paslawek napisał/a:
Adam19911 napisał/a:

Ostatnio jak zapytałem jej, co sądzi o moim zachowaniu, czy w jej oczach wychodzę na piz*e czy na kogoś, kto stara się dać jej czas i nie chce tego rozwalić więc bierze na klate wszystko, to powiedziała, że jako męskie zachowanie to odbiera bo najłatwiej jest odpuścić w takiej sytuacji  Ale to było tydzien temu, teraz jest teraz i ja nie mam ochoty tak jak, mówicie całkiem stracić szacunek do samego siebie. Musze maksymalnie ograniczyć kontakt i stawać na nogi. Jakims cudem

Czyli obrałeś sobie za cel zapewnianie róznych komfortów psychicznych, jeszcze żonie w wielu aspektach.
Pomagasz jej bardzo tłumić wyrzuty i skrupuły potwierdzasz jej racjonalizacje i usprawiedliwienia zdrady, niewierności przez niby pozorne sankcjonowanie tej dziwnej, ale za to "filmowej"( bo jak na filmach amerykańskich:) ) niby wzorcowej jak u nowoczesnych celebrytów
przyjaźni po rozstaniu,stanu zawieszenia orbitowania przez Ciebie  na wyrost  jako  przeczekujący,gotowy na każde skinienie satelita pełen nadziei i złudzeń,życzeń,wspomnień poczucia winy ,to akurat nic niezwykłego i nienormalnego w takiej sytuacji,fałszywa to jednak i wiara i nadzieja jesteś zbyt zależny od wpływu tamtej relacji żony z tym jej nowym facetem a niedawnym ukrytym kochankiem
Ona prawdopodobnie myśli bo tak chce, że zdradzanie i zdradę odpuściłeś jej i wybaczyłeś bez problemów,zaakceptowałeś i pogodziłeś się,możliwe, że sam bardzo chcesz tak myśleć i w to wierzyć.
Niby nie pamiętasz , już nic nie mówisz i nie wypominasz bo się boisz i obawiasz popaść w niełaskę, niby zapomniałeś o niedalekiej przeszłości wszelkich kłamstwach, wymówkach,przemilczeniach i oszustwach tej kobiety,dostajesz w zamian ochłap niby prawdę  na życzenie - komplement, że jesteś super męskim facetem takim ponad , co przeszedł nad jej zdradą i jej  odejściem do innego, do porządku dziennego, niby bez emocjonalnego żadnego szwanku,nie ucierpiało poczucie wartości i samoocena, co moim zdaniem po takim okresie u Ciebie nie jest za bardzo możliwym,wygląda to wszystko co myślisz i robisz na desperacką próbę przetrwania, wyczekania i doznawania znieczulenia,ulgi, ukojenia, znieczulenia przez słowa żony do której jednak straciłeś zaufanie,wiele mam wrażenie ukrywasz przed sobą samym na poczuciu winy i w nadziei na cud powrót,a winy za rozpad małżeństwa i swoją odpowiedzialność za kryzys potem to rozstanie.Zdrada była na początku pamiętaj o tym z resztą co byś nie robił to i tak to będzie tkwić jeszcze długo nawet jak przysypiesz to niby przyjaźnią.Odpuszczenie to skomplikowany proces a nie udawanie bo żonie jest miło i przyjemnie robi się łaskawsza wtedy, to tak nie działa .
Jak zwykle u Autorów takich wątków po takim czasie wiele wiele złudnych nadziei,nieprzepracowania przeszłości i zdrady,działania pozorujące czyli ta niby terapia , oczekiwanie niby cierpliwe na jej decyzję,gdzie żonie stan obecny pasuje nieco bardziej ,też niczego nie przepracowała ponieważ jest jeszcze na etapie odlotu i euforii i balansowania pomiędzy wami dwoma, to dodatkowe emocje ,przystosowana miesiącami do tego ,jest też w stanie permanentnego porównywania was gdzie z sobie wiadomych powodów wybiera seks z tym drugim, ale ciekawe a raczej do przewidzenia, że nie zamieszkała z nim ostrożna i cwana jednak jest mimo emocji i super seksu z nim zaczyna widzieć jego wady,ma dzięki Tobie też czas ,swobodę i luz do sprawdzenia go ,bo jeszcze go sprawdza sama ewentualnie też jest sprawdzana przed nowego niekoniecznie on taki wyrywny do bardziej stałego związku.
Możesz niestety mieć do czynienia jak jej lub jemu się kiedyś znudzi taki niby związek,albo będą problemy rozczarowania konflikty miedzy nimi po okresie sielanki ,bo to jest możliwe z efektem harlekina czyli po ich rozstaniu nie wiadomo kiedy, będzie chciała wrócić jak gdyby nigdy nic dlatego jesteś trzymany w rezerwie dość na razie  odległej ,pilnujesz majątku też ,jak się wydaje, ale jednak w jakimś celu no i jesteś świetnym poprawiaczem jej samopoczucia nastrojów niwelujesz dylematy jak mało kto jeszcze ta terapia no czad ,żyć nie umierać,tylko Ty czujesz się ztym oraz gorzej jako ten drugi facet ,jeszcze mąż kolego nie do seksu,życia etc.
Przedłużanie takiego stanu u Ciebie najprawdopodobniej wywoła coś jak nerwica i depresja, nie żyjesz swoim życiem wszystko podporządkowujesz jej i jej emocjom bo chciałbyś jeszcze żeby było jak dawniej albo lepiej co jest niemożliwym bez przejścia przez emocjo te tłumione tak zwane bolesne i negatywne,odcięcie absolutne może stopniowe jest wyjściem dla Ciebie ,przywiązałeś się nadmiernie jak większość ludzi co przypomina uzależnienie emocjonalne a takie uzależnienie bywa chorobliwe szkodliwe i niszczące .
One nie chce tego tamtego ,chciałaby tego i owego ,idź do prawnika zamiast na tę durną terapię dla par i poznaj swoje prawa i możliwości w podzieleniu równo i sprawiedliwie z Twoją satysfakcją majątku ,żona podjęła decyzję i o najpierw zdradzie potem rozstaniu i stanie rozdarcia zawieszenia dla Ciebie to wszystko jest dla niej wygodne dla Ciebie mimo bezsensownych prób przystosowania się i spełniania życzeń żonę nie jest pożyteczne i przeszkadza w dojściu do równowagi .
Służysz  Adamie ze szkodą dla siebie żona niczego nie jest obecnie w stanie naprawić i poprawić tylko robi działania pozorne na pokaz z zyskiem dla niej i jej samopoczucia Twoja uległość podtrzymuje tylko stan obecny tak jak przez jakiś cas Twoja niewiedza o romansie i zdradach zony dostarczała paliwa żonie tak teraz też się dzieje.


Dzięki za rady, no tak to niestety wygląda.
Nigdy nie miała tak w naszym związku, żebym to ja walnął drzwiami lub pokazał ze odejdę do kogoś, lub ogólnie nigdy nie było tak, bym dał jej jakieś większe powody do zazdrości.
Raz się zauroczyłem przed ślubem jakąś dziewczyną, ale skończyło się po tygodniu i o wszystkim żonie powiedziałem juz w trakcie trwania tylko ze tam miło sie nam gadało, nie spotykałem się z nią nawet nie dotknąłem zwykły flirt nawe. Nawet przez mysl mi nie przyszło by cos powazniejszego krecic i nie zaryzykowałem ani troszke by cokolwiek tworzyć z tamtą kobieta.
Zmieniam taktyke, dla siebie i może kiedyś dla nas, bo coś czuje ze to naprawde długo nie potrwa tam, banka dziewiczego romansu pękła 2 miesiące temu, mleko sie wylało. Teraz zacznie się impreza a skoro już są zgrzyty, to lata moment pokaże sobie oponent swoje prawdziwe oblicze. Może jak dostanie od innego faceta uczucie bycia olewaną, nieszanowaną, niedocenianą albo nawet fizycznie oberwie kiedys w kłótni, to może doceni szczerze to co traci a jakims cudem uczucia do niej wróca jak zejdzie zauroczenie tamtym fagasem.  Tak wiem, że może wrócić i znów kogoś znaleźć. Ale po tylko latach związku należy się nie kolejna, a ostatnia!  Pierwsza i ostatnia szansa!  No chyba ze minie tyle czasu ze mi sie to odwidzi po prostu.

106

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Każdemu należy się druga szansa?Problem w tym ,że to nie jest jednorazowy wyskok po alkoholu.Ona Ciebie nie kocha.Ten goguś to jest jej nowe uczucie.Nawet jeśli wróci to czy jesteś w stanie zaakceptować brak miłości z jej strony.Osoba która kocha nie ryzykuje utraty swojei miłości...Mowi ,że kocha Ciebie jak przyjaciela/brata etc.Zadaj sobie pytanie ,czy ty byś krzywdził tak swojego przyjaciela ?Ty żyjesz w piekle.Im szybciej z niego wyjdziesz tym lepiej dla Ciebie.Ty juz nie musisz nic robić,jeśli będzie chciala powrotu to tylko na Twoich zasadach .Będzie wtedy musiała być jak żona cesarza ,poza wszelkimi podejrzeniami .Będzie musiała być najlepsza wersja żony ,żeby się Tobie to opłacało.

107

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Tak wiem, że może wrócić i znów kogoś znaleźć. Ale po tylko latach związku należy się nie kolejna, a ostatnia!  Pierwsza i ostatnia szansa!  No chyba ze minie tyle czasu ze mi sie to odwidzi po prostu.

