30lat i cały czas sam - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 397 398 399 400 401 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 25,871 do 25,935 z 29,787 ]

25,871

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Odnoszę wrażenie, że zabetonowałeś się jak Raka, a na pewno, jak już wspomniałam, idziesz w metodę zdartej płyty.
Słuchaj, to że Ty oceniasz książkę po okładce, to nie znaczy, że wszyscy tak robią i bądź łaskaw nie decydować za mnie, co jest w stanie przyciągnąć moją uwagę i jak długo można na tym objechać. Piękne, ale puste w środku opakowanie zupełnie mnie nie interesuje, tym bardziej, że związek, to coś duuuuużo więcej niż seks. Pomijając przy tym, że jakoś tak dziwnie rzadko naprawdę przystojny facet ma w sobie te cechy, które cenię najbardziej, choć oczywiście zdarzają się i tacy, że łączą ze sobą jedno i drugie.

Akurat pod Twoim postem piszę, ale chyba każda z kobiet tu udzielających się widzi, że Tadzio fantazjuje. Jeżeli jednak założymy, że jest rzeczywiście ciachem, to swoją osobą nie zachęca, może więc dlatego tak się wkurza, bo w przeciwieństwie do Raki może przciągnie wyglądem, ale nic poza tym.

Zobacz podobne tematy :

25,872 Ostatnio edytowany przez Theodore Robert Bundy (2024-04-14 16:52:00)

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:
Theodore Robert Bundy napisał/a:
Roxann napisał/a:

Dla mnie liczy człowiek, nie tylko wygląd. Relacje jakie się buduje, spędza czas, życie. Jeżli dla Ciebie tylko wygląd liczy, to smutne.

Typowa śpiewka osoby nieatrakcyjnej z kompleksami, jeszcze przed chwila pisałaś że zwróciłaś uwagę na przystojnego gościa, a teraz piszesz bzdety o spędzaniu czasu itp, kiedy do was dotrze że aby spędzać czas, poznać kogoś należy sie nim zainteresować fizycznie…. Pytam sie kiedy?  Dlaczego bezdomnymi na ulicy nikt sie nie zainteresuje? Może maja ciekawa osobowość? Dlaczego gdy przez miasto przejeżdża Ferrari wszyscy robią wooow, a gdy idzie bezdomny nikogo to nie obchodzi? skończcie w końcu pisac bzdury życie jest brutalne, liczy sie wygląd, kasa, zdrowie, tyle.

Piszesz o skrajnościach, które mają nikaj do rzeczywistości. Zrozum, że wygląd to nie wszytsko i przystojny facet może być nieciekawy, bo buc czy narcyz. Oczywiście może zwrócić uwagę. I oczywiście można powiedzieć, że np. ktoś jest najprzystojniejszy w grupie, ale co z tego jak za tym nic nie idzie.
Byłeś kiedyś w związku? Chyba nie skoro takie rzeczy piszesz. Owszem osoba musi podobać, by była chemia i pociąg seksualny, ale niemiej ważne jak z tą osobą czujemy.
Ty kreujesz na osobę, chada, który bez problemu zalicza. I co z tego, skoro przesiadujesz na forum w zakładce o komleksach i znasz filozofię inceli na pamięć? No nie styka wink

Dlaczego zakładasz że przystojny facet musi być bucem to jakaś reguła? podejrzewam że dostałaś nie raz kosza od takiego i stąd te wnioski, równie dobrze ten nie przystojny również może być bucem i co wtedy?, a co jeśli jest dwóch kolesi jeden jest przystojny drugi nie i obaj mają takie same charaktery znów będziesz robić z siebie zbawczynie simpów i napiszesz że ten brzydszy jest lepszy bo tak ?, w regulaminie tego forum nie jest nigdzie napisane że "Chad" nie może brać udziału w dyskusji wiec ?, wy nawet jak z domu wyjdziecie to jesteście zaczepiane na ulicach, sklepach, macie dzieci, męża, a siedzicie tu więcej niż ja, to dopiero ciekawe

25,873

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
Theodore Robert Bundy napisał/a:

To wy macie mocne urojenia o charakterze, bo każdy człowiek mający chociaż minimalne IQ, wie że wygląd ma znaczną przewagę nad charakterem, i to on rozdaje karty, nikt nie zainteresuje sie nieatrakcyjną osoba, widząc nie przystojnego faceta nie masz ochoty go poznać, podobnie jest z mężczyznami, jeżeli jakaś kobieta odpycha to jest zwyczajnie niewidoczna, dlatego jeżeli ktoś nie ma powodzenia, nigdy nie był w związku, dobijając do 30stki nie uprawiał stosunku, to wina leży tylko i wyłącznie w wyglądzie.

Odnoszę wrażenie, że zabetonowałeś się jak Raka, a na pewno, jak już wspomniałam, idziesz w metodę zdartej płyty.
Słuchaj, to że Ty oceniasz książkę po okładce, to nie znaczy, że wszyscy tak robią i bądź łaskaw nie decydować za mnie, co jest w stanie przyciągnąć moją uwagę i jak długo można na tym objechać. Piękne, ale puste w środku opakowanie zupełnie mnie nie interesuje, tym bardziej, że związek, to coś duuuuużo więcej niż seks. Pomijając przy tym, że jakoś tak dziwnie rzadko naprawdę przystojny facet ma w sobie te cechy, które cenię najbardziej, choć oczywiście zdarzają się i tacy, że łączą ze sobą jedno i drugie.

Kolejna która uważa że przystojny facet to buc, a przeciętny to super friendzone, ja tylko uświadamiam was że najpierw oceniam wygląd, jeżeli jestem zainteresowany to chce poznać daną osobę, jeżeli jej wygląd mi nie odpowiada to nie chce znać wgle, związek bez seksu nie istnieje, jeżeli dana osoba nie będzie pociągać cię fizycznie to nic z tego nie będzie.

25,874

Odp: 30lat i cały czas sam
Theodore Robert Bundy napisał/a:

ja tylko uświadamiam was że najpierw oceniam wygląd, jeżeli jestem zainteresowany to chce poznać daną osobę, jeżeli jej wygląd mi nie odpowiada to nie chce znać wgle, związek bez seksu nie istnieje, jeżeli dana osoba nie będzie pociągać cię fizycznie to nic z tego nie będzie.

No okej, czyli jak wszyscy inni piszący w tym temacie. Jedyne, co usilnie próbujesz sprzedać jako wyjątkowe, to rzekomo wąski zakres, który uważasz za atrakcyjny. Niemniej co do meritum wszyscy są zgodni: kandydat na partnera/partnerkę musi się podobać.

25,875

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

No chodziłem. I wszyscy wiedzieli, że jak trzeba ogarnąć jakieś zadanie, to ja będę najlepszy, bo mam wiedzę i umiem. Ale nie przekładało się to na zainteresowanie ze strony dziewczyn, bo nie byłem klasowym przystojniakiem.

Czyli szanse dostałeś, ale nie potrafiłeś wykorzystać, żeby swoją wiedzą i umiejętnościami zaimponować w jakikolwiek sposób. Nie potrafiłeś zagadać, oczarować, nie potrafiłeś poflirtować, tak jak i tu nie potrafisz normalnie rozmawiać tylko wciąż tymi samymi komunałami strzelasz.

No właśnie nie dostałem, bo żadna nie chciała ze mną rozmawiać ani poznawać mnie bliżej. Zagadać potrafię i robiłem to wielokrotnie.

25,876

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
SaraS napisał/a:

No dostał. Zapewne przyszedł na jakieś zajęcia i się odezwał tak, że ludzie chcieli tego słuchać. Ty chyba też chodziłeś do szkoły?

No chodziłem. I wszyscy wiedzieli, że jak trzeba ogarnąć jakieś zadanie, to ja będę najlepszy, bo mam wiedzę i umiem. Ale nie przekładało się to na zainteresowanie ze strony dziewczyn, bo nie byłem klasowym przystojniakiem.

No widzisz. Czyli szansę dostałeś tak samo, jak ten facet wspomniany przez Priscillę. Różnica jest taka, że on ją wykorzystał do zaprezentowania się jako świetny facet, a Tobie przez cały okres szkolny przekazałeś tyle, że dobrze się uczysz. Czyja to niby wina, że nie zrobiłeś/nie powiedziałeś niczego, co by kogoś zainteresowało?

Nie dostałem. Żadnej dziewczyny nie interesowało to, co mam do powiedzenia.

25,877

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Odnoszę wrażenie, że zabetonowałeś się jak Raka, a na pewno, jak już wspomniałam, idziesz w metodę zdartej płyty.
Słuchaj, to że Ty oceniasz książkę po okładce, to nie znaczy, że wszyscy tak robią i bądź łaskaw nie decydować za mnie, co jest w stanie przyciągnąć moją uwagę i jak długo można na tym objechać. Piękne, ale puste w środku opakowanie zupełnie mnie nie interesuje, tym bardziej, że związek, to coś duuuuużo więcej niż seks. Pomijając przy tym, że jakoś tak dziwnie rzadko naprawdę przystojny facet ma w sobie te cechy, które cenię najbardziej, choć oczywiście zdarzają się i tacy, że łączą ze sobą jedno i drugie.

Akurat pod Twoim postem piszę, ale chyba każda z kobiet tu udzielających się widzi, że Tadzio fantazjuje. Jeżeli jednak założymy, że jest rzeczywiście ciachem, to swoją osobą nie zachęca, może więc dlatego tak się wkurza, bo w przeciwieństwie do Raki może przciągnie wyglądem, ale nic poza tym.

Oczywiście że fantazjuje bo przecież przystojny facet nie istnieje, tak jak nie ma atrakcyjnych kobiet, wszyscy są przeciętni, a nawet jeśli jakimś cudem znajdzie sie przystojny to musi być gburem, a atrakcyjna kobieta to koniecznie używa retuszu, i kobieta nigdy nie odzywa się pierwsza do faceta absolutnie takie coś nie istnieje, coraz ciekawsze macie pranie mózgów na tych terapiach smile

25,878

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
Wiewiórka Basia napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

No chodziłem. I wszyscy wiedzieli, że jak trzeba ogarnąć jakieś zadanie, to ja będę najlepszy, bo mam wiedzę i umiem. Ale nie przekładało się to na zainteresowanie ze strony dziewczyn, bo nie byłem klasowym przystojniakiem.

Czyli szanse dostałeś, ale nie potrafiłeś wykorzystać, żeby swoją wiedzą i umiejętnościami zaimponować w jakikolwiek sposób. Nie potrafiłeś zagadać, oczarować, nie potrafiłeś poflirtować, tak jak i tu nie potrafisz normalnie rozmawiać tylko wciąż tymi samymi komunałami strzelasz.

No właśnie nie dostałem, bo żadna nie chciała ze mną rozmawiać ani poznawać mnie bliżej. Zagadać potrafię i robiłem to wielokrotnie.

Raka, ale tutaj wszyscy wiemy że ty nie masz szansy, żadna ci jej nie daje, jesteś odrzucany na starcie. Raka pogódź się z tym zwyczajnie to u ciebie się już nie zmieni tak będzie cały czas.

25,879

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
SaraS napisał/a:

No widzisz. Czyli szansę dostałeś tak samo, jak ten facet wspomniany przez Priscillę. Różnica jest taka, że on ją wykorzystał do zaprezentowania się jako świetny facet, a Tobie przez cały okres szkolny przekazałeś tyle, że dobrze się uczysz. Czyja to niby wina, że nie zrobiłeś/nie powiedziałeś niczego, co by kogoś zainteresowało?

Nie dostałem. Żadnej dziewczyny nie interesowało to, co mam do powiedzenia.

Zakneblowany chodziłeś? Nie mogłeś mówić? Bariera językowa?

Bo wiesz, jeśli mówiłeś, ale tak, że nikogo nie obchodziło to, co mówiłeś, to miałeś szansę (czyli możliwość odezwania się), ale ją zaprzepaściłeś. Trzeba było mówić tak, żeby kogoś to zainteresowało.

25,880

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:

Spod palców 30stoletniego prawiczka, że "ogarnąłby" cokolwiek to brzmi niedorzecznie.

Już nie raz w różnych tematach było mówione, że samo bycie prawiczkiem nie ma żadnego znaczenia, co więcej pisały to niemal wyłącznie kobiety, a teraz mamy coś takiego "prawiczka, że "ogarnąłby" cokolwiek". Chyba jednak sam fakt bycia prawiczkiem skreśla na starcie.

Roxann napisał/a:

Nie sądzę. Zauważ, że tam wypowiadały się z regóły osoby bardzo młode, ok. matury, choć był np. też pan aptekarz. Ja powiem szczerze odebrałam w większości te komenarze/hisorie tak, że ci ludzie nie wiedzieli jak się zachować i wybrali bezpieczne rozwiązanie. To, że po czasie wspminają tamte zdarznia, jako okazje, które przegapli, to szczegół.
Inna spawa, że tam główne faceci się wypowidali, ale ja i pewnie tez wiele innych kobiet powie, że w podobnej sytuaji zachowało podobnie, niby nic nie rozumiejąc, bo po prostu nie były na to gtowe albo nie chciały. A poteem obracały w żart.

Masz na myśli, że nawet jeśli autorzy tych historii zapamiętali je jako okazje to wcale nie musiałby nimi być?

SaraS napisał/a:

Nie twierdzę, że wygląd nie ma żadnego znaczenia. Wprost przeciwnie, ma, nie zgadzamy się tylko co do tego, co na ten wygląd się składa, bo wg mnie ogromne znaczenie ma również "stopień zadbania", ubiór itd. Tak samo z pierwszym wrażeniem - to nie tylko wygląd, ale postawa, sposób poruszania się, gęsty i wiele innych drobiazgów.
I w zasadzie nie wierzę, że to jest dla Ciebie bez znaczenia. Gdybyś spotkał laskę o pięknych rysach i figurze, ale z przesuszonym kłębem siana na głowie, obdrapanym lakierem na paznokciach i w rozciągniętym poplamionym dresie, to pewnie nawet nie dostrzegłbyś jej urody spod tych wszystkich niedostatków. Większe wrażenie zrobiłaby dziewczyna o bardziej przeciętnych rysach, figurze, ale wyglądająca, jakby właśnie skończyła sesję zdjęciową - fryzura, makijaż, ciuchy itd. Przecież te rzeczy też widzisz i oceniasz. I dlatego właśnie tak napisałam o tych samochodach.

Chodzi o wrażenie, jakie sprawiasz, o jakieś prawdopodobieństwo tego braku nudy. Jak widzisz zadbanego faceta, który dobrze się bawi, jest uśmiechnięty, wydaje się spokojny, pewny siebie, zadowolony z życia, to możesz chcieć go bliżej poznać, bo takich rzeczy chcesz dla siebie - tej pozytywnej energii, zadowolenia itd. Przygnębiony, wyraźnie zestresowany, przygarbiony przystojniak w kącie? Ojej, sam ze sobą się nudzi, nie chcę czegoś takiego dla siebie, chcę poznać kogoś fajnego, a nie przebijać się przez niezręczności i stresy.

Ten post dobrze pokazuje jak bardzo różni się postrzeganie płci przeciwnej, zwłaszcza pod kątem atrakcyjności. Dla mnie i dla większości facetów jakich kiedykolwiek znałem "przesuszony kłąb siana na głowie, obdrapany lakier i rozciągnięty poplamiony dres" nie byłyby żadną przeszkodą jeśli tylko dziewczyna by się podobała, tak naturalnie. To wszystko są rzeczy do ogarnięcia dosyć szybko, pójdzie do fryzjera, kosmetyczki, kupi nowy dres i problem rozwiązany. Mogłaby być nawet bezdomna ale jeśli by miała te piękne rysy i super figurę to każdy facet by w taką "zainwestował". Zadbanie to też jest coś da się wykształcić albo samemu albo z czyjąś pomocą. Tak samo by było z samochodem, jeśli były cały pobijany, zardzewiały, z dziurawą blachą, szpachlowany itd. ale miałby mocny, sprawny silnik o dużej mocy to wystarczy tylko wymienić zewnętrzną warstwę, a to czy aktywnie jeździł przez ostatnie 10 lat czy stał na wysypisku nie robiłoby żadnej różnicy. Ja teraz jestem chory, ostry kaszel, katar, gorączka, ogólnie wyglądam i czuje się jak zombie. Jutro idę do lekarza i jeśli to nie jest nic poważnego to za parę dni wrócę do formy. Czy widząc mnie teraz od razu byś mnie skreśliła bo wyglądam na zaniedbanego?

Sara muszę ci podziękować za jedną rzecz, po raz kolejny zrozumiałem jedną kwestię nad, którą od dawna się zastanawiałem. WRAŻENIE to jest najważniejsze słowo w całej tej rozmowie na temat atrakcyjności. Teraz rozumiem, że nie chodzi o to czy faktycznie ktoś jest jakiś super szczęśliwy, otwarty, ambitny, ciekawy, energiczny itd. tylko czy sprawia takie wrażenie. Ludzie tacy jak ja są w tym przypadku całkowicie straceni, bo ja nie potrafię udawać, nie potrafię się śmiać kiedy jestem smutny, nie potrafię udawać energicznego kiedy nie mam tej energii, nie potrafię udawać szczęśliwego jeśli faktycznie nie jestem, nie potrafię udawać pewnego siebie jeśli faktycznie nie jestem. Tak jak ktoś tu już napisał, to nie najprzystojniejsze chady zaliczają najwięcej dziewczyn tylko śmieszki, ci najbardziej wygadani, najwięcej obiecujący, ci przy, których pozornie cały czas coś się dzieje. I bardzo często ci ludzie w głębi duszy wcale tacy nie są ale potrafią się na takich wykreować i trzymać się tej roli. To, że po kimś nie widać wylewającej się energii nie znaczy, że jej nie ma. To, że ktoś jest ubrany w brudne i obdrapane ubrania nie znaczy, że wygląda tak na co dzień. Mówić krótko zawsze najwięcej ugrał ten, który najlepiej oszukiwał i najbardziej widoczne to było właśnie w szkole   

Wiewiórka Basia napisał/a:

Jak wspomnę kilku spośród moich byłych, to oni nawet w worze jutowym po kartoflach wyglądaliby sexy. Ale oni nadrabiali wyglądem i stylem bycia. Na rolki się tak raz wybraliśmy. Styl na lata 80te. Taki przesadzony erotycznie. Zdążyliśmy dojechać do parku, a potem wracaliśmy sprintem, bo taka nas chcica naszła big_smile

Wiesz, że właśnie potwierdziłaś teorie najbardziej radykalnych inceli, że zwracasz uwagę tylko na chadów?

Wiewiórka Basia napisał/a:

Czyli szanse dostałeś, ale nie potrafiłeś wykorzystać, żeby swoją wiedzą i umiejętnościami zaimponować w jakikolwiek sposób. Nie potrafiłeś zagadać, oczarować, nie potrafiłeś poflirtować, tak jak i tu nie potrafisz normalnie rozmawiać tylko wciąż tymi samymi komunałami strzelasz.

