30lat i cały czas sam - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 434 435 436 437 438 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 28,276 do 28,340 z 29,787 ]

28,276 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-18 21:43:31)

Odp: 30lat i cały czas sam

Absolutnie nie widzę problemu w tym, że ludzie sobie czerpią z życia garściami, na rozmaite sposoby zresztą, gdyż niekoniecznie trzeba do tego wielkiej fortuny. Niech się wspinają w szaleńczym wyścigu o więcej, i więcej - ich wybór. Niech się potem jednak nie dziwią, kiedy spotykają się nagle z twardymi konsekwencjami swoich wyborów! Co więcej, niech nie patrzą z pogardą czy wyższością na wszystkich, którzy ich zdaniem, "nie odnieśli sukcesu", bo nie pną się wytrwale i pewnie po szczeblach "kariery" na samą górę. Wiąże się to oczywiście z faktem ogarniania dziesiątek rzeczy na raz. Idealnym tego przykładem bywa chwytanie się przez studentów dziennych pracy zarobkowej. O ile mogę zrozumieć, że ktoś jest w potrzebie, to osobiście sobie tego nie wyobrażam.
Aktualnie wśród znajomych jest kilka osób, które autentycznie nie mają czasu na to, żeby się wyspać czy spokojnie zjeść. Zapie*rzają nocą w robocie a w dzień chodzą na zajęcia, chwytając się oczywiście jeszcze wszelkich możliwych dodatkowych zajęć. Rozumiem, sam nie siedziałem na laurach i "nie zbijałem bąków", ale gdzie jest ta granica? Sam angażuję się albo w jedno, albo w drugie, więc skoro studiuje, poświęcając się temu z zaangażowaniem, jednocześnie mając czas na dodatkowe zajęcia czy spotkania ze znajomymi, to kiedy mam pracować? Swego czasu, gdyby nie wsparcie od rodziców, poświęciłbym rok albo nawet dwa na pracę a potem się brał za studia. W przypadku problemów w trakcie studiów biorę dziekankę i wracam, kiedy ogarnę swoje zarobki.
Co do promocji:
W moim przypadku nie ma miejsca AKTYWNE poszukiwanie okazji czy rabatów. Nie zwracam na to uwagi i specjalnie się nie rozglądam za czymkolwiek. Jeśli dopiero czegoś pilnie potrzebuję, będzie to odpowiedni sygnał do działania. Nie poluję aktywnie na przeróżne rabaty, w dodatku korzystam z nich raczej w przypadku towaru czy sprzętu bardziej wartościowego czy przydatnego na wiele lat, jak np. aparat fotograficzny, terenowe ubranie czy jakieś trwalsze akcesoria. Pozostałe rzeczy kupuję po prostu wtedy, kiedy potrzebuję.

Zobacz podobne tematy :

28,277

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Absolutnie nie widzę problemu w tym, że ludzie sobie czerpią z życia garściami, na rozmaite sposoby zresztą, gdyż niekoniecznie trzeba do tego wielkiej fortuny. Niech się wspinają w szaleńczym wyścigu o więcej, i więcej - ich wybór. Niech się potem jednak nie dziwią, kiedy spotykają się nagle z twardymi konsekwencjami swoich wyborów! Co więcej, niech nie patrzą z pogardą czy wyższością na wszystkich, którzy ich zdaniem, "nie odnieśli sukcesu", bo nie pną się wytrwale i pewnie po szczeblach "kariery" na samą górę. Wiąże się to oczywiście z faktem ogarniania dziesiątek rzeczy na raz. Idealnym tego przykładem bywa chwytanie się przez studentów dziennych pracy zarobkowej. O ile mogę zrozumieć, że ktoś jest w potrzebie, to osobiście sobie tego nie wyobrażam.
Aktualnie wśród znajomych jest kilka osób, które autentycznie nie mają czasu na to, żeby się wyspać czy spokojnie zjeść. Zapie*rzają nocą w robocie a w dzień chodzą na zajęcia, chwytając się oczywiście jeszcze wszelkich możliwych dodatkowych zajęć. Rozumiem, sam nie siedziałem na laurach i "nie zbijałem bąków", ale gdzie jest ta granica? Sam angażuję się albo w jedno, albo w drugie, więc skoro studiuje, poświęcając się temu z zaangażowaniem, jednocześnie mając czas na dodatkowe zajęcia czy spotkania ze znajomymi, to kiedy mam pracować? Swego czasu, gdyby nie wsparcie od rodziców, poświęciłbym rok albo nawet dwa na pracę a potem się brał za studia. W przypadku problemów w trakcie studiów biorę dziekankę i wracam, kiedy ogarnę swoje zarobki.
Co do promocji:
W moim przypadku nie ma miejsca AKTYWNE poszukiwanie okazji czy rabatów. Nie zwracam na to uwagi i specjalnie się nie rozglądam za czymkolwiek. Jeśli dopiero czegoś pilnie potrzebuję, będzie to odpowiedni sygnał do działania. Nie poluję aktywnie na przeróżne rabaty, w dodatku korzystam z nich raczej w przypadku towaru czy sprzętu bardziej wartościowego czy przydatnego na wiele lat, jak np. aparat fotograficzny, terenowe ubranie czy jakieś trwalsze akcesoria. Pozostałe rzeczy kupuję po prostu wtedy, kiedy potrzebuję.

A pozniej beda po lekarzach i psychoterapeutach latac tacy studenci

28,278 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-18 21:52:06)

Odp: 30lat i cały czas sam

Odnośnie rolników

Cóż, nie da się ukryć, że każda praca czy wykonywany zawód wiąże się z pewnymi ograniczeniami lub wyrzeczeniami. Skoro prowadzi się gospodarstwo, to wiadomo, że trzeba nad nim czuwać, tylko czy to rzeczywiście oznacza stałe uwiązanie na miejscu?
Obie strony zdają sobie z tego sprawę, tylko akurat w przypadku rolników, trochę mi żal takich chłopaków, którzy szczerze chcą kogoś poznać i wspólnie żyć, może w nieco specyficzny sposób, ale jednak pracując na wspólne dobro nas wszystkich. Z drugiej strony, część z nich jakoś znajduje sobie partnerki, dla których specyfika pracy na roli oraz realia wsi nie są tak straszne. Osobiście uważam, że dałoby się połączyć wiele rzeczy, trzeba tylko trochę dobrej woli, ale to tylko moja opinia.
Natomiast zastanawiam się na ile uprzedzenia do życia na wsi czy do realiów pracy rolnika wynikają z niechęci lub obrzydzenia do kontaktu z "niecywilizacyjnnymi" urokami prowadzenia gospodarstwa..? Zapach obornika, gnojówki albo kiszonki? Wczesne wstawanie? smile
Staram się spojrzeć na to nieco inaczej, gdyż osobiście nigdy nie pogardzałem kontaktem z naturą czy tego typu robotą, dlatego z pewnością widziałbym więcej zalet i uroków życia z dala od miasta smile

28,279

Odp: 30lat i cały czas sam
Mrs.Happiness napisał/a:

Przecież żeby być takim mechanikiem samochodowym, czy innym fachowcem, trzeba się nauczyć wielu rzeczy. Technologia cały czas się zmienia, jak chcesz utrzymać się w branży, musisz być na bieżąco.
Nieważne, czy na własnej działalności, czy pracując dla kogoś.
Postęp wymusza rozwój.
A jeśli chodzi o kasę? 
Przed końcem roku zepsuła nam się zmywarka.
Facet przyjechał, zlutował jeden kabel i skasował ponad dwie stówki.
Całość zajęła mu maksymalnie dziesięć minut.
Gość ma tylu klientów, że często trzeba czekać kilka dni na swoją kolej.

Jeśli ktoś nie potrafi siebie cenić, to jest problem, racja.
Ale przede wszystkim dlatego, że niskie poczucie wartości rzutuje na całe życie.
Natomiast nie mnie oceniać, w jakim miejscu inny człowiek powinien czuć się dobrze.

No właśnie, aż szkoda ograniczać się do etatu, kiedy wkładasz w dane zajęcie większy wysiłek, dlatego że musisz być na bieżąco. Uważam, że lepiej jest się cenić, ale to luźna dyskusja i niczego nikomu nie narzucam. Ten wspomniany wyżej elektryk, to dobry przykład. Doceniam go, prowadzi jednoosobową działalność, fajnie.

Mrs.Happiness napisał/a:

Znam takich, co zrezygnowali z wysokich stanowisk, żeby pójść do fizycznej pracy.
Głowa im już wysiadała od nadmiaru obowiązków i ciągłego stresu.

Pewnie, tylko korpo albo etat w fizycznej jest do wyboru tongue Innej drogi nie ma.
Korpo narzuca na jedną osobę nadmiar obowiązków, bo może, bo ta osoba nie protestuje i być może nie ma wyrobionej pozycji. Oni zwyczajnie tną wydatki, wykorzystują maksymalnie produktywność pracowników, na tyle ile mogą.


Mrs.Happiness napisał/a:

Takie coś działa, kiedy chcesz coś zrobić, ale się boisz.
Wtedy faktycznie warto pchnąć siebie do przodu na siłę.
Choćby po to, by przekonać się, czy diabeł jest tak straszny, jak go malują.

Trudno jest ocenić, czy czegoś nie chcesz, czy się tego boisz. Możesz wypierać chęć i mówić "nie chcę, nie potrzebuję". 

Mrs.Happiness napisał/a:

Ale działając bardzo długo wbrew swojej naturze, w końcu pękniesz.
Niektórzy po prostu nie nadają się do pewnych rzeczy.

  Do czego się nie nadają? Podatkami zajmuje się księgowy lub doradca. Bez przesady... Dla mnie to wymówki. Przecież nie zaczyna się od razu od dużej działalności.

Mrs.Happiness napisał/a:

Przykładowo, jak ktoś mdleje na widok krwi, to nie zatrudni się jako chirurg.

Nie wiem czy to właściwa analogia; mdlenie na widok krwi, to już raczej jakaś fobia. Ale... fobie zwalcza się (zdaje się) regularną interakcją z konkretnym bodźcem.

Mrs.Happiness napisał/a:

Wyżej była mowa o facetach ze wsi, takich z gospodarstwem.
Nie mam nic do rolników, znam paru i podziwiam, bo to ciężka praca.
Przy czym osobiście nie chciałabym się z kimś takim związać.
Dlatego, że się totalnie nie nadaję, znacznie bliżej mi do paniusi z miasta.
Lubię ładnie pachnieć, fajnie się ubrać na co dzień, boję się różnych robaczków.
Pewnie przez kilka miesięcy bym wytrzymała, jakby mi zależało.
Tyle, że nie wyobrażam sobie spędzić w ten sposób reszty życia.
Musiałabym cały czas być kimś innym, zagryzać zęby, udawać.

To już bardziej do mnie przemawia. Choć tutaj możemy pomyśleć o pewnym kompromisie - dom we wsi nieopodal większego miasta, moskitiery w oknach i drzwiach, bez hodowli zwierząt i wylanych "gnojówek" w okolicy. Podobnie w innych sytuacjach życiowych możemy pomyśleć o kompromisie i być nieco bardziej elastyczni. 


Mrs.Happiness napisał/a:

Pisałaś o ludziach, którzy muszą liczyć każdy grosz i cały czas oszczędzać.
Moim zdaniem coś takiego jest domeną osób z niższych warstw społecznych.

Nie pisałam o tych, którzy "muszą" liczyć "każdy" grosz. Pisałam o ludziach, którzy odmawiają sobie spontanicznych przyjemności, bo wszystko przeliczają i wolą zaoszczędzić. Właściwie, pisząc o tym, miałam w głowie konkretny przypadek informatyka. Nie pytałam go nigdy o to ile zarabia, ale nie był biedny. Nie wiem jak to określić. To ktoś taki, komu niby wystarcza, ale nadprogramowe wydatki stanowią już jakiś problem. Musi pewnie wybierać pomiędzy dodatkowymi wydatkami (na pewnym poziomie), a ograniczeniem innych lub zaoszczędzeniem czegokolwiek w danym miesiącu. To już bieda? Miał auto, mieszkał sam.

Mrs.Happiness napisał/a:

Tu znowu wszystko sprowadza się do tego, jakie konkretny człowiek ma potrzeby.
Jeden powie, że chce spontanicznie wynająć na weekend domek nad jeziorem.
Innemu zamarzy się pobyt w ekskluzywnym hotelu w krajach arabskich.

Tak, potrzeby mogą być różne, jak już wspominałam.

Mrs.Happiness napisał/a:

Przecież są takie usługi, które jednorazowo kosztują po kilka tysięcy i więcej.

Owszem, są takie usługi, ale co z tego? Już nawet fryzjer mieści się w takich widełkach (dla kobiety). 

Mrs.Happiness napisał/a:

Mam podobnie, wolę kupić droższe, ale mieć coś na dłużej.

Dokładnie. Niektórzy ludzie wybierają tańsze rzeczy i na tym tracą. Od razu podkreślam, że nie mam na myśli produktów, w przypadku których cena jest zawyżona, ze względu na markę, logo i jest nieadekwatna do jakości. 


Mrs.Happiness napisał/a:

Oczywiście, tylko ma to inne podłoże, niż cieszenie się z pracy na niższym szczeblu.
Prędzej osoba wykształcona i robiąca karierę nie zdecyduje się na potomstwo.
Z moich znajomych, którzy są zatrudnieni na przykład w marketach, większość ma dzieci.

Elon Musk ma chyba 14-ścioro dzieci. Nie mogłam się powstrzymać... Jeśli chodzi o kobiety w korpo, to oczywiście, że stanowi to jakąś przeszkodę w robieniu kariery. W przypadku prowadzenia firmy, w pierwszych latach życia dziecka, również. Samotnej matce pracującej w markecie też byłoby pewnie trudno, nie tylko na początku. 


Mrs.Happiness napisał/a:

Widzisz, ja nie postrzegam tego jako życie bez celu.
Raczej jako życie z celem, do którego już dotarłeś i postanowiłeś zostać.
Nie szukasz kolejnej destynacji, bo czujesz się dobrze tu, gdzie jesteś.
Ktoś musi mieć ciągle nowe wrażenia, inny kocha rutynę.
Nie ma jednego słusznego sposobu na życie.

Tak, tutaj się zgadzam, rozumiem, że inna osoba może postrzegać to inaczej, bo rutyna niesie ze sobą "święty spokój" i ona ceni sobie ten stan. 


Mrs.Happiness napisał/a:

Oczywiście, ale podałaś przykład gwiazdora, więc pociągnęłam temat.

W porządku. Napisałam o nim w odniesieniu do nieszczęśliwych, majętnych ludzi, o których wspomniałaś. A po prostu każdy go raczej kojarzy i wydał mi się być właściwym przykładem kogoś, kto żyje w sprzeczności z tą tezą.


Mrs.Happiness napisał/a:

Wiadomo, nie wpadasz w depresję, bo na konto wpłynął kolejny milion.
Bardziej chodzi o tryb życia, bardzo intensywny, stresujący.

Nie wiem czy jakiś tam wyższy poziom musi koniecznie wiązać się z intensywnym trybem życia i stresem. Praca na etacie nierzadko może być bardziej stresująca, bo ktoś nad Tobą stoi i coś Ci narzuca. 


Mrs.Happiness napisał/a:

Strach, że któregoś dnia podejmiesz błędną decyzję i wszystko przepadnie.

Za sprawą jednej decyzji raczej wszystko nie przepadnie. Możesz ponieść jakąś stratę, ale uczysz się na błędach i idziesz dalej.


Mrs.Happiness napisał/a:

Różne niedogodności, które niesie za sobą chęć utrzymania życia na wysokim poziomie.
Nie każdy udźwignie tak duże obciążenie psychicznie i fizyczne.

Inaczej to widzę, znów wydaje mi się, że wyolbrzymiasz. Poza tym, wtrącę, bo znów coś mi się przypomniało... Amazon - podobno potworne warunki, wyzysk pracowników najniższego szczebla. Ogromne obciążenie psychiczne i fizyczne, a jednak ludzie poświęcają się i to za jakieś ochłapy. Czy tylko przez brak wiary w siebie? Może ludzie mają problem z wychodzeniem poza schematy, są jak owce. A przy okazji - to nie jest korzyścią dla wielkich korporacji i dla rządu? Łatwiej sterować ludźmi, którzy mają mniej, czy więcej pieniędzy? 


Mrs.Happiness napisał/a:

Żeby móc totalnie nie zawracać sobie nimi głowy, trzeba ich mieć bardzo dużo.
Jak zarabiasz dziesięć tysięcy na rękę, to nadal nie wszystko możesz kupić.
Na mieszkanie bez kredytu musisz odkładać kilka lat.
A przecież wielu ludzi nie ma takiej kwoty nawet we dwoje.

Pewnie, tak totalnie byłoby trudno. Zależy jeszcze czy potrzeby rosną proporcjonalnie do wielkości zarobków. Ale czy to argument udowadniający, że lepiej mieć mniej, niż więcej? Jeśli ktoś zarabia 10 tysięcy, to i tak jest w lepszej sytuacji od pary, która nie zarabia tej sumu nawet łącznie.



bagienni_k, rozumiem, że problemy poruszone w Twoim poście w jakiś sposób niby odnoszą się do moich wypowiedzi, ale w większości sam sobie dopowiedziałeś. Nie pisałam nic o konieczności wymiany sprawnego sprzętu na nowy, tym bardziej nie dla idei posiadania nowego modelu... Kto pisał o całej szafie ciuchów i Iphonach, czy o najnowszej furze? tongue Nikt... Albo o poddawaniu się "każdej" swojej zachciance? Też nikt. Nie czytałeś widocznie ze zrozumieniem, zobaczyłeś kilka słów, które Cię striggerowały i umknął Ci ogólny sens, bo spojrzałeś na całość przez pryzmat swoich uprzedzeń. I dlaczego nie skomentujesz przykładu Lenny'ego Kravitza w zestawieniu przeciwko sentencji, jakoby ludzie majętni mieli być nieszczęśliwi? Co w tym przykładzie jest takiego rażącego? tongue Dopowiedziałeś sobie, że ekscytuję się osobami z show biznesu? 

