30lat i cały czas sam - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 365 366 367 368 369 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 23,791 do 23,855 z 29,783 ]

23,791 Ostatnio edytowany przez Roxann (2024-01-10 20:34:10)

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Czy kobieta, która zrobiła loda i dała się popukać w kakałko, to dalej jest dziewicą, skoro błona nietknięta? No nie. Nie róbmy kurwy z logiki. Jak koleś wolał pierwsze doświadczenia zebrać na drodze płatnej usługi to jego wybór. Ale prawiczkiem technicznie przestaje być. To czy był w związku czy nie, nie ma żadnego znaczenia. Do seksu związku nie potrzeba.

Nie mówimy o związku. Jeśli facet miał erotyczny masaż, to nie wiem czy można to uznać za utratę prawictwa bo nie wiem jak on wygląda. Zrobienie loda, ok, może tak. Tak jak u kobiety erotyczny masaż, nawet doprowadzenie do orazmu, nie powoduje, że przestaje być dziewicą. Jak komuś zrbiła loda? Ale czy my tu o definicjach mówimy?

Zobacz podobne tematy :

23,792

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:

I tak, nie znajduję dużej korelacji między małym penisem, a słabym kochankiem. Wszystko jest w głowie, podejściu, technice.

Tak, ale ta presja jest napędzana głównie przez kobiety i jakiś niewielki tylko odsetek zniewieściałych, słabych psychicznie kolesi. Nie ogólnie przez facetów jako takich.


Jeśli uważasz, że mniejsze libido oznacza seks raz na miesiąc, to rzeczywiście nie mamy o czym mówić. Dla mnie to coś absolutnie nieakceptowalnego. Raz na miesiąc? Serio? Będąc w związku?

Chodzi o to, że jak są takie sytuacje, że to kobiety piszą o mniejszym libido, to odnajdują tylko zrozumienie i akceptację. Nikt ich nie wysyła do specjalisty jako uszkodzonych/chorych. A facet jak tak pisze to sama widzisz jakie to uczucia w tobie wywołało.

23,793 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-01-10 20:36:31)

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

A czemu ty wciąż przedstawiasz siebie jako prawiczka, skoro skorzystałeś z płatnej usługi i prawiczkiem jednak nie jesteś? Czemu płatny masaż kutasa uparcie kreujesz jako zwykły masaż tantryczny, choć nim nie był?

Mnie od razu na myśl przychodzi "dziewica", dla której seks oralny ma niewiele tajemnic big_smile

Edycja:
Teraz dopiero doczytałam, że co prawda innymi słowami, ale sens powyższego jest mniej więcej jak w Twoim poście.

Roxann napisał/a:

Zgadzam się w 100%. To sami faceci oceniają swoją męskość po wielkości członka i zdolnościach seksualnych. Jak facet ma małego albo nawet i dużego ale powtarzające się problemy z erekcją przy kobiecie, to siłą rzeczy będzie go to coraz bardziej frustrowało. No bo co da wyrozumiała kobieta? Jak powie, że nic się nie stało, to ok na początku, ale jak sytuacja będzie się powtarzać 2..5.. 10 raz, już nie powie, że może nastepnym, bo wiadomo jak to zostanie odebrane. Itd., itd. A jak jeszcze zasugeruje, nawet najbardziej delikatnie jak potrafi, że ma problem i powinien udać do specjalisty, to...

Sądze, że to jest taka samonapędzająca się machina, którą na pewnym etapie ogromnie trudno jest przerwać.

Jack Sparrow napisał/a:

To nie takie proste.

Gdyby się głębiej zastanowić, to nic nie jest w życiu proste wink

Jack Sparrow napisał/a:

Konkurujemy ze sobą na każdym polu. To prawda. Ale w zdrowej, męskiej konkurencji nie ma patologii. W takim sensie, że i tak jednocześnie sobie pomagamy, wspieramy się w tym wzajemnie. Zobacz np na rynek kulturystyczny - połowa chłopaków praktycznie trenuje razem. Albo na rajdy off-roadowe, gdzie i tak większość uczestników pomaga sobie wzajemnie w dojechaniu do mety/zgarnięciu pieczątek/szybszym pokonaniu trasy. Ewentualnie popatrz na selekcje do jednostek specjalnych, bo masz tam to samo zjawisko. Konkurujemy, ale też wciąż sobie doradzamy wzajemnie i na sobie polegamy.

Problemem są ci słabi psychicznie faceci, którzy koniecznie potrzebują mieć DUFFa (Designated Ugly Fat Friend), żeby się dowartościować. Bo bez takiego DUFFa ich samoocena leży i kwiczy. To jest domena chłopców wychowanych przez matki, bo ojca albo fizycznie nie było w domu, albo jego rola w wychowaniu została ograniczona do tego przysłowiowego bankomatu. Nie potrafią przegrywać, nie potrafią się uczyć na odniesionych porażkach i każdy błąd, każda przegrana rzutuje na ich samoocenę.

Mężczyźni w męskim gronie są solidarni, nazywa się to chyba nawet braterstwem, ale potrafią też być brutalni, jeśli znajdą sobie kozła ofiarnego. Dążę do tego, że jeśli spotka się kilku pewnych siebie i swojej wartości facetów, to będzie, jak napisałeś - będą się wspierać i wzajemnie motywować, a w chwili próby staną za sobą murem, ale... jeśli się od tego wzorca wyraźnie odstaje, to pojawia się problem i taka słaba jednostka ma przekichane - sama ma ze sobą problem i jeszcze podobne sygnały otrzymuje z zewnątrz. Nie sądzę nawet, że ktokolwiek zastanawia się, skąd takiej osobie się to wzięło, ważne jest to, co obserwuje się tu i teraz.
Chyba się nie mylę, prawda?

23,794

Odp: 30lat i cały czas sam

Roxann i Priscilla - takie małe coś do przemyślenia odnośnie tego kto wywiera presję, a kto jest jej ofiarą: nie bez przyczyny nie ma żeńskiego odpowiednika słowa 'braterstwo' w powszechnym użyciu. wink


Wbrew pozorom faceci sobie wzajemnie bardzo pomagają. Nawet jeśli konkurują ze sobą. Z resztą takie same spostrzeżenia miała Norah Vincent, której historię wam polecam.

23,795

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
Roxann napisał/a:

I tak, nie znajduję dużej korelacji między małym penisem, a słabym kochankiem. Wszystko jest w głowie, podejściu, technice.

Tak, ale ta presja jest napędzana głównie przez kobiety i jakiś niewielki tylko odsetek zniewieściałych, słabych psychicznie kolesi. Nie ogólnie przez facetów jako takich.

Wręcz pezeciwnie. To faceci w tym upatrują swoją męskość.


Jack Sparrow napisał/a:

Chodzi o to, że jak są takie sytuacje, że to kobiety piszą o mniejszym libido, to odnajdują tylko zrozumienie i akceptację. Nikt ich nie wysyła do specjalisty jako uszkodzonych/chorych. A facet jak tak pisze to sama widzisz jakie to uczucia w tobie wywołało.

No nie wiem. Ty uważasz, że raz na miesiąć to mniejsze libido, ja jego brak. I tak ze strony faceta, jak i kobiety.

23,796

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Mężczyźni w męskim gronie są solidarni, nazywa się to chyba nawet braterstwem, ale potrafią też być brutalni, jeśli znajdą sobie kozła ofiarnego. Dążę do tego, że jeśli spotka się kilku pewnych siebie i swojej wartości facetów, to będzie, jak napisałeś - będą się wspierać i wzajemnie motywować, a w chwili próby staną za sobą murem, ale... jeśli się od tego wzorca wyraźnie odstaje, to pojawia się problem i taka słaba jednostka ma przekichane - sama ma ze sobą problem i jeszcze podobne sygnały otrzymuje z zewnątrz. Nie sądzę nawet, że ktokolwiek zastanawia się, skąd takiej osobie się to wzięło, ważne jest to, co obserwuje się tu i teraz.
Chyba się nie mylę, prawda?

Nie. Nie mylisz się.

Tylko jedna mała rzeczy wymaga uzupełnienia. Tym odstającym od grupy kurwiem rujnującym zdrową dynamikę to nie będą ludzie pokroju Raki, Shiniego czy naszych inceli, ale to będą kurwie pokroju N_o, którzy potrzebują kogoś (tego wspomnianego DUFFa), komu mogą nawrzucać, aby poczuć się lepiej. Żeby mogli poczuć się 'facetami sukcesu'.

23,797

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
Roxann napisał/a:

I tak, nie znajduję dużej korelacji między małym penisem, a słabym kochankiem. Wszystko jest w głowie, podejściu, technice.

Tak, ale ta presja jest napędzana głównie przez kobiety i jakiś niewielki tylko odsetek zniewieściałych, słabych psychicznie kolesi. Nie ogólnie przez facetów jako takich.

Wręcz pezeciwnie. To faceci w tym upatrują swoją męskość.

No to jako facet ci mówię, że nie. Owszem, mamy specyficzne poczucie humoru i język, ale to co innego. Każda grupa ma swoją dynamikę. To wszystko. W normalnej, zdrowej relacji nie ma wywieranej presji tego typu.


Jack Sparrow napisał/a:

Chodzi o to, że jak są takie sytuacje, że to kobiety piszą o mniejszym libido, to odnajdują tylko zrozumienie i akceptację. Nikt ich nie wysyła do specjalisty jako uszkodzonych/chorych. A facet jak tak pisze to sama widzisz jakie to uczucia w tobie wywołało.

No nie wiem. Ty uważasz, że raz na miesiąć to mniejsze libido, ja jego brak. I tak ze strony faceta, jak i kobiety.

Bez różnicy jest co uważam. Chodzi o sam fakt i zachowanie jakiego doświadczają mężczyźni, któzy przedstawiają podobne problemy w swoich związkach jak kobiety. Kobieta z małym libido - spoko, normalne, zdarza się, różne są okresy w życiu/związku i trzeba zrozumieć. Jak facet pisze o małym libido, to się go wysyła do lekarza, bo pewnie hormony leżą i kwiczą.

23,798

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Roxann i Priscilla - takie małe coś do przemyślenia odnośnie tego kto wywiera presję, a kto jest jej ofiarą: nie bez przyczyny nie ma żeńskiego odpowiednika słowa 'braterstwo' w powszechnym użyciu. wink

Niech będą w tym braterstwie, póki nie stanie na drodze kobieta  wink

23,799

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Roxann i Priscilla - takie małe coś do przemyślenia odnośnie tego kto wywiera presję, a kto jest jej ofiarą: nie bez przyczyny nie ma żeńskiego odpowiednika słowa 'braterstwo' w powszechnym użyciu. wink

Niech będą w tym braterstwie, póki nie stanie na drodze kobieta  wink


No i tym oto sposobem, pół żartem, a pół serio doszliśmy do porozumienia. To wszystko wina kobiet wink

23,800

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Bez różnicy jest co uważam. Chodzi o sam fakt i zachowanie jakiego doświadczają mężczyźni, któzy przedstawiają podobne problemy w swoich związkach jak kobiety. Kobieta z małym libido - spoko, normalne, zdarza się, różne są okresy w życiu/związku i trzeba zrozumieć. Jak facet pisze o małym libido, to się go wysyła do lekarza, bo pewnie hormony leżą i kwiczą.

Ale tak jest. Tu jednak mowa o początkach, kiedy to libido powinno robić swoje, a ochota ne seks nie raz w miesiącu, tylko kilka razy w ciągu dnia. Potem wiadomo, że to się zmiania.

