30lat i cały czas sam - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 333 334 335 336 337 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 21,711 do 21,775 z 29,781 ]

21,711

Odp: 30lat i cały czas sam
rossanka napisał/a:

Jeśli masz ojca, który sam zalozyl firmę i Cię w niej zatrudni to super. Tylko, że to są pojedyncze przypadki w skali milionowego kraju. Większość ludzi nie ma ojców, którzy pozakładali firmy. A ci, którzy mają, też nie zawsze w to wchodzą, bo np ojciec założył kancelarie prawna, a syn nie chce być prawnikiem tylko dentystą albo kierowcą tira, na dodatek wyprowadza się od rodziców 500 km dalej.

To nawet nie chodzi o ojca prezesa, znam kilka osób, u których ktoś z rodziny gdzieś tam pracował i załatwił pracę w tym samym miejscu, nie na jakimś wysokim stanowisku tylko po prostu pracę na jednym z najniższych.

M!ri napisał/a:

Nie. Najpierw płacisz i robisz kursy albo idziesz do pracodawcy i prosisz abyś mógł pracować za darmo w zamian za zdobycie doświadczenia. I to wszystko trwa wiele miesięcy.
A jeżeli miałbyś rodzinę to jak chciałbyś ją utrzymać bez zarobków?

No dobra ale przecież nie wiadomo czy to się uda. Powiedzmy, że wpadam na pomysł by zrobić sobie kurs na przykład spawacza, idę i wydaje kilka tysięcy złotych na ten kurs, robię go ale potem się okazuje, że z jakiegoś powodu nie mogę wykonywać tej pracy albo po prostu mi się ona nie podoba. To przecież nikt mi nie odda tych kilku tysięcy włożonych w ten kurs, one przepadną bezpowrotnie i nie tylko wciąż będę bez pracy ale jeszcze o kilka tysięcy biedniejszy. Jak już wielokrotnie pisałem, nie planuję mieć dzieci, a dziewczyna czy żona przecież nie byłaby całkowicie uzależniona ode mnie jeśliby sama pracowała. Będąc tylko w związku, bez dzieci dałbym radę i z obecnymi zarobkami. Oczywiście nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem i wtedy faktycznie sytuacja stałaby się trudna.

Olinka napisał/a:

Zgadza się, ja sama dostawałam pracę, bo ktoś złożył mi ofertę, ale wcześniej musiał mnie przecież zapamiętać, a zapamiętał, bo czymś się wyróżniłam i zrobiłam sobie dobry PR. Jednak oczekiwanie, że praca sama przyjdzie, to już jest życzeniowe myślenie, nawet jeśli do innych przychodzi. 

Motywacja, owszem, jest większa, ale w takiej sytuacji odpowiedzialność wymaga, by zminimalizować ryzyko. Ty dzisiaj czym ryzykujesz? Jeśli coś nie wyjdzie, to wracasz na garnuszek rodziców i szukasz, ewentualnie na początek mniej wybrzydzając.

Jeśli nie masz się czym wykazać, musisz zmniejszyć wymagania - do czasu aż to Ty będziesz taką osobą, której potrzebuje pracodawca. To naprawdę nie jest trudne do zrozumienia. Ty natomiast niczego nie oferujesz, a mimo to oczekujesz: deklaracji zatrudnienia, dobrych zarobków i pewnie jeszcze takich warunków, w których będziesz się czuł jak pączek w maśle. No cóż, to tak nie działa, nikt na starcie nie zostaje dyrektorem wink.

Odniosłam to do Twojego stwierdzenia, że po cichu liczyłeś, że być może tutaj ktoś wyjdzie z ofertą pracy dla Ciebie. A dlaczego uważam, że robisz wszystko, żeby tak się nie stało? Bo nie zauważyłam nic, co mogłoby mnie przekonać do tego, że chce Ci się chcieć. Więcej stwarzasz problemów niż wykazujesz realnego zaangażowania w zmianę swojego położenia, bardziej liczysz na to, że coś dostaniesz podane na tacy. Pracodawcy nie lubią takich pracowników i jeśli mają wybór, to szukają kogoś, kto nie boi się wyzwań, a przy tym da coś od siebie.

A kto Ci każe jechać w ciemno? Obecnie jest tyle agencji pośrednictwa, które szukają pracowników dla zagranicznych pracodawców, że jeśli się chce, to naprawdę można znaleźć całkiem ciekawe oferty. Znam przy tym wcale niemało osób, które korzystają z tej formy, także wśród znajomych syna. Ważne, żeby agencja miała dobre rekomendacje, bo oszustów też nie brakuje.
Mało tego, jeśli pokażesz się z dobrej strony, to - tu ponownie - pracodawcy sami się do Ciebie zgłaszają, nierzadko proponując stałe zatrudnienie.

Wiem, że nie robisz sobie z nas jaj, ale wydajesz się zupełnie oderwany od realiów.

Nigdy nie oczekiwałem, że praca sama przyjdzie jednak liczyłem na to, że faktycznie ktoś mi ją załatwi. Ryzykuję utratą oszczędności i szczerze mówiąc nie chcę sobie nawet wyobrażać tego scenariusza, że nie mógłbym nawet kupić kilku prostych rzeczy w Żabce. W żadnym razie nie chciałbym od razu zostać dyrektorem bo bym się na tym nie znał i szybko by mnie wywalili lub co gorsza popełniłbym jakiś kosztowny lub niezgodny z prawem błąd. Chciałbym mieć pracę rozwojową, w której dopiero za 10-15lat mógłbym zostać tym dyrektorem, zacząć od dołu ale z realną możliwością kariery. Co dokładnie oznacza "Jeśli nie masz się czym wykazać, musisz zmniejszyć wymagania"? Jeśli aplikuję na najniższe stanowisko typu młodszy specjalista to nie da się już bardziej obniżyć wymagań, w końcu to najniższe stanowisko.

Co musiałbym zrobić by tu na forum przekonać cię, że jednak mi się chcę?

Wyjazd zagraniczny do pracy raczej nie wchodzi w grę, ja nigdy nawet nie byłem za granicą, nawet na wakację, a co dopiero na dłuższy czas do pracy. Jeszcze w tym roku powinno mi się udać choć na tydzień wyjechać za granicę także z tym się jeszcze zobaczy.

Jak czytam wasze to sam mam wrażenie, że żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości, to co dla was jest oczywiste dla mnie jest niemal niezrozumiałe i odwrotnie.

Zobacz podobne tematy :

21,712

Odp: 30lat i cały czas sam

Relia są takie Shini że gdyby był socjalizm to miałbyś godną pracę i dałbyś radę. Niestety mamy feudalizm bis więc brzydko mówiąc żryjmy gruz.

21,713

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Powiedzmy, że wpadam na pomysł by zrobić sobie kurs na przykład spawacza, idę i wydaje kilka tysięcy złotych na ten kurs, robię go ale potem się okazuje, że z jakiegoś powodu nie mogę wykonywać tej pracy albo po prostu mi się ona nie podoba.

I co, boisz się że zostaniesz jak Himilsbach z angielskim?
W ten sposób nigdy nie uczynisz żadnego kroku naprzód, jeżeli będziesz zakładał że na pewno się wywrócisz.  Jeżeli na początku czujesz że np. spawanie może być zajęciem dla Ciebie, to robisz kurs, znajdujesz pracę i pracujesz przez jakiś czas żeby się odkuć finansowo.  Jeżeli okaże się, że praca Ci się nie podoba, to nadal zasuwasz i dopiero po odłożeniu konkretnej sumy rzucasz robotę i masz komfort że stać Cię na np. pół roku lub dwa lata niepracowania, za to zdobywania kwalifikacji w innej dziedzinie.
Gdyby wszyscy postępowali tak samo jak Ty i bali się jakiegokolwiek kroku naprzód, to nadal mieszkalibyśmy w jaskiniach.


P.S. Żeby nie było że totalnie Cię krytykuję - podejrzewam że jestem jedną z nielicznych tutaj osób, które rozumieją jaką abstrakcją jest dla Ciebie przejście od powierzchownej znajomości do związku.  Też kiedyś byłem młody i miałem podobnie.  Nie każdy rodzi się podrywaczem.  Na szczęście wiele umiejętności społecznych można cierpliwą pracą wyrobić.
Powodzenia!

21,714

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:
rossanka napisał/a:

Jeśli masz ojca, który sam zalozyl firmę i Cię w niej zatrudni to super. Tylko, że to są pojedyncze przypadki w skali milionowego kraju. Większość ludzi nie ma ojców, którzy pozakładali firmy. A ci, którzy mają, też nie zawsze w to wchodzą, bo np ojciec założył kancelarie prawna, a syn nie chce być prawnikiem tylko dentystą albo kierowcą tira, na dodatek wyprowadza się od rodziców 500 km dalej.

To nawet nie chodzi o ojca prezesa, znam kilka osób, u których ktoś z rodziny gdzieś tam pracował i załatwił pracę w tym samym miejscu, nie na jakimś wysokim stanowisku tylko po prostu pracę na jednym z najniższych.

Pracę na jednym z najniższych to możesz akurat sam zdobyć bez żadnych znajomości.

21,715

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

No dobra ale przecież nie wiadomo czy to się uda. Powiedzmy, że wpadam na pomysł by zrobić sobie kurs na przykład spawacza, idę i wydaje kilka tysięcy złotych na ten kurs, robię go ale potem się okazuje, że z jakiegoś powodu nie mogę wykonywać tej pracy albo po prostu mi się ona nie podoba. To przecież nikt mi nie odda tych kilku tysięcy włożonych w ten kurs, one przepadną bezpowrotnie i nie tylko wciąż będę bez pracy ale jeszcze o kilka tysięcy biedniejszy.
.

Idąc tym tokiem myślenia, nic nie warto robić.
Angielskiego nie warto się uczyć, bo może całe życie będziesz pracował w miejscu, gdzie angielski nie będzie potrzebny. Nie mowiąc już o włoskim czy hiszpańskim, a jednak ludzie uczą się języków.
Idąc tym tropem, to żadnych studiów nie opłaca się robić, bo uczysz się 5 lat pielęgniarstwa, programowania, malarstwa, medycyny, kosmetologii (wpisz dowolne) a po studiach możesz przepracować w zawodzie kolejne 40 lat, albo robić co innego niż na studiach i obrać ścieżkę zawodowa nie związaną ze studiami. Na przykład kończysz geografie, a potem wyjeżdząsz za granicę i pracujesz jako ekipa remontująca domy i stwierdzasz, ze to Ci sie bardziej opłaca i zostajesz na nastepne x lat za granicą.

Ślubu też nie mozesz brać, bo co jak się ozenisz, wezmiecie kredyt, albo wybudujecie dom, bedziecie mieli dzieci a za 10 lat będzie rozwód (nikt Ci przecież nie da gwarancji, ze będziecie razem żyli przez następne dziesięciolecia) i podział majątku i opieki nad dziećmi.

Dzieci też nie można mieć, bo nikt Ci nie zagwarantuje, że urodzą się zdrowe, albo, ze w wieku 12lat nie dostaną raka czy nie zginą na ulicy.

Idąc takim myśleniem to niczego się nie nauczysz, nic nie osiągniesz bo nikt Ci nie da gwarancji na to i obudzisz się w wieku 40 lat z reką w nocniku.

21,716

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Powiedzmy, że wpadam na pomysł by zrobić sobie kurs na przykład spawacza, idę i wydaje kilka tysięcy złotych na ten kurs, robię go ale potem się okazuje, że z jakiegoś powodu nie mogę wykonywać tej pracy albo po prostu mi się ona nie podoba.

Witamy w dorosłym życiu, gdzie nigdy nie wiesz na pewno jakie konsekwencje będzie miała taka czy inna decyzja. I każda może być zła.

21,717

Odp: 30lat i cały czas sam
Ryzyk Fizyk napisał/a:

I co, boisz się że zostaniesz jak Himilsbach z angielskim?
W ten sposób nigdy nie uczynisz żadnego kroku naprzód, jeżeli będziesz zakładał że na pewno się wywrócisz.  Jeżeli na początku czujesz że np. spawanie może być zajęciem dla Ciebie, to robisz kurs, znajdujesz pracę i pracujesz przez jakiś czas żeby się odkuć finansowo.  Jeżeli okaże się, że praca Ci się nie podoba, to nadal zasuwasz i dopiero po odłożeniu konkretnej sumy rzucasz robotę i masz komfort że stać Cię na np. pół roku lub dwa lata niepracowania, za to zdobywania kwalifikacji w innej dziedzinie.
Gdyby wszyscy postępowali tak samo jak Ty i bali się jakiegokolwiek kroku naprzód, to nadal mieszkalibyśmy w jaskiniach.

P.S. Żeby nie było że totalnie Cię krytykuję - podejrzewam że jestem jedną z nielicznych tutaj osób, które rozumieją jaką abstrakcją jest dla Ciebie przejście od powierzchownej znajomości do związku.  Też kiedyś byłem młody i miałem podobnie.  Nie każdy rodzi się podrywaczem.  Na szczęście wiele umiejętności społecznych można cierpliwą pracą wyrobić.
Powodzenia!

Co zrobić z tym strachem? Jak go pokonać skoro nie mogę wykonać nawet jednego ruchu?

Kiedyś miałem powierzchowne znajomości, teraz nie mam nawet takich. Skoro ty miałeś podobnie to jak z tego wyszedłeś? Nie pytam o radę dla siebie tylko ciekawi mnie jak tobie się to udało.

rossanka napisał/a:

Pracę na jednym z najniższych to możesz akurat sam zdobyć bez żadnych znajomości.

Próbowałem zdobyć pracę w urzędzie gminy, na najniższe stanowisko za mniejsze pieniądze niż mam teraz, nie było szans bez znajomości, stanowisko odziedziczyła córka poprzedniej pracownicy.

rossanka napisał/a:

Idąc tym tokiem myślenia, nic nie warto robić.
Angielskiego nie warto się uczyć, bo może całe życie będziesz pracował w miejscu, gdzie angielski nie będzie potrzebny. Nie mowiąc już o włoskim czy hiszpańskim, a jednak ludzie uczą się języków.
Idąc tym tropem, to żadnych studiów nie opłaca się robić, bo uczysz się 5 lat pielęgniarstwa, programowania, malarstwa, medycyny, kosmetologii (wpisz dowolne) a po studiach możesz przepracować w zawodzie kolejne 40 lat, albo robić co innego niż na studiach i obrać ścieżkę zawodowa nie związaną ze studiami. Na przykład kończysz geografie, a potem wyjeżdząsz za granicę i pracujesz jako ekipa remontująca domy i stwierdzasz, ze to Ci sie bardziej opłaca i zostajesz na nastepne x lat za granicą.

Ślubu też nie mozesz brać, bo co jak się ozenisz, wezmiecie kredyt, albo wybudujecie dom, bedziecie mieli dzieci a za 10 lat będzie rozwód (nikt Ci przecież nie da gwarancji, ze będziecie razem żyli przez następne dziesięciolecia) i podział majątku i opieki nad dziećmi.

Dzieci też nie można mieć, bo nikt Ci nie zagwarantuje, że urodzą się zdrowe, albo, ze w wieku 12lat nie dostaną raka czy nie zginą na ulicy.

Idąc takim myśleniem to niczego się nie nauczysz, nic nie osiągniesz bo nikt Ci nie da gwarancji na to i obudzisz się w wieku 40 lat z reką w nocniku.

Doszliśmy do tego, że mam jakąś blokadę psychiczną przed zmianą taką jak praca i jestem przesadnie albo i skrajnie ostrożny. Pytanie co można by z tym zrobić? Poza terapią, której nie wiem czy się doczekam. Ludzie na prawdę tak łatwo ryzykują życiem nie mając totalnie żadnej gwarancji sukcesu albo chociaż przetrwania? Angielskiego akurat cały czas się uczę i to bez konkretnego celu, po prostu chcę go umieć i kiedyś zrobić certyfikat nawet jeśli nie mam pomysłu do czego mógłbym go użyć. Tyle, że uczę się go całkowicie darmowo więc zupełnie nic na tym nie tracę, nie ma żadnego ryzyka. Jedna rzecz, którą napisałaś mnie zaciekawiła, zawsze myślałem o pracy tylko i wyłącznie dotyczącej tego co studiowałem, a ty teraz piszesz, że można być nawet po medycynie i robić coś zupełnie innego. Nie rozumiem, a bardzo bym chciał to zrozumieć. Cały czas wmawiam sobie, że wcale nie zmarnowałem tych 5 lat na studia, które do niczego się nie przydają i jeśli już szukałem pracy to tylko w tym. Czy powinienem próbować zaakceptować fakt, że jednak zmarnowałem te 5 lat?

Dzieci i tak nie planuję mieć, ślubu najlepiej też bo dla faceta w Polsce to jak wyrok ale z drugiej strony chciałbym mieć tą całą ceremonię i wesele.

M!ri napisał/a:

Witamy w dorosłym życiu, gdzie nigdy nie wiesz na pewno jakie konsekwencje będzie miała taka czy inna decyzja. I każda może być zła.

Szkoda tylko, że nikt mi wcześniej o tym nie powiedział, ani rodzice ani szkoła.

21,718

Odp: 30lat i cały czas sam
Gary napisał/a:

Aby wskazać rozwiązania musiałbym usiąść na twoim miejscu, być w twoich butach, żyć twoim życiem.

Ci co odnoszą sukcesy, to tam gdzie Ty byś zrobił krok w tył, to oni zrobili krok w przód.

Gdybym zaczął podsuwać rozwiązania, to byśmy zaczęli zabawę w "Tak, ale..."   ©Wielokropek.

Otóż to smile
Lata temu czytałam Akademię Sukcesu Iwony Majewskiej-Opiełka i zapamiętałam z niej na zawsze jedno zdanie.

Ludzie sukcesu robią rzeczy, których  inni ludzie nie robią
Może niedokładnie tak to było napisane ale sens był dokładnie taki.

Wszyscy są bardzo zadowoleni ze swojego potencjału intelektualnego, tylko nie wszystkim się chce go wykorzystywać, uczyć się tego co w życiu potrzebne, pracować dokładnie i wykonywać wszystkie swoje obowiązki. A potem zdziwienie, że inni mają lepsze oceny ( słyszy się : jak ja bym się tak uczył to też bym takie miał - no właśnie, to tak się ucz żeby mieć najlepsze). Albo ze inni awansują. A jak przyjdzie co do czego to jednego trzeba pilnować, poganiać a drugi wie co do niego należy i jeszcze więcej potrafi zrobić. Jedni mają najwięcej do powiedzenia jak należy pracować, a inni to robią.

21,719 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-09-18 22:11:37)

Odp: 30lat i cały czas sam
Agnes76 napisał/a:

Otóż to smile
Lata temu czytałam Akademię Sukcesu Iwony Majewskiej-Opiełka i zapamiętałam z niej na zawsze jedno zdanie.

Ludzie sukcesu robią rzeczy, których  inni ludzie nie robią
Może niedokładnie tak to było napisane ale sens był dokładnie taki.

Wszyscy są bardzo zadowoleni ze swojego potencjału intelektualnego, tylko nie wszystkim się chce go wykorzystywać, uczyć się tego co w życiu potrzebne, pracować dokładnie i wykonywać wszystkie swoje obowiązki. A potem zdziwienie, że inni mają lepsze oceny ( słyszy się : jak ja bym się tak uczył to też bym takie miał - no właśnie, to tak się ucz żeby mieć najlepsze). Albo ze inni awansują. A jak przyjdzie co do czego to jednego trzeba pilnować, poganiać a drugi wie co do niego należy i jeszcze więcej potrafi zrobić. Jedni mają najwięcej do powiedzenia jak należy pracować, a inni to robią.

Sugerujesz, że też powinienem przeczytać tą książkę? O ile większość z tego co napisałaś ma sens i ciężko się nie zgodzić to z jednym się nie zgadzam i nigdy nie zgodzę. Z tym o ocenach, za duży wpływ na to ma wrodzony talent i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Zbyt wiele godzin spędziłem na nauce, zbyt wiele pieniędzy wydałem na dodatkowe zajęcia, które niewiele mi pomogły by uwierzyć, że sama ciężka praca wystarczy. Siedziałem nad książkami godzinami, dniami i nocami, przepisywałem w kółko to samo, czytałem po kilka razy to samo, robiłem notatki, a i tak miałem zawsze same 3. A koleś, który miał pamięć fotograficzną miał same 5 mimo iż rzadko pojawiał się w szkole i ledwo udawało mu się uzyskać minimalną frekwencję.

21,720

Odp: 30lat i cały czas sam

Uczyć też trzeba się umieć. I to nie jest żart czy docinek, tylko fakt.
Mam przykład na własnym dziecku smile
Jak mu się nie chce uczyć, to siedzi nad książką, czyta i nic nie wie. A jak się naprawdę zabierze za jakiś temat, to ma opanowany celująco.
Pamiętam jak raz przygotowywał się do Olimpiady Historycznej, czegoś zupełnie dodatkowego, no ale zgłosił się, a potem nie miał ochoty. Czytał i czytał, a jak go spytałam to żadnej odpowiedzi nie znał. I tylko się wkurzał, że tyle się uczy. Powiedziałam mu co ma zrobić, jak sie przygotować, jak powtórzyć materiał i kiedy, a na końcu dodałam - mogłeś się nie zgłaszać, to nie musiałbyś się uczyć. A jak chcesz startować to zrób to dobrze, inaczej nie ma sensu podchodzić. Akurat miałam do pracy na nockę to go zostawiłam i pojechałam. Dziecku siadło na ambicję i się zawzięło. Na drugi dzień wygrał tą Olimpiadę. W jeden wieczór i ranek  opanował kawał materiału. Ale do tego czytanie nie wystarczy.
Pamięć można, a nawet trzeba wyćwiczyć. Jak dojdziesz do wprawy to ładujesz jak na dysk.

21,721

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Kiedyś miałem powierzchowne znajomości, teraz nie mam nawet takich. Skoro ty miałeś podobnie to jak z tego wyszedłeś? Nie pytam o radę dla siebie tylko ciekawi mnie jak tobie się to udało.

Udało mi się to osiągnąć nie wprost.  Najpierw osiągnąłem wysoką pozycję zawodową i to mi dało ogromną pewność siebie.  Kiedy w pracy wszyscy uważają Cię za mistrza, guru, wyrocznię, są pełni podziwu dla umiejętności, to samoocena rośnie błyskawicznie.  Człowiek nie boi się wtedy własnego cienia, tylko wie iż może powiedzieć to co naprawdę myśli i inni to zaakceptują.  Zamiast trząść się w kącie może skrytykować kogoś, kto schrzanił jakąś sprawę.  Z zalęknionego mola książkowego staje się wtedy wysokiej klasy fachowcem szanowanym przez otoczenie.  To wszystko ma ogromny wpływ na pewność siebie także poza pracą, łatwiej jest wtedy nawiązywać kontakty.  To naprawdę ma przełożenie!!!

Jedna rzecz.  Gdy marzyłem o osiągnięciu czegokolwiek, po prostu to robiłem.  Nie rozważałem czarnych scenariuszy, nie wymyślałem wymówek, tylko brałem się od razu do roboty i poświęcałem się sprawie w 100%.

Więcej pewności siebie, Kolego!

21,722

Odp: 30lat i cały czas sam
Agnes76 napisał/a:

Uczyć też trzeba się umieć. I to nie jest żart czy docinek, tylko fakt.
Mam przykład na własnym dziecku smile
Jak mu się nie chce uczyć, to siedzi nad książką, czyta i nic nie wie. A jak się naprawdę zabierze za jakiś temat, to ma opanowany celująco.
Pamiętam jak raz przygotowywał się do Olimpiady Historycznej, czegoś zupełnie dodatkowego, no ale zgłosił się, a potem nie miał ochoty. Czytał i czytał, a jak go spytałam to żadnej odpowiedzi nie znał. I tylko się wkurzał, że tyle się uczy. Powiedziałam mu co ma zrobić, jak sie przygotować, jak powtórzyć materiał i kiedy, a na końcu dodałam - mogłeś się nie zgłaszać, to nie musiałbyś się uczyć. A jak chcesz startować to zrób to dobrze, inaczej nie ma sensu podchodzić. Akurat miałam do pracy na nockę to go zostawiłam i pojechałam. Dziecku siadło na ambicję i się zawzięło. Na drugi dzień wygrał tą Olimpiadę. W jeden wieczór i ranek  opanował kawał materiału. Ale do tego czytanie nie wystarczy.
Pamięć można, a nawet trzeba wyćwiczyć. Jak dojdziesz do wprawy to ładujesz jak na dysk.

Jak ćwiczyć pamięć by "ładować na dysk"? Są jakieś konkretne sposoby? I najważniejsze pytanie, co miałaby mi dać ta wiedza? Dla mnie coś takiego jak przygotowanie się do olimpiady i wygranie jej w jeden wieczór jest czymś całkowicie nieprawdopodobnym, nigdy nie słyszałem o podobnym przypadku. Nawet jeśli udałoby mi się wytrenować pamięć do tak niewiarygodnie wysokiego poziomu to musiałbym się cofnąć w czasie o 20 lat by z tego skorzystać. Oczywiście mógłbym pójść na kolejne studia ale przecież mnie nie przyjmą, nawet gdybym się nauczył wszystkiego wymaganego na taką medycynę to na studia by mnie nie przyjęli. Czy robią gdzieś jeszcze egzaminy wstępne tak, że każdy mógłby spróbować?

Ryzyk Fizyk napisał/a:

Udało mi się to osiągnąć nie wprost.  Najpierw osiągnąłem wysoką pozycję zawodową i to mi dało ogromną pewność siebie.  Kiedy w pracy wszyscy uważają Cię za mistrza, guru, wyrocznię, są pełni podziwu dla umiejętności, to samoocena rośnie błyskawicznie.  Człowiek nie boi się wtedy własnego cienia, tylko wie iż może powiedzieć to co naprawdę myśli i inni to zaakceptują.  Zamiast trząść się w kącie może skrytykować kogoś, kto schrzanił jakąś sprawę.  Z zalęknionego mola książkowego staje się wtedy wysokiej klasy fachowcem szanowanym przez otoczenie.  To wszystko ma ogromny wpływ na pewność siebie także poza pracą, łatwiej jest wtedy nawiązywać kontakty.  To naprawdę ma przełożenie!!!

Jedna rzecz.  Gdy marzyłem o osiągnięciu czegokolwiek, po prostu to robiłem.  Nie rozważałem czarnych scenariuszy, nie wymyślałem wymówek, tylko brałem się od razu do roboty i poświęcałem się sprawie w 100%.

Więcej pewności siebie, Kolego!

No dobra ale ja nie mam nawet pracy, w której mógłbym osiągnąć jakąkolwiek pozycję, o wysokiej nawet nie wspominając, nie mam w czym zostać mistrzem czy guru. Żeby móc wziąć się do roboty i poświęcić się sprawie w 100% najpierw trzeba wiedzieć jakiej roboty i jakiej sprawie, a ja właśnie z tym mam największy problem. Tak z ciekawości co to była za praca?

21,723 Ostatnio edytowany przez rakastankielia (2023-09-18 22:48:50)

Odp: 30lat i cały czas sam
Olinka napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Gdyby nie leżał w wyglądzie, to miałbym szansę na pokazanie swojego charakteru, a jakoś żadna dziewczyna mi tej szansy nie daje.

Przecież miałeś swoje szanse, choćby podczas tych wspomnianych powyżej rozmów z koleżankami ze studiów. Sposób, w jaki z nimi rozmawiałeś, Twoja inteligencja, błyskotliwość, poczucie humoru - wtedy miałeś swoje pięć minut, aby pokazać się z tej strony, przez którą rzekomo nie potrafisz się przebić. Kojarzę też kilka innych sytuacji, a jednak z jakiegoś powodu (ja nawet wiem z jakiego) wygodniej Ci udawać, że to nie były Twoje "szanse" na pokazanie tego, czego na pierwszy rzut oka nie widać.

Jakie szanse, skoro one były zajęte i nie były zainteresowane przenoszeniem znajomości poza uczelnię?

jjbp napisał/a:
rossanka napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Gdyby nie leżał w wyglądzie, to miałbym szansę na pokazanie swojego charakteru, a jakoś żadna dziewczyna mi tej szansy nie daje.

Miałeś szansę np na studiach jak pisałeś, to trwało 2 lata w czasie których regularnie miałeś kontakt z koleżankami, bo to nie były jednorazowo widziane na ulicy przechodzące kobiety.

Oraz na tinderze, gdzie jakieś pary miałeś (czyli przebiłeś się przez początkowe sito oceny wyglądu), zaczynaliście pisać a one dopiero po ilus wiadomościach przestawały się odzywać

Nie, one już na pierwszą wiadomość nie odpisywały, ewentualnie to ja przestawałem się odzywać po kilku zdawkowych odpowiedziach z jej strony.

21,724

Odp: 30lat i cały czas sam
rossanka napisał/a:
jjbp napisał/a:
rossanka napisał/a:

Miałeś szansę np na studiach jak pisałeś, to trwało 2 lata w czasie których regularnie miałeś kontakt z koleżankami, bo to nie były jednorazowo widziane na ulicy przechodzące kobiety.

Oraz na tinderze, gdzie jakieś pary miałeś (czyli przebiłeś się przez początkowe sito oceny wyglądu), zaczynaliście pisać a one dopiero po ilus wiadomościach przestawały się odzywać

I za granicą - pisa, ze tam miał kontakty z kobietami, rozmawiał, nie odrzucały go. W internecie , na tym forum też ma cały czas szanse, przez te lata mógł przenieśc jakąś znajomośc na grunt prywtny, a przynajmniej się spotkać.

Za granicą miałem relacje bardzo dobre, ale po powrocie każdy poszedł w swoją stronę i kontakty się urwały.

Na forum nie przyszedłem szukać dziewczyny, zresztą tu nie ma nikogo w moim wieku i z moich okolic.

21,725

Odp: 30lat i cały czas sam
Olinka napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

W punkt. Poza tym, że cały czas dokonuje przerzucenia "winy" za swoje niepowodzenia na osoby trzecie, robi to nawet tutaj wobec nas - wy nie rozumiecie, wy nie umiecie mi pomóc, wasze rady nic nie dały, wy się nie znacie itp., czyli że to otoczenie jest mu coś winne - zrozumienie, zainteresowanie, akceptację, szansę.

Bardzo celna uwaga.
Istotnie jest tylko "wy", a w stosunku do kobiet "one", jesteście winni temu, że jest, jak jest. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia, ze mną jest wszystko w porządku, ja przecież chętnie coś z tym zrobię, ale to WY nie potraficie mi wskazać, pomóc, podpowiedzieć.
Zauważ przy tym, że Raka nie wkłada pracy w zrozumienie, co w jego przypadku nie działa, ale w przekonanie nas, że to co nie działa, leży po drugiej stronie. On całą swoją energię i czas poświęca na to, żeby przerzucić uwagę na nas, lub kobiety jako ogół, bo kiedy jest po jego stronie, to jest niewygodnie. Opracował sobie zestaw stałych odpowiedzi i żongluje nimi w zależności od kontekstu, nie wykazując przy tym cienia refleksji ani nad sobą, ani nad tym co zostało napisane. Mało tego, my coś innego piszemy, a on coś innego odczytuje. To jest jeden z podstawowych błędów komunikacji i taka dyskusja jest pozbawiona najmniejszego sensu.

KoralinaJones napisał/a:

Do tego -  manipuluje wypowiedziami, tak własnymi jak i rozmówców, nie podejmuje rzeczowego dialogu, unika konkretnych odpowiedzi na konkretne pytania, posługuje się ogólnymi twierdzeniami składającymi się w zasadzie w całości z zarzutów wobec otoczenia, nie przyjmuje do wiadomości konstruktywnej krytyki. Nie potrafi, lub unika, jasno i precyzyjnie wyartykułować czego oczekuje od rozmówców w związku z faktem, że rzekomo ma nieatrakcyjną twarz.

Podpisuję się smile.
Moim zdaniem wynika to z bardzo niskiej samoświadomości oraz - tu ponownie - potrzeby zdjęcia z siebie odpowiedzialności za własne niepowodzenia.

Otóż nie. Ja cały czas próbuję zrozumieć, co jest nie tak, ale przez wiele lat nie znalazłem odpowiedzi. Nikt, wliczając w to specjalistów, nie był w stanie mi pomóc rozwiązać mój problem.

21,726

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Najpierw musieliby mnie przyjąć nie wymagając doświadczenia, potem nauczyć tego zawodu

Nie. Najpierw płacisz i robisz kursy albo idziesz do pracodawcy i prosisz abyś mógł pracować za darmo w zamian za zdobycie doświadczenia. I to wszystko trwa wiele miesięcy.
A jeżeli miałbyś rodzinę to jak chciałbyś ją utrzymać bez zarobków?

Czasy pracy za darmo się skończyły. Za coś trzeba żyć.

21,727

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Nie rozumiem, a bardzo bym chciał to zrozumieć. Cały czas wmawiam sobie, że wcale nie zmarnowałem tych 5 lat na studia, które do niczego się nie przydają i jeśli już szukałem pracy to tylko w tym. Czy powinienem próbować zaakceptować fakt, że jednak zmarnowałem te 5 lat?

Trzeba umieć przyznawać się do błędu. Moje studia, chociaż ciężkie i niegłupie, to była pomyłka. Zmieniłam zawód na coś co mnie interesuje.

21,728

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
M!ri napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Najpierw musieliby mnie przyjąć nie wymagając doświadczenia, potem nauczyć tego zawodu

Nie. Najpierw płacisz i robisz kursy albo idziesz do pracodawcy i prosisz abyś mógł pracować za darmo w zamian za zdobycie doświadczenia. I to wszystko trwa wiele miesięcy.
A jeżeli miałbyś rodzinę to jak chciałbyś ją utrzymać bez zarobków?

Czasy pracy za darmo się skończyły. Za coś trzeba żyć.

To sobie żyj, tylko nie marudź że nic nie umiesz i nikt Cię nie chce zatrudnić.

21,729

Odp: 30lat i cały czas sam
Ryzyk Fizyk napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Powiedzmy, że wpadam na pomysł by zrobić sobie kurs na przykład spawacza, idę i wydaje kilka tysięcy złotych na ten kurs, robię go ale potem się okazuje, że z jakiegoś powodu nie mogę wykonywać tej pracy albo po prostu mi się ona nie podoba.

I co, boisz się że zostaniesz jak Himilsbach z angielskim?
W ten sposób nigdy nie uczynisz żadnego kroku naprzód, jeżeli będziesz zakładał że na pewno się wywrócisz.  Jeżeli na początku czujesz że np. spawanie może być zajęciem dla Ciebie, to robisz kurs, znajdujesz pracę i pracujesz przez jakiś czas żeby się odkuć finansowo.  Jeżeli okaże się, że praca Ci się nie podoba, to nadal zasuwasz i dopiero po odłożeniu konkretnej sumy rzucasz robotę i masz komfort że stać Cię na np. pół roku lub dwa lata niepracowania, za to zdobywania kwalifikacji w innej dziedzinie.
Gdyby wszyscy postępowali tak samo jak Ty i bali się jakiegokolwiek kroku naprzód, to nadal mieszkalibyśmy w jaskiniach.

Podejrzewam, że bardziej chodziło o to, że wydałby parę tysięcy na kurs, a w połowie kursu stwierdził, że to nie dla niego i nawet by tego kursu nie ukończył, a kasa by się zmarnowała.

21,730

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
M!ri napisał/a:

Nie. Najpierw płacisz i robisz kursy albo idziesz do pracodawcy i prosisz abyś mógł pracować za darmo w zamian za zdobycie doświadczenia. I to wszystko trwa wiele miesięcy.
A jeżeli miałbyś rodzinę to jak chciałbyś ją utrzymać bez zarobków?

Czasy pracy za darmo się skończyły. Za coś trzeba żyć.

To sobie żyj, tylko nie marudź że nic nie umiesz i nikt Cię nie chce zatrudnić.

A kto powiedział, że nic nie umiem i nikt nie chce mnie zatrudnić? W normalnym kraju praca za darmo jest nie do pomyślenia. Normalny pracodawca wie, że za pracę trzeba zapłacić. Nie ma znaczenia, że pracownik nie ma doświadczenia i trzeba go przyuczyć.

21,731

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:

Trzeba umieć przyznawać się do błędu. Moje studia, chociaż ciężkie i niegłupie, to była pomyłka. Zmieniłam zawód na coś co mnie interesuje.

Nie. Najpierw płacisz i robisz kursy albo idziesz do pracodawcy i prosisz abyś mógł pracować za darmo w zamian za zdobycie doświadczenia. I to wszystko trwa wiele miesięcy.

Skąd wiedziałaś co cię interesuje, jak to odkryłaś skoro studia okazały się pomyłką? Odkryłaś to dopiero po studiach czy wiedziałaś już przed?

Powiem ci całkowicie szczerze, nawet przez myśl mi nie przeszło coś takiego w ogóle zapytać kogokolwiek o pracę za darmo, nawet nie pomyślałem, że coś takiego mogłoby być możliwe. Jednak jest tak jak pisze raka, nie mógłbym sobie pozwolić na pracę za darmo.

21,732

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
M!ri napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Czasy pracy za darmo się skończyły. Za coś trzeba żyć.

To sobie żyj, tylko nie marudź że nic nie umiesz i nikt Cię nie chce zatrudnić.

A kto powiedział, że nic nie umiem i nikt nie chce mnie zatrudnić? W normalnym kraju praca za darmo jest nie do pomyślenia. Normalny pracodawca wie, że za pracę trzeba zapłacić. Nie ma znaczenia, że pracownik nie ma doświadczenia i trzeba go przyuczyć.

I już zaczynają się teorie o życiu wg Raki wink Pokaż gdzie te oferty pracy dla osób bez żadnego doświadczenia. Może Shiniemu coś podeślesz.

21,733 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2023-09-18 23:13:09)

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Jak ćwiczyć pamięć by "ładować na dysk"? Są jakieś konkretne sposoby? I najważniejsze pytanie, co miałaby mi dać ta wiedza? Dla mnie coś takiego jak przygotowanie się do olimpiady i wygranie jej w jeden wieczór jest czymś całkowicie nieprawdopodobnym, nigdy nie słyszałem o podobnym przypadku. Nawet jeśli udałoby mi się wytrenować pamięć do tak niewiarygodnie wysokiego poziomu to musiałbym się cofnąć w czasie o 20 lat by z tego skorzystać. Oczywiście mógłbym pójść na kolejne studia ale przecież mnie nie przyjmą, nawet gdybym się nauczył wszystkiego wymaganego na taką medycynę to na studia by mnie nie przyjęli. Czy robią gdzieś jeszcze egzaminy wstępne tak, że każdy mógłby spróbować?

A co z Twoim wyuczonym zawodem? Nie jesteś z niego zadowolony?
Po drugie ludzie pracują i studiują, albo robią jakieś kursy zawodowe w zakładach pracy i zdobywają drugi zawód.
Dam Ci przykład - na kontrolera ruchu lotniczego nie ma studiów. Są wymagane określone umiejętności, język angielski, trzeba mieć pewne predyspozycje a potem przechodzisz szkolenia i zdajesz egzaminy. Albo je zdasz, albo odpadasz.
Podobnie jest na wielu innych  stanowiskach.
W takim przypadku trzeba opanować dużą ilość materiału, różnych przepisów, regulaminów  i instrukcji postępowania by móc wykonywać swoja pracę. Wtedy dobra pamięć jest niezbędna.
I dodam jeszcze, że w czasie takich kursów zakład wypłaca Ci pensję. Nie taką jak na stanowisku, do którego się przyuczasz, ale bez pieniędzy nie chodzisz.

21,734

Odp: 30lat i cały czas sam

Heh...
Zastanawia mnie pewien widoczny tutaj upór w odpowiadaniu na posty i próbie "przekonania" Rakastankieli

Przecież on bardzo jasno i wyraźnie powiedział kilka stron temu, że jest tylko i wyłącznie trollem...

Szkoda czasu i energii na takich ludzi...

21,735

Odp: 30lat i cały czas sam
Herne napisał/a:

Heh...
Zastanawia mnie pewien widoczny tutaj upór w odpowiadaniu na posty i próbie "przekonania" Rakastankieli

Przecież on bardzo jasno i wyraźnie powiedział kilka stron temu, że jest tylko i wyłącznie trollem...

Szkoda czasu i energii na takich ludzi...

On chciałby być trollem, ale jak prześledzisz jego posty tutaj i na wykopie to niestety facet jest autentyk, ale zatrzymał się w rozwoju psychoemocjonalnym na poziomie 14-latka. Taki nasz forumowy Forrest Gump.

21,736 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-09-18 23:33:39)

Odp: 30lat i cały czas sam
Foxterier napisał/a:

. Taki nasz forumowy Forrest Gump.

Może do tego z książki trochę podobny,książka słaba, gorsza od filmu
Nie obrażaj Foresta z filmu
Raka nie jest trollem to Prostownik prostuje ścieżki ludzkie i myślenie,odwala mu po prostu,bo zmyśla i nic ze sobą nie zrobił,teraz o jakichś specjalistach wspomina ciekawe>

21,737

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Jakie szanse, skoro one były zajęte i nie były zainteresowane przenoszeniem znajomości poza uczelnię?

Twierdzisz, że wystarczy, by któraś z kobiet chciała z Tobą porozmawiać, przecież właśnie wtedy rozmawiały, a mimo to nic z tego nie wynikało, co znaczy, że Twoje słowa nie mają pokrycia w realnym działaniu. To były Twoje szanse, których rzekomo nie dostajesz. Słowo-klucz w tej sytuacji to owe "rzekomo".

rakastankielia napisał/a:

Otóż nie. Ja cały czas próbuję zrozumieć, co jest nie tak, ale przez wiele lat nie znalazłem odpowiedzi. Nikt, wliczając w to specjalistów, nie był w stanie mi pomóc rozwiązać mój problem.

Aby ktokolwiek mógł Ci pomóc, musisz być realnie gotów wykonać nad sobą pracę, a Ty jedynie udajesz. Tyle ode mnie, naprawdę szkoda mi czasu na bicie piany.

Shinigami napisał/a:

Nigdy nie oczekiwałem, że praca sama przyjdzie jednak liczyłem na to, że faktycznie ktoś mi ją załatwi. Ryzykuję utratą oszczędności i szczerze mówiąc nie chcę sobie nawet wyobrażać tego scenariusza, że nie mógłbym nawet kupić kilku prostych rzeczy w Żabce.

Dlaczego miałbyś tracić wszystkie oszczędności? To po pierwsze. Po drugie - jeśli inwestycję w siebie traktujesz jak stratę pieniędzy, to na dzisiejszym rynku pracy będzie Ci trudno się przebić. Zawsze jednak możesz nadal czekać i liczyć, że praca sama do Ciebie przyjdzie.

Shinigami napisał/a:

W żadnym razie nie chciałbym od razu zostać dyrektorem bo bym się na tym nie znał i szybko by mnie wywalili lub co gorsza popełniłbym jakiś kosztowny lub niezgodny z prawem błąd. Chciałbym mieć pracę rozwojową, w której dopiero za 10-15lat mógłbym zostać tym dyrektorem, zacząć od dołu ale z realną możliwością kariery.

Ty tak serio? Nie wierzę... big_smile

Shinigami napisał/a:

Co dokładnie oznacza "Jeśli nie masz się czym wykazać, musisz zmniejszyć wymagania"? Jeśli aplikuję na najniższe stanowisko typu młodszy specjalista to nie da się już bardziej obniżyć wymagań, w końcu to najniższe stanowisko.

To ciekawe, bo Twoje oczekiwania nie wyglądały, jakbyś aplikował na najniższe stanowisko.

Przy okazji podam z życia wzięty przykład, który właśnie mi się przypomniał. Przy okazji podobnej dyskusji pisałam Ci kiedyś, że mój syn pracuje jako automatyk, programuje roboty oraz jest odpowiedzialny za utrzymanie ruchu w dużej, międzynarodowej firmie. Pisałam także w jaki sposób do niej aplikował. Tym razem chciałabym jednak wspomnieć, że najniższym szczeblem produkcji jest tzw. operator. Tę pracę może wykonywać właściwie każdy. Jedną z operatorek była bardzo sprytna dziewczyna, która była tak tym wszystkim zainteresowana, a przy tym na tyle błyskotliwa i lotna, że kiedy coś nie działało jak należy, bo ktoś popełnił błąd, to zamiast wzywać automatyka, to na ile potrafiła starała się radzić sobie sama, a jeśli nie potrafiła, to chętnie się uczyła. Fakt faktem, że ona w ogóle ma techniczny zmysł, bo nawet samochodowy silnik nie ma dla niej wielkich tajemnic. W każdym razie trwało to kilka miesięcy, po czym okazało się, że będzie uruchamiana kolejna linia produkcyjna i będzie potrzebny dodatkowy automatyk. Syn miał taką możliwość, dlatego wskazał kierownictwu właśnie tę dziewczynę jako kandydatkę, oczywiście do douczenia. Dziewczyna przeszła kompleksowe szkolenie, dostała awans, sporą podwyżkę i podobno radzi sobie całkiem nieźle.

Dążę do tego, że to właśnie znaczy, że komuś chce się chcieć, bo przecież mogła robić swoją robotę, a kiedy coś przestawało działać (często z winy operatorów) za każdym razem wzywać "kogoś od robotów", bo to jest zwyczajnie wygodne, a jednak sama się tego nauczyła, co potem zaprocentowało. Swoją drogą syn też się wykazywał, dlatego w niego inwestują, a nawet dostał propozycję objęcia wyższego stanowiska, pomimo że wśród automatyków wcale nie ma ani największego doświadczenia, ani stażu.

Shinigami napisał/a:

Co musiałbym zrobić by tu na forum przekonać cię, że jednak mi się chcę?

W jakim celu miałbyś to zrobić?

Shinigami napisał/a:

Wyjazd zagraniczny do pracy raczej nie wchodzi w grę, ja nigdy nawet nie byłem za granicą, nawet na wakację, a co dopiero na dłuższy czas do pracy. Jeszcze w tym roku powinno mi się udać choć na tydzień wyjechać za granicę także z tym się jeszcze zobaczy.

To po co było w ogóle zaczynać temat? Żeby sobie pouprawiać sztukę dla sztuki? wink

21,738

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
M!ri napisał/a:

To sobie żyj, tylko nie marudź że nic nie umiesz i nikt Cię nie chce zatrudnić.

A kto powiedział, że nic nie umiem i nikt nie chce mnie zatrudnić? W normalnym kraju praca za darmo jest nie do pomyślenia. Normalny pracodawca wie, że za pracę trzeba zapłacić. Nie ma znaczenia, że pracownik nie ma doświadczenia i trzeba go przyuczyć.

I już zaczynają się teorie o życiu wg Raki wink Pokaż gdzie te oferty pracy dla osób bez żadnego doświadczenia. Może Shiniemu coś podeślesz.

Podejmowałem się w życiu różnych prac, nie mając doświadczenia, a jakoś nigdy nie pracowałem za darmo, tylko otrzymywałem wynagrodzenie.

Zresztą, jak na kogoś, kto powiedzial:

M!ri napisał/a:

Nie. Najpierw płacisz i robisz kursy albo idziesz do pracodawcy i prosisz abyś mógł pracować za darmo w zamian za zdobycie doświadczenia. I to wszystko trwa wiele miesięcy.
A jeżeli miałbyś rodzinę to jak chciałbyś ją utrzymać bez zarobków?

to coś strasznie zażarcie bronisz pracy za darmo? Nie jesteś może przypadkiem pracodawcą januszexem?

21,739

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Podejmowałem się w życiu różnych prac, nie mając doświadczenia, a jakoś nigdy nie pracowałem za darmo, tylko otrzymywałem wynagrodzenie.

I co z tych prac wyciągnąłeś? Ile tys. powyżej średniej zarabiasz?
Z tego co pamiętam to nie Ty mieszkasz w Warszawie, tylko ja, a Ty w jakiejś mieścinie na poludniu Polski. Czy na pewno uważasz się za przykład do naśladowania dla Shiniego?

rakastankielia napisał/a:

to coś strasznie zażarcie bronisz pracy za darmo? Nie jesteś może przypadkiem pracodawcą januszexem?

He he ciekawa teoria, ale kulą w płot.

21,740

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:

Z tego co pamiętam to nie Ty mieszkasz w Warszawie, tylko ja, a Ty w jakiejś mieścinie na poludniu Polski. Czy na pewno uważasz się za przykład do naśladowania dla Shiniego?

Cześć sąsiadka big_smile
Jeszcze dziś  nienaprostowana ?
Prostownik Tobie wytłumaczy jak jest w Warszawie.

21,741

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
M!ri napisał/a:

To sobie żyj, tylko nie marudź że nic nie umiesz i nikt Cię nie chce zatrudnić.

A kto powiedział, że nic nie umiem i nikt nie chce mnie zatrudnić? W normalnym kraju praca za darmo jest nie do pomyślenia. Normalny pracodawca wie, że za pracę trzeba zapłacić. Nie ma znaczenia, że pracownik nie ma doświadczenia i trzeba go przyuczyć.

I już zaczynają się teorie o życiu wg Raki wink Pokaż gdzie te oferty pracy dla osób bez żadnego doświadczenia. Może Shiniemu coś podeślesz.

Choćby w komunikacji miejskiej - bo brakuje kierowców autobusów. Obecnie w wielu zawodach jest tak, że oferują szkolenie i dają gwarancję zatrudnienia później. Bo aż tak brakuje u nas rąk do pracy, bo tyle Polaków wyemigrowało (zwłaszcza kobiet). Dlatego Polska wydała zezwoleń na pracę dla imigrantów w większej ilości niż całe UE razem do kupy.

https://arrivabus.pl/737/zostan-kierowc … prawnienia

21,742

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Podejmowałem się w życiu różnych prac, nie mając doświadczenia, a jakoś nigdy nie pracowałem za darmo, tylko otrzymywałem wynagrodzenie.

I co z tych prac wyciągnąłeś? Ile tys. powyżej średniej zarabiasz?
Z tego co pamiętam to nie Ty mieszkasz w Warszawie, tylko ja, a Ty w jakiejś mieścinie na poludniu Polski. Czy na pewno uważasz się za przykład do naśladowania dla Shiniego?

Jakie ma znaczenie, gdzie mieszkam? Jestem dopiero na początku kariery zawodowej, więc wiadomo, że nie zarabiam nie wiadomo ile. Ale też nie jest mi to do szczęścia potrzebne. Wolę pracę, która mi się podoba i w której panuje dobra atmosfera niż zarabiać więcej, ale niechętnie przychodzić do pracy każdego dnia. Wystarczy mi zarabiać tyle, by starczyło na moje potrzeby i dało się trochę odłożyć.

21,743

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Jakie ma znaczenie, gdzie mieszkam? Jestem dopiero na początku kariery zawodowej, więc wiadomo, że nie zarabiam nie wiadomo ile. Ale też nie jest mi to do szczęścia potrzebne. Wolę pracę, która mi się podoba i w której panuje dobra atmosfera niż zarabiać więcej, ale niechętnie przychodzić do pracy każdego dnia. Wystarczy mi zarabiać tyle, by starczyło na moje potrzeby i dało się trochę odłożyć.

Jak chcesz mieć rodzinę, to nawet przy założeniu, że twoja partnerka też będzie pracować, to trzeba liczyć się z tym, ze w razie czego ma się być wsparciem. Więc zarobki teoretycznie powinny starczyć na utrzymanie dwóch osób. Nie jednej.

21,744

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
M!ri napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

A kto powiedział, że nic nie umiem i nikt nie chce mnie zatrudnić? W normalnym kraju praca za darmo jest nie do pomyślenia. Normalny pracodawca wie, że za pracę trzeba zapłacić. Nie ma znaczenia, że pracownik nie ma doświadczenia i trzeba go przyuczyć.

I już zaczynają się teorie o życiu wg Raki wink Pokaż gdzie te oferty pracy dla osób bez żadnego doświadczenia. Może Shiniemu coś podeślesz.

Choćby w komunikacji miejskiej - bo brakuje kierowców autobusów. Obecnie w wielu zawodach jest tak, że oferują szkolenie i dają gwarancję zatrudnienia później. Bo aż tak brakuje u nas rąk do pracy, bo tyle Polaków wyemigrowało (zwłaszcza kobiet). Dlatego Polska wydała zezwoleń na pracę dla imigrantów w większej ilości niż całe UE razem do kupy.

https://arrivabus.pl/737/zostan-kierowc … prawnienia

To jeszcze wygooglaj sobie ile zarabia kierowca autobusu.
Jeżeli kierowców brakuje to pomyśl - czy to fucha o którą ludzie się zabijają?
Poprawi to w jakikolwiek sposób perspektywy Shiniego?

21,745

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Jakie ma znaczenie, gdzie mieszkam? Jestem dopiero na początku kariery zawodowej, więc wiadomo, że nie zarabiam nie wiadomo ile. Ale też nie jest mi to do szczęścia potrzebne. Wolę pracę, która mi się podoba i w której panuje dobra atmosfera niż zarabiać więcej, ale niechętnie przychodzić do pracy każdego dnia. Wystarczy mi zarabiać tyle, by starczyło na moje potrzeby i dało się trochę odłożyć.

Jak chcesz mieć rodzinę, to nawet przy założeniu, że twoja partnerka też będzie pracować, to trzeba liczyć się z tym, ze w razie czego ma się być wsparciem. Więc zarobki teoretycznie powinny starczyć na utrzymanie dwóch osób. Nie jednej.

To oczywiste. Ale póki co perspektyw na związek nie widać.

21,746 Ostatnio edytowany przez Gary (2023-09-19 11:26:22)

Odp: 30lat i cały czas sam
Agnes76 napisał/a:
Gary napisał/a:

Ci co odnoszą sukcesy, to tam gdzie Ty byś zrobił krok w tył, to oni zrobili krok w przód.

Ludzie sukcesu robią rzeczy, których  inni ludzie nie robią

smile smile No własnie.

Trzeba robić. A nie stać w miejscu.

Kto robi ten ma. Kto nie robi to nie ma.

21,747

Odp: 30lat i cały czas sam

Ilu tu jeszcze nie naprostowanych hmmm

21,748

Odp: 30lat i cały czas sam
paslawek napisał/a:

Ilu tu jeszcze nie naprostowanych hmmm

"Prostuje" innych i cały czas się dziwi, że nikt nie chce dać mu szansy wykazać się charakterem. Megalomania high level.

21,749

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Choćby w komunikacji miejskiej - bo brakuje kierowców autobusów. Obecnie w wielu zawodach jest tak, że oferują szkolenie i dają gwarancję zatrudnienia później. Bo aż tak brakuje u nas rąk do pracy, bo tyle Polaków wyemigrowało (zwłaszcza kobiet). Dlatego Polska wydała zezwoleń na pracę dla imigrantów w większej ilości niż całe UE razem do kupy.

https://arrivabus.pl/737/zostan-kierowc … prawnienia

Faktycznie jak ktoś nie ma lepszych perspektyw to jest to jakiś pomysł, ale skąd te braki?
Sam kiedyś o tym myślałem, ale to nie dla mnie. Praca świątek, piątek, weekendy, nocki, często użeranie się z ludźmi i oczywiście niewspólmiernie średnia pensja.
Plus podpisujesz lojalke na bodajże 2 lata. Gdyby warunki były takie dobre, choćby finansowe to nie musieliby uskuteczniać takich kursów, tylko chętnie sami by się zgłaszali.
Obecnie rozglądam się za pracą i takie kursy to wyjątki. Często nawet na junior/młodszego .... są konkretne wymagania, raczej nie przyjmą nikogo z ulicy. Niestety z inwestycją w siebie często jest też tak, że się nie zwróci. Tzn coś moze nam się wydać ciekawe, jednak w rzeczywistości wygląda zupełnie inaczej. Ja tak zainwestowałem kilka tysięcy w prawko CE, po kilku miesiącach okazało się, że to nie jest praca dla mnie. Fakt prawko zostaje, może się jeszcze przyda, ale muszę ponownie szukać czegoś innego. Dlatego trochę rozumiem obawy Shinigami odnośnie niewłaściwego inwestowania pieniędzy w nietrafione kursy. Jerdnak z drugiej strony nigdy się nie dowiemy jeśli nie spróbujemy.

21,750

Odp: 30lat i cały czas sam

O 365 strona
Jedna strona do czytania na każdy dzień roku big_smile
Jak ktoś lubi takie akcje

21,751

Odp: 30lat i cały czas sam
niktinny napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Choćby w komunikacji miejskiej - bo brakuje kierowców autobusów. Obecnie w wielu zawodach jest tak, że oferują szkolenie i dają gwarancję zatrudnienia później. Bo aż tak brakuje u nas rąk do pracy, bo tyle Polaków wyemigrowało (zwłaszcza kobiet). Dlatego Polska wydała zezwoleń na pracę dla imigrantów w większej ilości niż całe UE razem do kupy.

https://arrivabus.pl/737/zostan-kierowc … prawnienia

Faktycznie jak ktoś nie ma lepszych perspektyw to jest to jakiś pomysł, ale skąd te braki?
Sam kiedyś o tym myślałem, ale to nie dla mnie. Praca świątek, piątek, weekendy, nocki, często użeranie się z ludźmi i oczywiście niewspólmiernie średnia pensja.

A co - będąc kierowcą autobusu chciałbyś zarabiać jak dyrektor banku? Sorry, ale chyba ci się w dupie poprzewracało.


Plus podpisujesz lojalke na bodajże 2 lata. Gdyby warunki były takie dobre, choćby finansowe to nie musieliby uskuteczniać takich kursów, tylko chętnie sami by się zgłaszali.

Nie, bo to zajebiście niewdzięczna robota. A dzisiaj ludzie są roszczeniowi w opór i zwyczajnie od metra ludzi wyemigrowało.

21,752

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
M!ri napisał/a:

I już zaczynają się teorie o życiu wg Raki wink Pokaż gdzie te oferty pracy dla osób bez żadnego doświadczenia. Może Shiniemu coś podeślesz.

Choćby w komunikacji miejskiej - bo brakuje kierowców autobusów. Obecnie w wielu zawodach jest tak, że oferują szkolenie i dają gwarancję zatrudnienia później. Bo aż tak brakuje u nas rąk do pracy, bo tyle Polaków wyemigrowało (zwłaszcza kobiet). Dlatego Polska wydała zezwoleń na pracę dla imigrantów w większej ilości niż całe UE razem do kupy.

https://arrivabus.pl/737/zostan-kierowc … prawnienia

To jeszcze wygooglaj sobie ile zarabia kierowca autobusu.
Jeżeli kierowców brakuje to pomyśl - czy to fucha o którą ludzie się zabijają?
Poprawi to w jakikolwiek sposób perspektywy Shiniego?

W wawie akurat nie zarabiają tak źle MZA od 5600 brutto podstawy. Kierowców brakuje, bo ogólnie kierowców wszędzie brakuje.



Czy by to poprawiło? Nie wiem. To jego sprawa. Już w tych wątkach ogłoszeń tego typu, czy kursów i szkoleń (czy całych ich platform) padało tu bez liku.

21,753

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Jakie ma znaczenie, gdzie mieszkam? Jestem dopiero na początku kariery zawodowej, więc wiadomo, że nie zarabiam nie wiadomo ile. Ale też nie jest mi to do szczęścia potrzebne. Wolę pracę, która mi się podoba i w której panuje dobra atmosfera niż zarabiać więcej, ale niechętnie przychodzić do pracy każdego dnia. Wystarczy mi zarabiać tyle, by starczyło na moje potrzeby i dało się trochę odłożyć.

Jak chcesz mieć rodzinę, to nawet przy założeniu, że twoja partnerka też będzie pracować, to trzeba liczyć się z tym, ze w razie czego ma się być wsparciem. Więc zarobki teoretycznie powinny starczyć na utrzymanie dwóch osób. Nie jednej.

To oczywiste. Ale póki co perspektyw na związek nie widać.

Jeśli chcesz się starać dopiero PO wejściu w związek, to nigdy kobiety nie znajdziesz.

21,754

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Jak chcesz mieć rodzinę, to nawet przy założeniu, że twoja partnerka też będzie pracować, to trzeba liczyć się z tym, ze w razie czego ma się być wsparciem. Więc zarobki teoretycznie powinny starczyć na utrzymanie dwóch osób. Nie jednej.

To oczywiste. Ale póki co perspektyw na związek nie widać.

Jeśli chcesz się starać dopiero PO wejściu w związek, to nigdy kobiety nie znajdziesz.

Ale ja się staram cały czas. Tylko że niezależnie od tego, ile zarabiam, kobiety nie są mną zainteresowane.

21,755 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-09-19 17:43:40)

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Ale ja się staram cały czas. Tylko że niezależnie od tego, ile zarabiam, kobiety nie są mną zainteresowane.

To coś "nowego" big_smile

Całe noce i całe dnie Raka stara się
w pocie czoła w znoju i trudzie
zarabia na prostownikach na bazarku w swej budzie
Prostuje wszystko hurtowo,jak leci
zarabia na siebie,przyszłą żonę i dwójkę dzieci .
Kobiety te niezainteresowne mają u Raki
przerąbane.
Nie dają mu szansy z góry na starcie odrzucaja
Nie widzą w nim dziewiątego cudu świata
i jego wnętrza nie poznają.
Nie doceniaja jaki to zuch i chwat z prostownikami za pan brat.
Folołersów przybywa co dnia
i wreszcie SMV urośnie jak trza.
Któraś panna zemdleje kiedy zobaczy co się
z nim dzieje.

21,756

Odp: 30lat i cały czas sam
paslawek napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Ale ja się staram cały czas. Tylko że niezależnie od tego, ile zarabiam, kobiety nie są mną zainteresowane.

To coś "nowego" big_smile

Całe noce i całe dnie Raka stara się
w pocie czoła w znoju i trudzie
zarabia na prostownikach na bazarku w swej budzie
Prostuje wszystko hurtowo,jak leci
zarabia na siebie,przyszłą żonę i dwójkę dzieci .
Kobiety te niezainteresowne mają u Raki
przerąbane.
Nie dają mu szansy z góry na starcie odrzucaja
Nie widzą w nim dziewiątego cudu świata
i jego wnętrza nie poznają.
Nie doceniaja jaki to zuch i chwat z prostownikami za pan brat
Folowersów przybywa co dnia
i wreszcie SMV urośnie jak trza.
Któraś panna zemdleje kiedy zobaczy co się
z nim dzieje.

Sztos big_smile.

21,757

Odp: 30lat i cały czas sam
Agnes76 napisał/a:

A co z Twoim wyuczonym zawodem? Nie jesteś z niego zadowolony?
Po drugie ludzie pracują i studiują, albo robią jakieś kursy zawodowe w zakładach pracy i zdobywają drugi zawód.
Dam Ci przykład - na kontrolera ruchu lotniczego nie ma studiów. Są wymagane określone umiejętności, język angielski, trzeba mieć pewne predyspozycje a potem przechodzisz szkolenia i zdajesz egzaminy. Albo je zdasz, albo odpadasz.
Podobnie jest na wielu innych  stanowiskach.
W takim przypadku trzeba opanować dużą ilość materiału, różnych przepisów, regulaminów  i instrukcji postępowania by móc wykonywać swoja pracę. Wtedy dobra pamięć jest niezbędna.
I dodam jeszcze, że w czasie takich kursów zakład wypłaca Ci pensję. Nie taką jak na stanowisku, do którego się przyuczasz, ale bez pieniędzy nie chodzisz.

Nie mam wyuczonego żadnego zawodu, w sensie nie mam na to żadnego dokumentu. Mam tylko kilkuletnie doświadczenie z mojej obecnej pracy i jakoś bardzo na nią nie narzekam. Jedyny i to dość spory problem w niej to brak możliwości rozwoju, a więc i większych zarobków. Twierdzisz, że powinienem próbować różnych kursów i może się trafi coś co mi się spodoba? Wolałbym nie odchodzić z obecnej pracy nie mając pewności co do nowej żeby nie zostać bez żadnej, a raczej nie mogę sobie na to pozwolić bo oszczędności starczyłoby mi na max kilka miesięcy. Ciekawe z tym kursem na kontrolera, poczytałem o tym i się okazuje, że faktycznie taki kurs trwa ok. 2 lata i przez ten czas płacą minimalną, nie wiedziałem, że istnieją takie kursy. Może jest ich więcej i znajdę wśród nich coś ciekawego.

Olinka napisał/a:

Dlaczego miałbyś tracić wszystkie oszczędności? To po pierwsze. Po drugie - jeśli inwestycję w siebie traktujesz jak stratę pieniędzy, to na dzisiejszym rynku pracy będzie Ci trudno się przebić. Zawsze jednak możesz nadal czekać i liczyć, że praca sama do Ciebie przyjdzie.

Ty tak serio? Nie wierzę... big_smile

To ciekawe, bo Twoje oczekiwania nie wyglądały, jakbyś aplikował na najniższe stanowisko.

Przy okazji podam z życia wzięty przykład, który właśnie mi się przypomniał. Przy okazji podobnej dyskusji pisałam Ci kiedyś, że mój syn pracuje jako automatyk, programuje roboty oraz jest odpowiedzialny za utrzymanie ruchu w dużej, międzynarodowej firmie. Pisałam także w jaki sposób do niej aplikował. Tym razem chciałabym jednak wspomnieć, że najniższym szczeblem produkcji jest tzw. operator. Tę pracę może wykonywać właściwie każdy. Jedną z operatorek była bardzo sprytna dziewczyna, która była tak tym wszystkim zainteresowana, a przy tym na tyle błyskotliwa i lotna, że kiedy coś nie działało jak należy, bo ktoś popełnił błąd, to zamiast wzywać automatyka, to na ile potrafiła starała się radzić sobie sama, a jeśli nie potrafiła, to chętnie się uczyła. Fakt faktem, że ona w ogóle ma techniczny zmysł, bo nawet samochodowy silnik nie ma dla niej wielkich tajemnic. W każdym razie trwało to kilka miesięcy, po czym okazało się, że będzie uruchamiana kolejna linia produkcyjna i będzie potrzebny dodatkowy automatyk. Syn miał taką możliwość, dlatego wskazał kierownictwu właśnie tę dziewczynę jako kandydatkę, oczywiście do douczenia. Dziewczyna przeszła kompleksowe szkolenie, dostała awans, sporą podwyżkę i podobno radzi sobie całkiem nieźle.

Dążę do tego, że to właśnie znaczy, że komuś chce się chcieć, bo przecież mogła robić swoją robotę, a kiedy coś przestawało działać (często z winy operatorów) za każdym razem wzywać "kogoś od robotów", bo to jest zwyczajnie wygodne, a jednak sama się tego nauczyła, co potem zaprocentowało. Swoją drogą syn też się wykazywał, dlatego w niego inwestują, a nawet dostał propozycję objęcia wyższego stanowiska, pomimo że wśród automatyków wcale nie ma ani największego doświadczenia, ani stażu.

To po co było w ogóle zaczynać temat? Żeby sobie pouprawiać sztukę dla sztuki? wink

Utrata pieniędzy to utrata pieniędzy nie ważne na co zostały przeznaczone. Jeśli nie ma żadnego zysku ani nawet wyjścia na zero to jest strata. Nawet inwestycja w siebie może być stratą jeśli w żaden sposób się nie zwróci.

Co tak serio bo nie rozumiem co było nie tak w mojej chęci dążenia do zastania dyrektorem w przyszłości?

Ponownie nie rozumiem skąd wniosek, że moje oczekiwania nie wyglądają jakbym aplikował na najniższe stanowisko? Jak one powinny wyglądać na to najniższe?

Czytając historię tej dziewczyny miałem wrażenie jakbym oglądał wiadomości na TVP i TVN jednocześnie. Jakbym był poddawany totalnej propagandzie lub już wcześniej był jej ofiarą, a teraz poznawał prawdę. Historia tej dziewczyny jest dla mnie tak nieprawdopodobna, tak inna i tak sprzeczna ze wszystkim co do tej pory znałem, że mój umysł potrzebuje trochę czasu by to ogarnąć. Pokazałem ten fragment posta kilku osobom z mojego otoczenia i dosłownie każdy zareagował tak samo, wielkim zdziwienie, jakby czytali wiadomość od kosmitów napisaną w nieznanym na Ziemi języku. Zawsze odkąd tylko pamiętam wszyscy mi powtarzali "Nigdy nie dawaj z siebie więcej niż trzeba, nigdy nie pracuj ponad normę bo tylko dołożą ci roboty, a pieniędzy nie dadzą", dokładnie takie same były słowa tych kilku osób teraz. Mój pracodawca powiedział, że ta dziewczyną prędzej zostałaby ukarana za branie się za coś do czego nie ma uprawnień i ryzykowanie dużych strat dla firmy, a potem daliby jej 2x tyle roboty za te same pieniądze. Dosłownie każdy kogo kiedykolwiek poznałem kto miał jakieś wysokie stanowisko, dostał jakiś spory awans i podwyżkę, dostał to po znajomości albo po rodzinie. Na prawdę nie znam nikogo kto został w pracy doceniony czy awansowany za ciężką pracę i zaangażowanie. W żadnym razie nie twierdzę, że piszesz głupoty ani, że ci nie wierzę w tą historię, to jest po prostu dla mnie coś niemal niewyobrażalnego i musze to najpierw przetrawić.

Tak w ogóle to nie ja zacząłem temat wyjazdów za granicę ale byłem ciekaw co odpowiecie więc go utrzymywałem.

Jack Sparrow napisał/a:

Jeśli chcesz się starać dopiero PO wejściu w związek, to nigdy kobiety nie znajdziesz.

Co jest nie tak w tym myśleniu? Osobiście znam dwóch facetów, którzy dopiero po wejściu w związek zaczęli coś robić ze swoim życiem i wyszło im to bardzo dobrze. Z tego co wiem to do dziś są w związkach z tymi dziewczynami, a minęło już ponad 10 lat, teraz są dawno po ślubie i mają dzieci. Zanim je poznali byli totalnymi incelami ale jakimś cudem im się udało wejść w związek i całkiem szybko stali się nieporównywalnie lepszymi ludźmi niż wcześniej, sami tak o sobie mówią, a przynajmniej mówili kiedy ostatnio z nimi rozmawiałem. Nie potrafili działać dla samych siebie ale już dla kogoś tak, potrzebowali bodźca, który pchnie ich do działania.

21,758

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Czytając historię tej dziewczyny miałem wrażenie jakbym oglądał wiadomości na TVP i TVN jednocześnie. Jakbym był poddawany totalnej propagandzie lub już wcześniej był jej ofiarą, a teraz poznawał prawdę. Historia tej dziewczyny jest dla mnie tak nieprawdopodobna, tak inna i tak sprzeczna ze wszystkim co do tej pory znałem, że mój umysł potrzebuje trochę czasu by to ogarnąć. Pokazałem ten fragment posta kilku osobom z mojego otoczenia i dosłownie każdy zareagował tak samo, wielkim zdziwienie, jakby czytali wiadomość od kosmitów napisaną w nieznanym na Ziemi języku. Zawsze odkąd tylko pamiętam wszyscy mi powtarzali "Nigdy nie dawaj z siebie więcej niż trzeba, nigdy nie pracuj ponad normę bo tylko dołożą ci roboty, a pieniędzy nie dadzą", dokładnie takie same były słowa tych kilku osób teraz. Mój pracodawca powiedział, że ta dziewczyną prędzej zostałaby ukarana za branie się za coś do czego nie ma uprawnień i ryzykowanie dużych strat dla firmy, a potem daliby jej 2x tyle roboty za te same pieniądze. Dosłownie każdy kogo kiedykolwiek poznałem kto miał jakieś wysokie stanowisko, dostał jakiś spory awans i podwyżkę, dostał to po znajomości albo po rodzinie. Na prawdę nie znam nikogo kto został w pracy doceniony czy awansowany za ciężką pracę i zaangażowanie. W żadnym razie nie twierdzę, że piszesz głupoty ani, że ci nie wierzę w tą historię, to jest po prostu dla mnie coś niemal niewyobrażalnego i musze to najpierw przetrawić.

To tylko pokazuje że obracasz się w zamkniętym, patologicznym środowisku.
Mnie historia tej dziewczyny zupełnie nie szokuje bo jest czymś normalnym. Tylko swoim zaangażowaniem i ciężką pracą możesz dojść do momentu w którym ktoś Cię dostrzeże. Jeżeli będziesz kierował się maksymą Twoich znajomych: "rób minimum, nie wychylaj się" to nie dość, że dyrektorem nigdy nie będziesz, to nigdy nawet nie awansujesz w żadnej pracy.

21,759

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

A co - będąc kierowcą autobusu chciałbyś zarabiać jak dyrektor banku? Sorry, ale chyba ci się w dupie poprzewracało.


Plus podpisujesz lojalke na bodajże 2 lata. Gdyby warunki były takie dobre, choćby finansowe to nie musieliby uskuteczniać takich kursów, tylko chętnie sami by się zgłaszali.

Nie, bo to zajebiście niewdzięczna robota. A dzisiaj ludzie są roszczeniowi w opór i zwyczajnie od metra ludzi wyemigrowało.

Można użyć stosowniejszego słownictwa. I nie oczekuję zarobków dyrektora za pracę kierowcy, ale jest też jeszcze coś pomiędzy. Sam piszesz, że to niewdzięczna robota czyli jak nie chcę wykonywać niewdzięcznej pracy za średnie wynagrodzenie tzn, że jestem roszczeniowy? Tak jak podałeś w kolejnym poście zarobki w Wawie, nawet są trochę wyższe, ale zwykły pokój do wynajęcia to koszt około 1500zł, nie mówiąc o kawalerce czy mieszkaniu bo to 2-3tys i więcej. Także to ma być godne wynagrodzenie za taką pracę? Moim zdaniem nie, bo podobnie lub niewiele mniej można zarobić w o wiele mniej stresujących i odpowiedzialnych pracach.

21,760

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Czytając historię tej dziewczyny miałem wrażenie jakbym oglądał wiadomości na TVP i TVN jednocześnie. Jakbym był poddawany totalnej propagandzie lub już wcześniej był jej ofiarą, a teraz poznawał prawdę. Historia tej dziewczyny jest dla mnie tak nieprawdopodobna, tak inna i tak sprzeczna ze wszystkim co do tej pory znałem, że mój umysł potrzebuje trochę czasu by to ogarnąć. Pokazałem ten fragment posta kilku osobom z mojego otoczenia i dosłownie każdy zareagował tak samo, wielkim zdziwienie, jakby czytali wiadomość od kosmitów napisaną w nieznanym na Ziemi języku. Zawsze odkąd tylko pamiętam wszyscy mi powtarzali "Nigdy nie dawaj z siebie więcej niż trzeba, nigdy nie pracuj ponad normę bo tylko dołożą ci roboty, a pieniędzy nie dadzą", dokładnie takie same były słowa tych kilku osób teraz. Mój pracodawca powiedział, że ta dziewczyną prędzej zostałaby ukarana za branie się za coś do czego nie ma uprawnień i ryzykowanie dużych strat dla firmy, a potem daliby jej 2x tyle roboty za te same pieniądze. Dosłownie każdy kogo kiedykolwiek poznałem kto miał jakieś wysokie stanowisko, dostał jakiś spory awans i podwyżkę, dostał to po znajomości albo po rodzinie. Na prawdę nie znam nikogo kto został w pracy doceniony czy awansowany za ciężką pracę i zaangażowanie. W żadnym razie nie twierdzę, że piszesz głupoty ani, że ci nie wierzę w tą historię, to jest po prostu dla mnie coś niemal niewyobrażalnego i musze to najpierw przetrawić.

To tylko pokazuje że obracasz się w zamkniętym, patologicznym środowisku.
Mnie historia tej dziewczyny zupełnie nie szokuje bo jest czymś normalnym. Tylko swoim zaangażowaniem i ciężką pracą możesz dojść do momentu w którym ktoś Cię dostrzeże. Jeżeli będziesz kierował się maksymą Twoich znajomych: "rób minimum, nie wychylaj się" to nie dość, że dyrektorem nigdy nie będziesz, to nigdy nawet nie awansujesz w żadnej pracy.

Ale nawet ta dziewczyna z historii nie dostałaby tej pracy, gdyby nie znajomości. Dopiero wtedy mogła się wykazać zaangażowaniem.

21,761

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
M!ri napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Czytając historię tej dziewczyny miałem wrażenie jakbym oglądał wiadomości na TVP i TVN jednocześnie. Jakbym był poddawany totalnej propagandzie lub już wcześniej był jej ofiarą, a teraz poznawał prawdę. Historia tej dziewczyny jest dla mnie tak nieprawdopodobna, tak inna i tak sprzeczna ze wszystkim co do tej pory znałem, że mój umysł potrzebuje trochę czasu by to ogarnąć. Pokazałem ten fragment posta kilku osobom z mojego otoczenia i dosłownie każdy zareagował tak samo, wielkim zdziwienie, jakby czytali wiadomość od kosmitów napisaną w nieznanym na Ziemi języku. Zawsze odkąd tylko pamiętam wszyscy mi powtarzali "Nigdy nie dawaj z siebie więcej niż trzeba, nigdy nie pracuj ponad normę bo tylko dołożą ci roboty, a pieniędzy nie dadzą", dokładnie takie same były słowa tych kilku osób teraz. Mój pracodawca powiedział, że ta dziewczyną prędzej zostałaby ukarana za branie się za coś do czego nie ma uprawnień i ryzykowanie dużych strat dla firmy, a potem daliby jej 2x tyle roboty za te same pieniądze. Dosłownie każdy kogo kiedykolwiek poznałem kto miał jakieś wysokie stanowisko, dostał jakiś spory awans i podwyżkę, dostał to po znajomości albo po rodzinie. Na prawdę nie znam nikogo kto został w pracy doceniony czy awansowany za ciężką pracę i zaangażowanie. W żadnym razie nie twierdzę, że piszesz głupoty ani, że ci nie wierzę w tą historię, to jest po prostu dla mnie coś niemal niewyobrażalnego i musze to najpierw przetrawić.

To tylko pokazuje że obracasz się w zamkniętym, patologicznym środowisku.
Mnie historia tej dziewczyny zupełnie nie szokuje bo jest czymś normalnym. Tylko swoim zaangażowaniem i ciężką pracą możesz dojść do momentu w którym ktoś Cię dostrzeże. Jeżeli będziesz kierował się maksymą Twoich znajomych: "rób minimum, nie wychylaj się" to nie dość, że dyrektorem nigdy nie będziesz, to nigdy nawet nie awansujesz w żadnej pracy.

Ale nawet ta dziewczyna z historii nie dostałaby tej pracy, gdyby nie znajomości. Dopiero wtedy mogła się wykazać zaangażowaniem.

A w którym miejscu Olinka coś takiego napisała? Podpowiem: w żadnym.

Ja każdą swoją pracę dostałam bez znajomości. Czyli da się.

21,762

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
M!ri napisał/a:

To tylko pokazuje że obracasz się w zamkniętym, patologicznym środowisku.
Mnie historia tej dziewczyny zupełnie nie szokuje bo jest czymś normalnym. Tylko swoim zaangażowaniem i ciężką pracą możesz dojść do momentu w którym ktoś Cię dostrzeże. Jeżeli będziesz kierował się maksymą Twoich znajomych: "rób minimum, nie wychylaj się" to nie dość, że dyrektorem nigdy nie będziesz, to nigdy nawet nie awansujesz w żadnej pracy.

Ale nawet ta dziewczyna z historii nie dostałaby tej pracy, gdyby nie znajomości. Dopiero wtedy mogła się wykazać zaangażowaniem.

A w którym miejscu Olinka coś takiego napisała? Podpowiem: w żadnym.

Ja każdą swoją pracę dostałam bez znajomości. Czyli da się.

Oczywiście, że się da. Nigdzie nie przeczę. Ale zaangażowanie można pokazać dopiero po zatrudnieniu. A biorąc pod uwagę, że rekruterzy lubią zadawać durne pytania, to nawet mając umiejętności i doświadczenie wcale nie tak łatwo tę pracę dostać.

21,763 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-09-19 21:28:39)

Odp: 30lat i cały czas sam

Jęczy Raka jęczy bo nie widział dawno tęczy
mało ma pieniędzy ale nie żyje w nędzy
Mnoży nam się mnoży nowy prostownik stworzy
Jest wszędzie tu i tam odbierając nerwy nam
Nie przeczy to samo w kółko odpowiada
nie ma bata na niego, ma czkawkę gorszą od dziada
Po raz tysięczny bredzi po to na forum siedzi
Smęci marudzi i się kłóci mało żółcią się nie udusi

21,764 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2023-09-19 21:50:08)

Odp: 30lat i cały czas sam

.

21,765

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Nie, bo to zajebiście niewdzięczna robota. A dzisiaj ludzie są roszczeniowi w opór i zwyczajnie od metra ludzi wyemigrowało.

Nie, po prostu ludzie w końcu nie chcą pracować za miskę ryżu, i jak to jest powiedziane w pewnym memie I bardzo kurwa dobrze. Niech emigrują do upadłego, niech ten burdel pełen roszczeniowych pseudopracodawców płonie, chętnie polecę po benzynę żeby za szybko nie zgasł smile

21,766

Odp: 30lat i cały czas sam
Shinigami napisał/a:

Utrata pieniędzy to utrata pieniędzy nie ważne na co zostały przeznaczone. Jeśli nie ma żadnego zysku ani nawet wyjścia na zero to jest strata. Nawet inwestycja w siebie może być stratą jeśli w żaden sposób się nie zwróci.

Nie wszystkie inwestycje mają wymierną korzyść, jeśli będziemy wszystko przeliczać na pieniądze, to daleko nie zajdziemy.

Shinigami napisał/a:

Co tak serio bo nie rozumiem co było nie tak w mojej chęci dążenia do zastania dyrektorem w przyszłości?

Przecież wiesz, że nie chodziło o tę część wypowiedzi, ale o tę podkreśloną. Jeśli w taki sposób masz zamiar dyskutować, to od razu zaznaczam, że szkoda mi czasu na tłumaczenie oczywistości.

Shinigami napisał/a:

Ponownie nie rozumiem skąd wniosek, że moje oczekiwania nie wyglądają jakbym aplikował na najniższe stanowisko? Jak one powinny wyglądać na to najniższe?

Napiszę krótko: realnie.

Shinigami napisał/a:

(...) Historia tej dziewczyny jest dla mnie tak nieprawdopodobna, tak inna i tak sprzeczna ze wszystkim co do tej pory znałem, że mój umysł potrzebuje trochę czasu by to ogarnąć. Pokazałem ten fragment posta kilku osobom z mojego otoczenia i dosłownie każdy zareagował tak samo, wielkim zdziwienie, jakby czytali wiadomość od kosmitów napisaną w nieznanym na Ziemi języku. Zawsze odkąd tylko pamiętam wszyscy mi powtarzali "Nigdy nie dawaj z siebie więcej niż trzeba, nigdy nie pracuj ponad normę bo tylko dołożą ci roboty, a pieniędzy nie dadzą", dokładnie takie same były słowa tych kilku osób teraz. Mój pracodawca powiedział, że ta dziewczyną prędzej zostałaby ukarana za branie się za coś do czego nie ma uprawnień i ryzykowanie dużych strat dla firmy, a potem daliby jej 2x tyle roboty za te same pieniądze. Dosłownie każdy kogo kiedykolwiek poznałem kto miał jakieś wysokie stanowisko, dostał jakiś spory awans i podwyżkę, dostał to po znajomości albo po rodzinie.

I co ja mam niby z tym zrobić? Pomijając fakt, że nie wierzę, że przedyskutowałeś temat z kilkoma osobami, bo w moim odczuciu raczej to Ciebie tak to dziwi, że musisz dodać temu wiarygodności powołując się na zbiorowe zdziwienie. W każdym razie na to, że dla Ciebie i ewentualnie Twojego otoczenia, którym wyraźnie przesiąkłeś, przytoczony przykład brzmi nieprawdopodobnie, nie mam żadnego wpływu, a nawet nie odczuwam potrzeby, by Cię do tego przekonywać.
Wspomnę tylko, że wyraźnie nie zwróciłeś uwagi, że ona ma techniczny zmysł, a zaczynała od bardzo drobnych korekt, które może ogarnąć niemal każdy, byleby chciał się tego nauczyć. Potem przeszła szkolenie, zresztą dokładnie takie samo, jak mój syn zanim po studiach został dopuszczony do stanowiska pracy. I oczywiście, że jakby coś się stało, to prawdopodobnie poniosłaby za to odpowiedzialność, być może jej przełożony także, ale realia są takie, że dopóki nic się nie dzieje, to zwykle nikt nie zwraca na to uwagi.

Shinigami napisał/a:

Na prawdę nie znam nikogo kto został w pracy doceniony czy awansowany za ciężką pracę i zaangażowanie. W żadnym razie nie twierdzę, że piszesz głupoty ani, że ci nie wierzę w tą historię, to jest po prostu dla mnie coś niemal niewyobrażalnego i musze to najpierw przetrawić.