Po części się zgodzę, po części nie. Prawdą jest, że każdy ma jakieś tam szanse czy możliwości ale w żadnym razie nie są one równe czy nawet zbliżone do siebie poziomem. I niestety faktem jest iż w latach szkolnych te możliwości w zdecydowanej większości były całkowicie niezależne od osoby. Wiem, że macie na to uczulenie ale muszę to napisać, w zdecydowanej większości to jest zasługa lub wina rodziców. A teraz to czego nienawidzicie jeszcze bardziej, ma to ogromny wpływ na dorosłe życie. Im dłużej jestem na tym forum i im dłużej czytam wasze posty tym bardziej jestem przekonany jak wiele błędów popełnili moi rodzice. Gdyby nie forum to nie miałbym ani krzty pojęcia, że kobiety patrzą na coś takiego jak postawa, potencjał, mowa ciała itp. Nikt mi tego nie wytłumaczył, ani rodzice ani szkoła, całe życie wszyscy mi wmawiali, że "dziewczyna sama się znajdzie" i nikt nigdy nawet słowem nie wspomniał, że trzeba zagadać, oczarować, a słowa takiego jak flirt chyba nikt z mojego otoczenia nigdy nie słyszał. Nikt nigdy nawet słowem nie wspomniał, że cechy takie jak pewność siebie czy energiczność są najbardziej pożądane nie tylko w relacjach damsko-męskich ale też ogólnie w życiu. Ja wiem, że mam możliwości i to dużo większe niż mnóstwo ludzi ale nie potrafię ich nawet zauważyć, a co dopiero z nich skorzystać. To jest też bardzo ważny problem wielu ludzi, nikt nigdy nie uczył czy nawet nie wspomniał jak szukać i korzystać z możliwości. Niestety prawda jest taka, że mnóstwo ludzi dosłownie było wychowywanych na przegrywów i ani wychowanek ani wychowujący nie zdawali sobie z tego sprawy czego efekty widzimy w dzisiejszych czasach. Oczywiście teraz to wszystko wiem i pewnie jakoś dałoby się stopniowo to zmieniać ale całego charakteru nie da się zmienić. Nie da się całkowicie zmienić tego co się tworzyło przez 28 lat. Po mnie nigdy nie będzie widać jakieś super energii, jakiegoś super szczęścia czy jakichś wielkich ambicji co nie znaczy, że w ogóle ich nie mam i myślę, że raka ma na myśli coś podobnego pisząc o bliższym poznaniu. 

Theodore Robert Bundy napisał/a:

To wy macie mocne urojenia o charakterze, bo każdy człowiek mający chociaż minimalne IQ, wie że wygląd ma znaczną przewagę nad charakterem, i to on rozdaje karty, nikt nie zainteresuje sie nieatrakcyjną osoba, widząc nie przystojnego faceta nie masz ochoty go poznać, podobnie jest z mężczyznami, jeżeli jakaś kobieta odpycha to jest zwyczajnie niewidoczna, dlatego jeżeli ktoś nie ma powodzenia, nigdy nie był w związku, dobijając do 30stki nie uprawiał stosunku, to wina leży tylko i wyłącznie w wyglądzie.

No właśnie nie tylko w wyglądzie, a nawet śmiem twierdzić iż prawie w ogóle nie w nim. Wina leży w przytłaczającej większości w wychowaniu i środowisku w jakim żyliśmy. Wygląd też na znaczenie ale nawet w połowie nie takie jak to co wymieniłem.

SaraS napisał/a:

Zakneblowany chodziłeś? Nie mogłeś mówić? Bariera językowa?

Bo wiesz, jeśli mówiłeś, ale tak, że nikogo nie obchodziło to, co mówiłeś, to miałeś szansę (czyli możliwość odezwania się), ale ją zaprzepaściłeś. Trzeba było mówić tak, żeby kogoś to zainteresowało.

I to jest właśnie to o czym mówię. raka może i miał szansę ale nie miał pojęcia jak ją wykorzystać bo nikt go tego nie nauczył ani nawet nie wytłumaczył jak to się robi. Nawet czegoś pozornie tak oczywistego też trzeba się nauczyć co następuję całkowicie automatycznie, wręcz nieświadomie przy odpowiednim wychowaniu. Powiedz mi tak szczerze czy myślisz, że da się tego nauczyć całkowicie samemu i od zera mając prawie 30 lat?

25,881

Odp: 30lat i cały czas sam

Może  Panom  chodzi  o taką  atrakcyjneosc jakby do których relacjii?? A nie dłuższych zwiazkow

Sony jeśli czegoś też nie doczytałam,, atrakcyjność zewnętrzna xdd

25,882

Odp: 30lat i cały czas sam
Theodore Robert Bundy napisał/a:

To wy macie mocne urojenia o charakterze, bo każdy człowiek mający chociaż minimalne IQ, wie że wygląd ma znaczną przewagę nad charakterem, i to on rozdaje karty, nikt nie zainteresuje sie nieatrakcyjną osoba, widząc nie przystojnego faceta nie masz ochoty go poznać, podobnie jest z mężczyznami, jeżeli jakaś kobieta odpycha to jest zwyczajnie niewidoczna, dlatego jeżeli ktoś nie ma powodzenia, nigdy nie był w związku, dobijając do 30stki nie uprawiał stosunku, to wina leży tylko i wyłącznie w wyglądzie.

No właśnie nie tylko w wyglądzie, a nawet śmiem twierdzić iż prawie w ogóle nie w nim. Wina leży w przytłaczającej większości w wychowaniu i środowisku w jakim żyliśmy. Wygląd też na znaczenie ale nawet w połowie nie takie jak to co wymieniłem.

Shini, pracuje w pewnej firmie już ponad 6 lat, obracam sie często w towarzystwie mega atrakcyjnych kobiet, zdarzają się też te zupełnie nie atrakcyjne, ale to mniejszość, można powiedzieć że co miesiąc, co dwa zawsze jakąś poznaje, i pracujemy przez około 8 godzin dziennie, gdybym ci tutaj napisał jakie rzeczy od nich słyszę to zapewne i tak byś nie uwierzył, bo wiesz po czasie człowiek się już tak zaprzyjaźnia że praktycznie mówi się o wszystkim bez granic, przez te lata słyszałem, jak kobiety wyśmiewają niskich nie przystojnych facetów, łysiejących lub otyłych, jak potrafią narzekać na swoich mężów typu "jak go poznałam był szczuplejszy, teraz sie spasł",  ,po stosunku odwraca się do mnie plecami"  często obgadują facetów grupowo typu który jest mega przystojny a który nie, i to jest normalne, dlatego w życiu nie uwierzę że wygląd ma mniejsze znaczenie jak charakter, swoją drogą męska strona ma podobnie, nawet u mnie sie podśmiewują, że jak jakiś facet zawali projekt to sie mówi " chyba potrzebny ci numerek z Krysią" a Krysia to ta miła sympatyczna, fajnie ubrana dziewczyna z nie wyjściową twarzą.

25,883

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
SaraS napisał/a:

No widzisz. Czyli szansę dostałeś tak samo, jak ten facet wspomniany przez Priscillę. Różnica jest taka, że on ją wykorzystał do zaprezentowania się jako świetny facet, a Tobie przez cały okres szkolny przekazałeś tyle, że dobrze się uczysz. Czyja to niby wina, że nie zrobiłeś/nie powiedziałeś niczego, co by kogoś zainteresowało?

Nie dostałem. Żadnej dziewczyny nie interesowało to, co mam do powiedzenia.

Zakneblowany chodziłeś? Nie mogłeś mówić? Bariera językowa?

Bo wiesz, jeśli mówiłeś, ale tak, że nikogo nie obchodziło to, co mówiłeś, to miałeś szansę (czyli możliwość odezwania się), ale ją zaprzepaściłeś. Trzeba było mówić tak, żeby kogoś to zainteresowało.

No właśnie nie. Nieważne, co mówiłem, bo nikogo to nie obchodziło. Mogłem być najciekawszym człowiekiem na świecie, ale nic by to nie zmieniło, ponieważ nie miałem tego, co najważniejsze - czyli wyglądu chada, dlatego na wstępie byłem ignorowany i nikt w ogóle nie słuchał, co mam do powiedzenia. Jakoś w tej mojej grupie znajomych jestem uznawany za ciekawą osobę, więc chyba nie o to chodzi wink

25,884

Odp: 30lat i cały czas sam
jea1 napisał/a:

Może  Panom  chodzi  o taką  atrakcyjneosc jakby do których relacjii?? A nie dłuższych zwiazkow

Sony jeśli czegoś też nie doczytałam,, atrakcyjność zewnętrzna xdd

No właśnie chodzi o to, że nie dostajemy szansy, bo nie jesteśmy wystarczająco atrakcyjni wyglądowo, mimo że do związku byśmy się nadawali. Ale dla kobiet, wbrew temu, co piszą, nie jest istotny charakter czy bycie ogarniętym, tylko wygląd.

25,885

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

I to jest właśnie to o czym mówię. raka może i miał szansę ale nie miał pojęcia jak ją wykorzystać bo nikt go tego nie nauczył ani nawet nie wytłumaczył jak to się robi. Nawet czegoś pozornie tak oczywistego też trzeba się nauczyć co następuję całkowicie automatycznie, wręcz nieświadomie przy odpowiednim wychowaniu. Powiedz mi tak szczerze czy myślisz, że da się tego nauczyć całkowicie samemu i od zera mając prawie 30 lat?

Nie mam pojęcia, podejrzewam, że tak. Ale Zgaduję, że kluczem jest faktyczna zmiana, a nie udawanie, bo sztuczność łatwo wyłapać.

rakastankielia napisał/a:
SaraS napisał/a:

Zakneblowany chodziłeś? Nie mogłeś mówić? Bariera językowa?

Bo wiesz, jeśli mówiłeś, ale tak, że nikogo nie obchodziło to, co mówiłeś, to miałeś szansę (czyli możliwość odezwania się), ale ją zaprzepaściłeś. Trzeba było mówić tak, żeby kogoś to zainteresowało.

No właśnie nie. Nieważne, co mówiłem, bo nikogo to nie obchodziło. Mogłem być najciekawszym człowiekiem na świecie, ale nic by to nie zmieniło, ponieważ nie miałem tego, co najważniejsze - czyli wyglądu chada, dlatego na wstępie byłem ignorowany i nikt w ogóle nie słuchał, co mam do powiedzenia. Jakoś w tej mojej grupie znajomych jestem uznawany za ciekawą osobę, więc chyba nie o to chodzi wink

Ty jesteś jak taki sfrustrowany niespełniony aktor, który jest tak fatalny, że odpada ze wszystkich castingów, kursów, szkół, którego nie chcą nawet w teatrach amatorskich, a który się upiera, że jest zajebisty, tylko wredna komisja na każdym przesłuchaniu przerywała mu przed kulminacyjnym momentem monodramu. I który swoją zajebistość opiera na tym, że pani w przedszkolu powiedziała mu, że ładnie zagrał muchomorka. I nie rozumie, że nie ma pojęcia, o czym mówi, uważa, że wie lepiej niż wszystkie osoby, które w aktorstwie i dziedzinach pokrewnych odniosły większy lub mniejszy sukces. Taki typowy Janusz, słucha wywiadu czy ogląda spektakl i sądzi, że wszystko by zrobił lepiej, bo nie rozumie, że jedyne opinie na temat jego gry, jakie się liczą, to opinie osób trzecich - bo dla nich gra, im ma się podobać.

I Ty tak samo. Piszesz w kółko o tym, jaki jesteś interesujący i nie dociera do Ciebie, że skoro nikogo nie interesowałeś, to dla nikogo interesujący nie byłeś. I machasz tą grupką znajomych jak rolą muchomorka...

25,886

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
Shinigami napisał/a:

I to jest właśnie to o czym mówię. raka może i miał szansę ale nie miał pojęcia jak ją wykorzystać bo nikt go tego nie nauczył ani nawet nie wytłumaczył jak to się robi. Nawet czegoś pozornie tak oczywistego też trzeba się nauczyć co następuję całkowicie automatycznie, wręcz nieświadomie przy odpowiednim wychowaniu. Powiedz mi tak szczerze czy myślisz, że da się tego nauczyć całkowicie samemu i od zera mając prawie 30 lat?

Nie mam pojęcia, podejrzewam, że tak. Ale Zgaduję, że kluczem jest faktyczna zmiana, a nie udawanie, bo sztuczność łatwo wyłapać.

rakastankielia napisał/a:
SaraS napisał/a:

Zakneblowany chodziłeś? Nie mogłeś mówić? Bariera językowa?

Bo wiesz, jeśli mówiłeś, ale tak, że nikogo nie obchodziło to, co mówiłeś, to miałeś szansę (czyli możliwość odezwania się), ale ją zaprzepaściłeś. Trzeba było mówić tak, żeby kogoś to zainteresowało.

No właśnie nie. Nieważne, co mówiłem, bo nikogo to nie obchodziło. Mogłem być najciekawszym człowiekiem na świecie, ale nic by to nie zmieniło, ponieważ nie miałem tego, co najważniejsze - czyli wyglądu chada, dlatego na wstępie byłem ignorowany i nikt w ogóle nie słuchał, co mam do powiedzenia. Jakoś w tej mojej grupie znajomych jestem uznawany za ciekawą osobę, więc chyba nie o to chodzi wink

Ty jesteś jak taki sfrustrowany niespełniony aktor, który jest tak fatalny, że odpada ze wszystkich castingów, kursów, szkół, którego nie chcą nawet w teatrach amatorskich, a który się upiera, że jest zajebisty, tylko wredna komisja na każdym przesłuchaniu przerywała mu przed kulminacyjnym momentem monodramu. I który swoją zajebistość opiera na tym, że pani w przedszkolu powiedziała mu, że ładnie zagrał muchomorka. I nie rozumie, że nie ma pojęcia, o czym mówi, uważa, że wie lepiej niż wszystkie osoby, które w aktorstwie i dziedzinach pokrewnych odniosły większy lub mniejszy sukces. Taki typowy Janusz, słucha wywiadu czy ogląda spektakl i sądzi, że wszystko by zrobił lepiej, bo nie rozumie, że jedyne opinie na temat jego gry, jakie się liczą, to opinie osób trzecich - bo dla nich gra, im ma się podobać.

I Ty tak samo. Piszesz w kółko o tym, jaki jesteś interesujący i nie dociera do Ciebie, że skoro nikogo nie interesowałeś, to dla nikogo interesujący nie byłeś. I machasz tą grupką znajomych jak rolą muchomorka...

No właśnie nie. Gdybym był na tych castingach i wtedy zostałbym odrzucony, to wtedy bym się zgodził. Ale mnie na te castingi nie wpuszczano.

25,887 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-04-14 23:11:06)

Odp: 30lat i cały czas sam
Theodore Robert Bundy napisał/a:

Kolejna która uważa że przystojny facet to buc, a przeciętny to super friendzone, ja tylko uświadamiam was że najpierw oceniam wygląd, jeżeli jestem zainteresowany to chce poznać daną osobę, jeżeli jej wygląd mi nie odpowiada to nie chce znać wgle, związek bez seksu nie istnieje, jeżeli dana osoba nie będzie pociągać cię fizycznie to nic z tego nie będzie.

Nie dopowiadaj sobie. Napisałam jedynie, że rzadko jedno z drugim idzie w parze, co nie jest pozbawione podstaw. Ładni zwykle mają łatwiej, dlatego uczą się pewnego typu zachowań. Oczywiście NIE jest to regułą, ale tak działa psychologia, że jeśli ktoś nie ma wystarczająco rozbudowanej inteligencji emocjonalnej, to może mu się wydawać, że będąc ładniejszym od innych równocześnie jest kimś lepszym, może więcej i należy mu się więcej. To z kolei wypacza charakter.

W każdym razie jeśli hipotetycznie (z naciskiem na: hipotetycznie) założyć, że to co piszesz na swój temat jest prawdą, to Ciebie, Tadziu, o super charakter na pewno nie podejrzewam big_smile Jeśli już to bliżej Ci do buca.

rakastankielia napisał/a:

Jakoś w tej mojej grupie znajomych jestem uznawany za ciekawą osobę, więc chyba nie o to chodzi wink

Skąd to przekonanie, ale tak konkretnie? Znajomi mówią Ci to wprost, tak po prostu? Nie wierzę. A nie wierzę, bo takich rzeczy się nie mówi, nawet jeśli się w ten sposób myśli. Być może zatem tworzysz mit, a jesteś jedynie tolerowany, bo w grupie zawsze łatwiej się schować. Takich mitów na swój temat tworzysz sporo, więc nie zdziwię się, że jeśli i to nie ma żadnych realnych podstaw.

rakastankielia napisał/a:

Gdybym był na tych castingach i wtedy zostałbym odrzucony, to wtedy bym się zgodził. Ale mnie na te castingi nie wpuszczano.

Bzdura. Każde podejście do drugiej osoby i zagadanie do niej, to jest Twój casting, który niestety za każdym razem koncertowo przegrywasz.

25,888

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Jakoś w tej mojej grupie znajomych jestem uznawany za ciekawą osobę, więc chyba nie o to chodzi wink

Skąd to przekonanie, ale tak konkretnie? Znajomi mówią Ci to wprost, tak po prostu? Nie wierzę. A nie wierzę, bo takich rzeczy się nie mówi, nawet jeśli się w ten sposób myśli. Być może zatem tworzysz mit, a jesteś jedynie tolerowany, bo w grupie zawsze łatwiej się schować. Takich mitów na swój temat tworzysz sporo, więc nie zdziwię się, że jeśli i to nie ma żadnych realnych podstaw.

Nie muszą tego wprost mówić, choć i to parę razy się zdarzyło. Niemniej jednak, przede wszystkim chodzi o to, że gdybym był tylko akceptowany, to w sumie nikt by się za bardzo nie przejmował moją obecnością na spotkaniach, a jednak im zależy na tym, żebym się pojawiał.

rakastankielia napisał/a:

Gdybym był na tych castingach i wtedy zostałbym odrzucony, to wtedy bym się zgodził. Ale mnie na te castingi nie wpuszczano.

Bzdura. Każde podejście do drugiej osoby i zagadanie do niej, to jest Twój casting, który niestety za każdym razem koncertowo przegrywasz.

Nie. Gdybym wyszedł na scenę Mam talent i dostał 3*x w sekundę, zanim cokolwiek bym zrobił czy powiedział, to też nie można by było tego nazwać szansą.

25,889

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
Theodore Robert Bundy napisał/a:

Kolejna która uważa że przystojny facet to buc, a przeciętny to super friendzone, ja tylko uświadamiam was że najpierw oceniam wygląd, jeżeli jestem zainteresowany to chce poznać daną osobę, jeżeli jej wygląd mi nie odpowiada to nie chce znać wgle, związek bez seksu nie istnieje, jeżeli dana osoba nie będzie pociągać cię fizycznie to nic z tego nie będzie.

Nie dopowiadaj sobie. Napisałam jedynie, że rzadko jedno z drugim idzie w parze, co nie jest pozbawione podstaw. Ładni zwykle mają łatwiej, dlatego uczą się pewnego typu zachowań. Oczywiście NIE jest to regułą, ale tak działa psychologia, że jeśli ktoś nie ma wystarczająco rozbudowanej inteligencji emocjonalnej, to może mu się wydawać, że będąc ładniejszym od innych równocześnie jest kimś lepszym, może więcej i należy mu się więcej. To z kolei wypacza charakter.

W każdym razie jeśli hipotetycznie (z naciskiem na: hipotetycznie) założyć, że to co piszesz na swój temat jest prawdą, to Ciebie, Tadziu, o super charakter na pewno nie podejrzewam big_smile Jeśli już to bliżej Ci do buca.

Gdybym był tym niby bucem to żadna nie dała by rady ze mną pracować, a tak po paru godzinkach zwierzają się ze wszystkiego, dosłownie wszystkiego, w ciągu moich 6 lat pracy, każda kobieta była zadowolona z pracy ze mną, nie zapomnę gdy pewnego razu rozmawiałem przez telefon przed budynkiem firmy, podjechał samochód, wysiadła atrakcyjna brunetka za kierownicą siedział jej typ, gdy mnie zobaczył, nie wiem czemu ale jakoś się przeraził, poznałem ta dziewczynę, on co chwile do niej wydzwaniał po około 2 godzinach tak z nią żartowałem, że nie mogła przestać się śmiać, przestała odbierać od niego telefon, zupełnie go wyłączyła i stwierdziła "niech spier" cały finał tego i tak zawsze kończy się w łóżku.

25,890

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
Priscilla napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Gdybym był na tych castingach i wtedy zostałbym odrzucony, to wtedy bym się zgodził. Ale mnie na te castingi nie wpuszczano.

Bzdura. Każde podejście do drugiej osoby i zagadanie do niej, to jest Twój casting, który niestety za każdym razem koncertowo przegrywasz.

Nie. Gdybym wyszedł na scenę Mam talent i dostał 3*x w sekundę, zanim cokolwiek bym zrobił czy powiedział, to też nie można by było tego nazwać szansą.

