30lat i cały czas sam - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 394 395 396 397 398 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 25,676 do 25,740 z 29,787 ]

25,676

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
Kakarotto napisał/a:

Okej. A nie pomyślałaś, że być może osoba, która nie poświęca aż tyle uwagi i swojego czasu by maksować swój wygląd i wizualną prezencję być może lokuje te wysiłki w zupełnie innej aczkolwiek niewidocznej na pierwszy rzut oka sferze swojego życia? I to wcale nie jest tak, że on sobie leży na przysłowiowych laurach i nic ze sobą nie robi?

Oczywiście, że może, ale nie rozumiem, co to ma do rzeczy.

To ma do rzeczy, że jeśli dobrze zrozumiałem co Ty i inne koleżanki próbujecie przekazać to ważnym aspektem wymagania przez kobiety od faceta pewnego poziomu zadbania o swoją prezencję i wygląd jest to, że jest to w jakimś sensie dowodem na włożenie przez tego faceta jakiegoś wysiłku we własny rozwój. Natomiast osobnik, który o powyższe nie dba lub dba mniej sprawia wrażenie leniwego co oczywiście samo w sobie obniża jego atrakcyjność w Waszych oczach. Tyle, że jeżeli ten sam osobnik wkłada tą energię, czas i zasoby w rozwój na zupełnie innych płaszczyznach to taka ocena tylko na podstawie jego wyglądu i prezencji będzie niesprawiedliwa i krzywdząca. Próbuję tylko powiedzieć, że to iż ktoś nie przykłada większej uwagi do atrakcyjności wizualnej wcale nie musi świadczyć o tym, że jest nic nie robiącym, ale rządającym efektów leniem.

Kakarotto napisał/a:

Poza tym "rysy twarzy" o których wspominasz czyli genetyka i predyspozycje też są szalenie ważne. Bo jak ktoś ma chociażby baby face'a czy inne wymagające medycznych interwencji niedociągnięcia będzie musiał włożyć nieporównanie więcej czasu jak ktoś kto ich nie ma, a posiada naturalnie męską urodę i rysy to czasem rzeczywiście wystarczy, że zrobi niewiele więcej niż umycie się, pójście do fryzjera/barbera i dobranie ciuchów. I nawet jeśli ten pierwszy włoży w siebie ten ogromny wysiłek i niemałe pieniądze to i tak finalnie zazwyczaj dalej będzie na niższym poziomie niż ten drugi.

Nie do końca, chyba że na etapie szkoły, a tu już mówimy o starszych. Możesz mieć super twarz, ale sylwetka sama Ci się nie zrobi, skóra o siebie nie zadba, włosy, stopy, dłonie się nie ogarną, ciuchy się nie wybiorą itd.
Zgodzę się, że jeśli masz totalnie odstającą od kanonów urody twarz może być trudno, ale mam tu na myśli już totalne odchylenia od normy.

No tyle, że incele akurat nierzadko mają właśnie te spore odchylenia od normy o których piszesz. Mentalcele, którzy rzeczywiście największy problem mają z mentalem jak Shini czy nawet Raka (bo myślę, że nawet w jego przypadku dałoby się sensownie poprawić gdyby chciał) to jest tylko część tej społeczności. No i taka osoba rzeczywiście żeby cokolwiek sensownie zmienić ma jedynie często do wyboru bardzo kosztowne, bolesne i wymagające specjalistyczne zabiegi czy operacje. Nawet chociażby przeszczep włosów to jest bardzo droga i bardzo nieprzyjemna procedura. Samo zrobienie sylwetki czy dobranie ciuchów przy tych rzeczach wydaje się małym piwem. Chociaż samo zrobienie sylwetki i "delikatnie zarysowanych mięśni" jak to często określają panie też wymaga niemałej pracy.

Kakarotto napisał/a:

Wiesz gdzie jest zgrzyt? Zgrzyt jest w tym, że naturalnie i facet i kobieta powinni wnosić do związku zupełnie różne i uzupełniające się rzeczy. W przypadku kobiety akurat jej wygląd i wizualna prezencja biologicznie są najważniejszym co ona może facetowi zaoferować. Facet natomiast do związku powinien w zamian za to wnieść przede wszystkim ogarnianie życia, zapewnienie kobiecie/rodzinie przetrwania i bezpieczeństwa, opieka nad nią na przykład w przypadku ciąży i połogu, itd. itp. Dlatego to jak facet wygląda nie powinno być aż tak ważne jak w przypadku kobiety. Różnimy się od siebie i inne też rzeczy powinniśmy wnosić od siebie do relacji tak aby nawzajem się uzupełniać.

Bzdura. Jeżeli chcemy się cofać do jakichś wdrukowanych pradawnych przekonań, to facet ma być sprawną kupą mięśni, a kobieta ma mieć solidne biodra i biust. Ale że czasy się zmieniły, kobiety mają inne zajęcia niż rodzić dziecko za dzieckiem, a mężczyźni nie biegają z dzidą, żeby napełnić im brzuchy, to wymagania się zmieniły i to względem dwóch stron. I w kwestii wyglądu, i całej reszty.

Jaka bzdura? Przecież kobiety w większości dalej wybierają w ten sposób partnerów. No może nie tylko takich co są dosłownie sprawną kupą mięśni, ale właśnie takich którzy powinni móc zapewnić bezpieczeństwo i przetrwanie zarówno im jak i dziecku/dzieciom i dobre geny dla tych dzieci. Dzieje się to na poziomie podświadomym, nawet jeżeli dana kobieta nie planuje nigdy mieć dzieci. Zresztą przecież właśnie dlatego kobietom podobają się wysportowane, zdrowe, sprawne i mniej lub bardziej umięśnione sylwetki męskie, a facetom sylwetki w kształcie klepsydry u kobiet. Z tego samego też powodu zresztą kobiety lecą na tzw. badboyów. Bo tacy mężczyźni posiadają te cechy, które tzw. gadzi mózg (czyli najstarsza, pierwotna i niezmieniona od tysięcy lat część mózgu) postrzega jako te najodpowiedniejsze dla spłodzenia potomka. Problem tkwi tylko w tym, że owy gadzi mózg nie został jeszcze zaktualizowany o to, że w dzisiejszych czasach przetrwanie coraz bardziej zależy od tego ile i co facet ma w głowie, a nie jak wygląda i ile siły ma w łapie.

I tak, i nie. Wchodzisz w związek i wspierasz, ale wtedy, kiedy ten pan już - mimo danych problemów - jest dla Ciebie kimś, z kim chcesz być. Nie wchodzisz, jeśli te problemy sprawiają, że nie jest on dla Ciebie materiałem na partnera, bo nie poświęcisz przypadkowemu facetowi tyle czasu, uwagi, wysiłku, nie mając pewności, że to właśnie ten, którego chcesz. Czyli można mieć problemy, ale wymarzonym partnerem trzeba być i tak.

Przecież zawsze jeżeli decydujesz się na związek z kimś to jest on dla Ciebie (lub przynajmniej wydaje się być) tym z kim chcesz być. A i tak nigdy nie możesz być drugiej osoby w stu procentach pewna i zawsze jest to pewien kredyt zaufania. Pytanie więc brzmi czy ktoś kto ma problemy w jednej sferze nie może w zupełnie innej wydać się tym z którym chce się być i którego się chce pomimo tych problemów?
Poza tym problemy także te natury psychicznej i emocjonalnej można mieć też różne i mogą mieć różną skalę więc naprawdę nie rozumiem dlaczego zwłaszcza w rozmowach z @Raką są tutaj przywoływane same skrajne przypadki w których kobieta miałaby zostać "matką" dla faceta. Można być zarówno sparaliżowanym na wózku i nie móc nic koło siebie zrobić bez drugiej osoby i można mieć na przykład przewlekłe schorzenie w walce z którym wystarczy sama świadomość, że partner lub partnerka jest przy nas i mentalnie wspiera nas w tym co robimy.

Karmaniewraca napisał/a:

Wy nie macie umiejętności nawiązywania kontaktów a to nie introwertyzm.

Oj skończcie już z tymi usilnymi próbami zrównania wszystkich inceli z nieogarniętymi creepami i dziwakami. Były już przynajmniej na portalach randkowych nie raz przeprowadzane eksperymenty gdzie incele, którzy na swoich prawdziwych kontach nie mogli nawiązać żadnego kontaktu z kobietą po wcieleniu się w fałszywego przystojniaka bez żadnego problemu z tymi dziewczynami rozmawiali, a nawet mieli szansę umówienia się. Więc takie gadanie, że dziewczyny uciekają od każdego incela bo z samego zachowania i charakteru jest nieogarniętym dziwakiem to jest bullshit.
Przy okazji to byłby dobry test dla ciebie @Raka. Próbowałeś może już coś takiego przeprowadzić?

dla was facet który czuje się zew sobą dobrze, zew swoim życiem i z tym gdzie jest, to dla was synonim patusa pewnego siebie.

Nie. To nie jest synonim. Chodzi po prostu o to, że pewny siebie patus też jest facetem, który czuje się ze sobą dobrze, ze swoim życiem i tym gdzie jest. Do tego bardzo dobrze eksponuje te cechy. Na tyle dobrze, że wielu kobietom przysłania to kim i jaki naprawdę jest. Co nie zmienia tego, że pewni siebie i cieszący się życiem faceci niebędący patusami też istnieją i nikt temu nie zaprzecza.

Nikt nie chce bezosobowej masy która można zmieniać. Nie jest to pociagajace tak dla kobiet jak i mężczyzn.

Bzdura. Mężczyźna zazwyczaj nie ma problemu wziąć "pod swoje skrzydła" słabszej dziewczyny, którą się zaopiekuje i której pomoże w walce z problemami. Takie kobiety też istnieją, ale jest to niestety mniejszość, można powiedzieć prawie wyjątki.

Foxterier napisał/a:

No i niech mają te kobiety delulu, one są w związkach ze swoimi przystojniakami a ty jesteś dziwakiem bez pół znajomego, wszyscy happy.

Tylko, że te kobiety nie są w związkach z przystojniakami. A już zwłaszcza te mające delulu. Bardzo dużo kobiet w dzisiejszych czasach funkcjonuje w realiach "wszyscy faceci naokoło mnie chcą, ale żaden nie jest odpowiedni" i finalnie są same narzekając na problemy ze znalezieniem partnera.

Shinigami napisał/a:

Na Tinderze nikogo nie poznaję bo wciąż nie zdołałem się zmusić do stworzenia tam konta. Po tym wszystkim co się naczytałem zarówno na forum jak i ogólnie w internecie na temat portali randkowych chyba mam do nich jakieś uprzedzenie.

Jeśli się zdecydujesz to przygotuj się lepiej do tego dobrze psychicznie - tak żeby mały odzew dziewczyn, notoryczne zlewanie, ghosting i inne tego typu rzeczy nie siadły ci na banię. Musisz być świadom, że to nie jest twoja wina tylko taka jest po prostu specyfika takich miejsc i większości kobiet tam siedzących.

Priscilla napisał/a:

Generalnie jednak spójrz na absurd Twojego incelskiego rozumowania - jeśli założyć, że tylko 10% facetów zwanych przystojniakami w ogóle ma szansę być w związku, co jest równoznaczne z tym, że dla wszystkich kobiet przystojniaków nie wystarczy, to prosta matematyka mówi, że zdecydowana większość kobiet jest sama.

Nie do mnie to, ale się wtrącę. Po pierwsze to tego typu statystyki dotyczą portali randkowych. W realu jeśli masz gdzie poznawać to nie jest jeszcze aż tak tragicznie. Ale w przypadku Tinderów to faktycznie - zaryzykuję stwierdzenie, że większość kobiet nikogo tam nie znajduje stwierdzając, że nikt nie jest dla nich odpowiedni.

Shinigami napisał/a:

A to nie jest tak, że im większy makeup tym mniej zdrowa cera? Co do figury to nie jest takie proste. Jak napisałaś kobieta potrenuje sobie w domu z chodakowską i tyle jej wystarczy by mieć fajną figurę, akurat w tej kwestii faceci mają trochę trudniej.

Taaaak, Wy zawsze i ze wszystkim macie trudniej cool
To co napisałeś brzmi jakby to było takie nic, a przecież, żeby osiągnąć sylwetkę taką, jaka obecnie jest najbardziej pożądana, czyli krągłe pośladki, wąska talia, idealnie płaski brzuch, ładnie wyrzeźbione ramiona, to jest równie ciężka praca, jak u Was. Oczywiście nie mówimy tu o "przewaleniu" takiej samej objętości treningu i takich samych ciężarów, co nawet fizycznie jest niemożliwe, ale trzeba na nią poświęcić podobną ilość czasu. To tylko Wam się wydaje, że nam figura sama się robi.

No okej. Tylko pytanie brzmi ile kobiet faktycznie ma tą najbardziej pożądaną sylwetkę czyli krągłe pośladki, wąska talia, idealnie płaski brzuch i ładnie wyrzeźbione ramiona? Bo nie powiedziałbym nawet większość. Powiedzmy sobie jedno - problemem nie jest to, że jakaś kobieta która rzeczywiście wkłada multum pracy nad sobą i swoim ciałem oczekuje partnera na podobnym poziomie. Tu cały czas problemem jest to, że sporo jak nie większość kobiet celuje dużo wyżej niż ich własny poziom.
Taki mały przykład:
https://i.imgur.com/Tf6RZ1H.jpeg

Zobacz podobne tematy :

25,677

Odp: 30lat i cały czas sam
Kakarotto napisał/a:

To ma do rzeczy, że jeśli dobrze zrozumiałem co Ty i inne koleżanki próbujecie przekazać to ważnym aspektem wymagania przez kobiety od faceta pewnego poziomu zadbania o swoją prezencję i wygląd jest to, że jest to w jakimś sensie dowodem na włożenie przez tego faceta jakiegoś wysiłku we własny rozwój. Natomiast osobnik, który o powyższe nie dba lub dba mniej sprawia wrażenie leniwego co oczywiście samo w sobie obniża jego atrakcyjność w Waszych oczach. Tyle, że jeżeli ten sam osobnik wkłada tą energię, czas i zasoby w rozwój na zupełnie innych płaszczyznach to taka ocena tylko na podstawie jego wyglądu i prezencji będzie niesprawiedliwa i krzywdząca. Próbuję tylko powiedzieć, że to iż ktoś nie przykłada większej uwagi do atrakcyjności wizualnej wcale nie musi świadczyć o tym, że jest nic nie robiącym, ale rządającym efektów leniem.

Wg mnie to nie chodzi o lenistwo. Bycie zadbanym (i to właśnie zadbanym, a nie urodziwym!) jest dla mnie jedną z rzeczy świadczących o klasie. Bo nawet osoby w mocno podeszłym wieku, które przystojniakiem czy ślicznotką już nie będą, mogą właśnie tak wyglądać - z klasą. I zrobią to dzięki fryzurze, eleganckim ubraniom, dodatkom, zadbanym (odpowiednio do wieku) dłoniom itd., a nie pięknym rysom. To przyciąga, moim zdaniem, nawet bardziej niż te piękne oczy czy zgrabny nos.

A druga rzecz - przekaz podprogowy, no, czy coś w tym rodzaju. Skoro o siebie dbasz, pokazujesz, że warto o Ciebie dbać. Coś jak z szacunkiem - nie będziesz go miał, jeśli sam do siebie nie podchodzisz szacunkiem.

Kakarotto napisał/a:

Przecież zawsze jeżeli decydujesz się na związek z kimś to jest on dla Ciebie (lub przynajmniej wydaje się być) tym z kim chcesz być. A i tak nigdy nie możesz być drugiej osoby w stu procentach pewna i zawsze jest to pewien kredyt zaufania. Pytanie więc brzmi czy ktoś kto ma problemy w jednej sferze nie może w zupełnie innej wydać się tym z którym chce się być i którego się chce pomimo tych problemów?

To nie chodzi o to, czy może czy nie może, tylko o to, że każdy sam wybiera, czy i co może znieść u drugiej strony. Dlatego zakładanie z góry, że to mam spoczko, a z tym poczekam, aż ktoś mnie wesprze, a jak nie wesprze, to pustak, bo przecież chcę "zwykłego partnerskiego wsparcia", jest bez sensu. Bo najpierw musisz zostać partnerem, a dopiero potem możesz tego wsparcia oczekiwać.

Kakarotto napisał/a:

Poza tym problemy także te natury psychicznej i emocjonalnej można mieć też różne i mogą mieć różną skalę więc naprawdę nie rozumiem dlaczego zwłaszcza w rozmowach z @Raką są tutaj przywoływane same skrajne przypadki w których kobieta miałaby zostać "matką" dla faceta. Można być zarówno sparaliżowanym na wózku i nie móc nic koło siebie zrobić bez drugiej osoby i można mieć na przykład przewlekłe schorzenie w walce z którym wystarczy sama świadomość, że partner lub partnerka jest przy nas i mentalnie wspiera nas w tym co robimy.

Dlatego że w przypadku Raki najczęściej mowa o wyglądzie, gdzie - patrząc po tym, co robi, co jest dla niego normalne itd. - potrzebowałby faktycznie matki, która go poprowadzi za rączkę, a nie drobnych podpowiedzi. Jeżeli ktoś nie wykracza poza higienę, to nie wystarczy uwaga, że dobrze by wyglądał w bieli albo spodniach o takim a takim kroju. To raczej przedsięwzięcie na miarę wprowadzenia Elizy na salony. wink

25,678

Odp: 30lat i cały czas sam
Kakarotto napisał/a:

No okej. Tylko pytanie brzmi ile kobiet faktycznie ma tą najbardziej pożądaną sylwetkę czyli krągłe pośladki, wąska talia, idealnie płaski brzuch i ładnie wyrzeźbione ramiona? Bo nie powiedziałbym nawet większość. Powiedzmy sobie jedno - problemem nie jest to, że jakaś kobieta która rzeczywiście wkłada multum pracy nad sobą i swoim ciałem oczekuje partnera na podobnym poziomie. Tu cały czas problemem jest to, że sporo jak nie większość kobiet celuje dużo wyżej niż ich własny poziom.

