30lat i cały czas sam - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 438 439 440 441 442 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 28,536 do 28,600 z 29,787 ]

28,536

Odp: 30lat i cały czas sam
SamotnaWilczyca napisał/a:

Tak, tyle tylko, że "niemęski" sposób bycia mężczyzny powoduje, że kobieta nie może być przy nim "kobieca", więc ów zarzut nie pojawia się bez powodu. Taki facet pasuje bardziej do męskiej babki. On nie jest w swojej roli, dlatego ona w nią wchodzi, zastępuje go - wypełnia lukę, żeby relacja jakoś działała.

Tak tyle tylko ze niekobiecy sposob bycia kobiety powoduje że mezczyzna nie moze byc przy niej meski. Taka babka pasuje berdziej do zniewiescialego faceta. Ona nie jest w swojej roli - ona jest w roli drugiego faceta w zwiazku

Zobacz podobne tematy :

28,537

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

[

Mężczyznom (ogólnie) brak transparentności i mówienia wprost, co myślą i czują? A kobietom może nie brakuje? To chyba częściej mężczyźni niż kobiety padają ofiarą "domyśl się", a jak ci się nie uda to foch.
Brak męskości/kobiecości to każdy każdemu może spokojnie zarzucić. smile

Dzieki Ksylofon obrońco ucisnionych smile

28,538 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-18 18:36:10)

Odp: 30lat i cały czas sam

Tak można się przerzucać, co jest istotniejsze: brak męskości w facetach, czy kobiecości w kobietach...

Osobiście nie mam za bardzo zaufania do kanałów na YT, bo dzisiaj to każdy może różne rzeczy wygadywać publicznie. Były już tutaj nieraz odnośniki do, delikatnie mówiąc, kontrowersyjnych wypowiedzi wielu "ekspertów". Dlatego nie brałbym zbyt poważnie żadnego wywiadu czy sondy, gdzie strona przeciwna oceniana jest zbyt surowo czy lekceważąco.
Stereotypy bywają mylące i krzywdzące, ale fakt jest taki, że niestety nie biorą się znikąd. Ten lęk przed otwarciem się czy szczerym wyznawaniem swoich emocji rzeczywiście może gdzieś tkwić głęboko w nas, kiedy wcześniej zostaliśmy postawieni w ciężkiej sytuacji lub nawet kiedy słyszymy naokoło, że tego czy tamtego nie warto robić, bo można nieźle "oberwać". Pomijając już blokadę przed otwarciem się czy mówieniem wprost na temat swoich własnych emocji, za które można zostać skrytykowanym, rodzi się tendencja do unikania konfliktów. Znając emocjonalność czy wybuchowy charakter partnera, niejedna osoba woli to przemilczeć, gdyż lepsze będzie uniknięcie konfrontacji i związanych z nią emocji, zarówno swoich, jak i cudzych. Nikt raczej tego nie pochwala, gdyż wiadomo, że ostatecznie przynosi to i tak więcej szkody niż pożytku, jednak niechęć do wysłuchiwania zbyt emocjonalnych a przez to nieraz kompletnie absurdalnych zarzutów bywa silniejsza, więc człowiek woli się wycofać. Sam nie jestem raczej ani konfliktowy ani wybuchowy, więc o ile nie mam problemu w mówieniu wprost na temat tego, co czuję, to czasami perspektywa starcia się z kimś, kto używa w trakcie rozmowy dużo więcej ładunku emocjonalnego powoduje, że wolę się usunąć w cień. Mało znam ludzi, którzy potrafią trzymać te swoje nerwy dość długo na wodzy. Mało tego! Takie osoby bywają postrzegane, jako podejrzane.
Jeśli zaś chodzi o np. postrzeganie męskości przez kobiety, to zgodzę się z Muquin, że pomimo istnienia pewnych wzorców, indywidualne postrzeganie może się znacznie różnić międzyosobniczo. Ciekawił mnie zawsze ten fakt zwracania uwagi na, przesadną wręcz moim zdaniem, pewność siebie (graniczącą niemal z arogancją) i butą czy też wzbudzaniem respektu czy nawet strachu wśród innych ludzi. Nie mówię teraz o decyzyjności czy zaradności, lecz właśnie takim trochę "rozpychaniem się łokciami, połączonym z nadzwyczaj rozwiniętymi zdolnościami komunikacyjnymi. Po przeciwnej stronie znajduje się z kolei uprzejmy, miły, uczynny(czyt. "nudny" czy "zbyt miękki"), którego akcje gwałtownie lecą w dół.
Mowa tu, rzecz jasna, o przypadkach skrajnych, zazwyczaj stanowimy swoistą mieszankę różnych cech charakteru.
Wiele zachowań zaś można uogólnić do ogółu ludzkiej populacji, nie zaś do konkretnej płci, więc wszelkie odnośniki do strony przeciwnej są mile widziane.

28,539

Odp: 30lat i cały czas sam
SamotnaWilczyca napisał/a:
Shinigami napisał/a:
SamotnaWilczyca napisał/a:

Transparentności, mówienia wprost o tym co się myśli i czuje.

Na to jest całkiem prosta odpowiedź. Faceci nie mówią wprost co myślą i czują bo się boją, że zostanie to wykorzystane przeciwko nim.

Masz rację, Shini - myślą, że zostanie to wykorzystane przeciwko nim, jednak to jest błędne przekonanie i przy okazji świadczy o tym, że mężczyzna nie jest pewny siebie.
Za każdym razem, kiedy miałam z czymś takim do czynienia, czułam się sfrustrowana, bo takie zachowanie rujnowało komunikację i rozwój relacji. Pomimo moich dobrych intencji, druga strona traktowała mnie jak wroga, zagrożenie. 

Shinigami napisał/a:

Najprostszy przykład jak facet nie mówi partnerce o tym co czuje z obawy, że jeśli to powie to ona uzna go za niemęskiego. To jest bardzo destrukcyjne o czym sam zdążyłem się przekonać ale faceci wolą niszczyć siebie w ten sposób niż na przykład stracić partnerkę.

Raczej niszczyli tym relację, nie samych siebie. No może samych siebie w jakiś sposób też, bo utrata partnerki wiązała się zapewne z uczuciem porażki, może także odrzucenia. 

Bert44 napisał/a:

I to jest wlasnie ten fenomen. Babki mowia ze facetom brakuje męskości a faceci mowia ze babkom brakuje kobiecosci. Bez generalizowania i mowienia ze to reprezentatywne podejscie - czesto jednak tak wlasnie jest

Tak, tyle tylko, że "niemęski" sposób bycia mężczyzny powoduje, że kobieta nie może być przy nim "kobieca", więc ów zarzut nie pojawia się bez powodu. Taki facet pasuje bardziej do męskiej babki. On nie jest w swojej roli, dlatego ona w nią wchodzi, zastępuje go - wypełnia lukę, żeby relacja jakoś działała.


Muqin napisał/a:
SamotnaWilczyca napisał/a:

Generalnie z wypowiedzi wynikało, że chodzi o zdecydowanie, decyzyjność, pewność siebie, szacunek, kulturalne zachowanie, męskość. To są te wielkie wymagania? big_smile


To są ładnie brzmiące słowa, których rozumienie jest intuicyjne, brak uzgodnionej definicji.
No się rozjeżdża, bo musi...
Jakbyśmy zrobiły eksperyment, że ty, Samotna, i ja definiujemy, co dla każdej z naz oznacza decyzyjność, męskość itd - zapewniam, cię, tak w ciemno, że by się pojawiły różnice. Na ile duże nie wiem, ale że by się pojawiły - idę o zakład.

Jasne, ale nadal nie postrzegam tych słów negatywnie. Poza tym, to sonda, a nie godzinny wywiad, choć dziewczyny trochę rozwijały wypowiedzi, np. odnośnie decyzyjności - mówiły, że nie lubią, kiedy mężczyzna zaprasza je na randkę, a później sam nie wie gdzie mają iść i co robić. Chyba coś w tym stylu tam padło, mniej więcej. Akurat ja nie poznałam takich przypadków zbyt wielu, ale każdy ma inne doświadczenia.

Muqin napisał/a:

Mężczyznom (ogólnie) brak transparentności i mówienia wprost, co myślą i czują? A kobietom może nie brakuje? To chyba częściej mężczyźni niż kobiety padają ofiarą "domyśl się", a jak ci się nie uda to foch.
Brak męskości/kobiecości to każdy każdemu może spokojnie zarzucić. smile

Po pierwsze - kurczę, po co to odbijać? Sonda dotyczyła przecież mężczyzn. Po drugie, pff wink, to co napisałaś o kobietach i słynnym "domyśl się", to stereotyp i mnie on zupełnie nie dotyczy. W rzeczywistości sytuacja wygląda najczęściej tak, jak opisał to Shini.


Eee, ogólnie nie zgadzam się. Spotkałam naprawdę wieeelu facetów totalnie niemęskich, przewrażliwionych na swoim punkcie, niepewenych, potrzebujących atencji, niepotrafiących mówić wprost, obrażalskich itd. 

A kolejna grupa, to ci "toksycznie męscy". Paradoksalnie oni wchodzą w rolę dyktatora również ze strachu przed kobietami. Ta postawa daje im kontrolę nad potencjalnym "wrogiem". 

I trzecia, najwęższa według mnie grupa - "męscy" mężczyźni w typie gentlemana. Tacy, którzy kobiet się nie boją... nie są straumatyzowani poprzednim związkiem/ami, ani zindoktrynowani redpillem. 


Takie wnioski wysnuwam na podstawie moich obserwacji i doświadczeń. Jednocześnie nie twierdzę, że wszystkie kobiety to ideały bez skazy. Po prostu temat ich nie dotyczy, więc proszę się nie czepiać.

Nie masz bladego pojęcia o czym piszesz. Bo co innego to teoria a co innego praktyka. Popytaj kolegów jak wiedzę o ich słabościach wykorzystywały obecne/byłe parterki/żony. Mężczyzna kobiecie odsłoni się raz, jeśli zostanie to wykorzystane, to nie odsłoni się już nigdy więcej.

28,540

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:

Tak tyle tylko ze niekobiecy sposob bycia kobiety powoduje że mezczyzna nie moze byc przy niej meski. Taka babka pasuje berdziej do zniewiescialego faceta. Ona nie jest w swojej roli - ona jest w roli drugiego faceta w zwiazku

Zawsze mam wrażenie, że to jest tłumaczenie raczej tych niemęskich mężczyzn. wink Jasne, to zależy, co kto dokładnie pod pojęciem męskości rozumie, ale brzmi to trochę tak, jakby to była jakaś rywalizacja - i jak ta kobieta będzie miała trochę cech stereotypowo przypisywanych mężczyznom, to ten biedny mężczyzna przegra. Znaczy, potrzebuje takiej, która będzie zalewać się łzami wzruszenia na widok bobasa z reklamy pampersów, żeby on mógł wtedy zaoferować jej męską siłę i spokój - bo jeśli ona będzie potrzebować go tylko w trudniejszych sytuacjach, to on już nie da rady się wykazać.
Imho "prawdziwie męski mężczyzna" wink nie musi niczego w taki sposób udowadniać, tak jak i kobiecej kobiecie nie ujmuje w żaden sposób partner, który np. oczekuje od niej wsparcia. Nie wyrosną jej od tego... no, te takie, wiecie... wink))

28,541

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Tak tyle tylko ze niekobiecy sposob bycia kobiety powoduje że mezczyzna nie moze byc przy niej meski. Taka babka pasuje berdziej do zniewiescialego faceta. Ona nie jest w swojej roli - ona jest w roli drugiego faceta w zwiazku

Zawsze mam wrażenie, że to jest tłumaczenie raczej tych niemęskich mężczyzn. wink Jasne, to zależy, co kto dokładnie pod pojęciem męskości rozumie, ale brzmi to trochę tak, jakby to była jakaś rywalizacja - i jak ta kobieta będzie miała trochę cech stereotypowo przypisywanych mężczyznom, to ten biedny mężczyzna przegra. Znaczy, potrzebuje takiej, która będzie zalewać się łzami wzruszenia na widok bobasa z reklamy pampersów, żeby on mógł wtedy zaoferować jej męską siłę i spokój - bo jeśli ona będzie potrzebować go tylko w trudniejszych sytuacjach, to on już nie da rady się wykazać.
Imho "prawdziwie męski mężczyzna" wink nie musi niczego w taki sposób udowadniać, tak jak i kobiecej kobiecie nie ujmuje w żaden sposób partner, który np. oczekuje od niej wsparcia. Nie wyrosną jej od tego... no, te takie, wiecie... wink))

Rozgryzanie tego dokladnie mojego posta nie ma sensu. On byl odpowiedzia na lustrzany tekst od kolezanki - tylko zmienilem strony. Misialabys spojrzec na jaki post odpowiedzia byl moj. Taks gierka.

28,542

Odp: 30lat i cały czas sam

To mówienie kobiet o braku męskości u mężczyzn, jest bardzo zabawne. Bo same jako mamy robia wszystko, żeby męskość w chłopakach zabić, pozbawić ich decyzyjności, wpajając okazywanie czułości i posłuszeństwa wobec matki, często pozbawiając wzroca męskiego. smile A potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki taki maminsynek, ma stać się męski i decyzyjny. smile

28,543

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:
SaraS napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Tak tyle tylko ze niekobiecy sposob bycia kobiety powoduje że mezczyzna nie moze byc przy niej meski. Taka babka pasuje berdziej do zniewiescialego faceta. Ona nie jest w swojej roli - ona jest w roli drugiego faceta w zwiazku

Zawsze mam wrażenie, że to jest tłumaczenie raczej tych niemęskich mężczyzn. wink Jasne, to zależy, co kto dokładnie pod pojęciem męskości rozumie, ale brzmi to trochę tak, jakby to była jakaś rywalizacja - i jak ta kobieta będzie miała trochę cech stereotypowo przypisywanych mężczyznom, to ten biedny mężczyzna przegra. Znaczy, potrzebuje takiej, która będzie zalewać się łzami wzruszenia na widok bobasa z reklamy pampersów, żeby on mógł wtedy zaoferować jej męską siłę i spokój - bo jeśli ona będzie potrzebować go tylko w trudniejszych sytuacjach, to on już nie da rady się wykazać.
Imho "prawdziwie męski mężczyzna" wink nie musi niczego w taki sposób udowadniać, tak jak i kobiecej kobiecie nie ujmuje w żaden sposób partner, który np. oczekuje od niej wsparcia. Nie wyrosną jej od tego... no, te takie, wiecie... wink))

Rozgryzanie tego dokladnie mojego posta nie ma sensu. On byl odpowiedzia na lustrzany tekst od kolezanki - tylko zmienilem strony. Misialabys spojrzec na jaki post odpowiedzia byl moj. Taks gierka.