No nie, bo zawsze podkreślasz, że zagadujesz. Tym bardziej w szkole - nie wierzę, że nigdy niczego nie powiedziałeś na forum klasy. Kiepski artysta i/lub kiepski numer, nie ma innej opcji.

Ty nie rozumiesz prostej rzeczy. Interesujący jesteś tylko wtedy, kiedy jest ktoś zainteresowany. Nie możesz sam sobie przypiąć takiej łatki, to jest coś, co "przyznają" inni. Tak samo z tym, co mówisz - jeśli to nikogo nie interesuje, to nie można powiedzieć, żeby było interesujące.

25,891

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Bzdura. Każde podejście do drugiej osoby i zagadanie do niej, to jest Twój casting, który niestety za każdym razem koncertowo przegrywasz.

Nie. Gdybym wyszedł na scenę Mam talent i dostał 3*x w sekundę, zanim cokolwiek bym zrobił czy powiedział, to też nie można by było tego nazwać szansą.

No nie, bo zawsze podkreślasz, że zagadujesz. Tym bardziej w szkole - nie wierzę, że nigdy niczego nie powiedziałeś na forum klasy. Kiepski artysta i/lub kiepski numer, nie ma innej opcji.

Ty nie rozumiesz prostej rzeczy. Interesujący jesteś tylko wtedy, kiedy jest ktoś zainteresowany. Nie możesz sam sobie przypiąć takiej łatki, to jest coś, co "przyznają" inni. Tak samo z tym, co mówisz - jeśli to nikogo nie interesuje, to nie można powiedzieć, żeby było interesujące.

No właśnie nie. Łatka jest przyklejana na podstawie wyglądu, a nie tego, co mówię czy robię. Jestem przekonany, że gdyby istniał człowiek identyczny jak ja, ale z lepszym wyglądem, to byłby powszechnie uznawany za ciekawego człowieka, miał powodzenie u kobiet i nie wiedziałby o istnieniu takiego forum jak netkobiety. Moi koledzy z klasy nie musieli nic mówić, a od razu każda dziewczyna w klasie się do nich kleiła, a niedługo później i pół szkoły. Tylko dlatego że byli przystojni. Nic innego.

25,892

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

No właśnie nie. Łatka jest przyklejana na podstawie wyglądu, a nie tego, co mówię czy robię. Jestem przekonany, że gdyby istniał człowiek identyczny jak ja, ale z lepszym wyglądem, to byłby powszechnie uznawany za ciekawego człowieka, miał powodzenie u kobiet i nie wiedziałby o istnieniu takiego forum jak netkobiety. Moi koledzy z klasy nie musieli nic mówić, a od razu każda dziewczyna w klasie się do nich kleiła, a niedługo później i pół szkoły. Tylko dlatego że byli przystojni. Nic innego.

No totalnie niespełniony aktor, który w swoim mniemaniu wie wszystko najlepiej, mimo że jego dorobek pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie. A kryteria oceny komisji zna lepiej niż sama komisja, aktorzy i wszyscy inni z branżą powiązani. I wciąż sądzi, że jeszcze nikt się na jego talencie nie poznał, mimo że ten talent miał okazję prezentować całymi latami. XDDD

Wciąż: nie ma czegoś interesującego bez zainteresowanych.

25,893

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

No właśnie nie. Łatka jest przyklejana na podstawie wyglądu, a nie tego, co mówię czy robię. Jestem przekonany, że gdyby istniał człowiek identyczny jak ja, ale z lepszym wyglądem, to byłby powszechnie uznawany za ciekawego człowieka, miał powodzenie u kobiet i nie wiedziałby o istnieniu takiego forum jak netkobiety. Moi koledzy z klasy nie musieli nic mówić, a od razu każda dziewczyna w klasie się do nich kleiła, a niedługo później i pół szkoły. Tylko dlatego że byli przystojni. Nic innego.

No totalnie niespełniony aktor, który w swoim mniemaniu wie wszystko najlepiej, mimo że jego dorobek pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie. A kryteria oceny komisji zna lepiej niż sama komisja, aktorzy i wszyscy inni z branżą powiązani. I wciąż sądzi, że jeszcze nikt się na jego talencie nie poznał, mimo że ten talent miał okazję prezentować całymi latami. XDDD

Wciąż: nie ma czegoś interesującego bez zainteresowanych.

Przecież cały czas tłumaczę, że nie miałem okazji, ale ty oczywiście jak zwykle wiesz lepiej xd

25,894

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Przecież cały czas tłumaczę, że nie miałem okazji, ale ty oczywiście jak zwykle wiesz lepiej xd

Oczywiście, że wiem lepiej, bo Ty sam to napisałeś. Chodziłeś do szkoły, studiowałeś itd. Pełno ludzi wokół zmuszonych do przebywania z Tobą, jedna wieloletnia okazja do prezentowania swojej zajebistości.

Nie umiałeś tego wykorzystać, a Twoje postrzeganie szansy to jakaś wersja dla osób specjalnej troski, jak egzamin dla dyslektyków czy coś w ten deseń; mimo to, oczywiście, wciąż wierzysz w swoją zajebistość.

25,895

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Przecież cały czas tłumaczę, że nie miałem okazji, ale ty oczywiście jak zwykle wiesz lepiej xd

Oczywiście, że wiem lepiej, bo Ty sam to napisałeś. Chodziłeś do szkoły, studiowałeś itd. Pełno ludzi wokół zmuszonych do przebywania z Tobą, jedna wieloletnia okazja do prezentowania swojej zajebistości.

Nie umiałeś tego wykorzystać, a Twoje postrzeganie szansy to jakaś wersja dla osób specjalnej troski, jak egzamin dla dyslektyków czy coś w ten deseń; mimo to, oczywiście, wciąż wierzysz w swoją zajebistość.

No właśnie nie, dalej nie rozumiesz. Nie były zmuszone do przebywania ze mną, bo miały do wyboru całą resztę. I dziewczyny spędzały czas z dziewczynami, a jeśli już z chłopakami, to z tymi przystojnymi. I to nie dlatego że oni są bardziej interesujący, liczył się tylko wygląd. Oni nie musieli nic robić ani mówić.

25,896

Odp: 30lat i cały czas sam

Skończcie już ten cyrk, dla Raki nie ma już ratunku, nie widzę sensu na dalszą dyskusje z tym osobnikiem, naprawdę odpuście.

25,897

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

No właśnie nie, dalej nie rozumiesz. Nie były zmuszone do przebywania ze mną, bo miały do wyboru całą resztę. I dziewczyny spędzały czas z dziewczynami, a jeśli już z chłopakami, to z tymi przystojnymi. I to nie dlatego że oni są bardziej interesujący, liczył się tylko wygląd. Oni nie musieli nic robić ani mówić.

Stoicie przed salą, czekając na nauczyciela. Siedzicie w klasie pod nieobecność nauczyciela. Podnosicie się wszyscy po dzwonku. Jacyś ludzie siedzą obok Ciebie w klasie. Co stało na przeszkodzie, żeby powiedzieć coś, co rozbawi wszystkich? Albo - jakiś błyskotliwy komentarz? Może choć celna riposta, po której wszyscy parskali śmiechem? Twój wygląd? wink Czyli byłeś super popularnym chłopakiem wśród swojej płci, tylko laski Cię nie chciały? No bo nie powiesz chyba, że chłopcy w szkole wybierali kumpli też ze względu na piękne oczy?

25,898

Odp: 30lat i cały czas sam
Theodore Robert Bundy napisał/a:

Shini, pracuje w pewnej firmie już ponad 6 lat, obracam sie często w towarzystwie mega atrakcyjnych kobiet, zdarzają się też te zupełnie nie atrakcyjne, ale to mniejszość, można powiedzieć że co miesiąc, co dwa zawsze jakąś poznaje, i pracujemy przez około 8 godzin dziennie, gdybym ci tutaj napisał jakie rzeczy od nich słyszę to zapewne i tak byś nie uwierzył, bo wiesz po czasie człowiek się już tak zaprzyjaźnia że praktycznie mówi się o wszystkim bez granic, przez te lata słyszałem, jak kobiety wyśmiewają niskich nie przystojnych facetów, łysiejących lub otyłych, jak potrafią narzekać na swoich mężów typu "jak go poznałam był szczuplejszy, teraz sie spasł",  ,po stosunku odwraca się do mnie plecami"  często obgadują facetów grupowo typu który jest mega przystojny a który nie, i to jest normalne, dlatego w życiu nie uwierzę że wygląd ma mniejsze znaczenie jak charakter, swoją drogą męska strona ma podobnie, nawet u mnie sie podśmiewują, że jak jakiś facet zawali projekt to sie mówi " chyba potrzebny ci numerek z Krysią" a Krysia to ta miła sympatyczna, fajnie ubrana dziewczyna z nie wyjściową twarzą.

Nie twierdzę, że całkowicie się z tobą nie zgadzam. Mój najlepszy kolega pracuję w drogerii, jakieś 80% ludzi tam pracujących to kobiety i niemal co tydzień opowiada mi historie bardzo podobne do tego co tu napisałeś. On też opowiada jak kobiety narzekają na swoich facetów, jak po nich jadą za plecami, jak opowiadają sobie nawet najdrobniejsze szczegóły z ich życia łącznie z długością penisa czy czasem trwania stosunku. Ich koleżanki i niestety mój kolega też wiedzą o ich facetach więcej niż ci faceci sami o sobie wiedzą. Dokładnie takie same rzeczy słyszałem od dosłownie każdego kto pracował z dużą ilością kobiet. Ale z jedną rzeczą jaką cały czas wypisujesz nie mogę się zgodzić. Wygląd to nie jedyna rzecz decydująca o tym czy ktoś wejdzie w związek czy nie i na pewno nie najważniejsza. Ja nigdy na wygląd nie narzekałem co zawsze potwierdzali wszyscy w moim otoczeniu w tym też wiele koleżanek. Gdybym dwie rzeczy zrobił w życiu inaczej i gdybym został nauczony tego co na prawdę istotne dziś by mnie tu nie było. Wielu moich znajomych czy to ze szkoły czy ze studiów czy z każdego innego otoczenia w jakim się obracałem było w związkach mimo faktu bycia sporo mniej atrakcyjnymi niż ja. Nawet goście, którzy w latach szkolnych przez wszystkich byli uznawani za totalnych przegrywów dziś są w szczęśliwych(chyba) związkach i to w większości z dziewczynami sporo atrakcyjniejszymi od nich i nie, nie odziedziczyli milionów od rodziców ani mieszkania po babci. Ja zostałem wychowany na przegrywa, oni nie i wygląd nie miał tu znaczenia. 

Theodore Robert Bundy napisał/a:

nie zapomnę gdy pewnego razu rozmawiałem przez telefon przed budynkiem firmy, podjechał samochód, wysiadła atrakcyjna brunetka za kierownicą siedział jej typ, gdy mnie zobaczył, nie wiem czemu ale jakoś się przeraził, poznałem ta dziewczynę, on co chwile do niej wydzwaniał po około 2 godzinach tak z nią żartowałem, że nie mogła przestać się śmiać, przestała odbierać od niego telefon, zupełnie go wyłączyła i stwierdziła "niech spier" cały finał tego i tak zawsze kończy się w łóżku.

Sądzisz, że taka historia zasługuje na pochwałę? Wydzwanianie co 2h to faktycznie lekka przesadza ale zaliczanie laski wiedząc, że ta ma faceta to już trzeba być na prawdę ścierwem. Wiesz co w tej sytuacji zasługiwałoby na pochwałę? Jakbyś skontaktował się z tym facetem i powiedział mu, że jego dziewczyna jest zdradliwą szmatą i to ty jej powinieneś powiedzieć żeby "spier". Oczywiście jeśli dobrze zrozumiałem, że skorzystałeś z tej okazji, jeśli nie to przepraszam.

A teraz trochę zmieniając temat, ostatnio naszła mnie taka rozkmina. Kobiety żywią się emocjami jak wampir krwią, to już wiemy i potwierdziliśmy. Czemu te emocje muszą być dostarczone przez inną osobę, w większości przypadków faceta? Czemu kobiety nie korzystają z innych źródeł? Czemu na przykład nie zagrają sobie w dobrą grę albo nie obejrzą dobrego filmu czy anime? Na przykład taka Nier Automata to gra, która dostarcza chyba wszystkich istniejących emocji, raz się cieszysz, innym razem się wkurzasz, raz się śmiejesz, a innym razem płaczesz itd., a soundtrack to arcydzieło. Albo anime, na przykład jedno z ostatnio najpopularniejszych Sousou no Frieren tak samo wzbudza chyba wszystkie emocje. I takich gier czy anime wzbudzających różne emocje, z super muzyką, z rzeczami jakich nie da się zobaczyć w realu, z pięknymi lub strasznymi historiami jest na prawdę dużo. Czemu kobiety sobie nie zagrają albo nie obejrzą czegoś takiego i nie pożywią się tymi emocjami w znacznie prostszy i bezpieczniejszy sposób?

25,899 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-04-15 19:07:13)

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
Herne napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Spróbujmy! big_smile big_smile

Jupiiii. !!! big_smile big_smile
Gratulacje Priscilla !!!! wink
Ale widzę, Teodore dzielnie się ścigał, był blisko smile

Taaak, mamy to!!! lol

Jeśli się nie mylę, to ten temat idzie w rekord, a na pewno jest w top ten.


To teraz tylko czekać na 500 stronę i kto na niej będzie pierwszy.
Tym tempem - jakiś miesiąc big_smile
Może trzeba wymyślić jakieś nagrody za wytrwałość?


Shinigami napisał/a:

A teraz trochę zmieniając temat, ostatnio naszła mnie taka rozkmina. Kobiety żywią się emocjami jak wampir krwią, to już wiemy i potwierdziliśmy. Czemu te emocje muszą być dostarczone przez inną osobę, w większości przypadków faceta? Czemu kobiety nie korzystają z innych źródeł? Czemu na przykład nie zagrają sobie w dobrą grę albo nie obejrzą dobrego filmu czy anime? Na przykład taka Nier Automata to gra, która dostarcza chyba wszystkich istniejących emocji, raz się cieszysz, innym razem się wkurzasz, raz się śmiejesz, a innym razem płaczesz itd., a soundtrack to arcydzieło. Albo anime, na przykład jedno z ostatnio najpopularniejszych Sousou no Frieren tak samo wzbudza chyba wszystkie emocje. I takich gier czy anime wzbudzających różne emocje, z super muzyką, z rzeczami jakich nie da się zobaczyć w realu, z pięknymi lub strasznymi historiami jest na prawdę dużo. Czemu kobiety sobie nie zagrają albo nie obejrzą czegoś takiego i nie pożywią się tymi emocjami w znacznie prostszy i bezpieczniejszy sposób?

big_smile big_smile big_smile

Widzę, że coraz bardziej odpływasz, aby tylko zwrócić na siebie uwagę oraz prowokować innych.

Teodore z resztą też wink. Tutaj jest pełen odlot do gwiazd big_smile

Nie łatwiej byłoby Ci w końcu zająć się swoim życiem?

25,900 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-04-15 19:16:14)

Odp: 30lat i cały czas sam
Herne napisał/a:

Widzę, że coraz bardziej odpływasz, aby tylko zwrócić na siebie uwagę oraz prowokować innych.

Nie łatwiej byłoby Ci w końcu zająć się swoim życiem?

A tobie nie byłoby łatwiej po prostu odpowiedzieć na pytanie albo chociaż uzasadnić co w moim poście sprawia, że odpływam? Chociaż pewnie faktycznie nie byłoby to łatwiejsze bo trzeba by było choć trochę pomyśleć, a można pójść na łatwiznę i dowalić w najprostszy sposób. Pytam o coś czego na prawdę nie wiem i czego na prawdę jestem ciekaw. Nie muszę zwracać uwagi ani nikogo prowokować ale właśnie jestem ciekaw dlaczego kobiety muszą to robić?

25,901 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-04-15 19:42:53)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:
Herne napisał/a:

Widzę, że coraz bardziej odpływasz, aby tylko zwrócić na siebie uwagę oraz prowokować innych.

Nie łatwiej byłoby Ci w końcu zająć się swoim życiem?

A tobie nie byłoby łatwiej po prostu odpowiedzieć na pytanie albo chociaż uzasadnić co w moim poście sprawia, że odpływam? Chociaż pewnie faktycznie nie byłoby to łatwiejsze bo trzeba by było choć trochę pomyśleć, a można pójść na łatwiznę i dowalić w najprostszy sposób. Pytam o coś czego na prawdę nie wiem i czego na prawdę jestem ciekaw. Nie muszę zwracać uwagi ani nikogo prowokować ale właśnie jestem ciekaw dlaczego kobiety muszą to robić?

Ty właśnie cały czas próbujesz zwracać na siebie uwagę.
Dalej nie rozumiesz, że to forum Ci szkodzi. Zapewnia Ci namiastkę kontaktów społecznych, ale to tylko namiastka.
Jeżeli tego nie przerwiesz, będziesz ciągle zakładał coraz to nowe tematy, prowokował, "dziwił się" wszystkiemu, grał rolę małego zagubionego dziecka w nadziei, że ktoś Ci odpowie.

A lata lecą.

Shinigami zajmij się w końcu swoim życiem.

25,902

Odp: 30lat i cały czas sam
Herne napisał/a:
Priscilla napisał/a:
paslawek napisał/a:

400 strona big_smile Kto ją zdobędzie ? big_smile

Spróbujmy! big_smile big_smile

Jupiiii. !!! big_smile big_smile

"Jupiiii" Shingami na tego stulejarza z wykopu, nie warto zwracać nawet uwagi, wystarczy go poczytać i zastanowić się czy tak zachowuje się 40 letni facet mający niby 24 letniego syna.... Jupiiii

25,903

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:
Theodore Robert Bundy napisał/a:

Shini, pracuje w pewnej firmie już ponad 6 lat, obracam sie często w towarzystwie mega atrakcyjnych kobiet, zdarzają się też te zupełnie nie atrakcyjne, ale to mniejszość, można powiedzieć że co miesiąc, co dwa zawsze jakąś poznaje, i pracujemy przez około 8 godzin dziennie, gdybym ci tutaj napisał jakie rzeczy od nich słyszę to zapewne i tak byś nie uwierzył, bo wiesz po czasie człowiek się już tak zaprzyjaźnia że praktycznie mówi się o wszystkim bez granic, przez te lata słyszałem, jak kobiety wyśmiewają niskich nie przystojnych facetów, łysiejących lub otyłych, jak potrafią narzekać na swoich mężów typu "jak go poznałam był szczuplejszy, teraz sie spasł",  ,po stosunku odwraca się do mnie plecami"  często obgadują facetów grupowo typu który jest mega przystojny a który nie, i to jest normalne, dlatego w życiu nie uwierzę że wygląd ma mniejsze znaczenie jak charakter, swoją drogą męska strona ma podobnie, nawet u mnie sie podśmiewują, że jak jakiś facet zawali projekt to sie mówi " chyba potrzebny ci numerek z Krysią" a Krysia to ta miła sympatyczna, fajnie ubrana dziewczyna z nie wyjściową twarzą.

Nie twierdzę, że całkowicie się z tobą nie zgadzam. Mój najlepszy kolega pracuję w drogerii, jakieś 80% ludzi tam pracujących to kobiety i niemal co tydzień opowiada mi historie bardzo podobne do tego co tu napisałeś. On też opowiada jak kobiety narzekają na swoich facetów, jak po nich jadą za plecami, jak opowiadają sobie nawet najdrobniejsze szczegóły z ich życia łącznie z długością penisa czy czasem trwania stosunku. Ich koleżanki i niestety mój kolega też wiedzą o ich facetach więcej niż ci faceci sami o sobie wiedzą. Dokładnie takie same rzeczy słyszałem od dosłownie każdego kto pracował z dużą ilością kobiet. Ale z jedną rzeczą jaką cały czas wypisujesz nie mogę się zgodzić. Wygląd to nie jedyna rzecz decydująca o tym czy ktoś wejdzie w związek czy nie i na pewno nie najważniejsza. Ja nigdy na wygląd nie narzekałem co zawsze potwierdzali wszyscy w moim otoczeniu w tym też wiele koleżanek. Gdybym dwie rzeczy zrobił w życiu inaczej i gdybym został nauczony tego co na prawdę istotne dziś by mnie tu nie było. Wielu moich znajomych czy to ze szkoły czy ze studiów czy z każdego innego otoczenia w jakim się obracałem było w związkach mimo faktu bycia sporo mniej atrakcyjnymi niż ja. Nawet goście, którzy w latach szkolnych przez wszystkich byli uznawani za totalnych przegrywów dziś są w szczęśliwych(chyba) związkach i to w większości z dziewczynami sporo atrakcyjniejszymi od nich i nie, nie odziedziczyli milionów od rodziców ani mieszkania po babci. Ja zostałem wychowany na przegrywa, oni nie i wygląd nie miał tu znaczenia. 

