Jack Sparrow napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:O, Bert, standardowa wymówka osoby, która dopuszcza się zdrady. Skutkiem czegoś, co się w związku wcześniej stało (popsuło), może być wspólna terapia, może być zakończenie relacji, a nie zdrada... To jest wybór.
Czyli jak kobieta manipuluje seksem dla własnej korzyści i używa go jak dźwigni w związku to jest ok? A jak facet takim manipulacjom się jednak nie daje to jest tym złym?
Ok, załóżmy, że jakaś tam grupa kobiet manipuluje za pomocą seksu. Po co facet jest w związku z taką kobietą? Zdrada długoterminowo naprawia tę sytuację? Taktyka z poziomu ego, całkowicie bez sensu.
Jack Sparrow napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:Nie sądzę, by wśród mężczyzn zdrady nie występowały obecnie częściej, niż lata temu, bo kiedyś nie było aplikacji - teraz mają znacznie więcej możliwości. wink
Badania są jednoznaczne. U facetów to się praktycznie nic nie zmieniło na przestrzeni lat, odkąd się to bada.
Masz coś na potwierdzenie tezy, że u mężczyzn się nie zmieniło?
Jack Sparrow napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:Czyli np. zdradzają, lecz tkwią w tych związkach nadal (głównie z wygody). Trwałość nie jest wyznacznikiem jakości.
Kolejny wadliwy wniosek. Bo jest w drugą stronę. Faceci częściej tkwią w związkach pomimo tego, że są zdradzani. Kobietom łatwiej się przyznać do tego, że zostały zdradzone, bo narracja do tego jest taka, że to wina faceta - bo zły i zdradza. Jak facet jest zdradzany przez babkę, to narracja jest do tego taka sama - wina faceta, że na jakiejś płaszczyźnie swojej kobiety nie zadowolił.
O tak, na pewno mężczyźni tkwią w relacjach, w których są zdradzani. Nie ma takiej opcji, bo męskie ego tego nie udźwignie.
Do tego jest zupełnie odwrotnie - mężczyźni uwielbiają stawiać swoje byłe w możliwie najgorszym świetle, a społeczeństwo oceniać taką kobietę, oczywiście w negatywny sposób. Za to zdradzającego faceta tłumaczy się winą kobiety, że zaniedbała, że pewnie jest kłodą, że w domu nie dostał, że coś tam... Dokładnie tak, jak wy to uskuteczniacie w swoich wypowiedziach.
Jack Sparrow napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:Jak to nie chroni przed podziałem majątku? Kiedy są dzieci i mieszkanie/dom przypada kobiecie, to i tak, zgodnie z prawem, ona musi je spłacić, chyba że umówili się inaczej.
I wychodzi z ciebie to samo co z Nikity. Nie znacie prawa kompletnie, a się wypowiadacie w temacie. W PL matka z dzieckiem jest szczególnie chroniona i matki z dzieckiem nie da się wyeksmitować. Nie mają znaczenia umowy, intercyzy, czy facet kupił mieszkanie przed ślubem za swoje czy kupili je wspólnie. To facet ma opuścić mieszkanie. Bez względu na wszystko. Nie stać go? Trudno. Wsiądzie na niego komornik i zabierze mu tyle, ile sąd przyzna kobiecie i będzie miał dług na kolejne kilkanaście-kilkadziesiąt lat do spłacania. A jak się babka uprze i ma dobrego prawnika, to dostanie do tego alimenty i na dziecko i na siebie. Zgodne ze standardem życia w czasie małżeństwa.
Wykładnia tutaj jest taka, że w wyniku rozwodu standard życia kobiety i dziecka nie mogą ulec pogorszeniu. Facet może skończyć w długach i pod mostem i nikogo to nie obchodzi. Dlatego istnieje coś takiego jak fundusz alimentacyjny jakby przy rozwodzie facet stracił absolutnie wszystko. Babka kasę dostaje tak czy siak, a facetowi dług rośnie.
