Największą patologią w tym wszystkim było z pewnością przekazywanie owych "wzorców" kolejnym pokoleniom. Zatem skoro dziadek i ojciec "trzymali swoje żony krótko" to synowie chłonęli te przekazy jak gąbka wodę, uważając takie postępowanie za jedyne słuszne. Zresztą, jakiej sfery życia czy relacji by dana kwestia nie dotyczyła, to zasłanianie się obyczajami czy "tradycją" w pewnych kręgach okazywało się zjawiskiem powszechnym. Potem słyszało się nieraz teksty typu "bo mój tatuś czy dziadek tak zawsze robił, to i ja będę"...
Analogicznie sprawa się przedstawia w przypadku tych córek, które matki, babki czy ciotki nauczyły lenistwa, życiowej bierności i polegania na swoim partnerze.
Dlatego uważam, że znaczący powrót do dawnych schematów czy wzorców nie jest możliwy, przynajmniej zaś się nie sprawdzi na dłuższą metę. Nie każdy mężczyzna sam z siebie jest gotowy czy chce brać na siebie taką odpowiedzialność, czemu zresztą trudno się dziwić. Z jakiej racji tylko jedna strona ma zapewniać docelowo byt całej rodzinie? Po drugie, myślę, że ważniejsze, kobiety same z siebie chcą się rozwijać i realizować na wielu polach( w tym przede wszystkim zawodowym), dlaczego w takim razie mielibyśmy im to uniemożliwić? Tym bardziej, że właśnie więcej kobiet niż facetów ucieka do miast w poszukiwaniu lepszej pracy czy chociażby zdobycia wykształcenia, które otworzyłoby przed nimi nowe możliwości rozwijania swojej kariery. Oboje partnerzy muszą znać swoje oczekiwania, wiedziac, czego chcą od siebie i życia razem. Skoro żyje się ze sobą razem, to powinno się mieć wgląd i wspólny wkład w to życie oraz wzajemne relacje i potrzeby, zamiast podziału typu: "Zawrzyjmy taki układ: ja zarabiam na chleb a Ty zajmujesz się domem i dziećmi".
28,601 2025-04-22 07:49:13 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-22 08:06:37)
28,602 2025-04-22 08:16:41
złoto napisał/a:"Męski" rozumiem inaczej, że to mężczyzna odpowiedzialny, zaradny, pracowity, opiekuńczy i myślący realnie.
No a jeśli kobieta jest odpowiedzialna, zaradna, pracowita i myśląca realnie? Wobec takiej "bycie opiekuńczym" może być ciut trudne, bo ona opieki potrzebuje zasadniczo tylko jeśli chora jest albo w jakimś kryzysie czyli tak samo, jak mężczyzna, bo w takiej sytuacji każdy potrzebuje jakiejś wersji "zaopiekowania".
Mężczyzna opiekuńczy to jeszcze ze starego wzorca chyba
Tylko czy ta opiekuńczość może objawiać się tylko w czasie realnej potrzeby? Bo wg mnie można sobie świetnie z czymś radzić czy nie potrzebować opieki, a nadal doceniać, hm, propozycje, gotowość do zrobienia czegoś tam. Można nawet się na te propozycje godzić, mimo że i samemu by się dało radę. Tym bardziej, że każdy chyba ma jakieś sprawy, które jest w stanie sam ogarnąć, ale zwyczajnie tego nie lubi.
Przecież ludzie są w stanie żyć w pojedynkę, żaden wyczyn w dzisiejszych czasach, a ta opiekuńczość bywa po prostu miłym objawem troski, myślenia o drugiej osobie, chęci ułatwienia jej życia itd. Nie muszę być chora, wystarczy że np. będę zmęczona albo zmarznięta i mimo że jestem w stanie ogarnąć się sama, to miło, że narzeczony spyta, czy zrobić mi herbatę czy rumianek, czy chcę coś zjeść, czy przynieść koc itd. Jak on wyjeżdża nad ranem na kontrolę, to miło, że wstanę razem z nim o czwartej, spakuję mu wałówkę, zrobię kanapki, żeby były świeże, a jeśli mogę - to poświęcę cały dzień, żeby jechać z nim. Mimo że przecież mógłby sam to ogarnąć, moja obecność nie jest niezbędna, a i na szpitalnym żarciu przeżyłby ten jeden dzień. Dlatego myślę, że brak konieczności/potrzeby nie stanowi problemu, raczej chodzi o drobne gesty, które można robić na co dzień, żeby ta druga strona czuła się zaopiekowana.
28,603 2025-04-22 11:16:11
Jeżeli owa "opiekuńczość" ma dotyczyć właśnie owych drobnych gestów, troski czy pamięci o potrzebach partnera, to części osób może się jednak to słowo wydać zbyt górnolotne. Sam tego doświadczyłem, będąc w związku, kiedy właśnie okazywanie tego zainteresowania przychodziło z przyjemnością, wychodząc z głębi serca, kiedy się wie, że komuś na drugiej osobie zależy. Miałem z tym zresztą na początku problem , ale jednak dużo większy już był z tym, kiedy to ja miałem być niejako stroną "obdarowywaną". Im bardziej pewne rzeczy okazują się rzeczywiście do ogarnięcia bez problemu, ale niejako dostaję je gotowe, tym bardziej ogarnia mnie frustracja.. Pracuję nad tym w każdym razie
Opiekuńczość zaś kojarzy się bardziej z czymś, co oferujemy osobie bądź istocie w znacznej mierze bezradnej czy od nas zależnej, jak choćby dziecko lub zwierzę domowe, które bez nas sobie nie poradzi. Może to tylko taki schemat myślowy, ale nie mogę się jakoś tego pozbyć..
28,604 2025-04-22 12:02:19
Nie schemat myślowy chyba tylko zwyczajna wrażliwość językowa ci się ujawnia - opiekujemy się programowo kimś, kto sam nie daje rady. Słabszym, chorym, kimś w kryzysie, dzieckiem, zwierzakami domowymi.
Dorosły człek zasadniczo na co dzień opiekuna nie potrzebuje. Co nie znaczy, że miłe gesty są nie ok. Są, tyle że jak sam piszesz - jak byłeś stroną "obdarowywaną" było ci trudno. Bo się czujesz dorosły i samodzielny.
28,605 2025-04-22 13:30:13
A ja nie do końca się zgodzę. Nie trzeba być bezradnym, żeby zostać zaopiekowanym, bo to jest czynność tej drugiej strony. Nie ma znaczenia, czy ja coś mogę czy nie, to to drugie wykonuje "działania opiekuńcze", nawet jeśli nie bezwzględnie (znaczy właściwie co? Że jak on nie coś tam, to ja umrę?) potrzebne. Wiadomo, i kota można zagłaskać na śmierć, ale w drugą stronę, jeśli ograniczać się do konieczności, to w zasadzie wśród sprawnych dorosłych nie ma w ogóle miejsca na opiekuńczość.
28,606 2025-04-22 13:37:41
Definicyjnie i słownikowo - nie ma.
I całkiem sporo dorosłych ma tak, jak bagienni_k pisał o sobie. Ze zasadniczo nie potrzebuje. Dawać to jeszcze, ale brać? nie za bardzo.
28,607 2025-04-22 14:47:44
Definicyjnie i słownikowo - nie ma.
![]()
I całkiem sporo dorosłych ma tak, jak bagienni_k pisał o sobie. Ze zasadniczo nie potrzebuje. Dawać to jeszcze, ale brać? nie za bardzo.
Ciezko z kims kto nie potrzebuje. Choc oczywiscie musielibysmy wejsc w definicje i subiektywne rozumienie o czym mowimy
28,608 2025-04-22 14:55:17 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-22 14:59:30)
Nie schemat myślowy chyba tylko zwyczajna wrażliwość językowa ci się ujawnia - opiekujemy się programowo kimś, kto sam nie daje rady. Słabszym, chorym, kimś w kryzysie, dzieckiem, zwierzakami domowymi.
Dorosły człek zasadniczo na co dzień opiekuna nie potrzebuje. Co nie znaczy, że miłe gesty są nie ok. Są, tyle że jak sam piszesz - jak byłeś stroną "obdarowywaną" było ci trudno. Bo się czujesz dorosły i samodzielny.
Bagiennikowi ze wszystkim trudno. Z okazywaniem troski też. Sprawia wrażenie dość oziębłego. Juz 30 wpis na ten sam temat jakie to kobiety są złe. A zwyczajnie koleś jest zimna rybą która kalkuluje i rachje w każdym poście. Mi się robi zimno od samego czytania jego mądrości.
Nie wiem skąd te intuicję.
SJP opiekuńczy, wyrażający czyjąś dbałość, troskliwość. Opieka - dawanie wsparcia, oparcia, zaspokajanie potrzeb .
Myślę że ludzie którzy doświadczyli w miarę normalnych relacji na jakimkolwiek etapie życia nie mają problemu z okazywaniem troskliwości, byciem opiekuńczym w stosunku do kogoś ( ale nie bycie czyimś opiekunem), ani jej przyjmowaniem. Tak jak pisze Sara można robić z wszystko solo tylko po co? Tu kobiety, których rzekomo faceci się boją oraz oziębli faceci mają problem.
28,609 2025-04-22 15:07:55 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-22 15:20:54)
Być może to tylko kwestia języka i dobierania pojęć, jednak zawsze ten termin bliższy był mi jako właśnie nie jako potrzeba czy zdolność do okazywania komuś swojej troski, ale niezbędne czynności, mające na celu ochronę istoty słabszej, będącej w potrzebie. Cały problem polega u mnie na tym, że im bardziej drobne czy właśnie, na pierwszy rzut oka, zbędne zabiegi(bo przecież druga strona sobie poradzi) mają mieć miejsce, to tym gorzej jest mi się do tego przystosować. Choć w zasadzie, było, przynajmniej, jeśli mowa o mnie, jako o stronie okazującej a nie okazywanej. Ciężko tak teraz wynajdywać i porównywać różne przykłady, ale jeżeli mowa o czymkolwiek w miarę poważnym lub istotnym, to nigdy bym nie pomyślał, że mnie to nie obchodzi. Wsparcie, dobre słowo, okazana pomoc, rada itp. - wszystko to jest oczywiste. Natomiast w przypadku takich drobnych gestów już zaczyna się problem, jak np. w przypadku tego wczesnego wstawania, aby mi przygotować śniadanie czy cokolwiek innego. O ile sam, w stronę drugiej osoby z przyjemnością bym się tym zajął, to w drugą stronę głupio mi jest, jeśli ktoś się dostosowuje do moich schematów czy raczej zmienia mimowolnie moje nawyki. Jeśli już mówimy o wstawaniu bladym świtem, to mam pewną wprawę , więc pewnie negocjacje z mojej strony byłyby srogie, żeby ta druga osoba grzecznie sobie spała nie myśląc nawet o mnie, bo i tak kanapki sobie robię wieczorem dnia poprzedniego
Niesamowicie mnie to drażni, jak ktoś mnie w czymś wyręcza, co mogę sobie z łatwością zrobić sam, mając dwie sprawne ręce. Zdaję sobie sprawę, że dla kobiet ma to w ogóle dużo większe znaczenie, o wymiarze emocjonalno-symbolicznym, w obie strony zresztą(kiedy ona przyjmuje, jak i sama coś ofiaruje). Dlatego też w związku jest/będzie to raczej łatwiejsze do zaakceptowania(choć w rozsądnych granicach - nie można przez cały czas przy kimś skakać a są takie osoby niestety..).
Dużo, dużo gorzej jest wtedy, kiedy takie sytuacje przenoszą się na znajomości koleżeńskie. Jeden mój znajomy, jak tylko u niego bywałem, potrafił mi podawać pod nos jedzenie, nie pozwalając mi nawet, abym sobie samemu kawy zrobił. Chodził i skakał koło mnie, jakbym był inwalidą. Z jednej strony próbuję to zrozumieć, z drugiej czuję się z tym niesamowicie niekomfortowo. Jak można się domyślać, zwracałem mu na to uwagę, ale pozostał głuchy na moje prośby. Efekt jest taki, że unikam teraz jak mogę odwiedzin u niego. O dziwo, jest raczej wyjątkiem pod tym względem. Najlepiej się czuję wśród tych, którzy wiedzą i szanują moje podejście, pozwalając mi się niejako samemu obsłużyć, czy to w kuchni czy w przypadku innych czynności, jak choćby rozłożenie łóżka czy sprzątnięcie po sobie.
28,610 2025-04-22 15:10:46
Bert, przy słowach rozumianych intuicyjnie to co człowiek to definicja A kto normalnie aż tak to drąży, ze słownikiem w ręku?
Sara napisała o podaniu herbatki + dodatki typu kocyk komuś zmęczonemu i to definicyjnie podpada pod zaopiekowanie się kimś, takie odruchowe oraz na krótki dystans. Ale już z tym wstawaniem o 4 rano - ja bym nie chciała, żeby mi ktoś tak robił jak Sara. Dla mnie to by było "za dużo". I nie rzecz w tym, kto ma rację tylko w tym, ze jesteśmy różni.
Dla Smutnej bagienni_k oziębły, a ja chyba doń jestem podobna i mnie to wcale nie pachnie oziębłością tylko nie pchaniem się z opieką. Smutnej się robi zimno, mnie wcale nie. A bagienni_k ten sam przecież, nie pisze innych postów do mnie, a innych do Smutnej.
Potrzebuje trochę zaopiekowania chyba każdy, kwestia kiedy, w jakich sytuacjach.
28,611 2025-04-22 15:13:03 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-22 15:16:37)
Definicyjnie i słownikowo - nie ma.
![]()
I całkiem sporo dorosłych ma tak, jak bagienni_k pisał o sobie. Ze zasadniczo nie potrzebuje. Dawać to jeszcze, ale brać? nie za bardzo.
