Witam drogie Panie,
Z góry mówię, że jestem mężczyzną i jako mężczyzna niewiele rozumiem z kobiecej psychologii, więc gdzież bym miał szukać porady na jej temat jak nie u innych kobiet . Postaram się krótko opisać zagadnienie.
Jestem rozwodnikiem mam 34 lata, opiekuję się córeczką w trybie 50/50. Poza małżeństwem miałem wcześniej dwie dłuższe relacje (zawsze byłem typem preferującym jedną dłuższą relację). Po rozwodzie nie ukrywam, że trochę poszalałem, ale dość szybko mi się to znudziło i zacząłem szukać stałej relacji. Jestem poukładany życiowo, mieszkam w dużym mieście, jestem spełniony zawodowo i zajmuję wysokie stanowisko w dużej renomowanej firmie, mam własny dom, własne pasje, uprawiam sporty itd. Kobiety twierdzą, że jestem atrakcyjny a niektóre nawet, że bardzo przystojny... nie piszę tego aby się "samochwalić" ale jest to istotny element sprawy z którą się do was zwracam.
Kilka miesięcy temu poznałem piękną dziewczynę, młodszą o rok singielkę, która nigdy nie zbudowała dłuższego związku. Dziewczyna jest mega atrakcyjna, naturalna i przepiękna, 99% mężczyzn powie 10/10. Od początku zaiskrzyło, chemia była i jest niesamowita, seks... co tu dużo mówić drogie Panie, tego się nie da opisać słowami. Mamy podobne podejście do życia, zbliżone poglądy, zbliżone wychowanie itd. Ogólnie można by powiedzieć "marriage made in heaven"... a jednak. Od samego początku moja wybranka była o mnie bardzo bardzo zazdrosna, czego nigdy w żadnym związku nie doświadczyłem. Początkowo wydawało mi się to słodkie i, że naprawdę jej na mnie zależy, ale po pewnym czasie stało się to dla mnie zmorą. Doszło to do takiego poziomu, że wypytuje mnie o koleżanki, z kim gadam, czy mogę jej pokazać historię rozmów (także te zanim się poznaliśmy), problemem jest każde moje wyjście na miasto (i nie chodzi tu o pijaństwo w klubie, ale zwykłą kolację z kumplami i rundkę po barach). Ja natomiast nie mam najmniejszego problemu z jej wyjściami, nawet jeśli spotyka się z kolegami to nadal nie czuję zazdrości. Za to jej zazdrość stała się wręcz chorobliwa, ona mówi, że to jej doświadczenia z poprzednich związków, a że we mnie się prawdziwie zakochała i zależy jej jak nigdy dotąd więc uruchomiły się w niej lęki i systemy obronne. Ten lęk zaczyna powoli oddziaływać na jej ciało i prowadzi czasem do fizycznego bólu.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że jestem atrakcyjny dla wielu kobiet, ale jedyną kobietą na którą zwracam uwagę jest ona. Powtarzam jej to w kółko, ale mam wrażenie, że nie ma znaczenia co ja powiem, a jedynie to co ona sobie w głowie ułożyła.
Zależy mi na niej, pierwszy raz od rozwodu czuję, że jest to kobieta do której czuję coś więcej niż tylko sympatię i zauroczenie. Ale jednocześnie ta zazdrość, potrzeba kontroli, tysiące pytań "z kim, gdzie, jak długo, co robiłeś, czy były inne kobiety" powoli mnie wykańczają. Drogie Panie, pomóżcie, powiedzcie co mogę zrobić, żeby zrobiła się nieco spokojniejsza. Nigdy bym jej nie zdradził, nigdy nie pomyślał bym o innej kobiecie, ale ona jakby tego nie dopuszczała do wiadomości.