23,801

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Tylko jedna mała rzeczy wymaga uzupełnienia. Tym odstającym od grupy kurwiem rujnującym zdrową dynamikę to nie będą ludzie pokroju Raki, Shiniego czy naszych inceli, ale to będą kurwie pokroju N_o, którzy potrzebują kogoś (tego wspomnianego DUFFa), komu mogą nawrzucać, aby poczuć się lepiej. Żeby mogli poczuć się 'facetami sukcesu'.

To może inaczej. Masz przed sobą faceta, który mówi Ci, że jego penis jest mały, a on sam nigdy nie był z kobietą. Mówi Ci to w taki sposób, że od razu wiesz, że ma z tym problem i jest chodzącym kompleksem. Co wtedy rodzi Ci się w głowie, znaczy co myślisz, jak na niego patrzysz, jak reagujesz? Ale tak szczerze do bólu.

23,802

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
Roxann napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Roxann i Priscilla - takie małe coś do przemyślenia odnośnie tego kto wywiera presję, a kto jest jej ofiarą: nie bez przyczyny nie ma żeńskiego odpowiednika słowa 'braterstwo' w powszechnym użyciu. wink

Niech będą w tym braterstwie, póki nie stanie na drodze kobieta  wink


No i tym oto sposobem, pół żartem, a pół serio doszliśmy do porozumienia. To wszystko wina kobiet wink

Facet nie pozostanie w braterstie z bratem, jeśli ta sama kobieta stanie na drodze. To samo jest wśród kobiet. Więc niczyja wina. Tak jest i tyle.

23,803

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

To może inaczej. Masz przed sobą faceta, który mówi Ci, że jego penis jest mały, a on sam nigdy nie był z kobietą. Mówi Ci to w taki sposób, że od razu wiesz, że ma z tym problem i jest chodzącym kompleksem. Co wtedy rodzi Ci się w głowie, znaczy co myślisz, jak na niego patrzysz, jak reagujesz? Ale tak szczerze do bólu.

Że ma problem ze sobą. A mnie wkurwiają ludzie, którzy żyją pod dyktando własnych kompleksów nic z tym nie robiąc poza wiecznym biadoleniem i upatrywaniem winy w innych.

Więc tak - mam parę takich znajomych osób obojga płci (mających pierdolca na punkcie własnego przyrodzenia/biustu, wzrostu, ilości partnerów/partnerek, wagi, włosów itp), ale zasada jest jedna: zero biadolenia z powodu kompleksów. Bo to, że ktoś siebie postrzega jedynie przez ten pryzmat, to nie oznacza, że ja widzę ich tak samo.

To jak różnica między byciem biednym, a spłukanym. Nie ma nic złego w byciu bankrutem bez grosza przy duszy. Ale bieda to już mentalność. I nie ma nic złego w byciu właścicielem małego pindola, ale jeśli to ciebie definiuje, twoje całe jestestwo, jest kamieniem węgielnym twojej osobowości, to jest to po prostu złe samo w sobie. Budowanie siebie przez pryzmat kompleksu (jaki by on nie był) jest po prostu błędem. I relacji z takimi ludźmi nie da się utrzymywać praktycznie żadnych, bo to toksycznie wykańczające doświadczenie dla 'normalnych' ludzi.

Więc tak - mnie tacy ludzie obojga płci wkurwiają. Ale nie ze względu na swój stan, ale ze względu na ich obsesję na punkcie swojego kompleksu.

23,804

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Bez różnicy jest co uważam. Chodzi o sam fakt i zachowanie jakiego doświadczają mężczyźni, któzy przedstawiają podobne problemy w swoich związkach jak kobiety. Kobieta z małym libido - spoko, normalne, zdarza się, różne są okresy w życiu/związku i trzeba zrozumieć. Jak facet pisze o małym libido, to się go wysyła do lekarza, bo pewnie hormony leżą i kwiczą.

Ale tak jest.Tu jednak mowa o początkach, kiedy to libido powinno robić swoje, a ochota ne seks nie raz w miesiącu, tylko kilka razy w ciągu dnia. Potem wiadomo, że to się zmiania.


Napisz jeszcze raz, że to faceci na sobie presję wywierają wink

23,805

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
Roxann napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Bez różnicy jest co uważam. Chodzi o sam fakt i zachowanie jakiego doświadczają mężczyźni, któzy przedstawiają podobne problemy w swoich związkach jak kobiety. Kobieta z małym libido - spoko, normalne, zdarza się, różne są okresy w życiu/związku i trzeba zrozumieć. Jak facet pisze o małym libido, to się go wysyła do lekarza, bo pewnie hormony leżą i kwiczą.

Ale tak jest.Tu jednak mowa o początkach, kiedy to libido powinno robić swoje, a ochota ne seks nie raz w miesiącu, tylko kilka razy w ciągu dnia. Potem wiadomo, że to się zmiania.


Napisz jeszcze raz, że to faceci na sobie presję wywierają wink

Presję męskości na podstawie wymiarów i możliwości seksualnych.
W relacjach damsko-męskich zupełnie o co innego chodzi.

23,806 Ostatnio edytowany przez Roxann (2024-01-10 21:35:33)

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
Priscilla napisał/a:

To może inaczej. Masz przed sobą faceta, który mówi Ci, że jego penis jest mały, a on sam nigdy nie był z kobietą. Mówi Ci to w taki sposób, że od razu wiesz, że ma z tym problem i jest chodzącym kompleksem. Co wtedy rodzi Ci się w głowie, znaczy co myślisz, jak na niego patrzysz, jak reagujesz? Ale tak szczerze do bólu.

Że ma problem ze sobą. A mnie wkurwiają ludzie, którzy żyją pod dyktando własnych kompleksów nic z tym nie robiąc poza wiecznym biadoleniem i upatrywaniem winy w innych.

Więc tak - mam parę takich znajomych osób obojga płci (mających pierdolca na punkcie własnego przyrodzenia/biustu, wzrostu, ilości partnerów/partnerek, wagi, włosów itp), ale zasada jest jedna: zero biadolenia z powodu kompleksów. Bo to, że ktoś siebie postrzega jedynie przez ten pryzmat, to nie oznacza, że ja widzę ich tak samo.

To jak różnica między byciem biednym, a spłukanym. Nie ma nic złego w byciu bankrutem bez grosza przy duszy. Ale bieda to już mentalność. I nie ma nic złego w byciu właścicielem małego pindola, ale jeśli to ciebie definiuje, twoje całe jestestwo, jest kamieniem węgielnym twojej osobowości, to jest to po prostu złe samo w sobie. Budowanie siebie przez pryzmat kompleksu (jaki by on nie był) jest po prostu błędem. I relacji z takimi ludźmi nie da się utrzymywać praktycznie żadnych, bo to toksycznie wykańczające doświadczenie dla 'normalnych' ludzi.

Więc tak - mnie tacy ludzie obojga płci wkurwiają. Ale nie ze względu na swój stan, ale ze względu na ich obsesję na punkcie swojego kompleksu.

Pięknie powiedziane.

23,807

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
Roxann napisał/a:

Ale tak jest.Tu jednak mowa o początkach, kiedy to libido powinno robić swoje, a ochota ne seks nie raz w miesiącu, tylko kilka razy w ciągu dnia. Potem wiadomo, że to się zmiania.


Napisz jeszcze raz, że to faceci na sobie presję wywierają wink

Presję męskości na podstawie wymiarów i możliwości seksualnych.
W relacjach damsko-męskich zupełnie o co innego chodzi.


No shit.

Ale popełniasz dokładnie ten sam błąd. Pisałaś przed chwilą, że to bez znaczenia (rozmiar, zdolności itp), ale facet z małym libido już....jakiś taki niemęski jest dla ciebie. To twój odbiór i twoja 'presja' na zdolność 'atrakcyjnego faceta' do odpowiedniej ilości razy. Najlepiej kilka razy dziennie, zwłaszcza na początku.

23,808

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:
Priscilla napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Dzieje się tak bo od faceta się dużo więcej wymaga. Facetom bardziej to ciąży właśnie dlatego, że jest to piętnowane. Powstało jakieś dziwne przekonanie, że prawiczek to nie prawdziwy mężczyzna nie dlatego, że jest prawiczkiem w sensie dosłownym tylko bo "nigdy nie miał swojej kobiety". "Nie da się żyć z kimś, kto czuje się kimś gorszym' tego nie rozumiem, na logikę po pierwszym razie już nie powinien czuć się gorszy.

A wiesz, że sami to sobie robicie? Kto jak nie faceci już na etapie dojrzewania biegają z linijkami i długością centymetrów penisa mierzą swoją męskość? W ten sam sposób porównujecie się do innych facetów i jeśli któryś nie ma za sobą seksu, to czuje się gorszy, czasem zupełnie bez wartości. Sam seks też traktujecie jak sprawdzian, spinacie się, a jak coś nie wyjdzie, to się dołujecie. Z każdym kolejny razem jest coraz gorzej, a swoją agresję przenosicie na partnerkę, bo to co najtrudniej jest głośno przyznać, to że sami ze sobą macie największy problem. To z kolei przekłada się na tę wspomnianą przez Roxann mentalność.

Zgadzam się w 100%. To sami faceci oceniają swoją męskość po wielkości członka i zdolnościach seksualnych. Jak facet ma małego albo nawet i dużego ale powtarzające się problemy z erekcją przy kobiecie, to siłą rzeczy będzie go to coraz bardziej frustrowało. No bo co da wyrozumiała kobieta? Jak powie, że nic się nie stało, to ok na początku, ale jak sytuacja będzie się powtarzać 2..5.. 10 raz, już nie powie, że może nastepnym, bo wiadomo jak to zostanie odebrane. Itd., itd. A jak jeszcze zasugeruje, nawet najbardziej delikatnie jak potrafi, że ma problem i powinien udać do specjalisty, to...

Ale przeczytaj tematy które zakładają kobiety, piszą że ich faceci mają poniżej 12 cm i ich zwyczajnie nie czują. Sorki ale mały przyjaciel równa się its over.

23,809

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

No shit.

Ale popełniasz dokładnie ten sam błąd. Pisałaś przed chwilą, że to bez znaczenia (rozmiar, zdolności itp), ale facet z małym libido już....jakiś taki niemęski jest dla ciebie. To twój odbiór i twoja 'presja' na zdolność 'atrakcyjnego faceta' do odpowiedniej ilości razy. Najlepiej kilka razy dziennie, zwłaszcza na początku.

Nie. Facet z małym libido to nie facet któremy starczy raz na miesiąc, to raz. I tak na początku to nawet kilka razy dziennie.
Dla mnie facet, któremu starczy raz na miesiąc będać w związku, to facet z zerowym libido i nie wierzę, że ten seks raz na miesiąc będzie fajny. No nie...

23,810

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

No shit.

Ale popełniasz dokładnie ten sam błąd. Pisałaś przed chwilą, że to bez znaczenia (rozmiar, zdolności itp), ale facet z małym libido już....jakiś taki niemęski jest dla ciebie. To twój odbiór i twoja 'presja' na zdolność 'atrakcyjnego faceta' do odpowiedniej ilości razy. Najlepiej kilka razy dziennie, zwłaszcza na początku.