Faktycznie. Niemniej to, co napisałam, dotyczy obu stron. Kobieta, która nie może być kobieca, bo mężczyzna coś tam coś tam? Bez sensu. wink

28,544 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-04-19 11:19:11)

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Faktycznie. Niemniej to, co napisałam, dotyczy obu stron. Kobieta, która nie może być kobieca, bo mężczyzna coś tam coś tam? Bez sensu. wink

Troche sensu w tym jest ale wydaje mi sie ze ludzie sie tak dobieraja meska babka - "kobiecy" facet , meski facet - kobieca babka. A jak konfiguracja jest inna to iskrzy. Choc to bardzo ogolne ujecie bo jak ktos wyzej napisal zalezy od definicji a w okresleniach meska i kobieca kryje sie wiele

28,545

Odp: 30lat i cały czas sam
Legat napisał/a:

To mówienie kobiet o braku męskości u mężczyzn, jest bardzo zabawne. Bo same jako mamy robia wszystko, żeby męskość w chłopakach zabić, pozbawić ich decyzyjności, wpajając okazywanie czułości i posłuszeństwa wobec matki, często pozbawiając wzroca męskiego. smile A potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki taki maminsynek, ma stać się męski i decyzyjny. smile

A jest coś takiego jak "wzorzec męski" społecznie uzgodniony?

W dawnych czasach liczne wdowy wychowywały synów. Żony zesłańców też wychowywały synów . Mimo braku mężów wzorzec męski istniał w postaci krewnych płci męskiej na przykład, nauczycieli, mężczyzn społecznie widocznych, na których chłopak mógł się wzorować.

W dawnych czasach też istnieli, i to wcale nie tak rzadko - mężowie pani Dulskiej, zwani wówczas pantoflarzami.

Współcześnie brak uzgodnionego męskiego wzorca, tak na początek. Stary już się przestaje sprawdzać w realnym życiu, żaden nowy jednoznaczny i uzgodniony jeszcze nie powstał.

"Męski" mężczyzna...intuicyjne sama dla siebie wiem, jaki ma być. Opisać? nie jestem w stanie, wychodzi pokracznie. No i na dodatek jest moją koncepcją , a ja jestem jakaś. Może nie kobieca? Butów na obcasie nie noszę, umiem gwóźdź wbić i uszczelkę w kranie wymienić, nie wzruszam się przy komediach romantycznych...

28,546 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2025-04-19 15:41:05)

Odp: 30lat i cały czas sam

Zacznijmy od tego, że neoliberalizm w kulturze społecznej, jak i gospodarka postindustrialna, nie mówiąc już o 15+ latach cyfryzacji, ostatnia fala feminizmu oraz jej konsekwencje w postaci kontr ruchów pigułkowych tak przekształciły relacje społeczne, że nie ma co aktualnie operować na szablonach.

Nie mówiąc już o pojęciach wzorców czy autorytetów, które w obecnie coraz bardziej prymitywnych warunkach kulturowych, zanikają.

Nie ma co ukrywać dwóch faktów.

1. Ludzie nie chcą się łączyć w pary
2. Mamy plagę samotności

I jak w przypadku wielu innych procesów, realnych bodźców do zmian nie będzie, kiedy koszty tego są jeszcze stosunkowo niskie.

28,547

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:
SaraS napisał/a:

Faktycznie. Niemniej to, co napisałam, dotyczy obu stron. Kobieta, która nie może być kobieca, bo mężczyzna coś tam coś tam? Bez sensu. wink

Troche sensu w tym jest ale wydaje mi sie ze ludzie sie tak dobieraja meska babka - "kobiecy" facet , meski facet - kobieca babka. A jak konfiguracja jest inna to iskrzy. Choc to bardzo ogolne ujecie bo jak ktos wyzej napisal zalezy od definicji a w okresleniach meska i kobieca kryje sie wiele

Ja to widzę inaczej. Są cechy pożądane i niepożądane u obu płci, przy czym w każdej z grup znajdą się te stereotypowo uznawane za męskie, niemęskie, kobiece i niekobiece. Nie ma to jednak wielkiego znaczenia, bo chociaż o bekającej nad piwem chłopczycy można powiedzieć, że jest niekobieca, to i nad takim facetem nikt się nie będzie rozpływał, że ojej, jaki on męski. I w drugą stronę - nawet jeśli np. zdecydowanie uznamy za oznakę męskości, to mimoza, która na wszystko odpowie "nie wiem, jak chcesz", też się szybko panom znudzi.

Dla mnie to wciąż tłumaczenia osób, którym jakiejś pożądanej cechy brakuje, przynajmniej wg nich samych. Czyli zdecydowany bez problemu zwiąże się ze zdecydowaną, bo zdecydowanie nie wyklucza umiejętności komunikowania się, dogadania itd. Tak samo silny może się związać z silną, czuły z czułą, inteligentny z inteligentną itd. Problem dostrzeże ten/ta, który czy która w danej cesze znajdą zagrożenie dla swojej /mizernie rozwiniętej wink/ cechy. Czyli słaby będzie szukał jeszcze słabszej, żeby choć przy niej czuć się silniejszym, a laska, która o siebie nie dba, będzie opowiadać o zniewieściałych facetach, żeby nie przyznać, że problem jest w niej, a nie w nich. W końcu jak znajdzie niedomytego typa z żałobą za pazurami, to ze swoją dewizą "za wszystkie kosmetyki wystarczy mydło" i tak będzie tą bardziej zadbaną i - no przecież - kobiecą.

28,548

Odp: 30lat i cały czas sam
Lucyfer666 napisał/a:

Zacznijmy od tego, że neoliberalizm w kulturze społecznej, jak i gospodarka postindustrialna, nie mówiąc już o 15+ latach cyfryzacji, ostatnia fala feminizmu oraz jej konsekwencje w postaci kontr ruchów pigułkowych tak przekształciły relacje społeczne, że nie ma co aktualnie operować na szablonach.

Nie mówiąc już o pojęciach wzorców czy autorytetów, które w obecnie coraz bardziej prymitywnych warunkach kulturowych, zanikają.

Nie ma co ukrywać dwóch faktów.

1. Ludzie nie chcą się łączyć w pary
2. Mamy plagę samotności

I jak w przypadku wielu innych procesów, realnych bodźców do zmian nie będzie, kiedy koszty tego są jeszcze stosunkowo niskie.


Narzekanie na dzisiejsze czasy odczytano już z tabliczek klinowych.
Oczywiście, że ma sens operowanie na szablonach - toż stare szablony nie zniknęły niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, one ulegają przekształceniu, modyfikacji, ewolucji.
Ludzie jak najbardziej chcą się w pary łączyć, gdyby nie chcieli sytuacja byłaby problemowa, ale inna.  A plaga samotności... czasem się zastanawiam, na ile skala zjawiska jest wykreowana i na ile pojawiła się w powszechnej świadomości skutkiem radykalnych zmian w sferze przepływu i dostępu do informacji ...


SaraS, wymienisz takie cechy pożądane i niepożądane u obu płci? Mnie z pierwszego podejścia wychodzi umiejętność komunikowania prost połączona z umiejętnością prawidłowego przyjęcia komunikatów wprost drugiej strony. Napisane w ten sposób brzmi, przyznam, okropnie.

Stereotypy znikąd się nie biorą, ale stanowią też ogromne utrudnienie. Truizm.

Zdecydowany ze zdecydowaną albo się dogadają albo rozleci się z hukiem, bo dwóch kapitanów się  na jednej łajbie się pojawi. Silny z silną - takoż samo.

28,549

Odp: 30lat i cały czas sam

Znam taki ciekawy przypadek - wrecz laboratoryjny. Rodzice znajomej to stare sklocone małżeństwo na emeryturze. Babka dominujaca wrecz apodyktyczna i agresywna. Facet raczej ulegly i wycofany ale co jakis czas wybucha. W domu atmosfera zdecydowanego braku akceptacji dla swiata meskiego. W powietrzu czuc atmosfere zagrozenia ze strony ksiazkowego faceta. Zdradzi, okradnie, wykorzysta, pojdzie do cycetej sekretarki a do tego uwaza sie za boskiego a jest kretynem. Kazdy facet.

I maja 3 corki i syna. Sa juz dorośli. Nikt z czworki nie potrafi zbudowac stabilnej relacji. Dziewczyny znam i strasznie nie ufaja facetom, chlopaka nie znam ale wiem ze mu nie idzie w zwiazkach. Do tego dziewczyny maja wrodzona chec rzadzenia i absolutny opor przed głębsza rozmowa. Ciekawe jak to z ojca na syna, matki na córkę przechodzi

28,550

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

SaraS, wymienisz takie cechy pożądane i niepożądane u obu płci? Mnie z pierwszego podejścia wychodzi umiejętność komunikowania prost połączona z umiejętnością prawidłowego przyjęcia komunikatów wprost drugiej strony. Napisane w ten sposób brzmi, przyznam, okropnie.

Generalnie chodziło mi o wszystkie (większość?) wad i zalet, jakie można wymyślić. Nawet jeśli któreś uznamy za kobiece czy męskie, to nie znaczy, że u tej drugiej płci tracą na znaczeniu. Czyli np. jeśli zdecydowanie czy zaradność uznamy za "męskie", to są cenne i u kobiet. Bo kto powie, że ta Asia jest taka cudowna, kobieca, bo wiecznie niezdecydowana i nigdy nie umie powiedzieć, czego chce? Albo - wspaniała, taka niezaradna, wszystko trzeba robić za nią? wink Powiedziałabym, że słychać raczej przeciwne głosy, nawet tu na forum zresztą - żeby mówiły wprost, czego chcą, że jak same nie wiedzą, to jak mogą oczekiwać, że facet..., że dla mężczyzn taka niezaradna to jest obciążenie, ta świadomość, że jak np. coś pójdzie nie tak, to zostają z tym sami i tak dalej. Z tymi kobiecymi cechami podobnie - czułość pewnie jest kobieca, ale przecież kobiety od mężczyzn domagają się czułości i narzekają, gdy jej brak.

I jasne, z każdą cechą można przesadzić, ale na przykładzie tej czułości - wiecznie wiszący na kobiecie facet byłby niepożądany i niemęski, ale który zniósłby na dłuższą metę równie uwieszoną kobietę?


Stereotypy znikąd się nie biorą, ale stanowią też ogromne utrudnienie. Truizm.

Zdecydowany ze zdecydowaną albo się dogadają albo rozleci się z hukiem, bo dwóch kapitanów się  na jednej łajbie się pojawi. Silny z silną - takoż samo.

Hm. Tylko czy to wina zdecydowania, siły? Bo wg mnie to nie zdecydowanie czy siła powodują, że nie można się dogadać. Prędzej egoizm, brak chęci/umiejętności pojścia na kompromis czy ustąpienia, przewrażliwienie na własnym punkcie, brak elastyczności, apodyktyczność, pycha i pewnie pierdyliard innych, dla każdego coś miłego. wink Tyle że to już nie są zalety, a wady - i u kobiet, i u mężczyzn.

28,551 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-04-19 17:37:21)

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
Muqin napisał/a:

SaraS, wymienisz takie cechy pożądane i niepożądane u obu płci? Mnie z pierwszego podejścia wychodzi umiejętność komunikowania prost połączona z umiejętnością prawidłowego przyjęcia komunikatów wprost drugiej strony. Napisane w ten sposób brzmi, przyznam, okropnie.

Generalnie chodziło mi o wszystkie (większość?) wad i zalet, jakie można wymyślić. Nawet jeśli któreś uznamy za kobiece czy męskie, to nie znaczy, że u tej drugiej płci tracą na znaczeniu. Czyli np. jeśli zdecydowanie czy zaradność uznamy za "męskie", to są cenne i u kobiet. Bo kto powie, że ta Asia jest taka cudowna, kobieca, bo wiecznie niezdecydowana i nigdy nie umie powiedzieć, czego chce? Albo - wspaniała, taka niezaradna, wszystko trzeba robić za nią? wink Powiedziałabym, że słychać raczej przeciwne głosy, nawet tu na forum zresztą - żeby mówiły wprost, czego chcą, że jak same nie wiedzą, to jak mogą oczekiwać, że facet..., że dla mężczyzn taka niezaradna to jest obciążenie, ta świadomość, że jak np. coś pójdzie nie tak, to zostają z tym sami i tak dalej. Z tymi kobiecymi cechami podobnie - czułość pewnie jest kobieca, ale przecież kobiety od mężczyzn domagają się czułości i narzekają, gdy jej brak.

I jasne, z każdą cechą można przesadzić, ale na przykładzie tej czułości - wiecznie wiszący na kobiecie facet byłby niepożądany i niemęski, ale który zniósłby na dłuższą metę równie uwieszoną kobietę?


Stereotypy znikąd się nie biorą, ale stanowią też ogromne utrudnienie. Truizm.

Zdecydowany ze zdecydowaną albo się dogadają albo rozleci się z hukiem, bo dwóch kapitanów się  na jednej łajbie się pojawi. Silny z silną - takoż samo.