No to patrz, żeby nie było, masz tu przykład:
"Chcę się rozwieść. Mąż mnie zdradza. Mam dowody w postaci e-maili. Pożycia nie ma ponad 3 lata. Jest za to 14-letnia córka. Mąż zgadza się na rzadkie spotkania z nią. Chodzę z córką do psychologa, to ona ojca „złapała na zdradzie”. Byłam u adwokata i poradził mi sprzedać mieszkanie. Ja nie mam tak wysokich zarobków jak mąż. Czy mogę starać się o przyznanie mieszkania mi jako matce i dziecku po rozwodzie? Spłacamy kredyt za to mieszkanie."
W pierwszej kolejności wyraźnie podkreślić należy, iż sprawa o rozwód de facto nie ma wpływu na kwestię mieszkaniową, bowiem, jak wynika z Pani pytania, każde z Państwa ma prawo do lokalu. Nie wskazuje Pani przy tym, by mąż znęcał się nad Panią, córką lub w innym sposób uniemożliwiał wspólne zamieszkiwanie.
Powyższe ma o tyle istotne znaczenie, o ile w mojej ocenie nie może mieć miejsce jego eksmisja z mieszkania. Zgodnie z art. 58 § 2 K.r.io. jeżeli małżonkowie zajmują wspólne mieszkanie, sąd w wyroku rozwodowym orzeka także o sposobie korzystania z tego mieszkania przez czas wspólnego w nim zamieszkiwania rozwiedzionych małżonków. W wypadkach wyjątkowych, gdy jeden z małżonków swym rażąco nagannym postępowaniem uniemożliwia wspólne zamieszkiwanie, sąd może nakazać jego eksmisję na żądanie drugiego małżonka. Na zgodny wniosek stron sąd może w wyroku orzekającym rozwód orzec również o podziale wspólnego mieszkania albo o przyznaniu mieszkania jednemu z małżonków, jeżeli drugi małżonek wyraża zgodę na jego opuszczenie bez dostarczenia lokalu zamiennego i pomieszczenia zastępczego, o ile podział bądź jego przyznanie jednemu z małżonków są możliwe.
Innymi słowy przyznanie Pani mieszkania jest możliwe, ale w dwóch sytuacjach: pierwsza, kiedy mąż wyrazi na to zgodę; druga w sprawie o podział majątku, w której toku prawo do lokalu przyznane zostanie Pani, ze spłatą bądź bez spłaty męża. O ile mąż nie chciałby spłaty można byłoby próbować przeforsować temat podziału już w sprawie o rozwód. Podstawą takiego żądania byłby przepis art. 58 § 3 K.r.io., zgodnie z którym na wniosek jednego z małżonków sąd może w wyroku orzekającym rozwód dokonać podziału majątku wspólnego, jeżeli przeprowadzenie tego podziału nie spowoduje nadmiernej zwłoki w postępowaniu. Kredytem co do zasady obciąża się tego, który bierze mieszkania, a połowa tego co miałaby być spłacona (przypadająca na jednego małżonka) jest potrącona z należności małżonka, któremu mieszkanie nie przysługuje.
Na Pani miejscu zastanowiłbym się, czy nie domagać się winy męża w rozkładzie pożycia i alimentów na siebie, choćby po to by uzyskać kartę przetargową w walce z mężem o alimenty na córkę i prawo do lokalu. O ile jednak zdrada miałby być głównym powodem, o tyle należałoby ustalić, kiedy do niej doszło, a także czy wówczas między Państwem występowało współżycie we wszystkich trzech sferach. Potwierdzeniem powyższego jest stanowisko Sądu Najwyższego wyrażone w tezie orzeczenia (którego uzasadnienie nie zostało opublikowane) z dnia 19 września 1949 r., sygn. akt Wa.C.103/49), gdzie Sąd przyjął, że „małżonek dopuszczający się cudzołóstwa nie wywołuje tym rozkładu pożycia małżeńskiego, jeżeli poprzednio rozkład ten nastąpił już z innych przyczyn, a zwłaszcza wskutek zachowania się drugiego małżonka”. Mimo upływu kilkudziesięciu lat stanowisko to jest nadal aktualne.