Nie. Facet z małym libido to nie facet któremy starczy raz na miesiąc, to raz. I tak na początku to nawet kilka razy dziennie.
Dla mnie facet, któremu starczy raz na miesiąc będać w związku, to facet z zerowym libido i nie wierzę, że ten seks raz na miesiąc będzie fajny. No nie...


No i to jest właśnie ta presja jaką wywierasz na ilość wink

Tym czasem, w drugą stronę to jest tak, że facet ma się z tym pogodzić, że jego partnerka tak ma i koniec. Nikt takiej kobiety do lekarza nie wysyła.

23,811

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Ale przeczytaj tematy które zakładają kobiety, piszą że ich faceci mają poniżej 12 cm i ich zwyczajnie nie czują. Sorki ale mały przyjaciel równa się its over.

Nie zgodzę się. Liczy technika, dogranie, zrozumienie potrzeb, a nie romiar. Faceci często do tego to sprowadzają, że im większy, tym większa satysfakcja kobiety. Otóż nie. I myślę, że każda kobieta to potwierdzi.

23,812 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-01-10 21:55:57)

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Ale przeczytaj tematy które zakładają kobiety, piszą że ich faceci mają poniżej 12 cm i ich zwyczajnie nie czują. Sorki ale mały przyjaciel równa się its over.


Ale wiesz, że to fizycznie nie jest możliwe? Czuć czuje. Tylko nie daje jej to satysfakcji. Gdyby nie czuła, to się to leczy (tu polecam co nieco o fizjoterapii uroginekologicznej i metodzie PERFECT). wink

Jest od metra kobiet z mniejszymi waginami i cokolwiek ponad to co mówisz oznacza z automatu ból lub przynajmniej dyskomfort. Więc to nie jest do końca tak, jak ci się wydaje. Tylko trzeba znaleźć partnera/partnerkę pod siebie i swoje potrzeby. Rzeczywiste, a nie te wyimaginowane.

23,813 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-01-10 22:00:18)

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Ale przeczytaj tematy które zakładają kobiety, piszą że ich faceci mają poniżej 12 cm i ich zwyczajnie nie czują. Sorki ale mały przyjaciel równa się its over.

Nie zgodzę się. Liczy technika, dogranie, zrozumienie potrzeb, a nie romiar. Faceci często do tego to sprowadzają, że im większy, tym większa satysfakcja kobiety. Otóż nie. I myślę, że każda kobieta to potwierdzi.


Większość dziewczyn tutaj z Kasssją na czele była innego zdania. Według niej i wielu tutejszych forumowiczek, liczy się przede wszystkim rozmiar. Bo techniki zawsze można się nauczyć.

Kiedy pisałem coś takiego jak ty, to zostałem okrzyknięty właścicielem małego siurka smile

-edit- jak sięgnę pamięcią, to w jednym z wątków o małych penisach, to któraś z dziewczyn polecała operację powiększają, bo okazuje się, ze są i takie usługi na rynku.

23,814

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Ale przeczytaj tematy które zakładają kobiety, piszą że ich faceci mają poniżej 12 cm i ich zwyczajnie nie czują. Sorki ale mały przyjaciel równa się its over.


Ale wiesz, że to fizycznie nie jest możliwe? Czuć czuje. Tylko nie daje jej to satysfakcji. Gdyby nie czuła, to się to leczy (tu polecam co nieco o fizjoterapii uroginekologicznej i metodzie PERFECT). wink

Jest od metra kobiet z mniejszymi waginami i cokolwiek ponad to co mówisz oznacza z automatu ból lub przynajmniej dyskomfort. Więc to nie jest do końca tak, jak ci się wydaje. Tylko trzeba znaleźć partnera/partnerkę pod siebie i swoje potrzeby. Rzeczywiste, a nie te wyimaginowane.

Wiadomka, dlatego jest pełno zadowolonych osób które to potwierdzą. Ups, właśnie niezbyt. Niejeden taki temat juz widziałem i kobiety na ogół są zgodne, rozmiar ma znaczenie. Its over.

23,815

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
Roxann napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Ale przeczytaj tematy które zakładają kobiety, piszą że ich faceci mają poniżej 12 cm i ich zwyczajnie nie czują. Sorki ale mały przyjaciel równa się its over.

Nie zgodzę się. Liczy technika, dogranie, zrozumienie potrzeb, a nie romiar. Faceci często do tego to sprowadzają, że im większy, tym większa satysfakcja kobiety. Otóż nie. I myślę, że każda kobieta to potwierdzi.


Większość dziewczyn tutaj z Kasssją na czele była innego zdania. Według niej i wielu tutejszych forumowiczek, liczy się przede wszystkim rozmiar. Bo techniki zawsze można się nauczyć.

Kiedy pisałem coś takiego jak ty, to zostałem okrzyknięty właścicielem małego siurka smile

-edit- jak sięgnę pamięcią, to w jednym z wątków o małych penisach, to któraś z dziewczyn polecała operację powiększają, bo okazuje się, ze są i takie usługi na rynku.

Ja mam małego i się tego nie boję. Nie każdy może być top ruchaczem tak jak niski nie zostanie koszykarzem.

23,816

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Wiadomka, dlatego jest pełno zadowolonych osób które to potwierdzą. Ups, właśnie niezbyt. Niejeden taki temat juz widziałem i kobiety na ogół są zgodne, rozmiar ma znaczenie. Its over.

Bo ma. Jak jest za mały - źle. Jak za duży - to też masz klęskę urodzaju.

To tak samo jak fajne są kobietki z mniejszymi cycuszkami. Ale już 'na hiszpana' nie podziałasz. Czy to oznacza, że są mniej kobiece? Nie. Natomiast facet niedający przyjemności kobiecie z automatu jest niemęski. I oto chodzi i taka jest głównie różnica. Po prostu najłatwiej to zwalić na wielkość przyrodzenia niż się przyznać samej, że jest się luźną w kroku kłodą. wink

Mięśnie dna miednicy ćwiczy się jak każde inne wink

23,817

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Ja mam małego i się tego nie boję.


I spoko, ale i tak możesz dać kobiecie taki orgazm, że liźnie nieba z taką delirką całego ciała, że nie powstydziłby się epileptyk w fabryce świetlówek. wink

Pytanie tylko co kto lubi i jaki ma priorytet. Bo niektóre cenią dobre pieszczoty ponad penetrację. A inne odwrotnie i nawet najfajniejszy orgazm osiągnięty np wprawnym językiem będzie dla niej słabszym doświadczeniem niż porządne przeoranie - nawet jak nie osiągnie orgazmu.

Każdy ma jakieś upodobania. Jedne lubią się dławić maczugami, a inne dostają klinczu na samą myśl. Co kto lubi.

23,818

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Ja mam małego i się tego nie boję.


I spoko, ale i tak możesz dać kobiecie taki orgazm, że liźnie nieba z taką delirką całego ciała, że nie powstydziłby się epileptyk w fabryce świetlówek. wink

Pytanie tylko co kto lubi i jaki ma priorytet. Bo niektóre cenią dobre pieszczoty ponad penetrację. A inne odwrotnie i nawet najfajniejszy orgazm osiągnięty np wprawnym językiem będzie dla niej słabszym doświadczeniem niż porządne przeoranie - nawet jak nie osiągnie orgazmu.

Każdy ma jakieś upodobania. Jedne lubią się dławić maczugami, a inne dostają klinczu na samą myśl. Co kto lubi.

Oj coś czuję że trochę cołpujesz bracie, ale nie będę się kłócił. Jak facet drugiego faceta przekonuje że rozmiar nie ma znaczenia nie brzmi to zbyt wiarygodnie, natomiast gdziekolwiek czytam laski zdecydowanie optują za rozmiarem.

23,819 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-01-10 22:29:59)

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Że ma problem ze sobą. A mnie wkurwiają ludzie, którzy żyją pod dyktando własnych kompleksów nic z tym nie robiąc poza wiecznym biadoleniem i upatrywaniem winy w innych.

Więc tak - mam parę takich znajomych osób obojga płci (mających pierdolca na punkcie własnego przyrodzenia/biustu, wzrostu, ilości partnerów/partnerek, wagi, włosów itp), ale zasada jest jedna: zero biadolenia z powodu kompleksów. Bo to, że ktoś siebie postrzega jedynie przez ten pryzmat, to nie oznacza, że ja widzę ich tak samo.

To jak różnica między byciem biednym, a spłukanym. Nie ma nic złego w byciu bankrutem bez grosza przy duszy. Ale bieda to już mentalność. I nie ma nic złego w byciu właścicielem małego pindola, ale jeśli to ciebie definiuje, twoje całe jestestwo, jest kamieniem węgielnym twojej osobowości, to jest to po prostu złe samo w sobie. Budowanie siebie przez pryzmat kompleksu (jaki by on nie był) jest po prostu błędem. I relacji z takimi ludźmi nie da się utrzymywać praktycznie żadnych, bo to toksycznie wykańczające doświadczenie dla 'normalnych' ludzi.

Więc tak - mnie tacy ludzie obojga płci wkurwiają. Ale nie ze względu na swój stan, ale ze względu na ich obsesję na punkcie swojego kompleksu.

I generalnie dochodzimy do tego samego, co napisałam Shinigamiemu, czyli na czym polega mentalność prawiczka wink

Jack Sparrow napisał/a:

I spoko, ale i tak możesz dać kobiecie taki orgazm, że liźnie nieba z taką delirką całego ciała, że nie powstydziłby się epileptyk w fabryce świetlówek. wink

Pytanie tylko co kto lubi i jaki ma priorytet. Bo niektóre cenią dobre pieszczoty ponad penetrację. A inne odwrotnie i nawet najfajniejszy orgazm osiągnięty np wprawnym językiem będzie dla niej słabszym doświadczeniem niż porządne przeoranie - nawet jak nie osiągnie orgazmu.

To prawda, że jesteśmy różne i mamy różne upodobania, tak jak i mężczyźni je mają. Niemniej najbardziej komfortową sytuacją jest ta, kiedy można mieć różnorodność i czasem osiągnąć orgazm, na który nie pozwala mały penis, ale pozwala wyuczona technika, a czasem mamy odruch atawistyczny i chcemy iść w kierunku natury. Dążę do tego, że różnorodność jest fajna i zawsze lepiej mieć wybór i możliwości.

23,820 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-01-10 22:36:15)

Odp: 30lat i cały czas sam

Tia. Tylko to piszę z perspektywy faceta ponadprzeciętnie wyposażonego. Po prostu jest z tych większych. Ale jeszcze nie gigantów. Większość babek z jakimi uprawiałem seks miała duże zastrzeżenia, bo dla nich to było za wiele. Automatycznie odpadają wtedy wszystkie pozycje z głębszą penetracją czy jakikolwiek bardziej żywiołowy seks. Bo zamiast być przyjemnie to bywa boleśnie. Jak nie w trakcie, to po. Bo seks może i super, ale nie może normalnie siedzieć przez dwa dni. Albo wysikać się bez bólu, bo jest tak wygrzmocona wewnętrznie, że nie jest w stanie dobrze się rozluźnić, żeby opróżnić pęcherz.

Z mojego doświadczenia, o dużego penisa wołały tylko babki, które same miały problemy z dnem miednicy, albo miały nadwagę i były kompletnie nierozciągnięte (do stopnia uniemożliwiającego normalną, pełną penetrację w klasycznych pozycjach). Tylko zrozummy się dobrze - każdy ma jakieś swoje typy i upodobania. Ale zdecydowana większość ludzi na świecie akurat najbardziej odpowiada dobrze rozumiana....przeciętność.

