Jak odpuścić i sobie i rodzicom? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 289 ]

131

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Oczywiście, Yellow musi mieć zawsze najgorzej i zawsze mieć rację.

Nie każdy nadaje się na każde studia. To co mnie wydawalo się logiczne i zdroworozsądkowe, dla kogoś innego w grupie było czarną magią. Pamiętam jak dawalam facetowi korki z biochemii, a on nie byl w stanie zrozumieć podstaw. Głupi nie był, ale nie mial żadnych zdolności w przedmiotach ścisłych. Tak jak Ty, zostal na te studia wypchany przez rodziców.

Poza tym, ludzie się różnią odpornością na stres. Mialam taką koleżankę na roku, która uczyła się o wiele bardziej ode mnie, ale tak ją zawsze nerwy zżerały, że jechala na samych trójach. Ona dostawala dosłownie wymiotów przed kolokwiami.

To, że ja wspominam te studia jako zupełnie normalne nie wynika wcale z tego, że jechałam na znajomościach, ale  dlatego, że malo się stresuję i po prostu miałam uzdolnienia w tym kierunku.

Zobacz podobne tematy :

132 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-31 10:21:50)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Zgadza się smile Natomiast zdecydowanie się na niektóre kierunki powinno przynajmniej już coś mówić o tym, czy rzeczywiście człowiek jest gotów podjąć to wyzwanie. Nie wystarczy zatem pragnie zbawiania świata, jak u  dr Judyma, żeby zdecydować się na taką medycynę smile To, żę uczymy się też sporej ilości rzeczy, których albo nie lubimy, albo nam się specjalnie nie przydadzą, jest oczywiste. Chyba każdy przez to przechodził smile

133

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
bagienni_k napisał/a:

Zgadza się smile Natomiast zdecydowanie się na niektóre kierunki powinno przynajmniej już coś mówić o tym, czy rzeczywiście człowiek jest gotów podjąć to wyzwanie. Nie wystarczy zatem pragnie zbawiania świata, jak u  dr Judyma, żeby zdecydować się na taką medycynę smile To, żę uczymy się też sporej ilości rzeczy, których albo nie lubimy, albo nam się specjalnie nie przydadzą, jest oczywiste. Chyba każdy przez to przechodził smile

Jasne.

Choć mnie zawsze dobrze szło w przedmiotach ścisłych, to nie ma siły, żebym przetrwała na matematyce. Choćbym na rzęsach stanęła, to po prostu nie mam talentu w te klocki. Jak się na siłe wypycha ludzi na studia, które nie pokrywają się ze zdolnościami danej osoby, to nie ma sie potem co dziwić, że taka soba się męczy. Jak dodamy do tego, że ktoś jest bardzo mało psychicznie odporny, to chyba oczywiste, że bedzie odbierać każdy przedmiot jak problem nie do pokonania. A to, że na studiach są też dziedziny, które nam mniej podpadaja, to chyba oczywiste. Malo znam ludzi, którzy kochali anatomię, ale wiadomo, że uczyć tego trzeba się było, bo to podstawa.

Yellow ma jakieś wymagania z kosmosu, że na studiach to ma być łatwo i bezstresowo z zasady. Rozczaruję ją- nawet jak czlowiek wybierze sobie absolutnie wspaniale dobrany kierunek, to będzie mial na nim przedmioty, których nie polubi i jakiś docentów, którzy lubią się na studentach wyżywać. Taka jest rzeczywistość.

134

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Od tego jest to forum by sobie wejść, wyrzucić i ponarzekać też... czasem mam wrażenie, że część z was ma problem, że ktos jakiś temat porusza, przecież ja wiem to Ty też powinnaś to wiedzieć...no nie ...

135

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Właśnie mnie to szokuje, jak można być tak niewrażliwym na czyjeś problemy. Ja jestem bardzo empatyczna i to do tego stopnia, że przejmuję uczucia innych, a tu widzę żyją osoby, które mają ultra znieczulice. Ciekawe, skąd to się bierze u nich...

To może niech twoim pierwszym krokiem będzie mniejsza empatyczność? Bo twoje przejmowanie się uczuciami innych ( czyli rodziców) doprowadzało cię do tego gdzie teraz jesteś - na studiach których nie lubisz, z brakiem przyjaciół bo chodziłaś na dodatkowe zajęcia których nie chciałaś.
To nie jest ultra znieczulica tylko asertywność cecha której bardzo potrzebujesz a której nie masz. Przez pół życia starasz się zadowolić innych i później płaczesz na forum ze wszystko jest nie tak. Po tych wszystkich terapiach które miałaś powinnaś wiedzieć ze asertywność to jest cos czego potrzebujesz.

Niech twoje własne problemy będą u ciebie na pierwszym miejscu a później wszystko inne.
I tak twoje problemy mnie osobiście nie ruszają, bo idą na studia wiedziałam na co się pisze. Cała masa nieprzespanych nocy przy sesji i uczenie się do przedmiotów które później już nigdy w życiu mi się do niczego nie przydały. Been there, done that. Ale po studiach wjeżdża normalne życie

136

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Od tego jest to forum by sobie wejść, wyrzucić i ponarzekać też... czasem mam wrażenie, że część z was ma problem, że ktos jakiś temat porusza, przecież ja wiem to Ty też powinnaś to wiedzieć...no nie ...

Napiszę tak: bardzo mnie denerwuje jak ktoś żali się na swój los, ale odrzuca jakiekolwiek rady i w kólko tapla sie w swoim bagienku. Z jojczenia jeszcze nic sie w czyimś życiu nie zmieniło.

137

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Od tego jest to forum by sobie wejść, wyrzucić i ponarzekać też... czasem mam wrażenie, że część z was ma problem, że ktos jakiś temat porusza, przecież ja wiem to Ty też powinnaś to wiedzieć...no nie ...

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby czerpać z wiedzy i doświadczenia innych osób.

138

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Beyondblackie napisał/a:
Be. napisał/a:

Od tego jest to forum by sobie wejść, wyrzucić i ponarzekać też... czasem mam wrażenie, że część z was ma problem, że ktos jakiś temat porusza, przecież ja wiem to Ty też powinnaś to wiedzieć...no nie ...

Napiszę tak: bardzo mnie denerwuje jak ktoś żali się na swój los, ale odrzuca jakiekolwiek rady i w kólko tapla sie w swoim bagienku. Z jojczenia jeszcze nic sie w czyimś życiu nie zmieniło.

A gdzie są te rady?

139 Ostatnio edytowany przez YellowStar (2022-05-31 12:21:46)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
bagienni_k napisał/a:

Autorko, przede wszystkim błądzisz w podstawoej kwestii: dla Ciebie jest złe wyłącznie to, co stersujące? Nie bierzesz pod uwagę adnych innych kryteriów? Nie wiem, w jaki sposób doszłaś do przekonania, żę całe życie powinno się przeżyć (niemal) bezstresowo. Osobiście ciekawiło mnie, czy TEMAT związany z farmacją, medycyną czy zdrowiem Ciebie interesuje. O to właśnie chodzi, a nie o to, czy jest to stresujące czy nie. Cała masa ludzi studiuje cieżkie kierunki, poddawani są takiemu samemu albo i większemu stresowi czy presji, ale widzą, że chcą dojść do końca. Są świadomi tych strudnbości, tylko jednocześnie zdają sobie sprawę z wynwań, jakie sobie stawiaja, bo wybrali tą ścieżkę z WŁASNEJ WOLI. Akurat TO ich interesuje, chcą zatem się w tych dziedzinach rozwijać.
Strasznie pokrętna ta Twoja logika, która niby Ci podpowiada, że nalezy uważać za złe wszytko to, co człowieka stresuje. Ale w jaki spośób? Przecież stresu nie da się uniknąć w życiu! Mimo, że sam kończyłem o niebo mniej wymagający kierunek(jeden z przyrodniczych), to myślisz, że nie brakowało mi w ciągu tych kilku lat presji czy stresu? Myślisz, że nie miałem wątpliwości czy zmartwień, że uda mi się zdać i przejść dalej?
Materiału też było sporo a niektórych przedmiotów za bardzo nie chciało się człowiekowi uczyć. I co? Miałem to wszystko rzucić, bo się tym stresuje?
Co do zarobków w farmacji, to akurat wspomniana żona kumpla zarabia coś koło 4,5 k netto w aptece. Nie wiem, jakie ma plany, ale coś wspomninał, że chce się dokształcić w innym kierunku. Kumpel tez coś zarabia koło tego(w innej branży), więc tak źle nie mają. Ale to zalezy już gdzie się żyje i jakie ma się cele.

Właśnie mój problem jest taki, że ja w życiu stresu miałam za dużo. Ludzie jednak z tego co widzę to żyją w miarę spokojnie. Ja też tak chciałam, ale rodzice chcieli, żebym w życiu coś osiągnęła i ta presja mnie zawsze stresowała. Ja nie wiem już nawet, co to znaczy żyć bez stresu. Odczuwam go od wielu lat i to regularnie. Jak skończę studia i ten stres odejdzie to ja nie wiem, jak ja sobie z tym szczęściem poradzę...
A o tych wszystkich ludziach, którzy tak "świetnie" sobie radzą na trudnych kierunkach to mit i pozory. Znajoma chodzi do psychiatry, okolicznego najbliżej uczelni i mówił, że do niego chodzi przychodzi przynajmniej na chwilę 80% studentów. Tak sobie "świetnie radzą". Ja jestem w tych 20%, która jest na tyle silna, że nie potrzebuje psychiatry
Jak widzisz tych super twardych "bezstresowych" ludzi to to jest stereotyp. W rzeczywistości ludzie są wypaleni, zmęczeni, sfrustrowani, mam kilka koleżanek, co ze stresu im się okres zatrzymał...tak więc no rzeczywistość a wyobrażenia jak widzisz są bardzo, ale to bardzo różne

KoralinaJones napisał/a:

Najlepszą radę, płynącą prosto z serca, jaką Ci mogę dać, to taką, abyś przestał przeżywać moje wpisy.

Po prostu czasem piszesz takie bzdury, że no inaczej się po prostu nie da

polis napisał/a:

Dla mnie autorka jest doskonałym przykładem, dlaczego nie warto ustawiać dzieciom życia i wymuszać. Taki rodzic sam się przecież prosi o pretensje ze strony dziecka, jeśli okaże się, że dziecko nie ma do tego drygu/nie chce tego robić/nie podoba się mu. Doradzać dziecku, pokazywać konsekwencje wyborów w normalny sposób jak widać też trzeba umieć. Rzucanie talerzami, bo dziecko chce iść na kierunek inny niż rodzic sobie wymarzył uważam za bardzo dalekie od normalności.

Autorka o poczuciu krzywdy i jak sobie z tym poradzić radzę Ci się uczyć z podcastów specjalistów. Tutaj masz link, to było w temacie rozwodów podcast robiony co prawda, ale niech cię to nie zniechęca. Temat jest poruszany ogólnie i myślę, że to co zostało tam powiedziane może ci wiele dać do myślenia. No i żaden dobry terapeuta nie będzie cię przekonywał, że twoje uczucia są niewłaściwe, nieuzasadnione, przesadzone, itp., że powinnaś czuć inaczej.

No dla mnie to rzucanie talerzami to był absurd totalny i jak na to patrzę z perspektywy czasu to aż mi wstyd za własnych rodziców przed samą sobą
Ja nie rozumiem, jak można kogoś do czegoś zmuszać, po prostu w głowie mi się to nie mieści

Tak, właśnie słucham dużo podcastów i bardzo mi to pomaga. Czasem czytam komentarze pod spodem i mi raźniej, gdy ktoś opisuje niemal identyczne historie z życia jak moje i nie czuję się wtedy taka samotna, tylko pokazuje mi to, że są inni ludzie z tego typu problemami
Jakiś rok temu właśnie dużo oglądałam filmików, na których psychiatrzy i psychologowie wypowiadali się, jak potężny wpływ ma dzieciństwo na dorosłe życie. 90% osób wypowiadających się tu nawet nie ma pojęcia o tym i dlatego piszą głupoty

Beyondblackie napisał/a:

Studiowalam we Wroclawiu, ponad 20 lat temu. O ile wiem, to zupelnie przyzwoita uczelnia i zakuwać trzeba było codziennie. Niektóre przedmioty były cięższe niż inne, ale jakoś mogłam i imprezować czasem i mieć prace na pół etatu. Nie wspominam tego czasu jako szczególnie stresującego. Mnie sie na tych studiach po prostu nudziło i dlatego po czterech latach wyjechalam do UK i poszlam na teologię, którą skończylam. I to skończylam sama, bez zadnej kasy rodziców.

Ty dorosnąć powinnaś, bo może masz ponad 20 lat, ale mentalnie jesteś nastolatką.

To zaskoczę Cię- Wrocław ma opinię jednej z łatwiejszych uczelni jeśli chodzi o kierunki medyczne. Mam znajomych z lekarskiego i farmacji z Wrocławia i oni sami mówią, że no nauki trochę jest, ale jak słyszą, co się u mnie wyprawia to wytrzeszczają oczy i mówią, że oni by chyba każdy rok po 2 razy robili z egzaminami na takim poziomie, jaki mamy my
Przecież napisałam wyżej "uczelnia uczelni nierówna" i miałam właśnie Wrocław na myśli, ale nie tylko
Nie mówię, że mam najgorzej, bo są uczelnie, że jest jeszcze gorzej niż u mnie (bo też mam znajomych), ale fakt, że są miejsca, gdzie też jest łatwiej, dlatego mówię, że kierunek kierunkowi nierówny

KoralinaJones napisał/a:

Wyobraź sobie, że uczysz się pięć lat na studiach, na których i owszem są obowiązkowe ćwiczenia i wejściówki ( big_smile ).  Następnie uczysz się kolejne trzy lata, po uprzednim zdaniu egzaminu wstępnego. W ciągu tych trzech lat zdajesz kolejne egzaminy / kolokwia (w większości praktyczne). Następnie przystępujesz do finalnego egzaminu składającego się łącznie z pięciu egzaminów. Każdy z nich oceniany jest osobno, jedna ocena niedostateczna przekreśla pozytywny wynik egzaminu jako całości. Nie ma egzaminu poprawkowego. Do kolejnego egzaminu możesz przystąpić w kolejnym roku kalendarzowym zdając cały egzamin (wszystkie pięć części) od nowa.

A, i w trakcie trzyletniego szkolenia pracujesz na pełny etat (bo bez praktyki jest ono nic nie warte w sumie).

Nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy to przez nadmierne przewrażliwienie czy przez to, że musisz dodatkowo nadrabiać pilnością, co już samo w sobie może być dużym obciążeniem przy spornej ilości materiału do nauki.

Nie wyrabiasz psychicznie, nic Ci się tam nie podoba? Przerastają Cię studia, które są wymagające i na których trzeba się dużo uczyć? Odpuść.

To, co opisujesz to kierunek lekarski? Bo brzmi mi znajomo, ale nie jestem pewna, czy o to chodzi
Tak, kierunek lekarski tak właśnie wygląda, dlatego nie chciałam na to iść i nie rozumiem, czemu jest na to tylu chętnych (choć to wyjaśnia fakt istnienia tylu sfrustrowanych lekarzy)
Przecież ja bym mogła iść na lekarski, ale nie chciałam, z dwojga złego wolałam farmację, bo owszem, 6 lat studiów, ale potem można pracować. A lekarski? Mam kilku lekarzy w rodzinie, to egzaminy zdawali jeszcze pod 40stkę. Ja dziękuję za coś takiego. A zarobki nie są tak wysokie, jak wszyscy myślą (moja mama jako lekarz internista zaczęła po 50tce zarabiać tyle, ile moja koleżanka w aptece tuż po studiach)

Ja bym się nawet i przebranżowiła, ale nie wiem nawet na co. Teraz już mam taki mętlik w głowie, bo tak mi rodzice wpoili, że to i tamto jest złe, że mi się nawet nie chce o tym myśleć

Bbaselle napisał/a:

Boże to już kolejny raz kiedy autorka pisze wywód na długości jednego rozdziału w książce i daje argumenty przeczące wszystkim nam.
Rozwiązanie jest proste nie podoba ci się - zostaw to.  Ale żeby zrobić cokolwiek to trzeba w końcu dorosnąć. Skoro takie stresujące te studia i wejściówki i kolokwia i egzaminy ( norma) to co będzie w życiu dalszym? Przecież każda sytuacja cię wykończy. Po skończonych studiach będzie płacz ze praca nie taka i się nie podoba, ze zarobki za małe ze cos tam jeszcze.
Taki to już płaczliwo narzekający styl autorki. Życia byłoby mi szkoda,
A propos wyjazdu za granice ( do UK) to pisałam ci i napisze jeszcze raz - nikogo nie interesuje tutaj twój certyfikat językowy bo jak umiesz gadać to się dogadasz.  Co ich interesuje to studia skończone w UK a nie jakaś farma w Polsce, nikt na to nie spojrzy. Wiec ucz się języka ale pamiętaj tutaj liczy się doświadczenie zdobyte w UK i studia z UK.

