30lat i cały czas sam - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 451 452 453 454 455 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 29,381 do 29,445 z 29,781 ]

29,381 Ostatnio edytowany przez Solaris (2025-08-06 16:29:45)

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Tak sobie czytam tą dyskusję i w sumie wpadłem na pomysł trochę z gatunku sci-fi, ale z drugiej strony mnóstwo dzisiejszych wynalazków jeszcze niedawno też było tak określanych...co uważacie o pomyśle sztucznego przekierowania popędu seksualnego na inne obszary - pracę bądź rozwój? Pomysł wzięty ofkorz z naszej starej dobrej "Seksmisji", gdzie istniała przecież pigułka, regularnie zażywana przez tamtejsze kobiety o takim właśnie działaniu.

Pomyślałem o tym pod kątem właśnie ograniczenia popytu na prostytucję czy inne usługi seksualne typu OnlyFans. Jasne, dałoby to efekt tylko częściowy bo jak już to było ustalone tutaj i tak większość zapotrzebowania na to kreują ludzie którzy mieli "zwykły" dostęp do seksu, ale jednak wyeliminowałoby to grupę użytkowników, i być może samo zjawisko stałoby się mniej powszechne i dochodowe - nawet te hipotetyczne 20 procent mniej to już jest widoczny ubytek klienteli.

Świat zmierza w kierunku matrixa, więc to kwestia czasu, jak ludzie przestaną uprawiać ze sobą seks a będą to robić wirtualnie, już są specjalne kaski virtual reality, a jak technika pójdzie bardziej naprzód - bodźce nie do odróżnienia dla mózgu czy real, czy fikcja.  Problem prostytucji zniknie samoistnie. Virtual reality będzie stokroć atrakcyjniejsze. Człowiek będzie kim chce i z kim chce, w okolicznościach jakich chce i scenariusze jakie sobie wymarzy. To lepsze niż rozwijający się rynek sex lalek, które wg mnie szybko staną się przeżytkiem zanim zaczną być masowo popularne.
Był taki odcinek "Striking Vipers" serialu Czarne Lustro, w temacie, który dobrze obrazuje to o czym pisze. Choć wiele opowiadan czy filmow porusza ten temat, w nieco moze rożnych wariantach, ale jednak, choćby Surogaci, Total Recall, Altered Carbon, Blade Runner, Dobranoc Sofio itp.

Zobacz podobne tematy :

29,382 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2025-08-06 16:40:45)

Odp: 30lat i cały czas sam
Solaris napisał/a:

Świat zmierza w kierunku matrixa, więc to kwestia czasu, jak ludzie przestaną uprawiać ze sobą seks a będą to robić wirtualnie, już są specjalne kaski virtual reality, a jak technika pójdzie bardziej naprzód - bodźce nie do odróżnienia dla mózgu czy real, czy fikcja.  Problem prostytucji zniknie samoistnie. Virtual reality będzie stokroć atrakcyjniejsze. Człowiek będzie kim chce i z kim chce, w okolicznościach jakich chce i scenariusze jakie sobie wymarzy. To lepsze niż rozwijający się rynek sex lalek, które wg mnie szybko staną się przeżytkiem zanim zaczną być masowo popularne.
Był taki odcinek "Striking Vipers" serialu Czarne Lustro, w temacie, który dobrze obrazuje to o czym pisze. Choć wiele opowiadan czy filmow porusza ten temat, w nieco moze rożnych wariantach, ale jednak, choćby Surogaci, Total Recall, Altered Carbon, Blade Runner, Dobranoc Sofio itp.

Blade Runner to muszę w końcu obejrzeć, na amerykańskim necie ten film jest wymieniany jako klasyk kina autystyczno-schizoidalnego razem z takimi dziełami jak pierwszy Joker, Scarface, Taksówkarz czy Fight Club.

Co do seks lalek to pełna zgoda, cały ich koncept to dla mnie cringe w opór, a niektórzy w necie się jeszcze fleksują jakich to modeli nie kupili i jakie potem im ubrania kupują brrrrrr....ta rzeczywistość VR jednak brzmi nieco mniej zjebanie.

29,383

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Blade Runner to muszę w końcu obejrzeć, na amerykańskim necie ten film jest wymieniany jako klasyk kina autystyczno-schizoidalnego razem z takimi dziełami jak pierwszy Joker, Scarface, Taksówkarz czy Fight Club.

Co do seks lalek to pełna zgoda, cały ich koncept to dla mnie cringe w opór, a niektórzy w necie się jeszcze fleksują jakich to modeli nie kupili i jakie potem im ubrania kupują brrrrrr....ta rzeczywistość VR jednak brzmi nieco mniej zjebanie.

Te obecne lalki, które ludzie kupują to toporne taborety w porównaniu do tych, co będą, a może i już są, ale dostępne na razie tylko dla najbogatszych. Miałam na myśli już takie wersje robotów humanoidalnych. 
Niektórzy nie tylko przebierają te lalki, ale sadzają je przy stole, jedząc kolację czy sadzają na kanapę, żeby obejrzeć razem film.. Nawet na przejażdżkę autem zabierają a są i tacy, co śluby biorą.
To jest dopiero hardcore.
Nie wiem czy to defekt mózgu czy problem uboczny kierunku w jakim ludzkość migruje. Bo jednak człowiek potrzebuje bliskości na co dzień a to jest właśnie taka jakby namiastka bliskości? To mi trochę przypomina kobiety, które kupują te laleczki bobaski wyglądające jak żywe niemowlęta, którym się opiekują, jak prawdziwymi dziećmi, przewijają je, kupują im ubranka, chodzą z wózkiem na spacery, urządzają im nawet dziecięce pokoje...I straszno i śmieszno.   

O której wersji Blade Runner piszesz, starej czy tej 2049? Oglądałam obie, każda ma swoje zalety, ale mam sentyment do tej starszej z Fordem, która dla mnie ma ten niepowtarzalny klimat, mimo, iż 2049 bije ją na głowę na efekty specjalne.

29,384

Odp: 30lat i cały czas sam
Solaris napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Blade Runner to muszę w końcu obejrzeć, na amerykańskim necie ten film jest wymieniany jako klasyk kina autystyczno-schizoidalnego razem z takimi dziełami jak pierwszy Joker, Scarface, Taksówkarz czy Fight Club.

Co do seks lalek to pełna zgoda, cały ich koncept to dla mnie cringe w opór, a niektórzy w necie się jeszcze fleksują jakich to modeli nie kupili i jakie potem im ubrania kupują brrrrrr....ta rzeczywistość VR jednak brzmi nieco mniej zjebanie.

Te obecne lalki, które ludzie kupują to toporne taborety w porównaniu do tych, co będą, a może i już są, ale dostępne na razie tylko dla najbogatszych. Miałam na myśli już takie wersje robotów humanoidalnych. 
Niektórzy nie tylko przebierają te lalki, ale sadzają je przy stole, jedząc kolację czy sadzają na kanapę, żeby obejrzeć razem film.. Nawet na przejażdżkę autem zabierają a są i tacy, co śluby biorą.
To jest dopiero hardcore.
Nie wiem czy to defekt mózgu czy problem uboczny kierunku w jakim ludzkość migruje. Bo jednak człowiek potrzebuje bliskości na co dzień a to jest właśnie taka jakby namiastka bliskości? To mi trochę przypomina kobiety, które kupują te laleczki bobaski wyglądające jak żywe niemowlęta, którym się opiekują, jak prawdziwymi dziećmi, przewijają je, kupują im ubranka, chodzą z wózkiem na spacery, urządzają im nawet dziecięce pokoje...I straszno i śmieszno.   

O której wersji Blade Runner piszesz, starej czy tej 2049? Oglądałam obie, każda ma swoje zalety, ale mam sentyment do tej starszej z Fordem, która dla mnie ma ten niepowtarzalny klimat, mimo, iż 2049 bije ją na głowę na efekty specjalne.

Widziałem ludzi bawiących się tymi seks-lalkami kiedyś gdy byłem na wykopie, nazywano ich dollcelami, i prawdę mówiąc to były osoby na bardzo mocnym wyparciu. Często podkreślali jak to im dobrze z ich wspaniałymi niemymi "towarzyszkami" i twierdzili, że wolą je od kobiet - a każdy doskonale wie że to było super cope, oszukiwali samych siebie wmawiając sobie że lalka zrekompensuje im brak tego na czym im faktycznie zależało, czyli partnerki i bliskości. Ogólnie jeden z wielu przejawów męskiej desperacji, na jakie można się natknąć w wielu miejscach internetu...

Blade runnera miałem na myśli jednego i drugiego, oba są polecane, a z tego drugiego jest pełno trafnych memów (głównie z Goslingiem), mój kumpel je widział i chwalił bardzo. Ja z tych wymienionych widziałem tylko Jokera i był na prawdę świetny, jak będę miał chwilę wolnego czasu to postaram się w końcu pooglądać pozostałe.

29,385

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Widziałem ludzi bawiących się tymi seks-lalkami kiedyś gdy byłem na wykopie, nazywano ich dollcelami, i prawdę mówiąc to były osoby na bardzo mocnym wyparciu. Często podkreślali jak to im dobrze z ich wspaniałymi niemymi "towarzyszkami" i twierdzili, że wolą je od kobiet - a każdy doskonale wie że to było super cope, oszukiwali samych siebie wmawiając sobie że lalka zrekompensuje im brak tego na czym im faktycznie zależało, czyli partnerki i bliskości. Ogólnie jeden z wielu przejawów męskiej desperacji, na jakie można się natknąć w wielu miejscach internetu...


Spotykałem się wcześniej ze swoją eskortką i jeżdżę obecnie na masaże erotyczne.

Nic.
Kompletnie nic

Nie zastąpi kontaktu z prawdziwą, żywą kobietą.

Nawet lalka za 100 koła.

29,386 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2025-08-06 19:55:42)

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Widziałem ludzi bawiących się tymi seks-lalkami kiedyś gdy byłem na wykopie, nazywano ich dollcelami, i prawdę mówiąc to były osoby na bardzo mocnym wyparciu. Często podkreślali jak to im dobrze z ich wspaniałymi niemymi "towarzyszkami" i twierdzili, że wolą je od kobiet - a każdy doskonale wie że to było super cope, oszukiwali samych siebie wmawiając sobie że lalka zrekompensuje im brak tego na czym im faktycznie zależało, czyli partnerki i bliskości. Ogólnie jeden z wielu przejawów męskiej desperacji, na jakie można się natknąć w wielu miejscach internetu...


Spotykałem się wcześniej ze swoją eskortką i jeżdżę obecnie na masaże erotyczne.

Nic.
Kompletnie nic

Nie zastąpi kontaktu z prawdziwą, żywą kobietą.

Nawet lalka za 100 koła.

Święte słowa bradrin, lalka to cope tak samo durne jak pisanie przez niektórych z ChatemGPT w celu zabicia samotności (trochę jak w grach typu visual novel, Doki Doki literature club szczególnie). Żadne półśrodki nie dają takiego efektu jak zbliżenie z prawdziwą kobietą, a jeśli jest to jeszcze podyktowane pożądaniem z jej strony to już jest w ogóle sukces - kumpel mój tak ma i wiem z pierwszej ręki.

Na to są tylko dwie rady - albo się temu poddać albo proszkami się pozbyć popędu, innej drogi nie ma oprócz okłamywania samego siebie "bo moja lalka jest fajniejsza" a w rzeczywistości taki gość wygląda tak:
https://coin-images.coingecko.com/coins/images/38514/large/masklogo.png?1717754902

29,387 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-08-06 20:41:46)

Odp: 30lat i cały czas sam
Solaris napisał/a:

Te obecne lalki, które ludzie kupują to toporne taborety w porównaniu do tych, co będą, a może i już są, ale dostępne na razie tylko dla najbogatszych. Miałam na myśli już takie wersje robotów humanoidalnych. 

O której wersji Blade Runner piszesz, starej czy tej 2049? Oglądałam obie, każda ma swoje zalety, ale mam sentyment do tej starszej z Fordem, która dla mnie ma ten niepowtarzalny klimat, mimo, iż 2049 bije ją na głowę na efekty specjalne.

Ja też właśnie o takich wcześniej pisałem. Nie chodzi o obecne lalki będące tak na prawdę gadżetem erotycznym. Chodzi o wysoko zaawansowane roboty lub androidy zdolne do samodzielnego ruchu, mowy itd. Takie, których nie odróżnisz od prawdziwego człowieka nie wiedząc o tym. Takie jak androidy z Obcego lub nawet z gry Nier Automata. Jeśli nikt nie kojarzy tych dwóch to dajcie znać, wytłumaczę i wrzucę jakieś screeny.

Dla ścisłości Ford był w obu wersjach. Jeden użytkownik wcześniej pytał czy oglądałem BladeRunnera więc przy okazji odpowiem, oglądałem. Sorki Solaris, że wykorzystuję do tego twój post. Hologramowa Ana de Armas była całkiem fajna, nawet coś takiego byłoby znacznie lepsze niż nie mieć nikogo.

29,388 Ostatnio edytowany przez Solaris (2025-08-06 21:21:44)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Ja też właśnie o takich wcześniej pisałem. Nie chodzi o obecne lalki będące tak na prawdę gadżetem erotycznym. Chodzi o wysoko zaawansowane roboty lub androidy zdolne do samodzielnego ruchu, mowy itd. Takie, których nie odróżnisz od prawdziwego człowieka nie wiedząc o tym. Takie jak androidy z Obcego lub nawet z gry Nier Automata. Jeśli nikt nie kojarzy tych dwóch to dajcie znać, wytłumaczę i wrzucę jakieś screeny.

Dla ścisłości Ford był w obu wersjach. Jeden użytkownik wcześniej pytał czy oglądałem BladeRunnera więc przy okazji odpowiem, oglądałem. Sorki Solaris, że wykorzystuję do tego twój post. Hologramowa Ana de Armas była całkiem fajna, nawet coś takiego byłoby znacznie lepsze niż nie mieć nikogo.

Tak, wiem, że grał w obu wersjach, ale w pierwszej główną rolę, o to mi chodziło smile
Zaawanasowane lalki to były w Altered Carbon i w Westworld, kto oglądał to wie, że tu mocno już wchodzi temat etyki. Bo taka lalka to już praktycznie jak człowiek a to jak je traktowano, było straszne.
Jeszcze mi się przypomniał film Spielberga A.I sztuczna Inteligencja. Bardzo dołujący jak dla mnie z tego samego powodu. Co nas definiuje jako ludzi? Gdzie zaczyna się człowieczeństwo i czy maszyna może być bardziej ludzka niż człowiek? Temat niełatwy i na długie rozkminy.

29,389

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Żadne półśrodki nie dają takiego efektu jak zbliżenie z prawdziwą kobietą, a jeśli jest to jeszcze podyktowane pożądaniem z jej strony to już jest w ogóle sukces - kumpel mój tak ma i wiem z pierwszej ręki.

To nie jest do końca prawda. Na poziomie świadomym i racjonalnym z pewnością jest ale jeśli chodzi bodźce dla organizmu, hormony itd to już jest inna historia. Granie w gry dostarcza więcej dopaminy niż seks, podobnie jest z wieloma innymi czynnościami dającymi szybki zastrzyk dopaminy. Żeby zdobyć seks trzeba się napracować, nawet płatny wymaga wysiłku bo trzeba mieć pieniądze, wyjść z domu, pójść do usługodawczyni i zmierzyć się z dyskomfortem. Mózg zawsze będzie dążył do najszybszego i najłatwiejszego sposobu dostarczenia różnych bodźców. Tak samo z porno, daje więcej dopaminy bo jest o wiele szybsze, łatwiejsze, bez ryzyka, bez stresu, za darmo i od ręki daje to co dla większości mężczyzn jest całkowicie poza zasięgiem nawet jeśli to tylko obraz. Pożądanie nie ma znaczenia jeśli ciało nie chce współpracować. To jest ogromna i bardzo niebezpieczna pułapka, w którą wpadła znaczna część współczesnych mężczyzn i to jeszcze zanim mogli cokolwiek z tym zrobić czy choćby dowiedzieć się, że to pułapka.