23,821

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

To prawda, że jesteśmy różne i mamy różne upodobania, tak jak i mężczyźni je mają. Niemniej najbardziej komfortową sytuacją jest ta, kiedy można mieć różnorodność i czasem osiągnąć orgazm, na który nie pozwala mały penis, ale pozwala wyuczona technika, a czasem mamy odruch atawistyczny i chcemy iść w kierunku natury. Dążę do tego, że różnorodność jest fajna i zawsze lepiej mieć wybór i możliwości.

I to jest właśnie ta dobrze rozumiana przeciętność. Bo skrajności pasują naprawdę niewielkiej liczbie ludzi. smile

23,822

Odp: 30lat i cały czas sam

A mi kumpela zaszalala zalozyla mi profil randkowy wczoraj i juz ze mna 5 facetow pisze  nie wiem ktorego se wybrac, bo kazdy dosc przystojny, ciekawy i charakter poki co ok... myslicie, zeby isc na randki po kolei z kazdym i se wybrac najlepszego? Seks oczywiscie na pierwszej randce odpada... duzo zablokowalam,bo albo jakies stare dziady pisaly albo jakies gowniarze zasmarkane po 20 kilka lat albo ktos kto mieszka daleko za granica,wiec zostawilam na liscie tylko tych,co mieszkaja w Anglii,podobaja mnie sie i sa w moim przedziale wiekowym

23,823 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-01-10 23:33:59)

Odp: 30lat i cały czas sam
Roxann napisał/a:

Nie, nie dlatego. Ja miałam/miałabym w nosie to czy ktoś jest prawiczkiem, czy nie gdyby nie szły za tym problemy, które tu były wymieniane. Tu nie chodzi o wymagania. Po prostu seksualność kobiet i mężczyzn się różni, i to bardzo. To jest nawet naukowo dowiedzione, że uzależnienie od porno i masturbacji ma szeroko idące konsekwencje, w tym negatywy wpływ na pożycie seksualne w normalnej relacji. Zatem, jeśli facet przez długie lata pozostaje prawiczkiem, to najpewniej albo zdążył się już od porno uzaleznić, albo jest aseksualny. I jedno i drugie będzie stanowiło duży problem w ewentualnej relacji, chyba że kobieta też będzie aseksualna.

Nie rozumiesz. Facet w podanym przeze mnie przykładzie nie czuł się gorszym przez to, że nie mał swojej kobiety, jak to określiłeś, ale dlatego, że nie potrafił stanąć na wysokości zadania. Jesteś w dużym błędzie sądząc, że po pierwszym razie to uczucie minie. Nie, nie minie. Same pieszczoty, czy inny rodzaj bliskości może wystarczyć na samym początku, ale prędzej czy później frustracja będzie narastać. Nawet jeśli taki facet trafi na wyrozumiałą i cierpliwą kobietę, to brak normalnego seksu prędzej czy później spowoduje, że taki facet przestanie czuć się jak pełnowartościowy mężczyzna. Jeśli problemy ze wzwodem będą się utrzymywać przez dłuższy czas, to i ochota do jakichkolwiek zbliżeń minie. Teraz Ci się wydaje, że najgorsze, co może faceta spotkać, to późne prawictwo. Otóż niekoniecznie. Bardziej frustrujace może się okazać to, że mając już tą swoją kobietę, seksowną, chętną, nie będzie potrafił odbyć z nią normalnego stosunku z powodu problemów z erekcją. A to już prosta droga do projekcji o zdradzie.

Niestety problemy z erekcją są dużo bardziej skomplikowane i trudne do wyleczenia, niż Ci sie wydaje. I często dużo szybciej i bardziej siadają na psyche facetom, niż kobietom, które wejdą w relację z takim facetem. Oczywiście do czasu, bo narastająca frustracja, konieczność obchodzenia się z facetem jak z jajkiem i nie rzadko wysłuchiwanie wyimaginowanych podejrzeń o zdradę, w końcu każdą kobietę zniechęci.
Twój/Wasz problem jest taki, że wam się wydaje, że znalezienie partnerki i pierwszy seks rozwiąże problem. Wystarczy, że się wami zainteresuje, da szansę i będzie wyrozumiała. W końcu macie tą swoją kobietę i już nie jesteście prawiczkami. Niestety to tak nie działa.
Dlatego to co tu piszenie jest dla mniej lub bardziej doświadczonych osób, zarówno kobiet jak i mężczyzn teoriemi z kosmosu. Tak mogą myśleć i mają prawo osoby młode, ale nie dwudziestoparoletnie i więcej. Także nie same późne prawictwo jest tu problemem, ale mentalność takiej osoby i problemy jakie za tym idą.

Ja nie byłabym aż tak brutalna w takich stwierdzeniach, że its over. Nie mam jednak recepty na to, by taki facet miał jak najmniej do przepracowania. Na pewno barykadowanie się i utrwalanie treści głoszonych przez tzw. przegrywów nie pomoże. Bo to każdą kobietę odstraszy już na starcie. Jednak z własnego doświadczenia powiem, że mój tamten związek się skończył, bo 1. narastająca frustracja partnera była nie do zniesienia, 2. nawet jeśli widział problem w sobie, na pewno widział, bo przecież problem z erekcją był po jego stronie, nie chciał tej przyczyny znaleźć w sobie i próbować to leczyć (być może też myślał, że znalezienie atrakcyjnej, wyrozumiałej dziewczyny rozwiąże problem, ale tak się nie stało, co było powodem coraz większych frustracji), 3. Próba przerzucenia odpowiedzialności czy winy na mnie i dogadywanie, że na pewno i tak go zdradzę, albo myślę o jakimś nawet ex, który był w stanie odbyć ze mną normalny stosunek i tak mnie zaspokoić.
Od razu powiem, że nie wiem czy był prawiczkiem, bo tego nie byłam przecież w stanie sprawdzić/zweryfikować. Zresztą wtedy nie miało to dla mnie znaczenia. Ujął mnie swoją inteligencją, błyskotliwością, zaradnością, poczuciem humoru i nienagannymi manierami. Nie miało wtedy dla mnie znaczenia to, że był mniej więcej mojego wzrostu, a nawet może ciut niższy i miał trochę nadporogramowych kg. Na pewno jednak nie głosił takich terści, jak niektórzy tutaj, bo wtedy od razu by mnie to zniechęciło.
Czy uważam te 2 lata za stracone? Nie. Traktuję to jako cenne doświadczenie.

Otóż nie, właśnie nie masz tego w nosie i sama to napisałaś. Prawiczka nie rozpoznaje się z widzenia, są tylko dwa sposoby by się o tym dowiedzieć, albo musi sam powiedzieć albo to wyjdzie już w trakcie seksu. A ty od razu jesteś pewna, że jeśli facet jest prawiczkiem to musi być uzależniony od porno i masturbacji tak jakby zaspokajanie się raz czy dwa na tydzień będąc prawiczkiem było niemożliwe.

Gdybym ja znalazł się na miejscu tego faceta to po jednym nieudanym razie niespecjalnie bym się przejął. Po drugim spróbowałbym tabletek i już bym się zapisał do lekarza informując o tym partnerkę. Ponawiam pytanie o co chodzi z tą "projekcją zdrady", co to w ogóle znaczy?

No dobra powiedzmy już, że faktycznie miałbym te problemy z erekcją po wejściu w pierwszy związek i spróbowaniu pierwszego razu. Co według ciebie powinienem zrobić w takiej sytuacji? Przecież mentalność nie ma znaczenia w przypadku problemu zdrowotnego. Nawet jak będąc prawiczkiem będę jednocześnie miał mentalność super ultra giga chada, będę mega pewny siebie i tego, że nawet za pierwszym razem będzie super to i tak nie będzie miało wpływu na moje ciało. Jakakolwiek choroba czy inny problem medyczny jest albo nie, jeśli jest to trzeba z nim iść do lekarza, brać leki, pójść na operację itd niezależnie od mentalności.

Największym problemem twojego partnera było to "nie chciał tej przyczyny znaleźć w sobie i próbować to leczyć". Co on myślał, że to samo przejdzie, samo się wyleczy. Dla mnie to oczywiste, że z czymś takim się idzie do lekarza i dla każdej normalnej partnerki to także powinno być oczywiste i powinna wspierać partnera w tym leczeniu. Wspierać, a nie zmuszać czy na siłę przekonywać, wspierać jeśli on sam się leczy.

Roxann napisał/a:
Priscilla napisał/a:

A wiesz, że sami to sobie robicie? Kto jak nie faceci już na etapie dojrzewania biegają z linijkami i długością centymetrów penisa mierzą swoją męskość? W ten sam sposób porównujecie się do innych facetów i jeśli któryś nie ma za sobą seksu, to czuje się gorszy, czasem zupełnie bez wartości. Sam seks też traktujecie jak sprawdzian, spinacie się, a jak coś nie wyjdzie, to się dołujecie. Z każdym kolejny razem jest coraz gorzej, a swoją agresję przenosicie na partnerkę, bo to co najtrudniej jest głośno przyznać, to że sami ze sobą macie największy problem. To z kolei przekłada się na tę wspomnianą przez Roxann mentalność.

Zgadzam się w 100%. To sami faceci oceniają swoją męskość po wielkości członka i zdolnościach seksualnych. Jak facet ma małego albo nawet i dużego ale powtarzające się problemy z erekcją przy kobiecie, to siłą rzeczy będzie go to coraz bardziej frustrowało. No bo co da wyrozumiała kobieta? Jak powie, że nic się nie stało, to ok na początku, ale jak sytuacja będzie się powtarzać 2..5.. 10 raz, już nie powie, że może nastepnym, bo wiadomo jak to zostanie odebrane. Itd., itd. A jak jeszcze zasugeruje, nawet najbardziej delikatnie jak potrafi, że ma problem i powinien udać do specjalisty, to...

Po pierwsze strach czy depresja wywołana tym, że "coś nie wyszło" jest bardzo prosta do wytłumaczenia. Faceci nienawidzą bycia porównywanymi do byłych i chcą tego uniknąć za wszelką cenę. Ponownie wręcz nie rozumiem jak w ogóle miałoby dojść do 5 czy 10 nieudanego razu, każdy facet po 2, max 3 już powinien być zapisany do lekarza, a partnerka powinna to zrozumieć. Jeśli decydujesz się wejść z kimś w związek to znaczy, że akceptujesz też jego problemy i wyrażasz gotowość do wsparcia w radzeniu sobie z nimi. "A jak jeszcze zasugeruję..." to tym lepiej, to powinno tylko jeszcze bardziej zmobilizować faceta do udania się do tego specjalisty, oczywiście jeśli ona właśnie będzie wyrozumiała i da mu czas na choć podjęcie próby poradzenia sobie z problemem.

Roxann napisał/a:

Nie wiem jaka jest definicja prawiczka, ale śmiem twierdzić, że raczej chodzi o normalny stosunek z kobietą, a nie jakiekolwiek doświadczenie seksualne z inną osobą.

Roxann masz rację, chodzi dokładnie o normalny stosunek z kobietą.

Roxann napisał/a:

Nie mówimy o związku. Jeśli facet miał erotyczny masaż, to nie wiem czy można to uznać za utratę prawictwa bo nie wiem jak on wygląda. Zrobienie loda, ok, może tak. Tak jak u kobiety erotyczny masaż, nawet doprowadzenie do orazmu, nie powoduje, że przestaje być dziewicą. Jak komuś zrbiła loda? Ale czy my tu o definicjach mówimy?