A konsumpcjonizmowi akurat w dużej części poddają się osoby, których na to nie stać i do nich są skierowane te wszystkie reklamy i promocje.

Zdrowie można sobie zrujnować na wiele sposobów, a gonitwa za czymkolwiek, kosztem swojego zdrowia, to wybór tej osoby. Nie jest to koniecznością w życiu kogoś, kto chce zarabiać więcej. To jest wybór i, z mojej perspektywy, dość głupi.

28,280 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-18 22:16:32)

Odp: 30lat i cały czas sam

Nie odnoszę się do kategorii ludzi z show-biznesu, bo to dla mnie nieadekwatne porównanie. Ludzie ci zwykle w pewnym momencie "odjeżdżają" na tyle, że można ich uznać za niereprezentatywną próbę populacji. Kasa im do głowy uderza i tyle. Niech sobie tam żyją szczęśliwie, jak chcą i mogą, jestem tylko ciekaw, czy daliby radę "przeżyć", gdyby ich zasoby i majątek stopniały choćby o 1/10 czy nawet mniej..?

W kwestii całego tematu, podkreślę to raz jeszcze, zgadzam się całkowicie z MrsHappiness.
Śmieszy mnie akurat tendencja niektórych, m.in. Twoja, jak wynika z ostatniego postu, do WMAWIANIA innym, że pewne tendencje są niemożliwe do spełnienia. Jeśli widzisz, że ktoś twierdzi, że się do czegoś nie nadaje, uważasz, że to wymówka? Usiłujesz wmówić komuś, że brak potrzeby względem czegoś, to tylko wypieranie, bo przecież niemożliwe, żeby ktoś nie pragnął tego czy tamtego?
Z takim podejściem daleko się nie zajdzie.. Tak samo, jak to często spotykane, demonizowanie pracy na etacie, które de facto jest najbardziej pewnym i stałym źródłem dochodu, choćby nie było najwyższe. Na etapie planowania rodziny i dzieci, to najlepsza opcja na pozyskanie dochodu, gdyż jest najpewniejsza.
Kolejna kwestia to niezrozumienie czy lekceważący stosunek do oszczędzania, jakby to świadczyło o czyjejś niezaradności. Dlatego pytam po raz kolejny: czy moja ochota na "sprawianie sobie przyjemności na każdym kroku" miała być wyznacznikiem mojej normalności i zaradności? Jeśli z czegoś zrezygnuję w danym momencie to co, źle to o mnie świadczy? Jeśli wybiorę coś ZAMIAST czegoś to już sprawi, że coś ze mną nie tak?
Poza tym, spontaniczność, to akurat określenie, które nie jest aż tak obecne w moim życiu. Mogę sobie co najwyżej się w ten sposób umówić z kimś na piwo na mieście albo zjeść coś w knajpie innej niż planowałem. Poza tym, lubię jednak odpowiednio wiedzieć wcześniej, co się wydarzy w moim życiu smile Dlatego sporo rzeczy wolę zaplanować, jak chociażby urlop czy najbliższy weekend. Zwykle wiem, co będę robić na 24 godziny wcześniej i naprawdę zaje**cie się z tym czuję smile

Zdecydowanie za często słyszę to słowo..

28,281 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-03-19 02:51:22)

Odp: 30lat i cały czas sam
SamotnaWilczyca napisał/a:

No właśnie, aż szkoda ograniczać się do etatu, kiedy wkładasz w dane zajęcie większy wysiłek, dlatego że musisz być na bieżąco.

Do tego zaraz wrócę.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Pewnie, tylko korpo albo etat w fizycznej jest do wyboru tongue Innej drogi nie ma.
Korpo narzuca na jedną osobę nadmiar obowiązków, bo może, bo ta osoba nie protestuje i być może nie ma wyrobionej pozycji. Oni zwyczajnie tną wydatki, wykorzystują maksymalnie produktywność pracowników, na tyle ile mogą.

Są i tacy, którzy zamknęli działalność i poszli na etat, gdzie odżyli.
Nie musieli już zostawać wiecznie po godzinach, czy w weekendy.
Nie musieli się stresować, czy w tym miesiącu wyjdą chociaż na zero.
Mogli pojechać latem na urlop, wyłączyć telefon i się zrelaksować.
Zresztą nie miałam na myśli stricte korpo, tylko różne miejsca pracy.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Trudno jest ocenić, czy czegoś nie chcesz, czy się tego boisz. Możesz wypierać chęć i mówić "nie chcę, nie potrzebuję".

Nie chcę przefarbować się na blond.
Nie chcę mieszkać na gospodarstwie rolnym.
Nie chcę zostać kierowcą tira.
Nie chcę brać narkotyków.
Mam to zrobić mimo wszystko, bo może jednak chcę, ale się boję?
Bez przesady, wiele rzeczy potrafimy racjonalnie ocenić.
A jeśli nie, to skąd wiesz, że faktycznie czegoś chcesz?
Może tylko zostałaś zmanipulowana przez media?
Może wyparłaś prawdziwe pragnienia na rzecz tych promowanych?
Im mniej ufasz własnym osądom, tym łatwiej ulegasz cudzym.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Do czego się nie nadają? Podatkami zajmuje się księgowy lub doradca. Bez przesady... Dla mnie to wymówki. Przecież nie zaczyna się od razu od dużej działalności.

A czy prowadzenie działalności to tylko odprowadzanie podatków?
Powiedzmy, że postanowiłam otworzyć sklep z własnoręczną biżuterią.
Muszę znaleźć lokal, wynająć go albo kupić, a potem wyposażyć.
Muszę ogarnąć hurtownie, u których zaopatrzę się w półprodukty.
Muszę upewnić się, że nie są one kiepskiej jakości.
Muszę stworzyć ciekawe projekty, żeby czymś się wyróżnić.
Muszę przyciągnąć jakoś pierwszych klientów, sprzedać się.
Muszę zadbać, by byli zadowoleni, żeby chcieli do mnie wrócić.
Muszę wziąć pod uwagę ogromną konkurencję i nie przeginać z cenami.
To tylko wierzchołek tej góry lodowej, z którą musiałabym się zmierzyć.
Nie mając żadnej gwarancji, że się utrzymam i inwestycja się opłaci.
Mało kto wkracza na rynek z super innowacyjnym produktem, czy usługą.
Dla wielu jest to ciągła walka o to, by pozostać na powierzchni.
Setki mikroprzedsiębiorstw otwierają się i równie szybko zamykają.
Na powyższym przykładzie, spójrzmy, jak wiele umiejętności do tego potrzeba.
Sprzedażowe, komunikacyjne, manualne, artystyczne, negocjacyjne.
Nie wspominając o zapleczu finansowym, bez którego nawet nie wystartujesz.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Nie wiem czy to właściwa analogia; mdlenie na widok krwi, to już raczej jakaś fobia. Ale... fobie zwalcza się (zdaje się) regularną interakcją z konkretnym bodźcem.

Tak, fobie powinno się zwalczać, przede wszystkim dla własnego komfortu.
Przy czym zajmuje to dużo czasu i nie zawsze kończy się powodzeniem.
A przecież nie zatrudnią lekarza, który mdleje przy stole operacyjnym.
Nawet jeśli po paru miesiącach mógłby się przyzwyczaić do widoku krwi.
Każdy z nas ma jakieś swoje mniejsze lub większe ułomności.
Skoro boję się pająków i wielu innych stworzonek, to nie zatrudnię się w sklepie terrarystycznym.
Po co miałabym codziennie narażać swój organizm na stres?
Jest tak wiele innych opcji, że spokojnie tę jedną mogę odpuścić.

SamotnaWilczyca napisał/a:

To już bardziej do mnie przemawia. Choć tutaj możemy pomyśleć o pewnym kompromisie - dom we wsi nieopodal większego miasta, moskitiery w oknach i drzwiach, bez hodowli zwierząt i wylanych "gnojówek" w okolicy. Podobnie w innych sytuacjach życiowych możemy pomyśleć o kompromisie i być nieco bardziej elastyczni.

Celowo napisałam o konkretnym facecie, takim z gospodarstwem.
Przecież nie zmuszę kogoś, żeby on zrezygnował ze swojego życia na rzecz mojej wizji.
Nie chcę też samej siebie nakłaniać do życia cudzym życiem.
Dlatego nie zawracałabym głowy takim mężczyznom.
Jest wiele kobiet, które wyśmienicie odnalazłyby się na tym obrazku.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Nie pisałam o tych, którzy "muszą" liczyć "każdy" grosz. Pisałam o ludziach, którzy odmawiają sobie spontanicznych przyjemności, bo wszystko przeliczają i wolą zaoszczędzić. Właściwie, pisząc o tym, miałam w głowie konkretny przypadek informatyka. Nie pytałam go nigdy o to ile zarabia, ale nie był biedny. Nie wiem jak to określić. To ktoś taki, komu niby wystarcza, ale nadprogramowe wydatki stanowią już jakiś problem. Musi pewnie wybierać pomiędzy dodatkowymi wydatkami (na pewnym poziomie), a ograniczeniem innych lub zaoszczędzeniem czegokolwiek w danym miesiącu. To już bieda? Miał auto, mieszkał sam.

To zależy, czy chodzi o bycie skąpym, czy o nie bycie rozrzutnym.
Gdy odkładasz na mieszkanie, rozsądnie jest ograniczyć zachcianki.
Lepiej trochę zacisnąć pasa i szybciej zebrać całą sumę.
Nie uważam, by w takim podejściu było coś złego.
Gorzej, jak ktoś jest po prostu chytry. Takich ludzi nie lubię.
Oczywiście, niech każdy ze swoimi pieniędzmi robi co chce.
Natomiast nie związałabym się z kimś, kto jest „obliczony” co do grosza.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Owszem, są takie usługi, ale co z tego? Już nawet fryzjer mieści się w takich widełkach (dla kobiety).

Pisałaś, że fajnie jest spontanicznie skorzystać z dowolnej usługi.
Biorąc pod uwagę rozstrzał cenowy, tylko zamożni mają tę swobodę.
Osobiście byłoby mi szkoda wydać kilka tysięcy, żeby ktoś podciął mi włosy.
Aczkolwiek spoko, wiem, że niektórzy lubią czuć się luksusowo. 

SamotnaWilczyca napisał/a:

Elon Musk ma chyba 14-ścioro dzieci. Nie mogłam się powstrzymać... Jeśli chodzi o kobiety w korpo, to oczywiście, że stanowi to jakąś przeszkodę w robieniu kariery. W przypadku prowadzenia firmy, w pierwszych latach życia dziecka, również. Samotnej matce pracującej w markecie też byłoby pewnie trudno, nie tylko na początku.

Spoko, ale ciężko porównać go ze zwykłymi kowalskimi.
Jasne, że samotnej matce byłoby ciężko, nie tylko tej z marketu.
W każdym razie, w moim otoczeniu wygląda to właśnie w ten sposób.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Nie wiem czy jakiś tam wyższy poziom musi koniecznie wiązać się z intensywnym trybem życia i stresem.

Nie musi się z tym wiązać, ale może, a każdy ma inny próg wytrzymałości.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Praca na etacie nierzadko może być bardziej stresująca, bo ktoś nad Tobą stoi i coś Ci narzuca.

Może ciężko w to uwierzyć, ale niektórzy nie umieją się odnaleźć, jak ktoś nimi nie zarządza. Część osób, z którymi do tej pory pracowałam, potrafiła sama rozplanować sobie dniówkę, ustalić priorytety, ale wiele osób nic by nie zrobiło, gdyby nie dostali szczegółowych wytycznych. Gdy swego czasu pracowałam w sklepie, jednemu chłopakowi kierowniczki wręczały na dzień dobry kartkę z punktami do odhaczenia. Bez tego miał niemal zerową produktywność.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Za sprawą jednej decyzji raczej wszystko nie przepadnie. Możesz ponieść jakąś stratę, ale uczysz się na błędach i idziesz dalej.

Różnie bywa. Czytałam kiedyś artykuł o mężczyźnie, który został oszukany, zainwestował powierzone mu przez klientów pieniądze w jakąś piramidę finansową. Stracił ponad miliard dolarów i z tego powodu popełnił samobójstwo. Fakt, to już mocno skrajny przypadek, ale takie również się zdarzają.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Poza tym, wtrącę, bo znów coś mi się przypomniało... Amazon - podobno potworne warunki, wyzysk pracowników najniższego szczebla. Ogromne obciążenie psychiczne i fizyczne, a jednak ludzie poświęcają się i to za jakieś ochłapy. Czy tylko przez brak wiary w siebie? Może ludzie mają problem z wychodzeniem poza schematy, są jak owce.

W takich miejscach jest zwykle cały przekrój. Studenci, którzy sobie dorabiają weekendami. Ludzie zdesperowani, którzy potrzebują kasy na już, a tam łatwo się dostać. Tacy, którzy nie wierzą w siebie również się znajdą. Inna sprawa, że tysiące ludzi po prostu nie ma zbyt wielu alternatyw. Niski iloraz inteligencji, brak szczególnych talentów, czy wysoko rozwiniętych umiejętności i cech, które czyniłyby ich atrakcyjnymi na rynku pracy.

SamotnaWilczyca napisał/a:

A przy okazji - to nie jest korzyścią dla wielkich korporacji i dla rządu? Łatwiej sterować ludźmi, którzy mają mniej, czy więcej pieniędzy?

Moim zdaniem to bardziej złożona kwestia.
Za późno już, żebym rozbijała to na atomy, może następnym razem.
Choć chętnie poczytam, jakie masz argumenty.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Zależy jeszcze czy potrzeby rosną proporcjonalnie do wielkości zarobków. Ale czy to argument udowadniający, że lepiej mieć mniej, niż więcej? Jeśli ktoś zarabia 10 tysięcy, to i tak jest w lepszej sytuacji od pary, która nie zarabia tej sumu nawet łącznie.

Lepiej mieć tyle, ile potrzebujesz.
Wyznaczyć sobie konkretny cel i do niego dążyć.
Tylko warto być przy tym realistą, nie każdy może zarabiać kokosy.

SamotnaWilczyca napisał/a:

I dlaczego nie skomentujesz przykładu Lenny'ego Kravitza w zestawieniu przeciwko sentencji, jakoby ludzie majętni mieli być nieszczęśliwi?

Nie pisałam, że wszyscy zamożni ludzie są nieszczęśliwi, tylko że wśród nich jest również sporo takich osób.

SamotnaWilczyca napisał/a:

A konsumpcjonizmowi akurat w dużej części poddają się osoby, których na to nie stać i do nich są skierowane te wszystkie reklamy i promocje.

Reklamy i promocje są skierowane głównie do kobiet.
Nieważne, czy zamożnych, czy z niższych warstw społecznych.
To my w większości odpowiadamy za konsumpcjonizm.
Mi wyskakują czasem oferty sukienek za kilka kafli sztuka.
Nie sądzę, że przeciętna zjadaczka chleba się na taką pokusi.
Jedna kupi sobie trzy torebki z sieciówki, inna od znanego projektanta.
Nie pamiętam, czy zawsze, ale na pewno w większości przypadków, gdy widziałam, jak bogacze pokazywali wnętrze swojego domu, mieli garderoby wypchane po same brzegi.

28,282

Odp: 30lat i cały czas sam
Kakarotto napisał/a:

Myślę, że jest osobna kwestia atrakcyjności danej osoby jako partnera i osobna kwestia praktycznych kryteriów, czy długofalowy związek z daną osobą jest w ogóle dobrym pomysłem. Zarówno atrakcyjność, jak kwestia bycia dobrym pomysłem, to rzeczy BARDZO indywidualne, no bo ludzie są różni. A nawet na różnych etapach życia różnią się sami od siebie samych. Kiedyś posiadanie takich praktycznych kryteriów wydawało mi się nieco okrutne, na zasadzie "skreślania z góry" albo "odpalania o pierdołę". Z perspektywy patrząc, kwestia zgrania partnerów jest bardzo ważna i robi ogromną różnicę w jakości związku. Kiedyś wydawało mi się, że atrakcyjność nie jest aż taka ważna, a potem zakochałam się naprawdę i wyjaśniło się, co nie grało poprzednim razem. smile

Okej, zgadzam sie. Tylko warto w takim razie zadac sobie pytanie czy w celu osiagniecia tego zgrania w zwiazku trzeba szukac tej idealnej osoby z ktora od samego poczatku to zgranie bedzie idealne czy moze jednak powinna to byc kwestia wspolnej pracy nad tym aspektem?
Moim zdaniem jednak to drugie. Zwlaszcza, ze jak sama wczesniej pisalas ludzie potrafia sie mocno zmieniac na roznych etapach swojego zycia. Niemozliwym jest wiec by to zgranie samo z siebie bez zadnej pracy nad nim na kazdym etapie bylo takie samo.
Zreszta jesli mowa o zagraniu w rozumieniu wzajemnej atrakcyjnosci to jest niemal pewne, ze ona z biegoem czasu zacznie slabnac i jest to w kazdym zwiazku nieuniknione. Niestety w dzisiejszych czasach coraz czesciej ludzie nie chca pracowac nad zwiazkiem, budowac czegosc razem. Najpierw szukaja nieistniejacego w kazdym calu idealu, a pozniej kiedyt cos zaczyna sie psuc zamiast pracy nad problemem wola zakonczyc zwiazek i szukac nastepnego partnera.

Jeśli pogrubiony fragment w Twoim poście odnosi się do pogrubionego kawałka w moim poście (w bieżącym cytacie), wyjaśniam:
w moim poprzednim poście "kwestia zgrania partnerów" = "kwestia bycia dobrym pomysłem (razem w długofalowym związku)", czyli ta druga obok atrakcyjności. Jeśli atrakcyjność to A, byłoby to umownie mówiąc B. Przykład A - jak - atrakcyjności dałam w ostatnim zdaniu tamtego posta smile Taki szyk przestawny, mógł zmylić.