Może wrócić ale nie do Ciebie tylko domu.
U Ciebie będzie chciała znaleźć zrozumienie, pocieszenie i obietnice że wszystko będzie dobrze.
N Twoim miejscu ruszyłbym tyłek i poszedłbym miedzy ludzi, do znajomych, na imprezę gdzie będziesz mógł pogadać z jakimiś kobietami(bez zobowiązań) żebyś mógł złapać oddech i zobaczył że nie ona jedyna.

108

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Takie coś dziś przeczytałem, jedna psycholog napisała do faceta z podobnym problemem do mojego, też facet usłyszał "Cos się wypaliło, już cie nie kocham"

"Zdarza się, że mylimy uczucie zakochania (które mija) z uczuciem miłości (które trwa). Jeśli dziewczyna była tylko zakochana, nie przeszła do fazy miłości, to rzeczywiście jej uczucie mogło wygasnąć i wówczas powrót do związku jest mało prawdopodobny. Jeśli natomiast, uczucie miłości (które zwykle nie jest tak silne i spontaniczne jak uczucie zakochania) rzeczywiście istniało, to jest możliwe, że po jakimś czasie dziewczyna poczuje, że utraciła coś ważnego, że nie chce tego tracić i zdecyduje o powrocie. Niezależnie jednak od jej zdania, zachęcałabym do pracy nad sobą- nad poradzeniem sobie z uczuciami smutku, tęsknoty, bólu po stracie. To normalne, ze po okresie zaangażowania w relację, jej utrata owocuje bólem i smutkiem (jak żałoba po odejściu kogoś bliskiego). Warto starać się znaleźć sobie zajęcie i zająć swój czas (wcześniej angażowany w relację), postarać się odbudować inne relacje, zbudować system wsparcia itp, zwrócić się ku przyszłości i ku podejmowaniu nowych wyzwań i relacji (choć na pewno nie jest to łatwe)."


Co o tym sądzicie?

109 Ostatnio edytowany przez Dracarys (2022-09-26 17:07:08)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Ostatnio jak zapytałem jej, co sądzi o moim zachowaniu, czy w jej oczach wychodzę na piz*e

Twoja żona JAWNIE żyje w związku z kochankiem, to wszystko dzieje się na Twoich oczach, bez jakichkolwiek konsekwencji z Twojej strony, a Ty się pytasz, czy jesteś pi-dą.
Ja bym powiedziała, że to jest pytanie retoryczne.

Adam19911 napisał/a:

Pierwsza i ostatnia szansa!

Przypomnij proszę, kiedy Cię o tą szansę prosiła?

Adam19911 napisał/a:

Takie coś dziś przeczytałem, jedna psycholog napisała do faceta z podobnym problemem do mojego, też facet usłyszał "Cos się wypaliło, już cie nie kocham" Co o tym sądzicie?

Sądzę, na podstawie wielu przykładów, że owo mityczne wypalenie, zawsze ma jakieś imię, czasem wypalenie to Ania, Kasia, Basia, a czasem wypalenie to Marek, Paweł, Arek.

110

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Takie coś dziś przeczytałem, jedna psycholog napisała do faceta z podobnym problemem do mojego, też facet usłyszał "Cos się wypaliło, już cie nie kocham"

"Zdarza się, że mylimy uczucie zakochania (które mija) z uczuciem miłości (które trwa). Jeśli dziewczyna była tylko zakochana, nie przeszła do fazy miłości, to rzeczywiście jej uczucie mogło wygasnąć i wówczas powrót do związku jest mało prawdopodobny. Jeśli natomiast, uczucie miłości (które zwykle nie jest tak silne i spontaniczne jak uczucie zakochania) rzeczywiście istniało, to jest możliwe, że po jakimś czasie dziewczyna poczuje, że utraciła coś ważnego, że nie chce tego tracić i zdecyduje o powrocie. Niezależnie jednak od jej zdania, zachęcałabym do pracy nad sobą- nad poradzeniem sobie z uczuciami smutku, tęsknoty, bólu po stracie. To normalne, ze po okresie zaangażowania w relację, jej utrata owocuje bólem i smutkiem (jak żałoba po odejściu kogoś bliskiego). Warto starać się znaleźć sobie zajęcie i zająć swój czas (wcześniej angażowany w relację), postarać się odbudować inne relacje, zbudować system wsparcia itp, zwrócić się ku przyszłości i ku podejmowaniu nowych wyzwań i relacji (choć na pewno nie jest to łatwe)."


Co o tym sądzicie?

Tak jak tonący chwyciłbyś się nawet brzytwy.

Zrozum jedno. Nie zdradza się człowieka którego darzy się miłością.

111 Ostatnio edytowany przez anna.zakochana (2022-09-26 17:58:13)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Takie coś dziś przeczytałem, jedna psycholog napisała do faceta z podobnym problemem do mojego, też facet usłyszał "Cos się wypaliło, już cie nie kocham"

"Zdarza się, że mylimy uczucie zakochania (które mija) z uczuciem miłości (które trwa). Jeśli dziewczyna była tylko zakochana, nie przeszła do fazy miłości, to rzeczywiście jej uczucie mogło wygasnąć i wówczas powrót do związku jest mało prawdopodobny. Jeśli natomiast, uczucie miłości (które zwykle nie jest tak silne i spontaniczne jak uczucie zakochania) rzeczywiście istniało, to jest możliwe, że po jakimś czasie dziewczyna poczuje, że utraciła coś ważnego, że nie chce tego tracić i zdecyduje o powrocie. Niezależnie jednak od jej zdania, zachęcałabym do pracy nad sobą- nad poradzeniem sobie z uczuciami smutku, tęsknoty, bólu po stracie. To normalne, ze po okresie zaangażowania w relację, jej utrata owocuje bólem i smutkiem (jak żałoba po odejściu kogoś bliskiego). Warto starać się znaleźć sobie zajęcie i zająć swój czas (wcześniej angażowany w relację), postarać się odbudować inne relacje, zbudować system wsparcia itp, zwrócić się ku przyszłości i ku podejmowaniu nowych wyzwań i relacji (choć na pewno nie jest to łatwe)."


Co o tym sądzicie?

obejrzyj filmik który Ci podesłałam, tam jest więcej o tym, ma to swoją nazwę i są badania na ten temat, podpinali ludziom w takim stanie jak Twoja żona elektrody i skanowali ich mózgi więc wiedza naukowa jest.

w skrócie: owszem, ona jest zakochana w tym gachu i aktualnie Cię nie kocha. dla mnie nie oznacza to że nie może Cię znowu pokochać, nie widzę logicznego uzasadnienia które króluje na tym forum że jak się ktoś odkochał to nie może się zakochać znowu. i jak stracił szacunek to nie może go odzyskać. ALE nie skupiaj się na tym bo to Ci nic nie da.

SKUP SIĘ NA SOBIE.

wiem że to wcześnie, bo sama będąc 2 miesiące po tego nie potrafiłam. ale wiem też że te rady które kazały mi nic nie robić i skupić na sobie to były najlepsze rady pod słońcem. nie te, które krzyczały że to czuję jest smutne, że powinnam tak czy iska się zachowywać (vide komentarz wyżej) bo cudzych uczuć się nie neguje i nie ocenia. masz prawo czuć co czujesz.

niemniej spójrz na to z innej strony: dostałeś szansę żeby zastanowić się nad swoim życiem. dostałeś ją w momencie w którym masz 31 lat, pół życia przed sobą, możesz pójść taką ścieżką jaką chcesz.
możesz teraz przewartościować swoje życie, zastanowić się czy ta kobieta to faktycznie ta jedyna, a może jednak oczekujesz od związku czegoś innego niż miałeś? może jednak chcesz dzieci? a może chciałeś zawsze przenieść się na Grenlandię ale ona nie lubi zimna? skup się na sobie, pobądź ze sobą, dobra rada żeby wyjść i pogadać z dziewczynami. zapisz się na jakieś zajęcia hobbystyczne, zmień pracę czy cokolwiek innego. zacznij żyć DLA SIEBIE.

i wiesz co jeszcze? ja bym dużo oddała parę miesięcy temu żeby mój ex przyszedł i chciał do mnie wrócić. nie zrobił tego i jestem wdzięczna za to bo byłam w takim desperackim miejscu jak Ty teraz i dałabym mu wtedy wejść sobie na głowę. to by się nie udało. zresztą na ten moment też by się nie udało. więc jeśli mielibyście być razem to wtedy i tylko wtedy kiedy będziesz gotowy żyć bez niej. a czy będziesz wtedy chciał to już inna para kaloszy.

postaw się na pierwszym miejscu! zasługujesz na to.
(no chyba że piesio jest pierwszy wink - ale Ty nr 2)

112

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:
Adam19911 napisał/a:

Takie coś dziś przeczytałem, jedna psycholog napisała do faceta z podobnym problemem do mojego, też facet usłyszał "Cos się wypaliło, już cie nie kocham"

"Zdarza się, że mylimy uczucie zakochania (które mija) z uczuciem miłości (które trwa). Jeśli dziewczyna była tylko zakochana, nie przeszła do fazy miłości, to rzeczywiście jej uczucie mogło wygasnąć i wówczas powrót do związku jest mało prawdopodobny. Jeśli natomiast, uczucie miłości (które zwykle nie jest tak silne i spontaniczne jak uczucie zakochania) rzeczywiście istniało, to jest możliwe, że po jakimś czasie dziewczyna poczuje, że utraciła coś ważnego, że nie chce tego tracić i zdecyduje o powrocie. Niezależnie jednak od jej zdania, zachęcałabym do pracy nad sobą- nad poradzeniem sobie z uczuciami smutku, tęsknoty, bólu po stracie. To normalne, ze po okresie zaangażowania w relację, jej utrata owocuje bólem i smutkiem (jak żałoba po odejściu kogoś bliskiego). Warto starać się znaleźć sobie zajęcie i zająć swój czas (wcześniej angażowany w relację), postarać się odbudować inne relacje, zbudować system wsparcia itp, zwrócić się ku przyszłości i ku podejmowaniu nowych wyzwań i relacji (choć na pewno nie jest to łatwe)."