To może być ciekawe, Roxann opiszę ci jak wyglądał ten masaż, a ty odpowiedź czy uznajesz to za utratę prawictwa czy nie. Ogólnie masaż wyglądał tak, że po załatwieniu formalności typu płatność i wybranie oferty wszedłem do pokoju, w którym czekała masażystka. Kazała się rozebrać i sama też się rozebrała, powiedziała żeby wejść pod prysznic i tu w zależności od salonu, jedna powie by samemu się umyć, a druga zrobi to osobiście. Potem położyłem się na materac twarzą do dołu, a masażystka wykonała masaż relaksacyjny, następnie był masaż nuru czyli dosłownie ocierała się całym ciałem o moje ciało wcześniej polewając specjalnym żelem. Na sam koniec był masaż lingam co najprościej ujmując oznacza doprowadzenie do orgazmu ręką choć nie musi się nim zakończyć. Ogólna zasada jest taka, że nie można nawet dotykać masażystki chyba, że ta sama na to pozwoli i oczywiście bez jej miejsc intymnych. Dodam od razu, że taki masaż jest w pełni także dla kobiet i także zawiera zakończenie orgazmem nazywane masażem yoni i z tego co kiedyś czytałem to kobiety wcale nie są tym mniej zainteresowane od mężczyzn. Dla mnie to było dobre doświadczenie i nie żałuje tego. A teraz Roxann jakie jest twoje zdanie na ten temat?

Priscilla napisał/a:

I generalnie dochodzimy do tego samego, co napisałam Shinigamiemu, czyli na czym polega mentalność prawiczka wink

No dobra ale co dokładnie rozumiesz jako przeciwieństwo tej mentalności nadal będąc prawiczkiem? Jaką ten prawiczek powinien mieć mentalność żeby nie przeszkadzał ci ten fakt? Czy nawet mając problemy z erekcją powinien się tym nie przejmować czy co?

I na koniec małe sprostowanie, ja nie mam problemów z erekcją, wtedy na tym masażu faktycznie ten problem się pojawił ale z dwóch powodów. Po pierwsze bo brałem wtedy leki mające na to wpływ i utrudniające osiągnięcie orgazmu oraz właśnie utrzymanie erekcji przez dłuższy czas. Po drugie bo nie miałem żadnej stymulacji wzrokowej, na masażu się leży na płasko więc wzrok jest na sufit, a masażystki prawie nie widać bo jest z boku. Ciężko być w pełni podnieconym czując tylko rękę obcej dziewczyny, patrząc się w sufit i jeszcze być pod presją czasu.

23,824 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-01-10 23:40:35)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Gdybym ja znalazł się na miejscu tego faceta to po jednym nieudanym razie niespecjalnie bym się przejął. Po drugim spróbowałbym tabletek i już bym się zapisał do lekarza informując o tym partnerkę.

Ale wiesz, że życie lubi nas zaskakiwać i nigdy nie znajdując się w określonej sytuacji nie jesteś w stanie przewidzieć swoich odczuć, zachowania i tego, jak dana sytuacja wpłynie na psychikę? W teorii wiele rzeczy wygląda zupełnie inaczej niż wówczas, gdy się z nimi realnie zderzymy.

Shinigami napisał/a:

No dobra powiedzmy już, że faktycznie miałbym te problemy z erekcją po wejściu w pierwszy związek i spróbowaniu pierwszego razu. Co według ciebie powinienem zrobić w takiej sytuacji? Przecież mentalność nie ma znaczenia w przypadku problemu zdrowotnego.

Ale tutaj zdecydowanie nie mówimy o problemie zdrowotnym.

Shinigami napisał/a:

No dobra ale co dokładnie rozumiesz jako przeciwieństwo tej mentalności nadal będąc prawiczkiem? Jaką ten prawiczek powinien mieć mentalność żeby nie przeszkadzał ci ten fakt? Czy nawet mając problemy z erekcją powinien się tym nie przejmować czy co?

Przecież już Ci to opisałam, wystarczy wrócić do wcześniejszych postów.

23,825 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2024-01-11 00:09:03)

Odp: 30lat i cały czas sam

Przecież mentalność nie ma znaczenia w przypadku problemu zdrowotnego.

Shini, metalność i nastawienie to podstawa wszystkiego. Jak ktoś wierzy że ruch jest niepotrzebny to nie będzie się człek ruszał i w końcu zachoruje. Jak już będzie taki ktoś chory i nadal będzie tkwił w swojej mentalności to nigdy nie wyzdrowieje.

To jak się myśli o sobie, jak opisuje swoją sytuację swoje problemy ma gigantyczny wpływ na to jak się podchodzi do ich rozwiązywania. Jak się sobie wmawia że wszystko dookoła spiskuje aby powodować kogoś sytuację to automatycznie pozbawia się zdolności do zmiany.

Wszystko się zaczyna w głowie. Jak możesz kontrolować swoje myśli to możesz zmieniać nastawienie. Jak zmieni się nastawienie to zmienią się działania. Po czasie takich innych działań przychodzą zawsze efekty. Osoba która wierzy że coś jest bezsensu nigdy tego nie będzie robić a co najwyżej na odwal. To jest typowy samosabotaż.

Najpierw trzeba uwierzyć. Nastawienie motywacja mental to jest kwestia wiary że ktoś jest w stanie coś zrobić i że to przyniesie efekty. Że to ma sens. Bez tej wiary nic się nie da nawet osiągnąć.

23,826

Odp: 30lat i cały czas sam
ABC50 napisał/a:

Przecież mentalność nie ma znaczenia w przypadku problemu zdrowotnego.

Shini, metalność i nastawienie to podstawa wszystkiego.

W moim odczuciu Shini sobie to racjonalizuje - łatwiej mu uznać, że ewentualny problem z erekcją to efekt problemu zdrowotnego, na który znajdzie się magiczna pigułka przepisana na receptę niż bardziej skomplikowana i wymagająca praca nad zmianą mentalności.

23,827 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2024-01-11 00:24:10)

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:
ABC50 napisał/a:

Przecież mentalność nie ma znaczenia w przypadku problemu zdrowotnego.

Shini, metalność i nastawienie to podstawa wszystkiego.

W moim odczuciu Shini sobie to racjonalizuje - łatwiej mu uznać, że ewentualny problem z erekcją to efekt problemu zdrowotnego, na który znajdzie się magiczna pigułka przepisana na receptę niż bardziej skomplikowana i wymagająca praca nad zmianą mentalności.

Przecież to to samo. Problem z erekcja to najczęściej problem czego? Braku wiary w siebie, w swój organizm. Niska pewność, brak doświadczeń etc. Od czego to wszystko się zaczyna? od głowy. Od mentalności. Jak ktoś jest tak stremowany że nie dostanie erekcji to zgadnijcie co.....,... nie dostanie...........

A im dalej w las tym ciemniej. Im więcej się o tym myśli tym tworzy się większy problem. Bo podcina się swoją pewność siebie jeszcze bardziej. Jeszcze większy stres w momencie kiedy to ma nastąpić. Taka spirala. Bo później masz wynik zły i jeszcze się utwierdzasz w swojej filozofii. Mam jakiś problem. Guzik prawda. Nie masz żadnego problemu z erekcja. Po prostu nie masz doświadczeń. Nie masz pewności. To powoduje stres niepewność i to powoduje następne rzeczy.

23,828

Odp: 30lat i cały czas sam

Ale przecież gdyby Shini dopuścił do siebie, że klucz do rozwiązania wielu jego problemów od dawna był w jego ręku, to musiałby się zmierzyć z bardzo trudnym momentem uswiadomienia sobie zmarnowania wielu lat życia na własne życzenie. To nie byłoby miłe.

Shini, powiem Ci coś jako niewiele starszy kolega - jedną z najważniejszych rzeczy które się nauczyłem w życiu i które doprowadziły do wielu korzystnych zmian było uswiadomienie sobie, że życie to nie jest gra o sumie zerowej, tzn. suma szczęścia nie musi się równać sumie nieszczęścia. Co to oznacza w praktyce:

- Że za zbrodnie nie zawsze spotyka kogoś kara.
- Że jak ktoś jest przystojny to nie musi być głupi.
- I że jak ktoś jest brzydki to nie musi być dobry.
- Że jak ktoś jest bogaty to niekoniecznie oznacza musi pracować po 24h na dobe.
- że są ludzie którym przytrafiają się wszystkie nieszczęścia świata i nie ma w tym nic szlachetnego, budującego, uwznioślającego
- i są też ludzie w czepku urodzeni którzy całe życie mają "z górki"
- że są ludzie którzy umrą młodo, nic po sobie nie zostawią, świat o nich zapomni po tygodniu
- i są ludzie którzy mogą zmieniać życia innych poprzez swoją aktywność i będą dla kogoś znaczącą postacią nawet za 100 lat.
- że jak ktoś jest chadem to nie musi zdradzać na prawo i lewo
- a jak ktoś jest "Mireczkiem dobrym chłopem" to nie musi być idealnym partnerem bo też ma pod deklem niepoukładane i może być brzydkim, nudnym przemocowcem.

Takie jest życie po prostu. Bardzo przypadkowe, bardzo niesprawiedliwe. Ty budujesz do tego wszystkiego teorie, które się po prostu nie aplikują.

23,829 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-01-11 00:41:45)

Odp: 30lat i cały czas sam
Foxterier napisał/a:

Ale przecież gdyby Shini dopuścił do siebie, że klucz do rozwiązania wielu jego problemów od dawna był w jego ręku, to musiałby się zmierzyć z bardzo trudnym momentem uswiadomienia sobie zmarnowania wielu lat życia na własne życzenie. To nie byłoby miłe.

Dokładnie to miałam na myśli pisząc o jego racjonalizacji. Ludzie często uważają, że choroba ich rozgrzesza.
Jestem gruby, bo mam problem z tarczycą albo insulinooporność; brakuje mi energii, dlatego patrzysz na mnie widząc lenia, który nic nie robi, a przecież mi jej brakuje, bo mam problem metaboliczny; nie mam erekcji, bo coś nie tak jest z moim zdrowiem. Prawda jest jednak taka, że w każdej z tych sytuacji zamiast szukać usprawiedliwienia dla bezczynności, to żeby coś w swoim życiu zmienić trzeba wziąć dupę w troki i działać w tym kierunku, żeby sobie z zaistniałym problemem poradzić. Można schudnąć przy Hashimoto i insulinooporności, można nabrać energii ruszając się i pomagając sobie odpowiednią dietą, można też poradzić sobie z brakiem erekcji pracując nad mentalem. O ile rzecz jasna istotnie problem nie leży po stronie somatycznej, ale tutaj przecież nie mówimy o takiej sytuacji. Można, ale jeśli nic się nie robi, to jest to podjęta decyzja, dla której potrzebuje się usprawiedliwienia.

23,830 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2024-01-11 00:46:17)

Odp: 30lat i cały czas sam

To jest właśnie ta mentalność której większości nie widzi. Można mieć pozytywne nastawienie typu - kurcze dowiedziałem się tego w tym wieku zamiast mając 50 lat. Ile zyskałem. Pozytyw. Zróbmy coś nowego. Czas na zmianę. A można też myśleć tragedia zmarnowałem 10 lat bo teraz mogłem być kimś innym i dojść do tej 50 tkwiąc w tym samym. Nie ma to sensu. Po co. I tak nic to nie da.