Pytanie jest nieco podchwytliwe. Jeśli "zgranie" = "związek z tą osobą to dobry pomysł", to tak, idealne (w sensie całkowite) zgranie od samego początku byłoby bardzo fajną i pożądaną rzeczą. Jeśli ta osoba jest również atrakcyjna, to bam, mamy rokujący i najwyraźniej szczęśliwy związek, który zburzyć mogą (ale nie muszą) dopiero jakieś dramatyczne zewnętrzne okoliczności życiowe albo wręcz tragedia.

Haczyk tkwi w tym, że można się pomylić w ocenie i np. zainwestować dużo czasu w związek, który zmierza donikąd albo nie jest szczególnie silny, albo nam szkodzi. Oznacza to wówczas, że jednak wcale nie był dobrym pomysłem, ale nie wiedzielismy o tym np. z braku doświadczenia/obycia życiowego albo atrakcyjność partnera nam zaćmiła ocenę różową mgłą smile albo osobowościowo zmieniliśmy się tak bardzo, że stoimy w innym punkcie niż na początku (i to, co było wcześniej dopasowane, zaczyna bardzo zgrzytać).

Wydaje mi się, że jest jakaś "homeostaza" i dobry związek jest w bardzo dużym stopniu odporny na przeciwności. Partnerzy współpracują i rozpracowują życiowe problemy jako drużyna. Trochę jak uparta ameba w pierwotnej zupie aminokwasów big_smile

Drugi haczyk może być w tym, że trzeba jakiejś introspekcji i samoświadomości (oraz dużo realizmu), żeby znać swoje "warunki graniczne" i deal-breakery. W skrócie, żeby móc celnie oszacować B i wiedzieć, czy isć w dany związek, czy nie. Intuicja też tu gra jakąś rolę i trudno mi opisać zakres. Myślę, że im więcej ma się nieudanych związków za sobą tym wyraźniej widzi się co w nich nie grało, czego się samemu oczekuje i szuka, więc ma się więcej tej uswiadomionej warstwy a mniej intuicyjnej. Niestety jest druga strona medalu, można przenosić uprzedzenia albo samospełniające się przepowiednie między kolejnymi związkami i robi się wtedy błędne koło. Niektóre kryteria, np. "nie wychodź za mąż za faceta ktory nadużywa alkoholu ale obiecuje się zmienić po ślubie, w nadziei że się zmieni, bo wcale się nie zmieni" to cos czego można nauczyć się na błędach innych ludzi, a inne są czysto racjonalne ("nie wchodź w związek z kobietą-modliszką"). Pamiętam, że nawet jak sama jechałam na Jana w tym temacie, sama z bardzo niską introspekcją, to i tak z czasem mi się różne rzeczy wyklarowywały i jakoś tam mózg pracował w tle.

A największa ironia w tym, że jak raz się znajdzie właściwego partnera i zbuduje fajny związek, to przy dobrych okolicznosciach nie trzeba już więcej wykorzystywać swojej wiedzy "jak znaleźć dobrego partnera" ponownie smile

Myślę, że kiedy ludzie (głównie kobiety) mówią o swoich deal-breakerach, to skupiają się często na duperelach. Np. moja koleżanka mówiła, że nie byłaby w stanie związac się z facetem który mówi tylko szłem albo kurwuje w sensie klnie. Tu w wątku pojawia się kryterium dochodowe (jak na PIT-cie lol ). W żartach i memach przewijają się wymagania typu wrażliwy-męski-inteligentny-oczytany-czuły-zadbany-przystojny-bogaty-podziwiany, najlepiej wszystko na raz. To są raczej cechy indywidualne, coś co może komuś nie przypaść do gustu ( i nie mieścić się w A-jak-atrakcyjność), ale niekoniecznie jest czymś uniemożliwiającym samo w sobie dobry związek z tą osobą (B jak perspektywy dobrego związku). Koleżanka od poprawnej polszczyzny wpakowała sie potem w niefajny romans z żonatym facetem, który prawie namówił mnie do złamania prawa. sad

Wspomniałaś również o kompromisach, o budowaniu bliskości i więzi, o dobrej komunikacji. Myślę, że dobry związek to taki w którym są te rzeczy. No i który zdaje test Oblivionu: "czy jesteście zgraną drużyną" smile Myślę, że najwięcej kompromisów buduje się na początkowym etapie związku. Najlepiej byłoby, gdyby nie były potrzebne, ale chyba jednak są.

28,283

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Nie odnoszę się do kategorii ludzi z show-biznesu, bo to dla mnie nieadekwatne porównanie. Ludzie ci zwykle w pewnym momencie "odjeżdżają" na tyle, że można ich uznać za niereprezentatywną próbę populacji. Kasa im do głowy uderza i tyle. Niech sobie tam żyją szczęśliwie, jak chcą i mogą, jestem tylko ciekaw, czy daliby radę "przeżyć", gdyby ich zasoby i majątek stopniały choćby o 1/10 czy nawet mniej..?

Bez problemu, bo w większości wypadków to jest pieniądz wirtualny. Oni wahań rzędu 10-20-50% kompletnie nie czują. Różne firmy należące do Trumpa wnosiły o upadłość chyba z 6 razy (jak nie więcej), w tym jedna z długiem na 1,8 MILIARDA dolarów. A jakoś na bruku nie wylądował wink

Na pewnym poziomie to jest polityka i gra pieniądzem wciąż i wciąż tych samych ludzi. Płacą za to zwykli pracownicy, ale bardzo, bardzo rzadko właściciele.

28,284

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Odnośnie rolników

Cóż, nie da się ukryć, że każda praca czy wykonywany zawód wiąże się z pewnymi ograniczeniami lub wyrzeczeniami. Skoro prowadzi się gospodarstwo, to wiadomo, że trzeba nad nim czuwać, tylko czy to rzeczywiście oznacza stałe uwiązanie na miejscu?
Obie strony zdają sobie z tego sprawę, tylko akurat w przypadku rolników, trochę mi żal takich chłopaków, którzy szczerze chcą kogoś poznać i wspólnie żyć, może w nieco specyficzny sposób, ale jednak pracując na wspólne dobro nas wszystkich. Z drugiej strony, część z nich jakoś znajduje sobie partnerki, dla których specyfika pracy na roli oraz realia wsi nie są tak straszne. Osobiście uważam, że dałoby się połączyć wiele rzeczy, trzeba tylko trochę dobrej woli, ale to tylko moja opinia.

To zależy jakiego typu (w jaki sposób i jakiej wielkości) gospodarstwo się prowadzi. Nasi rodzimi rolnicy i sadownicy to w większości kombinatorzy (to piszę z autopsji obcowania z niektórymi) z chlubnymi wyjątkami w niewielkiej tylko liczbie. Dla tej większości liczą się dwie rzeczy:

1) posiadanie absolutnej kontroli nad każdym aspektem swojego gospodarstwa często wbrew światowym trendom, w oparciu o fantazje (stąd też pośrednia przyczyna problemu suszy hydrologicznej)
2) zysk za wszelką cenę


Natomiast zastanawiam się na ile uprzedzenia do życia na wsi czy do realiów pracy rolnika wynikają z niechęci lub obrzydzenia do kontaktu z "niecywilizacyjnnymi" urokami prowadzenia gospodarstwa..? Zapach obornika, gnojówki albo kiszonki? Wczesne wstawanie? smile
Staram się spojrzeć na to nieco inaczej, gdyż osobiście nigdy nie pogardzałem kontaktem z naturą czy tego typu robotą, dlatego z pewnością widziałbym więcej zalet i uroków życia z dala od miasta smile

Mój znajomy sprzed lat kupił wiele lat temu (z 15 lat temu) działkę rolną z zabudowaniami, polem ornym i całą resztą. 90% czasu spędzał na wiecznych bojach z sąsiadami (zero współpracy, ciągłe robienie sobie na złość, bo on był "ten obcy"). Zabudowania ostatecznie zostawił do powolnego zniszczenia, a pole oddał w dzierżawę. Co tam się dalej działo to nie wiem.

Innemu zostało gospodarstwo po dziadkach. W zasadzie ta sama historia, tylko z innego regionu kraju. Jego gospodarzenie ograniczyło się do tego, że pole oddał w dzierżawę, a raz-dwa razy w roku przyjeżdżał na posesje wywozić z niej śmieci.

W obu przypadkach to te gospodarstwa były za małe, aby z nich przeżyć. Można by było najwyżej wegetować.

28,285

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Odnośnie rolników

Cóż, nie da się ukryć, że każda praca czy wykonywany zawód wiąże się z pewnymi ograniczeniami lub wyrzeczeniami. Skoro prowadzi się gospodarstwo, to wiadomo, że trzeba nad nim czuwać, tylko czy to rzeczywiście oznacza stałe uwiązanie na miejscu?
Obie strony zdają sobie z tego sprawę, tylko akurat w przypadku rolników, trochę mi żal takich chłopaków, którzy szczerze chcą kogoś poznać i wspólnie żyć, może w nieco specyficzny sposób, ale jednak pracując na wspólne dobro nas wszystkich. Z drugiej strony, część z nich jakoś znajduje sobie partnerki, dla których specyfika pracy na roli oraz realia wsi nie są tak straszne. Osobiście uważam, że dałoby się połączyć wiele rzeczy, trzeba tylko trochę dobrej woli, ale to tylko moja opinia.

To zależy jakiego typu (w jaki sposób i jakiej wielkości) gospodarstwo się prowadzi. Nasi rodzimi rolnicy i sadownicy to w większości kombinatorzy (to piszę z autopsji obcowania z niektórymi) z chlubnymi wyjątkami w niewielkiej tylko liczbie. Dla tej większości liczą się dwie rzeczy:

1) posiadanie absolutnej kontroli nad każdym aspektem swojego gospodarstwa często wbrew światowym trendom, w oparciu o fantazje (stąd też pośrednia przyczyna problemu suszy hydrologicznej)
2) zysk za wszelką cenę


Natomiast zastanawiam się na ile uprzedzenia do życia na wsi czy do realiów pracy rolnika wynikają z niechęci lub obrzydzenia do kontaktu z "niecywilizacyjnnymi" urokami prowadzenia gospodarstwa..? Zapach obornika, gnojówki albo kiszonki? Wczesne wstawanie? smile
Staram się spojrzeć na to nieco inaczej, gdyż osobiście nigdy nie pogardzałem kontaktem z naturą czy tego typu robotą, dlatego z pewnością widziałbym więcej zalet i uroków życia z dala od miasta smile

Mój znajomy sprzed lat kupił wiele lat temu (z 15 lat temu) działkę rolną z zabudowaniami, polem ornym i całą resztą. 90% czasu spędzał na wiecznych bojach z sąsiadami (zero współpracy, ciągłe robienie sobie na złość, bo on był "ten obcy"). Zabudowania ostatecznie zostawił do powolnego zniszczenia, a pole oddał w dzierżawę. Co tam się dalej działo to nie wiem.

Innemu zostało gospodarstwo po dziadkach. W zasadzie ta sama historia, tylko z innego regionu kraju. Jego gospodarzenie ograniczyło się do tego, że pole oddał w dzierżawę, a raz-dwa razy w roku przyjeżdżał na posesje wywozić z niej śmieci.

W obu przypadkach to te gospodarstwa były za małe, aby z nich przeżyć. Można by było najwyżej wegetować.

Na wsi ludzie to wredne sa dla siebie. Ja tam na wakacje tylko jedzilam to pamiętam kazdy siebie nawzajem obgadywal i jak ktos mial cos lepszego to zazdrość. Na wsi tylko natura, zwierzeta  sa piekne latem,ale ludzie tam nikomu ufać nie mozna,bo cos powiesz i cala wies juz wie.

28,286

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Odnośnie rolników

Cóż, nie da się ukryć, że każda praca czy wykonywany zawód wiąże się z pewnymi ograniczeniami lub wyrzeczeniami. Skoro prowadzi się gospodarstwo, to wiadomo, że trzeba nad nim czuwać, tylko czy to rzeczywiście oznacza stałe uwiązanie na miejscu?

Moim zdaniem właśnie niewiele zawodów ogranicza aż tak, nie wspominając już o rzutowaniu na życie całej rodziny. Większość prac polega jednak na tym, że ktoś sobie wychodzi z domu - domu, we wspólnie ustalonym miejscu - a później do niego wraca. Oczywiście tu można sobie dalej rozdzielać, że inaczej wpływa na życie praca zmianowa, inaczej zdalna, inaczej - z częstymi delegacjami, niemniej w takiej uproszczonej wersji to, co robi dana osoba, to jej sprawa. W tym znaczeniu, że coś tam robi jedno, coś tam robi drugie, istnieją jakieś zasady, można się wzajemnie dopasować do siebie i tak dalej.
W tym przypadku tak nie jest, bo facet ma jakby i obowiązki szefa, i szeregowego pracownika, ale bez praw przynależnych normalnie jednemu i drugiemu. Jak trzeba, to musi zadbać o to jak o swoje, ale jednocześnie jest uzależniony od decyzji rodziców - czyli jak pracownik od woli szefa, tyle że nie wchodzą tu w grę żadne prawa przysługujące pracownikom.

Obie strony zdają sobie z tego sprawę, tylko akurat w przypadku rolników, trochę mi żal takich chłopaków, którzy szczerze chcą kogoś poznać i wspólnie żyć, może w nieco specyficzny sposób, ale jednak pracując na wspólne dobro nas wszystkich. Z drugiej strony, część z nich jakoś znajduje sobie partnerki, dla których specyfika pracy na roli oraz realia wsi nie są tak straszne. Osobiście uważam, że dałoby się połączyć wiele rzeczy, trzeba tylko trochę dobrej woli, ale to tylko moja opinia.
Natomiast zastanawiam się na ile uprzedzenia do życia na wsi czy do realiów pracy rolnika wynikają z niechęci lub obrzydzenia do kontaktu z "niecywilizacyjnnymi" urokami prowadzenia gospodarstwa..? Zapach obornika, gnojówki albo kiszonki? Wczesne wstawanie? smile
Staram się spojrzeć na to nieco inaczej, gdyż osobiście nigdy nie pogardzałem kontaktem z naturą czy tego typu robotą, dlatego z pewnością widziałbym więcej zalet i uroków życia z dala od miasta smile

No ale to właśnie jest ten problem, to, co piszesz o urokach prowadzenia gospodarstwa. To, że to nie jest zwykła praca, tylko życie - bo gdyby to ograniczało się do samej pracy, to partnerka nie miałaby nic wspólnego z zapachami i tak dalej.

Druga sprawa - ewentualna pomoc. Pracujesz na etacie, jesteś chory, idziesz na zwolnienie i tyle. Masz jakiś swój mały biznes - w zależności od tego, co robisz, albo coś przełożysz, albo odwołasz, albo może nadrobisz później. A tak? Są zwierzęta, trzeba je nakarmić, wydoić setkę krów, pewnie coś jeszcze. One nie poczekają, więc co, nie poprosisz żony? A ona ma przecież swoją pracę, w której Ty jej zastępować nie będziesz. Dlatego ja nie jestem w stanie uwierzyć w jasny podział w takiej sytuacji, jestem przekonana, że prędzej czy później jakaś "pomoc" będzie potrzebna.

28,287

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Odnośnie rolników

Cóż, nie da się ukryć, że każda praca czy wykonywany zawód wiąże się z pewnymi ograniczeniami lub wyrzeczeniami. Skoro prowadzi się gospodarstwo, to wiadomo, że trzeba nad nim czuwać, tylko czy to rzeczywiście oznacza stałe uwiązanie na miejscu?

Moim zdaniem właśnie niewiele zawodów ogranicza aż tak, nie wspominając już o rzutowaniu na życie całej rodziny. Większość prac polega jednak na tym, że ktoś sobie wychodzi z domu - domu, we wspólnie ustalonym miejscu - a później do niego wraca. Oczywiście tu można sobie dalej rozdzielać, że inaczej wpływa na życie praca zmianowa, inaczej zdalna, inaczej - z częstymi delegacjami, niemniej w takiej uproszczonej wersji to, co robi dana osoba, to jej sprawa. W tym znaczeniu, że coś tam robi jedno, coś tam robi drugie, istnieją jakieś zasady, można się wzajemnie dopasować do siebie i tak dalej.
W tym przypadku tak nie jest, bo facet ma jakby i obowiązki szefa, i szeregowego pracownika, ale bez praw przynależnych normalnie jednemu i drugiemu. Jak trzeba, to musi zadbać o to jak o swoje, ale jednocześnie jest uzależniony od decyzji rodziców - czyli jak pracownik od woli szefa, tyle że nie wchodzą tu w grę żadne prawa przysługujące pracownikom.

Obie strony zdają sobie z tego sprawę, tylko akurat w przypadku rolników, trochę mi żal takich chłopaków, którzy szczerze chcą kogoś poznać i wspólnie żyć, może w nieco specyficzny sposób, ale jednak pracując na wspólne dobro nas wszystkich. Z drugiej strony, część z nich jakoś znajduje sobie partnerki, dla których specyfika pracy na roli oraz realia wsi nie są tak straszne. Osobiście uważam, że dałoby się połączyć wiele rzeczy, trzeba tylko trochę dobrej woli, ale to tylko moja opinia.
Natomiast zastanawiam się na ile uprzedzenia do życia na wsi czy do realiów pracy rolnika wynikają z niechęci lub obrzydzenia do kontaktu z "niecywilizacyjnnymi" urokami prowadzenia gospodarstwa..? Zapach obornika, gnojówki albo kiszonki? Wczesne wstawanie? smile
Staram się spojrzeć na to nieco inaczej, gdyż osobiście nigdy nie pogardzałem kontaktem z naturą czy tego typu robotą, dlatego z pewnością widziałbym więcej zalet i uroków życia z dala od miasta smile

No ale to właśnie jest ten problem, to, co piszesz o urokach prowadzenia gospodarstwa. To, że to nie jest zwykła praca, tylko życie - bo gdyby to ograniczało się do samej pracy, to partnerka nie miałaby nic wspólnego z zapachami i tak dalej.

