Ja myślę, że już nie ma sensu udowadniać biednej Kasi-sierotce, że nie ma racji. Dziewczyna się nudzi i wymyśla sobie problemy o ile to rzeczywiście nie fake.
Myślę, że to jest nadmiar wolnego czasu. Na miejscu jej chłopa to już na serio miałbym dość tych histerii i się poważnie zastanowił nad przyszłością tego związku.
Weź się dziewczyno w garść i nie rób z siebie ciągle ofiary. Kiedyś kobiety rodziły na polu i dawały radę. Niektóre w korpo siedzą do końca ciąży. Inne zostają same w ciąży bo ojcowie ich dzieci idą w tango. A Ty?Masz gdzie mieszkać, masz co jeść, masz ogarniętego faceta i jeszcze narzekasz. Niepoważne to naprawdę.
Dla mnie to dziwne. Nie chodzi o zdradę, ale dlaczego mąż ćwiczy na siłowni gdy jesteś w ciązy? Dlaczego nie zmienił priorytetów?
Nie wyobrażam sobie mieć żony w ciąże i latać na siłownie, gdzie dookoła chudziutkie panienki w legginsach. Ale nawet nie o to chodzi. Chodzi o to, że co gdy urodzi się dziecko? Dlaczego dla niego najważniejszy jest wygląd i forma? Jak się odchowa dziecko (2-3 rok życia) to mógłby sobie wrócić na siłownie. Ale tak teraz to średnio to widzę. Praca + siłownia + gotowanie. Będziesz mieć przerąbane kobieto. Całe wychowanie dziecka na twojej głowie, a mąż będzie prężył muskuły na siłownii
Już to widze jak zrezygnuje ze swojej pasji. Wspólczuje ci, serio
Czyli zamiast chodzić na siłownię powinien pomagać Kasi zmieniać kanały na pilocie?
Widocznie siłownia jest dla niego ważniejsza niż ciąza. Jak się urodzi dziecko to będzie placz. Że facet zamiast siedzieć w domu to chodzi na silownie. A oszczędności ubywa, bo je duże ilośći jedzenia (które teraz jest drogie) a w dodatku suplementy też swoje kosztują.
Może ćwiczyć w domu i spędzać czas z żoną. Zresztą mi chodzi o to co sie stanie, gdy urodzi się dziecko. Przecież przez pierwsze 2-3 lata dziecka to wątpie, żeby mu wystarczyło czasu na silownie, może 1 dzień w tygodniu. Ale siłownia ma sens jak się chodzi 3-4 razy. Niech teraz zrobi sobie na próbę miesiąc przerwy i zobaczy czy wytrzyma bez "uciekania" z domu
Widocznie siłownia jest dla niego ważniejsza niż ciąza. Jak się urodzi dziecko to będzie placz. Że facet zamiast siedzieć w domu to chodzi na silownie. A oszczędności ubywa, bo je duże ilośći jedzenia (które teraz jest drogie) a w dodatku suplementy też swoje kosztują.
Może ćwiczyć w domu i spędzać czas z żoną. Zresztą mi chodzi o to co sie stanie, gdy urodzi się dziecko. Przecież przez pierwsze 2-3 lata dziecka to wątpie, żeby mu wystarczyło czasu na silownie, może 1 dzień w tygodniu. Ale siłownia ma sens jak się chodzi 3-4 razy. Niech teraz zrobi sobie na próbę miesiąc przerwy i zobaczy czy wytrzyma bez "uciekania" z domu
A jakby zamiast siłowni miał inną pasję to też byś tak pisał?
Bo wiesz, jak się ma dziecko, to nie trzeba rzucać wszystkiego i siedzieć całymi dniami przed tv. Można tak ogarnąć, że i matka i ojciec będą mieć czas na swoe pasje, a dziecko nie będzie poszkodowane.
Nie dziwię się, że ludzie nie chcą mieć dzieci, jak słyszą, że na 2-3 lata mają rzucić swoje zainteresowania w kąt, bo jak to tak można poświęcać czas czemuś innemu niż ciężarna i dziecko...