Gdzieś podświadomie ludzie sie boją tego ruszyć i racjonalizują jak pisze słusznie Priscilla. Wybierają ta druga drogę myślenia i wtedy szuka się usprawiedliwień. Widzi się tylko czemu czegos nie zrobić. Jak z tymi przyrządami do ćwiczenia na świeżym powietrzu. Nie pójdzie bo deszcz albo śliskie poręcze.

Nastawienie to podstawa wszystkiego.

23,831

Odp: 30lat i cały czas sam
ABC50 napisał/a:

To jest właśnie ta mentalność której większości nie widzi. Można mieć pozytywne nastawienie typu - kurcze dowiedziałem się tego w tym wieku zamiast mając 50 lat. Ile zyskałem. Pozytyw. Zróbmy coś nowego. Czas na zmianę. A można też myśleć tragedia zmarnowałem 10 lat bo teraz mogłem być kimś innym i dojść do tej 50 tkwiąc w tym samym. Nie ma to sensu. Po co. I tak nic to nie da.

O widzisz, słuszna uwaga. Tutaj na każdym kroku mamy "zmarnowałem trzy dekady życia" zamiast popatrzeć, że jest się w takim miejscu, gdy jeszcze wszystko można. Oczywiście, że czasu cofnąć się nie da i tego czasu szkoda, jeśli niewiele wniósł, ale ten, który ma się przed sobą można jak najlepiej wykorzystać bazując na tej świadomości, którą się właśnie nabywa.

23,832 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2024-01-11 01:36:43)

Odp: 30lat i cały czas sam

Dokładnie Priscilla. Myślenie potrafi być niebezpiecznie nie tylko w odniesieniu do erekcji. Np jak zacznie się sobie wmawiać boli mnie brzuch i będzie robić to nagminnie przez dłuższy czas i się w to uwierzy to rozbili cię w końcu brzuch. Przez bycie czarodziejem? Nie. Po prostu zwiększa się stres zwiększa się czucie w tym obszarze bo nagle szukasz czegoś w brzuchu jesteś przewrażliwiony/a i każde coś będzie utwierdzać cię że tak boli mnie brzuch. jak będzie się dalej tak stresować to z problemu mentalnego może zrobić faktycznie stan zapalny, jakieś wzody i wtedy nawet zmiana myślenia nie pomoże tak latwo bo już się wywołało problem jak opisalas somatyczny.

23,833

Odp: 30lat i cały czas sam
ABC50 napisał/a:

Np jak zacznie się sobie wmawiać boli mnie brzuch i będzie robić to nagminnie przez dłuższy czas i się w to uwierzy to rozbili cię w końcu brzuch. Przez bycie czarodziejem?

Przez bycie pojebem z zaburzeniami psychosomatycznymi wink



A tak poważnie - to samo ma wytykane od wielu miesięcy w różnych wątkach.

W innym miejscu napisałem mu takie coś:

A teraz zobacz na to.

Gdyby choć odrobinę popracował nad rozwinięciem tego co robi - czyli faktycznie zająłby się stolarstwem również artystycznym przez wielkie S i zaczął robić własny fanart związany z anime/mangą to mogłoby to wyglądać tak:

- Cześć, jestem Shini, zawodowo zajmuje się stolarstwem. Wykonuję meble na zamówienie - i takie powszechne jak regał pod zabudowę czy szafki na buty do przedpokoju, ale też i bawię się w stolarstwo artystyczne jak wiktoriańskie kredensy z ukrytymi schowkami, czy fancy stoliki kawowe z egzotycznego drewna albo restomody zabytkowych mebli. Lubię je wykonywać w stylu nawiązującym do fantazy, czy steampunkowym. Hobbystycznie tworzę mangi i fanarty, bo fascynuje mnie kultura japońska. Szczególnie inspiruje mnie Hiroyuki Imaishi, bo Kill la Kill, mnie zafascynowała swoją kreską. Czasem dorabiam sprzedając swoje fanarty na grupach tematycznych i eventach. Chcesz zobaczyć moje niektóre dzieła?


I wyobraź sobie nawet mocno przeciętną twarz, ale pełną uśmiechu, ciepła i pasji, która mówi to głosem pełnym spokoju, ale podszytym nie do końca ukrytą dumą. 90% ludzi nawet jak ma w dupie anime czy stolarstwo, to i tak chętnie zerknie co taki gościu ma do pokazania.

Reakcja Shiniego?

Ciekawy pomysł ale to się nigdy nie stanie.

23,834

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Ponawiam pytanie o co chodzi z tą "projekcją zdrady", co to w ogóle znaczy?

To, że facet, który nie jest w stanie zaspokoić swojej partnerki, ma powtarzające się problemy z erekcją itd. prędzej czy później zacznie podejrzewać swoją partnerkę o zdradę. Po prostu będzie czuł się niepewnie i wszędzie widział zagrożenie. Nie ważne czy to będzie ex, kolega z pracy, czy aktor na ekranie.
Sam wcześniej pisałeś, że faceci są bardzo zazdrośni o byłych. Nie wszyscy mają na tym punkcie obsesję, ale da się zauważyć, że im facet jest mniej pewny siebie, tym jest ona większa. Pomyśl więc co taki facet, który już na wstępie panicznie boi się porównań będzie czuć w momencie, kiedy okaże się, że nie jest w stanie odbyć normalnego stosunku? Nie raz, nie dwa ale xx razy. Ty uważasz, że wizyta u lekarza i jakiś magiczny lek rozwiąże problem. Niekoniecznie.

23,835

Odp: 30lat i cały czas sam

Projekcja jest kiedy sobie wmawiasz coś co nie istnieje i sam się do tego przyczyniasz.

Np może być projekcja nieporadności.

Ciągle myślisz: Nic nie mogę zmienić bo nie jestem w stanie, bo nie ma to sensu.

I wtedy następstwem jest pisanie na forum i odpowiadanie czemu nie można czegoś robić. Drążki za śliskie. Szwagier za wysoki. Pokój za duży. Herbata za słodka. Dojazd za daleki.

23,836 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-01-11 11:47:54)

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Reakcja Shiniego?

Ciekawy pomysł ale to się nigdy nie stanie.

Zanim zaczniesz cytować to chociaż naucz się czytać ze zrozumieniem, a nie dodawać ciągle coś co ci się wydaje. "Ciekawy pomysł ale to się nigdy nie stanie" dotyczył tylko tego fragmentu o byciu uśmiechniętym itd bo takim człowiekiem nigdy nie będę. Nie chodziło o twoje propozycje na zarobek.

23,837

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Reakcja Shiniego?

Ciekawy pomysł ale to się nigdy nie stanie.

Zanim zaczniesz cytować to chociaż naucz się czytać ze zrozumieniem, a nie dodawać ciągle coś co ci się wydaje. "Ciekawy pomysł ale to się nigdy nie stanie" dotyczył tylko tego fragmentu o byciu uśmiechniętym itd bo takim człowiekiem nigdy nie będę. Nie chodziło o twoje propozycje na zarobek.


Pierdololo. Ile lat pracujesz u szwagra i nigdy nie pomyślałeś o stolarstwie artystycznym? Od ilu lat oglądasz anime i nic ponad to, pozostając po stronie biernego konsumenta zamiast przejść na stronę kreatywną? I jeszcze się kłócisz na ten temat ze wszystkimi, który ci to mówią racjonalizując swój absurdalny i paraliżujący strach.

Tylko na tym forum od roku ludzie zasypują cię radami i złotymi myślami jak wyjść z twojej sytuacji, bo masz super bezpieczne miejsce startu/wprowadzenia zmian we własnym życiu bez koniczności borykania się z poważnymi konsekwencjami popełnionych błędów. Mieszkasz u rodziców, pracujesz u szwagra. Nie masz żadnych obciążeń finansowych. To jest punkt startu, o jakim większość ludzi marzy. A ty biadolisz jak ci źle.

23,838 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2024-01-11 11:50:27)

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Reakcja Shiniego?

Zanim zaczniesz cytować to chociaż naucz się czytać ze zrozumieniem, a nie dodawać ciągle coś co ci się wydaje. "Ciekawy pomysł ale to się nigdy nie stanie" dotyczył tylko tego fragmentu o byciu uśmiechniętym itd bo takim człowiekiem nigdy nie będę. Nie chodziło o twoje propozycje na zarobek.


Pierdololo. Ile lat pracujesz u szwagra i nigdy nie pomyślałeś o stolarstwie artystycznym? Od ilu lat oglądasz anime i nic ponad to, pozostając po stronie biernego konsumenta zamiast przejść na stronę kreatywną? I jeszcze się kłócisz na ten temat ze wszystkimi, który ci to mówią racjonalizując swój absurdalny i paraliżujący strach.

Tylko na tym forum od roku ludzie zasypują cię radami i złotymi myślami jak wyjść z twojej sytuacji, bo masz super bezpieczne miejsce startu/wprowadzenia zmian we własnym życiu bez koniczności borykania się z poważnymi konsekwencjami popełnionych błędów. Mieszkasz u rodziców, pracujesz u szwagra. Nie masz żadnych obciążeń finansowych. To jest punkt startu, o jakim większość ludzi marzy. A ty biadolisz jak ci źle.

Podpisuję się. Mogło być dużo gorzej. Ale może motywacja byłaby większa więc werdykt nie do końca pewny.

23,839

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Pierdololo. Ile lat pracujesz u szwagra i nigdy nie pomyślałeś o stolarstwie artystycznym? Od ilu lat oglądasz anime i nic ponad to, pozostając po stronie biernego konsumenta zamiast przejść na stronę kreatywną? I jeszcze się kłócisz na ten temat ze wszystkimi, który ci to mówią racjonalizując swój absurdalny i paraliżujący strach.

Tylko na tym forum od roku ludzie zasypują cię radami i złotymi myślami jak wyjść z twojej sytuacji, bo masz super bezpieczne miejsce startu/wprowadzenia zmian we własnym życiu bez koniczności borykania się z poważnymi konsekwencjami popełnionych błędów. Mieszkasz u rodziców, pracujesz u szwagra. Nie masz żadnych obciążeń finansowych. To jest punkt startu, o jakim większość ludzi marzy. A ty biadolisz jak ci źle.

Nigdy nie pomyślałem bo ani szwagier ani żadna z firm jakie znam nigdy nawet o tym nie wspomniała. Dopiero niedawno ten temat trochę wypłynął bo mamy mega bogatą klientkę, która lubi różne wzory itp. Nigdy nie myślałem o tworzeniu anime bo poziom porównywalny z tworzeniem gier czy filmów wymagający wielkiej firmy, grubych milinów i mnóstwa ludzi. Dopóki ty nie napisałeś o fanartach itd to nawet o tym nie pomyślałem.

Punkt startu i jakim większość ludzi marzy to 10 milionów dolarów od rodziców na start. Ja nie mam żadnego punktu startu bo nie mam żadnych pieniędzy poza moimi oszczędnościami. Można powiedzieć, że ten punkt startowy dopiero powstaje, a raczej sam go tworzę oszczędzając.

Na inne posty po odpowiadam później ale teraz jedna kwestia. Powiedzmy, że wystąpiłyby te problemy z erekcją przy pierwszym razie na początku związku i co według was z tym zrobić? Skoro lekarz nie, leki nie to co, jak sobie poradzić z tym problemem jeśli wystąpi nawet mimo dobrego nastawienia? Terapia też raczej nie będzie rozwiązaniem bo może trwać nawet lata, a partnerka co, poczeka tyle czasu?