Druga sprawa - ewentualna pomoc. Pracujesz na etacie, jesteś chory, idziesz na zwolnienie i tyle. Masz jakiś swój mały biznes - w zależności od tego, co robisz, albo coś przełożysz, albo odwołasz, albo może nadrobisz później. A tak? Są zwierzęta, trzeba je nakarmić, wydoić setkę krów, pewnie coś jeszcze. One nie poczekają, więc co, nie poprosisz żony? A ona ma przecież swoją pracę, w której Ty jej zastępować nie będziesz. Dlatego ja nie jestem w stanie uwierzyć w jasny podział w takiej sytuacji, jestem przekonana, że prędzej czy później jakaś "pomoc" będzie potrzebna.

Praca na gospodarstwie to jest zapierdzielal od rana do wieczora. Wiem,bo czesto na wakacje na wies jezdzilam to widziałam jak ludzie pracuja i nawet czesto pomagałam.  Teraz co prawda sa maszyny,ale maszyny same się nie obsluza tylko tez trzeva nimi sterowac i kierowac. Jak ktos ma zwierzeta hodowlane to wiosna i latem na pastwisko wyprowadzac, tak samo owce pilnowac,zeby nie uciekly,  bierze sie za zwierzeta pełna odpowiedzialnosc jak kogos zaatakuja, a to trzeba paszy naszykowac kurom, swiniom,  przechodzic badania weternarza,  koszty leczenia, trzeba wiedziec jak takie zwierze przyrzadzic. Jak ktoś ma pole uprawne to tez ciezka robota jeszcze w upale.... zdecydowanie NIE tam na wsi wiele mlodych dziewczyn zbyt powaznie wyglada 20 kilka lat kobiety z dziecmi tak styrane, ze wygladaja jak po 40 tce, faceci zreszta nie lepiej. Taki zapierdziel postarza czlowieka i ludzie sie starzeja w psich latach

28,288 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-19 18:33:57)

Odp: 30lat i cały czas sam

Rolnik, jako zawód czy styl życia, który ogranicza najbardziej ze wszystkich możliwych profesji? Jakby tak dobrze pomyśleć, to znalazłoby się jeszcze parę innych prac, które może nie pochłaniają tak bardzo człowiekowi czasu, ale wiążą się z pewnymi niedogodnościami czy nawet ryzykiem? Często można usłyszeć, że kobiety niechętnie wychodzą za przedstawicieli służb mundurowych(z powodu tendencji do przemocy fizycznej bądź psychicznej)czy np. kierowców tirów, z uwagi na długą rozłąkę partnerów. Przykłady można mnożyć. Najlepszy o jakim słyszałem, to  "czerwone światło" od kobiety dla faceta, będącego lekarzem sądowym(patologiem), jakoby on miał się okazać wyjątkowo nieczuły i mało emocjonalny...

Wracając do rolników"
Ktoś jednak tą żywność musi dostarczać na rynek, pośrednio też na nasze stoły, więc nie chce mi się wierzyć, że cała "armia" rolników zostanie kawalerami do końca życia. W końcu któraś się na to zdecyduje, dla której niestraszne będzie zarówno pochłonięcie pracą całego niemal życia, jak i warunki panujące na wsi, co też okaże się dla niej dużo lepsze, niż wielkomiejskiej życie "na poziomie".
Wydaje mi się, że jednak najbardziej kobiety odstrasza to "uwiązanie" do jednego miejsca czy właśnie realia związane z pewnymi aktywnościami, jakie okazują się niezbędne dla prowadzenia gospodarstwa. Mam wrażenie, że to można rozciągnąć nawet na większą część obecnego młodego społeczeństwa. Skoro dla młodych ludzi straszniejszy jest np. smród gnojówki czy zapach zwierząt od miejskiego smogu, to przestaje mnie dziwić taka postawa. Dlatego kobieta, która wychodzi za rolnika musi być świadoma realiów całej tej branży a ewentualna pomoc w obowiązkach nie powinna jej spędzać snu z powiek.

Jasna sprawa, że odmienne tryby pracy w różny sposób wpływają na nasze życie. Niemniej jednak, jeśli już możemy poruszyć ten temat, to osobiście uważam, że ktoś, kto poza miejscem pracy w jakikolwiek sposób interesuje się jednak swoją branżą poza godzinami pracy, wzbudzać będzie większe zaufanie, niż osoba, która swoją pracę całkowicie zostawia w miejscu, w którym to przebywa w czasie pracy.
Ale to już taka moja osobista uwaga smile

ps. Na temat suszy hydrologicznej czy melioracji wolę nie zaczynać rozmowy, bo to mi bardzo skutecznie podnosi ciśnienie..
To idealny przykład owej "ciemnoty", która pozostaje głucha na wszelkie racjonalne argumenty...

28,289

Odp: 30lat i cały czas sam
gman98v2 napisał/a:

Wczoraj miałem kolejny incydent potwierdzający hipergamiczno-samolubną naturę kobiet. Udałem się do Lidla na zakupy, między półkami napotkałem byłą per koleżankę, co do niej startowałem pod koniec gimnazjum. Co oczywiście skończyło się olaniem mnie, ale do rzeczy. Na początku nie poznałem jej, ze względu, że dużo czasu minęło od tamtego czasu. Po krótkiej wymianie zdań udałem się potem do mieszkania z zakupami.

Wieczorem dostałem od niej wiadomość na Facebooku, w czasie dwu godzinnej rozmowy wygadała się, że wróciła do rodziców... z dzieckiem półrocznym. Facet ją zostawił, że "nie miał dla niej i dziecka czasu" blabla. Zaczęła zadawać pytania standardowe dla kobiet w tym wieku, czyli ile zarabiam, czy wynajmuje mieszkanie/czy mieszkam z rodzicami. Trochę podkoloryzowałem odpowiedzi, co zaowocowało po kilku wymianach zdań pytaniem, co robię na weekendzie, bo otworzyli nową pizzerię XYZ, czy nie chciałbym się z nią przejść. Odpowiedziałem jej, że mam inne plany, a gdybym miał wolny czas, to wolałbym się sam tam przejść lub z kumplem, niż z nią, bo swoje pięć minut miała. Koleżanka odpowiedziała na to litanią, że nie dziwi się, że jestem nadal kawalerem.  lol



Uważam, że dałeś ciała.
Mogłeś to rozegrać naprawdę niczym prawdziwy sigma.


Wyszedłeś na takiego małego knypka, który chciał jej walnąć pstryczka w nos, ale w taki sposób, aby ją upokorzyć.
W jej oczach jesteś teraz zwykłym prymitywem, który nie chce przygarnąć kobiety z dzieckiem, więc wg. niej jesteś imitacją prawdziwego mężczyzny.

Mogłeś to odegrać znacznie lepiej.

Skoro już koloryzowałeś, to wyobraź sobie jakbyś jej odpisał coś w stylu, że się z nią nie umówisz, bo teraz spotykasz się z taką fajną studentką 20 lat.

Tamta koleżanka miałaby popalone styki.
Bo skoro do Ciebie zarywała, to znaczy, że brała Ciebie pod jakąś opcję, a jakbyś dał jej do zrozumienia, że spotykasz się z jakimiś fajnymi dupami, to laska by wiedziała, że jest na całkowicie przegranej pozycji, skoro nie może się do Ciebie dobić smile

Pewnie by myślała coś w stylu: ,,Kurde zagadam do tego gman98v2, może coś tam z nim ugram.. Co? okazuje się, że spotyka się z jakąś 19stką? Kurde, ja z dzieckiem nie mam w takim razie szans, jestem na przegranej pozycji, muszę odpuścić z poczuciem porażki".

A tak to wyszedłeś na zwykłego frustrata.

28,290

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
gman98v2 napisał/a:

Wczoraj miałem kolejny incydent potwierdzający hipergamiczno-samolubną naturę kobiet. Udałem się do Lidla na zakupy, między półkami napotkałem byłą per koleżankę, co do niej startowałem pod koniec gimnazjum. Co oczywiście skończyło się olaniem mnie, ale do rzeczy. Na początku nie poznałem jej, ze względu, że dużo czasu minęło od tamtego czasu. Po krótkiej wymianie zdań udałem się potem do mieszkania z zakupami.

Wieczorem dostałem od niej wiadomość na Facebooku, w czasie dwu godzinnej rozmowy wygadała się, że wróciła do rodziców... z dzieckiem półrocznym. Facet ją zostawił, że "nie miał dla niej i dziecka czasu" blabla. Zaczęła zadawać pytania standardowe dla kobiet w tym wieku, czyli ile zarabiam, czy wynajmuje mieszkanie/czy mieszkam z rodzicami. Trochę podkoloryzowałem odpowiedzi, co zaowocowało po kilku wymianach zdań pytaniem, co robię na weekendzie, bo otworzyli nową pizzerię XYZ, czy nie chciałbym się z nią przejść. Odpowiedziałem jej, że mam inne plany, a gdybym miał wolny czas, to wolałbym się sam tam przejść lub z kumplem, niż z nią, bo swoje pięć minut miała. Koleżanka odpowiedziała na to litanią, że nie dziwi się, że jestem nadal kawalerem.  lol



Uważam, że dałeś ciała.
Mogłeś to rozegrać naprawdę niczym prawdziwy sigma.


Wyszedłeś na takiego małego knypka, który chciał jej walnąć pstryczka w nos, ale w taki sposób, aby ją upokorzyć.
W jej oczach jesteś teraz zwykłym prymitywem, który nie chce przygarnąć kobiety z dzieckiem, więc wg. niej jesteś imitacją prawdziwego mężczyzny.

Mogłeś to odegrać znacznie lepiej.

Skoro już koloryzowałeś, to wyobraź sobie jakbyś jej odpisał coś w stylu, że się z nią nie umówisz, bo teraz spotykasz się z taką fajną studentką 20 lat.

Tamta koleżanka miałaby popalone styki.
Bo skoro do Ciebie zarywała, to znaczy, że brała Ciebie pod jakąś opcję, a jakbyś dał jej do zrozumienia, że spotykasz się z jakimiś fajnymi dupami, to laska by wiedziała, że jest na całkowicie przegranej pozycji, skoro nie może się do Ciebie dobić smile

Pewnie by myślała coś w stylu: ,,Kurde zagadam do tego gman98v2, może coś tam z nim ugram.. Co? okazuje się, że spotyka się z jakąś 19stką? Kurde, ja z dzieckiem nie mam w takim razie szans, jestem na przegranej pozycji, muszę odpuścić z poczuciem porażki".

A tak to wyszedłeś na zwykłego frustrata.

Hej udało Ci się dowiedziec jakie masz konkretnie problemy ze zdrowiem?

28,291

Odp: 30lat i cały czas sam
Julia life in UK napisał/a:

Hej udało Ci się dowiedziec jakie masz konkretnie problemy ze zdrowiem?


Hej,
Dziękuję, że pytasz, to naprawdę miłe.

W Poniedziałek robiłem badania i wyszło, że prawdopodobnie mam nieźle nasrane w stawie skroniowo-żuchwowym do takiego stopnia, że robią mi się jakieś uciski na nerwach...
Dostałem kolejne skierowania, pewnie dodatkowo będę usuwał ósemki, bo tak mi się rozjechały, że robią mi jakieś uciski na mięśnie szczękowe, ostra jazda...

28,292 Ostatnio edytowany przez Julia life in UK (2025-03-19 22:25:05)

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:

Hej udało Ci się dowiedziec jakie masz konkretnie problemy ze zdrowiem?


Hej,
Dziękuję, że pytasz, to naprawdę miłe.

W Poniedziałek robiłem badania i wyszło, że prawdopodobnie mam nieźle nasrane w stawie skroniowo-żuchwowym do takiego stopnia, że robią mi się jakieś uciski na nerwach...
Dostałem kolejne skierowania, pewnie dodatkowo będę usuwał ósemki, bo tak mi się rozjechały, że robią mi jakieś uciski na mięśnie szczękowe, ostra jazda...

No tak kiedyś czytalam,że takie problemy z zębami, zuchwa itp to mogą takie problemy powodować. Lepiej usun te 8-ki i tak te zeby są z tyłu więc nikt nawet nie zauwazy,że ich nie masz

28,293

Odp: 30lat i cały czas sam

Rumuński stan zapalny i obrzęk?

28,294

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Rumuński stan zapalny i obrzęk?

Trzymam kciuki i powodzenia .

28,295

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
gman98v2 napisał/a:

Wczoraj miałem kolejny incydent potwierdzający hipergamiczno-samolubną naturę kobiet. Udałem się do Lidla na zakupy, między półkami napotkałem byłą per koleżankę, co do niej startowałem pod koniec gimnazjum. Co oczywiście skończyło się olaniem mnie, ale do rzeczy. Na początku nie poznałem jej, ze względu, że dużo czasu minęło od tamtego czasu. Po krótkiej wymianie zdań udałem się potem do mieszkania z zakupami.

Wieczorem dostałem od niej wiadomość na Facebooku, w czasie dwu godzinnej rozmowy wygadała się, że wróciła do rodziców... z dzieckiem półrocznym. Facet ją zostawił, że "nie miał dla niej i dziecka czasu" blabla. Zaczęła zadawać pytania standardowe dla kobiet w tym wieku, czyli ile zarabiam, czy wynajmuje mieszkanie/czy mieszkam z rodzicami. Trochę podkoloryzowałem odpowiedzi, co zaowocowało po kilku wymianach zdań pytaniem, co robię na weekendzie, bo otworzyli nową pizzerię XYZ, czy nie chciałbym się z nią przejść. Odpowiedziałem jej, że mam inne plany, a gdybym miał wolny czas, to wolałbym się sam tam przejść lub z kumplem, niż z nią, bo swoje pięć minut miała. Koleżanka odpowiedziała na to litanią, że nie dziwi się, że jestem nadal kawalerem.  lol



Uważam, że dałeś ciała.
Mogłeś to rozegrać naprawdę niczym prawdziwy sigma.


Wyszedłeś na takiego małego knypka, który chciał jej walnąć pstryczka w nos, ale w taki sposób, aby ją upokorzyć.
W jej oczach jesteś teraz zwykłym prymitywem, który nie chce przygarnąć kobiety z dzieckiem, więc wg. niej jesteś imitacją prawdziwego mężczyzny.

Mogłeś to odegrać znacznie lepiej.

Skoro już koloryzowałeś, to wyobraź sobie jakbyś jej odpisał coś w stylu, że się z nią nie umówisz, bo teraz spotykasz się z taką fajną studentką 20 lat.

Tamta koleżanka miałaby popalone styki.
Bo skoro do Ciebie zarywała, to znaczy, że brała Ciebie pod jakąś opcję, a jakbyś dał jej do zrozumienia, że spotykasz się z jakimiś fajnymi dupami, to laska by wiedziała, że jest na całkowicie przegranej pozycji, skoro nie może się do Ciebie dobić smile

Pewnie by myślała coś w stylu: ,,Kurde zagadam do tego gman98v2, może coś tam z nim ugram.. Co? okazuje się, że spotyka się z jakąś 19stką? Kurde, ja z dzieckiem nie mam w takim razie szans, jestem na przegranej pozycji, muszę odpuścić z poczuciem porażki".

A tak to wyszedłeś na zwykłego frustrata.

Albo mógł odrazu wypalić że nie jest zainteresowany nią i tym zrobkiem hahhahahaha

28,296 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-20 11:30:35)

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

W tym przypadku tak nie jest, bo facet ma jakby i obowiązki szefa, i szeregowego pracownika, ale bez praw przynależnych normalnie jednemu i drugiemu. Jak trzeba, to musi zadbać o to jak o swoje, ale jednocześnie jest uzależniony od decyzji rodziców - czyli jak pracownik od woli szefa, tyle że nie wchodzą tu w grę żadne prawa przysługujące pracownikom.

Sorry, ale nie. Rolnicy są jedną z najbardziej uprzywilejowanych grup społecznych w Polsce. A ilość dotacji i zapomóg do rolnictwa powala. W zasadzie nie musisz się martwić o nic. Ani o ceny na rynku, ani o pogodę, bo niezależnie od wszystkiego albo zarobisz na plonach albo z tytułu odszkodowań.

Widziałaś kiedyś rolnika, który by gospodarzył, a nie bumelował i żeby u niego na podwórku nie stały 2-3 samochody? A weź to teraz odnieś do sytuacji większości młodych mieszczuchów, których nie stać na samodzielne wynajęcie kawalerki.

28,297

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Często można usłyszeć, że kobiety niechętnie wychodzą za przedstawicieli służb mundurowych(z powodu tendencji do przemocy fizycznej bądź psychicznej)

Jako ex mundurowy - pierwsze o tym słyszę. Jedynym argumentem 'przeciw' jaki kiedykolwiek słyszałem to częste wyjazdy na poligony, szkolenia, czasem na misje i niekiedy częste zmiany zamieszkania w zależności od stanowiska i specjalności.


Ktoś jednak tą żywność musi dostarczać na rynek, pośrednio też na nasze stoły, więc nie chce mi się wierzyć, że cała "armia" rolników zostanie kawalerami do końca życia

I takich kobiet trochę jest wbrew pozorom. Znam jeden taki przypadek. I dziewczyna nie żałuje. 


Wydaje mi się, że jednak najbardziej kobiety odstrasza to "uwiązanie" do jednego miejsca czy właśnie realia związane z pewnymi aktywnościami, jakie okazują się niezbędne dla prowadzenia gospodarstwa.