Nawet jeśli, to co to zmienia w kontekście tego, o czym była mowa? Przypomnę, że rozmawialiśmy o tym, że kobieta, aby mieć perfekcyjną sylwetkę musi w nią włożyć wcale nie mniej pracy niż facet pracujący nad swoją.

Kakarotto napisał/a:

Taki mały przykład:

Weź pod uwagę, że to jedna z tysięcy zwykłych prowokacji, jakie krążą po sieci, najczęściej przy tym spreparowanych. 

Kakarotto napisał/a:

To ma do rzeczy, że jeśli dobrze zrozumiałem co Ty i inne koleżanki próbujecie przekazać to ważnym aspektem wymagania przez kobiety od faceta pewnego poziomu zadbania o swoją prezencję i wygląd jest to, że jest to w jakimś sensie dowodem na włożenie przez tego faceta jakiegoś wysiłku we własny rozwój. Natomiast osobnik, który o powyższe nie dba lub dba mniej sprawia wrażenie leniwego co oczywiście samo w sobie obniża jego atrakcyjność w Waszych oczach. Tyle, że jeżeli ten sam osobnik wkłada tą energię, czas i zasoby w rozwój na zupełnie innych płaszczyznach to taka ocena tylko na podstawie jego wyglądu i prezencji będzie niesprawiedliwa i krzywdząca. Próbuję tylko powiedzieć, że to iż ktoś nie przykłada większej uwagi do atrakcyjności wizualnej wcale nie musi świadczyć o tym, że jest nic nie robiącym, ale rządającym efektów leniem.

To nie było do mnie, ale pozwolę sobie zabrać głos. Mężczyzna, który chce, aby go pożądano, nie jest w stanie tego osiągnąć, jeśli zapuści swój wygląd. I choćby miał najlepszy charakter i najpiękniejszy umysł, to nie nadrobi tym wrażenia kogoś, dla kogo własna fizyczność jest mało ważna. Może nas do niego ciągnąć na poziomie mentalnym, ale już fizyczne pożądanie spada do zera, kiedy mamy przed sobą typa, który całym sobą krzyczy, że ciało nie jest dla niego ważne. Jednym słowem, jedno musi iść w parze z drugim.

I tak, biorąc pod uwagę, że sama jestem zadbana, to oczekuję tego również od partnera, który musi pociągać mnie także fizycznie, a z nadmiarem kilogramów, w bezkształtnych ciuchach i z włosami, które od lat nie widziały dobrego fryzjera, o tak elementarnych sprawach, jak pełne uzębienie, zadbane dłonie czy szeroko pojęta higiena nawet nie wspominając, nie jest w stanie tego osiągnąć.

25,679

Odp: 30lat i cały czas sam

Czy wy wszyscy zatrzymaliście się na etapie 12 latka? Jaki wygląd, co wy bredzicie. Wystarczy że jestes ogarnięty i ludzie cię lubia na tyle żeby cie komuś zareklamować.
Przykładowa rozmowa dziewczyn na imprezie:
-O ten wysoki fajny
-Nieee on zdradzał swoją poprzednią dziewczyne.
-A to nie. A ten z którym gada?
-Tak, ten jest spoko. Jego rodzice zajmują sie X, robi teraz praktyki w Y. Tylko że niedawno zerwał z X i chyba coś z nią jeszcze kręca
-Eee szkoda. A ten z którym tańczyłam? W niebieskiej koszuli?
itp....
I tym sposobem wszycy faceci zostali obczajeni przez koleżanke. Z niektórymi gadała wcześniej, z innymi nie. Mimo że gadala z nimi o tym czy lubią spaghetti czy inne pierdoły, to i tak dowiedziała się poczta pantoflową wszystkiego. Niektórzy jej wpadi w oko, niektórzy zwrócili na siebie uwage tym co mówi się o nich między znajomymi.
Jak jesteście dziwni i wszyscy wasi znajomi wiedzą, że nigdy nic nie teges, to każda laska która się wami zainteresuje zapyta "oo ten słodki, co o nim myslisz?" i wasza koleżanka odpowie "TO PRAWICZEK! DZIWAK!". Więc albo ciśniecie Tindera i zagadujecie obce laski, albo musicie faktycznie się zmienić żeby wasz kolega, koelażanka kuzyn i kuzynka chętnie was ze wszystkimi zapoznawali bez żenady i polecacie jako super kawalerów. W wieku 20 wzwyż ten wygląd nie ma takiego znaczenia. Te eksperymenty na tinderze to czego niby dowodzą? Ze laski które nie mają jak poznać kolesia kierują się tym co im dajecie do wglądu, czyli wyglądem? No tak. Kto by pomyślał że laska która chce zwracać uwage na charakter może sobie w swojej paczce znajomych poznać kogoś kto ma taki charakter jak chce i potwierdza to X osób swoją kiluletnią znajomością z konkretnym gościem.
Polecam wam znaleźć sobie znajomych i pocztą pantoflową obczajać dziewczyny, zanim zamienicie choćby jedno słowo. I tym sposobem nie traficie na roszczeniową babe. Tylko że to trzeba się wysilic, zbudowac znajomości, wyjść z domu. Jak wam sie nie chce to sorry ale sami siebie skazujecie na Tindera.

25,680

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Czy wy wszyscy zatrzymaliście się na etapie 12 latka? Jaki wygląd, co wy bredzicie. Wystarczy że jestes ogarnięty i ludzie cię lubia na tyle żeby cie komuś zareklamować.
Przykładowa rozmowa dziewczyn na imprezie:
-O ten wysoki fajny
-Nieee on zdradzał swoją poprzednią dziewczyne.
-A to nie. A ten z którym gada?
-Tak, ten jest spoko. Jego rodzice zajmują sie X, robi teraz praktyki w Y. Tylko że niedawno zerwał z X i chyba coś z nią jeszcze kręca
-Eee szkoda. A ten z którym tańczyłam? W niebieskiej koszuli?
itp....
I tym sposobem wszycy faceci zostali obczajeni przez koleżanke. Z niektórymi gadała wcześniej, z innymi nie. Mimo że gadala z nimi o tym czy lubią spaghetti czy inne pierdoły, to i tak dowiedziała się poczta pantoflową wszystkiego. Niektórzy jej wpadi w oko, niektórzy zwrócili na siebie uwage tym co mówi się o nich między znajomymi.
Jak jesteście dziwni i wszyscy wasi znajomi wiedzą, że nigdy nic nie teges, to każda laska która się wami zainteresuje zapyta "oo ten słodki, co o nim myslisz?" i wasza koleżanka odpowie "TO PRAWICZEK! DZIWAK!". Więc albo ciśniecie Tindera i zagadujecie obce laski, albo musicie faktycznie się zmienić żeby wasz kolega, koelażanka kuzyn i kuzynka chętnie was ze wszystkimi zapoznawali bez żenady i polecacie jako super kawalerów. W wieku 20 wzwyż ten wygląd nie ma takiego znaczenia. Te eksperymenty na tinderze to czego niby dowodzą? Ze laski które nie mają jak poznać kolesia kierują się tym co im dajecie do wglądu, czyli wyglądem? No tak. Kto by pomyślał że laska która chce zwracać uwage na charakter może sobie w swojej paczce znajomych poznać kogoś kto ma taki charakter jak chce i potwierdza to X osób swoją kiluletnią znajomością z konkretnym gościem.
Polecam wam znaleźć sobie znajomych i pocztą pantoflową obczajać dziewczyny, zanim zamienicie choćby jedno słowo. I tym sposobem nie traficie na roszczeniową babe. Tylko że to trzeba się wysilic, zbudowac znajomości, wyjść z domu. Jak wam sie nie chce to sorry ale sami siebie skazujecie na Tindera.

Smutek wyjadł ci resztki mózgu którego i tak były znikome ilości.

25,681 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-04-02 17:08:47)

Odp: 30lat i cały czas sam
Theodore Robert Bundy napisał/a:

...

Nadal tedzik czekamy aż pochwalisz się ile masz lat. Wiesz ze regulamin zabrania zakładania tutaj konta nieletnim?
Boje się z tobą pisac, bo nie wiem o czym wypada pisac z nastolatkiem w internecie. Jeszcze sie potem potniesz cyz coś jak bede dla ciebie niemiła i bede miała dziecko na sumieniu.

25,682

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

To nie chodzi o to, czy może czy nie może, tylko o to, że każdy sam wybiera, czy i co może znieść u drugiej strony. Dlatego zakładanie z góry, że to mam spoczko, a z tym poczekam, aż ktoś mnie wesprze, a jak nie wesprze, to pustak, bo przecież chcę "zwykłego partnerskiego wsparcia", jest bez sensu. Bo najpierw musisz zostać partnerem, a dopiero potem możesz tego wsparcia oczekiwać.

Bardziej miałem na myśli samodzielną walkę z problemem i równoczesne szukanie partnera niż czekanie z robieniem czegokolwiek aż ten partner się pojawi. Nigdzie też nie napisałem, że ktoś kto nie będzie chciał wchodzić w taki związek i wspierać jest od razu pustakiem. Jednocześnie nie wyobrażam sobie wejść w związek z kimś kto walczy z jakimś problemem, ale go w tej walce nie wesprzeć.

Priscilla napisał/a:
Kakarotto napisał/a:

Taki mały przykład:

Weź pod uwagę, że to jedna z tysięcy zwykłych prowokacji, jakie krążą po sieci, najczęściej przy tym spreparowanych.

Może być i spreparowany. Zwłaszcza, że nie mój screen. Co dalej nie zmienia tego, że takich roszczeniowych kobiet na portalach jest masa.

I tak, biorąc pod uwagę, że sama jestem zadbana, to oczekuję tego również od partnera, który musi pociągać mnie także fizycznie, a z nadmiarem kilogramów, w bezkształtnych ciuchach i z włosami, które od lat nie widziały dobrego fryzjera, o tak elementarnych sprawach, jak pełne uzębienie, zadbane dłonie czy szeroko pojęta higiena nawet nie wspominając, nie jest w stanie tego osiągnąć.

Zgadzam się. Ale tak samo ktoś kto jest zadbany mniej powinien mieć prawo oczekiwać, że osoba na takim samym poziomie zainteresuje się nim zamiast celować ponad swój poziom. O nic więcej tu nie chodzi.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Jak jesteście dziwni i wszyscy wasi znajomi wiedzą, że nigdy nic nie teges, to każda laska która się wami zainteresuje zapyta "oo ten słodki, co o nim myslisz?" i wasza koleżanka odpowie "TO PRAWICZEK! DZIWAK!".

Nie wiem jakich ty masz znajomych, ale ja bym nie chciał mieć takich którzy za moimi plecami odpowiadaliby o mnie takie rzeczy obcym ludziom. Na pewno nie byliby to znajomi. A co dopiero mówić koledzy/koleżanki lub przyjaciele. I tak na marginesie - co jest takiego odpychającego w samym fakcie, że ktoś jest prawiczkiem?

Te eksperymenty na tinderze to czego niby dowodzą?

Oj, eksperymenty dowodzą wielu rzeczy. Choćby tego, że jak facet ma odpowiedni poziom atrakcyjności wizualnej to niektóre kobiety dają mu się nawet pomiatać. Dowodzą też tego, że incel prawiczek dziwak i l nieogar nagle okazuje się bardzo ogarniętym fajnym z charakteru gościem kiedy tylko na chwilę wskoczy w zdjęcia atrakcyjniejszego faceta. Same statystyki z portali randkowych dają też bardzo ciekawy ogląd na to jak bardzo wyśrubowane są preferencje większości kobiet kiedy kierują się one samym tylko wyglądem i atrakcyjnością wizualną.

Ze laski które nie mają jak poznać kolesia kierują się tym co im dajecie do wglądu, czyli wyglądem? No tak.

Przepraszam bardzo, ale portale randkowe (chociaż okej - sam Tinder akurat nie jest pod tym kątem najlepszym przykładem) mają jeszcze coś takiego jak opisy. Więc nie tylko sam wygląd daje się tam do wglądu jak to ujęłaś.

25,683

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Czy wy wszyscy zatrzymaliście się na etapie 12 latka? Jaki wygląd, co wy bredzicie. Wystarczy że jestes ogarnięty i ludzie cię lubia na tyle żeby cie komuś zareklamować.
Przykładowa rozmowa dziewczyn na imprezie:
-O ten wysoki fajny
-Nieee on zdradzał swoją poprzednią dziewczyne.
-A to nie. A ten z którym gada?
-Tak, ten jest spoko. Jego rodzice zajmują sie X, robi teraz praktyki w Y. Tylko że niedawno zerwał z X i chyba coś z nią jeszcze kręca
-Eee szkoda. A ten z którym tańczyłam? W niebieskiej koszuli?
itp....
I tym sposobem wszycy faceci zostali obczajeni przez koleżanke. Z niektórymi gadała wcześniej, z innymi nie. Mimo że gadala z nimi o tym czy lubią spaghetti czy inne pierdoły, to i tak dowiedziała się poczta pantoflową wszystkiego. Niektórzy jej wpadi w oko, niektórzy zwrócili na siebie uwage tym co mówi się o nich między znajomymi.

Ale bzdury. Żadna nie zwróci uwagi, jeśli nie jest się przystojnym. Co z tego, że jestem ogarnięty, skoro żadna tego nie wie, bo przy każdej próbie nawiązania kontaktu jestem z góry odrzucany tylko dlatego, że nie wyglądam jak di Caprio czy inny Reeves.

Jak jesteście dziwni i wszyscy wasi znajomi wiedzą, że nigdy nic nie teges, to każda laska która się wami zainteresuje zapyta "oo ten słodki, co o nim myslisz?" i wasza koleżanka odpowie "TO PRAWICZEK! DZIWAK!". Więc albo ciśniecie Tindera i zagadujecie obce laski, albo musicie faktycznie się zmienić żeby wasz kolega, koelażanka kuzyn i kuzynka chętnie was ze wszystkimi zapoznawali bez żenady i polecacie jako super kawalerów. W wieku 20 wzwyż ten wygląd nie ma takiego znaczenia. Te eksperymenty na tinderze to czego niby dowodzą? Ze laski które nie mają jak poznać kolesia kierują się tym co im dajecie do wglądu, czyli wyglądem? No tak. Kto by pomyślał że laska która chce zwracać uwage na charakter może sobie w swojej paczce znajomych poznać kogoś kto ma taki charakter jak chce i potwierdza to X osób swoją kiluletnią znajomością z konkretnym gościem.

Właśnie że wygląd ma znaczenie, bo bez wyglądu nie ma się szans, by taką dziewczynę poznać.

Polecam wam znaleźć sobie znajomych i pocztą pantoflową obczajać dziewczyny, zanim zamienicie choćby jedno słowo. I tym sposobem nie traficie na roszczeniową babe. Tylko że to trzeba się wysilic, zbudowac znajomości, wyjść z domu. Jak wam sie nie chce to sorry ale sami siebie skazujecie na Tindera.

Ale ja cały czas ten wysiłek wkładam, tylko że ciągle jestem odrzucany za wygląd.

25,684 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-04-02 18:41:40)

Odp: 30lat i cały czas sam
Kakarotto napisał/a:

Nie wiem jakich ty masz znajomych...

Takich którzy nie mają bezczelności żeby polecać dziewczynie gamonia i nieogarniętego gościa na wychowanie wink

Co z tego, że jestem ogarnięty

Przeciez jesteś samotnikiem, który z wielkim wysiłkiem zdobył 3 znajomych do grania w planszówki. I jesli chodzi o twoje życie towarzyskie to koniec dokonań. Czy cie z kimś pomyliłam? Czym przejawia się twoje ogarnięcie życiowe? Piszesz tez że nie masz koleżanek, ani nikt cie nie poznaje ze swoimi znajomymi. Więc to mówi samo za siebie. Skoro cie nie poznają z nikim to uznaja ze jesteś nieciekawy. Albo sami są tacy jak ty, czyli nikogo nie znaja i sobie nie radzą na płaszczyznie towarzyskiej.

25,685 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-04-02 18:36:40)

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
Herne napisał/a:

lol
Oplótł byś ją jak bluszcz i stworzył idealnie toksyczny związek.

To jest bardzo ciekawe, że niemal wszyscy widzimy to tak samo, a Raka kreuje się na ideał. (...):

Ponieważ to tutaj na tym forum...działa.
On osiąga swój cel pisząc coś takiego, a celem jest tylko i wyłącznie zwrócenie na siebie uwagi. Więc pisze w kółko te same bzdury, ponieważ znajdują się jeszcze użytkownicy, którzy mu odpisują.

Z resztą, ten schemat postępowania jest powtarzalny do bólu u innych forumowych inceli. Przypatrz się  ostatniej odpowiedzi Shinigami:

Shinigami napisał/a:
Herne napisał/a:

Shinigami gra rolę biednego, zmarzniętego, zagubionego, wiecznie totalnie zdziwionego i nic nie rozumiejącego małego kotka w wielkim świecie?

Tylko zagubionego i jeszcze czasami zdziwionego ale to już o wiele rzadziej niż na początku pobytu na forum.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Odpowiadam na kilka postów jednocześnie. Nie wszystko było do ciebie.
(...)

(...)
Szczerze mówiąc nawet nie myślę jak to będzie na starość bo nie bardzo mogę sobie ją wyobrazić przy zarobkach takich jak obecne i w samotności, wątpię bym jej dożył. Tak na prawdę sekret dbania o zdrowie jest banalnie prosty, robię to bo nie chcę żeby coś bolało. (...) Ze sprawnym ciałem jest podobnie, przy mojej pracy i ogólnym trybie życia gdybym nie trenował to już teraz ledwo bym się ruszał. Praca jest fizyczna i dość ciężka, a po pracy większość czasu przesiaduję przed komputerem, taki tryb życia nie jest zbyt zdrowy co czuć szczególnie w kręgosłupie i kolanach. (...)