Widocznie siłownia jest dla niego ważniejsza niż ciąza. Jak się urodzi dziecko to będzie placz. Że facet zamiast siedzieć w domu to chodzi na silownie. A oszczędności ubywa, bo je duże ilośći jedzenia (które teraz jest drogie) a w dodatku suplementy też swoje kosztują.
Może ćwiczyć w domu i spędzać czas z żoną. Zresztą mi chodzi o to co sie stanie, gdy urodzi się dziecko. Przecież przez pierwsze 2-3 lata dziecka to wątpie, żeby mu wystarczyło czasu na silownie, może 1 dzień w tygodniu. Ale siłownia ma sens jak się chodzi 3-4 razy. Niech teraz zrobi sobie na próbę miesiąc przerwy i zobaczy czy wytrzyma bez "uciekania" z domu
Jej mąż nie robi nic złego, co znaczy, że siłownia jest ważniejsza? Przecież on tam nie śpi, ma prawo mieć tę godzinę na siebie, a niech wydaje sobie na co chce - zarabia!
Kurczę mam trójkę dzieci, gdyby mąż siedział ze mną 24h byłoby to dla mnie dziwne [wtedy gdy były małe]
Każdy ma obowiązki, jakieś zajęcia, no chyba, że jesteśmy milionerami i wszystko załatwi niania np.
On nie ucieka z domu (chyba, ale pewnie zacznie jak autorka postu się nie zmieni, ja nie chciałabym z taką osobą spędzić nawet 15 minut - bez obrazy - tu ktoś nawet wspomniał o opóźnieniu w rozwoju [emocjonalnym] na pewno)
Dla mnie to dziwne. Nie chodzi o zdradę, ale dlaczego mąż ćwiczy na siłowni gdy jesteś w ciązy? Dlaczego nie zmienił priorytetów?
Nie wyobrażam sobie mieć żony w ciąże i latać na siłownie, gdzie dookoła chudziutkie panienki w legginsach. Ale nawet nie o to chodzi. Chodzi o to, że co gdy urodzi się dziecko? Dlaczego dla niego najważniejszy jest wygląd i forma? Jak się odchowa dziecko (2-3 rok życia) to mógłby sobie wrócić na siłownie. Ale tak teraz to średnio to widzę. Praca + siłownia + gotowanie. Będziesz mieć przerąbane kobieto. Całe wychowanie dziecka na twojej głowie, a mąż będzie prężył muskuły na siłownii
Już to widze jak zrezygnuje ze swojej pasji. Wspólczuje ci, serio
Teoretyzujesz, widać że raczej nie masz żony i dzieci, bo byś nie miał takiego nierealnego zdania.
Widocznie siłownia jest dla niego ważniejsza niż ciąza. Jak się urodzi dziecko to będzie placz. Że facet zamiast siedzieć w domu to chodzi na silownie. A oszczędności ubywa, bo je duże ilośći jedzenia (które teraz jest drogie) a w dodatku suplementy też swoje kosztują.
Może ćwiczyć w domu i spędzać czas z żoną. Zresztą mi chodzi o to co sie stanie, gdy urodzi się dziecko. Przecież przez pierwsze 2-3 lata dziecka to wątpie, żeby mu wystarczyło czasu na silownie, może 1 dzień w tygodniu. Ale siłownia ma sens jak się chodzi 3-4 razy. Niech teraz zrobi sobie na próbę miesiąc przerwy i zobaczy czy wytrzyma bez "uciekania" z domu
Nie chciałabym mieć faceta z takim podejściem! Tragedia! Średniowiecze... to, ze gdzieś mężczyzna wyjdzie 2-3 razy w tygodniu na godzinę to nie znaczy, że siłownia jest ważniejsza ... jest mnóstwo mężczyzn, którzy pracują na zmiany i np. nie ma ich w domu całe dnie w danym tygodniu a kobieta z dzieckiem sama, to co ma ten facet wg Ciebie zrobić?? Zwolnić sie, bo praca ważniejsza niż rodzina a przecież trzeba spędzać czas z rodzina? No trzeba, ale efektywnie i aktywnie nie zapominając, że zarówno kobiecie, jak i mężczyźnie coś się należy od życia. Ojcostwo i macierzyństwo to nie kajdany i niewolnictwo ..