I ten komentarz pokazuje, jak bardzo nie znasz się na temacie
Po pierwsze- studia studiom nierówne i tak samo egzaminy. Poszłabym na każde inne istniejące studia i by się okazało, że jestem wręcz geniuszem, bo w porównaniu do moich egzaminów to wszystko inne wydaje się takie proste...to jest plus i minus; minus taki, że nikt nie docenia tej ciężkiej pracy (mój były, który był fizjoterpeutą też uważał, że nie ma trudnych studiów, bo sam takich nie skończył), a plus jest taki, że po takich ciężkich studiach nic w życiu  już potem nie będzie się wydawało niemożliwe
A co do UK- wiesz, że zachód bardzo ceni wiedzę medyków z Polski? Ponieważ nasze uczelnie uchodzą za bardzo wymagające i wiedzy teoretycznej mamy dużo, z praktyką gorzej, bo nasze państwo na tym oszczędza, ale praktyki zawsze można douczyć i oni o tym wiedzą. Widzę rekrutacje dla lekarzy i farmaceutów za granicę. Mnie interesuje akurat Irlandia i UK, bo jestem anglojęzyczna. To, że ja bym mówiła nawet na poziomie C2 z angielskiego, ale nie miała certyfikatu to by mnie wyśmiali. Bo jak im powiesz "Zaufajcie mi, mówię po angielsku" to co oni mogą zrobić? A tak to masz papier i dowód, którego nie można podważyć. I ten papier jest obowiązkowy. Nie przejdziesz bez tego rekrutacji. Wymóg to dyplom ukończenia studiów, staż i certyfikat językowy. Kiedyś certyfikatów nie było, wprowadzili w 2016 a wiesz czemu? Bo zawody medyczne to zawody zaufania publicznego i było sporo błędów popełnianych przez obcokrajowców wynikających ze zbyt słabej znajomości języka
No bo jak to sobie wyobrażasz- lekarz źle zrozumie pacjenta, źle zdiagnozuje chorobę, wpisze w dokument coś innego. Potem przyjdzie farmaceuta, który ustala farmakoterapię, nie zrozumie, co jest napisane i wyznaczy lek, który pacjenta zabije lub choćby uszkodzi
Kto za to odpowie?

KoralinaJones napisał/a:

Po prostu nie wszystkim straszne są "wejściówki" na studiach big_smile

Większość kierunków nie ma takich studiów. Mamy my i kierunek lekarski (przynajmniej na pierwszych latach), bo to są jednak dość odpowiedzialne zawody, od których często zależy czyjeś zdrowie. Co chwila nas prokuratorem straszą
A większość kierunków to jednak kierunki dość łatwe. Myślisz, że którykolwiek z moich znajomych wie w ogóle, co to wejściówka?
Mam znajomych z politechnik. Jak ja np. w styczniu i czerwcu tuż przed sesją mam urwanie głowy, bo lecą wszystkie poprawy, masa bieżących kolokwiów, urwanie tyłka, a kolega mi pisze, że on od 1 stycznia czy czerwca ma wolne, żeby się pouczyć przed sesją
A u nas potrafią pisać kolokwium dopuszczające do egzaminu dzień przed egzaminem
Większość moich znajomych są na studiach, gdzie piszą raz na miesiąc jakieś kolokwium i tyle. Jakbyś ich zapytała, to nie będą wiedzieli, czym jest wejściówka

bagienni_k napisał/a:

Studia medyczne czy farmaceutyczne są ciężkie, tylko chyba nikt, kto poważnie o tym myśli, nie wątpi w to. Skoro ktoś czuje, że pragnie iść taką drogą, to raczej jest świadom wszelkich trudności, jakie można napotkać. Kolokwia, egzaminy czy inne zajęcia są wszędzie. Każde studia mogą tez wydawać się ciężkie czy bardzo ciężkie, zależnie od tego, co ta osoba rzeczywiście od studiowania oczekuje.

Co do zarobków, to wiadomo, żę ie od razu się będzie w każdym zawoddzie kokosy zarabiać. Z drugiej strony, jeśłi dla kogoś te 5 czy 6 tys na miesiąc to mało lub bardzo mało, to szczerze, chyba rzeczywiśćie powienien od początku iść w inną branżę. Kurde, 5 czy 6 tys na rękę, to ja bym skakał z radości, przynajmniej przez pewien czas. smile Zależy, kto ma jakie potrzeby i gdzie żyje, ale np do spółki z partnerem, który zarabia podobnie, to chyba nie jest źle..Chyba, że ktoś naprawdę potrzebuje 5-cio cyfrowej kwoty w wypłacie, żęby czuć się szczęśliwym..

Ja właśnie nie potrzebuję 5-cyyfrowych kwot. Takie kwoty da się zarabiać w firmach farmaceutycznych, gdy masz dłuższy staż (10 lat wzwyż), ale to masz wtedy pełne ręce roboty, bo to takie korpo tylko medyczne, ale ja nie potrzebuję aż tyle kasy. Ja zarobię 4,5 i więcej i już będę szczęśliwa (a to taka minimalna kwota, jak się postawisz to masz więcej)
Niestety ludzie idą na studia medyczne myśląc, że będą mieli szacun na dzielni i ogromne zarobki, a potem jest zdziwienie, że jak to
Mam kolegę na kierunku lekarskim, co jest święcie przekonany, że będzie zarabiał po kilkaset tysięcy rocznie. Jego znajomi się z niego śmieją i próbują przemówić do niego, że to są nierealne kwoty, ale czy słucha? Nie. A z podniesioną główką chodzi. A potem będzie wielkie zdziwienie

KoralinaJones napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Studia medyczne czy farmaceutyczne są ciężkie, tylko chyba nikt, kto poważnie o tym myśli, nie wątpi w to. Skoro ktoś czuje, że pragnie iść taką drogą, to raczej jest świadom wszelkich trudności, jakie można napotkać. Kolokwia, egzaminy czy inne zajęcia są wszędzie. Każde studia mogą tez wydawać się ciężkie czy bardzo ciężkie, zależnie od tego, co ta osoba rzeczywiście od studiowania oczekuje.

Studia trzeba wybierać nie tylko według własnych zainteresowań, ale przede wszystkim według własnych predyspozycji. Nie każdy skończy każdy możliwy kierunek.  Poza tym studia nie są miejscem gdzie się tylko i wyłącznie rozwija swoje zainteresowania. Ze studiów pamiętam wiele przedmiotów tzw. ogólnokształcących (niekoniecznie mnie interesujących), tzw. zapychaczy (spędzających sen z powiek byleby to zaliczyć) oraz innych stricte merytorycznych, z których też nie każdy mi odpowiadał tematycznie, nie wspominając o prowadzących zajęcia i egzaminujących. Dziedzina nauki jednak ogólnie mi odpowiada - no i w tym rzecz.

Takie są studia. To przecież nie jest miejsce, gdzie człowiek uczy się tylko tego, co mu odpowiada.

Dokładnie. Studia powinno się wybierać według własnych predyspozycji i możliwości. Moi rodzice wiedzieli, że nienawidzę przedmiotów ścisłych i jestem z nich słaba. Znaczy się, jak przysiądę i się nauczę to jestem dobra, ale muszę poświęcić temu dużo więcej czasu. Ja miałam zawsze dryg bardziej artystyczny- bardzo lubiłam pisać wypracowania na polskim. Mogłam pisać na kolanku, a i tak moja polonistka była zachwycona. Amatorsko robię zdjęcia (mam lustrzankę w domu) to ludzie mówią, że gdyby nie wiedzieli, że ja te zdjęcia robiłam to by pomyśleli, że to z jakiejś profesjonalnej strony z tapetami (słyszałam to od różnych osób już). Rysować nie potrafię (znaczy nie jest źle ale nie jest super), ale jak trzeba było zrobić do szkoły na plastykę manualnego typu wycinanki, jakieś makiety czy inne rzeczy to też moje były często na wystawach, jako te najładniejsze. Nawet mam kilka dyplomów konkursowych z części artystycznych typu właśnie fotografia lub jakieś modelowanie.
Mam drugi fakultet- zrobiłam zaocznie licencjat z kosmetologii. Malowałam koleżanki na różne bale studenckie.
Wielokrotnie od ludzi słyszałam, że ja się na tych studiach marnuję
Tak samo byłam dobra w sporcie- przez to, że mnie tak rodzice wysyłali na treningi po prostu no miałam świetną kondycją i jak na kobietę byłam na prawdę silna
Tylko co ja mogłam po tym robić? Chciałam iść na AWF to mnie rodzice odwiedli. Na ASP bym nie mogła pójść, bo aż tak zdolna nie jestem, poza tym nie wiem nawet, co można robić po ASP
Teraz tak myślę, że może architektura byłaby dobra, ale tam jest rysowanie (niby do wyćwiczenia), jednak jak czytałam komentarze napisane w necie przez architektów, że jest ciężko znaleźć pracę a jak już jest to mało płatna to te moje studia przestały mi się wydawać takie złe
Ja miałam i mam ten problem, że w wielu rzeczach w życiu byłam dobra, ale nie było czegoś, co bym robiła tak super porządnie i z miłością
Chciałam iść łatwiejszą, bezstresową drogą, ale rodzice mi wytłumaczyli, że to nie jest najlepsza droga, że lepiej mieć konkretny fach w ręku i nie martwić się o pracę w przyszłości i w to uwierzyłam
Znaczy sądzę, że ja będę o to w przyszłości ultra wdzięczna, bo jednak jest ten komfort, że praca będzie, choćby mniej płatna, ale będzie i to w każdym zakątku świata, ale teraz mam ból tyłka, bo poszłam na coś, co mi ciężko idzie. To nie tak, że ja nic nie umiem. Umiem, tylko to nie to, co mnie interesuje i coś, co mi idzie ciężej. Po prostu muszę włożyć więcej w to wysiłku, niż inni

Beyondblackie napisał/a:

Jasne.

Choć mnie zawsze dobrze szło w przedmiotach ścisłych, to nie ma siły, żebym przetrwała na matematyce. Choćbym na rzęsach stanęła, to po prostu nie mam talentu w te klocki. Jak się na siłe wypycha ludzi na studia, które nie pokrywają się ze zdolnościami danej osoby, to nie ma sie potem co dziwić, że taka soba się męczy. Jak dodamy do tego, że ktoś jest bardzo mało psychicznie odporny, to chyba oczywiste, że bedzie odbierać każdy przedmiot jak problem nie do pokonania. A to, że na studiach są też dziedziny, które nam mniej podpadaja, to chyba oczywiste. Malo znam ludzi, którzy kochali anatomię, ale wiadomo, że uczyć tego trzeba się było, bo to podstawa.

Yellow ma jakieś wymagania z kosmosu, że na studiach to ma być łatwo i bezstresowo z zasady. Rozczaruję ją- nawet jak czlowiek wybierze sobie absolutnie wspaniale dobrany kierunek, to będzie mial na nim przedmioty, których nie polubi i jakiś docentów, którzy lubią się na studentach wyżywać. Taka jest rzeczywistość.

Ja bym chciała, żeby było po prostu normalnie: żeby prowadzący mieli do Ciebie szacunek (a u nas non stop grożenie wylotem, odpytywanie, wyzywanie kogoś od debili), żeby poziom był trudny, ale taki do zdania. Przecież nie chodzi o to, że ma być bezzstresowo, ale u nas zaliczenia to porażka. No bo jak masz wypisane podręczniki, uczysz się z nich, a oni potem nie dają pytań z tego, tylko dają coś, czego nie widziałeś na oczy, a potem dopiero okazuje się, że to była jakaś ciekawostka i nowość w jakiejś zagranicznej publikacji naukowej
U nas przez pierwsze lata jest masa chemii. Moja znajoma ma w rodzinie znajomego profesora od chemii, do którego poszła na korepetycje. Jak zobaczył, co my mamy na kolokwiach i egzaminach to powiedział, że to jest poziom doktoratu z chemii
My mamy bardzo ciężkie kolokwia z farmakologii. Ostatnio ktoś zrobił zdjęcia pracy. Pokazałam je rodzicom, którzy jednak są od tego specjalistami i jak to zobaczyli to powiedzieli, że te pytania są bardzo ciężkie i w ogóle źle sformułowane
Tu nie chodzi o to, żeby było bez stresu. Stres jest dobry, bo motywuje. Ale jeśli masz tak ciężkie zaliczenia, że odpowiedzi na pytania nigdzie się znaleźć nie da, to coś już jest chyba nie tak, nie sądzisz?

Be. napisał/a:

Od tego jest to forum by sobie wejść, wyrzucić i ponarzekać też... czasem mam wrażenie, że część z was ma problem, że ktos jakiś temat porusza, przecież ja wiem to Ty też powinnaś to wiedzieć...no nie ...

Wiesz co, bo ludzie często hejtują to, czego nie znają
Ja rok temu dużo czytałam i słuchałam o wpływie dzieciństwa na różne aspekty dorosłego życia, więc ja coś o tym wiem. Inni to odbierają jako abstrakcja. Po prostu tego nie rozumieją, bo sami tego nie przeżyli. Empatyczna osoba potrafi się wczuć, wręcz wejść w sytuację drugiego człowieka, ale empatia dzisiaj to rzecz raczej rzadka

Bbaselle napisał/a:

Właśnie mnie to szokuje, jak można być tak niewrażliwym na czyjeś problemy. Ja jestem bardzo empatyczna i to do tego stopnia, że przejmuję uczucia innych, a tu widzę żyją osoby, które mają ultra znieczulice. Ciekawe, skąd to się bierze u nich...

To może niech twoim pierwszym krokiem będzie mniejsza empatyczność? Bo twoje przejmowanie się uczuciami innych ( czyli rodziców) doprowadzało cię do tego gdzie teraz jesteś - na studiach których nie lubisz, z brakiem przyjaciół bo chodziłaś na dodatkowe zajęcia których nie chciałaś.
To nie jest ultra znieczulica tylko asertywność cecha której bardzo potrzebujesz a której nie masz. Przez pół życia starasz się zadowolić innych i później płaczesz na forum ze wszystko jest nie tak. Po tych wszystkich terapiach które miałaś powinnaś wiedzieć ze asertywność to jest cos czego potrzebujesz.

Niech twoje własne problemy będą u ciebie na pierwszym miejscu a później wszystko inne.
I tak twoje problemy mnie osobiście nie ruszają, bo idą na studia wiedziałam na co się pisze. Cała masa nieprzespanych nocy przy sesji i uczenie się do przedmiotów które później już nigdy w życiu mi się do niczego nie przydały. Been there, done that. Ale po studiach wjeżdża normalne życie

Ale co znaczy "mniejsza empatyczność"? To jest cecha charakteru, osobowości. Nie da się tego zmienić ot tak. To tak, jakbyś powiedziała ekstrawertykowi, który lubi towarzystwo ludzi, że ma teraz siedzieć cicho i w zamknięciu i się z tego cieszyć. Tak się nie da
Ale masz rację, przez te uczucia nie potrafiłam odmówić rodzicom. Widziałam, że im przykro, gdy się stawiałam, więc godziłam się na te warunki
Właśnie liczę, że po studiach wjedzie normalne życie. Moje koleżanki, które były bardzo umęczone studiami, teraz pracują i mówią, że nie ma połowy tego stresu, że wreszcie odżyły, chodzą teraz na siłownię, bo mają czas, dbają o dietę. Także ich słowa dają mi nadzieję, że może być i lepiej
Ja jestem sfrustrowana, bo chciałabym już zarabiać, móc wyjechać na wakacje, mieć coś za pracę. A ja na razie pracuję za darmo i jeszcze muszę się płaszczyć i przepraszać za to, że żyję, bo prowadzący na studiach mają się za nie wiadomo kogo i nie można się stawiać

Be. napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:
Be. napisał/a:

Od tego jest to forum by sobie wejść, wyrzucić i ponarzekać też... czasem mam wrażenie, że część z was ma problem, że ktos jakiś temat porusza, przecież ja wiem to Ty też powinnaś to wiedzieć...no nie ...

