Shinigami napisał/a:Gdybyś tego nie napisała nie uznałbym mojego podejścia za roszczeniowe. Znam wielu ludzi, którzy nigdy nawet nie pisali CV bo zawsze "dostawali" robotę (...)
Zgadza się, ja sama dostawałam pracę, bo ktoś złożył mi ofertę, ale wcześniej musiał mnie przecież zapamiętać, a zapamiętał, bo czymś się wyróżniłam i zrobiłam sobie dobry PR. Jednak oczekiwanie, że praca sama przyjdzie, to już jest życzeniowe myślenie, nawet jeśli do innych przychodzi.
Shinigami napisał/a:1. Czy mając zobowiązania w postaci rodziny i dzieci nie ma się jeszcze większej motywacji do pracy i zarabiania?
Motywacja, owszem, jest większa, ale w takiej sytuacji odpowiedzialność wymaga, by zminimalizować ryzyko. Ty dzisiaj czym ryzykujesz? Jeśli coś nie wyjdzie, to wracasz na garnuszek rodziców i szukasz, ewentualnie na początek mniej wybrzydzając.
Shinigami napisał/a:2. Jak mam się wykazać, pokazać na co mnie stać skoro się na czymś kompletnie nie znam? Jeśli aplikuję do pracy, której nigdy wcześniej nie wykonywałem to dopiero muszę się nauczyć tego co będę robić i dopiero wtedy można w ogóle mówić o jakimś wykazywaniu się. Najpierw musieliby mnie przyjąć nie wymagając doświadczenia, potem nauczyć tego zawodu, a dopiero potem można się wykazywać tymi umiejętnościami, wcześniej się nie da bo się ich nie ma. Skoro zgłaszam się na najniższe stanowisko czyli jakiś młodszy specjalista to chyba oczywiste, że jeszcze tego nie umiem i dopiero musze się nauczyć to czym mam się wykazywać?
Jeśli nie masz się czym wykazać, musisz zmniejszyć wymagania - do czasu aż to Ty będziesz taką osobą, której potrzebuje pracodawca. To naprawdę nie jest trudne do zrozumienia. Ty natomiast niczego nie oferujesz, a mimo to oczekujesz: deklaracji zatrudnienia, dobrych zarobków i pewnie jeszcze takich warunków, w których będziesz się czuł jak pączek w maśle. No cóż, to tak nie działa, nikt na starcie nie zostaje dyrektorem
.
Shinigami napisał/a:3. "Na ten moment właściwie robisz wszystko, żeby jakakolwiek sensowna oferta nie miała prawa się pojawić". Co to dokładnie oznacza? Pytam całkowicie poważnie.
Odniosłam to do Twojego stwierdzenia, że po cichu liczyłeś, że być może tutaj ktoś wyjdzie z ofertą pracy dla Ciebie. A dlaczego uważam, że robisz wszystko, żeby tak się nie stało? Bo nie zauważyłam nic, co mogłoby mnie przekonać do tego, że chce Ci się chcieć. Więcej stwarzasz problemów niż wykazujesz realnego zaangażowania w zmianę swojego położenia, bardziej liczysz na to, że coś dostaniesz podane na tacy. Pracodawcy nie lubią takich pracowników i jeśli mają wybór, to szukają kogoś, kto nie boi się wyzwań, a przy tym da coś od siebie.
Shinigami napisał/a:Ale wyjazd za granicę nie mając pewności, że będziesz tam mieć jakąkolwiek pracę, która pozwoli przetrwać chociaż pierwszy miesiąc i nie umrzeć z głodu to zwykłe samobójstwo i to dosłownie. Mam wyjechać na przykład do USA nie mając zapewnionej żadnej pracy i już od pierwszego dnia mieszkać na ulicy, kraść jedzenie? Oczywiście, że nie ma 100% gwarancji bo równie dobrze może być katastrofa samolotu i zginę zanim dolecę. Jednak wyjeżdżać za granicę nie znając języka perfekcyjnie i robić to totalnie w ciemno bo "a może coś znajdę" to już jest kompletna głupota. Zabrzmię teraz jak raka ale ja nie chcę żadnej gwarancji tylko szansę by chociaż spróbować.
A kto Ci każe jechać w ciemno? Obecnie jest tyle agencji pośrednictwa, które szukają pracowników dla zagranicznych pracodawców, że jeśli się chce, to naprawdę można znaleźć całkiem ciekawe oferty. Znam przy tym wcale niemało osób, które korzystają z tej formy, także wśród znajomych syna. Ważne, żeby agencja miała dobre rekomendacje, bo oszustów też nie brakuje.
Mało tego, jeśli pokażesz się z dobrej strony, to - tu ponownie - pracodawcy sami się do Ciebie zgłaszają, nierzadko proponując stałe zatrudnienie.
Shinigami napisał/a:To pewnie brzmi dla was totalnie niezrozumiale ale ja na prawdę tego nie rozumiem, nie robię sobie z was jaj ani nic z tych rzeczy, jestem całkowicie poważny.
Wiem, że nie robisz sobie z nas jaj, ale wydajesz się zupełnie oderwany od realiów.