Ja piszę z perspektywy obecnie singla, który chodzi na siłownię. Tak, trening może i trwa godzinę, moi trwa 2 godziny. Ale trening to tylko szczyt góry. Ja jako singiel praktycznie cały swój dzień muszę nastawić pod siłownię. Wstać wcześniej, zrobić więcej posiłków na cały dzień, posprzątać, pomyć. Dodatkowa godzina na gotowanie. Dojście powrót z siłowni 30 minut w dwie strony - dodatkowa godzina. Dodatkowo jedzenie 4-5 posiłków dziennie gdy się ćwiczy zamiast 2-3, znowu masa czasu pochłonięta. Prysznic, ogarnięcie torby, ciuchów, różnych sprzętów to też zajmuje. Sprawdzenie progresu, planu, po treningu, ewentualna korekta itd.
To co mam na myśli to to, że trening może i zajmuje 1 czy 2 godziny, ale wszystko dookoła zajmuje dodatkowe 2-3 godziny i wymaga podporządkowania dnia.
Nie wiem co ćwiczy ten facet, może chodzi tylko na bieżnie wtedy ok, ale jeśli ćwiczy siłowo no to kiepsko to widzę.
Ja piszę z perspektywy obecnie singla...
No właśnie. Tyle w temacie.
Autorka postu nigdzie nie wspomniała, że siłownia męża jakoś mocno pochłania, tu nie chodzi o siłownię stricte, tu mogłoby być cokolwiek innego. I tak byłoby źle
Ja piszę z perspektywy obecnie singla, który chodzi na siłownię. Tak, trening może i trwa godzinę, moi trwa 2 godziny. Ale trening to tylko szczyt góry. Ja jako singiel praktycznie cały swój dzień muszę nastawić pod siłownię. Wstać wcześniej, zrobić więcej posiłków na cały dzień, posprzątać, pomyć. Dodatkowa godzina na gotowanie. Dojście powrót z siłowni 30 minut w dwie strony - dodatkowa godzina. Dodatkowo jedzenie 4-5 posiłków dziennie gdy się ćwiczy zamiast 2-3, znowu masa czasu pochłonięta. Prysznic, ogarnięcie torby, ciuchów, różnych sprzętów to też zajmuje. Sprawdzenie progresu, planu, po treningu, ewentualna korekta itd.
To co mam na myśli to to, że trening może i zajmuje 1 czy 2 godziny, ale wszystko dookoła zajmuje dodatkowe 2-3 godziny i wymaga podporządkowania dnia.
Nie wiem co ćwiczy ten facet, może chodzi tylko na bieżnie wtedy ok, ale jeśli ćwiczy siłowo no to kiepsko to widzę.
No i tu wychodzi wszystko.
Perspektywa singla.
A na dodatek nie wiesz ile i jak trenuje i je mąż autorki
nie dopowiadaj.
To jest kwestia tego, że i w małżeństwie i przy dziecku powinien byc czas na pasje. I kobiety i mężczyzny. Inaczej nikt nie jest szczęśliwy, dziecko też nie.
Ty sobie możesz wszystko nastawić pod siłownię, jak się ma rodzinę to już dziala to inaczej, ale dalej jest to miejsce na siłownię i miejsce na jedzenie tego, co trzeba jeść spokojnie, żonaci faceci dają radę
mężatki też dają radę.
