Kakarotto napisał/a:Okej. A nie pomyślałaś, że być może osoba, która nie poświęca aż tyle uwagi i swojego czasu by maksować swój wygląd i wizualną prezencję być może lokuje te wysiłki w zupełnie innej aczkolwiek niewidocznej na pierwszy rzut oka sferze swojego życia? I to wcale nie jest tak, że on sobie leży na przysłowiowych laurach i nic ze sobą nie robi?
Oczywiście, że może, ale nie rozumiem, co to ma do rzeczy.
To ma do rzeczy, że jeśli dobrze zrozumiałem co Ty i inne koleżanki próbujecie przekazać to ważnym aspektem wymagania przez kobiety od faceta pewnego poziomu zadbania o swoją prezencję i wygląd jest to, że jest to w jakimś sensie dowodem na włożenie przez tego faceta jakiegoś wysiłku we własny rozwój. Natomiast osobnik, który o powyższe nie dba lub dba mniej sprawia wrażenie leniwego co oczywiście samo w sobie obniża jego atrakcyjność w Waszych oczach. Tyle, że jeżeli ten sam osobnik wkłada tą energię, czas i zasoby w rozwój na zupełnie innych płaszczyznach to taka ocena tylko na podstawie jego wyglądu i prezencji będzie niesprawiedliwa i krzywdząca. Próbuję tylko powiedzieć, że to iż ktoś nie przykłada większej uwagi do atrakcyjności wizualnej wcale nie musi świadczyć o tym, że jest nic nie robiącym, ale rządającym efektów leniem.
Kakarotto napisał/a:Poza tym "rysy twarzy" o których wspominasz czyli genetyka i predyspozycje też są szalenie ważne. Bo jak ktoś ma chociażby baby face'a czy inne wymagające medycznych interwencji niedociągnięcia będzie musiał włożyć nieporównanie więcej czasu jak ktoś kto ich nie ma, a posiada naturalnie męską urodę i rysy to czasem rzeczywiście wystarczy, że zrobi niewiele więcej niż umycie się, pójście do fryzjera/barbera i dobranie ciuchów. I nawet jeśli ten pierwszy włoży w siebie ten ogromny wysiłek i niemałe pieniądze to i tak finalnie zazwyczaj dalej będzie na niższym poziomie niż ten drugi.
Nie do końca, chyba że na etapie szkoły, a tu już mówimy o starszych. Możesz mieć super twarz, ale sylwetka sama Ci się nie zrobi, skóra o siebie nie zadba, włosy, stopy, dłonie się nie ogarną, ciuchy się nie wybiorą itd.
Zgodzę się, że jeśli masz totalnie odstającą od kanonów urody twarz może być trudno, ale mam tu na myśli już totalne odchylenia od normy.
No tyle, że incele akurat nierzadko mają właśnie te spore odchylenia od normy o których piszesz. Mentalcele, którzy rzeczywiście największy problem mają z mentalem jak Shini czy nawet Raka (bo myślę, że nawet w jego przypadku dałoby się sensownie poprawić gdyby chciał) to jest tylko część tej społeczności. No i taka osoba rzeczywiście żeby cokolwiek sensownie zmienić ma jedynie często do wyboru bardzo kosztowne, bolesne i wymagające specjalistyczne zabiegi czy operacje. Nawet chociażby przeszczep włosów to jest bardzo droga i bardzo nieprzyjemna procedura. Samo zrobienie sylwetki czy dobranie ciuchów przy tych rzeczach wydaje się małym piwem. Chociaż samo zrobienie sylwetki i "delikatnie zarysowanych mięśni" jak to często określają panie też wymaga niemałej pracy.
Kakarotto napisał/a:Wiesz gdzie jest zgrzyt? Zgrzyt jest w tym, że naturalnie i facet i kobieta powinni wnosić do związku zupełnie różne i uzupełniające się rzeczy. W przypadku kobiety akurat jej wygląd i wizualna prezencja biologicznie są najważniejszym co ona może facetowi zaoferować. Facet natomiast do związku powinien w zamian za to wnieść przede wszystkim ogarnianie życia, zapewnienie kobiecie/rodzinie przetrwania i bezpieczeństwa, opieka nad nią na przykład w przypadku ciąży i połogu, itd. itp. Dlatego to jak facet wygląda nie powinno być aż tak ważne jak w przypadku kobiety. Różnimy się od siebie i inne też rzeczy powinniśmy wnosić od siebie do relacji tak aby nawzajem się uzupełniać.