Solaris napisał/a:

Tak, wiem, że grał w obu wersjach, ale w pierwszej główną rolę, o to mi chodziło smile
Zaawanasowane lalki to były w Altered Carbon i w Westworld, kto oglądał to wie, że tu mocno już wchodzi temat etyki. Bo taka lalka to już praktycznie jak człowiek a to jak je traktowano, było straszne.
Jeszcze mi się przypomniał film Spielberga A.I sztuczna Inteligencja. Bardzo dołujący jak dla mnie z tego samego powodu. Co nas definiuje jako ludzi? Gdzie zaczyna się człowieczeństwo i czy maszyna może być bardziej ludzka niż człowiek? Temat niełatwy i na długie rozkminy.

Nie oglądałem tych dwóch pierwszych tytułów ale wiem co masz na myśli. W Prometeuszu było fajnie powiedziane czym się różni android od człowieka. Jego twórca powiedział, że android nie jest człowiekiem bo nigdy nie będzie miał duszy, czymkolwiek ona jest. Pod każdym innym względem taka maszyna czy android przewyższa człowieka. Jest silniejszy, szybszy, mądrzejszy i nie posiada typowo ludzkich ograniczeń, a co najważniejsze nie starzeje się i nie umiera w naturalny sposób. Maszyna nigdy się nie zawacha, nigdy da się ponieść emocjom, nie czuje zmęczenia, rezygnacji czy bezsilności, nie będzie mieć depresji. Problem pojawia się w momencie kiedy taki android jest już praktycznie nie do odróżnienia od człowieka. Co wtedy z prawami czy kwestiami moralnymi?

29,390 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2025-08-07 20:19:04)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Żadne półśrodki nie dają takiego efektu jak zbliżenie z prawdziwą kobietą, a jeśli jest to jeszcze podyktowane pożądaniem z jej strony to już jest w ogóle sukces - kumpel mój tak ma i wiem z pierwszej ręki.

To nie jest do końca prawda. Na poziomie świadomym i racjonalnym z pewnością jest ale jeśli chodzi bodźce dla organizmu, hormony itd to już jest inna historia. Granie w gry dostarcza więcej dopaminy niż seks, podobnie jest z wieloma innymi czynnościami dającymi szybki zastrzyk dopaminy. Żeby zdobyć seks trzeba się napracować, nawet płatny wymaga wysiłku bo trzeba mieć pieniądze, wyjść z domu, pójść do usługodawczyni i zmierzyć się z dyskomfortem. Mózg zawsze będzie dążył do najszybszego i najłatwiejszego sposobu dostarczenia różnych bodźców. Tak samo z porno, daje więcej dopaminy bo jest o wiele szybsze, łatwiejsze, bez ryzyka, bez stresu, za darmo i od ręki daje to co dla większości mężczyzn jest całkowicie poza zasięgiem nawet jeśli to tylko obraz. Pożądanie nie ma znaczenia jeśli ciało nie chce współpracować. To jest ogromna i bardzo niebezpieczna pułapka, w którą wpadła znaczna część współczesnych mężczyzn i to jeszcze zanim mogli cokolwiek z tym zrobić czy choćby dowiedzieć się, że to pułapka.

Ależ oczywiście że dopaminę można zdobyć łatwiejszymi sposobami - lubię pograć, zanurzyć się w swoich pasjach, piję moje ulubione energetyki które też tak działają plus oczywiście oglądam porno. To wszystko są łatwe (dla mnie) sposoby, po które sięgnąć to żaden problem. Inaczej jest z seksem, dlatego też jego zdobycie od podobającej się kobiety należy traktować jako akt walidacji i finalnie dostarczyłby on również bardzo dużą ilość dopaminy, ale jak sam mówisz jest to cholernie trudne. Tak już jesteśmy zaprogramowani, że pożądamy tego co najciężej dostępne i kiedy jakimś cudem uda nam się wtedy wyrzut tych wszystkich pozytywnych hormonów jest największy.

Człowiek nie żyje pod kamieniem, moi dwaj dobrzy kumple mają partnerki, mój brat cioteczny młodszy kilka lat też, dlatego też słyszę sporo jak to wygląda i trochę śmieszy mnie to jak przypomnę sobie niektóre posty z wykopa jak to ludzie próbowali sami sobie wmawiać że jest u nich dobrze (na przykład z tymi lalkami), pomimo iż nie są w stanie uzyskać rzeczy na której im zależy. Jasne, tak jak napisałeś są inne sposoby żeby uzyskać zadowolenie z życia i można określać się jako szczęśliwy człowiek nawet bez seksu i partnerki, ale to musi być w pełni świadomy wybór, a nie tak jak u wielu rodzaj wyparcia żeby tylko nie przyznać się przed sobą że się po prostu na tym polu nie radzi. Już taka szczerość wiele zmienia, bo chociaż można ustalić czy definitywnie dajesz sobie siana (i na przykład zostajesz walikoniem) czy jednak próbujesz dalej.

P.S wiem że z tym niewspółpracującym ciałem odnosisz się do swoich problemów przy seksie, ale na spokojnie, daj sobie czas - z tego co piszesz masz wyrozumiałą partnerkę więc jestem pewien że w końcu dojdziesz do pełnej sprawności smile

29,391 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-08-07 12:36:31)

Odp: 30lat i cały czas sam
Legat napisał/a:

Jakoś nie widzę tego, że po numerku prostytutka wbija usługę w kasę fiskalną. smile To nadal będzie ogromna szara strefa. Zwłaszcza, że klientela jest bardzo rózna i najlepiej jak nie będzie można łatwo dotrzeć, kto korzysta z takowych usług. A z drugiej strony, kto takie usługi świadczy, bo czasem mozna się baaardzo zdziwić, jesli wierzyć róznym historiom.


Skupiasz się na podatku dochodowym, który nie ma znaczenia. Wystarczy, że będzie miała taka do opłacenia ZUS.


Priscilla napisał/a:

]Chyba się rozpędziłeś wink, bo w moim poście NIE ma nic o zakazie. Wypowiedziałam się na temat legalizacji, a to zdecydowanie nie jest tożsame z zakazem prostytucji.

Nie zapędziłem się. Prostytucja jest u nas legalna. Jest tylko nieopodatkowana. A ty cały czas traktujesz to jako coś nielegalnego. Ale to jest legalne. A kwestia podatkowa to tylko sama korzyść, bo o ile podatek dochodowy to fikcja, o tyle ZUS to realny zysk dla wszystkich.



nadanie temu procederowi PKD wiąże się przecież z licznymi obciążeniami dla państwa, których teraz nie ma.

PKD to głównie cele statystyczne. Obecnie proceder istnieje i państwo ponosi konsekwencje tak czy siak, bo prostytucja jest legalna. Natomiast przy normalnym opodatkowaniu i oskładkowaniu oraz uznaniu zawodu możliwe do powołania stają się Izby Gospodarcze, przy współpracy z którymi można ukrócić handel ludźmi i zmuszanie do procederu, co obecnie jest niemożliwe.

edit - większość jdg nie generuje zysku tylko buja się na granicy opłacalności nie wykazując jakiegoś specjalnego dochodu, bo takie są realia prowadzenia małych biznesów w PL. Także tu nie o to chodzi. Tu chodzi o to, że w przypadku nadania pkd i uznania zawodu można to opodatkować, oskładkować (ZUS ale też np obowiązkowe OC bez względu na to czy to jdg czy działalność nierejestrowana) i otoczyć opieką całym aparatem państwowym typu PIP, NIK, UOKiK tak usługodawczynie, jak i ich klientów. Tak samo z punktu widzenia fiskalno-podatkowego (i bankowego) - obecnie dochody z prostytucji są niejako poza nawiasem, choć nie są zakazane. Powodzenia w tłumaczeniu się w banku ze źródeł dochodu. A chodzi też o inne 'pierdoły' jak możliwość wrzucenia w koszty wielu zakupów (lub usług), czy ograniczenia w obrocie gotówkowym. Siłą rzeczy wiele tak zarobionych pieniędzy do systemu wróci i do pewnego stopnia takie prostytutki same będą chciały wykazywać niemały w sumie obrót.

Muqin napisała takie coś:

Nie "usługi seksualne" ale "usługi towarzyskie" albo dowolna inna. W tym momencie ma dokładnie takie same prawa i obowiązki jak każdy prowadzący działalność gospodarczą

co....nie jest prawdą, bo litera prawa tak nie działa. Dlatego jest różnica pomiędzy malarzem artysta, a malarzem pokojowym, masażem relaksacyjnym i leczniczym, czy fizjoterapeutą a trenerem personalnym, choć obaj prowadzą treningi ze swoimi klientami.

29,392

Odp: 30lat i cały czas sam
Solaris napisał/a:


Zaawanasowane lalki to były w Altered Carbon i w Westworld, kto oglądał to wie, że tu mocno już wchodzi temat etyki. Bo taka lalka to już praktycznie jak człowiek a to jak je traktowano, było straszne.

Nie czytaliście w szkole "Innego światu" ? Albo cokolwiek wojennego z tego zakresu?

Humanitaryzm to piękna idea.....która jest jedynie ideą. A tak naprawdę wszystko zależy od okoliczności. Brak zasad lub brak konsekwencji = zdziczenie kompletne. Dlatego dzieci pracują w kopalniach metali ziem rzadkich w Afryce, dlatego sprzedaje się małe dziewczynki na seks niewolnice itp.

Skoro już przy Altered Carbon jesteśmy - to że najniższe warstwy były patoligiczne to niejako normalne. A jak przeżarty mózg miał Bancroft i reszta matów? A Head in the Clouds i zadanie prawdziwej śmierci?

Tak było - od zarania historii ludzkości
Tak jest - czy to się komuś podoba czy nie, to tak działa świat.
Tak pozostanie - do samego końca naszego gatunku, bo cywilizacje się zmieniały, ale mechanimy zachowań pozostały niezmienne.

29,393 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-08-07 13:20:01)

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Natomiast przy normalnym opodatkowaniu i oskładkowaniu oraz uznaniu zawodu możliwe do powołania stają się Izby Gospodarcze, przy współpracy z którymi można ukrócić handel ludźmi i zmuszanie do procederu, co obecnie jest niemożliwe.

edit - większość jdg nie generuje zysku tylko buja się na granicy opłacalności nie wykazując jakiegoś specjalnego dochodu, bo takie są realia prowadzenia małych biznesów w PL. Także tu nie o to chodzi. Tu chodzi o to, że w przypadku nadania pkd i uznania zawodu można to opodatkować, oskładkować (ZUS ale też np obowiązkowe OC bez względu na to czy to jdg czy działalność nierejestrowana) i otoczyć opieką całym aparatem państwowym typu PIP, NIK, UOKiK tak usługodawczynie, jak i ich klientów. Tak samo z punktu widzenia fiskalno-podatkowego (i bankowego) - obecnie dochody z prostytucji są niejako poza nawiasem, choć nie są zakazane. Powodzenia w tłumaczeniu się w banku ze źródeł dochodu. A chodzi też o inne 'pierdoły' jak możliwość wrzucenia w koszty wielu zakupów (lub usług), czy ograniczenia w obrocie gotówkowym. Siłą rzeczy wiele tak zarobionych pieniędzy do systemu wróci i do pewnego stopnia takie prostytutki same będą chciały wykazywać niemały w sumie obrót.

Muqin napisała takie coś:

Nie "usługi seksualne" ale "usługi towarzyskie" albo dowolna inna. W tym momencie ma dokładnie takie same prawa i obowiązki jak każdy prowadzący działalność gospodarczą

co....nie jest prawdą, bo litera prawa tak nie działa. Dlatego jest różnica pomiędzy malarzem artysta, a malarzem pokojowym, masażem relaksacyjnym i leczniczym, czy fizjoterapeutą a trenerem personalnym, choć obaj prowadzą treningi ze swoimi klientami.


Z tego by wynikało, że w momencie legalizacji biznesu nastąpi cud. I wszyscy ci, co go prowadzili nielegalnie czerpiąc z tego pokaźne zyski, przerażeni widmem kontroli Inspekcji Pracy, wizytą kontroli skarbowej oraz rzecz jasna Izbami Gospodarczymi uprzejmie się z całej imprezy wycofają, pokornie z tych swoich zysków rezygnując i oddając pole nowym kadrom, przedsiębiorcom legalnym, zarejestrowanym i pełnym cnót wszelakich. A państwo stanie się sutenerem na skalę makro. Jeśli już w tym kierunku to skuteczniejszy byłby zapewne monopol państwowy, nie swoboda działalności.
Jacuś, życie tak nie działa.
Litera prawa to jest li tylko narzędzie, o różnej skuteczności w różnym czasie, miejscu i sytuacjach.
Bez względu na literę prawa faktycznie  jest tak, jak napisałam: działalność sobie można założyć i usługi świadczyć pod nieco innym szyldem. Przy  niewielkim z punktu widzenia skarbówki obrocie i dzielnym płaceniu podatków i ZUS pies z kulawą nogą się tym nie zainteresuje, czy kobieta (albo mężczyzna, choć to statystycznie pomijalne) prowadzi z klientem konwersacje o problemach Trzeciego Świata czy robi co innego. Taki jest real.  Dla systemu jest niewidzialna, póki jest maluśką mróweczką.
Jacuś, gdyby litera prawa działała na 100% to od dawna nie byłoby pijanych kierowców, żadnej szarej strefy by nie było i nikt by dzieci nie bił.

Tym, o czym udało ci się zapomnieć w tych twoich gospodarczych wywodach jest coś zwanego przyzwoleniem społecznym. Na prostytucję  jest ono silne, ale określone - może sobie ta prostytucja być, ale"po cichu". Na to jak na razie jest społeczna zgoda. Między innymi dlatego, ze masa ludzi do  akceptowania takiego stanu rzeczy jest od setek lat wychowywana. Jest w miarę stabilnie. Nie idealnie ale stabilnie. A jaki miałby być kierunek? A tu się pojawia właśnie kwestia przyzwolenia społecznego na zmianę. Zmiana takich rzeczy jak przyzwolenie społeczne zaś to koszty, ogromne koszty. Nie zmienisz podejścia społecznego - litera prawa nie zadziała w stopniu wystarczającym. Jak z pijanymi kierowcami. Zmienisz - zacznie działać - vide np. palenie tytoniu.

A mechanizmy zachowań ludzkich wcale nie są identyczne - one są efektem między innymi socjalizacji, tych naprawdę pierwotnych, identycznych dla gatunku mamy już zauważalnie niewiele, ale to temat na inną rozmowę i raczej nie z tobą, bo za mało o tym wiesz i za bardzo "wiesz lepiej".

29,394 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-08-07 14:51:18)

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

Z tego by wynikało, że w momencie legalizacji biznesu nastąpi cud.


Nie cud tylko nastąpi to samo co w przypadku legalizacji marihuany leczniczej czy w innych krajach w przypadku aborcji - cała szara strefa dostanie mocno po dupie, a klienci dostają w zamian dostęp do bezpiecznych usług/produktów na poziomie.


wizytą kontroli skarbowej oraz rzecz jasna Izbami Gospodarczymi

LOL. I tym pięknym tekstem pokazałaś, że nie wiesz co piszesz. Izby Gospodarcze to takie stowarzyszenia dla firm. One zrzeszają przedsiębiorców i reprezentują ich interesy przed państwem.


Bez względu na literę prawa faktycznie  jest tak, jak napisałam

Bredzisz. Załóż jdg jako tłumaczka i idź realizować usługi transportowe. Zobaczysz jak cię skarbówka dojedzie przy kontroli i jak się na ciebie ubezpieczyciel wypnie przy wypadku jakimkolwiek.


Przy  niewielkim z punktu widzenia skarbówki obrocie

Rynek usług seksualnych w Polsce jest wart ok 4 miliardy zł. To tyle jeśli chodzi o niewielki obrót.