Theodore Robert Bundy napisał/a:

nie zapomnę gdy pewnego razu rozmawiałem przez telefon przed budynkiem firmy, podjechał samochód, wysiadła atrakcyjna brunetka za kierownicą siedział jej typ, gdy mnie zobaczył, nie wiem czemu ale jakoś się przeraził, poznałem ta dziewczynę, on co chwile do niej wydzwaniał po około 2 godzinach tak z nią żartowałem, że nie mogła przestać się śmiać, przestała odbierać od niego telefon, zupełnie go wyłączyła i stwierdziła "niech spier" cały finał tego i tak zawsze kończy się w łóżku.

Sądzisz, że taka historia zasługuje na pochwałę? Wydzwanianie co 2h to faktycznie lekka przesadza ale zaliczanie laski wiedząc, że ta ma faceta to już trzeba być na prawdę ścierwem. Wiesz co w tej sytuacji zasługiwałoby na pochwałę? Jakbyś skontaktował się z tym facetem i powiedział mu, że jego dziewczyna jest zdradliwą szmatą i to ty jej powinieneś powiedzieć żeby "spier". Oczywiście jeśli dobrze zrozumiałem, że skorzystałeś z tej okazji, jeśli nie to przepraszam.

A teraz trochę zmieniając temat, ostatnio naszła mnie taka rozkmina. Kobiety żywią się emocjami jak wampir krwią, to już wiemy i potwierdziliśmy. Czemu te emocje muszą być dostarczone przez inną osobę, w większości przypadków faceta? Czemu kobiety nie korzystają z innych źródeł? Czemu na przykład nie zagrają sobie w dobrą grę albo nie obejrzą dobrego filmu czy anime? Na przykład taka Nier Automata to gra, która dostarcza chyba wszystkich istniejących emocji, raz się cieszysz, innym razem się wkurzasz, raz się śmiejesz, a innym razem płaczesz itd., a soundtrack to arcydzieło. Albo anime, na przykład jedno z ostatnio najpopularniejszych Sousou no Frieren tak samo wzbudza chyba wszystkie emocje. I takich gier czy anime wzbudzających różne emocje, z super muzyką, z rzeczami jakich nie da się zobaczyć w realu, z pięknymi lub strasznymi historiami jest na prawdę dużo. Czemu kobiety sobie nie zagrają albo nie obejrzą czegoś takiego i nie pożywią się tymi emocjami w znacznie prostszy i bezpieczniejszy sposób?

Uważasz że donosząc na tą kobietę zdobyłbym jakiekolwiek uznanie? człowieku zejdź na ziemie, skoro dla ciebie konfidentowanie jest zaletą to naprawdę współczuje, to jej ciało jej wola mogła decydować i robić co chce. Wygrywa lepszy słabszy odpada to proste.

25,904

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

A teraz trochę zmieniając temat, ostatnio naszła mnie taka rozkmina. Kobiety żywią się emocjami jak wampir krwią, to już wiemy i potwierdziliśmy. Czemu te emocje muszą być dostarczone przez inną osobę, w większości przypadków faceta? Czemu kobiety nie korzystają z innych źródeł? Czemu na przykład nie zagrają sobie w dobrą grę albo nie obejrzą dobrego filmu czy anime? Na przykład taka Nier Automata to gra, która dostarcza chyba wszystkich istniejących emocji, raz się cieszysz, innym razem się wkurzasz, raz się śmiejesz, a innym razem płaczesz itd., a soundtrack to arcydzieło. Albo anime, na przykład jedno z ostatnio najpopularniejszych Sousou no Frieren tak samo wzbudza chyba wszystkie emocje. I takich gier czy anime wzbudzających różne emocje, z super muzyką, z rzeczami jakich nie da się zobaczyć w realu, z pięknymi lub strasznymi historiami jest na prawdę dużo. Czemu kobiety sobie nie zagrają albo nie obejrzą czegoś takiego i nie pożywią się tymi emocjami w znacznie prostszy i bezpieczniejszy sposób?

Gramy, oglądamy i ogólnie robimy fajne rzeczy. Tzn. nie wszystkie, jasne, ale nie o to chodzi. Rzecz w tym, że chcemy te fajne rzeczy robić też z partnerem. Znaczy, on ma jakby być najfajniejszy? big_smile Bo jak inaczej? Jeżeli wyobrażę sobie, że najlepiej (najweselej, najbardziej ekscytująco, najbardziej cokolwiek) jest mi, kiedy sama zajmuję się czymś tam, a z partnerem - nudy, to po co mi ten związek? Nie chodzi o to, że muszę wszystko robić z nim, że ma być moim animatorem, ale - że to, co robię z nim, musi być w stanie konkurować z tym, co robię sama.

25,905

Odp: 30lat i cały czas sam
Herne napisał/a:

Ty właśnie cały czas próbujesz zwracać na siebie uwagę.
Dalej nie rozumiesz, że to forum Ci szkodzi. Zapewnia Ci namiastkę kontaktów społecznych, ale to tylko namiastka.
Jeżeli tego nie przerwiesz, będziesz ciągle zakładał coraz to nowe tematy, prowokował, "dziwił się" wszystkiemu, grał rolę małego zagubionego dziecka w nadziei, że ktoś Ci odpowie.

A lata lecą.

Shinigami zajmij się w końcu swoim życiem.

Nie muszę zwracać żadnej uwagi, nie muszę kiwnąć nawet palcem, a i tak będzie z kim o czym pisać na tym forum. Jeśli nie ten temat to inny, jeśli nie ja to ktoś inny, zawsze znajdzie się jakaś opcja by z kimś tu popisać. Ja nie założyłem zbyt wielu tematów odkąd jestem na forum. Forum szkodzi to za dużo powiedziane ale na pewno nie pomaga. Dziwię się tylko temu czego na prawdę nie wiem lub nie rozumiem i oczywiście, że będę miał nadzieję na jak najwięcej odpowiedzi bo może ktoś odpowie coś czego jeszcze nie było. Faktycznie to jest jedynie namiastka kontaktów społecznych ale sądzisz, że jej utrata mogłaby w czymkolwiek pomóc? Nie mieć w ogóle nic jest lepsze niż mieć namiastkę? 

Theodore Robert Bundy napisał/a:

Uważasz że donosząc na tą kobietę zdobyłbym jakiekolwiek uznanie? człowieku zejdź na ziemie, skoro dla ciebie konfidentowanie jest zaletą to naprawdę współczuje, to jej ciało jej wola mogła decydować i robić co chce. Wygrywa lepszy słabszy odpada to proste.

Nie wiem jak połączyłeś ostrzeżenie niewinnego faceta przed jedną z najgorszych rzeczy jakie można zrobić drugiej osobie czyli zdradzie ze zwykłym "rozpruciem się na komendzie", dla mnie to dwie kompletnie różne rzeczy. Konfidentowanie bez wątpienia jest złe ale czy to samo powiesz jeśli niewinni będą na tym cierpieć? Oczywiście ona mogła decydować co chce robić tak samo jak ty, mogłeś odmówić ale stałeś się narzędziem zdrady z własnego wyboru, a ja właśnie czymś takim gardzę. Gdybyś nie wiedział, że ona ma faceta to luz, nie ma w tym nic złego ale ty wiedziałeś i zrobiłeś to z premedytacją. Mieć wybór i świadomie wybrać coś złego nie mając żadnego wyższego celu i robiąc to wyłącznie dla przyjemności(chwilowej) to zło w czystej postaci. Ludzi od zwierząt odróżnia to, że nie poddają się najbardziej prymitywnym instynktom, a przynajmniej niektórych ludzi.

SaraS napisał/a:

Gramy, oglądamy i ogólnie robimy fajne rzeczy. Tzn. nie wszystkie, jasne, ale nie o to chodzi. Rzecz w tym, że chcemy te fajne rzeczy robić też z partnerem. Znaczy, on ma jakby być najfajniejszy? big_smile Bo jak inaczej? Jeżeli wyobrażę sobie, że najlepiej (najweselej, najbardziej ekscytująco, najbardziej cokolwiek) jest mi, kiedy sama zajmuję się czymś tam, a z partnerem - nudy, to po co mi ten związek? Nie chodzi o to, że muszę wszystko robić z nim, że ma być moim animatorem, ale - że to, co robię z nim, musi być w stanie konkurować z tym, co robię sama.

To chyba kolejna różnica w postrzeganiu związków i ogólnie płci przeciwnej. Nigdy nie słyszałem od żadnego faceta żeby mówił, że partnerka jest "potrzebna" do czegoś innego poza dziećmi. Zresztą czy to nie ludzie z forum mi pisali że, uzależnianie swojego życia czy szczęścia od drugiej osoby jest niewłaściwe? Że najpierw trzeba być samowystarczalnym by w ogóle się brać za szukanie partnerki. Ja widzę to tak, że druga osoba może mi dać to czego nie da się zdobyć w żaden inny sposób czyli przede wszystkim fizyczną bliskość i po prostu swoją obecność, miłość i wsparcie jakich nie dostarczy żadna gra czy anime. Nie potrzeba żadnych dram, kłótni, rozkmin jak on/ona zareaguje itp. Przy czym mam tu na myśli takie mocniejsze przykłady "szukania emocji" czyli właśnie takie wywoływanie na siłę jakichś kłótni, odwalanie jakichś cyrków by tylko partner jakoś zareagował czy nawet zdrady bo "czegoś brakowało". Ile razy się słyszy historie jakichś znanych ludzi, że ich małżeństwo się rozpadło bo było "za dobre", bo brakowało emocji, bo partner "czegoś nie dawał" mimo iż w związku wszystko było w porządku, żadnej patoli, pieniędzy nie brakowało, wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

25,906

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Oczywiście ona mogła decydować co chce robić tak samo jak ty, mogłeś odmówić ale stałeś się narzędziem zdrady z własnego wyboru, a ja właśnie czymś takim gardzę. Gdybyś nie wiedział, że ona ma faceta to luz, nie ma w tym nic złego ale ty wiedziałeś i zrobiłeś to z premedytacją. Mieć wybór i świadomie wybrać coś złego nie mając żadnego wyższego celu i robiąc to wyłącznie dla przyjemności(chwilowej) to zło w czystej postaci. Ludzi od zwierząt odróżnia to, że nie poddają się najbardziej prymitywnym instynktom, a przynajmniej niektórych ludzi.

Nie wierzę w żadne słowo Theodore, gdyby jednak założyć, że ktoś prezentuje sobą taką postawę, to jest to bardzo proste do wyjaśnienia. Osoby pokroju Theodore mają ciągłą potrzebę udowadniania sobie, że mogą, potrafią, że są wystarczająco dobre. Dla nich cel uświęca środki i za nic mają zasady oraz emocje innych ludzi. To jest oczywiście oznaką niedojrzałości, nierzadko emocjonalnego zaburzenia, a same zachowania podyktowane są niskim poczuciem własnej wartości.

Shinigami napisał/a:

Przy czym mam tu na myśli takie mocniejsze przykłady "szukania emocji" czyli właśnie takie wywoływanie na siłę jakichś kłótni, odwalanie jakichś cyrków by tylko partner jakoś zareagował czy nawet zdrady bo "czegoś brakowało". Ile razy się słyszy historie jakichś znanych ludzi, że ich małżeństwo się rozpadło bo było "za dobre", bo brakowało emocji, bo partner "czegoś nie dawał" mimo iż w związku wszystko było w porządku, żadnej patoli, pieniędzy nie brakowało, wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Nie porównuj tego, co napisała Sara, do ludzi z deficytami, bo to nie są dobre wzorce nawet na materiał porównawczy.

25,907 Ostatnio edytowany przez SaraS (2024-04-16 14:26:49)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

To chyba kolejna różnica w postrzeganiu związków i ogólnie płci przeciwnej. Nigdy nie słyszałem od żadnego faceta żeby mówił, że partnerka jest "potrzebna" do czegoś innego poza dziećmi.

Skąd więc związki osób, które nie planują dzieci?

Zresztą czy to nie ludzie z forum mi pisali że, uzależnianie swojego życia czy szczęścia od drugiej osoby jest niewłaściwe? Że najpierw trzeba być samowystarczalnym by w ogóle się brać za szukanie partnerki.

Oczywiście, ale to się wcale nie wyklucza. Jeżeli mam fajne życie, to chcę osoby, która też ma fajne życie, żeby to wspólne było jeszcze fajniejsze.
Chęć przeżywania różnych rzeczy i różnych emocji w towarzystwie partnera nie oznacza uwieszenia się na nim, uzależnienia jakichkolwiek przeżyć od jego istnienia i zrzucenia na niego całkowitej odpowiedzialności za jakość życia. To raczej oczekiwanie, że bez problemu weźmie na siebie mniej więcej połowę, a jego obecność dodatkowo wszystko "podkręci".

Ja widzę to tak, że druga osoba może mi dać to czego nie da się zdobyć w żaden inny sposób czyli przede wszystkim fizyczną bliskość i po prostu swoją obecność, miłość i wsparcie jakich nie dostarczy żadna gra czy anime.

No i spoko, oczywiście, że to są ważne rzeczy. Tylko że nie chcesz ich od randoma, tylko od tej jednej wyjątkowej osoby. Tzn. ja rozumiem, że na etapie, na którym jesteś, może Cię zachwycać sama idea takiej osoby, ale przecież nawet w Twoich wyobrażeniach to jest jakaś kobieta. Wyobraź sobie fizyczną bliskość, obecność i miłość jakiejś laski, do której nic nie czujesz, która w ogóle nie obchodzi Cię w ten sposób. Przecież to jakiś koszmar. Czyli zanim randomowa dziewczyna stanie się tą jedną jedyną, to musi coś robić, żeby właśnie wzbudzać w Tobie emocje.

Nie potrzeba żadnych dram, kłótni, rozkmin jak on/ona zareaguje itp. Przy czym mam tu na myśli takie mocniejsze przykłady "szukania emocji" czyli właśnie takie wywoływanie na siłę jakichś kłótni, odwalanie jakichś cyrków by tylko partner jakoś zareagował czy nawet zdrady bo "czegoś brakowało".

No istnieją toksyczne zachowania, jasne, ale nie widzę sensu ich roztrząsania. Przecież nie takiej osoby szukasz. Poza tym jeśli już miałabym wskazać powiązanie, to strzelałabym, że to właśnie brak jakichś pozytywnych przeżyć z drugą połówką będzie prowadził do takich cyrków, a nie "uczciwe" szukanie wrażeń* we dwoje. Jak się komuś nudzi, to prędzej zacznie odpierdzielać głupoty.

*Wrażeń to może za mocne słowo, bo nie chodzi mi tu o skoki ze spadochronem na zmianę z paralotnią, tylko po prostu o wspólne robienie ciekawych rzeczy, urozmaicone spędzanie czasu itd.

Ile razy się słyszy historie jakichś znanych ludzi, że ich małżeństwo się rozpadło bo było "za dobre", bo brakowało emocji, bo partner "czegoś nie dawał" mimo iż w związku wszystko było w porządku, żadnej patoli, pieniędzy nie brakowało, wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

No słyszy, tylko co niby znaczy: "za dobre"? Dla mnie to takie zbywanie, jak się nie chce komuś szczegółów podawać (albo i samemu się nie chce analizować). Wiadomo, część może być spowodowana jakimiś jej cyrkami albo kryzysem wieku średniego u niego, ale podejrzewam, że często to może oznaczać idealne małżeństwo pod względem technicznym, ale z katastrofalnym wnętrzem: oddalenie się od siebie, pustka emocjonalna, brak wspólnych przeżyć, wreszcie - nuda. Czyli współlokatorzy, którzy przez lata dopracowali koegzystencję do perfekcji, ale pod względem uczuć nic już ich nie łączy. A przecież to jest niezbędne i od tego się zaczyna - emocje, które budzi w nas ta druga osoba.

25,908

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

A teraz trochę zmieniając temat, ostatnio naszła mnie taka rozkmina. Kobiety żywią się emocjami jak wampir krwią, to już wiemy i potwierdziliśmy. Czemu te emocje muszą być dostarczone przez inną osobę, w większości przypadków faceta? Czemu kobiety nie korzystają z innych źródeł? Czemu na przykład nie zagrają sobie w dobrą grę albo nie obejrzą dobrego filmu czy anime? Na przykład taka Nier Automata to gra, która dostarcza chyba wszystkich istniejących emocji, raz się cieszysz, innym razem się wkurzasz, raz się śmiejesz, a innym razem płaczesz itd., a soundtrack to arcydzieło. Albo anime, na przykład jedno z ostatnio najpopularniejszych Sousou no Frieren tak samo wzbudza chyba wszystkie emocje. I takich gier czy anime wzbudzających różne emocje, z super muzyką, z rzeczami jakich nie da się zobaczyć w realu, z pięknymi lub strasznymi historiami jest na prawdę dużo. Czemu kobiety sobie nie zagrają albo nie obejrzą czegoś takiego i nie pożywią się tymi emocjami w znacznie prostszy i bezpieczniejszy sposób?

Shini, odpowiedź na to pytanie jest prosta i po częsci sam na nie odpowiedzałeś, tylko nie rozmiesz zależności albo źle je rozumiesz czy też interpretujesz. Otóż, żeby się kimś zainteresować, ta osoba musi wzbudzić w nas emocje. Po prostu. Podobnie to działa w przypadku wymienionych przez Ciebie filmu, gier czy anime. Jeżeli coś wywołuje u nas emocje, które nam się podobają, chcemy tego doświadczać. Wracamy do ulubionych piosenek, filmów, książek, gier, sportu, miejsc, podrózy itd., itd. Z poznawaniem osób, w tym mężczyzn mamy podobnie - jeżeli czyjaś aparycja nie jest dla nas zachęcająca, czy też rozmowa nie klei, to siłą rzeczy nie mamy ochoty takiej znajomości rozwijać. Jeżeli jednak ktoś zrobi na nas pozytywne wrażenie, zainteresuje, rozbawi czy czymś zaimponuje, stajemy się tej osoby ciekawi i chcemy przebywać w jej towarzystwie, poznawać, doświadczać. I bynajmniej nie mam tu na myśli jakichś skrajnych emocji, tylko zwyczajnie pozytywnych, bo mam wrażenie, że uważasz, że trzeba kobiecie zapewniać nie wiadomo jakich rozrywek, nawet ekstremalnych by ta była zainteresowana. No nie. Nie bez powodu mówi się, że musi być tzw. flow, które powoduje, że czujemy się z kimś dobrze, komfortowo, rozmowa klei, czas mija przyjemnie itd. Nawet zwykła czynność jak spacer czy obejrzenie filmu z jedną osobą jest przyjemne, z inną niekoniecznie. Dlatego tak jak raczej nie słuchamy muzyki, która nam się nie podoba, nie urządzamy pokoju/mieszkania w stylu czy kolorach, które nam nie odpowiadają i powodują, że czujemy niekomfortowo, tak też jest z osobami, które zapraszamy czy też chcemy mieć w swoim życiu.
I jeszcze wróce do tego, co pisze wciąż Raka, czyli ciągłym odrzucaniu z góry... Wbrew temu co mówi, zupełnie inaczej się to odbywa i niekoniecznie trzeba kogoś bezpośrednio poznać, by się wykazać. Ludzie z natury są obserwatorami i często wystraczy, że zobaczymy kogoś w jakiejś sytuacji, interakcji z kimś innym, by wzbudził nasze zainteresowanie (to też emocja).
Ludzie z reguły dobierają się na zasadzie albo przeciwieństw, które się uzupełniają, albo podobieństw. Raka znalazł znajomych, z ktorymi coś go łączy, nie ważne czy planszówki czy coś innego ale wierzę, że dobrze czuje się w tym towarzystwie. Problem w tym, że on uważa, że skoro oni się nim zainteresowali i chcą z nim utrzymywać relację, a nawet uważają za osobę interesującą, nie oznacza, że każda inna osoba ma/miałaby podobnie. No nie. Każdy z nas jest inny.
I bynajmniej nie uważam, że tylko ludzie atrakcyjni, inteligentni i bogaci mają patent na szczęscie. Owszem, mają większe możliwości, wybór ale... wystarczy rozejrzeć wokół. Jest cała masa ludzi przeciętnych, kórzy mają fajne życie, relacje, związki, rodziny. Nie rzadko szczęśliwsze, niż ci top of te top. Jednak jak bliżej się te osoby poznaje, to po prostu chce z nimi przebywać, bo są pozytywne, mają fajną energię itd. Innymi słowy dostarczają pozytywnych emocji.