Chodzi przede wszystkim o brak prestiżu i stereotypowe postrzeganie rolnika jako osoby biednej, niewykształconej, z brakami w higienie itp.



ps. Na temat suszy hydrologicznej czy melioracji wolę nie zaczynać rozmowy, bo to mi bardzo skutecznie podnosi ciśnienie..
To idealny przykład owej "ciemnoty", która pozostaje głucha na wszelkie racjonalne argumenty...

Możesz rozwinąć? smile

28,298 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-20 12:22:28)

Odp: 30lat i cały czas sam

Jack

Jak mówiłem, to raczej nie miejsce ani wątek na tego typu temat.

W dobie kryzysu hydrologicznego, skąpych zasobów wodnych, jakie posiada ten kraj, większość decyzji zapadających na wyższym szczeblu(vide Wody Polskie), jak również mentalność rolników dotycząca niejako gospodarowania zasobami wodnymi, zwyczajnie mnie przeraża. Jeśli sytuacja wygląda w ten sposób, że należy za wszelką cenę dążyć do zwiększenia retencji na obszarach rolniczych, jednak zamiast tego obserwuje się wręcz uporczywą tendencję do meliorowania każdego skrawka terenu, to zwyczajnie nóż się w kieszeni otwiera..
Nie wspominając o patologicznym wręcz rozmiarze regulacji koryt wszelkich rzek i potoków..

Polecam poczytać na FB profil "Życie na pola". Prowadzi go mój znajomy, rolnik z Wielkopolski. Pokazuje, że pewne rzeczy da się pogodzić.

28,299

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Jack

Jak mówiłem, to raczej nie miejsce ani wątek na tego typu temat.

W dobie kryzysu hydrologicznego, skąpych zasobów wodnych, jakie posiada ten kraj, większość decyzji zapadających na wyższym szczeblu(vide Wody Polskie), jak również mentalność rolników dotycząca niejako gospodarowania zasobami wodnymi, zwyczajnie mnie przeraża. Jeśli sytuacja wygląda w ten sposób, że należy za wszelką cenę dążyć do zwiększenia retencji na obszarach rolniczych, jednak zamiast tego obserwuje się wręcz uporczywą tendencję do meliorowania każdego skrawka terenu, to zwyczajnie nóż się w kieszeni otwiera..
Nie wspominając o patologicznym wręcz rozmiarze regulacji koryt wszelkich rzek i potoków..

Polecam poczytać na FB profil "Życie na pola". Prowadzi go mój znajomy, rolnik z Wielkopolski. Pokazuje, że pewne rzeczy da się pogodzić.


No i piąteczka. Mam takie same obserwacje. Dodałbym tylko do tego Lasy Państwowe, bo ile obszarów leśnych oni odwodnili, aby tylko na leśne dróżki mógł ciężki sprzęt wjechać to krew się gotuje w człowieku....

28,300

Odp: 30lat i cały czas sam

Łuuu, LP to już temat na osobne forum..

28,301

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Łuuu, LP to już temat na osobne forum..

Co to jest LP?

28,302

Odp: 30lat i cały czas sam
Julia life in UK napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Łuuu, LP to już temat na osobne forum..

Co to jest LP?

Long Play

28,303

Odp: 30lat i cały czas sam
paslawek napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Łuuu, LP to już temat na osobne forum..

Co to jest LP?

Long Play

Long Play gdzie to jest ?.

28,304

Odp: 30lat i cały czas sam
Julia life in UK napisał/a:
paslawek napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:

Co to jest LP?

Long Play

Long Play gdzie to jest ?.

W empikach big_smile albo w specjalistycznych sklepach .

28,305

Odp: 30lat i cały czas sam

Large Penile

https://kasapafmonline.com/wp-content/uploads/2016/11/Pen.jpg

28,306

Odp: 30lat i cały czas sam
paslawek napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:
paslawek napisał/a:

Long Play

Long Play gdzie to jest ?.

W empikach big_smile albo w specjalistycznych sklepach .

Jakich sklepach?.

28,307

Odp: 30lat i cały czas sam
Julia life in UK napisał/a:

No tak kiedyś czytalam,że takie problemy z zębami, zuchwa itp to mogą takie problemy powodować. Lepiej usun te 8-ki i tak te zeby są z tyłu więc nikt nawet nie zauwazy,że ich nie masz


jea1 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Rumuński stan zapalny i obrzęk?

Trzymam kciuki i powodzenia .



Robię na razie badania, w poniedziałek miałem jedno badanie i czekam jeszcze na wyniki i w międzyczasie dostałem 2 kolejne skierowania... No trochę to potrwa zwłaszcza, że na NFZ się czeka miesiącami na samo badanie, potem miesiąc na opis badania, masakra...

28,308

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Rolnik, jako zawód czy styl życia, który ogranicza najbardziej ze wszystkich możliwych profesji? Jakby tak dobrze pomyśleć, to znalazłoby się jeszcze parę innych prac, które może nie pochłaniają tak bardzo człowiekowi czasu, ale wiążą się z pewnymi niedogodnościami czy nawet ryzykiem? Często można usłyszeć, że kobiety niechętnie wychodzą za przedstawicieli służb mundurowych(z powodu tendencji do przemocy fizycznej bądź psychicznej)czy np. kierowców tirów, z uwagi na długą rozłąkę partnerów. Przykłady można mnożyć. Najlepszy o jakim słyszałem, to  "czerwone światło" od kobiety dla faceta, będącego lekarzem sądowym(patologiem), jakoby on miał się okazać wyjątkowo nieczuły i mało emocjonalny...

Wracając do rolników"
Ktoś jednak tą żywność musi dostarczać na rynek, pośrednio też na nasze stoły, więc nie chce mi się wierzyć, że cała "armia" rolników zostanie kawalerami do końca życia. W końcu któraś się na to zdecyduje, dla której niestraszne będzie zarówno pochłonięcie pracą całego niemal życia, jak i warunki panujące na wsi, co też okaże się dla niej dużo lepsze, niż wielkomiejskiej życie "na poziomie".
Wydaje mi się, że jednak najbardziej kobiety odstrasza to "uwiązanie" do jednego miejsca czy właśnie realia związane z pewnymi aktywnościami, jakie okazują się niezbędne dla prowadzenia gospodarstwa. Mam wrażenie, że to można rozciągnąć nawet na większą część obecnego młodego społeczeństwa. Skoro dla młodych ludzi straszniejszy jest np. smród gnojówki czy zapach zwierząt od miejskiego smogu, to przestaje mnie dziwić taka postawa. Dlatego kobieta, która wychodzi za rolnika musi być świadoma realiów całej tej branży a ewentualna pomoc w obowiązkach nie powinna jej spędzać snu z powiek.

Jasna sprawa, że odmienne tryby pracy w różny sposób wpływają na nasze życie. Niemniej jednak, jeśli już możemy poruszyć ten temat, to osobiście uważam, że ktoś, kto poza miejscem pracy w jakikolwiek sposób interesuje się jednak swoją branżą poza godzinami pracy, wzbudzać będzie większe zaufanie, niż osoba, która swoją pracę całkowicie zostawia w miejscu, w którym to przebywa w czasie pracy.
Ale to już taka moja osobista uwaga smile

ps. Na temat suszy hydrologicznej czy melioracji wolę nie zaczynać rozmowy, bo to mi bardzo skutecznie podnosi ciśnienie..
To idealny przykład owej "ciemnoty", która pozostaje głucha na wszelkie racjonalne argumenty...

Nie najbardziej ze wszystkich, ale na pewno w grupie tych, co wpływają bardzo.

Oczywiście, że mogą znaleźć, przecież ja właśnie piszę na podstawie pary, co to ślub planuje. smile Widzę jednak, jakie problemy u nich rodzi jego praca i dlatego nie dziwię się, że wiele kobiet to odpycha. Sama bym na to nie poszła. I to nie chodzi o to, co ten rolnik robi, tylko o to, że właśnie to nie jest tak, że on robi, a potem wraca do domu i życie jak z każdym innym facetem. A czy trzeba się interesować pracą? Pewnie lepiej, gdy tak jest, ale jednak gdy to zainteresowanie nie oznacza konieczności podporządkowania się pod tę pracę.

28,309

Odp: 30lat i cały czas sam

Dawno na NFZ niczego nie załatwiałem, więc zapomniałem, ile się tam zwykle czeka. Od prawie 10 lat jestem ubezpieczony prywatnie, co zdecydowanie przyspiesza procedurę załatwiania terminów.

28,310

Odp: 30lat i cały czas sam
bagienni_k napisał/a:

Nie odnoszę się do kategorii ludzi z show-biznesu, bo to dla mnie nieadekwatne porównanie. Ludzie ci zwykle w pewnym momencie "odjeżdżają" na tyle, że można ich uznać za niereprezentatywną próbę populacji. Kasa im do głowy uderza i tyle.

No widzisz, a akurat jemu nie uderzyła kasa do głowy.

bagienni_k napisał/a:

Niech sobie tam żyją szczęśliwie, jak chcą i mogą, jestem tylko ciekaw, czy daliby radę "przeżyć", gdyby ich zasoby i majątek stopniały choćby o 1/10 czy nawet mniej..?

A tego argumentu nie rozumiem, bo przecież każdy z nich kiedyś zaczynał, wielu od zupełnie zwykłego życia lub wręcz od poziomu ubóstwa. 

bagienni_k napisał/a:

W kwestii całego tematu, podkreślę to raz jeszcze, zgadzam się całkowicie z MrsHappiness.
Śmieszy mnie akurat tendencja niektórych, m.in. Twoja, jak wynika z ostatniego postu, do WMAWIANIA innym, że pewne tendencje są niemożliwe do spełnienia. Jeśli widzisz, że ktoś twierdzi, że się do czegoś nie nadaje, uważasz, że to wymówka? Usiłujesz wmówić komuś, że brak potrzeby względem czegoś, to tylko wypieranie, bo przecież niemożliwe, żeby ktoś nie pragnął tego czy tamtego?

To już rozwinę w odpowiedzi na post Happiness. Co nadal nie zmienia faktu, że jest to moje zdanie i druga osoba nie musi się z nim zgadzać.

bagienni_k napisał/a:

Z takim podejściem daleko się nie zajdzie.. Tak samo, jak to często spotykane, demonizowanie pracy na etacie, które de facto jest najbardziej pewnym i stałym źródłem dochodu, choćby nie było najwyższe. Na etapie planowania rodziny i dzieci, to najlepsza opcja na pozyskanie dochodu, gdyż jest najpewniejsza.

Wątpię, by zawsze etat był tak pewny, to też rozwinę później. Dodam tylko może - co by było, gdybyś miał dzieci, kredyt hipoteczny i wyleciał z roboty? Też czułbyś się tak pewnie i gloryfikował etat?

bagienni_k napisał/a:

Kolejna kwestia to niezrozumienie czy lekceważący stosunek do oszczędzania, jakby to świadczyło o czyjejś niezaradności.

Lekceważący stosunek do oszczędzania? Raczej do układania sobie życia w taki sposób, byś musiał wybierać między oszczędzaniem, a życiem "bez spiny". Absolutnie nie mam nic do oszczędzania.

bagienni_k napisał/a:

Dlatego pytam po raz kolejny: czy moja ochota na "sprawianie sobie przyjemności na każdym kroku" miała być wyznacznikiem mojej normalności i zaradności?
Jeśli z czegoś zrezygnuję w danym momencie to co, źle to o mnie świadczy? Jeśli wybiorę coś ZAMIAST czegoś to już sprawi, że coś ze mną nie tak?

Bagienni_k, nie załamuj mnie, "na każdym kroku"? Nie po to Ci to wytknęłam, żebyś mi znowu przypisywał jakąś wypowiedź, która z mojej strony nie padła. Pisałam o typku, który mógł albo pozwolić sobie na wydatek nadprogramowy (większy niż trzy gałki lodów po obiedzie w weekend, czy wyjście na piwo), albo zaoszczędzić coś w danym miesiącu (a tak przynajmniej wynikało z jego zachowania i tego co mówił). Gdzie tu widzisz "na każdym kroku"? Ty wybieraj sobie co chcesz, nie znam Cię, czasu z Tobą nie spędzam, wisi mi to i powiewa. 

bagienni_k napisał/a:

Poza tym, spontaniczność, to akurat określenie, które nie jest aż tak obecne w moim życiu. Mogę sobie co najwyżej się w ten sposób umówić z kimś na piwo na mieście albo zjeść coś w knajpie innej niż planowałem. Poza tym, lubię jednak odpowiednio wiedzieć wcześniej, co się wydarzy w moim życiu smile Dlatego sporo rzeczy wolę zaplanować, jak chociażby urlop czy najbliższy weekend. Zwykle wiem, co będę robić na 24 godziny wcześniej i naprawdę zaje**cie się z tym czuję smile

Świetnie i co mnie to obchodzi? big_smile Poważnie, bądź sobie jaki chcesz być. Co do urlopu w Polsce, chyba jednak korzystniej jest być spontanicznym, bo pogoda bywa nieprzewidywalna. Tylko znowu trudno taki urlop spontanicznie uzyskać.

bagienni_k napisał/a:

Zdecydowanie za często słyszę to słowo..

Przewrażliwiony jesteś... Chyba ktoś Ci nawytykał i stąd w taki sposób reagujesz na konkretne słowa.

Mrs.Happiness napisał/a:

Nie chcę przefarbować się na blond.
Nie chcę mieszkać na gospodarstwie rolnym.
Nie chcę zostać kierowcą tira.
Nie chcę brać narkotyków.
Mam to zrobić mimo wszystko, bo może jednak chcę, ale się boję?
Bez przesady, wiele rzeczy potrafimy racjonalnie ocenić.
A jeśli nie, to skąd wiesz, że faktycznie czegoś chcesz?
Może tylko zostałaś zmanipulowana przez media?
Może wyparłaś prawdziwe pragnienia na rzecz tych promowanych?
Im mniej ufasz własnym osądom, tym łatwiej ulegasz cudzym.

Kiedy już się czymś zajmujesz, robienie tego samego, prowadząc swoją działalność, nie jest tak wielką zmianą. Zresztą Twoje przykłady przedstawiają sytuacje całkiem innych kategorii. Zwłaszcza niechęć do narkotyków ma tutaj niewiele wspólnego.


Mrs.Happiness napisał/a:

A czy prowadzenie działalności to tylko odprowadzanie podatków?
Powiedzmy, że postanowiłam otworzyć sklep z własnoręczną biżuterią.
Muszę znaleźć lokal, wynająć go albo kupić, a potem wyposażyć.
Muszę ogarnąć hurtownie, u których zaopatrzę się w półprodukty.
Muszę upewnić się, że nie są one kiepskiej jakości.
Muszę stworzyć ciekawe projekty, żeby czymś się wyróżnić.
Muszę przyciągnąć jakoś pierwszych klientów, sprzedać się.
Muszę zadbać, by byli zadowoleni, żeby chcieli do mnie wrócić.
Muszę wziąć pod uwagę ogromną konkurencję i nie przeginać z cenami.

Racja, tak jak pisałam, początek jest najtrudniejszy, a później już masz to ogarnięte i na luzie sobie pracujesz. Poza tym, wynajęcie lokalu, znalezienie hurtowni, upewnienie się, że produkty są dobrej jakości - to są wyzwania w zakresie umiejętności każdej dorosłej osoby (lub powinny być). Kiedy kupujesz mieszkanie bądź dom, to właściwie wygląda to podobnie, a nawet może być bardziej problematyczne, w przypadku domu, chociażby ze względu na konieczność uzyskania pozwolenia na budowę. Jednak ludzie się tym wszystkim zajmują, by finalnie mieć gdzie mieszkać. I tu możesz stwierdzić, że jeśli ktoś się na tym nie zna, może wybrać coś z rynku wtórnego. Ale później już nigdy nie zdecyduje się na remont, zmianę aranżacji, wymianę sprzętu? Ewentualnie może być wiecznym najemcą i co pewien czas zmieniać miejsce... Fakt, zawsze znajdzie się jakieś wyjście.

Mrs.Happiness napisał/a:

To tylko wierzchołek tej góry lodowej, z którą musiałabym się zmierzyć.
Nie mając żadnej gwarancji, że się utrzymam i inwestycja się opłaci.

No dobrze. To po prostu różnice w podejściu do życia, pewnie też brak odwagi itd. Tylko spójrz, w przypadku etatu też możesz zostać zwolniona lub dana firma może upaść. W pewnym wieku możesz mieć problem ze znalezieniem kolejnej pracy, bo stajesz się mniej atrakcyjnym pracownikiem (mimo doświadczenia). Pracodawcy być może będą woleli zatrudnić kogoż z świeżym umysłem, bardziej elastycznego i produktywnego, zdolnego przystosować się szybciej i z lepszym wynikiem, do nowych reguł i technik. Róznie bywa, zależy jaka branża. Do tego jesteś tylko trybikiem, nie wiesz na ile będziesz sprawna po 50-tce. Może takiej kobiecie, w sklepie z biżuterią, nie będzie chciało się już stać za ladą i sprzedawać? 

Mrs.Happiness napisał/a:

Mało kto wkracza na rynek z super innowacyjnym produktem, czy usługą.
Dla wielu jest to ciągła walka o to, by pozostać na powierzchni.
Setki mikroprzedsiębiorstw otwierają się i równie szybko zamykają.

Niekoniecznie potrzebna jest jakiegoś typu innowacyjność. Raczej liczy się jakość tego, co oferujesz i nasycenie rynku, stosunek popytu do podaży.

Mrs.Happiness napisał/a:

Na powyższym przykładzie, spójrzmy, jak wiele umiejętności do tego potrzeba.
Sprzedażowe, komunikacyjne, manualne, artystyczne, negocjacyjne.

Przecież, jeśli chodzi o ten sklep z biżuterią, to musisz posiadać dokładnie te same umiejętności. tongue

Mrs.Happiness napisał/a:

Nie wspominając o zapleczu finansowym, bez którego nawet nie wystartujesz.