Skupiasz się jak każdy leniwy pustak bez absolutnie żadnej wiedzy o funkcjonowaniu systemu na podatku dochodowym pojedynczej prostytutki, co jest bez znaczenia, bo realnie większość małych jdg w kraju oscyluje w okolicy zera. Z punktu widzenia systemu zaś finansowo-podatkowo-bankowego czy ubezpieczeń społecznych (składki emerytalno-rentowe, pfron i np obowiązek OC czy obowiązek okresowych badań lekarskich) uznanie zawodu i obarczenie go określonymi wymogami prawnymi zabezpiecza prawa i obowiązki zarówno usługodawcy jak i klienta. Dodatkowo jakiś % z tych 4 miliardów wróci do ZUS i NFZ, bo wrócić będzie musiał - nawet przy kombinatoryce każdego drobnego przedsiębiorcy. Po drugie dysponując wiedzą statystyczną można odpowiednio kształtować wzorce moralne np celowanymi kapaniami społecznymi lub kierując fundusze do odpowiednich miejsc, aby procederowi móc przeciwdziałać (lub lepiej zwalczać jego negatywne skutki). Z punktu widzenia gospodarki bardziej opłacalne jest, aby prostytutka mogła zadeklarować źródło opodatkowane (nawet jeśli wpływy z takiego podatku są zerowe) dochodu i wziąć kredyt na mieszkanie, leasing na samochodów wrzucając to sobie w koszta prowadzenia biznesu niż robić tak, jak to ma miejsce obecnie.

Prostytucja nie jest karalna więc wywody o moralności możesz sobie wsadzić w dupę. Natomiast uznanie zawodu i opodatkowanie/oskładkowanie usunie aspekt kryminalizacji i jego negatywne skutki.


A mechanizmy zachowań ludzkich wcale nie są identyczne

Bo i nie co. Bo wcale nie chodzi o pieniądze, władzę i realizację żądz. Nic a nic.


-edit- tak nawiasem, to tu jakoś nawet nie specjalnie chodzi o zmniejszanie procederu, bo z punktu widzenia biznesu (i gospodarki) powinien on się rozrastać. Ale chodzi o wzrost bezpieczeństwa i opieki systemu nad uczestnikami (czego koszty obecnie ponosimy i tak np z tytułu chorób wenerycznych czy narkomanii, a nie mamy legalnych i prawnych możliwości realnej pomocy) i możliwość wciągnięcia tych 4 miliardów (czy ile by tego nie było) w oficjalny bilans gospodarki. Kolejne źródło nie tylko zwiększa nasz bilans gospodarczy (podstawowy gwarant bezpieczeństwa), ale i go stabilizuje zapewniając większe bezpieczeństwo monetarne. I nie mają tu większego znaczenia dochody pojedynczych firm, bo sumarycznie i tak mówimy o kończeniu każdego roku fiskalnego deficytem.

29,395

Odp: 30lat i cały czas sam

A i jeszcze jedna taka sprawa - same pracownice seksbiznesu chcą jego pełnej legalizacji, oskładkowania i opodatkowania (ha, ha, ha). Polecam ci poczytać o czym piszą np na stronach Kolektywu Kamelia zanim ponownie zabierzesz głos w dyskusji udowadniając każdym kolejnym zdaniem swoją głupotę i ignorancję.

29,396

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
Solaris napisał/a:


Zaawanasowane lalki to były w Altered Carbon i w Westworld, kto oglądał to wie, że tu mocno już wchodzi temat etyki. Bo taka lalka to już praktycznie jak człowiek a to jak je traktowano, było straszne.

Nie czytaliście w szkole "Innego światu" ? Albo cokolwiek wojennego z tego zakresu?

Humanitaryzm to piękna idea.....która jest jedynie ideą. A tak naprawdę wszystko zależy od okoliczności. Brak zasad lub brak konsekwencji = zdziczenie kompletne. Dlatego dzieci pracują w kopalniach metali ziem rzadkich w Afryce, dlatego sprzedaje się małe dziewczynki na seks niewolnice itp.

Skoro już przy Altered Carbon jesteśmy - to że najniższe warstwy były patoligiczne to niejako normalne. A jak przeżarty mózg miał Bancroft i reszta matów? A Head in the Clouds i zadanie prawdziwej śmierci?

Tak było - od zarania historii ludzkości
Tak jest - czy to się komuś podoba czy nie, to tak działa świat.
Tak pozostanie - do samego końca naszego gatunku, bo cywilizacje się zmieniały, ale mechanimy zachowań pozostały niezmienne.


Czytaliście, czytaliście. Ale my tu nie o ludziach, którzy ludziom zgotowali ten los a o maszynach. Ludzie zawsze budzą współczucie i troskę, pomijając oczywiste patologie, z definicji mają swoje prawa, bo są ludźmi, choć wg mnie nie każdy, kto jest człowiekiem zasługuje na takie miano. A cyborg jest maszyną, więc z definicji współczucia i troski nie budzi, nawet, gdy jest tak zaawansowany, że odczuwa emocje jak człowiek. I dlatego uważam, że nie powinno się takich lalek robić na totalne podobieństwo ludzi. Wyobraź sobie takie zaawanasowane lalki dzieci dla pedofilów. Makabra jakaś. A na pewno znajdzie się masa takich, co powiedzą - przecież to tylko lalki.  

Altered Carbon to paskudna wizja dystopicznej przyszłości, mimo, iż to fikcja, jednak dołująca. Nie tylko tam, ale w wielu filmach jest pokazane, że najbardziej zepsuta jest elita, która uważa się za lepszą od nizin społecznych a jest zblazowana do granic, a w AC, gdy byli praktycznie nieśmiertelni to już totalna degeneracja. Plus władza to już w ogole miks wyzwalający w ludziach najgorsze instynkty, bo nic ich nie ogranicza. Dlatego natura w swej mądrości stworzyła człowieka śmiertelnym i chwała jej za to.
A Head in the clouds nie widziałam. To ten dramat wojenny?

Tak było, jest, czy będzie, nie zmienia to faktu, że to budzi sprzeciw i nie można się przyzwyczaić do tego a nawet nie powinno się.

29,397

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Solaris napisał/a:

Tak, wiem, że grał w obu wersjach, ale w pierwszej główną rolę, o to mi chodziło smile
Zaawanasowane lalki to były w Altered Carbon i w Westworld, kto oglądał to wie, że tu mocno już wchodzi temat etyki. Bo taka lalka to już praktycznie jak człowiek a to jak je traktowano, było straszne.
Jeszcze mi się przypomniał film Spielberga A.I sztuczna Inteligencja. Bardzo dołujący jak dla mnie z tego samego powodu. Co nas definiuje jako ludzi? Gdzie zaczyna się człowieczeństwo i czy maszyna może być bardziej ludzka niż człowiek? Temat niełatwy i na długie rozkminy.

Nie oglądałem tych dwóch pierwszych tytułów ale wiem co masz na myśli. W Prometeuszu było fajnie powiedziane czym się różni android od człowieka. Jego twórca powiedział, że android nie jest człowiekiem bo nigdy nie będzie miał duszy, czymkolwiek ona jest. Pod każdym innym względem taka maszyna czy android przewyższa człowieka. Jest silniejszy, szybszy, mądrzejszy i nie posiada typowo ludzkich ograniczeń, a co najważniejsze nie starzeje się i nie umiera w naturalny sposób. Maszyna nigdy się nie zawacha, nigdy da się ponieść emocjom, nie czuje zmęczenia, rezygnacji czy bezsilności, nie będzie mieć depresji. Problem pojawia się w momencie kiedy taki android jest już praktycznie nie do odróżnienia od człowieka. Co wtedy z prawami czy kwestiami moralnymi?

No własnie o takich maszynach temat - które odczuwają tak samo jak ja czy Ty. I w czym np. ich strach gorszy jest niż nasz? Bo są maszynami?
A może wszyscy żyjemy w matrixie i jesteśmy tylko mózgami w słoikach z masą elektrod? wink Czy to coś zmienia? Jak Cię ktoś walnie cegłą - będzie boleć, bo ta cegła dla Ciebie istnieje. Dla takiej maszyny tak samo będzie prawdziwe wszystko.
Ciekawi mnie jak będzie wyglądać przyszłość. Czy sztuczna inteligencja wymknie się spod kontroli. Wszystko idzie w takim tempie, że głowa boli, jak porównać ostatnie 30 lat... przepaść.
Może Skynet już się powoli czai, aby przejąć kontrolę tongue Tylko czy znajdzie się jakiś John Connor, który zechce uratować świat? wink

29,398

Odp: 30lat i cały czas sam
Solaris napisał/a:

Ludzie zawsze budzą współczucie i troskę

Nie zawsze.

A skoro ludzie ludziom potrafią zgotować taki los (jak i zwierzętom), to co się stanie twoim zdaniem z syntetykami? Będą lepiej traktowane, czy jeszcze gorzej?

Bo ja to jestem święcie przekonany, że pod pretekstem "nauki i edukacji" bardzo szybko powstaną ośrodki, gdzie legalnie będzie można takiego syntetycznego osobnika mordować w każdy znany ludzkości sposób.

Wyobraź sobie takie zaawanasowane lalki dzieci dla pedofilów. Makabra jakaś.

A co, lepiej, żeby zabawiali się z prawdziwymi dziećmi?


Altered Carbon to paskudna wizja dystopicznej przyszłości, mimo, iż to fikcja, jednak dołująca.

Dla mnie akurat dołująca nie jest. Niemniej jednak, gatunek dystopijny ma to wpisane w kanon - ze swojej definicji.


A Head in the clouds nie widziałam. To ten dramat wojenny?

To ten podniebny burdel w Altered Carbon, gdzie oferowano realizację morderczych fantazji (chodziło o prawdziwą śmierć) - przynajmniej w serialu.


Tak było, jest, czy będzie, nie zmienia to faktu, że to budzi sprzeciw i nie można się przyzwyczaić do tego a nawet nie powinno się.

Acha. A od ilu dziesięcioleci mówi się o niewolniczej pracy dzieci w fabrykach odzieżowych czy elektronice lub w kopalniach metali ziem rzadkich i ile razy o tym pomyślałaś kupując ciuchy na promce lub wymieniając telefon/tv, bo akurat był w dobrej ofercie?

Agresję i mordercze instynkty mamy wpisane w geny i zawdzięczamy temu ewolucyjny sukces jako gatunek. Reszta to ułuda.

29,399 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-08-07 18:55:36)

Odp: 30lat i cały czas sam
Solaris napisał/a:

No własnie o takich maszynach temat - które odczuwają tak samo jak ja czy Ty.

Masz dziwne założenie, że każdy człowiek tak samo odczuwa emocje. A tak nie jest. Poza tym, to taki syntetyk jest tworem ludzkich rąk. Nawet jeśli będzie myśleć i odczuwać samodzielnie, to nie będzie to tym samym co w przypadku ludzi tylko zostanie stworzone w sztucznie nałożonych normach według aktualnie obowiązujących wzorców i pożądanych modelów zachowań względem przeznaczenia takiego syntetyka.

Wyprodukowanie maszyny na wzór człowieka i jego ludzkiej wolnej woli jest bez sensu. Nie ma to uzasadnienia ekonomicznego, a jest potencjalnie szalenie niebezpieczne. Za mało korzyści za dużo problemów.

Wyprodukowanie zaawansowanej seks lalki bez żadnych hamulców moralnych i upodobań - banał.
Wyprodukowanie lokaja, robola do prac fizycznych najgorszego sortu lub ochroniarza - tak samo jest banalne.

Wyprodukowanie homo sapiens synthetica? To nawet debil ogarnie, że skończy się zagładą ludzkości.

Syntetyk jak ma być humanitarny, to nie może być ludzki. Jak ma być ludzki - to nie będzie humanitarny.

29,400

Odp: 30lat i cały czas sam

Niestety, Jacuś, jedyne co jesteś w stanie to być dla mnie zwyczajnie nieuprzejmym. Co mnie w sumie nie dziwi, choć troszeńkę żal, bo nie sposób ci odmówić inteligencji. Nic z tego nie będzie, z naszej rozmowy. Po raz kolejny. Bawić się nie umiesz, szkoda. sad

Jack Sparrow napisał/a:

Agresję i mordercze instynkty mamy wpisane w geny i zawdzięczamy temu ewolucyjny sukces jako gatunek. Reszta to ułuda.

Agresję oraz mordercze instynkty mają wpisane w geny liczne gatunki, śmiem twierdzić że te drapieżne w większym stopniu. Czemuż najwspanialsze drapieżniki świata czyli rekiny ewolucyjnie stoją w miejscu od tysięcy lat? Z pewnego punktu widzenia jako gatunek może i odniosły sukces ewolucyjny, bo nadal mają się dobrze. Ino się w rozwoju zatrzymały.

29,401 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-08-07 20:04:21)

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

Nic z tego nie będzie, z naszej rozmowy.

I bardzo dobrze, bo już wystarczająco się ośmieszyłaś. Bo nie dość, że nie wiesz jak działa gospodarka, to jeszcze wciskasz swoje projekcje, choć seksworkerki piszą dokładnie to samo co ja (choć tak naprawdę to ja powtarzam po nich). Całe negatywne gówno, które kojarzy się z tą branżą jest głównie pokłosiem wypchnięcia poza zawias i w konsekwencji kryminalizacjia zjawiska. Bo choć sama prostytucja nie jest karalna, to już kuplerstwo, sutenerstwo i stręczycielstwo są. A to powoduje szereg problemów, np z wynajmem mieszkania na cele zawodowe.


Czemuż najwspanialsze drapieżniki świata czyli rekiny ewolucyjnie stoją w miejscu od tysięcy lat?

Kolejne zdanie i kolejny babol. Rekiny agresywne nie są. Orki tak. Rekiny tylko polują. Orki mordują dla zabawy często zamęczając swoje ofiary. I wciąż - rekiny są końcowym drapieżnikiem i pomimo upływu setek milionów lat (nie tysięcy) niemal* (słowo klucz) się nie zmieniły. Bo nie musiały. Kierują się tymi samymi instynktami. I jak to ma dowodzić temu, że przyszły człowiek będzie wykazywał inne zachowania i inne wzorce moralne za sto, dwieście czy tysiąc lat?

*Rekin to nazwa potoczna. Bo to nie jest jeden gatunek - to jest zbiór gatunków/rodzajów/rodzin. W międzyczasie od groma gatunków rekinów wymarło jak np megalodon. A niektóre są tak agresywne, że wpierdalają plankton. Twój przykład wygląda mniej więcej tak jakby o dzisiejszych jaszczurkach pisać, że nie zmieniły się od czasów dinozaurów. I tak właśnie wygląda z tobą cała rozmowa.

29,402 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-08-07 20:37:36)

Odp: 30lat i cały czas sam

Ale cię łatwo z równowagi wyprowadzić, Jacuś... i tak się zabawnie złościsz big_smile
"Jesteś głupia i się nie znasz" to zaiste znakomity argument w dyskusji. Wspaniale merytoryczny.

29,403

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
Solaris napisał/a:

No własnie o takich maszynach temat - które odczuwają tak samo jak ja czy Ty.

Masz dziwne założenie, że każdy człowiek tak samo odczuwa emocje. A tak nie jest. Poza tym, to taki syntetyk jest tworem ludzkich rąk. Nawet jeśli będzie myśleć i odczuwać samodzielnie, to nie będzie to tym samym co w przypadku ludzi tylko zostanie stworzone w sztucznie nałożonych normach według aktualnie obowiązujących wzorców i pożądanych modelów zachowań względem przeznaczenia takiego syntetyka.

Wyprodukowanie maszyny na wzór człowieka i jego ludzkiej wolnej woli jest bez sensu. Nie ma to uzasadnienia ekonomicznego, a jest potencjalnie szalenie niebezpieczne. Za mało korzyści za dużo problemów.

Wyprodukowanie zaawansowanej seks lalki bez żadnych hamulców moralnych i upodobań - banał.
Wyprodukowanie lokaja, robola do prac fizycznych najgorszego sortu lub ochroniarza - tak samo jest banalne.

Wyprodukowanie homo sapiens synthetica? To nawet debil ogarnie, że skończy się zagładą ludzkości.

Syntetyk jak ma być humanitarny, to nie może być ludzki. Jak ma być ludzki - to nie będzie humanitarny.

Ok, mój błąd. "Tak samo" w sensie, że TEŻ są też zdolne do odczuwania jak my - ludzie a nie tak samo, że jednakowo/identycznie.  To przecież oczywiste, że każdy jest inny. Rozumiem, że czasem nawet brak przecinka zmienia sens zdania jak "jedzcie dzieci" --- "jedzcie, dzieci"  ale bez przesady, trochę dobrej woli wink
Dla Ciebie jest bez sensu, ale dużo rzeczy jest bez sensu na tym świecie a się dzieją. 