Hm. Tylko czy to wina zdecydowania, siły? Bo wg mnie to nie zdecydowanie czy siła powodują, że nie można się dogadać. Prędzej egoizm, brak chęci/umiejętności pojścia na kompromis czy ustąpienia, przewrażliwienie na własnym punkcie, brak elastyczności, apodyktyczność, pycha i pewnie pierdyliard innych, dla każdego coś miłego. wink Tyle że to już nie są zalety, a wady - i u kobiet, i u mężczyzn.

Nie rozpatrywalbym tego w kategoriach winy. Majac takie cechy z obu stron chcac jakos dobrze funkcjonowac mozes to osiagnac tylko przez kompromis. Kompromis od rana do wieczora dzien po dniu. A gdzie dopasowanie, jakies uzupelnianie? To ciagly konflikt. Polacz dominujacego z dominujaca albo uleglego z ulegla. Mission impossible

28,552

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:

Nie rozpatrywalbym tego w kategoriach winy. Majac takie cechy z obu stron chcac jakos dobrze funkcjonowac mozes to osiagnac tylko przez kompromis. Kompromis od rana do wieczora dzien po dniu. A gdzie dopasowanie, jakies uzupelnianie? To ciagly konflikt. Polacz dominujacego z dominujaca albo uleglego z ulegla. Mission impossible

Hm. Tylko czy taka dominacja (że ktoś cały czas musi rządzić) albo uległość (że ktoś zawsze chce się podporządkować) to coś męskiego/kobiecego?W takim wydaniu to raczej wady, których u żadnej płci się nie szuka. Znaczy, nadal nie do końca widzę związek między tym a tą zanikającą kobiecością i męskością. Że np. ten super dominujący facet teraz marudzi, że nie może znaleźć odpowiedniej dla siebie relacji, bo kobiety są zbyt męskie (= nie chcą mu ustępować przez cały czas)? Albo ta uległa, że nikt jej nie chce prowadzić za rączkę? Dla mnie to to, o czym pisałam wcześniej - nie widzą winy w sobie i zwalają na płeć przeciwną.

Druga sprawa: moim zdaniem przeceniasz znaczenie dopasowania w tej kwestii. Nawet gdyby takie przeciwieństwa się pod tym względem idealnie dobrały, to to i tak wiele nie zmienia. Tzn. np. dominująca ona decyduje, że zamieszkają w centrum miasta, uległy on godzi się posłusznie, jest nawet zachwycony jej zdecydowaniem, ale... nadal szczerze nienawidzi mieszkania w mieście i w końcu rzuca i ją, i miasto. Może tylko bez huku, bo to nie w jego typie. Wg mnie tego typu kwestie nie mają aż takiego znaczenia, bo żeby związek był satysfakcjonujący dla obojga, musi spełniać potrzeby obojga. Bez znaczenia, że jedno jest silniejsze, drugie słabsze, jedno dominuje, drugie ulega, jedno wywala z siebie wszystko natychmiast, drugie - wszystko dusi i tak dalej.

28,553 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-04-19 19:07:33)

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Nie rozpatrywalbym tego w kategoriach winy. Majac takie cechy z obu stron chcac jakos dobrze funkcjonowac mozes to osiagnac tylko przez kompromis. Kompromis od rana do wieczora dzien po dniu. A gdzie dopasowanie, jakies uzupelnianie? To ciagly konflikt. Polacz dominujacego z dominujaca albo uleglego z ulegla. Mission impossible

Hm. Tylko czy taka dominacja (że ktoś cały czas musi rządzić) albo uległość (że ktoś zawsze chce się podporządkować) to coś męskiego/kobiecego?W takim wydaniu to raczej wady, których u żadnej płci się nie szuka. Znaczy, nadal nie do końca widzę związek między tym a tą zanikającą kobiecością i męskością. Że np. ten super dominujący facet teraz marudzi, że nie może znaleźć odpowiedniej dla siebie relacji, bo kobiety są zbyt męskie (= nie chcą mu ustępować przez cały czas)? Albo ta uległa, że nikt jej nie chce prowadzić za rączkę? Dla mnie to to, o czym pisałam wcześniej - nie widzą winy w sobie i zwalają na płeć przeciwną.

Druga sprawa: moim zdaniem przeceniasz znaczenie dopasowania w tej kwestii. Nawet gdyby takie przeciwieństwa się pod tym względem idealnie dobrały, to to i tak wiele nie zmienia. Tzn. np. dominująca ona decyduje, że zamieszkają w centrum miasta, uległy on godzi się posłusznie, jest nawet zachwycony jej zdecydowaniem, ale... nadal szczerze nienawidzi mieszkania w mieście i w końcu rzuca i ją, i miasto. Może tylko bez huku, bo to nie w jego typie. Wg mnie tego typu kwestie nie mają aż takiego znaczenia, bo żeby związek był satysfakcjonujący dla obojga, musi spełniać potrzeby obojga. Bez znaczenia, że jedno jest silniejsze, drugie słabsze, jedno dominuje, drugie ulega, jedno wywala z siebie wszystko natychmiast, drugie - wszystko dusi i tak dalej.

Wg mnie te roznice maja duze znaczenie. Trudno generalizowac na malej probie ale znane mi pary gdzie facet dominuje a babka jest ulegla i daje sie prowadzic i nie postrzega tego jako slabosc trzymaja się calkiem niezle.  Ona go uwaza za boskiego a on ja za boska. I to po wielu latach. Az milo popatrzec. Oni tego nie negocjuja u nich to naturalne. Fajnie dziala. Ulegla nie oznacza u nich gorsza czy slabsza. Ona ma swoje miejsce i on swoje. On raczej decyduje ale bez niej by nie ujechal. I szanuja sie bardzo. Mam taka pare w najblizszej rodzinie. Wkrotce emerytura. Swietnie pasuja. Ale potrafia tez drzec koty nie zamiataja pod dywan

28,554

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Generalnie chodziło mi o wszystkie (większość?) wad i zalet, jakie można wymyślić. Nawet jeśli któreś uznamy za kobiece czy męskie, to nie znaczy, że u tej drugiej płci tracą na znaczeniu. Czyli np. jeśli zdecydowanie czy zaradność uznamy za "męskie", to są cenne i u kobiet. Bo kto powie, że ta Asia jest taka cudowna, kobieca, bo wiecznie niezdecydowana i nigdy nie umie powiedzieć, czego chce? Albo - wspaniała, taka niezaradna, wszystko trzeba robić za nią? wink Powiedziałabym, że słychać raczej przeciwne głosy, nawet tu na forum zresztą - żeby mówiły wprost, czego chcą, że jak same nie wiedzą, to jak mogą oczekiwać, że facet..., że dla mężczyzn taka niezaradna to jest obciążenie, ta świadomość, że jak np. coś pójdzie nie tak, to zostają z tym sami i tak dalej. Z tymi kobiecymi cechami podobnie - czułość pewnie jest kobieca, ale przecież kobiety od mężczyzn domagają się czułości i narzekają, gdy jej brak.

I jasne, z każdą cechą można przesadzić, ale na przykładzie tej czułości - wiecznie wiszący na kobiecie facet byłby niepożądany i niemęski, ale który zniósłby na dłuższą metę równie uwieszoną kobietę?


Bo wg mnie to nie zdecydowanie czy siła powodują, że nie można się dogadać. Prędzej egoizm, brak chęci/umiejętności pójścia na kompromis czy ustąpienia, przewrażliwienie na własnym punkcie, brak elastyczności, apodyktyczność, pycha i pewnie pierdyliard innych, dla każdego coś miłego. wink Tyle że to już nie są zalety, a wady - i u kobiet, i u mężczyzn.

Najpierw piszesz, SaraS, o cechach pożądanych i niepożądanych u obu płci, potem o wszystkich wadach i zaletach - gdzieś tu zanika to męskie/kobiece. smile zaczęło się od tego, czego ileś pytanych pań oczekuje od męskiego mężczyzny. Kiedyś to było w miarę społecznie spójne, dziś nie jest. W drugą stronę też traci spójność, ale chyba w mniejszym stopniu.
Pomijając drobiazg , że co dla jednego wadą, dla drugiego zaletą być może.
Silny i decyzyjny człek to ma do siebie, że w zderzeniu z drugim takim samym ma zgrzyt. Nie ustąpi znaczy egoista? W drugą stronę pójdzie ten sam zarzut.

Bert - uległy z uległą i dominujący z dominującą? No weź, są granice okrucieństwa wink

28,555

Odp: 30lat i cały czas sam

W sumie jak sie udzielam to warto byloby obejrzec ten filmik....

28,556

Odp: 30lat i cały czas sam

Czytając te wywody, odnoszę wrażenie, że spora ilość cech, które stereotypowo przypisane są do którejś z płci, tak naprawdę powinny być rozpatrywane, jako ogólnoludzkie. Jak wiele przymiotów tak naprawdę pasują wyłącznie do kobiet lub do mężczyzn? Jeśli kobieta oczekuje od faceta decyzyjności czy zaradności, sugerowałoby to, że sama raczej nie widzi potrzeby w sobie, aby samej okazać się być takową? Brzmi kuriozalnie, ale właśnie decyzyjność oraz zaradność kojarzona jest z płcią męską(czy przynajmniej była), tak, jakby posiadanie tej cechy przez kobietę nie miało żadnego znaczenia. Tak samo kwestie dotyczące prezencji, wyglądu czy nawet zachowania. Śmieszyło mnie zawsze, jak inni faceci uznają kobietę za atrakcyjną i w pełni kobiecą, tylko jeśli ubiera się, mówi czy przekazuje sygnały niewerbalne w określony sposób - innymi słowy: musi to być odpowiednia mieszanka, definiująca, kim powinna być kobieta. Analogicznie można tak przedstawić "stereotypowego" faceta.
Dobieranie się czy dopasowanie pod wieloma względami tak łatwo nie wygląda. Ciężko, żeby dwie osoby dały sobie radę bez jakichkolwiek ustępstw wobec drugiej strony. Zdrowym wydaje się taki układ, gdzie uległość lub dominacja niejako zmieniają się miejscami między obiema stronami. Im częściej jedna osoba musi ustępować drugiej bez możliwości odbycia jakiejkolwiek dyskusji, tym bliżej takiemu związkowi do patologii. Jak jednak życie pokazuje, wiele ludzi jest stanie naprawdę dużo znieść, aby tylko trwać oraz czerpać korzyści z obecności drugiej osoby. Przykład, jaki podał Bert, gdzie w rodzinie facet niemal codziennie jest gnojony a męskość staje się synonimem wszelkiego zła, dobitnie pokazuje, jak ludzkie słabości, traumy z przeszłości czy schematy potrafią nami skutecznie rządzić.

28,557 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-04-19 21:33:54)

Odp: 30lat i cały czas sam

bagienni_k, wedle mnie obecnie stare się z nowym mocno miesza. Kiedyś kobiece cechy były jakieś tam, społecznie ustalone. Męskie też. I ludzie, jak kto umiał i mógł, usiłowali się dopasować, albo i udawali "na czas złapania partnera", który kiedyś programowo miał być na cale życie jako ślubny małżonek.  To nie zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Jak ktoś umie być i taki i taki to wychodzi na to, ze po prostu jest elastyczny. Nie zmienny i niepewny ale właśnie elastyczny. A elastyczności tego rodzaju raczej ani się (statystycznie) nie nabywa w domu rodzinnym, ani w szkole.

28,558

Odp: 30lat i cały czas sam

Filmik obejrzany zaskoczenia brak

Podgladam czasem towarzystwo moich nastoletnich corek. Imprezuja czasem jak jestesmy w domu. Najbardziej dziwia mnie dziewczyny. Moze tak zawsze bylo ale w ich wieku nie kolegowalem sie z dziewczynami bo wiadomo glupie byly smile. W nich jest tak duzo rywalizacji, agresji, wykluczen, gierek ze mozg nie miesci. Z kolei chlopaki jakies takie zniewiesciale, wycofani.

Nastapily zmiany spoleczne ale chyba jest jakis "core", emocje, oczekiwania ktore w tak krotkim czasie sie tym znianom nie poddadza. I wychodzi niezla mieszanka pomieszania z poplataniem. Stare i nowe a do tego sie gryza. Jak w tym filmiku: facetom brakuje decyzyjnosci,  dominacji a z drugiej strony front emncypacji pt. "nie bedzie chlop nam mowil jak ma byc".

Zastanawiam sie czasem, czytajac watek np. Kaszpira czy Minnie co by bylo gdybym trafil na dzisiejszy rynek matrymonialny. Bo ja dinozaur jestem. Mam odczucie ze nie byloby problemu. Jakos sie zawsze z dziewczynami dobrze dogadywalem. Nie mialem problemow zeby zwiazek stworzyc. Ale chyba kiedys nikt nie mial? Nie takie duze jak teraz. Ciekawe jak bardzo sie myle myslac ze byloby latwo?

28,559

Odp: 30lat i cały czas sam

Chyba w pewnym wieku, takim wcześnie-nastoletnim z dziewczynami zawsze tak było, jak piszesz. Statystycznie rzecz jasna. Gierki, agresja, wykluczenia...chodziłam do klasy mat-fiz, nas było cztery na 20 chłopaków i nie gierki nam były w głowie, instynkt samozachowawczy nam kazał stworzyć wspólny front smile ale w humanistycznej działy się jatki.

Dinozaurom zawsze się chyba wydaje, że by sobie poradziły, zawsze, ze wszystkim smile siedzą na kanapie i wiedzą lepiej,  doświadczenie swoje robi. Też mi tak się jako dinozaurzycy wydaje, że bym problemu nie miała. Ale - nie próbowałam, zatem nie wiem. Mnie zawsze związki jakoś tak "same" wychodziły, nigdy nie szukałam.

