Ciąg dalszy:
Priscilla napisał/a:W moim subiektywnym odczuciu zdecydowanie to pierwsze. Facet, który jedyny seks miał z prostytutką teoretycznie niczym nie różni się od prawiczka, bo seks za pieniądze ma się nijak do tego w związku, który opiera się na zupełnie innych zasadach - to w kwestii doświadczenia. Natomiast nie wiem czy wszystkie kobiety tak mają, ale u mnie świadomość, że mój potencjalny partner korzystał z takich usług z automatu powoduje, że przestaje być w kręgu moich zainteresowań. Nie interesuje mnie związek z kimś, kto seks traktuje jak produkt, który może kupić, a przy tym nie ma w sobie oporów, by go uprawiać z osobą pokroju prostytutki. Przecież w ten sposób samemu sobie odbiera wartość, a skoro tak, to trudno, żebym ja miała go szanować.
Ponadto, jeśli facetowi nie robi różnicy z kim uprawia seks i na jakich zasadach, to w jaki sposób ja miałabym poczuć się dla niego wyjątkowa? W moim odczuciu idąc do łóżka ze mną również moją wartość zrównywałby z wartością prostytutki, a ja NIE czuję się przedmiotem i NIGDY nie pozwolę, aby mnie w ten sposób traktowano.
Ja czytałam bardzo rzetelne, bo opracowane przez firmę Sedlak & Sedlak, zestawienie zarobków prostytutek i to naprawdę nie są żadne wielkie pieniądze. Oczywiście wiele zależy od wieku kobiety, jej atrakcyjności, od tego w jaki sposób "pracuje" i w jakiej części kraju, bo dysproporcje potrafią być duże, jednak wyciągając średnią z całą stanowczością napiszę, że naprawdę zaskoczyły mnie te kwoty.
Weźmy też pod uwagę, że ludzie mają różne systemy wartości i jeśli dla kogoś praca w call center jest bardziej upodlająca niż prostytucja, to jedno mogę powiedzieć na pewno: nie zrozumiemy się i nie dogadamy.
Czym dokładnie według ciebie jest seks? Kobieta pewnie nigdy tego nie zrozumie ale co byś poradziła facetowi, który ma do wyboru być prawiczkiem do końca życia albo właśnie pójść do prostytutki? Mówię o kimś kto już stracił nadzieję na prawdziwą relację.
W takim razie ci wszyscy rasowi podrywacze/ruchacze, chady zaliczające wiele różnych dziewczyn powinni być jeszcze gorsi niż dziwkarze. Czym się różni typ zaliczający pijaną i ledwo kojarzącą dziewczynę w klubowym kiblu od typa idącego do prostytutki?
Na tej samej zasadzie ja mogę powiedzieć, że nie mógłbym się poczuć wyjątkowo z dziewczyną, która miała przede mną kilkunastu lub więcej partnerów bo traktuje mnie tylko jak jednego z wielu. O ile obawy przed jakąś chorobą, którą facet mógł nabyć u takiej prostytutki są w pełni zrozumiałe to całkowite skreślanie faceta tylko dlatego, że raz był u prostytutki bo stracił nadzieję, że kiedykolwiek spróbuje seksu jest już mocno przesadzone. Ja nie zamierzam tego robić i staram się zaakceptować fakt, że mogę nigdy tego nie doświadczyć ale rozumiem jak ktoś może popaść w taką desperację.
Widziałem ogłoszenia po 1000zł za godzinę i jeśli dziewczyna na prawdę wyglądała jak na zdjęciach to z pewnością miała więcej niż jednego klienta na dzień. Chyba nigdzie nie ma takiej dniówki, niestety ale to jest tak jak pisał Ted, kilka lat takiej pracy i można kupić mieszkanie bez kredytu jeśli się nie wywala tej kasy na głupoty.
ChuopskiChłop napisał/a:To jest niestety dość ciężka sprawa, ja sam jestem uważany za dość gadatliwą osobę w sprzyjających okolicznościach (czyli kiedy rozmawiam z ludźmi poważnymi, a nie miernotami z gatunku impreza co weekend) i dla mnie kwestia flirtu czy podrywu to taki trochę cyrk, mało autentyczny i opierający się momentami nawet o manipulację i inne sztuczki psychologiczne.