IMO całkiem sporo ludzi tylko udaje że nie potrzebuje opieki i troski a tak naprawdę czerpią ją pełnymi garściami, tylko że mają za mała inteligencję emocjonalną żeby tak to nazwać.
Przykładowo mama bierze na siebie opiekę na dzieciakami po szkole. Nie przeszkadzajcie tacie, teraz ogląda mecz, teraz musi zadzwonić do szefa, teraz musi dokończyć coś do pracy nie wchodźcie do niego. Czy to troska? Tak. Bo tata może zająć się swoimi rzeczami z wolna głową, bez negocjowania z szesciolatkiem że ma ochotę grać w piłkę. Mama subtelnie nadzoruje relacje. Czy każdy facet powie że to fajnie że ma więcej wolnego w domu bo żona bierze na siebie taki mikromengmennt czasu wolnego? Jesli nie umie w życie to nawet nie zauważy tego dodatkowego wysiłku na rzecz fajnego życia domowego.
Chłopak podwozi po drodze dziewczynę do pracy i nadkłada przez to codziennie 15 km. Czy każdy zauważy że wkłada koszty i czas żeby dziewczyna miała szybka podwozke i nie martwiła się że uciekł autobus, albo że będzie iść sama przez krzaki i się martwić że ktoś ją zaczepi? Nie każdy. Ktoś oziebly nawet nie zauważy że został zaopiekowany.
28,612 2025-04-22 15:20:09 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-04-22 15:20:53)
Są też osoby, które czerpią w taki sposób, jak opisałaś, ale i zauważają i doceniają i inteligencję emocjonalną mają rozwiniętą. Tyle że to już nie jest opiekowanie się, moim zdaniem, to co opisałaś.
28,613 2025-04-22 15:36:55 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-22 15:38:54)
Tak, jak zauważyłaś słusznie Muquin jesteśmy RÓŻNI. Mamy rozmaite podejście do życia i wielu rzeczy, gdyż nie ma uniwersalnego wzorca postepowania, co niektórych najwyraźniej strasznie uwiera...
Opisane wyżej, przez jakże życzliwą mi Koleżankę, zachowania już dotyczą poważnych czy wręcz fundamentalnych spraw, jakie w związku czy tym bardziej w rodzinie należy wypracować. Tym bardziej, jeśli do spraw zawodowych, domowych czy swoich zajęć dochodzi opieka nad dziećmi czy zwierzęciem domowym. Co nie oznacza, że muszą być sztywne i nie podlegać zmianom, gdzie np. taki tatuś, zamiast gapić się w TV, zajmie się tymi dziećmi a powtórkę meczu obejrzy sobie kiedy indziej, zaś żona będzie mogła sobie odpocząć.
Odnośnie przysłowiowego kocyka i herbatki(lub tego typu rzeczy) nie widzę problemu, aby to komuś okazać( raczej tej wyjątkowej osobie, nie byle komu), robię to z chęcią, ale sam wolę już sobie tą herbatkę zrobić.
Tak, jak mówisz: zależy o czym mówimy, bo w przypadku wstawania razem z kimś rano, też by mi się nie uśmiechało, jeśli wiem, że za godzinę lub dwie sam muszę wstać, aby iść do roboty.. Każdy najwidoczniej ma w sobie pewne ramy owych czynności czy zakres "poświęcenia", jaki jest w stanie zaakceptować w kwestii okazywania komuś owej troskliwości.
Czy ja potrzebuje lub oczekuje przejawów takiego oddania? Zapewne nie tak bardzo, jak sobie to przeciętny człowiek wyobraża.
Leżąc, swego czasu w szpitalu po operacji, kiedy nie mogłem się ruszyć lub będąc obłożnie chory - owszem
28,614 2025-04-22 16:27:28
Być może to tylko kwestia języka i dobierania pojęć, jednak zawsze ten termin bliższy był mi jako właśnie nie jako potrzeba czy zdolność do okazywania komuś swojej troski, ale niezbędne czynności, mające na celu ochronę istoty słabszej, będącej w potrzebie. Cały problem polega u mnie na tym, że im bardziej drobne czy właśnie, na pierwszy rzut oka, zbędne zabiegi(bo przecież druga strona sobie poradzi) mają mieć miejsce, to tym gorzej jest mi się do tego przystosować. Choć w zasadzie, było, przynajmniej, jeśli mowa o mnie, jako o stronie okazującej a nie okazywanej. Ciężko tak teraz wynajdywać i porównywać różne przykłady, ale jeżeli mowa o czymkolwiek w miarę poważnym lub istotnym, to nigdy bym nie pomyślał, że mnie to nie obchodzi. Wsparcie, dobre słowo, okazana pomoc, rada itp. - wszystko to jest oczywiste. Natomiast w przypadku takich drobnych gestów już zaczyna się problem, jak np. w przypadku tego wczesnego wstawania, aby mi przygotować śniadanie czy cokolwiek innego. O ile sam, w stronę drugiej osoby z przyjemnością bym się tym zajął, to w drugą stronę głupio mi jest, jeśli ktoś się dostosowuje do moich schematów czy raczej zmienia mimowolnie moje nawyki. Jeśli już mówimy o wstawaniu bladym świtem, to mam pewną wprawę
, więc pewnie negocjacje z mojej strony byłyby srogie, żeby ta druga osoba grzecznie sobie spała nie myśląc nawet o mnie, bo i tak kanapki sobie robię wieczorem dnia poprzedniego
Niesamowicie mnie to drażni, jak ktoś mnie w czymś wyręcza, co mogę sobie z łatwością zrobić sam, mając dwie sprawne ręce. Zdaję sobie sprawę, że dla kobiet ma to w ogóle dużo większe znaczenie, o wymiarze emocjonalno-symbolicznym, w obie strony zresztą(kiedy ona przyjmuje, jak i sama coś ofiaruje). Dlatego też w związku jest/będzie to raczej łatwiejsze do zaakceptowania(choć w rozsądnych granicach - nie można przez cały czas przy kimś skakać a są takie osoby niestety..).
Dużo, dużo gorzej jest wtedy, kiedy takie sytuacje przenoszą się na znajomości koleżeńskie. Jeden mój znajomy, jak tylko u niego bywałem, potrafił mi podawać pod nos jedzenie, nie pozwalając mi nawet, abym sobie samemu kawy zrobił. Chodził i skakał koło mnie, jakbym był inwalidą. Z jednej strony próbuję to zrozumieć, z drugiej czuję się z tym niesamowicie niekomfortowo. Jak można się domyślać, zwracałem mu na to uwagę, ale pozostał głuchy na moje prośby. Efekt jest taki, że unikam teraz jak mogę odwiedzin u niego. O dziwo, jest raczej wyjątkiem pod tym względem. Najlepiej się czuję wśród tych, którzy wiedzą i szanują moje podejście, pozwalając mi się niejako samemu obsłużyć, czy to w kuchni czy w przypadku innych czynności, jak choćby rozłożenie łóżka czy sprzątnięcie po sobie.
Piszesz ze problem w ta strone jest mniejszy.
Nawet nie wiesz jakie to trudne dla drugiej strony. Jak ktos nie umie od ciebie brac. Oczywiscie nie w takich drobnostkach jak kanapki ale kiedy taki jest caloksztalt i "standard".
28,615 2025-04-22 17:00:20 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-04-22 17:09:07)
Tak, jak zauważyłaś słusznie Muquin jesteśmy RÓŻNI. Mamy rozmaite podejście do życia i wielu rzeczy, gdyż nie ma uniwersalnego wzorca postepowania, co niektórych najwyraźniej strasznie uwiera...
Opisane wyżej, przez jakże życzliwą mi Koleżankę, zachowania już dotyczą poważnych czy wręcz fundamentalnych spraw, jakie w związku czy tym bardziej w rodzinie należy wypracować. Tym bardziej, jeśli do spraw zawodowych, domowych czy swoich zajęć dochodzi opieka nad dziećmi czy zwierzęciem domowym. Co nie oznacza, że muszą być sztywne i nie podlegać zmianom, gdzie np. taki tatuś, zamiast gapić się w TV, zajmie się tymi dziećmi a powtórkę meczu obejrzy sobie kiedy indziej, zaś żona będzie mogła sobie odpocząć.
Odnośnie przysłowiowego kocyka i herbatki(lub tego typu rzeczy) nie widzę problemu, aby to komuś okazać( raczej tej wyjątkowej osobie, nie byle komu), robię to z chęcią, ale sam wolę już sobie tą herbatkę zrobić.![]()
Tak, jak mówisz: zależy o czym mówimy, bo w przypadku wstawania razem z kimś rano, też by mi się nie uśmiechało, jeśli wiem, że za godzinę lub dwie sam muszę wstać, aby iść do roboty.. Każdy najwidoczniej ma w sobie pewne ramy owych czynności czy zakres "poświęcenia", jaki jest w stanie zaakceptować w kwestii okazywania komuś owej troskliwości.
Czy ja potrzebuje lub oczekuje przejawów takiego oddania? Zapewne nie tak bardzo, jak sobie to przeciętny człowiek wyobraża.Leżąc, swego czasu w szpitalu po operacji, kiedy nie mogłem się ruszyć lub będąc obłożnie chory - owszem
Ja z kolei mam tak, że nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał specjalnie wcześniej wstawać, żeby przygotować mi śniadanie, ale już nie mam nic przeciwko, że jeśli robi sobie herbatę, to i dla mnie ją zaparzył, a nawet zrobił specjalnie dla mnie i przyniósł na biurko, kiedy pracuję. Nie czuję z tego powodu żadnego dyskomfortu.
Takie kwestie muszą jednak działać na zasadzie wzajemności, nawet jeśli nie zawsze jest dokładnie po równo.
Nie widzę też powodu, żeby bronić się przed czymś, co druga osoba robi, żeby mi po prostu pokazać, że jestem dla niej ważna. Uważam przy tym, że bycie w pewnych kwestiach zbyt zasadniczym odbiera drugiej stronie pewnego rodzaju radość sprawiania przyjemności.
Podobnie jeśli jestem u kogoś gościem. O ile nie jest to bardzo zażyła znajomość, to nie czułabym się dobrze krzątając się po cudzej kuchni i grzebiąc w cudzych szafkach w poszukiwaniu tego, co jest mi potrzebne. Z drugiej strony nie czułabym się komfortowo, gdyby to ktoś inny niż bliskie mi osoby zaglądał do moich.
Wydaje mi się, że w pewnych sytuacjach ta granica jest trudna do uchwycenia, kiedy coś jest jeszcze OK, a kiedy już jest za dużo, zwłaszcza że każdy ma inaczej, ale też nie ma co przesadzać, nawet jeśli jesteśmy dorosłymi, ogarniętymi i w pełni samodzielnymi ludźmi. Często są to bowiem zupełnie ludzkie odruchy bliskości, ważności, wspomnianej wcześniej troskliwości. Jeśli ktoś ma z tym naprawdę duży problem, to też można byłoby się temu bliżej przyjrzeć, by rozpoznać, co naprawdę się za tym kryje.
28,616 2025-04-22 17:29:53 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-22 17:32:20)
Granice są trudne do uchwycenia, ale jak sama widzisz, sytuacje bywają diametralnie różne, jak choćby różnica między tym wstawaniem rano a zrobieniem komuś herbaty. Trzeba zachować zdrowy balans, bo o ile jesteśmy w związku i wzajemnie warto sobie okazywać troskę i zaangażowanie, to nie można tego przysłowiowego kota zagłaskać na śmierć. Potrzeba okazywania zainteresowania partnerowi jest naturalna czy świadomość, aby to on/ona czuli się podobnie czyniąc to samo. Z drugiej strony, ciężko się pozbyć pewnych nawyków, przynajmniej na początku znajomości. Jeśli partner jest świadom naszych przyzwyczajeń też nie powinien zbyt mocno naciskać na coś, co może sprawić, że poczujemy się niekomfortowo. Jak zawsze, warto o tym rozmawiać, albo dobrać się odpowiednio pod tym względem.
Nie można oczekiwać, że z chwilą wejścia w związek, nagle i w cudowny sposób zmienimy swój styl życia czy pewne przyzwyczajenia.
Tak, jak wspomniałem: w przypadku związku dużo łatwiej było mi to zrozumieć, jak i wprowadzić w życie. Sam czerpałem z tego przyjemność, myśląc o tej drugiej osobie. O dziwo, samo odbieranie takich oznak troski też nie było uciążliwe, może dlatego, że przybierało pewną rozsądną formę. Tak, czy inaczej sam muszę się nieco bardziej wysilić, żeby zaakceptować tego typu podejście skierowane w moją stronę. Można czy nawet trzeba takie granice ustalać, prawda? Odnosząc się ponownie do przykładu wstawania i robienia komuś śniadania vs zaparzenia herbaty lub spytania się czy czegoś nie potrzebuje - różnica jest tu dla mnie ogromna. O ile w pierwszym przypadku raczej na to nie pójdę, to drugie jest już oczywistą oczywistością.
Natomiast w przypadku znajomych czy przyjaciół, czuję się w takich sytuacjach zbyt mocno traktowany, jak gość hotelowy czy właśnie osoba niepełnosprawna. Wcześniej wspomniałem o osobach, z którymi jestem w dość bliskich relacjach. Dziwnym (być może dla niektórych)trafem, ów jeden znajomy okazał się jedyną osobą o tego typu podejściu. Wszędzie indziej, gdzie bywałem mogłem sobie chociaż samodzielnie zaparzyć kawę i umyć po niej kubek. Szczególnie mnie wnerwia, jak ktoś mi po prostu na każdym kroku usługuje, choćby poprzez podanie pod nos gotowego jedzenia. Wystarczy mi w zupełności to, co doświadczyłem w domu, jako dziecko, kiedy nie potrafiłem gotować..