Kiedyś ludzie też miewali problemy ze znalezieniem pary,  biura matrymonialne znikąd się nie wzięły. Ale nie było tego, co jest teraz podobno coraz powszechniejsze i nie do końca uświadomione . "jestem w związku, ale mimo to jestem w gotowości do szukania kogoś innego, bo wprawdzie ten/ta jest ok, ale przecież ktoś może być jeszcze lepszy..." takie nieuświadomione myślenie. Ma to - to jakąś angielską nazwę, której nie pamiętam.

28,560

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

Chyba w pewnym wieku, takim wcześnie-nastoletnim z dziewczynami zawsze tak było, jak piszesz. Statystycznie rzecz jasna. Gierki, agresja, wykluczenia...chodziłam do klasy mat-fiz, nas było cztery na 20 chłopaków i nie gierki nam były w głowie, instynkt samozachowawczy nam kazał stworzyć wspólny front smile ale w humanistycznej działy się jatki.

Dinozaurom zawsze się chyba wydaje, że by sobie poradziły, zawsze, ze wszystkim smile siedzą na kanapie i wiedzą lepiej,  doświadczenie swoje robi. Też mi tak się jako dinozaurzycy wydaje, że bym problemu nie miała. Ale - nie próbowałam, zatem nie wiem. Mnie zawsze związki jakoś tak "same" wychodziły, nigdy nie szukałam.

Kiedyś ludzie też miewali problemy ze znalezieniem pary,  biura matrymonialne znikąd się nie wzięły. Ale nie było tego, co jest teraz podobno coraz powszechniejsze i nie do końca uświadomione . "jestem w związku, ale mimo to jestem w gotowości do szukania kogoś innego, bo wprawdzie ten/ta jest ok, ale przecież ktoś może być jeszcze lepszy..." takie nieuświadomione myślenie. Ma to - to jakąś angielską nazwę, której nie pamiętam.

Tej angielskiej wersji nie slyszalem wiec matematycznie, logicznie i szczerze tez nie pamietam

28,561

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:
SaraS napisał/a:

Generalnie chodziło mi o wszystkie (większość?) wad i zalet, jakie można wymyślić. Nawet jeśli któreś uznamy za kobiece czy męskie, to nie znaczy, że u tej drugiej płci tracą na znaczeniu. Czyli np. jeśli zdecydowanie czy zaradność uznamy za "męskie", to są cenne i u kobiet. Bo kto powie, że ta Asia jest taka cudowna, kobieca, bo wiecznie niezdecydowana i nigdy nie umie powiedzieć, czego chce? Albo - wspaniała, taka niezaradna, wszystko trzeba robić za nią? wink Powiedziałabym, że słychać raczej przeciwne głosy, nawet tu na forum zresztą - żeby mówiły wprost, czego chcą, że jak same nie wiedzą, to jak mogą oczekiwać, że facet..., że dla mężczyzn taka niezaradna to jest obciążenie, ta świadomość, że jak np. coś pójdzie nie tak, to zostają z tym sami i tak dalej. Z tymi kobiecymi cechami podobnie - czułość pewnie jest kobieca, ale przecież kobiety od mężczyzn domagają się czułości i narzekają, gdy jej brak.

I jasne, z każdą cechą można przesadzić, ale na przykładzie tej czułości - wiecznie wiszący na kobiecie facet byłby niepożądany i niemęski, ale który zniósłby na dłuższą metę równie uwieszoną kobietę?


Bo wg mnie to nie zdecydowanie czy siła powodują, że nie można się dogadać. Prędzej egoizm, brak chęci/umiejętności pójścia na kompromis czy ustąpienia, przewrażliwienie na własnym punkcie, brak elastyczności, apodyktyczność, pycha i pewnie pierdyliard innych, dla każdego coś miłego. wink Tyle że to już nie są zalety, a wady - i u kobiet, i u mężczyzn.

Najpierw piszesz, SaraS, o cechach pożądanych i niepożądanych u obu płci, potem o wszystkich wadach i zaletach - gdzieś tu zanika to męskie/kobiece. smile zaczęło się od tego, czego ileś pytanych pań oczekuje od męskiego mężczyzny. Kiedyś to było w miarę społecznie spójne, dziś nie jest. W drugą stronę też traci spójność, ale chyba w mniejszym stopniu.
Pomijając drobiazg , że co dla jednego wadą, dla drugiego zaletą być może.
Silny i decyzyjny człek to ma do siebie, że w zderzeniu z drugim takim samym ma zgrzyt. Nie ustąpi znaczy egoista? W drugą stronę pójdzie ten sam zarzut.

Bo właśnie o to mi chodziło - że te pożądane cechy męskie/kobiece są tak naprawdę na plus u obu płci. Jeśli zaradność i zdecydowanie to coś męskiego, to okej, ale przecież panowie narzekają na te niezaradne i niezdecydowane, więc może to po prostu zaleta i u kobiet, i u mężczyzn? Skoro kobiety chcą czułości, to może tak samo?

Nie sądzę, żeby to zdecydowanie było cechą odpowiedzialną za to, czy ktoś umie się dogadać z drugą osobą.

28,562

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:

Tak tyle tylko ze niekobiecy sposob bycia kobiety powoduje że mezczyzna nie moze byc przy niej meski. Taka babka pasuje berdziej do zniewiescialego faceta. Ona nie jest w swojej roli - ona jest w roli drugiego faceta w zwiazku

Męski omijałby po prostu takie kobiety, wielu ich nie ma. Za to ja, jako kobieca kobieta, nie mam tak łatwo, bo wśród mężczyzn to plaga. Stąd wiele kobiet dostosowuje się do obecnej sytuacji.

assassin napisał/a:

Nie masz bladego pojęcia o czym piszesz. Bo co innego to teoria a co innego praktyka. Popytaj kolegów jak wiedzę o ich słabościach wykorzystywały obecne/byłe parterki/żony. Mężczyzna kobiecie odsłoni się raz, jeśli zostanie to wykorzystane, to nie odsłoni się już nigdy więcej.

To lata praktyki mój drogi. tongue Już z kilometra Was rozpoznaję. I nie obchodzą mnie Wasze byłe żony, czy inne byłe. Trzeba było poukładać sobie w głowie, zamiast karać kolejną kobietę za grzechy swoich byłych. Idiotyczne podejście.


SaraS napisał/a:

Znaczy, potrzebuje takiej, która będzie zalewać się łzami wzruszenia na widok bobasa z reklamy pampersów, [...]

O nie, nie. Ja jestem kobieca, ale takich reklam nie lubię i nie odczuwam jak na razie żadnego instynktu macierzyńskiego. Mam raczej kobiecy vibe i tyle. To już jest skrajność, porównywalna do postrzegania osiedlowego Seby, jako męskiego.

Przy okazji - rzeczywiście, ogólnie te definicje dla wielu mogą się od siebie różnić.

Legat napisał/a:

To mówienie kobiet o braku męskości u mężczyzn, jest bardzo zabawne. Bo same jako mamy robia wszystko, żeby męskość w chłopakach zabić, pozbawić ich decyzyjności, wpajając okazywanie czułości i posłuszeństwa wobec matki, często pozbawiając wzroca męskiego. smile A potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki taki maminsynek, ma stać się męski i decyzyjny. smile

Nie można być męskim i czułym jednocześnie? A bycie gentlemanem to nicy co?
Choć jeśli chodzi o matki, pewnie masz w tym trochę racji. Aby dziecko wyrosło na osobę decyzyjną, wystarczy pozwalać mu na samodzielne podejmowanie decyzji lub działać w taki sposób, by myślało, że to są jego decyzje.
---------------


Co do wzorca męskiego i kobiecego, częściowo opierają się one na społecznych ustaleniach, ale w pozostałej części na różnicach biologicznych przecież. Osoby transseksualne poddają się nawet badaniom/testom płci mózgu.

28,563 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-20 18:06:01)

Odp: 30lat i cały czas sam

Część osób, w tym ja, odnosiła się zapewne nie do wzorców opartych na różnicach biologicznych, ale właśnie na tych społecznie ukształtowanych, często jedynie na podstawie schematów, nieadekwatnych zresztą do współczesnej rzeczywistości.
Dwa klasyczne przykłady, które można odbierać jako wyznacznik, odpowiednio, męskości i kobiecości, to właśnie owa zaradność czy decyzyjność oraz potrzeba okazywania im/przez nich uczuć. Wiadomo, jak wygląda to wszystko w odbiorze społecznym. Czy jednak obydwie kwestie nie powinny występować u obu stron?

Osobiście mam alergię na brak zdolności podejmowania decyzji w kluczowych momentach. Niekoniecznie dotyczyć to musi spraw, za którymi kryje się ogromna odpowiedzialność, bo tutaj warto się dłużej nad czymś zastanowić. Kiedyś jedna Użytkowniczka narzekała na forum, że paru facetów, z jakimi się spotykała nie potrafiło ogarnąć tak prostej sprawy, jak wybór knajpy na randkę czy opcji w menu podczas tej randki. Uśmiałem się wtedy trochę z tego, ale z drugiej strony ciężko uwierzyć, że można się nad takimi błahymi problemami zastanawiać się pół godziny.. Wątpię jednak, żeby takie akurat sprawy spędzały Paniom sen z powiek smile Raczej chodzi o to, że może się to przełożyć na "jakość" całego życia.

28,564

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Dwa klasyczne przykłady, które można odbierać jako wyznacznik, odpowiednio, męskości i kobiecości, to właśnie owa zaradność czy decyzyjność oraz potrzeba okazywania im/przez nich uczuć. Wiadomo, jak wygląda to wszystko w odbiorze społecznym. Czy jednak obydwie kwestie nie powinny występować u obu stron?

Osobiście mam alergię na brak zdolności podejmowania decyzji w kluczowych momentach. Niekoniecznie dotyczyć to musi spraw, za którymi kryje się ogromna odpowiedzialność, bo tutaj warto się dłużej nad czymś zastanowić. Kiedyś jedna Użytkowniczka narzekała na forum, że paru facetów, z jakimi się spotykała nie potrafiło ogarnąć tak prostej sprawy, jak wybór knajpy na randkę czy opcji w menu podczas tej randki. Uśmiałem się wtedy trochę z tego, ale z drugiej strony ciężko uwierzyć, że można się nad takimi błahymi problemami zastanawiać się pół godziny.. Wątpię jednak, żeby takie akurat sprawy spędzały Paniom sen z powiek smile Raczej chodzi o to, że może się to przełożyć na "jakość" całego życia.

Osobno, decyzyjność powinna występować tak ogólnie, na każdej płaszczyźnie życia i wtedy decyzje dotyczą wyłącznie jednej osoby. A w relacji kobiety i mężczyzny? Jako podział? Mam na myśli decyzyjność kobiety w obszarze X i mężczyzny w obszarze Y. Czy może raczej jako wspólne podejmowanie decyzji? Jeśli tak, to czy te osoby (obie równie decyzyjne w samodzielnym życiu) będą skłonne dojść do porozumienia i uwzględnić zdanie drugiej strony (w przypadku braku spójności)?

28,565

Odp: 30lat i cały czas sam

Konia z rzędem temu, kto mi wyjaśni, co to jest "kobiecy sposób bycia". Please, niech ja głupia nie umrę.

Samotna - o tym pisałam, że jak dwie decyzyjne osoby się spotkają to w którymś momencie im się robi dwóch kapitanów jednej łajby w związku. I to wcale nie jest takie nic.
Wspólne podejmowanie decyzji pół biedy, gorzej jak decyzja dotycząca mnie ma zauważalny wpływ na związek. Na przykład zmiana pracy.  Z jednej stromy niby moja sprawa. Z drugiej...nie do końca tylko moja.

28,566 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-20 20:45:58)

Odp: 30lat i cały czas sam

Wydaje mi się, że w dużym stopniu zdolność podejmowania decyzji w samotnym życiu przekłada się na późniejsze podejście w związku, ale...zależy też na kogo się trafi.. Zbyt duże różnice mogą się okazać zarówno wadą, jak i zaletą. Niektórym to nawet odpowiada, jak druga strona podejmuje część lub nawet większość decyzji, bo mają przysłowiowy "święty spokój". Osobiście lubię jednak większe dopasowanie, gdzie występuje zdrowy balans. wink
W związku dwojga ludzi żyjących razem( tym bardziej pod jednym dachem) stopień decyzyjności powinien być w miarę wyrównany. Zatem w większości spraw czy właśnie sfer życia OBIE strony powinny mieć w miarę jednakowy udział. Ciężko mi sobie wyobrazić, że nie mam wglądu do spraw, które mnie dotyczą, bo się nimi zajmuje całkowicie druga strona i to ona ma decydujący głos w tychże sprawach. Porozumienie oraz zdolność do kompromisu jest dla mnie naturalną koleją rzeczy. Nawet jeśli w jednym lub kilku przypadkach ostateczne zdanie będzie należało do jednej strony, zdrowym będzie, jeśli w kolejnym przypadku "będzie po mojemu".
Do patologicznej sytuacji dochodzi wtedy, jak jedna osoba za każdym razem narzuca swoje zdanie, a ta druga jej ustępuje, niezależnie z jakich względów.
Skoro dwie osoby pozostają w związku, o ważnych dla nich kwestiach powinni WSPÓLNIE dyskutować i decydować.

28,567

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

kto mi wyjaśni, co to jest "kobiecy sposób bycia". Please, niech ja głupia nie umrę.

To może obejmować mowę ciała, sposób chodzenia, wygląd (styl), ton głosu, sposób wypowiadania się, ogólne zachowanie, poziom wrażliwości/emocjonalności, ekspresję mimiczną, skłonność do rywalizacji i pewnie coś jeszcze można by dodać.