Na Tinderze nikogo nie poznaję bo wciąż nie zdołałem się zmusić do stworzenia tam konta. Po tym wszystkim co się naczytałem zarówno na forum jak i ogólnie w internecie na temat portali randkowych chyba mam do nich jakieś uprzedzenie. Mam z tym też podobnie jak ze zmianą pracy, po prostu nie mogę sobie nawet wyobrazić by to się mogło udać, ta sama blokada. A może z jakiegoś niezrozumiałego powodu się tego boję tak samo jak szukania pracy i składania CV. (...)

Tak podsumowując trochę dosadniej:
„popatrzcie, ojej, jaki jestem biedny i zagubiony, ten świat jest taki okrutny, boję się samotności, boję się żeby nie bolało, boję się założyć konto na Tinderze bo co to będzie, moja praca jest ciężka i beznadziejna, ale jej nie zmienię bo boję się wysłać CV i szukać innej...boję się, boję się, boję się...potrzymajcie mnie za rękę….”

I popatrz, to działa.
Zawsze się ktoś odezwie pocieszyć Shiniego lub w ogóle się do niego odezwie. Znalazł sposób na zwrócenie uwagi. I o to i tylko o to mu chodzi.



Identycznie Theodore, tutaj kompleksy i potrzeba atencji wylewają się z wszelkich zakamarków wypowiedzi, a głównie są to wypowiedzi obrażające innych użytkowników. I znowu, to działa. Któraś dziewczyna mu odpisze.


Nawet „nowy’ incel na forum Kakarotto postępuje w ten sam sposób. Wkleja jakieś znalezione w sieci rewelacje na temat związków, pochodzące od ludzi nie będących nigdy w związku, wypowiada się na ten temat tonem mentora-który-wszystko-wie, a jak ktoś z własnego doświadczenia stara się to wyprostować to następuje święte oburzenie i atak. I rozmowa się toczy, a gość ma atencję i ma z kim pogadać smile

25,686

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Co z tego, że jestem ogarnięty

Przeciez jesteś samotnikiem, który z wielkim wysiłkiem zdobył 3 znajomych do grania w planszówki. I jesli chodzi o twoje życie towarzyskie to koniec dokonań. Czy cie z kimś pomyliłam? Czym przejawia się twoje ogarnięcie życiowe?

Właśnie, że niewielkim wysiłkiem. Wystarczyło tylko trafić na normalnych ludzi, którzy nie odrzucili mnie z góry wink

Ogarnięcie życiowe nie polega na łatwości w nawiązywaniu kontaktów.

25,687 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-04-02 18:49:40)

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Ogarnięcie życiowe nie polega na łatwości w nawiązywaniu kontaktów.

Wlasnie pytam. Na czym to twoje ogarniecie polega? Co takiego robisz teraz ciekawego ze swoim życiem? To jest raka i ma umiarkowany autyzm i obraża kobiety ze gównianie podróżują bo lubią jeść gofry w gdańsku? Nie mówie o cechach które sobie wymyślasz w głowie, ale takie które masz na prawdę i potwiewrdzaja to jakies sytuacje życiowe. Np jestem troskliwy bo zrobiłem zbiorke dla hospicjum. Jestem zaradny, bo sam zmieniłem kafelki w łazience. Jakieś cechy+ sytuacje które to potwierdzają może wymień?
Mówisz ze lubisz podrozowac. Ale czy jesteś dobrym kompanem podrozy? Czy zabrałes kogoś w jakieś ciekawe miejsce i spodobało mu sie na tyle że cczesciej podrozojecie razem. Czy po jednym razie miał cie dość i uciekł. Czy umiesz sie dostosowac do kogos, czy zaczniesz strzelać fochy ze twoja dziewczyna ma ochoty zjeść gofra w gdańsku? Bo to że lubisz podróżowac ale masz kija w dupie i obrzydzasz innym ich własne wakacje to nie jest zadna zaleta wink

25,688

Odp: 30lat i cały czas sam
Kakarotto napisał/a:
SaraS napisał/a:

To nie chodzi o to, czy może czy nie może, tylko o to, że każdy sam wybiera, czy i co może znieść u drugiej strony. Dlatego zakładanie z góry, że to mam spoczko, a z tym poczekam, aż ktoś mnie wesprze, a jak nie wesprze, to pustak, bo przecież chcę "zwykłego partnerskiego wsparcia", jest bez sensu. Bo najpierw musisz zostać partnerem, a dopiero potem możesz tego wsparcia oczekiwać.

Bardziej miałem na myśli samodzielną walkę z problemem i równoczesne szukanie partnera niż czekanie z robieniem czegokolwiek aż ten partner się pojawi. Nigdzie też nie napisałem, że ktoś kto nie będzie chciał wchodzić w taki związek i wspierać jest od razu pustakiem. Jednocześnie nie wyobrażam sobie wejść w związek z kimś kto walczy z jakimś problemem, ale go w tej walce nie wesprzeć.

No, ale my tu najczęściej rozmawiamy na przykładach. wink A z przykładów forumowych wychodzi często: "mógłbym się zmienić, gdybym miał dla kogo i miał to związkowe wsparcie" albo "te złe kobiety chcą od razu na gotowe, zamiast pomóc...". I to jest ten problem, bo te oczekiwania i idące za nimi pretensje nie mają konkretnego odbiorcy. Jest po prostu foch, że kobiety nie chcą brać na siebie tego udoskonalania faceta. Obce kobiety, względem których oni nie mają prawa mieć takich oczekiwań. To nie jest niezadowolenie z partnerki, która nagle się wypięła, to są pretensje do obcych kobiet za nierobienie tego, czego oni sami dla siebie (!!!) nie robią.

Kakarotto napisał/a:

Może być i spreparowany. Zwłaszcza, że nie mój screen. Co dalej nie zmienia tego, że takich roszczeniowych kobiet na portalach jest masa.

Kiedyś ktoś wspierający/starający się zrozumieć inceli wrzucił tu badania, nie pamiętam już dokładnie na jaki temat, ale intencją było "coś na plus" dla inceli (czy to poprawa ich wizerunku, czy wyjaśnienie sytuacji, no, coś w tym kierunku). W każdym razie były tam odniesienia do portali randkowych i - co zabawne - wychodziło z nich, że mężczyźni na portalach zagadywali do kobiet bardziej przerastających ich atrakcyjnością niż miało to miejsce odwrotnie. Nie pamiętam też punktacji, ale właśnie na punktach było to przedstawione: że mężczyźni zagadywali do profili ocenianych lepiej od ich własnych np. o 10 punktów, a kobiety - o pięć. Tak jak napisałam, punkty podałam przykładowe, szukać mi się nie chce, ale taka była zasada. I tyle w kwestii tej rozbuchanej hipergamii. wink A badania, przypomnę, wstawione przez kogoś, kto ogólnie raczej "był za incelami", a nie przeciwko nim.

25,689

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Ogarnięcie życiowe nie polega na łatwości w nawiązywaniu kontaktów.

Wlasnie pytam. Na czym to twoje ogarniecie polega? Co takiego robisz teraz ciekawego ze swoim życiem? To jest raka i ma umiarkowany autyzm i obraża kobiety ze gównianie podróżują bo lubią jeść gofry w gdańsku? Nie mówie o cechach które sobie wymyślasz w głowie, ale takie które masz na prawdę i potwiewrdzaja to jakies sytuacje życiowe. Np jestem troskliwy bo zrobiłem zbiorke dla hospicjum. Jestem zaradny, bo sam zmieniłem kafelki w łazience. Jakieś cechy+ sytuacje które to potwierdzają może wymień?
Mówisz ze lubisz podrozowac. Ale czy jesteś dobrym kompanem podrozy? Czy zabrałes kogoś w jakieś ciekawe miejsce i spodobało mu sie na tyle że cczesciej podrozojecie razem. Czy po jednym razie miał cie dość i uciekł. Czy umiesz sie dostosowac do kogos, czy zaczniesz strzelać fochy ze twoja dziewczyna ma ochoty zjeść gofra w gdańsku? Bo to że lubisz podróżowac ale masz kija w dupie i obrzydzasz innym ich własne wakacje to nie jest zadna zaleta wink

Jestem dobrym kompanem podróży, bo już kilka razy byłem na wyjazdach ze znajomymi i nadal chętnie razem ze mną podróżują wink nie mam kija w dupie i nikomu nie obrzydzam wakacji, a w gofrach nie ma nic złego, bo sam czasem je kupuję.

Jestem ogarnięty życiowo, bo mieszkałem już w kilku krajach i radziłem sobie w różnych sytuacjach, a także nawiązywałem znajomości.

25,690

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
Kakarotto napisał/a:
SaraS napisał/a:

To nie chodzi o to, czy może czy nie może, tylko o to, że każdy sam wybiera, czy i co może znieść u drugiej strony. Dlatego zakładanie z góry, że to mam spoczko, a z tym poczekam, aż ktoś mnie wesprze, a jak nie wesprze, to pustak, bo przecież chcę "zwykłego partnerskiego wsparcia", jest bez sensu. Bo najpierw musisz zostać partnerem, a dopiero potem możesz tego wsparcia oczekiwać.

Bardziej miałem na myśli samodzielną walkę z problemem i równoczesne szukanie partnera niż czekanie z robieniem czegokolwiek aż ten partner się pojawi. Nigdzie też nie napisałem, że ktoś kto nie będzie chciał wchodzić w taki związek i wspierać jest od razu pustakiem. Jednocześnie nie wyobrażam sobie wejść w związek z kimś kto walczy z jakimś problemem, ale go w tej walce nie wesprzeć.

No, ale my tu najczęściej rozmawiamy na przykładach. wink A z przykładów forumowych wychodzi często: "mógłbym się zmienić, gdybym miał dla kogo i miał to związkowe wsparcie" albo "te złe kobiety chcą od razu na gotowe, zamiast pomóc...". I to jest ten problem, bo te oczekiwania i idące za nimi pretensje nie mają konkretnego odbiorcy. Jest po prostu foch, że kobiety nie chcą brać na siebie tego udoskonalania faceta. Obce kobiety, względem których oni nie mają prawa mieć takich oczekiwań. To nie jest niezadowolenie z partnerki, która nagle się wypięła, to są pretensje do obcych kobiet za nierobienie tego, czego oni sami dla siebie (!!!) nie robią.

Kakarotto napisał/a:

Może być i spreparowany. Zwłaszcza, że nie mój screen. Co dalej nie zmienia tego, że takich roszczeniowych kobiet na portalach jest masa.

Kiedyś ktoś wspierający/starający się zrozumieć inceli wrzucił tu badania, nie pamiętam już dokładnie na jaki temat, ale intencją było "coś na plus" dla inceli (czy to poprawa ich wizerunku, czy wyjaśnienie sytuacji, no, coś w tym kierunku). W każdym razie były tam odniesienia do portali randkowych i - co zabawne - wychodziło z nich, że mężczyźni na portalach zagadywali do kobiet bardziej przerastających ich atrakcyjnością niż miało to miejsce odwrotnie. Nie pamiętam też punktacji, ale właśnie na punktach było to przedstawione: że mężczyźni zagadywali do profili ocenianych lepiej od ich własnych np. o 10 punktów, a kobiety - o pięć. Tak jak napisałam, punkty podałam przykładowe, szukać mi się nie chce, ale taka była zasada. I tyle w kwestii tej rozbuchanej hipergamii. wink A badania, przypomnę, wstawione przez kogoś, kto ogólnie raczej "był za incelami", a nie przeciwko nim.

No bo kobiety oceniają męskie profile niżej, a mężczyźni kobiece wyżej. Stąd ta różnica. Facet 5/10 przesuwał w prawo kobietę 5/10, tylko że ona jego nie przesuwała, bo szukała 8/10, za to ją przesuwali również desperaci, zaburzający wyniki.

25,691 Ostatnio edytowany przez SaraS (2024-04-02 19:06:50)

Odp: 30lat i cały czas sam
Raka napisał/a:

No bo kobiety oceniają męskie profile niżej, a mężczyźni kobiece wyżej. Stąd ta różnica. Facet 5/10 przesuwał w prawo kobietę 5/10, tylko że ona jego nie przesuwała, bo szukała 8/10, za to ją przesuwali również desperaci, zaburzający wyniki.

Ach, no tak. I oczywiście to ocena mężczyzn jest tą właściwą, w końcu są tacy kompetentni w kwestii oceny urody, dbania o siebie itd., nawet jeśli uważają, że wystarczy im mydło. wink

25,692

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
Raka napisał/a:

No bo kobiety oceniają męskie profile niżej, a mężczyźni kobiece wyżej. Stąd ta różnica. Facet 5/10 przesuwał w prawo kobietę 5/10, tylko że ona jego nie przesuwała, bo szukała 8/10, za to ją przesuwali również desperaci, zaburzający wyniki.

Ach, no tak. I oczywiście to ocena mężczyzn jest tą właściwą, w końcu są tacy kompetentni w kwestii oceny urody, dbania o siebie itd., nawet jeśli uważają, że wystarczy im mydło. wink

Są bardziej kompetentni, o czym świadczy fakt, że połowa kobiet jest wg mężczyzn powyżej przeciętnej i połowa poniżej.

Ale nawet gdyby nie byli, to w tej kwestii nie ma to znaczenia.

25,693

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Są bardziej kompetentni, o czym świadczy fakt, że połowa kobiet jest wg mężczyzn powyżej przeciętnej i połowa poniżej.

Ale nawet gdyby nie byli, to w tej kwestii nie ma to znaczenia.

Tylko że miejsce kobiet na liście kobiet zależy od tego, co robią kobiety, więc nie ma to żadnego przełożenia na listę mężczyzn; kobieta idealnie ze środka wcale nie musi być odpowiednikiem urodowym mężczyzny z tego samego miejsca.

25,694

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Są bardziej kompetentni, o czym świadczy fakt, że połowa kobiet jest wg mężczyzn powyżej przeciętnej i połowa poniżej.

Ale nawet gdyby nie byli, to w tej kwestii nie ma to znaczenia.

Tylko że miejsce kobiet na liście kobiet zależy od tego, co robią kobiety, więc nie ma to żadnego przełożenia na listę mężczyzn; kobieta idealnie ze środka wcale nie musi być odpowiednikiem urodowym mężczyzny z tego samego miejsca.

Co nie zmienia faktu, że tak samo jak połowa kobiet jest powyżej i połowa poniżej przeciętnej, tak samo powinno być u mężczyzn, a jednak dla was większość mężczyzn jest poniżej przeciętnej.

25,695

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
SaraS napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Są bardziej kompetentni, o czym świadczy fakt, że połowa kobiet jest wg mężczyzn powyżej przeciętnej i połowa poniżej.

Ale nawet gdyby nie byli, to w tej kwestii nie ma to znaczenia.

Tylko że miejsce kobiet na liście kobiet zależy od tego, co robią kobiety, więc nie ma to żadnego przełożenia na listę mężczyzn; kobieta idealnie ze środka wcale nie musi być odpowiednikiem urodowym mężczyzny z tego samego miejsca.

Co nie zmienia faktu, że tak samo jak połowa kobiet jest powyżej i połowa poniżej przeciętnej, tak samo powinno być u mężczyzn, a jednak dla was większość mężczyzn jest poniżej przeciętnej.

No jeżeli uznamy, że osoba w środku stawki = przeciętna, to tak będzie. Jednocześnie od wyników całych grup zależy, jak to się rozłoży między nimi, bo wcale nie jest powiedziane, że przeciętność w obu grupach będzie oznaczać ten sam poziom atrakcyjności. Przeciętność w klasie tępych uczniów to co innego niż przeciętność wśród zdolnych.
Przy czym ja nie twierdzę, że te rozbieżności akurat takie są, zwłaszcza jeśli rozpatrywać całe grupy. Natomiast naturalnym będzie uzależnianie w jakimś stopniu oceny od osób, z którymi najczęściej ma się styczność i - oczywiście - od poziomu własnego.

25,696

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Zależy, w jaki poziom celujesz. Ja już kiedyś pisałam: jeżeli chodzi o budowanie sylwetki, zamieniłabym się z facetami bez mrugnięcia okiem i to mimo że budowanie siły/mięśni jest u mnie akurat bardzo oporne (porównując do różnych dziewczyn/kobiet trenujących daną dyscyplinę razem ze mną w jakimś okresie czasu). Dla mnie macie o wiele łatwiej, bo wszystko jest ze sobą zgodne.
Ale rozumiem też punkt widzenia tych, którym się nie chce - na byciu tylko szczupłą faktycznie lepiej wyjdzie kobieta. Ale Ty chyba aspirujesz wyżej. wink

A co do make-upu - chyba nie mówimy o nawaleniu makijażu szpachlą itd. Zresztą dzisiejsze kosmetyki to nie to, co było 20 lat temu.

Celuję w poziom odpowiadający mojemu, a raczej tak było do tej pory bo po tym co tylko dziś przeczytałem w tym temacie nie mam wątpliwości, że pojęcie przeciętności czy też "fajnej figury" całkowicie się różni dla kobiet i mężczyzn. Dla większości facetów pod pojęciem "fajna figura" kryję się zazwyczaj "Wystarczy, że nie jest gruba". Co to oznacza dla kobiet? Musi być sześciopak? Od tej odpowiedzi będzie zależało czy mam w ogóle prawo aspirować wyżej.

SaraS napisał/a:

Nie, nic sobie nie zaniżam. Ty właśnie tego nie rozumiesz, w tym, co robię, nie ma niczego oszałamiającego czy ponadprzeciętnego. Większość kobiet dba o skórę, włosy, paznokcie, stopy, brwi, rzęsy itd. Ba, mężczyźni też to robią - ćwiczą, dobierają ciuchy, używają kosmetyków, pałaszują suple czy inne "wspomagacze" (no, nie wiem, jak to nazwać; wiecie, olej taki czy siaki itp.), wcierają w siebie to czy tamto, dobierają perfumy.
I nie zaniżam, bo 10/10 to będą topowe piękności, które dbają o siebie w każdy możliwy sposób. I tu nigdy nie dojdę, choćby przez to, że mam bardzo delikatne, dziewczęce rysy twarzy, nie to, że coś brzydkiego, tylko... No, nikt nie powie "piękna twarz (kobiety)", raczej "ładna/urocza buzia (dziecka)". Tego nie przeskoczę. A 8-9/10 to będą osoby z większym zadbaniem/większą urodą w różnych kombinacjach, bo - do tego, co wypisałam - naprawdę można dorzucić pierdyliard rzeczy poprawiających urodę. A skoro dla Ciebie taki standard jest ponadprzeciętny, to zwyczajnie nie masz wystarczającej wiedzy, żeby właściwie ocenić/oszacować, ile "kosztuje" zagadywaną przez Ciebie kobietę jej wygląd.