Najlepiej się za to czułem kiedyś u innego kumpla, który spytał się mnie co chcę na śniadanie. Stwierdziłem, że sam zrobię jajecznicę dla nas dwóch, na co on stwierdził: " Spoko, tu masz produkty potrzebne, więc działaj! " Wtedy właśnie czułem się zupełnie swobodnie, w przeciwieństwie do sytuacji, kiedy u tego poprzedniego nawet nie mogłem raz odnieść talerzy do zlewu sam. No ludzie...
28,617 2025-04-22 20:08:25
Są też osoby, które czerpią w taki sposób, jak opisałaś, ale i zauważają i doceniają i inteligencję emocjonalną mają rozwiniętą. Tyle że to już nie jest opiekowanie się, moim zdaniem, to co opisałaś.
Opiekowanie się, bycie czyimś opiekunem, bycie opiekuńczym w stosunku do kogoś to nie są chyba synonimy.
28,618 2025-04-22 20:28:33
Jak się kimś opiekuję to staję się czyimś opiekunem. Bycie opiekuńczym to cecha charakteru, usposobienia, postawa jakaś czyli owszem, co innego.
28,619 2025-04-22 23:54:22
Bagiennikowi ze wszystkim trudno. Z okazywaniem troski też. Sprawia wrażenie dość oziębłego. Juz 30 wpis na ten sam temat jakie to kobiety są złe. A zwyczajnie koleś jest zimna rybą która kalkuluje i rachje w każdym poście. Mi się robi zimno od samego czytania jego mądrości.
Naprawde az tak Bagiennika odbierasz? Jestem siła rzeczy pozbawiony kobiecej intuicji ale jakos dla mnie to zwykly gość. Normalny. Ani zimny ani ciepły
28,620 2025-04-23 07:53:15
Z intuicją bywa różnie, może się nie sprawdzać..Gorzej, kiedy ktoś na niej całkowicie polega
Czy zimny czy ciepły? Sam nie wiem..To raczej zależy od sytuacji, staram się dostosowywać swoją temperaturę do otoczenia..
Trochę jak zimnokrwisty gad, ale z drugiej strony u gadów fajne jest to, że mają twarda skórę, odporna na wiele czynników z zewnątrz. Podobnie jest ze mną i nie wzruszają mnie opinię randomow z neta, szczególnie tych bardziej wylewnych i mniej elokwentnych.
Forma krytyki liczy się dla mnie o wiele bardziej niż treść a ciepło zostawiam wyłącznie dla bliskich mi osób, gdyż nie warto się starać dla tych, którzy tworzą sobie w głowie przeróżne bzdurne fantazje na temat danej osoby, "poparte" niby ta niezawodna intuicją.
28,621 2025-04-23 09:45:08 Ostatnio edytowany przez SaraS (2025-04-23 09:46:47)
Dużo, dużo gorzej jest wtedy, kiedy takie sytuacje przenoszą się na znajomości koleżeńskie. Jeden mój znajomy, jak tylko u niego bywałem, potrafił mi podawać pod nos jedzenie, nie pozwalając mi nawet, abym sobie samemu kawy zrobił. Chodził i skakał koło mnie, jakbym był inwalidą. Z jednej strony próbuję to zrozumieć, z drugiej czuję się z tym niesamowicie niekomfortowo. Jak można się domyślać, zwracałem mu na to uwagę, ale pozostał głuchy na moje prośby. Efekt jest taki, że unikam teraz jak mogę odwiedzin u niego. O dziwo, jest raczej wyjątkiem pod tym względem. Najlepiej się czuję wśród tych, którzy wiedzą i szanują moje podejście, pozwalając mi się niejako samemu obsłużyć, czy to w kuchni czy w przypadku innych czynności, jak choćby rozłożenie łóżka czy sprzątnięcie po sobie.
To nie zawsze jest kwestia opiekuńczości. Najbliższe mi osoby mogą obsługiwać się same, proszę bardzo, ale już te trochę dalsze mają grzecznie pozostać w roli gościa i jeżeli mają takie samoobsługowe zapędy, to mnie to zwyczajnie razi. To jednak gospodarz powinien wyjść z propozycją "róbta, co chceta", a nie gość - pakować się do kuchni, bo on może sam. No pewnie, że może, ale nie każdemu chcę na to pozwolić.
Są też osoby, które czerpią w taki sposób, jak opisałaś, ale i zauważają i doceniają i inteligencję emocjonalną mają rozwiniętą. Tyle że to już nie jest opiekowanie się, moim zdaniem, to co opisałaś.
Podwożenie kogoś, żeby nikt go nie zaczepił po drodze, to nie przejaw opiekuńczości?
Ja z kolei mam tak, że nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał specjalnie wcześniej wstawać, żeby przygotować mi śniadanie, ale już nie mam nic przeciwko, że jeśli robi sobie herbatę, to i dla mnie ją zaparzył, a nawet zrobił specjalnie dla mnie i przyniósł na biurko, kiedy pracuję. Nie czuję z tego powodu żadnego dyskomfortu.
Ja może tylko usciślę tę sprawę ze wstawaniem, bo jak tak się to przewija w Waszych postach, to odbieram to tak, jakbym wstawała codziennie o czwartej, żeby przyszykować jaśnie panu kanapeczki do pracy. Wstaję tak dwa razy w roku, jak partner ma kontrolę w szpitalu; jak ma dobre wyniki to zostaje dzień - dwa, a jak coś pójdzie nie tak, to np. widzimy się za miesiąc. Więc tak, wstaję, chcę się pożegnać i zadbać o to, żeby zabrał wystarczająco dużo dobrego żarcia. Ba, jeśli tylko mogę, to jadę razem z nim, taka jestem nadopiekuńcza.
Często są to bowiem zupełnie ludzkie odruchy bliskości, ważności, wspomnianej wcześniej troskliwości. Jeśli ktoś ma z tym naprawdę duży problem, to też można byłoby się temu bliżej przyjrzeć, by rozpoznać, co naprawdę się za tym kryje.
Mnie to się kojarzy z moim zachowaniem, kiedy byłam w okolicach dwudziestki. Miałam tak z płaceniem za mnie. No nie można, nie, zapłacę sama, walczyłam o to bardziej niż o życie, histerie, tupanie nóżkami i inne naprawdę głupie rzeczy. Trudno mi powiedzieć, co dokładnie mną kierowało, bo wtedy tego nie analizowałam, ale podejrzewam, że to był dla mnie jakiś wyznacznik czy nawet warunek niezależności, samodzielności. No, dzielna taka byłam, przecież gdyby ktoś zapłacił dychę za moją kawę, to by znaczyło, że jestem niepełnosprawna. Potem mi przeszło, nie musiałam już niczego udowadniać w taki sposób. I imho to drugie ma zdecydowanie więcej wspólnego z niezależnością, a i samodzielność od tego nie znika.
Tak samo tutaj: nieważne, co kto może zrobić sam. Chodzi o to, że jedno zrobi coś miłego, drugie to przyjmie, wszystkim będzie miło. Oczywiście pod warunkiem, że to faktycznie są mile rzeczy, bo mnie np. do szału doprowadza, kiedy ktoś mnie próbuje ubierać, bo przecież na pewno mi zimno, ale to jest coś, czego nie chcę - w ogóle, a nie tylko, żeby ktoś o to zadbał.
W każdym razie zgadzam się z ostatnim zdaniem. Jeżeli ktoś bliski proponuje ogólnie pożądane rzeczy, a druga osoba bez powodu (innego niż "mogę sam(a))" reaguje alergicznie, to wygląda to dziwnie. Czy ta osoba właśnie tak musi udowadniać swoją samowystarczalność? A może wie, że sama nie zamierza się odwdzięczyć, bo jej aż tak nie zależy? Widzi w tym jakiś dług do spłacenia? Uważa, że nie jest tego warta?
Opiekowanie się, bycie czyimś opiekunem, bycie opiekuńczym w stosunku do kogoś to nie są chyba synonimy.
+1
28,622 2025-04-23 16:33:34
Priscilla napisał/a:Ja z kolei mam tak, że nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał specjalnie wcześniej wstawać, żeby przygotować mi śniadanie, ale już nie mam nic przeciwko, że jeśli robi sobie herbatę, to i dla mnie ją zaparzył, a nawet zrobił specjalnie dla mnie i przyniósł na biurko, kiedy pracuję. Nie czuję z tego powodu żadnego dyskomfortu.
Ja może tylko usciślę tę sprawę ze wstawaniem, bo jak tak się to przewija w Waszych postach, to odbieram to tak, jakbym wstawała codziennie o czwartej, żeby przyszykować jaśnie panu kanapeczki do pracy.
Wstaję tak dwa razy w roku, jak partner ma kontrolę w szpitalu; jak ma dobre wyniki to zostaje dzień - dwa, a jak coś pójdzie nie tak, to np. widzimy się za miesiąc. Więc tak, wstaję, chcę się pożegnać i zadbać o to, żeby zabrał wystarczająco dużo dobrego żarcia. Ba, jeśli tylko mogę, to jadę razem z nim, taka jestem nadopiekuńcza.
Nie, nie, ja akurat odniosłam się wprost do wpisu Bagiennika.
To co teraz napisałaś zabrzmiało dosyć niepokojąco, ale już zostawiając kwestię zdrowia partnera na boku, to kiedy mój partner wyjeżdża na kilka dni, a zdarza się to relatywnie rzadko, to też staram się wstać nawet o świcie, żeby się z nim przynajmniej pożegnać. Gdybym tego nie zrobiła, to czułabym, że czegoś mi brakuje. Dla mnie są to ważne odruchy, które pokazują łączącą dwoje ludzi więź.
W moim odczuciu ludzie, którzy są sobie bliscy już tak mają, że potrzebują w ten sposób przekazać: "jesteś dla mnie ważny/a" albo na przykład "chcę, żebyś wiedział/a, że się niepokoję" czy cokolwiek podobnego, to już zależnie od sytuacji i kontekstu.
Priscilla napisał/a:Często są to bowiem zupełnie ludzkie odruchy bliskości, ważności, wspomnianej wcześniej troskliwości. Jeśli ktoś ma z tym naprawdę duży problem, to też można byłoby się temu bliżej przyjrzeć, by rozpoznać, co naprawdę się za tym kryje.
Mnie to się kojarzy z moim zachowaniem, kiedy byłam w okolicach dwudziestki. Miałam tak z płaceniem za mnie. No nie można, nie, zapłacę sama, walczyłam o to bardziej niż o życie, histerie, tupanie nóżkami i inne naprawdę głupie rzeczy. Trudno mi powiedzieć, co dokładnie mną kierowało, bo wtedy tego nie analizowałam, ale podejrzewam, że to był dla mnie jakiś wyznacznik czy nawet warunek niezależności, samodzielności. No, dzielna taka byłam, przecież gdyby ktoś zapłacił dychę za moją kawę, to by znaczyło, że jestem niepełnosprawna.
Potem mi przeszło, nie musiałam już niczego udowadniać w taki sposób. I imho to drugie ma zdecydowanie więcej wspólnego z niezależnością, a i samodzielność od tego nie znika.
No właśnie. Za każdym tego rodzaju zachowaniem coś się kryje, trzeba się tylko do tego dokopać. Tak na szybko przyszło mi do głowy, że to może być usilna potrzeba podkreślania własnej niezależności, ale też lęk przed byciem ocenionym jako słabym, niskie poczucie własnej wartości, problem z otwartością, angażowaniem się, a nawet bliskością.
Z automatu przyszedł mi też do głowy nieco podobny przykład z umiejętnością, lub jej brakiem, przyjmowania komplementów. Jeżeli ktoś ma z tym problem, czując się w takiej sytuacji niekomfortowo, to to też coś o nim mówi.
Tak samo tutaj: nieważne, co kto może zrobić sam. Chodzi o to, że jedno zrobi coś miłego, drugie to przyjmie, wszystkim będzie miło. Oczywiście pod warunkiem, że to faktycznie są mile rzeczy, bo mnie np. do szału doprowadza, kiedy ktoś mnie próbuje ubierać, bo przecież na pewno mi zimno, ale to jest coś, czego nie chcę - w ogóle, a nie tylko, żeby ktoś o to zadbał.
No widzisz, a w tym samym czasie ktoś inny, kto nigdy tego nie zaznał, być może posiada silną potrzebę, żeby partner/partnerka zauważali takie rzeczy jak to, że może być mu zimno, jest senny, zmęczony czy cokolwiek innego. Tutaj to może z kolei wynikać z dzieciństwa, w którym było się dla swoich rodziców przezroczystym, a przecież każdy z nas chce być dla kogoś ważny i przez niego zauważany.
I żeby nie było - to są luźne myśli, nie odnoszą się stricte do Ciebie
28,623 2025-04-23 16:41:07
Naprawde az tak Bagiennika odbierasz? Jestem siła rzeczy pozbawiony kobiecej intuicji ale jakos dla mnie to zwykly gość. Normalny. Ani zimny ani ciepły
Tak. Kolejny wpis analiza że X czasu temu kolega sam mu podał jedzenie do stołu!!!!!! A inny kolega pozwolił SAM ugotować jajecznicę.
Rozumiem że mozna przeżywać rozwód, rozstanie, zdradę. Albo tak jak SaraS zrobić coś i wspominać teraz jako smieszną anegdotkę że kiedyś się głupio zachowywała Natomiast ludzie którzy z taką namiętnością wspominają nieznaczące drobiazgi i tak je analizują sa dla mnie do odstrzału.