23,840 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2024-01-11 12:03:47)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Pierdololo. Ile lat pracujesz u szwagra i nigdy nie pomyślałeś o stolarstwie artystycznym? Od ilu lat oglądasz anime i nic ponad to, pozostając po stronie biernego konsumenta zamiast przejść na stronę kreatywną? I jeszcze się kłócisz na ten temat ze wszystkimi, który ci to mówią racjonalizując swój absurdalny i paraliżujący strach.

Tylko na tym forum od roku ludzie zasypują cię radami i złotymi myślami jak wyjść z twojej sytuacji, bo masz super bezpieczne miejsce startu/wprowadzenia zmian we własnym życiu bez koniczności borykania się z poważnymi konsekwencjami popełnionych błędów. Mieszkasz u rodziców, pracujesz u szwagra. Nie masz żadnych obciążeń finansowych. To jest punkt startu, o jakim większość ludzi marzy. A ty biadolisz jak ci źle.

Nigdy nie pomyślałem bo ani szwagier ani żadna z firm jakie znam nigdy nawet o tym nie wspomniała. Dopiero niedawno ten temat trochę wypłynął bo mamy mega bogatą klientkę, która lubi różne wzory itp. Nigdy nie myślałem o tworzeniu anime bo poziom porównywalny z tworzeniem gier czy filmów wymagający wielkiej firmy, grubych milinów i mnóstwa ludzi. Dopóki ty nie napisałeś o fanartach itd to nawet o tym nie pomyślałem.

Punkt startu i jakim większość ludzi marzy to 10 milionów dolarów od rodziców na start. Ja nie mam żadnego punktu startu bo nie mam żadnych pieniędzy poza moimi oszczędnościami. Można powiedzieć, że ten punkt startowy dopiero powstaje, a raczej sam go tworzę oszczędzając.

Na inne posty po odpowiadam później ale teraz jedna kwestia. Powiedzmy, że wystąpiłyby te problemy z erekcją przy pierwszym razie na początku związku i co według was z tym zrobić? Skoro lekarz nie, leki nie to co, jak sobie poradzić z tym problemem jeśli wystąpi nawet mimo dobrego nastawienia? Terapia też raczej nie będzie rozwiązaniem bo może trwać nawet lata, a partnerka co, poczeka tyle czasu?

Nie rozumiesz co to znaczy dobre nastawienie. Nastawienie nie polega na tym że ty 6 dni w tygodniu wmawiasz sobie że nie możesz a nagle w 1 dzień myślisz odwrotnie. Jak chcesz mieć dobry mental to trzeba wyeliminować złe myśli w 100%. I one zawsze się odradzają jak chwasty i trzeba od razu lecieć i je wyrywać w zarodku. Wpadłeś w spirale negatywnego myślenia. To jest choroba aczkolwiek nie oficjalna. Można z niej wyjść tylko poprzez zmianę podejścia. Zmianę myślenia.

23,841 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-01-11 12:17:49)

Odp: 30lat i cały czas sam

Nigdy nie pomyślałem bo ani szwagier ani żadna z firm jakie znam nigdy nawet o tym nie wspomniała. Dopiero niedawno ten temat trochę wypłynął bo mamy mega bogatą klientkę, która lubi różne wzory itp. Nigdy nie myślałem o tworzeniu anime bo poziom porównywalny z tworzeniem gier czy filmów wymagający wielkiej firmy, grubych milinów i mnóstwa ludzi. Dopóki ty nie napisałeś o fanartach itd to nawet o tym nie pomyślałem.

No właśnie. Ty nie pomyślałeś. Zero inicjatywy własnej. To jest właśnie ta specyficzna mentalność, która powoduje, że zawsze będziesz się czuł przegrany.

I nie jest to prawdą, że trzeba wielu ludzi i całego biura, aby zrobić jakieś fajne grafiki na kubki/koszulki/bluzy/podkładki pod myszkę, poszewki na poduszki itp. Zrobienie jakiejś mini-mangi to też nie wyczyn. Po prostu zajmie ci to więcej czasu i to wszystko.

-edit- masz i nie pajacuj więcej. Prościej się nie da: https://youtu.be/T_pY0XMJ5Bo


Ja nie mam żadnego punktu startu bo nie mam żadnych pieniędzy poza moimi oszczędnościami.

Pierdolisz chłopie. I to w opór. Większość ludzi w narodzie nie miała tak dobrego startu zapewnionego jak ty masz. Jakbyś miał miliony to byś dalej biadolił to samo: bo inni są miliarderami, a poza tym to ty nie wiesz co możesz zrobić z tymi pieniędzmi, bo nic ciebie nie interesuje i w niczym nie jesteś dobry.

23,842

Odp: 30lat i cały czas sam

gdzie jestes Raka?;d

23,843

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Punkt startu i jakim większość ludzi marzy to 10 milionów dolarów od rodziców na start. Ja nie mam żadnego punktu startu bo nie mam żadnych pieniędzy poza moimi oszczędnościami. Można powiedzieć, że ten punkt startowy dopiero powstaje, a raczej sam go tworzę oszczędzając.

Jakbyś miał te 10 milionów to też byś nic nie robił, bo byś się bał, że je stracisz w wyniku błędnie podjętej decyzji. Jedyne co to kupiłbyś sobie dom, resztę kasy trzymałbyś na lokacie, bo inwestować na giełdzie też byś się bał. Siedziałbyś całe dnie na kanapie oglądając anime, zamawiał żarcie z dostawą do domu i dwa razy w tygodniu wizytę masażystki w domu.

23,844

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Punkt startu i jakim większość ludzi marzy to 10 milionów dolarów od rodziców na start. Ja nie mam żadnego punktu startu bo nie mam żadnych pieniędzy poza moimi oszczędnościami. Można powiedzieć, że ten punkt startowy dopiero powstaje, a raczej sam go tworzę oszczędzając.

Z tymi milionami to już ostro popłynąłeś, bo to są jednostki, które na coś takiego mogą liczyć.
Zauważyłam za to prawidłowość, że skupiasz się na negatywach, zupełnie nie zauważając tego, co spotkało Cię dobrego i jaki masz potencjał.

Mam znajomego mniej więcej w Twoim wieku. Mieszkał w biedzie, w jakiejś ruderze z ojcem alkoholikiem i matka, która to co robiła najlepiej, to podcinała mu skrzydła. Nawet kiedy w ważnych mistrzostwach judo zdobył drugie miejsce, to zamiast chłopaka docenić zapytała co z nim nie tak, że nie pierwsze. Kiedy to kiedyś opowiadał, to stanęły mu łzy w oczach, taki czuł żal.
Chłopak miał jednak motywację, wiedział, że jak tam zostanie, to koledzy, bo cała ta dzielnica cieszy się u nas złą sławą, ściągną go na dno.
Jak tylko skończył zawodówkę, poszedł do pracy, wyprowadził się, w międzyczasie ukończył technikum, które trochę ułatwiło mu szukanie lepszej pracy, ale nie wybrzydzał, brał co było, byle nieźle płacili. Większą część roku spędzał za granicą, bo firma podpisywała głownie zagraniczne umowy. Minęło kilka lat i już nie musi wyjeżdżać, bo nieźle się odkuł. Ma zupełnie inne życie niż to, z którego się wyrwał, pracę też lżejszą, a przecież bez wsparcia, bez pomocy. Dziś ma dziewczynę, mnóstwo przyjaciół, osiąga sukcesy sportowe, ma pasję, w pracy perspektywy na rozwój.

Tyle, że się nad sobą nie rozczulał, wiedział, że jak sam swoich spraw nie weźmie we własne ręce, to będzie źle. A mógł przecież usiąść i użalać się nad sobą, że nie ma nic, nie ma z czego czerpać, że nie dostał od tatusia milionów. No sorry, ale takie jest życie, że nie wszyscy dostają, a nawet mało kto.

23,845

Odp: 30lat i cały czas sam
Priscilla napisał/a:

Jak tylko skończył zawodówkę, poszedł do pracy, wyprowadził się, w międzyczasie ukończył technikum, które trochę ułatwiło mu szukanie lepszej pracy, ale nie wybrzydzał, brał co było, byle nieźle płacili. Większą część roku spędzał za granicą, bo firma podpisywała głownie zagraniczne umowy. Minęło kilka lat i już nie musi wyjeżdżać, bo nieźle się odkuł.

Przypomina mi historię mojego znajomego z podstawówki. Co prawda żadna patologia, ale żyli w 5 osób na 40 metrach kwadratowych, więc ciasno. Znajomy orłem nie był, więc jak tylko skończył zawodówkę wyjechał przez agencję pracy na 3 lata do Holandii do jakiejś fabryki mrożonek. Pracował z Polakami, mieszkał z Polakami, właściwie w ogóle nie odczuwał, że jest w innym kraju. Odłożył kasę, wrócił do Polski i kupił sobie dwupokojowe mieszkanie za gotówkę. Teraz pracuje w jakimś magazynie za trochę powyżej minimalnej i żyje sobie na luzie, ma gdzie mieszkać, nie musi się martwić o raty kredytu, a pracę fizyczną zawsze znajdzie jakby go zwolnili.

23,846

Odp: 30lat i cały czas sam
Anewe napisał/a:

Jakbyś miał te 10 milionów to też byś nic nie robił, bo byś się bał, że je stracisz w wyniku błędnie podjętej decyzji. Jedyne co to kupiłbyś sobie dom, resztę kasy trzymałbyś na lokacie, bo inwestować na giełdzie też byś się bał. Siedziałbyś całe dnie na kanapie oglądając anime, zamawiał żarcie z dostawą do domu i dwa razy w tygodniu wizytę masażystki w domu.

Kupiłbym kilka mieszkań na wynajem i jedno dla siebie albo kupiwalbym je w stanie surowym bądź do remontu, wykańczał bym je, a potem sprzedawał sporo drożej. Część bym ulokował na lokatach bankowych i w złocie. Może bym otworzył mojej matce biznes jaki zawsze chciała ale ja bym był właścicielem. Może bym wszedł w spółkę że szwagrem i zapewnilbym na przykład nowe narzędzia, nowy budynek na warsztat, pracowników. I jeszcze parę pomysłów by się znalazło jeśli nie moich to mam kilka osób, które mogłyby w tym doradzić. A no i oczywiście zainwestowałbym w poprawienie wyglądu i nowy samochód.

Priscilla napisał/a:

Zauważyłam za to prawidłowość, że skupiasz się na negatywach, zupełnie nie zauważając tego, co spotkało Cię dobrego i jaki masz potencjał.

Bo tu nie ma nic dobrego, nie mam ani talentu, ani znajomości, ani pieniędzy. Chyba jedyne co jest dobre w mojej sytuacji to brak kredytów i długów. Jaki według ciebie nam potencjał?

Ten znajomy musiał mieć coś czego ja nie mam, talent albo coś innego co doprowadziło do jego sytuacji. Albo nie miał czegoś co ja mam i co mi szkodzi.

23,847 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-01-11 14:56:12)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Bo tu nie ma nic dobrego, nie mam ani talentu, ani znajomości, ani pieniędzy.

Że tak powiem, samo nie przyjdzie. Jemu też samo nie przyszło.

Shinigami napisał/a:

Ten znajomy musiał mieć coś czego ja nie mam, talent albo coś innego co doprowadziło do jego sytuacji. Albo nie miał czegoś co ja mam i co mi szkodzi.