Obawiam się, że jednak trochę zaniżasz, nie ocenisz się wyżej niż myślisz, że jesteś bo się porównujesz do "topowych piękności", które ktoś tam uznał za najpiękniejsze, a jednak dla kogoś mogłabyś być tą pięknością. Dla mnie z tymi delikatnymi, dziewczęcymi rysami twarzy byłabyś znacznie bliżej 10 niż taka super kobieca topowa piękność, nie musiałabyś niczego przeskakiwać. Niska, drobna, z dziewczęcymi rysami twarzy dla mnie byłaby piękniejsza niż modelka o wymiarach 90-60-90.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Czy wy wszyscy zatrzymaliście się na etapie 12 latka? Jaki wygląd, co wy bredzicie. Wystarczy że jestes ogarnięty i ludzie cię lubia na tyle żeby cie komuś zareklamować.
Przykładowa rozmowa dziewczyn na imprezie:
-O ten wysoki fajny
-Nieee on zdradzał swoją poprzednią dziewczyne.
-A to nie. A ten z którym gada?
-Tak, ten jest spoko. Jego rodzice zajmują sie X, robi teraz praktyki w Y. Tylko że niedawno zerwał z X i chyba coś z nią jeszcze kręca
-Eee szkoda. A ten z którym tańczyłam? W niebieskiej koszuli?
itp....
I tym sposobem wszycy faceci zostali obczajeni przez koleżanke. Z niektórymi gadała wcześniej, z innymi nie. Mimo że gadala z nimi o tym czy lubią spaghetti czy inne pierdoły, to i tak dowiedziała się poczta pantoflową wszystkiego. Niektórzy jej wpadi w oko, niektórzy zwrócili na siebie uwage tym co mówi się o nich między znajomymi.
Jak jesteście dziwni i wszyscy wasi znajomi wiedzą, że nigdy nic nie teges, to każda laska która się wami zainteresuje zapyta "oo ten słodki, co o nim myslisz?" i wasza koleżanka odpowie "TO PRAWICZEK! DZIWAK!". Więc albo ciśniecie Tindera i zagadujecie obce laski, albo musicie faktycznie się zmienić żeby wasz kolega, koelażanka kuzyn i kuzynka chętnie was ze wszystkimi zapoznawali bez żenady i polecacie jako super kawalerów. W wieku 20 wzwyż ten wygląd nie ma takiego znaczenia. Te eksperymenty na tinderze to czego niby dowodzą? Ze laski które nie mają jak poznać kolesia kierują się tym co im dajecie do wglądu, czyli wyglądem? No tak. Kto by pomyślał że laska która chce zwracać uwage na charakter może sobie w swojej paczce znajomych poznać kogoś kto ma taki charakter jak chce i potwierdza to X osób swoją kiluletnią znajomością z konkretnym gościem.
Polecam wam znaleźć sobie znajomych i pocztą pantoflową obczajać dziewczyny, zanim zamienicie choćby jedno słowo. I tym sposobem nie traficie na roszczeniową babe. Tylko że to trzeba się wysilic, zbudowac znajomości, wyjść z domu. Jak wam sie nie chce to sorry ale sami siebie skazujecie na Tindera.

Ale wiesz, że coś takiego było dostępne tylko w szkole i na studiach dziennych? Po skończeniu szkoły i studiów nie ma imprez czy domówek bo każdy pracuje, może ma już swoją rodzinę itd. Piszesz o zatrzymaniu się na etapie 12 latków, a to co opisujesz dzieje się głównie na etapie 15-20. W szkole i na studiach jest mnóstwo ludzi w tym samym wieku i robiących to samo. Tam się nie da nie obczajać i nie być obczajanym. Tu bardziej chodzi o miejsce niż o lata czy najbliższych znajomych. Nawet ja mam dwóch przyjaciół, jedną przyjaciółkę i sporo tylko znajomych ale praktycznie wszyscy ci ludzie już są ustawieni pod względem związkowym. Są po ślubach, mają dzieci, pracują po 12h dziennie itd. Tylko ta trójka przyjaciół jest w moim wieku, reszta to starsi lub sporo starsi. Z tym, że z tej trójki jeden ma swoją rodzinę, drugi jest taki jak ja, a przyjaciółka też ma swoją rodzinę, oni w ogóle nie imprezują nie licząc obowiązkowych imprez firmowych. Z rodziny jestem najmłodszy, wszyscy kuzyni dawno po ślubie z dziećmi, słowo "impreza" już dla nich nie istnieje. Nawet znajomi z grupy treningowej są podobni, albo sporo młodsi, którzy nadają już na innych falach niż ja, albo starsi, którzy też już mają swoje rodziny. Jak sobie wyobrażasz znalezienie nowych znajomych i wejście z nimi w tak bliskie relacje by wspólnie gdzieś wyjeżdżać i przedstawiać się innym znajomym będąc w takiej sytuacji? Poczta pantoflowa wymaga do działania dużej grupy ludzi przebywających w bliskim otoczeniu, po skończeniu szkoły i studiów to praktycznie nie istnieje.

Gdyby jakaś moja znajoma wiedząc o tym, że jestem prawiczkiem zaczęła to rozpowiadać każdej potencjalnie mną zainteresowanej dziewczynie i to jeszcze w totalnie negatywnym ujęciu to od razu przestałaby być znajomą i stałaby się wrogiem. Ja osobiście nie widzę absolutnie niczego złego w byciu prawiczkiem czy dziewicą ale już upublicznianie takich informacji każdemu kto się nawinie jest mega wredne, niekulturalne, to wręcz zdrada, a zdrajcy lądują w najniższym kręgu piekła.

25,697

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
Foxterier napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Nie zrobię, bo nigdy bym nikogo nie skrzywdził. Delulu to mają kobiety, które myślą, że należy im się przystojniak, a na faceta na swoim poziomie nie spojrzą.

A co do poglądów, to tylko pokazuje, jak bardzo lewactwo zdominowało przestrzeń publiczną i jak mocno dorwało się do władzy. Coś co 30 lat temu było centryzmem, obecnie jest uznawane za skrajną prawicę, a coś, co 30 lat temu było skrajną lewicą, dziś jest co najwyżej centrolewicą.

No i niech mają te kobiety delulu, one są w związkach ze swoimi przystojniakami a ty jesteś dziwakiem bez pół znajomego, wszyscy happy.

No właśnie nie są, bo dla większości tych przystojniaków nie starczy. Tylko że one wolą być same niż w szczęśliwych związkach z fajnymi, choć przeciętnie wyglądającymi mężczyznami.

Powiedz mi - Jak jesteś w restauracji to podchodzisz do stolików obcych ludzi i mówisz im, że powinni zjeść więcej bądź mniej, bo się nie najedli, albo że powinni sobie dolać wody? Co byś sobie pomyślał gdyby obcy człowiek podszedł do Ciebie w knajpie i ci zwrócił taką uwagę? Uznałbyś że ma rację, czy jednak że czubek?

Bo dokładnie takie jest Twoje podejście do kobiet. Jestem wolnym człowiekiem i mogę iść do knajpy, zjeść na co mam ochotę, wziąć ciastko, winko i to jest kwestia mojego zdrowia i mojej odpowiedzialności.

To samo kobieta ma prawo spotykać się z kim chce, kiedy chce, lub być sama. Nie ma obowiązku dobierania się w pary.

25,698

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Co nie zmienia faktu, że tak samo jak połowa kobiet jest powyżej i połowa poniżej przeciętnej, tak samo powinno być u mężczyzn, a jednak dla was większość mężczyzn jest poniżej przeciętnej.

SaraS ma rację pisząc, że ta skala nie jest żadnym miernikiem, bo jeśli weźmiemy pod uwagę tysiąc kobiet i tysiąc mężczyzn, to środek skali, który wypada na poziomie osoby nr 500 wcale nie musi oznaczać tego samego stopnia atrakcyjności. To tylko Tobie się wydaje, że my coś zaniżamy.

Kakarotto napisał/a:

Zgadzam się. Ale tak samo ktoś kto jest zadbany mniej powinien mieć prawo oczekiwać, że osoba na takim samym poziomie zainteresuje się nim zamiast celować ponad swój poziom. O nic więcej tu nie chodzi.

Ależ nikt nikomu nie odbiera prawa do oczekiwań, najwyżej te oczekiwania nie zostaną spełnione.
Równocześnie trzeba pamiętać, że ta druga osoba też ma prawo wybierać według własnych kryteriów. W końcu to ona ponosi ryzyko, że nie znajdzie takiego partnera, a wtedy albo zniży oczekiwania, albo podejmie decyzję, że woli być sama. Wszystko inne (czytaj: wspomniane oczekiwania wysuwane w jej stronę) to zwykłe roszczenia.

Herne napisał/a:

Ponieważ to tutaj na tym forum...działa.
On osiąga swój cel pisząc coś takiego, a celem jest tylko i wyłącznie zwrócenie na siebie uwagi. Więc pisze w kółko te same bzdury, ponieważ znajdują się jeszcze użytkownicy, którzy mu odpisują.

Z resztą, ten schemat postępowania jest powtarzalny do bólu u innych forumowych inceli. Przypatrz się  ostatniej odpowiedzi Shinigami:
(...)
Tylko zagubionego i jeszcze czasami zdziwionego ale to już o wiele rzadziej niż na początku pobytu na forum.

Ha, już ze dwa razy zwróciłam Shiniemu uwagę, że mentalnie coraz bardziej zbliża się do kolegów. Generalnie to jest aż zadziwiające, że oni świadomie do tego nie dążą (tak sądzę), a jednak z czasem wchodzą w te same schematy. I niby każdy na wszelkie sposoby usiłuje podkreślić swoją odrębność, ale instynkt prowadzi ich do usilnego skupienia na sobie uwagi. Każdy zajmuje się tylko swoimi problemami i to te problemy są przedmiotem kolejnych wypowiedzi, nawet jeśli nie bezpośrednio, to pośrednio na pewno. Generalnie egocentryzm ma się tutaj bardzo dobrze wink

25,699

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Celuję w poziom odpowiadający mojemu, a raczej tak było do tej pory bo po tym co tylko dziś przeczytałem w tym temacie nie mam wątpliwości, że pojęcie przeciętności czy też "fajnej figury" całkowicie się różni dla kobiet i mężczyzn. Dla większości facetów pod pojęciem "fajna figura" kryję się zazwyczaj "Wystarczy, że nie jest gruba". Co to oznacza dla kobiet? Musi być sześciopak? Od tej odpowiedzi będzie zależało czy mam w ogóle prawo aspirować wyżej.

Chodziło mi o to, że aspirujesz wyżej niż minimum u siebie, a nie u kobiet. I to już jest etap, na którym mężczyźni mają łatwiej, bo cele sprawnościowe i sylwetkowe są zgodne. Jeżeli kogoś satysfakcjonuje minimum, tzn. "nie roztyć się", to tak, szczupła kobieta zazwyczaj zostanie oceniona lepiej niż mężczyzna, ale dalej sytuacja się zmienia i kobietom jest trudniej, bo u nich wszystko jest sprzeczne. Dlatego ja bez wahania zamieniłabym się z mężczyznami.

SaraS napisał/a:

Obawiam się, że jednak trochę zaniżasz, nie ocenisz się wyżej niż myślisz, że jesteś bo się porównujesz do "topowych piękności", które ktoś tam uznał za najpiękniejsze, a jednak dla kogoś mogłabyś być tą pięknością. Dla mnie z tymi delikatnymi, dziewczęcymi rysami twarzy byłabyś znacznie bliżej 10 niż taka super kobieca topowa piękność, nie musiałabyś niczego przeskakiwać. Niska, drobna, z dziewczęcymi rysami twarzy dla mnie byłaby piękniejsza niż modelka o wymiarach 90-60-90.

Słodzisz, słodzisz, ale nie. wink Dziewczęca buzia też może być śliczna, ale może być tylko ładna czy urocza (a może być i brzydka, i śmieszna, i pewnie jakaś jeszcze). Moja jest tylko ładna, mogło być gorzej, ale nie ma co zaklinać rzeczywistości.
Poza tym owszem, jestem niska i drobna, ale na tej drobnej mnie jest biust 90+, więc no. Nie jestem pięknością, moja atrakcyjność jest raczej, hm, powierzchowna? Tzn. taka właśnie, że nie żadna prawdziwa piękność, raczej robienie wrażenia, bo właśnie biust, wyraźne wcięcie w talii, długa jasna grzywa, ale takie to... no, jak jump scare w horrorach - w pierwszej chwili podskoczysz, ale jak się przyjrzysz, to wiesz, że nie było powodu. tongue To tak mniej więcej może być z moim wyglądem - owszem, obrócisz się, ale jak się przyjrzysz, to widzisz, że nie ma co się tak zachwycać, zwykła dziewczyna, tyle że względnie dbająca o siebie.
Przy czym, no, tak tu odpowiadam, żeby nie zostawić wrażenia, jaka to ze mnie nie jest piękność - bo nie jest. Ale generalnie nie miałam na celu analizować swojej urody, chciałam tylko wskazać, jak mniej więcej wygląda przeciętne dbanie o siebie, bo - niezależnie od tego, co Raka twierdzi - większość kobiet ma podobny "zestaw zadań", może bez treningów w takim natężeniu, ale też i wiele kobiet dorzuca do tego jeszcze więcej, o wiele więcej. Tak że takie, co to się tylko myją, a u fryzjera spędzą w roku parę godzin jest niewiele i to są te bardzo poniżej przeciętnej, raczej z etykietką "zaniedbane nieszczęście".

25,700

Odp: 30lat i cały czas sam
Foxterier napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Foxterier napisał/a:

No i niech mają te kobiety delulu, one są w związkach ze swoimi przystojniakami a ty jesteś dziwakiem bez pół znajomego, wszyscy happy.

No właśnie nie są, bo dla większości tych przystojniaków nie starczy. Tylko że one wolą być same niż w szczęśliwych związkach z fajnymi, choć przeciętnie wyglądającymi mężczyznami.

Powiedz mi - Jak jesteś w restauracji to podchodzisz do stolików obcych ludzi i mówisz im, że powinni zjeść więcej bądź mniej, bo się nie najedli, albo że powinni sobie dolać wody? Co byś sobie pomyślał gdyby obcy człowiek podszedł do Ciebie w knajpie i ci zwrócił taką uwagę? Uznałbyś że ma rację, czy jednak że czubek?

Bo dokładnie takie jest Twoje podejście do kobiet. Jestem wolnym człowiekiem i mogę iść do knajpy, zjeść na co mam ochotę, wziąć ciastko, winko i to jest kwestia mojego zdrowia i mojej odpowiedzialności.

To samo kobieta ma prawo spotykać się z kim chce, kiedy chce, lub być sama. Nie ma obowiązku dobierania się w pary.

Ale ja nie twierdzę, że nie mają prawa. Po prostu tłumaczę, skąd się bierze epidemia samotności wśród mężczyzn i dlaczego kobiety, które zawyżają wymagania, prędzej czy później kończą same i nieszczęśliwe.

25,701

Odp: 30lat i cały czas sam

Nie ma czegoś takiego jak obiektywna skala atrakcyjności. To co dla kogoś jest 9/10 dla innej osoby może być 5 na 10.

Po drugie liczy się wzajemne zainteresowanie i chęć bycia razem, a nie to czy jakiś randomowy incel uważa, że ta osoba jest 4/10. To nie ma absolutnie żadnego znaczenia, bo i tak ta osoba nie chce być z tobą.

25,702 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2024-04-03 01:16:05)

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Ale ja nie twierdzę, że nie mają prawa. Po prostu tłumaczę, skąd się bierze epidemia samotności wśród mężczyzn i dlaczego kobiety, które zawyżają wymagania, prędzej czy później kończą same i nieszczęśliwe.

To jest wybór tych kobiet. Podobnie jak i Twój wybór, kiedy twierdzisz, że w zupełności wystarczy, że podobasz się sam sobie. Z takim podejściem, ignorującym cudze oczekiwania, skończysz samotny i nieszczęśliwy szybciej niż te kobiety. Przecież Ty nie będziesz się zmieniał "pod wymagania" kobiet. Pan Bóg Cię stworzył, i takim jakim Cię stworzył, pomykasz po tym łez padole. Wstawiasz na portal swoje najmniej atrakcyjne zdjęcia, dajesz opis, który ma się nijak do miejsca, w którym szukasz kobiety i nie mając żadnych rezultatów z podjętych działań zastanawiasz się, gdzie robią błąd kobiety, które omijają szerokim łukiem nieatrakcyjny profil, zamiast zastanowić się, co ulepszyć żeby ten profil był choć dla 1% tych kobiet atrakcyjnym.
Ty zachowujesz się tak, jak świeżo upieczona pani magister czegoś tam, która poszła tańczyć na rurze do klubu nocnego i zastanawia się dlaczego faceci w tym klubie nie lecą na jej dyplom big_smile.

25,703

Odp: 30lat i cały czas sam
Anna Renard napisał/a:

Po drugie liczy się wzajemne zainteresowanie i chęć bycia razem, a nie to czy jakiś randomowy incel uważa, że ta osoba jest 4/10. To nie ma absolutnie żadnego znaczenia, bo i tak ta osoba nie chce być z tobą.

Oczywiście, że tak, ale tu chodzi o dorobienie sobie całej filozofii do własnych niepowodzeń na gruncie damsko-męskich relacji.

Generalnie nie mam pojęcia, jaką notę w tej durnej skali dostałabym od swojego partnera, a jaką, gdyby oceniał mnie obiektywny zespół. Dla mnie liczy się to, że samą siebie akceptują, ale też wpisuję się w jego kanony i dla niego od lat jestem wystarczająco piękna. Bonusy w postaci męskich, lustrujących spojrzeń czy komplementów to już tylko miły dodatek.