Napiszę tak: bardzo mnie denerwuje jak ktoś żali się na swój los, ale odrzuca jakiekolwiek rady i w kólko tapla sie w swoim bagienku. Z jojczenia jeszcze nic sie w czyimś życiu nie zmieniło.

A gdzie są te rady?

Dobre pytanie
Właśnie- gdzie te rady?
Jak ja wcześniej o to zapytałam i dostałam odpowiedź "pisali ci wcześniej"
Kilka osób napisało, żebym poszła do psychologa, ale jak napisałam, że byłam 2 razy to argumentu już brak. I napisałam też, że się wybieram do psychologa w przyszłości, bo do 3 razy sztuka, ale nie mam teraz funduszy a na NFZ są ponad roczne kolejki (a nie wiem, gdzie ja wtedy będę, bo planuję przeprowadzkę). Poza tym psycholog to nie cudotwórca. Ja wiem, na jakiej zasadzie działa psycholog. Np. sytuacja kuzynki mojej koleżanki. Dziewczyna czuła się źle, zdołowana, nic niewarta. Psycholog jej wyjaśnił, że ma faceta narcyza, który jej psychikę podkopuje. I taka terapia jest dobra dla kogoś, kto nie ma tej wiedzy psychologicznej. Ja też trafiłam na narcyza, ale szybko się uwolniłam, bo go zdemaskowałam. Tak samo pisząc tu o rodzicach widzę mechanizm, którego nie widzą inni. I psycholog ma za zadanie ten mechanizm rozjaśnić. Ja mam znajomego, który się psychologią bardzo interesuje i on sam powiedział "Ale ty masz taką wiedzę, że Tobie psycholog nie jest potrzebny". Bo ja te mechanizmy znam. I psycholog może wytłumaczyć takiej dziewczynie, że spotyka się z narcyzem, ale nie spowoduje, że dziewczyna trafi nagle na księcia z bajki, bo to już nie od niego zależy. Ja mogę iść i powiedzieć, że nie mogę trafić na fajnego chłopaka, że mam stresujące zaliczenia, że mam jakieś traumy z przeszłości, ale czy psycholog mi przedstawi fajnego chłopaka? Albo sprawi, że będę miała łatwiejsze zaliczenia? Albo cofnie czas?
Byłam u 2 psychologów. Pani wyznawała zasadę, że trzeba się wygadać. Mało dodawała od siebie, powtarzała tylko, żeby wychodzić na słońce, żeby szukać znajomych w internecie, żeby zapisywać codziennie emocje, sny itp. Takie pierdoły, które robię od lat i sama na nie wpadłam, bez żadnego psychologa. Drugi młodszy chłopak, mój kolega w sumie, który kończył wtedy psychologię to ten zaś tylko wyznawał medytację, kompletnie nie rozumiał, że ktoś może mieć inne problemy niż on
Dlatego ludzie pisali "Idź na terapię" a ja wiem, jak taka terapia wygląda. Mi potrzebna jest zmiana a nie pocieszanie, że wszystko będzie dobrze

140 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-31 12:20:28)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
YellowStar napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Najlepszą radę, płynącą prosto z serca, jaką Ci mogę dać, to taką, abyś przestał przeżywać moje wpisy.

Po prostu czasem piszesz takie bzdury, że no inaczej się po prostu nie da

Na bzdury odpisuje bzdurami, zwłaszcza kiedy tych bzdur po prostu nie da się czytać.

Ty natomiast bzdur nie piszesz, w przeciwieństwie do kolegi Be.. Twoje przemyślenia i spostrzeżenia świadczą jedynie o Twoim bardzo dużym przewrażliwieniu i niedostosowaniu do prawdziwego, twardego życia. Brzmisz jak spod klosza.

141

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Ciekawe czy w całym życiu udało Ci się podać jakiekolwiek argumenty w dyskusji. Co jest bzdurą w tym co napisałem? Że nie rozumiecie autorki i ocenianie przez pryzmat siebie? No to chyba żaden wymysł, skoro tak właśnie zrobilyscie big_smile. Idźcie dalej łabędziowi tłumaczyć, że ma się zmienić w kaczkę.

142 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-31 12:28:14)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Ciekawe czy w całym życiu udało Ci się podać jakiekolwiek argumenty w dyskusji. Co jest bzdurą w tym co napisałem? Że nie rozumiecie autorki i ocenianie przez pryzmat siebie? No to chyba żaden wymysł, skoro tak właśnie zrobilyscie big_smile. Idźcie dalej łabędziowi tłumaczyć, że ma się zmienić w kaczkę.

Odnośnie studiów dostała cały szereg porad. Albo rzuca te studia albo zaciska zęby i studiuje dalej, bo... tak wyglądają studia. Albo buntuje się przeciwko rodzicom albo nadal żyje według ich oczekiwań ( co nie przesądza że musi na tym źle wyjść w życiu).
Jaki inny argument chcesz, prócz tego, że na KAŻDYCH studiach są kolokwia, ćwiczenia i wejściówki, egzaminy, egzaminatorzy mniej lub bardziej wymagający, i podstawowa kwestia, że na każdych TRZEBA SIĘ UCZYĆ. ???

No przecież każdy kto studiował, ten nie odkrywa Ameryki powyższymi twierdzeniami.


Twoim zdaniem argument, że na studiach medycznych trzeba się dużo uczyć, bo to są trudne i wymagające studia, to nie jest argument?

143

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
KoralinaJones napisał/a:

Ty natomiast bzdur nie piszesz, w przeciwieństwie do kolegi Be.. Twoje przemyślenia i spostrzeżenia świadczą jedynie o Twoim bardzo dużym przewrażliwieniu i niedostosowaniu do prawdziwego, twardego życia. Brzmisz jak spod klosza.

No widzisz?
Czyli potwierdziłaś, co tutaj napisałam
Pisałam, że zostałam tak a nie inaczej wychowana. Ty stwierdziłaś, że miałam za dobrze i byłam rozpieszona (albo ktoś inny to napisał, już nie wiem), po czym piszesz, że jakbym wyszła spod klosza
No same sprzeczności, bo przecież jedno jest wynikiem drugiego
To właśnie wynik tego wychowania, nieleczonej depresji. Wszystko ma swoje konsekwencje, ale ludzie tutaj się zachowują, jakby nie mieli pojęcia o życiu i o funkcjonowaniu psychologicznym człowieka
A mnie nadal śmieszy to, że niektórzy uważają, że izolowanie dziecka od znajomych, zmuszanie go do robienia czegoś, czego nie chce i narzucanie mu tyle roboty, że nie ma wolnego czasu jest rozpieszczaniem tego dziecka....mam chyba inną definicję rozpieszczania niż ludzie na forum

Be. napisał/a:

Ciekawe czy w całym życiu udało Ci się podać jakiekolwiek argumenty w dyskusji. Co jest bzdurą w tym co napisałem? Że nie rozumiecie autorki i ocenianie przez pryzmat siebie? No to chyba żaden wymysł, skoro tak właśnie zrobilyscie big_smile. Idźcie dalej łabędziowi tłumaczyć, że ma się zmienić w kaczkę.

Dokładnie o to mi chodzi
Nie rozumiem tego kompletnie
A ostatnie zdanie jest tak bardzo w punkt, że nie znam słów, żeby wyrazić swój podziw

144 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-05-31 12:28:20)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Koralino

To by miało sens gdyby autorka zadała pytanie odnośnie tego czy są studia bez egzaminów. Może gdzieś było i nie zauważyłem, nie wiem.

Chcesz dobrze, ale zmień ton. Bo Tobie i BB (ale to tutaj żadnych oczekiwań bym nie miał) wydaje się, że jesteście takie mądre i doświadczone, a YellowStar to jakiś głąb co ma za pewnik przyjąć wszystko co mówicie i mało tego, ona momentalnie się zmieni od tego. Trochę wyrozumiałości.

145 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-31 12:31:20)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Koralino

To by miało sens gdyby autorka zadała pytanie odnośnie tego czy są studia bez egzaminów. Może gdzieś było i nie zauważyłem, nie wiem.

Chcesz dobrze, ale zmień ton. Bo Tobie i BB (ale to tutaj żadnych oczekiwań bym nie miał) wydaje się, że jesteście takie mądre i doświadczone, a YellowStar to jakiś głąb co ma za pewnik przyjąć wszystko co mówicie i mało tego, ona momentalnie się zmieni od tego. Trochę wyrozumiałości.


Nikt jej nic nie poradzi na to, że na tych studiach trzeba przesiedzieć nad książkami. Jak ją tam rodzice wcisnęli a ona nie chce lub nie daje rady bo się wykańcza psychicznie, to trzeba z tego zrezygnować. No proste jak drut.


Jaka inna rada? Mamy za nią się uczyć i zdawać egzaminy? Czy ona w ogóle rozumie jakiego kalibru ma pretensje i o co?

146

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
KoralinaJones napisał/a:

Odnośnie studiów dostała cały szereg porad. Albo rzuca te studia albo zaciska zęby i studiuje dalej, bo... tak wyglądają studia. Albo buntuje się przeciwko rodzicom albo nadal żyje według ich oczekiwań ( co nie przesądza że musi na tym źle wyjść w życiu).
Jaki inny argument chcesz, prócz tego, że na KAŻDYCH studiach są kolokwia, ćwiczenia i wejściówki, egzaminy, egzaminatorzy mniej lub bardziej wymagający, i podstawowa kwestia, że na każdych TRZEBA SIĘ UCZYĆ. ???

No przecież każdy kto studiował, ten nie odkrywa Ameryki powyższymi twierdzeniami.

Ale na te studia to wy najechaliście. Ja napisałam tylko, że było mi ciężko a rodzice mnie przymusili. Nigdzie nie napisałam, że chcę je rzucić a mi rodzice nie pozwalają. To wasza nadinterpretacja. Przecież logiczne, że jak jestem na końcówce, to ich nie rzucę i nie wezmę się za coś nowego
I owszem, na każdych studiach są egzaminy i kolokwia, ale zaliczenia zaliczeniom są nierówne. Ja po tych studiach byłabym w stanie się nauczyć na zaliczenia większości innych kierunków i będzie mi się to wydawało jeszcze proste, ale te same kierunki, gdyby zobaczyły mój egzamin to by się nogami nakryły
Przecież ja widzę, ile się uczą ludzie na innych studiach
Ludzie mogą normalnie pracować w trakcie studiów i to nawet na etat. A u nas? Mogę sobie dorobić tylko raz na czas, bo czasu nie ma
I nie porównuj do siebie kierunków. Myślisz, że np. taki prawnik będzie chciał być porównywany do mgr kulturoznawstwa czy innego podobnego? Studia studiom nierówne. I taki prawnik skończy kulturoznawstwo z palcem wiadomo gdzie, ale mgr kulturoznawstwa nie skończy prawa. Taka różnica
I właśnie tego nie lubię w Polsce. Tutaj się medyków nie docenia. Za granicą nikt nie miałby odwagi w ogóle żadnemu medykowi powiedzieć, że jego studia nie są ciężkie, bo on studiuje zaocznie zarządzanie i też ma przecież egzaminy. Tam ludzie wiedzą, że to by świadczyło o ich małej wiedzy w temacie
A u nas? U nas medyków się traktuje jak popychadła, zero szacunku, nic

147

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Widać Yellow Ty masz jakas maszynę czasu, że dokladnie wiesz jak było we Wrocławiu studiować w latach 90tych big_smile Niesamowite.

Bzdury wygadujesz i tyle. Studia były na tyle trudne na ile ktoś miał zdolności, jak był zorganizowany i jak sobie radził ze stresem. Jedne kolokwia czy egzaminy były łatwiejsze czy trudniejsze od drugich. Dla mnie anatomia byla katorgą, bo nie lubie się rzeczy uczyć na pamięć, ale mikroby czy patologia wchodzily mi same z siebie, bo akurat dla mnie te dziedziny były bardzo interesujące. A dla jakiegos kolegi bylo zupelnie odwrotnie. Jedyne osoby, które narzekały na wszystko albo były na tych studiach przez pomyłkę (najczęściej wepchani tam przez rodziców), albo kompletnie nieodporne na nawet minimalny stres.

Robienie z siebie wiecznej ofiary nie pomoże Ci radzić sobie lepiej w życiu. Nie oszukuj się, że na posadzie będzie łatwiej. Z perspektywy czasu śmieje się jak mozna porównać stres na studiach do tego jak jest w pracy. Jak nie zdasz kolokwium, to spokojnie możesz je powtórzyć. Jak spartolisz coś w pracy z klientem, to możesz z pracy wylecieć, albo nawet gorzej, możesz dostać wezwanie do sądu. A kredyt, ubezpieczenie i inne rzeczy same sie nie zapłacą. Ja nie mam mamusi i tatusia, którzy przylecą mi z kasa w zębach.

Jeżeli tak strasznie tych studiów nie lubisz, to je zmień na inne. Kto Ci zabroni? Weź wreszcie jakas odpowiedzialność za wlasne zycie.

148

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Koralino

To by miało sens gdyby autorka zadała pytanie odnośnie tego czy są studia bez egzaminów. Może gdzieś było i nie zauważyłem, nie wiem.

Chcesz dobrze, ale zmień ton. Bo Tobie i BB (ale to tutaj żadnych oczekiwań bym nie miał) wydaje się, że jesteście takie mądre i doświadczone, a YellowStar to jakiś głąb co ma za pewnik przyjąć wszystko co mówicie i mało tego, ona momentalnie się zmieni od tego. Trochę wyrozumiałości.

Też to tak odbieram. Uczepiły się tak tych egzaminów jak nie wiem co. A przecież nie o tym temat
"Bo Tobie i BB (ale to tutaj żadnych oczekiwań bym nie miał) wydaje się, że jesteście takie mądre i doświadczone, a YellowStar to jakiś głąb co ma za pewnik przyjąć wszystko co mówicie"- no cóż....osoba z dużą widzą wie, że nie wie wszystkiego i może się dokształcić. Osoba z małą wiedzą myśli, że pozjadała wszystkie rozumy
Ja to obserwuję tak często, że już nawet tego nie komentuję

149

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
YellowStar napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Odnośnie studiów dostała cały szereg porad. Albo rzuca te studia albo zaciska zęby i studiuje dalej, bo... tak wyglądają studia. Albo buntuje się przeciwko rodzicom albo nadal żyje według ich oczekiwań ( co nie przesądza że musi na tym źle wyjść w życiu).
Jaki inny argument chcesz, prócz tego, że na KAŻDYCH studiach są kolokwia, ćwiczenia i wejściówki, egzaminy, egzaminatorzy mniej lub bardziej wymagający, i podstawowa kwestia, że na każdych TRZEBA SIĘ UCZYĆ. ???

No przecież każdy kto studiował, ten nie odkrywa Ameryki powyższymi twierdzeniami.

Ale na te studia to wy najechaliście. Ja napisałam tylko, że było mi ciężko a rodzice mnie przymusili. Nigdzie nie napisałam, że chcę je rzucić a mi rodzice nie pozwalają. To wasza nadinterpretacja. Przecież logiczne, że jak jestem na końcówce, to ich nie rzucę i nie wezmę się za coś nowego
I owszem, na każdych studiach są egzaminy i kolokwia, ale zaliczenia zaliczeniom są nierówne. Ja po tych studiach byłabym w stanie się nauczyć na zaliczenia większości innych kierunków i będzie mi się to wydawało jeszcze proste, ale te same kierunki, gdyby zobaczyły mój egzamin to by się nogami nakryły
Przecież ja widzę, ile się uczą ludzie na innych studiach
Ludzie mogą normalnie pracować w trakcie studiów i to nawet na etat. A u nas? Mogę sobie dorobić tylko raz na czas, bo czasu nie ma
I nie porównuj do siebie kierunków. Myślisz, że np. taki prawnik będzie chciał być porównywany do mgr kulturoznawstwa czy innego podobnego? Studia studiom nierówne. I taki prawnik skończy kulturoznawstwo z palcem wiadomo gdzie, ale mgr kulturoznawstwa nie skończy prawa. Taka różnica
I właśnie tego nie lubię w Polsce. Tutaj się medyków nie docenia. Za granicą nikt nie miałby odwagi w ogóle żadnemu medykowi powiedzieć, że jego studia nie są ciężkie, bo on studiuje zaocznie zarządzanie i też ma przecież egzaminy. Tam ludzie wiedzą, że to by świadczyło o ich małej wiedzy w temacie
A u nas? U nas medyków się traktuje jak popychadła, zero szacunku, nic

To będziesz nieszanowanym popychadłem z winy rodziców.