No i co w związku z tym? Jak jem schabowe to znaczy, że mam być obojętna jak ktoś znęca się nad psem?  Mam nie reagować jak słyszę, że jakieś dziecko ciągle płacze za ścianą, bo używam telefonu?  Nie wiem do czego zmierzasz.  Nie da się żyć i myśleć na każdym kroku czy aby nie przyczyniasz się do cierpienia kogoś, gdzieś, bo można zwariować. I najlepiej w ogóle nie żyć, wtedy pewność 100%, że nikogo nie krzywdzisz. 
Napiszę Ci w tajemnicy, że kupuję jajka z wolnego wybiegu w trosce o kury, chociaż lubię kurczaki z rożna. Widzisz, jeden zły uczynek równoważę dobrym. Można? Można! lol

29,404 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-08-08 07:28:21)

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

A to poczekam pielęgnując cnotę cierpliwości smile

Co bym chcial zmienić? Nie miałem tak naprawdę czasu o tym pomyśleć ale parę luźnych uwag.

Po pierwsze i tu nie ma o czym gadac ograniczenia handlu ludzmi, przemocy, wymuszen itd. Nie wiem jaka jest skala tego zjawiska w Polsce ale chyba na dzień dzisiejszy nie powala jednak skala. Ale zawsze.

Po drugie chciałbym wyciągnąć prostytucje "na wierzch" z podziemia. I tu w 2 aspektach: spolecznym i ekonomicznym. Ekonomiczny nuda - podatki, legal, ubezpieczenie, pkd, kasa fiskalna itd.

Najbardziej uwiera mnie jednak aspekt spoleczny. Brak akceptacji, wrogosc, ostracyzm, zakłamanie, zamiatanie pod dywan, udawanie dla wygody (tudzież pielęgnowanie tradycji). Jest jak jest a wszyscy udają ze sprawy nie ma. Nazwijmy sie salon masażu i jest ok. Płacimy podatki wiec jest ok. A mnie męczy to kłamstwo. Meczy mnie ze nie można powiedzieć jestem pracownikiem świadczącym usługi. Bo bedzie ty qrwo...

Przecież qrestwo to komentarze do kariery (bo tak jest) Leny. Dziewczyna wybrała taka drogę ale my za nią będziemy zgadywać jaka trauma ja do tego posunęła. I wiem ze nie można na to byc ślepym ale to nie regula. W dzisiejszym świecie to sposób na życie dla wielu pan (bo panowie statystycznie w tym nie istnieja). Więc rynek istnieje wszyscy o tym wiemy ale wszyscy udajemy ze nie istnieje. Bo wystaczy sie biuro podróży podniebnych nazwac. Fałsz fałsz i fałsz

Tak chciałbym wiecej akceptacji dla zawodu który nigdy nie zniknie. Wiem ze to trudne (moze niemożliwe??) ale chciałbym.

Chciałbym żeby ktoś kto potrafi prowadzić ten interes dobrze (również dla swoich pracownikow), przy odpowiedniej kontroli mógł to robić legalnie (burdele). Ale nie wypada zarabiac na tej pracy bo to nie praca (choc dla mnie praca)

Chciałbym żeby istniał system który pomogą w wyrwaniu sie z tej branży dzieczyn ktore tam być nie powinny być bo pewnie ich dużo. Ale żeby tak bylo musimy sobie powiedzieć mamy prstytutki a nie masazyski.

Jak sobie pomyślę to dorzucę co bym chcial..

PS. Padła uwaga ze może będziemy wymagać od klientów badań aktualnych.  Gdyby rynek był legalny (łącznie z organizacjami wieloosobowymi) to jestem pewny ze burdele wymagające badań byłyby najbardziej dochodowe. Wielu facetow zrobiloby badania, placilo za usługę dużo więcej gdyby wiedzieli ze dziewczyna ma aktualne badania a wszyscy faceci z którymi pracowała w tym roku mieli rowniez badania.

PS 2. Edukacja zawsze warta wysiłku. Nie wiem czy bardziej po stronie kobiet czy mężczyzn. Chyba po obu

29,405 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-08-08 16:04:38)

Odp: 30lat i cały czas sam

Luźne uwagi czyli czego bym chciał to fajne podejście, Bert - podoba mi się smile
Oczywistości w postaci handlu ludźmi itp. możemy odłożyć na bok, nie ma co drążyć, to wydaje się jasne. Też bym chciała.

Wyciągniecie na wierzch w aspekcie ekonomicznym - osobny podtemat, bo tu pomysły "na modelu" a ich przełożenie na praktykę życia .... teoretycznie jakoś, w praktyce wyjdzie inaczej, bo ekonomia nie wisi w próżni tylko działa w realu innymi słowy kłania się socjologia, psychologia społeczna  i parę innych takich  tam. .

Aspekt społeczny...też sobie parę luźnych uwag rzucę, oraz pytań.

Pierwsze co mi wyszło jak czytałam, co napisałeś o tym aspekcie społecznym to to, że wyszło ci niespójne to chcenie. I chyba w tej niespójności nie jesteś odosobniony.

Z jednej strony chcesz, żeby zniwelować ostracyzm, brak akceptacji, wrogość itd czyli żeby zawód wylądował zdecydowanie wyżej w rankingu tzw. zaufania i szacunku społecznego. Obecnie szoruje po dnie i to jest fakt. Z drugiej chcesz , żeby istniały jakieś systemowe narzędzia pomagające "wyjść z branży", ileś zdań później.

Na zdrowy rozum biorąc nie tworzy się narzędzi systemowych pomagających wyjść z branży, jeśli ona się cieszy nawet niskim szacunkiem społecznym.  Czy uznałbyś za sensowne tworzenie systemowego narzędzia umożliwiającego "wyjście z branży" dla tych z dołu tabeli zaufania i szacunku społecznego? Toż tam, na dole są zawody influencera, telemarketera, polityka - im też by należało systemowo pomagać "wyjść z branży"?  Deklarują, że w tym chcą robić i na tyle.
Twoim zdaniem "są tam dziewczyny, których tam być nie powinno"? O każdym zawodzie to można powiedzieć.  Czemu "nie powinno" skoro deklarują, ze chcą?


Komentarze do kariery Leny mają aspekt także tzw. szacunku społecznego dla wykonywanego zawodu, a z tym jest ciekawie, bo na przykład influencerzy szeroko pojmowani to dół tabeli, paradoksalnie być może, ale szacunkiem społecznym się nie cieszą, w tym społecznym szacunku zarobki wcale się nie przekładają na szacunek dla profesji. W społecznym przekonaniu praca influencera to m.in.  "nic nie robi, nic nie umie a zarabia krocie", całkiem podobnie do prostytuowania się.  Społeczne przekonanie jest dosyć oporne na zwykłą racjonalną argumentację skuteczną indywidualnie, to tak na marginesie.

Tak od innej strony, wcielę się na chwilkę w kobietę statystyczną - weź mnie, Bert,  przekonaj, że usługi seksualne są społecznie pożyteczne oraz potrzebne.
Ja z nich nie korzystam. MNIE nie są potrzebne oraz nie będą. Mało tego, nie jestem zainteresowana tym, żeby z nich korzystał mój partner czy mąż, a nawet wręcz przeciwnie. Argumenty, że państwo się wzbogaci do mnie kompletnie nie docierają. No może ciut, jeśli by to było jakoś bardzo wysoko opodatkowane, wyżej niż "normalne zawody", ale wątpię, czy tu by argument ekonomiczny w skali makro zadziałał. A w skali mikro to mi się nie podoba, ze mój mąż dziwkom płaci, a państwo mu to ułatwia.

Przy okazji - ciekawe, jak by korzystanie z usług było traktowane w aspekcie wierności małżeńskiej czyli prawnym. Zdrada jest powodem do orzeczenia rozwodu, więcej nie trzeba. Społecznie małżeństwo to m.in. wierność seksualna. Wizyta w burdelu to zdrada czy nie? Poszedł do legalnego przybytku, skorzystał z legalnej usługi i co, zdradził i mogę lecieć do sądu czy sąd mi powie, że nie zdradził, bo usługa legalna i odeśle z kwitkiem?
W czasach legalnych burdeli podejście "szanowanych kobiet" było takie, ze "mężczyzna musi, a dziwka to szmata, byle choroby nie przyniósł" i jakoś tam to działało w praktyce. To podejście kobiet nadal jakoś tam istnieje. Jakim sposobem je zmienić? Jak mnie, statystyczną kobietę przekonasz, że to, iż mój mąż chodzi do burdelu jest  ok i nie powinnam mieć z tym problemu? Póki, jako kobieta statystyczna uznaję, że mogę pani świadczącej usługi nie szanować jest mi z tym łatwiej. Jak ją muszę szanować....a guzik, tego to sobie, jako statystyczna kobieta, nie zrobię, za nic. Za co mam ją szanować, że mąż z nią sypia a nie ze mną? No weź... socjalizowana do monogamii i wierności seksualnej kobieta na to nie pójdzie. 
Jasne - podejście męskiej części populacji jest inne do całego tematu, bo panowie są klientami, oni z usług korzystają, im usługi potrzebne.
Gdyby tu było inaczej niż jest czyli gdyby  panie też z usług korzystały, a panowie je świadczyli  - podejście społeczne byłoby na pewno inne. Ale istnieje zdecydowany podział wedle płci - i tego się raczej zmienić nie da. Bert - wyobraź sobie, że twoja własna żona chadza czasem do burdelu - jak byś się z tym czuł? Nie chodzi mi o ciebie osobiście, raczej wciel się na chwilkę w statystycznego żonatego mężczyznę smile
Tu już pomysł z mocnym przymrużeniem oka - a może by tak panie zacząć namawiać do korzystania z usług, a przede wszystkim mężczyzn do ich świadczenia? Przypuszczam, że z paniami by poszło łatwiej.

29,406 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-08-08 18:40:18)

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

Luźne uwagi czyli czego bym chciał to fajne podejście, Bert - podoba mi się smile
Oczywistości w postaci handlu ludźmi itp. możemy odłożyć na bok, nie ma co drążyć, to wydaje się jasne. Też bym chciała.

Wyciągniecie na wierzch w aspekcie ekonomicznym - osobny podtemat, bo tu pomysły "na modelu" a ich przełożenie na praktykę życia .... teoretycznie jakoś, w praktyce wyjdzie inaczej, bo ekonomia nie wisi w próżni tylko działa w realu innymi słowy kłania się socjologia, psychologia społeczna  i parę innych takich  tam. .

Aspekt społeczny...też sobie parę luźnych uwag rzucę, oraz pytań.

Pierwsze co mi wyszło jak czytałam, co napisałeś o tym aspekcie społecznym to to, że wyszło ci niespójne to chcenie. I chyba w tej niespójności nie jesteś odosobniony.

Z jednej strony chcesz, żeby zniwelować ostracyzm, brak akceptacji, wrogość itd czyli żeby zawód wylądował zdecydowanie wyżej w rankingu tzw. zaufania i szacunku społecznego. Obecnie szoruje po dnie i to jest fakt. Z drugiej chcesz , żeby istniały jakieś systemowe narzędzia pomagające "wyjść z branży", ileś zdań później.

Na zdrowy rozum biorąc nie tworzy się narzędzi systemowych pomagających wyjść z branży, jeśli ona się cieszy nawet niskim szacunkiem społecznym.  Czy uznałbyś za sensowne tworzenie systemowego narzędzia umożliwiającego "wyjście z branży" dla tych z dołu tabeli zaufania i szacunku społecznego? Toż tam, na dole są zawody influencera, telemarketera, polityka - im też by należało systemowo pomagać "wyjść z branży"?  Deklarują, że w tym chcą robić i na tyle.
Twoim zdaniem "są tam dziewczyny, których tam być nie powinno"? O każdym zawodzie to można powiedzieć.  Czemu "nie powinno" skoro deklarują, ze chcą?


Komentarze do kariery Leny mają aspekt także tzw. szacunku społecznego dla wykonywanego zawodu, a z tym jest ciekawie, bo na przykład influencerzy szeroko pojmowani to dół tabeli, paradoksalnie być może, ale szacunkiem społecznym się nie cieszą, w tym społecznym szacunku zarobki wcale się nie przekładają na szacunek dla profesji. W społecznym przekonaniu praca influencera to m.in.  "nic nie robi, nic nie umie a zarabia krocie", całkiem podobnie do prostytuowania się.  Społeczne przekonanie jest dosyć oporne na zwykłą racjonalną argumentację skuteczną indywidualnie, to tak na marginesie.

Tak od innej strony, wcielę się na chwilkę w kobietę statystyczną - weź mnie, Bert,  przekonaj, że usługi seksualne są społecznie pożyteczne oraz potrzebne.
Ja z nich nie korzystam. MNIE nie są potrzebne oraz nie będą. Mało tego, nie jestem zainteresowana tym, żeby z nich korzystał mój partner czy mąż, a nawet wręcz przeciwnie. Argumenty, że państwo się wzbogaci do mnie kompletnie nie docierają. No może ciut, jeśli by to było jakoś bardzo wysoko opodatkowane, wyżej niż "normalne zawody", ale wątpię, czy tu by argument ekonomiczny w skali makro zadziałał. A w skali mikro to mi się nie podoba, ze mój mąż dziwkom płaci, a państwo mu to ułatwia.

Przy okazji - ciekawe, jak by korzystanie z usług było traktowane w aspekcie wierności małżeńskiej czyli prawnym. Zdrada jest powodem do orzeczenia rozwodu, więcej nie trzeba. Społecznie małżeństwo to m.in. wierność seksualna. Wizyta w burdelu to zdrada czy nie? Poszedł do legalnego przybytku, skorzystał z legalnej usługi i co, zdradził i mogę lecieć do sądu czy sąd mi powie, że nie zdradził, bo usługa legalna i odeśle z kwitkiem?
W czasach legalnych burdeli podejście "szanowanych kobiet" było takie, ze "mężczyzna musi, a dziwka to szmata, byle choroby nie przyniósł" i jakoś tam to działało w praktyce. To podejście kobiet nadal jakoś tam istnieje. Jakim sposobem je zmienić? Jak mnie, statystyczną kobietę przekonasz, że to, iż mój mąż chodzi do burdelu jest  ok i nie powinnam mieć z tym problemu? Póki, jako kobieta statystyczna uznaję, że mogę pani świadczącej usługi nie szanować jest mi z tym łatwiej. Jak ją muszę szanować....a guzik, tego to sobie, jako statystyczna kobieta, nie zrobię, za nic. Za co mam ją szanować, że mąż z nią sypia a nie ze mną? No weź... socjalizowana do monogamii i wierności seksualnej kobieta na to nie pójdzie. 
Jasne - podejście męskiej części populacji jest inne do całego tematu, bo panowie są klientami, oni z usług korzystają, im usługi potrzebne.
Gdyby tu było inaczej niż jest czyli gdyby  panie też z usług korzystały, a panowie je świadczyli  - podejście społeczne byłoby na pewno inne. Ale istnieje zdecydowany podział wedle płci - i tego się raczej zmienić nie da. Bert - wyobraź sobie, że twoja własna żona chadza czasem do burdelu - jak byś się z tym czuł? Nie chodzi mi o ciebie osobiście, raczej wciel się na chwilkę w statystycznego żonatego mężczyznę smile
Tu już pomysł z mocnym przymrużeniem oka - a może by tak panie zacząć namawiać do korzystania z usług, a przede wszystkim mężczyzn do ich świadczenia? Przypuszczam, że z paniami by poszło łatwiej.

Muqin jak dla mnie trochę w tym nadinterpretacji tego co napisałem. Kurcze pisze z komórki a chciałbym sie odnosić do konkretnych zdan ale trudne to - chyba ze jakies sprytne narzędzie do tego istnieje ale ja go nie znam. Mam nadzieję ze sie nie pogubimy.

Nie widze niespójności w tym ze chciałbym zniwelować zle postrzeganie (hejt) tego zawodu i chęci wsparcia babek ktore nie powinny sie tam znaleźć. Jedno jest życzeniem moze "na kiedys" a drugie jest potrzebne "na teraz". To tak samo jak brak hejtu w stosunku do palaczy  (choc to nic chwalebnego) i terapia odwykowa. Nie podziwiamy osób z problemem ale pomagamy.