Co o tym sądzicie?

obejrzyj filmik który Ci podesłałam, tam jest więcej o tym, ma to swoją nazwę i są badania na ten temat, podpinali ludziom w takim stanie jak Twoja żona elektrody i skanowali ich mózgi więc wiedza naukowa jest.

w skrócie: owszem, ona jest zakochana w tym gachu i aktualnie Cię nie kocha. dla mnie nie oznacza to że nie może Cię znowu pokochać, nie widzę logicznego uzasadnienia które króluje na tym forum że jak się ktoś odkochał to nie może się zakochać znowu. i jak stracił szacunek to nie może go odzyskać. ALE nie skupiaj się na tym bo to Ci nic nie da.

Hejka, dzieki za rady. O jakim filmiku mówisz?  Ja tutaj nic nie widzę wink

SKUP SIĘ NA SOBIE.

wiem że to wcześnie, bo sama będąc 2 miesiące po tego nie potrafiłam. ale wiem też że te rady które kazały mi nic nie robić i skupić na sobie to były najlepsze rady pod słońcem. nie te, które krzyczały że to czuję jest smutne, że powinnam tak czy iska się zachowywać (vide komentarz wyżej) bo cudzych uczuć się nie neguje i nie ocenia. masz prawo czuć co czujesz.

niemniej spójrz na to z innej strony: dostałeś szansę żeby zastanowić się nad swoim życiem. dostałeś ją w momencie w którym masz 31 lat, pół życia przed sobą, możesz pójść taką ścieżką jaką chcesz.
możesz teraz przewartościować swoje życie, zastanowić się czy ta kobieta to faktycznie ta jedyna, a może jednak oczekujesz od związku czegoś innego niż miałeś? może jednak chcesz dzieci? a może chciałeś zawsze przenieść się na Grenlandię ale ona nie lubi zimna? skup się na sobie, pobądź ze sobą, dobra rada żeby wyjść i pogadać z dziewczynami. zapisz się na jakieś zajęcia hobbystyczne, zmień pracę czy cokolwiek innego. zacznij żyć DLA SIEBIE.

i wiesz co jeszcze? ja bym dużo oddała parę miesięcy temu żeby mój ex przyszedł i chciał do mnie wrócić. nie zrobił tego i jestem wdzięczna za to bo byłam w takim desperackim miejscu jak Ty teraz i dałabym mu wtedy wejść sobie na głowę. to by się nie udało. zresztą na ten moment też by się nie udało. więc jeśli mielibyście być razem to wtedy i tylko wtedy kiedy będziesz gotowy żyć bez niej. a czy będziesz wtedy chciał to już inna para kaloszy.

postaw się na pierwszym miejscu! zasługujesz na to.
(no chyba że piesio jest pierwszy wink - ale Ty nr 2)

113

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

prawie diabelski post nr 66 wyżej

114 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-09-26 18:26:06)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Co o tym sądzicie?

Daleka i ciężka droga przed Tobą ,po prostu bardzo chcesz żeby wróciła i mnóstwo rzeczy sobie życzysz zdaje Ci się że poradzisz sobie z emocjami wszelkimi bez większych problemów,a wiele wiele nieznanego niewiadomego nie do przewidzenia nawet jeżeli ona wróci emocji pojawi się w Tobie mimowolnie, niechcący,czasem bardzo  sprzecznych,niewygodnych,zaskakujących was niechcianych trudnych w stosunku do żony również,z rozstaniem żona też będzie musiała sobie jeżeli do niego dojdzie poradzić sobie Ty w roli plastra nie sprostasz oczekiwaniom cały proces odżałowania przed nią  i tu jedno na ogół sobie nie radzi i taki stan po powrocie egzaltacji na zejście przerasta albo jedno albo drugie albo obydwoje,żyjesz Adamie nadzieją i widzisz słyszysz co chciałbyś alby było i się stało,bardzo liczysz na to że im się nie uda to częsty błąd nawet odcinanie się i zdystansowanie nowe relacje wykorzystasz do podtrzymania łudzenia się i nadziei,w tobie też musi się parę przeczytać żebyś otrzeźwiał i oprzytomniał ,na ogół to rozczarowania kolejne i zawody bolesna sprawa żona ma Cię w gdzieś nie wiadomo nawet czy Twoje ochłodzenia ją będzie obchodzić i czy je zauważy,bardzo takie założenia są niepewne ,może być tak że trafiła na jakiegoś cwaniaka co potrafi grać w oddalanie i przybliżanie umie manipulować a ona im jest gorzej tym bardziej jest przywiązana rożnie to bywa Ty jako znieczulacz i przyjaciel tylko ze szkodą dla siebie będzie jej pomagał to skomplikowane relacje są i dla was to coś nowego nieznanego idącego w stronę toksycznych zależności jeżeli ta nowa znajomość jest czymś niezdrowym ,bo na ogół bywa a Ty tym się jarasz i żyjesz żywiąc nadzieje która znieczula żal rozczarowanie i mnóstwo emocji do żony za to co zrobiła nawet wyciągasz do tego swoje zaniedbanie żeby tylko idealizować swoją jeszcze zonę w sumie przewidywalne ,schematyczne powszechne to co robisz .
inna rzecz do czego to wykorzysta i co zrobi z tym,nie licz że jak się zdystansujesz i odetniesz to ona zaraz wróci do ciebie na zasadzie przekory czy jak zaczniesz się z kimś spotykać na zasadzie psa ogrodnika natychmiast przyleci do Ciebie z powrotem bo niby coś zrozumie że niby coś starci tere fere kuku starzeli baba z łuku" - ulubione manipulacje celem sprawdzenia czy ma nad Tobą jeszcze władzę ,ale przed Tobą jak napisałem długa, bolesna droga ,
chociaż zacznij stosować niektóre z 34 kroków troszkę może ochłoniesz z tego "chwytania się brzytwy" ,nie masz pojęcia o wyobrażeniu jak to jest mieść romans i jak to jest zdradzić  być w kłamstwie i być niewiernym, stracić uczucia i postawę, oddalić się wypalić,tu nie działają słowa jak zaklęcia automatycznie to są procesy do przereagowania od do, te wszelkie emocje, które żona ma do tego drugiego a nic nie przepracowała bo ta terapia jest na odczepnego ,być może dla sądu że coś robiła dla naprawy i żebyś sprawiała jak najmniej kłopotów był sterowny i posłuszny dla jej i własnego niby dobra - pułapka w niby dobrej wierze i dobrej woli ,jak zrobisz coś na opak i wbrew nie poznasz zony do czego się posunąć może i jest zdolna,ale musisz dostać po łapach trochę tak porządnie ,na razie opiekuj się psem,pionuj i dbaj o samochód,rozmyślaj rozkminiaj analizuj swoje błędy przepraszaj za winy o dom też dbaj koś trawę jak jest zamiataj odkurzaj,staraj się i zabiegaj myśl o szansach drugich ostatnich jakichkolwiek niewiele zależy od Ciebie i  czekaj ,nigdy nic nie wiadomo może zona zatęskni bo tamten to gołodupiec i nie chce się angażować albo za bardzo naciska i chce się uwiesić w niej też wiele się jeszcze musi wypalić i wybrzmieć z tego zauroczenia niby zakochania fascynacji - nic tam nie pomożesz utrzymując te durne kontakty tylko przedłużasz licząc że coś się zmieni w zonie nagle i cudownie . Jak sięgniesz pierwszego dna zrozumiesz o czym większość osób napisało Tobie z doświadczenia .

115

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:
Adam19911 napisał/a:

Takie coś dziś przeczytałem, jedna psycholog napisała do faceta z podobnym problemem do mojego, też facet usłyszał "Cos się wypaliło, już cie nie kocham"

"Zdarza się, że mylimy uczucie zakochania (które mija) z uczuciem miłości (które trwa). Jeśli dziewczyna była tylko zakochana, nie przeszła do fazy miłości, to rzeczywiście jej uczucie mogło wygasnąć i wówczas powrót do związku jest mało prawdopodobny. Jeśli natomiast, uczucie miłości (które zwykle nie jest tak silne i spontaniczne jak uczucie zakochania) rzeczywiście istniało, to jest możliwe, że po jakimś czasie dziewczyna poczuje, że utraciła coś ważnego, że nie chce tego tracić i zdecyduje o powrocie. Niezależnie jednak od jej zdania, zachęcałabym do pracy nad sobą- nad poradzeniem sobie z uczuciami smutku, tęsknoty, bólu po stracie. To normalne, ze po okresie zaangażowania w relację, jej utrata owocuje bólem i smutkiem (jak żałoba po odejściu kogoś bliskiego). Warto starać się znaleźć sobie zajęcie i zająć swój czas (wcześniej angażowany w relację), postarać się odbudować inne relacje, zbudować system wsparcia itp, zwrócić się ku przyszłości i ku podejmowaniu nowych wyzwań i relacji (choć na pewno nie jest to łatwe)."