Sam widzisz, to znacznie bardziej skomplikowane i nie tak kolorowe, jak próbowałeś to przedstawić. A rozwód z orzeczeniem o winie może ciągnąć się latami. Za to bez winy, sprawa wygląda jak wyżej. Wszystko zależy też od ustaleń danej pary. Facet, który (ot tak) w wyniku rozwodu zostaje w samych skarpetkach, to bajeczka, którą między sobą powtarzacie.
Jack Sparrow napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:To wyłącznie Twoje wyobrażenie na temat kobiet, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
To nie jest wyobrażenie tylko logika. Zdradzać trzeba mieć z kim. Więc albo samotne kobiety dają dupy każdemu (skoro faceci zdradzają częściej to z kim?), albo mężatki zdradzają jednak tak samo często.
Logiczne: oszukują (że są wolni), jest grupa kobiet bardziej rozwiązłych, są prostytutki, jakieś mężatki pewnie też się znajdą.
Jack Sparrow napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:Z jakiego powodu? Chłodni mężczyźni, to jedni z gorszych partnerów i ojców. Trudno mieć dobrą relację bez emocji i wychować zdrowe (psychicznie) dziecko, będąc niedostępnym emocjonalnie.
Bo to stereotypowe pierdololo nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością. To nie jest tak, że faceci są niedostępni emocjonalnie, tylko otwartość została na pewnym etapie wykorzystana przeciwko nim, a realnej pomocy nie ma w zasadzie znikąd. Dlatego to faceci właśnie przodują w statystykach samobójstw. Faceci są otwarci emocjonalnie. Ale przed tymi, którym ufają. A są z tym bardzo, ale to bardzo ostrożni. Nawet tutaj było to przez kobiety wielokrotnie podkreślane (praktycznie wszystkie), że facet może się przyznać tylko do tych swoich słabości, które nie zmienią jego wizerunku w oczach kobiety.
O nie, tego już nie mogę czytać. Spłycone i przekręcone, byle pasowało do tego typu narracji o biednych misiach.
Bert44 napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:O, Bert, standardowa wymówka osoby, która dopuszcza się zdrady. Skutkiem czegoś, co się w związku wcześniej stało (popsuło), może być wspólna terapia, może być zakończenie relacji, a nie zdrada... To jest wybór.
Mozna to nazwac wymowka a mozna faktem. Kiedys czytalem wywiaz z terapeuta par o zaiazkach na terapii po zdradzie. Oczywiscie wina zdradzajacego nie podlega dyskusji. Ale robiac "porzadek" w relacji pracuje się nad caloscia. I konieczne jest rozlozenie zdrady (a w zasadzie jej przyczyn) na czynniki pierwsze. I wtedy okazuje sie w jaki sposob zdradzona strona dolozyla swoja cegielke. Bardzo dyskomfortowe dla zdradzonej strony. Kiedys patrzylem na zdradę inaczej. Jak sie dowiedzialem ze jakis tam facet czy babka zradzili czy weszli w romanse to myslalem co za dupek, co za flądra. Teraz jaknl slysze to zastanawiam sie co u nich nie dzialalo w zwiazku. Jak znajdziesz zdradzjacego/zdradajaca to jak sie dobrze zaglebisz w 95% przypadkow znajdziesz rowniez cegielke dokladana przez zdradzona strone.
Czasami dołożyła, czasami nie, bo np.: "Inne powody obejmują doświadczenia seksualne (takie jak trójkąty lub fetysze )". Tak czy inaczej, to zdradzający wybrał zdradzić, cegiełki są bez znaczenia. Problemy w związkach to rzecz naturalna i jeśli ktoś reaguje na nie zdradą partnera, to jest kiepskim materiałem do poważnego związku, po prostu.
Bert44 napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:Poważnie? Uważasz, że zdrada jest powodem do dumy dla mężczyzn? To już wiele mówi...