25,704

Odp: 30lat i cały czas sam
KoralinaJones napisał/a:

Ty zachowujesz się tak, jak świeżo upieczona pani magister czegoś tam, która poszła tańczyć na rurze do klubu nocnego i zastanawia się dlaczego faceci w tym klubie nie lecą na jej dyplom big_smile.

big_smile big_smile big_smile

25,705

Odp: 30lat i cały czas sam
KoralinaJones napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Ale ja nie twierdzę, że nie mają prawa. Po prostu tłumaczę, skąd się bierze epidemia samotności wśród mężczyzn i dlaczego kobiety, które zawyżają wymagania, prędzej czy później kończą same i nieszczęśliwe.

To jest wybór tych kobiet. Podobnie jak i Twój wybór, kiedy twierdzisz, że w zupełności wystarczy, że podobasz się sam sobie. Z takim podejściem, ignorującym cudze oczekiwania, skończysz samotny i nieszczęśliwy szybciej niż te kobiety. Przecież Ty nie będziesz się zmieniał "pod wymagania" kobiet. Pan Bóg Cię stworzył, i takim jakim Cię stworzył, pomykasz po tym łez padole. Wstawiasz na portal swoje najmniej atrakcyjne zdjęcia, dajesz opis, który ma się nijak do miejsca, w którym szukasz kobiety i nie mając żadnych rezultatów z podjętych działań zastanawiasz się, gdzie robią błąd kobiety, które omijają szerokim łukiem nieatrakcyjny profil, zamiast zastanowić się, co ulepszyć żeby ten profil był choć dla 1% tych kobiet atrakcyjnym.
Ty zachowujesz się tak, jak świeżo upieczona pani magister czegoś tam, która poszła tańczyć na rurze do klubu nocnego i zastanawia się dlaczego faceci w tym klubie nie lecą na jej dyplom big_smile.

Ale ja wstawiam właśnie najbardziej atrakcyjne zdjęcia. Nawet jeśli one się średnio nadają na tindera, to po prostu lepszych nie mam.

A co do opisu, to wstawiałem go nawet tutaj i nie było żadnych zastrzeżeń. Ale to, o czym wspominasz, już dawno jest usunięte z opisu.

25,706 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-04-03 09:58:51)

Odp: 30lat i cały czas sam

.

25,707 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-04-03 10:14:13)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Ale wiesz, że coś takiego było dostępne tylko w szkole i na studiach dziennych?

Prosze cię. Po studiach więcej się imprezuje i spotyka bo ma się kase żeby fajnie spędzić czas wolny. Ja wychodze na miasto o wiele częściej im więcej mam kasy. Jakoś nie widzialam żeby na koncert beyonce(bilety 150-700zł), albo na festiwale muzyczne przychodziły studenci. Jak ktoś nie ma bogatych starych którzy sponsorowali jego rozrywki kiedy był studentem to zaczyna sobie dobrze żyć i inwestować w czas wolny wlaśnie po studiach.
Sam przeciez widzisz różnice, że na studiach nie było cie stać na żadne zagraniczne wakacje, a teraz jak masz prace (i pieniądze) widziałam że założyles wątek że planujesz wycieczke.
Chodziłam kiedyś na pole-dance i studentek było bardzo mało. Głownie poznałam babki 30+ w mojej grupie. A były też takie co miały dzieciaki dorosłe i przyszły żeby zrobić coś dla siebie fajnego. I z tego co widze to tak jest z wieloma innymi aktywnościami i rekreacją, nie tylko z imprezami takimi z piciem do białego rana. Ludzie zaczyają więcej korzystać z życia jak mają więcej kasy, albo nawet dorosłe dzieciaki.
Tzn rozumiem, że ty jesteś w takiej sytuacji że niby jestes po studiach,ale zarabiasz jak niewykwalifikowany pracownik fizyczny i pewnie dużo twoich znajomych również, więc może dlatego jesteście tacy zajechani życiem. Dla ludzi w innych branżach to wcale nie jest norma(dlatego każdy ci podkreśla jak wazne jest zmienić prace na lepiej płatną).

oo sory. zapomniałam że ty zawsze znajedziesz wymówkę i wyjaśnisz mi jak dziala życie. Nic dziwnego że ci się nic nie chce skoro uznales ze zycie sie kończy zanim się zaczyna wink
A tak z ciekawości. Pisałes że masz dużo bogatych klientów i chodzisz po ich domach. I nie miałes zadnego u ktorego w domu zobaczyłeś że ma osobny pokój do gier, mini-sale kinową, murowany grill z siedziskami dla gości, albo stół do bilarda, czy prawidzwy bar w domu? Nie widziałeś że ludzie inwestują też w jakieś gadzety dla rozrywki i pewnie też z nich korzystają skoro już je kupią?

Jak sobie wyobrażasz znalezienie nowych znajomych i wejście z nimi w tak bliskie relacje by wspólnie gdzieś wyjeżdżać i przedstawiać się innym znajomym będąc w takiej sytuacji?

Dla mnei to wynurzenia brzmią kretyńsko. Mój ojciec(wiek około emerytury) w zeszłym roku pojechał na zlot fanów motorów, czy jak to sie nazywa. I już się okazało że kogoś poznal i wracali razem bo mieszkają blisko siebie i umówili się potem na jakieś wspólne wyjazdy razem. Więc jak widze że młody chłopak rozkłada rece, a rownoczesnie facetów po 60 którzy na luzie cały czas mają nowych znajomych to nie wiem czy śmiać się czy płakac. Nie wiem shini co masz zrobić. Nie jestem twoją mamą. opisuje ci jakiś styl życia dostepny dla jakś ludzi. Jak cie to ciekawi to sam się zorientuj jak go osiągnąć, jak uwazasz ze nie jest to możliwe to nie. twoja sprawa. ale nie mów mi z łaski swojej co jest możliwe i niemożliwe. Jak dla ciebie cośtam jest niemożliwe bo już skńczyłes studia to fajnie. Twoje życie, twój problem smile

25,708

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Chodziłam kiedyś na pole-dance i studentek było bardzo mało. Głownie poznałam babki 30+ w mojej grupie. A były też takie co miały dzieciaki dorosłe i przyszły żeby zrobić coś dla siebie fajnego. I z tego co widze to tak jest z wieloma innymi aktywnościami i rekreacją, nie tylko z imprezami takimi z piciem do białego rana. Ludzie zaczyają więcej korzystać z życia jak mają więcej kasy, albo nawet dorosłe dzieciaki.

Ja mam 38 i bardzo rzadko widuje moje rówieśnice gdziekolwiek, bo są zajęte albo pracą, albo domem, albo dziećmi, albo marudzeniem na swoich facetów z lampką wina w domowym zaciszu kompletnie bez żadnej siły i ochoty na wychodzenie gdziekolwiek. Na koncerty czy jakieś ciekawe zajęcia to chodzę z koleżankami z przedziału 20-30 lat.

25,709

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Chodziłam kiedyś na pole-dance i studentek było bardzo mało. Głownie poznałam babki 30+ w mojej grupie. A były też takie co miały dzieciaki dorosłe i przyszły żeby zrobić coś dla siebie fajnego. I z tego co widze to tak jest z wieloma innymi aktywnościami i rekreacją, nie tylko z imprezami takimi z piciem do białego rana. Ludzie zaczyają więcej korzystać z życia jak mają więcej kasy, albo nawet dorosłe dzieciaki.

Ja mam 38 i bardzo rzadko widuje moje rówieśnice gdziekolwiek, bo są zajęte albo pracą, albo domem, albo dziećmi, albo marudzeniem na swoich facetów z lampką wina w domowym zaciszu kompletnie bez żadnej siły i ochoty na wychodzenie gdziekolwiek. Na koncerty czy jakieś ciekawe zajęcia to chodzę z koleżankami z przedziału 20-30 lat.

25,710 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-04-03 10:30:15)

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Chodziłam kiedyś na pole-dance i studentek było bardzo mało. Głownie poznałam babki 30+ w mojej grupie. A były też takie co miały dzieciaki dorosłe i przyszły żeby zrobić coś dla siebie fajnego. I z tego co widze to tak jest z wieloma innymi aktywnościami i rekreacją, nie tylko z imprezami takimi z piciem do białego rana. Ludzie zaczyają więcej korzystać z życia jak mają więcej kasy, albo nawet dorosłe dzieciaki.

Ja mam 38 i bardzo rzadko widuje moje rówieśnice gdziekolwiek, bo są zajęte albo pracą, albo domem, albo dziećmi, albo marudzeniem na swoich facetów z lampką wina w domowym zaciszu kompletnie bez żadnej siły i ochoty na wychodzenie gdziekolwiek. Na koncerty czy jakieś ciekawe zajęcia to chodzę z koleżankami z przedziału 20-30 lat.

To pewnie zalezy od zawodu. Niektórzy w wieku ok 40 widze że odżywają, bo już mają dobroą kase w pracy i tej pracy jest mniej, kredyty posplacane, dzieciaki już w szkole (takie laski spotkałam np. na pole dance ), inni dopiero zakładaja rodzine, robia jakieś invitro, szukają najlepszego wózka i kaszki na rynku i na tym się skupiają. Ważne żeby umiec trafić na taką grupe z która dobrze realizujemy swoje potrzeby towarzyskie. Jesli lubisz wino i pomarudzić to tez fajnie. Dla każdego coś dobrego.

Tak na szybko. Wygooglowałam wakacje dla kobiet, wyjazdy dla kobiet i trafiłam na coś takiego https://mockobiety.pl/zmyslowe-maroko/ po zdjęciach widze ze laseczki 30+ jadą sobie do marko, poznają siebie nawzajem i zwiedzaja. Tylko że cena to 6k więc pewnie nie każda kobieta może sobie tak poszaleś.
Nie chce tu ujawniać swoich konkretnych hobby etc ale sama korzystałam z jakiś takich imprez dla kobiet i czesc znajomosci z takimi aktywnymi babeczkami przetrwała. I wcale nie byly 20-30. Powiem to co shiniemu. Jak uwazasz że cośtam jest niemożliwe to pewnie jest niemożliwe dla ciebie. I ja ci wierzę. A ty mi uwierz że dla mnie jest możliwe smile

25,711

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Chodziłam kiedyś na pole-dance i studentek było bardzo mało. Głownie poznałam babki 30+ w mojej grupie. A były też takie co miały dzieciaki dorosłe i przyszły żeby zrobić coś dla siebie fajnego. I z tego co widze to tak jest z wieloma innymi aktywnościami i rekreacją, nie tylko z imprezami takimi z piciem do białego rana. Ludzie zaczyają więcej korzystać z życia jak mają więcej kasy, albo nawet dorosłe dzieciaki.

Ja mam 38 i bardzo rzadko widuje moje rówieśnice gdziekolwiek, bo są zajęte albo pracą, albo domem, albo dziećmi, albo marudzeniem na swoich facetów z lampką wina w domowym zaciszu kompletnie bez żadnej siły i ochoty na wychodzenie gdziekolwiek. Na koncerty czy jakieś ciekawe zajęcia to chodzę z koleżankami z przedziału 20-30 lat.

Ja mam rurce grupę 30+, ale zaczynałyśmy jakieś 5 lat temu. Pozostałe grupy to też głównie 25-40, do tego kilka starszych + ze dwie grupy dla nastolatek, ale te szybko się rozpadają. Mało jest osób koło 20-tki; część się przeprowadza po maturze, a część zaczyna życie na własny rachunek i karnet zaczyna stanowić wydatek, z którego można zrezygnować. Nie ma tej ciągłości.

Natomiast jak uczę na nartach, to u osób 30+ widzę największy rozstrzał. Są młode, energiczne 30-tki, które przychodzą się nauczyć i nie widzą w tym nic dziwnego, a są takie, których życie już się skończyło, ojojoj, takich starych uczniów (xDDD) to pewnie pani nie miała, czy w tym wieku jeszcze jest sens, czy one w ogóle mogą, czy... No straszne to. Zazwyczaj to babki, które mają dzieci - jakby tę młodość, możliwości i w ogóle prawo do uczenia się czegoś widziały już tylko w dzieciach. Tzn. są też babki z dziećmi w tej pierwszej grupie, całkiem sporo ich, ale raczej nie zdarza się odwrotnie, nie spotykam bezdzietnych 30-tek, co to już jedną nogą w grobie. Co zabawne, mamy instruktorów nawet po 70-tce. I oni też słyszą pytania, czy w tak słusznym wieku można sobie jeszcze pozwolić na takie szaleństwa. wink

25,712

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Chodziłam kiedyś na pole-dance i studentek było bardzo mało. Głownie poznałam babki 30+ w mojej grupie. A były też takie co miały dzieciaki dorosłe i przyszły żeby zrobić coś dla siebie fajnego. I z tego co widze to tak jest z wieloma innymi aktywnościami i rekreacją, nie tylko z imprezami takimi z piciem do białego rana. Ludzie zaczyają więcej korzystać z życia jak mają więcej kasy, albo nawet dorosłe dzieciaki.

Ja mam 38 i bardzo rzadko widuje moje rówieśnice gdziekolwiek, bo są zajęte albo pracą, albo domem, albo dziećmi, albo marudzeniem na swoich facetów z lampką wina w domowym zaciszu kompletnie bez żadnej siły i ochoty na wychodzenie gdziekolwiek. Na koncerty czy jakieś ciekawe zajęcia to chodzę z koleżankami z przedziału 20-30 lat.

Ja mam rurce grupę 30+, ale zaczynałyśmy jakieś 5 lat temu. Pozostałe grupy to też głównie 25-40, do tego kilka starszych + ze dwie grupy dla nastolatek, ale te szybko się rozpadają. Mało jest osób koło 20-tki; część się przeprowadza po maturze, a część zaczyna życie na własny rachunek i karnet zaczyna stanowić wydatek, z którego można zrezygnować. Nie ma tej ciągłości.

Natomiast jak uczę na nartach, to u osób 30+ widzę największy rozstrzał. Są młode, energiczne 30-tki, które przychodzą się nauczyć i nie widzą w tym nic dziwnego, a są takie, których życie już się skończyło, ojojoj, takich starych uczniów (xDDD) to pewnie pani nie miała, czy w tym wieku jeszcze jest sens, czy one w ogóle mogą, czy... No straszne to. Zazwyczaj to babki, które mają dzieci - jakby tę młodość, możliwości i w ogóle prawo do uczenia się czegoś widziały już tylko w dzieciach. Tzn. są też babki z dziećmi w tej pierwszej grupie, całkiem sporo ich, ale raczej nie zdarza się odwrotnie, nie spotykam bezdzietnych 30-tek, co to już jedną nogą w grobie. Co zabawne, mamy instruktorów nawet po 70-tce. I oni też słyszą pytania, czy w tak słusznym wieku można sobie jeszcze pozwolić na takie szaleństwa. wink

25,713

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Ważne żeby umiec trafić na taką grupe z która dobrze realizujemy swoje potrzeby towarzyskie.

I to jest najważniejsze.

Tylko żeby odnaleźć swoją grupę to najpierw trzeba zacząć jej szukać. Trzeba próbować różnych rzeczy, chodzić w różne miejsca. Od siedzenia w domu i marudzenia jeszcze nigdy się nic samo nie zrobiło.

25,714

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Co zabawne, mamy instruktorów nawet po 70-tce. I oni też słyszą pytania, czy w tak słusznym wieku można sobie jeszcze pozwolić na takie szaleństwa. wink

To jak mój wujek. Odkąd byłam mała to zawsze takie jego ględzenie kojarzę. On na rower nie wyjdzie, bo rower jest dla dzieci i kolarzy, a on ani dziecko, ani sportowiec i tak w tym tonie reagował całe życie na wszystko. Mój ojciec to się z niego śmieje, że on to już się urodził stary, bo od dziecka tak marudził pod nosem.

25,715

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Ja mam rurce grupę 30+, ale zaczynałyśmy jakieś 5 lat temu. Pozostałe grupy to też głównie 25-40, do tego kilka starszych + ze dwie grupy dla nastolatek, ale te szybko się rozpadają. Mało jest osób koło 20-tki;

Z ciekawości, bo mi to od jakiegoś czasu chodzi po głowie - najstarsze, ale dające radę kobietki w jakim są wieku?  wink

25,716

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
SaraS napisał/a:

Ja mam rurce grupę 30+, ale zaczynałyśmy jakieś 5 lat temu. Pozostałe grupy to też głównie 25-40, do tego kilka starszych + ze dwie grupy dla nastolatek, ale te szybko się rozpadają. Mało jest osób koło 20-tki;

Z ciekawości, bo mi to od jakiegoś czasu chodzi po głowie - najstarsze, ale dające radę kobietki w jakim są wieku?  wink

Jeszcze przede mną zaczynała babka po 40-tce, może ze 45 miała wtedy i radziła sobie super. Teraz chodzi nieregularnie, więc trochę gorzej, ale normalnie trenuje z nami, częściej po prostu poprosi o asekurację czy czegoś tam nie zrobi. Jakiś rok temu zaczęła też babka po 50-tce, ale to nie wiem, jak jej idzie, bo nie jest ze mną w grupie, czasem tylko spotkamy się na jakichś dodatkowych zajęciach typu stretching i raz widziałam kawałek jej treningu; nie odstawała w ogóle.

Ja polecam w każdym razie niezależnie od wieku, bo wszystko prędzej czy później przychodzi "samo". Tzn. wiadomo, że nie samo, ale sam rurkowy trening rozwija wystarczająco, żeby być gotowym na coraz trudniejsze elementy. No i grupy chyba w większości szkół  prędzej czy później są zmieniane w jakiś sposób, bo część rezygnuje, część chodzi raz na tydzień, część 2 czy 3 razy, więc jak zaczynają pojawiać się różnice, to się zaczyna mieszanie, przenoszenie dziewczyn, łączenie grup itd. Tak że każdy sobie może trenować swoim tempem, żadne to zawody.