Przypomniał mi się pewien przykład. Oglądałam kiedyś w święta coś w stylu "Nagi instynkt przetrwania", ale tam uczestniczki były ubrane. Ich zadaniem było jakoś przetrwać - zdobyć pożywienie, zbudować schronienie. Na wyspie, razem z nimi, znajdowały się też małe, dzikie świnki, które uczestniczki oswoiły i te świnki kładły się na nich, spały z nimi, podążały za nimi itd. Pod koniec programu jedna z uczestniczek zarżnęła wszystkie, ponieważ uznała, że tak trzeba i po to tam przecież przyszła (choć nie było już takiej konieczności). Dla mnie to nie do wyobrażenia. Nawet gdybym była głodna, nie byłabym w stanie ich zjeść. Według mnie ona była przedstawicielką grupy "męskich" kobiet, czyli twardych, z zimną krwią, o zdecydowanie niższej empatii, dominującą (bo z tego co pamiętam zajmowała pozycję liderki i podejmowała decyzje za większość). Ta końcowa decyzja była dla niej jedynie kolejnym punktem na liście, jaki musiała odhaczyć, by stać się bardziej doświadczonym survivalowcem. Taka trochę chłodna "męska" kalkulacja.


Nie żebym uważała, że to co "męskie" jest złe, bo tak samo jak "kobiece" ma swoje dobre i złe strony. Akurat coś takiego mi się przypomniało, bo było dość jaskrawe i pewnie też wywołało we mnie jakieś emocje.

28,568 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-04-21 08:06:39)

Odp: 30lat i cały czas sam
SamotnaWilczyca napisał/a:

Przypomniał mi się pewien przykład. Oglądałam kiedyś w święta coś w stylu "Nagi instynkt przetrwania", ale tam uczestniczki były ubrane. Ich zadaniem było jakoś przetrwać - zdobyć pożywienie, zbudować schronienie. Na wyspie, razem z nimi, znajdowały się też małe, dzikie świnki, które uczestniczki oswoiły i te świnki kładły się na nich, spały z nimi, podążały za nimi itd. Pod koniec programu jedna z uczestniczek zarżnęła wszystkie, ponieważ uznała, że tak trzeba i po to tam przecież przyszła (choć nie było już takiej konieczności). Dla mnie to nie do wyobrażenia. Nawet gdybym była głodna, nie byłabym w stanie ich zjeść. Według mnie ona była przedstawicielką grupy "męskich" kobiet, czyli twardych, z zimną krwią, o zdecydowanie niższej empatii, dominującą (bo z tego co pamiętam zajmowała pozycję liderki i podejmowała decyzje za większość). Ta końcowa decyzja była dla niej jedynie kolejnym punktem na liście, jaki musiała odhaczyć, by stać się bardziej doświadczonym survivalowcem. Taka trochę chłodna "męska" kalkulacja.

Czyli dalej nie wiemy co jest kobiece. Ale za to wiemy co jest męskie. Zarzynanie bezbronnych tulacych sie malych swinek dla zabawy. Chłodna "męska" kalkulacja.

Jakby byl racjonalnym facetem to z glodu zjadlby dzis świnke,  nastepna za pare dni. Zarzniecie wszystkich jest glupie a nie meskie.

PS. Wierz mi jakbys była glodna zarznelabys i zjadla świnke. Nawet surowa

28,569

Odp: 30lat i cały czas sam
SamotnaWilczyca napisał/a:
SaraS napisał/a:

Znaczy, potrzebuje takiej, która będzie zalewać się łzami wzruszenia na widok bobasa z reklamy pampersów, [...]

O nie, nie. Ja jestem kobieca, ale takich reklam nie lubię i nie odczuwam jak na razie żadnego instynktu macierzyńskiego. Mam raczej kobiecy vibe i tyle. To już jest skrajność, porównywalna do postrzegania osiedlowego Seby, jako męskiego.

Przy okazji - rzeczywiście, ogólnie te definicje dla wielu mogą się od siebie różnić.

Wyrwane z kontekstu. Przecież ja właśnie pisałam o skrajnościach - że jak facet niemęski, to potrzebuje aż tak przejaskrawionych zachowań, żeby się poczuć męsko, a dla pozostałych te bardziej męskie cechy u kobiet nie stanowią zagrożenia.

Co do zabijania świnek - to jest świetny przykład na to, jak dużą rolę w ocenie męskości i kobiecości odgrywa kod kulturowy. Pomijając fakt, że w tej sytuacji było to niepotrzebne i tak, jak Bert napisał, po prostu głupie, a nie męskie, to samo zabijanie zwierząt... No, dla niektórych to może się automatycznie wiązać z przemocą, zadawaniem cierpienia i czymś niekobiecym, ale jeżeli np. ludzie żyją na wsi, hodują coś po to, by zjeść, to zgaduję, że w takim środowisku kobieta, która zabija kurę i robi z niej rosół, jest tak samo kobieca jak ta, co w mieście piecze ukochanemu urocze babeczki. Dobra gospodyni, te sprawy.

28,570 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-04-21 09:10:52)

Odp: 30lat i cały czas sam

Zacznijmy od tego, że wszelkie emocje czy też powodowane nimi czyny przez osoby biorące udział w tego typu programach wydają się nieco wypaczone i zniekształcone.   Uczestnicy takich wydarzeń chcą w znacznym stopniu "pokazać się" przed publicznością, prezentując się z jak najlepszej strony, chcąc wywrzeć odpowiednie wrażenie na odbiorcach. Zdecydowanie bardziej naturalne byłoby to, gdyby faktycznie ktoś się znalazł w ciężkiej lub wręcz zagrażającej życiu sytuacji, będąc zmuszonym zabić zwierzę, żeby samemu nie umrzeć z głodu. Tutaj zaś cały scenariusz został niejako zepsuty z uwagi na to, że kobieta z tymi świnkami przez jakiś czas przebywała, traktując jak swoich pupili. Dużo bardziej realistyczna wersja ma miejsce w przypadku mieszkańca wsi, który dba o swój inwentarz po to, żeby potem z niego pozyskać produkt, czyli mięso. Nie jest to z pewnością zadanie łatwe, ale nie wiązałbym tego aż tak bardzo z płcią, ale raczej z mentalnością i podejściem indywidualnym, będącym efektem wychowania w danych warunkach. Kto z tzw. "mieszczuchów" byłby w stanie uciąć kurze głowę na rosół?
Zabicie wszystkich świnek na raz to objaw czystej głupoty i braku przewidywania, nie zaś przymiot danej płci. Zapewne zostało to w ten sposób wyreżyserowane, aby osiągnąć "lepszy" efekt.

28,571

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Zacznijmy od tego, że wszelkie emocje czy też powodowane nimi czyny przez osoby biorące udział w tego typu programach wydają się nieco wypaczone i zniekształcone.   Uczestnicy takich wydarzeń chcą w znacznym stopniu "pokazać się" przed publicznością, prezentując się z jak najlepszej strony, chcąc wywrzeć odpowiednie wrażenie na odbiorcach. Zdecydowanie bardziej naturalne byłoby to, gdyby faktycznie ktoś się znalazł w ciężkiej lub wręcz zagrażającej życiu sytuacji, będąc zmuszonym zabić zwierzę, żeby samemu nie umrzeć z głodu. Tutaj zaś cały scenariusz został niejako zepsuty z uwagi na to, że kobieta z tymi świnkami przez jakiś czas przebywała, traktując jak swoich pupili. Dużo bardziej realistyczna wersja ma miejsce w przypadku mieszkańca wsi, który dba o swój inwentarz po to, żeby potem z niego pozyskać produkt, czyli mięso. Nie jest to z pewnością zadanie łatwe, ale nie wiązałbym tego aż tak bardzo z płcią, ale raczej z mentalnością i podejściem indywidualnym, będącym efektem wychowania w danych warunkach. Kto z tzw. "mieszczuchów" byłby w stanie uciąć kurze głowę na rosół?
Zabicie wszystkich świnek na raz to objaw czystej głupoty i braku przewidywania, nie zaś przymiot danej płci. Zapewne zostało to w ten sposób wyreżyserowane, aby osiągnąć "lepszy" efekt.

Moja babcia w akcji kura na rosol to dla mnie mieszczucha lekko szokujace było. Ta kochajaca babcia w krwawej akcji. Jak kogut raz na wnusie wskoczyl to nie wiem czy 40 sekund pozyl i trzeba bylo szukac nowego koguta. Ale swinke to juz dziadek zalatwial. Bo trzeba obuchem mocno i celnie trafic zeby sie zwierze nie meczylo. A jak nie daj Boże zle trafil to sila fizyczna stawala się "game changerem" smile

Coz to byl za proty swiat. Mam na mysli relacje damsko - męskie. Wiadomo bida itd ale sam uklad w rodzienie  dosc prosty. Prosty podzial wszystko jasne. Nie mowie tego z jakas nostalgia czy tesknota bo swiat się zmienil ale zasady wspolpracy damsko - męskiej ciagle "gonia" zmiany i sa o krok do tylu

28,572

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:

Coz to byl za proty swiat. Mam na mysli relacje damsko - męskie. Wiadomo bida itd ale sam uklad w rodzienie  dosc prosty. Prosty podzial wszystko jasne. Nie mowie tego z jakas nostalgia czy tesknota bo swiat się zmienil ale zasady wspolpracy damsko - męskiej ciagle "gonia" zmiany i sa o krok do tylu

Podział prosty, ale czy to było lepsze, łatwiejsze? Dla tych, którym takie role odpowiadały, pewnie tak, natomiast reszta miała przekichane. Dzisiaj jest, owszem, multum wersji, ale nikt nie musi się dopasowywać, wystarczy, że znajdzie kompatybilną osobę. Znaczy: wszystko wolno, kobieta może być trad wife, może postawić na karierę czy cokolwiek innego, może szukać idealnego partnerstwa. Mężczyzna tak samo, może zostać z dziećmi w domu, może się dzielić obowiązkami, może się skupić na pracy itd. Może i same poszukiwania stały się przez to trudniejsze, ale - gdy się już znajdzie - to imho życie nieporównanie przyjemniejsze, bo takie, jakie się chce, a nie odgórnie narzucone.

28,573

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Coz to byl za proty swiat. Mam na mysli relacje damsko - męskie. Wiadomo bida itd ale sam uklad w rodzienie  dosc prosty. Prosty podzial wszystko jasne. Nie mowie tego z jakas nostalgia czy tesknota bo swiat się zmienil ale zasady wspolpracy damsko - męskiej ciagle "gonia" zmiany i sa o krok do tylu

Podział prosty, ale czy to było lepsze, łatwiejsze? Dla tych, którym takie role odpowiadały, pewnie tak, natomiast reszta miała przekichane. Dzisiaj jest, owszem, multum wersji, ale nikt nie musi się dopasowywać, wystarczy, że znajdzie kompatybilną osobę. Znaczy: wszystko wolno, kobieta może być trad wife, może postawić na karierę czy cokolwiek innego, może szukać idealnego partnerstwa. Mężczyzna tak samo, może zostać z dziećmi w domu, może się dzielić obowiązkami, może się skupić na pracy itd. Może i same poszukiwania stały się przez to trudniejsze, ale - gdy się już znajdzie - to imho życie nieporównanie przyjemniejsze, bo takie, jakie się chce, a nie odgórnie narzucone.


No jasne. Tamte uklady w dzisiejszych czasach nie maja racji bytu. Czy byky lepsze?  Tam nie chodzilo o lepszy uklad pt "co mi pasuje". To byl ulkad pozwalajacy przetrwac. Teraz nikt nie potrzebuje nikogo z koniecznosci. Jak juz to z checi.

To byl uklad czysto patriarchalny. Ojciec rodziny decydujacy o wszystkim. Ale bral odpowiedialnosc za rodzine, jako stresem bylo zeby bylo co do gara wrzucic, jak rozlozyc zadania, kto za co odpowiada, co kiedy robi. Za tym stala odpowiedzialnosc. I nie byl to uklad w ktorym faceci mieli latwo. Bracia mojej mamy zapierdzielali az im skora z rak schodzila, siostry tez. Chlopaki nie mieli zadnych wiekszych praw niz siostry. Papa tez zapierdzielal do bolu. To on mial i prawa i odpowiedzialnosc.
Teraz to juz nie pasuje do rzeczywistosci.

28,574

Odp: 30lat i cały czas sam
SamotnaWilczyca napisał/a:
Muqin napisał/a:

kto mi wyjaśni, co to jest "kobiecy sposób bycia". Please, niech ja głupia nie umrę.

To może obejmować mowę ciała, sposób chodzenia, wygląd (styl), ton głosu, sposób wypowiadania się, ogólne zachowanie, poziom wrażliwości/emocjonalności, ekspresję mimiczną, skłonność do rywalizacji i pewnie coś jeszcze można by dodać.

No i ładnie widać, że niby wiadomo, a nie wiadomo smile Jakbym chciała się zmienić celem osiągnięcia "kobiecego sposobu bycia" kompletnie bym nie wiedziała, co właściwie mam zrobić ze sobą. Taką jaka jestem. W drugą stronę podobnie.

Bert, tamte, jak piszesz, układy nadal istnieją. W zmianie wzorców nie ma tak, że z dnia na dzień czy nawet w ciągu dziesięciolecia. Nadal ileś dzieciaków jest wychowywanych i kształtowanych wedle starych wzorców, nawet w podręcznikach w podstawówce te stare podziały ról się przewijają, nie tak łopatologicznie, ale są. W piosenkach dla maluchów też. W lekturach szkolnych nadal omawianych.
Nikt nie potrzebuje nikogo z konieczności przetrwania? Z perspektywy miasta - faktycznie. Z perspektywy wsi, takiej rzetelnej wsi? Już można dyskutować. Z perspektywy innego kraju? Oj, daleko do tego. A gdzieś w tle ta potrzeba bliskości, więzi...plus wzorzec "monogamicznie i na całe życie" stale obecny i utrwalany przez nadal wszak żywą religię katolicką.

Wystarczy, że się znajdzie kompatybilną osobę? No brzmi super, a w realu...obawiam się jest trudniejsze, niż dawna wersja, gdy z założenia obie osoby uznawały za oczywiste wzajemne dopasowywanie się do wspólnego wzorca. Nie żebym narzekała, ze kiedyś było lepiej, nic z tych rzeczy. Tylko to znalezienie się jakby trudniejsze stało, bo oczekiwania inne. Bazar ogromny, towaru multum, życia nie starczy by wszystko przejrzeć choćby pobieżnie. Masz farta - znajdujesz. Nie masz farta - szukasz w nieskończoność.