25,909 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-04-16 22:28:40)

Odp: 30lat i cały czas sam
Theodore Robert Bundy napisał/a:
Herne napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Spróbujmy! big_smile big_smile

Jupiiii. !!! big_smile big_smile

"Jupiiii" Shingami na tego stulejarza z wykopu, nie warto zwracać nawet uwagi, wystarczy go poczytać i zastanowić się czy tak zachowuje się 40 letni facet mający niby 24 letniego syna.... Jupiiii

Faktycznie, 40 lat to już stetryczały dziadek, który w sumie to już się rozgląda za najlepszym wzorem nagrobka lol
No i czytanie ze zrozumieniem się kłania, Teodorze. Skąd ten 24 letni syn....? big_smile

Widzę już kolejna faza odlotu u Ciebie po twoich niespełnionych fantazjach seksualnych, którymi nas tutaj raczysz.

Shinigami napisał/a:
Herne napisał/a:

Ty właśnie cały czas próbujesz zwracać na siebie uwagę.
Dalej nie rozumiesz, że to forum Ci szkodzi. Zapewnia Ci namiastkę kontaktów społecznych, ale to tylko namiastka.
Jeżeli tego nie przerwiesz, będziesz ciągle zakładał coraz to nowe tematy, prowokował, "dziwił się" wszystkiemu, grał rolę małego zagubionego dziecka w nadziei, że ktoś Ci odpowie.

A lata lecą.

Shinigami zajmij się w końcu swoim życiem.

Nie muszę zwracać żadnej uwagi, nie muszę kiwnąć nawet palcem, a i tak będzie z kim o czym pisać na tym forum. Jeśli nie ten temat to inny, jeśli nie ja to ktoś inny, zawsze znajdzie się jakaś opcja by z kimś tu popisać. Ja nie założyłem zbyt wielu tematów odkąd jestem na forum. Forum szkodzi to za dużo powiedziane ale na pewno nie pomaga. Dziwię się tylko temu czego na prawdę nie wiem lub nie rozumiem i oczywiście, że będę miał nadzieję na jak najwięcej odpowiedzi bo może ktoś odpowie coś czego jeszcze nie było. Faktycznie to jest jedynie namiastka kontaktów społecznych ale sądzisz, że jej utrata mogłaby w czymkolwiek pomóc? Nie mieć w ogóle nic jest lepsze niż mieć namiastkę?  v

Problem polega na tym, że Ty, jak i Raka potraficie przejąć całą masę wątków i skierować w nich uwagę tylko na siebie i swoje problemy. Wielokrotnie na tym forum były zakładane wątki ludzi potrzebujących pomocy i zawsze, prędzej czy później, pojawiał się "żelazny elektorat" tego forum i przejmował nad nimi kontrolę, kierując uwagę na siebie. A osoba potrzebująca tejże pomocy znikała.

Problem polega na tym, że Ty niby chcesz szukać jak najwięcej odpowiedzi, ale kompletnie nic z nimi nie robisz dalej. A więc celem jest samo szukanie, nie znalezienie i zastosowanie się do rad. I tak możesz jeszcze ze 20 lat.

Problem polega na tym, że znalazłeś tutaj tą namiastkę kontaktów społecznych i to sprawia, że nie szukasz ich w rzeczywistości. A więc ich utrata tutaj spowoduje (może) coś, co tak naprawdę Ci pomoże - nawiązanie ich w tejże rzeczywistości. Siedząc tutaj i wałkując to samo w kółko tracisz czas. A czas leci...

Problem polega na tym, że dzięki takiemu Twojemu postępowaniu ludzie tutaj dalej nabierają się na Twoje manipulacje "na chorego zagubionego kotka" któremu koniecznie trzeba pomóc. Otóż, Ty nie chcesz tej pomocy. Ty jesteś tutaj, aby być cały czas "chorym zagubionym kotkiem".

25,910

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

On też opowiada jak kobiety narzekają na swoich facetów, jak po nich jadą za plecami, jak opowiadają sobie nawet najdrobniejsze szczegóły z ich życia łącznie z długością penisa czy czasem trwania stosunku.

Zdradzę ci sekret: marudzenie jest naszą cechą narodową. Faceci robią to samo i w obu przypadkach te narzekania są w większości bajkami wyssanymi z małego palca u nogi i to służy tylko spuszczeniu nadmiaru ciśnienia z systemu.

25,911

Odp: 30lat i cały czas sam

Przeglądam te posty, bo nawet za bardzo mi się już czytać nie chce, ale nie szkoda wam dziewczyny czasu na rozmowę z tymi trollami bez własnego życia?


Ja rozumiem, że są ludzie z problemami, że czasem fajnie coś przegadać i sprawdzić własne przemyślenia czy usłyszeć coś zgoła innego, ale nie uważacie, że to się tutaj ciągnie za długo?


Ile lat można rozmawiać o związkach i relacjach damsko-męskich samemu nie mając absolutnie żadnego doświadczenia?

25,912

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Nie wierzę w żadne słowo Theodore, gdyby jednak założyć, że ktoś prezentuje sobą taką postawę, to jest to bardzo proste do wyjaśnienia. Osoby pokroju Theodore mają ciągłą potrzebę udowadniania sobie, że mogą, potrafią, że są wystarczająco dobre. Dla nich cel uświęca środki i za nic mają zasady oraz emocje innych ludzi. To jest oczywiście oznaką niedojrzałości, nierzadko emocjonalnego zaburzenia, a same zachowania podyktowane są niskim poczuciem własnej wartości.

Nie porównuj tego, co napisała Sara, do ludzi z deficytami, bo to nie są dobre wzorce nawet na materiał porównawczy.

To nawet wygląda tak jakby fakt iż tamta dziewczyna miała faceta był dla niego jeszcze na plus. Takie czerpanie przyjemności z odbierania czegoś innym i poczucie wyższości na tym teoretycznie słabszym.

SaraS napisał/a:

Skąd więc związki osób, które nie planują dzieci?

Oczywiście, ale to się wcale nie wyklucza. Jeżeli mam fajne życie, to chcę osoby, która też ma fajne życie, żeby to wspólne było jeszcze fajniejsze.
Chęć przeżywania różnych rzeczy i różnych emocji w towarzystwie partnera nie oznacza uwieszenia się na nim, uzależnienia jakichkolwiek przeżyć od jego istnienia i zrzucenia na niego całkowitej odpowiedzialności za jakość życia. To raczej oczekiwanie, że bez problemu weźmie na siebie mniej więcej połowę, a jego obecność dodatkowo wszystko "podkręci".

No i spoko, oczywiście, że to są ważne rzeczy. Tylko że nie chcesz ich od randoma, tylko od tej jednej wyjątkowej osoby. Tzn. ja rozumiem, że na etapie, na którym jesteś, może Cię zachwycać sama idea takiej osoby, ale przecież nawet w Twoich wyobrażeniach to jest jakaś kobieta. Wyobraź sobie fizyczną bliskość, obecność i miłość jakiejś laski, do której nic nie czujesz, która w ogóle nie obchodzi Cię w ten sposób. Przecież to jakiś koszmar. Czyli zanim randomowa dziewczyna stanie się tą jedną jedyną, to musi coś robić, żeby właśnie wzbudzać w Tobie emocje.

No istnieją toksyczne zachowania, jasne, ale nie widzę sensu ich roztrząsania. Przecież nie takiej osoby szukasz. Poza tym jeśli już miałabym wskazać powiązanie, to strzelałabym, że to właśnie brak jakichś pozytywnych przeżyć z drugą połówką będzie prowadził do takich cyrków, a nie "uczciwe" szukanie wrażeń* we dwoje. Jak się komuś nudzi, to prędzej zacznie odpierdzielać głupoty.

*Wrażeń to może za mocne słowo, bo nie chodzi mi tu o skoki ze spadochronem na zmianę z paralotnią, tylko po prostu o wspólne robienie ciekawych rzeczy, urozmaicone spędzanie czasu itd.

No słyszy, tylko co niby znaczy: "za dobre"? Dla mnie to takie zbywanie, jak się nie chce komuś szczegółów podawać (albo i samemu się nie chce analizować). Wiadomo, część może być spowodowana jakimiś jej cyrkami albo kryzysem wieku średniego u niego, ale podejrzewam, że często to może oznaczać idealne małżeństwo pod względem technicznym, ale z katastrofalnym wnętrzem: oddalenie się od siebie, pustka emocjonalna, brak wspólnych przeżyć, wreszcie - nuda. Czyli współlokatorzy, którzy przez lata dopracowali koegzystencję do perfekcji, ale pod względem uczuć nic już ich nie łączy. A przecież to jest niezbędne i od tego się zaczyna - emocje, które budzi w nas ta druga osoba.

Oczywiście, że takie związki istnieją i ja też chciałbym taki stworzyć.

Trudno się nie zgodzić z tą logiką ale co jeśli ja nie mam fajnego życia? To znaczy, że nie mam też prawa chcieć wejść w związek?

Właśnie problem w tym, że w moich wyobrażeniach nie ma żadnej konkretnej kobiety i to mnie w tym wszystkim najbardziej przeraża. Jestem w stanie sobie wyobrazić kobietę posiadającą cechy, które mi się podobają ale to raczej taka mglista wizja. Żadna dziewczyna jaką kiedykolwiek znałem nie zalicza się do tej wizji. Nawet ta jedyna, z którą kiedyś byłem na randce nie była ideałem. Bardzo podobała mi się z wyglądu i z takiej "anielskiej aury" ale pod względem charakteru było między nami sporo różnic. Szczerze mówiąc podejrzewam, że nawet gdybyśmy wtedy weszli w związek to najprawdopodobniej po jakimś czasie by się rozpadł bo te różnice były jednak mocno widoczne. Nie muszę sobie wyobrażać fizycznej bliskości z kimś do kogo nic nie czuję bo przecież byłem na tym masażu. Było tak jakby pusto i bezuczuciowo, że aż ciężko było czerpać z tego jakąś większą przyjemność poza samym dotykiem drugiej osoby. Faktycznie by randomowa dziewczyna stała się tą jedyną musi coś robić ale podejrzewam, że dla kobiety i dla mężczyzny byłyby to zupełnie inne rzeczy.

"Za dobre" miałem na myśli na przykład związek gdzie facet jest bogaty tak, że stać go na wszystko, a przy tym nie robi żadnych problemów, nie zdradza, nie chleje, jest dobry, spokojny, opiekuńczy itd. co według niektórych kobiet czyni go nudnym.

Z tym też ciężko się nie zgodzić ale tu znowu pojawia się inna kwestia. Przecież nuda to nie koniec świata i na pewno nie powód by ryzykować zniszczenie związku tym bardziej, że sposobów na nudę jest mnóstwo, choćby te wspomniane gry.

Roxann napisał/a:

Shini, odpowiedź na to pytanie jest prosta i po częsci sam na nie odpowiedzałeś, tylko nie rozmiesz zależności albo źle je rozumiesz czy też interpretujesz. Otóż, żeby się kimś zainteresować, ta osoba musi wzbudzić w nas emocje. Po prostu. Podobnie to działa w przypadku wymienionych przez Ciebie filmu, gier czy anime. Jeżeli coś wywołuje u nas emocje, które nam się podobają, chcemy tego doświadczać. Wracamy do ulubionych piosenek, filmów, książek, gier, sportu, miejsc, podrózy itd., itd. Z poznawaniem osób, w tym mężczyzn mamy podobnie - jeżeli czyjaś aparycja nie jest dla nas zachęcająca, czy też rozmowa nie klei, to siłą rzeczy nie mamy ochoty takiej znajomości rozwijać. Jeżeli jednak ktoś zrobi na nas pozytywne wrażenie, zainteresuje, rozbawi czy czymś zaimponuje, stajemy się tej osoby ciekawi i chcemy przebywać w jej towarzystwie, poznawać, doświadczać. I bynajmniej nie mam tu na myśli jakichś skrajnych emocji, tylko zwyczajnie pozytywnych, bo mam wrażenie, że uważasz, że trzeba kobiecie zapewniać nie wiadomo jakich rozrywek, nawet ekstremalnych by ta była zainteresowana. No nie. Nie bez powodu mówi się, że musi być tzw. flow, które powoduje, że czujemy się z kimś dobrze, komfortowo, rozmowa klei, czas mija przyjemnie itd. Nawet zwykła czynność jak spacer czy obejrzenie filmu z jedną osobą jest przyjemne, z inną niekoniecznie. Dlatego tak jak raczej nie słuchamy muzyki, która nam się nie podoba, nie urządzamy pokoju/mieszkania w stylu czy kolorach, które nam nie odpowiadają i powodują, że czujemy niekomfortowo, tak też jest z osobami, które zapraszamy czy też chcemy mieć w swoim życiu.
I jeszcze wróce do tego, co pisze wciąż Raka, czyli ciągłym odrzucaniu z góry... Wbrew temu co mówi, zupełnie inaczej się to odbywa i niekoniecznie trzeba kogoś bezpośrednio poznać, by się wykazać. Ludzie z natury są obserwatorami i często wystraczy, że zobaczymy kogoś w jakiejś sytuacji, interakcji z kimś innym, by wzbudził nasze zainteresowanie (to też emocja).
Ludzie z reguły dobierają się na zasadzie albo przeciwieństw, które się uzupełniają, albo podobieństw. Raka znalazł znajomych, z ktorymi coś go łączy, nie ważne czy planszówki czy coś innego ale wierzę, że dobrze czuje się w tym towarzystwie. Problem w tym, że on uważa, że skoro oni się nim zainteresowali i chcą z nim utrzymywać relację, a nawet uważają za osobę interesującą, nie oznacza, że każda inna osoba ma/miałaby podobnie. No nie. Każdy z nas jest inny.
I bynajmniej nie uważam, że tylko ludzie atrakcyjni, inteligentni i bogaci mają patent na szczęscie. Owszem, mają większe możliwości, wybór ale... wystarczy rozejrzeć wokół. Jest cała masa ludzi przeciętnych, kórzy mają fajne życie, relacje, związki, rodziny. Nie rzadko szczęśliwsze, niż ci top of te top. Jednak jak bliżej się te osoby poznaje, to po prostu chce z nimi przebywać, bo są pozytywne, mają fajną energię itd. Innymi słowy dostarczają pozytywnych emocji.

Idąc twoim tokiem by jakaś dziewczyna mi się spodobała musi wywoływać u mnie pozytywne emocje tak jak w przypadku gier czy anime, które mi się podobają. Dość logiczne i ciężko się nie zgodzić. Idąc jeszcze dalej tym tokiem ludzie, którzy okazują mało emocji lub, którzy nie potrafią na nie w widoczny sposób reagować mają sytuację najgorszą z możliwych. Ja jestem jednym z takich ludzi, przez wiele lat starałem się stać jak najbardziej bezuczuciowym, okazywać jak najmniej emocji, jak maszyna. Całkowicie się nie udało bo tego dosłownie nie da się zrobić, ale w pewnym stopniu jednak się udało co jak się teraz okazuje jest najgorszym przekleństwem. Nie ma możliwości bym wzbudził u kogoś jakieś większe emocje bo sam nie wiele ich odczuwam, a na pewno nie tych pozytywnych. A raczej powinienem powiedzieć, że nie ma możliwości do tego na początku znajomości, muszę się rozkręcić, zaufać danej osobie, a do tego potrzeba czasu. Potrzeba tygodni albo i miesięcy bym się przekonał do kogoś na tyle by zaufać tej osobie, uzewnętrzniać się itd. to co widzicie na forum nie ma zbyt wiele wspólnego z tym jaki jestem w realu. Dlatego nigdy nie miałem problemów z tym żeby mieć koleżanki, znajome czy nawet przyjaciółkę bo był ten czas by się poznać, przekonać i zaufać, a w przypadku poznania w czysto romantycznym charakterze, podrywu tego czasu nie ma w ogóle. Przecież to facet zagaduje, podrywa, utrzymuje kontakt, to on musi przekonać do siebie co sprawia, że facet taki jak ja ma łagodnie mówiąc totalnie przewalone. No chyba, że jakimś cudem kiedyś znajdę nową koleżankę, która dopiero po jakimś czasie mi się spodoba i nie trafię do friendzone. Jednak jeszcze nigdy nie miałem takiej sytuacji, zawsze była jedna z dwóch opcji, albo dziewczyna mi się podobała do pierwszego wejrzenia i od razu odpalał się tryb podrywu albo od początku mi się nie podobała i nawet nie myślałem o niej jak o potencjalnej partnerce dzięki czemu szybko stawała się koleżanką, a po jakimś czasie nawet przyjaciółką.

25,913

Odp: 30lat i cały czas sam
Herne napisał/a:

Problem polega na tym, że Ty, jak i Raka potraficie przejąć całą masę wątków i skierować w nich uwagę tylko na siebie i swoje problemy. Wielokrotnie na tym forum były zakładane wątki ludzi potrzebujących pomocy i zawsze, prędzej czy później, pojawiał się "żelazny elektorat" tego forum i przejmował nad nimi kontrolę, kierując uwagę na siebie. A osoba potrzebująca tejże pomocy znikała.

Problem polega na tym, że Ty niby chcesz szukać jak najwięcej odpowiedzi, ale kompletnie nic z nimi nie robisz dalej. A więc celem jest samo szukanie, nie znalezienie i zastosowanie się do rad. I tak możesz jeszcze ze 20 lat.

Problem polega na tym, że znalazłeś tutaj tą namiastkę kontaktów społecznych i to sprawia, że nie szukasz ich w rzeczywistości. A więc ich utrata tutaj spowoduje (może) coś, co tak naprawdę Ci pomoże - nawiązanie ich w tejże rzeczywistości. Siedząc tutaj i wałkując to samo w kółko tracisz czas. A czas leci...

Problem polega na tym, że dzięki takiemu Twojemu postępowaniu ludzie tutaj dalej nabierają się na Twoje manipulacje "na chorego zagubionego kotka" któremu koniecznie trzeba pomóc. Otóż, Ty nie chcesz tej pomocy. Ty jesteś tutaj, aby być cały czas "chorym zagubionym kotkiem".

Uważnie czytając zobaczysz, że to zawsze się zaczyna od zwykłej odpowiedzi na czyjś post i zawsze ktoś się wtrąca odnosząc się bezpośrednio do mnie. W prawie każdym temacie w jakim coś odpiszę do autora/autorki tematu albo napiszę coś w stosunku do ogółu, do jakieś większej grupy społecznej na przykład inceli i zaraz pojawia się ktoś kto pisze coś konkretnie do mnie. Ja potem odpowiadam na ten post skierowany do mnie, a takim jak ty już się wydaje, że przywłaszczam sobie cały temat.