25,717 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-04-03 17:03:49)

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:

To jak mój wujek. Odkąd byłam mała to zawsze takie jego ględzenie kojarzę. On na rower nie wyjdzie, bo rower jest dla dzieci i kolarzy, a on ani dziecko, ani sportowiec i tak w tym tonie reagował całe życie na wszystko. Mój ojciec to się z niego śmieje, że on to już się urodził stary, bo od dziecka tak marudził pod nosem.

Shini i raka mają te samą mentalność w wieku 30 lat. I żadna ich nie chce.

Ojj im dłużej ujawniacie swoje poglądy tym więcej widac ze problemem nie jest hipergamia, pieniadze, tinder. Zwyczajnie jesteście nudni. Shini już nigdy nie pojdzie na zadna impreze bo przecież skonczyl 25 lat i jest za stary. Raka gardzi tinderowymi profilami bo laski zamiast startować w konkursie national geografiv na fotografa roku, wolą jeśc gofry i się jeszcze głupie cieszyć. Kaka nawet nie wychodzi z domu, bo przeciez kiedyś trzseba się na pamięc nauczyć całej doktryny pilowej i obalić wszystkie baby w internecie. Takie wspaniałe mlode chłopaki, a nikt si ena nich nie poznał.

Wiewiórka Basia napisał/a:

Od siedzenia w domu i marudzenia jeszcze nigdy się nic samo nie zrobiło.

I kolejna kobieta mówi to samo. Można? MOZNA! tylko trzeba chcieć. ale zaraz od inceli usłyszymy że NIE można!

Co zabawne, mamy instruktorów nawet po 70-tce. I oni też słyszą pytania, czy w tak słusznym wieku można sobie jeszcze pozwolić na takie szaleństwa. wink

Chciałabym zobaczyc zderzenie takiego człowieka który nawet po 70 wyciska życie jak cytryne z shinim i raką, którym już sie nie chce a niesałe 10 lat sa dorośli i niezależni od mamy XD
Przecież to jest parodia. 400 stron tłumaczenia młodym żeby nie zachowywali się jak emeryci zmęczeni życiem, gdzieś wyszli, coś ze sobą zrobili i wykazali jakąs inicjatywe. Zaraz pewnie usłyszymy że ten 70 latek, wychowany w PRLu to miał wieksze mozliwosci niż nasi młodziency zeby zostac narciarzem, bo mama była dla niego milsza, czy inne wymowki których już nie da się słuchać.

25,718

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Co zabawne, mamy instruktorów nawet po 70-tce. I oni też słyszą pytania, czy w tak słusznym wieku można sobie jeszcze pozwolić na takie szaleństwa. wink

Chciałabym zobaczyc zderzenie takiego człowieka który nawet po 70 wyciska życie jak cytryne z shinim i raką, którym już sie nie chce a niesałe 10 lat sa dorośli i niezależni od mamy XD
Przecież to jest parodia. 400 stron tłumaczenia młodym żeby nie zachowywali się jak emeryci zmęczeni życiem, gdzieś wyszli, coś ze sobą zrobili i wykazali jakąs inicjatywe. Zaraz pewnie usłyszymy że ten 70 latek, wychowany w PRLu to miał wieksze mozliwosci niż nasi młodziency zeby zostac narciarzem, bo mama była dla niego milsza, czy inne wymowki których już nie da się słuchać.

No mnie to dziwi tym bardziej, że na nartach spotykam wyłącznie takie kobiety. Panowie, jeżeli mają jakieś wątpliwości dot. swojej narciarskiej kariery, to raczej konkrety - stan zdrowia, zakres ruchu itd. Tak czy inaczej jak mam okazję widzieć na żywo, jak trzydziestka zupełnie na poważnie pyta emeryta, czy w jej wieku to jeszcze jest sens, to się słabo robi. Zwłaszcza że raczej otaczam się ludźmi, którzy jeśli czegoś chcą, to to robią, niezależnie od tego, czy mają 30, 50 czy 70 lat. Nie analizują swojego wieku, cały czas są przekonani, że "wciąż mogą" i tyle.
I w sumie przerażająca jest myśl, że mogłabym skończyć otoczona ludźmi, którzy w wieku 30+ lat są już na wszystko za starzy. XD

25,719 Ostatnio edytowany przez rakastankielia (2024-04-03 18:42:15)

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Chciałabym zobaczyc zderzenie takiego człowieka który nawet po 70 wyciska życie jak cytryne z shinim i raką, którym już sie nie chce a niesałe 10 lat sa dorośli i niezależni od mamy XD

Ale jakie nie chce? Przecież cały czas realizuję swoje pasje i żyję pełnią życia wink brakuje mi tylko dziewczyny, no ale na to, że żadna mnie nie chce, nie mam wpływu.

25,720 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-04-03 20:50:19)

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

(...) z shinim i raką, którym już sie nie chce a niesałe 10 lat sa dorośli i niezależni od mamy XD

Z tą niezależnością mogłabym polemizować big_smile Zapytaj Shiniego, ile ogarnia sam, a ile mama cool Jego od niezależności wciąż dzielą lata świetlne, bo nie zanosi się na zmiany. Kiedyś nawet wprost napisał, że zacznie się tego wszystkiego (czytaj: elementarnych czynności dnia codziennego) uczyć, jak już będzie mieszkał z dziewczyną. Dla mnie dramat, ale Shini nie rozumie tematu.

Dziękuję, SaroS, bo bardzo długo tkwiłam w błędnym, jak się okazuje, przekonaniu, że rurka jest już poza moim zasięgiem. Dopiero niedawno odkryłam, że wcale nie trzeba mieć 20-30 lat, żeby się w to "bawić", a to zawsze coś nowego i zupełnie inna, aczkolwiek wymagająca (a ja lubię wyzwania) forma aktywności. Co prawda z uwagi na to, że poza pracą prowadzę aktywny tryb życia i na nadmiar czasu nie narzekam wink, to jednak coraz bardziej kusi mnie, żeby i tego spróbować.

rakastankielia napisał/a:

Ale jakie nie chce? Przecież cały czas realizuję swoje pasje i żyję pełnią życia wink brakuje mi tylko dziewczyny, no ale na to, że żadna mnie nie chce, nie mam wpływu.

Jeśli Ty nie masz, to kto ma?

25,721

Odp: 30lat i cały czas sam

Żeby być z kimś w związku trzeba mieć coś do zaoferowania i nie chodzi mi tu o wygląd.Jakos mnie nie dziwi, że żadna kobieta przed 75 rokiem życia nie chce być z facetem o mentalności starego dziada.

25,722

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Chodziło mi o to, że aspirujesz wyżej niż minimum u siebie, a nie u kobiet. I to już jest etap, na którym mężczyźni mają łatwiej, bo cele sprawnościowe i sylwetkowe są zgodne. Jeżeli kogoś satysfakcjonuje minimum, tzn. "nie roztyć się", to tak, szczupła kobieta zazwyczaj zostanie oceniona lepiej niż mężczyzna, ale dalej sytuacja się zmienia i kobietom jest trudniej, bo u nich wszystko jest sprzeczne. Dlatego ja bez wahania zamieniłabym się z mężczyznami.

Słodzisz, słodzisz, ale nie. wink Dziewczęca buzia też może być śliczna, ale może być tylko ładna czy urocza (a może być i brzydka, i śmieszna, i pewnie jakaś jeszcze). Moja jest tylko ładna, mogło być gorzej, ale nie ma co zaklinać rzeczywistości.
Poza tym owszem, jestem niska i drobna, ale na tej drobnej mnie jest biust 90+, więc no. Nie jestem pięknością, moja atrakcyjność jest raczej, hm, powierzchowna? Tzn. taka właśnie, że nie żadna prawdziwa piękność, raczej robienie wrażenia, bo właśnie biust, wyraźne wcięcie w talii, długa jasna grzywa, ale takie to... no, jak jump scare w horrorach - w pierwszej chwili podskoczysz, ale jak się przyjrzysz, to wiesz, że nie było powodu. tongue To tak mniej więcej może być z moim wyglądem - owszem, obrócisz się, ale jak się przyjrzysz, to widzisz, że nie ma co się tak zachwycać, zwykła dziewczyna, tyle że względnie dbająca o siebie.
Przy czym, no, tak tu odpowiadam, żeby nie zostawić wrażenia, jaka to ze mnie nie jest piękność - bo nie jest. Ale generalnie nie miałam na celu analizować swojej urody, chciałam tylko wskazać, jak mniej więcej wygląda przeciętne dbanie o siebie, bo - niezależnie od tego, co Raka twierdzi - większość kobiet ma podobny "zestaw zadań", może bez treningów w takim natężeniu, ale też i wiele kobiet dorzuca do tego jeszcze więcej, o wiele więcej. Tak że takie, co to się tylko myją, a u fryzjera spędzą w roku parę godzin jest niewiele i to są te bardzo poniżej przeciętnej, raczej z etykietką "zaniedbane nieszczęście".

No tak to prawda, że aspiruję wyżej niż minimum u mnie tylko problem pojawia się w określeniu tego poziomu. Osobiście oceniam się na 7 ale dziewczyna już może mnie ocenić na znacznie mniej tak, że nawet moje minimum będzie poza zasięgiem bo ja będę daleki od jej minimum.

Mów sobie co chcesz, ja wiem, że podoba mi się taki typ i jeśli na prawdę wyglądasz tak jak opisujesz to byłabyś dla mnie bardziej atrakcyjna niż wysoka, długonoga modelka. A jeszcze do tego biust, którego często takie drobne dziewczyny nie mają zbyt wiele i wcięcie w talii to już w ogóle niezła kombinacja. Nie jesteś pięknością według twojej definicji piękna, tak samo z atrakcyjnością, nawet jeśli sama się oceniasz na przykład na 6-7 to dla kogoś możesz być 10.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Prosze cię. Po studiach więcej się imprezuje i spotyka bo ma się kase żeby fajnie spędzić czas wolny. Ja wychodze na miasto o wiele częściej im więcej mam kasy. Jakoś nie widzialam żeby na koncert beyonce(bilety 150-700zł), albo na festiwale muzyczne przychodziły studenci. Jak ktoś nie ma bogatych starych którzy sponsorowali jego rozrywki kiedy był studentem to zaczyna sobie dobrze żyć i inwestować w czas wolny wlaśnie po studiach. Sam przeciez widzisz różnice, że na studiach nie było cie stać na żadne zagraniczne wakacje, a teraz jak masz prace (i pieniądze) widziałam że założyles wątek że planujesz wycieczke.
Chodziłam kiedyś na pole-dance i studentek było bardzo mało. Głownie poznałam babki 30+ w mojej grupie. A były też takie co miały dzieciaki dorosłe i przyszły żeby zrobić coś dla siebie fajnego. I z tego co widze to tak jest z wieloma innymi aktywnościami i rekreacją, nie tylko z imprezami takimi z piciem do białego rana. Ludzie zaczyają więcej korzystać z życia jak mają więcej kasy, albo nawet dorosłe dzieciaki.
Tzn rozumiem, że ty jesteś w takiej sytuacji że niby jestes po studiach,ale zarabiasz jak niewykwalifikowany pracownik fizyczny i pewnie dużo twoich znajomych również, więc może dlatego jesteście tacy zajechani życiem. Dla ludzi w innych branżach to wcale nie jest norma(dlatego każdy ci podkreśla jak wazne jest zmienić prace na lepiej płatną).

oo sory. zapomniałam że ty zawsze znajedziesz wymówkę i wyjaśnisz mi jak dziala życie. Nic dziwnego że ci się nic nie chce skoro uznales ze zycie sie kończy zanim się zaczyna wink
A tak z ciekawości. Pisałes że masz dużo bogatych klientów i chodzisz po ich domach. I nie miałes zadnego u ktorego w domu zobaczyłeś że ma osobny pokój do gier, mini-sale kinową, murowany grill z siedziskami dla gości, albo stół do bilarda, czy prawidzwy bar w domu? Nie widziałeś że ludzie inwestują też w jakieś gadzety dla rozrywki i pewnie też z nich korzystają skoro już je kupią?

Dla mnei to wynurzenia brzmią kretyńsko. Mój ojciec(wiek około emerytury) w zeszłym roku pojechał na zlot fanów motorów, czy jak to sie nazywa. I już się okazało że kogoś poznal i wracali razem bo mieszkają blisko siebie i umówili się potem na jakieś wspólne wyjazdy razem. Więc jak widze że młody chłopak rozkłada rece, a rownoczesnie facetów po 60 którzy na luzie cały czas mają nowych znajomych to nie wiem czy śmiać się czy płakac. Nie wiem shini co masz zrobić. Nie jestem twoją mamą. opisuje ci jakiś styl życia dostepny dla jakś ludzi. Jak cie to ciekawi to sam się zorientuj jak go osiągnąć, jak uwazasz ze nie jest to możliwe to nie. twoja sprawa. ale nie mów mi z łaski swojej co jest możliwe i niemożliwe. Jak dla ciebie cośtam jest niemożliwe bo już skńczyłes studia to fajnie. Twoje życie, twój problem smile

Z tym, że teraz mam więcej pieniędzy niż kiedykolwiek się zgadzam ale też mam mniej czasu i energii. Przypominam, że studiowałem zaocznie i wtedy już pracowałem, teraz różnica jest taka, że pracuję trochę więcej niż wtedy. Powiem szczerze, że praktycznie cały czas jestem zmęczony, już nie pamiętam ostatnio kiedy nie byłem ani kiedy ostatnio nic mnie nie bolało. Nawet wstając rano po 8h lub więcej snu i tak wszystko mnie boli i nie mam zbyt wiele energii. A co najdziwniejsze czasami wieczorem po całym dniu roboty i treningu mam tej energii więcej niż rano i nie chcę mi się spać, a rano czasami zasypiam na stojąco. Dokładnie jak piszesz mam studia ale pracuję fizycznie za minimalną i mimo iż od niedawna mam 28 lat to czuję się totalnie zajechany. Założyłem temat o wyjeździe, dowiedziałem się z niego czego chciałem i jakie to miało znaczenie skoro do dziś nie mam nawet żadnego planu co do tego wyjazdu.

To prawda, że chodzę po domach bogatych klientów i to prawda, że mają sporo rzeczy tylko do rozrywki. Najlepszym tego przykładem była na prawdę duża posiadłość gdzie jest basen olimpijski, kręgielnia, pokój gier, duża sala kinowa, kilka stołów do bilard, całkiem spory bar i pole golfowe. I wiesz co, nikt z tego nie korzysta bo nikt nie ma to czasu, utrzymanie takiego majątku to praca po 16h dziennie 7 w tygodniu. Podobnie z najdroższymi samochodami, spotkałem nie jedną osobę, która miała po kilka-kilkanaście samochodów, terenówkę do offroadu za milion, limuzynę za dwa, kilka sportowych w podobnych cenach itd i wszystkie stoją i się kurzą w garażach, za które te osoby też płacą niemałe pieniądze. To, że jak ktoś jest bogaty to sobie żyje jak król, leży na jachcie i się opalana otoczony samymi modelkami to filmowa propaganda. W rzeczywistości im bogatszy ktoś jest tym więcej pracuje i nie ma czasu na wydawanie tych pieniędzy.

Wiewiórka Basia napisał/a:

Ja mam 38 i bardzo rzadko widuje moje rówieśnice gdziekolwiek, bo są zajęte albo pracą, albo domem, albo dziećmi, albo marudzeniem na swoich facetów z lampką wina w domowym zaciszu kompletnie bez żadnej siły i ochoty na wychodzenie gdziekolwiek. Na koncerty czy jakieś ciekawe zajęcia to chodzę z koleżankami z przedziału 20-30 lat.

U mnie jest podobnie, oczywiście bez tego na końcu o koncertach. W pracy spotykam samych starszych lub sporo starszych facetów, w grupie kickboxingu też nie mam za bardzo rówieśników. Jest kilka sporo młodszych osób, nastolatków, większość to ludzie porządnie po 30, którzy mają już swoje rodziny i ten trening to chyba ich jedyna aktywność poza pracą. Niedawno byłem w innej siedzibie klubu gdzie jest zupełnie inna grupa i też jest taki sam podział osobowy. W tamtej grupie były 3 dziewczyny ale mają góra po 15lat więc niezbyt legalne. 

SaraS napisał/a:

Natomiast jak uczę na nartach, to u osób 30+ widzę największy rozstrzał. Są młode, energiczne 30-tki, które przychodzą się nauczyć i nie widzą w tym nic dziwnego, a są takie, których życie już się skończyło, ojojoj, takich starych uczniów (xDDD) to pewnie pani nie miała, czy w tym wieku jeszcze jest sens, czy one w ogóle mogą, czy... No straszne to. Zazwyczaj to babki, które mają dzieci - jakby tę młodość, możliwości i w ogóle prawo do uczenia się czegoś widziały już tylko w dzieciach. Tzn. są też babki z dziećmi w tej pierwszej grupie, całkiem sporo ich, ale raczej nie zdarza się odwrotnie, nie spotykam bezdzietnych 30-tek, co to już jedną nogą w grobie. Co zabawne, mamy instruktorów nawet po 70-tce. I oni też słyszą pytania, czy w tak słusznym wieku można sobie jeszcze pozwolić na takie szaleństwa. wink

Jeśli faktycznie jest rozstrzał wiekowy to żaden wiek nie jest problemem jednak jeśli go nie ma to już nie jest tak fajnie. Gdyby grupa się składała w większość z nastolatków to nawet taki 30 latek będzie przy nich stary. Nawet po sobie widzę, że czasami nie jest łatwo dotrzymać kroku takim 15 latkom nawet jeśli zawsze miałem i wciąż mam niezłą formę. Tak samo 50 latek nie dorówna mi czy komuś trochę po 30 co też widzę na moich treningach. 70 letni instruktor to zupełnie inny poziom niż 30 letnia osoba, która dopiero zaczyna. Nie wiem jak to jest w narciarstwie ale w sztukach walki takie 70 letnie dziadki dają radę bo mają za sobą 40 albo i więcej lat treningu. Ktoś kto całe życie trenował będzie miał lepszą formę niż ktoś kto nigdy nie trenował nawet mimo dużej różnicy wiekowej.   

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Shini i raka mają te samą mentalność w wieku 30 lat. I żadna ich nie chce.