Co o tym sądzicie?

obejrzyj filmik który Ci podesłałam, tam jest więcej o tym, ma to swoją nazwę i są badania na ten temat, podpinali ludziom w takim stanie jak Twoja żona elektrody i skanowali ich mózgi więc wiedza naukowa jest.

w skrócie: owszem, ona jest zakochana w tym gachu i aktualnie Cię nie kocha. dla mnie nie oznacza to że nie może Cię znowu pokochać, nie widzę logicznego uzasadnienia które króluje na tym forum że jak się ktoś odkochał to nie może się zakochać znowu. i jak stracił szacunek to nie może go odzyskać. ALE nie skupiaj się na tym bo to Ci nic nie da.

SKUP SIĘ NA SOBIE.

wiem że to wcześnie, bo sama będąc 2 miesiące po tego nie potrafiłam. ale wiem też że te rady które kazały mi nic nie robić i skupić na sobie to były najlepsze rady pod słońcem. nie te, które krzyczały że to czuję jest smutne, że powinnam tak czy iska się zachowywać (vide komentarz wyżej) bo cudzych uczuć się nie neguje i nie ocenia. masz prawo czuć co czujesz.

niemniej spójrz na to z innej strony: dostałeś szansę żeby zastanowić się nad swoim życiem. dostałeś ją w momencie w którym masz 31 lat, pół życia przed sobą, możesz pójść taką ścieżką jaką chcesz.
możesz teraz przewartościować swoje życie, zastanowić się czy ta kobieta to faktycznie ta jedyna, a może jednak oczekujesz od związku czegoś innego niż miałeś? może jednak chcesz dzieci? a może chciałeś zawsze przenieść się na Grenlandię ale ona nie lubi zimna? skup się na sobie, pobądź ze sobą, dobra rada żeby wyjść i pogadać z dziewczynami. zapisz się na jakieś zajęcia hobbystyczne, zmień pracę czy cokolwiek innego. zacznij żyć DLA SIEBIE.

i wiesz co jeszcze? ja bym dużo oddała parę miesięcy temu żeby mój ex przyszedł i chciał do mnie wrócić. nie zrobił tego i jestem wdzięczna za to bo byłam w takim desperackim miejscu jak Ty teraz i dałabym mu wtedy wejść sobie na głowę. to by się nie udało. zresztą na ten moment też by się nie udało. więc jeśli mielibyście być razem to wtedy i tylko wtedy kiedy będziesz gotowy żyć bez niej. a czy będziesz wtedy chciał to już inna para kaloszy.

postaw się na pierwszym miejscu! zasługujesz na to.
(no chyba że piesio jest pierwszy wink - ale Ty nr 2)

Pani rady są najmądrzejsze na tym forum. Widać, że wynikają z doświadczenia i głębokich przemyśleń. Życzę Pani, jak i autorowi tematu, wszystkiego co dla Was najlepsze.

116

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Takie coś dziś przeczytałem, jedna psycholog napisała do faceta z podobnym problemem do mojego, też facet usłyszał "Cos się wypaliło, już cie nie kocham"

"Zdarza się, że mylimy uczucie zakochania (które mija) z uczuciem miłości (które trwa). Jeśli dziewczyna była tylko zakochana, nie przeszła do fazy miłości, to rzeczywiście jej uczucie mogło wygasnąć i wówczas powrót do związku jest mało prawdopodobny. Jeśli natomiast, uczucie miłości (które zwykle nie jest tak silne i spontaniczne jak uczucie zakochania) rzeczywiście istniało, to jest możliwe, że po jakimś czasie dziewczyna poczuje, że utraciła coś ważnego, że nie chce tego tracić i zdecyduje o powrocie. Niezależnie jednak od jej zdania, zachęcałabym do pracy nad sobą- nad poradzeniem sobie z uczuciami smutku, tęsknoty, bólu po stracie. To normalne, ze po okresie zaangażowania w relację, jej utrata owocuje bólem i smutkiem (jak żałoba po odejściu kogoś bliskiego). Warto starać się znaleźć sobie zajęcie i zająć swój czas (wcześniej angażowany w relację), postarać się odbudować inne relacje, zbudować system wsparcia itp, zwrócić się ku przyszłości i ku podejmowaniu nowych wyzwań i relacji (choć na pewno nie jest to łatwe)."


Co o tym sądzicie?

Coś w tym może być, ale pociąg seksualny nie wróci, jeśli w ogóle go do Ciebie miała. Jeśli została, to miłość braterska. Czyli sam powrót nie rozwiązuje problemu.

117

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Lazuryt35 napisał/a:

Pani rady są najmądrzejsze na tym forum. Widać, że wynikają z doświadczenia i głębokich przemyśleń. Życzę Pani, jak i autorowi tematu, wszystkiego co dla Was najlepsze.

dziękuję za docenienie, jest mi bardzo miło i chociaż niekoniecznie uważam że są najmądrzejsze to faktycznie bardzo dużo się nauczyłam przez ostatnie miesiące i bardzo dużo przemyślałam - więcej niż parę lat wcześniej. jeśli ktoś skorzysta to będzie to dla mnie ogromna satysfakcja.

pozdrawiam1

Autorze, pisz co u Ciebie w głowie. jakieś przemyślenia na temat tego wszystkiego co tu dostajesz?

118 Ostatnio edytowany przez Adam19911 (2022-09-26 22:45:39)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:
Lazuryt35 napisał/a:

Pani rady są najmądrzejsze na tym forum. Widać, że wynikają z doświadczenia i głębokich przemyśleń. Życzę Pani, jak i autorowi tematu, wszystkiego co dla Was najlepsze.

dziękuję za docenienie, jest mi bardzo miło i chociaż niekoniecznie uważam że są najmądrzejsze to faktycznie bardzo dużo się nauczyłam przez ostatnie miesiące i bardzo dużo przemyślałam - więcej niż parę lat wcześniej. jeśli ktoś skorzysta to będzie to dla mnie ogromna satysfakcja.

pozdrawiam1

Autorze, pisz co u Ciebie w głowie. jakieś przemyślenia na temat tego wszystkiego co tu dostajesz?


Dużo mi daje wasza pomoc, ale najgorsze jest to, że wraz z żoną tracę wiarę w prawdziwą miłość, taka, jaka nas łączyła od młodzieńczych lat.
W domu jest pusto i chłodno a magnesy na lodówce, wspólne albumy na półce a między nimi film z wesela.  Otwieram okładkę a tam na zdjęciu ona wpatrzona we mnie, w oczy uśmiechnięta taka szczerze szczęśliwa.. taka jak zawsze.
Zawsze marzyłem, bym umarł przed nią, abym nie musiał widzieć i czuć tego jak ją tracę, abym nie musiał tego przeżyć. A co mi przyszło?
Pamiętam, jak jeszcze w zeszły piątek szliśmy na spacer i zatrzymałem ją i zapytałem "Powiedz mi tak szczerze, gdybyś miała mi teraz popatrzeć w oczy, umiałabyś powiedzieć ze mnie nie kochasz" Odpowiedziała.. "No nie" to samo powiedziała na sesji, potem dodawała ze kocha.. ale nie tak jak powinna, nie tak jak żona kocha męża.

Wiem ze to głupie, ale tak bardzo chciałbym coś w tym związku naprawdę zrobić jakoś mega zle, bym mógł to zrozumieć, bym mógł mieć powód jakoś się zbiczować tym wszystkim ze to moja wina i zasłużyłem na to. Ale ja naprawdę możecie mi wieżyc lub nie nigdy przenigdy za te 15 lat nie zrobiłem jej żadnej krzywdy. Nawet odmawiałem sobie zakupów ubran, aby ona miała. Jak tylko czuła się zle, pajacowałem rozśmieszałem itp. Owszem był okres kiedy uciekłem w komputer bo taka moja praca ale to nie było tak ze kompletnie ją olewałem. Jedlismy razem, zawsze ją przytulałem całowałe. Wiem ze może było tego za duzo, ale czy to powód do zdrady?  Czy to powód by rozwalać tak piekną miłosć.  Ona naprawde na nim sie przejedze mówie wam bo wiem jak bardzo ceniła to ciepło jakie mielismy od zawsze, jej coś nagle się stało z głową, stała sie nerwowa krzykliwa, dziwna. Tak jakby kompletnie zagubiła się w życiu po części jak mówi nienawidząc siebie za to że nie może z sobą sie dogadac.

A co u mnie... żyje jakoś. Zbieram się z podłogi i wierze, że jakoś ułożę sobie życie, choć strasznie smutno będzie mi wszystko sprzedawać.  Nadal mam w jej głowie słowa z czasu kiedy już wszystko się wydało i byliśmy w pubie, na takim ala ostatnim spotkaniu powiedziała wtedy z łzami w oczach "Wiem ze on nigdy nie pokocha mnie tak jak ty"
Narazie nie mam odwagi chyba wnieść sprawe o rozwód, choć mysle że powinienem. Tak strasznie w nią wieże, ze sie ocknie że wróci inna, mocniejsza pewniejsza tego ze przekonała się co to prawdziwa miłosc i ze nie sa to motylki w brzuchu a to ze u boku ma się osobe która cie naprawde kocha i skoczy i zawsze skakała w ogien. Mażenie sciętej głowy i naiwnego 31-letniego chłopczyka.  Jeszcze żywie nadzieje, ze może będziemy tymi którzy się wyszaleją, choć ja nie czuje takiej potrzeby, ale że przezyje swoją młodoś i wróci spokorniała i pewna tego koco kocha. Wiem wiem wiem... Naiwny jestem ale wierze w to. Ale już wiem jedno i może to mój mały krok. Koniec z wysłuchiwaniem żali i koniec z prosbami by przejrzała na oczy. Obojetnosc i jeszcze raz obojętnosc. Niech dzieje się czas..