Ja pierdole. Pretensja goni pretensję. Problem goni problem, zanim jeszcze się pojawił. Nawet jeszcze lekarzem nie jest, zawodu nie zaczęła wykonywać, a już ma kolejną wymówką - brak szacunku dla medyków. Fakt. Mówi się o nich konowały.

Ewentualnie skończysz te studia, dyplom schowasz do szuflady. Zaczniesz nowe, inne, szanowane. Proponuję prawo i adwokaturę. Tych ostatnich też się nie szanuje i mówi się o nich papugi. Zgadnij, gdzie to mają? Tak, w czterech literach.


Powodzenia roll

150

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Łelkam tu zaburzenia lękowe i tyle.

151 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-31 12:47:52)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Ja rozumiem, że jest to mega frustrujące być dorosłym, pełnym żalu do rodziców, kiedy w dalszym ciągu nie można żyć jak się chce (w szczególności kiedy nie wie się samemu czego się chce), skoro nie potrafi się podjąć decyzji o samodzielności, bo wtedy trzeba byłoby wziąć za to odpowiedzialność i utraciło się osoby, na które można zrzucić winę.

152

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

I ten komentarz pokazuje, jak bardzo nie znasz się na temacie
Po pierwsze- studia studiom nierówne i tak samo egzaminy. Poszłabym na każde inne istniejące studia i by się okazało, że jestem wręcz geniuszem, bo w porównaniu do moich egzaminów to wszystko inne wydaje się takie proste...to jest plus i minus; minus taki, że nikt nie docenia tej ciężkiej pracy (mój były, który był fizjoterpeutą też uważał, że nie ma trudnych studiów, bo sam takich nie skończył), a plus jest taki, że po takich ciężkich studiach nic w życiu  już potem nie będzie się wydawało niemożliwe
A co do UK- wiesz, że zachód bardzo ceni wiedzę medyków z Polski? Ponieważ nasze uczelnie uchodzą za bardzo wymagające i wiedzy teoretycznej mamy dużo, z praktyką gorzej, bo nasze państwo na tym oszczędza, ale praktyki zawsze można douczyć i oni o tym wiedzą. Widzę rekrutacje dla lekarzy i farmaceutów za granicę. Mnie interesuje akurat Irlandia i UK, bo jestem anglojęzyczna. To, że ja bym mówiła nawet na poziomie C2 z angielskiego, ale nie miała certyfikatu to by mnie wyśmiali. Bo jak im powiesz "Zaufajcie mi, mówię po angielsku" to co oni mogą zrobić? A tak to masz papier i dowód, którego nie można podważyć. I ten papier jest obowiązkowy. Nie przejdziesz bez tego rekrutacji. Wymóg to dyplom ukończenia studiów, staż i certyfikat językowy. Kiedyś certyfikatów nie było, wprowadzili w 2016 a wiesz czemu? Bo zawody medyczne to zawody zaufania publicznego i było sporo błędów popełnianych przez obcokrajowców wynikających ze zbyt słabej znajomości języka
No bo jak to sobie wyobrażasz- lekarz źle zrozumie pacjenta, źle zdiagnozuje chorobę, wpisze w dokument coś innego. Potem przyjdzie farmaceuta, który ustala farmakoterapię, nie zrozumie, co jest napisane i wyznaczy lek, który pacjenta zabije lub choćby uszkodzi
Kto za to odpowie?

Jedyne co napisze to..... dziecko wyjdź z domu i poznaj świat a nie żyj w swojej bance mydlanej w której myślisz ze świat jest skonstruowany tak jak sobie to ty wymyśliłaś .

A propos mojego nie znania się na temacie to mam dwa magistry z dwóch różnych odrębnych kierunków. Właśnie tak bardzo nie znam się na temacie. Jestem magistrem inżynierem oraz magistrem tłumaczem ... ale co mogę wiedzieć przecież nie studiowałam farmacji.
Jak już wyjdziesz z domu i postanowisz wyjechać za granice, choćby rekreacyjne i zdarzy ci się pójść do lekarza to zobaczysz jak to wszystko wygląda. A jeśli myślisz ze się nie znam to dlatego ze mieszkam w Uk mam tutaj tez lekarza rodzinnego i bywałam w przychodniach i szpitalach z różnych zdrowotnych powodów.

Wracając do cenienia sobie lekarzy z innych krajów to tak cenią -głownie z Indii oraz z Afryki. Ohh suprise suprise. Podczas ewentualnej rozmowy wstępnej nie musisz im mówić ze zaufajcie mi mowie po angielsku bo cała rozmowa będzie się odbywać po angielsku i oni będą od samego początku wiedzieć jaki jest twój poziom językowy i żadne certyfikat tego nie zmieni.
Wyjdź z domu i zacznij korzystać z życia ale nie zarzucaj ludziom których nie znasz ze nie znają się na temacie bo to tylko świadczy fatalnie o tobie. I naucz się przyjmować rady bo nie jesteś alfa i omega.
Miłego jojczenia w swoim własnym wyimaginowanym swiecie.

153

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Łelkam tu zaburzenia lękowe i tyle.

A ja tu widzę wygodnictwo i tyle. Łatwo jest bowiem winić rodziców, jacykolwiek by oni nie byli, czy uczelnię za to, że się nie chce brać za siebie odpowiedzialności. Bo jakby poszła na inne studia, które sama sobie wybrała i tam też trafilaby na problemy, to by nie miała kogo winić jak tylko siebie i musialaby sama zacząć rozwiązywać je. A tak, to mozna jojczyć i zwalać wszystko na czynniki zewnętrzne.

154

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

No widzisz wygodnictwo, bo wiesz że gdybyś była w jej sytuacji to tak by to wyglądało. Natomiast jest to inna osoba i może być różnie. Ty jesteś tym typem DDD, które rzuca się w wir pracy i maksymalnie się angażuje, zawsze. Pewnie z terapii wiesz, że to zaburzenie. Natomiast nie każdy tak ma, osoby wrażliwe własnie odczuwają zniechęcenie i umysł podsuwa im po prostu czarne myśli, tak może być przy depresji czy nerwicy lękowej np. W zasadzie na te kilka podobnych osób, które poznałem i które łączyły właśnie błędy rodziców z byciem WWO właśnie miały problemy z wieloma sferami, ale nie da się tego przetłumaczyć innej osobie, nigdy nie poczujecie skali problemu.

155

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Beyondblackie napisał/a:

Widać Yellow Ty masz jakas maszynę czasu, że dokladnie wiesz jak było we Wrocławiu studiować w latach 90tych big_smile Niesamowite.

Bzdury wygadujesz i tyle. Studia były na tyle trudne na ile ktoś miał zdolności, jak był zorganizowany i jak sobie radził ze stresem. Jedne kolokwia czy egzaminy były łatwiejsze czy trudniejsze od drugich. Dla mnie anatomia byla katorgą, bo nie lubie się rzeczy uczyć na pamięć, ale mikroby czy patologia wchodzily mi same z siebie, bo akurat dla mnie te dziedziny były bardzo interesujące. A dla jakiegos kolegi bylo zupelnie odwrotnie. Jedyne osoby, które narzekały na wszystko albo były na tych studiach przez pomyłkę (najczęściej wepchani tam przez rodziców), albo kompletnie nieodporne na nawet minimalny stres.

Robienie z siebie wiecznej ofiary nie pomoże Ci radzić sobie lepiej w życiu. Nie oszukuj się, że na posadzie będzie łatwiej. Z perspektywy czasu śmieje się jak mozna porównać stres na studiach do tego jak jest w pracy. Jak nie zdasz kolokwium, to spokojnie możesz je powtórzyć. Jak spartolisz coś w pracy z klientem, to możesz z pracy wylecieć, albo nawet gorzej, możesz dostać wezwanie do sądu. A kredyt, ubezpieczenie i inne rzeczy same sie nie zapłacą. Ja nie mam mamusi i tatusia, którzy przylecą mi z kasa w zębach.

Jeżeli tak strasznie tych studiów nie lubisz, to je zmień na inne. Kto Ci zabroni? Weź wreszcie jakas odpowiedzialność za wlasne zycie.

Tak, wiem, co się działo w latach 90tych, bo moi rodzice wtedy skończyli studia. I wyobraź sobie, że wtedy było łatwiej zdać niż teraz i potwierdzają to moi rodzice, którzy sami przyznali, że u nich nie było takich jazd, jak są u mnie teraz i kolokwia czy egzaminy mieli trudne, ale jak się ktoś nauczył to problemów nie robili- to ich słowa
Zaskoczona?
Też uważam, że bzdury piszesz. I co zrobimy z tą wiedzą?
"Dla mnie anatomia byla katorgą, bo nie lubie się rzeczy uczyć na pamięć, ale mikroby czy patologia wchodzily mi same z siebie, bo akurat dla mnie te dziedziny były bardzo interesujące. A dla jakiegos kolegi bylo zupelnie odwrotnie."- nooo właśnie to powtarzam co post. Hallelujah wreszcie ktoś zrozumiał!
"Jedyne osoby, które narzekały na wszystko albo były na tych studiach przez pomyłkę (najczęściej wepchani tam przez rodziców), albo kompletnie nieodporne na nawet minimalny stres."- u nas też takie osoby były, ale zrezygnowały już na pierwszym roku, bo właśnie ich to przerosło. A to były osoby z wysokimi wynikami matur. A pierwszy rok na farmacji jest najłatwiejszy. Im dalej tym gorzej. U nas wszyscy nieodporni na stres odpadli już na 1 roku, teraz zostali ci najsilniejsi, a mimo to bardzo duża część z nich korzysta z psychiatry. Lokalny psychiatra- jak pisałam- nawet wie co się na poszczególnych latach dzieje, bo tyle osób chodzi do niego i mu to mówi

"Robienie z siebie wiecznej ofiary nie pomoże Ci radzić sobie lepiej w życiu. Nie oszukuj się, że na posadzie będzie łatwiej. Z perspektywy czasu śmieje się jak mozna porównać stres na studiach do tego jak jest w pracy."- no widzisz? A moi znajomi po lekarskim i farmacji, które wpadły prawie w anoreksję, bo ze stresu nic nie jadły, po studiach zdrowo przytyły. Ze 2 tygodnie temu mi znajoma lekarka mówiła:"Ja wiem, że mi nie wierzysz, że przytyłam, bo zawsze byłam szczupła, ale uwierz, że jak skończysz studia, odejdzie ten stres to zaczynasz normalnie jeść". No widzsz? Po prostu dzisiaj studia medyczne są bardzo ciężkie. Wiem, że ciężko to sobie wyobrazić, ale na prawdę tak jest

"Jak nie zdasz kolokwium, to spokojnie możesz je powtórzyć. Jak spartolisz coś w pracy z klientem, to możesz z pracy wylecieć, albo nawet gorzej, możesz dostać wezwanie do sądu"- to prawda, na szczęście są coraz nowocześniejsze zabezpieczenia przed popełnianiem błędów. A niezaliczone kolokwium to nie jest takie hop siup, bo możesz przez to i rok powtarzać. Moja znajoma miała problemy kardiologiczne. Leżała 2 tygodnie w szpitalu. Nie była na ćwiczeniach z pewnego przedmiotu 2 razy (a regulamin mówi, że można nie być tylko raz). Raz odrobiła i zaliczyli, ale tego drugiego razu juz nie chcieli i musiała powtarzać rok przez niezaliczenie ćwiczeń. Niby nie koniec świata, ale z 5,5 roku studiów robi Ci się 6,5. A jak ktoś ma większe plany i marzenia to rok wegetacji w bezruchu nie jest mu na rękę

"A kredyt, ubezpieczenie i inne rzeczy same sie nie zapłacą. Ja nie mam mamusi i tatusia, którzy przylecą mi z kasa w zębach."- to ma też dobre strony, bo jak jest się niezależnym to nikt nie będzie rozkazywał. A jak ja nie chciałam iść na jakieś zajęcia dodatkowe, to słyszałam "jesteś na naszym utrzymaniu, więc będziesz robić, co ci każemy, jak będziesz się sama utrzymywać" a jak chciałam iść się sama utrzymywać to było rzucanie talerzami, że robię nie tak, jak oni chcą

156 Ostatnio edytowany przez YellowStar (2022-05-31 13:57:03)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
KoralinaJones napisał/a:

Ja rozumiem, że jest to mega frustrujące być dorosłym, pełnym żalu do rodziców, kiedy w dalszym ciągu nie można żyć jak się chce (w szczególności kiedy nie wie się samemu czego się chce), skoro nie potrafi się podjąć decyzji o samodzielności, bo wtedy trzeba byłoby wziąć za to odpowiedzialność i utraciło się osoby, na które można zrzucić winę.

Prawda
Znaczy ja jestem przekonana, że jak się będę sama utrzymywać to będę się czuła też lepiej. Bo czuję się teraz jak na smyczy
To takie błędne koło: chcę kupić spodnie za 60zł, ale to już dla mnie dużo, więc kupuję gorszej jakości za 30, bo mnie nie stać na więcej. Rodzice mi dają na jedzenie, ale ubrania i przyjemności idą z mojej kieszeni. A przez to, że przez te głupie studia nie mam czasu na większą pracę, niż okazjonalne dorabianie, to jestem sfrustrowana, że zakup najdrobniejszej rzeczy musi być ultra przemyślany a i tak wychodzę na styk
Znaczy rodzice mi mówią, żebym sobie coś kupiła i oni mi dadzą, ale ja nie chcę od nich brać. Nie sprawia mi satysfakcji branie od nich. Za to nie ma dla mnie nic lepszego, niz wydawanie własnych zarobionych pieniędzy

Beyondblackie napisał/a:
Be. napisał/a:

Łelkam tu zaburzenia lękowe i tyle.

A ja tu widzę wygodnictwo i tyle. Łatwo jest bowiem winić rodziców, jacykolwiek by oni nie byli, czy uczelnię za to, że się nie chce brać za siebie odpowiedzialności. Bo jakby poszła na inne studia, które sama sobie wybrała i tam też trafilaby na problemy, to by nie miała kogo winić jak tylko siebie i musialaby sama zacząć rozwiązywać je. A tak, to mozna jojczyć i zwalać wszystko na czynniki zewnętrzne.

No tak. Całe życie to wygodnictwo
Ludzka niewiedza jest wręcz śmieszna

Be. napisał/a:

No widzisz wygodnictwo, bo wiesz że gdybyś była w jej sytuacji to tak by to wyglądało. Natomiast jest to inna osoba i może być różnie. Ty jesteś tym typem DDD, które rzuca się w wir pracy i maksymalnie się angażuje, zawsze. Pewnie z terapii wiesz, że to zaburzenie. Natomiast nie każdy tak ma, osoby wrażliwe własnie odczuwają zniechęcenie i umysł podsuwa im po prostu czarne myśli, tak może być przy depresji czy nerwicy lękowej np. W zasadzie na te kilka podobnych osób, które poznałem i które łączyły właśnie błędy rodziców z byciem WWO właśnie miały problemy z wieloma sferami, ale nie da się tego przetłumaczyć innej osobie, nigdy nie poczujecie skali problemu.