Ważna rzecz - ja nie oczekuje szacunku do tych pan tylko zniwelowania skrajnego hejtu. Akceptacji ale w sensie:
- aha - świadczysz usługi
vs
- aha qrwa jesteś

Nie oczekuje wsparcia, ulatwien, szkolen dla zawodu. To o czym pisze (wsparcie w wyjsciu) bardziej widze jak wsparcie w przebranzowieniu dla alergików robiących jako lakiernicy (choc powod oczywiscie innej kategorii).

Kiedy mowie o systemowym wyjściu w branży to nie dlatego ze jest mało lotna społecznie czy gorzej postrzegana ale bardziej o to ze niektore babki laduja tam bez swiadomosci co sie tak naprawdę dzieje, skąd sie to wzięło, i swiadomosci ze robią to wbrew sobie i sobie szkodzą  (traumy, przemoc, wzorce itd). Jak zrozumieja to i dalej będą chciały w tym siedzieć to już swiadomie. Nie porównałbym tego do wsparcia polityków, influenserow itd. Inna kategoria

Nie znam statystyk i nie jestem pewny ale na wyczucie myślę ze między prostytutka i influenserem jest jednak przepaść w odbiorze społecznym.

Muqin nie przekonam Cie ze jest to społecznie potrzebny zawód bo jesteś z drugiej strony barykady. Poza tym nawet jak sie komus nie podoba to byl jest i bedzie. Dla wielu facetow jest to potrzebny zawód. Jakieś grupy jednak korzystają. Ba nawet obie strony.

Czy kazdy youtuber jest społecznie potrzebny? Wątpię. Ale on w radością powie ze jest youtuberem. A prostytutka nie.

Współżycie legalnej prostytucji i korzystania z usług jako zdrady (z konsekwencjami prawnymi) nie jest dla mnie problemem. Dla mnie nic sie nie wyklucza. Niech człek sam decyduje - moze legalnie skorzystać ale ryzykuje rozwodem z orzeczeniem winy i już. Dla wiekszosci nigdy nie bedzie to problem prawny tylko moralny i legalnosc tego nie zmieni. Tak jak dzis jest to legalne. To tak jak wolno mi sie upić ale już upić + kierować nie. Bo są tego prawne konsekwencje. Niech każdy dorosly decyduje. Oczywiście dla mnie to zdrada niezależnie czy jest to legalne czy nie.

Czy ja Cię przekonam ze prostytucja jest ok? No nie przekonam. Dla mnie osobiście zrzucanie na prostytutki winy za skoki w bok facetow jest błędne. Dla mnie to wina faceta (lub dodatkowo efekt jakichś tam związkowych problemow) ale prostytutka nie jest tu niczemu winna. Nie ja trzeba za to krytykować.

Jakby moja zona chodziła do burdelu to nie byłaby moja żona smile Ale wina nie leżałaby po stronie legalnie świadczącego usługi pana.

To ze mowie o legalizacji i właściwie o normalizacji nie znaczy ze akceptuje i popieram zdradzanie u prostytutek.

29,407

Odp: 30lat i cały czas sam
Solaris napisał/a:

Ok, mój błąd. "Tak samo" w sensie, że TEŻ są też zdolne do odczuwania jak my - ludzie a nie tak samo, że jednakowo/identycznie.  To przecież oczywiste, że każdy jest inny. Rozumiem, że czasem nawet brak przecinka zmienia sens zdania jak "jedzcie dzieci" --- "jedzcie, dzieci"  ale bez przesady, trochę dobrej woli

Nie chodzi o dobrą wolę, ale o zrozumienie. Nikt z nas nie czyta w myślach.

No i co w związku z tym? Jak jem schabowe to znaczy, że mam być obojętna jak ktoś znęca się nad psem?  Mam nie reagować jak słyszę, że jakieś dziecko ciągle płacze za ścianą, bo używam telefonu?  Nie wiem do czego zmierzasz.

Nie. To znaczy, że moralnością i etyką wycierają sobie twarz ludki, które mogą sobie na to pozwolić siedząc wygodnie w rozwiniętym i względnie bogatym kraju, a których działania siłą rzeczy napędzają nieetyczne działa korporacji i rządów. To, że dzieci są wykorzystywane w kopalniach rzadkich minerałów/metali to wiedza powszechna, a jakoś nie widzę pikiet pod siedzibami producentów elektroniki wszelakiej za to co i rusz te osoby co tak pierdolą o moralności wymieniają smarfony, żeby wrzucać kolejne moralizatroskie treści na tik toka i inne platformy. Częściej takich ludzi widzę w sławnych, modowych brandach, które non stop borykają się z oskarżeniami o łamanie podstawowych praw człowieka, a nie w niszowych i nikomu nieznanych markach lokalnych wyprodukowanych z dbałością o naturę i ludzi.

Albo jak z tymi pikietami w obronie tych biednych migrantów. Jakoś nie widzę tych ludków, kiedy ci sami, skrajni islamiści obcinają nosy czy uszy swoim kobietom.

29,408

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:

Po pierwsze i tu nie ma o czym gadac ograniczenia handlu ludzmi, przemocy, wymuszen itd. Nie wiem jaka jest skala tego zjawiska w Polsce ale chyba na dzień dzisiejszy nie powala jednak skala. Ale zawsze.

Skala jest ogromna. Przez Polskę wiodą główne szlaki przemytu na Europę.


Po drugie chciałbym wyciągnąć prostytucje "na wierzch" z podziemia. I tu w 2 aspektach: spolecznym i ekonomicznym.

To samo postulują seksworkerki. Bo obecny system spycha je do podziemia co powoduje kryminalizację i wtórną wiktymizację wielu ludzi związanych z tym biznesem.

29,409

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

Z jednej strony chcesz, żeby zniwelować ostracyzm, brak akceptacji, wrogość itd czyli żeby zawód wylądował zdecydowanie wyżej w rankingu tzw. zaufania i szacunku społecznego. Obecnie szoruje po dnie i to jest fakt. Z drugiej chcesz , żeby istniały jakieś systemowe narzędzia pomagające "wyjść z branży", ileś zdań później.

Na zdrowy rozum biorąc nie tworzy się narzędzi systemowych pomagających wyjść z branży,

I kolejny raz zabierasz głos na temat, o jakim nie masz pojęcia.

Absolutnie każda branża odznaczająca się wysokim ryzykiem bezpośrednim lub pośrednim dysponuje dedykowanymi narzędziami pozwalającymi się przebranżowić. Nawet jebani górnicy mają takie programy - nie tylko szkoleniowe, ale również absurdalnie wysokich odpraw, jeśli zdecydują się odejść sami. Nawet w tym roku padła propozycja, żeby odchodzący z branży górnik mógł dostać niecałe 300tyś. odprawy.

Służby mundurowe też mają takie celowane i dedykowane dla nich programy. I nie są jedyni. Takie programy (państwowe i unijne) są czymś nie tylko normalnym, ale powszechnym. Tylko z żadnego takiego programu seksworkerki nie są w stanie obecnie skorzystać.


"Nie robi się"

https://funduszeuedolnoslaskie.pl/aktua … -warunkach

https://mapadotacji.gov.pl/projekty/1523912/


Że nie wspomnę o jednej z funkcji akcyzy w cenie papierosów i alkoholu.


Bert44 napisał/a:

Współżycie legalnej prostytucji i korzystania z usług jako zdrady (z konsekwencjami prawnymi) nie jest dla mnie problemem. Dla mnie nic sie nie wyklucza

Oczywiście, że to się nie wyklucza. Jak sam zauwazyłeś alkohol możesz kupić niemal wszędzie i nie zwalnia to z odpowiedzialności w żadnym wypadku, a wręcz może być przyczyną wyższego wyroku (np spowodowanie wypadku po pijaku). NFZ wydaje miliardy na leczenie skutków otyłości, od czego mamy dodatkowy podatek cukrowy, ale nie powoduje to automatycznego zakazu sprzedaży cukru czy słodzenia produktów spożywczych. Takich przykładów jest o metra przecież. Jak matka zasiedzi się przed TV i nie dopilnuje dzieciaka i dojdzie do wypadku, to przecież legalność TV i usług (kablówka) nie zwalnia jej z innych obowiązków/odpowiedzialności prawnych.


Legalność i normalizacja rynku nie spowoduje ani wzrostu zdrad, ani ich spadku.

29,410

Odp: 30lat i cały czas sam

https://i.postimg.cc/wjHnT6pF/528362916-122215119050328485-4276804484847712503-n.jpg

29,411

Odp: 30lat i cały czas sam

Pindola chłopowi zeżarła... co ty gadasz yikes

29,412

Odp: 30lat i cały czas sam

Tak zachowuje sie prawdziwy facet, nie ma miejsca na simpowanie krótka piłka z pasztetem

https://i.postimg.cc/1XK03D12/20-C0-CC85-056-C-4076-B225-8-BBB03-E8864-C.jpg

29,413

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

Zaplanowanie jako takie jest ok, sugerowałabym plan B w zapasie albo właśnie elastyczność.
Sara, my nie jesteśmy przecież jednakowe, my kobiety znaczy. Jedna by się poczuła skonsternowana tak, jak ty, inna by uznała że to wygodne wiedzieć więcej wcześniej. Ja bym wolała pytanie "czy masz ochotę na spacer" niż info "zaplanowałem spacer", a info "będę ubrany tak a tak" odebrałabym nie najlepiej, bo z tego wynika, ze powinnam się dostosować, a gdzie tu moja wygoda?   Poza tym spacer spacerowi nierówny, co innego park typu warszawskie Łazienki a co innego jakiś zdecydowanie bardziej plenerowe miejsce, choć i to spacer i to spacer.

Pisząc o tym, że planowanie jest spoko, miałam na myśli właśnie umówienie się na coś konkretnego, a nie narzucenie własnej wizji. A co do reszty - zgoda, kobiety są różne, niemniej uważam, że domyślną opcją powinno być raczej zostawienie kwestii ubioru osobie, która ubierać się będzie. wink Tym bardziej, jeśli wybrane miejsce/aktywność niespecjalnie w tym względzie ogranicza. Do knajpki mogę iść na sportowo albo w sukience i szpilkach. I narzucanie mi z góry kreacji zawsze będzie bezczelne, nawet jeśli akurat pan wstrzeli się w moje plany.

Przegryw Prawiczek napisał/a:
SaraS napisał/a:
Przegryw Prawiczek napisał/a:

Zresztą ja idę dalej i jasno komunikuję, że będę w basic ciuchach i żeby dziewczyna ubrała się również wygodnie, a nie elegancko. Im mniej pompy na pierwszym spotkaniu, tym obie strony czują swobodniej i kontakt jest bardziej naturalny.

Zaplanowanie tego, co się będzie robić, jest jak najbardziej sensowne, natomiast gdybym dostała info, że facet ubierze się tak i tak, a ja mam ubrać się analogicznie, byłabym mocno skonsternowana. wink


Może Ty, ja informuję tylko. To jest zresztą część kontaktu. Ludzie mówią sobie podczas poznawania się jakie lubią miejscówki, jaki mają styl ubierania się. Ja jadę na all black w takim minimalistycznym stylu i jest to dobrze odbierane. Jeśli widzę, że dziewczyna nosi się w dobrych ciuchach, to też podkręcam swoje ciuchy. To jest mega proste i nie ma w tym wojny płci XD Lol

Nie chodzi o wojnę płci. Informować o swoim stroju można, proszę bardzo, ale jeśli następuje ciąg dalszy jak w pierwszej Twojej wypowiedzi na ten temat, czyli: "jasno komunikuję, że będę w basic ciuchach i żeby dziewczyna ubrała się również wygodnie, a nie elegancko", to zachowujesz się bezczelnie.

Priscilla napisał/a:

Już wcześniej napisałam, że w moim odczuciu to nie jest praca. Skoro pośrednio padają pytania dlaczego tak uważam, to odpowiadam, że praca to coś więcej niż tylko sposób na zarobek. Praca tworzy jakąś wartość, wnosi coś do świata, a taki OnlyFans czy prostytucja tego nie robią. To wymiana ciała na pieniądze i nic więcej.

Sprzedawanie intymności to nie zawód tylko transakcja i nie każdy sposób na zarobek jest zawodem. To, że ktoś płaci, nie wystarcza. Gdy podstawą „działalności” jest wystawienie własnej seksualności na sprzedaż, to jest to sprzedawanie siebie. Ciało staje się towarem, dlatego nie nazwę zawodem czegoś, co opiera się na uprzedmiotowieniu siebie.

Tak się nad tym zastanawiam i chyba nie do końca się zgodzę. Czym to - tak technicznie, poza aspektem seksualności - różni się np. od bycia "damą do towarzystwa" dla staruszki, która została sama i potrzebuje kogoś, kto z nią przez parę godzin posiedzi, pogada, porozwiązuje krzyżówki? Imho prostytucja działa na tej samej zasadzie, tyle że wnosi inne rzeczy/daje innego rodzaju zadowolenie klientowi. To samo z OF - jeżeli możemy powiedzieć, że ktoś zawodowo prowadzi jakikolwiek kanał, to uważam, że to jest niezależne od jego tematyki.

Słuszna uwaga. Wyraźnie nastąpiło jakieś pomieszanie i WSZYSTKO, co przynosi pokaźny dochód coraz częściej postrzegane jest jako wartościowe. Dokładnie tak, jakby jedyną miarą sukcesu i wartości danego zajęcia, bo nadal nie nazwę tego pracą, były pieniądze. Można się zeszmacić, sprzedać, ale jeśli dostaje się za to duży hajs, to z automatu to zaszmacenie się staje się mniejsze, a nawet zupełnie nieistotne? Serio? Pytania są oczywiście retoryczne, bo przynajmniej ja tego nie kupuję.

Dlaczego zestawiać zeszmacenie się z byciem wartościowym? Tzn. hm... Różni ludzie oceniają różnie. Jeżeli odbiorcy są w stanie wydać w cholerę hajsu na gołe laski, to dla nich jest to - z jakichś względów - wartościowe. Rozumiem, że niby wszyscy chcielibyśmy robić za arbiter elegantiarum internetowych treści i np. upierać się, że jakiś super niszowy kanał o tematyce, która nikogo nie obchodzi, jest super wartościowy (w przeciwieństwie to tych gołych bab, rzecz jasna), ale... jeśli nikogo nie obchodzi, to czy rzeczywiście można mówić o jego wartości?

Szczerze mówiąc to mi się trochę kojarzy z którąś dyskusji okołoincelskich z tego forum. Któryś z panów upierał się, że jest wartościowy (albo atrakcyjny?), tylko że w jego otoczeniu nie było osoby, która by to zdanie podzielała. No więc... czy jeśli nie ma osoby, dla której dana rzecz jest wartościowa, to możemy mówić o wartościowej rzeczy?

29,414

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Dlaczego zestawiać zeszmacenie się z byciem wartościowym?

Tu raczej chodzi o fakt, że podobne zeszmacenie mamy np w polityce, czy wielomiliardowym biznesie. Tylko w takim wypadku o zeszmaceniu nikt nie mówi, a o wysokich wartościach, jakości i znaczeniu dla cywilizacji ludzkości. Czy babka na OF będąca w top 0,001% najlepiej zarabiających ludzi świata to na pewno bezwartościowa sucz?

Rihana (jak i większość piosenkarek) też głównie nie zarabia głosem, a wybiło się ciałem i seksapilem, a dziś jest (chyba nawet multi)miliarderką. Di Caprio zmienia panny częściej niż nasi incelscy piwniczakowie zmieniają skarpety, a był tu przedstawiany nie jako puszczalska szmata, a bożyszcze kobiet, bo i przystojny i bogaty. I to same babki tutaj go tak opisywały i podawały jako przykład dla forumowych facetów.

Gdzie zatem leży ta moralna granica pomiędzy szmaceniem się, a byciem wartościowym?

29,415

Odp: 30lat i cały czas sam

Widzę, że wątek trochę ucichł to macie coś na jego rozruch. Drugi wywiad z Leną:

https://youtu.be/H56vqbyqlxg?si=y_4UBtkDPnhaabMy

29,416

Odp: 30lat i cały czas sam

Bo miałeś napisać jak przebiega miłość twojego życia

29,417

Odp: 30lat i cały czas sam
strarzak sam napisał/a:

Bo miałeś napisać jak przebiega miłość twojego życia

"Miłość życia" to o wiele za duże określenie bo ja wciąż nie wiem co to w ogóle znaczy kochać i być kochanym. Przebieg tej relacji opisałem i wciąż to robię w moim wątku.