119 Ostatnio edytowany przez Lazuryt35 (2022-09-26 23:29:01)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
anna.zakochana napisał/a:

dziękuję za docenienie, jest mi bardzo miło i chociaż niekoniecznie uważam że są najmądrzejsze to faktycznie bardzo dużo się nauczyłam przez ostatnie miesiące i bardzo dużo przemyślałam - więcej niż parę lat wcześniej. jeśli ktoś skorzysta to będzie to dla mnie ogromna satysfakcja.

pozdrawiam1

Autorze, pisz co u Ciebie w głowie. jakieś przemyślenia na temat tego wszystkiego co tu dostajesz?

Czytałam Pani wątek i przeżywałam razem z Panią. Sama mam trudne doświadczenia w moim wieloletnim małżeństwie i dzięki temu, co przeżyłam, na bardzo wiele spraw we własnym życiu, jak i choćby śledząc pojawiające się tutaj wątki patrzę inaczej. Sama boję się komukolwiek doradzać, bo doradzanie to wielka odpowiedzialność. Niezmiennie jednak trzymam za wszystkich kciuki. I sama dalej się uczę, czytając historie i odnosząc je do własnego postępowania. Bardzo podziwiam Pani empatię i nieskreślanie jednoznaczne osób, które dopuściły się zdrady. Osobiście uważam, że przynajmniej dla części zdradzających, ich zdrada jest wielką tragedią, z której po prostu nie zdają sobie jeszcze sprawy...

Adam19911 napisał/a:

Dużo mi daje wasza pomoc, ale najgorsze jest to, że wraz z żoną tracę wiarę w prawdziwą miłość, taka, jaka nas łączyła od młodzieńczych lat.... Ale ja naprawdę możecie mi wieżyc lub nie nigdy przenigdy za te 15 lat nie zrobiłem jej żadnej krzywdy...

Ktoś już tu pisał o pułapce wieloletnich związków od młodości, że to bomba z opóźnionym zapłonem. Ja jestem również takiego zdania. I dziś, po swoich doświadczeniach, wiem, że nic w życiu nie jest dane raz na zawsze. Że ludzie się zmieniają, na przestrzeni 15- 20 lat, dojrzewają, sami zaskakują się tym, że diametralnie zmieniają się ich potrzeby. Trzeba to rozumieć, bo to przecież naturalne. Czasem zmiany osobowości pomiędzy np. 20 latkiem a 35 latkiem są tak głębokie, że związku zawartego naście lat temu nie da się już uratować. A czasem przychodzi potężny kryzys, ten piękny puchar pęka, ale dzięki determinacji, możliwości obopólnego wybaczenia wzajemnie doznanych krzywd, ale i wybaczenia sobie samemu, można go znów posklejać. Będzie inny, nie taki piękny z zewnątrz, ale może spełniać swoją rolę, nawet i do końca życia... Oczywiście, zawsze jest ryzyko, że jednak pęknięcia będą zbyt głębokie lub puchar po prostu się rozleci. Ale tak może się wydarzyć z każdym związkiem.
Podziwiam siłę Pana uczucia względem żony. Mimo doznanej krzywdy... Jest dla Was nadzieja oczywiście, ale najwięcej zależy tu chyba od Pana postawy. Do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja i bierze to za pewnik, za oczywistość, która mu się należy, bo od lat jest tak traktowany. I niestety, przestaje o to zabiegać i to szanować. Dopiero otrzeźwienie, że można to stracić, że ktoś tym dobrem może obdarować kogoś innego pozwala docenić, co się ma. Niestety, najczęściej refleksje przychodzą po zbyt długim czasie, kiedy ta druga osoba już nie chce tego dalej ciągnąć. Życzę Pana żonie, żeby to otrzeźwienie przyszło szybciej. A Panu wyborów najlepszych dla Pana samego. Pozdrawiam:)

120

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Pamiętam, jak jeszcze w zeszły piątek szliśmy na spacer i zatrzymałem ją i zapytałem "Powiedz mi tak szczerze, gdybyś miała mi teraz popatrzeć w oczy, umiałabyś powiedzieć ze mnie nie kochasz" Odpowiedziała.. "No nie"

Bo ona nie umiałaby Ci tego powiedzieć. Co nie znaczy że tego (braku miłości) nie czuje.

Adam19911 napisał/a:

Czy to powód by rozwalać tak piekną miłosć.

To już jej się znudziło.

Adam19911 napisał/a:

Ona naprawde na nim sie przejedze mówie wam bo wiem jak bardzo ceniła to ciepło jakie mielismy od zawsze,

Może to brutalne, ale nie jesteś jedynym mężczyzną, który może jej dać miłość i ciepło. Jak nie z tym to z innym znajdzie. Oczywiście w pakiecie z motylkami w brzuchu, fascynacją, zakochaniem i najlepszym w życiu seksem.

Adam19911 napisał/a:

Nadal mam w jej głowie słowa z czasu kiedy już wszystko się wydało i byliśmy w pubie, na takim ala ostatnim spotkaniu powiedziała wtedy z łzami w oczach "Wiem ze on nigdy nie pokocha mnie tak jak ty"

Ojej jaka ona biedna. A jednak woli jego.

121 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2022-09-27 00:14:27)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:
anna.zakochana napisał/a:
Lazuryt35 napisał/a:

Pani rady są najmądrzejsze na tym forum. Widać, że wynikają z doświadczenia i głębokich przemyśleń. Życzę Pani, jak i autorowi tematu, wszystkiego co dla Was najlepsze.

dziękuję za docenienie, jest mi bardzo miło i chociaż niekoniecznie uważam że są najmądrzejsze to faktycznie bardzo dużo się nauczyłam przez ostatnie miesiące i bardzo dużo przemyślałam - więcej niż parę lat wcześniej. jeśli ktoś skorzysta to będzie to dla mnie ogromna satysfakcja.

pozdrawiam1

Autorze, pisz co u Ciebie w głowie. jakieś przemyślenia na temat tego wszystkiego co tu dostajesz?


Dużo mi daje wasza pomoc, ale najgorsze jest to, że wraz z żoną tracę wiarę w prawdziwą miłość, taka, jaka nas łączyła od młodzieńczych lat.
W domu jest pusto i chłodno a magnesy na lodówce, wspólne albumy na półce a między nimi film z wesela.  Otwieram okładkę a tam na zdjęciu ona wpatrzona we mnie, w oczy uśmiechnięta taka szczerze szczęśliwa.. taka jak zawsze.
Zawsze marzyłem, bym umarł przed nią, abym nie musiał widzieć i czuć tego jak ją tracę, abym nie musiał tego przeżyć. A co mi przyszło?
Pamiętam, jak jeszcze w zeszły piątek szliśmy na spacer i zatrzymałem ją i zapytałem "Powiedz mi tak szczerze, gdybyś miała mi teraz popatrzeć w oczy, umiałabyś powiedzieć ze mnie nie kochasz" Odpowiedziała.. "No nie" to samo powiedziała na sesji, potem dodawała ze kocha.. ale nie tak jak powinna, nie tak jak żona kocha męża.

Wiem ze to głupie, ale tak bardzo chciałbym coś w tym związku naprawdę zrobić jakoś mega zle, bym mógł to zrozumieć, bym mógł mieć powód jakoś się zbiczować tym wszystkim ze to moja wina i zasłużyłem na to. Ale ja naprawdę możecie mi wieżyc lub nie nigdy przenigdy za te 15 lat nie zrobiłem jej żadnej krzywdy. Nawet odmawiałem sobie zakupów ubran, aby ona miała. Jak tylko czuła się zle, pajacowałem rozśmieszałem itp. Owszem był okres kiedy uciekłem w komputer bo taka moja praca ale to nie było tak ze kompletnie ją olewałem. Jedlismy razem, zawsze ją przytulałem całowałe. Wiem ze może było tego za duzo, ale czy to powód do zdrady?  Czy to powód by rozwalać tak piekną miłosć.  Ona naprawde na nim sie przejedze mówie wam bo wiem jak bardzo ceniła to ciepło jakie mielismy od zawsze, jej coś nagle się stało z głową, stała sie nerwowa krzykliwa, dziwna. Tak jakby kompletnie zagubiła się w życiu po części jak mówi nienawidząc siebie za to że nie może z sobą sie dogadac.