28,575

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:
SaraS napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Coz to byl za proty swiat. Mam na mysli relacje damsko - męskie. Wiadomo bida itd ale sam uklad w rodzienie  dosc prosty. Prosty podzial wszystko jasne. Nie mowie tego z jakas nostalgia czy tesknota bo swiat się zmienil ale zasady wspolpracy damsko - męskiej ciagle "gonia" zmiany i sa o krok do tylu

Podział prosty, ale czy to było lepsze, łatwiejsze? Dla tych, którym takie role odpowiadały, pewnie tak, natomiast reszta miała przekichane. Dzisiaj jest, owszem, multum wersji, ale nikt nie musi się dopasowywać, wystarczy, że znajdzie kompatybilną osobę. Znaczy: wszystko wolno, kobieta może być trad wife, może postawić na karierę czy cokolwiek innego, może szukać idealnego partnerstwa. Mężczyzna tak samo, może zostać z dziećmi w domu, może się dzielić obowiązkami, może się skupić na pracy itd. Może i same poszukiwania stały się przez to trudniejsze, ale - gdy się już znajdzie - to imho życie nieporównanie przyjemniejsze, bo takie, jakie się chce, a nie odgórnie narzucone.


No jasne. Tamte uklady w dzisiejszych czasach nie maja racji bytu. Czy byky lepsze?  Tam nie chodzilo o lepszy uklad pt "co mi pasuje". To byl ulkad pozwalajacy przetrwac. Teraz nikt nie potrzebuje nikogo z koniecznosci. Jak juz to z checi.

To byl uklad czysto patriarchalny. Ojciec rodziny decydujacy o wszystkim. Ale bral odpowiedialnosc za rodzine, jako stresem bylo zeby bylo co do gara wrzucic, jak rozlozyc zadania, kto za co odpowiada, co kiedy robi. Za tym stala odpowiedzialnosc. I nie byl to uklad w ktorym faceci mieli latwo. Bracia mojej mamy zapierdzielali az im skora z rak schodzila, siostry tez. Chlopaki nie mieli zadnych wiekszych praw niz siostry. Papa tez zapierdzielal do bolu. To on mial i prawa i odpowiedzialnosc.
Teraz to juz nie pasuje do rzeczywistosci.


A jakby wrócić do dawniejszych obyczajów? Tradycyjny podział typu kobieta siedzi w domu, sprząta, gotuje, pierze i wychowuje dzieci, a mężczyzna zarabia na dom, jedzenie, opłaty i na żone z dziećmi, nie tylko na ich ubranie i wyżywienie, ale i rozrywki?
Byliby jacyś chętni?
To by ułatwiło wiele spraw ale i utrudniło w wypadku na przykład choroby czy śmierci jednego żywiciela rodziny (kobieta byłaby zdana na łaskę swoich rodziców i rodziny, może dzieci, gdyby te byly pełnoletnie). Ale i mężczyzna- w razie choroby czy śmierci żony, musiałby zarabiać jeszcze więcej niż dotychczas, aby zatrudnić kogoś do opieki nad dziećmi a także kogoś do sprzątania, gotowania i ogólnie prowadzenia domu. Albo też byłby zdany na łaskę swojej rodziny.

Jest jeszcze jedna kwestia, byłby łatwiejszy dostęp do nauki dla chłopców, mężczyzn, bo odpadłyby kobiety, klasy byłyby mniej liczne, szkoły, uczelnie wyższe, bo odpadłyby kobiety(edukacja bylaby im zbędna, prócz ppdstawowej, bo i tak nigdy nie poszłyby do pracy zarobkowej).

28,576

Odp: 30lat i cały czas sam

Przy okazji świąt można sobie posłuchać historii dalszej rodziny. Słuchając tych historii i czytając tutejsze posty można zauważyć kilka ciekawych rzeczy. Od prawie każdej ciotki, babki czy kogokolwiek z dalszej rodziny lub jakichś znajomych z czasów rodziców i dziadków mojego pokolenia słyszy się bardzo podobne historie. Były z jednym facetem przez całe życie i większości przypadków najszczęśliwsze stały się po jego śmierci. Wszyscy dziadkowie, wujkowie itd posiadali właśnie te cechy, o których tu piszecie, że są męskie, i których brakuje współczesnym mężczyznom według pań z filmu. Oni wszyscy byli decyzyjni, pewni siebie, brali na siebie odpowiedzialność i jednocześnie byli tak toksyczni, że w dzisiejszych czasach dostaliby za to wyroki. Wczoraj słuchałem historii, że matka brata mojego wujka była trzymana przez męża tak krótko, że dosłownie nie pozwalał jej wychodzić samej z domu. Jej syn czyli ten brat wujka jest identyczny jak ojciec, wujek zresztą też, jego syn czyli mój kuzyn tak samo, a jego syn już jest szkolony na takiego samego. Oni wszyscy nie mają nawet krzty świadomości, że stają się tacy jak ich ojciec czy dziadek przez, których ich babki i matki wielokrotnie płakały. To jest taki automat, że oni kompletnie nie zdają sobie z tego sprawy. Teraz mając prawie trzydzieści lat dowiedziałem się, że dziadek, którego kiedyś uwielbiałem nie raz siedział na dołku za przemoc wobec babci. Takich historii jest mnóstwo i to że wszystkich stron, na wsi taki stan rzeczy był tak oczywisty, że nikt się nawet nad tym nie zastanawiał. To właśnie byli ci "męscy" mężczyźni, których teraz podobno tak brakuje. Odnoszę wrażenie, że współczesne kobiety chciałyby takich "męskich" mężczyzn ale bez wszystkich towarzyszącym temu negatywnych cech m, których było więcej niż pozytywnych. Tak się nie da, zwolnienie z podejmowania decyzji i odpowiedzialności ma wysoką cenę.

28,577

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Przy okazji świąt można sobie posłuchać historii dalszej rodziny. Słuchając tych historii i czytając tutejsze posty można zauważyć kilka ciekawych rzeczy. Od prawie każdej ciotki, babki czy kogokolwiek z dalszej rodziny lub jakichś znajomych z czasów rodziców i dziadków mojego pokolenia słyszy się bardzo podobne historie. Były z jednym facetem przez całe życie i większości przypadków najszczęśliwsze stały się po jego śmierci. Wszyscy dziadkowie, wujkowie itd posiadali właśnie te cechy, o których tu piszecie, że są męskie, i których brakuje współczesnym mężczyznom według pań z filmu. Oni wszyscy byli decyzyjni, pewni siebie, brali na siebie odpowiedzialność i jednocześnie byli tak toksyczni, że w dzisiejszych czasach dostaliby za to wyroki. Wczoraj słuchałem historii, że matka brata mojego wujka była trzymana przez męża tak krótko, że dosłownie nie pozwalał jej wychodzić samej z domu. Jej syn czyli ten brat wujka jest identyczny jak ojciec, wujek zresztą też, jego syn czyli mój kuzyn tak samo, a jego syn już jest szkolony na takiego samego. Oni wszyscy nie mają nawet krzty świadomości, że stają się tacy jak ich ojciec czy dziadek przez, których ich babki i matki wielokrotnie płakały. To jest taki automat, że oni kompletnie nie zdają sobie z tego sprawy. Teraz mając prawie trzydzieści lat dowiedziałem się, że dziadek, którego kiedyś uwielbiałem nie raz siedział na dołku za przemoc wobec babci. Takich historii jest mnóstwo i to że wszystkich stron, na wsi taki stan rzeczy był tak oczywisty, że nikt się nawet nad tym nie zastanawiał. To właśnie byli ci "męscy" mężczyźni, których teraz podobno tak brakuje. Odnoszę wrażenie, że współczesne kobiety chciałyby takich "męskich" mężczyzn ale bez wszystkich towarzyszącym temu negatywnych cech m, których było więcej niż pozytywnych. Tak się nie da, zwolnienie z podejmowania decyzji i odpowiedzialności ma wysoką cenę.

"Męski" rozumiem inaczej, że to mężczyzna odpowiedzialny, zaradny, pracowity, opiekuńczy  i myślący realnie. Nie jest męski taki, który bije (to jest wtedy margines społeczny) , albo znęca sie psychicznie (taki nadaje się na zgłoszenie na niebieską linię). Komuś się chyba pomyliły definicje smile

28,578 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-04-21 17:46:44)

Odp: 30lat i cały czas sam
złoto napisał/a:

"Męski" rozumiem inaczej, że to mężczyzna odpowiedzialny, zaradny, pracowity, opiekuńczy  i myślący realnie.

No a jeśli kobieta jest odpowiedzialna, zaradna, pracowita i myśląca realnie? Wobec takiej "bycie opiekuńczym" może być ciut trudne, bo ona opieki potrzebuje zasadniczo tylko  jeśli chora jest albo w jakimś kryzysie czyli tak samo, jak mężczyzna, bo w takiej sytuacji każdy potrzebuje jakiejś wersji "zaopiekowania".
Mężczyzna opiekuńczy to jeszcze ze starego wzorca chyba smile
Stary model jako jedyny i uzgodniony to nie wróci, tak się nie da, zmiany nie da się wycofać. Ale co do chętnych na realizację starego - są nadal.

Shini, mentalnie wyskoczyłeś ponad poziom swojej rodziny pochodzenia. Jesteś już inny. Męskiego wzorca toksyczno - przemocowego  nie powielisz.  Z jednej strony gratulacje, sam tego dokonałeś i nie jest to byle co. Z drugiej... relacji z rodziną ci to nie ułatwi.

28,579

Odp: 30lat i cały czas sam

Ciekawi mnie co tam u kol. Rumuńskiego smile

28,580 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-04-21 17:55:53)

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

Shini, mentalnie wyskoczyłeś ponad poziom swojej rodziny pochodzenia. Jesteś już inny. Męskiego wzorca toksyczno - przemocowego  nie powielisz.  Z jednej strony gratulacje, sam tego dokonałeś i nie jest to byle co. Z drugiej... relacji z rodziną ci to nie ułatwi.

Chyba masz rację, nie widzę u siebie przejawów tego typu zachowań. I tu zaczyna się problem, nie widzę ich bo nie mam jak. Nigdy nie byłem w związku i nigdy nie miałem partnerki więc nie wiem czy ja też nie zacząłbym tego przejawiać. Mój ojciec na przykład nie był zbyt podobny do dziadka ale miał inne problemy. Ja nie jestem podobny do nikogo z rodziny i osobiście uważam to za dobre ale nie mogę mieć pewności czy gdybym wszedł w związek to coś z tego toksyczno-przemocowego wzorca by się nie uruchomiło. W poprzednim poście opisałem to trochę jednostronnie ale babcie i ciotki też nie były wzorami cnót. Ogólnie jestem dość spokojną osobą ale niedawno zacząłem zauważać, że jestem wyczulony na dużą ilość bodźców, zapewne z powodu bycia przebodźcowanym. Gdybym teraz miał dziewczynę, która robiłaby afery o każdą głupotę i darła mi się do ucha przez cały czas to mój spokój szybko by zniknął. Nie znoszę krzyku i jak ktoś podnosi ma mnie głos, to jest jedyne przez co tracę opanowanie. Dopóki jest cicho, spokojnie i powoli to nie rusza mnie prawie nic.

Patrząc z innej strony nie wiem czy to faktycznie dobrze, że nie podzieliłem tego wzorca. Nawet jeśli jest toksyczno-przemocowy to jednak zawierał w sobie te męskie cechy dzięki, którym ci wszyscy dziadkowie i wujkowie z tego co słyszałem nigdy nie narzekali na relacje z kobietami.

28,581

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

Bert, tamte, jak piszesz, układy nadal istnieją. W zmianie wzorców nie ma tak, że z dnia na dzień czy nawet w ciągu dziesięciolecia. Nadal ileś dzieciaków jest wychowywanych i kształtowanych wedle starych wzorców, nawet w podręcznikach w podstawówce te stare podziały ról się przewijają, nie tak łopatologicznie, ale są. W piosenkach dla maluchów też. W lekturach szkolnych nadal omawianych.

No tak. Mozna sie pozastanawiac jakie rekalmacje zglaszly babki w filmiku z poprzedniej strony. Albo wziac wspolczesne badania dot. potrzeb ktore babki i faceci chcieliby zaspokoić w zwiazku. I u babek mamy na pierszym miejscu szeroko pojete poczucie bezpieczenstwa (fizycznego, psychicznego, materialnego). Nie samorozwoju itp. Bezpieczenstwa. Moim zdaniem troche "post-patriarchalne". Facet ma zapewnic bezpieczenstwo. Statystycznie nr 1. A u facetow na pierwszym miejscu pakiet akceptacja, szacunek, uznanie. W moim poczuciu tez post-patriarchalne. Najbardziej wspolczsny facet chce uslyszec: jestes fajny, jestes swietna glowa rodziny. Tak jak prwnie glowa rodziny 200 lat temu. Czasy sie zmieniaja a najwieksze oczekiwania wzgledem zwiazku wciaz po staremu

28,582

Odp: 30lat i cały czas sam
złoto napisał/a:
Bert44 napisał/a:
SaraS napisał/a:

Podział prosty, ale czy to było lepsze, łatwiejsze? Dla tych, którym takie role odpowiadały, pewnie tak, natomiast reszta miała przekichane. Dzisiaj jest, owszem, multum wersji, ale nikt nie musi się dopasowywać, wystarczy, że znajdzie kompatybilną osobę. Znaczy: wszystko wolno, kobieta może być trad wife, może postawić na karierę czy cokolwiek innego, może szukać idealnego partnerstwa. Mężczyzna tak samo, może zostać z dziećmi w domu, może się dzielić obowiązkami, może się skupić na pracy itd. Może i same poszukiwania stały się przez to trudniejsze, ale - gdy się już znajdzie - to imho życie nieporównanie przyjemniejsze, bo takie, jakie się chce, a nie odgórnie narzucone.