Bzdura. Jeżeli chcemy się cofać do jakichś wdrukowanych pradawnych przekonań, to facet ma być sprawną kupą mięśni, a kobieta ma mieć solidne biodra i biust. Ale że czasy się zmieniły, kobiety mają inne zajęcia niż rodzić dziecko za dzieckiem, a mężczyźni nie biegają z dzidą, żeby napełnić im brzuchy, to wymagania się zmieniły i to względem dwóch stron. I w kwestii wyglądu, i całej reszty.
Jaka bzdura? Przecież kobiety w większości dalej wybierają w ten sposób partnerów. No może nie tylko takich co są dosłownie sprawną kupą mięśni, ale właśnie takich którzy powinni móc zapewnić bezpieczeństwo i przetrwanie zarówno im jak i dziecku/dzieciom i dobre geny dla tych dzieci. Dzieje się to na poziomie podświadomym, nawet jeżeli dana kobieta nie planuje nigdy mieć dzieci. Zresztą przecież właśnie dlatego kobietom podobają się wysportowane, zdrowe, sprawne i mniej lub bardziej umięśnione sylwetki męskie, a facetom sylwetki w kształcie klepsydry u kobiet. Z tego samego też powodu zresztą kobiety lecą na tzw. badboyów. Bo tacy mężczyźni posiadają te cechy, które tzw. gadzi mózg (czyli najstarsza, pierwotna i niezmieniona od tysięcy lat część mózgu) postrzega jako te najodpowiedniejsze dla spłodzenia potomka. Problem tkwi tylko w tym, że owy gadzi mózg nie został jeszcze zaktualizowany o to, że w dzisiejszych czasach przetrwanie coraz bardziej zależy od tego ile i co facet ma w głowie, a nie jak wygląda i ile siły ma w łapie.
I tak, i nie. Wchodzisz w związek i wspierasz, ale wtedy, kiedy ten pan już - mimo danych problemów - jest dla Ciebie kimś, z kim chcesz być. Nie wchodzisz, jeśli te problemy sprawiają, że nie jest on dla Ciebie materiałem na partnera, bo nie poświęcisz przypadkowemu facetowi tyle czasu, uwagi, wysiłku, nie mając pewności, że to właśnie ten, którego chcesz. Czyli można mieć problemy, ale wymarzonym partnerem trzeba być i tak.
Przecież zawsze jeżeli decydujesz się na związek z kimś to jest on dla Ciebie (lub przynajmniej wydaje się być) tym z kim chcesz być. A i tak nigdy nie możesz być drugiej osoby w stu procentach pewna i zawsze jest to pewien kredyt zaufania. Pytanie więc brzmi czy ktoś kto ma problemy w jednej sferze nie może w zupełnie innej wydać się tym z którym chce się być i którego się chce pomimo tych problemów?
Poza tym problemy także te natury psychicznej i emocjonalnej można mieć też różne i mogą mieć różną skalę więc naprawdę nie rozumiem dlaczego zwłaszcza w rozmowach z @Raką są tutaj przywoływane same skrajne przypadki w których kobieta miałaby zostać "matką" dla faceta. Można być zarówno sparaliżowanym na wózku i nie móc nic koło siebie zrobić bez drugiej osoby i można mieć na przykład przewlekłe schorzenie w walce z którym wystarczy sama świadomość, że partner lub partnerka jest przy nas i mentalnie wspiera nas w tym co robimy.
Wy nie macie umiejętności nawiązywania kontaktów a to nie introwertyzm.
Oj skończcie już z tymi usilnymi próbami zrównania wszystkich inceli z nieogarniętymi creepami i dziwakami. Były już przynajmniej na portalach randkowych nie raz przeprowadzane eksperymenty gdzie incele, którzy na swoich prawdziwych kontach nie mogli nawiązać żadnego kontaktu z kobietą po wcieleniu się w fałszywego przystojniaka bez żadnego problemu z tymi dziewczynami rozmawiali, a nawet mieli szansę umówienia się. Więc takie gadanie, że dziewczyny uciekają od każdego incela bo z samego zachowania i charakteru jest nieogarniętym dziwakiem to jest bullshit.
Przy okazji to byłby dobry test dla ciebie @Raka. Próbowałeś może już coś takiego przeprowadzić?
dla was facet który czuje się zew sobą dobrze, zew swoim życiem i z tym gdzie jest, to dla was synonim patusa pewnego siebie.