142 2021-11-09 13:11:38 Ostatnio edytowany przez Ewe131 (2021-11-09 13:21:27)
Jak ktoś podporządkowuje cały swój dzień pod ćwiczenia, bo niczego nie musi to może sobie robić jak uważa, ale jak się ma rodzine to uprawianie różnych pasji nie trwa całymi dniami, bo nie ma ku temu możliwości. Mój Mąż jak mieliśmy dwoje małych dzieci wychodził na basen czy na siłownię na 1,5 godz. nie po to, by robić „formę” czy ćwiczyć określone partie ciała, tylko po prostu trochę się zmęczyć, odpocząć psychicznie, nabrać dystansu, odświeżyć głowę - to o to chodzi. A nie żeby siłownia przysłoniła cały świat i trwała godzinami.
Nie miał żadnych planów treningowych, jadł to, co było akurat w domu, nie musiał robić niczego przygotowującego do siłowni oprócz zabrania czystych ubrań do torby, ale to też było wyjście na siłownię. Pewnie wg Twojej definicji to nie było prawdziwe ćwiczenie, ale właśnie to pozwalało Mu złapać dystans i nabierać nowych sił do działania.
143 2021-11-09 13:21:39 Ostatnio edytowany przez Witold12 (2021-11-09 13:22:32)
No właśnie właśnie, tylko wtedy takie chodzenie nie ma sensu, tylko frustracja narasta, jak się ćwiczy na pół gwizdka i efekty stoją albo się wręcz cofają.
Dlatego ja podtrzymuję swoje zdanie, że siłownia to jest hobby dla singla, w małżeństwie braknie czasu, a robienie czegoś na pół gwizdka nie wiem czy ma jakkolwiek sens. Ja bym się zanudził szczerze mówiąc ćwicząc przez godzine w losowy sposób, bo brakuje czasu na ułożenie planu, odpowiedni trening, posiłki itd.
Widocznie siłownia jest dla niego ważniejsza niż ciąza. Jak się urodzi dziecko to będzie placz. Że facet zamiast siedzieć w domu to chodzi na silownie. A oszczędności ubywa, bo je duże ilośći jedzenia (które teraz jest drogie) a w dodatku suplementy też swoje kosztują.
Może ćwiczyć w domu i spędzać czas z żoną. Zresztą mi chodzi o to co sie stanie, gdy urodzi się dziecko. Przecież przez pierwsze 2-3 lata dziecka to wątpie, żeby mu wystarczyło czasu na silownie, może 1 dzień w tygodniu. Ale siłownia ma sens jak się chodzi 3-4 razy. Niech teraz zrobi sobie na próbę miesiąc przerwy i zobaczy czy wytrzyma bez "uciekania" z domu
Jakiś absurd. Niezależnie od obowiązków, stanu cywilnego i rodzinnego, niezależnie właściwie od wszystkiego, każdy powinien mieć PRZYNAJMNIEJ te kilka godzin w tygodniu tylko dla siebie. Do wykorzystania w sposób całkowicie dowolny.
Co z tego, że ciąża, co z tego, że dzieci? We dwoje muszą pilnować najpierw brzucha autorki, a potem tych dzieci? Przecież normalnie kobiety w ciąży (nie mówię, oczywiście, o zagrożonych) też nie rezygnują ze swojego życia. To, że autorka postanowiła zamknąć się w domu, to już jest kuriozum. To, że oczekuje tego samego od męża - podwójne. Skoro odtąd para każdą chwilę ma spędzać razem, to jakim cudem funkcjonują samotne matki, kobiety, których mężowie pracują poza miejscem zamieszkania, skąd się bierze zapotrzebowanie na zajęcia typowo dla ciężarnych? To jednak można coś zrobić bez mężczyzny?
Niech ćwiczy w domu - to jest cudowne. XD Bo przecież autorka nie wytrzyma sama nawet dwóch godzin, może przecież będzie musiała sobie zrobić herbatę albo coś. XD
No właśnie właśnie, tylko wtedy takie chodzenie nie ma sensu, tylko frustracja narasta, jak się ćwiczy na pół gwizdka i efekty stoją albo się wręcz cofają.