No jasne. Tamte uklady w dzisiejszych czasach nie maja racji bytu. Czy byky lepsze?  Tam nie chodzilo o lepszy uklad pt "co mi pasuje". To byl ulkad pozwalajacy przetrwac. Teraz nikt nie potrzebuje nikogo z koniecznosci. Jak juz to z checi.

To byl uklad czysto patriarchalny. Ojciec rodziny decydujacy o wszystkim. Ale bral odpowiedialnosc za rodzine, jako stresem bylo zeby bylo co do gara wrzucic, jak rozlozyc zadania, kto za co odpowiada, co kiedy robi. Za tym stala odpowiedzialnosc. I nie byl to uklad w ktorym faceci mieli latwo. Bracia mojej mamy zapierdzielali az im skora z rak schodzila, siostry tez. Chlopaki nie mieli zadnych wiekszych praw niz siostry. Papa tez zapierdzielal do bolu. To on mial i prawa i odpowiedzialnosc.
Teraz to juz nie pasuje do rzeczywistosci.


A jakby wrócić do dawniejszych obyczajów? Tradycyjny podział typu kobieta siedzi w domu, sprząta, gotuje, pierze i wychowuje dzieci, a mężczyzna zarabia na dom, jedzenie, opłaty i na żone z dziećmi, nie tylko na ich ubranie i wyżywienie, ale i rozrywki?
Byliby jacyś chętni?
To by ułatwiło wiele spraw ale i utrudniło w wypadku na przykład choroby czy śmierci jednego żywiciela rodziny (kobieta byłaby zdana na łaskę swoich rodziców i rodziny, może dzieci, gdyby te byly pełnoletnie). Ale i mężczyzna- w razie choroby czy śmierci żony, musiałby zarabiać jeszcze więcej niż dotychczas, aby zatrudnić kogoś do opieki nad dziećmi a także kogoś do sprzątania, gotowania i ogólnie prowadzenia domu. Albo też byłby zdany na łaskę swojej rodziny.

Jest jeszcze jedna kwestia, byłby łatwiejszy dostęp do nauki dla chłopców, mężczyzn, bo odpadłyby kobiety, klasy byłyby mniej liczne, szkoły, uczelnie wyższe, bo odpadłyby kobiety(edukacja bylaby im zbędna, prócz ppdstawowej, bo i tak nigdy nie poszłyby do pracy zarobkowej).

Prowokujesz? smile

28,583

Odp: 30lat i cały czas sam

Shini
Takie cechy jak robienie awantury o duperele to byś zdołał szybko zauważyć i raczej byś z taką dziewczyną sie nie związał. Poza tym nawet gdyby jakimś sposobem się u ciebie chętki do zachowań przemocowych pojawiły to jesteś w pełni świadom, że one są "nie ok" i byś z tym walczył, a nie udawał, ze wszystko w porządku i "baba sama się prosiła". Wyszedłeś mentalnie z tych wzorców, nie ma zmiłuj smile

Bert, pewnie że post - patriarchalne są te potrzeby co to wychodzą statystycznie. Wzorzec obowiązujący przez setki lat, z mocną podbudową ideologiczną chrześcijaństwa nie zniknie tak - ot.
Współczesny tworzący się wzorzec relacji nie przewiduje głowy domu. To prędzej niczym smok z dwiema głowami, póki się dogadują jakoś idzie, ale pęd do niezależności obie mają silny. W efekcie jedna z głów albo uznaje, że jednak lepiej w pojedynkę albo oddziela się, szukając innej, lepiej do siebie dopasowanej.

Kobietę tak zwana współczesna oraz nowoczesna sama sobie zapewnia bezpieczeństwo materialne, psychiczne i fizyczne też. Niesie to na sztandarze. Naprawdę trudno się taką zaopiekować.
Szacunek, akceptacja, uznanie - niby czemu współczesny mężczyzna ma do tego potrzebować akurat kobiety w związku? Co on, niedojda przez mamusię niedopieszczona? A potrzebuje, wedle badań.
Swoją drogą właściwie jak takiemu panu potrzebującemu być szanowanym w związku  ten swój szacunek okazywać?  Kiedyś były jasne i klarowne dla wszystkich gesty, zachowania, a dziś?

28,584 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-04-21 19:04:49)

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

Swoją drogą właściwie jak takiemu panu potrzebującemu być szanowanym w związku  ten swój szacunek okazywać?  Kiedyś były jasne i klarowne dla wszystkich gesty, zachowania, a dziś?

Chyba slowa wystarcza. Zreszta w obie strony

28,585 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-21 20:46:43)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

To właśnie byli ci "męscy" mężczyźni, których teraz podobno tak brakuje.

Nie Shini. Twoja rodzina to patusy. Bycie męskim i bicie kobiety kompletnie się wykluczają. Jest takie powiedzenie, że kobiety nawet kwiatkiem. Dość staroświeckie, więc to nie kwestia czasów.
Twój skok myślowy: mój dziadek to damski bokser-> wzorce męskości są złe jest idiotyczny. Twój dziadek nie przyswoił zadnych wzorców odpowiedzialności i był jednostką aspołeczną i niedostosowaną. Tak samo zreszta jak ty.

28,586 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-21 21:18:40)

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

"Męski" rozumiem inaczej, że to mężczyzna odpowiedzialny, zaradny, pracowity, opiekuńczy  i myślący realnie.

No a jeśli kobieta jest odpowiedzialna, zaradna, pracowita i myśląca realnie? Wobec takiej "bycie opiekuńczym" może być ciut trudne, bo ona opieki potrzebuje zasadniczo tylko  jeśli chora jest albo w jakimś kryzysie czyli tak samo, jak mężczyzna, bo w takiej sytuacji każdy potrzebuje jakiejś wersji "zaopiekowania".
Mężczyzna opiekuńczy to jeszcze ze starego wzorca chyba smile
Stary model jako jedyny i uzgodniony to nie wróci, tak się nie da, zmiany nie da się wycofać. Ale co do chętnych na realizację starego - są nadal.

Bycie opiekuńczym to nie ojojoanie jak nad szczeniaczkiem.

Uważam że to jest mit, wymyślony trochę przez toksyczne kobiety które swoją toksycznść maskują wykonywaną pracą, słynne faceci boją się inteligentnych kobiet; oraz przez mało zaradnych facetów którym się zwyczjnie nie chce i wolą być roszczeniową dziunią w związku.

Tak samo żadna kobieta "nie potrzeuje" pomocy przy dziecku bo wszystko wie najlepiej, a facet wystarczy że nie przeszkadza. Tylko, że jeśli kobita była na szkole rodzenia sama, kursach i webinarach jak aktywować sensoryke bobasa, ciągle dowiaduje się, czyta, dopytuje a facet w tym czasie woli sobie wychillować przy netflixie i jakoś go głowa boli od wstawania w nocy do dzieckach to nagle mamy rozjazd w kompetencjach i zaangażowaniu. Łatwiej powiedzieć że to wina matki że nic nie daje przy dziecku zrobić, a nie nasza że nam się nie chciało przygotowac do roli ojca. Znam takich agentów którzy zapytani w której klasie jest dziecko odpowiadają eeee w szkole podstawowej! z dumą! bo przecież wiedzą że podstawówka to nie liceum wink i nie widza problemu.

Bert44 napisał/a:

No tak. Mozna sie pozastanawiac jakie rekalmacje zglaszly babki w filmiku z poprzedniej strony. Albo wziac wspolczesne badania dot. potrzeb ktore babki i faceci chcieliby zaspokoić w zwiazku. I u babek mamy na pierszym miejscu szeroko pojete poczucie bezpieczenstwa (fizycznego, psychicznego, materialnego). Nie samorozwoju itp. Bezpieczenstwa. Moim zdaniem troche "post-patriarchalne". Facet ma zapewnic bezpieczenstwo. Statystycznie nr 1. A u facetow na pierwszym miejscu pakiet akceptacja, szacunek, uznanie. W moim poczuciu tez post-patriarchalne. Najbardziej wspolczsny facet chce uslyszec: jestes fajny, jestes swietna glowa rodziny. Tak jak prwnie glowa rodziny 200 lat temu. Czasy sie zmieniaja a najwieksze oczekiwania wzgledem zwiazku wciaz po staremu

Moim zdaniem problem z takimi badaniami jest taki że kobiety mówią trochę inaczej. uzywają innego jezyka. Mamy też efekt sprzezenia zwrotnego. Kobiety słyszą że powinny szukać bezpieczenstwa, faceci że akceptacji i to powielają dalej w ankietach.

To są bardzo ogólnikowe stwierdzenie. Lepiej chyba zapytać jakie zachowania sa dla ciebie ważne. Komplementy. To jest to samo zachowanie w wydaniu mezczyzny i kobiety. Jednej osobie komplementy dadza poczucie akceptacji innej bezpieczenstwa. Spedzenie czesto fajnie czasu wspolnie. Jeden to nazwie zaangażowaniem, inny stabilizacją i bezpieczenstwem relacji. Bezkonfliktowość, brak kłótni, dla faceta to może ta słynna akceptacja a dla kobiety bezpieczenstwo psychiczne.

28,587

Odp: 30lat i cały czas sam

No nie jest bycie opiekuńczym ojojaniem jak nad szczeniaczkiem, pytanie czym jest w odniesieniu do dorosłych, samodzielnych, ogarniętych ludzi?

Smutna, dziadek Shiniego taki jak opisany był perfekcyjnie społecznie dostosowany do swoich realiów życia, środowiska, otoczenia.

28,588

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:
złoto napisał/a:
Bert44 napisał/a:

No jasne. Tamte uklady w dzisiejszych czasach nie maja racji bytu. Czy byky lepsze?  Tam nie chodzilo o lepszy uklad pt "co mi pasuje". To byl ulkad pozwalajacy przetrwac. Teraz nikt nie potrzebuje nikogo z koniecznosci. Jak juz to z checi.

To byl uklad czysto patriarchalny. Ojciec rodziny decydujacy o wszystkim. Ale bral odpowiedialnosc za rodzine, jako stresem bylo zeby bylo co do gara wrzucic, jak rozlozyc zadania, kto za co odpowiada, co kiedy robi. Za tym stala odpowiedzialnosc. I nie byl to uklad w ktorym faceci mieli latwo. Bracia mojej mamy zapierdzielali az im skora z rak schodzila, siostry tez. Chlopaki nie mieli zadnych wiekszych praw niz siostry. Papa tez zapierdzielal do bolu. To on mial i prawa i odpowiedzialnosc.
Teraz to juz nie pasuje do rzeczywistosci.


A jakby wrócić do dawniejszych obyczajów? Tradycyjny podział typu kobieta siedzi w domu, sprząta, gotuje, pierze i wychowuje dzieci, a mężczyzna zarabia na dom, jedzenie, opłaty i na żone z dziećmi, nie tylko na ich ubranie i wyżywienie, ale i rozrywki?
Byliby jacyś chętni?
To by ułatwiło wiele spraw ale i utrudniło w wypadku na przykład choroby czy śmierci jednego żywiciela rodziny (kobieta byłaby zdana na łaskę swoich rodziców i rodziny, może dzieci, gdyby te byly pełnoletnie). Ale i mężczyzna- w razie choroby czy śmierci żony, musiałby zarabiać jeszcze więcej niż dotychczas, aby zatrudnić kogoś do opieki nad dziećmi a także kogoś do sprzątania, gotowania i ogólnie prowadzenia domu. Albo też byłby zdany na łaskę swojej rodziny.

Jest jeszcze jedna kwestia, byłby łatwiejszy dostęp do nauki dla chłopców, mężczyzn, bo odpadłyby kobiety, klasy byłyby mniej liczne, szkoły, uczelnie wyższe, bo odpadłyby kobiety(edukacja bylaby im zbędna, prócz ppdstawowej, bo i tak nigdy nie poszłyby do pracy zarobkowej).

Prowokujesz? smile

Powiedzmy, że mam pewne wnioski.

A może faktycznie byłoby kobietom łatwiej, jakby były zaopiekowane, nie musiałyby pracować, zarabiać, ogarniać tego całego materialnego świata, płacic rachunkow,  martwić się, czy starczy na opłaty, albo, czy w tym miesiącu można sobie pozwolić na nowe buty czy tez wizyte u fryzjera? A mężczyżni byliby głowami domu, zarabiali na dom, żonę, dzieci, a w zamian za to mieliby po powrocie z pracy ciepły obiad a w szafach czyste i uprasowane ubrania?

28,589 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-21 21:42:59)

Odp: 30lat i cały czas sam
Muqin napisał/a:

No nie jest bycie opiekuńczym ojojaniem jak nad szczeniaczkiem, pytanie czym jest w odniesieniu do dorosłych, samodzielnych, ogarniętych ludzi?

Smutna, dziadek Shiniego taki jak opisany był perfekcyjnie społecznie dostosowany do swoich realiów życia, środowiska, otoczenia.

Wizyta na dołku świadczy o tym dostosowaniu? Policjanci go tam zabierali w nagrodę?
Rodzina Shiniego to patologia. Shini aspiruje do życia upper/mid class i wyjścia z patologi. W mid class wpierdol żonie to nie norma. Ani 50 lat temu ani teraz. To że kiedyś to mid class to było 10%, a może patologia była powszechniejsza nadal nie przemawia o dostosowaniu społecznym. Bo jednak ludzie aspirowali do ucieczki z patologii. Żadna kobieta nie mówiła córce zobacz jaki mi fajny wpierdol wpuścił, od razu czuje że żyję. Raczej uswiadamiala córce żeby sobie wybrała fajnego męża. A synowi mogła suszyć głowe jak bił żone bo jej się nie podobał ten wpierdol do obiadu.