Tym bardziej dla osoby małomównej jak ty musi to być spore wyzwanie, ale powiem ci tak bo to z mojego kręgu znajomych przypadek: istnieją dziewczyny, dla których rzeczywistość jest ważniejsza od jakiś tańców godowych i które patrzą przede wszystkim na to jakim człowiekiem jest osoba która do niej zarywa, i które w wieku prawie 30 lat potrafią mieć prawie zerowy licznik partnerów (1-2) mimo dobrego wyglądu. Istnieją kobiety bardziej wycofane społecznie, i jeśli faktycznie chcesz stworzyć związek mógłbyś właśnie z taką się dopasować.
Mam podobne zdanie. Podryw czy flirt kojarzy mi się w pierwszej kolejności z udawaniem, z robieniem czegoś czego nie lubię, do czego się zmuszam, właśnie taki cyrk gdzie robię z siebie pośmiewisko by druga strona się nie nudziła. Kojarzy mi się to z ogromnym stresem żeby tylko utrzymać tą dziewczynę przy sobie.
Wiem, że istnieją ale gdzie takich szukać, znasz choć jedną taką dziewczynę? Taki typ dziewczyny brzmi idealnie, właśnie taka wycofana, z którą mógłbym sobie siedzieć tylko we dwoje w domu, pooglądać film czy pograć w coś albo pojechać na jakieś wakacje tylko we dwoje. Ja wcale nie chciałbym nie być samotny bo się do tego coraz bardziej przyzwyczajam, ja chciałbym żeby ktoś był samotny razem ze mną.
Jack Sparrow napisał/a:Macie jakieś dziwne wyobrażenie randek i flirtu. Rozmowa to nie monolog. Rozmowa jest dwustronna. Wystarczy umieć zadawać pytania i udzielać odpowiedzi. Wystarczy mieć zainteresowania, aby znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Wystarczy wpleść trochę dwuznaczności, humoru, odrobinę ironii i sarkazmu oraz uśmiechu. Jak zaskoczy - to zaskoczy. Jak nie to przecież nie koniec świata.
Weźmy takiego Shiniego - czy powiedzenie, że interesuje go nowoczesna sztuka i kultura japońska będzie zbyt dużym kłamstwem? Tak - ale nie dlatego, że wali niemca w hełm do rysowanych postaci, ale dlatego, że jego nie za duży intelekt i miałka osobowość nie pozwalają mu na kreatywne przedstawienie siebie, tego co robi i jakie ma zainteresowania oraz nie rozwija się w żaden sposób pod tym kątem.
Nie istnieje człowiek nie mający żadnych zainteresowań i z każdym dałoby się na jakiś temat rozmawiać. Nawet ja nie mam większych problemów z ironią i sarkazmem ale dość do poziomu takiej rozmowy z kimkolwiek to się zdarza bardzo rzadko. Żeby cokolwiek miało szanse wyjść z takiej rozmowy obie strony musiałby być w nią tak samo zaangażowane, a po tym czego się nasłuchałem i naczytałem o randkach to jest z tym duży problem.
Kiepskie przedstawianie siebie wynika z niskiej samooceny, nieufności, poczuciu niższości i stresu. Z inteligencją czy zainteresowaniami nie ma to zbyt wiele wspólnego i z tym nie mam większych problemów. Kiedy znajdę się w jakiejś nagłej i nieprzewidzianej kiepskiej sytuacji to potrafię się ogarnąć i z niej wybrnąć nawet mimo często ogromnego stresu. To jest dziwne ale im mniej mam czasu na myślenie nad jakimś problemem tym szybciej i lepiej go rozwiązuje.
Anewe napisał/a:Facet też 'nie musi nikomu DAWAĆ seksu, to nie jest obowiązek obywatelski, on może jedynie go chcieć lub nie.' Jak do Shiniego przyjdzie 160 kg kobieta i powie: 'zerżnij mnie' to przecież on nie musi jej tego seksu 'dać', może odmówić.
Samo powiedzenie, że facet miałby dawać seks brzmi absurdalnie. To prawie tak jakby to kobieta pierwsza chciała seksu od faceta, jakby role się odwróciły. 160 kg nie przejdzie, 100 kg też nie i 80 kg pewnie też nie no chyba, że dziewczyna będzie sporo wyższa ode mnie. Akurat bycie szczupłym lub wysportowanym to jedno z moich żelaznych wymagań. Póki ja prezentuje sobą jakiś poziom formy fizycznej tego samego wymagam od kobiety.