Dlatego ja podtrzymuję swoje zdanie, że siłownia to jest hobby dla singla, w małżeństwie braknie czasu, a robienie czegoś na pół gwizdka nie wiem czy ma jakkolwiek sens. Ja bym się zanudził szczerze mówiąc ćwicząc przez godzine w losowy sposób, bo brakuje czasu na ułożenie planu, odpowiedni trening, posiłki itd.
Z Tobą by się nasza Kasieńka dogadała
Dlatego ja podtrzymuję swoje zdanie, że siłownia to jest hobby dla singla, w małżeństwie braknie czasu, a robienie czegoś na pół gwizdka nie wiem czy ma jakkolwiek sens. Ja bym się zanudził szczerze mówiąc ćwicząc przez godzine w losowy sposób, bo brakuje czasu na ułożenie planu, odpowiedni trening, posiłki itd.
Ja bym się zanudziła, robiąc cokolwiek na siłowni, dlatego uważam, że powinno się całkowicie zamknąć wszystkie siłownie, szkoda czasu.
*facepalm*
147 2021-11-09 13:29:01 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-11-09 13:32:54)
Witold12, każdy inaczej i indywidualnie podchodzi do sportu. Czasem ważne by po prostu się poruszać, przewietrzyć umysł, wzmocnić mięśnie i poprawić kondycję, niekoniecznie by osiągnąć jakieś wygórowane efekty.
U Ciebie te treningi wyglądają tak, że cały dzień pod nie podporządkowujesz, dla innych wystarczy 1-2h wolnego.
EDIT: Ja np ćwiczę sama w domu i nie mam rozpisanego planu. Ćwiczę to na co mam ochotę i czuję, że na tą chwilę potrzebuję. Zanudziłabym się ćwicząc pod dyktando z kalendarzem w ręku.
Sport ma być przyjemnością
Co do diety, to po prostu staram się jeść zdrowo i przestrzegać kilka podstawowych zasad.
PS. Mój facet też ćwiczy w domu
No właśnie właśnie, tylko wtedy takie chodzenie nie ma sensu, tylko frustracja narasta, jak się ćwiczy na pół gwizdka i efekty stoją albo się wręcz cofają.
Dlatego ja podtrzymuję swoje zdanie, że siłownia to jest hobby dla singla, w małżeństwie braknie czasu, a robienie czegoś na pół gwizdka nie wiem czy ma jakkolwiek sens. Ja bym się zanudził szczerze mówiąc ćwicząc przez godzine w losowy sposób, bo brakuje czasu na ułożenie planu, odpowiedni trening, posiłki itd.
No tak, lepiej chodzić na piwo
149 2021-11-09 13:37:10 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-11-09 13:39:30)
Jak się odchowa dziecko (2-3 rok życia) to mógłby sobie wrócić na siłownie.
Ale na razie żadnego dziecka nie ma to co ma na ten moment odchowywac?
tylko wtedy takie chodzenie nie ma sensu, tylko frustracja narasta, jak się ćwiczy na pół gwizdka i efekty stoją albo się wręcz cofają.
Kaloryfera może nie zrobisz ale te endorfinki co wyprodukujesz to Twoje i na to nie trzeba 2h ostrego treningu, a już po 30 min aktywności widzisz różnice w samopoczuciu
150 2021-11-09 13:43:23 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2021-11-09 13:46:17)
Witold, sorry ale Ty piszesz z perspektywy singla, którego OBSESJĄ jest siłownia. Jest wiele osób, które idą tam by się rozluźnić lub trzymać kondycję, a nie jakoś pracować nad masą i rzeźbą. Im to nie zajmuje więcej niż jakieś 45 minut, 3 razy w tygodniu, a nie godziny wyliczania kalorii, wyciskania sztangi i gotowania kurczaka. Jest różnica pomiędzy hobby, a amatorsko- zawodniczym uprawianiem sportu.
Nie widzę niczego złego w tym, że facet ma jakąś rozrywkę poza domem, szczególnie, że jego zona to totalny bluszcz, co nie potrafi nawet guzika pilota sama nacisnąć i wymaga skakania wkoło siebie.
