WindyBoy, dzięki za odpowiedź 
Żałuję, że tak późno wiele rzeczy zrozumiałam i wiele zobaczyłam.
Kilka straconych lat i łudzenie się, że jakoś to będzie.
Mąż kilka razy mówił, że już wiele razy powinien nas spakować. I szczerze obawiam się, że w końcu wybuchnie i sprawa rozwiąże się poprzez łzy, wykrzyczane pretensje i przyjazd karetki. A tego na prawdę bym nie chciała, mimo wszystko to moja rodzina.
Nie potrafię jednak zrozumieć ich złości i podejścia- jesteśmy dorośli i chcemy robić i żyć po swojemu. A oni mają inne wizje na pewne rzeczy. Nie powiem, że się wtrącają, ale np wczoraj mój młodszy syn w złości zaczął płakać, na to przyszła mama i dopytuje go co się stało, dlaczego płacze...a on nawet nie wiedział o co był ten krzyk. No ale ja się poczułam tragicznie, bo "przy nas nie płacze" , bo oni dają mu telefon i ogląda filmiki, a to mu pasuje. Dzisiaj znowu moja mama jechała gdzieś i mały pyta kiedy wróci. A ona: A co się tak boisz zostać? Może już świruję, ale wciąż czuję się oceniana, że przy mnie dziecko płacze, bo ja mu nie ustąpię. Starszy syn ma trochę nadwagi to powiedziała kiedyś, że go upasłam, a sama mu kupuje słodycze choć mówię, że mają owoce i mogą jeść do woli a słodyczami częstuję w weekend. Nic z tego, ja swoje a oni swoje. Takie małe rzeczy, które dzieją się codziennie skutecznie potrafią podokopać w człowieku poczucie własnej wartośći.
Teraz już powiedziałam mężowi- ja wiele razy zawaliłam, bo być może nasze życie wyglądałoby lepiej, więc teraz ty decydujesz, a ja pójdę za tobą. Bo po latach dotarło do mnie, że on dobrze myślał, a ja wciąż chciałam uszczęśliwiać rodziców i teraz wypięli się na mnie, bo myślą, że z tym zapisem mają nas w garści. I o ile sądzę, że jakoś bym doszła do porozumienia z rodzicami, tak wiem, że obie z siostrą mamy takie charaktery, że po prostu odetniemy się od siebie. Nawet myślałam, żeby za kilka lat po prostu odgrodzić się od niej płotem, ale to by nas rodzice zjedli, zresztą, jeden wjazd i jedną bramę i ogrodzenie mamy.
Dzieci chciałyby pieska, to nawet tego nie możemy im dać bo siłą rzeczy zwierzak chciałby pobiegać po podwórku i na pewno w końcu załatwiłby się na trawniku mojej siostry( a jego nie wolno zadeptać
) Po co mi pretensje. Jesteśmy ograniczeni w swoich planach, nie chcę zapraszać znajomych czy rodziny męża, bo, przynajmniej mama ich nie znosi. A ja chcę inaczej żyć, być sobie panią, gospodynią i nie być na okrągło na obserwacji.
A z tym spadkiem, to nie wierzę, aby siostra nie chciała niczego uczknąć dla siebie. Niby się oburzała, jak mój mąż powiedział kiedyś, że pasowałoby geodetę, żeby granice na działkach ustalił, bo sąsiad orze już po naszym, to byłoby dopiero gdybyśmy coś takiego koło domu chcieli zrobić.
Mój mąż jest uważany za zło. Bo ja się przy nim zmieniłam(wg nich na gorsze, bo już nie jestem córeczką, którą mogą mieć w garści), bo nie po studiach, bo markotny i zły ( a jaki ma być, przecież ślepy nie jest i wie, że go nie akceptują).Mój szwagier jest spoko, trochę flegmatyk, ale siostra w zupełności przejęła nad nim panowanie i musi być po jej. On czasem starał się łagodzić pewne sytuacje czy obracać je w żart.
Mąż stwierdził, że rodzice powinni nas obie wziąć za łeb i żebyśmy sobie wygarnęły, co nas boli i w czym problem, bo tak na prawdę w całej tej sytuacji biorą stronę mojej siostry i za nią będą obstawać. To ja już tutaj nie mam czego szukać.
WindyBoy napisał/a:Hej,
przeczytałem pobieżnie cały wątek i aż się zalogowałem, żeby skomentować:)
Widać, że mąż ma zdrowe podejście, Ty już też. Kupujecie/budujecie dom, to co włożyliście w dom rodziców spisujesz na straty (nie musieliście wynajmować, zostanie dzieciom itd.) i.... masz problem rozwiązany. Warto też (chociaż nie zawsze się da) powiedzieć otwarcie rodzicom, że nie dogadujecie się pod jednym dachem, a zależy Ci na tym, żeby z powrotem było fajnie, więc idziecie na swoje (ale to możesz powiedzieć, jak już faktycznie będziecie szli na swoje). To pozwala na jako taki reset w relacjach. Znam przypadki, gdzie takie problemy wyeskalowały do wojny w rodzinie na lata.
Dzieci poznajesz na starość, małżonka przy rozwodzie, a rodzeństwo przy dziale spadku - to się zawsze sprawdza.