Jeśli chcesz - znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz - znajdziesz powód. Ludzie potrafią wydawać pieniądze na bzdury, a nawet zadłużać się z tego tytułu.


Mrs.Happiness napisał/a:

Tak, fobie powinno się zwalczać, przede wszystkim dla własnego komfortu.
Przy czym zajmuje to dużo czasu i nie zawsze kończy się powodzeniem.
A przecież nie zatrudnią lekarza, który mdleje przy stole operacyjnym.
Nawet jeśli po paru miesiącach mógłby się przyzwyczaić do widoku krwi.
Każdy z nas ma jakieś swoje mniejsze lub większe ułomności.
Skoro boję się pająków i wielu innych stworzonek, to nie zatrudnię się w sklepie terrarystycznym.
Po co miałabym codziennie narażać swój organizm na stres?
Jest tak wiele innych opcji, że spokojnie tę jedną mogę odpuścić.

Zgadzam się w tej kwestii.


Mrs.Happiness napisał/a:

Celowo napisałam o konkretnym facecie, takim z gospodarstwem.
Przecież nie zmuszę kogoś, żeby on zrezygnował ze swojego życia na rzecz mojej wizji.
Nie chcę też samej siebie nakłaniać do życia cudzym życiem.
Dlatego nie zawracałabym głowy takim mężczyznom.
Jest wiele kobiet, które wyśmienicie odnalazłyby się na tym obrazku.

Szczerze, nie wiem czy tak wiele. Chyba coraz mniej.
A pod wpływem motywacji, mam na myśli uczucie do tego mężczyzny, nie byłabyś skłonna do wypracowania z nim kompromisu, jeśli on wyrażałby taką chęć po swojej stronie (do pewnych ustępstw)?



Mrs.Happiness napisał/a:

To zależy, czy chodzi o bycie skąpym, czy o nie bycie rozrzutnym.
Gdy odkładasz na mieszkanie, rozsądnie jest ograniczyć zachcianki.
Lepiej trochę zacisnąć pasa i szybciej zebrać całą sumę.
Nie uważam, by w takim podejściu było coś złego.
Gorzej, jak ktoś jest po prostu chytry. Takich ludzi nie lubię.
Oczywiście, niech każdy ze swoimi pieniędzmi robi co chce.
Natomiast nie związałabym się z kimś, kto jest „obliczony” co do grosza.

Bez zmiany pracy i tak pewnie za "100 lat" odłożyłby taką sumę tongue Bez sensu jest stale się ograniczać, byle tylko niczego w życiu nie zmieniać.
Skąpych również nie lubię.

Mrs.Happiness napisał/a:

Pisałaś, że fajnie jest spontanicznie skorzystać z dowolnej usługi.
Biorąc pod uwagę rozstrzał cenowy, tylko zamożni mają tę swobodę.
Osobiście byłoby mi szkoda wydać kilka tysięcy, żeby ktoś podciął mi włosy.
Aczkolwiek spoko, wiem, że niektórzy lubią czuć się luksusowo.

To już nie jest tylko podcięcie, a kilka godzin na fotelu, np. w przypadku Air touch. Chociaż to akurat niewiele ma wspólnego z przyjemnością, ale w pewien sposób opłaca się ta usługa, bo można na dłużej odpuścić sobie fryzjera. Jako luksusowe postrzegam bardziej przedłużanie włosów, jako taki niezbyt praktyczny kaprys.

Mrs.Happiness napisał/a:

Może ciężko w to uwierzyć, ale niektórzy nie umieją się odnaleźć, jak ktoś nimi nie zarządza. Część osób, z którymi do tej pory pracowałam, potrafiła sama rozplanować sobie dniówkę, ustalić priorytety, ale wiele osób nic by nie zrobiło, gdyby nie dostali szczegółowych wytycznych. Gdy swego czasu pracowałam w sklepie, jednemu chłopakowi kierowniczki wręczały na dzień dobry kartkę z punktami do odhaczenia. Bez tego miał niemal zerową produktywność.

Może i tak, pewnie ma to związek z wychowaniem. 


Mrs.Happiness napisał/a:

W takich miejscach jest zwykle cały przekrój. Studenci, którzy sobie dorabiają weekendami. Ludzie zdesperowani, którzy potrzebują kasy na już, a tam łatwo się dostać. Tacy, którzy nie wierzą w siebie również się znajdą. Inna sprawa, że tysiące ludzi po prostu nie ma zbyt wielu alternatyw. Niski iloraz inteligencji, brak szczególnych talentów, czy wysoko rozwiniętych umiejętności i cech, które czyniłyby ich atrakcyjnymi na rynku pracy.

Niski iloraz inteligencji? Aż tak, żeby to nie pozwalało odnaleźć się z powodzeniem w innym miejscu, które oferowałoby lepsze warunki? To już chyba jakiś stopień upośledzenia intelektualnego. Natomiast, jeśli chodzi o przekrój, to owszem, to zbiór najróżniejszych przypadków. I właśnie każdej z tych osób dotyczy jakiś schemat działania. Jak wynikało z komentarzy pod filmem: dla studenta miało to być zajęcie tymczasowe, ale potem już został; inny facet wybrał to miejsce, bo inne osoby z jego otoczenia też je wybrały. Z czasem ludzie chyba przyzwyczajają się do tego, jak wygląda ich rzeczywistość i ciągle chodzą tą wydeptaną ścieżką lub wybierają wydeptaną ścieżkę przez innych. 

Mrs.Happiness napisał/a:

Moim zdaniem to bardziej złożona kwestia.
Za późno już, żebym rozbijała to na atomy, może następnym razem.
Choć chętnie poczytam, jakie masz argumenty.

W przypadku wyżej wspomnianych pracowników Amazona (tych stałych), niedogodności i niskie zarobki stały się dla nich normą, w konsekwencji czego niewiele wymagają i stanowią idealną tanią siłę roboczą. I to nie odnosi się tylko do tej grupy, bo tak naprawdę dotyczy ogółu ludzi, którzy się nie cenią, dzięki czemu firmy mogą ich wykorzystywać i bogacić się znacznie łatwiej. A gdyby wcześniej mieli pieniądze, to być może by się cenili i posiadali całkowicie inną perspektywę, inne oczekiwania, przede wszystkim możliwości.
Za to jeśli chodzi o rząd... Ludzie, którzy mają pieniądze, są mniej zależni od państwa. A ludzie, którzy zarabiają niewiele? Głosują na wybrane ugrupowanie polityczne, bo "dają". Do tego mamy starzejące się społeczeństwo, przez co wydolność obecnego systemu emerytalnego stoi pod coraz większym znakiem zapytania. Po prostu rozsądnie jest mieć wystarczające oszczędności, jakieś inwestycje, coś swojego (co zarabia na Twoje utrzymanie nawet wtedy, kiedy jesteś już seniorką). 


Mrs.Happiness napisał/a:

Lepiej mieć tyle, ile potrzebujesz.
Wyznaczyć sobie konkretny cel i do niego dążyć.
Tylko warto być przy tym realistą, nie każdy może zarabiać kokosy.

No tak, ale chyba każdy potrzebuje mieć swój dom. A co, jeśli ktoś zarabia zbyt mało nawet na kredyt? Musi się z kimś związać, by było go stać? Ma być pod presją? A co jeśli nie pozna kogoś, z kim chciałby być w relacji? Powinien kierować się przede wszystkim "rozsądkiem" i "nie wybrzydzać"? tongue



Mrs.Happiness napisał/a:

Reklamy i promocje są skierowane głównie do kobiet.
Nieważne, czy zamożnych, czy z niższych warstw społecznych.
To my w większości odpowiadamy za konsumpcjonizm.
Mi wyskakują czasem oferty sukienek za kilka kafli sztuka.
Nie sądzę, że przeciętna zjadaczka chleba się na taką pokusi.
Jedna kupi sobie trzy torebki z sieciówki, inna od znanego projektanta.
Nie pamiętam, czy zawsze, ale na pewno w większości przypadków, gdy widziałam, jak bogacze pokazywali wnętrze swojego domu, mieli garderoby wypchane po same brzegi.

Więcej jest ludzi mniej zamożnych, niż zamożnych. Z czego zamożnych chyba mało obchodzą kody rabatowe i raty, jakieś Black Friday'e, promocje "kup 1, otrzymasz 2", czy tam "tylko w ten weekend, X za jedyne...". Czyli łącząc to z faktem, o jakim napisałaś, na temat kobiet, wychodzi jednak na to, że reklamy najczęściej są skierowane do kobiet mniej zamożnych.

Pewnie przeglądasz takie treści, skoro te reklamy Ci się wyświetlają. Mniejsza z tym, tak czy inaczej, ta sukienka jest w zasięgu osoby, której na to nie stać, bo mamy przecież PayPo, Klarnę, karty kredytowe. Mówi się, że na markach (charakterystycznych, zwłaszcza z widocznym logo, jak np. na popularnych u nas torebkach LV), zależy ludziom, którzy nie są zamożni, bo chodzi im o wykreowanie wizerunku osoby o wyższym statusie społecznym - taka maska. Nowobogaccy też mogą mieć takie tendencje. Bogaci potrafią mieć swój ulubiony sweter i znoszone trampki, do których mają sentyment, bo ten status niezależnie od ubioru posiadają, więc nie przywiązują do niego wagi w taki sposób - prywatnie. Co innego, gdy muszą dostosować się do pewnych okoliczności, ale raczej też nie świecą nazwami marek na prawo i lewo, bo to kiczowate.

28,311

Odp: 30lat i cały czas sam

Powiem ci Rumuński że te stomatologiczne sprawy jednak lepiej dopłacic wybiulić już te pieniądze i prywatnie.

Często wyrąbane mają na pacjenta a na NFZ to wiesz to tylko NFZ i nie musimy. dbać o niego wcale,zależy z jakiego regionu jesteś ale to już trudno..

28,312

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
gman98v2 napisał/a:

Wczoraj miałem kolejny incydent potwierdzający hipergamiczno-samolubną naturę kobiet. Udałem się do Lidla na zakupy, między półkami napotkałem byłą per koleżankę, co do niej startowałem pod koniec gimnazjum. Co oczywiście skończyło się olaniem mnie, ale do rzeczy. Na początku nie poznałem jej, ze względu, że dużo czasu minęło od tamtego czasu. Po krótkiej wymianie zdań udałem się potem do mieszkania z zakupami.

Wieczorem dostałem od niej wiadomość na Facebooku, w czasie dwu godzinnej rozmowy wygadała się, że wróciła do rodziców... z dzieckiem półrocznym. Facet ją zostawił, że "nie miał dla niej i dziecka czasu" blabla. Zaczęła zadawać pytania standardowe dla kobiet w tym wieku, czyli ile zarabiam, czy wynajmuje mieszkanie/czy mieszkam z rodzicami. Trochę podkoloryzowałem odpowiedzi, co zaowocowało po kilku wymianach zdań pytaniem, co robię na weekendzie, bo otworzyli nową pizzerię XYZ, czy nie chciałbym się z nią przejść. Odpowiedziałem jej, że mam inne plany, a gdybym miał wolny czas, to wolałbym się sam tam przejść lub z kumplem, niż z nią, bo swoje pięć minut miała. Koleżanka odpowiedziała na to litanią, że nie dziwi się, że jestem nadal kawalerem.  lol



Uważam, że dałeś ciała.
Mogłeś to rozegrać naprawdę niczym prawdziwy sigma.


Wyszedłeś na takiego małego knypka, który chciał jej walnąć pstryczka w nos, ale w taki sposób, aby ją upokorzyć.
W jej oczach jesteś teraz zwykłym prymitywem, który nie chce przygarnąć kobiety z dzieckiem, więc wg. niej jesteś imitacją prawdziwego mężczyzny.

Mogłeś to odegrać znacznie lepiej.

Skoro już koloryzowałeś, to wyobraź sobie jakbyś jej odpisał coś w stylu, że się z nią nie umówisz, bo teraz spotykasz się z taką fajną studentką 20 lat.

Tamta koleżanka miałaby popalone styki.
Bo skoro do Ciebie zarywała, to znaczy, że brała Ciebie pod jakąś opcję, a jakbyś dał jej do zrozumienia, że spotykasz się z jakimiś fajnymi dupami, to laska by wiedziała, że jest na całkowicie przegranej pozycji, skoro nie może się do Ciebie dobić smile

Pewnie by myślała coś w stylu: ,,Kurde zagadam do tego gman98v2, może coś tam z nim ugram.. Co? okazuje się, że spotyka się z jakąś 19stką? Kurde, ja z dzieckiem nie mam w takim razie szans, jestem na przegranej pozycji, muszę odpuścić z poczuciem porażki".

A tak to wyszedłeś na zwykłego frustrata.

Nie chciało mi się wymyślać odpowiedzi, tylko od razu uciąć temat chciałem.

28,313

Odp: 30lat i cały czas sam
SamotnaWilczyca napisał/a:

bo tak naprawdę dotyczy ogółu ludzi, którzy się nie cenią, dzięki czemu firmy mogą ich wykorzystywać i bogacić się znacznie łatwiej. A gdyby wcześniej mieli pieniądze, to być może by się cenili i posiadali całkowicie inną perspektywę, inne oczekiwania, przede wszystkim możliwości.
Za to jeśli chodzi o rząd... Ludzie, którzy mają pieniądze, są mniej zależni od państwa. A ludzie, którzy zarabiają niewiele? Głosują na wybrane ugrupowanie polityczne, bo "dają". Do tego mamy starzejące się społeczeństwo, przez co wydolność obecnego systemu emerytalnego stoi pod coraz większym znakiem zapytania. Po prostu rozsądnie jest mieć wystarczające oszczędności, jakieś inwestycje, coś swojego (co zarabia na Twoje utrzymanie nawet wtedy, kiedy jesteś już seniorką). 

I dlatego w Polsce od końca II wojny światowej, czyli wspaniałego państwa socjalistycznego bardzo się dba, by ludzie nie mieli żadnego majątku, żeby zawsze byli zdani na łaskę rządzących.

Temu miały służyć  galopujące inflacje skutkujące wymianą pieniędzy a finalnie okradaniem ludzi z oszczędności.
To właśnie ostatnio zrobił PiS. Jak obiecał ludziom, że mimimalna będzie wynosić 4 tys to większość się rozmarzyła, że nagle wszyscy będą bogaci.
Czary mary, hokus-pokus, wszyscy Polacy nagle stają się zamożni.
A tymczasem zaczęła się galopująca inflacja, która okradła ludzi z oszczędności, a zadłużonym w bankach podwoiła kwotę raty np, kredytu hipotecznego na mieszkanie. Ci co na mieszkanie odkładali przez lata nagle stracili wizję zakupu swojego lokum, bo prawo rynki podniosło ceny nieruchomości. I tak stracili wszyscy - i tacy co mieli jakieś pieniądze i tacy co mieli długi. Tak się robi z ludzi wiecznych niewolników państwa.
Za tych co mieli inwestycje też się zabrali podnosząc ceny energii. Na skutek podwyżki cen prądu za PiS upadło wiele form transportowych, hurtowni i zakładów produkcyjnych. Jeśli musisz zapłacić wyższą składkę ZUS za pracownika, wyższe wynagrodzenie minimalne i o kilkaset procent podniesiono przemysłowe ceny prądu i wody to jesteś rozłożona na łopatki za jednym pociągnięciem czarodziejskiej różdżki swojego rządu.

Niestety w Polsce nigdy nie było i nie będzie rentierów. W bogatych stabilnych państwach ludzie mogą się utrzymać z pieniędzy zaoszczędzonych czy zarobionych przez swoich przodków. W Polsce, od wspaniałego socjalizmu, jest miejsce tylko dla rencistów. Był chwilowy wzrost koniunktury za Tuska przed objęciem władzy przez PiS. Panował ogólnoświatowy kryzys a Polska była zieloną wyspą, ceny nie tylko stały ale wręcz spadały, za Tuska był okres deflacji. I komu to przeszkadzało? Ano tym, co chcieliby mieć tyle co Niemiec albo Francuz, i to tak, jak za wypowiedzeniem zaklęcia. No to mamy powtórkę z rozrywki, nawet więcej, bo PiS jako pierwszy wyciągnął łapy po majątki dziedziczone z dziada pradziada, a nie, prawda, niektórzy nie mieli nic po dziadkach ( dziadach?) to po co inni mieliby cokolwiek mieć.

28,314 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2025-03-21 18:16:31)

Odp: 30lat i cały czas sam
jea1 napisał/a:

Powiem ci Rumuński że te stomatologiczne sprawy jednak lepiej dopłacic wybiulić już te pieniądze i prywatnie.
Często wyrąbane mają na pacjenta a na NFZ to wiesz to tylko NFZ i nie musimy. dbać o niego wcale,zależy z jakiego regionu jesteś ale to już trudno..


Hmm no ja Ci powiem, że mam bardzo dobre doświadczenia z dentystami na NFZ.
Chodzę do takiej jednej dentystki na fundusz ale wiadomo, że za lepszą plombę i tak muszę dopłacić, ale Pani doktor bardzo dobrze mi leczy zęby.



Theodore Robert Bundy napisał/a:

Albo mógł odrazu wypalić że nie jest zainteresowany nią i tym zrobkiem hahhahahaha

gman98v2 napisał/a:

Nie chciało mi się wymyślać odpowiedzi, tylko od razu uciąć temat chciałem.