EDIT: Poza tym, jak inni też piszą, sport daje endorfinki
No właśnie właśnie, tylko wtedy takie chodzenie nie ma sensu, tylko frustracja narasta, jak się ćwiczy na pół gwizdka i efekty stoją albo się wręcz cofają.
Dlatego ja podtrzymuję swoje zdanie, że siłownia to jest hobby dla singla, w małżeństwie braknie czasu, a robienie czegoś na pół gwizdka nie wiem czy ma jakkolwiek sens. Ja bym się zanudził szczerze mówiąc ćwicząc przez godzine w losowy sposób, bo brakuje czasu na ułożenie planu, odpowiedni trening, posiłki itd.
Witold, Ty nie rozumiesz co piszę.... Tobie chodzi o formę, fizyczność, dbanie o posiłki itd, sprawdzanie efektów ćwiczeń, a niektórym ludziom chodzi o to, żeby gdzieś (!!!) wyjść poza pracą i domem, i się zmęczyć, bo inaczej człowiek zwariuje! Nie chodzi o robienie formy, treningów, planów, jedzenia i pierdół, tylko żeby GLOWIE dać odpocząć i nabrać sił do dalszego działania. I takie wychodzenie dla mojego Męża było zbawienne i nie powodowało żadnej frustracji, wręcz odwrotnie, psychicznie odpoczął, nie liczyły się dla niego żadne efekty fizyczne, bo nie po to wychodził, ale np. żeby stresu z pracy nie przenosić do domu, bo w domu tez często dzieciaki wrzeszczały i trzeba było mieć nowe siły dla rodziny.
Twoje rady są jak bezdzietnego w kwestii wychowywania dzieci. Odstają od tej sytuacji całkowicie.
Inna sprawa, jak ma się blade pojęcie o małżeństwie, dzieciach, to lepiej nie upierać się przy swoim zdaniu.
Po co w ogóle chodzić na siłownię, przecież lepiej leżeć do góry brzuchem
Czyli jak jest się singlem, to należy korzystać z siłowni, a jak ma się rodzinę, to trzeba przestać i wskoczyć w ciepłe kapcie, bo przecież już nie trzeba o siebie dbać
A jak się przestanie, to jak będzie wyglądało to ciałko!?
Jeden chodzi na siłownię, drugi biega, trzeci ćwiczy w domu, zawsze trzeba wygospodarować czas dla siebie, dla zdrowia fizycznego i psychicznego.
No właśnie właśnie, tylko wtedy takie chodzenie nie ma sensu, tylko frustracja narasta, jak się ćwiczy na pół gwizdka i efekty stoją albo się wręcz cofają.
Dlatego ja podtrzymuję swoje zdanie, że siłownia to jest hobby dla singla, w małżeństwie braknie czasu, a robienie czegoś na pół gwizdka nie wiem czy ma jakkolwiek sens. Ja bym się zanudził szczerze mówiąc ćwicząc przez godzine w losowy sposób, bo brakuje czasu na ułożenie planu, odpowiedni trening, posiłki itd.
Jak tak czytam to mam wrażenie, że i ta siłownia to jest tylko czysto teoretyczna :DDD
Zdecydowana większość na siłownię chodzi kompensować siedzący tryb życia jaki mają i spustoszenie jakie sieje w organizmie spędzanie dnia przed kompem xD Każdy ruch ma sens i jest lepszy niż bezruch na kanapie. Zdajesz sobie w ogóle sprawę jak siedzący tryb życia wpływa na zdrowie?