A co u mnie... żyje jakoś. Zbieram się z podłogi i wierze, że jakoś ułożę sobie życie, choć strasznie smutno będzie mi wszystko sprzedawać.  Nadal mam w jej głowie słowa z czasu kiedy już wszystko się wydało i byliśmy w pubie, na takim ala ostatnim spotkaniu powiedziała wtedy z łzami w oczach "Wiem ze on nigdy nie pokocha mnie tak jak ty"
Narazie nie mam odwagi chyba wnieść sprawe o rozwód, choć mysle że powinienem. Tak strasznie w nią wieże, ze sie ocknie że wróci inna, mocniejsza pewniejsza tego ze przekonała się co to prawdziwa miłosc i ze nie sa to motylki w brzuchu a to ze u boku ma się osobe która cie naprawde kocha i skoczy i zawsze skakała w ogien. Mażenie sciętej głowy i naiwnego 31-letniego chłopczyka.  Jeszcze żywie nadzieje, ze może będziemy tymi którzy się wyszaleją, choć ja nie czuje takiej potrzeby, ale że przezyje swoją młodoś i wróci spokorniała i pewna tego koco kocha. Wiem wiem wiem... Naiwny jestem ale wierze w to. Ale już wiem jedno i może to mój mały krok. Koniec z wysłuchiwaniem żali i koniec z prosbami by przejrzała na oczy. Obojetnosc i jeszcze raz obojętnosc. Niech dzieje się czas..

I co z tego że się może opamięta. I co z tego że może przejrzy "na oczy" i doceni to co ma i zapragnie wrócić do Ciebie i wieść z Tobą "szczęśliwe życie" jako "przykładna żona". l co z tego że może nawet, za kilka lat odbudujecie Wasze małżeństwo i może Wasze relacje będą dobre, a może nawet i bardzo dobre. I co Z TEGO ... jak niektóre drzwi w jej sercu i duszy pozostaną już dla Ciebie NA ZAWSZE zamknięte. I SIĘ JUŻ DLA CIEBIE NIGDY NIE OTWORZĄ. A Ty będziesz TO czuł każdym porem swojego ciała i z każdym kolejnym rokiem ta świadomość będzie Cię Autorze coraz bardziej niszczyć. Uzmysłów to sobie, że "pewne uczucia", z jej strony, już nigdy nie będą Ci przeznaczone.

NIE POLECAM

122 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-09-27 00:27:59)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
M!ri napisał/a:

Ojej jaka ona biedna. A jednak woli jego.

A jaka wrażliwa z niej osoba no ba ,ma dylematy,żale, tamten nie jest widocznie taki wierny,spolegliwy,uległy,łatwowierny i naiwny, ale za to ma może większy sprzęt  i r**cha inaczej, może lepiej, na nowe sposoby,biedactwo z niej trza ją zrozumieć i coś poradzić w poczuciu winy bo jak widzisz ona coś traci przez Ciebie oczywiście bo coś tam było z komputerem - zaniedbywałeś ją itp 
niezły numer z tej zony daje ochłap pod przykrywką wrażliwości tylko że wszystko koncentruje się na niej egocentrycznie
taki to z Twojej żony ideał doskonały wychodzi a Ciebie kręcą takie szemrane teksty że coś tam w czymś tam jesteś,byłeś  lepszy
dostajesz takie coś na otarcie łez z litości na pocieszenie żebyś się nie dołował za bardzo i nie sięgał głębiej tam bardziej pod spód gdzie jest jej egoizm i egocentryzm jej założenia ,oczekiwania roszczenia i wymagania są na pierwszym i jedynym miejscu.
Kompulsywnie Adamie idealizujesz jeszcze żonę ale to wahadło wychyli się w drugą stronę i może kiedyś zobaczysz mroczne ciemne strony tej kobiety.

jakie to podobne

https://www.netkobiety.pl/t124013.html

jest takich wątków znacznie więcej

123

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Autorze nie wiesz jeszcze o tym ale za kilka lat będziesz się z siebie śmiał. Wiem,że ciężko Ci w to uwierzyć ale tak będzie. Widać,że jesteś bardzo wrażliwym człowiekiem,są kobiety które to docenią.Jestes młody ,możesz zacząć wszystko od nowa.Zapytaj sam siebie po co Ci ta miłość?Miłość która rani ,która nic nie daje w zamian.Mialem podobna sytuację,uwierz mi ,że to przejdzie.Skup się na sobie ,rob to na co nie miałeś czasu.Wyjdz do ludzi.Znajdz nowe hobby ,poznawaj nowe kobiety.Oczywiscie Twoja żona może się wybudzi z letargu ,ale my tego nie wiemy.Ty tego nie wiesz.Chcesz czekać?Na co?Chcesz być tym drugim?Będziesz wtedy szczęśliwy?Jesteś teraz sam.Bycie samemu nie oznacza bycia samotnym.Bierz życie w swoje ręce i do ataku ziomek.Nie jesteś żądnym wyjątkiem.Zaakceptuj to co jest.Pamietaj ,że jeszcze nikt nie zbudował dobrego związku na krzywdzie drugiego człowieka.Z żoną będzie podobnie ,ale Ty już będziesz wtedy daleko i będziesz szczęśliwy.Pozdrawiam i trzymam kciuki!

124 Ostatnio edytowany przez anna.zakochana (2022-09-27 01:30:01)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
paslawek napisał/a:
M!ri napisał/a:

Ojej jaka ona biedna. A jednak woli jego.

A jaka wrażliwa z niej osoba no ba ,ma dylematy,żale, tamten nie jest widocznie taki wierny,spolegliwy,uległy,łatwowierny i naiwny, ale za to ma może większy sprzęt  i r**cha inaczej, może lepiej, na nowe sposoby,biedactwo z niej trza ją zrozumieć i coś poradzić w poczuciu winy bo jak widzisz ona coś traci przez Ciebie oczywiście bo coś tam było z komputerem - zaniedbywałeś ją itp 
niezły numer z tej zony daje ochłap pod przykrywką wrażliwości tylko że wszystko koncentruje się na niej egocentrycznie
taki to z Twojej żony ideał doskonały wychodzi a Ciebie kręcą takie szemrane teksty że coś tam w czymś tam jesteś,byłeś  lepszy
dostajesz takie coś na otarcie łez z litości na pocieszenie żebyś się nie dołował za bardzo i nie sięgał głębiej tam bardziej pod spód gdzie jest jej egoizm i egocentryzm jej założenia ,oczekiwania roszczenia i wymagania są na pierwszym i jedynym miejscu.
Kompulsywnie Adamie idealizujesz jeszcze żonę ale to wahadło wychyli się w drugą stronę i może kiedyś zobaczysz mroczne ciemne strony tej kobiety.

jakie to podobne

https://www.netkobiety.pl/t124013.html

jest takich wątków znacznie więcej

dzięki paslawek za ten link, historia super smutna z jednej strony, ale bardzo motywująca z drugiej. sporo wyniosłam dla siebie z Waszych i ulle rad, jak również z postawy Autora.
aż musiałam tam napisać.

(no modulo fakt że powinnam dawno już spać a nie czytać forum tongue )

125

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Dużo mi daje wasza pomoc, ale najgorsze jest to, że wraz z żoną tracę wiarę w prawdziwą miłość, taka, jaka nas łączyła od młodzieńczych lat.
W domu jest pusto i chłodno a magnesy na lodówce, wspólne albumy na półce a między nimi film z wesela.  Otwieram okładkę a tam na zdjęciu ona wpatrzona we mnie, w oczy uśmiechnięta taka szczerze szczęśliwa.. taka jak zawsze.
Zawsze marzyłem, bym umarł przed nią, abym nie musiał widzieć i czuć tego jak ją tracę, abym nie musiał tego przeżyć. A co mi przyszło?
Pamiętam, jak jeszcze w zeszły piątek szliśmy na spacer i zatrzymałem ją i zapytałem "Powiedz mi tak szczerze, gdybyś miała mi teraz popatrzeć w oczy, umiałabyś powiedzieć ze mnie nie kochasz" Odpowiedziała.. "No nie" to samo powiedziała na sesji, potem dodawała ze kocha.. ale nie tak jak powinna, nie tak jak żona kocha męża.

Wiem ze to głupie, ale tak bardzo chciałbym coś w tym związku naprawdę zrobić jakoś mega zle, bym mógł to zrozumieć, bym mógł mieć powód jakoś się zbiczować tym wszystkim ze to moja wina i zasłużyłem na to. Ale ja naprawdę możecie mi wieżyc lub nie nigdy przenigdy za te 15 lat nie zrobiłem jej żadnej krzywdy. Nawet odmawiałem sobie zakupów ubran, aby ona miała. Jak tylko czuła się zle, pajacowałem rozśmieszałem itp. Owszem był okres kiedy uciekłem w komputer bo taka moja praca ale to nie było tak ze kompletnie ją olewałem. Jedlismy razem, zawsze ją przytulałem całowałe. Wiem ze może było tego za duzo, ale czy to powód do zdrady?  Czy to powód by rozwalać tak piekną miłosć.  Ona naprawde na nim sie przejedze mówie wam bo wiem jak bardzo ceniła to ciepło jakie mielismy od zawsze, jej coś nagle się stało z głową, stała sie nerwowa krzykliwa, dziwna. Tak jakby kompletnie zagubiła się w życiu po części jak mówi nienawidząc siebie za to że nie może z sobą sie dogadać.
Dostajesz tutaj naprawdę dużo dobrych rad, które docenisz za jakiś czas, a póki co... zacznij się do nich stosować. Małymi krokami wyjdziesz z tego, złapiesz dystans.

A i to, że Twoja jeszcze żona płaci połowę raty to nie jakiś wybitny wyczyn - przecież chyba oboje ten kredyt braliście?

