Luźne uwagi czyli czego bym chciał to fajne podejście, Bert - podoba mi się 
Oczywistości w postaci handlu ludźmi itp. możemy odłożyć na bok, nie ma co drążyć, to wydaje się jasne. Też bym chciała.
Wyciągniecie na wierzch w aspekcie ekonomicznym - osobny podtemat, bo tu pomysły "na modelu" a ich przełożenie na praktykę życia .... teoretycznie jakoś, w praktyce wyjdzie inaczej, bo ekonomia nie wisi w próżni tylko działa w realu innymi słowy kłania się socjologia, psychologia społeczna i parę innych takich tam. .
Aspekt społeczny...też sobie parę luźnych uwag rzucę, oraz pytań.
Pierwsze co mi wyszło jak czytałam, co napisałeś o tym aspekcie społecznym to to, że wyszło ci niespójne to chcenie. I chyba w tej niespójności nie jesteś odosobniony.
Z jednej strony chcesz, żeby zniwelować ostracyzm, brak akceptacji, wrogość itd czyli żeby zawód wylądował zdecydowanie wyżej w rankingu tzw. zaufania i szacunku społecznego. Obecnie szoruje po dnie i to jest fakt. Z drugiej chcesz , żeby istniały jakieś systemowe narzędzia pomagające "wyjść z branży", ileś zdań później.
Na zdrowy rozum biorąc nie tworzy się narzędzi systemowych pomagających wyjść z branży, jeśli ona się cieszy nawet niskim szacunkiem społecznym. Czy uznałbyś za sensowne tworzenie systemowego narzędzia umożliwiającego "wyjście z branży" dla tych z dołu tabeli zaufania i szacunku społecznego? Toż tam, na dole są zawody influencera, telemarketera, polityka - im też by należało systemowo pomagać "wyjść z branży"? Deklarują, że w tym chcą robić i na tyle.
Twoim zdaniem "są tam dziewczyny, których tam być nie powinno"? O każdym zawodzie to można powiedzieć. Czemu "nie powinno" skoro deklarują, ze chcą?
Komentarze do kariery Leny mają aspekt także tzw. szacunku społecznego dla wykonywanego zawodu, a z tym jest ciekawie, bo na przykład influencerzy szeroko pojmowani to dół tabeli, paradoksalnie być może, ale szacunkiem społecznym się nie cieszą, w tym społecznym szacunku zarobki wcale się nie przekładają na szacunek dla profesji. W społecznym przekonaniu praca influencera to m.in. "nic nie robi, nic nie umie a zarabia krocie", całkiem podobnie do prostytuowania się. Społeczne przekonanie jest dosyć oporne na zwykłą racjonalną argumentację skuteczną indywidualnie, to tak na marginesie.
Tak od innej strony, wcielę się na chwilkę w kobietę statystyczną - weź mnie, Bert, przekonaj, że usługi seksualne są społecznie pożyteczne oraz potrzebne.
Ja z nich nie korzystam. MNIE nie są potrzebne oraz nie będą. Mało tego, nie jestem zainteresowana tym, żeby z nich korzystał mój partner czy mąż, a nawet wręcz przeciwnie. Argumenty, że państwo się wzbogaci do mnie kompletnie nie docierają. No może ciut, jeśli by to było jakoś bardzo wysoko opodatkowane, wyżej niż "normalne zawody", ale wątpię, czy tu by argument ekonomiczny w skali makro zadziałał. A w skali mikro to mi się nie podoba, ze mój mąż dziwkom płaci, a państwo mu to ułatwia.
Przy okazji - ciekawe, jak by korzystanie z usług było traktowane w aspekcie wierności małżeńskiej czyli prawnym. Zdrada jest powodem do orzeczenia rozwodu, więcej nie trzeba. Społecznie małżeństwo to m.in. wierność seksualna. Wizyta w burdelu to zdrada czy nie? Poszedł do legalnego przybytku, skorzystał z legalnej usługi i co, zdradził i mogę lecieć do sądu czy sąd mi powie, że nie zdradził, bo usługa legalna i odeśle z kwitkiem?
W czasach legalnych burdeli podejście "szanowanych kobiet" było takie, ze "mężczyzna musi, a dziwka to szmata, byle choroby nie przyniósł" i jakoś tam to działało w praktyce. To podejście kobiet nadal jakoś tam istnieje. Jakim sposobem je zmienić? Jak mnie, statystyczną kobietę przekonasz, że to, iż mój mąż chodzi do burdelu jest ok i nie powinnam mieć z tym problemu? Póki, jako kobieta statystyczna uznaję, że mogę pani świadczącej usługi nie szanować jest mi z tym łatwiej. Jak ją muszę szanować....a guzik, tego to sobie, jako statystyczna kobieta, nie zrobię, za nic. Za co mam ją szanować, że mąż z nią sypia a nie ze mną? No weź... socjalizowana do monogamii i wierności seksualnej kobieta na to nie pójdzie.
Jasne - podejście męskiej części populacji jest inne do całego tematu, bo panowie są klientami, oni z usług korzystają, im usługi potrzebne.
Gdyby tu było inaczej niż jest czyli gdyby panie też z usług korzystały, a panowie je świadczyli - podejście społeczne byłoby na pewno inne. Ale istnieje zdecydowany podział wedle płci - i tego się raczej zmienić nie da. Bert - wyobraź sobie, że twoja własna żona chadza czasem do burdelu - jak byś się z tym czuł? Nie chodzi mi o ciebie osobiście, raczej wciel się na chwilkę w statystycznego żonatego mężczyznę 
Tu już pomysł z mocnym przymrużeniem oka - a może by tak panie zacząć namawiać do korzystania z usług, a przede wszystkim mężczyzn do ich świadczenia? Przypuszczam, że z paniami by poszło łatwiej.