Bez sensu to jest spędzanie czasu w kuchni nad posiłkami jeżeli nie szykujesz się do zawodów :DDD
A wracając do tematu wątku to aż chce się krzyczeć - Autorko droga, jak to nie masz dobrych wzorów w około siebie??? Wystarczy że zaczniesz brać przykład z męża, masz ten najlepszy wzór pod nosem
Jak tak czytam to mam wrażenie, że i ta siłownia to jest tylko czysto teoretyczna :DDD
Zdecydowana większość na siłownię chodzi kompensować siedzący tryb życia jaki mają i spustoszenie jakie sieje w organizmie spędzanie dnia przed kompem xD Każdy ruch ma sens i jest lepszy niż bezruch na kanapie. Zdajesz sobie w ogóle sprawę jak siedzący tryb życia wpływa na zdrowie?Bez sensu to jest spędzanie czasu w kuchni nad posiłkami jeżeli nie szykujesz się do zawodów :DDD
Znam kilka takich osób, które są zafiksowane na treningach i diecie tak jak Witold. Nawet miałam znajomego, który na spotkania ze znajomymi przynosił swoje posiłki i konsumował je o określonej porze. Miał on jednak bzika na punkcie swojej sylwetki, a nie był zawodowym sportowcem tylko ratownikiem wodnym, a po godzinach ochroniarzem. Także dla niego rzeźba była priorytetem, jednak wielu, jak nie większość facetów nie ma ambicji by mieć piękny kaloryfer.
krolowachlodu87 napisał/a:Jak tak czytam to mam wrażenie, że i ta siłownia to jest tylko czysto teoretyczna :DDD
Zdecydowana większość na siłownię chodzi kompensować siedzący tryb życia jaki mają i spustoszenie jakie sieje w organizmie spędzanie dnia przed kompem xD Każdy ruch ma sens i jest lepszy niż bezruch na kanapie. Zdajesz sobie w ogóle sprawę jak siedzący tryb życia wpływa na zdrowie?Bez sensu to jest spędzanie czasu w kuchni nad posiłkami jeżeli nie szykujesz się do zawodów :DDD
Znam kilka takich osób, które są zafiksowane na treningach i diecie tak jak Witold. Nawet miałam znajomego, który na spotkania ze znajomymi przynosił swoje posiłki i konsumował je o określonej porze. Miał on jednak bzika na punkcie swojej sylwetki, a nie był zawodowym sportowcem tylko ratownikiem wodnym, a po godzinach ochroniarzem. Także dla niego rzeźba była priorytetem, jednak wielu, jak nie większość facetów nie ma ambicji by mieć piękny kaloryfer.
Tylko po co tutaj wyciągać takie skrajne przypadki i jeszcze umniejszać wartość treningu na pół gwizdka dla przeciętnego Kowalskiego. Utrzymanie kręgosłupa i innych stawów w zdrowiu i dobrej formie czy uniknięcie otyłości i cukrzycy jest z punktu widzenia dobra społecznego, ważniejszym celem niż krata na brzuchu u jakiś maniaków. Takie teorie, że jak nie możesz podporządkować życia pod trening to lepiej w ogóle nie zaczynaj muszą być natychmiast ucinane w zarodku bo są szkodliwe.
Tylko po co tutaj wyciągać takie skrajne przypadki i jeszcze umniejszać wartość treningu na pół gwizdka dla przeciętnego Kowalskiego. Utrzymanie kręgosłupa i innych stawów w zdrowiu i dobrej formie czy uniknięcie otyłości i cukrzycy jest z punktu widzenia dobra społecznego, ważniejszym celem niż krata na brzuchu u jakiś maniaków. Takie teorie, że jak nie możesz podporządkować życia pod trening to lepiej w ogóle nie zaczynaj muszą być natychmiast ucinane w zarodku bo są szkodliwe.
Zgodze się w 100%.
Ja, na przyklad, chodzę na silownię, bo pracę mam przed kompem i w dodatku z domu, więc poza spacerami z psem, ruchu mialabym bardzo mało. A tak, nie tyle dodaje sobie po poludniu energii i zapobiegam mentalnemu zmęczeniu, ale jeszcze trzymam formę i rozruszam stawy i mięśnie. Nie muszę przy tym mieć żadnego dodatkowego celu w postaci kaloryfera na brzuchu czy perfekcyjnej pupy. Ćwicze siłowo bo lubię i daje mi to dużo benefitów.