28,624 2025-04-23 17:35:31 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-23 17:37:46)
Aż się uśmiałem
Nawet nie wiesz Smutna, jak bardzo mnie ucieszyłaś swoim wpisem. Akurat, jak widać, podobnych Tobie osób unikam jak ognia, więc problemu nie będzie. Nie przepadam za towarzystwem osób oceniających w ten sposób innych..
Priscilla i SaraS
Dlaczego akurat powściągliwość w okazywaniu czy tym bardziej przyjmowaniu gestów lub komplementów ma świadczyć od razu o niskim poczuciu wartości czy lęku lub problemach z zaangażowaniem? Może po prostu należy przyjąć, że ludzie są różni i nie potrzebują aż tak bardzo tych wielu gestów czy dowodów troski, okazywanych przy konkretnych sytuacjach. Nie oznacza to oczywiście całkowitego braku szacunku czy obojętności wobec tej osoby, ale wypracowania pewnej indywidualnej skali czy poziomu okazywanych lub przyjmowanych odczuć i emocji, jakie mają miejsce na co dzień. Skąd wniosek, że ta zdolność do okazywania zaangażowania powinna przychodzić stosunkowo łatwo, jeśli tylko ktoś zaczyna być w związku? Dla wielu wcale nie jest to takie oczywiste, gdyż te osoby nie są świadome określonych zasad rządzących zdrową relacją. Jeśli osoba długo żyje jako singiel lub jest zwyczajnie nieco wycofana i zamknięta, może jej to zabrać nieco więcej czasu. Sam miałem z tym problem, kiedy rozpoczynałem swoją ostatnią poważną relację, kiedy pewne rzeczy nie były tak istotne właśnie z powodu mojego długiego okresu singielstwa. Potem poszło już łatwiej, gdyż wiedziałem, że warto się starać, bo miałem dla kogo. Co więcej, jak zaczęło to niejako wychodzić samo ode mnie, z czystej chęci okazania i potwierdzenia łączącej nas więzi, tym lepiej to odczuwałem
W tym momencie znowu bardziej skupiłbym się jednak na tej stronie odbierającej, gdyż to zaczynały się schody. Jeśli tak, jak w przypadku SaryS, tego typu okazje się często nie zdarzają a związane jest to z poważnymi sprawami, to zupełnie inna bajka. Natomiast jeśli się dana czynność powtarza dość często, to np. sam wstając wcześnie, starałbym się przekonać partnerkę, żeby jednak sobie smacznie spała dłużej, zamiast się zrywać specjalnie dla mnie. Mamy więc konflikt interesów, który może się zrodzić choćby na początku znajomości. W przypadku częstego występowania, może to rodzić pewne frustracje.
Dziwi mnie trochę ten przekaz, jakby większość ludzi miała jednak w sobie dużo bardziej rozwinięte poczucie wzajemnego dawania czy ofiarowywania sobie tych dowodów troski niż silnie zakorzenionego poczucia indywidualności i niezależności. Czy to jest powód do wstydu? Nie po raz pierwszy zresztą widać, że takie jednostki uznawane są za nieco dziwaczne w odbiorze społecznym.
28,625 2025-04-23 19:05:13
Dziwi mnie trochę ten przekaz, jakby większość ludzi miała jednak w sobie dużo bardziej rozwinięte poczucie wzajemnego dawania czy ofiarowywania sobie tych dowodów troski niż silnie zakorzenionego poczucia indywidualności i niezależności
Nie zawsze bedzie tak jak piszesz. Mowisz: dziwi mnie rozwinięte poczucie dawania vs silnie zakorzenione poczucie indywidualnosci i niezaleznosci. To drugie czasem lepiej nazwac nieumiejetnosc brania. A przyczyny moga byc rozne rowniez takie jak piszesz ale niekoniecznie.
28,626 2025-04-23 19:18:04
Czyli dalej nie wiemy co jest kobiece. Ale za to wiemy co jest męskie. Zarzynanie bezbronnych tulacych sie malych swinek dla zabawy. Chłodna "męska" kalkulacja.
Jakby byl racjonalnym facetem to z glodu zjadlby dzis świnke, nastepna za pare dni. Zarzniecie wszystkich jest glupie a nie meskie.
PS. Wierz mi jakbys była glodna zarznelabys i zjadla świnke. Nawet surowa
Przecież to było dla całej grupy, stąd kilka świnek zostało zarżniętych, a nie jedna.
Nie, nie zrobiłabym tego. Nie mogłabym przełknąć.
Wyrwane z kontekstu. Przecież ja właśnie pisałam o skrajnościach - że jak facet niemęski, to potrzebuje aż tak przejaskrawionych zachowań, żeby się poczuć męsko, a dla pozostałych te bardziej męskie cechy u kobiet nie stanowią zagrożenia..
Ok Tak mi się jakoś w oczy rzucił ten fragment.
Co do zabijania świnek - to jest świetny przykład na to, jak dużą rolę w ocenie męskości i kobiecości odgrywa kod kulturowy. Pomijając fakt, że w tej sytuacji było to niepotrzebne i tak, jak Bert napisał, po prostu głupie, a nie męskie, to samo zabijanie zwierząt... No, dla niektórych to może się automatycznie wiązać z przemocą, zadawaniem cierpienia i czymś niekobiecym, ale jeżeli np. ludzie żyją na wsi, hodują coś po to, by zjeść, to zgaduję, że w takim środowisku kobieta, która zabija kurę i robi z niej rosół, jest tak samo kobieca jak ta, co w mieście piecze ukochanemu urocze babeczki. Dobra gospodyni, te sprawy.
To prawda, generalnie coś takiego kojarzy się z czymś męskim, ze względu na to, że kiedyś mężczyźni byli odpowiedzialni za polowanie, a kobiety zajmowały się już tylko "obróbką" i zbieractwem. Za to na wsi, wydawało mi się, że również mężczyźni byli od tej "czarnej" roboty, choć pewnie mogło być różnie.
Sama przemoc i okrucieństwo wobec zwierząt kojarzy mi się z płcią męską. Nie słyszałam np. nigdy o tym, by dziewczynki łapały koty za ogon i uderzały nimi o ścianę. Pójdźmy dalej - nie słyszałam również, by kobiety demolowały przystanki, znaki drogowe, ławki w parku itp. A kibole? Też nie są kobietami. Czy ja wiem, czy to tylko kod kulturowy? Może po prostu testosteron i niższy poziom empatii. Tak już to natura wymyśliła, mężczyzna jest silniejszy fizycznie chyba w jakimś celu.
No i ładnie widać, że niby wiadomo, a nie wiadomo
Jakbym chciała się zmienić celem osiągnięcia "kobiecego sposobu bycia" kompletnie bym nie wiedziała, co właściwie mam zrobić ze sobą. Taką jaka jestem. W drugą stronę podobnie.
Ja wiem co to oznacza, ale jako że napisałam o sobie "kobieca", nie chcę teraz rozbijać tego na atomy. Najogólniej rzecz ujmując to jest subtelność, a mimika twarzy jest u kobiet bogatsza, zdradza więcej emocji. Głos, czy sposób chodzenia to już chyba dość oczywiste kwestie. O skłonnościach do rywalizacji już wspomniałam, o empatii także... Pisaliście też coś o opiekuńczości, troskliwości - brzmi raczej kobieco.
28,627 2025-04-23 19:22:00
Aż się uśmiałem
Nawet nie wiesz Smutna, jak bardzo mnie ucieszyłaś swoim wpisem. Akurat, jak widać, podobnych Tobie osób unikam jak ognia, więc problemu nie będzie. Nie przepadam za towarzystwem osób oceniających w ten sposób innych..
Tak tylko przypomnę że w innym wątku napisałaeś 5 razy dlaczego nie bedziesz ze mną rozmawiać. Oraz żadna z moich wypowiedzi nie była do ciebie. Wpomniałam ciebie tylko dlatego że Muqin wspomniała ciebie. Więc ty pojawiłeś się tylko w kontekście ej weź Muqin, IMO bagiennik jest dziwny nie gadajmy o nim.
Bert również zapytał mnie wprost dlaczego uwazam ze jestes oziebly.
Czy 6 raz napiszesz że ze mną nie rozmawiasz?
28,628 2025-04-23 19:27:26
Dla wielu wcale nie jest to takie oczywiste, gdyż te osoby nie są świadome określonych zasad rządzących zdrową relacją. Jeśli osoba długo żyje jako singiel lub jest zwyczajnie nieco wycofana i zamknięta, może jej to zabrać nieco więcej czasu. Sam miałem z tym problem, kiedy rozpoczynałem swoją ostatnią poważną relację, kiedy pewne rzeczy nie były tak istotne właśnie z powodu mojego długiego okresu singielstwa.
Wydaje mi się, że nie chodzi o czas, a o uczucia do drugiej osoby. Kiedy te uczucia są, okazywanie ich i zaangażowanie przychodzą naturalnie same. Ważna jest przy tym również postawa drugiej strony oczywiście.
28,629 2025-04-23 19:28:37 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-23 19:33:31)
SaraS napisał/a:Co do zabijania świnek - to jest świetny przykład na to, jak dużą rolę w ocenie męskości i kobiecości odgrywa kod kulturowy. Pomijając fakt, że w tej sytuacji było to niepotrzebne i tak, jak Bert napisał, po prostu głupie, a nie męskie, to samo zabijanie zwierząt... No, dla niektórych to może się automatycznie wiązać z przemocą, zadawaniem cierpienia i czymś niekobiecym, ale jeżeli np. ludzie żyją na wsi, hodują coś po to, by zjeść, to zgaduję, że w takim środowisku kobieta, która zabija kurę i robi z niej rosół, jest tak samo kobieca jak ta, co w mieście piecze ukochanemu urocze babeczki. Dobra gospodyni, te sprawy.
To prawda, generalnie coś takiego kojarzy się z czymś męskim, ze względu na to, że kiedyś mężczyźni byli odpowiedzialni za polowanie, a kobiety zajmowały się już tylko "obróbką" i zbieractwem. Za to na wsi, wydawało mi się, że również mężczyźni byli od tej "czarnej" roboty, choć pewnie mogło być różnie.
Sama przemoc i okrucieństwo wobec zwierząt kojarzy mi się z płcią męską. Nie słyszałam np. nigdy o tym, by dziewczynki łapały koty za ogon i uderzały nimi o ścianę. Pójdźmy dalej - nie słyszałam również, by kobiety demolowały przystanki, znaki drogowe, ławki w parku itp. A kibole? Też nie są kobietami. Czy ja wiem, czy to tylko kod kulturowy? Może po prostu testosteron i niższy poziom empatii. Tak już to natura wymyśliła, mężczyzna jest silniejszy fizycznie chyba w jakimś celu.
Agresywne kobiety często popełniają przestępstwa pośrednio. Przykładowo żona chce zabić męża. Co zrobi? Zleci to kochankowi. Kochanek wpadnie, ona się wyprze i mamy już statystykę morderstw na niekorzyść mężczyzn. Tak samo z demolowaniem i bójkami. Słynna Karina która szczuje ludzi swoim dresiarzem. Standardowa bójka osiedlowa, lata '90, Sosnowiec :
Dresiara:Co się gapisz debilu?
ofiara: Weź się odwal głupia babo.
Dres: Coo jak ty mówisz do mojej Karinki?!?! <leci na ofiare z piąchą>
Prowodyrem przemocy jest kobieta, ale niby bije się 2 mężczyzn.
Karla Homolka chodzi wolno, Paul Bernardo dożywocie. Popełniali zbrodnie w tandemie. Bo przecież ona została zmanipulowana
28,630 2025-04-23 19:28:52 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-04-23 19:29:29)
Priscilla i SaraS
Dlaczego akurat powściągliwość w okazywaniu czy tym bardziej przyjmowaniu gestów lub komplementów ma świadczyć od razu o niskim poczuciu wartości czy lęku lub problemach z zaangażowaniem?
vs
No właśnie. Za każdym tego rodzaju zachowaniem coś się kryje, trzeba się tylko do tego dokopać. Tak na szybko przyszło mi do głowy, że to może być usilna potrzeba podkreślania własnej niezależności, ale też lęk przed byciem ocenionym jako słabym, niskie poczucie własnej wartości, problem z otwartością, angażowaniem się, a nawet bliskością.
Wyraźnie podkreśliłam, że wszystko, co zostało wymienione może być, a nie że jest, ponadto pojawiło się tylko kilka potencjalnych przyczyn.
Najbardziej jednak skupiłabym się na samym przekazie, że najczęściej istnieje jakaś przyczyna takiego podejścia i tu już każdy indywidulanie musiałby się dokopać, jaka w jego przypadku będzie ta najbardziej "wpływowa".
Dla wielu wcale nie jest to takie oczywiste, gdyż te osoby nie są świadome określonych zasad rządzących zdrową relacją. Jeśli osoba długo żyje jako singiel lub jest zwyczajnie nieco wycofana i zamknięta, może jej to zabrać nieco więcej czasu. Sam miałem z tym problem, kiedy rozpoczynałem swoją ostatnią poważną relację, kiedy pewne rzeczy nie były tak istotne właśnie z powodu mojego długiego okresu singielstwa.
Tym fragmentem już tylko uzupełniasz, a przy okazji udowadniasz to, co napisałam powyżej - zwykle istnieje jakiś powód i przyczyna
28,631 2025-04-23 19:32:50
Agresywne kobiety często popełniają przestępstwa pośrednio. Przykładowo żona chce zabić męża. Co zrobi? Zleci to kochankowi. Kochanek wpadnie, ona się wyprze i mamy już statystykę morderstw na niekorzyść mężczyzn. Tak samo z demolowaniem i bójkami. Słynna Karina która szczuje ludzi swoim dresiarzem. Standardowa bójka osiedlowa, lata '90, Sosnowiec :
Dresiara:Co się gapisz debilu?
ofiara: Weź się odwal głupia babo.