A kto powiedział, że ja mam zamiar cokolwiek robić z tymi odpowiedziami? Często wprost piszę, że pytam o coś tylko z ciekawości. Rad czy rozwiązywania moich problemów na tym forum przestałem szukać już dawno. Mój pobyt na forum od początku do teraz wyglądał mniej więcej tak:

1. Najpierw myślałem, że może uda mi się tu poznać jakąś nową koleżankę, a później partnerkę, w końcu to kobiece forum więc trudno o lepsze miejsce do czegoś takiego jednak szybko się okazało, że to były jedynie pobożne życzenia.
2. Potem zauważyłem, że sporo ludzi szuka tu pomocy w swoich problemach więc i ja stwierdziłem, że też spróbuję. Dostałem tej pomocy sporo, różnych rad jeszcze więcej jednak od samego siedzenia na forum jeszcze nikt nie zmienił świata więc i z tym w końcu przestałem.
3. Jeszcze później zauważyłem, że jest tu sporo ludzi posiadających bogate doświadczenia życiowe, związkowe lub też wiedzę na różne tematy i mogę się dowiedzieć różnych rzeczy, których sam nigdy nie doświadczyłem lub nikt mnie nie nauczył.
4. Na końcu zauważyłem, że forum jest właśnie tą namiastką kontaktów społecznych, że chociaż tu mogę z kimś popisać, podzielić się swoimi przemyśleniami czy nawet pokłócić co wbrew pozorom też jest potrzebne w życiu.

Ja nikogo nie zamierzam tu manipulować ani do niczego nie zmuszać. Kto chce to odpisuje, kto nie chce to nie odpisuje co z resztą widać po zmniejszającej się liczbie osób udzielających się w tym temacie choć najprawdopodobniej czytających go i czekających na dogodny moment by powrócić w wielkim stylu jest znacznie więcej.

Wiewiórka Basia napisał/a:

Przeglądam te posty, bo nawet za bardzo mi się już czytać nie chce, ale nie szkoda wam dziewczyny czasu na rozmowę z tymi trollami bez własnego życia?

Ja rozumiem, że są ludzie z problemami, że czasem fajnie coś przegadać i sprawdzić własne przemyślenia czy usłyszeć coś zgoła innego, ale nie uważacie, że to się tutaj ciągnie za długo?

Ile lat można rozmawiać o związkach i relacjach damsko-męskich samemu nie mając absolutnie żadnego doświadczenia?

Skoro tu siedzą to chyba im nie szkoda i tobie chyba też nie bo też tu siedzisz.

Tyle lat na ile będą ludzie gotowi o tym pisać, a patrząc na to, że nowe tematy dotyczące relacji damsko-męskich pojawiają się całkiem często i niektóre stare są ożywiane to raczej takich ludzi nie brakuje. Ja faktycznie nie mam żadnego doświadczenia w tej kwestii i właśnie dlatego o tym piszę, bo takie forum to dla mnie jedyne źródło informacji na ten temat. Kobiece forum szczególnie, bo kobieta będąc młodszą od mężczyzny często ma wielokrotnie większe doświadczenie w tej kwestii od niego więc ciężko o lepsze źródło wiedzy.

25,914

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

A kto powiedział, że ja mam zamiar cokolwiek robić z tymi odpowiedziami? Często wprost piszę, że pytam o coś tylko z ciekawości. Rad czy rozwiązywania moich problemów na tym forum przestałem szukać już dawno. Mój pobyt na forum od początku do teraz wyglądał mniej więcej tak:

1. Najpierw myślałem, że może uda mi się tu poznać jakąś nową koleżankę, a później partnerkę, w końcu to kobiece forum więc trudno o lepsze miejsce do czegoś takiego jednak szybko się okazało, że to były jedynie pobożne życzenia.

Dużo osób z forum przenosi swoje znajomości do reala, niektórzy nawet łączą się w życiowe pary. To też byli samotni ludzie, a jednak zamiast użalać się nad sobą brali sprawy w swoje ręce, co w tej przestrzeni pozwoliło im się odnaleźć. A Ty Uważasz, że zrobiłeś cokolwiek, żeby być jedną z takich osób? Samotność nie musi być tożsama z byciem użalającym się nad sobą wampitrem energetycznym, a jednak zamiast korzystać z interakcji, by nawiązać jakieś towarzyskie kontakty, roztaczasz wokół siebie aurę skrzywdzonej przez los ofiary. To Ci na pewno nie pomaga. No chyba, że zakładasz, że weźmiesz kogoś na litość.
I to nie jest złośliwość, ale kwestia do przemyślenia. 

Shinigami napisał/a:

2. Potem zauważyłem, że sporo ludzi szuka tu pomocy w swoich problemach więc i ja stwierdziłem, że też spróbuję. Dostałem tej pomocy sporo, różnych rad jeszcze więcej jednak od samego siedzenia na forum jeszcze nikt nie zmienił świata więc i z tym w końcu przestałem.

No właśnie. Na co zatem liczyłeś? Że samo do Ciebie przyjdzie?

25,915 Ostatnio edytowany przez Theodore Robert Bundy (2024-04-18 10:35:08)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:
Herne napisał/a:

Ty właśnie cały czas próbujesz zwracać na siebie uwagę.
Dalej nie rozumiesz, że to forum Ci szkodzi. Zapewnia Ci namiastkę kontaktów społecznych, ale to tylko namiastka.
Jeżeli tego nie przerwiesz, będziesz ciągle zakładał coraz to nowe tematy, prowokował, "dziwił się" wszystkiemu, grał rolę małego zagubionego dziecka w nadziei, że ktoś Ci odpowie.

A lata lecą.

Shinigami zajmij się w końcu swoim życiem.

Nie muszę zwracać żadnej uwagi, nie muszę kiwnąć nawet palcem, a i tak będzie z kim o czym pisać na tym forum. Jeśli nie ten temat to inny, jeśli nie ja to ktoś inny, zawsze znajdzie się jakaś opcja by z kimś tu popisać. Ja nie założyłem zbyt wielu tematów odkąd jestem na forum. Forum szkodzi to za dużo powiedziane ale na pewno nie pomaga. Dziwię się tylko temu czego na prawdę nie wiem lub nie rozumiem i oczywiście, że będę miał nadzieję na jak najwięcej odpowiedzi bo może ktoś odpowie coś czego jeszcze nie było. Faktycznie to jest jedynie namiastka kontaktów społecznych ale sądzisz, że jej utrata mogłaby w czymkolwiek pomóc? Nie mieć w ogóle nic jest lepsze niż mieć namiastkę? 

Theodore Robert Bundy napisał/a:

Uważasz że donosząc na tą kobietę zdobyłbym jakiekolwiek uznanie? człowieku zejdź na ziemie, skoro dla ciebie konfidentowanie jest zaletą to naprawdę współczuje, to jej ciało jej wola mogła decydować i robić co chce. Wygrywa lepszy słabszy odpada to proste.

Nie wiem jak połączyłeś ostrzeżenie niewinnego faceta przed jedną z najgorszych rzeczy jakie można zrobić drugiej osobie czyli zdradzie ze zwykłym "rozpruciem się na komendzie", dla mnie to dwie kompletnie różne rzeczy. Konfidentowanie bez wątpienia jest złe ale czy to samo powiesz jeśli niewinni będą na tym cierpieć? Oczywiście ona mogła decydować co chce robić tak samo jak ty, mogłeś odmówić ale stałeś się narzędziem zdrady z własnego wyboru, a ja właśnie czymś takim gardzę. Gdybyś nie wiedział, że ona ma faceta to luz, nie ma w tym nic złego ale ty wiedziałeś i zrobiłeś to z premedytacją. Mieć wybór i świadomie wybrać coś złego nie mając żadnego wyższego celu i robiąc to wyłącznie dla przyjemności(chwilowej) to zło w czystej postaci. Ludzi od zwierząt odróżnia to, że nie poddają się najbardziej prymitywnym instynktom, a przynajmniej niektórych ludzi.

SaraS napisał/a:

Gramy, oglądamy i ogólnie robimy fajne rzeczy. Tzn. nie wszystkie, jasne, ale nie o to chodzi. Rzecz w tym, że chcemy te fajne rzeczy robić też z partnerem. Znaczy, on ma jakby być najfajniejszy? big_smile Bo jak inaczej? Jeżeli wyobrażę sobie, że najlepiej (najweselej, najbardziej ekscytująco, najbardziej cokolwiek) jest mi, kiedy sama zajmuję się czymś tam, a z partnerem - nudy, to po co mi ten związek? Nie chodzi o to, że muszę wszystko robić z nim, że ma być moim animatorem, ale - że to, co robię z nim, musi być w stanie konkurować z tym, co robię sama.

To chyba kolejna różnica w postrzeganiu związków i ogólnie płci przeciwnej. Nigdy nie słyszałem od żadnego faceta żeby mówił, że partnerka jest "potrzebna" do czegoś innego poza dziećmi. Zresztą czy to nie ludzie z forum mi pisali że, uzależnianie swojego życia czy szczęścia od drugiej osoby jest niewłaściwe? Że najpierw trzeba być samowystarczalnym by w ogóle się brać za szukanie partnerki. Ja widzę to tak, że druga osoba może mi dać to czego nie da się zdobyć w żaden inny sposób czyli przede wszystkim fizyczną bliskość i po prostu swoją obecność, miłość i wsparcie jakich nie dostarczy żadna gra czy anime. Nie potrzeba żadnych dram, kłótni, rozkmin jak on/ona zareaguje itp. Przy czym mam tu na myśli takie mocniejsze przykłady "szukania emocji" czyli właśnie takie wywoływanie na siłę jakichś kłótni, odwalanie jakichś cyrków by tylko partner jakoś zareagował czy nawet zdrady bo "czegoś brakowało". Ile razy się słyszy historie jakichś znanych ludzi, że ich małżeństwo się rozpadło bo było "za dobre", bo brakowało emocji, bo partner "czegoś nie dawał" mimo iż w związku wszystko było w porządku, żadnej patoli, pieniędzy nie brakowało, wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Shini, a co mnie obchodzi jakiś inny typ, czy ja mam go w dowodzie? Prawda jest taka że jesteś zwykłym frustratem, któremu uciekają jedne z najlepszych lat życia i nadal nie zaliczyłeś, masz podobny tok myślenia do raki, jestem przystojny ale żadna do mnie nie zagadała, a to się samo w sobie wyklucza, co z tego że masz tam jakieś koleżanki, skoro żadna nie jest zainteresowana czymś więcej, jeżeli kobieta zdecydowała sie na zdradę to powinna sama o tym powiedzieć partnerowi, to nie leży w moim interesie, popatrz jaki spaczony jesteś, ostatnio pisałeś że gdyby siostra zrobiła ci dobrze to niemiałbyś nic przeciwko, idąc twoim tokiem myślenia powinieneś poskarżyć sie na nią ojcu albo matce smile

25,916

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

"Za dobre" miałem na myśli na przykład związek gdzie facet jest bogaty tak, że stać go na wszystko, a przy tym nie robi żadnych problemów, nie zdradza, nie chleje, jest dobry, spokojny, opiekuńczy itd. co według niektórych kobiet czyni go nudnym.

To nie czyni go nudnym, ale może być nudny pomimo tego. Przecież to - może poza tym bogactwem - są takie zwykłe cechy, nie rozumiem, dlaczego przedstawia się je tak, jakby były jakimś wyjątkowym zestawem, za który należy kłaniać się w pas.

A problem jest wtedy, kiedy o facecie nie da się powiedzieć nic poza tym. Bo to są podstawy, ważne, jasne, ale jeśli nie ma nic innego?

Zazwyczaj mówisz o tych cechach, które są, hm, rzucające się w oczy, istotne pod kątem emocjonalnym (nie wiem, jak to ująć). Jak opisujesz kogoś, poza kim świata nie widzisz, to nie mówisz, że ukochana jest super, bo pracuje, nie chleje i nie puszcza się na imprezach, chociaż ogólnie przecież to jest ważne. Prędzej powiesz, że dziewczyna jest cudowna, bo jej pasją są motocykle (bo to rzadko spotykane, a Ty też się nimi jarasz), że ma fantastyczne poczucie humoru (bo z tego powodu uwielbiasz jej słuchać i wciąż pamiętasz, jak zgrabnie odcięła się Twojemu kumplowi tak, że wszyscy płakali ze śmiechu) i że chociaż jest dzielna i "twarda", to panicznie boi się pająków (a to Cię rozczula i chcesz być jej pająkowym rycerzem do końca życia).
Czy to ważniejsze od wierności? Nie. Ale to sprawia, że ona jest taka, jaka jest, o tym myślisz, dlatego za nią tęsknisz, wreszcie - w tym się zakochujesz. Bo czy kiedykolwiek uznałeś kogoś za interesującego tylko dlatego, że nie pije i jest wierny? Wielka miłość, bo laska chodzi do pracy? wink

I dlatego, jeżeli kobieta mówi o facecie wyłącznie to, co napisałeś wyżej, to wielkiej miłości czy zainteresowania tam nie będzie - bo gdyby były inne rzeczy, to ona w pierwszej kolejności mówiłaby o tych innych.

Z tym też ciężko się nie zgodzić ale tu znowu pojawia się inna kwestia. Przecież nuda to nie koniec świata i na pewno nie powód by ryzykować zniszczenie związku tym bardziej, że sposobów na nudę jest mnóstwo, choćby te wspomniane gry.

I tak, i nie. Ryzykować związek, jeśli ma się ułożone życie, zawsze trudniej niż na początku. Ale to, co piszesz dalej, jest dla mnie absolutnie bez sensu. Powiedziałabym, że nuda w związku i nuda, hm, osobista xD to dwie różne sprawy. Oczywiście, że ta druga może potęgować pierwszą, ale też super ciekawe życie "osobne" nie sprawi, że związek będzie znacząco inaczej odbierany. Prędzej czy później dojdziesz do wniosku, że lepiej się czujesz, kiedy robisz coś samemu niż z drugą połówką, co zaowocuje zwiększaniem ilości czasu spędzanego osobno kosztem czasu razem. Generalnie w takiej sytuacji szukanie sposobów na nudę poza związkiem jest dla mnie idealnym przepisem na oddalenie się i - dalej - na rozpad związku.
Myślę, że jak się zaczyna robić nudno, to trzeba szukać też czegoś razem, żeby właśnie nie skończyć tak, że wszystkie emocje pochodzą spoza związku.

25,917

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Idąc twoim tokiem by jakaś dziewczyna mi się spodobała musi wywoływać u mnie pozytywne emocje tak jak w przypadku gier czy anime, które mi się podobają. Dość logiczne i ciężko się nie zgodzić. Idąc jeszcze dalej tym tokiem ludzie, którzy okazują mało emocji lub, którzy nie potrafią na nie w widoczny sposób reagować mają sytuację najgorszą z możliwych.

Dokładnie. Dlatego mamy za młodu swoich idoli w aktorach, pioseknarzach, czasem w rodzicach, bo te osoby nam imponują, podobają - wzbudzają pozytywne emocje. Z czasem ten nasz typ może się zmieniać, bo dorastając, nawiązując kontakty już wiemy, że życie to nie film/insta obecnie, tylko prawdziwe relacje i emocje. Wtedy już wiemy, że ideały nie istnieją, szczególnie te z fimów, ale też uczymy/doświadczamy z kim nam po drodze, a z kim nie.
Dużo się tu mówi o wyglądzie i tak on jest ważny, bo ktoś musi naszą uwagę przyciąnąć, a przynjmniej być nieco ponad obojętność (nie odrzucać), tak żeby to pierwsze czy któreś wrażenie było pozytywne, zachęcające do bliższego poznania.
Ty masz typ anime, jak kojarzę, ale gdybyś poznał dziewczynę o innym typie urody, co najmniej akceptowlnym, a najlepiej interesującym, ale z którą fajnie by ci się rozmawiało, spędzało czas itd. i ona też byłaby zainteresowana, to raczej być nie narzekał, że nie wygląda jak ta z anime, tylko chciałbyś rozwijać tą znajomość, bo jest ci z tą osobą dobrze, komfortowo i chcesz z nią przebywać jak najczęściej. Innymi słowy wzbudza w Tobie pozytywne emocje.


Shinigami napisał/a:

Przecież to facet zagaduje, podrywa, utrzymuje kontakt, to on musi przekonać do siebie co sprawia, że facet taki jak ja ma łagodnie mówiąc totalnie przewalone. No chyba, że jakimś cudem kiedyś znajdę nową koleżankę, która dopiero po jakimś czasie mi się spodoba i nie trafię do friendzone. Jednak jeszcze nigdy nie miałem takiej sytuacji, zawsze była jedna z dwóch opcji, albo dziewczyna mi się podobała do pierwszego wejrzenia i od razu odpalał się tryb podrywu albo od początku mi się nie podobała i nawet nie myślałem o niej jak o potencjalnej partnerce dzięki czemu szybko stawała się koleżanką, a po jakimś czasie nawet przyjaciółką.

Nie tylko facet musi przekonać do siebie kobietę, ale kobieta faceta do siebie też. Mówię tu o relacji, nie samym seksie, bo w przypadku tego drugiego, to wiadomo.
Sam piszesz, że podobały Ci się dziewczyny, nawiązywałeś z nimi kontakt, ale ostatecznie lądowałeś w friednzone. Czasami, nawet często tak jest, że poznajemy kogoś, uważamy, że jest ok, ale nie dla nas pod względem romantycznym, bo jednak coś nam w tej osobie nie pasuje. I nie chcemy z tą osobą bliższej, intymnej relacji.
Tu się często pojawia argument, że ktoś jest za dobry czy/i nudny. Żeby pojawiło się uczucie, musi być jakaś emocja.
Raka np. opisywał wieloktotnie swoją randkę, tzn. spacer, kiedy rozmowa nie kleiła. Nie było wzajemnego zainteresowania, pozytywnych emocji, chęci dalszego poznawiania, to i na tym jednym spotkaniu skończyło. Bywa.
Nawet najatrakcyjniejsze osoby z takimi sytuacjami się spotykają. To, że ktoś jest przystojny, nie znaczy automatycznie, że jest fajną osobą, z którą chcielibyśmy wejść w bliższą relację.
Tadzio pewnie zaraz zainterweniuje, bo on zalicza każdą podobno ale dlaczego nie jest w związku i udziela na tym frum i w tym temacie? To chyba każdy wie.

25,918

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Dużo osób z forum przenosi swoje znajomości do reala, niektórzy nawet łączą się w życiowe pary. To też byli samotni ludzie, a jednak zamiast użalać się nad sobą brali sprawy w swoje ręce, co w tej przestrzeni pozwoliło im się odnaleźć. A Ty Uważasz, że zrobiłeś cokolwiek, żeby być jedną z takich osób? Samotność nie musi być tożsama z byciem użalającym się nad sobą wampitrem energetycznym, a jednak zamiast korzystać z interakcji, by nawiązać jakieś towarzyskie kontakty, roztaczasz wokół siebie aurę skrzywdzonej przez los ofiary. To Ci na pewno nie pomaga. No chyba, że zakładasz, że weźmiesz kogoś na litość.
I to nie jest złośliwość, ale kwestia do przemyślenia. 

No właśnie. Na co zatem liczyłeś? Że samo do Ciebie przyjdzie?

Od początku pobytu na forum nie zauważyłem tu ani jednej dziewczyny w choć podobnym wieku do mojego i wolniej. Dlatego pisałem, że to były pobożne życzenia bo po prostu nie było z kim wchodzić w jakiekolwiek relacje. Nawet jeśli pojawiała się jakaś dziewczyna, z którą fajnie mi się pisało to też okazywała się zajęta. Kiedyś, przed moim przybyciem na forum może takie rzeczy się działy. Dodaj jeszcze fakt, że na początku nie wiedziałem wielu rzeczy, które wiem teraz.

Na samym początku faktycznie liczyłem, że ktoś mi podsunie jakiś cudowny środek na rozwiązanie wszystkich moich problemów. I tu też dość szybko się okazało, że to się nie uda.