A co u mnie... żyje jakoś. Zbieram się z podłogi i wierze, że jakoś ułożę sobie życie, choć strasznie smutno będzie mi wszystko sprzedawać.  Nadal mam w jej głowie słowa z czasu kiedy już wszystko się wydało i byliśmy w pubie, na takim ala ostatnim spotkaniu powiedziała wtedy z łzami w oczach "Wiem ze on nigdy nie pokocha mnie tak jak ty"
Narazie nie mam odwagi chyba wnieść sprawe o rozwód, choć mysle że powinienem. Tak strasznie w nią wieże, ze sie ocknie że wróci inna, mocniejsza pewniejsza tego ze przekonała się co to prawdziwa miłosc i ze nie sa to motylki w brzuchu a to ze u boku ma się osobe która cie naprawde kocha i skoczy i zawsze skakała w ogien. Mażenie sciętej głowy i naiwnego 31-letniego chłopczyka.  Jeszcze żywie nadzieje, ze może będziemy tymi którzy się wyszaleją, choć ja nie czuje takiej potrzeby, ale że przezyje swoją młodoś i wróci spokorniała i pewna tego koco kocha. Wiem wiem wiem... Naiwny jestem ale wierze w to. Ale już wiem jedno i może to mój mały krok. Koniec z wysłuchiwaniem żali i koniec z prosbami by przejrzała na oczy. Obojetnosc i jeszcze raz obojętnosc. Niech dzieje się czas..

Jeżeli chcesz zadbać o siebie i wyjść z tego szamba, to aktualnie musisz wręcz złapać do niej dystans i zobaczyć, że życie się nie kończy, chodź świat Ci się zawalił.
Czy to Ci się podoba, czy nie to w tym momencie Twoja żona zdecydowała za Ciebie. Podjęła taką decyzję, zrobiła to co zrobiła, jednocześnie wykastrowała Ciebie po całości. Za jakiś czas dotrze do Ciebie, że świat... się nie zatrzymał, że kręci się dalej.
Dotrze też do Ciebie, że tak naprawdę to aktualnie ta kobieta zniszczyła Ci życie, upodliła Cię i upokorzyła. Wypierasz te emocje z głowy, ale tak aktualnie jest.
Jednocześnie miej chłopie honoru trochę, chodź to ciężkie na początku i zacznij ją wywalać z Twojego życia. Ona wypłakując się Tobie w ramię idzie do nowego gościa uprawiać z nim seks, bawić się po całości i spędzać romantyczne chwile, podczas gdy Ty... skomlesz wręcz o jej uwagę.
Ciężkie to do przełknięcia na początku, ale tak naprawdę nie masz innego wyjścia. Ona się nie pogubiła, Ona znalazła sobie innego faceta a Ciebie wyrzuciła na śmietnik.
Wprowadź na co dzień 32-kroki, wychodź z domu, do znajomych. Nie siedź sam, zajmij się sobą i tylko sobą - nawet i mocno egoistycznie.

126 Ostatnio edytowany przez maku2 (2022-09-27 09:28:26)

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Dużo mi daje wasza pomoc, ale najgorsze jest to, że wraz z żoną tracę wiarę w prawdziwą miłość, taka, jaka nas łączyła od młodzieńczych lat.

Po pierwsze dlaczego uważasz że nie możesz pokochać kogoś innego?
Po drugie, tak to przykre doświadczenie kiedy traci się młodzieńcze złudzenia.
Na pociechę nie Ty pierwszy i nie ostatni - pocieszyłem?

Adam19911 napisał/a:

W domu jest pusto i chłodno a magnesy na lodówce, wspólne albumy na półce a między nimi film z wesela.  Otwieram okładkę a tam na zdjęciu ona wpatrzona we mnie, w oczy uśmiechnięta taka szczerze szczęśliwa.. taka jak zawsze.

Jesteś masochistą czy jak?
Zadanie na dziś - wszystkie zdjęcia, filmy, cokolwiek ją przypomina do kartonu i wynieś na strych czy do garażu - po co ma Ci przypominać że miałeś wierną, kochającą żonę?
Ma to jeszcze jeden plus który może działać na Twoją korzyść - uzmysłowi jej że nie jesteś mięczakiem oraz że się ogarniasz i tu może poczuć się zagrożona. Słowem - emocje. Nie wiemy jak jej dźwignię w mózgu przełożyć ale jak nic nie będziesz robił to po co ona ma coś zrobić? Tamten kupił ją słowami Tobie pozostaje próba emocji.

Adam19911 napisał/a:

Zawsze marzyłem, bym umarł przed nią, abym nie musiał widzieć i czuć tego jak ją tracę, abym nie musiał tego przeżyć. A co mi przyszło?

Ale ona nie umarła - ONA CIEBIE ZDRADZIŁA I ODESZŁA DO INNEGO- a Ty zamiast wykorzystać negatywne emocje(złość, gniew, poczucie poniżenia) i uświadomić sobie ten fakt to...nie robisz NIC a nawet gorzej.

Adam19911 napisał/a:

Pamiętam, jak jeszcze w zeszły piątek szliśmy na spacer i zatrzymałem ją i zapytałem "Powiedz mi tak szczerze, gdybyś miała mi teraz popatrzeć w oczy, umiałabyś powiedzieć ze mnie nie kochasz" Odpowiedziała.. "No nie" to samo powiedziała na sesji, potem dodawała ze kocha.. ale nie tak jak powinna, nie tak jak żona kocha męża.

I czego tu nie rozumiesz? Jakieś uczucie do Ciebie jej zostały ale nie pobudzasz jej jako facet i po ptokach.

Adam19911 napisał/a:

Wiem ze to głupie, ale tak bardzo chciałbym coś w tym związku naprawdę zrobić jakoś mega zle, bym mógł to zrozumieć, bym mógł mieć powód jakoś się zbiczować tym wszystkim ze to moja wina i zasłużyłem na to.

Dlaczego wciąż postrzegasz siebie przez jej pryzmat?
Dlaczego uzależniasz siebie swoje szczęście od innego człowieka?
Dlaczego wciąż trzymasz ją na piedestale i składasz pod nim kwiaty?
Powinieneś być z siebie dumny bo Ty wytrzymałeś, nie złamałeś słowa, nie zdradziłeś - a ona poległa, zniszczyła Was, niszczy Ciebie, to ona za to odpowiada.
Przestań siebie samobiczować masz 31 lat możesz dać szczęście innej kobiecie i sobie samemu - to zależy tylko od Ciebie.

Adam19911 napisał/a:

Ale ja naprawdę możecie mi wieżyc lub nie nigdy przenigdy za te 15 lat nie zrobiłem jej żadnej krzywdy. Nawet odmawiałem sobie zakupów ubran, aby ona miała. Jak tylko czuła się zle, pajacowałem rozśmieszałem itp.

I teraz masz odpowiedź dlaczego ona teraz Tobie się wypłakuje - przyzwyczaiła się że Ty ją pocieszysz i zaradzisz jej złemu samopoczuciu.
Jeżeli będziesz robił za psiapsiułkę i ją pocieszał to jak ona ma odczuć że jej jest źle?
Jak ona ma zrozumieć że postępuje źle, jak jej decyzje/życie jakie wybrała jej nie kopie bo Ty robisz za worek?

Adam19911 napisał/a:

Ona naprawde na nim sie przejedze mówie wam bo wiem jak bardzo ceniła to ciepło jakie mielismy od zawsze, jej coś nagle się stało z głową, stała sie nerwowa krzykliwa, dziwna. Tak jakby kompletnie zagubiła się w życiu po części jak mówi nienawidząc siebie za to że nie może z sobą sie dogadac.

Może się przejedzie może nie. Człowiek to taka istota że do wszystkiego może się dostosować. Wszystko zależy czy tamten będzie ją karmił emocjami - a teraz karmi i jest jej z tym dobrze na tyle że z tamtym jest.
A Ty jej i tamtemu to ułatwiasz - ona musi płakać w samotności, ona sama musi zrozumieć że daje doopę i to dosłownie za możliwe że puste obietnice.
Kiedy ona stała się krzykliwa, nerwowa? Jak jeszcze razem mieszkaliście? Czy teraz?

Adam19911 napisał/a:

A co u mnie... żyje jakoś. Zbieram się z podłogi i wierze, że jakoś ułożę sobie życie, choć strasznie smutno będzie mi wszystko sprzedawać.  Nadal mam w jej głowie słowa z czasu kiedy już wszystko się wydało i byliśmy w pubie, na takim ala ostatnim spotkaniu powiedziała wtedy z łzami w oczach "Wiem ze on nigdy nie pokocha mnie tak jak ty"

Bo widzisz ona Was porównuje i to we wszystkim - wyrko też - wie że tamten nie daje sobą dyrygować, nie reaguje na to że ona zrobi smutną minkę, zmarszczy brewkę, nie pociesza jej. On ją "wziął" w innym celu, jak mu się coś nie podoba to wychodzi i idzie do siebie a ona...leci do Ciebie i się wypłakuje. I Ty ją pocieszasz, ona wraca do siebie, on do niej przyjeżdża i znowu mają pięknie.

Adam19911 napisał/a:

Narazie nie mam odwagi chyba wnieść sprawe o rozwód, choć mysle że powinienem.

Boisz się że jak to zrobisz to ona do Ciebie nie wróci? A jaką masz gwarancje że jak tego nie zrobisz to wróci?
Proponuję żebyś wniósł o separację - bo przy rozwodzie nie będziesz walczył o jej winę, prawda? A w takim układzie będziesz tej separacji potrzebował.