29,418

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Tak się nad tym zastanawiam i chyba nie do końca się zgodzę. Czym to - tak technicznie, poza aspektem seksualności - różni się np. od bycia "damą do towarzystwa" dla staruszki, która została sama i potrzebuje kogoś, kto z nią przez parę godzin posiedzi, pogada, porozwiązuje krzyżówki? Imho prostytucja działa na tej samej zasadzie, tyle że wnosi inne rzeczy/daje innego rodzaju zadowolenie klientowi. To samo z OF - jeżeli możemy powiedzieć, że ktoś zawodowo prowadzi jakikolwiek kanał, to uważam, że to jest niezależne od jego tematyki.

Rozumiem, co masz na myśli, ale moim zdaniem różnica jest zasadnicza. Towarzyszenie starszej osobie czy prowadzenie kanału o dowolnej tematyce opiera się na jakiejś formie budowania relacji, dawania wsparcia czy przekazywania treści – czyli na tworzeniu czegoś, co ma wymiar ludzki lub intelektualny. W prostytucji i OF nie ma tej wartości – tam podstawą jest wystawienie swojego ciała i seksualności na sprzedaż.

To właśnie odróżnia zawód od zwykłej transakcji. Zawód wiąże się z kompetencjami, rozwojem, tworzeniem wartości (choćby w wymiarze emocjonalnym), a tutaj mamy redukcję człowieka do roli produktu. Dlatego nie uważam, że można postawić znak równości między tymi przykładami, bo w jednym przypadku człowiek daje coś od siebie, a w drugim sprzedaje samego siebie.

SaraS napisał/a:

Dlaczego zestawiać zeszmacenie się z byciem wartościowym? Tzn. hm... Różni ludzie oceniają różnie. Jeżeli odbiorcy są w stanie wydać w cholerę hajsu na gołe laski, to dla nich jest to - z jakichś względów - wartościowe. Rozumiem, że niby wszyscy chcielibyśmy robić za arbiter elegantiarum internetowych treści i np. upierać się, że jakiś super niszowy kanał o tematyce, która nikogo nie obchodzi, jest super wartościowy (w przeciwieństwie to tych gołych bab, rzecz jasna), ale... jeśli nikogo nie obchodzi, to czy rzeczywiście można mówić o jego wartości?

Szczerze mówiąc to mi się trochę kojarzy z którąś dyskusji okołoincelskich z tego forum. Któryś z panów upierał się, że jest wartościowy (albo atrakcyjny?), tylko że w jego otoczeniu nie było osoby, która by to zdanie podzielała. No więc... czy jeśli nie ma osoby, dla której dana rzecz jest wartościowa, to możemy mówić o wartościowej rzeczy?

Tylko że właśnie tu się rozchodzi o pomylenie kategorii. Wartość to nie to samo co cena ani popyt. To, że ktoś jest gotów zapłacić, oznacza jedynie, że ma na coś ochotę i że ma środki, żeby to zrealizować. To jeszcze nie sprawia, że to, co kupuje, automatycznie nabiera wartości w głębszym sensie.
Gdybyśmy utożsamili wartość wyłącznie z tym, co ktoś kupi za duże pieniądze, to musielibyśmy przyznać, że każda patologia jest równie „wartościowa”, o ile znajdzie się klient. A to prowadzi do absurdu.

Dlatego upieram się, że sprzedaż siebie za hajs – nawet jeśli znajduje wielu chętnych – nie staje się dzięki temu wartościowa. Ona po prostu dobrze się sprzedaje. A to są dwie zupełnie różne rzeczy.

P.S.
Samo pojęcie "zeszmacenie się" było moim nawiązaniem do wcześniejszych postów.

29,419

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Zawód wiąże się z kompetencjami, rozwojem, tworzeniem wartości (choćby w wymiarze emocjonalnym), a tutaj mamy redukcję człowieka do roli produktu.

Ej no... Kompetencje w tym zawodzie są równie wazne jak w innych smile A nawet moze wazniejsze smile

29,420

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Towarzyszenie starszej osobie czy prowadzenie kanału o dowolnej tematyce opiera się na jakiejś formie budowania relacji

Popracuj trochę z ludźmi w usługach, to gwarantuję ci, że zmienisz zdanie. smile

29,421

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Rozumiem, co masz na myśli, ale moim zdaniem różnica jest zasadnicza. Towarzyszenie starszej osobie czy prowadzenie kanału o dowolnej tematyce opiera się na jakiejś formie budowania relacji, dawania wsparcia czy przekazywania treści – czyli na tworzeniu czegoś, co ma wymiar ludzki lub intelektualny. W prostytucji i OF nie ma tej wartości – tam podstawą jest wystawienie swojego ciała i seksualności na sprzedaż.

(...)

To właśnie odróżnia zawód od zwykłej transakcji. Zawód wiąże się z kompetencjami, rozwojem, tworzeniem wartości (choćby w wymiarze emocjonalnym), a tutaj mamy redukcję człowieka do roli produktu. Dlatego nie uważam, że można postawić znak równości między tymi przykładami, bo w jednym przypadku człowiek daje coś od siebie, a w drugim sprzedaje samego siebie.

A wszelkiego rodzaju modelki? To nie praca? A jeśli praca, to czy laska, która na własną rękę, ale "na pełen etat" tworzy konto w SM i pokazuje stylizacje, to jeszcze praca? Przecież zdobycie i utrzymanie popularności pozwalającej jej na zarabianie na tym wymaga wiedzy o marketingu internetowym, śledzenia trendów i stale zmieniających się zasad działania SM, regularnego inwestowania kasy i czasu w siebie, swój wygląd, przygotowywania kontentu (planowania, obróbki materiałów itd.) i wielu innych rzeczy. I imho tak samo wygląda to, jeśli ktoś prowadzi kanał w jakiś sposób erotyczny. Jak Basia obudzi się pewnego dnia i postanowi odwalić masturbację przed kamerą, to pewnie do nikogo to nie dotrze. wink Wg mnie rozwoju jest tu całkiem dużo, bo wykonuje się pracę całego, hm, zaplecza. No chyba że np. ten, kto nagrywa/montuje/cokolwiek profesjonalne filmy, ale porno, to też nie pracuje?

A czy striptizerka to wg Ciebie praca? Bo tak się zastanawiam... Ktoś robi pokazy tańca na rurze na różnych eventach - rozumiem, że to praca, dopóki robi to w ubraniu, a jak się zacznie przy tym rozbierać, to dokładnie ten sam pokaz traci wartość? tongue

Zresztą ja namiętnie oglądam ASMR, bo mnie to relaksuje. Oglądam kanały, które zdecydowanie prowadzone są właśnie na pełen etat. Wg mnie dziewczyny pracują, chociaż jedyne co mi dają, to "tingles" i idący za nimi relaks. Czym to się różni od kogoś, kto choćby pośrednio daje orgazm? tongue

Tylko że właśnie tu się rozchodzi o pomylenie kategorii. Wartość to nie to samo co cena ani popyt. To, że ktoś jest gotów zapłacić, oznacza jedynie, że ma na coś ochotę i że ma środki, żeby to zrealizować. To jeszcze nie sprawia, że to, co kupuje, automatycznie nabiera wartości w głębszym sensie.
Gdybyśmy utożsamili wartość wyłącznie z tym, co ktoś kupi za duże pieniądze, to musielibyśmy przyznać, że każda patologia jest równie „wartościowa”, o ile znajdzie się klient. A to prowadzi do absurdu.

Dlatego upieram się, że sprzedaż siebie za hajs – nawet jeśli znajduje wielu chętnych – nie staje się dzięki temu wartościowa. Ona po prostu dobrze się sprzedaje. A to są dwie zupełnie różne rzeczy.

Okej, ale kto miałby tę wartość ocenić? Znaczy, ja do pewnego stopnia rozumiem, bo dla mnie kontent onlyfansiar jest nic nie warty oraz nie jest wartościowy, ale jednocześnie założę się, że istnieją osoby, dla których będzie inaczej. Dlaczego moje zdanie miałoby być, hm, tym słusznym, obiektywnym, wyznaczającym standardy, a nie zdanie tamtych?

I z tą wartoscia/ceną też nie do końca się zgodzę. Imho musi być jakiś odbiorca, wartościowym można być tylko dla kogoś. Jeżeli napiszę powieść godną wszelkich nagród, ale schowam ją w szufladzie, to niezależnie od jej walorów moja praca nie była wartościowa w żaden sposób, bo nikt z niej nie skorzystał. Jasne, można powiedzieć, że rozwój itd., ale można zrobić wiele rozwijających rzeczy (każdy trening? Każda wizyta w muzeum?), które pracą nie będą, a wartość będą stanowiły ewentualnie tylko dla robiącego te rzeczy. I w drugą stronę - jeżeli moją pracą będzie skręcanie długopisów, to jak mnie to rozwinie? Okej, zdolności manualne, cierpliwość itd., ale jestem pewna, że dziewczynom z OF czy prostytutkom można dopisać o wiele więcej rzeczy, które z pracy wyniosły.

29,422

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

jestem pewna, że dziewczynom z OF czy prostytutkom można dopisać o wiele więcej rzeczy, które z pracy wyniosły.


Poza zwichrowaniem psychiki?

Pytam serio. Bo przez semilegalny charakter to o wielu problemach psychicznych i zdrowotnych się milczy.

29,423

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

jestem pewna, że dziewczynom z OF czy prostytutkom można dopisać o wiele więcej rzeczy, które z pracy wyniosły.


Poza zwichrowaniem psychiki?

Pytam serio. Bo przez semilegalny charakter to o wielu problemach psychicznych i zdrowotnych się milczy.

To pewnie też. wink

Imho w przypadku lasek z neta - przynajmniej tych topowych - łatwiej  wskazać takie rzeczy. Bo to będą te same umiejętności i wiedza, które gdzieś po drodze nabywają inni internetowi twórcy. I to, że one wykorzystują je w sposób, który powszechnego szacunku nie budzi, tego nie zmienia.

Z prostytutkami będzie trudniej, ale jeśli warunkiem pracy jest jakiś rozwój i będziemy w stanie wskazać go, choćby trochę na siłę, u kogoś, kto wykonuje pracę powtarzalną i niewymagającą specjalnych umiejętności, to tak samo znajdzie się coś dla prostytutek. Jeżeli pani-całe-zycie na kasie stwierdzi, że praca z klientem, cierpliwość itd., to prostytutka też może.

29,424 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-08-22 14:56:34)

Odp: 30lat i cały czas sam

Umówmy się, dla mnie (podkreślam: dla mnie) to nie jest praca, a choć usiłowałam wyjaśnić swój punkt widzenia, to nikt nie musi się ze mną zgadzać. Od początku do teraz wyraźnie podkreślam "dla mnie", "moim zdaniem", "uważam". Można z tym polemizować, mieć własny system wartości, ale na Boga - nie normalizujmy zachowań patologicznych, bo jako społeczeństwo będziemy coraz ubożsi i coraz bardziej tracić.

Analogicznie to co dla jednych osób będzie już nosić znamiona zdrady, inni będą postrzegać jako drobną nielojalność i z tym się nie polemizuje. To jest kwestią własnych norm moralnych i poniekąd własnych granic.

I właśnie dlatego tak ważne jest, aby nie udawać, że wszystko jest względne i że wszystko można usprawiedliwić. Owszem – możemy się różnić w ocenach, możemy inaczej ustawiać granice, ale jeżeli zaczniemy rozmywać oczywiste granice przyzwoitości, to w pewnym momencie nikt już nie będzie wiedział, co jest normalne, a co stanowi ich przekroczenie.

W moim odczuciu problem nie leży w tym, że ktoś myśli inaczej – to jest naturalne i ludzkie. Problem zaczyna się wtedy, gdy za wszelką cenę próbuje się wmówić wszystkim, że nie ma czegoś takiego jak patologia, nie ma wartości, nie ma konsekwencji. A to już prowadzi prostą drogą do chaosu, gdzie "wszystko jest dozwolone", tylko że w praktyce to "wszystko wolno” zawsze kończy się źle.

29,425

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Owszem – możemy się różnić w ocenach, możemy inaczej ustawiać granice, ale jeżeli zaczniemy rozmywać oczywiste granice przyzwoitości, to w pewnym momencie nikt już nie będzie wiedział, co jest normalne, a co stanowi ich przekroczenie.

No to przez większość czasu prostytucja była normalnie legalna, ba - był nawet status oficjalnych kochanek, utrzymanek itp i nikt z tego problemu nie robił.

29,426 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-08-23 22:06:09)

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

No to przez większość czasu prostytucja była normalnie legalna, ba - był nawet status oficjalnych kochanek, utrzymanek itp i nikt z tego problemu nie robił.

Owszem, prostytucja jest legalna, ale same prostytutki dotąd były wyrzucane na margines społeczeństwa, a dziś powoli zaczyna się o nich mówić jak o kobietach sukcesu, które potrafią zrobić dobry (żeby nie napisać właściwy) użytek z własnego ciała.

29,427

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

No to przez większość czasu prostytucja była normalnie legalna, ba - był nawet status oficjalnych kochanek, utrzymanek itp i nikt z tego problemu nie robił.

Owszem, prostytucja jest legalna, ale same prostytutki dotąd były wyrzucane na margines społeczeństwa, a dziś powoli zaczyna się o nich mówić jak o kobietach sukcesu, które potrafią zrobić dobry (żeby nie napisać właściwy) użytek z własnego ciała.


Wyrzucanie na margines społeczeństwa nie było związane z zawodem, a z klasą społeczną/szlachectwem. Status oficjalnej kochanki (metresy) też przecież był. A i słynnych kurtyzan w historii ludzkości nie brakuje. Dość wspomnieć o "królowej dziwek" czyli Kleopatrze. wink


A tak serio, coś ci zacytuję:


Owiane złą sławą domy publiczne do dziś są zjawiskiem kontrowersyjnym i trudnym do zrozumienia. Co ciekawe, w epoce renesansu prostytucja nie stanowiła jednak wielkiego tematu tabu, a świetnie wykształcone, wpływowe kurtyzany obracały się w najwyższych kręgach i gromadziły zawrotne fortuny.

Według spisu ludności z 1409 roku na dwunastu mieszkańców Rzymu przypadała jedna prostytutka. W okresie rozkwitu kultury i sztuki kobiety te dbały o swoje wykształcenie i maniery, wiele korzyści czerpały bowiem z „bywania w towarzystwie”. Najbardziej wyrafinowane i eleganckie z nich cortigiane oste – zacne kurtyzany – zostawały kochankami książąt i ważnych osobistości ze świata kościoła oraz stawały się muzami dla artystów.

29,428

Odp: 30lat i cały czas sam

Dzisiaj postanowiłem, że zrobię coś innego niż leżenie cały dzień przed konsolą.

Jakiś czas temu oglądałem poradniki mężczyzn, którzy pokazywali jak podrywać kobiety na ulicy, podchodząc do nich i pytając, czy by poszły na randkę.

Taka koncepcja tak mi się spodobała, że aż sam chciałem spróbować.
Dlatego też poszedłem do fryzjera, ogarnąłem zarost, ubrałem najlepsze ciuchy, najlepszy perfum i wyszedłem na ulicę w wiadomym celu.

Chodziłem przez 4h po dzielnicy i napotkałem 2 kobiety, do których mógłbym podbić, ale zabrakło mi odwagi, więc tego nie zrobiłem i wróciłem do domu.

Zjadłem obiad i wziąłem samochód, aby spróbować ponownie i łaziłem po 3 innych dzielnicach przez kolejne 4h i wiecie co?
Przez ten czas nie znalazłem ani jednej wolnej kobiety, do której mógłbym podbić.

Wszystkie kobiety w podobnym wieku co mój szły z jakimś chłopakiem albo z rodziną, czy to pchając wózek z małym dzieckiem.

Przez 4h nie byłem w stanie znaleźć ani jednej laski poruszającej się po chodniku solo.

Może zemściło się na mnie to, że nie wykorzystałem tamtych 2 okazji, aby zagadać.