Nie wiem, kim jesteś, ale jesteś bardzo inteligentną osobą. To, co tu napisałaś, jak funkcjonuje WWO jest celem w 10
Poza tym bardzo łatwo sobie powiedzieć "Ja na jego/jej miejscu na pewno bym zrobił inaczej". Ostatnio nawet oglądałam filmik psychologa, który wyśmiał to zdanie i sam wytłumaczył, że "nikt by tego błędu nie zrobił a wszyscy je i tak popełniają jak przychodzi co do czego"
Przecież ja też mogę powiedzieć w wielu miejscach, że ja bym na miejscu tej osoby tego nie zrobiła, ale skąd ja mogłabym mieć taką pewność, że bym nie zrobiła? Nie wiemy, jak się zachowamy w danej sytuacji, póki jej nie doświadczymy i możemy sobie tylko gdybać
Ktoś może pisać, że dla niego to błachy problem, a jakby był na tym miejscu, które wyśmiewa, to by się okazało, że jest totalnie rozwalony i ma słabszą psychikę niż osoba, którą tak hejtuje
Miałam fajną wychowawczynię w klasach 1-3. Często jak ktoś podchodził do tablicy i się stresował, że musi coś napisać a znalazł sięprześmiewca i co mówiła Pani Małgorzata? "Każdy jest mądry, gdy siedzi w ławce, a jak ma sam podejść, to jest przerażenie i strach w oczach" i to zamykało tym śmieszkom buzie

157

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

No i co to za odkrycie, że jedne przedmioty sa dla kogoś latwiejsze, a inne trudniejsze? Tak jest na każdych studiach. Czasami jest to kwestia prowadzacego, a czasami wlasnych mocnych stron.

Mialam znajomych, którzy studiowali w Katowicach i jakoś wiekszych różnic nie było. I zapewniam Cię, że dwadziescia kilka lat temu nikt nie starał się edukować suboptymalnych medyków. Wedlug tego co Ty wypisujesz, to każdy lekarz, który szkolil sie w latach 90tych, to jakiś kompletny konował musi być.

A juz zasłanianie się jakąś ponadprzeciętna wrażliwością (tak naprawdę przewrażliwieniem) jest zwyklym mykiem by usprawiedliwić się od niepodejmowania decyzji. Niby Ci źle, że rodzice Cię sponsorują, ale pieniążki bieżesz. Niby studia Ci nie odpowiadają, ale je kontynuujesz. Ja przerwałam moje po czterech latach, bo się zorientowalam, że nie chce być lekarzem. Rodzice, pociotki i ludzie dookola pukali się po glowie. No i co z tego? Z perspektywy czasu okazało się, że była to dobra decyzja, bo nie tyle uniezależniłam sie od rodziców, ale poszłam na super uczelnię w UK i studiowałam coś co mnie długofalowo o wiele bardziej interesowało.

W życiu trzeba ryzykować by coś osiagnąć. Inaczej jest się bezwolna kukiełką, którą każdy może sterować.

158 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-05-31 13:43:49)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Nawet o 1% nie zmieniła narracji.

Zagadka o kim pisałem:P.

159

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Nawet o 1% nie zmieniła narracji.

No, ale ona chce niemożliwego: chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Wyjścia są tylko dwa. Albo zagryza zęby, kończy te nieszczesne studia, daje sie sterować rodzicom i przestaje jojczyć, albo idzie na swoje i studiuje cos co ją autentycznie interesuje. To jest proste jak konstrukcja cepa.

160 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-31 13:48:39)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Wrażliwość nie jest złą czy niepożądaną cechą, natomiast przewrażliwienie utrudnia czy też wręcz uniemożliwia normalne funkcjonowania w życiu. Teraz studia i trudna relacja z rodzicami, brak przekonania co do zawodu, jego postrzegania w społeczeństwie, potem przyjdzie praca i każde niepowodzenie, każda trudność, każda uwaga przełożonego, nie wspominają o pacjentach, będzie rodzić tak negatywne odczucia.

Kilka osób po prostu zwraca uwagę, że pora trochę zahartować ducha.

Bo skończenie studiów i ewentualne uniezależnienie się od rodziców nie zmieni postawy. A ta jest jak lekka gałązka na wietrze. Ledwo zawieje, a ta już się prawie łamie.

161

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Be, Twoja krucjata przeciwko kobietom staje się nudna, ale tpo, że się ciągle przy**lasz do jednej i tej samej osoby, staje się powoli żałosne..Naprawdę Ci to przyjemność sprawia?
Można się z kimś nie zgadzać, ale kurde po co te prywatne wojenki podjazdowe?

162 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-05-31 13:53:04)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
YellowStar napisał/a:

Nie wiem, kim jesteś, ale jesteś bardzo inteligentną osobą. To, co tu napisałaś, jak funkcjonuje WWO jest celem w 10

Be to młody facet jest
O jego charakterze i osobowości to nie będę się rozpisywał,bo wyjdzie długi elaborat i niekoniecznie obiektywny smile
W każdym bądź razie lat 28 i pół  ,blondyn podobno przystojny, oczy niebieskie, wysoki.Po przejściach.
Polska północna.

To tyle na razie.

163

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Nawet o 1% nie zmieniła narracji. (...)

Z wyjątkiem szybko usuniętego zdania o bardzo dobrej relacji z rodzicami. big_smile big_smile big_smile

Zabawa trwa.

164 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-31 14:00:45)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
paslawek napisał/a:
YellowStar napisał/a:

Nie wiem, kim jesteś, ale jesteś bardzo inteligentną osobą. To, co tu napisałaś, jak funkcjonuje WWO jest celem w 10

Be to młody facet jest
O jego charakterze i osobowości to nie będę się rozpisywał,bo wyjdzie długi elaborat i niekoniecznie obiektywny smile
W każdym bądź razie lat 28 i pół  ,blondyn podobno przystojny, oczy niebieskie, wysoki.Po przejściach.
Polska północna.

To tyle na razie.

Kogo w ten sposób tak naprawdę podpuszczasz? big_smile

165

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Beyondblackie napisał/a:

No i co to za odkrycie, że jedne przedmioty sa dla kogoś latwiejsze, a inne trudniejsze? Tak jest na każdych studiach. Czasami jest to kwestia prowadzacego, a czasami wlasnych mocnych stron.

Mialam znajomych, którzy studiowali w Katowicach i jakoś wiekszych różnic nie było. I zapewniam Cię, że dwadziescia kilka lat temu nikt nie starał się edukować suboptymalnych medyków. Wedlug tego co Ty wypisujesz, to każdy lekarz, który szkolil sie w latach 90tych, to jakiś kompletny konował musi być.

A juz zasłanianie się jakąś ponadprzeciętna wrażliwością (tak naprawdę przewrażliwieniem) jest zwyklym mykiem by usprawiedliwić się od niepodejmowania decyzji. Niby Ci źle, że rodzice Cię sponsorują, ale pieniążki bieżesz. Niby studia Ci nie odpowiadają, ale je kontynuujesz. Ja przerwałam moje po czterech latach, bo się zorientowalam, że nie chce być lekarzem. Rodzice, pociotki i ludzie dookola pukali się po glowie. No i co z tego? Z perspektywy czasu okazało się, że była to dobra decyzja, bo nie tyle uniezależniłam sie od rodziców, ale poszłam na super uczelnię w UK i studiowałam coś co mnie długofalowo o wiele bardziej interesowało.

W życiu trzeba ryzykować by coś osiagnąć. Inaczej jest się bezwolna kukiełką, którą każdy może sterować.

Ale czytać potrafisz? Nie sprawia mi przyjemności z tego, że biorę pieniądze od rodziców. Frustruje mnie to. Chciałabym wreszcie zarabiać tyle, żeby nie zastanawiać się, czy jak kupię balsam do ciała za 12zł to mi starczy na prezent urodzinowy dla koleżanki...
To nie jest dla mnie przyjemność, ale nie mam innego wyjścia, bo nie mogę sobie pozwolić na pracę na etat
Studia chciałam rzucać, ale tyle się przemęczyłam, że sądzę, że nie powinnam ich teraz rzucam. Skończę je i ewentualnie pójdę na jakieś podyplomowe jako drugi fakultet, a wybór spory jest. Dorobię sobie język (bo chciałam studiować lingwistykę w końcu) i liczę, że z takim wykształceniem i językiem będę miała spory wybór w przyszłości
To, że rzuciłaś lekarski...ja się nie pukam po głowie, bo uważam, że co kto lubi. U mnie na roku jest masa osób, co studiowała lekarski, ale uznali, że to nie dla nich i są na farmacji


KoralinaJones napisał/a:

Wrażliwość nie jest złą czy niepożądaną cechą, natomiast przewrażliwienie utrudnia czy też wręcz uniemożliwia normalne funkcjonowania w życiu. Teraz studia i trudna relacja z rodzicami, brak przekonania co do zawodu, jego postrzegania w społeczeństwie, potem przyjdzie praca i każde niepowodzenie, każda trudność, każda uwaga przełożonego, nie wspominają o pacjentach, będzie rodzić tak negatywne odczucia.

Kilka osób po prostu zwraca uwagę, że pora trochę zahartować ducha.

Bo skończenie studiów i ewentualne uniezależnienie się od rodziców nie zmieni postawy. A ta jest jak lekka gałązka na wietrze. Ledwo zawieje, a ta już się prawie łamie.

Niby nie jest złą i niepożądaną cechą, ale ja tego nie lubię. Mi strasznie przeszkadza. Wpisz sobie Wysoko Wrażliwe Osoby w google. Zrozumiesz wtedy, może chociaż trochę, jaki jest mechanizm funkcjonowania takiej osoby
A nie jest to łatwe
Zawsze bardzo chciałam przysłowiowe "miej wyjebane a będzie ci dane", ale to oszukiwanie samego siebie


Beyondblackie napisał/a:
Be. napisał/a:

Nawet o 1% nie zmieniła narracji.

No, ale ona chce niemożliwego: chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Wyjścia są tylko dwa. Albo zagryza zęby, kończy te nieszczesne studia, daje sie sterować rodzicom i przestaje jojczyć, albo idzie na swoje i studiuje cos co ją autentycznie interesuje. To jest proste jak konstrukcja cepa.

Ale Ty traktujesz to, co mówię jako coś złego
Czemu?
Piszę to, co czuję
Nie mam prawa mieć uczuć?
Powiem Ci tak- znajomym nie jojczę, mówię, jak to mi w życiu dobrze i jestem zadowolona. Tu jestem anonimowa i mogę pozwolić sobie na więcej i powiem tak- nie jestem zadowolona a to przekonywanie znajomych, że jestem szczęśliwa jest oszukiwaniem samej siebie i ja o tym wiem

paslawek napisał/a:
YellowStar napisał/a:

Nie wiem, kim jesteś, ale jesteś bardzo inteligentną osobą. To, co tu napisałaś, jak funkcjonuje WWO jest celem w 10

Be to młody facet jest
O jego charakterze i osobowości to nie będę się rozpisywał,bo wyjdzie długi elaborat i niekoniecznie obiektywny smile
W każdym bądź razie lat 28 i pół  ,blondyn podobno przystojny, oczy niebieskie, wysoki.Po przejściach.
Polska północna.

To tyle na razie.

Aha, okej smile
W każdym razie cieszę się, że ktoś mnie chociaż próbuje zrozumieć

166 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-05-31 14:26:16)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
YellowStar napisał/a:

KoralinaJones napisał/a:

Wrażliwość nie jest złą czy niepożądaną cechą, natomiast przewrażliwienie utrudnia czy też wręcz uniemożliwia normalne funkcjonowania w życiu. Teraz studia i trudna relacja z rodzicami, brak przekonania co do zawodu, jego postrzegania w społeczeństwie, potem przyjdzie praca i każde niepowodzenie, każda trudność, każda uwaga przełożonego, nie wspominają o pacjentach, będzie rodzić tak negatywne odczucia.

Kilka osób po prostu zwraca uwagę, że pora trochę zahartować ducha.

Bo skończenie studiów i ewentualne uniezależnienie się od rodziców nie zmieni postawy. A ta jest jak lekka gałązka na wietrze. Ledwo zawieje, a ta już się prawie łamie.

Niby nie jest złą i niepożądaną cechą, ale ja tego nie lubię. Mi strasznie przeszkadza. Wpisz sobie Wysoko Wrażliwe Osoby w google. Zrozumiesz wtedy, może chociaż trochę, jaki jest mechanizm funkcjonowania takiej osoby
A nie jest to łatwe
Zawsze bardzo chciałam przysłowiowe "miej wyjebane a będzie ci dane", ale to oszukiwanie samego siebie

No czytam, i jakoś nie widzę przełożenia na Twoja postawę.


    empatią i mocnym współodczuwaniem – osoby WWO są wrażliwe na krzywdę, ból cierpienie
    wrażliwością na piękno – nadwrażliwcy mocniej odczuwają bodźce, są wrażliwi na sztukę, piękno przyrody
    nieustannym analizowaniem wszystkiego – WWO ciągle przeżywają w głowie różne sytuacje, milion razy rozkładając je na czynniki pierwsze
    większą spostrzegawczością – WWO są wrażliwi na szczegóły, widzą i dostrzegają więcej niż przeciętni ludzie
    nieufnością – wrażliwcy mają wąskie grono przyjaciół, są ostrożni w kontaktach z innymi. Gdy już się zaprzyjaźnią, budują za to bardzo silną i trwałą relację, ponieważ potrafią ją pielęgnować
    wchłanianiem nastrojów innych osób - wrażliwcy są jak odkurzacz zasysający nastroje od innych ludzi. Szybko przejmują złe emocje, co później ich stresuje, zżera od środka, bo nie potrafią ich z siebie wyrzucić
    nieumiejętnością szybkiego podejmowania decyzji – do ostatecznego podjęcia decyzji mogą dojrzewać miesiącami
    nieumiejętnością radzenia sobie z dużą ilością bodźców – hałaśliwe centrum handlowe, gwarne kluby nocne, głośne biura typu open space w korporacjach to miejsca, w których osoby WWO czują się fatalnie. Tłum, gwar, huk i nadmiar bodźców odbierają im całą energię życiową, męczą, wywołują nawet objawy fizyczne (np. migrenowe bóle głowy, światłowstręt)
    nieumiejętnością pracy pod presją czasu – najchętniej pracują zadaniowo, w swoim własnym tempie. Chaos, presja wywołują w nich stres i powodują zagubienie
    dużą potrzebą spokoju – najlepiej czują się w domowym zaciszu, chętniej wybiorą mieszkanie na przedmieściach, w małym miasteczku czy na wsi niż w centrum dużego miasta
    niechęcią do zmian – WWO zdecydowanie nie należą do osób, które co trzy miesiące zmieniają pracę, przeprowadzają się z miasta do miasta czy nagle zmieniają zawód. Do każdej decyzji muszą dojrzeć i przeanalizować ją tysiąc razy
    niechęcią do bycia w centrum uwagi – wrażliwcy nie lubią być obserwowani, to wywołuje w nich napięcia i stres
    silniejszym odczuwaniem głodu – to ciekawe, ale głodni WWO nie potrafią skoncentrować się na żadnej czynności i mogą wyładować swoją frustrację na innych ludziach


Wskaż mi czy powyższe cechy zgadzają się u Ciebie i które z nich bezpośrednio wpływają na postrzeganie sytuacji na studiach? Powiedziałabym że niektóre z nich wręcz ułatwiają naukę np. większa spostrzegawczość a niektórym które mogą utrudniać np. nieumiejętność pracy pod presją czasu, można zapobiegać odpowiednim planowaniem zadań. Reszta bez związku.

Wyobraź sobie, że podpisałabym się pod większością z nich.

167

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Zwracam uwagę, że jak się decydujesz na to by rodzice sterowali Twoim życiem i wyborami, to przestań jeczeć, że Ci źle. Sama godzisz sie na taki los, więc przestań mieć pretensje. Widać wolisz, żeby oni podejmowali decyzje za Ciebie.

168

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
KoralinaJones napisał/a:
paslawek napisał/a:
YellowStar napisał/a:

Nie wiem, kim jesteś, ale jesteś bardzo inteligentną osobą. To, co tu napisałaś, jak funkcjonuje WWO jest celem w 10

Be to młody facet jest
O jego charakterze i osobowości to nie będę się rozpisywał,bo wyjdzie długi elaborat i niekoniecznie obiektywny smile
W każdym bądź razie lat 28 i pół  ,blondyn podobno przystojny, oczy niebieskie, wysoki.Po przejściach.
Polska północna.

To tyle na razie.