Dres: Coo jak ty mówisz do mojej Karinki?!?! <leci na ciebie z piąchą>
Pewnie zdarza się, są takie (agresywne) kobiety, ale jednak to wyjątki. Kobiety natura wyposażyła inaczej, niż mężczyzn.
28,632 2025-04-23 19:35:35 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-23 19:39:13)
Pewnie zdarza się, są takie (agresywne) kobiety, ale jednak to wyjątki. Kobiety natura wyposażyła inaczej, niż mężczyzn.
Nie uważam że tak jest. Statystyki policyjne nie ujmują tego efekty bo kobiety tylko "zlecają", a nie są głównymi wykonawcami.
Moim zdaniem gdyby zrównac prowodyrstwo z faktyczną zbrodnią skala przemocy byłaby taka sama u kobiet i mężczyzn. Kobiecą agresje ogranicza jedynie siła fizyczna. Naturalnie nie mogą być agresywne w stosunku do mężczyzn jedynie do słabszych kobiet i dzieci. Naturalnie preferują pasywne zbrodnie np przemoc psychiczną, otrucie a nie aktywną fizycznie jak pobicie czy zaatakowanie kogoś nożem. Ale nie sądzę że kobiety są mniej agrasywne. Taka moja hipoteza.
28,633 2025-04-23 19:41:23
SamotnaWilczyca napisał/a:Pewnie zdarza się, są takie (agresywne) kobiety, ale jednak to wyjątki. Kobiety natura wyposażyła inaczej, niż mężczyzn.
Nie uważam że tak jest. Statystyki policyjne nie ujmują tego efekty bo kobiety tylko "zlecają", a nie są głównymi wykonawcami.
Moim zdaniem gdyby zrównac prowodyrstwo z faktyczną zbrodnią skala przemocy byłaby taka sama u kobiet i mężczyzn. Kobiecą agresje ogranicza jedynie siła fizyczna.
Ale tak szczerze, ile znasz przypadków, w których to kobieta rzucała kotami o ścianę, podpalała jeże, znęcała się nad psem, zabiła psa? Ja słyszałam tylko o dwóch, w "wykonaniu" kobiety.
28,634 2025-04-23 20:06:33
generalnie coś takiego kojarzy się z czymś męskim, ze względu na to, że kiedyś mężczyźni byli odpowiedzialni za polowanie, a kobiety zajmowały się już tylko "obróbką" i zbieractwem. Za to na wsi, wydawało mi się, że również mężczyźni byli od tej "czarnej" roboty, choć pewnie mogło być różnie.
Sama przemoc i okrucieństwo wobec zwierząt kojarzy mi się z płcią męską. Nie słyszałam np. nigdy o tym, by dziewczynki łapały koty za ogon i uderzały nimi o ścianę. Pójdźmy dalej - nie słyszałam również, by kobiety demolowały przystanki, znaki drogowe, ławki w parku itp. A kibole? Też nie są kobietami. Czy ja wiem, czy to tylko kod kulturowy? Może po prostu testosteron i niższy poziom empatii. Tak już to natura wymyśliła, mężczyzna jest silniejszy fizycznie chyba w jakimś celu.
Współczesność pokazuje, że więcej w tym kodu kulturowego niż natury. Agresywne zorganizowane grupy nastolatek są nowym i wielce niepokojącym zjawiskiem społecznym, bójki między dziewczynami takoż, dziewczynki dręczące zwierzęta to nic już niespotykanego.
W większości kultur pierwotnych kobiety nie tylko polowały, ale też używały bardziej zróżnicowanej broni i taktyki niż mężczyźni.
Do tego, żeby być agresywnym i okrutnym nie siła fizyczna jest potrzebna. Agresywnych kobiet jest bardzo wiele, po prostu my zwykle inaczej tą agresje wdrażamy w życie. Agresja to nie tylko testosteron, ale też serotonina. Nie tylko walnięcie przeciwnika w łeb, ale też wykończenie go innym sposobem.
Niedawno
https://www.pap.pl/aktualnosci/matka-na … a-zwierzat
28,635 2025-04-23 20:13:45 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-23 20:31:40)
bagienni_k napisał/a:Dziwi mnie trochę ten przekaz, jakby większość ludzi miała jednak w sobie dużo bardziej rozwinięte poczucie wzajemnego dawania czy ofiarowywania sobie tych dowodów troski niż silnie zakorzenionego poczucia indywidualności i niezależności
Nie zawsze bedzie tak jak piszesz. Mowisz: dziwi mnie rozwinięte poczucie dawania vs silnie zakorzenione poczucie indywidualnosci i niezaleznosci. To drugie czasem lepiej nazwac nieumiejetnosc brania. A przyczyny moga byc rozne rowniez takie jak piszesz ale niekoniecznie.
Oczywiście, że nie zawsze. Przyczyny są także rozmaite, ale to nie jest powód, żeby oczekiwać, iż zdolność do wyczuwania owych subtelności czy okazywania sobie troski przychodzi sama i od razu, jak tylko się pojawi silniejsza więź, co sugeruje Samotna. Sam jestem tego przykładem. Wiadomo, że nie każdemu się to spodoba, kiedy trzeba kogoś uczyć czy zachęcać specjalnie do wdrażania określonych zachowań. Tak czy inaczej, mimo chęci, pewne nawyki mogą się pojawić dopiero z czasem. Uczucia się rodzą czy nawet są obecne, lecz nie do końca łatwo wprowadzić pewne zmiany w życie. Ktoś, chcąc to zmienić może uczęszczać na terapię albo próbować rozwijać swoje zdolności w realu aż się nabierze wprawy. Mi dużo łatwiej przyszło ogarnianie tego na poziomie dawania niż brania, nie tylko w zakresie samego związku.
Natomiast zniesmacza mnie po prostu fakt, że indywidualność czy niezależność jest ogólnie postrzegana jako dziwactwo, zaś osoby wykazujące się w znacznym stopniu tymi przymiotami są uważane za odszczepieńców.
Jeśli już mówimy o różnicy w częstości popełniania przestępstw między płciami, to akurat obecnie (zwłaszcza wśród młodzieży) zdecydowanie wzrasta stopień agresji u dziewczyn i młodych kobiet. Wydaje mi się, że jeśli już do tego dochodzi, kobiety wydają się bardziej bezwzględne, zdeterminowane i nieprzebierające w środkach. Dotyczy to często pragnienia zemsty czy chęci odegrania się. Poza tym, jeśli nawet nie uciekają się do fizycznej przemocy, stosują dużo bardziej wyrafinowane techniki.
28,636 2025-04-23 20:26:46
Niedawno
https://www.pap.pl/aktualnosci/matka-na … a-zwierzat
Tutaj jest przedstawione jednak nieco inne zjawisko, niż stricte dziewczynka znęcająca się nad zwierzęciem. To przykład matki pozwalającej (kilkuletniemu) dziecku na zbyt wiele, bo "to przecież tylko dziecko', "ona tylko się bawi".
Natomiast, co do agresywnych kobiet - one posiadają więcej testosteronu od pozostałych, "standardowych" i myślę, że to nie jest przypadek.
28,637 2025-04-23 20:37:23 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-04-23 20:38:47)
Czyli nie da się ukryć kobieta-matka zachęca dziewczynkę - córkę.
Wilczyca, zachowania "testosteronowe" to tylko część zachowań agresywnych naszego gatunku. Poza tym to, z tego co mi wiadomo, w grę wchodzi nie czysty testosteron ale jego kombinacja z serotoniną.
Ładny jest mit o naturalnej i wrodzonej łagodności kobiet, ale to mit.
28,638 2025-04-23 20:46:01
Muqin napisał/a:Niedawno
https://www.pap.pl/aktualnosci/matka-na … a-zwierzatTutaj jest przedstawione jednak nieco inne zjawisko, niż stricte dziewczynka znęcająca się nad zwierzęciem. To przykład matki pozwalającej (kilkuletniemu) dziecku na zbyt wiele, bo "to przecież tylko dziecko', "ona tylko się bawi".
Natomiast, co do agresywnych kobiet - one posiadają więcej testosteronu od pozostałych, "standardowych" i myślę, że to nie jest przypadek.
Masakra to bylo o tym biednym kocie? Dobrze, ze teraz kot jest bezpieczny oby zadno zwierzę nie trafilo w ich rece. Mala psychopatka rosnie, a madka temu winna, bo na to pozwala. Ja nienawidze przemocy do ludzi i do zwierząt, jak bym sie dowiedziala ze corka jakies zwierze meczyla to by dostala taka kare na wszystko doslownie
28,639 2025-04-23 21:52:27 Ostatnio edytowany przez SamotnaWilczyca (2025-04-23 21:58:05)
Czyli nie da się ukryć kobieta-matka zachęca dziewczynkę - córkę.
Wilczyca, zachowania "testosteronowe" to tylko część zachowań agresywnych naszego gatunku. Poza tym to, z tego co mi wiadomo, w grę wchodzi nie czysty testosteron ale jego kombinacja z serotoniną.
Ładny jest mit o naturalnej i wrodzonej łagodności kobiet, ale to mit.
Większy poziom empatii, opiekuńczości, to też mit? To przejawia się nawet w poglądach politycznych i podejściu do ochrony środowiska. Czy też w środowisku wegan... Nie ma sensu pisać o czymś, co jest oczywiste.
Na tym forum występuje dziwna tendencja do zaprzeczania istnieniu biologicznych różnic między kobietami i mężczyznami. Jakaś nowomodna poprawność polityczna, sama nie wiem jak to określić. U mężczyzn nawet oksytocyna za bardzo nie działa ze względu na testosteron... Oni działają po prostu inaczej, to nie tak, że tylko siła fizyczna nas różni. Jest coś takiego jak płeć mózgu, jak już wyżej wspominałam. A za agresywne zachowania, za impulsywność i inne, odpowiada głównie testosteron (pozostałe hormony pozostają w tym temacie gdzieś w tyle). Co jednocześnie nie oznacza, że nie można nad tym panować.
I żeby nie było, testosteron ma swoje plusy. Sprzyja np. szybszemu podejmowaniu decyzji, skłonności do ryzyka, a to w wielu sytuacjach jest przydatne.
U kobiet emocjonalność i impulsywność, to tylko jakaś tam część cyklu. Chyba też wtedy wzrasta nam przy okazji poziom testosteronu? Ale czym to jest w porównaniu do ilości męskiego, który zresztą nie zwiększa się i nie zmniejsza cyklicznie, chyba że w ciągu dnia.
U kierowców, zdaje się, że testosteron też robi różnicę. Kobiety rzadziej przekraczają prędkość i rzadziej łamią przepisy.
28,640 2025-04-23 22:09:14 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-23 22:13:01)
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:Pewnie zdarza się, są takie (agresywne) kobiety, ale jednak to wyjątki. Kobiety natura wyposażyła inaczej, niż mężczyzn.
Nie uważam że tak jest. Statystyki policyjne nie ujmują tego efekty bo kobiety tylko "zlecają", a nie są głównymi wykonawcami.
Moim zdaniem gdyby zrównac prowodyrstwo z faktyczną zbrodnią skala przemocy byłaby taka sama u kobiet i mężczyzn. Kobiecą agresje ogranicza jedynie siła fizyczna.Ale tak szczerze, ile znasz przypadków, w których to kobieta rzucała kotami o ścianę, podpalała jeże, znęcała się nad psem, zabiła psa? Ja słyszałam tylko o dwóch, w "wykonaniu" kobiety.
Tak szczerze to mogę być uprzedzona. Miałam taką sąsiadkę przez ścianę w nowym budownictwie. Codzinnie to samo. Mała córeczka zaczyna płakąć, ona zamknij morde debilu, co tak beczysz. I inne takie Mieszkałam tam rok, dziewczynka w wieku przedszkolnym. Mamusia uśmiechnięta od ucha do ucha, z wózeczkiem. Tylko dziecko jakieś takie oklapłe, bez chęci do życia na tym placu zabaw.
Szczerze to uważam że kobiety świetnie się maskują. Mam nadzieję że ja w tym temacie pozbyłam się już stereotypów i ta sytuacja otworzyła mi oczy a nie zrobiła ze mnie osobę stronniczą. Oczywiście mogę się mylić. Ale wole zachować otwartą głowe i nie kategoryzować.
28,641 2025-04-23 22:17:43
Jeśli już mówimy o różnicy w częstości popełniania przestępstw między płciami, to akurat obecnie (zwłaszcza wśród młodzieży) zdecydowanie wzrasta stopień agresji u dziewczyn i młodych kobiet. Wydaje mi się, że jeśli już do tego dochodzi, kobiety wydają się bardziej bezwzględne, zdeterminowane i nieprzebierające w środkach. Dotyczy to często pragnienia zemsty czy chęci odegrania się. Poza tym, jeśli nawet nie uciekają się do fizycznej przemocy, stosują dużo bardziej wyrafinowane techniki.
I tu wchodza moje ulubione szczurki doswiadczalne czyli moje corki z koleżankami. Szczegolnie nowszy model. Nie do konca wiem jak jest u chłopaków w dzisiejszych czasach bo syna nie mam. Za moich czasow walilo się w pilke albo inne tam czynnosci. Wiadomo czasem sobie dawalismy po gebie. Kotow nie palilem ale kolegow mialem roznych.