Gdyby gman98v2 zaczął jej pisać, że spotyka się z jakąś fajną 19stką, to tamta koleżanka, by wiedziała, że z małym dzieckiem nie ma co nawet startować do gman98v2 i otuliłoby ją uczucie porażki i rozczarowania.
Zaś gman98v2 wyszedł na zakompleksionego piwniczaka, który jedynie co mógł zrobić, to dać jej teraz w pięty za to, że kiedyś go zlewała.



nikitaa napisał/a:

Niestety w Polsce nigdy nie było i nie będzie rentierów. W bogatych stabilnych państwach ludzie mogą się utrzymać z pieniędzy zaoszczędzonych czy zarobionych przez swoich przodków. W Polsce, od wspaniałego socjalizmu, jest miejsce tylko dla rencistów. Był chwilowy wzrost koniunktury za Tuska przed objęciem władzy przez PiS. Panował ogólnoświatowy kryzys a Polska była zieloną wyspą, ceny nie tylko stały ale wręcz spadały, za Tuska był okres deflacji. I komu to przeszkadzało? Ano tym, co chcieliby mieć tyle co Niemiec albo Francuz, i to tak, jak za wypowiedzeniem zaklęcia. No to mamy powtórkę z rozrywki, nawet więcej, bo PiS jako pierwszy wyciągnął łapy po majątki dziedziczone z dziada pradziada, a nie, prawda, niektórzy nie mieli nic po dziadkach ( dziadach?) to po co inni mieliby cokolwiek mieć.


A ile na świecie masz państw, gdzie sobie żyją sami rentierzy?
Może jakieś Monako czy Andora, ok.

Deflacja na dłuższą metę nie jest dobra, bo jeżeli wszystko dookoła tanieje, to co myślisz, że zarobki będą Ci stały przynajmniej w miejscu? No nie smile Zaczną maleć.
Wzrost gospodarczy jest fajnie stymulowany, gdy mam inflację pomiędzy 1 a 4%, bo przy dobrze zarządzanym państwie zarobki będą rosły jeszcze szybciej.

28,315

Odp: 30lat i cały czas sam

Rumuński, następnym razem będę wiedzieć co i jak, może zacznie ubliżać wtedy.

To była 2, co zrobiła comeback na 6-7 dziewczyn, więc 4 próby mogą być jeszcze.

28,316 Ostatnio edytowany przez nikitaa (2025-03-21 23:44:26)

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Deflacja na dłuższą metę nie jest dobra, bo jeżeli wszystko dookoła tanieje, to co myślisz, że zarobki będą Ci stały przynajmniej w miejscu? No nie smile Zaczną maleć.
Wzrost gospodarczy jest fajnie stymulowany, gdy mam inflację pomiędzy 1 a 4%, bo przy dobrze zarządzanym państwie zarobki będą rosły jeszcze szybciej.

Deflacja wcale nie była powiązana ze spadkiem wynagrodzeń. Pracowałam w tym czasie i nikt nie miał obniżonej stawki/grupy. To nie jest warunek konieczny. Podobnie jak przy inflacji wcale nie rosną wszystkim pensje. Rosną minimalne, a te trochę wyższe stoją w miejscu, w końcu bardzo duża część pracowników zarabia minimalną, albo minimalnie więcej. ponadto tracą na wartości ich  oszczędności, więc podwójnie są w plecy.
Nie wierz w bajki, że bez inflacji nie ma wzrostu gospodarczego. Wzrost jest wtedy jak ludzie mają siłę nabywczą i kupują bo ich stać. Jak zarabiasz minimalna to stać Cię na podstawowe rzeczy, a jak jeszcze wszystko drożeje  i wzrost gospodarczy leży.

28,317

Odp: 30lat i cały czas sam
nikitaa napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Deflacja na dłuższą metę nie jest dobra, bo jeżeli wszystko dookoła tanieje, to co myślisz, że zarobki będą Ci stały przynajmniej w miejscu? No nie smile Zaczną maleć.
Wzrost gospodarczy jest fajnie stymulowany, gdy mam inflację pomiędzy 1 a 4%, bo przy dobrze zarządzanym państwie zarobki będą rosły jeszcze szybciej.

Wzrost jest wtedy jak ludzie mają siłę nabywczą i kupują bo ich stać.

Wzrost jest jak produkujesz, eksportujesz, inwestujesz.

28,318

Odp: 30lat i cały czas sam
Psycholog Na Niby napisał/a:
nikitaa napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Deflacja na dłuższą metę nie jest dobra, bo jeżeli wszystko dookoła tanieje, to co myślisz, że zarobki będą Ci stały przynajmniej w miejscu? No nie smile Zaczną maleć.
Wzrost gospodarczy jest fajnie stymulowany, gdy mam inflację pomiędzy 1 a 4%, bo przy dobrze zarządzanym państwie zarobki będą rosły jeszcze szybciej.

Wzrost jest wtedy jak ludzie mają siłę nabywczą i kupują bo ich stać.

Wzrost jest jak produkujesz, eksportujesz, inwestujesz.

Usługi to też część gospodarki decydująca o wzroście. W krajach bogatych usługi mają zdecydowany udział w gospodarce. Jak masz kasę to idziesz do restauracji, na kręgle, do fryzjera. A kto nie ma miedzi ten w domu siedzi smile

28,319

Odp: 30lat i cały czas sam
nikitaa napisał/a:
Psycholog Na Niby napisał/a:
nikitaa napisał/a:

Wzrost jest wtedy jak ludzie mają siłę nabywczą i kupują bo ich stać.

Wzrost jest jak produkujesz, eksportujesz, inwestujesz.

Usługi to też część gospodarki decydująca o wzroście. W krajach bogatych usługi mają zdecydowany udział w gospodarce. Jak masz kasę to idziesz do restauracji, na kręgle, do fryzjera. A kto nie ma miedzi ten w domu siedzi smile

Wysoka konsumpcja usług jest efektem bogactwa, silna produkcja i eksport to bogactwo budują smile.

28,320

Odp: 30lat i cały czas sam
SamotnaWilczyca napisał/a:

A tego argumentu nie rozumiem, bo przecież każdy z nich kiedyś zaczynał, wielu od zupełnie zwykłego życia lub wręcz od poziomu ubóstwa.

Ci, co zaczynali od realnego ubóstwa, to własnie często dostają pierdolca w pewnym momencie i szajba im uderza im do głowy z powodu kasy. Jednak w większości wypadków to ubóstwo jest tylko elementem bajki. Jak Bill Gates zaczynający w garażu. A potem sobie człowiek czyta kim byli jego rodzice i jaki to był garaż....


Kiedy już się czymś zajmujesz, robienie tego samego, prowadząc swoją działalność, nie jest tak wielką zmianą. Zresztą Twoje przykłady przedstawiają sytuacje całkiem innych kategorii. Zwłaszcza niechęć do narkotyków ma tutaj niewiele wspólnego.


Praca na własnej działalności zmienia absolutnie wszystko. Tylko ktoś, kto nie ma takiej wiedzy/doświadczenia może pisać takie banialuki. Przykład z narkotykami był bardzo dobry, bo obrazowy, częściowo dosłowny, a częściowo metaforyczny. Bo tu można wstawić cokolwiek. I legalność nie ma tu żadnego znaczenia. Wiele rzeczy możemy racjonalnie ocenić bez próbowania tego.


Racja, tak jak pisałam, początek jest najtrudniejszy, a później już masz to ogarnięte i na luzie sobie pracujesz.

Praca na własnej działalności nie wygląda tak, że raz sobie coś ogarniesz i potem z górki. Jest odwrotnie. Bo ciągle zmieniają się u nas przepisy, wymogi, regulacje lub ich rozumienie, zmieniają się podatki i stawki składek itp. Zaczynasz i masz preferencyjny ZUS. A potem? O tym też musisz pomyśleć. Poza tym realia co się chce robić, a co się robi potrafią się odrobinę zmienić. I nagle się okazuje, że wpada się w zupełnie inne przepisy albo obowiązki prawne. Czasem to zwiększa koszta - czasem zmniejsza.

W prowadzeniu własnej działalności to właśnie start jest najłatwiejszy. Realna trudność to utrzymanie się na ryku. Dlatego już piąty rok z rzedu idziemy na rekord w upadłościach.
https://forsal.pl/biznes/aktualnosci/ar … ekord.html



Poza tym, wynajęcie lokalu, znalezienie hurtowni, upewnienie się, że produkty są dobrej jakości - to są wyzwania w zakresie umiejętności każdej dorosłej osoby (lub powinny być).


I tak i nie. Ze względu na fakt, że są pewne aspekty, które wymagają specjalistycznych ekspertyz (np potwierdzenie próby stopu, certyfikacje - które są ważne, a którymi można się podetrzeć). Poza tym większość hurtowników (przynajmniej w PL) jest bardzo drogich. Niekiedy droższych niż...popularne platformy detaliczne. Posiadanie dobrego "źródła" i korzystnych umów to informacje strategiczne. A to z definicji nie leży ani w umiejętnościach, ani możliwościach zwykłego człowieka.


Kiedy kupujesz mieszkanie bądź dom, to właściwie wygląda to podobnie, a nawet może być bardziej problematyczne, w przypadku domu, chociażby ze względu na konieczność uzyskania pozwolenia na budowę. Jednak ludzie się tym wszystkim zajmują, by finalnie mieć gdzie mieszkać.

I na każdym kroku ludzie udowadniają, że nie wiedzą co robią, dlatego mamy taka potężną patodeweloperkę. Ludzie nie potrafią robić profesjonalnych odbiorów nieruchomości i nawet nie wiedzą jak bardzo jest to potrzebne. Wejdź sobie na dowolną grupę majsterkowiczów z poradami remontowymi. 99% ludzi nie ma bladego pojęcia co i kiedy przy remoncie mieszkania wymaga zezwolenia. Co leży w zakresie odpowiedzialności spółdzielni lub wspólnoty, a za co odpowiadasz ty sama. Ludzie tak samo nie wiedzą, że w metraż mieszkania wlicza się przestrzeń POD ściankami działowymi, w rezultacie standardem jest kupowanie mieszkań o powierzchni użytkowej o 2-3 metry mniejszej niż deklarowanej przez dewelopera.

Sama tym wpisem pokazałaś, że....nie masz o tym większego pojęcia. Mrs.Happiness natomiast zaprezentowała bardzo dużą ilość zdrowego rozsądku i zdolności analitycznych. Choć to i tak tylko wierzchołek góry lodowej.

28,321

Odp: 30lat i cały czas sam
nikitaa napisał/a:

Niestety w Polsce nigdy nie było i nie będzie rentierów.


To nie zasługa obecnych przepisów tylko 123 lat zaborów, 2 wojen światowych i jednej lokalnej (polsko-bolszewicka). W tym czasie byliśmy mordowani na potęgę lub zmuszani do ucieczki poza kraj - głównie ludzie majętni, wolnomyśliciele, artyści, ludzie nauki i biznesu. W samej tylko 2 wojnie światowej straciliśmy prawie 20% populacji.

Realnie, w porównaniu do lat 80tych to u nas dokonał się ogromny skok do przodu. Ale do bogactwa o jakim mówisz, dochodzi się pokoleniami - co sama zauważyłaś. Wolną Polskę mamy dopiero od ~35 lat. A i tak w wielu dziedzinach staliśmy się światowymi potentatami. Tak jest na rynku bursztynu, srebra, miedzi, AGD i wielu innych - w tym pojazdów elektrycznych (legendarne Melexy), jachtów, zaawansowanego sprzętu pożarniczego, rowerów. Kurde, nawet amerykańskie wojsko korzysta z licencji na POLSKIE radiostacje z WB Electronics.

Tak - zmiany wprowadzone za PiSu były nastawione na kupienie głosów wyborczych i tylko nam wszystko utrudniają. Ale nie jest też tak źle, jak to kreujesz.

28,322

Odp: 30lat i cały czas sam

https://i.postimg.cc/BZRfLDJy/A0-CA282-A-50-A4-4-B16-912-E-756-C693-A48-BB.jpg


https://i.postimg.cc/0ysgZsM0/19-EBBCBD-C917-43-F0-88-BD-52200160683-E.jpg





Ta polka zwolniła sie z pracy i przejechała 400 km tylko po to aby oddać swoje dziewictwo czarnoskóremu i Włochowi



https://i.postimg.cc/8PWQh55C/D15-D874-A-BF72-48-D4-8-C01-5-D8065-A81424.jpg


A wy jak tam terapie Ok? Ahahhahaha

28,323 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2025-03-22 23:54:23)

Odp: 30lat i cały czas sam

Niedaleko mnie jest kebab, który prowadzi kilka muslimów, czy tam innych Pakistanów.

Średnio co kilka miesięcy Ci Pakistańczycy zmieniają sobie polskie dziewczyny big_smile
Najlepsze, że tam pracuje jakaś Pakistanka ale jej bracia trzymają ją na krótkiej smyczy i nie pozwalają, aby się prowadziła z Polakami.

28,324

Odp: 30lat i cały czas sam

Wczoraj późnym wieczorem dostałem wiadomość z zdjęciem pizzy z tej pizzeri od owej per koleżanki. Odczytałem tylko, nic nie pisałem.

Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Średnio co kilka miesięcy Ci Pakistańczycy zmieniają sobie polskie dziewczyny

Ahmedzi, tak jak hiszpańscy Enrique są atrakcyjni dla p0lek, tak jak Chad. Nic nowego.

28,325

Odp: 30lat i cały czas sam
dupa_wołowa napisał/a:

Cześć smile Problem taki jak masa problemów wcześniej tutaj - powoli dobiegam 30stki, a nigdy nie miałem dziewczyny. Nie pocałowałem, nie trzymałem za rękę, itp. Mój największy sukces to jak będąc w wieku 14 lat koleżanka mnie w policzek pocałowała... Mam wyższe wykształcenie i dość dobrze płatną robotę. Uprawiam sport w miarę często. Standardowe warunki - 175cm, 75kg. Mam też jeden defekt - trochę odstające łopatki i ciężko cokolwiek z tym zrobić, a wygląd to jednak ważny jest. Dodatkowo nigdy nie byłem za bardzo towarzyski - gdyby nie sport/praca to nie miałbym wcale znajomych. Nigdy na żadnych imprezach nie byłem, z ludźmi nigdy nigdzie nie wychodziłem, nigdy nigdzie nie wyjeżdżałem (bo po co samemu, brak motywacji). Jak mam kontakt z ludźmi, to i tak zawsze jest tak, że o podtrzymanie tego kontaktu tylko mi zależy - więc zwykle wygląda to tak, że wszystkie kontakty się urywają po jakimś czasie (np. po skończeniu studiów, czy zmianie pracy). Kilka lat temu to jeszcze praktycznie z ludźmi nie gadałem wcale, chyba że musiałem. Teraz jest już znacznie lepiej. Nawet lepiej mi się z dziewczynami gada niż z facetami, jakoś czuję większe zaufanie do nich. Ale nadal trochę to szwankuje. A kto by tam chciał kogoś, kto ma problemy z rozmową, dodatkowo mam dość dziwne poczucie humoru. Nie zauważyłem, żeby kiedykolwiek jakaś dziewczyna dawała jakikolwiek znak, że mógłbym jej się podobać. Po prostu zawsze jestem jakimś tam kolegą ze szkoły/studiów/współlokatorem. Jeśli już jakaś się odezwała, to chodziło o pomoc z czymś/jakieś zadanie w pracy/na studiach. W sumie się już z tym pogodziłem, że do końca życia tak zostanie. Co nie zmienia faktu, że jednak jakaś tam jeszcze nadzieja się tli na zmianę tego stanu. Tylko że jak zwykle bywa nadzieja matką głupich. Zawsze miałem nadzieję, że np. jak pojawi się nowa współlokatorka, czy zmienię pracę, itp, to może coś ruszy. Tylko że nie. Zawsze jestem ten jedyny, który jest sam, wszyscy już kogoś mają, a ja nie. Nawet nie jestem pewny, czy potrafiłbym poznać, czy mi się jakaś dziewczyna podoba. Ofc były jakieś, ale nie wiem, czy mi się któraś podobała, czy po prostu to desperacja, żeby po prostu ktoś był... Dodatkowo nigdy nie zrobiłem prawka - a która dziewczyna by kogoś takiego chciała? Niby prosto zrobić, ale zawsze miałem mega opory przed tym, że nie dam rady. No i jak ofc można po poście wywnioskować - moja pewność i wiara w siebie jest na poziomie dna i metra mułu. Zresztą, może to i lepiej, że nigdy nikogo nie znalazłem, przynajmniej wstydu nikomu nie robię. Chyba trzeba się całkowicie z tym pogodzić i jakoś żyć^^ Nie każdemu widocznie jest przeznaczone życie z inną osobą. Nawet rodzina od dawna pogodziła się z tym, że jestem przegrany i nie męczą mnie pytaniami, kiedy kogoś znajdę. Wiem, że to moja wina, bo jestem jaki jestem, coś da się pewnie zmienić, ale wszystkiego niestety się nie da... Nie musicie odpisywać, w sumie chciałem to z siebie wyrzucić^^


Poznałam partnera będąc po 30-tce i jesteśmy już ponad 14 lat razem. Wszystko w swoim czasie

28,326

Odp: 30lat i cały czas sam
gman98v2 napisał/a:

Wczoraj późnym wieczorem dostałem wiadomość z zdjęciem pizzy z tej pizzeri od owej per koleżanki. Odczytałem tylko, nic nie pisałem


Ta typiarka z dzieckiem dalej Ciebie ciśnie o randkę?
Nieźle big_smile

Nie wychodź przed niej na jakiegoś piwniczaka, który ją obraża, bo nie dostał szansy w młodości.
Raczej daj jej do zrozumienia, że jesteś teraz takim ciachem, że możesz mieć 19stkę na zawołanie i niech tamta laska żałuje, że wcześniej miała Ciebie gdzieś.
Albo ją olewaj, to też da jej do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowany TAKIM KĄSKIEM jak ona.

Tylko nie zachowuj się jak mentalny prawiczek, który teraz będzie ją cisnął.

28,327

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
gman98v2 napisał/a:

Wczoraj późnym wieczorem dostałem wiadomość z zdjęciem pizzy z tej pizzeri od owej per koleżanki. Odczytałem tylko, nic nie pisałem


Ta typiarka z dzieckiem dalej Ciebie ciśnie o randkę?
Nieźle big_smile

Nie wychodź przed niej na jakiegoś piwniczaka, który ją obraża, bo nie dostał szansy w młodości.
Raczej daj jej do zrozumienia, że jesteś teraz takim ciachem, że możesz mieć 19stkę na zawołanie i niech tamta laska żałuje, że wcześniej miała Ciebie gdzieś.
Albo ją olewaj, to też da jej do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowany TAKIM KĄSKIEM jak ona.

