Witam drogie Panie i na początku chce Wam już podziękować za każdą wskazówkę, którą mam nadzieje dostane, a teraz pozwólcie, napisze Wam co mnie spotkało.
Po 15 latach związku (7 lat po ślube) dodam, że mam 31 lat i bylismy swoimi "pierwszymi' sprawdziły się moje przypuszczenia. Żona przyznała się do zdrady i że kocha innego.
Od czerwca tego roku jej relacja "przyjacielska" z kolegą z pracy przerodziła się w coś więcej. Obecnie od 1,5 miesiąca wprowadziła się na pokój do innego miasta, nie mieszka z nim, ale się spotykają.
Byliśmy udanym małżeństwem i we dwoje to przyznajemy. Zjechaliśmy pół europy razem i zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Ale jak Twierdzi od 2 lat jej uczucie zaczęło, słabnąc.
Przyznam, że jak wszystko się wydało, to przez kilka dni kiedy żona mieszkała jeszcze w domu, słyszałem wiele wersji "Bo nie zwracałeś na mnie uwagi" "Trzeba było nie siedzieć tyle na kompie" ... Po kilku dniach uznała, że winna jest jednak ona i nie wie co się z nią dzieje. Była jeszcze wersja, że chce być singlem, bo dusi się w stałym związku i nie chce już takiego życia jako "zona' Usłyszałem także żę "Chciałaby się obudzić i by tamtego partnera nie było" Ogólnie misz masz. Wiem, że zawaliłem wiele, szkoda, że dopiero teraz sobie to uswiadomiłem i pracuje nad sobą bardzo, ale zawsze byłem, jak tylko tego potrzebowała, poprostu czasem zamykałem sie w swoim swiecie a ona w swoim co było złe, rutyna, przyzwyczajenie i pewność ze nasz związek jest zacementowany... no i masz babko placek.
Kiedy emocje opadały i wyrzygaliśmy sobie wszystko ( dodam, że nigdy nie rozmawialiśmy jakoś dużo o uczuciach w naszym związku. Po prostu żyliśmy kochając się i wzajemnie szanując ) i kiedy już mieszkała na pokoju wpadając co 2 dni do domu ( bo mamy psa, którego kochamy) zaczęliśmy dopiero rozmawiać tak, jak nigdy wcześniej. W sensie o nas, o uczuciach o tym co było u nas dobre a co złe. Każdy jej przyjazd do psa kończył się rozmowami usmiechem żartami nie zawsze na temat naszego związku. Dodatkowo zapisaliśmy się na terapie. Używam czasu przeszłego, bo opisuje wam ostatnie jakieś 1,5 miesiąca.
Zapytacie, dlaczego tak się zachowywałem i nadal zachowuje?
Ponieważ ją kocham pomimo wszystko, co się stało, ponieważ znaczymy dla siebie bardzo wiele, gdyż jesteśmy swoimi najlepszymi przyjaciółmi.
Żona nigdy mnie nie zawiodła.
W ostatni piatek kiedy siedzieliśmy razem nad rzeką po spacerze, usłyszałem, że chciałaby czuć do mnie to, co czuje do niego.
Ale obecnie nie ma tego miedzy nami. Bardzo mnie kocha, ale to inne uczucie przyjacielskie i nie wyobraża sobie, abym zniknął z jej życia, bo byłem zawsze. Wyznała, to płacząc, a ja ją przytuliłem.
Zresztą każde nasze spotkanie kończy się przytuleniem. Mówi ze ja mam zalety, których nie ma on a on których nie mam ja.
Wyznała tez, że odkąd wszystko się wylało i nie są juz przyjaciółmi tylko coś więcej, jej wyobrażenie o tym w związku z nim się zmieniło. Już nie jest tak, jak jej sie wydawało, ale to nie zmienia faktu, co czuje do mnie.
Oboje wiemy, jak wiele dla siebie znaczymy i jak trudno nam zerwać relacje.
Mamy wspólny dom, psa samochód. Na razie żyjemy jakby w separacji, nie podjęliśmy żadnych kroków, by sprzedać dom czy coś, ale przecież taki stan nie może trwać w nieskończoność.
Ona nie wie co się dzieje, nie wie co ma robic każdy ją naciska podobno rodzina, on i po częsci ja.
Jak ostatnio powiedziałem ze nie mogę patrzeć jak się meczymy i że będę musiał zniknąć z jej życia to rozpłakała sie i powiedziała ze nie chce, bo byłem zawsze.
Terapeutka mówi ze jak chcemy, możemy sie spotykać na kawę, rozmawiać itp dac sobie przestrzeń. Ale ja mega cierpię, za każdym razem jak jesteśmy razem, jest super, potem znika i zostaje tylko jej zapach...
Nie wiem co powinienem robic, 15 lat i znajomosc przez pół swojego życia sprawia ze chce walczyc do konca, ale nie wiem jak i nie wiem czy to dobrze rozgrywam... moze powinienem naprawdę zniknąć na jakiś czas, ale mi smutno, bo wiem ze jestem jedyną osobą dla niej której może się wyżalić. ... kiedys był nią on... teraz role sie odwróciły.. Tlko ze ja chce byc meżem i przyjacielem, a nie tylko przyjacielem. Nigdy nie zniknąłem z jej zycia, wie doskonale że zawsze ma u mnie wsparcie, bo sama powiedziała to na sesji
Jakieś pomysły?