Jeśli masz ojca, który sam zalozyl firmę i Cię w niej zatrudni to super. Tylko, że to są pojedyncze przypadki w skali milionowego kraju. Większość ludzi nie ma ojców, którzy pozakładali firmy. A ci, którzy mają, też nie zawsze w to wchodzą, bo np ojciec założył kancelarie prawna, a syn nie chce być prawnikiem tylko dentystą albo kierowcą tira, na dodatek wyprowadza się od rodziców 500 km dalej.
To nawet nie chodzi o ojca prezesa, znam kilka osób, u których ktoś z rodziny gdzieś tam pracował i załatwił pracę w tym samym miejscu, nie na jakimś wysokim stanowisku tylko po prostu pracę na jednym z najniższych.
Nie. Najpierw płacisz i robisz kursy albo idziesz do pracodawcy i prosisz abyś mógł pracować za darmo w zamian za zdobycie doświadczenia. I to wszystko trwa wiele miesięcy.
A jeżeli miałbyś rodzinę to jak chciałbyś ją utrzymać bez zarobków?
No dobra ale przecież nie wiadomo czy to się uda. Powiedzmy, że wpadam na pomysł by zrobić sobie kurs na przykład spawacza, idę i wydaje kilka tysięcy złotych na ten kurs, robię go ale potem się okazuje, że z jakiegoś powodu nie mogę wykonywać tej pracy albo po prostu mi się ona nie podoba. To przecież nikt mi nie odda tych kilku tysięcy włożonych w ten kurs, one przepadną bezpowrotnie i nie tylko wciąż będę bez pracy ale jeszcze o kilka tysięcy biedniejszy. Jak już wielokrotnie pisałem, nie planuję mieć dzieci, a dziewczyna czy żona przecież nie byłaby całkowicie uzależniona ode mnie jeśliby sama pracowała. Będąc tylko w związku, bez dzieci dałbym radę i z obecnymi zarobkami. Oczywiście nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem i wtedy faktycznie sytuacja stałaby się trudna.
Zgadza się, ja sama dostawałam pracę, bo ktoś złożył mi ofertę, ale wcześniej musiał mnie przecież zapamiętać, a zapamiętał, bo czymś się wyróżniłam i zrobiłam sobie dobry PR. Jednak oczekiwanie, że praca sama przyjdzie, to już jest życzeniowe myślenie, nawet jeśli do innych przychodzi.
Motywacja, owszem, jest większa, ale w takiej sytuacji odpowiedzialność wymaga, by zminimalizować ryzyko. Ty dzisiaj czym ryzykujesz? Jeśli coś nie wyjdzie, to wracasz na garnuszek rodziców i szukasz, ewentualnie na początek mniej wybrzydzając.
Jeśli nie masz się czym wykazać, musisz zmniejszyć wymagania - do czasu aż to Ty będziesz taką osobą, której potrzebuje pracodawca. To naprawdę nie jest trudne do zrozumienia. Ty natomiast niczego nie oferujesz, a mimo to oczekujesz: deklaracji zatrudnienia, dobrych zarobków i pewnie jeszcze takich warunków, w których będziesz się czuł jak pączek w maśle. No cóż, to tak nie działa, nikt na starcie nie zostaje dyrektorem
.
Odniosłam to do Twojego stwierdzenia, że po cichu liczyłeś, że być może tutaj ktoś wyjdzie z ofertą pracy dla Ciebie. A dlaczego uważam, że robisz wszystko, żeby tak się nie stało? Bo nie zauważyłam nic, co mogłoby mnie przekonać do tego, że chce Ci się chcieć. Więcej stwarzasz problemów niż wykazujesz realnego zaangażowania w zmianę swojego położenia, bardziej liczysz na to, że coś dostaniesz podane na tacy. Pracodawcy nie lubią takich pracowników i jeśli mają wybór, to szukają kogoś, kto nie boi się wyzwań, a przy tym da coś od siebie.
A kto Ci każe jechać w ciemno? Obecnie jest tyle agencji pośrednictwa, które szukają pracowników dla zagranicznych pracodawców, że jeśli się chce, to naprawdę można znaleźć całkiem ciekawe oferty. Znam przy tym wcale niemało osób, które korzystają z tej formy, także wśród znajomych syna. Ważne, żeby agencja miała dobre rekomendacje, bo oszustów też nie brakuje.
Mało tego, jeśli pokażesz się z dobrej strony, to - tu ponownie - pracodawcy sami się do Ciebie zgłaszają, nierzadko proponując stałe zatrudnienie.Wiem, że nie robisz sobie z nas jaj, ale wydajesz się zupełnie oderwany od realiów.
Nigdy nie oczekiwałem, że praca sama przyjdzie jednak liczyłem na to, że faktycznie ktoś mi ją załatwi. Ryzykuję utratą oszczędności i szczerze mówiąc nie chcę sobie nawet wyobrażać tego scenariusza, że nie mógłbym nawet kupić kilku prostych rzeczy w Żabce. W żadnym razie nie chciałbym od razu zostać dyrektorem bo bym się na tym nie znał i szybko by mnie wywalili lub co gorsza popełniłbym jakiś kosztowny lub niezgodny z prawem błąd. Chciałbym mieć pracę rozwojową, w której dopiero za 10-15lat mógłbym zostać tym dyrektorem, zacząć od dołu ale z realną możliwością kariery. Co dokładnie oznacza "Jeśli nie masz się czym wykazać, musisz zmniejszyć wymagania"? Jeśli aplikuję na najniższe stanowisko typu młodszy specjalista to nie da się już bardziej obniżyć wymagań, w końcu to najniższe stanowisko.
Co musiałbym zrobić by tu na forum przekonać cię, że jednak mi się chcę?
Wyjazd zagraniczny do pracy raczej nie wchodzi w grę, ja nigdy nawet nie byłem za granicą, nawet na wakację, a co dopiero na dłuższy czas do pracy. Jeszcze w tym roku powinno mi się udać choć na tydzień wyjechać za granicę także z tym się jeszcze zobaczy.
Jak czytam wasze to sam mam wrażenie, że żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości, to co dla was jest oczywiste dla mnie jest niemal niezrozumiałe i odwrotnie.