Nie. To nie jest synonim. Chodzi po prostu o to, że pewny siebie patus też jest facetem, który czuje się ze sobą dobrze, ze swoim życiem i tym gdzie jest. Do tego bardzo dobrze eksponuje te cechy. Na tyle dobrze, że wielu kobietom przysłania to kim i jaki naprawdę jest. Co nie zmienia tego, że pewni siebie i cieszący się życiem faceci niebędący patusami też istnieją i nikt temu nie zaprzecza.
Nikt nie chce bezosobowej masy która można zmieniać. Nie jest to pociagajace tak dla kobiet jak i mężczyzn.
Bzdura. Mężczyźna zazwyczaj nie ma problemu wziąć "pod swoje skrzydła" słabszej dziewczyny, którą się zaopiekuje i której pomoże w walce z problemami. Takie kobiety też istnieją, ale jest to niestety mniejszość, można powiedzieć prawie wyjątki.
No i niech mają te kobiety delulu, one są w związkach ze swoimi przystojniakami a ty jesteś dziwakiem bez pół znajomego, wszyscy happy.
Tylko, że te kobiety nie są w związkach z przystojniakami. A już zwłaszcza te mające delulu. Bardzo dużo kobiet w dzisiejszych czasach funkcjonuje w realiach "wszyscy faceci naokoło mnie chcą, ale żaden nie jest odpowiedni" i finalnie są same narzekając na problemy ze znalezieniem partnera.
Na Tinderze nikogo nie poznaję bo wciąż nie zdołałem się zmusić do stworzenia tam konta. Po tym wszystkim co się naczytałem zarówno na forum jak i ogólnie w internecie na temat portali randkowych chyba mam do nich jakieś uprzedzenie.
Jeśli się zdecydujesz to przygotuj się lepiej do tego dobrze psychicznie - tak żeby mały odzew dziewczyn, notoryczne zlewanie, ghosting i inne tego typu rzeczy nie siadły ci na banię. Musisz być świadom, że to nie jest twoja wina tylko taka jest po prostu specyfika takich miejsc i większości kobiet tam siedzących.
Generalnie jednak spójrz na absurd Twojego incelskiego rozumowania - jeśli założyć, że tylko 10% facetów zwanych przystojniakami w ogóle ma szansę być w związku, co jest równoznaczne z tym, że dla wszystkich kobiet przystojniaków nie wystarczy, to prosta matematyka mówi, że zdecydowana większość kobiet jest sama.
Nie do mnie to, ale się wtrącę. Po pierwsze to tego typu statystyki dotyczą portali randkowych. W realu jeśli masz gdzie poznawać to nie jest jeszcze aż tak tragicznie. Ale w przypadku Tinderów to faktycznie - zaryzykuję stwierdzenie, że większość kobiet nikogo tam nie znajduje stwierdzając, że nikt nie jest dla nich odpowiedni.
Shinigami napisał/a:A to nie jest tak, że im większy makeup tym mniej zdrowa cera? Co do figury to nie jest takie proste. Jak napisałaś kobieta potrenuje sobie w domu z chodakowską i tyle jej wystarczy by mieć fajną figurę, akurat w tej kwestii faceci mają trochę trudniej.
Taaaak, Wy zawsze i ze wszystkim macie trudniej
To co napisałeś brzmi jakby to było takie nic, a przecież, żeby osiągnąć sylwetkę taką, jaka obecnie jest najbardziej pożądana, czyli krągłe pośladki, wąska talia, idealnie płaski brzuch, ładnie wyrzeźbione ramiona, to jest równie ciężka praca, jak u Was. Oczywiście nie mówimy tu o "przewaleniu" takiej samej objętości treningu i takich samych ciężarów, co nawet fizycznie jest niemożliwe, ale trzeba na nią poświęcić podobną ilość czasu. To tylko Wam się wydaje, że nam figura sama się robi.
No okej. Tylko pytanie brzmi ile kobiet faktycznie ma tą najbardziej pożądaną sylwetkę czyli krągłe pośladki, wąska talia, idealnie płaski brzuch i ładnie wyrzeźbione ramiona? Bo nie powiedziałbym nawet większość. Powiedzmy sobie jedno - problemem nie jest to, że jakaś kobieta która rzeczywiście wkłada multum pracy nad sobą i swoim ciałem oczekuje partnera na podobnym poziomie. Tu cały czas problemem jest to, że sporo jak nie większość kobiet celuje dużo wyżej niż ich własny poziom.
Taki mały przykład: