Kakarotto napisał/a:Popraw mnie jeśli się mylę, ale chyba najważniejsze powinno być właśnie to czy dobrze czujemy się sami ze sobą, a wszelkich zmian w sobie absolutnie nie powinno się dokonywać dla kogoś tylko przede wszystkim właśnie dla siebie. Zresztą to się odnosi też do tego co napisała @Sara - jak ktoś nie czuje potrzeby zmiany dla siebie to to wszystko będzie udawaniem kogoś kim się nie jest. A powiedzcie mi sami jak długo wytrzyma związek w którym jedna strona ciągle udaje kogoś kim nie jest i nie może być sobą?
No tak, ma to sens, pytać o to, co można zmienić, a potem nazwać to udawaniem kogoś, kim się nie jest. 
To jest tak właściwie bardzo interesujące.
Przede wszystkim dlatego, że jeśli uznać aktualną wersję Raki i pozostałych za ich "prawdziwe ja", a każdą zmianę za udawanie kogoś innego, to niejako skazuje się ich na trwanie w samotności. Nie ma amatorów tej wersji, więc dopóki nie wprowadzą poprawek, nic się nie zmieni. No, oczywiście mogą też czekać na kogoś, kto się jednak na to ich prawdziwe ja skusi, ale przecież mamy okazję obserwować, jaki to ma skutek.
I po drugie: czy naprawdę zmiany w wyglądzie, postawie itd. są udawaniem kogoś, kim się nie jest, szczególnie gdy mają na celu tylko i wyłącznie poprawę tego wyglądu, a nie udawanie innej osoby w całości ? Rozumiem, że gdyby ktoś się "przebrał" za osobę z jakiejś subkultury, to wiązałoby się to również z udawaniem zainteresowań, poglądów itp., ale "czysta" poprawa wyglądu?
Ja już kiedyś pisałam: nie lubię wszelkich zabiegów higieniczno-pielęgnacyjnych, nudzą mnie i tyle, żaden tam babski relaks, raczej irytująca konieczność, jeśli się chce wyglądać dobrze. Jedyne, co szczerze lubię, to dobrze się ubrać. Czy to znaczy, że udaję całe życie, a prawdziwe ja ma kołtun na głowie, niezadbane paznokcie i skórę, jest brudne i śmierdzi?
Czy jednak mogę uznać, że prawdziwe ja nie lubi tego wszystkiego, ale nadal może robić to wszystko dla osiągnięcia pożądanego efektu? Na głowie miałam pierdyliard różnych fryzur - zawsze kogoś udawałam? Mało tego, są ciuchy, które mi się podobają, ale w których nie wyglądam dobrze, więc ich nie kupuję - to też jest udawanie, bo prawdziwe ja powinno nosić kieckę, która zupełnie nie pasuje do figury?
A jeśli nie, to dlaczego w przypadku mężczyzn miałoby być inaczej? 
Kakarotto napisał/a:Tylko jeżeli tak rzeczywiście jest to znaczy, że Raka poniekąd ma rację i pytanie też brzmi czemu w takim razie wszyscy próbują mu tutaj wmawiać, że to jest wina jego poglądów, które kobiety wyczuwają zanim w ogóle się odezwie?
Wiele osób pisało mu, że musi robić kiepskie pierwsze wrażenie, natomiast jego poglądy/osobowość na pewno mają na nie wpływ. No i gdyby to wnętrze było takie super, to jednak miałby inne, głębsze relacje z tymi, którzy przez to pierwsze wrażenie przeszli.