Zwyczajnie jesteście nudni. Shini już nigdy nie pojdzie na zadna impreze bo przecież skonczyl 25 lat i jest za stary.

I kolejna kobieta mówi to samo. Można? MOZNA! tylko trzeba chcieć. ale zaraz od inceli usłyszymy że NIE można!

Chciałabym zobaczyc zderzenie takiego człowieka który nawet po 70 wyciska życie jak cytryne z shinim i raką, którym już sie nie chce a niesałe 10 lat sa dorośli i niezależni od mamy XD
Przecież to jest parodia. 400 stron tłumaczenia młodym żeby nie zachowywali się jak emeryci zmęczeni życiem, gdzieś wyszli, coś ze sobą zrobili i wykazali jakąs inicjatywe. Zaraz pewnie usłyszymy że ten 70 latek, wychowany w PRLu to miał wieksze mozliwosci niż nasi młodziency zeby zostac narciarzem, bo mama była dla niego milsza, czy inne wymowki których już nie da się słuchać.

Ja nie wiem czy jakaś by mnie chciała czy nie bo nigdy jeszcze nie miałem okazji się tego dowiedzieć.

Ameryki to ty nie odkryłaś, nie wiem jak raka ale w moim przypadku to oczywiste, że jestem nudny. W końcu jestem tylko zwykłym słabym człowiekiem, z kiepską pracą, bez żadnych wielkich osiągnięć, bez pieniędzy nie licząc oszczędności, bez celu i pomysłu na to co mógłbym robić.

Nie usłyszysz, że "NIE MOŻNA" tylko, że same chęci nie wystarczą.

Ja też bym chciał spotkać takiego człowieka po 70 "wyciskającego życie jak cytrynę", może wtedy bym zrozumiał jak to jest możliwe. 

SaraS napisał/a:

Tak czy inaczej jak mam okazję widzieć na żywo, jak trzydziestka zupełnie na poważnie pyta emeryta, czy w jej wieku to jeszcze jest sens, to się słabo robi.

Jak już pisałem, ten emeryt może mieć za sobą całe życie treningów, a zaczął na przykład mając 15 lat i to będzie zupełnie co innego niż jak ktoś zaczyna mając 30 lat i nigdy wcześniej nic nie trenował. Ten emeryt o ile nie jest schorowany to będzie w lepszej formie niż ten 30 latek.

Priscilla napisał/a:

Zapytaj Shiniego, ile ogarnia sam, a ile mama cool Jego od niezależności wciąż dzielą lata świetlne, bo nie zanosi się na zmiany. Kiedyś nawet wprost napisał, że zacznie się tego wszystkiego (czytaj: elementarnych czynności dnia codziennego) uczyć, jak już będzie mieszkał z dziewczyną. Dla mnie dramat, ale Shini nie rozumie tematu.

Nie z dziewczyną tylko po prostu nie z rodzicami, nie ważne czy sam czy z dziewczyną.

Anna Renard napisał/a:

Żeby być z kimś w związku trzeba mieć coś do zaoferowania i nie chodzi mi tu o wygląd.Jakos mnie nie dziwi, że żadna kobieta przed 75 rokiem życia nie chce być z facetem o mentalności starego dziada.

Zdziwiłabyś się ilu takich facetów ma kobiety i całkiem dobrze sobie żyją. Poza tym potwierdzasz tylko to czego kobiety tak bardzo się wypierają czyli, że najbardziej im zależy na emocjach. Chociaż nawet to nie jest do końca prawdą, widziałem facetów, którzy nie okazywali zbyt wielu emocji, a już zwłaszcza tych pozytywnych i też byli w związkach/małżeństwach.

25,723

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Nie z dziewczyną tylko po prostu nie z rodzicami, nie ważne czy sam czy z dziewczyną.

Może coś się zmieniło przez ostatnich kilka miesięcy, ale ja pamiętam wersję z dziewczyną. Wtedy wymieniliśmy nawet po kilka postów w tym temacie, dlatego nie wydaje mi się, żebym się pomyliła.

25,724

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Dziękuję, SaroS, bo bardzo długo tkwiłam w błędnym, jak się okazuje, przekonaniu, że rurka jest już poza moim zasięgiem. Dopiero niedawno odkryłam, że wcale nie trzeba mieć 20-30 lat, żeby się w to "bawić", a to zawsze coś nowego i zupełnie inna, aczkolwiek wymagająca (a ja lubię wyzwania) forma aktywności. Co prawda z uwagi na to, że poza pracą prowadzę aktywny tryb życia i na nadmiar czasu nie narzekam wink, to jednak coraz bardziej kusi mnie, żeby i tego spróbować.

Nie ma za co. smile Ja gorąco namawiam, super sprawa. big_smile Poza tym zawsze można zrezygnować. Prawdę mówiąc, ze wszystkich sportów, z którymi miałam styczność, w tym jest największa rotacja, głównie na początku. Ale najszybciej i najczęściej rezygnują... małolaty. wink

Shini napisał/a:

No tak to prawda, że aspiruję wyżej niż minimum u mnie tylko problem pojawia się w określeniu tego poziomu. Osobiście oceniam się na 7 ale dziewczyna już może mnie ocenić na znacznie mniej tak, że nawet moje minimum będzie poza zasięgiem bo ja będę daleki od jej minimum.

Ale tak jest zawsze. Nawet atrakcyjny nie trafisz w gust wszystkich. Jak dziewczynie szybciej bije serduszko tylko na widok brodatych blondynów w typie wikinga, to nie będzie zachwycać się gładkim brunetem, choćby niczego mu nie brakowało itd.

Swoją drogą, to ciekawe. Ty, przy całym swoim dbaniu o siebie i treningach, oceniasz się na 7/10. Tymczasem Raka "fryzjer + mydło" upiera się, że jest 6/10, bo ma przeciętną twarz. Cóż. wink

Shini napisał/a:

Jeśli faktycznie jest rozstrzał wiekowy to żaden wiek nie jest problemem jednak jeśli go nie ma to już nie jest tak fajnie. Gdyby grupa się składała w większość z nastolatków to nawet taki 30 latek będzie przy nich stary. Nawet po sobie widzę, że czasami nie jest łatwo dotrzymać kroku takim 15 latkom nawet jeśli zawsze miałem i wciąż mam niezłą formę. Tak samo 50 latek nie dorówna mi czy komuś trochę po 30 co też widzę na moich treningach. 70 letni instruktor to zupełnie inny poziom niż 30 letnia osoba, która dopiero zaczyna. Nie wiem jak to jest w narciarstwie ale w sztukach walki takie 70 letnie dziadki dają radę bo mają za sobą 40 albo i więcej lat treningu. Ktoś kto całe życie trenował będzie miał lepszą formę niż ktoś kto nigdy nie trenował nawet mimo dużej różnicy wiekowej.   

(...)

Jak już pisałem, ten emeryt może mieć za sobą całe życie treningów, a zaczął na przykład mając 15 lat i to będzie zupełnie co innego niż jak ktoś zaczyna mając 30 lat i nigdy wcześniej nic nie trenował. Ten emeryt o ile nie jest schorowany to będzie w lepszej formie niż ten 30 latek.

Ale tu nie chodzi o analizę formy czy umiejętności. Oczywiście, że ten, co trenuje, będzie lepszy niż o połowę młodszy nowicjusz. Chodzi o podejście, bez takiego porównywania się. Jak ktoś w wieku lat 30 czuje, że już jest za stary, żeby zacząć jeździć na nartach (czy cokolwiek innego...), to trochę dramat. Przecież nie mówimy tu o tym, że można go przygotować do olimpiady czy zrobić z niego instruktora w ciągu miesiąca. Nie po to przychodzą. Oni mają wątpliwości, czy w ogóle są w stanie zacząć, nauczyć się dosłownie czegokolwiek, bo lekcje przecież kończą na dowolnym etapie. Część, owszem, umawia się raz za razem, żeby jeździć coraz lepiej, ale są tacy, którym do szczęścia wystarczy samodzielny zjazd pługiem i to też jest spoko. A pytać, czy trzydziestolatek może w ogóle zacząć, kiedy ta niepewność jest oparta wyłącznie na tym jakże podeszłym wieku? Przerażające.

25,725

Odp: 30lat i cały czas sam
Anna Renard napisał/a:

Żeby być z kimś w związku trzeba mieć coś do zaoferowania i nie chodzi mi tu o wygląd.Jakos mnie nie dziwi, że żadna kobieta przed 75 rokiem życia nie chce być z facetem o mentalności starego dziada.

Ja mam bardzo dużo do zaoferowania (nieporównywalnie więcej niż większość moich rówieśniczek), ale dla kobiet liczy się tylko wygląd.

25,726 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-04-04 14:55:57)

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
Anna Renard napisał/a:

Żeby być z kimś w związku trzeba mieć coś do zaoferowania i nie chodzi mi tu o wygląd.Jakos mnie nie dziwi, że żadna kobieta przed 75 rokiem życia nie chce być z facetem o mentalności starego dziada.

Ja mam bardzo dużo do zaoferowania (nieporównywalnie więcej niż większość moich rówieśniczek), ale dla kobiet liczy się tylko wygląd.

A skąd Ty możesz wiedzieć, co ma do zaoferowania większość Twoich rówieśniczek, jeśli z nimi nawet nie rozmawiasz? big_smile

SaraS napisał/a:

Nie ma za co. smile Ja gorąco namawiam, super sprawa. big_smile Poza tym zawsze można zrezygnować. Prawdę mówiąc, ze wszystkich sportów, z którymi miałam styczność, w tym jest największa rotacja, głównie na początku. Ale najszybciej i najczęściej rezygnują... małolaty. wink

Przemyślę temat i to całkiem poważnie. Już nawet znalazłam szkołę z bardzo dobrymi opiniami, a w niej ogłoszenie, że niebawem ruszy nabór do grupy początkowej, co znaczy, że "każda z uczestniczek będzie na takich zajęciach po raz pierwszy" wink W razie wątpliwości oczywiście można zadzwonić i je omówić. Szkołę mam po sąsiedzku, więc tym bardziej kusi smile

25,727

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Przemyślę temat i to całkiem poważnie. Już nawet znalazłam szkołę z bardzo dobrymi opiniami, a w niej ogłoszenie, że niebawem ruszy nabór do grupy początkowej, co znaczy, że "każda z uczestniczek będzie na takich zajęciach po raz pierwszy" wink W razie wątpliwości oczywiście można zadzwonić i je omówić. Szkołę mam po sąsiedzku, więc tym bardziej kusi smile

Priscilla wyciągnela wiecej motywacji z jednego posta niż nasi incele malkontenci z 400 stron.
Może zamiast motywowac inceli zacznijmy motywować siebie nawzajem i olejmy tych nudziarzy wink

Kiedy masz pierwsze zajęcia? Cwiczylas cos wczesniej czy to pocatek przygody z aktywnością fizyczną?

25,728

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Przemyślę temat i to całkiem poważnie. Już nawet znalazłam szkołę z bardzo dobrymi opiniami, a w niej ogłoszenie, że niebawem ruszy nabór do grupy początkowej, co znaczy, że "każda z uczestniczek będzie na takich zajęciach po raz pierwszy" wink W razie wątpliwości oczywiście można zadzwonić i je omówić. Szkołę mam po sąsiedzku, więc tym bardziej kusi smile

Priscilla wyciągnela wiecej motywacji z jednego posta niż nasi incele malkontenci z 400 stron.
Może zamiast motywowac inceli zacznijmy motywować siebie nawzajem i olejmy tych nudziarzy wink

Kiedy masz pierwsze zajęcia? Cwiczylas cos wczesniej czy to pocatek przygody z aktywnością fizyczną?

Nie znasz się. Priscilla jest kobietą, więc na pewno jej łatwiej. Bo tak. I już. :DDD

25,729

Odp: 30lat i cały czas sam

A ja podziwiam rakastankielia i piszę w 100% poważnie.

Zobaczcie - gościu potrafi tutaj miesiącami pisać w taki sposób, że kobiety ciągle mu odpisują.

Ja jak piszę z jakąś laską, to odpisuje mi po godzinie dwa słowa albo w ogóle nic nie pisze lol

25,730

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Może coś się zmieniło przez ostatnich kilka miesięcy, ale ja pamiętam wersję z dziewczyną. Wtedy wymieniliśmy nawet po kilka postów w tym temacie, dlatego nie wydaje mi się, żebym się pomyliła.

Chodzi o sytuację zmuszającą do ogarniania tego wszystkiego samemu, reszta nie ma zbytnio znaczenia.

SaraS napisał/a:

Ale tak jest zawsze. Nawet atrakcyjny nie trafisz w gust wszystkich. Jak dziewczynie szybciej bije serduszko tylko na widok brodatych blondynów w typie wikinga, to nie będzie zachwycać się gładkim brunetem, choćby niczego mu nie brakowało itd.

Swoją drogą, to ciekawe. Ty, przy całym swoim dbaniu o siebie i treningach, oceniasz się na 7/10. Tymczasem Raka "fryzjer + mydło" upiera się, że jest 6/10, bo ma przeciętną twarz. Cóż. wink

Ale tu nie chodzi o analizę formy czy umiejętności. Oczywiście, że ten, co trenuje, będzie lepszy niż o połowę młodszy nowicjusz. Chodzi o podejście, bez takiego porównywania się. Jak ktoś w wieku lat 30 czuje, że już jest za stary, żeby zacząć jeździć na nartach (czy cokolwiek innego...), to trochę dramat. Przecież nie mówimy tu o tym, że można go przygotować do olimpiady czy zrobić z niego instruktora w ciągu miesiąca. Nie po to przychodzą. Oni mają wątpliwości, czy w ogóle są w stanie zacząć, nauczyć się dosłownie czegokolwiek, bo lekcje przecież kończą na dowolnym etapie. Część, owszem, umawia się raz za razem, żeby jeździć coraz lepiej, ale są tacy, którym do szczęścia wystarczy samodzielny zjazd pługiem i to też jest spoko. A pytać, czy trzydziestolatek może w ogóle zacząć, kiedy ta niepewność jest oparta wyłącznie na tym jakże podeszłym wieku? Przerażające.

Ok to jest logiczne ale w takim razie muszą też istnieć dziewczyny, którym się spodobałem więc dlaczego nigdy żadna nawet słowem się nie odezwała jako pierwsza?

7/10 to max na ile teraz mógłbym się ocenić, wiem co i jak mógłbym zmienić by ta liczba stała się większa jest tylko jeden problem.

Sporo zależy od tego czy ktoś cokolwiek trenował w życiu i jakie ma możliwości zdrowotne. Jeśli ktoś nic nie trenował, a nawet ciągle się wymigał od WF w szkole to w wieku 30 lat może już nie być w stanie zacząć niektórych sportów. Przykładowo jeśli ktoś nigdy się nie rozciągał to próba zrobienia szpagatu może się skończyć bardzo niebezpiecznie. To nie tak, że każdy kto pyta o coś takiego robi to bo czuje się staro czy coś w tym stylu tylko po prostu nie ma pojęcia o danym sporcie lub w ogóle danej aktywności fizycznej i dlatego pyta. Wielu ludzi też nastawia się od razu na sam szczyt i pytają żeby się dowiedzieć czy zaczynając w takim wieku da się jeszcze zdobyć mistrzostwo świata. Mnóstwo ludzi w jakimkolwiek sporcie zraża się po pierwszym treningu bo nie ogarniają najbardziej podstawowych ruchów. Ja gdybym nie trenował sztuk walki od najmłodszych lat teraz pewnie nie poszedłbym na ten kickboxing. Miałem w tym doświadczenie, ciało pamięta większość technik jakich kiedykolwiek się uczyłem i wiedziałem czego się spodziewać. Jak ktoś tego nie ma to jest w pełni zrozumiałe, że się boi lub nie ogarnia tematu i pyta o nawet takie rzeczy jak to czy da radę zacząć mając 30 lat. 

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Przemyślę temat i to całkiem poważnie. Już nawet znalazłam szkołę z bardzo dobrymi opiniami, a w niej ogłoszenie, że niebawem ruszy nabór do grupy początkowej, co znaczy, że "każda z uczestniczek będzie na takich zajęciach po raz pierwszy" wink W razie wątpliwości oczywiście można zadzwonić i je omówić. Szkołę mam po sąsiedzku, więc tym bardziej kusi smile

Priscilla wyciągnela wiecej motywacji z jednego posta niż nasi incele malkontenci z 400 stron.
Może zamiast motywowac inceli zacznijmy motywować siebie nawzajem i olejmy tych nudziarzy wink

Ona tylko napisała, że "przemyśli temat" i znalazła szkołę, a nie, że od już w niej była, próbowała i wie, że będzie fajnie. Taką motywację to i ja miałem niezliczoną ilość razy i wbrew temu co ci się wydaje kilka razy udało mi się ją wprowadzić w życie. Choćby pójście na ten mój kickboxing czy chodzenie na różnego rodzaju eventy typu jakiś festiwal. Niedawno byłem na targach japońskich, a niedługo jadę na targi fantastyki. Niby nie ma to zbytniego znaczenia bo pewnie poza porozmawianiem z moją znajomą i pokupowaniem paru rzeczy nic więcej się nie wydarzy ale jednak jeszcze rok temu bym tego nie zrobił. Czy to nie osoby z forum mi doradzały by próbować nawet takich małych rzeczy?

Wiem, że dopóki nie zmienię pracy i nie wyprowadzę się od rodziców nic ważnego się nie zmieni ale jak już wielokrotnie pisałem to jest raczej niewykonalne przy moich obecnych możliwościach, szczególnie finansowych. Pracy nie jestem w stanie zmienić i doskonale wiecie dlaczego, a wynajęcie nawet najmniejszej kawalerki to jest koszt wykraczający poza możliwości kogoś zarabiającego minimalną. Prawdę mówiąc zaczynam tracić nadzieję, że kiedykolwiek mi się to uda, coraz częściej mam przerażającą wizję spędzenia całego życia na tej wsi i w tej pracy i dlatego pisałem, że wątpię bym dożył starości.

