Słuchajcie nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego zaraz nazywać człowieka bagienkiem?
Lista atutów, którą napisałem w poprzednim poście wydaje się dla Was komiczna, aczkolwiek:
- Lady Loka potwierdziła, że jej mąż spełnia 3 cechy z tejże listy
- Olinka potwierdziła, że jej facet spełnia 1 cechę
- Beyondblackie potwierdziła, że podobają jej się 3 cechy z zestawienia
Czyli jednak potwierdziłyście, że pewne pozycje które wymieniłem są dla was atrakcyjne - szach mat.
Nie pisałem o tym, że facet musi spełniać wszystkie te punkty a tylko, że takowe mogą być atrakcyjne i część z nich zostało potwierdzone.
No i co teraz?
Hehe
To może jeszcze inaczej. Dzisiaj będąc w pracy, podczas przerwy napisałem mojego autorstwa opowiadanie bazując na własnych doświadczeniach wyciągniętych z oglądania materiałów na Netflix.
Jak wiemy, filmy i seriale tychże produkcji są kierowane głównie do zwykłych śmiertelników.
I co powiedzie na poniższą opowieść?
Rześkie powietrze wdarło się przez okno do biura kołysząc delikatne włosy pewnej niewiasty. Dziewczyna ta skromna, aczkolwiek zawsze goniła za swymi marzeniami, nazywała się Monika.
Monika pochylała się wtedy nad nowo rozpoczętym projektem, lecz lekkie uderzenie orzeźwiającego wiatru sprawiło, że jej myśli zostały ukierunkowane na inne tory, nie było już ważne jak się zakończy projekt, gdyż w jej głowie narodziło się pewne wspomnienie.
Upalny Lipiec, Włochy. Monika wtedy była na swojej pierwszej wymianie studenckiej, bawiła się przednie ze swoimi koleżankami, które dzieliły z nią swoje przygody w tętniącym życiem akademiku. Któregoś wieczora zabawa przebiegała jednak w inny sposób niż dotychczas, do nadmorskiej miejscowości przyjechał pewien mężczyzna...
Gdy pojawił się uw pan na horyzoncie, nagle nasza bohaterka doznała szoku, mężczyzna ten był tak wysoki, że bujna czarna fryzura zasłaniała konary oddalonych drzew do tego stopnia, że jedynie co było widać przez nią to prześwit latających ptaków uwydatnionych przez promienie zachodzącego słońca nad złocistym morzem.
Nazywam się Enrique Alvaros - powiedział ów mężczyzna do Moniki, bas wynikający z niskiego głosu mężczyzny sprawiał wrażenie jakoby czarny lakier jego nowiuśkiego Jaguara miał wibrować. Monikę zamurowało jak nigdy dotąd. Kolor skóry Enrique zdradzał, że jego przodkowie od wieków zbierali gałęzie słodkiego winogronu w palących promieniach słonecznych Toskanii co dodało jeszcze większej pikanterii do panującej już atmosfery. Kobieca ręka podawana na przywitanie z Enrique była tak spocona, że przez przypadek zgubiła pierścionek zaręczynowy swojego narzeczonego - Mariusza. Chłopak ten wiele lat pracował ciężko, by móc spełniać zachcianki swojej kobiety, po wielu ciężkich chwilach udało mu się dorobić tego pierścionka, oraz garba na własnych plecach. Monika zaś nie podniosła zdobionego brylantem dowodu miłości Mariusza, gdyż była przekonana, ze nawet i ona może sobie pozwolić na chwilę słabości... Której tak bardzo pragnęła...
Trzask! Monika zerwała się z wymarzonego letargu, aż podskoczyła. Co się stało! - Zaczęła krzyczeć. Gdy w panice rozejrzała się dookoła siebie zauważyła, że już nie jest na wakacjach tylko w biurze a hałaśliwy dźwięk powstał na skutek zamykanego okna przez Bartka, nieudacznika biurowego, który nie miał nawet własnego samochodu. Kobietę ogarnął smutek, gdyż wspomnienie gorącego lata zostało przerwane i wysłane w eter a przed jej oczyma ukazał się stos papierkowej roboty, którą musiała jak najszybciej wykonać...