Widzę, że w Twoim środowisku nepotyzm ma się dobrze, mnie z kolei zwyczajnie brzydzi. Nawet starając się o swoją pierwszą pracę zabroniłam mojemu ojcu, żeby nawet próbował uruchamiać swoje kontakty. Czułabym się okropnie ze świadomością, że zostałam zatrudniona, a tym bardziej otrzymałam awans, bo mi to ktoś załatwił, a nie z powodu swoich kompetencji i możliwości, które sama potrafię przekuć w coś wartościowego.

Shinigami napisał/a:

Oczywiście, że się da. Nigdzie nie przeczę. Ale zaangażowanie można pokazać dopiero po zatrudnieniu.

Myślisz się i to bardzo. Nawet sposób w jaki rozmawiasz podczas rozmowy rekrutacyjnej, Twoja postawa, zadawane pytania - to wszystko dużo o Tobie mówi. Zdarzało mi się podejmować decyzje o tym, kogo widziałabym w swoim zespole i bogate cv wcale nie było decydujące. Często ważniejszy jest potencjał, jaki drzemie w potencjalnie przyszłym pracowniku.

21,767

Odp: 30lat i cały czas sam
niktinny napisał/a:

Można użyć stosowniejszego słownictwa. I nie oczekuję zarobków dyrektora za pracę kierowcy, ale jest też jeszcze coś pomiędzy. Sam piszesz, że to niewdzięczna robota czyli jak nie chcę wykonywać niewdzięcznej pracy za średnie wynagrodzenie tzn, że jestem roszczeniowy? Tak jak podałeś w kolejnym poście zarobki w Wawie, nawet są trochę wyższe, ale zwykły pokój do wynajęcia to koszt około 1500zł, nie mówiąc o kawalerce czy mieszkaniu bo to 2-3tys i więcej. Także to ma być godne wynagrodzenie za taką pracę? Moim zdaniem nie, bo podobnie lub niewiele mniej można zarobić w o wiele mniej stresujących i odpowiedzialnych pracach.

Niewdzięczna, bo zwyczajnie nudna. A nie, że jakoś trudna czy wymagająca.


Kierowca MZA zarabia od 5600zł brutto podstawy (zostaje ponad 4 w kieszeni, a jak dobrze pamiętam, to akurat MZA jest budżetówką, więc tam masz jeszcze trzynastkę i o ile nic się nie zmieniło to urlopówkę). Do tego dochodzą premie i bonusy. Bogato nie jest, ale przeżyć się da. I to nawet godnie.

Problemem Polski jest właśnie to, że się to najmłodsze pokolenie zachłysnęło słodko-pierdzącą laurką bogactwa kapitalizmu z hollywoodzkich filmów, a prawda jest brutalna w chuj. Żeby zarabiać - trzeba pracować. Bo inaczej kończysz jak Shinigami - pracując za psi chuj w rodzinnym januszexie (o ile w ogóle) i mieszkając z rodzicami. JAKAKOLWIEK FORMA SAMODZIELNOŚCI będzie lepsza niż to, co sobą chłopaki reprezentują. Tym bardziej, że to nie musi być przecież droga życiowej kariery, a jedynie odskocznia.

Tak czy siak możliwości jest pierdylion. Kursy i szkolenia - od darmowych online po stacjonarne z międzynarodowymi uprawnieniami. Możesz zrobić prywatnie lub z dofinansowaniem. Możesz tego użyć do rozwoju hobby, osobistego lub zawodowego. I zobacz od ilu miesięcy, a wręcz lat NIC się nie zmieniło.

21,768

Odp: 30lat i cały czas sam
Olinka napisał/a:

I co ja mam niby z tym zrobić? Pomijając fakt, że nie wierzę, że przedyskutowałeś temat z kilkoma osobami, bo w moim odczuciu raczej to Ciebie tak to dziwi, że musisz dodać temu wiarygodności powołując się na zbiorowe zdziwienie. W każdym razie na to, że dla Ciebie i ewentualnie Twojego otoczenia, którym wyraźnie przesiąkłeś, przytoczony przykład brzmi nieprawdopodobnie, nie mam żadnego wpływu, a nawet nie odczuwam potrzeby, by Cię do tego przekonywać.


Miałem to samo w kilku firmach powiedziane wprost przy szkoleniu przez bezpośredniego przełożonego. I było to podyktowane kilkoma wypadkami z przeszłości. Bo ktoś się brał za coś, co nie należało do jego obowiązków służbowych, a potem klops, bo albo towar zniszczony, albo ktoś się uszkodził i mieli problemy prawne i płacili odszkodowania.

W innych miejscach odwrotnie - "obowiązki służbowe z umowy to tylko minimum, masz się wykazywać inicjatywą!".

Co firma, to inne nastawienie potrafi być pod tym kątem.

21,769

Odp: 30lat i cały czas sam
Jack Sparrow napisał/a:

Kierowca MZA zarabia od 5600zł brutto podstawy (zostaje ponad 4 w kieszeni, a jak dobrze pamiętam, to akurat MZA jest budżetówką, więc tam masz jeszcze trzynastkę i o ile nic się nie zmieniło to urlopówkę). Do tego dochodzą premie i bonusy. Bogato nie jest, ale przeżyć się da. I to nawet godnie.

Cały czas mówimy o Warszawie? Przecież pisano Ci ile kosztuje wynajem. 3k kawalerka. Gdzie ta godność gdy zostaje Ci 1k z groszami?

21,770

Odp: 30lat i cały czas sam

Ja to podziwiam tych chłopów co robią w MZA, ale też w innych gałęziach warszawskiego transportu. Codziennie korzystam z usług szeroko pojętego WTP i ile ja już widziałem głupich i nerwowych sytuacji w których im się dostawało to nie powiem, i to za takie psie pieniądze. Ciągłe pretensje że klimy nie ma, że nie zaczekał 10 minut na kogoś, że drzwi za szybko albo za wolno otworzył, do tego tona baranów w blachosmrodach prowokujących niebezpieczne sytuacje na drodze.

To jeden z wielu zawodów zupełnie nieadekwatnie wynagradzanych. Niejedna biurwa zajmująca się tylko przewalaniem papierów ma więcej.

21,771

Odp: 30lat i cały czas sam
M!ri napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Kierowca MZA zarabia od 5600zł brutto podstawy (zostaje ponad 4 w kieszeni, a jak dobrze pamiętam, to akurat MZA jest budżetówką, więc tam masz jeszcze trzynastkę i o ile nic się nie zmieniło to urlopówkę). Do tego dochodzą premie i bonusy. Bogato nie jest, ale przeżyć się da. I to nawet godnie.

Cały czas mówimy o Warszawie? Przecież pisano Ci ile kosztuje wynajem. 3k kawalerka. Gdzie ta godność gdy zostaje Ci 1k z groszami?

Ja wiem ile kosztuje najem w stolicy. Ale pamiętaj, że najem czysto komercyjny to tylko jedna z dróg.

Jest coś takiego jak Fundusz Mieszkań na Wynajem, gdzie oferty są sporo tańsze. Jest najem z zasobów miejskich, o który można się ubiegać (mieszkania komunalne - tylko nie myl tego z mieszkaniami socjalnymi, bo to co innego), a są też jeszcze TBSy (Towarzystwa Budownictwa Społecznego - takie spółdzielnie, od których wynajmujesz mieszkanie, a potem masz prawo je odkupić za grosze). W wielu spółdzielniach państwowych są pustostany, a ich koszty utrzymania (ciepło) rozkłada się na resztę mieszkańców (wynika to z prawa o niezadłużeniu spółdzielni) i czasem wystarczy podzwonić i popytać po spółdzielniach czy nie mają wolnych lokali do zasiedlenia/najmu.

To jest goła podstawa, a jak wspominałem do tego dochodzą premie i bonusy. Nie pamiętam już u którego przewoźnika (MZA, Arriva czy ktoś inny), ale oferowali też darmowe zakwaterowanie. MZA to też budżetówka, więc ma 13stkę, dodatek urlopowy. Niezależnie od przewoźnika masz albo 90% upust na komunikację, albo w ogóle darmową, co w ujęciu rocznym też daje niezły grosz do kieszeni.

Godność nie oznacza bogactwa czy nawet dostatku. Masz dach nad głową, buty na nogach i co do talerza włożyć, a nie kradniesz, ani nie prostytuujesz się. To jest MINIMUM uczciwego (prze)życia.

I tak jak pisałem - w ich konkretnym wypadku lepsze takie życie niż rodzinny januszex, mieszkanie z rodzicami i walenie konia do tej samej skarpety. Im szybciej się realnie usamodzielnią i zaznają życia spoza klosza, tym szybciej dojrzeją.

21,772

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Ja to podziwiam tych chłopów co robią w MZA, ale też w innych gałęziach warszawskiego transportu. Codziennie korzystam z usług szeroko pojętego WTP i ile ja już widziałem głupich i nerwowych sytuacji w których im się dostawało to nie powiem, i to za takie psie pieniądze. Ciągłe pretensje że klimy nie ma, że nie zaczekał 10 minut na kogoś, że drzwi za szybko albo za wolno otworzył, do tego tona baranów w blachosmrodach prowokujących niebezpieczne sytuacje na drodze.

To jeden z wielu zawodów zupełnie nieadekwatnie wynagradzanych. Niejedna biurwa zajmująca się tylko przewalaniem papierów ma więcej.

Też korzystam. I to od czasów jak jeździły rozklekotane Ikarusy bez automatycznych skrzyń biegów i bez wspomagania kierownicy i nie podzielam twojego zdania. Byłoby to adekwatne do lat 90tych. Ale nie obecnie. To jest przepaść jaka dzieli te czasy zarówno pod kątem ergonomii pracy, jakości dróg czy organizacji ruchu (i kultury kierowców, która akurat w stolicy jest bardzo wysoka w porównaniu do większości małych i średnich miast jakie znam).

21,773 Ostatnio edytowany przez rakastankielia (2023-09-20 10:19:10)

Odp: 30lat i cały czas sam
Olinka napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Oczywiście, że się da. Nigdzie nie przeczę. Ale zaangażowanie można pokazać dopiero po zatrudnieniu.

Myślisz się i to bardzo. Nawet sposób w jaki rozmawiasz podczas rozmowy rekrutacyjnej, Twoja postawa, zadawane pytania - to wszystko dużo o Tobie mówi. Zdarzało mi się podejmować decyzje o tym, kogo widziałabym w swoim zespole i bogate cv wcale nie było decydujące. Często ważniejszy jest potencjał, jaki drzemie w potencjalnie przyszłym pracowniku.

To akurat ja pisałem, a nie Shini wink ale znowu, na rozmowę też trzeba się dostać, a bez doświadczenia jest to mało prawdopodobne. No i akurat na rozmowach wykazywałem się zaangażowaniem, a i tak często bywałem odrzucany, bo wymyślali jakieś głupie pytania bez związku z tematem. Albo i bez tego.

21,774

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

To akurat ja pisałem, a nie Shini wink ale znowu, na rozmowę też trzeba się dostać, a bez doświadczenia jest to mało prawdopodobne. No i akurat na rozmowach wykazywałem się zaangażowaniem, a i tak często bywałem odrzucany, bo wymyślali jakieś głupie pytania bez związku z tematem. Albo i bez tego.

Nie jest to prawdą. Zdarza się (i to wcale nie w drodze wyjątku), że zatrudniane są osoby bez doświadczenia, bo często-gęsto łatwiej jest wyuczyć od zera niż walczyć ze starymi przyzwyczajeniami pracownika, który uważa, że 'wie lepiej, bo od 15stu lat tak robi i zawsze działało'.

Na rozmowach rekrutacyjnych nie ma głupich pytań. Każde ma swój cel. Nawet jeśli pozornie jest z dupy, to ma np sprawdzić twoją zdolność do szybkiego myślenia, poziomu kultury, profesjonalizmu itp.

21,775

Odp: 30lat i cały czas sam

Dostanie się na rozmowę bez doświadczenia wcale nie jest mało prawdopodobne. Można napisać dobry list motywacyjny, wpisać so CV doświadczenia niekoniecznie będące związane z praca zarobkową (np praktyki które każdy student jakieś chyba ma za sobą). Codziennie setki osób dostają zaproszenia na rozmowy, dostają oferty pracy, każdy z nas to przechodził po studiach a tu na forum znowu mission impossible.

Posty [ 21,711 do 21,775 z 29,781 ]

Strony Poprzednia 1 333 334 335 336 337 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024