25,731 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-04-05 00:20:18)

Odp: 30lat i cały czas sam
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Priscilla wyciągnela wiecej motywacji z jednego posta niż nasi incele malkontenci z 400 stron.
Może zamiast motywowac inceli zacznijmy motywować siebie nawzajem i olejmy tych nudziarzy wink

Kiedy masz pierwsze zajęcia? Cwiczylas cos wczesniej czy to pocatek przygody z aktywnością fizyczną?

Napisałam powyżej, że na ile zdążyłam się zorientować, to dopiero zostanie ogłoszony termin naboru do nowej grupy początkowej, a że poprzednia niedawno rozpoczęła zajęcia, to nie wiem, czy to przypadkiem nie będzie już po wakacjach. W sumie chętnie zahaczyłabym o taki wakacyjny cykl spotkań, oczywiście z możliwością kontynuacji. Wielu instruktorów w różnych szkołach daje taką możliwość, tym bardziej, że stali kursanci w okresie urlopowym często się rotują, a to jest fajna możliwość niezobowiązującego zetknięcia się z czymś nowym i sprawdzenia, czy połknie się bakcyla.
Jednym słowem temat mi się urodził, ale wszystko wciąż przede mną.

Nie, nie, to nie jest pierwszy kontakt z aktywnością, ale lubię jak coś się dzieje i lubię próbować nowych rzeczy. Generalnie na co dzień ćwiczę siłowo, biegam, jeżdżę na rowerze, chodzę na jogę i taniec, w sezonie chodzę po górach, więc musiałabym to wszystko jakoś ze sobą pogodzić, przy czym nie rezygnując z jogi i tańca, które odbywają się w stałe dni i o stałych godzinach. Z pracy też oczywiście big_smile I z mojego faceta lol

W każdym razie moje zapytanie do Sary było spontaniczne, ale myśl urodziła się i wykiełkowała bardzo szybko, po tym jak w ubiegłym tygodniu trafiłam na filmik na YouTube, na którym dziewczyna pokazywała "swój pierwszy raz" i  tam też usłyszałam, że na zajęcia z pole dance przychodzą panie w bardzo różnym wieku i o różnym stopniu sprawności. Potem poczytałam bardzo dobrze brzmiące komentarze pod nagraniem i pomyślałam "a nuż to coś dla mnie?" wink

SaraS napisał/a:

Nie znasz się. Priscilla jest kobietą, więc na pewno jej łatwiej. Bo tak. I już. :DDD

Jak nie, jak tak? big_smile
My to w ogóle, czego by nie dotknąć, to mamy nieustający raj na ziemi cool

Shinigami napisał/a:

Chodzi o sytuację zmuszającą do ogarniania tego wszystkiego samemu, reszta nie ma zbytnio znaczenia.

To jednak coś się zmieniło.

Shinigami napisał/a:

Ona tylko napisała, że "przemyśli temat" i znalazła szkołę, a nie, że od już w niej była, próbowała i wie, że będzie fajnie.

big_smile big_smile
Owszem, napisałam, że przemyślę temat, bo mój tydzień jest tak napięty, że musiałabym to jakoś ugryźć, ale... nie szukam argumentów na "nie", ale na "tak". Nie trzęsę się, że sobie nie poradzę, że za trudno, że za drogo, że nie będę miała gdzie zaparkować samochodu big_smile, że na początku mogę czuć się niepewnie, że mam za dużo lat na taką przygodę itd, a jedynie rozważam czy przy mojej czasochłonnej pasji, która zajmuje mi co najmniej trzy, a często cztery wieczory w tygodniu, da się to ze sobą płynnie połączyć. Widzisz różnicę?

Shinigami napisał/a:

Pracy nie jestem w stanie zmienić i doskonale wiecie dlaczego (...)

No właśnie nie wiemy. Wiem jedynie, że potrzebujesz kogoś, kto by Ci ją załatwił, a potem z wynegocjowaną taryfą ulgową otoczył parasolem ochronnym.
Pamiętam też, że przez kilka tygodni szukałeś doradcy zawodowego, a po tych kilku tygodniach ze zdziwieniem przyjąłeś informację, że można skorzystać z takiej porady za darmo. Wcześniej było za drogo, żeby to miało sens, bo potrzebujesz rekomendacji, bo to, bo tamto, a kiedy podsunęliśmy informację, że nie musisz płacić, to temat chyba umarł. To jak, byłeś w końcu na takim spotkaniu? Niech no zgadnę...

25,732 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-04-05 10:20:33)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

motywację to i ja miałem [ALE JUŻ NIE MAM XD]
(...) nic więcej się nie wydarzy
(...) nic ważnego się nie zmieni
(...) to jest niewykonalne
(...) nie jestem w stanie zmienić
(...) zaczynam tracić nadzieję
(...) wątpię bym dożył starości.

A kto cię pytał? Jeczysz jak stary dziad. Dostałeś rady, jak chcesz to korzystaj, nie to nie. Ale z jęczeniem i stękaniem jakie zycie jest ciężkie wara ode mnie.
Wole sobie pogadać z Priscillą o jej nowej zajawce na rurke, albo z Sarą o nartach wink

Generalnie na co dzień ćwiczę siłowo, biegam, jeżdżę na rowerze, chodzę na jogę i taniec, w sezonie chodzę po górach, więc musiałabym to wszystko jakoś ze sobą pogodzić, przy czym nie rezygnując z jogi i tańca, które odbywają się w stałe dni i o stałych godzinach. Z pracy też oczywiście big_smile I z mojego faceta lol

Super. Ja akurat zaczynam z treningiem siłowym. Wczesniej robiłam tylko takie fitnesy z YT z małymi hantelkami, ale to chyba sie nie lilczy jako prawdziwy siłowy trening. Tez tak mam że nie umiem zdecydować się na jedną aktywność i staram się wszystko łaczyć razem i najlepiej ciągle zmieniac w zaleznosci od pory roku. Teraz moim zdaniem na rower i bieganie pogoda jet idealna. Nie za ciepło, nie za zimno. Lekka kurteczka, bulteka wody i mozna ruszać smile

25,733

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Ok to jest logiczne ale w takim razie muszą też istnieć dziewczyny, którym się spodobałem więc dlaczego nigdy żadna nawet słowem się nie odezwała jako pierwsza?

Bo większość dziewczyn nie ogląda się za facetami po to, żeby zagadać. Zresztą to już było mówione wiele razy: kobieta się zainteresuje, jak Cię usłyszy, w przeciwieństwie do mężczyzn, którym wystarczy zobaczyć. Tak że brak napalonych fanek biegających za Tobą w żaden sposób nie świadczy o Twoim wyglądzie.

Shini napisał/a:

Sporo zależy od tego czy ktoś cokolwiek trenował w życiu i jakie ma możliwości zdrowotne. Jeśli ktoś nic nie trenował, a nawet ciągle się wymigał od WF w szkole to w wieku 30 lat może już nie być w stanie zacząć niektórych sportów. Przykładowo jeśli ktoś nigdy się nie rozciągał to próba zrobienia szpagatu może się skończyć bardzo niebezpiecznie. To nie tak, że każdy kto pyta o coś takiego robi to bo czuje się staro czy coś w tym stylu tylko po prostu nie ma pojęcia o danym sporcie lub w ogóle danej aktywności fizycznej i dlatego pyta. Wielu ludzi też nastawia się od razu na sam szczyt i pytają żeby się dowiedzieć czy zaczynając w takim wieku da się jeszcze zdobyć mistrzostwo świata. Mnóstwo ludzi w jakimkolwiek sporcie zraża się po pierwszym treningu bo nie ogarniają najbardziej podstawowych ruchów. Ja gdybym nie trenował sztuk walki od najmłodszych lat teraz pewnie nie poszedłbym na ten kickboxing. Miałem w tym doświadczenie, ciało pamięta większość technik jakich kiedykolwiek się uczyłem i wiedziałem czego się spodziewać. Jak ktoś tego nie ma to jest w pełni zrozumiałe, że się boi lub nie ogarnia tematu i pyta o nawet takie rzeczy jak to czy da radę zacząć mając 30 lat.

Nie wiem, czy są jakieś sporty, których zdrowa osoba 30+ nie mogłaby uprawiać, nawet jeśli wcześniej nie ruszała się za dużo. Przykład ze szpagatem jest natomiast bez sensu, bo nie zaczynasz przecież od robienia szpagatu, tylko od rozciągania. I o ile mogą istnieć (rzadko!) przeszkody uniemożliwiające osiągnięcie szpagatu poprzecznego (budowa stawów biodrowych), o tyle nie ma czegoś takiego, jeśli chodzi o szpagat francuski. Znaczy, jeśli jesteś zdrowy, to ten szpagat zawsze będzie w Twoim zasięgu. Owszem, wiek ma znaczenie, bo szczyt gibkości osiągamy bardzo wcześnie, ale to po prostu oznacza więcej pracy. I tak samo jest z nartami - nie wyciągam przecież świeżaków na czarną trasę i nie popycham na rozpęd (tu mam przed oczami tę reklamę chyba Harnasia z "nie guzdraj się, chłopie" wink), tylko zaczynamy od hamowania pługiem na oślej łączce i robimy wszystko takim tempem, jakiego uczeń wymaga. I tak sobie myślę, że smutne to musi być życie, kiedy masz 30 lat i poważnie czujesz, że na wszystko jesteś już za stary.

Priscilla napisał/a:

Napisałam powyżej, że na ile zdążyłam się zorientować, to dopiero zostanie ogłoszony termin naboru do nowej grupy początkowej, a że poprzednia niedawno rozpoczęła zajęcia, to nie wiem, czy to przypadkiem nie będzie już po wakacjach. W sumie chętnie zahaczyłabym o taki wakacyjny cykl spotkań, oczywiście z możliwością kontynuacji. Wielu instruktorów w różnych szkołach daje taką możliwość, tym bardziej, że stali kursanci w okresie urlopowym często się rotują, a to jest fajna możliwość niezobowiązującego zetknięcia się z czymś nowym i sprawdzenia, czy połknie się bakcyla.

Jeśli masz możliwość, czekaj na nową grupę. Kiedyś, z 8 lat temu może, zaczęłam chodzić, bo "wolne miejsce w grupie początkującej". Pochodziłam tak 3 miesiące tylko, bo potem się przeprowadziłam, ale to nie było fajne. I jak bardzo nie było, to zrozumiałam dopiero, jak zaczęłam chodzić tu, gdzie chodzę teraz. Te kilka pierwszych zajęć z osobami na poziomie zerowym jest na wagę złota. Takie podstawy podstaw, na początku każda nowa figura czy spin = nowy chwyt, nowe ułożenie kończyn xd, więc wszystko masz tłumaczone. Tam, gdzie ja byłam pierwszy raz, było dość dużo rurek (12 może?) i w dodatku po 2 osoby na rurkę, robił się tłumek, a każda z dziewczyn na innym poziomie, mimo że wszystkie początkujące. Pamiętam, że były rzeczy, w których ze względu na rozciągnięcie błyszczałam, ale było też sporo takich, gdzie nie wiedziałam, co się dzieje, jakby, no, technicznie tego nie ogarniałam, a siły nie miałam wcale, więc nie było opcji, że "złapię byle jak i jakoś to wycisnę/utrzymam/cokolwiek". Tak że więcej niż połowa zajęć dla mnie była jakimś dziwnym kombinowaniem. Dopiero tu, u siebie, zobaczyłam, że można inaczej. Każdy poziom dzieli się na 3 etapy, więc jest np. początkujący 1, średnio zaawansowany 3 itp. Na początku mieliśmy bardziej stałe grupy, potem się to trochę rozluźniło, ale za to doszedł poziom "intro" właśnie dla świeżaków - takie 6-8 treningów w zależności od potrzeb, na które nie przychodzi nikt inny i które trzeba "zaliczyć", zanim się zacznie bardziej swobodne wybieranie grup. I to jest super, do tego 1 osoba/rurka, przez co prowadzące wiedzą, jak potem te początkujące poukładać, znają ich możliwości itd.

Ok. Chyba nie można przy mnie mówić o rurce, bo się nie zamknę w porę. big_smile

25,734

Odp: 30lat i cały czas sam
SaraS napisał/a:

Nie wiem, czy są jakieś sporty, których zdrowa osoba 30+ nie mogłaby uprawiać, nawet jeśli wcześniej nie ruszała się za dużo. Przykład ze szpagatem jest natomiast bez sensu, bo nie zaczynasz przecież od robienia szpagatu, tylko od rozciągania. I o ile mogą istnieć (rzadko!) przeszkody uniemożliwiające osiągnięcie szpagatu poprzecznego (budowa stawów biodrowych), o tyle nie ma czegoś takiego, jeśli chodzi o szpagat francuski. Znaczy, jeśli jesteś zdrowy, to ten szpagat zawsze będzie w Twoim zasięgu. Owszem, wiek ma znaczenie, bo szczyt gibkości osiągamy bardzo wcześnie, ale to po prostu oznacza więcej pracy. I tak samo jest z nartami - nie wyciągam przecież świeżaków na czarną trasę i nie popycham na rozpęd (tu mam przed oczami tę reklamę chyba Harnasia z "nie guzdraj się, chłopie" wink), tylko zaczynamy od hamowania pługiem na oślej łączce i robimy wszystko takim tempem, jakiego uczeń wymaga. I tak sobie myślę, że smutne to musi być życie, kiedy masz 30 lat i poważnie czujesz, że na wszystko jesteś już za stary.

Ja pamiętam, jak uczyłem się na nartach jeździć na zimowisku w Karpaczu. Wszyscy ci, którzy po paru dniach się nie nauczyli, już się poddali, tylko ja stwierdziłem, że choćby nie wiem co, muszę się nauczyć na tyle, żeby mnie instruktor puścił samego. No i dopiąłem swego w ostatnim dniu przeznaczonym na naukę big_smile nawet instruktor mnie nazwał swoim idolem za ten upór big_smile

25,735 Ostatnio edytowany przez Theodore Robert Bundy (2024-04-05 14:25:37)

Odp: 30lat i cały czas sam

Priszczilla i inne pasztety, sport wam w niczym nie pomoże tych fałd tłuszczu i cellulitu na dupie już nie zgubicie, chipsy z biedry zrobiły swoje, jedyne co wam pozostało to siedzenie na grubej spasionej dupie i obżeranie sie na maxa, ciekawe czy przynajmniej myjecie sie częściej niż Herne hahahahah

25,736

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Ok to jest logiczne ale w takim razie muszą też istnieć dziewczyny, którym się spodobałem więc dlaczego nigdy żadna nawet słowem się nie odezwała jako pierwsza?


Bo to nie nasza rola. Zresztą po co zagadywać do człowieka, którego mowa ciała sugeruje, że albo się boi albo chciałby piąchą lutnąć w nos?



Mnóstwo ludzi w jakimkolwiek sporcie zraża się po pierwszym treningu bo nie ogarniają najbardziej podstawowych ruchów. Ja gdybym nie trenował sztuk walki od najmłodszych lat teraz pewnie nie poszedłbym na ten kickboxing.


Jak trenowałeś od dziecka sztuki walk to powinieneś być przecież instruktorem. A nie uczestnikiem lekcji podstawowych.


Poczytałam trochę twoich postów, przejrzałam twoje tematy. Żałosne to jest. Jesteś młody, na nic nie chorujesz, masz super stabilną sytuację domową i życiową, a zachowujesz się jak 70cio letni dziad, który zamiast do łóżka to się kładzie spać na katafalku tak na wszelki wypadek.

25,737

Odp: 30lat i cały czas sam
Theodore Robert Bundy napisał/a:

Priszczilla i inne pasztety, sport wam w niczym nie pomoże tych fałd tłuszczu i cellulitu na dupie już nie zgubicie, chipsy z biedry zrobiły swoje, jedyne co wam pozostało to siedzenie na grubej spasionej dupie i obżeranie sie na maxa, ciekawe czy przynajmniej myjecie sie częściej niż Herne hahahahah


Zespół małego siurka? Znowu przy pisuarze oblałeś sobie jaja i musisz dosrać jakimś dziewczynom w internecie, żeby ego podbudować?

25,738

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:
Theodore Robert Bundy napisał/a:

Priszczilla i inne pasztety, sport wam w niczym nie pomoże tych fałd tłuszczu i cellulitu na dupie już nie zgubicie, chipsy z biedry zrobiły swoje, jedyne co wam pozostało to siedzenie na grubej spasionej dupie i obżeranie sie na maxa, ciekawe czy przynajmniej myjecie sie częściej niż Herne hahahahah


Zespół małego siurka? Znowu przy pisuarze oblałeś sobie jaja i musisz dosrać jakimś dziewczynom w internecie, żeby ego podbudować?

Zespół dodatniego BMI? Ojoj, kolejny zakompleksiony kaszalot, zabolało że przez wpierdalanie, i lenistwo  nie zaciągniesz legginsów, Bozia figury nie dała smile

25,739

Odp: 30lat i cały czas sam

Biegam maratony a do tego ćwiczę jogę i pilates od wielu lat wiec trafiłeś jak kulą w płot. Ale nawet jeśli w twojej wyobraźni jestem spasionym kaszalotem z wąsem to i tak wąs mogę wydepilować, a kilogramy zrzucić. Małego siura już sobie nie powiększysz choćbyś nie wiem jak często się za niego ciągał.

25,740

Odp: 30lat i cały czas sam
Wiewiórka Basia napisał/a:

Biegam maratony a do tego ćwiczę jogę i pilates od wielu lat wiec trafiłeś jak kulą w płot. Ale nawet jeśli w twojej wyobraźni jestem spasionym kaszalotem z wąsem to i tak wąs mogę wydepilować, a kilogramy zrzucić. Małego siura już sobie nie powiększysz choćbyś nie wiem jak często się za niego ciągał.

Jedyne maratony jakie robisz to z łóżka do lodówki, dodatkowo jak czytam to twoim zmartwieniem jest twój Januszek który albo
ma za małego ptaka, lub opcja nr 2 nie może sie przebić przez te fałdy tłuszczu hahahahhHahah

Posty [ 25,676 do 25,740 z 29,787 ]

Strony Poprzednia 1 394 395 396 397 398 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024