Tylko po co tutaj wyciągać takie skrajne przypadki i jeszcze umniejszać wartość treningu na pół gwizdka dla przeciętnego Kowalskiego. Utrzymanie kręgosłupa i innych stawów w zdrowiu i dobrej formie czy uniknięcie otyłości i cukrzycy jest z punktu widzenia dobra społecznego, ważniejszym celem niż krata na brzuchu u jakiś maniaków. Takie teorie, że jak nie możesz podporządkować życia pod trening to lepiej w ogóle nie zaczynaj muszą być natychmiast ucinane w zarodku bo są szkodliwe.
Mam wrażenie, że nie zostałam dobrze zrozumiana. No właśnie podejście Witolda nie jest powszechne, a nawet nie zbyt częste i dotyczy raczej pewnej grupy osób, jak zawodowi sportowcy czy ludzi, dla którzy z innego powodu rzeźba jest ważna. Inni chodzą na siłownię czy uprawiają inne sporty dla lepszego samopoczucia czy ogólnie zdrowia.
Ja od czasów covida nie chodzę na siłownię ale regularnie ćwiczę w domu i korzystam z innych form aktywności fizycznej na świeżym powietrzu.
Witold12 napisał/a:Widocznie siłownia jest dla niego ważniejsza niż ciąza. Jak się urodzi dziecko to będzie placz. Że facet zamiast siedzieć w domu to chodzi na silownie. A oszczędności ubywa, bo je duże ilośći jedzenia (które teraz jest drogie) a w dodatku suplementy też swoje kosztują.
Może ćwiczyć w domu i spędzać czas z żoną. Zresztą mi chodzi o to co sie stanie, gdy urodzi się dziecko. Przecież przez pierwsze 2-3 lata dziecka to wątpie, żeby mu wystarczyło czasu na silownie, może 1 dzień w tygodniu. Ale siłownia ma sens jak się chodzi 3-4 razy. Niech teraz zrobi sobie na próbę miesiąc przerwy i zobaczy czy wytrzyma bez "uciekania" z domu
A jakby zamiast siłowni miał inną pasję to też byś tak pisał?
Bo wiesz, jak się ma dziecko, to nie trzeba rzucać wszystkiego i siedzieć całymi dniami przed tv. Można tak ogarnąć, że i matka i ojciec będą mieć czas na swoe pasje, a dziecko nie będzie poszkodowane.Nie dziwię się, że ludzie nie chcą mieć dzieci, jak słyszą, że na 2-3 lata mają rzucić swoje zainteresowania w kąt, bo jak to tak można poświęcać czas czemuś innemu niż ciężarna i dziecko...
Dokładnie
On raczej nie siedzi na tej siłowni codziennie po 10h
Więc jak ze 2 razy w tygodniu sobie wyjdzie to co za problem? Ja też nie wyobrażam sobie bycia w ciąży i siedzieć non stop przy dziecku
Trzeba mieć pasję, rozrywkę, hobby, coś, co się lubi, bo można w przeciwnym razie oszaleć
Witoldzie12, mąż Kasi995 raczej nie przygotowuje się do zawodów MrOlympia więc spokojna twoja rozczochrana, raczej pogodzi siłownię i obowiązki rodzinne. A jeśli nie, to chwilowo zawiesi bądź ograniczy treningi.
A rezygnowanie z treningów teraz gdy nie ma dziecka a jest dużo czasu to byłaby głupota.
Kasiu995 - mniej egocentryzmu, więcej wyrozumiałości i spokoju. Ludzie dobrze ci tu piszą. Wznów seks z mężem o ile nie ma przeciwwskazań medycznych, a jeśli są to pozostają jeszcze "masaże" oraz "inne czynności". I raczej dobrze, że mąż ćwiczy: odstresuje się, dotleni, itd.
160 2021-11-13 22:44:13 Ostatnio edytowany przez 67Eve (2021-11-13 22:44:48)
Ciągłe kontrolowanie, co robi druga osoba, z którą się jest w związku, jest chore. Oczekiwanie od kogoś, że zrezygnuje z pasji w imię chorych urojeń żony, również.