Czemu Samotna się dziwisz? Nie chodzi nawet o zdradę tylko ilosc "zaliczonych panienek". Przeciez w tym watku przewijalo sie to wiele razy i z 10 dziewczyn pisalo jakie to chore podejscie. Ale tak jest - dla wielu facetow to wskaznik ich męskości. Dziwny przyznam ale jednak jest. Dlatego ma wplyw na wiarygodnosc badan anonimowych dot. zdrady
No pewnie, że jest chore, to prawda. Nie wiem jak można traktować poważnie osobę z takim podejściem, tym bardziej zakładać z nią rodzinę (zwłaszcza będąc kobietą i poświęcając swoje ciało, sporą część życia). Skoro mężczyzna widzi swoją wartość przez pryzmat liczby partnerek i ogólnie seksu, to można być niemal pewną, że w byle kryzysie, kiedy poczuje się mniej ważny (bo np. urodzi się dziecko i kobieta siłą rzeczy będzie miała znacznie mniej czasu oraz energii) on pójdzie szukać dowartościowania w seksie z inną. Biedny, poszkodowany miś założy sobie Tindera i od razu poczuje się prawdziwym mężczyzną. Znany schemat.
Jack Sparrow napisał/a:No ja kiedyś czytałem też bardzo fajny artykuł, wywiad z jakąś psycholożką, której konkluzją było to, że różnica w statystykach wynika głównie z tego, że kobiety swoje postępowanie rzadko widzą jako zdradę.
Bardzo konkretne dane: "jakąś psycholożką", "swoje postępowanie". Zdajesz sobie sprawę z tego, że tym "postępowaniem", które ona miała na myśli, może być chociażby SMS-owaniem z kolegą, a nie sama czynność uznawana powszechnie za zdradę? Podejrzewam zresztą, że owa psycholożka, to ta babka, która prowadzi swoje biuro matrymonialne i wkurza się na kobiety za to, że mężczyźni w Polsce nie są zbytnio takimi biurami zainteresowani (ale to tak nawiasem mówiąc, od razu skojarzyło mi się z nią, Basią jakąś tam).
Jack Sparrow napisał/a:To trochę jak u niektórych facetów, że z prostytutką to się nie liczy.
Właśnie. Do męskich zdrad ze swoich badań, dodaj sobie te dotyczące klientów prostytutek (o których będzie za chwilę). Mało tego, mężczyźni nie liczą też tak zwanych ONS'ów ze "zwykłymi" kobietami, a nie tylko prostytutek. W końcu napisałeś coś zgodnego z rzeczywistością.
Przy okazji przypominam, że według polskich badań, zdradza więcej niż co drugi mężczyzna.
Bert44 napisał/a:SamotnaWilczyca napisał/a:Bert44 napisał/a:Tak naprawde faceci czesciej potrafia tkwic w slabym zwiazku niz babki i stad roznica
Czyli np. zdradzają, lecz tkwią w tych związkach nadal (głównie z wygody). Trwałość nie jest wyznacznikiem jakości.
Samotna dlaczego tak? Moze po prostu zagryzaja wargi i tkwia w slabych zwiazkach. Bez: zdradzaja, bija partnerki, klamia, kradna itd.
Czemu z wygody? Co w tym wygodnego?
Zapytaj o to tych wszystkich, którzy mają kochanki lub korzystają z usług prostytutek, a według badań jest ich niemało:
Według Megan Lundstrom z Free Our Girls, od 80% do 90% klientów to żonaci mężczyźni. [ 9 ] Według badania przeprowadzonego przez Health and Social Life, 55% klientów jest w związkach małżeńskich lub żyje w konkubinacie. [ 10 ] Tylko 39% klientów zdaje sobie sprawę, że można zarazić się chorobą przenoszoną drogą płciową w wyniku fellatio. [ 11 ]
Co do wygody, to jest nią zapewne przyjemny, zadbany dom, obiadek, rodzina.
Wiesz jak to jest.