Za to to co odwalaja teraz młode dziewczyny to dopiero pokaz agresji w wydaniu "bez oficjalnego dawania w gebe". Wykluczenia z grupy, niefajne dzialania na mediach spolecznosciowych przeciw komuś, obgadywanie, wmawianie kto jest jaki, tworzenie zamknietych grup itp. Mozna scenariusze pisac tam nigdy nudy nie ma. Takie niby miekkie ale dosc zaciekle. Co ciekawe najczesciej skierowane przeciw innym dziewczynom. Na szczescie moja młoda się w tym swiecie chyba niezle trzyma. Przynajmniej mam nadzieje choc pewnie wiele nie wiem. Jednak latwosc z jaka potrafia sobie dziewczyny zadawac ciosy jest zupelnie innym poziomem niz chłopaków jak bylem maly. Jak byl hejt to mam wrazenie ze bardziej otwarty (w gebe albo cos ale tak duzo gierek nie bylo). Choc wykluczenia i hejt przeciw pewnym osobom np. w klasie byly ale jednak nie ta skala i jednak nie tak naturalne jak oddychanie
28,642 2025-04-23 22:21:09
To prawda, generalnie coś takiego kojarzy się z czymś męskim, ze względu na to, że kiedyś mężczyźni byli odpowiedzialni za polowanie, a kobiety zajmowały się już tylko "obróbką" i zbieractwem. Za to na wsi, wydawało mi się, że również mężczyźni byli od tej "czarnej" roboty, choć pewnie mogło być różnie.
Zebym dobrze zrozumial "czarna" robota to polowanie i zabijanie czy obrobka i zbieractwo?
28,643 2025-04-23 22:21:31
bagienni_k napisał/a:Jeśli już mówimy o różnicy w częstości popełniania przestępstw między płciami, to akurat obecnie (zwłaszcza wśród młodzieży) zdecydowanie wzrasta stopień agresji u dziewczyn i młodych kobiet. Wydaje mi się, że jeśli już do tego dochodzi, kobiety wydają się bardziej bezwzględne, zdeterminowane i nieprzebierające w środkach. Dotyczy to często pragnienia zemsty czy chęci odegrania się. Poza tym, jeśli nawet nie uciekają się do fizycznej przemocy, stosują dużo bardziej wyrafinowane techniki.
I tu wchodza moje ulubione szczurki doswiadczalne czyli moje corki z koleżankami. Szczegolnie nowszy model. Nie do konca wiem jak jest u chłopaków w dzisiejszych czasach bo syna nie mam. Za moich czasow walilo się w pilke albo inne tam czynnosci. Wiadomo czasem sobie dawalismy po gebie. Kotow nie palilem ale kolegow mialem roznych.
Za to to co odwalaja teraz młode dziewczyny to dopiero pokaz agresji w wydaniu "bez oficjalnego dawania w gebe". Wykluczenia z grupy, niefajne dzialania na mediach spolecznosciowych przeciw komuś, obgadywanie, wmawianie kto jest jaki, tworzenie zamknietych grup itp. Mozna scenariusze pisac tam nigdy nudy nie ma. Takie niby miekkie ale dosc zaciekle. Co ciekawe najczesciej skierowane przeciw innym dziewczynom. Na szczescie moja młoda się w tym swiecie chyba niezle trzyma. Przynajmniej mam nadzieje choc pewnie wiele nie wiem. Jednak latwosc z jaka potrafia sobie dziewczyny zadawac ciosy jest zupelnie innym poziomem niz chłopaków jak bylem maly. Jak byl hejt to mam wrazenie ze bardziej otwarty (w gebe albo cos ale tak duzo gierek nie bylo). Choc wykluczenia i hejt przeciw pewnym osobom np. w klasie byly ale jednak nie ta skala i jednak nie tak naturalne jak oddychanie
Moja corka nie jest agresywna, ale za to się buntuje slowa ma takie , że jak coś czasem powie to mnie tylko wkurzy
28,644 2025-04-23 22:25:20 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-23 22:27:11)
Na tym forum występuje dziwna tendencja do zaprzeczania istnieniu biologicznych różnic między kobietami i mężczyznami. ...
Wydaje mi się że różnice biologiczne to jedno, a uwarunkowania kulturowe to drugie.
Raczej na forum nie ma denialistów genderowych
Może występować zjawisko pewnego sprzężenia zwrotnego. Istnieje stereotyp, wychowujesz dziecko w stereotypie, dziecko zachowuje się stereotypowo i go umacnia.
Czytałam kiedyś że rodzice inaczej reagują na płacz dzieci. Srednio do chłopca mówi się nie płacz, nic się nie stało, nad dziewczynką się ojoja, przytula, pociesza. Chłopiec jest więc socjalizowany do zachowania uczuć dla siebie, dziewczynka żeby je przeżywać. U dzieci gdzie podejście było takie samo bez względu na płeć jakieśtam badania w empetie nie wychodziły znacząco róznie.
Pytanie czy agresja nie jest cechą na którą chłopcy mają większe przyzwolenie. Pojęcie przemocy psychicznej to też nowa sprawa. Może sie okazac że niedługo zaczna powstawac domy samotnych ojców którzy uciekają przed przemocą psychiczną, tak jak kobiety uciekały przed przemocą fizyczna kiedy okazało się że mogą i nie muszą tego tolerować jeśli nie chcą.
28,645 2025-04-23 22:26:50
Zebym dobrze zrozumial "czarna" robota to polowanie i zabijanie czy obrobka i zbieractwo?
Czarna to rozmowa z Shinim reszta to lajcik.
28,646 2025-04-23 22:51:24 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-04-23 22:52:03)
Bert44 napisał/a:Zebym dobrze zrozumial "czarna" robota to polowanie i zabijanie czy obrobka i zbieractwo?
Czarna to rozmowa z Shinim
reszta to lajcik.
Ja tam do Shiniego nic nie mam. Tak wiem pomimo setek rad ma zawsze "tak, ale". Troche to irytuje ale da sie calkiem sensownie gadac.
Nie wiem co tam u niego ale ponoc terapie zaczął i odkrywa rozne rzeczy. Mam nadzieje ze stanie na nogach
28,647 2025-04-23 22:53:24
No właśnie, Smutna...oddzielenie tego, co z biologii od tego, co z kultury łatwe nie jest, zwłaszcza że mam nieraz wrażenie czytając na ten temat, ze sporo się w tym plącze spraw dalekich od nauki. Płeć mózgu była w XX w niemal pewnikiem, dziś - już nim nie jest. Co nie znaczy, ze jej nie ma, ale jeśli jest to znacznie bardziej jest to skomplikowane niż sądzono.
Pewnie, że się kobiety od mężczyzn biologicznie różnią. Ale jak tu oddzielić to, co kulturowe od biologii to już insza sprawa, bo dziecko jest socjalizowane od zarania.
Na pewno dotychczas przez setki lat chłopcy i mężczyźni mieli społeczne przyzwolenie na okazywanie pewnego typu agresji, wręcz było to na wielu z nich wymuszane. Za to empatii ich raczej oduczano, bo "mężczyzna musi być twardy". Przemoc psychiczna fakt, pojęcie w miarę nowe i kto wie, czy faktycznie takie domy samotnych ojców nie powstaną.
28,648 2025-04-23 22:57:34
No właśnie, Smutna...oddzielenie tego, co z biologii od tego, co z kultury łatwe nie jest, zwłaszcza że mam nieraz wrażenie czytając na ten temat, ze sporo się w tym plącze spraw dalekich od nauki. Płeć mózgu była w XX w niemal pewnikiem, dziś - już nim nie jest. Co nie znaczy, ze jej nie ma, ale jeśli jest to znacznie bardziej jest to skomplikowane niż sądzono.
Pewnie, że się kobiety od mężczyzn biologicznie różnią. Ale jak tu oddzielić to, co kulturowe od biologii to już insza sprawa, bo dziecko jest socjalizowane od zarania.
Na pewno dotychczas przez setki lat chłopcy i mężczyźni mieli społeczne przyzwolenie na okazywanie pewnego typu agresji, wręcz było to na wielu z nich wymuszane. Za to empatii ich raczej oduczano, bo "mężczyzna musi być twardy". Przemoc psychiczna fakt, pojęcie w miarę nowe i kto wie, czy faktycznie takie domy samotnych ojców nie powstaną.
A sa tam telewizory w pokojach?
28,649 2025-04-23 23:18:24
SamotnaWilczyca napisał/a:Na tym forum występuje dziwna tendencja do zaprzeczania istnieniu biologicznych różnic między kobietami i mężczyznami. ...
Wydaje mi się że różnice biologiczne to jedno, a uwarunkowania kulturowe to drugie.
Raczej na forum nie ma denialistów genderowych![]()
Może występować zjawisko pewnego sprzężenia zwrotnego. Istnieje stereotyp, wychowujesz dziecko w stereotypie, dziecko zachowuje się stereotypowo i go umacnia.Czytałam kiedyś że rodzice inaczej reagują na płacz dzieci. Srednio do chłopca mówi się nie płacz, nic się nie stało, nad dziewczynką się ojoja, przytula, pociesza. Chłopiec jest więc socjalizowany do zachowania uczuć dla siebie, dziewczynka żeby je przeżywać. U dzieci gdzie podejście było takie samo bez względu na płeć jakieśtam badania w empetie nie wychodziły znacząco róznie.
Pytanie czy agresja nie jest cechą na którą chłopcy mają większe przyzwolenie. Pojęcie przemocy psychicznej to też nowa sprawa. Może sie okazac że niedługo zaczna powstawac domy samotnych ojców którzy uciekają przed przemocą psychiczną, tak jak kobiety uciekały przed przemocą fizyczna kiedy okazało się że mogą i nie muszą tego tolerować jeśli nie chcą.
Cos mi po glowie chodzi ze byly jakies przypadki ze dziewczynke wychowywano 100% jak chlopca albo odwrotnie. Kojarzycie cos takiego? Co z tego wynikło?
28,650 2025-04-23 23:55:13 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-23 23:59:07)
Była bardzo znana sprawa pary bliźniąt, chłopców. Jeden urodził się z jakąś wada jąder, więc lekarz "dokończył" leczenie wady poprzez kastrację. Dzieci rozdzielono i trans chłopca wychowywano na dziewczynke. Miał depresję , zupełnie się nie dostosował społecznie, chyba został alkoholikiem. Nie pamiętam szczegółów i nie chcę ich sobie przypominać ,ale to było chore. Chyba miał jeszcze w trakcie eksperymentu bardzo dziwne spotkania z autorem eksperymentu,na granicy pedofilii.
28,651 2025-04-23 23:56:50
Zapewne nim powstaną (jeśli) to telewizory będą już czymś w rodzaju nieużytecznego antyku.
A kulturowe "przekształenie" dziewczynki w chłopca jest znane i opisane - dziewice Kanunu w Albanii. W drugą stronę nie wiem, możliwe że gdzieś też jest.
28,652 2025-04-24 00:11:10
Zebym dobrze zrozumial "czarna" robota to polowanie i zabijanie czy obrobka i zbieractwo?
Mordowanie, jak dla mnie.
SamotnaWilczyca napisał/a:Na tym forum występuje dziwna tendencja do zaprzeczania istnieniu biologicznych różnic między kobietami i mężczyznami. ...
Wydaje mi się że różnice biologiczne to jedno, a uwarunkowania kulturowe to drugie.
Raczej na forum nie ma denialistów genderowych![]()
Może występować zjawisko pewnego sprzężenia zwrotnego. Istnieje stereotyp, wychowujesz dziecko w stereotypie, dziecko zachowuje się stereotypowo i go umacnia.Czytałam kiedyś że rodzice inaczej reagują na płacz dzieci. Srednio do chłopca mówi się nie płacz, nic się nie stało, nad dziewczynką się ojoja, przytula, pociesza. Chłopiec jest więc socjalizowany do zachowania uczuć dla siebie, dziewczynka żeby je przeżywać. U dzieci gdzie podejście było takie samo bez względu na płeć jakieśtam badania w empetie nie wychodziły znacząco róznie.
Pytanie czy agresja nie jest cechą na którą chłopcy mają większe przyzwolenie. Pojęcie przemocy psychicznej to też nowa sprawa. Może sie okazac że niedługo zaczna powstawac domy samotnych ojców którzy uciekają przed przemocą psychiczną, tak jak kobiety uciekały przed przemocą fizyczna kiedy okazało się że mogą i nie muszą tego tolerować jeśli nie chcą.
Była już kiedyś dyskusja (chyba) w tym wątku na ten temat i również pisałam o różnicach w wychowywaniu chłopców i dziewczynek - o tym, że chłopcom pozwalało się na więcej (bo chłopiec to chłopiec), ale równocześnie uznawano, że nie powinien płakać, dlatego wiele emocji już w dorosłości tacy mężczyźni transferują w złość. Za to dziewczynki wyrastały na pasywno-agresywne kobiety ze skłonnością np. do poświęcania się dla innych. To prawda, ale to nie znaczy, że różnice biologiczne nie istnieją, a tu pojawiła się narracja jakoby wszystko opierało się na kodzie kulturowym, a pozostałe czynniki były bez znaczenia. Nagle testosteron nie sprzyja zachowaniom agresywnym, czy ryzykownym itp.
Dla mnie to brzmi jak kompleks, utożsamianie kobiecości ze słabością, stąd negowanie biologicznych różnic i pisanie "ale kobiety są tak samo agresywne, kobiety też są okrutne". Ja lubię być kobietą i nie widzę w kobiecych cechach słabości.
Domy samotnych ojców, dobre sobie. 300 tys. z nich nie chce nawet płacić alimentów. Co to za prowokacja?
28,653 2025-04-24 00:26:12
Zapewne nim powstaną (jeśli) to telewizory będą już czymś w rodzaju nieużytecznego antyku.
A kulturowe "przekształenie" dziewczynki w chłopca jest znane i opisane - dziewice Kanunu w Albanii. W drugą stronę nie wiem, możliwe że gdzieś też jest.
Nie wiem, sama w dzieciństwie byłam "chłopczycą". Wychowanie ma ogromny wpływ na to, jacy jesteśmy, ale pewnych różnic nie przeskoczymy i właściwie po co mielibyśmy to robić?