Kogo w ten sposób tak naprawdę podpuszczasz? big_smile

Obydwoje big_smile

169 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-05-31 15:11:47)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
bagienni_k napisał/a:

Be, Twoja krucjata przeciwko kobietom staje się nudna, ale tpo, że się ciągle przy**lasz do jednej i tej samej osoby, staje się powoli żałosne..Naprawdę Ci to przyjemność sprawia?
Można się z kimś nie zgadzać, ale kurde po co te prywatne wojenki podjazdowe?


To chyba inny temat czytamy ziom, coś Ci się pomieszało. A jeżeli jednak piszesz o tym temacie (gdzie tu jakaś krucjata?) to wyjaśniam Ci to naprędce: przypierdalam się jednej osoby, bo ta osoba obok mnie najwięcej pisze w tych tematach i taki zbieg okoliczności jakoś trafiamy na siebie. Ciężko było to wykminic? A teraz uwaga bo przepalam styki: nie ja zacząłem:P.


Paslawek odmlodziles mnie o rok,. teraz już nawet za późno jest byś edytował ten post, bo został zacytowany eh. Nic tu po mnie.

PS Co do posta o narracji mimo mojej dopiski każdy uznał, że pisałem o YellowStar. No cóż...nie pisałem.

170

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Paslawek odmlodziles mnie o rok,. teraz już nawet za późno jest byś edytował ten post, bo został zacytowany eh. Nic tu po mnie.

Jak ten czas szybko leci smile

171

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
KoralinaJones napisał/a:

No czytam, i jakoś nie widzę przełożenia na Twoja postawę.

No zdziwiłabym się, gdybyś widziała. Przecież mi nie siedzisz w głowie, ani nawet mnie nie znasz
Z tych punktów, które wymieniłaś to punkt 1- o empatii (o czym tu już pisałam, to najbardziej charakterystyczna cecha WWO); pkt 2- jestem wyjątkowo wrażliwa na przyrodę, przechadzki po lesie kocham najbardziej na świecie i są moją ulubioną formą wypoczynku; pkt 3- nieustannym analizowaniem wszystkiego, gdzie nawet ludzie tutaj mi zwrócili na to uwagę (chociaż to jest też cecha charakterystyczna typu osobowości INFJ); pkt 4- większa spostrzegawczość: pisałam tu kilka razy o tym, że widzę mechanizmy psychologiczne i zachowania ludzi, które potem się okazuje, że faktycznie istnieją (lub je dopiero co nazwali, gdzie ja o nich wiem od lat), ba, ten post przecież wynika ze spostrzegawczości, bo większość osób pewnie by nie zdawała sobie z tego sprawy, nawet wy nie wiecie, o czym ja tutaj piszę smile ; pkt 5- nieufnością- zawsze podchodzę ludzi na dwa razy, ale wynika to też z tego, że wiele razy sparzyłam się na ludziach, ale jak ktoś jest lojalny wobec mnie i mi pomaga, ja odwdzięczam się tym samym; pkt 6- wchłanianie nastrojów innych osób: to jest ściśle powiązane z pkt 1 i wysoką empatią i też pisałam tu o tym, że potrafię przejmować nastroje i emocje innych ludzi; pkt 7- nieumiejętność podejmowania decyzji- wiąże się to z głębokim analizowaniem wszystkiego, ja, nawet zanim zapisałam się na kurs angielskiego wiele miesięcy myślałam, jak to zrobić i gdzie, żeby było dobrze. Może to być też wynik wychowania, nie zaprzeczam, ale szybkie decyzje nie są dla mnie, wolę przemyśleć wszystko; pkt 8-  nieumiejętnością radzenia sobie z dużą ilością bodźców: to jest związane z byciem introwertykiem. Też o tym pisałam. Ekstrawertycy czerpią energię z zewnątrz, introwertycy z wewnątrz, więc jak zbyt dużo przebywam wśród ludzi czuję bardzo duże zmęczenie i muszę wrócić do siebie, zamknąć się w 4 ścianach i w ten sposób odpoczywam i się regeneruję i wtedy dopiero mogę znowu wyjść do ludzi; pkt 9- nieumiejętnością pracy pod presją czasu: skłamałabym mówiąc, że jest inaczej. Lubię zrobić różne rzeczy na spokojnie, bez tykającego zegarka nad głową, bo jak mi ktoś mówi, że mam określony czas na zrobienie czegoś, to czuję stres i potrafię schrzanić najprostszą czynność; pkt 10- dużą potrzebą spokoju: powiązane z pkt 8, byciem introwertykiem i chęcią odpoczynku w samotności; pkt 11- niechęcią do zmian: to zależy. Jeśli wiem, że nie jest źle to nie lubię zmian, ale  jeśli wiem, że coś jest konieczne to to akceptuję. W każdym razie jestem bardzo sentymentalna. Lubię odwiedzać miejsca, które dobrze wspominam, np. przyjechała do mojego miasta studenckiego koleżanka, zwiedzałyśmy miasto, to potem, w sytuacjach stresujących ponownie odwiedzałam te miejsca wspominając, jak było z nią miło, dodawało mi to otuchy; pkt 12- niechęcią do bycia w centrum uwagi: wypisz wymaluj ja. Gdyby się dało, to bym się wtopiła w ścianę, wolę stać zawsze z boku

Przyznam, że czytałam dużo o WWO, ale nie sądziłam, że wszystko będzie się ze mną zgadzać. Chociaż też pewnie zależy od źródła, bo w innym źródle mogą się znaleźć punkty, które do mnie pasować nie będą. Te wymienione wyżej to ja w całej okazałości
Dopisałabym jeszcze pkt 13, który jest też charakterystyczny dla WWO i który też mam, mimo że bardzo chciałabym się go pozbyć, a mianowicie przejmowanie się opinią innych, czyli "Ta pani w dziekanacie była dla mnie niemiła, teraz czuję się gorzej i mam zły dzień" albo "Co sobie o mnie ta osoba pomyślała, gdy zrobiłam to i to". Teraz mam to mniejsze, bo staram się ogarnąć umysł, ale jako dziecko byłam przerażona i wręcz byłam uzależniona od opinii innych

"Wskaż mi czy powyższe cechy zgadzają się u Ciebie i które z nich bezpośrednio wpływają na postrzeganie sytuacji na studiach"- wskazałam i to dość dokładnie. Jak to ma postrzeganie sytuacji na studiach? Według mnie bardzo, bo moje studia to głównie robienie wszystkiego szybko, dokładnie i pod presją czasu. Dlatego jest to dla mnie stresujące. Gadałam z inną osobą WWO (i INFJ), takim znajomym, który napisał, że strasznie moje studia nie pasują do mojej osoby i przyznał mi, że dopiero jak się przyznałam, że studia to był nie do końca mój wybór to zrozumiał, co ja na nich robię, bo gryzło się to strasznie z moją osobowością i powiedział, że ja jako osoba wrażliwa i kreatywna powinnam tworzyć coś sama i to wykorzystać, a praca rutynowa nie jest dla mnie. Tylko co z tym faktem zrobić...

"Powiedziałabym że niektóre z nich wręcz ułatwiają naukę np. większa spostrzegawczość a niektórym które mogą utrudniać np. nieumiejętność pracy pod presją czasu, można zapobiegać odpowiednim planowaniem zadań. Reszta bez związku."- tu masz rację. Co do spostrzegawczości to też zależy, o jakiej spostrzegawczości mówimy, ale wiele razy mniej więcej przynajmniej potrafiłam przewidzieć pytania na egzaminie czy przewidzieć zachowanie prowadzącego

"Wyobraź sobie, że podpisałabym się pod większością z nich."- to może też jesteś WWO? Wpisz sobie w yt "człowiek absurdalny WWO". Ten pan też jest WWO i fajnie tłumaczy, jak WWO zachowują się w poszczególnych sytuacjach: w pracy, w związku, w przyjaźni

Beyondblackie napisał/a:

Zwracam uwagę, że jak się decydujesz na to by rodzice sterowali Twoim życiem i wyborami, to przestań jeczeć, że Ci źle. Sama godzisz sie na taki los, więc przestań mieć pretensje. Widać wolisz, żeby oni podejmowali decyzje za Ciebie.

Właśnie sęk w tym, że już tego nie robią. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce rok temu, gdzie byłam z ich decyzji wobec mnie strasznie niezadowolona. To chodziło o głupotę- pracę wakacyjną. Chciałam wziąć łatwiejszą, ale i mniej płatną, ale mnie domówili, że lepiej wziąć trudniejszą i lepiej płatną. Wręcz mówili, że na tą pierwszą się nie zgadzają, bo jakieś ryzyko prawne tam było (nie chcę mówić, co dokładnie, ale pierdoła, dużo osób tak dorabia). Stresowała mnie ta praca, zarobiłam niewiele więcej niż jakbym wzięła pracę mniej płatną, a miałam dużo więcej roboty. Rodzice umyli ręce i powiedzieli, że mnie przecież nie zmuszali (taaa, jasne)
Wypomniałam im to i zaznaczyłam wiele razy, że mam dość ich "dobrodusznego" doradzania, bo ani razu na tym dobrze nie wyszłam i wymieniłam te wszystkie ich decyzje. O dziwo chyba dotarło, bo teraz do niczego mnie nie zmuszają już, ale to musiałam osiągnąć wiek 25 lat, bo wcześniej to mogłam sobie gadać i mnie mieli gdzieś...
Ale podjęłam decyzję, że koniec robienia rzeczy wbrew sobie
Bo to nie tak, że wszystkie ich decyzje były złe. Czasami sama się ich pytałam o zdanie, bo wiem, że życiowo są bardziej doświadczeni i mądrzejsi i jak ich o coś pytam to nie mam pretensji, że coś źle doradzili, bo sama pytałam
Ale tak jak wiedziałam, że wybór liceum, wybór studiów czy nawet głupiej pracy wakacyjnej to wybór sprzeczny ze mną. Po prostu wiedziałam, że to będzie zła decyzja, ale oni mnie wręcz przymusili. I to są też dobrzy manipulanci, bo nie mówią "masz to zrobić, bo tak", tylko mają swoje poglądy, które wsączają mi od lat. Potrafią powiedzieć "Rób co chcesz, ale według mnie powinnaś zrobić tak...." i szereg argumentów. Ja widziałam, że to jest złe, ale co mogłam zrobić?
Tak jak z tą pracą wakacyjną- ktoś mógłby się za głowę złapać, że jak można się tak w maliny wpuścić przez rodziców, ale mam dom rodzinny w małym miasteczku, gdzie jest jedna karczma i nie mam się tam nawet jak zatrudnić jako kelnerka, bo właściciel nie lubi moich rodziców. Tak więc miałam wybór, że albo ta niechciana praca albo garnuszek rodziców

Be. napisał/a:

To chyba inny temat czytamy ziom, coś Ci się pomieszało. A jeżeli jednak piszesz o tym temacie (gdzie tu jakaś krucjata?) to wyjaśniam Ci to naprędce: przypierdalam się jednej osoby, bo ta osoba obok mnie najwięcej pisze w tych tematach i taki zbieg okoliczności jakoś trafiamy na siebie. Ciężko było to wykminic? A teraz uwaga bo przepalam styki: nie ja zacząłem:P.

Ja czasami czytam wątki nie udzielając się w nich, bo nie mam nic ciekawego do powiedzenia i często się dane osoby powtarzają
Nie widzę w tym nic dziwnego

172

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Problem w tym, że Ty ze wszystkim do nich lecisz. Po co w ogóle konsultujesz sie gdzie chcesz pracować latem? Nie masz 15 lat, żeby to bylo konieczne. Jesteś dorosłą kobietą i to gdzie chcesz pracować to wylącznie Twój interes. Wydaje mi się, że robisz to by nie ponosić konsekwencji za własne decyzje, bo zawsze możesz zwalić na rodziców, że coś nie wyszło.

Wysoko Wrażliwa? Ty se chyba jaja robisz. Odbieram Cię jako niesamowicie egocentryczną, obsesyjnie sukupiająca się na sobie, męczącą osobę, która nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa. A jak do tego w prawdziwym życiu mówisz tak jak tu piszesz, to ja współczuję ludziom, którzy muszą tego słuchać, bo to jest kompletna mentalna biegunka.

173

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

To jest osoba HSP/WWO to widać na 1 rzut oka. To co Ty piszesz o niej BB to jak na ironię cechy, które Ty w idealny wręcz DDDowski sposób prezentujesz. No i skoro sama je masz to denerwują Cię u innych i się doszukujesz. WWO to nie jest termin, który jest czymś super pozytywnym i bazuje na tym, że ktoś uroni łezkę bo zobaczył małego pieska. Nie, to są właśnie m.in problemy, roztrząsanie i podatność. Są plusy i minusy, ale Ty BB jako przeciwieństwo totalnie jej nie zrozumiesz, bo Ty masz podejście typu "straciłeś nogi, to biegaj na rękach" - czyli oceniasz z Twojej perspektywy, że to jest NIC..No bo faktycznie, Ciebie to nie dotyczy, Tobie nie wadzi więc co się przejmować. Tylko na miejscu autorki byś pewnie też to przeżywała. Ogólnie można aż odnieść wrażenie, że nie podoba Ci się uwaga jaką zgarnia autorka. Skoro tak Cię mierzi jej zachowanie i jak to nazywasz "mentalna biegunka" to dziwne, że tak bardzo angażujesz się w ten problem. Proponuję zostać psychologiem i mówić każdemu "twoje problemy to nic, przestań chorować, przestań czuć się źle". I jak Wy mówicie, że z wiekiem i przeżytymi związkami itd łapie się doświadczenie i mądrość? Właśnie widać. Ty chyba masz Aspergera, BB.

174

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Beyondblackie napisał/a:

Wysoko Wrażliwa? Ty se chyba jaja robisz. Odbieram Cię jako niesamowicie egocentryczną, obsesyjnie sukupiająca się na sobie, męczącą osobę, która nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa. A jak do tego w prawdziwym życiu mówisz tak jak tu piszesz, to ja współczuję ludziom, którzy muszą tego słuchać, bo to jest kompletna mentalna biegunka.

Dziwnym zbiegiem okoliczności ;-) osoby WWO są wrażliwe tylko na swoim punkcie. Omijać szerokim łukiem i ńiech się użalają nad sobą do woli ;-)

175 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-06-06 10:57:42)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Następna specjalistka, która w każdym temacie zarzuci haczyk i ucieka. Osoba WWO z problemami przecież wg BB i Magdaleny powinna być odporna i wesoła - hmm pomyślmy jaka funkcję ma np depresja...może skłania nas do rozwiązania problemu własnie? Naszego własnego? Ale nie, mistrzynie empatii czyli Magdalena i BB (szok, rzucają się najbardziej samolubne osoby na forum) wiedzą lepiej, bo ich pożywką jest stłamsić kogoś "słabszego", bo one muszą być w centrum uwagi. Dziwne, że status związkowy nie zmienił potrzeby atencji u tej dwójki. Niektórzy tacy oczytani, nawet mówią o sobie że mają IQ na poziomie Einsteina, ale czytają i nic z tego nie wynoszą, bo potem w obliczu możliwości skorzystania z wiedzy zostaje im maksyma "masz problem? Twój problem to nic, patrz na moje". I to kobiety 30+...gdzie ta inteligencji emocjonalna, doświadczenie i pozytywne nastawienie? No więc właśnie.


Obawiam się Yellow, że dyskusja na forum nie pomoże Ci w niczym poza tym, że dobrze nauczysz się pojęcia hipokryzji. W każdym razie tak naprawdę rozwiązania są w pewien sposób uniwersalne dla tego typu problemów:

- dobry psycholog, ale nie dobierany na podstawie opinii z neta tylko pocztą pantoflowa, taki wykwalifikowany i z dyplomami, nie mgr po szkole albo kursach
- mniej zwierzeń, mniej kontaktu z rodzicami i tej dziwnej zależności, więcej SIEBIE
- staraj się nie pogrążać w problemach, zacznij poznawać nowych ludzi

smile

176

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Be., widzę, że poza byciem Wróżbitą Maciejem pierwszej wody, jestes także specjalistą terapeutą z dyplomami na ścianie, co diagnozuje na odleglość big_smile

Komentuję, bo lubię. Mam male wakacje dzięki Jubileuszowi Platynowemu pani królowej, które sobie przedlużam do końca tygodnia, to się byczę i sobie mogę coś napisać.