Oczywiście, że miał. Miał motywację, bo nie miał bezpiecznego gniazdka u mamusi i mało płatnej, ale pewnej posadki u szwagra. Napisałam też, że miał świadomość, że jak nie weźmie sprawy w swoje ręce, to będzie źle. Wszystko co zdobył, zdobył ciężką pracą, sukcesy sportowe też same przecież nie przyszły.

Anewe napisał/a:

(...) Teraz pracuje w jakimś magazynie za trochę powyżej minimalnej i żyje sobie na luzie, ma gdzie mieszkać, nie musi się martwić o raty kredytu, a pracę fizyczną zawsze znajdzie jakby go zwolnili.

Otóż to. Nie musi mieć luksusów, w końcu nie wszyscy ich potrzebują, ale czuje się bezpiecznie i jest samowystarczalny. Najważniejsze, aby być zadowolonym z życia.

23,848

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

I jeszcze parę pomysłów by się znalazło

I żaden by nie został zrealizowany, a większość by się kompletnie nie narodziła. Tak samo jak stolarka artystyczna, fanarty i całaą resztą, którą sumujesz słowami powtarzanymi jak mantra: NIE WIEDZIAŁEM, BO MI NIKT NIE POWIEDZIAŁ. Albo innym 'nie wiem co mnie interesuje' jako usprawiedliwienie dla niepodjęcia absolutnie żadnego z darmowych kursów, które mogłyby odmienić twój stan. I nie wiedziałbyś, które mieszkanie kupić, za ile, ile w nie włożyć, żeby się zwróciło. Bo przeinwestować jest cholernie łatwo. I jak tylko świadomość tego by do ciebie dotarła, to zablokowałaby cię tak samo jak wszystko inne. Stworzenie CV i zmiana pracy to zadanie, które cię przerasta, a poradziłbyś sobie z milionową inwestycją? Wolne żarty. Nie tak dawno temu zachwycałeś się rozmową odbytą z ekspedientką w kawiarni, a potrafiłbyś odbyć negocjacje cenowe z developerem albo z firmą zajmującą się wykończeniem wnętrz? No chciałbym to zobaczyć. Shini - pasjonat anime, który nie ma odwagi na konwencie zagadać do dziewczyny dzielącej jego własne zainteresowania nagle dostaje wiatru w żagle i na luzie negocjuje 6 i 7 cyfrowe kontrakty własnym pieniądzem.

Pewnie.


Bo tu nie ma nic dobrego, nie mam ani talentu, ani znajomości, ani pieniędzy. Chyba jedyne co jest dobre w mojej sytuacji to brak kredytów i długów. Jaki według ciebie nam potencjał?

Też kiedyś mówiłem, że masz potencjał, ale dzięki swojej ciężkiej pracy sprawiłeś, że zmieniłem zdanie.

23,849

Odp: 30lat i cały czas sam

Może czas przestać Shiniemu mówić że może. Może tego mu brakuje. On wszystko neguje. Mówmy mu że nie moze. Zacznie to negować. Zacznie nam pokazywać czemu nie mamy racji.

23,850

Odp: 30lat i cały czas sam
ABC50 napisał/a:

Może czas przestać Shiniemu mówić że może. Może tego mu brakuje. On wszystko neguje. Mówmy mu że nie moze. Zacznie to negować. Zacznie nam pokazywać czemu nie mamy racji.


Ale nie trzeba było tego mówić głośno, teraz sie chłopak połapie i co? Cała strategia pójdzie w łeb. wink

23,851

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:
Anewe napisał/a:

Jakbyś miał te 10 milionów to też byś nic nie robił, bo byś się bał, że je stracisz w wyniku błędnie podjętej decyzji. Jedyne co to kupiłbyś sobie dom, resztę kasy trzymałbyś na lokacie, bo inwestować na giełdzie też byś się bał. Siedziałbyś całe dnie na kanapie oglądając anime, zamawiał żarcie z dostawą do domu i dwa razy w tygodniu wizytę masażystki w domu.

Kupiłbym kilka mieszkań na wynajem i jedno dla siebie albo kupiwalbym je w stanie surowym bądź do remontu, wykańczał bym je, a potem sprzedawał sporo drożej. Część bym ulokował na lokatach bankowych i w złocie. Może bym otworzył mojej matce biznes jaki zawsze chciała ale ja bym był właścicielem. Może bym wszedł w spółkę że szwagrem i zapewnilbym na przykład nowe narzędzia, nowy budynek na warsztat, pracowników. I jeszcze parę pomysłów by się znalazło jeśli nie moich to mam kilka osób, które mogłyby w tym doradzić. A no i oczywiście zainwestowałbym w poprawienie wyglądu i nowy samochód.

O czym ty w ogóle mówisz? Mówimy o sytuacji, gdybyś dostał 10 MILIONÓW DOLARÓW od rodziców. Skoro tak to twoi rodzice mieliby majątek powyżej 200 milionów dolarów, bo bogaci nie dają dzieciom całego rodzinnego majątku na przepierdolenie, tylko 5%, no maks 10%.
Ty nawet do inwestowania wielkiego majątku podchodzisz z mentalnością biedaka pracującego na minimalnej u szwagra. Nie musiałbyś matce otwierać biznesu 'na ciebie za jej pieniądze' (XD) bo sama by miała ich dwadzieścia. A ktoś posiadający takie pieniądze nie bawiłby się w samodzielne remontowanie mieszkań do flipowania.

23,852

Odp: 30lat i cały czas sam
Anewe napisał/a:

Ty nawet do inwestowania wielkiego majątku podchodzisz z mentalnością biedaka pracującego na minimalnej u szwagra.


Oj weź, nie odbieraj mu marzeń. Nie każdy wie czym są fundacje rodzinne posiadające 100% udziałów spółek zoo z jednoosobowym zarządem rejestrowane w podatkowych rajach (lub innych krajach bez umów ekstradycyjnych)  wink

23,853

Odp: 30lat i cały czas sam

I znowu kilka stron dyskusji, a tak naprawdę:

https://www.netkobiety.pl/p4056183.html#p4056183

Shinigami napisał/a:
Herne napisał/a:

Wyluzuj SmutnaDziewczyno wink.

Ja akurat widzę jeszcze potencjał w Shinim, jeszcze stara się coś-tam zrozumieć i zapewne już dużo zrozumiał ze swojego położenia, a samo to (tak jak i zmiany tego położenia) to nie jest szybki proces. Nie u niego i nie startując z Jego położenia.
On nie jest jeszcze jak niektórzy na tym forum jak beton partyjny, zakopany w swoich poglądach i bez możliwości ruszenia w którymkolwiek kierunku.
Ale ja staram się mu pomóc i znaleźć przyczynę Jego położenia, ponieważ Jemu samemu to pomoże w ogarnięciu rzeczywistości. I jak widać częściowo się udało tą przyczynę znaleźć (a chwilkę później wyszło, że Jego terapeutka też mu to powiedziała). W innych wątkach polecasz innym książki sugerujące, że temat autoterapii, a więc i psychologii nie jest Ci nieznany. Poszukaj zatem zagadnień związanych z uzależnieniem od rodziców, prawdopodobnie pozwoli Ci to zrozumieć bardziej temat.
A poza tym Ja nie wyzywam Shiniego od nieudaczników, leni, nudziarzy, ciamajd i przegrywów i nie staram się za wszelką cenę ściągnąć go w dół.
Do ewentualnego zastanowienia jest...dlaczego Ty to robisz, Smutna?

Shinigami  a teraz: rozumiem pewną irytację niektórych ( wink ) użytkowniczek tego forum na Twoją obecność tutaj, ponieważ mają rację w jednej kwestii. Ty za dużo uwagi skupiasz na sobie i swojej osobie, a to akurat potrafi być po prostu męczące. To dlatego zadałem Ci pytanie, czego oczekujesz od tego forum i w zasadzie między wierszami i nie wprost oraz biorąc pod uwagę Twoje poprzednie wypowiedzi, np. tą:

Shinigami  napisał/a:

(...)

dałeś odpowiedź: Tobie to forum zapewnia coś, czego Ci brakuje w życiu rzeczywistym, a mianowicie jakąkolwiek interakcję z ludźmi. Jesteś jak rakastankielia, Ty prowokujesz wypowiedzi a potem zawłaszczasz tematy, byle tylko mieć z kim pogadać. I to jest też zagrożenie dla Ciebie, ponieważ zapewnia Ci złudne poczucie kontaktów międzyludzkich, a równocześnie nie starasz się zapewnić sobie takich w życiu realnym. I to jest też rzecz, nad którą musisz popracować, żeby wyjść na prostą – musisz ograniczyć takie interakcje w sieci.
I koniecznie posłuchaj rady swojej psychoterapeutki: zacznij w końcu żyć. zrób coś, nie siedź i nie kontempluj, nie zastanawiaj się. Zacznij żyć.
Inaczej za 5 lat także będziesz na tym forum, zamęczając innych.
Za 10 lat także.
I za 15.
Tylko wtedy będziesz coraz bardziej zgorzkniały i wtedy już się na pewno nic nie uda…

Po pierwsze, dzięki Herne za zrozumienie i za choć malutką wiarę, że nie jestem całkowicie stracony. Po drugie, jest dokładnie jak piszesz, forum zapewnia mi tą choć malutką namiastkę interakcji społecznych jakich nie mogę mieć w realu. Faktycznie nie raz jest tak, że napiszę coś by ożywić rozmowę, by nakręcić ludzi z forum do dalszego pisania. Doskonale wiem, że częste przesiadywanie na forum ma na mnie zły wpływ i wierz mi, że gdybym miał jakąkolwiek alternatywę w realu to bym z niej skorzystał. To zastanawianie się jest automatyczne, to się odpala od razu od pierwszego ułamka sekundy kiedy tylko pomyślę by coś zrobić. Chciałbym choć spróbować coś zrobić bez zastanawiania się ale to się wydaje czymś całkowicie niemożliwym do zrobienia, nawet nie ma jak zareagować bo to się dzieje od razu.

(...).

Pogrubienia to jest to, o co tutaj naprawdę w tym wszystkim chodzi.
Nie o znalezienie rozwiązania. Tutaj chodzi tylko o atencję i namiastkę interakcji społecznych, niedostępnych w realu.
I dlatego cokolwiek zostanie napisane, jakakolwiek rada zostanie podana na tacy - nie zostanie zrealizowana.. Ponieważ to nie jest cel.


PS. Shinigami dlaczego nie masz założonego własnego wątku na forum? Pomogłoby to uporządkować pewne rzeczy i wypowiedzi nie byłyby rozstrzelone po całym forum i w większości wątków.

23,854

Odp: 30lat i cały czas sam
Herne napisał/a:

PS. Shinigami dlaczego nie masz założonego własnego wątku na forum? Pomogłoby to uporządkować pewne rzeczy i wypowiedzi nie byłyby rozstrzelone po całym forum i w większości wątków.

Miał. Nawet kilka. Ale wszystkie kończyły tak samo: negował każdą radę albo rozbijał ją na atomy do tego stopnia, że wszyscy dawali nogę i wątek umierał.

23,855

Odp: 30lat i cały czas sam

Tu jest was wiecej.

Co zalozyc na randke, jak jest tak ziiiimnoooo?

Posty [ 23,791 do 23,855 z 29,783 ]

Strony Poprzednia 1 365 366 367 368 369 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024