Więc najzwyczajniej w świecie nie udało mi się nawet podbić do jakiejkolwiek kobiety...

29,429

Odp: 30lat i cały czas sam

A bo jak galerie zamknięte, to po co mają dziewuszki z domu wychodzić

29,430

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Więc najzwyczajniej w świecie nie udało mi się nawet podbić do jakiejkolwiek kobiety...


Ale przynajmniej zadbałeś o swój wygląd i zaliczyłeś porządny spacer. Także wygrałeś tak czy siak.

29,431

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Więc najzwyczajniej w świecie nie udało mi się nawet podbić do jakiejkolwiek kobiety...


Ale przynajmniej zadbałeś o swój wygląd i zaliczyłeś porządny spacer. Także wygrałeś tak czy siak.


No spacer był porządny, bo bite 8h łażenia po mieście w dwóch ratach.
Trochę paliwa zużyłem na dostanie się do innych dzielnic, ale trudno big_smile

Plan na dzisiaj - przełamać się, aby podejść chociaż do 1 kobiety.

Aczkolwiek pogoda w tym kraju to jakiś nieśmieszny żart... Jak podbijać do lasek na ulicy skoro non-stop pada deszcz?

29,432 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2025-08-25 13:33:42)

Odp: 30lat i cały czas sam

Dzisiaj ponownie wyszedłem na miasto, aby spróbować zagadać do jakiejś dziewczyny na ulicy.
Chodziłem 3h i musiałem wrócić do domu bo deszcz zaczął nawalać.
Spróbuję jeszcze raz po obiedzie ale prognoza jest taka, że ma napierdalać deszcz.
Ewentualnie jutro, ale pokazuje mi również, że od południa ma nakurwiać deszcz.

Heh...


PunBB bbcode test


A jak dzisiaj było?
Bardzo podobnie jak wczoraj, czyli 90% kobiet w wieku 20-35 szło z jakimś facetem u boku.
Pozostałe kobiety bez mężczyzny obok były po prostu niedostępne, aby do nich zagadać (czyli matki z wózkami albo małymi dziećmi, biegaczki, albo laski, które rozmawiały przez tel.).

Więc nie udało się podejść nawet do jednej dziewczyny.


No ja pierdolę... Naprawdę zaczynam rozumieć dlaczego jest tyle prostytutek i tylu klientów.

29,433 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2025-08-25 18:46:54)

Odp: 30lat i cały czas sam

Dzisiaj zrobiłem drugie podejście.

Tym razem się nie cackałem i pojechałem do centrum miasta.
Przez pierwszą godzinę nie mogłem się przełamać, aby podejść i zagadać do dziewczyn, a szkoda, bo niektóre dosłownie wystawiały się jak na strzelnicy.
(Czyli nie było dookoła innych ludzi, więc idealny moment na przełamanie się).

Minęło mnie chyba z 5 lasek i za każdym razem peniałem, aż powiedziałem sobie w myślach ,,Rumun, chcesz tak chodzić znowu dookoła? Jesteś facet czy pizda?".

I chyba zadziałało, bo w końcu się przełamałem i podszedłem do pierwszej dziewczyny.

Pierwsze podejście najtrudniejsze, to chyba oczywiste.

Przywitałem się z nią i powiedziałem jej, że mi się podoba i że chciałbym się z nią umówić, ale byłem tak cholernie zestresowany, że mój głos brzmiał tak, jakby po jajach przejechała mi koparka lol Więc laska po prostu zaśmiała się z tej sytuacji i powiedziała tylko ,,nie", po czym odeszła.
Aczkolwiek tutaj było to zrozumiałe, bo naprawdę brzmiałem jak świeżo po kastracji big_smile

Ale byłem z siebie cholernie zadowolony, bo w końcu przełamałem ten strach.

Pomyślałem sobie, że im więcej podejść, tym bardziej będę się oswajał z tematem, więc chwilę potem zagadałem do drugiej kobiety.

Powiedziałem jej coś w stylu, że wydaje się być bardzo miłą osobą, którą chciałbym poznać i zapytałem wprost, czy umówiłaby się ze mną.
Dziewczyna odpowiedziała, że nie, bo ma chłopaka, ale ogólnie z jej strony była to bardzo pozytywna reakcja, powiedziała mi, że to naprawdę miłe z mojej strony co jej powiedziałem i następnie życzyłem jej miłego dnia, a ona również mi.
Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że 2 podejścia nie jest żadną grupą reprezentatywną i nie zawsze musi być tak miło.


Mimo iż nie odniosłem dzisiaj sukcesów w temacie, to jestem z siebie cholernie zadowolony i to z dwóch powodów:


Po pierwsze, że wyszedłem ze swojej strefy komfortu, którą był ciepły kurwidołek w postaci pokoju z PlayStation i kanapą.
Zamiast przepierdalać kolejnego popołudnia na graniu na konsoli, to stwierdziłem, że zrobię coś nowego w swoim życiu smile
Przełamanie się do tej pierwszej laski było dla mnie trudniejsze niż obrona na studiach i zdanie egzaminu na prawko w jednym.

A drugim powodem dla którego jestem z siebie dumny było to, że się nie załamałem po tych dwóch odmowach.
Kiedyś to bym pewnie załamał się psychicznie, wrócił do domu i leżałbym w ciszy do nocy, a teraz? Jestem z tych sytuacji zadowolony, bo cholernie mnie interesuje, co będzie dalej.
Czy może faktycznie jakaś laska się ze mną umówi? Zobaczymy.

Ogólnie dzisiaj mógłbym zrobić jeszcze więcej podejść, ale zaczęło ostro padać i musiałem wrócić na chatę.






Będę musiał robić jakiś ,,licznik" moich podejść, zacznę od dzisiaj:


Całkowita ilość dziewczyn, do których zagadałem na ulicy: 2

  • Kobiety, które odmówiły umówienia się ze mną: 2

29,434

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Dzisiaj zrobiłem drugie podejście.

Tym razem się nie cackałem i pojechałem do centrum miasta.
Przez pierwszą godzinę nie mogłem się przełamać, aby podejść i zagadać do dziewczyn, a szkoda, bo niektóre dosłownie wystawiały się jak na strzelnicy.
(Czyli nie było dookoła innych ludzi, więc idealny moment na przełamanie się).

Minęło mnie chyba z 5 lasek i za każdym razem peniałem, aż powiedziałem sobie w myślach ,,Rumun, chcesz tak chodzić znowu dookoła? Jesteś facet czy pizda?".

I chyba zadziałało, bo w końcu się przełamałem i podszedłem do pierwszej dziewczyny.

Pierwsze podejście najtrudniejsze, to chyba oczywiste.

Przywitałem się z nią i powiedziałem jej, że mi się podoba i że chciałbym się z nią umówić, ale byłem tak cholernie zestresowany, że mój głos brzmiał tak, jakby po jajach przejechała mi koparka lol Więc laska po prostu zaśmiała się z tej sytuacji i powiedziała tylko ,,nie", po czym odeszła.
Aczkolwiek tutaj było to zrozumiałe, bo naprawdę brzmiałem jak świeżo po kastracji big_smile

Ale byłem z siebie cholernie zadowolony, bo w końcu przełamałem ten strach.

Pomyślałem sobie, że im więcej podejść, tym bardziej będę się oswajał z tematem, więc chwilę potem zagadałem do drugiej kobiety.

Powiedziałem jej coś w stylu, że wydaje się być bardzo miłą osobą, którą chciałbym poznać i zapytałem wprost, czy umówiłaby się ze mną.
Dziewczyna odpowiedziała, że nie, bo ma chłopaka, ale ogólnie z jej strony była to bardzo pozytywna reakcja, powiedziała mi, że to naprawdę miłe z mojej strony co jej powiedziałem i następnie życzyłem jej miłego dnia, a ona również mi.
Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że 2 podejścia nie jest żadną grupą reprezentatywną i nie zawsze musi być tak miło.


Mimo iż nie odniosłem dzisiaj sukcesów w temacie, to jestem z siebie cholernie zadowolony i to z dwóch powodów:


Po pierwsze, że wyszedłem ze swojej strefy komfortu, którą był ciepły kurwidołek w postaci pokoju z PlayStation i kanapą.
Zamiast przepierdalać kolejnego popołudnia na graniu na konsoli, to stwierdziłem, że zrobię coś nowego w swoim życiu smile
Przełamanie się do tej pierwszej laski było dla mnie trudniejsze niż obrona na studiach i zdanie egzaminu na prawko w jednym.

A drugim powodem dla którego jestem z siebie dumny było to, że się nie załamałem po tych dwóch odmowach.
Kiedyś to bym pewnie załamał się psychicznie, wrócił do domu i leżałbym w ciszy do nocy, a teraz? Jestem z tych sytuacji zadowolony, bo cholernie mnie interesuje, co będzie dalej.
Czy może faktycznie jakaś laska się ze mną umówi? Zobaczymy.

Ogólnie dzisiaj mógłbym zrobić jeszcze więcej podejść, ale zaczęło ostro padać i musiałem wrócić na chatę.






Będę musiał robić jakiś ,,licznik" moich podejść, zacznę od dzisiaj:


Całkowita ilość dziewczyn, do których zagadałem na ulicy: 2

  • Kobiety, które odmówiły umówienia się ze mną: 2

Dobra robota

29,435

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:

Dobra robota


Dziękuję, wychodzenie ze strefy komfortu (i to w taki sposób) jest dla mnie bardzo stresujące, ale się nie poddaje.

29,436

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Dobra robota


Dziękuję, wychodzenie ze strefy komfortu (i to w taki sposób) jest dla mnie bardzo stresujące, ale się nie poddaje.

Spoko każdy ma swoja strefę której nie lubi opuszczać. Hurtowi podrywacze tez gdzieś kuleją- tylko w innym miejscu

29,437 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-08-26 00:12:02)

Odp: 30lat i cały czas sam

Mam taką podpowiedź, Rumunski Zolnierzu, że poranne "łowy" to nie jest najlepszy pomysł. Wszyscy przeważnie się gdzieś spieszą, a jak się nie spieszą, to niemal na pewno wyszli w bardzo konkretnym celu, a to absorbuje uwagę. Chyba szkoda Twojego czasu i frustracji.
Sam widzisz, że po południu na brak kandydatek, do których mogłeś zagadać, nie miałeś co narzekać.

Zastanawiam się tylko, czy to aby na pewno jest dobry pomysł, żeby tak prosto z mostu pytać, czy dziewczyna się z Tobą umówi? Jak dziewczynę za bardzo zaskoczysz, to odmowa może pojawić się w odruchu obronnym, zanim w ogóle zdąży nad tym zastanowić. 

I choć wiem, że to jest trudniejsze w realizacji, to myślę sobie, czy nie lepiej byłoby szukać miejsc i okazji, gdzie będziesz miał jakiś pretekst, jak choćby (to tylko pierwszy z brzegu, banalny przykład) galeria, w której ludzie zupełnie naturalnie wymieniają się ze sobą opiniami? Albo (banał nad banałami) przysiąść się na ławce do dziewczyny, która wyszła na spacer z psem. To pierwsze, co przyszło mi do głowy, ale takich miejsc i możliwości jest mnóstwo.

Generalnie brawo dla Ciebie za wyjście ze swojej strefy komfortu i podjęcie próby zmiany swojego położenia. Trzymam kciuki za powodzenie tej misji smile

P.S.
Nawet jeśli trzydzieści dziewczyn Ci odmówi, to wciąż się nie poddawaj. A nuż ta trzydziesta pierwsza okaże się być Twoją przyszłą partnerką wink

29,438 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2025-08-26 08:14:06)

Odp: 30lat i cały czas sam

Priscilla dziękuję bardzo za podpowiedź.
Też mi się tak wydaje, że ,,poranne łowy", to tak naprawdę strata czasu. Wcześniej chodziłem w godzinach porannych w okolicach przychodni lekarskich i się ,,dziwiłem" dlaczego dookoła są same matki z małymi dziećmi. Wczoraj po godzinie 15:00 zmieniłem miejsce na centrum miasta i cyk, cała masa kobiet przemieszczających się solo (dlatego w końcu udało mi się zagadać do 2 lasek).
Mógłbym zagadać do większej ilości, ale jak pisałem - zaczęło mocno padać i musiałem ewakuować się do domu.

Też tak sobie teraz o tym pomyślałem, że pytanie dziewczyny prosto z mostu czy się ze mną umówi może być dla niej dużym szokiem (no bo nie często zdarza się żeby ktoś obcy podchodził do nas na ulicy i zadawał takie pytania z partyzanta big_smile) dlatego postaram się trochę zmodyfikować dialog.

Mój kolega zrobił tak, że wyhaczył jakąś laskę, co wychodziła z autobusu i gdzieś się śpieszyła, a on do niej podbiegł i strzelił krótkie zdanie, że jej się spodobała i chciałby się z nią umówić.
Wyobraź sobie, że w tym biegu dała mu numer telefonu i potem stworzyli fajny związek.

Ogólnie chodzi o to żeby spodobać się kobiecie, bez tego nie zadziała nawet najlepiej ułożony tekst / zdanie na podryw.

Z mojego punktu widzenia podrywanie kobiet w galerii handlowej to ciut słaby pomysł.
Po pierwsze - dziewczyny często chodzą tam z psiapsi, więc musiałbym podejść do całej grupki.
Po drugie - Robienie kółek w galerii handlowej i zaczepianie co chwila jakiejś kobiety wydaje się być mega creepy, to już lepiej robić kółka na chodniku po całej dzielnicy, bo bardziej naturalnie to będzie wyglądać.

Co do przysiadania się do kobiety na ławce w parku, to również brzmi fajnie ale w teorii byłoby to znacznie czasochłonne.
Jak przechadzam się po parkach, to naprawdę nie ma za dużo samotnych kobiet w zbliżonym wieku, które siedzą sobie bezczynnie na ławce w parku. Musiałbym chyba poświęcić z pół dnia, aby upolować taką okazję... Strata czasu.


Jak zagłębiałem się w temat, to trzeba wykonać tak naprawdę min. 100 podejść, aby móc cokolwiek wywnioskować.
A no dlatego, że masa kobiet ma już chłopaka, albo gdzieś się śpieszy i nie ma czasu na rozmowę itp.
Moje wczorajsze 2 podejścia nawet nie mieszczą się w granicy błędu statystycznego smile
Dopiero po 100 podejściach będzie można cokolwiek stwierdzić.
Paradoksalnie nie jest to wcale dużo.
Jak człowiek bardziej wkręci się w temat, to jest w stanie podchodzić do 5 - 10 kobiet na luzie każdego dnia, a to przekłada się na +/- jeden miesiąc ,,polowań", czyli tak naprawdę krótki okres.



P.S.

W ogóle samo podejście do kompletnie obcej kobiety i zapytanie się jej, czy by się ze mną umówiła to jest jakiś hardcore...
Może brzmi to banalnie, ale w praktyce trzeba mieć trochę jaj.


A dlaczego się przełamałem i to robię?
Bo chęć relacji intymnej z kobietą jest u mnie tak potężnie duża, że tego nie da się opisać żadnego słowami.
Pomyślcie sobie, jak bardzo muszę pragnąć kobiecego ciepła, skoro zacząłem podrywać kobiety na ulicy?

29,439 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2025-08-26 20:28:44)

Odp: 30lat i cały czas sam

Dobra, dzisiaj było kolejne podejście do tematu.

Przez pierwszą godzinę znowu miałem jakąś blokadę i nie mogłem się za cholerę przełamać, aby zagadać do dziewczyny i bardzo tego żałuję, bo było z ok. 5, do których mógłbym podbić.
Po godzinie bezczynności plecy mnie zaczęły boleć i powiedziałem sobie, że muszę w końcu zacząć działać.

Dzisiaj były 3 podejścia

Podejście nr. 1
Podbiłem do kobiety i zacząłem do niej mówić, ale ona nawet nie zatrzymała się, tylko coś tam powiedziała pod nosem i poszła dalej.
Najlepsze jest to, że w tamtej sekundzie przejeżdżała głośna ciężarówka i pewnie ona nawet nie usłyszała co do niej mówiłem (również i ja jej nie słyszałem).
No ale tutaj nie ma co się tłumaczyć ciężarówką, bo jakby dziewczyna była zainteresowana, to by się zatrzymała, a tak to sobie poszła dalej.
Nie ważne, tak czy siak - podejście nieudane.