Tylko nie zachowuj się jak mentalny prawiczek, który teraz będzie ją cisnął.

Rumuński, nie podniecaj się tak. To nie kolega ma  powodzenie,  powodzenie ma stworzona przez niego ( podkoloryzowana) postać. On teraz nie oddycha z obawy, że dziewczyna pozna prawdę i będzie miała bekę.

Dobrze takie historie poczytać, od razu dziewczynom humor się poprawia. Skoro oni mieszkają w jednym mieście to niedługo wszystkiego się dowie.

28,328

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:

Hej udało Ci się dowiedziec jakie masz konkretnie problemy ze zdrowiem?


Hej,
Dziękuję, że pytasz, to naprawdę miłe.

W Poniedziałek robiłem badania i wyszło, że prawdopodobnie mam nieźle nasrane w stawie skroniowo-żuchwowym do takiego stopnia, że robią mi się jakieś uciski na nerwach...
Dostałem kolejne skierowania, pewnie dodatkowo będę usuwał ósemki, bo tak mi się rozjechały, że robią mi jakieś uciski na mięśnie szczękowe, ostra jazda...

A weź nie przypominaj, u dentysty nie byłem rok i boję się że jak tam zajrzy to ręce załamie i będzie rwane fest xD

28,329

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:

Hej udało Ci się dowiedziec jakie masz konkretnie problemy ze zdrowiem?


Hej,
Dziękuję, że pytasz, to naprawdę miłe.

W Poniedziałek robiłem badania i wyszło, że prawdopodobnie mam nieźle nasrane w stawie skroniowo-żuchwowym do takiego stopnia, że robią mi się jakieś uciski na nerwach...
Dostałem kolejne skierowania, pewnie dodatkowo będę usuwał ósemki, bo tak mi się rozjechały, że robią mi jakieś uciski na mięśnie szczękowe, ostra jazda...

A weź nie przypominaj, u dentysty nie byłem rok i boję się że jak tam zajrzy to ręce załamie i będzie rwane fest xD

big_smile mnie to ostatnio zab bolal,  tez mam slabe zeby,ale trzeba dbac

28,330

Odp: 30lat i cały czas sam

Ja się ma słabe zęby to trzeba używać dobrej pasty   2x2x2 (dwa razy dziennie, dwa centymetry pasty, przez dwie minuty)
Dobra pasta to podstawa, jak oszczędzasz na paście to wydasz na dentystę. (Pasta Sensodyne potrafi uzupełni ubytki szkliwa )   
No i jeszcze taka zasada - jak zjesz/ wypijesz  coś kwaśnego ( owoc, herbatę owocową, sok, surówkę, kiszonego ogórka itp. to przez 30 minut nie wolno myć zębów bo zetrzesz szkliwo)

28,331

Odp: 30lat i cały czas sam
nikitaa napisał/a:

Ja się ma słabe zęby to trzeba używać dobrej pasty   2x2x2 (dwa razy dziennie, dwa centymetry pasty, przez dwie minuty)
Dobra pasta to podstawa, jak oszczędzasz na paście to wydasz na dentystę. (Pasta Sensodyne potrafi uzupełni ubytki szkliwa )   
No i jeszcze taka zasada - jak zjesz/ wypijesz  coś kwaśnego ( owoc, herbatę owocową, sok, surówkę, kiszonego ogórka itp. to przez 30 minut nie wolno myć zębów bo zetrzesz szkliwo)

Tak ja mam wrazliwe na zimno zeby i sensodyne używam

28,332

Odp: 30lat i cały czas sam
nikitaa napisał/a:

Rumuński, nie podniecaj się tak. To nie kolega ma  powodzenie,  powodzenie ma stworzona przez niego ( podkoloryzowana) postać. On teraz nie oddycha z obawy, że dziewczyna pozna prawdę i będzie miała bekę.

Dobrze takie historie poczytać, od razu dziewczynom humor się poprawia. Skoro oni mieszkają w jednym mieście to niedługo wszystkiego się dowie.



Teraz to Ty tworzysz jakieś dziwne ideologie typu: ,,dziewczyna pozna tajemniczą prawdę i będzie oświecona".



nikitaa napisał/a:

Ja się ma słabe zęby to trzeba używać dobrej pasty   2x2x2 (dwa razy dziennie, dwa centymetry pasty, przez dwie minuty)
Dobra pasta to podstawa, jak oszczędzasz na paście to wydasz na dentystę. (Pasta Sensodyne potrafi uzupełni ubytki szkliwa )



Mi dentysta powiedział, że nie tyle pasta jest ważna, co sposób mycia zębów, że trzeba je szczoteczką do zębów tak jakby ,,wymiatać" jakby miotłą się czyściło zęby, od strony dziąsła w stronę zębów.
Jak szorujesz szczoteczką zęby ,,na boki" to tak naprawdę uszkadzasz szkliwo.
Ważne jest też, aby od czasu do czasu wziąć nić dentystyczną i pousuwać resztki jedzenia, które nam zalega między zębami, bo ono z czasem gnije.



ChuopskiChłop napisał/a:

A weź nie przypominaj, u dentysty nie byłem rok i boję się że jak tam zajrzy to ręce załamie i będzie rwane fest xD



Dlatego ja chodzę do dentysty raz w roku na kontrolę i wszelkie drobne ubytki są naprawiane od razu.
Za każdym razem dostaję znieczulenie, więc nie czuję żadnego bólu.
Nie ma nic gorszego niż długie nieodwiedzanie dentysty.

28,333

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
nikitaa napisał/a:

Rumuński, nie podniecaj się tak. To nie kolega ma  powodzenie,  powodzenie ma stworzona przez niego ( podkoloryzowana) postać. On teraz nie oddycha z obawy, że dziewczyna pozna prawdę i będzie miała bekę.

Dobrze takie historie poczytać, od razu dziewczynom humor się poprawia. Skoro oni mieszkają w jednym mieście to niedługo wszystkiego się dowie.



Teraz to Ty tworzysz jakieś dziwne ideologie typu: ,,dziewczyna pozna tajemniczą prawdę i będzie oświecona".



nikitaa napisał/a:

Ja się ma słabe zęby to trzeba używać dobrej pasty   2x2x2 (dwa razy dziennie, dwa centymetry pasty, przez dwie minuty)
Dobra pasta to podstawa, jak oszczędzasz na paście to wydasz na dentystę. (Pasta Sensodyne potrafi uzupełni ubytki szkliwa )



Mi dentysta powiedział, że nie tyle pasta jest ważna, co sposób mycia zębów, że trzeba je szczoteczką do zębów tak jakby ,,wymiatać" jakby miotłą się czyściło zęby, od strony dziąsła w stronę zębów.
Jak szorujesz szczoteczką zęby ,,na boki" to tak naprawdę uszkadzasz szkliwo.
Ważne jest też, aby od czasu do czasu wziąć nić dentystyczną i pousuwać resztki jedzenia, które nam zalega między zębami, bo ono z czasem gnije.



ChuopskiChłop napisał/a:

A weź nie przypominaj, u dentysty nie byłem rok i boję się że jak tam zajrzy to ręce załamie i będzie rwane fest xD



Dlatego ja chodzę do dentysty raz w roku na kontrolę i wszelkie drobne ubytki są naprawiane od razu.
Za każdym razem dostaję znieczulenie, więc nie czuję żadnego bólu.
Nie ma nic gorszego niż długie nieodwiedzanie dentysty.

Ja chodzę co pół roku na kontrole

28,334

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Mi dentysta powiedział, że nie tyle pasta jest ważna, co sposób mycia zębów, że trzeba je szczoteczką do zębów tak jakby ,,wymiatać" jakby miotłą się czyściło zęby, od strony dziąsła w stronę zębów.
Jak szorujesz szczoteczką zęby ,,na boki" to tak naprawdę uszkadzasz szkliwo.
Ważne jest też, aby od czasu do czasu wziąć nić dentystyczną i pousuwać resztki jedzenia, które nam zalega między zębami, bo ono z czasem gnije.
.

Dokładne mycie jak najbardziej, jednak pasta ma zasadnicze znaczenie.
Dentysta też człowiek, potrzebuje zarobić, nie chce się tak całkiem klientów/pacjentów pozbywać wink

28,335

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Ta typiarka z dzieckiem dalej Ciebie ciśnie o randkę?
Nieźle big_smile

Nie wychodź przed niej na jakiegoś piwniczaka, który ją obraża, bo nie dostał szansy w młodości.
Raczej daj jej do zrozumienia, że jesteś teraz takim ciachem, że możesz mieć 19stkę na zawołanie i niech tamta laska żałuje, że wcześniej miała Ciebie gdzieś.
Albo ją olewaj, to też da jej do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowany TAKIM KĄSKIEM jak ona.

Tylko nie zachowuj się jak mentalny prawiczek, który teraz będzie ją cisnął.

Właśnie ją teraz olałem, nie odpiszę nic już. Nie zdziwiłbym się, że ona z jakąś jej psiapsi objadały by mi wysłać zdjęcie tej pizzy i zobaczyć, czy coś napiszę.

nikitaa napisał/a:

Rumuński, nie podniecaj się tak. To nie kolega ma  powodzenie,  powodzenie ma stworzona przez niego ( podkoloryzowana) postać. On teraz nie oddycha z obawy, że dziewczyna pozna prawdę i będzie miała bekę.

Dobrze takie historie poczytać, od razu dziewczynom humor się poprawia. Skoro oni mieszkają w jednym mieście to niedługo wszystkiego się dowie.

Ja nigdy zainteresowania od kobiet nie miałem, to fakt. W obecnych czasach,  w dobie portali randkowych kobieta nawet przeciętna znajdzie Beciaka. Beciak nawet zniży się tak nisko, by zostać providentem dla niej i spermy Chada by tylko dostać namiastkę "pożądania" od kobiety.

28,336

Odp: 30lat i cały czas sam
gman98v2 napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Ta typiarka z dzieckiem dalej Ciebie ciśnie o randkę?
Nieźle big_smile

Nie wychodź przed niej na jakiegoś piwniczaka, który ją obraża, bo nie dostał szansy w młodości.
Raczej daj jej do zrozumienia, że jesteś teraz takim ciachem, że możesz mieć 19stkę na zawołanie i niech tamta laska żałuje, że wcześniej miała Ciebie gdzieś.
Albo ją olewaj, to też da jej do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowany TAKIM KĄSKIEM jak ona.

Tylko nie zachowuj się jak mentalny prawiczek, który teraz będzie ją cisnął.

Właśnie ją teraz olałem, nie odpiszę nic już. Nie zdziwiłbym się, że ona z jakąś jej psiapsi objadały by mi wysłać zdjęcie tej pizzy i zobaczyć, czy coś napiszę.

nikitaa napisał/a:

Rumuński, nie podniecaj się tak. To nie kolega ma  powodzenie,  powodzenie ma stworzona przez niego ( podkoloryzowana) postać. On teraz nie oddycha z obawy, że dziewczyna pozna prawdę i będzie miała bekę.

Dobrze takie historie poczytać, od razu dziewczynom humor się poprawia. Skoro oni mieszkają w jednym mieście to niedługo wszystkiego się dowie.

Ja nigdy zainteresowania od kobiet nie miałem, to fakt. W obecnych czasach,  w dobie portali randkowych kobieta nawet przeciętna znajdzie Beciaka. Beciak nawet zniży się tak nisko, by zostać providentem dla niej i spermy Chada by tylko dostać namiastkę "pożądania" od kobiety.

Co to jest beciak ?

28,337

Odp: 30lat i cały czas sam
gman98v2 napisał/a:

Ja nigdy zainteresowania od kobiet nie miałem, to fakt. W obecnych czasach,  w dobie portali randkowych kobieta nawet przeciętna znajdzie Beciaka. Beciak nawet zniży się tak nisko, by zostać providentem dla niej i spermy Chada by tylko dostać namiastkę "pożądania" od kobiety.

No to zastanów się teraz smile
Nigdy nie miałeś zainteresowania i nagle masz.
Dlaczego? Bo podkolorowałeś.
A gdybyś popracował nad sobą i stał się takim, jakiego siebie "wymyśliłeś" ? Pewnie  miałbyś szansę nie tylko jako Beciak.
Co Ci uniemożliwia taką zmianę?
Pytam serio i z sympatią dla Ciebie smile

28,338

Odp: 30lat i cały czas sam
nikitaa napisał/a:
gman98v2 napisał/a:

Ja nigdy zainteresowania od kobiet nie miałem, to fakt. W obecnych czasach,  w dobie portali randkowych kobieta nawet przeciętna znajdzie Beciaka. Beciak nawet zniży się tak nisko, by zostać providentem dla niej i spermy Chada by tylko dostać namiastkę "pożądania" od kobiety.

No to zastanów się teraz smile
Nigdy nie miałeś zainteresowania i nagle masz.
Dlaczego? Bo podkolorowałeś.
A gdybyś popracował nad sobą i stał się takim, jakiego siebie "wymyśliłeś" ? Pewnie  miałbyś szansę nie tylko jako Beciak.
Co Ci uniemożliwia taką zmianę?
Pytam serio i z sympatią dla Ciebie smile

Zainteresowanie, to jest tylko w cudzysłowie. Ona szuka stabilnej gałęzi. Skończyła się karuzela kutang, co owocem jest dziecko i zostanie samej z nim.

Zmieniać nie mam potrzeby, bo żeby nawet coś to poskutkowało, to bym musiał wymienić twarz na lepszą + cofnąć czas by nadrobić doświadczenie.

28,339

Odp: 30lat i cały czas sam
Julia life in UK napisał/a:
gman98v2 napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Ta typiarka z dzieckiem dalej Ciebie ciśnie o randkę?
Nieźle big_smile

Nie wychodź przed niej na jakiegoś piwniczaka, który ją obraża, bo nie dostał szansy w młodości.
Raczej daj jej do zrozumienia, że jesteś teraz takim ciachem, że możesz mieć 19stkę na zawołanie i niech tamta laska żałuje, że wcześniej miała Ciebie gdzieś.
Albo ją olewaj, to też da jej do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowany TAKIM KĄSKIEM jak ona.

Tylko nie zachowuj się jak mentalny prawiczek, który teraz będzie ją cisnął.

Właśnie ją teraz olałem, nie odpiszę nic już. Nie zdziwiłbym się, że ona z jakąś jej psiapsi objadały by mi wysłać zdjęcie tej pizzy i zobaczyć, czy coś napiszę.

nikitaa napisał/a:

Rumuński, nie podniecaj się tak. To nie kolega ma  powodzenie,  powodzenie ma stworzona przez niego ( podkoloryzowana) postać. On teraz nie oddycha z obawy, że dziewczyna pozna prawdę i będzie miała bekę.

Dobrze takie historie poczytać, od razu dziewczynom humor się poprawia. Skoro oni mieszkają w jednym mieście to niedługo wszystkiego się dowie.

Ja nigdy zainteresowania od kobiet nie miałem, to fakt. W obecnych czasach,  w dobie portali randkowych kobieta nawet przeciętna znajdzie Beciaka. Beciak nawet zniży się tak nisko, by zostać providentem dla niej i spermy Chada by tylko dostać namiastkę "pożądania" od kobiety.

Co to jest beciak ?


Facet gorszy genetycznie od Chada dla kobiety.

28,340

Odp: 30lat i cały czas sam
gman98v2 napisał/a:
nikitaa napisał/a:
gman98v2 napisał/a:

Ja nigdy zainteresowania od kobiet nie miałem, to fakt. W obecnych czasach,  w dobie portali randkowych kobieta nawet przeciętna znajdzie Beciaka. Beciak nawet zniży się tak nisko, by zostać providentem dla niej i spermy Chada by tylko dostać namiastkę "pożądania" od kobiety.

No to zastanów się teraz smile
Nigdy nie miałeś zainteresowania i nagle masz.
Dlaczego? Bo podkolorowałeś.
A gdybyś popracował nad sobą i stał się takim, jakiego siebie "wymyśliłeś" ? Pewnie  miałbyś szansę nie tylko jako Beciak.
Co Ci uniemożliwia taką zmianę?
Pytam serio i z sympatią dla Ciebie smile

Zainteresowanie, to jest tylko w cudzysłowie. Ona szuka stabilnej gałęzi. Skończyła się karuzela kutang, co owocem jest dziecko i zostanie samej z nim.

Zmieniać nie mam potrzeby, bo żeby nawet coś to poskutkowało, to bym musiał wymienić twarz na lepszą + cofnąć czas by nadrobić doświadczenie.

Każda osoba szuka w relacji stabilnej gałęzi, Ty pewnie też chciałbyś stworzyć coś stabilnego. fakt, że ma dziecko jeszcze nie czyni z kobiety puszczalskiej. Czasem właśnie dziewczyna nie obyta z chłopakami szybciej wpadnie, bo szybciej któremuś uwierzy i nie potrafi się dobrze zabezpieczyć. To nie musi mieć cokolwiek wspólnego z jakąś karuzelą. Znam kilka kobiet z dzieckiem, które weszły w drugi związek i bardzo dobrze im się żyje.
Przeciętny facet ma twarz odpowiednią  do związku - ze tak to ujmę. Jeśli już, to przyjrzyj się w lustrze swojemu wyrazowi twarzy. Może nad tym wypadałoby popracować. Jak ktoś ma spokój i życzliwość wypisane na twarzy to na pewno nie musi jej zmieniać.
A co do doświadczeń - cały czas je zdobywasz. jak nie takie to inne. Zawsze musi być ten pierwszy raz a potem pójdzie z górki wink

Posty [ 28,276 do 28,340 z 29,787 ]

Strony Poprzednia 1 434 435 436 437 438 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024