Kasiu, ja Ci proponuję ćwiczenie mentalne. Wyobraź sobie, że jesteś mężczyzną i masz partnerkę w ciąży. Ty jako jedyna pracujesz, wracasz z pracy zestresowana, zmęczona, w domu musisz jeszcze coś poogarniać i ugotować obiad, bo Twoja kobieta rano miała mdłości i przez cały dzień oglądała seriale. Jest humorzasta, niezadowolona, ma ciągle pretensje i oczekuje, że będziesz na każde jej skinienie, a Ty po pracy i ogarnianiu domu masz ochotę się położyć i mieć chwilę dla siebie. Idziesz na siłownię, bo to Twoja ulubiona forma rozrywki, bo to Ci doładowuje baterie, czujesz się po niej lepiej. Partnerka zarzuca Ci, że zostawiasz ją samą, sprawia, że czujesz się winna, że w ogóle chcesz mieć jakąś chwilę dla siebie i zarzuca Ci, że pewnie ją zostawisz dla kogoś innego, bo w ciąży ciało się zmienia. Starasz się spokojnie rozmawiać i tłumaczyć swoją perspektywę, choć czujesz się atakowana, niedoceniona i obciążona poczuciem winy za spełnianie własnych potrzeb. Idziesz spać na kanapę, żeby uniknąć dalszego drążenia tematu i wyspać się przed pracą. W pracy partnerka do Ciebie wydzwania, a Ty nie odbierasz, bo masz bardzo ważną sprawę do załatwienia i nie masz siły wsiadać na emocjonalną karuzelę. Masz wrażenie, że jesteś jedyną osobą, która cokolwiek ogarnia, czujesz się wykorzystana oraz odpowiedzialna za wszystko (nawet za kupienie środków na mdłości, chociaż apteka jest kilka kroków od domu, a żona nie jest obłożnie chora), że Twoje wysiłki nie są zauważane, a wymagania wciąż rosną. Prawie jakbyś zamiast partnerki miała pod opieką rozkapryszone dziecko. Zaczyna Cię to frustrować i przytłaczać. Wracasz do domu, okazało się, że żona upiekła ciastka i podgrzała obiad. Czujesz ciepło w środku i poczucie, że może jednak żona Cię trochę rozumie i też się stara. Po pysznym obiedzie i ciastkach masz ochotę położyć się na moment, bo ostatnie wydarzenia i praca dały Ci w kość. Partnerka ciągnie Cię na spacer, a kiedy grzecznie odmawiasz zarzuca Ci, że przecież na siłownię to masz czas, a na spacer z nią nie - znów czujesz się winna i bezradna, choć przecież się starasz. Po powrocie żony ze spaceru jest kolejna awantura, ona ma coraz więcej pretensji i zarzuca Ci, że jesteś okropna, chociaż cały czas się starasz i wspierasz ją ile możesz. Zaczynasz mieć poczucie bezcelowości tej sytuacji, ile byś nie zrobiła to będzie za mało...
----
Oczywiście, nie chodzi mi tutaj o umniejszanie Twojemu złemu samopoczuciu, ani nie twierdzę, że to jest na pewno to jak tę sytuację widział Twój mąż, ale spróbuj wyobrazić to sobie, przejść przez każdą z tych sytuacji tak jakbyś to Ty była po drugiej stronie i poczuć emocje osoby, która się tam znajduje. To jest jasne, że możesz się źle czuć w ciąży, że są hormony, że różne emocje, ale nie daje Ci to prawa do wyżywania się na drugim człowieku, traktowania go jak służącego. Czy powiedziałaś kiedyś "dziękuję" za to co on dla Ciebie robi? Czy zapytałaś czego on w tej sytuacji potrzebuje?
Na pewno warto dzielić się swoimi uczuciami, ale bez obarczania partnera odpowiedzialnością za te uczucia. To nie jest jego wina, że jesteś zazdrosna, skoro on jest wobec Ciebie w porządku. To nie jest jego wina, że jesteś rozchwiana emocjonalnie i źle się czujesz. Myślę, że Twój partner wykazuje bardzo wiele zrozumienia dla Twojego stanu i wyraźnie sygnalizuje Ci, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu, bo czuje się przytłoczony i niedoceniony. Robienie awantur i dawanie upust swoim lękom i emocjom nie pomoże Ci poprawić między Wami napięcia. Ochłoń, może pójdź na terapię i spróbuj poukładać emocje w sobie. Może znajdź sobie jakieś zajęcie w domu? Długie spacery? Moja przyjaciółka praktycznie do dnia porodu chodziła na spacery, po południu, jak mdłości jej przechodziły. Może wyskocz z kumpelką na kawę? Trochę odciążysz męża, a też nabierzesz sama więcej autonomii.