Mialabym o wiele więcej wiary we wrażliwość Autorki, gdyby ona przekladala się na coś więcej niż gapienie się we wlasny pępek. Mialabym tez więcej empatii gdyby poza jojczeniem na rodziców, na uczelnię, na studia, na innych ludzi i taborety, byla tam jakas samoświadomość i chęć wzięcia się za siebie. To jest żeńska wersja Kremika, co po prostu lubi sie nad sobą użalać, a jak ludzie po pleckach klepią, to już bonanza jest.

177

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Lubi się nad sobą użalać...ja pierdziele i wchodzi człek na forum w nadziei, że ktoś go zrozumie:d.

178 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2022-06-06 11:49:04)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Lubi się nad sobą użalać...ja pierdziele i wchodzi człek na forum w nadziei, że ktoś go zrozumie:d.

Weź rozbieg i w ścianę. Albo weź rozum i zobacz wszystkie poprzednie wątki Yellow.
Jakby to był pierwszy, to nikt by po niej nie cisnął. Jakby było widać progres, to tak samo.

Ale to już kolejny wątek o tym samym i nic się nie zmienia. Dalej ci sami źli rodzice, ten sam lęk przed normalnym życiem, ta sama niechęć do zmian i tłumaczenie się WWO czy czymś tam innym.

179 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-06-06 12:02:04)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Ja mam wziąć rozbieg? Ok to Ty od teraz nie masz prawa rozpaczać nad straconym dzieckiem. Ani sekundy nigdy w życiu, bo założyłaś już temat na forum i powinien być progress. Mocno, ale może tak coś dotrze do tych durnych łbów, które niestety posiadacie. Wam chyba trzeba zacząć udzielać tych samych rad, które dajecie innym.

180

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Ja mam wziąć rozbieg? Ok to Ty od teraz nie masz prawa rozpaczać nad straconym dzieckiem. Ani sekundy nigdy w życiu, bo założyłaś już temat na forum i powinien być progress. Mocno, ale może tak coś dotrze do tych durnych łbów, które niestety posiadacie.

Po pierwsze, ja na ten temat nie założyłam kilku tematów, tylko jeden.
Po drugie ja akurat pracuję nad tym, żeby moja sytuacja się zmieniła, jestem pod opieką lekarzy, biorę leki, które mi zapisali i sobie tuptam do przodu mniej lub bardziej.
Po trzecie jakbym siedziała ciągle w swoim bagienku przez rok i nie byłoby żadnego postępu, to jak najbardziej ktoś miałby prawo do tego, żeby mi o tym powiedzieć, chociaż w moim przypadku o wiele wcześniej powiedziałaby mi to moja terapeutka.
Po czwarte to jednak inny kaliber niż nurzanie się w przekonaniu, że rodzice są źli, bo fundowali za dużo zajęć dodatkowych.

I nie, to co napisałeś nie jest mocne, za to jest bardzo nie na miejscu i właściwie pokazuje, że Tobie naprawdę przydałby się ten rozbieg i z całej siły w ścianę.
I wiesz co, cieszę się z mojego progresu, bo jeszcze miesiąc temu na taki tekst zaliczyłabym tygodniowego doła, a dzisiaj mogę tylko kolejny raz popatrzeć z politowaniem na Twoje oderwanie od rzeczywistości i cieszyć się, że Twoje durne teksty mnie nie ruszyły smile

181 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-06-06 12:22:59)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Zobaczymy co czas pokaże. Na razie to post wydmuszka. W każdym razie jak sobie radzisz to ekstra. Tylko nie każdy jest Tobą. Na razie to sobie nie radzisz nawet z emocjami w tym wątku tak btw.

182

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Ja mam wziąć rozbieg? Ok to Ty od teraz nie masz prawa rozpaczać nad straconym dzieckiem. Ani sekundy nigdy w życiu, bo założyłaś już temat na forum i powinien być progress. Mocno, ale może tak coś dotrze do tych durnych łbów, które niestety posiadacie. Wam chyba trzeba zacząć udzielać tych samych rad, które dajecie innym.

Za to ty zalożyłeś już chyba z pół tuzina wątków, kompletnie nieprzystających do niczego.. I to na babskim forum. Jak ci się nie podoba że kobiety się tutaj wypowiadają, to możesz się tanecznym krokiem oddalić smile Płakać za tobą nie będziemy.

183

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Zobaczymy co czas pokaże. Na razie to post wydmuszka. W każdym razie jak sobie radzisz to ekstra. Tylko nie każdy jest Tobą. Na razie to sobie nie radzisz nawet z emocjami w tym wątku tak btw.

A Ty to sobie tak super radzisz, że siedzisz na kobiecym forum i napierdzielasz na złe kobiety? big_smile normalnie wzór samodzielnego i normalnego faceta, ideał partnera na życie, nic tylko brać.

184

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Klasyka, wycieczki osobiste, bo dyskutować na temat nie ma jak. Wejść jak ostatnia chamka w ubłoconych butach, zjechać kogoś ze nie jest taki jak my, a jak trafi się oponent w dyskusji to mówić wszystko byle nie na temat, trzeba spróbować zdyskredytować. Powinnaś właśnie Ty się wstydzić, że taka łajza jak ja wciąż jest 1000x bardziej zdolna do empatii i wczucia się w problem 2 osoby. Ty Loka, podobnie jak np BB za to czerpiesz energię z tego, że ktoś ma gorzej i możesz pouczać, czujesz się lepsza. Trochę żenua...

185

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Be., bardzo brzydko i nisko celujesz.

Porównujesz atentyczną tragedię życiową do pierwszoświatowych "problemów" nadwychuchanej Julki, która jako dorosła kobieta jedzie na kasie rodziców, leci do nich z każdą byle pierdołą, a potem narzeka, że jest niesamodzielna. No cóż, jak ktoś woli byc przyspawany do mamusi i tatusia stalowa pępowiną, bo nie chce ponosić konsekwencji za wlasne wybory- ba, tu nie ma nawet najmniejszych prób uniezależnienia się-to nich się nie dziwi, że rodzice traktują ją jak male dziecko, którym trzeba ciagle sterować.

Powtarzanie jak mantra, że sie jest strasznie, super wrażliwą, to jest zwykly wytrych by nic ze sobą nie robić. Inni ludzie używają etykietek jak DDA, DDD, depresji czy innych przypadłości w takim samym celu. Oczywiście, ja nie twierdzę, że ludzie autentycznie nie cierpią na te przypadlości, bo cierpią, ale jak widzę, że tylko o tym gadaja, ale nic z tym nie robią, to podejrzewam, że kieruje nimi bardziej chęć pozostawania ofiarą, niż faktyczna pomoc.

186

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Klasyka, wycieczki osobiste, bo dyskutować na temat nie ma jak. Wejść jak ostatnia chamka w ubłoconych butach, zjechać kogoś ze nie jest taki jak my, a jak trafi się oponent w dyskusji to mówić wszystko byle nie na temat, trzeba spróbować zdyskredytować. Powinnaś właśnie Ty się wstydzić, że taka łajza jak ja wciąż jest 1000x bardziej zdolna do empatii i wczucia się w problem 2 osoby. Ty Loka, podobnie jak np BB za to czerpiesz energię z tego, że ktoś ma gorzej i możesz pouczać, czujesz się lepsza. Trochę żenua...

Czekaj, mówisz do siebie, no nie? Bo to Ty poleciałeś z wycieczkami osobistymi do mnie. I Ty wlazłeś w swoich butach na babskie forum zjechać kobiety, bo Ci w życiu nie wyszło.
Oj wstydź się, wstydź.

Empatia i współczucie nie polega na tym, że zawsze i wszędzie głaska się wszystkich po głowie. Nie uważam swoją drogą też, żeby Yellow miała gorzej niż ja. Więc trochę nie wiem, gdzie tu mam się czuć lepsza.

Yellow ma strasznie dużo przekonań, które ją blokują i żeby zacząć normalnie żyć, musi w końcu z tych przekonań wyjść i je przepracować sama lub ze specjalistą. Dopóki tego nie zrobi, w jej życiu nie zmieni się nic. Co wielokrotnie jej powtarzałam, natomiast Yellow woli tkwić w przekonaniu, że ona ma najcięższe życie jak tylko się da. Cóż, jej wola. Natomiast dopóki sama nie ruszy, to i za 10 lat będzie tu pisać o tym, jak rodzice ją skrzywdzili.

187

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Jak troll ma zmienić swe postępowanie? Przecież na forum przybył w innym celu.

188

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

O to chodzi właśnie, że ona tu wlazła by się wygadać, bo nie ma komu.

189

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Celem trolla, o czym sam dobrze wiesz, nie jest potrzeba wygadania się.

190

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Biuro detektywistyczne nie potwierdza opinii jakoby to miał być troll. Ma napisanych kilka wku**** typowo babskich postów.

191

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Biuro detektywistyczne nie potwierdza opinii jakoby to miał być troll. Ma napisanych kilka wku**** typowo babskich postów.

A co, żeńskie trolle nie istnieją? Może i są rzadsze niż faceci, ale takie shitlordki też chodzą po świecie. Po prostu lubią opowiadać kontrowersyjne historie i jarają się uwagą ludzi.

192

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Jak każda kobieta....

193

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Be. napisał/a:

Jak każda kobieta....

I jak wielu mężczyzn big_smile

Różnica jest tylko taka, że trolle żeńskie raczej bazują na kreowaniu się na ofiary, a trolle męskie wolą wyrażać jedynie sluszne rację i zacierają ręce z uciechy jak ludzie sie za łby biorą.

194

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?
Beyondblackie napisał/a:

Problem w tym, że Ty ze wszystkim do nich lecisz. Po co w ogóle konsultujesz sie gdzie chcesz pracować latem? Nie masz 15 lat, żeby to bylo konieczne. Jesteś dorosłą kobietą i to gdzie chcesz pracować to wylącznie Twój interes. Wydaje mi się, że robisz to by nie ponosić konsekwencji za własne decyzje, bo zawsze możesz zwalić na rodziców, że coś nie wyszło.

Wysoko Wrażliwa? Ty se chyba jaja robisz. Odbieram Cię jako niesamowicie egocentryczną, obsesyjnie sukupiająca się na sobie, męczącą osobę, która nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa. A jak do tego w prawdziwym życiu mówisz tak jak tu piszesz, to ja współczuję ludziom, którzy muszą tego słuchać, bo to jest kompletna mentalna biegunka.

Latałam. Już nie latam, ale fakt. Robiłam to. Czemu? Bo mnie tak wychowali. I tu pies pogrzebany...

A co do egocentryzmu- każdy jest egocentryczny. KAŻDY. Należę do grupy osób z osobowością uznawaną za najbardziej empatyczne dusze. Tak, mój typ osobowości ma tak, że chciałby sprawiedliwości, chciałby zbawić i uratować świat. Kiedyś potrafiłam przekładać czyjeś dobro nad swoje. Nadal to robię, ale poprzez pracę nad sobą opanowałam się, co uznaję za sukces.
Jednak nawet osoby z bardzo wysoką wrażliwością i empatią też myślą o sobie. Nikt nie jest altruistą. Każdy organizm żywy zrobi wszystko, żeby przetrwać. Jeśli twierdzisz, że jesteś inna, to kłamiesz. Każdy jest egocentrykiem. Tylko kwestia tego, czy ma w sobie na tyle empatii, żeby chociaż spróbować zrozumieć innych. Ty mnie w ogóle nie próbujesz zrozumieć, co świadczy o Twojej niskiej empatii i wrażliwości na ludzką krzywdę. Przyznam, że zawsze współczułam takim ludziom, bo to takie przykre być wyprutym ze współczucia...
Np. wypisałaś mi tu kilkanaście punktów osób wysoko wrażliwych. Wpisuję się w każdy z nich, z uzasadnieniem. Dopisałam nawet jeden czy dwa dodatkowo, a Ty nadal albo nie rozumiesz, co się do Ciebie mówi, albo nie chcesz rozumieć, albo nie przeczytałaś uważnie tego, co napisałam. Na prawdę współczuję takiego myślenia, takiego braku empatii i nawet próby zrozumienia innych ludzi...

Be. napisał/a:

To jest osoba HSP/WWO to widać na 1 rzut oka. To co Ty piszesz o niej BB to jak na ironię cechy, które Ty w idealny wręcz DDDowski sposób prezentujesz. No i skoro sama je masz to denerwują Cię u innych i się doszukujesz. WWO to nie jest termin, który jest czymś super pozytywnym i bazuje na tym, że ktoś uroni łezkę bo zobaczył małego pieska. Nie, to są właśnie m.in problemy, roztrząsanie i podatność. Są plusy i minusy, ale Ty BB jako przeciwieństwo totalnie jej nie zrozumiesz, bo Ty masz podejście typu "straciłeś nogi, to biegaj na rękach" - czyli oceniasz z Twojej perspektywy, że to jest NIC..No bo faktycznie, Ciebie to nie dotyczy, Tobie nie wadzi więc co się przejmować. Tylko na miejscu autorki byś pewnie też to przeżywała. Ogólnie można aż odnieść wrażenie, że nie podoba Ci się uwaga jaką zgarnia autorka. Skoro tak Cię mierzi jej zachowanie i jak to nazywasz "mentalna biegunka" to dziwne, że tak bardzo angażujesz się w ten problem. Proponuję zostać psychologiem i mówić każdemu "twoje problemy to nic, przestań chorować, przestań czuć się źle". I jak Wy mówicie, że z wiekiem i przeżytymi związkami itd łapie się doświadczenie i mądrość? Właśnie widać. Ty chyba masz Aspergera, BB.

Ja nie uznaję WWO za coś pozytywnego. Od małego byłam WWO, bo to cecha osobowości, ale zawsze mi to przeszkadzało. Wręcz denerwowało. Zawsze chciałam być osobą, która ma wywalone na wszystko, która się niczym nie przejmuje, która jest "twardzielką" i jako nastolatka próbowałam taką udawać, ale to było oszukiwanie samego siebie i przeważnie ze mnie wysysało własną energię. Kiedyś ten termin do tego nie był znany. Jako dziecko w podstawówce moi rodzice na wywiadówkach wysłuchiwali uwagi typu "Ona jest za grzeczna". Tak. Serio. Byłam cichym i wystraszonym dzieckiem z innym spojrzeniem na świat niż ma większość ludzi...
Tylko jedna wychowawczyni mnie wychwalała pod niebiosa, że jestem bardzo grzeczna. Innym to przeszkadzało. A ja nigdy nie broiłam, nigdy nie byłam głośna.
Byłam strasznie wrażliwa i bardzo łatwo było mnie urazić.
I jest jak piszesz- WWO inaczej odbierają świat. Tu nie chodzi o to, że rozczulają się na widok pieska czy bobaska. To coś zupełnie innego. Osoby WWO są przeważnie bardzo empatyczne, często to są artyści, filozofowie, psychologowie itp. To ludzie, bardzo podatni na piękno natury, czy inne aspekty.
Jednak jest to termin w miarę nowy, niedawno określony. Człowiek Absurdalny na youtube, który sam jest WWO nagrywał filmiki na ten temat. One dużo tłumaczą
A ona na moim miejscu, jakby na niej ktoś presję wywierał to pewnie byłaby w większym dole niż ja. Nie jestem jedynym dzieckiem rodziców zbyt ambitnych. Masa jest historii, gdzie dzieci jakiś ludzi nauki (czy tym podobnym) skończyło z dragami czy jako alkoholicy. Osobiście takich znam, chodziłam z takimi do szkoły. Czemu? Bo nie wytrzymywali presji na naukę czy inne tego typu rzeczy. I wielu ludzi tego nie rozumie. Każdy rodzic powie "ucz się", "nie siedź tyle przed kompem, znajdź sobie obby". To jest normalne. Jeśli jednak dziecko jest zmuszane do nauki, sportu, języków i to w ilości hurtowej....to można wylądować w wariatkowie i to nie jest śmieszne. Pamiętam, jak się modliłam w wakacje, żeby deszcz padał, bo wtedy nie musiałam chodzić na treningi i zamiast codziennie to szłam na max 2, bo warunków nie było. Albo jak nie mogłam się z nikim po szkole spotykać. A teraz wielkie zdziwienie, czemu nie mogę sobie męża znaleźć...a ja wiem, czemu
Tutaj wiele osób pisze o psychologu. To właśnie słuchałam nie tak dawno wypowiedzi jednego psychologa, który wyjaśnił, że jeśli dziecko było narażone na permanentny stres w okresie dojrzewania (np. poprzez narzucanie takiej presji) to potem w dorosłym życiu nadmiernie się stresuje i jest to ściśle związane z zaburzeniem rozwoju układu nerwowego. I to brzmi bardzo logicznie. Sama na to wpadłam x lat temu, ale on, jako specjalista w tej dziedzinie tylko potwierdził moją tezę
A BB ma jakieś problemy, dlatego jest wyssana z empatii i pluje jadem na ludzi