Sama jesteś ogarniętym, dorosłym, samodzielnym człowiekiem wiec chyba wiesz? Dla kogoś to może być to że mąż bierze na siebie sprzątanie kuwety kota, mimo że jesteś ogarnieta, samodzielna, ale zwyczajnie nie lubisz tego robić. Albo kupienie fajnych perfum w delagacji które uwielbiasz a które nie są dostępne w PL. Bo niby możesz sobie zamówić z dostawą, ale taki prezent może być po prostu miły. Chyba dla mnie to byci thoughtful, czyli pomyślenie co ktoś potrzebuje, nawet jak wiekszosc rzeczy jest w stanie zrobić sam.

28,590

Odp: 30lat i cały czas sam

Upper- mid class w Polsce 50 lat temu? Inna rzeczywistość.

28,591

Odp: 30lat i cały czas sam
złoto napisał/a:
Bert44 napisał/a:
złoto napisał/a:

A jakby wrócić do dawniejszych obyczajów? Tradycyjny podział typu kobieta siedzi w domu, sprząta, gotuje, pierze i wychowuje dzieci, a mężczyzna zarabia na dom, jedzenie, opłaty i na żone z dziećmi, nie tylko na ich ubranie i wyżywienie, ale i rozrywki?
Byliby jacyś chętni?
To by ułatwiło wiele spraw ale i utrudniło w wypadku na przykład choroby czy śmierci jednego żywiciela rodziny (kobieta byłaby zdana na łaskę swoich rodziców i rodziny, może dzieci, gdyby te byly pełnoletnie). Ale i mężczyzna- w razie choroby czy śmierci żony, musiałby zarabiać jeszcze więcej niż dotychczas, aby zatrudnić kogoś do opieki nad dziećmi a także kogoś do sprzątania, gotowania i ogólnie prowadzenia domu. Albo też byłby zdany na łaskę swojej rodziny.

Jest jeszcze jedna kwestia, byłby łatwiejszy dostęp do nauki dla chłopców, mężczyzn, bo odpadłyby kobiety, klasy byłyby mniej liczne, szkoły, uczelnie wyższe, bo odpadłyby kobiety(edukacja bylaby im zbędna, prócz ppdstawowej, bo i tak nigdy nie poszłyby do pracy zarobkowej).

Prowokujesz? smile

Powiedzmy, że mam pewne wnioski.

A może faktycznie byłoby kobietom łatwiej, jakby były zaopiekowane, nie musiałyby pracować, zarabiać, ogarniać tego całego materialnego świata, płacic rachunkow,  martwić się, czy starczy na opłaty, albo, czy w tym miesiącu można sobie pozwolić na nowe buty czy tez wizyte u fryzjera? A mężczyżni byliby głowami domu, zarabiali na dom, żonę, dzieci, a w zamian za to mieliby po powrocie z pracy ciepły obiad a w szafach czyste i uprasowane ubrania?

Mozna jeszcze prawa jazdy odebrac bezpieczniej bedzie

28,592 Ostatnio edytowany przez złoto (2025-04-21 22:14:02)

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:
złoto napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Prowokujesz? smile

Powiedzmy, że mam pewne wnioski.

A może faktycznie byłoby kobietom łatwiej, jakby były zaopiekowane, nie musiałyby pracować, zarabiać, ogarniać tego całego materialnego świata, płacic rachunkow,  martwić się, czy starczy na opłaty, albo, czy w tym miesiącu można sobie pozwolić na nowe buty czy tez wizyte u fryzjera? A mężczyżni byliby głowami domu, zarabiali na dom, żonę, dzieci, a w zamian za to mieliby po powrocie z pracy ciepły obiad a w szafach czyste i uprasowane ubrania?

Mozna jeszcze prawa jazdy odebrac bezpieczniej bedzie


Prawo jazdy może być, ale to mąż już musi opłacić kurs i kupić żonie samochód, jako, że  skoroby nie pracowała, to nie miałaby jak zarobić na ten samochód.

28,593

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Nie Shini. Twoja rodzina to patusy. Bycie męskim i bicie kobiety kompletnie się wykluczają. Jest takie powiedzenie, że kobiety nawet kwiatkiem. Dość staroświeckie, więc to nie kwestia czasów.
Twój skok myślowy: mój dziadek to damski bokser-> wzorce męskości są złe jest idiotyczny. Twój dziadek nie przyswoił zadnych wzorców odpowiedzialności i był jednostką aspołeczną i niedostosowaną. Tak samo zreszta jak ty.

Aż szkoda, że Kasandra tego nie widzi, ciekawe co tym razem by wymyśliła by kazać mi cię przepraszać. Serio chciałbym wiedzieć co ci się stało bo tak duża zmiana względem tego jak kiedyś fajnie się nam pisało jest dość dziwna, a przynajmniej dla mnie było fajnie.

Myślisz, że 50 lat temu ktokolwiek się zastanawiał nad czymś takim jak patologia czy przemoc? Nie raz słyszałem od różnych facetów z tamtych czasów tekst w stylu "żonie trzeba czasem przypomnieć kto tu rządzi". Dla tych żon to było całkowicie normalne, one się żeniły wiedząc o tym i akceptując to. To było wliczone w koszty i nikogo nie dziwiło. I to wszystko niestety przechodzi na kolejne pokolenia choć w formie dopasowanej do aktualnych czasów. Z kobietami jest tak samo. Osobiście znam dziewczynę w moim wieku, której matka nigdy nie pracowała tak samo jak jej matka. Ta dziewczyna ma 3 albo 4 siostry, żadna nie pracuje i siedzą albo na zasiłku albo utrzymaniu konkubenta. Cała historia zawodowa mojej znajomej to jakieś dorywcze prace, nie ma nawet matury. Ona ma córkę i już ją szkoli na kontynuatorkę rodzinnej tradycji. Niestety dzieci w zdecydowanej większości przejmują wzorce od rodziców, które często są totalnie negatywne.

28,594

Odp: 30lat i cały czas sam
złoto napisał/a:
Bert44 napisał/a:
złoto napisał/a:

Powiedzmy, że mam pewne wnioski.

A może faktycznie byłoby kobietom łatwiej, jakby były zaopiekowane, nie musiałyby pracować, zarabiać, ogarniać tego całego materialnego świata, płacic rachunkow,  martwić się, czy starczy na opłaty, albo, czy w tym miesiącu można sobie pozwolić na nowe buty czy tez wizyte u fryzjera? A mężczyżni byliby głowami domu, zarabiali na dom, żonę, dzieci, a w zamian za to mieliby po powrocie z pracy ciepły obiad a w szafach czyste i uprasowane ubrania?

Mozna jeszcze prawa jazdy odebrac bezpieczniej bedzie


Prawo jazdy może być, ale to mąż już musi opłacić kure i kupić żonie samochód, jako, że  skoroby nie pracowała, to nie miałaby jak zarobić na ten samochód.

A gdzie miałaby jeździć bez jego zgody?

28,595 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-21 22:43:59)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Myślisz, że 50 lat temu ktokolwiek się zastanawiał nad czymś takim jak patologia czy przemoc? Nie raz słyszałem od różnych facetów z tamtych czasów tekst w stylu "żonie trzeba czasem przypomnieć kto tu rządzi".

I oni mieli na myśli, że trzeba pobić żonę? Niezła patologia.
Tak, myślę że ludzie się zastanawiali nad pewnymi sprawami, a wy byliście poslką wersją white trash.

Aż szkoda, że Kasandra tego nie widzi, ciekawe co tym razem by wymyśliła by kazać mi cię przepraszać.

To też wbrew pozorom jest wypowiedz która idealnie wpisuje się w opinie Kasandry o tobie. Jesteś niesamowicie nieprzyjemnym rozmówcą. Kasandra nie biega po forum i nie każde każdemu mnie przepraszać w losowym momencie rozmowy, tak jak tu starasz się sugerować. Próba robienia z niej wariqatki to kolejna manipulacja. Dość fajnie cie podsumowała. Po przeczytaniu tego co napisała widzę lepiej twoje charakter.

28,596

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:
złoto napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Mozna jeszcze prawa jazdy odebrac bezpieczniej bedzie


Prawo jazdy może być, ale to mąż już musi opłacić kure i kupić żonie samochód, jako, że  skoroby nie pracowała, to nie miałaby jak zarobić na ten samochód.

A gdzie miałaby jeździć bez jego zgody?

A nie pisałam nic o zgodzie męża  smile
Mąż musiałby tylko kupić jej samochód i opłacić kurs prawa jazdy.

A gdzie by jezdziła? A to już zależy. I po dzieci do szkoły i woziłaby dzieci na zajęcia pozalekcyjne ( o ile mieliby dzieci). Jezdziła by po sprawunki, do dentysty. A innego dnia na rzęsy, na paznokcie, z koleżankami na zumbę czy na basen albo na tenis (za to też płaciłby mąż, bo nie zapomnijmy, że żona nie pracuje, to nie może sobie sama zarobić na rzęsy czy siłownie. Czy na bilet do kina.

28,597

Odp: 30lat i cały czas sam
złoto napisał/a:
Bert44 napisał/a:
złoto napisał/a:

Prawo jazdy może być, ale to mąż już musi opłacić kure i kupić żonie samochód, jako, że  skoroby nie pracowała, to nie miałaby jak zarobić na ten samochód.

A gdzie miałaby jeździć bez jego zgody?

A nie pisałam nic o zgodzie męża  smile
Mąż musiałby tylko kupić jej samochód i opłacić kurs prawa jazdy.

A gdzie by jezdziła? A to już zależy. I po dzieci do szkoły i woziłaby dzieci na zajęcia pozalekcyjne ( o ile mieliby dzieci). Jezdziła by po sprawunki, do dentysty. A innego dnia na rzęsy, na paznokcie, z koleżankami na zumbę czy na basen albo na tenis (za to też płaciłby mąż, bo nie zapomnijmy, że żona nie pracuje, to nie może sobie sama zarobić na rzęsy czy siłownie. Czy na bilet do kina.

Bez prawa jazdy? A obiad sam sie zrobi?

28,598

Odp: 30lat i cały czas sam
Bert44 napisał/a:
złoto napisał/a:
Bert44 napisał/a:

A gdzie miałaby jeździć bez jego zgody?

A nie pisałam nic o zgodzie męża  smile
Mąż musiałby tylko kupić jej samochód i opłacić kurs prawa jazdy.

A gdzie by jezdziła? A to już zależy. I po dzieci do szkoły i woziłaby dzieci na zajęcia pozalekcyjne ( o ile mieliby dzieci). Jezdziła by po sprawunki, do dentysty. A innego dnia na rzęsy, na paznokcie, z koleżankami na zumbę czy na basen albo na tenis (za to też płaciłby mąż, bo nie zapomnijmy, że żona nie pracuje, to nie może sobie sama zarobić na rzęsy czy siłownie. Czy na bilet do kina.

Bez prawa jazdy? A obiad sam sie zrobi?

A kto robi obiad cały dzień?
Godzina starczy. Niech będą dwie.
Sprzątać też się nie sprząta pięciu godzin. Chyba, że by ktoś zapuścił mieszkanie. Ale w tym wypadku niemożliwe, bo sprzątałaby codziennie.

A prawo jazdy-za kurs zapłaci mąż.

28,599 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-04-22 03:04:01)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Myślisz, że 50 lat temu ktokolwiek się zastanawiał nad czymś takim jak patologia czy przemoc? Nie raz słyszałem od różnych facetów z tamtych czasów tekst w stylu "żonie trzeba czasem przypomnieć kto tu rządzi". Dla tych żon to było całkowicie normalne, one się żeniły wiedząc o tym i akceptując to. To było wliczone w koszty i nikogo nie dziwiło.

Retorycznie zapytam: naprawdę uważasz, że te kobiety wchodziły w związki z założeniem, że będą poddawane przemocy i w pełni to akceptowały?? yikes Shini, ja Cię błagam...
Może świadomość była na zupełnie innym poziomie, nie było też narzędzi, które skutecznie służyły pomocą, kiedy przemoc w związku stawała się faktem, ale konia z rzędem temu, kto pokaże mi choć jedną kobietę z tamtego pokolenia, która twierdziła, że to jest zupełnie w porządku, że mąż pan i władca traktuje ją jak rzecz, na której można się wyżywać. 

W tym miejscu nie sposób nie zgodzić się ze Smutną, że masz wokół siebie niezłą patologię. Moja świętej pamięci babcia była przez męża traktowana z szacunkiem i do końca swojego życia mówiła o nim z wielką czułością. Kiedy zmarł, ponownie wyszła za mąż za mężczyznę z tej samej rodziny, który jak umiał tak opiekował się nią i szóstką jej dzieci, w tym moją mamą, był z nią do dnia, kiedy rozdzieliła ich śmierć, a potem z tęsknoty utracił całą radość życia i dosłownie zgasł w oczach.
Dziadek ze strony mojego taty też dbał o rodzinę i szanował babcię, czyli swoją żonę. Mój tata dużo opowiadał o swoim domu, działy się w nim różne rzeczy, ale w tym małżeństwie na pewno nie było przemocy!
Co prawda nie wiem, jak było u moich licznych ciotek, ale nigdy nie słyszałam haseł w typie "żonie trzeba przypomnieć, kto tu rządzi", bo nawet jeśli panował bardzo tradycyjny podział ról, czyli kobiety zajmowały się domem i dziećmi, a mężczyźni dbali o byt rodziny, to patrząc na to z boku każda praca uznawana była za ważną.

Dodam jeszcze, że dziadkowie całe życie spędzili na wsi, to byli prości ludzie, ale na pewno nie prostacy, a docelowo dążę do tego, że współczuję Ci wzorców, bo moje są zgoła inne.

28,600

Odp: 30lat i cały czas sam

Po raz klejny KSandraK miała racje.

Ja nie widzę sensu bronić Shiniego. Pokazał mi się od strony chama, krętacza, kogoś kto normalizuje patologię

Normalizacja patologii jak na zawołanie.

Posty [ 28,536 do 28,600 z 29,787 ]

Strony Poprzednia 1 438 439 440 441 442 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024