28,654 2025-04-24 00:51:00 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-04-24 00:53:05)
SamotnaWilczyca - biologia jest jaka jest. Ale jak się trochę wniknie w kulturoznawstwo to widać, że jeśli chodzi o nasz gatunek, jest znacznie ciekawiej niż by można przypuszczać i różnicowane kody kulturowe dają w efekcie niesamowicie inne społeczności od tych nam najlepiej znanych i najpowszechniejszych. Lekceważenie kodu kulturowego to trochę jakby przymykanie oczu na to, co nie pasuje.
Taka na przykład austronezyjska kultura Bugisów - biologia przecie taka sama, a kulturowo mają 5 płci. Sami z siebie to wykombinowali dawno temu.
Utożsamianie kobiecości ze słabością ma w Europie długaśną tradycję. A cechy "kobiece" to na pewno sporo z wzorcem kulturowym mają. Tam, gdzie kobieta jest kulturowo głową domu, rodziny i rodu w sposób oczywisty kobieta robi to, co w naszej chrześcijańskiej Europie jest tradycyjnie domeną mężczyzn. I czynią to tamtejsze kobiety od setek lat...a biologia taka sama.
Pewnych różnic nie przekroczymy? Zapewne nie przekroczymy. Ale ile z nich to rzeczywiście różnice biologiczne? Rozmnażanie na pewno. Ale co jeszcze?
28,655 2025-04-24 09:31:52
SaraS napisał/a:Tak samo tutaj: nieważne, co kto może zrobić sam. Chodzi o to, że jedno zrobi coś miłego, drugie to przyjmie, wszystkim będzie miło. Oczywiście pod warunkiem, że to faktycznie są mile rzeczy, bo mnie np. do szału doprowadza, kiedy ktoś mnie próbuje ubierać, bo przecież na pewno mi zimno, ale to jest coś, czego nie chcę - w ogóle, a nie tylko, żeby ktoś o to zadbał.
No widzisz, a w tym samym czasie ktoś inny, kto nigdy tego nie zaznał, być może posiada silną potrzebę, żeby partner/partnerka zauważali takie rzeczy jak to, że może być mu zimno, jest senny, zmęczony czy cokolwiek innego. Tutaj to może z kolei wynikać z dzieciństwa, w którym było się dla swoich rodziców przezroczystym, a przecież każdy z nas chce być dla kogoś ważny i przez niego zauważany.
I żeby nie było - to są luźne myśli, nie odnoszą się stricte do Ciebie
Jasne. Mnie bardziej chodziło o rozróżnienie powodów, dla których ktoś tych zachowań nie chce przyjąć. Czyli jeżeli ktoś mi proponuje kurtkę, to jest mi miło, że się zainteresował, ale nie chcę, bo jest mi ciepło. Wg mnie to zupełnie coś innego niż te wszystkie "ojej, poradzę sobie sama, nie musisz tego dla mnie robić". W tym pierwszym przypadku ktoś oferuje coś, czego nie chcę, w drugim - chcę, ale nie chcę się zgodzić, bo...
W tym momencie znowu bardziej skupiłbym się jednak na tej stronie odbierającej, gdyż to zaczynały się schody. Jeśli tak, jak w przypadku SaryS, tego typu okazje się często nie zdarzają a związane jest to z poważnymi sprawami, to zupełnie inna bajka. Natomiast jeśli się dana czynność powtarza dość często, to np. sam wstając wcześnie, starałbym się przekonać partnerkę, żeby jednak sobie smacznie spała dłużej, zamiast się zrywać specjalnie dla mnie. Mamy więc konflikt interesów, który może się zrodzić choćby na początku znajomości. W przypadku częstego występowania, może to rodzić pewne frustracje.
Wg mnie to zależy od powodów, dla których nie chcesz danej rzeczy. Bo jeżeli np. rano po prostu lubisz być sam i wolisz, żeby ona spała, bo masz święty spokój i brak ewentualnych interakcji, to nie ma w tym nic dziwnego. Nie chcesz jej tam, ona nie proponuje czegoś przyjemnego dla Ciebie, logiczne, że odmawiasz. Ale jeśli np. lubisz jeść śniadanie, które ona zrobi, wolisz spędzić poranek z nią niż sam itd., a odmowa bierze się stąd, że Tobie głupio, że Ty uważasz, że będzie dla niej lepiej, gdy dłużej pośpi, że nie chcesz, żeby się poświęcała itp., to dla mnie to już zalatuje myśleniem za drugą osobę. I to dla mnie byłoby irytujące. Jeśli proponuję coś partnerowi, tzn. że ja chcę to zrobić, że właśnie tak będzie dla mnie lepiej. I jeśli on tego wcale nie chce - nie ma problemu, nic na siłę. Ale jeśli chciałby, ale sądzi, że wie lepiej, czego ja potrzebuję, to wg mnie to jest o wiele bardziej "uniepełnosprawniające" mnie niż przyjęcie z chęcią kanapek czy podwózki.
Natomiast zniesmacza mnie po prostu fakt, że indywidualność czy niezależność jest ogólnie postrzegana jako dziwactwo, zaś osoby wykazujące się w znacznym stopniu tymi przymiotami są uważane za odszczepieńców.
Za dziwactwo to może być postrzegane to, że stawiasz niezależność jako przeciwieństwo przyjmowania opiekuńczych gestów. Przecież cały czas mowa o zachowaniach, których druga strona w zasadzie nie potrzebuje, które stanowią dla niej tylko miłe ułatwienie. Imho jeżeli dla kogoś przyjęcie takich gestów oznacza utratę niezależności, to ta niezależność jest ostatnim określeniem, którym można tę osobę opisać.
28,656 2025-04-24 09:48:09 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-24 09:54:50)
To prawda, ale to nie znaczy, że różnice biologiczne nie istnieją, a tu pojawiła się narracja jakoby wszystko opierało się na kodzie kulturowym, a pozostałe czynniki były bez znaczenia. Nagle testosteron nie sprzyja zachowaniom agresywnym, czy ryzykownym itp.
Dla mnie to brzmi jak kompleks, utożsamianie kobiecości ze słabością, stąd negowanie biologicznych różnic i pisanie "ale kobiety są tak samo agresywne, kobiety też są okrutne". Ja lubię być kobietą i nie widzę w kobiecych cechach słabości.Domy samotnych ojców, dobre sobie. 300 tys. z nich nie chce nawet płacić alimentów. Co to za prowokacja?
Nie wydaje mi się żeby ktoś twierdził że wszystko opiera się na kodzie kulturowym. Mówiłam że ze względu na inny charakter przestępstw kobiece zbrodnie ciężko ujść w statystykach. Mężczyźni są agresywni? Dlaczego no bo w statystykach policyjnych popełniają zbrodnie 10 razy częściej. Ale statystyki nie ujmowaly do niedawna przemocy psychicznej. Prowodyrstwo trudniej udowodnić niż fizyczny udział w zbrodni. Dlatego skalę agresji związanej z popełnianiem przestępstw trudno ująć dla kobiet.
Ja gołym okiem różnic w agresji nie widzę po zakończeniu szkoły. Dorośli ludzie nie bija się w kawiarniach i pracy. Nie widziałam żeby facet walnął w mordę kelnera który pomylił zamówienia i żeby to było standardowe rozwiązanie problemów. Przemoc fizyczną uskutecznia mały odsetek społeczeństwa. Może 5-10%. Większość facetów nie uczestniczy w bójkach, przemocy domowej. A biologicznie nie różnią się od tych którzy popełniają.
Powiedzmy że 5% facetów daje ujście swojej agresji popełniając przestępstwa .Ile tego jest u kobiet 2%, 10%? Tego nie wiem.
28,657 2025-04-24 10:03:44 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-24 10:15:57)
bagienni_k napisał/a:Natomiast zniesmacza mnie po prostu fakt, że indywidualność czy niezależność jest ogólnie postrzegana jako dziwactwo, zaś osoby wykazujące się w znacznym stopniu tymi przymiotami są uważane za odszczepieńców.
Za dziwactwo to może być postrzegane to, że stawiasz niezależność jako przeciwieństwo przyjmowania opiekuńczych gestów. Przecież cały czas mowa o zachowaniach, których druga strona w zasadzie nie potrzebuje, które stanowią dla niej tylko miłe ułatwienie. Imho jeżeli dla kogoś przyjęcie takich gestów oznacza utratę niezależności, to ta niezależność jest ostatnim określeniem, którym można tę osobę opisać.
Ja postrzegam te niezależność jako oszustwo. Jestem niezależny nikogo mi do szczęścia nie potrzeba , a faktycznie to potrzeba i tak jak opisałam takie osoby czerpią dużo z relacji.
Tylko są za mało inteligentne w emocje żeby to zauważyć i docenić. Z drugą osobą jakoś tak czują się dobrze, pasują do siebie. A w rzeczywistości druga osoba robi wiele gestów jak podwożenie autem, żeby było bezpiecznie , tylko taki samolub tego nawet nie widzi.
Osoby niezależne emocjonalne, to co najwyżej w pustelni w środku puszczy. Nie da się być w związku, mieć przyjaciół i być "niezależnym",nic nie brać. Jeśli się nic nie bierze, to nie ma motywacji do jakichkolwiek interakcji z kimkolwiek. Inny człowiek tylko zabiera czas który można było spędzić na samotnej Nirvanie.
Uważam, że zdolność do samotnego szczęścia jest bardzo ciekawa wręcz fascynująca. Ale tak jak Sara, nie uważam, że foch o to że ktoś ci podał śniadanie pod nos, ma związek z niezależnością.
28,658 2025-04-24 11:21:27
Taka na przykład austronezyjska kultura Bugisów - biologia przecie taka sama, a kulturowo mają 5 płci. Sami z siebie to wykombinowali dawno temu.
No tak, tylko co to zmienia, że tak sobie wymyślili?
Tam, gdzie kobieta jest kulturowo głową domu, rodziny i rodu w sposób oczywisty kobieta robi to, co w naszej chrześcijańskiej Europie jest tradycyjnie domeną mężczyzn. I czynią to tamtejsze kobiety od setek lat...a biologia taka sama.
A mogłabyś rozwinąć? Co takiego konkretnie robią? Głowa rodziny podejmuje decyzje, ale jestem ciekawa, co jeszcze należy do zadań tych kobiet.
Absolutnie nie neguję istotnego udziału wzorca kulturowego w tych różnicach. Raczej zauważyłam po stronie niektórych, zwłaszcza chyba po Twojej, zaprzeczanie udziału biologii. Sama dostrzegam wpływ obu czynników.
Nie wydaje mi się żeby ktoś twierdził że wszystko opiera się na kodzie kulturowym. Mówiłam że ze względu na inny charakter przestępstw kobiece zbrodnie ciężko ujść w statystykach. Mężczyźni są agresywni? Dlaczego no bo w statystykach policyjnych popełniają zbrodnie 10 razy częściej. Ale statystyki nie ujmowaly do niedawna przemocy psychicznej. Prowodyrstwo trudniej udowodnić niż fizyczny udział w zbrodni. Dlatego skalę agresji związanej z popełnianiem przestępstw trudno ująć dla kobiet.
Akurat ani razu nie wspomniałam nic o przestępstwach, ale ok, niech będzie. To co piszesz, o prowodyrstwie kobiet, wygląda na mocne przerysowanie zjawiska. Uważasz mężczyzn za idiotów na tak ogromną skalę?
Ale statystyki nie ujmowaly do niedawna przemocy psychicznej.
Przemoc psychiczna, to osobny temat i dotyczy obu płci. Przed tym rodzajem przemocy można uciec (będąc dorosłym), bo ona rozciąga się w czasie i raczej nie doprowadza nagle do śmierci osoby pokrzywdzonej, w odróżnieniu od przemocy fizycznej - w jej przypadku bywa różnie.
Ja gołym okiem różnic w agresji nie widzę po zakończeniu szkoły. Dorośli ludzie nie bija się w kawiarniach i pracy. Nie widziałam żeby facet walnął w mordę kelnera który pomylił zamówienia i żeby to było standardowe rozwiązanie problemów. Przemoc fizyczną uskutecznia mały odsetek społeczeństwa. Może 5-10%.
Tak, jest to mniejszy procent społeczeństwa, a dodatkowo, to nie dzieje się w miejscach publicznych, tylko najczęściej w domach przecież.
Większość facetów nie uczestniczy w bójkach, przemocy domowej. A biologicznie nie różnią się od tych którzy popełniają.
Powiedzmy że 5% facetów daje ujście swojej agresji popełniając przestępstwa .Ile tego jest u kobiet 2%, 10%? Tego nie wiem.
Przemoc domowa w Polsce, to trochę śliski temat (wciąż nie jest kolorowo), ale generalnie zgadzam się z tym, że większość mężczyzn pod tym względem jest "normalna". Jak już pisałam, skłonność to jedno, a panowanie nad nimi, to drugie. Mowa była o skłonnościach.
28,659 2025-04-24 11:50:11 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-24 13:14:55)
SaraS Pytasz o przyczynę?
Czy jednak w pierwszym przypadku ta druga strona nie czułaby się urażona, jeśli doszłaby do podobnych wniosków, co Ty? Partner woli spędzać czas rano przy śniadaniu, bo akurat ma taki kaprys, że lubi być sam ze sobą, więc czy dziewczyna będzie w stanie to zrozumieć? Obawiam się, że niekoniecznie. W drugim zaś, owszem, mógłbym tak pomyśleć, że lepiej, jak ona sobie pośpi dłużej, przez co będzie wypoczęta. Jeśli jednak zwróci mi uwagę, że jednak może być zupełnie inaczej, to oczywiście wezmę to pod uwagę.