MagdaLena1111 napisał/a:

Dziwnym zbiegiem okoliczności ;-) osoby WWO są wrażliwe tylko na swoim punkcie. Omijać szerokim łukiem i ńiech się użalają nad sobą do woli ;-)

No i taka BeyondBlackie jest tego idealnym przykładem. Nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Trochę mi jej w sumie żal

Be. napisał/a:

Obawiam się Yellow, że dyskusja na forum nie pomoże Ci w niczym poza tym, że dobrze nauczysz się pojęcia hipokryzji. W każdym razie tak naprawdę rozwiązania są w pewien sposób uniwersalne dla tego typu problemów:

- dobry psycholog, ale nie dobierany na podstawie opinii z neta tylko pocztą pantoflowa, taki wykwalifikowany i z dyplomami, nie mgr po szkole albo kursach
- mniej zwierzeń, mniej kontaktu z rodzicami i tej dziwnej zależności, więcej SIEBIE
- staraj się nie pogrążać w problemach, zacznij poznawać nowych ludzi

smile

Ja wiem o tym, widzę to, ale powiem Ci, że jak widzę, że jako osoba młodsza widzę więcej niż osoby starsze ode mnie (które poprzez doświadczenie życiowe powinny być też mądrzejsze) to trochę mi się humor poprawia
Do psychologa zamierzam pójść. Jest to na mojej liście rzeczy do zrobienia
Rodzicom się nie zwierzam, szczególnie teraz. Chociaż o takich sprawach jak np. chłopaki nigdy im nie mówiłam, nigdy też przez to im nikogo nie przedstawiłam, dlatego czasem mi dogadują, bo chyba myślą, że nigdy z nikim nie byłam, no ale cóż...
Muszę się odciąć od przeszłości, ale nie potrafię. Mam cały czas jakieś wewnętrzne traumy. Liceum wspominam tragicznie. Ostatnio natknęłam się na filmik na youtube pod tytułem "typy uczniów w szkole" to mi się prawie płakać chciało, bo sobie o wszystkim przypomniałam

Beyondblackie napisał/a:

Mialabym o wiele więcej wiary we wrażliwość Autorki, gdyby ona przekladala się na coś więcej niż gapienie się we wlasny pępek. Mialabym tez więcej empatii gdyby poza jojczeniem na rodziców, na uczelnię, na studia, na innych ludzi i taborety, byla tam jakas samoświadomość i chęć wzięcia się za siebie. To jest żeńska wersja Kremika, co po prostu lubi sie nad sobą użalać, a jak ludzie po pleckach klepią, to już bonanza jest.

Nie, nie miałabyś. Bo nie potrafisz współczuć ludziom. Widzisz tylko czubek własnego nosa. Napisałam już tu kilka razy, że pracuję nad sobą i powoli widać efekty. Czyli jest chęć zmiany, jest postęp, a Ty dalej swoje. To jak do Ciebie mówić, jak nie dociera to, co się do Ciebie pisze?
Widzisz, są ludzie, którzy są bardzo dobrymi obserwatorami. Ja właśnie do takich osób należę chcąc nie chcąc (co też mi często przeszkadza). Przeciętna osoba w moim wieku nie wiedziałaby, że jej problemy są ściśle powiązane np. z wychowaniem rodziców. A ja o tym wiem, dzięki tej nadmiernej analizie wszystkiego dookoła. Można to nazwać użalaniem, można to nazwać supermocą (mój znajomy uważa, że taka umiejętność obserwacji otoczenia i głębokiej analizy to atut, który wyróżnia nas od innych)

Lady Loka napisał/a:

Weź rozbieg i w ścianę. Albo weź rozum i zobacz wszystkie poprzednie wątki Yellow.
Jakby to był pierwszy, to nikt by po niej nie cisnął. Jakby było widać progres, to tak samo.

Ale to już kolejny wątek o tym samym i nic się nie zmienia. Dalej ci sami źli rodzice, ten sam lęk przed normalnym życiem, ta sama niechęć do zmian i tłumaczenie się WWO czy czymś tam innym.

Niech chłopak nie bierze rozpędu, bo jako jedyny tu dobrze gada. Chociaż próbuje coś zrozumieć, a nie rzuca jakimiś prymitywnymi tekstami, jak co po niektórzy
Tak, w moim pierwszym wątku też cisnęli. Ludzie nie są zbyt inteligentni po prostu....
Założyłam ten wątek, bo chciałam się wygadać. Lżej mi, gdy wyrzucę to z siebie. Moja pani psycholog kazała właśnie coś takiego robić, gdy do niej chodziłam kiedyś.

Salomonka napisał/a:

Za to ty zalożyłeś już chyba z pół tuzina wątków, kompletnie nieprzystających do niczego.. I to na babskim forum. Jak ci się nie podoba że kobiety się tutaj wypowiadają, to możesz się tanecznym krokiem oddalić smile Płakać za tobą nie będziemy.

Jemu się przecież nie nie podoba to, że ogólnie kobiety się wypowiadają, tylko jak się wypowiadają. Owszem, jest tu kilka rozsądnych kobiet, ale są też takie, których poziom wypowiedzi jest wręcz żenujący i mówię to jako kobieta

Beyondblackie napisał/a:

Be., bardzo brzydko i nisko celujesz.

Porównujesz atentyczną tragedię życiową do pierwszoświatowych "problemów" nadwychuchanej Julki, która jako dorosła kobieta jedzie na kasie rodziców, leci do nich z każdą byle pierdołą, a potem narzeka, że jest niesamodzielna. No cóż, jak ktoś woli byc przyspawany do mamusi i tatusia stalowa pępowiną, bo nie chce ponosić konsekwencji za wlasne wybory- ba, tu nie ma nawet najmniejszych prób uniezależnienia się-to nich się nie dziwi, że rodzice traktują ją jak male dziecko, którym trzeba ciagle sterować.

Powtarzanie jak mantra, że sie jest strasznie, super wrażliwą, to jest zwykly wytrych by nic ze sobą nie robić. Inni ludzie używają etykietek jak DDA, DDD, depresji czy innych przypadłości w takim samym celu. Oczywiście, ja nie twierdzę, że ludzie autentycznie nie cierpią na te przypadlości, bo cierpią, ale jak widzę, że tylko o tym gadaja, ale nic z tym nie robią, to podejrzewam, że kieruje nimi bardziej chęć pozostawania ofiarą, niż faktyczna pomoc.

Przepraszam Cię bardzo, ale jakim prawem decydujesz o tym, czy ktoś ma prawdziwe tragedie życiowe czy nie? Czym jest dla Ciebie tak właściwie tragedia życiowa? To pokazuje, jak próżną i ograniczoną osobą jesteś.
Nie rozumiem, jak można tak wartościować ludzi. To idąc tym tokiem myślenia można powiedzieć, że moja koleżanka dopiero przeżyła prawdziwą tragedię życiową, bo w wypadku samochodowym straciła starszą siostrę i ojca, czyli osoby, które już żyły, miały swoje osobowości, plany, marzenia, przemyślenia, a takie dziecko w łonie matki co mogło czuć...jeszcze nawet porządnie narządów nie miało wykształconych, a poza tym średnio 94 kobiety dziennie dokonują w Polsce aborcji (90 bierze tabletki, 4 jadą za granicę na zabieg) i są z tego powodu szczęśliwe, więc czemu robić z tego wielkie halo?
I co? Brzmi brutalnie, prawda? To jest właśnie Twój tok rozumowania moja droga. Tak. Ty taką postawę reprezentujesz. Nie jest Ci wstyd?
Ja dzieci nie lubię, Lady Loki nawet nie znam, ale jak to napisała to aż mnie chwyciło za serce, bo starałam się wyobrazić ten ból. To jest empatia. Wczuwasz się w emocje drugiego człowieka, a nie mówisz "inni mają większe tragedie".
A co powiesz na temat samobójstw nastolatków? To też rozpieszczone Julki? Wskaźnik samobójstw wśród nastolatków z roku na rok wzrasta.
"Dane Policji za 2021 rok pokazują gwałtowny wzrost zachowań samobójczych wśród młodych osób. W 2021 roku 1496 dzieci i nastolatków poniżej 18. roku życia podjęło próbę samobójczą, aż 127 z tych prób zakończyło się śmiercią."
Ale co tam, to pewnie tylko rozpieszczone bachory. Nieważne, że miały rodziny, może jakieś problemy, według BB to tylko rozpieszczone dzieci
Przyznam, że Twoja znieczulica jest wręcz przerażająca. Na prawdę. Przy tej wypowiedzi autentycznie jestem w szoku, bo to już pokazuje nie tylko brak empatii, ale też rozumu, bo inaczej się tego nazwać nie da

A co do jechania na kasie rodziców jako dorosła osoba- rozumiem, że nie korzystasz z pomocy medycznych, nie chodzisz do prawników, nie korzystasz z usług inżynierów? Bo to są ludzie, którzy w większości w życiu dorosłym jechali na kasie rodziców, żebyś Ty miała lepiej. Doceń to, więcej szacunku do ludzi

A co Cię to obchodzi, że ktoś gada o depresji czy byciu DDA? Moja koleżanka jest DDA i gada o tym, bo jej to pomaga. Czy jest przez to gorsza? Co Cię to interesuje?

Lady Loka napisał/a:

Czekaj, mówisz do siebie, no nie? Bo to Ty poleciałeś z wycieczkami osobistymi do mnie. I Ty wlazłeś w swoich butach na babskie forum zjechać kobiety, bo Ci w życiu nie wyszło.
Oj wstydź się, wstydź.

Empatia i współczucie nie polega na tym, że zawsze i wszędzie głaska się wszystkich po głowie. Nie uważam swoją drogą też, żeby Yellow miała gorzej niż ja. Więc trochę nie wiem, gdzie tu mam się czuć lepsza.

Yellow ma strasznie dużo przekonań, które ją blokują i żeby zacząć normalnie żyć, musi w końcu z tych przekonań wyjść i je przepracować sama lub ze specjalistą. Dopóki tego nie zrobi, w jej życiu nie zmieni się nic. Co wielokrotnie jej powtarzałam, natomiast Yellow woli tkwić w przekonaniu, że ona ma najcięższe życie jak tylko się da. Cóż, jej wola. Natomiast dopóki sama nie ruszy, to i za 10 lat będzie tu pisać o tym, jak rodzice ją skrzywdzili.

Spoko, na mnie też wjeżdżają baby, którym w życiu nie wyszło. Tacy są już chyba ludzie

Empatia nie polega na głaskaniu po głowie, ale polega na chociaż chęci zrozumienia drugiej osoby. Np. ja nigdy nie poroniłam, w ciąży teraz nie wyobrażam sobie być, a mimo to złożyłam Ci kondolencje, aż mi świeczki w oczach stanęły czytając o Twojej córeczce. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, żeby Ci napisać, że ktoś inny ma gorzej i masz się nie mazać. Wstydziłabym się i czułabym do siebie obrzydzenie po napisaniu czegoś takiego. Osobiście wyznaję zasadę, że każdy ma inne problemy i nie ma problemów lepszych czy gorszych. Dla dziecka w Afryce to będzie głód, dla jednej kobiety to będzie poronienie, dla innej właśnie zajście w ciążę. Nikt nie ma prawa klasyfikować czegoś jako gorsze czy lepsze a jeśli ktoś to robi, to świadczy to o niskim poziomie inteligencji takiej osoby
A jak ktoś pisze "Inni mają gorzej..." to aż nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać

Ja wiem, że mam wbite przekonania. Ogólnie przekonania są tak jakby naszymi przeżyciami. Nie da się tego ot tak wyzbyć. To nie komputer, że wciskamy "reset" i idzie. Nasze przekonania to przeważnie nasze przeżycia i obserwacje

Wielokropek napisał/a:

Jak troll ma zmienić swe postępowanie? Przecież na forum przybył w innym celu.

Czemu troll? A może ogr? Albo jednorożec?
Idąc tym tokiem myślenia, wszyscy jesteśmy trollami big_smile

Beyondblackie napisał/a:
Be. napisał/a:

Biuro detektywistyczne nie potwierdza opinii jakoby to miał być troll. Ma napisanych kilka wku**** typowo babskich postów.

A co, żeńskie trolle nie istnieją? Może i są rzadsze niż faceci, ale takie shitlordki też chodzą po świecie. Po prostu lubią opowiadać kontrowersyjne historie i jarają się uwagą ludzi.

Ooo
Wypisz wymaluj Beyondblackie
Tak coś właśnie sądziłam
Rzucasz wredne komentarze, wręcz atakujące innych ludzi i chcesz przez to pozyskać atencję
Przyznam, że podejrzewałam to już od początku, bo nie wierzyłam w to, że są osoby, które mogą być tak wyprute z resztek empatii

Beyondblackie napisał/a:
Be. napisał/a:

Jak każda kobieta....

I jak wielu mężczyzn big_smile

Różnica jest tylko taka, że trolle żeńskie raczej bazują na kreowaniu się na ofiary, a trolle męskie wolą wyrażać jedynie sluszne rację i zacierają ręce z uciechy jak ludzie sie za łby biorą.

Zacytuję tu kilka, które wymienił pewien psycholog na swoim blogu:
"Najczęściej wymieniane cechy socjopatów to:
- rzadka zdolność do empatii: socjopata ma wielkie trudności z postawieniem się w sytuacji innych i zrozumieniem, co inni myślą lub czują;
- brak poczucia winy i odczuwania żalu za krzywdy wyrządzone innym;
- brak wyrzutów sumienia;
- kłopoty z akceptacją krytyki i brak samokrytycyzmu: socjopata ma własny kodeks moralny, którym się kieruje;
- niedbanie o uczucia innych: bez względu na to, co się dzieje, osoba cierpiąca na to zaburzenie nie bierze pod uwagę zdania innych, pragnie wykorzystania każdej sytuacji dla siebie, jest ponad wszystkim i wszystkimi;
- bardzo niski poziom cierpliwości: socjopaci szybko reagują w brutalny, okrutny i agresywny sposób;
- wzrok socjopaty jest przenikliwy, podejrzliwy i wrogi. (co do wzroku to nie wiem, ale sposób wypowiedzi na to wskazuje)

Widzę te cechy u BB. Nie są to wszystkie cechy, ale to ich spora ilość
Socjopaci nie potrafią współczuć innym. To osoby zapatrzone w czubek własnego nosa. BB nie ma wyrzutów sumienia z tego powodu, że obraża innych, że może kogoś zranić. Atakuje innych użytkowników, wypowiada się w bardzo niekulturalny sposób, ubliżając innym.
Mój ex był socjopatą, tylko trochę innym, bo nie był tak bezpośredni. Jednak wszyscy socjopaci mają wspólne to, że mają gdzieś uczucia innych

195 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-06-12 19:05:44)

Odp: Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Myślałam, że już mnie w  życiu nic nie zaskoczy, myliłam się. Masz dziewczyno niezły tupet i po prostu jesteś zorientowana tylko na siebie. To jest nie tylko podłe, ale też obrzydliwe.
Tylko ty i twoja d... pa cierpi, bo miałaś za dobrze w życiu i nie nauczyłaś się, że nic nigdy nie dane jest na zawsze.

Mam dla ciebie jedną radę; Wyprowadź się od rodziców i zacznij w końcu żyć na własny rachunek, bo do teraz o życiu wiesz tyle co wilk o gwiazdach i nawet nie chce ci się tego zmienić, tak ci dobrze  z tym użalaniem się nad sobą. Za 10 lat też tu będziesz pisać jakich to masz złych rodziców i dalej będziesz przejadała ich pieniądze. Taki z ciebie typ, pasożyt z aspiracjami udowodnienia, że świat ponosi jakieś korzyści z tego że go zaszczycasz swoją obecnością.

Posty [ 131 do 195 z 289 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Jak odpuścić i sobie i rodzicom?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024