Może i jestem nieco dziwny, odklejony czy jak tam sobie o mnie myślicie - nie przejmuje się tym.
Osobiście widzę znaczącą różnicę w płaceniu za seks i towarzystwo a postawieniem komuś kolacji, zapłata za pokój czy inne super atrakcje.
Nie chodzi mi o klasyczne randkowanie, ale nowoczesne hookup culture, gdzie w domyśle i docelowo ma to prowadzić do przygodnego seksu.
Jeśli zaś miałbym komuś niemal za każdym razem cokolwiek fundować ( nocleg, jedzenie, gadżety czy wakacje) to też się raczej na to nie piszę.
Ale przecież tak ma być - to facet ma być inicjatorem i fundatorem.
Natomiast to, czy owa rakieta jest rzeczywiście taka rakietą, to wie na razie tylko Rumuński. Zakładam, że ma swoje kryteria, wedle których ja ocenia. Czy muszą być zbieżne z gustami innych facetów? Nie wiemy, choć niekoniecznie.
Nie ma sensu tutaj tego podważać. O takim zaciemnieniu oceny możemy mówić w przypadku zakochania czy randek z zabarwieniem emocjonalnym, ale nie w przypadku płatnej usługi.
Znamienne jest w tym już to, że ona nie zarabiała przecież wyłącznie na tym, ale sobie "jedynie" DORABIAŁA do pensji. Z powodów sobie tylko znanych, niekoniecznie zresztą wyłącznie finansowych, wybrała taki a nie inny sposób. To też daje sporo do myślenia.
I jakie masz przemyślenia w związku z tym? Skoro to najstarszy zawód świata, z którego usług korzystali również patriarchowie Kościoła?