Podejście nr. 2
Zmieniłem miejsce na park i akurat szła jakaś dziewczyna, no to podbiłem do niej, przywitałem się, powiedziałem, że ją zauważyłem i że wpadła mi w oko.
Powiedziała mi, że ma narzeczonego i w dodatku pokazała pierścionek, aczkolwiek jej reakcja na moje podejście była bardzo pozytywna, szczerze się uśmiechała i powiedziała mi, że to naprawdę miłe co jej powiedziałem.

Podejście nr. 3
Podbijam do laski i podobny scenariusz jak wyżej.
Przywitałem się, powiedziałem jej, że ją dostrzegłem i że wpadła mi w oko.
Jej reakcja była pozytywna, więc przedstawiłem się z imienia, następnie ona powiedziała swoje imię.
I tutaj taka ciekawostka, jak jej się przedstawiłem, to nie podałem jej ręki, bo wyszedłem z założenia, że może kobieta nie chce być dotykana przez obcego faceta po 10 sekundach rozmowy, ale laska sama z siebie wyciągnęła dłoń celem przywitania się.
No i tam zapytałem co robi itp to powiedziała, że wraca z pracy i się śpieszy na busa, to wtedy zapytałem się jej wprost, czy się ze mną umówi, to powiedziała mi, że nie bo ma chłopaka.
Wydaje mi się, że kłamała, dlaczego tak uważam?
- Miałem wrażenie, że zastanawiała się nad dobrą odpowiedzią, aby mnie kulturalnie spławić.
- Jakby miała chłopaka, to powiedziałaby mi o tym już na etapie jak mówiłem jej, że wpadła mi w oko.
Tak czy siak bardzo pozytywna reakcja z jej strony, bo mówiła, że to miłe co jej powiedziałem i ogólnie podziw, bo dodała, że rzadko ktoś podrywa w taki sposób.
No nic... Pogadaliśmy sobie ale podejście nieudane.

Na dzień dzisiejszy mam łącznie 5 podejść do kobiet, jakbym za każdym razem się nie wachał, to byłoby już ponad 10.



Poniżej zaktualizowany licznik:

Całkowita ilość dziewczyn, do których zagadałem na ulicy: 5

  • Kobiety, które mnie zignorowały / olały: 1

  • Kobiety, które odmówiły umówienia się ze mną: 4



Wygląda to może nie za dobrze, ale pamiętajmy, że cały czas jesteśmy w granicach błędu statystycznego (mniej niż 20 podejść).

29,440 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-08-27 02:41:13)

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Z mojego punktu widzenia podrywanie kobiet w galerii handlowej to ciut słaby pomysł.
Po pierwsze - dziewczyny często chodzą tam z psiapsi, więc musiałbym podejść do całej grupki.
Po drugie - Robienie kółek w galerii handlowej i zaczepianie co chwila jakiejś kobiety wydaje się być mega creepy, to już lepiej robić kółka na chodniku po całej dzielnicy, bo bardziej naturalnie to będzie wyglądać.

Pomijając kwestię, że podałam tylko na szybko wymyślone przykłady i nie warto się do nich jakoś specjalnie przywiązywać, to miałam na myśli nie galerię handlową, ale sztuki, gdzie ludzie niespiesznie przechodzą od obrazu do obrazu (albo od rzeźby do rzeźby czy czegokolwiek, co zostało w niej wystawione), przystają, przyglądają się i w sposób zupełnie naturalny dzielą swoimi spostrzeżeniami nawet z obcymi.
Tak samo jest zresztą na premierach w teatrze, gdzie po spektaklu najczęściej nie wychodzi się od razu z budynku, ale wszyscy jeszcze ze sobą rozmawiają, na gorąco dzieląc się opinią.
Coś takiego miałam na myśli. 

Rumunski_Zolnierz napisał/a:

W ogóle samo podejście do kompletnie obcej kobiety i zapytanie się jej, czy by się ze mną umówiła to jest jakiś hardcore...
Może brzmi to banalnie, ale w praktyce trzeba mieć trochę jaj.

No jasne, że trzeba! Dlatego moje słowa, że gratuluję Ci wyjścia ze swojej strefy komfortu nie miały w sobie nawet cienia ironii.
Ja naprawdę uważam, że to jest duży punkt dla Ciebie. Serio, serio smile

Jeśli będziesz robił to kulturalnie, nienachalnie, z klasą, która powoduje, że kobieta może poczuć się zaintrygowana, to ma to sens. Ludzie naprawdę poznają się w tak przeciwnych okolicznościach, że Twój sposób wydaje się wręcz mało zaskakujący.

Nawiasem mówiąc, moja dobra znajoma, która była po trudnym rozstaniu, założyła TikToka - taki zwykły kanał, na który wrzucała trochę prywatnych zdjęć, pojawiło się też kilka tzw. złotych myśli. Ona ma psa i tak się złożyło, że właśnie ten pies stał się punktem zaczepienia faceta, który wysłał do niej prywatną wiadomość. Ona coś odpisała, on dalej zagadywał. Tak zagadywał, że od jakiegoś czasu wzajemnie u siebie pomieszkują, a w najbliższy weekend przenosi się do niego na stałe, a to jest 150 km od nas. Ona jest naprawdę fajna, on też niczego sobie, oboje wydają się szczęśliwi.
Ja w życiu nie wpadłabym na to, że szukać kogoś na TikToku, a on tak i jak widać to też jest jakiś sposób wink

Rumunski_Zolnierz napisał/a:

(...) I tutaj taka ciekawostka, jak jej się przedstawiłem, to nie podałem jej ręki, bo wyszedłem z założenia, że może kobieta nie chce być dotykana przez obcego faceta po 10 sekundach rozmowy, ale laska sama z siebie wyciągnęła dłoń celem przywitania się.

Zgodne z zasadami savoir-vivre to kobieta jako pierwsza wyciaga dłoń na przywitanie, a w Waszym przypadku na zapoznanie się.

Rumunski_Zolnierz napisał/a:

No i tam zapytałem co robi itp to powiedziała, że wraca z pracy i się śpieszy na busa, to wtedy zapytałem się jej wprost, czy się ze mną umówi, to powiedziała mi, że nie bo ma chłopaka.
Wydaje mi się, że kłamała, dlaczego tak uważam?
- Miałem wrażenie, że zastanawiała się nad dobrą odpowiedzią, aby mnie kulturalnie spławić.
- Jakby miała chłopaka, to powiedziałaby mi o tym już na etapie jak mówiłem jej, że wpadła mi w oko.
Tak czy siak bardzo pozytywna reakcja z jej strony, bo mówiła, że to miłe co jej powiedziałem i ogólnie podziw, bo dodała, że rzadko ktoś podrywa w taki sposób.
No nic... Pogadaliśmy sobie ale podejście nieudane.

Nie nazwałabym go nieudanym, bo to przecież kolejne nowe doświadczenie. Sam widzisz, że dziewczyny to nie jest jakiś inny gatunek człowieka big_smile, jest dużo sympatycznych i jak najbardziej normalnych.

Co do tego, czy ma, czy nie ma chłopaka, to też uważam, że mogła być to prawda. Przecież nie musiała Ci tą informacją od razu "walić w oczy". Była szczera, otwarta - to się ceni, a chyba dla każdej z nas tego rodzaju słowa to jasny komunikat, że się podobamy i to jest zwyczajnie miłe uczucie, nawet jeśli dziewczyna lekko się speszy albo przestraszy i ucieknie wink
Mnie też zdarzało się słyszeć różne komplementy i życzliwe komentarze od obcych mężczyzn i nigdy nie przyszło mi do głowy od razu informawać ich o tym, że mam partnera. Co innego, jeśli pojawia się propozycja spotkania, wtedy uczciwie jest powiedzieć, jak jest. 

Kiedyś pewien mężczyzna najpierw dosyć długo mnie obserwował - czułam jego wzrok, kiedy kilkukrotnie mijaliśmy się w alejkach dużej drogerii, a potem podszedł i zaprosił na kawę. Był niczego sobie, dlatego nie wiem, co byłoby, gdybym była wolna, ale wtedy powiedziałam, że z przyjemnością, jednak z góry uprzedzam, że na kawie będzie musiało się skończyć. Sytuacja przez chwilę stała się lekko niezręczna, ale pan uśmiechnął się, powiedział, że rozumie i mimo to propozycja pozostaje aktualna.

Ze strony rzeczonej dziewczyny oczywiście to mógł być tylko pretekst, ale myślę, że nie musiał.

29,441

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Jeśli będziesz robił to kulturalnie, nienachalnie, z klasą, która powoduje, że kobieta może poczuć się zaintrygowana, to ma to sens.


Najważniejsza zasada - nie być nachalnym.
Jeżeli kobieta mi mówi, że ma faceta, to jej tylko odpowiadam, że w takim razie życzę jej miłego dnia i się rozstajemy.
Jakby powiedziała mi, że jest wolna, ale nie jest mną zainteresowana, to również powiedziałbym jej ,,miłego dnia" i koniec.

Widziałem kiedyś nagranie jakiegoś gościa od PUA, gdzie w galerii handlowej podbiegł do losowej nastolatki wychodzącej z WC i chciał ją poderwać.
Ona nie była w ogóle zainteresowana, a mimo wszystko ten typ szedł za nią i ciągle próbował ją poderwać.
Normalnie aż zęby mnie zaswędziały od żenady.

U mnie czegoś takiego nie ma.
Laska nie jest zainteresowana? To się uśmiecham, życzę miłego dnia i odchodzę.


Priscilla napisał/a:

Nawiasem mówiąc, moja dobra znajoma, która była po trudnym rozstaniu, założyła TikToka - taki zwykły kanał, na który wrzucała trochę prywatnych zdjęć, pojawiło się też kilka tzw. złotych myśli. Ona ma psa i tak się złożyło, że właśnie ten pies stał się punktem zaczepienia faceta, który wysłał do niej prywatną wiadomość. Ona coś odpisała, on dalej zagadywał. Tak zagadywał, że od jakiegoś czasu wzajemnie u siebie pomieszkują


Dlatego uważam, że kobiety mają łatwiej na rynku matrymonialnym niż faceci.
Kobieta żeby mieć faceta, musi po prostu... oddychać.
W dzisiejszych czasach dziewczyna musi się mocno postarać, aby być sama.
Zakłada tiktok, Insta, Tindera, FB - Zawsze jakiś facet zacznie zarywać.
Wyjdzie z domu, aby kupić bułki w sklepie - jakiś facet do niej podejdzie i zacznie ją również podrywać (np taki Rumun).


Priscilla napisał/a:

Zgodne z zasadami savoir-vivre to kobieta jako pierwsza wyciaga dłoń na przywitanie, a w Waszym przypadku na zapoznanie się.


Serio??
Szczerze powiem, że nawet tego nie wiedziałem.
Czyli nie zbłaźniłem się big_smile
Ale może być tak, że laska nie będzie znać tych wszystkich zagadnień savoir-vivre i pomyśli sobie, że jestem jakiś burak, skoro nie podałem ręki.
Tak czy siak nie będę podawał pierwszy ręki, bo nie chcę dotykać kobiety po 10 sekundach rozmowy (może sobie tego nie życzyć).
Zresztą... Jak podchodzi do niej obcy facet na ulicy i zagaduje, to przeważnie jest w takim szoku, że nawet tego nie analizuje, kto komu podał pierwszy rękę lol



Priscilla napisał/a:

Nie nazwałabym go nieudanym, bo to przecież kolejne nowe doświadczenie. Sam widzisz, że dziewczyny to nie jest jakiś inny gatunek człowieka big_smile, jest dużo sympatycznych i jak najbardziej normalnych.

Co do tego, czy ma, czy nie ma chłopaka, to też uważam, że mogła być to prawda. Przecież nie musiała Ci tą informacją od razu "walić w oczy".


Zgadzam się z tym co napisałaś, każde podejście to jakieś doświadczenie.
Jak na razie wszystkie kobiety, z którymi udało mi się porozmawiać (całe 4), zareagowało pozytywnie na moje podejście (w tym 3 bardzo pozytywnie).
A co do tamtej laski, to już nie ma żadnego znaczenia, to było wczoraj.
Dzisiaj mamy nowy dzień i znowu będę próbował smile

29,442

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

No i tam zapytałem co robi itp to powiedziała, że wraca z pracy i się śpieszy na busa, to wtedy zapytałem się jej wprost, czy się ze mną umówi, to powiedziała mi, że nie bo ma chłopaka.
Wydaje mi się, że kłamała, dlaczego tak uważam?
- Miałem wrażenie, że zastanawiała się nad dobrą odpowiedzią, aby mnie kulturalnie spławić.
- Jakby miała chłopaka, to powiedziałaby mi o tym już na etapie jak mówiłem jej, że wpadła mi w oko.
Tak czy siak bardzo pozytywna reakcja z jej strony, bo mówiła, że to miłe co jej powiedziałem i ogólnie podziw, bo dodała, że rzadko ktoś podrywa w taki sposób.
No nic... Pogadaliśmy sobie ale podejście nieudane.

Nie nazwałabym go nieudanym, bo to przecież kolejne nowe doświadczenie. Sam widzisz, że dziewczyny to nie jest jakiś inny gatunek człowieka big_smile, jest dużo sympatycznych i jak najbardziej normalnych.

Co do tego, czy ma, czy nie ma chłopaka, to też uważam, że mogła być to prawda. Przecież nie musiała Ci tą informacją od razu "walić w oczy". Była szczera, otwarta - to się ceni, a chyba dla każdej z nas tego rodzaju słowa to jasny komunikat, że się podobamy i to jest zwyczajnie miłe uczucie, nawet jeśli dziewczyna lekko się speszy albo przestraszy i ucieknie wink
Mnie też zdarzało się słyszeć różne komplementy i życzliwe komentarze od obcych mężczyzn i nigdy nie przyszło mi do głowy od razu informawać ich o tym, że mam partnera. Co innego, jeśli pojawia się propozycja spotkania, wtedy uczciwie jest powiedzieć, jak jest.

Mam podobnie, więc też nie uważam, żeby to musiało być spławienie na siłę. Z reguły nie informuję natychmiast, że mam męża, chyba że to naturalnie wyjdzie z rozmowy. Mam wrażenie, że związek użyty jako powód odnowy, jakoś tę odmowę, hm, rozmywa. Tzn. wg mnie "nie umówię się, bo związek" = "gdyby nie związek, to bym się umówiła". A to nieprawda + jakieś to takie nieładne względem partnera. xd

29,443

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Mam podobnie, więc też nie uważam, żeby to musiało być spławienie na siłę. Z reguły nie informuję natychmiast, że mam męża, chyba że to naturalnie wyjdzie z rozmowy. Mam wrażenie, że związek użyty jako powód odnowy, jakoś tę odmowę, hm, rozmywa. Tzn. wg mnie "nie umówię się, bo związek" = "gdyby nie związek, to bym się umówiła". A to nieprawda + jakieś to takie nieładne względem partnera. xd


Dla mnie to z kolei definitywna odmowa, bo ludzie nie rozumieją 'nie'. Miałem tak już kilka razy, że mnie jakaś babka próbowała gdzieś zaprosić to rezygnowała dopiero jak powiedziałem, że jestem żonaty.

29,444

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Dlatego uważam, że kobiety mają łatwiej na rynku matrymonialnym niż faceci.
Kobieta żeby mieć faceta, musi po prostu... oddychać.


Ciesz się, że Polska to nie zachód. W UK taką sobie debilną akcje wymyślili, że wybrali najseksowniejsze policjantki, ubrali je w ciuchy do biegania i puścili na "jogging". A potem wlepiali oskarżenia o molestowanie facetom, którzy próbowali je podrywać lub komplementować.

29,445

Odp: 30lat i cały czas sam

Słuchajcie, jeżeli wolna kobieta nie chce się ze mną umówić, to co to jest za różnica dla mnie jak powie ,,mam chłopaka", czy ,,jestem wolna ale niezainteresowana"?

Finalnie dla mnie to nie ma żadnej różnicy, jedynie co się różni to użycie innych słów w zdaniu.

Posty [ 29,381 do 29,445 z 29,781 ]

Strony Poprzednia 1 451 452 453 454 455 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024