Natomiast rozsądnym i wystarczającym wytłumaczeniem z mojej strony może właśnie być to "ja tego wcale nie chcę", bo wolę/lubię/chcę sobie sam to śniadanie zrobić.. Takie moje reakcje mogą się okazać rezultatem wcześniejszych doświadczeń czy choćby dłuższego etapu życia, kiedy się było singlem, kiedy to poczucie niezależności bywa silnie wykształcone, bo przecież nie ma się wtedy wyboru, jak tylko być zdanym na siebie. Takie poczucie może tkwić w kimś dość mocno, kiedy to po dłuższym okresie się przyzwyczajasz i Ci się to nawet podoba.
Przecież zmiana naszych nawyków niekoniecznie następuje w iście piorunującym tempie.
Z czasem oczywiście możliwa jest modyfikacja swoich przyzwyczajeń, co też miało( i ma dalej) miejsce u mnie. Im bardziej owe sytuacje dotyczyły przypadków, gdzie rzeczywiście tego nie potrzebowałem, bo mogłem sobie samemu poradzić, tym gorzej mi przychodziło mi wdrażanie owych zmian.
Nie uważam się za odszczepieńca tylko z takich błahych powodów. Może po prostu potrzebuję czy raczej potrzebowałem nieco więcej czasu, aby się z pewnymi rzeczami oswoić? Spotykam się z ludźmi i nawiązuję z nimi relacje, zarówno czerpiąc, jak i oferując oznaki bliższej lub luźniejszej zażyłości, jednak mam też swoje granice, jak każdy. Granice te mogę przesuwać, ale oczywiście do pewnego stopnia. Ciężko opisać dokładnie taką osobę, ale nie dałbym rady wytrzymać z kimś, kto bywa nadopiekuńczy czy zbyt nadgorliwy w okazywaniu mi owej troski. Niektórzy pewnie wręcz uwielbiają, jak się koło nich bez przerwy skacze i usługuje, wyręczając ich niemal we wszystkim, ja do nich zdecydowanie nie należę. Nie od dzisiaj wiadomo, że kota można zagłaskać na śmierć.
Wszystko zatem rozbija się o intensywność czy też częstość występowania danych zachowań, nie zaś ich zupełny brak.
----------------
Nikt chyba wcześniej nie zaprzeczał(ani nie ma zamiaru) podważać zasadności różnic biologicznych między płciami, występującymi zresztą na wielu poziomach. Zarówno różnice fizyczne, jak i psychiczne między mężczyznami a kobietami są oczywiste. Zróżnicowanie poziomu prezentowanej agresji ma podłoże zarówno biologiczne, jak i kulturowe, jednak w dalszym ciągu to płeć męska jest bardziej skłonna do wykazywania takich zachowań czy angażowania się w przemoc fizyczną.
Zauważalne staje się jednak zjawisko, czego przykładem może być obserwowane przez Berta44 zachowanie młodych dziewczyn, wzrostu ogólnego poziomu agresji wśród kobiet, choćby to jedynie dotyczyło młodszej części społeczeństwa. Osobnym problemem pozostaje powszechność agresji niewerbalnej i przemocy psychicznej, do której dużo bardziej skłonne są kobiety, choćby z uwagi na mankamenty fizyczne względem mężczyzn.
Ciekawa jest różnica między obiema stronami względem tendencji do otwartej konfrontacji oraz zdolności do tworzenia intryg, podchodów czy manipulacji faktami w celu osiągnięcia korzyści.
28,660 2025-04-24 12:09:50
Za dziwactwo to może być postrzegane to, że stawiasz niezależność jako przeciwieństwo przyjmowania opiekuńczych gestów. Przecież cały czas mowa o zachowaniach, których druga strona w zasadzie nie potrzebuje, które stanowią dla niej tylko miłe ułatwienie. Imho jeżeli dla kogoś przyjęcie takich gestów oznacza utratę niezależności, to ta niezależność jest ostatnim określeniem, którym można tę osobę opisać.
To ja napisze o krotkiej i dziwnej relacji w jakiej dawno temu bylem. Zwiazek troszke dziwny choc ze storny dziewczyny "feedback" ze jest ok ze zakochana, ze jestesmy taka udana para. Ale...z czasem okazalo sie ze dziewczyna nie ma problemu z dawaniem ale ma z braniem. Np. coś tam sie stalo z kregoslupem. Zalatwilem jej wizyte u rahabilitanta (masazysta - żaden hardcore ale wyspecjalizowany w tym). Zaplacilem. Ciesze sie ze cos dam a ona ze nie. Pozniej sama sobie kupila ta usługę. Niezaleznosc? Obawa ze bede czegos oczekiwał? To nie ja - nie czekam na karnet na silownie w ramach rewanzu. Z czasem wyjscie na drinka albo do kina stalo sie wyzwaniem. Kiedy ja proponowałam. Jak ona to nie - to bylo ok. Albo hit ktorego do tej pory nie rozumiem. W seksie sa "razy" wspolne - zwykly seks ale tez "prezenty bardziej jednak jednostronne" np. przyslowiowy lodzik czy w druga strone. No któraś strona wiecej bierze druga wiecej daje. Dajaca tez cos bierze wiem ale bez przesady. To jednak sprawienie komuś przyjemności. No i dziewczyna nie miala problemu z dawaniem. Ale jak jej proponowalem to samo to juz nie. Najsmieszniejsze ze to lubila bo w trakcie zwyklego seksu po 3 razy potrafiła pytać czy jeszcze moge tak porobic. I o co tu chodzilo? Do dzis nie wiem. Ale z czasem zaczęło nurtowac mnie pytanie: po co tu jestem? Dostaje ale wlasciwie do niczego potrzebny nie jestem. Niezaleznosc? Moze tak ale mysle ze cos wiecej.
28,661 2025-04-24 14:12:40
z czasem zaczęło nurtowac mnie pytanie: po co tu jestem? Dostaje ale wlasciwie do niczego potrzebny nie jestem. Niezaleznosc? Moze tak ale mysle ze cos wiecej.
To po prostu strach. Strach przed zaangażowaniem, bliskością i zaufaniem. Czasem ten lęk przyjmuje różne formy. Ale generalnie tak to wygląda najczęściej, ze ludzie boją się przyjmować. Bo nie wiedzą co to oznacza, nie wiedzą co mają z tym zrobić i czego oczekuje w zamian druga osoba.
28,662 2025-04-24 14:44:36
Czarna to rozmowa z Shinim
reszta to lajcik.
No patrz, w jednak znalazło się tu kilka kobiet, które nie boją się tej czarnej roboty. Chyba muszę dodać kolejny punkt do listy cech, które podobają mi się u kobiet.
Ja tam do Shiniego nic nie mam. Tak wiem pomimo setek rad ma zawsze "tak, ale". Troche to irytuje ale da sie calkiem sensownie gadac.
Nie wiem co tam u niego ale ponoc terapie zaczął i odkrywa rozne rzeczy. Mam nadzieje ze stanie na nogach
Może kiedyś zrozumiem czemu coś takiego was irytuje choć sam nie wiem czy chcę to rozumieć.
Terapia zaczęta, powoli zaczynam widzieć pierwsze efekty, na przykład gadam coraz bardziej sensownie. I ogólnie chyba zaczynam trochę więcej gadać tak po prostu z różnymi ludźmi.
Na tym forum występuje dziwna tendencja do zaprzeczania istnieniu biologicznych różnic między kobietami i mężczyznami.
Zapomniałaś wspomnieć, że ta biologia jest chyba najczęstszą wymówką kobiet na wszelkie ich niemoralne zachowania typu zdrady.
Za to to co odwalaja teraz młode dziewczyny to dopiero pokaz agresji w wydaniu "bez oficjalnego dawania w gebe". Wykluczenia z grupy, niefajne dzialania na mediach spolecznosciowych przeciw komuś, obgadywanie, wmawianie kto jest jaki, tworzenie zamknietych grup itp. Mozna scenariusze pisac tam nigdy nudy nie ma. Takie niby miekkie ale dosc zaciekle.
Coś w tym jest, moja siostra ma trójkę dzieci z czego dwoje chodzi już do szkoły. Czasami opowiada na prawdę niezłe historie. Kiedyś większość jakichś szkolnych afer gdzie rodzice byli wzywani dotyczyła w znacznej większości chłopaków. Teraz coraz więcej takich sytuacji występuje u dziewczyn. I tak jak piszesz te dziewczyny potrafią stosować na prawdę wyrafinowane i okrutne sposoby by komuś dowalić. W ogóle jak się posłucha różnych historii z dzisiejszej szkoły to wydaje się, że chłopcy są spokojniejsi od dziewczyn. Ale to i tak nic w porównaniu do matek tych dzieci. Moja kuzynka jest nauczycielką i zarówno ona jak i różne znajome osoby pracujące w szkole mówią to samo. W dzisiejszych czasach rodzice są o wiele gorsi od dzieci, a już najbardziej niepracujące matki, to zapewne przypadek. Niesamowicie roszczeniowe, potrafią zrobić aferę na całą szkołę czy nawet wzywać policję przez jakąś totalną głupotę. O obsmarowywaniu szkoły i jej pracowników w każdym możliwym miejscu internetu już nie wspominając.
28,663 2025-04-24 14:50:33
SaraS napisał/a:bagienni_k napisał/a:Natomiast zniesmacza mnie po prostu fakt, że indywidualność czy niezależność jest ogólnie postrzegana jako dziwactwo, zaś osoby wykazujące się w znacznym stopniu tymi przymiotami są uważane za odszczepieńców.
Za dziwactwo to może być postrzegane to, że stawiasz niezależność jako przeciwieństwo przyjmowania opiekuńczych gestów. Przecież cały czas mowa o zachowaniach, których druga strona w zasadzie nie potrzebuje, które stanowią dla niej tylko miłe ułatwienie. Imho jeżeli dla kogoś przyjęcie takich gestów oznacza utratę niezależności, to ta niezależność jest ostatnim określeniem, którym można tę osobę opisać.
Ja postrzegam te niezależność jako oszustwo. Jestem niezależny nikogo mi do szczęścia nie potrzeba , a faktycznie to potrzeba i tak jak opisałam takie osoby czerpią dużo z relacji.
Tylko są za mało inteligentne w emocje żeby to zauważyć i docenić. Z drugą osobą jakoś tak czują się dobrze, pasują do siebie. A w rzeczywistości druga osoba robi wiele gestów jak podwożenie autem, żeby było bezpiecznie , tylko taki samolub tego nawet nie widzi.
Nie każdy postrzega tak rzeczywistość. Nie każdy odczuwa takie same emocje w związku z tymi samymi wydarzeniami czy gestami. Są ludzie, dla których takie gesty nie mają absolutnie żadnego znaczenia. Nie dlatego, że są puści. Ale dlatego, że wartość upatrują w innych aspektach życia/związku.
28,664 2025-04-24 15:10:14
Odnośnie sytuacji w szkołach, moja kuzynka, która też pracowała przez długi czas, jako nauczycielka, stwierdziła istotną różnicę między obecnymi czasami a choćby tymi 20 czy więcej lat wstecz. Kiedyś, jak dziecko coś przeskrobało, to rodzic w pierwszej kolejności brał swoją pociechę "na dywanik". Teraz, pierwszą reakcją bywa wielki foch i pretensje w stronę nauczycieli czy dyrekcji szkoły.
28,665 2025-04-24 15:18:18
Nie wydaje mi się żeby ktoś twierdził że wszystko opiera się na kodzie kulturowym. Mówiłam że ze względu na inny charakter przestępstw kobiece zbrodnie ciężko ujść w statystykach. Mężczyźni są agresywni? Dlaczego no bo w statystykach policyjnych popełniają zbrodnie 10 razy częściej. Ale statystyki nie ujmowaly do niedawna przemocy psychicznej. Prowodyrstwo trudniej udowodnić niż fizyczny udział w zbrodni. Dlatego skalę agresji związanej z popełnianiem przestępstw trudno ująć dla kobiet.
Ja gołym okiem różnic w agresji nie widzę po zakończeniu szkoły. Dorośli ludzie nie bija się w kawiarniach i pracy. Nie widziałam żeby facet walnął w mordę kelnera który pomylił zamówienia i żeby to było standardowe rozwiązanie problemów. Przemoc fizyczną uskutecznia mały odsetek społeczeństwa. Może 5-10%. Większość facetów nie uczestniczy w bójkach, przemocy domowej. A biologicznie nie różnią się od tych którzy popełniają.
Powiedzmy że 5% facetów daje ujście swojej agresji popełniając przestępstwa .Ile tego jest u kobiet 2%, 10%? Tego nie wiem.
Jest to zdecydowanie więcej niż kilka % społeczeństwa. Wiele eksperymentów społecznych było, wiele innych przykładów z życia w okolicznościach wojny, więziennictwa i wszędzie tam, gdzie okoliczności zaczynają być skrajne i od zachowań agresywnych zależy przeżycie.
Ciekawym przykładem są tu....służby mundurowe. Psychotesty to naprawdę niezłe sito. Mamy - teoretycznie - najlepszych z najlepszych społeczeństwa. A jednocześnie ci najlepsi muszą być zdolni do agresji na komendę. PTSD to problem nielicznych.
Szczególnie tutaj polecam "cienką czerwoną linię" oraz "inny świat". Albo wywiady i wspomnienia z okresów 2 wojny światowej, wojny w Wietnamie, Korei, Iraku, Afganistanu i podobnych.
Agresja nie stanowi absolutnie żadnego problemu dla większości ludzi. To nie kwestia testosteronu, a norm kulturowych i prawa (szczególnie bezkarności w odpowiednich okolicznościach - to największy wyzwalacz bez względu na płeć).