Adam19911 napisał/a:

Tak strasznie w nią wieże, ze sie ocknie że wróci inna, mocniejsza pewniejsza tego ze przekonała się co to prawdziwa miłosc i ze nie sa to motylki w brzuchu a to ze u boku ma się osobe która cie naprawde kocha i skoczy i zawsze skakała w ogien.

To że inna to na pewno i raczej ta zmiana nie przypadnie Ci do gustu bo to będzie/będą zmiany stworzone przez tamtego i dla niego.
I czegoś nie bierzesz pod uwagę, tamtemu taki układ pasuje, ma całodobowo dostępną kobietę - mam na myśli wyrko - jest z nią jak długo potrzebuje i idzie do domu. Dla niego układ idealny - ba rewelacyjny bo ona go nic nie kosztuje, po co to kończyć.
Te motylki o których piszesz to tak naprawdę emocje i to ja kreci, tak długo jak są będzie dla tamtego otwarta - Ty takich emocji nie dajesz motylki/emocje zdechły i dlatego Ciebie zostawiła/zdradziła.

Adam19911 napisał/a:

Jeszcze żywie nadzieje, ze może będziemy tymi którzy się wyszaleją, choć ja nie czuje takiej potrzeby, ale że przezyje swoją młodoś i wróci spokorniała i pewna tego koco kocha.

A Ty kiedyś żałowałeś dobrego seksu? Jak to delikatnie ująłeś -" przezyje swoją młodoś" - a na myśli masz że się wydupcy i chcica jej przejdzie? I to że ją inny/inni poobracają nie przeszkadza?  Zdajesz sobie sprawę że taką postawą mogłeś ją stracić? Byłe/jesteś za delikatny.
Napisałeś

Adam19911 napisał/a:

Mówi ze ja mam zalety, których nie ma on a on których nie mam ja.

Tak dajesz jej poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji a tamten EMOCJE - żuci na wyro, przyciśnie, potraktuje ją jak lalkę - słowem ZASPOKOI. I ona chciałaby to mieć, problem w tym że to ma u dwóch mężczyzn. I dlatego ona do Ciebie przychodzi.

Zgaduję że o gościu dowiedziałeś się znaczne wcześniej niż ona się w nim zabujała, pewnie przychodziła z pracy i opowiadała jak jej fajnie się gada z kolegą  pracy, prawda?
Coraz więcej i więcej a Ty zamiast pizgnąć pięścią w stół nie zrobiłeś nic a może wraz z nią cieszyłeś się że ma "kolegę".
Nie zareagowałeś jak trzeba i teraz nadal tak nie reagujesz - obudź się.

127

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?
Adam19911 napisał/a:

Wiem ze to głupie, ale tak bardzo chciałbym coś w tym związku naprawdę zrobić jakoś mega zle, bym mógł to zrozumieć, bym mógł mieć powód jakoś się zbiczować tym wszystkim ze to moja wina i zasłużyłem na to. Ale ja naprawdę możecie mi wieżyc lub nie nigdy przenigdy za te 15 lat nie zrobiłem jej żadnej krzywdy. Nawet odmawiałem sobie zakupów ubran, aby ona miała. Jak tylko czuła się zle, pajacowałem rozśmieszałem itp. Owszem był okres kiedy uciekłem w komputer bo taka moja praca ale to nie było tak ze kompletnie ją olewałem. Jedlismy razem, zawsze ją przytulałem całowałe. Wiem ze może było tego za duzo, ale czy to powód do zdrady?  Czy to powód by rozwalać tak piekną miłosć.  Ona naprawde na nim sie przejedze mówie wam bo wiem jak bardzo ceniła to ciepło jakie mielismy od zawsze, jej coś nagle się stało z głową, stała sie nerwowa krzykliwa, dziwna. Tak jakby kompletnie zagubiła się w życiu po części jak mówi nienawidząc siebie za to że nie może z sobą sie dogadac.



To bardzo głupie - chore poczucie winy w które sam się próbujesz wbijać szukając w sobie powodów decyzji żony
bardzo nielogiczne nieracjonalne,ale powszechne nagminne zachowanie ,każdy powód jest "dobry" do zdrady

jeden jak wyżej i wcześniej

Adam19911 napisał/a:

Przyznam, że jak wszystko się wydało, to przez kilka dni kiedy żona mieszkała jeszcze w domu, słyszałem wiele wersji "Bo nie zwracałeś na mnie uwagi" "Trzeba było nie siedzieć tyle na kompie" ...

....i drugi inny powód o 180 stopni

Adam19911 napisał/a:

Po kilku dniach uznała, że winna jest jednak ona i nie wie co się z nią dzieje. Była jeszcze wersja, że chce być singlem, bo dusi się w stałym związku i nie chce już takiego życia jako "zona' Usłyszałem także żę "Chciałaby się obudzić i by tamtego partnera nie było" Ogólnie misz masz. Wiem, że zawaliłem wiele, szkoda, że dopiero teraz sobie to uswiadomiłem i pracuje nad sobą bardzo, ale zawsze byłem, jak tylko tego potrzebowała, poprostu czasem zamykałem sie w swoim swiecie a ona w swoim co było złe, rutyna, przyzwyczajenie i pewność ze nasz związek jest zacementowany... no i masz babko placek.

Klasyka przewidywalna naprawdę do bólu te wszelkie durne racjonalizowanie i usprawiedliwianie zdrady,to nie Twój problem i dylemat do przepracowania, nie zrobisz tego po prostu za żonę,terapia na tym etapie niewiele da to zasłona raczej dymna,terapeutka na moje oko dość nieporadna bo daje rady i usprawiedliwia żonę jak klakier przyklaskuje jej działaniom ,a wiele lat może upłynąć kiedy żona dogłębnie zrozumie istotę błędów,albo i nie nigdy się przed sobą samą nie przyzna,to co teraz czasem mówi jest na pozór głębokie i niby takie samokrytyczne ale to na wyrost również na tym etapie wi w jej stanie na zasadzie zyskiwania z tego gadania korzyści ,biorąc niby czasem odpowiedzialność przerzuca ją na Ciebie i obarcza tym to nie jest zdrowe, to poplątane też mechanizm obronny wybielaniem się i samokrytyką na przemian .
Na razie jest w amoku i na haju,podoba jej się i nie taki rollercoaster jednocześnie i to że ma ogromny wpływ oraz władzę,nad Tobą
nie bierz w tym udziału i nie obwiniaj się co byś nie zrobił lub zrobił może zostać wykorzystane w celu wbijania w poczucie winy to jeden z mechanizmów obronnych u wielu zdradzających osób albo czegoś było za dużo albo za mało

Żona nigdy Cię nie zawiodła mówisz,skąd to wiesz a raczej czego jeszcze nie wiesz Adamie ?

128

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

To ja się dopytam żeby się nie domyślać smile

Adam19911 napisał/a:

...sprawdziły się moje przypuszczenia...

A co było powodem tych przypuszczeń?

Adam19911 napisał/a:

Od czerwca tego roku jej relacja "przyjacielska" z kolegą z pracy przerodziła się w coś więcej.

Skąd wiedza że to trwa od czerwca? Weź poszukaj w bilingach kiedy zaczęli rozmawiać czy pisać - a przekonasz się od kiedy to trwa

Adam19911 napisał/a:

Obecnie od 1,5 miesiąca wprowadziła się na pokój do innego miasta, nie mieszka z nim, ale się spotykają.

On mieszka w tym mieście gdzie ona zamieszkała?
A skąd pewność że on z nią nie mieszka?
Byleś tam kiedyś?

Adam19911 napisał/a:

Terapeutka mówi ze jak chcemy, możemy sie spotykać na kawę, rozmawiać itp dac sobie przestrzeń.

Po pierwsze nie rozumiem co ta terapia ma dać Tobie?
Po drugie terapeuci to też ludzie i swoje przemyślenia, doświadczenia, wizję przenoszą na pacjentów. I nie musisz ich realizować. Chyba tylko w filmie - chociaż widząc Twoją postawę to zaczynam się wahać - są ludzie którzy pomimo zdrady przez partnera są nadal przyjaciółmi, bo jak można mieć za przyjaciela osobę która mnie zdradziła? Przecież przyjacielowi powinno się ufać, jak ufać kłamcy?

Adam19911 napisał/a:

Żona nigdy mnie nie zawiodła.

Poważnie - NIGDY?
- wdała się w relacje z kolegą z pracy
- pozwoliła tej relacji przejść w flirt
- zdecydowała się na romans
- zdecydowała się na zdradę
- przez dwa lata oszukiwała Ciebie że jej uczucia do Ciebie się nie zmieniły
- przez dwa lata pozwalała żeby jej uczucia do Ciebie się wypalały
- nie zabrała Ciebie na terapię żeby was ratować
A jak trzeźwo pomyślisz pewnie znajdziesz tego więcej

129

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów "kocham Cię".
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić, Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

130

Odp: Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

a właśnie, co do terapii - jaki macie tam cel? nie byłam na takiej wspólnej terapii, ale z tego co kojarzę to
a) szuka się jakiegoś wspólnego celu
b) jeśli celem jest ratowanie związku to pierwsze co dobry terapeuta wskazuje to to że podejmuje się takiej terapii tylko jeśli romanse są zakończone

jeśli chodzi o przenoszenie swoich wizji to wiadomo jest to ludzkie, ale żeby to zminimalizować, terapeuta powinien być poddawany superwizji - to super istotne.

Posty [ 66 do 130 z 288 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdybym tylko wiedział jak to się skończy... Pomoże ktoś?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024