Theodore Robert Bundy napisał/a:

Shini, a co mnie obchodzi jakiś inny typ, czy ja mam go w dowodzie? Prawda jest taka że jesteś zwykłym frustratem, któremu uciekają jedne z najlepszych lat życia i nadal nie zaliczyłeś, masz podobny tok myślenia do raki, jestem przystojny ale żadna do mnie nie zagadała, a to się samo w sobie wyklucza, co z tego że masz tam jakieś koleżanki, skoro żadna nie jest zainteresowana czymś więcej, jeżeli kobieta zdecydowała sie na zdradę to powinna sama o tym powiedzieć partnerowi, to nie leży w moim interesie, popatrz jaki spaczony jesteś, ostatnio pisałeś że gdyby siostra zrobiła ci dobrze to niemiałbyś nic przeciwko, idąc twoim tokiem myślenia powinieneś poskarżyć sie na nią ojcu albo matce smile

Oczywiście, że jestem frustratem, jak miałbym nie być. Ja mam 28 lat, zarabiam minimalną, mieszkam z rodzicami, nigdy nie miałem dziewczyny ani żadnych kontaktów seksualnych, nie potrafię nawet zauważyć ani tym bardziej skorzystać z jakichkolwiek możliwości, ciężko o lepszą definicję przegrywu. W takiej sytuacji nie da się nie być frustratem, a jednak da się mieć swoje zasady. Po pierwsze najlepsze lata już dawno minęły i nigdy nie wrócą, po drugie to co napisałeś w żadnym razie się nie wyklucza. Skąd pomysł, że żadna koleżanka nigdy nie była zainteresowana niczym więcej? To ja nigdy nie dążyłem do niczego więcej z tymi koleżankami bo mi się nie podobały i wszystkie były zajęte. Gdyby te dwie rzeczy mi nie przeszkadzały to bardzo prawdopodobne, że miałbym już jakieś doświadczenie.  Dla mnie zasada jest prosta, jeśli dziewczyna jest zajęta i ja o tym wiem to jest całkowicie poza tematem, nietykalna. Kilka razy już tak miałem, że jakaś dziewczyna mi się podobała, a kiedy tylko się dowiadywałem, że jest zajęta to od razu, z automatu przestawała mi się podobać. Nigdy świadomie nie przyłożę ręki do zdrady i tyle.

25,919 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-04-18 22:16:30)

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

To nie czyni go nudnym, ale może być nudny pomimo tego. Przecież to - może poza tym bogactwem - są takie zwykłe cechy, nie rozumiem, dlaczego przedstawia się je tak, jakby były jakimś wyjątkowym zestawem, za który należy kłaniać się w pas.

A problem jest wtedy, kiedy o facecie nie da się powiedzieć nic poza tym. Bo to są podstawy, ważne, jasne, ale jeśli nie ma nic innego?

Zazwyczaj mówisz o tych cechach, które są, hm, rzucające się w oczy, istotne pod kątem emocjonalnym (nie wiem, jak to ująć). Jak opisujesz kogoś, poza kim świata nie widzisz, to nie mówisz, że ukochana jest super, bo pracuje, nie chleje i nie puszcza się na imprezach, chociaż ogólnie przecież to jest ważne. Prędzej powiesz, że dziewczyna jest cudowna, bo jej pasją są motocykle (bo to rzadko spotykane, a Ty też się nimi jarasz), że ma fantastyczne poczucie humoru (bo z tego powodu uwielbiasz jej słuchać i wciąż pamiętasz, jak zgrabnie odcięła się Twojemu kumplowi tak, że wszyscy płakali ze śmiechu) i że chociaż jest dzielna i "twarda", to panicznie boi się pająków (a to Cię rozczula i chcesz być jej pająkowym rycerzem do końca życia).
Czy to ważniejsze od wierności? Nie. Ale to sprawia, że ona jest taka, jaka jest, o tym myślisz, dlatego za nią tęsknisz, wreszcie - w tym się zakochujesz. Bo czy kiedykolwiek uznałeś kogoś za interesującego tylko dlatego, że nie pije i jest wierny? Wielka miłość, bo laska chodzi do pracy? wink

I dlatego, jeżeli kobieta mówi o facecie wyłącznie to, co napisałeś wyżej, to wielkiej miłości czy zainteresowania tam nie będzie - bo gdyby były inne rzeczy, to ona w pierwszej kolejności mówiłaby o tych innych.

I tak, i nie. Ryzykować związek, jeśli ma się ułożone życie, zawsze trudniej niż na początku. Ale to, co piszesz dalej, jest dla mnie absolutnie bez sensu. Powiedziałabym, że nuda w związku i nuda, hm, osobista xD to dwie różne sprawy. Oczywiście, że ta druga może potęgować pierwszą, ale też super ciekawe życie "osobne" nie sprawi, że związek będzie znacząco inaczej odbierany. Prędzej czy później dojdziesz do wniosku, że lepiej się czujesz, kiedy robisz coś samemu niż z drugą połówką, co zaowocuje zwiększaniem ilości czasu spędzanego osobno kosztem czasu razem. Generalnie w takiej sytuacji szukanie sposobów na nudę poza związkiem jest dla mnie idealnym przepisem na oddalenie się i - dalej - na rozpad związku.

Myślę, że jak się zaczyna robić nudno, to trzeba szukać też czegoś razem, żeby właśnie nie skończyć tak, że wszystkie emocje pochodzą spoza związku.

Chyba nie bardzo są to zwykłe cechy patrząc na to ilu ludzi nie posiadających ich ani krzty jest w związkach. Tego właśnie nie rozumiem, ty nazywasz coś takiego "zwykłymi cechami" tak jakby były absolutną podstawą by w ogóle myśleć o człowieku jak o potencjalnym partnerze i dla mnie to też jest oczywiste. Więc jakim cudem ludzie nie posiadający takich cech są w związkach?

Teraz używasz określenia "Kogoś, poza kim świata nie widzisz", a kiedy ja to robiłem to wszyscy mi pisali, że to największy błąd, że nie można uzależniać swojego szczęścia od kogoś innego. To w końcu jak jest? To co opisujesz brzmi pięknie, szczególnie to o "pająkowym rycerzu" i nie sądziłem, że coś tak pięknego jest w ogóle dostępne dla kogoś takiego jak ja. Ja chyba nigdy jeszcze nie uznałem nikogo za interesującego skoro nawet nie wiedziałem, że takie rzeczy jak wymieniłaś są na prawdę ważne.

Nawet nie sądziłem, że można odróżnić nudę osobistą od związkowej. Jezu, ilu tak ważnych rzeczy jeszcze nie wiem.

Roxann napisał/a:

Dokładnie. Dlatego mamy za młodu swoich idoli w aktorach, pioseknarzach, czasem w rodzicach, bo te osoby nam imponują, podobają - wzbudzają pozytywne emocje. Z czasem ten nasz typ może się zmieniać, bo dorastając, nawiązując kontakty już wiemy, że życie to nie film/insta obecnie, tylko prawdziwe relacje i emocje. Wtedy już wiemy, że ideały nie istnieją, szczególnie te z fimów, ale też uczymy/doświadczamy z kim nam po drodze, a z kim nie.
Dużo się tu mówi o wyglądzie i tak on jest ważny, bo ktoś musi naszą uwagę przyciąnąć, a przynjmniej być nieco ponad obojętność (nie odrzucać), tak żeby to pierwsze czy któreś wrażenie było pozytywne, zachęcające do bliższego poznania.
Ty masz typ anime, jak kojarzę, ale gdybyś poznał dziewczynę o innym typie urody, co najmniej akceptowlnym, a najlepiej interesującym, ale z którą fajnie by ci się rozmawiało, spędzało czas itd. i ona też byłaby zainteresowana, to raczej być nie narzekał, że nie wygląda jak ta z anime, tylko chciałbyś rozwijać tą znajomość, bo jest ci z tą osobą dobrze, komfortowo i chcesz z nią przebywać jak najczęściej. Innymi słowy wzbudza w Tobie pozytywne emocje.

Nie tylko facet musi przekonać do siebie kobietę, ale kobieta faceta do siebie też. Mówię tu o relacji, nie samym seksie, bo w przypadku tego drugiego, to wiadomo.
Sam piszesz, że podobały Ci się dziewczyny, nawiązywałeś z nimi kontakt, ale ostatecznie lądowałeś w friednzone. Czasami, nawet często tak jest, że poznajemy kogoś, uważamy, że jest ok, ale nie dla nas pod względem romantycznym, bo jednak coś nam w tej osobie nie pasuje. I nie chcemy z tą osobą bliższej, intymnej relacji.
Tu się często pojawia argument, że ktoś jest za dobry czy/i nudny. Żeby pojawiło się uczucie, musi być jakaś emocja.
Raka np. opisywał wieloktotnie swoją randkę, tzn. spacer, kiedy rozmowa nie kleiła. Nie było wzajemnego zainteresowania, pozytywnych emocji, chęci dalszego poznawiania, to i na tym jednym spotkaniu skończyło. Bywa.
Nawet najatrakcyjniejsze osoby z takimi sytuacjami się spotykają. To, że ktoś jest przystojny, nie znaczy automatycznie, że jest fajną osobą, z którą chcielibyśmy wejść w bliższą relację.
Tadzio pewnie zaraz zainterweniuje, bo on zalicza każdą podobno ale dlaczego nie jest w związku i udziela na tym frum i w tym temacie? To chyba każdy wie.

Ja nigdy nie miałem takich idoli, a przynajmniej nie istniejących w realu. Oczywiście, że chciałbym rozwijać taką znajomość, kiedyś to robiłem. Ta dziewczyna od randki z wyglądu nie miała nic wspólnego z typem anime ale była po prostu ładna, miała wysportowaną sylwetkę bo grała w drużynie siatkarskiej, miała taki anielski typ osobowości, taki spokojny, łagodny i wtedy mi imponowała chęcią zostania lekarką co ostatecznie jej się udało. To wszystko podobało mi się w niej na tyle, że nawet nie zwracałem uwagi na brak typu anime i nigdy więcej już nie spotkałem takiej dziewczyny jak ona dlatego pisałem, że to mogła być moja jedyna szansa na całe życie nawet mimo sporych różnic choćby w zainteresowaniach. To była jedyna osoba jaką kiedykolwiek znałem, która podobała mi się nie tylko z wyglądu czy tylko z charakteru ale z ich obu. 

Mała poprawka, ja nigdy nie byłem we friendzone bo nigdy nawet nie było możliwości się w nim znaleźć. Jak już nie raz pisałem, dosłownie każda moja koleżanka była zajęta jeszcze zanim się poznaliśmy przez co nigdy nawet o nich nie myślałem jak o potencjalnych partnerkach, po prostu mieliśmy relacje koleżeńskie i nawet nie myślałem by wynieść je na jakiś wyższy poziom. Tylko ta jedna była dla mnie tą potencjalną partnerką bo tylko ona podobała mi się z więcej niż jednej strony. W ogóle słowa "podoba" i "koleżanka" nigdy się dla mnie nie łączyły. Koleżanka czy tym bardziej przyjaciółka nie może mi się podobać bo przestałaby nią być.

25,920

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

  Ja chyba nigdy jeszcze nie uznałem nikogo za interesującego skoro nawet nie wiedziałem, że takie rzeczy jak wymieniłaś są na prawdę ważne.

Nawet nie sądziłem, że można odróżnić nudę osobistą od związkowej. Jezu, ilu tak ważnych rzeczy jeszcze nie wiem.

Był kiedyś taki animowany serial dla dzieci "Marceli Szpak dziwi się światu" wink, dla mnie Ty niezmiennie jesteś takim Marcelim.

Sposób w jaki odbierasz świat z jednej strony jest niezwykły, a z drugiej absolutnie zaskakujący, a nawet przeraża, że aż tak bardzo można zatrzymać się na określonym etapie emocjonalnego rozwoju, że kwestie tak oczywiste, że większość z nas nawet nie wpada na to, że w ogóle można się nad nimi zastanawiać, Ty dopiero odkrywasz nazywając ważnymi. 

Shinigami napisał/a:

Koleżanka czy tym bardziej przyjaciółka nie może mi się podobać bo przestałaby nią być.

Jeśli kiedyś będziesz miał partnerkę, o której powiesz, że Ci się podoba, to rozumiem, że już żadna inna kobieta nie będzie dla Ciebie na tyle atrakcyjna, żebyś mógł powiedzieć o niej to samo?
Rozumiem także, że wraz z wejściem w związek przestaniesz zauważać inne kobiety, jednym słowem, oślepniesz i ogłuchniesz?
Wiesz, co usiłuję przekazać?

25,921 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-04-19 00:56:54)

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Sposób w jaki odbierasz świat z jednej strony jest niezwykły, a z drugiej absolutnie zaskakujący, a nawet przeraża, że aż tak bardzo można zatrzymać się na określonym etapie emocjonalnego rozwoju, że kwestie tak oczywiste, że większość z nas nawet nie wpada na to, że w ogóle można się nad nimi zastanawiać, Ty dopiero odkrywasz nazywając ważnymi. 

Jeśli kiedyś będziesz miał partnerkę, o której powiesz, że Ci się podoba, to rozumiem, że już żadna inna kobieta nie będzie dla Ciebie na tyle atrakcyjna, żebyś mógł powiedzieć o niej to samo?
Rozumiem także, że wraz z wejściem w związek przestaniesz zauważać inne kobiety, jednym słowem, oślepniesz i ogłuchniesz?
Wiesz, co usiłuję przekazać?

Mnie to przeraża tak samo jak ciebie, a pewnie nawet bardziej. Świadomość, że rzeczy, które dla większości są totalnie oczywiste, a dla mnie są nowością to jest coś strasznego. Im więcej takich rzeczy się dowiaduję tym bardziej się zastanawiam ile jeszcze jest tego czego nie wiem, a powinienem wiedzieć od dawna. Z każdą kolejną tak oczywistą dla wszystkich rzeczą jakiej się dowiaduję uświadamiam sobie, że straciłem znacznie więcej niż myślałem.

Nie wiem czy tak będzie ale mam nadzieję, że tak. Jedna partnerka wystarczy. Z pewnością nie przestanę ich zauważać ale będę o nich myślał jak o tych wszystkich koleżankach czyli koleżanka/przyjaciółka jak najbardziej ale nic więcej. Zapewne usiłujesz przekazać, że piszę totalne głupoty nie mające sensu i możliwe, że masz rację ale najpierw wytłumacz mi jedną kwestię. Skoro przez 28 lat była dosłownie jedna taka to chcesz mi powiedzieć, że jeśli znajdzie się druga i z nią się uda to nagle niewiadomo skąd zaczną pojawiać się kolejne? Wejście w związek spowoduje nagłe pojawienie się kolejnych mimo, że przez 28 lat ich nie było?

25,922

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Nie wiem czy tak będzie ale mam nadzieję, że tak. Jedna partnerka wystarczy. Z pewnością nie przestanę ich zauważać ale będę o nich myślał jak o tych wszystkich koleżankach czyli koleżanka/przyjaciółka jak najbardziej ale nic więcej. Zapewne usiłujesz przekazać, że piszę totalne głupoty nie mające sensu i możliwe, że masz rację ale najpierw wytłumacz mi jedną kwestię. Skoro przez 28 lat była dosłownie jedna taka to chcesz mi powiedzieć, że jeśli znajdzie się druga i z nią się uda to nagle niewiadomo skąd zaczną pojawiać się kolejne? Wejście w związek spowoduje nagłe pojawienie się kolejnych mimo, że przez 28 lat ich nie było?

Przede wszystkim po tym, co napisałeś, sądzę, że zupełnie co innego rozumiemy pod pojęciem "podobanie się". Dla mnie kryje się pod nim sytuacja, kiedy ktoś przyciąga mój wzrok, miło mi się na niego patrzy, dobrze słucha, jest w nim coś ujmującego, co powoduje, że go lubię. Ty natomiast widzisz w tym coś więcej. Nie wiem czy to będzie już pożądanie, ale na pewno taka osoba budzi Twoje typowo męskie zainteresowanie.

A to, co usiłowałam Ci przekazać, faktycznie wskazuje na jakieś oderwanie od rzeczywistości, bo przecież sam fakt, że jesteśmy z kimś w związku nie sprawia, że magicznie wyłączają nam się wszystkie zmysły i przestajemy odbierać bodźce. Chodzi o to, że nadal dostrzegamy innych ludzi, nadal przyciągają nasz wzrok i mogą się podobać. Kwestią zasad, dojrzałości, samoświadomości i wewnętrznych blokad jest to, co z tym zrobimy.

25,923

Odp: 30lat i cały czas sam
Theodore Robert Bundy napisał/a:

Prawda jest taka że jesteś zwykłym frustratem, któremu uciekają jedne z najlepszych lat życia i nadal nie zaliczyłeś, masz podobny tok myślenia do raki, jestem przystojny ale żadna do mnie nie zagadała, a to się samo w sobie wyklucza, co z tego że masz tam jakieś koleżanki, skoro żadna nie jest zainteresowana czymś więcej

Nigdy nie pisałem, że jestem przystojny, gdybym był, to nie miałbym problemu ze znalezieniem partnerki.

25,924

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Teraz używasz określenia "Kogoś, poza kim świata nie widzisz", a kiedy ja to robiłem to wszyscy mi pisali, że to największy błąd, że nie można uzależniać swojego szczęścia od kogoś innego. To w końcu jak jest?

No bo to jest właśnie ta hipokryzja, oni sami nie wiedzą, co piszą i gubią się w swoich radach. Jak napiszesz, że chcesz znaleźć dziewczynę i cały czas próbujesz, starasz się, aktywnie szukasz, to powiedzą, żebyś odpuścił. Jak odpuścisz i napiszesz, że nic nie robisz, to napiszą, że musisz się postarać, bo samo nie przyjdzie. Tak źle i tak niedobrze.

25,925 Ostatnio edytowany przez SaraS (2024-04-19 10:30:59)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Chyba nie bardzo są to zwykłe cechy patrząc na to ilu ludzi nie posiadających ich ani krzty jest w związkach. Tego właśnie nie rozumiem, ty nazywasz coś takiego "zwykłymi cechami" tak jakby były absolutną podstawą by w ogóle myśleć o człowieku jak o potencjalnym partnerze i dla mnie to też jest oczywiste. Więc jakim cudem ludzie nie posiadający takich cech są w związkach?

Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego Ty się ciągle porównujesz do marginesu. I piszę to dosłownie: nie rozumiem, to jest dla mnie... obce.
Są osoby brzydkie w związkach, patusy też są w związkach, generalnie w każdej grupie ktoś się znajdzie. Co z tego? Dlaczego tak uwiera Cię to, że jakiś typ, co chleje i bije, ma dziewczynę? Tzn. ja przyjmuję do wiadomości, że czujesz się od niego lepszy (zapewne słusznie) i "on ma, a Ty nie", ale to nie jest konkurs na takich samych zasadach dla wszystkich, w którym nagrodą będzie kobieta. To nie tak, że on wygrał z Tobą, jego związek nie ma z Tobą nic wspólnego. Znalazła się amatorka, prawdopodobnie taka, której Ty byś nawet nie chciał  i tyle.
Poza tym dlaczego nie patrzysz w drugą stronę? Skoro w tym zestawieniu Ty jesteś ten lepszy, to myślisz, że nie ma jeszcze lepszych, którzy też są sami? I jeszcze: na pewno są samotne kobiety, które Ty uznałbyś za warte zainteresowania, i są takie, z którymi nie chciałbyś mieć nic wspólnego, a które mają np. męża i dzieci. Znowu, co z tego? To ma zagrać na poziomie jednostek, a nie jakaś tam punktacja wg której wszyscy mają działać, a jak ktoś ma mniej punktów od Ciebie i jest w związku, to od razu wielka niesprawiedliwość.

Teraz używasz określenia "Kogoś, poza kim świata nie widzisz", a kiedy ja to robiłem to wszyscy mi pisali, że to największy błąd, że nie można uzależniać swojego szczęścia od kogoś innego. To w końcu jak jest? To co opisujesz brzmi pięknie, szczególnie to o "pająkowym rycerzu" i nie sądziłem, że coś tak pięknego jest w ogóle dostępne dla kogoś takiego jak ja. Ja chyba nigdy jeszcze nie uznałem nikogo za interesującego skoro nawet nie wiedziałem, że takie rzeczy jak wymieniłaś są na prawdę ważne.

Shini, zanim się zafiksujesz na zabijaniu pająków, to może sprecyzuję, że chodziło mi o takie szczegóły, drobiazgi, które sprawiają, że ktoś jest tą osobą, którą jest. Coś bardziej, hm, osobistego niż te, powiedzmy, podstawy. Jak Ci napiszę, że nie uchlewam się, nie zdradzam i pracuję, to wciąż będę dla Ciebie jedną z milionów takich samych dziewczyn, nic o mnie nie wiesz, jedyne, co możesz zrobić, to odhaczyć to na check liście. Ale jak Ci napiszę, że noszę tylko pończochy, bo rajstopy doprowadzają mnie do szału, że uwielbiam łazić po drzewach i drabinkach i jak tylko widzę jakieś fajne drzewo albo sensowny plac zabaw starego typu, to bezwstydnie się tam pakuję, i że wciąż tęsknię za moim pierwszym najukochańszym kotem, to czy nie wyobrazisz sobie mnie lepiej niż po tym pierwszym zestawie? Nie będziesz miał więcej do, hm, zastanowienia się albo do porozmawiania? A to przecież nie były ani ważne rzeczy, ani super ekscytujące, ani nawet jednoznacznie pozytywne (bo przecież jeden uzna, że co ja za bzdury opowiadam, a inny, że oesu, kolejna zwierzakolubna świruska, a jeszcze w tym wieku pchać się na drzewa?), ale właśnie o to chodzi - to jest jakieś. Może zostać uznane za głupie, potraktowane pobłażliwie itp., ale wciąż mówi więcej niż "pracuję, nie piję, nie zdradzam".

Nawet nie sądziłem, że można odróżnić nudę osobistą od związkowej. Jezu, ilu tak ważnych rzeczy jeszcze nie wiem.

Yyy... A można nie odróżniać? Przecież mógłbyś sobie robić jakieś swoje fajne rzeczy, te treningi, granie, anime itd., a potem siadać z dziewczyną do kolacji, nie mieć z nią o czym gadać i gapić się bezmyślnie w TV, bo np. ona nie uznawałaby innego spędzania czasu. Prędzej czy później to się znudzi, nawet jeśli będzie ten bonus w postaci przytulenia się na kanapie.
I tak samo jest z poznawaniem. Jakby się w Twojej pracy pojawiła koleżanka, która absolutnie by Cię nudziła, to przecież nie chciałbyś jej poznawać, jeśli wiedziałbyś, że będziesz się lepiej bawił sam przed komputerem. Tam gdzieś musi się pojawić wizja czegoś ciekawego, żebyś chciał tę znajomość nawiązać.

25,926

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

No bo to jest właśnie ta hipokryzja, oni sami nie wiedzą, co piszą i gubią się w swoich radach.

Dobrze byłoby rozumieć znaczenie pojęć, których się używa.

25,927

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

1. Najpierw myślałem, że może uda mi się tu poznać jakąś nową koleżankę, a później partnerkę, w końcu to kobiece forum więc trudno o lepsze miejsce do czegoś takiego jednak szybko się okazało, że to były jedynie pobożne życzenia.

I dlatego swój pierwszy post zacząłeś od takiego opisu siebie?

Witajcie, przeglądam to forum już od jakiegoś czasu i chciałbym zadać kilka pytań. Najpierw jednak krótko o mnie. Jestem 26 letnim facetem, nigdy nie byłem w związku ani nie miałem żadnych kontaktów fizycznych z płcią przeciwną poza przytuleniem dosłownie 2 razy w życiu. Nigdy nie byłem zakochany ani nawet zauroczony, a jedynie było kilka dziewczyn, które podobały mi się z wyglądu ale po bliższym poznaniu okazało się, że miały okropne charaktery. Miałem dwie przyjaciółki w liceum jednak obie były zajęte na długo zanim się poznaliśmy. Na studiach nic się nie wydarzyło w kwestii relacji damsko-męskich. Co do wyglądu nie mam sobie nic do zarzucenia no może poza coraz mniejszą ilością włosów ale to jest efektem łysienia androgenowego, na które jedynym rozwiązaniem byłby przeszczep włosów. Obecnie mieszkam z rodzicami głównie z powodów ekonomicznych ale pracę mam i dokładam się do domowych wydatków. Brak wcześniejszych związków czy w ogóle kontaktów z kobietami najprawdopodobniej wynikał z ekstremalnie niskiej samooceny i braku pewności siebie.

A potem jeszcze pytałeś się obecnych tu kobiet co myślą o skorzystaniu z usług prostytutki przez ciebie.



Autoprezentacje masz taką, że wóz z gnojowicą cię wyprzedza.

25,928

Odp: 30lat i cały czas sam

A raka mówi że jesteśmy hipokrytami,, ech..

25,929

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Teraz używasz określenia "Kogoś, poza kim świata nie widzisz", a kiedy ja to robiłem to wszyscy mi pisali, że to największy błąd, że nie można uzależniać swojego szczęścia od kogoś innego. To w końcu jak jest?

No bo to jest właśnie ta hipokryzja, oni sami nie wiedzą, co piszą i gubią się w swoich radach. Jak napiszesz, że chcesz znaleźć dziewczynę i cały czas próbujesz, starasz się, aktywnie szukasz, to powiedzą, żebyś odpuścił. Jak odpuścisz i napiszesz, że nic nie robisz, to napiszą, że musisz się postarać, bo samo nie przyjdzie. Tak źle i tak niedobrze.


Są dwa rodzaje niewidzenia świata poza kimś:

1) lekki, wesoły i romantyczny, gdzie jest dużo uśmiechu, radości, pasji i namiętności

2) toksyczny bluszcz, taki rodzaj kuli u nogi co to MUSI być z kimś, kto naprawi, załatwi, zrobi coś za taką osobę, bo sama ma dwie lewe ręce, albo jest leniwa


Ty masz jakieś widzenie 0-1. Do przesady w każdą stronę. Albo nic, albo wszystko. A po między jest jeszcze całe spektrum normalnych i ludzkich zachowań i reakcji.

25,930

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:
Shinigami napisał/a:

1. Najpierw myślałem, że może uda mi się tu poznać jakąś nową koleżankę, a później partnerkę, w końcu to kobiece forum więc trudno o lepsze miejsce do czegoś takiego jednak szybko się okazało, że to były jedynie pobożne życzenia.

I dlatego swój pierwszy post zacząłeś od takiego opisu siebie?

Witajcie, przeglądam to forum już od jakiegoś czasu i chciałbym zadać kilka pytań. Najpierw jednak krótko o mnie. Jestem 26 letnim facetem, nigdy nie byłem w związku ani nie miałem żadnych kontaktów fizycznych z płcią przeciwną poza przytuleniem dosłownie 2 razy w życiu. Nigdy nie byłem zakochany ani nawet zauroczony, a jedynie było kilka dziewczyn, które podobały mi się z wyglądu ale po bliższym poznaniu okazało się, że miały okropne charaktery. Miałem dwie przyjaciółki w liceum jednak obie były zajęte na długo zanim się poznaliśmy. Na studiach nic się nie wydarzyło w kwestii relacji damsko-męskich. Co do wyglądu nie mam sobie nic do zarzucenia no może poza coraz mniejszą ilością włosów ale to jest efektem łysienia androgenowego, na które jedynym rozwiązaniem byłby przeszczep włosów. Obecnie mieszkam z rodzicami głównie z powodów ekonomicznych ale pracę mam i dokładam się do domowych wydatków. Brak wcześniejszych związków czy w ogóle kontaktów z kobietami najprawdopodobniej wynikał z ekstremalnie niskiej samooceny i braku pewności siebie.

A potem jeszcze pytałeś się obecnych tu kobiet co myślą o skorzystaniu z usług prostytutki przez ciebie.



Autoprezentacje masz taką, że wóz z gnojowicą cię wyprzedza.

ciebie też wyprzedza bo jesteś ruda i wredna

25,931

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

No bo to jest właśnie ta hipokryzja, oni sami nie wiedzą, co piszą i gubią się w swoich radach.

Dobrze byłoby rozumieć znaczenie pojęć, których się używa.

Doskonale rozumiem znaczenie słów, których używam.

25,932

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Teraz używasz określenia "Kogoś, poza kim świata nie widzisz", a kiedy ja to robiłem to wszyscy mi pisali, że to największy błąd, że nie można uzależniać swojego szczęścia od kogoś innego. To w końcu jak jest?

No bo to jest właśnie ta hipokryzja, oni sami nie wiedzą, co piszą i gubią się w swoich radach. Jak napiszesz, że chcesz znaleźć dziewczynę i cały czas próbujesz, starasz się, aktywnie szukasz, to powiedzą, żebyś odpuścił. Jak odpuścisz i napiszesz, że nic nie robisz, to napiszą, że musisz się postarać, bo samo nie przyjdzie. Tak źle i tak niedobrze.


Są dwa rodzaje niewidzenia świata poza kimś:

1) lekki, wesoły i romantyczny, gdzie jest dużo uśmiechu, radości, pasji i namiętności

2) toksyczny bluszcz, taki rodzaj kuli u nogi co to MUSI być z kimś, kto naprawi, załatwi, zrobi coś za taką osobę, bo sama ma dwie lewe ręce, albo jest leniwa


Ty masz jakieś widzenie 0-1. Do przesady w każdą stronę. Albo nic, albo wszystko. A po między jest jeszcze całe spektrum normalnych i ludzkich zachowań i reakcji.

No i ja byłbym tym pierwszym, ale kobiety nie są zainteresowane facetami z pasją, którzy by je kochali, traktowali z szacunkiem i dostarczali im wiele radości.

25,933 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-04-19 22:26:03)

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego Ty się ciągle porównujesz do marginesu. I piszę to dosłownie: nie rozumiem, to jest dla mnie... obce.
Są osoby brzydkie w związkach, patusy też są w związkach, generalnie w każdej grupie ktoś się znajdzie. Co z tego? Dlaczego tak uwiera Cię to, że jakiś typ, co chleje i bije, ma dziewczynę? Tzn. ja przyjmuję do wiadomości, że czujesz się od niego lepszy (zapewne słusznie) i "on ma, a Ty nie", ale to nie jest konkurs na takich samych zasadach dla wszystkich, w którym nagrodą będzie kobieta. To nie tak, że on wygrał z Tobą, jego związek nie ma z Tobą nic wspólnego. Znalazła się amatorka, prawdopodobnie taka, której Ty byś nawet nie chciał  i tyle.
Poza tym dlaczego nie patrzysz w drugą stronę? Skoro w tym zestawieniu Ty jesteś ten lepszy, to myślisz, że nie ma jeszcze lepszych, którzy też są sami? I jeszcze: na pewno są samotne kobiety, które Ty uznałbyś za warte zainteresowania, i są takie, z którymi nie chciałbyś mieć nic wspólnego, a które mają np. męża i dzieci. Znowu, co z tego? To ma zagrać na poziomie jednostek, a nie jakaś tam punktacja wg której wszyscy mają działać, a jak ktoś ma mniej punktów od Ciebie i jest w związku, to od razu wielka niesprawiedliwość.

Shini, zanim się zafiksujesz na zabijaniu pająków, to może sprecyzuję, że chodziło mi o takie szczegóły, drobiazgi, które sprawiają, że ktoś jest tą osobą, którą jest. Coś bardziej, hm, osobistego niż te, powiedzmy, podstawy. Jak Ci napiszę, że nie uchlewam się, nie zdradzam i pracuję, to wciąż będę dla Ciebie jedną z milionów takich samych dziewczyn, nic o mnie nie wiesz, jedyne, co możesz zrobić, to odhaczyć to na check liście. Ale jak Ci napiszę, że noszę tylko pończochy, bo rajstopy doprowadzają mnie do szału, że uwielbiam łazić po drzewach i drabinkach i jak tylko widzę jakieś fajne drzewo albo sensowny plac zabaw starego typu, to bezwstydnie się tam pakuję, i że wciąż tęsknię za moim pierwszym najukochańszym kotem, to czy nie wyobrazisz sobie mnie lepiej niż po tym pierwszym zestawie? Nie będziesz miał więcej do, hm, zastanowienia się albo do porozmawiania? A to przecież nie były ani ważne rzeczy, ani super ekscytujące, ani nawet jednoznacznie pozytywne (bo przecież jeden uzna, że co ja za bzdury opowiadam, a inny, że oesu, kolejna zwierzakolubna świruska, a jeszcze w tym wieku pchać się na drzewa?), ale właśnie o to chodzi - to jest jakieś. Może zostać uznane za głupie, potraktowane pobłażliwie itp., ale wciąż mówi więcej niż "pracuję, nie piję, nie zdradzam".

Yyy... A można nie odróżniać? Przecież mógłbyś sobie robić jakieś swoje fajne rzeczy, te treningi, granie, anime itd., a potem siadać z dziewczyną do kolacji, nie mieć z nią o czym gadać i gapić się bezmyślnie w TV, bo np. ona nie uznawałaby innego spędzania czasu. Prędzej czy później to się znudzi, nawet jeśli będzie ten bonus w postaci przytulenia się na kanapie.
I tak samo jest z poznawaniem. Jakby się w Twojej pracy pojawiła koleżanka, która absolutnie by Cię nudziła, to przecież nie chciałbyś jej poznawać, jeśli wiedziałbyś, że będziesz się lepiej bawił sam przed komputerem. Tam gdzieś musi się pojawić wizja czegoś ciekawego, żebyś chciał tę znajomość nawiązać.

Nie rozumiesz tego bo sama kogoś masz i podejrzewam, że nigdy nie miałaś problemów z samotnością. Powinienem czuć się lepszy do takich ludzi bo jednak ja nie chleję ani nie biję, mam pracę, trenuję itd. staram się robić cokolwiek by choć trochę podnosić tą atrakcyjność. Jednak jest odwrotnie i czuję się od nich gorszy bo nie mogę mieć nawet marnej namiastki tego co oni. Tu nie chodzi o sam fakt bycia w związku tylko o doświadczenie, nawet najgorszy margines społeczny może je zdobywać, a ja nie. Oczywiście, że są lepsi ode mnie i samotni, osobiście takich znam. Ja nie twierdzę, że robię wystarczająco dużo by mieć partnerkę bo na pewno nie robię skoro nie wiem wielu podstawowych rzeczy ale widziałem ludzi, którzy przewyższali mnie pod niemal każdym względem i też byli sami. Tak samo widziałem wiele kobiet, które według moich standardów nie powinny być nawet blisko związków i nie mówię tu tylko o wyglądzie, a miały mężów i dzieci. Z pewnością istnieją też jeszcze jakieś samotne kobiety, które uznałbym za warte zainteresowania ale jakie to ma znaczenie skoro nie możemy się spotkać, a tym bardziej poznać się na tyle by pojawiło się to zainteresowanie.

Faktycznie nic o tobie nie wiem ale sam fakt iż nie chlejesz, nie zdradzasz i pracujesz z góry działa na plus, za samo to jesteś lepsza od tych, którzy robią przeciwnie. Oczywiście to co wypisałaś brzmi o wiele ciekawiej ale to też nie są jakieś super rzadkie cechy. Większość ludzi ma swoje dziwactwa, unikatowe cechy czyniące tą osobę interesującą, ja też mam i to nie jedną. Problem w tym, że ich nie widać na pierwszy rzut oka no może poza takim "łażeniem po drzewach". Wiem co masz na myśli i wiem, że ja też mógłbym być dla kogoś interesujący tylko, że tego nie da się pokazać na początku. Jeśli ktoś od pierwszej chwili nie jest interesujący to od razu jest skreślany. Tu nie chodzi o to, że ludzie są nudni tylko nie każdy potrafi pokazać, że jest interesujący i to jest cały problem. Jestem pewny, że jest we mnie coś interesującego, pewnie więcej niż jedno ale jakie to ma znaczenie skoro nie widać tego po mnie na pierwszy rzut oka.

Nawet sobie nie wyobrażasz ile bym dał za takie przytulenie się na kanapie. W jaki sposób pokazać, że jestem interesujący, jak dać ludziom wokół tą wizję czegoś ciekawego?

Wiewiórka Basia napisał/a:

I dlatego swój pierwszy post zacząłeś od takiego opisu siebie?

A potem jeszcze pytałeś się obecnych tu kobiet co myślą o skorzystaniu z usług prostytutki przez ciebie.

Autoprezentacje masz taką, że wóz z gnojowicą cię wyprzedza.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że taki opis zadziała na moją niekorzyść i gdyby nie forum to pewnie wciąż bym nie wiedział. Wtedy myślałem, że absolutna szczerość zadziała, nie miałem pojęcia, że w opisie powinienem udawać kogoś znacznie lepszego niż faktycznie jestem.

Pytałem bo byłem ciekaw czy zdanie kobiet o skorzystaniu z usług prostytutek na prawdę jest aż tak złe i z czego to wynika. Nie miałem nikogo kogo mógłbym o to zapytać więc zostało tylko forum.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak ważna jest autoprezentacja ani, że nie powinno się pisać prawdy tylko to co ludzie chcą przeczytać.

25,934

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
Priscilla napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

No bo to jest właśnie ta hipokryzja, oni sami nie wiedzą, co piszą i gubią się w swoich radach.

Dobrze byłoby rozumieć znaczenie pojęć, których się używa.

Doskonale rozumiem znaczenie słów, których używam.

Powyższe udowadnia, że jednak nie. Trochę pokory na pewno nie zaszkodzi.

25,935 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-04-20 02:08:59)

Odp: 30lat i cały czas sam

Shinigami, co prawda nie odniosłeś się do mojego posta, w którym poruszyłam kwestię, co rozumiesz pod pojęciem "podobać się", ale po tym co napisałeś do SaryS:

Shinigami napisał/a:

Nawet sobie nie wyobrażasz ile bym dał za takie przytulenie się na kanapie. W jaki sposób pokazać, że jestem interesujący, jak dać ludziom wokół tą wizję czegoś ciekawego?

... myślę sobie, że z jednej strony bardzo chcesz z kimś być, z drugiej boisz się na tyle, że tak wysoko ustawiłeś poprzeczkę potencjalnej partnerce, aby przypadkiem jej nie znaleźć. Łatwiej Ci ze świadomością, że nie masz takiej osoby, dla której warto byłoby się starać niż potem musieć zmierzyć się z tym wszystkim, czemu dziwisz się tylko o tym czytając, a równocześnie twierdzisz, że jest to dla Ciebie bardzo trudne.

Bo sam spójrz - jak to jest możliwe, abyś po dziś dzień przez całe swoje życie spotkał tylko jedną jedyną kobietę, o której możesz napisać, że Ci się spodobała?? To mi się wydaje zwyczajnie niemożliwe, wręcz wydumane na potrzeby dorobionej do tematu ideologii, w efekcie czego zupełnie się zablokowałeś.

Analogicznie jest przecież z Twoją pracą - niby chcesz mieć inną, ale równocześnie tak bardzo boisz się zmiany, że łatwiej Ci było sobie wmówić, że nie dasz sobie rady, że bez znajomości nikt Cię nie zatrudni, że to, że tamto. Dzięki temu co prawda nic się na lepsze nie zmienia, ale też nie musisz zmierzyć się z wyzwaniem, przed którym zwyczajnie uciekasz.

Idąc dalej - z jednej strony postulujecie, aby kobiety obniżyły oczekiwania, a z drugiej Ty bardzo stanowczo co i rusz deklarujesz, że swoich nie zniżysz. To również bardzo pasuje do tego, co napisałam. Bo gdybyś tak bardzo chciał z kimś być, jak o tym piszesz, a równocześnie jeszcze bardziej się tego nie bał, to poszerzyłbyś grono kobiet, które mieszczą się w kręgu Twojego potencjalnego zainteresowania, a póki co była aż... jedna.

Posty [ 25,871 do 25,935 z 29,787 ]

Strony Poprzednia 1 397 398 399 400 401 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024